Przyjaciele Jezusa - ks. Krzysztof Wons SDS - ebook

Przyjaciele Jezusa ebook

ks. Krzysztof Wons SDS

4,8

Opis

Miłość trojga rodzeństwa z Betanii przypominała Mu o rodzinnej miłości,
którą widział w gestach i słyszał w słowach Józefa i Miriam. 
 
W naszych rozważaniach zatrzymamy się z Jezusem w Betanii, u Jego przyjaciół. To cudowne przeżycie: pobyć w domu, który pachnie przyjaźnią. Marta, Maria i Łazarz razem tworzą dom przyjaciół, a jednocześnie każde z osobna kryje w sobie jedyne, niepowtarzalne historie przyjaźni z Jezusem.

Każda z tych relacji jest inna i każda uczy dojrzewania w miłości.

Możesz się w tych relacjach zadomowić i w nich pobyć. Od trojga rodzeństwa nauczysz się tego, co najważniejsze w przyjaźni z Jezusem: od nich razem zażyłego przebywania ze sobą, od Marii przyjmowania, od Marty dawania, od dwóch sióstr przyjaźni w cierpieniu, od Łazarza przyjaźni, która przekracza śmierć.
 
Idź z Jezusem do Betanii…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 166

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (6 ocen)
5
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przyjaciel kocha w każdym czasie…

(Prz 17, 17)

Przyjaciołom, których Jezus

podarował mi w kapłaństwie,

dedykuję

OD AUTORA

Najlepiej odpoczywa się w miejscu, które się kocha, wśród ludzi, którzy potrafią okazywać uczucia przyjaźni, szukają bliskości, tworzą ciepły dom. Rzeczywistym domem są ludzkie, przyjazne relacje. Gdzie brakuje zażyłych, ciepłych relacji, tam trudno się zadomowić. Bez serdecznych relacji dom staje się pusty i zimny. W takim domu można szybko nabawić się sierocej choroby, przeziębić serce, zamrozić duszę. Prawdziwym bogactwem domu są więzi tych, którzy w nim przebywają.

Nietrudno wyobrazić sobie pogodne spojrzenie Jezusa za każdym razem, gdy widzimy Go przekraczającego próg domu Łazarza, Marii i Marty. Wiedział, że czekają na Niego. Niewiele wiemy o ich życiu. Ewangeliści nie rozpisują się na ich temat. Wiemy jednak o nich coś najważniejszego: że potrafili kochać, obdarzać przyjaźnią. Od drzwi i progu ich domu biło ciepło. Pachniało „betańskim olejkiem”. Każdy dom przyjaciół ma swój niepowtarzalny zapach, jak niepowtarzalni są ci, którzy w nim żyją.

Dom poznaje się od samego progu. Jakie przyjmowanie, taki dom. Spotkanie z osobą jest pierwsze. To, co materialne, schodzi na drugi plan. Kiedy Łukasz pisze o odwiedzinach Jezusa u Marty i Marii, ani słowem nie wspomina wprost o Betanii i ani razu nie używa słowa „dom”. Tak jakby w tym momencie o to nie dbał. Jakby chciał powiedzieć, że nieważna jest szerokość geograficzna, pod którą można znaleźć dom, ale ważne jest szerokie serce, w którym można się zadomowić. Łukasz napisał jedynie o tym, co najważniejsze: że Marta przyjęła Go (por. Łk 10, 38). Tyle. Jakby chciał nas skupić na tym jednym najważniejszym, na samym spotkaniu osób, na przyjmowaniu, na pierwszym geście miłości.

Istniała święta tradycja, pielęgnowana w hebrajskich domostwach, że na framudze drzwi wejściowych przytwierdzano umieszczony w metalowej rurce kawałek pergaminu ze świętym tekstem Tory: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował…” (por. Pwt 6, 4-9). Kiedy wchodzono do domu, całowano z namaszczeniem słowa Tory. To najważniejsza „wizytówka” na drzwiach: Pierwsze jest słuchanie, pierwsze jest miłowanie. „Będziesz miłował…”. Łukasz streścił święte wersety Tory zaledwie w kilku słowach: „Marta przyjęła Go”. Jedno słowo: „przyjęła” wprowadza nas w klimat domu, w którym pierwsze jest przyjmowanie, pierwsze miłowanie. „Marta przyjęłaGo” (Łk 10, 38), co możemy przetłumaczyć także: „podjęła”. Łukasz dobiera skrzętnie słowo, aby podkreślić to, co pierwsze w domu: przyjęcie, podjęcie w gościnę.

Od tamtego spotkania Betania stała się synonimem gościnnego, ciepłego domu, w którym wchodzący od samego progu czuje się jak u siebie – oczekiwany, przyjęty i kochany. Wtedy już nie jest ważne, w jakim punkcie geograficznym ziemi znajdują się fundamenty i mury tego domu, nieważne, czy jest blisko, czy daleko od świątyni, bogaty czy ubogi, nieważne jest nazwisko umieszczone na wejściowych drzwiach, nieważne są tytuły mieszkających za drzwiami, nieważna ich profesja ani stanowisko. Ważna jest sama istota: więzi przyjaźni w domu.

Ewangeliczna Betania to synonim domu miłości, synonim domostwa przyjaciół, w którym ludzie nawzajem na siebie czekają i chcą ze sobą po prostu pobyć. Jezus w takim ciepłym domu się wychowywał przez 30 lat, z takiego domu wyszedł. Miłość trojga rodzeństwa przypominała Mu o rodzinnej miłości, którą widział i słyszał na co dzień: widział w gestach, słyszał w słowach Józefa i Miriam. Od rana do wieczora oddychał ich miłością, prostą i czystą. Dom w Betanii przypominał Mu Jego rodzinny dom. Rodzinność w domu jest czymś bezcennym. Jezus spontanicznie lgnął do ludzkich domów. Kochał spotkania przy stole.

Zwłaszcza Łukasz to podkreśla. Widzimy Go często, gdy odwiedza ludzi. Lubił przebywać w ich domach. Lubił w nich pobyć. Zachowywał w tym wolność. Nie zważał na ludzkie opinie, gdy próbowano Mu dyktować: do kogo ma pójść, a do kogo nie, do kogo wypada, a do kogo nie wypada, kto jest godny, a kto niegodny Jego wizyty. Odwiedzał różne domy: te ojczyste, choć wiedział, że prorok nie jest tam mile widziany; te, w których był obserwowany, obmawiany. Poszedł do swoich w Nazarecie, gdzie się wychował (por. Łk 4, 16). Był w odwiedzinach u chorej teściowej w domu Piotra (por. Łk 4, 38-39), nawet przez pewien czas zamieszkał u niego. Ucztował w domu celnika Lewiego (por. Łk 5, 29). Był na posiłku u faryzeusza Szymona (por. Łk 7, 36-50), w domu żałoby u Jaira (por. Łk 8, 49-56), w domu przywódcy faryzeuszów (por. Łk 14, 1), „wprosił się” do domu celnika Zacheusza, który nie cieszył się w mieście dobrą reputacją (por. Łk 19, 1-10).

W naszych rozważaniach zatrzymamy się z Jezusem w Betanii, u Jego przyjaciół. To cudowne przeżycie: pobyć w domu, który pachnie przyjaźnią. Marta, Maria i Łazarz razem tworzą dom przyjaciół, a jednocześnie każde z osobna kryje w sobie jedyne, niepowtarzalne historie przyjaźni z Jezusem. Każda z tych relacji jest inna i każda uczy dojrzewania w miłości. Chciejmy się w tych relacjach zadomowić i w nich pobyć. Od trojga rodzeństwa będziemy uczyli się tego, co najważniejsze w przyjaźni z Jezusem: od nich razem zażyłego przebywania ze sobą, od Marii przyjmowania, od Marty dawania, od dwóch sióstr przyjaźni w cierpieniu, od Łazarza przyjaźni, która przekracza śmierć. Idźmy więc z Jezusem do Betanii.

Rozdział pierwszy

Przyjaźń w przebywaniu. Dom w Betanii

Ukochany kąt w cieniu Świętego Miasta

Biblista William Barclay, komentując pierwsze wersety jedenastego rozdziału Ewangelii Jana, zatrzymał się przy słowie „Betania” i jakby zapatrzył w dal, na dłużej zamyślił i napisał: „Jest jedną z najcudowniejszych rzeczy na świecie mieć dom, i to taki dom, do którego możemy o każdym czasie przyjść i znaleźć tam odpoczynek, zrozumienie, pokój i miłość. Było to podwójnie prawdziwe w odniesieniu do Jezusa, ponieważ On nie miał swojego domu – nie miał gdzie głowy skłonić (Łk 9, 58). I właśnie w domu w Betanii znalazł takie miejsce. Było tam troje ludzi, którzy Go miłowali, i tam mógł znaleźć odpoczynek od stresów życiowych. Największym darem, jaki ludzka istota może dać drugiemu człowiekowi, jest zrozumienie i pokój. Mieć kogoś, do którego możemy o każdym czasie przyjść, wiedząc, że nie wyśmieje on naszych marzeń i nie zrozumie źle naszych wierzeń, jest właśnie tą cudowną rzeczą na świecie. Wszyscy możemy uczynić nasze domy takimi. Nie wymaga to pieniędzy ani wystawnej gościnności. Kosztuje to tylko wyrozumiałe serce. Jednym z największych darów, jakie człowiek może ofiarować drugiemu, jest odpoczynek dla zmęczonych nóg. Właśnie taki dar ofiarowano Jezusowi w Betanii, gdzie mieszkali Marta, Maria i Łazarz”1.

Przenieśmy się więc do Betanii, małej wioski położonej na wschodnim stoku Góry Oliwnej, przy drodze prowadzącej do Jerycha, dokąd chętnie udawał się Jezus. Jak wydaje się sugerować sama nazwa (gr. Bethania; hebr. Bet’ani” – „dom ubogich”,„dom utrapienia”, „dom Ananiasza”2),Betania była skromną, niewielką wioską, w której utrapień nie brakowało. Podobnie jak wiele innych judzkich osad, i ona przeżyła traumę wysiedlenia do niewoli babilońskiej. Po powrocie z niewoli utrapień nadal nie brakowało. Ewangelista Jan informuje nas, że Betania była oddalona około 15 stadiów od Jerozolimy (por. J 11, 18). To niewiele: zaledwie 2700 m. Maleńka judejska wioska w cieniu dużego miasta – Świętego Miasta. W czasach Jezusa Jerozolima liczyła 30 tys. mieszkańców. Podczas wielkich świąt Paschy, Pięćdziesiątnicy czy Święta Namiotów liczba przebywających sięgała 100 tys. Miasto było całkowicie zatłoczone pielgrzymami. Pod wieczór, gdy dobiegały końca liturgiczne celebracje, wielu pielgrzymów szukało noclegu w pobliskich wioskach. Znajdowali w nich ciszę, schronienie od zgiełku zatłoczonych dzielnic miasta.

Od Marka wiemy, że gdy zapadał wieczór, także Jezus wychodził z uczniami poza miasto (por. Mk 11, 19). Mateusz dopowiada, że Jezus nocował (eulisthe) w Betanii (por. Mt 21, 17). W okolicznych domostwach miał dobrych znajomych, życzliwych ludzi. Traktowali Go jak domownika. Znali Go osobiście. Wystarczyło się na Niego powołać, a ludzie otwierali swoje serca, dzielili się swoim dobytkiem. Jezus na pamięć znał Betanię i kąty pobliskich domostw; wiedział nawet, gdzie i u kogo znajdzie dla siebie uwiązane oślę. Marek zapisał, że pewnego dnia, przed świętami Paschy, „Gdy się zbliżali do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, [Jezus] posłał dwóch spośród swoich uczniów i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie uwiązane oślę, którego jeszcze żaden człowiek nie dosiadał. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj. A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje i zaraz odeśle je tu z powrotem». Poszli i znaleźli oślę przywiązane do drzwi z zewnątrz, na ulicy. Odwiązali je, a niektórzy ze stojących tam pytali ich: «Cóż to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę?» Oni zaś odpowiedzieli im tak, jak Jezus polecił. I pozwolili im” (Mk 11, 1-6; por. Łk 19, 29-34).

W Betanii był serdecznie goszczony. Gospodarze, tacy jak Szymon zwany Trędowatym, otwierali przed Nim szeroko drzwi domu i zapraszali do stołu i na nocleg. Marek i Mateusz wspominają, że Jezus przebywał u Szymona Trędowatego (por. Mk 14, 3; Mt 26, 6). Roman Brandstaetter, wychowany w kulturze i tradycji żydowskiej, swoim talentem pisarskim pobudza naszą wyobraźnię, przenosi w czasy Jezusa i wprowadza do domu Szymona Trędowatego. Możemy pobyć z Jezusem przy stole w otoczeniu gościnnych gospodarzy: „Rabbi z apostołami i pobożnymi niewiastami zatrzymał się w Bethanii, w domu Symeona Trędowatego (…). Na wieczerzę przybyło wielu gości, a wśród nich byli również Eleazar i jego siostry, Martha i Mariamne, i liczni pielgrzymi z okolicznych miasteczek i wsi, którzy udając się na święta do Jerozolimy, nadkładali drogi i szli przez Bethanię, aby ujrzeć wskrzeszonego człowieka. Leżeli na łożach przy suto zastawionych stołach – Jezus spoczywał przy stole środkowym, honorowym, a obok Niego zajęli miejsca gospodarz, Symeon Trędowaty i Eleazar – i raczyli się smacznymi potrawami, i popijali małymi łykami wino”3. To niezwykle nam bliski, ludzki obraz Jezusa ucztującego w Betanii u znajomych, w zatłoczonym domostwie.

„Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza”

Miał jednak Jezus w Betanii swój ukochany kąt. Chętnie się w nim zatrzymywał. Wiemy o tym od Łukasza i Jana. W skromnej wiosce, choć kojarzonej z „domem ubogich” i „domem utrapienia”, znajdował domostwo, w którym mógł zawsze skłonić głowę. Było ono dla niego domem pocieszenia. Mieszkali w nim prości, skromni ludzie. Kochali Go, a On ich. Z różnych kontekstów Ewangelii wiemy, że łączyły ich silne więzy przyjaźni. Mowa o Łazarzu i jego siostrach: Marcie i Marii. Dom trojga rodzeństwa był dla Jezusa prawdziwą oazą miłości. Był miejscem odpocznienia i ukojenia.

Jean-Paul Roux, historyk i orientalista, w swojej książce Jezus snuje pewne przypuszczenie: „Wydaje się, że w ciągu października, listopada i grudnia 29 roku Jezus wielokrotnie przebywał w Betanii u swych przyjaciół: Łazarza, Marty i Marii. Betania, choć położona w surowej, skalistej Judei, była uroczą, obfitującą w drzewa figowe i oliwkowe miejscowością”4. Dla Jezusa Betania była urokliwą wioską bardziej jeszcze z innego powodu: mieszkało tu troje rodzeństwa, z którego każde było inne. Z każdym z nich Jezus dzielił inną więź. Inność jest bogactwem – czyni relacje niepowtarzalnymi.

O więzi Jezusa z Łazarzem dowiadujemy się od jego sióstr i mieszkańców. Mówili, że prawdziwie go kochał (­fileo) (por. J 11, 3), że Rabbi nazwał go przyjacielem (­filos) (por. J 11, 11). Gdy Łazarz umarł, Jezus nie ukrywał wzruszenia i łez. Kiedy zobaczył kamień zagradzający Mu drogę do przyjaciela leżącego od czterech dni w grobie, mocno szlochał. Żydzi byli poruszeni. Ten szloch mówił im, jak bardzo Jezus kochał Łazarza. Patrzyli na zapłakane oczy Jezusa i mówili: „Oto jak go miłował! (efilei)” (J 11, 36). Również dwie siostry Jezus darzył szczególną przyjaźnią. Całą trójkę miłował w najwyższym stopniu. Czytamy u Jana: „Jezus miłował (agapa) Martę i jej siostrę, i Łazarza” (J 11, 5). Ewangelista użył słowa agapao. Nie znajdziemy w Biblii słów o miłości bardziej wymownych niż to jedno słowo. Nie ma miłości większej od agapao. To miłość, która ofiaruje siebie drugiemu aż do końca, za najwyższą cenę, aż do oddania życia. Tak potrafi miłować tylko Bóg. Tak właśnie miłował ich Jezus. Miłością ludzką i boską zarazem.

Goszczony w ich domu, znajdował ukojenie, pociechę, ludzkie ciepło. Przebywanie z trojgiem rodzeństwa było jak balsam na Jego serce przeczuwające mroczne, koszmarne godziny, które wnet miał przeżyć nieopodal – zaledwie trzy kilometry od domu przyjaciół. Od bram Świętego Miasta dochodził do wioski zgiełk dziesiątków tysięcy pielgrzymów. Wiedział, jak zdradliwy potrafi być entuzjazm świętujących ludzi. Jednego dnia entuzjazm tłumu eksplodować będzie wiwatami i okrzykami „hosanna” na Jego cześć, a zaraz potem zamieni się w krzyki pogardy i przekleństwa. Zostanie wyrzucony poza mury miasta i zabity. Maleńka Betania będzie rumieniła się ze wstydu, patrząc, jak wielkie miasto, z przydomkiem „święte”, poniewiera świętokradczo Syna Bożego. To dlatego pewnego dnia Jezus, patrząc ze wzgórza na miasto, zapłakał. Przez łzy widział miasto, które w niedalekiej przyszłości zamieni się w ruinę, bo nie rozpoznało czasu nawiedzenia Boga. Miasto, które wyrzuca Boga poza swoje mury, prędzej czy później się odczłowiecza. Tak się stanie z Jerozolimą. Potraktuje Syna Bożego nieludzko, a potem sama będzie nieludzko sponiewierana. To, co wielu odczytało jako Boską karę na Jerozolimę, było bolesną konsekwencją nieludzkich zachowań, z którymi Bóg nie miał nic wspólnego, nad którymi Syn Człowieczy od dawna płakał.

Na sześć dni przed Paschą

Przyjaciele Jezusa coś przeczuwali, choć nie potrafili tego nazwać. Nie mogli nie zauważyć, że Jezus nosi w sercu tajemnicę jakiegoś bólu. Kto przebywa blisko ukochanej osoby, potrafi przeczuć jej ból serca. Gesty miłości okazywane Mu przy stole będą zapowiadały zbliżanie się święta Nowej Paschy, innej od wszystkich wcześniejszych; to będzie Pascha, na którą świat czekał całe wieki. Jan zapisał, że „Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz (…) Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta usługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła” (J 12, 1-3). Marek i Mateusz, opisując najprawdopodobniej to samo wydarzenie jeszcze przed powstaniem Ewangelii Jana, nieco inaczej przedstawią „wylanie olejku” w izbie w Betanii. W redakcji synoptyków olejek spływa na głowę Jezusa (por. Mk 14, 4), w „dół głowy” (kata tes kefales), a potem na ciało Przyjaciela (epi tou somatos) (por. Mt 26, 12), a Jezus powie do siedzących przy stole, że jest to gest prorocki i że opowiadany będzie w świecie z pokolenia na pokolenie. Nie wiedziała skromna Maria, której Marek ani Mateusz nie zdradzają nawet imienia, że woń tego olejku nie tylko wypełni ich dom, ale jego zapach roznosić się będzie po świecie z pokolenia na pokolenie (por. Mk 14, 1-8; Mt 26, 6-13). Olejek miał zapach ich miłości, a ta przenika wszystko, wszystkich i wszystkie czasy. Zapach miłości przyjaciół nigdy nie ginie.

Z jednej strony gest Marii przywoływał mroczny, koszmarny dzień mordu na Przyjacielu i Jego pogrzeb, z drugiej strony zapowiadał poranek nowego życia. Przyjaciele z małej wioski nie mogli przeczuć, a tym bardziej pojąć zbliżających się tragicznych wydarzeń. A jednak słowo prorockie wyszło z Betanii. To, co dla jednych mogło się wydawać marnowaniem olejku, dla Syna Bożego było najcenniejszym gestem przyjaźni. To, co materialne, prędzej czy później umiera i rozkłada się raz na zawsze, miłość zaś, nawet gdy jest zabijana, zmartwychwstaje. Jest wieczna. Po domach i izbach, nawet najpiękniejszych i najbogatszych, prędzej czy później nie pozostanie nic, co materialne. Jednak miłość, która zamieszkiwała w domu, pozostanie.

Przyjaźń pełna oddania jest jak ewangeliczny olejek z Betanii, który swoją wonią potrafi wypełnić nie tylko jeden dom, ale cały świat i go przemienić. Jezus sam powie: uczyniła, co mogła (ho eichen aute epoiesen); ofiarowała, co miała. W jednym geście wyraziła swoje oddanie, wszystko, na co było ją stać. Jezus odpowie na tę miłość na Golgocie i w Poranek Wielkanocny. Jerozolima nie wiedziała, że bardzo potrzebuje maleńkiej Betanii, by uczcić miłość, którą wielkie miasto podepcze. Betania jest jak maleńka siostrzyczka dużej Jerozolimy, która raduje i koi serce Jezusa przeczuwające dni grozy.

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

1 W. Barclay, Ewangelia według św. Jana, przeł. K. Bednarczyk, D. Trusiewicz, G. Bednarczyk, t. II (rozdz. 8-21), Poznań 2002, s. 60.

2 Betania wzmiankowana była w Starym Testamencie jako Anania, zasiedlona ponownie przez pokolenie Beniamina po powrocie Żydów z niewoli babilońskiej (538 r. p.n.e.); por. Ne 11, 31-35. Stąd nazwa tłumaczona bywa także jako „dom Ananiasza”. Dzisiejsza Betania nosi nazwę el Azarijeh, czyli „Łazarzowo”, i jest zamieszkana przez Palestyńczyków, wśród których są chrześcijanie i muzułmanie.

3 R. Brandstaetter, Jezus z Nazarethu, W Drodze, Poznań 2003, t. 3, s. 195.

4 J.-P. Roux, Jezus, przeł. J. Fenrychowa, Znak, Kraków 1995, s. 201.

Rozdział drugi

Przyjaźń w przyjmowaniu. Jezus i Maria

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Rozdział trzeci

Przyjaźń w dawaniu. Jezus i Marta

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Rozdział czwarty

Uczucia w przyjaźni. Jezus, Marta i Maria

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Rozdział piąty

Przyjaźń w cierpieniu. Jezus, Łazarz i jego siostry

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Rozdział szósty

Przyjaźń paschalna. Jezus, Łazarz… i ja

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

WPROWADZENIE DO MODLITWY SŁOWEM BOŻYM

Przyjaciele Jezusa Lectio divina z Martą, Marią i Łazarzem

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Redakcja

Magdalena Mnikowska

Korekta

Anna Śledzikowska

Projekt okładki

Artur Falkowski

Zdjęcie na okładce

Pixabay.com: alluregraphicdesign

Imprimi potest

ks. Józef Figiel SDS, prowincjał

© 2019 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-728-8 (wersja elektroniczna)

Wydawnictwo SALWATOR

ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków

tel. 12 260 60 80

e-mail: [email protected]

www.salwator.com

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Aneta Pudzisz