Ten, którego szukam (t.2) - Fox Kennedy - ebook + audiobook

Ten, którego szukam (t.2) ebook i audiobook

Fox Kennedy

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

John Bishop nie jest typowym samotnym ojcem.
Jest zdystansowany, niecierpliwy i nieporadny.

Prowadzenie rodzinnego pensjonatu B&B ma pewne zalety, lecz nie należą do nich długie godziny pracy, sprzątanie po gościach i słuchanie przez całą noc energicznie kochających się par. Za to chodzenie do łóżka z panienkami, które przyjeżdżają na ranczo, by uczuć się konnej jazdy, zdecydowanie tak.

Tak jest się do chwili, gdy na schodach swojego domu John znajduje dziecko z karteczką, iż jest jego. Dorastając na ranczu, przywykł do ciężkiej pracy, lecz opieka nad noworodkiem jest najtrudniejszym zadaniem, przed jakim w życiu stanął. Porzucając kawalerskie życie, skupia się na znalezieniu opiekunki, która nauczy go tego i owego o opiece nad maluchem. Nie spodziewa się, że będzie to piękna i ekscentryczna dziewczyna, mająca niezdrową obsesję na punkcie futbolu...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 423

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 13 min

Lektor: Kennedy Fox

Oceny
4,6 (1409 ocen)
988
313
82
24
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Karolinagrzelak

Nie oderwiesz się od lektury

„Ten, którego szukam” to drugi tom serii o braciach Bishop, tym razem dotyczy on jednego z bliźniaków- Johna. 🤠 Od samego początku książki miałam wrażenie, że autorki chcą, abym się popłakała. 🥺 Zaczynamy od prawdziwej bomby- Johnowi zostaje podrzucone dziecko, mała, śliczna, bezbronna dziewczynka z listem w nosidełku. 🙀 Jej mama opisuje w nim swoją chorobę, a także wielką miłość do tej istotki, której jednak nie będzie już mogła okazywać. 💔 Oszołomiony John żałuje wielu rzeczy, ale na pewno nie jego krótkiej relacji z Bailey i tego, co z niej wynikło. 🤰🏼 Wrzucony na głęboką wodę, nie radzi sobie z opieką nad niemowlakiem i prowadzeniem pensjonatu, mimo że może liczyć na swoją rodzinę.💪🏻 I wtedy pojawia się Ona- absolwentka studiów pedagogicznych, jedna z siedmiorga rodzeństwa, z super podejściem do dzieci, a w dodatku fanka Teksasu i... niesamowicie piękna dziewczyna. 😍 Ich relacja przez długi czas będzie wyłącznie służbowa, ale John bardzo szybko uzależni się od Mili, a Mi...
emili22

Nie oderwiesz się od lektury

To już druga cześć i jest tak samo dobra jak pierwsza….a najlepsze jest to ze mogę się odrazu zabrać za 3… polecam naprawdę super seria można się pośmiać i popłakać ,nie nudzi i wciąga na maxa .Cała rodzinka jest super chociaż każdy z nich jest inny uwielbiam to ze są tak super zżyci ze sobą i tworzą taka fajna paczkę .10 na 10😍 polecam i nie tracąc nawet chwil zaczynam trzeci tom
10
nadobna

Nie oderwiesz się od lektury

czekam na część 1 i 4
10
sylwusia280290

Z braku laku…

Dzisiaj przyszła pora na tytuł, który nie spełnił moich oczekiwań czytelniczych. Tak jak wypatrywałam kontynuacji, bo pierwszy z braci Bishop mnie kupił, tak czytając tę część, miałam ją ochotę mocno skończyć i zamknąć jak najszybciej. Mówiąc prosto, zwięźle i na temat: "Powiało nudą". Plusem tej historii jest to, że bardzo szybko się ją czyta, ale nie pozostaje ona długo w pamięci. Do tego osobiście uważam, że między bohaterami nie ma żadnej chemii, a uczucia, które się rodzą, są jakieś takie nijakie. Nie ma jakiegoś takiego momentu, w którym można by dostrzec interakcje między postaciami. Mila wprowadza się do Johna jako opiekunka jego dziecka i tak po prostu zaczynają się bawić w dom. Do tego bywają momenty, że kowboj zachowuje się jak rozkapryszone dziecko... Chcę z nią być, ale nie może, bo ma dziecko 🤦‍♀️ W dzisiejszym świecie takie rzeczy są jak abstrakcja. Niektórych momentów kompletnie nie rozumiałam, zwłaszcza gdy przelewał swoje frustracje na kobietę, po czym za chwilę teg...
10
Kasiap_2010

Dobrze spędzony czas

książka całkiem niezła, ale ten brat Bishop mniej przypadł mi do gustu... odniosłam wrażenie, że to jego partnerka miała większe "jaja"... no ale poza tym konwencja bajki utrzymana ..
00

Popularność




Tytuł oryginału: Chasing him

Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-Szmytko

Redakcja: Lena Marciniak-Cąkała/Słowne Babki

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Anna Banaszczyk-Susłowicz, Ewelina Pawlak/Słowne Babki

Copyright © 2018 CHASING HIM by Kennedy Fox

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021

© for the Polish translation by Beata Słama

Fotografia na okładce

© kiuikson/Adobe Stock

ISBN 978-83-287-1730-5

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2021

fragment

Możesz złamać mi serce, lecz jeśli zostanie uleczone, będzie biło dla ciebie.

