Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
29 osób interesuje się tą książką
Nie sposób przewidzieć konsekwencji zakładania skarpetki – czyli debiut prozatorski Emilii Konwerskiej.
Rzeczy robione specjalnie to pomysły na wycieczki, ale tylko w głowie, dla wszystkich tych, którzy choć raz czuli się jak nurek uwięziony pod lodem, to niebezpieczne przygody wewnętrzne, w których dzieje się nic i wszystko, to wreszcie sprawy, o których nigdy się nie myśli, czyli myśli się o nich zawsze.
Te krótkie prozy, w których przygoda zaczyna się w momencie schodzenia po schodach i tam też się kończy, to historie, które nie mają początku, środku i końca – mają tylko momenty kulminacyjne. Ale choć autorka bawi się z czytelnikiem i formą opowiadania, znajdziemy tu pytania o relacje i bliskość, o przekraczanie granic i poczucie bezpieczeństwa.
Konwerska używa języka jak dobrze znanego przedmiotu, tyle że niezgodnie z jego przeznaczeniem. Proza zespołu nadpobudliwości psychoruchowej? Być może tylko tu skręcisz w kierunku, który przed chwilą jeszcze nie istniał.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 97
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Emilia Konwerska
Rzeczy robione specjalnie
ArtRageWarszawa 2025
Schodziłam po krętych schodach, prawą ręką złapałam się poręczy, a lewą włożyłam do kieszeni (jak zwierzątko) i to był moment, w którym zdecydowałam, że wolałabym skręcić kark niż znowu złamać rękę. Uznałam, że to oznaka wielkiej odwagi, i poczułam się dzielna, ale jednocześnie ogarnęło mnie wielkie zmęczenie. Od tego momentu będę czuć dumę i zmęczenie zawsze jednocześnie. Statystycznie dużo częściej mamy jednak powody do zmęczenia, uważałam więc tę nową właściwość za niespodziewany dar.
Na dole zajęłam się tym, co zwykle, czyli szukaniem powodów rozpadu mojego małżeństwa. Przypominało to gest, jaki wykonują wulgarne i agresywne kobiety, grzebiąc w jabłkach w supermarkecie. Wyciągałam jakiś powód z pozoru niedbałym gestem, oglądałam, ale tylko przez sekundę-dwie – to wystarczało, żeby rozpoznać wartość wspomnienia. Najpierw odkładałam objawy.
Leżał w łóżku i patrzył na mnie, a kiedy zaczynałam zdejmować biustonosz, odwrócił wzrok. Od tego momentu obserwowałam go zawsze, kiedy się przebierałam. Kiedy zaczynałam go dotykać, od pewnego czasu natychmiast prosił mnie, żebym go podrapała, zaczynało go swędzieć, moja dłoń zamieniała się w ostre grabie albo on sam stawał się starym psem. Przez to drapanie zaczęłam widzieć w nim psa także w innych sytuacjach. Nasłuchiwałam odgłosu moczu z łazienki, śpiewał wtedy Yellow Submarine, a ja znienawidziłam Beatlesów, każdego z osobna. Lennona nienawidziłam najbardziej, niezależnie od nastroju.
Potem powiedziałam: „Nie dotykaj mnie zimnymi rękami. Zanim wyciągniesz je w moim kierunku, przez kilka minut trzymaj je między własnymi udami. Ale nie za blisko genitaliów”. Nie twierdzę, że byłam bez winy.
Kiedyś naszą ulubioną zabawą było dociskanie. Zawijałam się szczelnie w kołdrę, a on dociskał ją do łóżka na wysokości moich ramion. Śmialiśmy się wtedy i rozmawialiśmy. Kołdra wspólnie z siłą jego mięśni krępowała moje ruchy, wszyscy byli zadowoleni, spędzaliśmy tak czas, dopóki ręce nie odmówiły mu posłuszeństwa. Nie wiem, czy zaczął się starzeć, czy nudzić. Ani co byłoby gorsze.
Weszłam do sklepu odebrać przesyłkę i na prośbę o kod odpowiedziałam: osiemnaście, dwadzieścia jeden, trzydzieści pięć. Zrobiłam to z pełną świadomością, bo wiem, co to oznacza.
Swoją drogą myślę, że sklepy również były winne rozpadu naszego małżeństwa (używałam tej frazy codziennie, wytapetowałam sobie nią głowę, czasem szukałam jej wzrokiem). Najgorsze były dyskonty: Biedronka, Lidl, Auchan. Musieliśmy tam chodzić i musieliśmy chodzić tam razem. Małe sklepy osiedlowe, Żabki, stały po naszej stronie, tam spełnialiśmy spontaniczne zachcianki, kupowaliśmy nagłe przekąski, piwo, słodycze. Były drogie i niepotrzebne, ale stały po naszej stronie. Paczkomaty to raczej przyjaciele, którzy starają się być bezstronni. Po rozpadzie naszego małżeństwa będą utrzymywać serdeczny kontakt z obydwojgiem, ale żadne z nas nie będzie im ufało, a one będą o tym wiedzieć.
