Powierzyć się Jezusowi. Rekolekcje ze św. Mateuszem - Ks. Krzysztof Wons SDS - ebook

Powierzyć się Jezusowi. Rekolekcje ze św. Mateuszem ebook

ks. Krzysztof Wons SDS

0,0

Opis

Podręcznik rekolekcyjny ks. Krzysztofa Wonsa oparty jest na Ewangelii św. Mateusza, przygotowuje do wejścia na drogę lectio divina. Kolejne rozdziały zawierają propozycje modlitwy na siedem pełnych dni rekolekcji. Książka może być wykorzystana zarówno przez wspólnoty osób konsekrowanych, grupy modlitewne, jak i pojedyncze osoby. Pomaga na co dzień dostrzegać ślady obecności Boga w naszym życiu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 395

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wspólnocie Salwatoriańskiej z Krakowaoraz Kamedułom z Rocca di Garda

Wstęp

Od „Marka” do „Mateusza”. Drugi etap formacji

„Rekolekcje lectio divina ze św. Mateuszem” są drugim etapem formacji w programie: „Cztery Ewangelie jako cztery etapy dojrzewania chrześcijańskiego”1. Na pierwszym etapie prowadziła nas Ewangelia św. Marka. Przygotowywała nas do wyboru Jezusa, do decyzji, by w osobistym doświadczeniu wiary stanąć po Jego stronie i rozpocząć „nowy początek”. Marek, niezależnie od formacji kościelnej, jaką do tej pory przeszliśmy, traktował nas jako katechumenów, którym jeszcze brak wiary. Pomagał nam wrócić do pierwszych kroków w wierze. Uczył otwierać się na Jezusa, spotykać z Nim. Przez zażyłe spotkania prowadził nas do przyjęcia powołania, do rozmiłowania w Jezusie. Wszystko po to, abyśmy się zdecydowali być zNim na stałe, nie epizodycznie, od czasu do czasu. Potem uczył nas słuchać Jezusa, zwracając uwagę na nasze serce. Dowiedzieliśmy się, że ono jest najważniejszym „organem słuchu” i że tylko w nim Słowo może rodzić życie i je przemieniać. Byliśmy prowadzeni do pogłębionej formacji serca po to, aby stawało się ono otwarte na słowa Jezusa. Uczyliśmy się tracić życie dla Niego, zostawiać to, co rzeczywiście nie pozwala nam z Nim być. Marek pomagał nam poznać bolesną prawdę o naszym grzechu, korzeniu wszelkiej niewierności. Usłyszeliśmy prawdę o naszym „zasypianiu” w pełnieniu powołania i o naszych ucieczkach: z „Ogrójca”, spod krzyża. Zobaczyliśmy, jak trudno jest nam zgodzić się na Jezusa „słabego”, jak własnymi rękami próbujemy ratować swoją skórę. Ewangelista odsłonił nasz brak wiary. Jednocześnie pomagał nam stanąć pod krzyżem z naszą biedą moralną i duchową, z naszym kruchym powołaniem. Uczyliśmy się wyznania wiary od poganina, setnika, od prostych kobiet, które wpatrywały się w Jezusa do końca, które były z Nim „aż do grobu”. Wreszcie mogliśmy przeżyć poranek wielkanocny. Zachwyciła nas wierna, pomimo naszej niewiary, miłość Jezusa. Usłyszeliśmy od Zmartwychwstałego zaproszenie, aby wrócić do „naszej Galilei”, tam gdzie rozpoczęło się nasze życie z Jezusem, gdzie jest nasza codzienność. To On chciał, abyśmy właśnie tam rozpoczęli „nowy początek”. Zapewnił nas, że idzie przed nami, że będzie nas zawsze wyprzedzał. Wróciliśmy więc, idąc za Nim, aby być z Nim w codzienności, aby dojrzewać w wierze małej jak kiełkujące ziarno.

Jesteśmy po roku „bycia z Jezusem” na „terenie” naszego środowiska. Zdecydowaliśmy się na nowy początek. Nasza wiara zakiełkowała. W takim momencie formacji zastaje nas Mateusz. Wie, że jesteśmy wspólnotą uczniów, która poznała i wybrała Jezusa. Wie także, że nasza wiara jest mała. Pamiętał o tym, gdy natchniony przez Ducha, redagował Ewangelię. Spisał słowa i czyny Jezusa z myślą o nas, uczniach małej wiary. Jego wspólnota składała się głównie z takich uczniów. Jako pasterz, znał jej mocne i słabe strony. Była jeszcze bardzo młoda, „raczkująca w wierze”. Pisze swoją Ewangelię dla tych, którzy wybrali drogę z Jezusem i zaczęli realizować swój wybór. Kardynał Carlo Maria Martini nazywa go Ewangelistą katechetów, ponieważ dostarcza bogatego i uporządkowanego materiału do systematycznej formacji osoby, która już przeszła etap katechumenatu, przyjęła chrzest i teraz chce żyć zgodnie z tym, co usłyszała w Kościele. Stara się on konkretnie ukazać drogę ucznia, który ponosi konsekwencje ewangelicznego wyboru. Jego Ewangelia jest pomocą w kształtowaniu się solidnej tożsamości ucznia Jezusa. Oczywiście, jest to jedna z perspektyw, w jakiej możemy zgłębiać Ewangelię św. Mateusza, a także wszystkie pozostałe. My wybieramy właśnie tę. Pomoże nam ona kontynuować naszą formację.

Podręcznik do rekolekcji

Książka „Rekolekcje ze św. Mateuszem” jest drugim z czterech planowanych tomów, podejmujących formację ucznia Jezusa według kolejnych Ewangelii. Przygotowywane są one w formie „podręcznika”, tak, aby były pomocą zarówno dla prowadzących rekolekcje, jak i odprawiających je prywatnie, bez przewodnika. Ważne jest jednak, aby przeżywane były zgodnie z podaną propozycją: w dynamice lectio divina, w klimacie pustyni (odosobnienia i ciszy) i z indywidualnym towarzyszeniem kierownika duchowego. Podejmując tę drogę indywidualnie, w warunkach codzienności, należy zadbać o momenty pustyni, potrzebne na czas modlitwy Słowem Bożym i o spotkania z kierownikiem duchowym, aby rozeznawać i obiektywizować doświadczenia rodzące się na osobistej modlitwie.

Podręcznik rekolekcyjny składa się z ośmiu rozdziałów. Pierwszy jest wprowadzeniem w rekolekcje (dzień rozpoczęcia). Przygotowuje on do wejścia na drogę lectio divina i ogólnie zapoznaje z Ewangelią św. Mateusza. Siedem następnych rozdziałów podaje propozycje do modlitwy na siedem pełnych dni rekolekcji. Zawierają one lectio divina do wybranych fragmentów z Mateusza. Rytm dnia wyznaczają cztery „czasy”: lectio, meditatio, oratio icontemplatio. Wprowadzenia w czas meditatio, oratio icontemplatio mają charakter „impulsów”, czyli sugestii do osobistej modlitwy Słowem. Nie powinny więc być traktowane jedynie jako „materiał” do przemodlenia, ale jako pomoc w przygotowaniu do indywidualnej modlitwy. We wprowadzeniach do meditatio dużą uwagę zwróciłem na kontekst lectio (punkt pierwszy: „Od kontekstu do tekstu”). Omawiam go stosunkowo szeroko, aby pomóc czytającemu i zgłębiającemu Słowo w uchwyceniu procesu formacji u Mateusza i w odnalezieniu kluczowego przesłania w danym lectio. Z proponowanych wprowadzeń należy korzystać w takiej mierze (co do ilości i treści), w jakiej będzie to modlącemu się pomagało w zgłębianiu kluczowego przesłania tekstu. Należy więc wyczuć także te momenty, w których korzystniej będzie ograniczyć wprowadzenia do wybranych treści.

Podręcznik rekolekcyjny tylko w ostatniej fazie powstawał „przy biurku”. Jego treść i proponowana w nim droga są owocem spotkań formacyjnych w CFD2, przeżywanych w klimacie pustyni i modlitwy. Główną pomocą przy korzystaniu z podręcznika powinno być podprowadzenie czytelnika do modlitwy Słowem Bożym. Osobiste słuchanie i zgłębianie Słowa, modlitwa serca i kontemplacja są najważniejszymi momentami podczas rekolekcji.

Wyrażam głęboką wdzięczność drogim memu sercu współpracownikom z Centrum Formacji Duchowej, z którymi mogę tworzyć wspólnotę modlitwy i posługi, i wspólnie odkrywać drogę lectiodivina. Ze słowami szczególnej wdzięczności zwracam się do Braci Kamedułów z Rocca di Garda, którzy gościli mnie w zaciszu swojej Pustelni podczas przygotowania niniejszego podręcznika. Dziękuję także księdzu profesorowi Romanowi Pindlowi za konsultację biblijną nad przygotowywanym do publikacji materiałem.

Krzysztof Wons SDSKraków – Rocca di Garda

„Musicie zstąpić z głowy do serca (...)W sercu bowiem jest życie, w sercu winniście żyć”Teofan Pustelnik

Przygotować się na słuchanie Słowa

I. Całym sobą otworzyć się na Słowo

„Rekolekcyjne credo”

Wchodzimy w czas rekolekcji lectio divina. Przed nami kolejny etap formacji, którą rozpoczęliśmy przed rokiem3. I choć nie jest to nasze pierwsze doświadczenie, warto najpierw przypomnieć i z całą mocą podkreślić, że wchodzimy w czas, w którym będziemy na nowo uczyli się stawiać w centrum swojego życia Słowo Boga. Rozpoczynamy rekolekcje, ponieważ potrzebujemy przejścia od naszego sposobu myślenia do myślenia, które kształtuje w nas Słowo Boga. Potrzebujemy przejścia od słuchania jedynie siebie do słuchania Słowa. Każdy z nas niech rozpocznie tę drogę od wyznania „rekolekcyjnego credo”: „Wierzę, że w życiu najważniejsze są nie moje problemy, ale sam Bóg, wierzę, że najważniejsze jest nie moje słowo, ale Jego Słowo, nie moja wola, ale Jego. Wierzę, że Jego Słowo daje mi życie i jest zdolne wyprowadzić je z największego chaosu. Jest większe od największych moich problemów i mojego grzechu. Jest zdolne otworzyć przede mną horyzonty życia, o których nawet nie marzę. Jestem na rekolekcjach, ponieważ wierzę w pierwszeństwo Jego Słowa, w wartość pustyni i modlitwy, która jest najświętszą przestrzenią słuchania Słowa. Wierzę, że w rekolekcjach kluczowa jest modlitwa Słowem Boga”.

Taki jest poziom przeżywania rekolekcji i takie są jego owoce, jaki jest poziom osobistej modlitwy i słuchania Słowa. W modlitwie Słowem zawsze chodzi o zejście na „poziom serca”. „Musicie zstąpić z głowy do serca – powiedziałby do nas Teofan Pustelnik. – W sercu bowiem jest życie, w sercu winniście żyć. Czas rekolekcji w swojej istocie powinien być wyłącznie czasem słuchania Słowa. Wszystko inne będzie o tyle ważne, o ile poprowadzi do słuchania Słowa Boga i odpowiadania na nie; i o tyle będzie zbędne, o ile nie prowadzi nas do słuchania Słowa Bożego czy wręcz na nie zamyka. I dlatego najważniejsze rekolekcyjne pytanie, które powinniśmy nosić w sercu, to pytanie o Słowo Boga (nie o nasze problemy!); pytanie: jak usposobić serce i co uczynić, aby otwarło się na Słowo Boga? Jeśli zajmę się słuchaniem Słowa Bożego, wówczas Bóg będzie mógł zająć się moim życiem. Sami nie jesteśmy zdolni tego uczynić.

Chciejmy świadomie ofiarować sobie czas na modlitwę Słowem. Wybierajmy dogodne miejsce, które zwykle pomaga nam w skupieniu i medytacji. Obudźmy w sobie pragnienie słuchania całym sobą Bożego Słowa. Następnie poprośmy Jezusa, aby Jego Słowo stało się dla nas żywe i skuteczne, aby przeniknęło nas i do głębi poruszyło, aby ujawniło pragnienia i myśli naszego serca (por. Hbr 4, 12). Powtarzajmy tę prośbę z taką wiarą i żarliwością, na jaką nas stać.

Zbadać stan „słuchu”.Pierwsze ćwiczenie rekolekcyjne

W pierwszym rozważaniu podejmijmy ćwiczenie, które pomoże nam się przygotować do wejścia na pustynię i na słuchanie Słowa. Poprowadzi nas Słowo z Ewangelii św. Marka, która formowała nas na pierwszym etapie drogi. Powoli i z uwagą przeczytajmy rozdział 12, wersety 29-31. Być może już po chwili pojawi się w nas myśl, że oto po raz kolejny czytamy słowa, które znamy niemalże na pamięć. Spróbujmy jednak ważyć ciężar gatunkowy tych słów. Zawierają one przesłanie, które jest sercem Objawienia i naszej wiary, a więc także sercem tych rekolekcji. Izraelici nosili je przywiązane do czoła, aby zawsze mieć je przed oczyma; wiązali je także na ręce, aby zawsze były na wyciągnięcie dłoni. Słowa te podtrzymywały codzienne życie Hebrajczyka. Podobne miejsce zajmują w naszym życiu. Są nam dobrze znane i bliskie. Owa bliskość i znajomość Słowa Bożego może nam bardzo pomagać. Może stać się światłem w mrocznej codzienności i motywacją do trwania w wierze. Może też przeszkadzać. Do znanego na pamięć słowa można się przyzwyczaić. To zaś zabija cenny „zmysł” życia duchowego, zabija „słuch serca”4. Może się zdarzyć, że wielokrotnie słyszane, studiowane i przepowiadane Słowo stanie się oczywiste na poziomie intelektu, lecz nigdy nie zstąpi do naszego serca. Jeśli zaś nie zagości w naszym sercu, nie będzie do głębi poznane, doświadczone, a tym samym nie przemieni nas, chociaż jest Słowem Bożym. Ważne jest, by dać Słowu dostęp do serca. Warto o tym powiedzieć na początku drogi, ponieważ z pewnością wielokrotnie usłyszymy Słowa „dobrze nam znane”, które jednak zawsze przychodzą do nas z nowym przesłaniem, otwierają w naszym życiu nowe etapy formacji, mogą uczynić nas nowymi uczniami Jezusa.

Słowo z Ewangelii św. Marka pyta najpierw o stan naszego serca. Chce zbadać poziom naszej zdolności słuchania i miłowania. Słuchanie i miłowanie, to dwie wartości, które w dużym stopniu określają poziom naszego życia duchowego. Chciejmy zejść ze Słowem Boga do naszego serca. Pozwólmy Słowu zbadać tętno naszego życia, pozwólmy, aby nas poruszyło i przeniknęło. Chciejmy czytać je tak, jakbyśmy je słyszeli po raz pierwszy. Prośmy o szczere pragnienie poznania naszej miłości do Boga i bliźniego. Prośmy o poznanie sercem; nie tylko umysłem. Używając tylko własnego rozumu, możemy co najwyżej dowiedzieć się czegoś „na temat” Boga; nie możemy jednak doświadczyć Boga. Poznanie Boga jest możliwe tylko przez miłość: „każdy, kto miłuje (...) zna Boga” (1 J 4, 7). Poprośmy o zdolność słuchania z miłością, z zaangażowanym sercem. Prośmy o takie słuchanie, które staje się serdecznym przeżyciem, początkiem nowego nawrócenia.

Słuchaj...

Zatrzymajmy się na słowie „słuchaj”. Trudno będzie nam wejść w głębię następnych słów bez uchwycenia głębi tego wezwania. Bóg mówi do nas: „słuchaj”. Chce zwrócić naszą uwagę na fakt, że On przemawia, że mówi do nas. Wydaje się to oczywiste i bardzo jasne. Nie możemy zaprzeczyć, że Bóg do nas mówi. A jednak fakt ten może nam umknąć także w takim szczególnym czasie, jakim są rekolekcje. I często tak się dzieje. Wtedy przestaje być wydarzeniem i zachowujemy się tak, jakby Bóg do nas nie mówił. Nasze życie, a w nim modlitwa, staje się dialogiem z samym sobą, z naszymi problemami i zmartwieniami. Pozostajemy sami z naszym zmęczeniem, z naszym bólem i pytaniami. Doświadczamy niedobrej samotności. Słowo „słuchaj” jest jak pocałunek Boga, który chce nas wyprowadzać ze źle przeżywanej samotności, która prowadzi do osamotnienia. Słowo Boże uczy nas innej samotności. Takiej, w której potrafimy nawiązywać głęboką więź z Bogiem, a przez to także ze sobą samym. Spróbujmy więc zatopić się w Bożym wezwaniu: „słuchaj”. Chciejmy bardzo osobiście przeżyć to zaproszenie. Zatrzymajmy się przy nim przez jakiś czas. Przed Bogiem pytajmy siebie: co znaczy słuchać?

Słuchać znaczy przede wszystkim wierzyć, że Bóg przemawia. Nasze aktywne słuchanie Boga będzie zależało od wewnętrznego przekonania, że Bóg mówi codziennie. Tak jak „wiara rodzi się ze słyszenia”, tak i nasze słuchanie Boga rodzi się z głębokiej wiary. Powinniśmy często powtarzać: „Bóg do mnie mówi”. Zauważmy, że Pismo Święte jest widzialnym znakiem tej prawdy. Ilekroć będziemy je otwierali podczas rekolekcji, a potem w codzienności, tylekroć będziemy mogli powiedzieć: „mam w ręku Księgę pełną słów Boga”. Ilekroć ją czytam, a mogę to czynić o każdej porze dna i nocy, tylekroć mam prawo z przekonaniem mówić: „Teraz mówi do mnie Bóg”. Jest to chyba najbardziej namacalny dowód na to, że Bóg do mnie przemawia.

Warto także w sercu powtarzać akt wiary: że Bóg przemawia nieustannie, w każdym momencie tych rekolekcji i całego mojego życia. Przemawia nawet wtedy, gdy ja sam przestaję słuchać. Jego mówienie nie zależy od tego, czy słucham, czy nie, sięgnę czy nie sięgnę po Biblię. Nic nie zmieni faktu, że Jego Słowo jest żywe. Ono zawsze jest. Nie ma takiej chwili, wktórej przestałby przemawiać. Izraelici, wielokrotnie odmawiając modlitwę Szema, przypominali sobie także tę prawdę, że Bóg mówi nieustannie. Kapłani, osoby konsekrowane i niemała liczba osób świeckich, kiedy modlą się Psalmami z Liturgii godzin, w każdą sobotę w komplecie powtarzają słowa Szema. Przed zakończeniem starego tygodnia i wejściem w nowy przypominamy sobie, że On nieustannie mówi do nas i że ciągle jesteśmy wzywani do postawy słuchania.

Bóg, który nieustannie mówi, za każdym razem przemawia nowym słowem, nawet gdy słyszymy lub czytamy „to samo”. Jego Słowo jest zawsze aktualne. Przypomnijmy sobie osobiste sytuacje życiowe, w których jakiś dobrze znany nam fragment Pisma Świętego przemówił do nas zupełnie nową treścią i dał wiele nowego światła, tak, jakbyśmy spotkali się z nim po raz pierwszy. Bóg zawsze mówi „na temat” i nigdy nie spóźnia się ze swoim Słowem. Jego Słowo zawsze jest słowem „na teraz”, na obecną sytuację naszego życia. Jego przemawianie jest bardzo osobiste, serdeczne. Chce On bowiem wejść w osobową, głęboką relację z nami. Mówi po imieniu: „Słuchaj, Izraelu”.

Możemy powiedzieć, że ilekroć powtarzamy „słuchaj, Izraelu”, tylekroć przypominamy sobie, że Bóg mówi. Nie ma w naszym życiu takiego momentu, w którym Bóg przestałby przemawiać. Jeśli zaś jest Bogiem, to możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że przemawia zawsze w sposób doskonały, to znaczy z największą miłością. Inaczej nie byłby Bogiem. Czasami mamy wrażenie, że przestał do nas przemawiać, albo że przemawia rzadziej lub niewyraźnie. Jest to tylko wrażenie, niejednokrotnie wywołane naszymi subiektywnymi przeżyciami, zaniżoną zdolnością słuchania. Pytajmy więc siebie: Czy ma dla mnie znaczenie fakt, że Bóg codziennie do mnie przemawia? Czy wpływa to na moją codzienność? Na początku tych rekolekcji szczerze zapytajmy siebie, czy wierzę, że Bóg mówi do mnie osobiście i że mówi zawsze z tą samą miłością, bez względu na stan mojego życia duchowego? Czy jestem przekonany, że nigdy się nie spóźnia ze swoim Słowem, nie przemilcza tego, co jest dla mnie ważne w danej chwili? Czy wierzę, że ma dla mnie Słowo na każdą sytuację?

Poziom słuchania Słowa będzie zależał od poziomu mojej wiary. W dalszej części naszego duchowego ćwiczenia zapytajmy więc o nasz poziom zdolności słuchania. Prośmy Boga, aby nam pomógł zbadać głębię i wrażliwość naszego „słuchu”. Doświadczenie zaczerpnięte z codziennych sytuacji życia pokazuje, że często trudno jest nam słuchać aktywnie. Można nawet powiedzieć, że to właśnie dlatego, iż często czytamy Biblię, słuchamy Słowa w liturgii albo je przepowiadamy, nie zawsze potrafimy słuchać z zaangażowaniem serca, wewnętrznie. Nasze słuchanie staje się pozorne i stajemy się słuchaczami oszukującymi samych siebie (por. Jk 1, 22).

„Słuchaj...” jest pierwszym Słowem Boga wypowiedzianym w pierwszym przykazaniu. W rozumieniu żydowskim, pytanie o najważniejsze przykazanie (micwa) jest w istocie pytaniem o podstawową zasadę, na której opiera się cała Tora5. Od słuchania zależy, czy usłyszę, czy też nie usłyszę tego, co najważniejsze, podstawowe. Postawa słuchania Słowa w dużej mierze będzie decydowała o naszym osobistym doświadczeniu Boga. W trakcie rekolekcji i teraz pytajmy o naszą postawę słuchania Słowa na modlitwie. Modlitwa przeżywana na pustyni będzie odkrywała naszą zdolność do słuchania.

Zapytajmy siebie, co najbardziej przeszkadza nam słuchać Boga? Zwróćmy uwagę na to, co najczęściej zagłusza nasze słuchanie, co sprawia, że staje się ono płytkie, pozorne albo tylko częściowe. Najpierw elementarna prawda: zdolność słuchania niszczy w nas hałas. Nie jest możliwe słuchanie bez ciszy i milczenia. Nie chodzi jedynie o ciszę zewnętrzną, ale przede wszystkim o tę wewnętrzną. Wejście w wewnętrzne słuchanie w dużym stopniu zależy od stanu naszego wnętrza. Wewnętrzne napięcia, lęki, rozdrażnienia – wszystko to sprawia, że nieraz nieświadomie uciekamy od ciszy. Boimy się usłyszeć siebie. Nie jesteśmy zdolni do medytacji, ponieważ czujemy się wewnętrznie rozbici. Nudzimy się na modlitwie, ponieważ nie potrafimy sami ze sobą przebywać.

Na słuchanie mogą nas zamykać nasze nieuporządkowane przywiązania. Chodzi o takie przywiązanie, niekoniecznie moralnie złe, które uniemożliwia nam nastawienie na Boga i na pełnienie Jego woli. Są w nas nieraz „niewinne przywiązania”, z którymi przegrywa słuchanie Słowa Boga. Sprawiają one, że utrwala się w nas skupienie na sobie zamiast na Bogu. Tworzymy sobie nasz świat. Jest to świat naszych oczekiwań, zapatrywań, pragnień – nie zawsze zgodnych z tym, czego pragnie Bóg.

Najczęstszym powodem utraty zdolności słuchania jest stan grzechu; nie tyle sam grzech, co świadome trwanie w nim. Grzech, który w nas mieszka, mówi „nie” woli Bożej. Obciąża nasze serce i zniechęca je do słuchania. Musimy być świadomi, że grzech budzi w nas opór do szukania woli Bożej. Stopniowo je osłabia, aż do całkowitego zagłuszania siebie i własnego sumienia. Zwróćmy uwagę na to, jak negatywny wpływ może mieć taki stan na naszą modlitwę, jak bardzo może ograniczać nasze nastawienie na przyjmowanie Bożej prawdy. Trwanie w grzechu może sprawić, że zaczniemy „rytualizować” nasze duchowe praktyki, że będziemy subiektywizować Boże Słowo, świadomie lub nieświadomie będziemy przecedzać je przez filtr naszych usprawiedliwień albo intelektualizować, bojąc się głębszej konfrontacji z jego prawdą. Nasze słuchanie Słowa może stać się wtedy płytkie; nie będzie ono docierało do serca. W konsekwencji, przebywając ze Słowem Bożym „na intelektualny dystans”, nie będziemy zdolni do nawrócenia się, do przemiany. Możemy zapaść na „wewnętrzną schizofrenię” – bolesne rozczepienie między obszerną wiedzą o Bogu a dotkliwym ubóstwem z powodu braku osobistego doświadczenia Boga. Żyjąc w stanie takiego rozdźwięku, ryzykujemy, że powoli przestaniemy wierzyć w to, co słyszymy, że zagubimy płynącą z wiary radość. Przestaniemy być wiarygodnymi świadkami. Nasza mowa będzie nas zdradzała.

Musimy sobie uświadomić, jak wielką rolę pełni w naszym życiu słuchanie, jak decydujące będzie ono także w tych rekolekcjach. To, jak słuchamy i jakie jest nasze nastawienie na przyjmowanie tego, co mówi Bóg, dość szybko pokaże, czy On jest naszym Bogiem, czy mamy z Nim wewnętrzny, intymny kontakt. Również nasze wnętrze uświadomi nam, czy jest Bogiem jedynym, to znaczy, czy jest pierwszy i najważniejszy.

Chciejmy głęboko przeżyć słowa: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny”. Pytajmy siebie, co przeszkadza mi w uczciwym słuchaniu Boga? Czy potrafię słuchać? Jaki jest stan mojego wnętrza? Pytajmy siebie o nasze przywiązania, o nasz grzech, w którym trwamy najdłużej. Chciejmy zobaczyć skutki naszych nieuporządkowanych przyzwyczajeń, zwłaszcza grzesznych. Chciejmy pytać o nasze dotychczasowe życie Słowem Bożym. Przypatrzmy się swojemu zachowaniu w różnych sytuacjach, posługach, relacjach wynikających z naszego życiowego powołania.

Słuchaj całym sobą...

Słuchanie Słowa Bożego jest ściśle związane z naszą relacją do Boga. To naturalne, że w słuchaniu drugiej osoby wiele zależy od tego, co nas z nią łączy, wiele zależy od więzi, zażyłości lub też jej braku. Podczas pierwszego etapu rekolekcji (formacji ucznia w Ewangelii św. Marka) wielokrotnie słyszeliśmy, że słuchanie jest związane z ludzkim sercem. Najważniejszym organem słuchu jest serce. Nasze słuchanie zależy od serdecznej relacji z Bogiem. Słuchać sercem, to słuchać z miłością Tego, który wypowiada Słowo. I dlatego w drugiej części naszego pierwszego ćwiczenia rekolekcyjnego zapytajmy o naszą relację z Bogiem. Jest to także okazja, aby wrócić do formacji, którą zaproponował nam ewangelista Marek: formacji do więzi z Jezusem, do wyboru Jezusa, do bycia z Nim.

W Liturgii godzin jest wiele psalmów, w których wyznajemy Bogu naszą miłość. Upominamy siebie i wzywamy do miłowania Go ponad wszystko. W niedzielnej Jutrzni mówimy, że tęsknimy za Nim duszą i ciałem: „Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało (...) do Ciebie lgnie moja dusza” (Ps 63, 2. 9). Innym razem powtarzamy: „Miłuję Cię, Panie, Mocy moja” (Ps 18, 2). Te i podobne słowa wyznania wydają się przerastać naszą faktyczną zdolność miłowania Boga. Przypominają nam raczej o tym, jak być powinno. Jednocześnie są jak pełne nadziei pragnienie. Przykazanie miłości Boga jest dla nas nakazem, ale jest także obietnicą, że kiedyś będziemy miłowali swego Boga całym sobą: sercem, duszą, umysłem – całą mocą naszego „ja”.

Spróbujmy usłyszeć słowa przykazania w swoim wnętrzu, najgłębiej jak tylko potrafimy. Jak głęboko nas poruszają? Jakie reakcje w nas wywołują? W każdym człowieku z pewnością brzmią w sposób jedyny i niepowtarzalny. W sposób jedyny odnoszą się także do nas, osób duchownych. Pomyślmy, że Jezus dotyka tymi słowami samej istoty naszego wyboru, dokonanego w konkretnym momencie życia i przeżytego na nowo na pierwszym etapie rekolekcji. Potrzebujemy nieustannego rozeznawania w sobie żywotności tego pierwszego wyboru, gdy zdecydowanie stanęliśmy po Jego stronie. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że wybór może zamienić się we wspomnienie „pięknego wyznania”, które pozostanie jedynie w „albumie”, nie mając wpływu na naszą teraźniejszość. Spróbujmy więc w świetle Słowa Bożego, w prostocie i szczerości serca zobaczyć, na ile dzisiaj, na obecnym etapie życia osobistym powołaniem, jesteśmy zdolni i skłonni kochać Boga sercem niepodzielnym.

Zwróćmy uwagę, że jesteśmy wezwani do miłowania Boga całym sobą, ponieważ w takim właśnie stopniu pokochał nas Bóg – całym sobą. Spróbujmy najpierw wewnętrznie przeżyć prawdę, że Bóg nas kocha „do końca”, pomimo wszystko i ponad wszystko. Od głębokiego przeczucia i wewnętrznej pewności, że jesteśmy kochani w taki właśnie sposób, zależy nasza zdolność i moc kochania. Można powiedzieć, że potrafimy kochać w takim stopniu, w jakim sami czujemy się kochani. Zadajmy sobie w tym momencie kilka osobistych pytań i dajmy sobie więcej czasu na odpowiedź: Czy czuję się dogłębnie kochany przez Boga? Jakie uczucia budzą się we mnie, gdy stawiam sobie to pytanie? Czy wierzę, że Bóg mnie kocha całym sobą? Aby głębiej przebadać w sobie to doświadczenie, możemy sięgnąć po słowa z Księgi Jeremiasza: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też podtrzymywałem dla ciebie łaskawość...” (31, 3b). Czy podczas słuchania tych słów czuję pokój i pewność, że są to słowa wypowiedziane pod moim adresem? Czy nie rodzi się we mnie opór w przyjęciu tych słów?

Zwróćmy następnie uwagę na słowa „Będziesz miłował Pana Boga swego”. Niejednokrotnie w różnych modlitwach, aktach strzelistych wypowiadamy słowa „mój Boże”, „o mój Jezu...”. Czasami jest to reakcja słowna, która kryje w sobie zwykłe przyzwyczajenie. Zatrzymajmy się nieco dłużej na tym wyznaniu. Pytajmy siebie: Czy jest we mnie głębokie przekonanie, że Bóg jest moim Bogiem? Spróbujmy także usłyszeć w naszym wnętrzu Boga, który mówi do nas: „Tyś moim”. Jaka jest moja osobista relacja z Bogiem, na przykład: na modlitwie, w czasie Eucharystii, w sakramencie pokuty? Spróbujmy ją opisać, określić. W myśli i sercu przywołajmy te codzienne zajęcia i prace, w które jesteśmy najbardziej zaangażowani. Czy doświadczam w mojej pracy życzliwej bliskości Boga? Czy jest we mnie głębokie przeświadczenie, że trudzę się dla Niego? Czy nie czuję się samotny, opuszczony przez Boga?

W świetle tej prawdy, w dalszej części medytacji zwróćmy uwagę na słowa Jezusa, w których podkreśla On wyłączność miłości do Boga. Przypomina nam, że mamy kochać z całego serca, całym umysłem, z całej duszy i całą swoją mocą. Czy mogę powiedzieć, że miłość do Boga jest w moim życiu największa i pierwsza? Zatrzymajmy się nad tym pytaniem. Dla zbadania rzeczywistego poziomu naszej miłości do Boga, zaproponujmy sobie ćwiczenie. Spróbujmy „przetestować” naszą miłość do Boga w trzech głównych sferach naszej osobowości, tak jak sugeruje Jezus. Zanim przejdziemy do tego ćwiczenia, poprośmy Jezusa o wewnętrzną odwagę i szczerość w poznaniu prawdy o naszej osobistej relacji z Bogiem. Potraktujmy je bardzo osobiście. Zechciejmy wejść w konkretne „rejony” naszego życia.

Ćwiczenie na poziomie serca. Przywołajmy na pamięć osoby, rzeczy, zajęcia, do których jesteśmy najbardziej przywiązani. Następnie, kierując się spontanicznym odczuciem serca, chciejmy zobaczyć w sobie nasze najsilniejsze uczucia. Kogo lub czego one dotyczą? Które miejsce zajmuje Bóg?

Ćwiczenie na poziomie duszy. Dotyczy ono duchowej siły naszej woli. Ponownie popatrzmy na przywołane wcześniej wartości. Odwołajmy się do konkretnych sytuacji życia z bliższej oraz dalszej przeszłości i zobaczmy, które z naszych uczuciowych przyzwyczajeń wymagają największego wysiłku woli, aby je przekroczyć i dać pierwszeństwo Bogu. Czy jest we mnie taka wola? Z jakimi wartościami Bóg „wygrywa”, a z jakimi przegrywa na poziomie mojej wolności, to znaczy na poziomie konkretnych wyborów?

Ćwiczenie na poziomie umysłu. W wielkim skrócie przypomnijmy sobie najważniejsze wydarzenia z własnego życia. W których z wydarzeń spontanicznie pojawiła się myśl o Bogu i Jego obecności? Jakie to były myśli: przekonanie o Jego czułej obecności, albo ból z powodu Jego braku? Czy są w mojej pamięci takie wydarzenia, które sprawiają mi ból i budzą żal w stosunku do Boga?

Zakończmy to ćwiczenie serdeczną rozmową z Jezusem. Zawierzmy Mu nasze serce, duszę i myśli. Oddajmy Mu to wszystko, co w naszej miłości potrzebuje uporządkowania, oczyszczenia i uzdrowienia. Oddajmy Mu naszą kruchą miłość. Wyraźmy gorące pragnienie miłowania Go całym sercem, całą duszą i całą wolą. Odnówmy nasze pragnienia i decyzje, które były owocem pierwszego etapu rekolekcji. Wyraźmy pragnienie życia w czystej miłości do Niego. Powierzmy Mu także wszystkie nasze relacje międzyludzkie, aby umocnił w nich to, co dojrzałe i uzdrowił to, co nieuporządkowane.

Chociaż nasze rekolekcje będziemy przeżywali w samotności, to jednak nie będziemy osamotnieni. Już powiedzieliśmy, że samotność może stać się szczególną przestrzenią w budowaniu więzi z Bogiem; uczy nas wrażliwości na drugą osobę, na Tego, który do nas mówi. Bez tak rozumianej samotności niemożliwe jest wejście w zażyłą więź z Bogiem i z Jego Słowem. Dobrze przeżywana samotność przygotowuje nas do tworzenia dojrzałych relacji z bliźnimi. Rekolekcje przeżywane w pełnym odosobnieniu i milczeniu nie są „okazją” do ucieczki od drugiego człowieka. Potrzebujemy pustyni, aby nauczyć się przebywania ze sobą samym, a przez to z drugim człowiekiem. Pustynia przygotowuje nas do spotkania z drugim człowiekiem. Pamiętajmy o tym w czasie tych dni, gdy pozostając we wspólnocie, będziemy przeżywali okres samotności. Zdolność przebywania w samotności i ciszy wiele mówi o naszej dojrzałości emocjonalnej i duchowej, o naszej zdolności budowania relacji z innymi.

I dlatego, w tej pierwszej fazie rozważań, zaproponujmy sobie jeszcze jedno ćwiczenie. Dotyczy ono naszej relacji z innymi. Słowo Boże, który formuje nas do zażyłej więzi z Bogiem, formuje nas także do zażyłej więzi z samym sobą i z drugim człowiekiem.

Od słuchania Słowa do „słuchania” bliźniegoNa pustyni... z bliźnim

„Słuchaj...” dotyczy także drugiego przykazania. Nie wolno oddzielać go od pierwszego, i odwrotnie. Jednocześnie Jezus mówi: „Drugie jest...”. Przykazanie miłości bliźniego jest drugie. To bardzo ważna wiadomość na czas naszych rekolekcji i na całe życie. Pozwolić „Bogu być Bogiem”, oznacza przyjąć do wiadomości, że On jest dla nas największym dobrem – miłowanym najbardziej i ponad wszystko. Miłość do bliźniego jest druga. Nie oznacza to, że miłość do Boga i miłość do bliźniego są dla siebie konkurencyjne. W przykazaniu miłości Boga i bliźniego nie chodzi jedynie o „arytmetyczne” wyliczanie tego, co pierwsze, a co drugie. Chodzi o coś znacznie więcej. Nasza ludzka miłość do siebie i drugiej osoby jest owocem doświadczenia miłości Boga. Innymi słowy: jesteśmy zdolni kochać siebie i drugiego człowieka na tyle, na ile doświadczamy miłości Boga. Kto słyszy Boga i czuje się przez Niego słuchany, ten potrafi także słuchać i mówić do innych. Ta ścisła zależność może mieć istotny wpływ na poziom naszych relacji i pełnionych przez nas zadań.

Przebywanie na pustyni razemze sobą i jednocześnie wodosobnieniu będzie wzajemnym świadectwem, że pierwsze jest słuchanie Boga. To On uczy nas słuchać i mówić do innych. Święty Grzegorz Wielki w jednej ze swoich homilii wymownie komentuje słowa proroka Ezechiela: „A gdy upłynęło siedem dni, Pan skierował do mnie to słowo...” (Ez 3, 16). Tłumaczy je w ten sposób: „Ezechiel, który był posłany przez Boga, aby mówić do innych, przez siedem dni milczał. Był w stanie smutku i czekał na słowo. Otrzymał je po siedmiu dniach. Co to oznacza?” – pyta Grzegorz Wielki. To oznacza, że ten, kto wpierw nie nauczył się milczeć, nie potrafi mówić. Kto zachowuje ciszę, ten karmi słowo. I ten naprawdę otrzymuje słowo, jak obfitą łaskę, kto wpierw milczy w pokorze. „Jest czas milczenia i czas mówienia” (Koh 3, 7). Najpierw czas milczenia, potem czas mówienia. Ponieważ nie ten, kto mówi, uczy się milczenia, ale ten, kto milczy, uczy się mówienia.

Jeśli nie doświadczamy tego, że jesteśmy słuchani i kochani przez Boga, będziemy przeżywali miłość bardziej jako „deficyt” niż jako zdolność ofiarowania siebie innym. Grozi nam wtedy, że zamiast szukać innych dla Boga, będziemy szukali siebie kosztem innych. Pragnienie dawania będzie zdominowane przez silną potrzebę zajmowania się sobą i żebrania o miłość. Szczerze zapytajmy siebie o dojrzałość naszej ludzkiej miłości. Czy potrafimy kogokolwiek kochać bez zatrzymywania go przy sobie? Czy jesteśmy wolni od nieuporządkowanych przywiązań do osób? Czy potrafimy być ofiarni aż do zapominania o sobie? Te pytania mogą się okazać szczególnie aktualne dla tych, którzy będąc ze sobą związani jakąś zażyłą więzią, decydują się na pewien czas, na przykład na czas rekolekcji, pobyć w odosobnieniu. Nie odwracać uwagi drugiej osoby, gdy ta decyduje się w tym momencie słuchać Słowa. Nie chodzi o sztuczne postawy izolowania się, ale o wypracowywanie w zażyłych ludzkich relacjach przestrzeni wolności. Relacje, aby stawały się dojrzalsze i głębsze, potrzebują przestrzeni samotności, ponieważ dzięki niej osoby uczą się słuchać. Potrafią usłyszeć nie tylko siebie, ale także drugą osobę.

Na zakończenie naszej medytacji chciejmy pomodlić się przykazaniem miłości Boga i bliźniego. Spróbujmy umieścić słowa Szema w najgłębszych pokładach naszego wnętrza. Prośmy Jezusa, aby słowa, które rozważaliśmy, stały się w nas żywe i skuteczne, aby jak miecz obosieczny przeniknęły nas do samej głębi, „aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku” (Hbr 4, 12). Prośmy, aby przeniknęły całą naszą osobę: nasz umysł, serce i wolę, aby dotknęły nas z całą mocą. Trwajmy przez jakiś czas w słowach przykazania miłości. Chciejmy je duchowo smakować i nimi się nasycać. Następnie wypowiedzmy te słowa z głębokim pragnieniem i nadzieją. Poczujmy, że są częścią nas samych – nieodpartym pragnieniem naszej natury. Z tym pragnieniem się urodziliśmy i z nim umrzemy. Są one w nas nadzieją, że kiedyś będziemy potrafili kochać Boga, siebie i bliźniego tak, jak Jezus mówi w przykazaniu. Prośmy, aby stały się naszym nieodłącznym Szema w każdej godzinie tych rekolekcji i w codzienności, do której nas będą przygotowywały.

II. Lectio divina: dać się prowadzić przez Słowo

Chodzenie drogami Słowa

W naszych rekolekcjach pójdziemy drogą modlitwy Słowem, zwaną lectio divina6. Wspólnoty chrześcijańskie korzystają z niej od pierwszych wieków istnienia Kościoła. Jest więc ona drogą sprawdzoną od wieków. Wydała wielu świętych, ludzi szczerze szukających Boga, dobrze rozeznających Jego wolę. Korzeni tej tradycji upatruje się nawet w Starym Testamencie, szczególnie w Księdze Nehemiasza (8, 1-8). Idziemy więc drogą, na której wierzący od wieków uczą się słuchania Słowa. Możemy powiedzieć o niej, że jest darem Ducha Świętego, szczególnym charyzmatem pomocnym w spotkaniu ze Słowem. Nie jest ludzką metodą dochodzenia do Boga, ale odwrotnie – jest Bożą drogą, która objawia się w Jego Słowie. Ze strony ludzkiej jedno jest ważne: szczere usposobienie serca, które pragnie postawić Słowo w centrum własnego życia i iść za Nim.

Z mocą należy podkreślić, że lectio divina jest czymś więcej niż tylko rodzajem pobożnej praktyki, którą będziemy realizowali w czasie rekolekcji. Jest opcją życia, stylem życia, źródłem wszelkiej duchowości, fundamentem chrześcijańskiej drogi. Jeśli wiernie pójdę tą drogą, coraz bardziej będę się otwierał na Słowo Boga aż do zjednoczenia z Nim, aż do przyswojenia go, uwewnętrznienia. Lectio divina poprowadzi mnie do przeżycia w sobie tajemnicy wcielenia Słowa. Będę stawał się brzemienny w Słowo, a życie Jezusa będzie rodziło się we mnie w całej rozciągłości: w moim umyśle, sercu i woli. Kiedy będę słuchał Słowa, ono nauczy mnie kochać Boga całym umysłem, sercem i wolą, a bliźniego swego, jak siebie samego. Ono ukaże mi charyzmat mojej misji w świecie. Takiemu wewnętrznemu procesowi chcemy się poddać w czasie tych rekolekcji. Ten proces jest dziełem Słowa Bożego.

Słowo, które przechodzi przez moją historię

Lectio divina podkreśla wartość osobistego spotkania ze Słowem, aby później to doświadczenie stało się także spotkaniem ze Słowem we wspólnocie. Słowo Boga jest jak żywy organizm, z którym budujemy relację osobową, osobistą, który pragnie spotkać się z moim żywym organizmem. Słowo Boga jest zawsze żywe. Tłumacząc dosłownie, w Liście do Hebrajczyków czytamy: „Żyjące jest Słowo Boga i skuteczne” (4, 12). Ono tętni życiem, jest brzemienne w życie, zawsze rodzi życie. Słowo Boga czyni moje życie uporządkowanym i pięknym. Muszę jednak się zdecydować na osobisty kontakt ze Słowem, to znaczy muszę się zdecydować na to, aby całym sobą spotkać się ze Słowem Boga: z całą historią mojego życia, z każdym uczuciem, które jest we mnie, z każdą moją myślą, z każdym pragnieniem, które rodzi się we mnie, z każdym pytaniem, które mnie nurtuje, z każdym przeżywanym buntem, z każdym oporem, z każdą krwawiącą raną. To ważne, abyśmy od samego początku pragnęli spotkać się ze Słowem Boga w każdym zakamarku naszego życia, wszędzie tam, gdzie będzie ono chciało nas przenikać, dotykać, uzdrawiać, pogłębiać. Słowo Boga mówi do całego naszego życia, niczego nie przemilcza. Potrafi i chce nas uporządkować i uczynić na nowo pięknymi: w każdej przestrzeni naszej osobistej historii życia. Decyzja należy do nas: czy zechcemy otworzyć się całym sobą na Słowo?

Słowo, które prowadzi „w głąb”

Droga lectio divina zwraca uwagę na wartość naszego umysłu w spotkaniu ze Słowem. Angażuje nasz rozum, ukrytą w nim zdolność do poznawania i analizowania treści, abyśmy w granicach naszego pojmowania mogli poznać istotę przesłania zawartą w Słowie. Z drugiej strony przestrzega nas przed tym, aby w spotkaniu ze Słowem nie zatrzymywać się jedynie na poziomie naszego myślenia, na poziomie intelektu, zdobywania wiedzy. Droga lectio divina domaga się od nas otwarcia na Słowo całym sobą i pomaga w otwieraniu się na nie. Uczy, jak spotkać się ze Słowem w sercu, czyli w tym, co jest epicentrum naszego życia, gdzie rodzą się nasze zamiary, pragnienia, myśli, a także nasze decyzje. Lectio divina kształtuje w nas postawę wiary, nadziei i miłości.

Słowo pomnaża wiarę

Po pierwsze, postawa, której uczy nas lectio divina, to postawa wiary wobec Słowa. Bez wiary niemożliwe jest spotkanie ze Słowem Boga. Inaczej bowiem pozostalibyśmy za zewnątrz. Słowo jest bowiem najświętszą przestrzenią działania Ducha. Tylko dzięki Niemu możemy się spotkać ze Słowem. Ono nie tylko zostało spisane, ale jest też odczytywane pod natchnieniem Ducha. To On wprowadza nas do wewnętrznego poznania Słowa. Sprawia, że nawiązujemy osobową relację z osobowym Słowem. Potrzebne jest więc słuchanie z wiarą.

Co znaczy czytać z wiarą? To znaczy wierzyć, że Słowo wychodzi z „ust” Boga i że jest jedynym Słowem, które daje życie, jest źródłem prawdy, i że ludzkie słowo nigdy nie może zastąpić Słowa Bożego. Może z niego czerpać jak ze światła, jedynej mądrości dla wyrażania ludzkich myśli. Bóg swoim jednym słowem może karmić mnie przez całe życie, jednym słowem mnie zbawić, przemienić. A to oznacza – jak podkreślali starożytni ojcowie – że każde słowo w Biblii jest ważne, a więc ważna jest także uwaga i zatrzymanie nad każdym słowem. Czytać z wiarą, oznacza także nie pomijać w tekście biblijnym żadnego słowa, wierzyć, że Bóg w każdej chwili może do mnie przemówić przez Słowo, które w moim odczuciu do mnie nie przemawia albo jest dla mnie trudne, budzi we mnie opór, nad którym przeszedłbym obojętnie. Czytać z wiarą, oznacza więc być gotowym na takie przemawianie Boga. Bóg może przemówić do mnie przez Słowo, co do któr­ego nie spodziewałbym się, że może być słowem dla mnie, a to oznacza mieć szacunek dla każdego słowa, którego słucham. To niezwykle ważna postawa. Od niej zależy mój „styl” lectio, moje czytanie i słuchanie Słowa. Dzięki niej moje słuchanie Słowa będzie cierpliwe i uważne. Wiara może mnie uczyć nieustannie pielęgnowanej uwagi w czytaniu Słowa.

Słowo wzmacnia nadzieję

Po drugie, lectio divina uczy nas słuchania Słowa z nadzieją. Jest drogą dla cierpliwych i oczekujących na spełnienie się Słowa. Uczy nas cierpliwego czekania, bez domagania się natychmiastowych odpowiedzi. Oczekiwanie może jednak zamienić się w paraliżujące znużenie, jeśli nie jest przeniknięte nadzieją. Lectio divina wychowuje nas do pełnego nadziei oczekiwania, że w Słowie, które czytamy, medytujemy, zachowujemy w sercu, ostatecznie znajdziemy życie dla siebie; że spełni ono każdą swoją zapowiedź. Podtrzymuje w nas nadzieję, że nas zauważa także wtedy, gdy nam się wydaje, że jesteśmy sami, że przeżywamy ciemną noc, pełną oporów, lęków, buntu, grzechu. Wlewa w nas nadzieję, że nigdy nie przestaje przemawiać, że kryje się w nim jutrzenka życia dla mnie. Lectio divina uczy mnie rozpoczynać dzień od słuchania Słowa, ponieważ każde Słowo Boga jest poranne (A. Cencini), to znaczy, że może rozpocząć w moim życiu poranek nowego życia. Daje mi także nadzieję, na błogosławieństwo Boga i łaskę, że Słowo Boga w moim życiu stanie się ciałem. Słuchanie Słowa z nadzieją będzie uczyło nas czuwania, oczekiwania na spełnienie się obietnicy danej przez Słowo. Bóg wypełnia swoje obietnice w swoim czasie. Lectio divina uczy nas pokory i uległości wobec Słowa. Przypomina nam, że to Słowo Boże wyznacza rytm naszego życia. Chcę to mocno podkreślić, gdyż z programu rekolekcyjnego7 może wynikać, że to my wyznaczamy Słowu Bożemu cztery klasyczne momenty spotkania, tj. czas lectio, meditatio, oratio i contemplatio. Te cztery klasyczne momenty, które są wyróżniane w tradycji lectio divina, pośród wielu innych, mają nam pomóc wejść w rytm życia rekolekcyjnego, ale to Słowo Boga – ono będzie wyznaczało nam rytm. Tak naprawdę to nie my czytamy Słowo Boga, ale to ono czyta nasze życie. Uznanie tej zasady jest w lectio divina jedną z najtrudniejszych lekcji – pozwolić Słowu panować nad swoim życiem, wyznaczać momenty owocowania, przemawiać w czasie, w którym chce i jak chce. Dlatego tak ważne jest wytrzymanie napięcia, słuchanie Słowa i pogodzenie się z tym, że to Słowo czyni mnie brzemiennym w życie. Czyni mnie „matką przy nadziei”, która czeka na narodziny nowego życia. To nowe życie, które nosi w sobie, wyznacza jej moment narodzin. W tradycji, Maryja brzemienna często przedstawiana jest jako ikona lectio divina, ikona pełnego nadziei oczekiwania na narodziny życia, które zapowiedziało Słowo.

Teraz jeszcze bardziej rozumiemy, co znaczy, że lectio divina nie jest metodą modlitwy, ale opcją, modelem życia. Uczy nas postawy całkowitego poddania się działaniu Słowa. To bardzo ważny moment, jedno z najważniejszych zmagań naszej ludzkiej natury, która lubi sama dzierżyć wszystko pod kontrolą, wyznaczać czas, rytm życia. Podjąć lectio divina, oznacza oddać Słowu panowanie nad naszym życiem, czasem, oczekiwaniami, pragnieniami, aby zapanowało nad moją wizją życia, nad tym, jak ma się w nim realizować.

Nadzieja uczy nas czekania, w którym niczego nie wymuszamy na Słowie, nie manipulujemy nim, nie domagamy się, by do nas przemówiło w taki a nie innych sposób, w tym a nie innym momencie. W lectio divina uczymy się wsłuchiwać, rozeznawać i dostrzegać, jak ono nieustannie przemawia w moim życiu. Lectio jest tym czasem, kiedy Słowo uczy nas słuchać. Meditatio uczy nas zgłębiać Słowo. To nie my zgłębiamy Słowo, to Słowo tłumaczy nam Słowo Boga. To jest jedna z najważniejszych klasycznych zasad meditatio. Nie my wyjaśniamy Słowo, ale Słowo Boże tłumaczy nam to, co mówi do nas Bóg. Już samo określenie wskazuje, że ma to być Boże czytanie.

Słowo rozpala miłość

Lectio divina uczy nas czytania Słowa zmiłością. Pięknie mówi o tym Orygenes: że słowa Starego i Nowego Testamentu należy traktować jak słowa miłości, którymi Bóg – Oblubieniec zwraca się do swojej oblubienicy, do Kościoła, rozumianego jako wspólnota, ale także jako pojedyncza osoba. Bóg w Słowie przychodzi do mnie jako Oblubieniec i oczekuje ode mnie odpowiedzi miłości. Słuchać z miłością, oznacza słuchać sercem. I to Słowo prowadzi nas do takiego doświadczenia, którego my absolutnie nie możemy wyznaczyć w swoim życiu; ono jest łaską – to jest czas kontemplacji. W programie dnia rekolekcyjnego wyznaczyliśmy go na wieczór. Słowo Boga rodzi w nas doświadczenie kontemplacji, czyli zjednoczenia z Bogiem, otwarcia się na obecność Boga, który mnie przenika Swoją miłością, wypełnia nią tak bardzo, że każda moja myśl, moje uczucie, moje pragnienie, moje oczekiwania uczestniczą w tej obecności i są w Nim zjednoczone.

Aby nasze czytanie Słowa stawało się Boże, powinniśmy rozpoczynać je od wezwania do Ducha Świętego. Mamy go wzywać, ponieważ bez niego nasze lectio nie będzie Boże (divina), ale jedynie ludzkie (humana). Kiedy go wzywamy, nasze ludzkie pragnienie zwrócone na Boga staje się zdolne wznieść naszą duszę ku Bogu. Oczywiście, tylko Bóg może pociągnąć naszą duszę ku sobie, ale to właśnie nasze pragnienie „przymusza” Boga, aby zszedł ku nam. On przychodzi tylko do tych, którzy Go o to proszą, przychodzi do tych, którzy proszą często, długo, żarliwie. Takiemu pragnieniu ludzkiemu Bóg nie potrafi się oprzeć8. Ilekroć Go wzywamy, aby uczynił nasze czytanie Bożym, nie możemy zapominać, że Duch tchnie, kędy chce. Z naszej strony nie można uczynić nic więcej, jak po prostu Go wzywać. Nasze wzywanie powinno stawać się jak krzyk człowieka omdlałego z pragnienia, który myśli tylko o jednym – o wodzie. Ta jedna myśl wyraża wszystkie nasze pragnienia. Potrzebuję Go jak człowiek spragniony wody9.

Aby dać się prowadzić Słowu.Cztery warunki

Tradycja mnisza przytacza cztery zasady, które pomagają całkowicie poddać się prowadzeniu przez Słowo10. Wszystkie one dotyczą postawy stałości.

Po pierwsze, stabilitas loci – stałość miejsca. Ta stałość domaga się dyscypliny ciała. Jest to stałość, która prowadzi nas do zewnętrznej ciszy: stałość w trwaniu na pustyni, w milczeniu, stałość miejsca, które jest przestrzenią sprzyjającą słuchaniu Słowa.

Po drugie, stabilitas mentis – stałość umysłu. Jest to dyscyplina umysłu, stałość wewnętrzna, stałość myśli nastawionej na słuchanie, na oddanie się jedynie Słowu Boga; stała intencja myśli, by zajmować się wyłącznie Słowem Boga.

Po trzecie, stabilitas cordis – stałość serca, dyscyplina serca. Chodzi o serce gotowe na przyjęcie Słowa, niezależnie od stanu, w którym się znajduje: zarówno wtedy, gdy czuje się obolałe z powodu trudnych uczuć, zniewolone przez nagromadzone przyzwyczajenia, gdy jest rozbite z powodu bolesnych doświadczeń, gdy jest zranione, zalęknione, jak i gdy jest radosne, doświadczające życia w pełni. Chodzi o to, aby całe serce, ze wszystkim, co się w nim znajduje i co się w nim dzieje, otworzyć na spotkanie ze Słowem.

Po czwarte, stabilitas in conversione – stałość w nawróceniu. Jest to nieustanne wyczulenie całej osoby na słuchanie: ciało, myśli, serce gotowe są pójść za usłyszanym słowem także wtedy, gdy domaga się ono zmiany kierunku życia, myślenia, pozostawienia własnych dróg, by podążać drogą Słowa.

Rytm dnia wyznaczany przez lectio divina

Takiej stałości uczy nas droga lectio divina, którą będziemy przeżywali w szczególnym czasie – podczas rekolekcji. Na początku należy powiedzieć, że lectio divina nie jest jedynie drogą na czas rekolekcji. Jest drogą, która biegnie przez naszą codzienność. Lectio divina dotyczy codzienności, ponieważ Słowo Boga chce być w naszym życiu na co dzień. Nie należy więc kojarzyć lectio divina jedynie z czasem rekolekcji. Rekolekcje są taką przestrzenią pustyni, takim momentem zatrzymania, w którym, dzięki sprzyjającym warunkom pustyni, chcemy bardziej zauważyć, przeżyć i doświadczyć, jak żywe i skuteczne jest Słowo Boga w naszym codziennym życiu; jak może być żywe i skuteczne. To nie my wyznaczamy program Słowu Boga, ale to Słowo Boga pisze program dla naszego życia. Także ono będzie „pisało” każdego dnia program naszych rekolekcji. Będzie nam wyznaczało rytm życia.

Cztery przestrzenie czasu

Chcę zwrócić uwagę na program stały11, który zawiera niejako cztery przestrzenie czasu. Na nich opiera się rytm dnia. Jest to czas lectio, czas meditatio, czas oratio i czas contemplatio. Nie jest to bynajmniej czas, który my wyznaczamy, nawet jeśli został określony w programie godzinami zegarowymi. Jest to czas, który wyznacza nam Słowo Boga. Jest to postawa i mentalność, której uczy nas lectio divina i z którą mamy wkroczyć w te rekolekcje. Czas lectio, meditatio, oratio, contemplatio jest czasem naturalnie odczytanym i nazwanym przez człowieka, który modli się Słowem. Warto przywołać tutaj postać średniowiecznego mnicha, Guigona II, kartuza. Czytając i rozważając Biblię, zauważył on w sobie „momenty”, które Słowo Boga wyznaczało w jego życiu, przestrzenie czasu, przez które go prowadziło. A więc zostały one jakby wpisane w nasze życie. Jeszcze raz z mocą powiedzmy sobie, że to nie my wyznaczamy Słowu czas, ale ono nam. Poszczególne momenty w lectio divina, to jakby nazwane po imieniu etapy rytmu życia, jaki wyznacza nam Słowo Boga. To oznacza, że nie my określamy godziny jej etapów, ale rozeznajemy „godziny” nawiedzenia nas przez Słowo. Program naszych rekolekcji zawiera opis czasu zaczerpnięty z tradycji ludzi Kościoła, którzy słuchając Słowa, modląc się Słowem, tak właśnie ten czas nazwali i określili.

Usłyszeć Słowo przed nocnym spoczynkiem

Czas modlitwy Słowem rozpoczyna się wieczorem dnia poprzedniego. W tradycji Kościoła, zwłaszcza w praktyce starożytnych ojców, praktyka ta była szczególnie pielęgnowana. Idąc za tą mądrością, każdy dzień modlitwy Słowem będziemy rozpoczynali wieczorem dnia wcześniejszego. Na każdy dzień otrzymamy konkretne Słowo, będzie to Słowo z Ewangelii św. Mateusza, która towarzyszy nam w obecnym, drugim etapie rekolekcji. Wprowadzenie do Ewangelii św. Mateusza zaproponuję w następnym rozważaniu.

Co to znaczy, że powinniśmy rozpoczynać dzień spotkania ze Słowem poprzedniego dnia wieczorem? Ojcowie starożytni dostrzegają w Słowie sakramentalną moc. Kryje ono w sobie życie przekazywane przez Boga. Słowo jest tchnieniem Ducha. Otworzyć się wieczorem na Słowo, oznacza przyjąć to tchnienie Ducha, które nieustannie daje mi życie. Wieczorne czytanie (lectio), które, przypomnijmy, ma stawać się słuchaniem Słowa (auditio), jest jak przyjmowanie podmuchu Ducha, który tchnie, kiedy i kędy chce i doprowadza nas do całej prawdy. Za każdym razem, kiedy z wiarą przyjmujemy Słowo, możemy świadomie przeżywać akt stwórczy, który nieustannie się w nas dokonuje. Bóg wciąż daje nam życie przez swoje Słowo, a ja z wiarą otwieram się na nie jako na Słowo życia, na Słowo, które chce we mnie zamieszkać, aby uporządkować moje życie, wyprowadzić je z chaosu i na nowo uczynić pięknym. To Słowo, które wszystko czyni nowym.

Dlaczego wieczorem? Wieczór przypomina nam o początku życia, jaki obserwujemy w spotkaniu ziarna z ziemią. Ziarno pada w ziemię, a ta je przyjmuje i zatrzymuje. Ziemia daje mu ciepło i zasypia, czekając na właściwą porę owocowania. Wieczór jest właśnie owym momentem spotkania ziarna Słowa z ziemią naszego życia. Kiedy czytam Słowo Boga, przyjmuję je do swojego wnętrza jak ziarno, aby mogło w nim zamieszkać i powoli rodzić życie. Psalmista z wiarą mówi, że Bóg „daje i we śnie tym, których miłuje” (Ps 127, 2). Jeśli wieczorem z wiarą przeczytam Słowo, będzie ono mogło zamieszkać we mnie i wydawać życie. Przywołując słowa Jezusa, dzieje się tak jak z rolnikiem, który wrzucił w ziemię nasienie: „czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak” (Mk 4, 27).

Wieczorem po raz pierwszy będziemy czytali Słowo na dzień następny, czyli słuchali Słowa, aby doświadczyć jego pierwszego spotkania z moim życiem. Słowo zawsze jest pierwsze, zawsze jest nowym życiem, nigdy nie jest tym samym Słowem, w tym znaczeniu, że za każdym razem rodzi we mnie życie w sposób jedyny i niepowtarzalny. Kładąc się spać, powierzam się usłyszanemu Słowu, które przynosi mi nowe życie.

Bywa nieraz, że wieczorem powierzam się Słowu, które pozostaje dla mnie jak ciemna noc, pozostaje dla mnie tajemnicą. Czasami po pierwszej lekturze Słowa czujemy jakieś napięcie, że to Słowo jest dla nas trudne, niezrozumiałe, prowokujące, jest Słowem pełnym tajemnicy, w którą dopiero wchodzę. Potrafię jednak z nią zasnąć, ponieważ powierzam się Temu, który jest źródłem życia i wierzę, że Jego Słowo jest we mnie jak źródło życia. Oto dlaczego starożytni ojcowie zachęcali, aby zasypiać, przeczytawszy wcześniej Słowo.

W tym momencie moglibyśmy się odnieść do osobistego doświadczenia i przypomnieć sobie, z jakimi słowami i myślami najczęściej zasypiamy, z jakimi lękami, z jakim niepokojem, zmęczeniem. Chodzi o to, aby nie powierzać się wewnętrznemu chaosowi i hałasowi, ale pozwolić samemu Słowu wcielić się we wszystko, co nagromadziło się w nas w ciągu całego dnia. W wieczornym lectio nie chodzi o długie i wnikliwe czytanie; ważne jest pierwsze przeczytanie Słowa, pierwsze usłyszenie go. Ma ono być krótkie i intensywne.

Poranne Słowo, które zaczyna dzień

Rano, kiedy się budzimy, ważne jest, aby przywołać pierwszą myśl, pierwsze pragnienie, które rozbudziło we mnie przeczytane wieczorem Słowo. Chodzi o to, aby obudzić się ze Słowem. Oczywiście, rano nasza percepcja jest w różnej kondycji; „zegar biologiczny” funkcjonuje bardzo różnie. Czasami „budzimy się” zaraz po wstaniu z łóżka, a czasami później. W tym względzie wiele zależy także od naszego stylu życia. Powinien on brać pod uwagę również naszą zażyłą relację ze Słowem. Ważna jest troska o to, by Słowo powoli wyznaczało rytm naszemu życiu, by budziło nas do życia.

Pierwsza godzina modlitwy Słowem w całości będzie poświęcona na przedłużone lectio. Czytanie, słuchanie Słowa przez pełną godzinę w lectio divina może okazać się najtrudniejszym momentem dnia. Mamy przez godzinę czytać niewielką ilość tekstu biblijnego. W czytaniu powinno towarzyszyć nam przede wszystkim pytanie: „Co Bóg mówi?”. Lectio ma prowadzić mnie do zrozumienia tego, co mówi Bóg. Chodzi o to, aby czytać z pragnieniem zrozumienia przesłania, które Bóg zawarł w Słowie, poznania obiektywnej treści Słowa, prawdy, którą głosi Słowo. Skąd to podkreślenie, że chodzi o poznanie treści obiektywnej? Ponieważ nierzadko bywa, że pod wpływem wielu przeżyć, czasami naszych oczekiwań, nastawienia serca i myśli, subiektywizujemy Słowo, tzn. czytamy je jakby przez „filtr” naszych przeżyć, zabarwiamy je, niechcąco nadajemy mu nasze znaczenie. Nasze przeżycia są tak silne, że nieraz Słowo z nimi „przegrywa”; „przegrywa” z naszym nastawieniem serca, z naszymi oczekiwaniami. W konsekwencji to nie Słowo czyta nasze życie, ale my czytamy Słowo według naszego klucza oczekiwań i przeżyć. Nie ono interpretuje nasze życie, ale my interpretujemy Słowo. Kiedy w lectio pytam: „Co Bóg mówi?”, oznacza to, że chcę poznać sedno przesłania, to co w tym przesłaniu kluczowe. Chcę, aby Słowo dało mi klucz do zrozumienia Bożego wezwania. Stąd lectio powinno prowadzić do odnalezienia tego, co w tekście, który mam przed oczyma, najistotniejsze. Lectio pomaga mi odnaleźć centrum, fundament, serce Bożego przesłania. Godzinne lectio, na które możemy sobie pozwolić w czasie rekolekcji, będzie uczyło nas cierpliwości w spotkaniu ze Słowem: aby nie czytać szybko, „wrażeniowo”, jedynie pod wpływem własnych przeżyć. Chodzi o czytanie, które stanie się aktywnym słuchaniem, które będzie docierało do samego jądra prawdy. Na temat różnych sposobów przeprowadzania lectio mówiliśmy już na pierwszym etapie rekolekcji. Dla przypomnienia można skorzystać z lektury wyjaśniającej praktykę lectio12. Niektórzy utrzymują, że w lectio divina chodzi właściwie o to jedno – o uważne czytanie Słowa. Ponieważ jeśli czytamy z wiarą, z nadzieją i miłością, o czym mówiliśmy wcześniej, Słowo zamieszkuje w nas i cała reszta należy do Słowa, jest jego dziełem: to Słowo wyjaśnia nam Słowo (meditatio), rodzi w naszym sercu modlitwę (oratio), tylko ono jest zdolne prowadzić nas do doświadczenia kontemplacji, osobowego zjednoczenia z Bogiem i odczytywania Jego obecności w codzienności w świetle Słowa (contemplatio).

W ciągu dnia: dać się prowadzić Słowu

Dostępne w pełnej wersji

„Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary?” (Mt 8, 26)

Formacja ucznia w Ewangelii św. Mateusza

Dostępne w pełnej wersji

„Błogosławieni...” (Mt 5, 3)

Dzień I

Powierzyć się Jezusowi, który błogosławi

Dostępne w pełnej wersji

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48)

Dzień II

Powierzyć się Jezusowi, który wymaga „więcej”

Dostępne w pełnej wersji

„Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 4. 6. 18)

Dzień III

Powierzyć się Ojcu Jezusa

Dostępne w pełnej wersji

„Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10, 38)

Dzień IV

Powierzyć swój wybór Jezusowi

Dostępne w pełnej wersji

„Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych” (Mt 18, 14)

Dzień V

Powierzyć Jezusowi najsłabszych

Dostępne w pełnej wersji

„Czuwajcie...” (Mt 24, 42)

Dzień VI

Powierzyć się obietnicy Jezusa i czuwać

Dostępne w pełnej wersji

„Oto Ja was posyłam” (Mt 10, 16)

Dzień VII

Powierzyć się Jezusowi, który posyła

Dostępne w pełnej wersji

1 Zob. omówienie programu w: K. Wons, Uwierzyć Jezusowi. Rekolekcje ze św. Markiem opatrzone wprowadzeniem do dynamiki lectio divina, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2004, s. 7-10.

2 Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie regularnie prowadzi weekendowe sesje w ramach Szkoły Modlitwy Słowem i Szkoły Biblijnej oraz ośmiodniowe rekolekcje lectio divina.

3 Pierwszy etap rekolekcji został opublikowany w: K. Wons, Uwierzyć Jezusowi. Rekolekcje lectio divina ze św. Markiem opatrzone wprowadzeniem do dynamiki lectio divina, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2004.

4 Używając określenia „serce”, nie myślimy jedynie o tym, co dotyczy sfery emocji i uczuć. Słowo „serce” pojmujemy biblijnie – jako najgłębszą podstawę naszej osobowości, źródło rozumu, woli i zmysłów.

5 Zob. D.H. Stern, Komentarz żydowski do Nowego Testamentu, Wydawnictwo „Vocatio”, Warszawa 2004, s. 157.

6 Dynamika rekolekcji lectio divina została szeroko omówiona w pierwszym tomie: K. Wons, Uwierzyć Jezusowi..., s. 11-58.

7 Zob. program rekolekcji zamieszczony na końcu książki.

8 Por. S. Weil, L’attesa di Dio, Milano Rusconi 1984, s. 80.

9 Por. tamże, s. 169.

10 Por. I. Gargano, Czy jeszcze nie wierzycie? Lectio divina do Ewangelii św. Mateusza, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2002, s. 7-10.

11 Zob. program stały podany na końcu książki.

12 Zob. K. Wons, Uwierzyć Jezusowi..., s. 13 nn.

Bibliografia

Dostępne w pełnej wersji

Program rekolekcji lectio divina w Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów – Kraków

Dostępne w pełnej wersji

RedakcjaZofia Smęda

Konsultacja biblijnabp Roman Pindel

Projekt okładkiks. Jacek Chrząściel SDS

Na okładceWlastimil Hofman, Św. Mateusz Ewangelista, kościół Franciszkanów w Szklarskiej Porębie

Ze względu na adresata przyjmujemy uproszczony system transkrypcji terminów greckich i hebrajskich.

Redakcja techniczna i przygotowanie do dru­kuGrzegorz Sztok

Opracowanie i przygotowanie plikuWydawnictwo Salwator

Imprimi potest ks. Jerzy Madera SDS, prowincjał

© 2020 eBook Wydawnictwo SALWATOR ISBN 978-83-7580-703-5

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260-60-80, e-mail: [email protected]