Randka ze Spidermanem - Maja Pawlicka-Goryl - ebook

Randka ze Spidermanem ebook

Maja Pawlicka-Goryl

5,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Najciekawsze rzeczy dzieją się za kulisami wielkich imprez. Najsilniejsze uczucia budzą się, gdy wcale ich nie szukamy.

Konferencja w nowojorskim drapaczu chmur dla Klary Lorek może być przepustką do dziennikarskiej kariery. Redakcja bardzo liczy na jej materiał o patoyoutuberach, tymczasem dziewczyna trafia na jeszcze lepszy temat. Korzystając z toalety, nakrywa na gorącym uczynku „Spidermana” – człowieka zdobywającego wieżowce bez zabezpieczeń. Ponieważ jest jedną z niewielu osób, które widziały go bez przebrania, postanawia zidentyfikować słynnego wspinacza. Jak się okazuje, nie dość, że mieszka w Polsce, to jeszcze jest niebezpiecznie przystojny.

Dla miłośniczek zwariowanych bohaterek w stylu Bridget Jones.

Maja Pawlicka-Goryl - autorka powieści dla kobiet, absolwentka filologii polskiej UJ, nauczycielka i przewodniczka. Autorka rodzinnego bloga podróżniczego:

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 144

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pajolo

Nie oderwiesz się od lektury

Przebogata fabuła, z takimi nomen omen, krwistymi zdarzeniami. To gotowy scenariusz na film. Trudno uwierzyć, że tyle może się dziać na tak niewielkiej ilości kart. Jeśli ktoś pamięta film Amelia to będzie mógł ponownie zanurzyć się w tym klimacie. To nie jest zwykły romans, to książka psychologiczna,filozoficzna i duchowa. Jeśli i tego Wam mało to poczujecie balansowanie na granicy prawdy i fikcji. Autorce lepiej niż Dorocie Masłowskiej, udało się stworzyć świat, na który ma wpływ ona, ale i ten ma wpływ na nią. Zaczynamy mieć sami wątpliwości czy istniejemy naprawdę , czy tylko w książce, którą napisał Bóg ? Wszystko do buddyjska Maya…Książka wymyka się z gatunku. Książka jest wspaniała!!!
00



Maja Pawlicka-Goryl

Randka ze Spidermanem

Saga

Randka ze Spidermanem

Zdjęcia na okładce: Midjourney

Copyright © 2025 Maja Pawlicka-Goryl i Saga Egmont

Wszystkie prawa zastrzeżone

ISBN: 9788727269030 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania danych lub przekazywana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy, ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie oprawy lub z okładką inną niż ta, z którą została opublikowana i bez nałożenia podobnego warunku na kolejnego nabywcę. Zabrania się eksploracji tekstu i danych (TDM) niniejszej publikacji, w tym eksploracji w celu szkolenia technologii AI, bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy.

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 55 milionów złotych.

Vognmagergade 11, 2, 1120 København K, Dania

Czwartek, 22 kwietnia

Wszystko zaczęło się mało romantycznie – w toalecie. Pewnym pocieszeniem niech będzie fakt, że toaleta znajdowała się na najwyższym piętrze drapacza chmur w Nowym Jorku, co jak najbardziej mogłoby sprzyjać zawiązaniu akcji przyzwoitej komedii romantycznej. Klara dwa ostatnie dni spędziła na zrywaniu się z konferencyjnych sesji, żeby biegać śladami Meg Ryan, Reese Witherspoon i Jennifer Lopez. Nie obraziłaby się, gdyby jakiś przystojniak oblał ją przez przypadek kawą albo pokłócił się o pierwszeństwo skorzystania z taksówki. Tymczasem nie dość, że przystojniaków brak, to jeszcze nie zobaczyła dotąd na ulicy żadnego aktora, choćby trzecioplanowego, z najlichszego nawet serialu.

Tym tokiem biegły myśli Klary Lorek, gdy w czasie przerwy konferencyjnej stała w niekończącej się kolejce do damskiej toalety. Przed męską oczywiście nie stał nikt, choć kolegów po fachu było tu niewiele mniej niż koleżanek. Nerwowo stukała obcasem, zastanawiając się, czy jeśli dziś wyjdzie znowu wcześniej, zdąży jeszcze odwiedzić słynną kawiarnię z Przyjaciół. Zaraz, zaraz. Przecież piętro wyżej lub niżej zapewne też są toalety. Cztery ostatnie piętra wysokościowca wynajmowane są pod konferencje, więc nikt nie będzie zaskoczony, jeśli szybciutko i dyskretnie załatwi, co trzeba na innej kondygnacji. Z tą myślą Klara ruszyła do wind. No, chyba że to będzie tajna konferencja FBI. Chociaż, z drugiej strony… spotkanie z agentem byłoby nawet lepsze niż z przypadkowym przystojniakiem. A najlepiej, żeby agent po prostu okazał się przystojniakiem.

Podróż w górę zakończyła się rzecz jasna szybko. Na korytarzu panowała cisza, więc albo akurat nie było tu żadnej konferencji, albo ta część budynku była z jakiejś przyczyny nieużywana. I bardzo dobrze. Toaleta znajdowała się w tym samym miejscu, co piętro niżej, lecz zamiast plakietki informującej o tym, dla jakiej płci została przeznaczona, naklejono na niej wielką kartkę z napisem „out of order”. No szlag by to trafił. Klara ostrożnie zajrzała do środka, nie zobaczyła jednak żadnych oznak świadczących o awarii toalety. Odkręciła kran, by sprawdzić, czy jest woda, a kiedy test wypadł pomyślnie, pospieszyła do kabiny i sprawnie zaspokoiła potrzebę fizjologiczną. Co za ulga. Miała już wychodzić, gdy dotarło do niej, że obok muszli klozetowej leży czarny plecak.

Plecak w toalecie, w wysokościowcu w Nowym Jorku? Nie ruszać, wezwać służby, ewakuować budynek – każde dziecko o tym wie. Może przesłucha ją przystojny antyterrorysta. Ale miałaby tłumaczyć mu, co ją sprowadziło do tej nieszczęsnej toalety? A może jednak sprawdzić? Zajrzeć ostrożnie, żeby nie poruszyć zapalnika. W końcu jest się tą dziennikarką, nieustraszoną w tropieniu afer i rozwiązywaniu zagadek. Klara wstrzymała oddech i ostrożnie odpięła zamek.

Oczywiście, wielka przygoda zakończyła się, zanim się zaczęła; w środku było jedynie zwinięte schludnie w rulonik ubranie. Męskie, sądząc po zapachu – nie pachniało bynajmniej jak broń biologiczna, ale jak woda kolońska. Mmm, całkiem przyjemny zapach. No i po atrakcji. Klara zamknęła plecak, odłożyła go na miejsce, po czym umyła pospiesznie ręce i wyszła z łazienki. Zanim jednak zawołała windę, rozbuchana wyobraźnia zaczęła podpowiadać jej kolejne scenariusze. Kto może potrzebować zmienić ubranie w toalecie? Złoczyńca? Szpieg? Kochanek-celebryta? Może będzie z tego jednak jakaś sensacja, która trafi na pierwsze strony? Tam też pojawi się nazwisko autorki, światowej odtąd sławy dziennikarki, rzecz jasna. Lepiej będzie zaczaić się za filarkiem i poczekać na rozwój sytuacji. Zaczaiła się zatem, z umiarkowanym żalem rezygnując z kolejnej sesji, którą News Literacy Project zaplanował dla dziennikarzy z krajów, jak mówiono, o wadliwym statusie „index of democracy”. Straszny to obciach trafić tutaj – w tej kwestii wczoraj podczas przerwy kawowej zgodzili się z nią koleżanka z Poznania oraz kolega z Budapesztu, ale konferencja w Stanach to wszak nie lada gratka. W Nowym Jorku w dodatku! Jest okazja, to trzeba korzystać.

Tymczasem od stania w niewygodnych butach rozbolały ją nogi; normalnie nosiła raczej baleriny lub trampki, no ale po Manhattanie chciała postukać obcasami. Zrezygnowana zdjęła szpilki i dalej obserwowała windę, z której w każdej chwili mógł wyjść potencjalny właściciel plecaka. Po chwili uświadomiła sobie, że przybycie kabiny zapowiedziałoby przecież podświetlenie guzika i rozluźniła się.

Zupełnie niespodziewanie usłyszała dźwięk dochodzący z innej strony. To drzwi toalety. Otwarły się. Cholera jasna, jak to się stało? Ktoś tam był, kiedy ona sikała? Niemożliwe. Wyszedł z komnaty tajemnic czy co? Podejrzany osobnik z czarnym plecakiem przerzuconym przez ramię bezczelnie zerwał „out of order” z drzwi łazienki i ruszył zdecydowanym krokiem do windy. Klara przyrosła do filarka. Nagle poczuła się jak idiotka. Zauważy ją tu i zastrzeli, jak amen w pacierzu. Wstrzymała oddech, kiedy czekał. Na szczęście winda nie została tak długo na tym piętrze i nie zdradziła jej obecności. Czekał i czekał, a Klara bała się już, że się udusi i wznowiła oddychanie, starając się wszakże robić to możliwie najciszej. Nie odważyła się oczywiście zrobić zdjęcia komórką, co tak brawurowo planowała jeszcze chwilę temu, zamiast tego uważnie przyjrzała się podejrzanemu. Osobnik był, naturalnie, płci męskiej, w dodatku bardzo przystojny, w typie braci Hemsworthów. Ciemnowłosy, nieco poczochrany i z lekkim zarostem, oczu oczywiście Klara nie mogła w tej sytuacji dostrzec, ale założyła, że są niebieskie. Gdyby mieć pewność, że ten człowiek nie jest złoczyńcą albo że jest z tych dobrych szpiegów, można by się odezwać. Tylko co w takiej sytuacji powiedzieć? „Przepraszam, czy toaleta już czynna?” Zagryzła wargę, żeby nie parsknąć śmiechem, a nieznajomy po prostu doczekał się swojej windy i zniknął. Ot, żegnaj, przygodo.

Klara miała dość duże poczucie humoru, również na własny temat, z uśmiechem zatem włożyła swoje obuwie i również wezwała windę. Może skorzysta jeszcze z konferencyjnej sesji. Jednak kiedy drzwi się rozsunęły, zobaczyła tabuny biegających po korytarzu dziennikarzy. Cóż, to z pewnością nie wyglądało na wykład. Wszyscy rozmawiali z ożywieniem i pokazywali sobie coś w smartfonach. Szybko namierzyła Lilkę – poznaniankę, z którą mogła rozmawiać po polsku.

– Klara, rany boskie, gdzieś ty była?

– W toalecie – odrzekła, bo taka przecież była prawda.

– Po naszym budynku wspinał się Spiderman!

– Kto?

– No, Spiderman, ten gość, który zdobywa różne wysokościowce na świecie. Nikt nie wie, kim on jest, bo zawsze jest w granatowym kostiumie z maską!

– Spiderman miał czerwony kostium.

– O Boże, no przecież tak tylko na niego mówią. Wszyscy mamy filmiki kręcone ze środka budynku, ale w sieci są już te z zewnątrz. Patrz, o Jezu, zupełnie bez zabezpieczenia, co za świr! Ciekawe, czy wiedział, że w budynku jest tylu dziennikarzy z całego świata.

– A policja? Nie ściga go?

– Coś tam ściga, no raczej nie jest to przestępca pierwszej klasy, czekali nawet na niego na dachu, ale koleś podobno wszedł w jakieś okno na najwyższym piętrze i cześć. Polecieli szukać, co to za okno, tutaj nieliczne tylko się otwierają, ale raczej tam na nich nie czeka. Pewnie wyszedł już z budynku, pozbywszy się rzecz jasna kostiumu. Raczej nie będą wszystkich przeszukiwać, wiesz, ile tu firm? Dla policji to chyba nie jest bardzo poważna sprawa, co nie?

Klara poczuła, jak robi się jej gorąco. Spiderman. Nie jest to może afera szpiegowska, ale zawsze jakaś sensacja. Być może była jedyną osobą znającą tożsamość Spidermana! Wróć, jaką tożsamość?! Twarz, zaledwie twarz. Bo rozpoznałaby go na pewno. Cóż z tego jednak, skoro mógł być kimkolwiek i pochodzić z dowolnego kraju, więc szansa na ponowne spotkanie była bliska zeru? No, to byłoby na tyle, jeśli chodzi o przygodę w Nowym Jorku. Choć może jeszcze zdąży do tej kawiarni; dziennikarze zachowywali się jak gimnazjaliści, więc wykładu raczej nie wznowią, można by się teraz zerwać. Ostatnia szansa, bo jutro już lot do domu.

Piątek, 23 kwietnia

Klara prawie spóźniła się na samolot. Bywała już na dużych lotniskach, rzecz jasna, ale nigdzie nie widziała takiego butiku muzealnego, jakim dysponowało tutaj The Metropolitan Museum of Art. Przestała zatem żałować, że ze względów finansowych leci z przesiadką z Newarku, a nie bezpośrednio z JFK. Redakcja nie należała do instytucji sypiących groszem bez potrzeby. Załapała się na sam koniec kolejki do bramki, a potem jako jedna z ostatnich wsiadła do samolotu. Sprawnie przecisnęła się na swoje miejsce, pozdrawiając dwoje poznanych na konferencji dziennikarzy o trudnych do zapamiętania rumuńskich nazwiskach. Już miała opaść na swój fotel, gdy w oddali mignęła jej znajoma sylwetka. Matko Boska, to przecież on! Hemsworth, znaczy Spiderman! Siedział kilka rzędów dalej i najwyraźniej też leciał do Monachium. Klara usiadła, zapięła pasy i poczekała, aż zwolni jej tętno, a następnie oddała się planowaniu. Skoro los pchał jej dosłownie przed nos taki temat, powinna przynajmniej wyśledzić, do jakiego kraju poleci ten tajemniczy mężczyzna. Chyba że zostanie w Niemczech. Taka możliwość też przecież istniała.

Sobota, 24 kwietnia

Pokrzepiona drzemką, bojowo nastawiona Klara wysiadła z samolotu na tyle szybko, żeby pozbawić Spidermana szansy na ucieczkę. To nic, że na lotnisku panował tłok i prawdopodobieństwo, że obiekt spostrzeże, że drobna blondynka w beżowym płaszczyku go śledzi, były znikome. Beżowy płaszczyk był swoją drogą idealny, szkoda tylko, że nie miała do tego ciemnych okularów. Trzymała się na dystans, ale niezbyt duży. Pilnowała, by zawsze rozdzielało ich kilka osób. Delikwent szedł szybko i nie robił żadnych zakupów, co bardzo ją ucieszyło, bo zaczęła się już zastanawiać, co zrobi, jeśli spóźni się na własny lot. Może jednak nie trzeba będzie aż tak się poświęcać. Naczelny lubił takie „czytalne” tematy, ale nie był skory do ponoszenia dodatkowych kosztów bez gwarancji sukcesu.

Tymczasem nieświadomy niczego Hemsworth zatrzymał się, by kupić kawę. Klara stanęła nieopodal, pozorując zainteresowanie niemiecką ofertą kanapkową. Gość mówił płynnie po angielsku, czyli nie był Niemcem, ale też mógł być kimkolwiek innym, bo przystojni młodzieńcy władają angielszczyzną, nawet jeśli nie wyszli spod pióra Jane Austin. I zazwyczaj sprawnie flirtują z paniami od kawki, bo tej właśnie czynności oddawał się aktualnie Hemsworth. Co za bezczelny typ. Nie, czarujący typ. Nie wiedzieć czemu wzburzona Klara odeszła kawałek i przystanęła, wpatrując się w ekran komórki. Odczekała chwilę, zanim ponownie ruszyła tropem Spidermana. Takim znowu młodzieńcem to on nie był, na pewno po trzydziestce, ale cóż, ona sama miała już trzydzieści cztery, więc znacznie zwiększyła swoją tolerancję dla użycia przymiotnika „młody”. Zamyśliła się i prawie minęła bramkę, przy której zatrzymał się niczego nieświadomy obiekt jej zainteresowania. Ożeż w mordę. Warszawa Okęcie (WAW) 11:00.

Całe szczęście, że było gdzie usiąść, bo nogi się pod nią ugięły. To przecież był jej lot! Zatem albo był Polakiem, albo zamierzał wspiąć się na – dajmy na to – Pałac Kultury i Nauki, a każdy z tych wariantów byłby wszak tematem wartym zachodu. To, co dotąd było jakby jeszcze tylko zabawą, nagle nabrało realnych kształtów. Klara poczuła, jak w jej żyłach buzuje adrenalina. Czy zdoła śledzić go w Warszawie? Bardzo wątpliwe. Najlepszym wyjściem byłoby podrzucenie mu jakiegoś nadajnika, ale takowym rzecz jasna nie dysponowała. Pozostawało jakoś wydobyć od niego imię i nazwisko. Uśmiechnęła się. Gdyby to był film, zapewne mieliby miejsca koło siebie. Tak, zdecydowanie tak. Wówczas wystarczyłaby pogawędka, aby po prostu przedstawić się sobie nawzajem. Przez chwilę prawie uwierzyła, że tak właśnie będzie i zaczęła się zastanawiać, czy użyć własnego nazwiska, którego nawiasem mówiąc serdecznie nie znosiła. Nauczyła się je wymawiać dopiero w wieku lat dziesięciu i nigdy nie mogła pojąć, dlaczego rodzice twierdzili, że wybrali jej imię „pasujące do nazwiska”. Klara Lorek. Jej zdaniem przedobrzyli. Z tej przyczyny jedną z postaci literackich, do których miała szczególny sentyment, był Hellerowski Major Major. Wracając do sedna, nie miała pojęcia, jakiego pseudonimu mogłaby użyć. Imię trzeba zachować, zwłaszcza podczas akcji we własnym mieście – każdy agent o tym wie. Do tego tylko dobrać jakieś cywilizowane nazwisko. Lewandowska odpada, to na pewno. Wiśniewska mogłaby być. Klara Wiśniewska, bez żadnych nadprogramowych „ka”, „el” ani „er”.

Jak można się było spodziewać, wcale nie mieli siedzieć obok siebie. Minęła już rozkładającego się na fotelu Spidermana i podążała dalej wąskim przejściem w samolocie, dużo mniejszym niż poprzedni, z paniką zdając sobie sprawę, że może w ogóle nie wykorzystać szansy, jaką zesłał jej los. Klara wierzyła w przeznaczenie i miała coraz silniejsze przeczucie, że musi, po prostu musi zrobić reportaż o człowieku pająku. Wiedziona nagłym impulsem zawróciła więc, wywołując pełne dezaprobaty komentarze pasażerów przeciskających się w odpowiednim kierunku i po chwili stanęła przed obliczem Hemswortha.

– Przepraszam pana bardzo, ale chyba siedzi pan na moim miejscu – wypaliła zdecydowanie i uśmiechnęła się nieśmiało. O, mamuniu, naprawdę miał niebieskie oczy. Ach! I mówił po polsku!

– Słucham? – Hemsworth, wzięty z zaskoczenia, zareagował dokładnie tak, jak powinien. – Proszę spojrzeć, moje miejsce na pewno się zgadza.

Wyciągnął w jej stronę swoją kartę pokładową. Rzuciła szybko okiem i to bynajmniej nie na numer siedzenia.

– Och, przepraszam – powiedziała więc tylko i już miała się wycofać, gdy to on przejął inicjatywę.

– Ale chętnie zamieniłbym się miejscem, by siedzieć koło pani.

Tęgi, łysawy jegomość z fotela obok obrzucił go potępiającym spojrzeniem. Może też chciał siedzieć koło niego. Albo po prostu wyraził swoje zdanie na temat flirtującej starszej młodzieży.

– Yyy, przepraszam – wymruczała Klara ponownie i szybko uciekła na swoje miejsce.

Opadła na swój fotel z poczuciem, że tę bitwę wygrała. O, rany. Mógł zażądać jej karty pokładowej, ale po prostu pokazał swoją. Co prawda, pomyślał chyba, że ona go podrywa. No i nawet podjął temat, czego się zupełnie nie spodziewała. Ale to bardzo miło z jego strony. Jakoś tak radośnie się jej zrobiło. Cóż. Miło, nie miło, ale będzie pisać o nim reportaż, a to wyklucza wszelkie poufałości i flirty. Każdy dziennikarz o tym wie. A pisać będzie na pewno. Teraz już go nie wypuści ze swoich macek, skoro wie, jak gość się nazywa. Kryl, Karol Kryl, tak jak ten czeski bard, łatwo zapamiętać. Choć i tak na pewno by nie zapomniała.

Piątek, 7 maja

Klara uporała się z jet lagiem i na wyraźną prośbę Naczelnego przedstawiła redakcyjnym kolegom wnioski z konferencji. Oddała tekst o policjancie, który na własną rękę wytropił nieletnich autorów youtubowej relacji z zażynania kota, mimo że nie miał szczególnego wsparcia ani kolegów, ani prokuratury. W majowy weekend odwiedziła mamę i wysłuchała zwyczajowych komentarzy na temat swojego staropanieństwa.

Dopiero potem zmobilizowała się i przedstawiła Naczelnemu projekt reportażu o Spidermanie, który okazał się Polakiem. Pomysł spodobał się nawet bardziej, niż się spodziewała, dostała czas, a nawet skromny budżet na odnalezienie delikwenta i namówienie go do współpracy. O ile to drugie pozostawało pod znakiem zapytania, o tyle pierwsze udało się niemal od razu. Karola Kryla nie było wprawdzie w żadnych mediach społecznościowych, ale widniał w bazie CEIDG. Jako właściciel tartaku w Okuniowcu (gmina Suwałki). Raczej niemożliwe, żeby to był on. Drwal (czy w tartaku pracują drwale?) z Suwalszczyzny latający do Nowego Jorku, żeby łazić po elewacjach drapaczy chmur – dosyć to absurdalne. Cóż, w Suwałkach nie miałby po czym łazić, to raczej pewne. Tak czy inaczej, trzeba to sprawdzić.

Z tej przyczyny właśnie zaparkowała swojego wysłużonego fiata w Okuniowcu i bezradnie rozejrzała się dookoła. Dopiero co wyjechała z Suwałk, a miała wrażenie, że jakakolwiek cywilizacja została lata świetlne za nią. W cieniu traktora dwóch ogorzałych mężczyzn miało widocznie coffee break, choć za kawę służyło im piwo z puszki. Kawy może w tym całym Okuniowcu nie być w ogóle; całe szczęście, że zatrzymała się w kawiarni w Suwałkach i już pochłonęła przedpołudniową porcję kofeiny. Poranną przyjęła przed szóstą rano, kiedy wyruszyła w podróż, teraz zaś dochodziło już południe.

– Przepraszam bardzo – zwróciła się do piwoszy. – Jak dojadę do tartaku?

– Drogą na Hutę, za znakami na folwark, a potem w las. Ale tam już panienka tym samochodzikiem nie wjedzie. Może panienka zaparkować, jak się krowy pasą, i dojść kawałek. Albo możemy z Mieciem podwieźć panienkę traktorem – zapalił się życzliwie rozmówca, a Miecio skwapliwie potaknął.

– A, nie dziękuję – odparła szybko, odganiając wizję podróży traktorem w towarzystwie dwóch podchmielonych tubylców. – Miłego dnia! – rzuciła na odchodne i odjechała we wskazanym kierunku.

Bez problemu zaparkowała przy skraju drogi. Czerwony fiat panda wzbudził lekkie zainteresowanie krowiego stada, więc Klara nie wysiadła od razu, czekając, czy jakiś byk nie ruszy do ataku. Całe szczęście, że odziana była w białą, bawełnianą sukienkę i wygodne sandały, zatem chyba mogła bezpiecznie przemknąć obok pastwiska, a w razie czego – szybko uciec. W dodatku zamiast torebki przezornie wybrała dziś zgrabny plecaczek. Wysiadła i jeszcze raz pogratulowała sobie doboru garderoby. Z nieba lał się żar, jakby to był lipiec, a nie maj. Krowy nawet się nie poruszyły. Uff. Zdecydowanym ruchem zarzuciła plecaczek na ramię i ruszyła szutrową drogą w las. Koleiny świadczyły o tym, że stale kursowały tędy wielkie pojazdy, miała więc nadzieję, że jest na dobrym tropie.

Spacer po suwalskim lesie był relaksujący i jakoś dziwnie wakacyjny. Ptaki co prawda milczały, ale pachniało cudnie, a w mrowisku przy drodze panował wzmożony ruch. Wkrótce do jej uszu dobiegł dźwięk mechanicznych pił, a powietrze nabrało aromatu iście bożonarodzeniowego. Przy tartaku widniał spory, błotnisty plac, stały zaparkowane jakieś samochody i przez chwilę zastanawiała się, czy faktycznie jej fiacik nie dałby sobie rady w tych leśnych koleinach, ale teraz nie miało to już znaczenia. Czas poszukać właściciela tego przybytku.

– Dzień dobry! – zawołała, wchodząc do pierwszego z budynków. Przy stercie desek stał mężczyzna. I niewątpliwie był to tajemniczy współpasażer z jej samolotu. Tyle że tym razem nie miał na sobie koszulki. O, rany. Cóż, trudno było przypuszczać, że wspinał się na te wszystkie budynki, podciągając na wątłych ramionach obwisły brzuszek... Zdecydowanie spojrzała mu w twarz, postanawiając skupić się konsekwentnie tylko na niej. A podobno to faceci miewają tego typu dylematy. Chociaż to dobrze. Klara była wszak zwolenniczką równouprawnienia. Równe prawa, równe dylematy!

– Nazywam się Klara Lorek – podała mu rękę, którą uścisnął w milczeniu. Nie rozpoznał jej, co było trochę przykre, ale zapewne zwykł podrywać wszystkie kelnerki i pasażerki, jakie stanęły mu na drodze. – Jestem dziennikarką i chciałam napisać o panu reportaż.

– O czym konkretnie? – zapytał, mrużąc oczy.

Hm. Nie przygotowała się do tej rozmowy wcześniej, to prawda. Podświadomie była chyba przekonana, że suwalski tartak to fałszywy trop. Teraz uznała, że lepiej będzie nie owijać w bawełnę.

– O Spidermanie.

– Słucham?

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.