Selena Gomez

Dla Danielle

Dzięki, że wyruszyłaś w podróż wraz z nami, teamem Kennedy Fox, i że jesteś najlepszą rzeczniczką prasową, jaką mogłyśmy sobie wymarzyć.

PROLOG •John

DZIESIĘĆ MIESIĘCY WCZEŚNIEJ…

– Ale śmierdzisz – mówi mój durny brat bliźniak, gdy wchodzę bocznymi drzwiami do pensjonatu, który prowadzę.

– Dzięki, że zauważyłeś – mamroczę, ściągając przepocony i brudny podkoszulek i wycierając nim czoło oraz kark. – Może gdybyś choć raz się nie spóźnił, nie musiałbym pracować za ciebie.

– Wszystko bym zrobił – protestuje, lecz ja wiem lepiej. Konie muszą zostać nakarmione na czas, szczególnie gdy po południu są na przejażdżce. Jackson postanowił jednak pospać po całonocnej imprezie, co zdarza się regularnie. Prowadząc rodzinny pensjonat B&B, nie mogę pozwolić sobie na taki luksus, ponieważ goście raczej zauważają, kiedy są karmieni za późno. Jeżeli nie byłoby mnie przez całą noc, i tak rano musiałbym ruszyć tyłek i zabrać się do pracy.

– Nie miałbyś na to czasu, bo za półtorej godziny musimy jechać do San Angelo przymierzyć smokingi – przypominam mu, a widząc wyraz jego twarzy, uświadamiam sobie, że o tym zapomniał. – Posiedź w recepcji, a ja pójdę wziąć prysznic.

Wychodzę, nie dając mu szansy na odpowiedź. Śniadanie jest podawane w jadalni na dole, więc wymykam się bocznymi drzwiami, żeby ktoś nie zatrzymał mnie na pogawędkę.

Na szczęście ja i Jackson mieszkamy niedaleko pensjonatu, więc biegnę do domu, zrzucam kopnięciem buty i wchodząc do holu, zdejmuję resztę ciuchów.

Biorę szybki prysznic, ubieram się, zgarniam Jacksona, proszę moją asystentkę, żeby mnie zastąpiła przez resztę dnia, i wyruszamy.

Alex, nasz najmłodszy brat, wkrótce się żeni i mama wierci nam dziurę w brzuchu, pilnując, żeby wszystko było gotowe. Wie, że Jackson jest walnięty, więc uznała, że to ja mam pilnować, by ogarnął to, co ma do ogarnięcia.

Wyglądamy niemal identycznie – ciemnobrązowe włosy, które latem jaśnieją do ciemnego blondu, tak jak zarost na twarzach – mamy nawet takie same tatuaże, które zrobiliśmy sobie, gdy skończyliśmy osiemnaście lat. Jeśli jednak chodzi o osobowość, zdecydowanie się różnimy. Gdyby nie to, że mamy takie same rysy twarzy i budowę ciała, przysiągłbym, że Jackson został adoptowany.

– To jakiś żart! – gdera, gdy wychodzi z przymierzalni ubrany w dopasowany smoking i kowbojski kapelusz. – Wyglądam jak ćwok.

– Bo jesteś ćwokiem. – Prycham, kręcąc głową.

Evan, mój najstarszy brat, oraz Alex wciąż są w przymierzalni, a kiedy wychodzą, patrzę na naszą czwórkę i chichoczę. Evan ma długie ciemnoblond włosy, które, gdy pracuje na SOR-ze, związuje z tyłu, Alex jako jedyny jest blondynem i strzyże się krócej niż my. Odkąd po pijaku przekłuł sobie uszy, nazywamy go ślicznym chłopaczkiem. Można by pomyśleć, że wyjmie kolczyki, lecz on lubi drażnić naszą matkę, która ich nienawidzi. Jego narzeczonej natomiast niespecjalnie przeszkadzają.

– Wyglądamy jak… – zaczynam.

– …gromadka odstawionych wsioków – kończy za mnie Evan, śmiejąc się z naszego wyglądu. – Chociaż ja prezentuję się szykownie – dodaje z wyższością ten bezczelny drań. Jako jedyny z nas naprawdę tak się ubiera. Kurde, w szafie ma pewnie kilka smokingów i garniturów.