Pracuję w sklepie z alkoholem i wiem, że klienci dzielą się na dwie grupy: kupujących alkohol i odbierających paczki. Bardzo szybko nauczyłam się rozpoznawać ich osobowość na podstawie sposobu odczytywania numerów. Ci wymieniający każdą cyfrę osobno należeli do ludzi jednocześnie zniecierpliwionych i niewiele dających z siebie. Najpewniej w pracy szybko tracą zainteresowanie wykonywanymi zadaniami, ale uważają, że to dlatego, że są na te zadania za dobrzy. Osoby wymieniające cyfry zbite w dwójki od razu sprawiają wrażenie odpowiedzialnych i stabilnych. Komplikacje zaczynają się, kiedy jedna cyfra zostaje bez pary, na końcu. Jeśli zostaje wypowiedziana wesoło i lekko (ale naprawdę lekko!), to wiemy, że mamy tu osobę, z którą każdy chciałby się zaprzyjaźnić. A prawie każdy chętnie uprawiałby z nią seks. Jeśli samotna cyfra wywołuje nerwowość, staje się symbolem porażki, zostaje wycedzona przez zęby albo z nerwowym śmiechem, to możemy mieć pewność, że wszystko od początku było kłamstwem. Ta osoba odchodzi zgarbiona, nie będzie się cieszyć z zamówionej książki, buty przestaną się jej podobać, a może nawet zaczną ją uwierać. Pożałuje zakupu, a może go zwróci. Ci, którzy mówią trójkami (siedemset dziewięćdziesiąt trzy), należą w oczywisty sposób do pozerów i snobów. Ich największymi marzeniami są łatwo zarobione pieniądze i tani poklask. Nie należy się nimi przejmować. Wchodzą i wychodzą, z niczego nie zdając sobie sprawy. Nikogo tak naprawdę nie obchodzą.
Osoby, która wypowiedziałaby całą ogromną liczbę za jednym zamachem (osiem milionów trzysta cztery tysiące jeden), jeszcze nie spotkałam, ale jestem pewna, że to właśnie ona mogłaby zastąpić mojego męża w dociskaniu.
Pierwszy raz pamiętam dokładnie. Jadłam pączka w małym zoo chwilę po otwarciu, kiedy jeszcze nikogo nie ma, a zwierzęta mogą nie udawać. Moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem pawiana, a kiedy przełknęłam, on kiwnął z uznaniem głową. Akurat przełykałam najsłodszy kawałek lukru.
Już wtedy wiedziałam, że od tej chwili będę chciała jeść tylko w towarzystwie obcych zwierząt. Wbrew pozorom to wcale nie takie łatwe. W kraju, w którym żyję, nie ma zbyt wielu bezpańskich psów, a uwagę kotów bardzo trudno utrzymać dłużej niż przez pięć sekund. W gorszych momentach połykałam na oczach kotów małego batona, szybko i bez przyjemności. Najlepsze chwile przeżywałam na samotnych wakacjach na Bałkanach, w Turcji i Gruzji. Nawiązałam tam wiele relacji opartych na jednostronnej przyjemności.
Tutaj najłatwiej jest spełnić swoje pragnienie w towarzystwie ptaków, ale nawet ja wiem, że nie są to tak zwane prawdziwe zwierzęta. Chyba rozumiecie, że to nie na ich aprobacie mi zależy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Kontakt:
Tytuł: Rzeczy robione specjalnie
Redaktor inicjujący: Krzysztof Cieślik
Redaktor prowadzący: Michał Michalski
Redakcja: Krzysztof Cieślik
Opracowanie graficzne oprawy: Kamil Rekosz
Projekt makiety: Mimi Wasilewska
Korekta: Mateusz Żaboklicki, Michał Trusewicz
Koordynacja produkcji: Szczepan Kulpa
Opieka promocyjna: Ewelina Lebida
Copyright for this edition by Wydawnictwo ArtRage, 2025
Copyright by Emilia Konwerska, 2025
FIKCJE – seria, w której przybliżamy czytelniczkom i czytelnikom opowiadania z kraju i ze świata.
Wydawnictwo ArtRage
wydawnictwo.artrage.pl
Wydanie II, poprawione, Warszawa 2025
ISBN 978-83-68295-02-3
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek