Czasy ostateczne. Mowa eschatologiczna Jezusa. Lectio divina do Mt 24-25 - ks. Krzysztof Wons SDS - ebook

Czasy ostateczne. Mowa eschatologiczna Jezusa. Lectio divina do Mt 24-25 ebook

ks. Krzysztof Wons SDS

0,0

Opis

Najbardziej kompetentna książka o końcu świata! „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 7). Książka salwatoriańskiego mistrza duchowości, ks. Krzysztofa Wonsa. Choć temat publikacji aktualny, mogłoby się wydawać, że również opisany na wiele sposobów, ale nie przez tego autora.

Koniec świata, czasy ostateczne, apokalipsa – co nowego można jeszcze o nich pisać?... Znamy katastroficzne wizje końca czasów, czujemy strach przed sądem ostatecznym, ale oddalamy go od siebie, bo przecież tyle pokoleń minęło, to i nas nie dosięgnie. Pierwsze wspólnoty kościelne z nadzieją wyczekiwały tego dnia, my dziś boimy się nawet o nim myśleć. Postrzegamy go w kategoriach katastroficznych, co wyraża chociażby termin: „zagłada świata”.

Czy rzeczywiście końca świata mamy się bać? Czy można się do niego przygotować? Autor, posługując się metodą lectio divina, pomaga nam w zrozumieniu mowy eschatologicznej Jezusa. Przypomnienie i odkrycie jej właściwego znaczenia jest konieczne do zrozumienia, czym będzie koniec świata i jak mamy się do niego przygotować. „Czuwajcie!” – mówił Jezus do swoich uczniów. Ksiądz Krzysztof zachęca do analizy swoich postaw: Czy kochamy Boga, naszego Ojca? Czy jesteśmy miłosierni względem bliźnich? Czy stosujemy się do przykazania: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego?”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 153

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Od Autora

Temat czasów ostatecznych zawsze rozpalał myśli i przyciągał uwagę mieszkańców Ziemi. Chrześcijanie żyjący w pierwszych wiekach, rozmawiali o „ostatnim dniu” z pasją, radosną nadzieją, wręcz z silną tęsknotą w sercu. Dzień ten kojarzył się bowiem ostatecznie z jednym wydarzeniem: z powtórnym przyjściem Jezusa Chrystusa, który otrze z oczu wszelką łzę i sprawi, że śmierci już odtąd nie będzie, ani żałoby, ni krzyku, ni trudu. Wszystko uczyni nowe (por. Ap 21, 4-5). Chrześcijanie porozumiewali się językiem Jezusowych obietnic. Święty Piotr do pierwszej młodej gminy chrześcijańskiej napisał: „Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2 P 3, 13). Język chrześcijan pierwszych wieków był pełen nadziei i optymizmu. Dzisiaj także pisze się i sporo mówi o czasach ostatecznych, jednak jest to często mówienie w zupełnie innym języku i w odmiennych nastrojach, nierzadko dalekich od nadziei, bez wiary, bez duchowej pasji i bez nostalgii za nowym niebem i nową ziemią. W rozmowach przeważa nastrój strachu, niepewności i fatalizmu. Język Jezusa Chrystusa, który jako jedyny znawca tematu kompetentnie mówi o czasach ostatecznych, przez wielu został zastąpiony mową kalendarza Majów, astrologii, wróżbiarzy i przeróżnych szarlatanów. Powód tego wydaje się jeden: gubimy język Biblii, język Słowa Bożego, a przyswajamy „języki obce”, oparte na „gramatyce” ludzkich dywagacji i domysłów. Zamiast otwierać Biblię i czytać, co o czasach ostatecznych mówi sam Bóg, otwieramy Internet, książki z horoskopami i różnego rodzaju literaturę, która sieje zamęt w naszych głowach i sercach. Czytanie jej to strata czasu. Karmieni jesteśmy przepowiedniami obecnymi w mediach, które chętnie odwołują się do biblijnych tekstów, przywłaszczają sobie słowa Jezusa, wykorzystując je do prywatnych prognoz nasyconych fatalizmem. Bywa także, że ci, którzy mienią się wierzącymi, zarażeni mnożącymi się przepowiedniami, czytają Biblię przez pryzmat katastroficznych wizji, według których zaledwie maleńka cząstka ludzi może liczyć na Boże ocalenie. Są to wizje, z których emanują przygnębienie i niepokój, obce chrześcijaństwu. Nie taka jest bowiem wizja końca czasów, którą roztacza przed nami Jezus. Istnieje zasadnicza różnica – zauważa ojciec Jacek Salij – między chrześcijańskim oczekiwaniem końca świata a katastrofizmem, który choć lubi się powoływać na eschatologiczne wypowiedzi Nowego Testamentu, niewiele ma wspólnego z wiarą chrześcijańską. Katastrofiści próbują nasączyć nas pesymistycznym patrzeniem w przyszłość, w której ludzie zmierzają do coraz głębszego upadku i do nieuniknionej katastrofy ostatecznej. „Według katastrofistów – tłumaczy ojciec Salij – zło coraz wyżej podnosi głowę, dobro jest coraz słabsze i zostałoby zupełnie zwyciężone, ale na szczęście Chrystus wkroczy w końcu w tę przygnębiającą sytuację i położy kres powszechnemu panoszeniu się zła. Koniec świata będzie, w tej interpretacji, prawie wyłącznie dniem gniewu i kary Bożej, ocalona zostanie jedynie garstka sprawiedliwych”1.­

Biblia leczy nas z myślenia zarażonego katastrofizmem. Jest Księgą, w której Bóg objawia się jako miłośnik życia, tęskniący za wiecznym przebywaniem z człowiekiem. Musimy koniecznie wrócić do Ewangelii i posłuchać, co o czasach ostatecznych mówi Jezus. Jego mowa eschatologiczna to jedyna autorytatywna wypowiedź, której warto poświęcić czas, zaufać i uchwycić się jej z nadzieją. Wszystkie inne, jeśli wiernie nie odwołują się do Jego słów, są jedynie domysłami, czczą gadaniną. Poznajemy to „po owocach”. Im dłużej słucha się Jezusa, tym więcej pokoju pojawia się w sercu, więcej radości i nadziei na myśl o końcu czasów. Także wtedy, gdy mówi On o wojnach i kataklizmach, szybko dowiadujemy się, że nie będą tragicznym końcem świata, ale początkiem „nowego nieba i nowej ziemi”.

Już określenie synteleia tou aionos (por. Mt 13, 49;24, 3; 28, 20), które po polsku tłumaczymy jako „koniec świata”, w dosłownym brzmieniu oznacza „spełnienie się wieku”, czyli sugeruje, że nie chodzi tutaj o „ostateczny kres wszystkiego”, lecz – przeciwnie – o uwieńczenie i wypełnienie się historii świata. To wypełnienie już się dokonało w Jezusie Chrystusie, który w sposób nieodwracalny pokonał wszelkie zło i śmierć i jest obecny wśród nas jako Zwycięzca. Pozostaje z nami aż do skończenia świata i codziennie przychodzi ze swoją łaską, abyśmy mieli pełny udział w Jego zwycięstwie. W tym znaczeniu już teraz żyjemy w „ostatecznych dniach” (por. Hbr 1, 1). Najważniejsze już się dokonało – Jezus nadał naszej historii głęboki sens: historię grzechu i otchłani zamienił w historię zbawienia. „Nierozstrzygnięta jest jedynie ostateczna sytuacja każdego z nas, ona się dopiero rozstrzyga: każdy z nas powinien włączyć się w to dojrzewanie ludzkich dziejów ku swemu wiekuistemu spełnieniu, choć może się również z niego wyłączyć. Zatem czasy ostateczne, w których – Bogu niech będą za to dzięki! – żyjemy, są to czasy powszechnego i bardzo realnego wezwania do udziału w zwycięstwie Chrystusa i do życia wiecznego”2.

Musimy więc koniecznie wrócić do słów Jezusa. Są dla nas bezcenną lectio divina – Bożym czytaniem czasów, w których żyjemy obecnie – czyli czasów ostatecznych. W tym będzie nam pomagć ta niewielka książka. Jest ona próbą modlitewnego odczytania w świetle słowa Bożego (lectio divina) znaczenia czasów eschatologicznych. Za przewodnika mamy Jezusa Chrystusa, jedynego kompetentnego znawcę w tej materii. Wszystko, co możemy wiedzieć o czasach ostatecznych, jest zawarte w Jego mowie eschatologicznej3. Znajdujemy ją zapisaną w trzech Ewangeliach: Mateusza, Marka i Łukasza. Skorzystamy z relacji tego pierwszego. Jest najobszerniejszą i ostatnią z pięciu wielkich mów Jezusa zredagowanych przez Mateusza. Obejmuje dwa rozdziały: dwudziesty czwarty i dwudziesty piąty. Zawiera trzy części: w pierwszej dowiadujemy się o wydarzeniach, które poprzedzą przyjście Syna Człowieczego (24, 1-35); w drugiej Jezus wzywa do czujności i tłumaczy, na czym polega czuwanie (24, 36 – 25, 30); wreszcie na samym końcu podejmuje temat Sądu Ostatecznego, który obejmie wszystkie narody (25, 31-46). Najpierw słyszymy o nadchodzących katastrofach, o zburzeniu świątyni i Świętego Miasta. Punktem kulminacyjnym mowy jest zapowiedź przyjścia Syna Człowieczego na końcu czasów. Wraz z Jego przyjściem nastąpi Sąd Ostateczny, koniec obecnego świata i początek nowego. Wydarzenie powtórnego przyjścia Chrystusa stanowi centrum mowy, wokół której toczą się wszystkie inne wydarzenia. Tylko z tej perspektywy możemy ją dobrze odczytać i uchwycić istotę jej przesłania. Przychodzący powtórnie Pan jest osią historii i wypełnieniem wszystkich zapowiedzi. Jest Alfą i Omegą. Od Niego wychodzi zapowiedź końca czasów i do Niego zmierza.

Rozdział I

Kiedy to nastąpi? Czasy ostateczne

(Mt 24, 1-31)

Zapowiedź bez rozgłosu

Mateusz zapisał, że bezpośrednimi świadkami mowy eschatologicznej Jezusa są uczniowie (hoi mathetai), a więc ci, którzy towarzyszyli Mu z bliska. W wydarzeniu nie uczestniczą inni. Nie można też pominąć faktu, że Jezus rozpoczyna mowę, „wyszedłszy” (ekselthon) ze świątyni. Jeszcze przed chwilą był w świątyni, gdzie w obecności tłumów w ostrych słowach skrytykował uczonych w Piśmie i faryzeuszów (Mt 23, 1-36). Teraz zwraca się do najbliższych uczniów. Mateusz podkreśla wręcz, że rozmowa toczy się na osobności, „prywatnie” (idian) (Mt 24, 3; Mk 13, 3). To by oznaczało, że Jezus nie chce od razu upubliczniać i rozpowszechniać zapowiedzi czasów ostatecznych. Jest dyskretny. Swoją mowę wygłasza w atmosferze intymności, w klimacie bliskości i zażyłości dzielonej z uczniami. Mogą usłyszeć ją i pojąć tylko ci, którzy są z Nim w bliskiej relacji. Jezus mówi wyłącznie do wybranych, do tych, którzy – jak zaznaczył Mateusz – zbliżyli się do Niego (proselthon). Apokaliptyczne wizje, przepowiednie czasów ostatecznych, podobnie jak dzisiaj, także wtedy budziły emocje i sensacje, skłaniały do przeróżnych dyskusji, prognoz. Skupiały się zwykle na tym, co zewnętrzne i drugorzędne. Zamiast prowadzić do czuwania i oczekiwania na przyjście Mesjasza, zatrzymywały się na ludzkich wrażeniach, na rozprawianiu o dacie i znakach końca czasów. Tak, niestety, dzieje się zawsze, ilekroć prawdy nadprzyrodzone i wieczne nie są medytowane, pogłębiane na modlitwie, a jedynie podawane jako sensacje, rozpowiadane, dyskutowane. Grozi im wtedy, że zostaną zbanalizowane, sprowadzone do poziomu ciekawostki, wykorzystane jako strawa do karmienia ludzkich emocji i podnoszenia napięcia.

Jezus rozprawia o czasach ostatecznych, zawężając grono słuchaczy do najbliższych uczniów. Podkreśla tym samym osobisty charakter swojej mowy i klimat intymności, w jakim może być ona dobrze usłyszana i przyjęta. Nie rozgłasza treści eschatologicznych w tłumie, nie upublicznia. Daje do zrozumienia, że Jego słowa o końcu czasów mogą być dobrze przyjęte w bezpośrednim spotkaniu z Nim, na osobności, w klimacie pogłębionego słuchania. Gdy uczniowie schodzą na ścieżki pytań, w których odbiegają od istoty, Jezus ich koryguje i sprowadza na właściwą drogę. To bardzo ważna wskazówka dla nas, zanim wejdziemy na drogę rozważań o czasach ostatecznych. Jedynie wchodząc w intymną relację z Jezusem, poddając się Jego słowu, możemy odpowiednio wejść w mowę eschatologiczną, usłyszeć sedno Jego przesłania, uchwycić apokaliptyczny sens przepowiedni bez błądzenia po drogach czysto ludzkich rozważań.

Kryzys religijny i duchowy

Zatrzymamy się najpierw na pierwszej części mowy, głównie na pytaniu, które zdaje się najbardziej elektryzować i zajmować słuchaczy. Ich dociekliwość skupia się na dacie czasów ostatecznych: Kiedy to nastąpi? Temat rozgorzał jakby nieoczekiwanie, po wyjściu uczniów ze świątyni. Kiedy uczniowie zachwycali się jej znakomitym stanem i wyglądem, nagle zmroziły ich słowa Mistrza o druzgocącej przyszłości:

1 Gdy Jezus szedł po wyjściu ze świątyni, podeszli do Niego uczniowie, aby Mu pokazać budowle świątyni. 2 Lecz On rzekł do nich: „Widzicie to wszystko? Zaprawdę, powiadam wam, nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”.

To nie było zwykłe wyjście. Jezus opuszcza świątynię, gdyż przestała być miejscem religijnego kultu, a stała się miejscem oddalania się od Boga, głównie za sprawą przewodników religijnych i uczonych w Piśmie. Bolesna prawda: nierzadko kryzys instytucji świątyni zaczyna się nie od kryzysu ludzi prostych i zwyczajnych, ale od kryzysu duchowych elit. Jezus, opuszczając świątynię, dał uczniom do zrozumienia, że nie ma w niej już miejsca na Boże plany zbawcze. Chwilę wcześniej, nim wyszedł, święte mury aż zadrżały pod ciężarem Jego „biada”, wypowiedzianego do duchowych elit (por. Mt 23, 13-36). Także miasto mogło usłyszeć, ile żalu ma do niego Jezus. Ciarki przechodzą po ciele, gdy słucha się ubolewającego Jezusa: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto wasz dom zostanie wam pusty” (Mt 23, 37-38). A w Ewangelii św. Łukasza słyszymy nawet płacz Jezusa nad miastem, które jakby zamarło: „O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19, 41-44). „Sądzę – rozważa D. Turoldo – że tego dnia kamienie Jerozolimy oblały się zimnym potem. Może odtąd wapno już nie wiązało, łuki odczuwały swą kruchość, fundamenty popękały. Tego dnia, gdy Jezus zapłakał, miasto poczuło bliską śmierć. Tego dnia miasto umarło”4.

Jezus opuszcza nie tylko martwą świątynię, ale opuszcza także martwe miasto. Nasuwa się silne skojarzenie: podobnie Bóg opuścił Jerozolimę za czasów proroka Ezechiela: „I odeszła chwała Jahwe z granic miasta i zatrzymała się ona na górze, która leży na wschód o miasta” (Ez 11, 23). Wymowna i drastyczna analogia. Jezus, skarżąc się, mówi: „Oto wasz dom zostanie wam pusty”. Dom oznacza zarówno świątynię, jak i miasto. Ponieważ Słowo nie zostało przyjęte, czas łaski pozostał nierozpoznany, miasto, które było mieszkaniem Boga, zamieni się w pustynię. Miasto bez Boga zawsze świeci pustką. Spełnią się tragiczne zapowiedzi proroków: „Opuściłem swój dom, pozostawiłem swoje dziedzictwo. To, co umiłowałem, oddałem w ręce swych nieprzyjaciół” (Jr 12, 7). Widok, który zatrważa: oczami wyobraźni widzimy Jezusa oddalającego się od świątyni i miasta. Jego serce płacze. Opuszcza świątynię i miasto nie dlatego, że je odrzuca, ale dlatego, że odrzucają Go autorytety religijne, odrzuca Go miasto.

Nie ma widoku bardziej przygnębiającego nad ten: patrzeć, jak Bóg opuszcza świątynię i miasto „wierzących”. Uczniowie zachwycali się architekturą świątyni, usiłując przyciągnąć uwagę Jezusa, zatrzymać Jego spojrzenie na okazałych zdobieniach, aby nie odchodził, aby zawrócił. Lecz On wiedział, że świątynia jest w opłakanym stanie i tego faktu nie zasłonią nawet jej najpiękniejsze ornamenty. W pustych murach świątyni pozostały jedynie Jego łzy. Najpiękniejsza nawet świątynia bez Boga przypomina miejsce splądrowane. Uczniowie są zaniepokojeni, że ich Mistrz odwraca się od świątyni. Naród wybrany był przekonany, że w jej murach zamieszkuje Boża chwała. Lecz Jezus wiedział, że tak nie jest. Jak ongiś Micheasz, Jeremiasz i Daniel, tak teraz On z mocą zapowiada zburzenie świątyni. Wiedział, że Jego zapowiedź, podobnie jak było w czasach proroków, zostanie uznana za bluźnierstwo. Rzeczywiście, jako bluźnierca zostanie skazany na śmierć (por. Mk 14, 64). Jednak nie cofa się przed głoszeniem prawdy. W Jego mowie jak echo wracają słowa proroka: „Przeto z powodu was Syjon będzie jak pole zorany, Jeruzalem rumowiskiem się stanie, a góra świątyni – szczytem zalesionym” (Mi 3, 12). Uroczyście i z mocą stwierdza: „Zaprawdę, mówię wam, nie zostanie tu kamień na kamieniu (lithos epi lithon), który by nie był zwalony”. Stanie się na powrót tak, jak było wcześniej przed odbudową świątyni, gdy kamień na kamieniu nie był jeszcze położony w świątyni Pańskiej, jak wtedy, gdy lud żył w nieczystości, niechętny do nawrócenia, pozbawiony Bożej opieki, ponieważ o nią nie zabiegał: „Rozważcie tylko czasy obecne i minione. Zanim ułożono kamień na kamieniu w świątyni Pańskiej, jak się wam powodziło? Gdy się przyszło do stogu o dwudziestu [miarach], było tam tylko dziesięć. Gdy się przyszło do tłoczni, by zaczerpnąć pięćdziesiąt [miar], było ich tylko dwadzieścia” (Ag 2, 15-16). Stanowczość, z jaką Jezus mówił, dawała uczniom do zrozumienia, że bolesne proroctwa, które woleliby wymazać z pamięci, niechybnie się wypełnią.

Zapowiedzi Jezusa o zburzeniu Jerozolimy miały swoje potwierdzenie w bieżących wydarzeniach i w aurze, jaka panowała w Jerozolimie przeżywającej duchowy upadek. Żydowski historyk Józef Flawiusz przytacza niepokojące fakty, które miały miejsce kilka lat przed zburzeniem miasta i świątyni. Jeden z nich wydarzył się cztery lata przed zniszczeniem, czyli ponad trzydzieści lat po zapowiedzi Jezusa: „Kiedy w czasie święta, które zowie się Pięćdziesiątnicą, kapłani weszli nocą, jak to jest ich zwyczajem, do wewnętrznego okręgu świątynnego, aby pełnić służbę Bożą, najpierw zauważyli, jak sami oświadczyli, ruch i huk, a potem dało się słyszeć wołanie różnymi głosami: Wyjdźmy stąd!”5. Proroctwa i ostrzeżenia w postaci zewnętrznych znaków się potwierdziły. Rzymianie pod wodzą Tytusa zamienili Jerozolimę w ruinę. W zwalonej świątyni ostała się po dziś dzień część muru herodiańskiego, nazywana Ścianą Płaczu. Żydzi, nasi starsi bracia w wierze, przychodzą pod nią, aby opłakiwać zburzenie świątyni przez Rzymian. Nam, chrześcijanom, zdaje się ona przypominać także płacz Jezusa nad duchowym upadkiem Jerozolimy.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Rozdział II

Jaki będzie znak? Czujne rozeznawanie

(Mt 24, 15-31)

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział III

Blisko jest, we drzwiach. Nostalgia za oczekiwanym

(Mt 24, 32-44)

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział IV

Czy Jezus się spóźnia? Życie mądre i głupie

(Mt 24, 45 − 25, 13)

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział V

Po dłuższym czasie powrócił. Życie twórcze i życie w lęku

(Mt 25, 14-30)

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział VI

Sąd Ostateczny. Życie miłosierne i niemiłosierne

(Mt 25, 31-46)

Dostępne w wersji pełnej

Wprowadzenie do modlitwy Słowem Bożym

Czasy ostateczne (Mt 24-25)

Dostępne w wersji pełnej

Przypisy

1 J. Salij, Żyjemy w czasach ostatecznych. Poszukiwania w wierze; http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/jacek_salij/poszukiwania_w_wierze/053.php.

2 Tamże.

3 Mowa eschatologiczna nazywana jest także mową na Górze Oliwnej, jak bowiem utrzymuje wielu egzegetów, właśnie tam Jezus wygłosił ją na krótko przed swoją męką.

4 Cyt. za: A. Pronzato, Niewygodne Ewangelie, W drodze, Poznań 1994, s. 246.

5 J. Ratzinger/Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, cz. 2: Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2011, s. 37.

RedakcjaZofia Smęda

KorektaAnna Śledzikowska

Projekt okładkiArtur Falkowski

Redakcja techniczna i przygotowanie do dru­kuAnna Olek

Na okładceMichał Anioł Buonarroti, Sąd ostateczny, fresk w Kaplicy Sykstyńskiej

Opracowanie i przygotowanie plikuWydawnictwo Salwator

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał

© 2018 eBook Wydawnictwo SALWATOR ISBN 978-83-7580-629-8

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260-60-80, e-mail: [email protected]