– No i jak wam idzie? – pyta słodki głos za moimi plecami. Zerkam przez ramię i widzę piękną dziewczynę o brązowych włosach – tak ciemnych, że prawie czarnych – splecionych w długi warkocz. Ma na sobie obcisłą ołówkową spódnicę i falbaniastą bluzkę. Wbija we mnie zielone oczy, gdy ja studiuję każdy centymetr jej ciała. Zatrzymuję spojrzenie na opalonych nogach, lecz moją uwagę odwraca czyjś paskudny kaszel. Podnoszę wzrok i stwierdzam, że Alex się na mnie gapi.

Wzruszam przepraszająco ramionami, że tak nachalnie zlustrowałem naszą specjalistkę od ślubów. Brat mi o niej opowiadał, zapomniał jednak wspomnieć, jaka z niej laska.

– Macie może coś mniej idiotycznego? – pyta Jackson, rozładowując napięcie.

Evan kręci głową, nie sprawia wrażenia rozbawionego, lecz Alex go ignoruje.

– Uważam, że wszyscy wyglądacie wspaniale – mówi dziewczyna, krzyżując ręce na piersi. – Może zmieńcie nastawienie? – Uśmiecha się, zadowolona z siebie, a ja jestem gotów paść jej do stóp za to, że pokazała Jacksonowi, gdzie jego miejsce. Niewielu kobietom się to udało, no, może z wyjątkiem jego młodzieńczej miłości – Kiery.

– Och, widzę, że masz charakterek. Jak ci na imię, kochanie? – pyta Jackson, włączając ton do gadki-szmatki, na dziewczynę to jednak nie działa, a ja jestem nią zafascynowany.

– Przestań ją molestować – wtrącam się, robiąc krok do przodu, żeby odsunąć Jacksona, zanim zacznie gwałcić jej nogę.

– Nie martw się o mnie – rzuca dziewczyna uspokajająco. – Nie jest pierwszym kowbojem, który tu wparował, sądząc, że jest Johnem Wayne’em. – Chichocze, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Mam na imię Bailey.

Wyciąga rękę, a ja ściskam ją i przedstawiam siebie i Jacksona, a ona nie daje się nabrać na jego sztuczkę z zamianą. Mój brat lubi wkręcać ludzi, ale to śmieszyło, kiedy byliśmy dziećmi, teraz jednak, gdy dobijamy do trzydziestki, jest tylko irytujące.

– Ja oczywiście jestem tym przystojnym bliźniakiem. – Jackson puszcza oko i wyciąga rękę, zamierzając przeszkodzić nam w rozmowie.

– Naprawdę? – rzuca Bailey, niechętnie ściskając jego dłoń. – A skąd wiesz?

Evan i Alex się śmieją, widząc, jak usadziła Jacksona, który najwyraźniej nie przywykł do takiego traktowania.

– No cóż, może z pozoru wyglądamy tak samo, lecz, kochanie, dziś wieczorem chętnie pokażę ci, że tylko z pozoru. – Znów puszcza do niej oko.

Bailey unosi brwi, zdecydowanie nie złapała przynęty, ale to zabawne patrzeć, jak Jackson się pogrąża.

– Choć propozycja brzmi kusząco, nie mogę jej przyjąć. Mam zasadę, że nie umawiam się z klientami. – Dziewczyna wzrusza ramionami i ściąga usta, jakby naprawdę była bardzo rozczarowana.

– Spoko, kochana. Nie jestem twoim klientem, tylko drużbą twojego klienta, więc…

– …więc rób, co mówię – wypalam, zaciskając zęby. Kładę rękę na jego ramieniu i popycham w stronę Evana i Aleksa. – Przebierz się i możemy iść.

– Daj mi swój numer! – krzyczy Jackson, gdy Evan ciągnie go do przymierzalni.

Na szczęście Bailey, zamiast krzywić się z niezadowolenia, co powinna właściwie zrobić, kręci z uśmiechem głową. W dodatku ma poczucie humoru!

– Zwykle zostawiamy go w domu, ale raz w miesiącu musimy go wyprowadzać, żeby pobył na świeżym powietrzu i się socjalizował – żartuję, a Bailey wybucha niepohamowanym śmiechem.

– Jesteś zabawny. – Podchodzi bliżej, nasze spojrzenia się spotykają. – Smoking wygląda na tobie doskonale. – Mruga szybko, gdy orientuje się, że nie jesteśmy sami. – Na was wszystkich – dodaje pospiesznie.

Wkrótce pojawiają się pozostali drużbowie i Bailey dobiera im smokingi. Przez cały czas gawędzimy, a kiedy mówię jej, że prowadzę pensjonat Circle B, aż piszczy z ekscytacji.

– O rany, zawsze chciałam sprawdzić, jak tam jest!

– Tak? – Uśmiecham się. – Musisz wpaść, oprowadzę cię po ranczu.

Jackson prycha, a ja rzucam przekleństwo, gdy orientuję się, że stoi za mną.

– Nie wątpię, że to zrobisz.

– Zamknij się – warczę do niego. – Z przyjemnością zabiorę cię na konną przejażdżkę i wszystko ci pokażę – zwracam się do Bailey, która promienieje jak świąteczna choinka.

– Właściwie… – wtrąca się Jackson. Znowu! – To ja jestem instruktorem jazdy konnej w naszym pensjonacie. Będę szczęśliwy, mogąc zabrać cię na wycieczkę. – Mruga do niej znacząco i przygryza dolną wargę.

Daję słowo, że gdyby nie był moim bratem, walnąłbym go bez zastanowienia. Zaciskam dłonie w pięści, lecz zmuszam się do zachowania spokoju. Gdybym podbił mu oko przed ślubem Aleksa, moje życie zamieniłoby się w piekło niezależnie od tego, czy na to zasłużyłem, czy nie.

– Dobra, Jackson – wtrąca się Evan w samą porę, zaciskając rękę na jego ramieniu. – Chodźmy się przebrać, zanim John da ci w gębę.

Bailey znów się śmieje i ten słodki dźwięk sprawia, że odwracam się w jej stronę. Przymierzalnia opustoszała i teraz jesteśmy tylko my dwoje. Daję jej swój numer.

– Tak się cieszę! Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale nigdy nie jeździłam konno.

Uśmiecham się, kręcąc głową.

– Wcale nie tak trudno. Wychowałaś się w mieście? – pytam, unosząc brew.

– Tak – potwierdza moje przypuszczenia. – To takie oczywiste? – Przygryza dolną wargę.

– Cóż… – Mierzę ją wzrokiem od stop do głów, jakbym ją bezczelnie oceniał. – Właściwie tak. Ale nie martw się, wybiorę ci odpowiedniego konia. – Puszczam do niej oko, a ona się czerwieni, co na na jej opalonej skórze wgląda uroczo.

Tydzień później Bailey dzwoni, a kiedy ją zapraszam, jazda konna nie jest jedyną rzeczą, której zamierzam ją nauczyć. Gdy wprowadzamy konie do stajni, jej usta i ręce są wszędzie. Przyciskam ją do ściany, sięgam ustami do jej warg, czując, jak ją to podnieca, gdy ociera się o moją pierś stwardniałymi sutkami. Jęcząc, wsuwam ręce w jej spodnie i moje przypuszczenia się potwierdzają: jest cholernie mokra i podniecona.

Zabieram Bailey do domu, gdzie ściąga ciuchy, a ja mogę zapamiętać każdy centymetr jej słodkiego ciała. Przesuwa paznokciami po moim twardym brzuchu i wykrzykuje moje imię, gdy przytrzymuję jej ręce nad głową i daję rozkosz, jakiej nigdy nie zapomni.

Następnego ranka, gdy odprowadzam Bailey do samochodu i się żegnamy, Jackson zawraca mi dupę. Jest wkurzony, że przez całą noc nie dawałem mu spać, a mnie nie jest ani trochę przykro, bo on odstawia coś takiego co tydzień. Wiem jednak, że jeszcze bardziej wkurza go to, że Bailey zainteresowała się mną, a nie nim. Jego biedne małe ego jest poobijane.

– Przez ciebie będę dziś do niczego – gdera, trzaskając drzwiami szafki i szukając czegoś w kuchni.

Parskam, uśmiechając się.

– Jak każdego dnia, więc nie wiem, o czym mówisz.

– Wal się, dupku. Nawet nie dajesz lekcji, aż tu nagle robi się z ciebie Kowboj Bajerant.

Przewracam oczami, słysząc to głupie przezwisko.

– To korzyści płynące z pracy na ranczu. – Kładę rękę na jego ramieniu. – Laski lubią facetów, którzy nie starają się aż tak bardzo.

Jackson potrząsa ramieniem i zrzuca moją dłoń.

– Powiedział facet, który poznał babkę do bzykania w sklepie ze ślubnymi ciuchami – kwituje.

Wzruszam ramionami. Nie chcę, żeby jego gorycz popsuła mi nastrój.

– I skończyła w moim łóżku. A o to chodzi – kpię. – Lepiej zainwestuj w zatyczki do uszu, bo może zaproszę ją na drugą rundkę! – dodaję, ruszając korytarzem. – Chyba że lubisz podsłuchiwać!

– Spierdalaj! – To ostatnie, co słyszę, zanim wskoczę pod prysznic. Zaczynam dzień w cholernie dobrym nastroju.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz