Gdy Bóg przychodzi w ciemnościach. Cztery noce zbawienia - ks. Krzysztof Wons SDS - ebook

Gdy Bóg przychodzi w ciemnościach. Cztery noce zbawienia ebook

ks. Krzysztof Wons SDS

4,2

Opis

Tradycja chrześcijańska zakorzeniona w żydowskiej uczy, że pośród wielu nocy opisanych w Biblii cztery są najważniejsze: noc stworzenianoc Abrahamanoc wyjścia z Egiptu i przejścia przez Morze Czerwone oraz noc Mesjasza. Ta czwarta nadaje ostateczny sens każdej nocy, jaka kiedykolwiek się wydarzyła i jeszcze wydarzy w moim życiu.

 
Kiedy jednak nadchodzą ciemności, nie wystarczy wiara, że Bóg jest. Mogę bowiem wierzyć, że On jest, i jednocześnie zwątpić, że jest ze mną. Po co mi wierzyć w Boga, który jest, gdybym nie wierzył, że jest ze mną. W mroczne dni potrzebuję wiary prostej i bezpośredniej, która mi pomaga uwierzyć Jemu – że jest bardzo blisko, że nie wyprowadził się z mojego życia, nie zapomniał, ale idzie za mną krok w krok, zapisuje w księdze moje tułacze życie i zbiera moje łzy do swego bukłaka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 186

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (5 ocen)
1
4
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Bóg nie chce być sam, zaś człowiek nie może pozostać na zawsze nieczuły na to, co On pragnie mu pokazać. Ci, którzy nie potrafią poskromić swego upartego dążenia, dostają się czasem w obręb wzroku niewidzianego i zaczynają błyszczeć skąpani światłem promieni. Niektórzy z nas rumienią się, inni wkładają maskę. Wiara to rumieniec wywołany obecnością Boga.

Abraham Joshua Heschel

Od Autora

Boję się ciemnej nocy, która może nawiedzić moją wiarę, chociaż wiem dobrze, że Bóg staje się najbliższy w ciemnościach! Przekonał mnie o tym osobiście. Gdy ciemności redukują do zera nasze „religijne pewniki”, Bóg staje się „jedynym bliskim”. W przepastnych mrokach wiary ciążących na duszy pozostaje Jedynym Bogiem – jedynym „religijnym pewnikiem”, na którym można się oprzeć. Doświadczenie duchowej nocy ogałaca z fałszywych bogów i nagromadzonych przez lata pobożnych iluzji. Pozostaje wtedy (na szczęście!) wierzyć tylko w Niego.

Kiedy jednak nadchodzą ciemności, nie wystarczy wiara, że Bógjest. Mogę bowiem wierzyć, że On jest, i jednocześnie zwątpić, że jest ze mną. Po co mi wierzyć w Boga, który jest, gdybym nie wierzył, że jest ze mną. W mroczne dni potrzebuję wiary prostej i bezpośredniej, która mi pomaga uwierzyćJemu – że jest bardzo blisko, że nie wyprowadził się z mojego życia, nie zapomniał, ale idzie za mną krok w krok, zapisuje w księdze moje tułacze życie i zbiera moje łzy do swego bukłaka (por. Ps 56, 9). Jedno z najpiękniejszych przeżyć duchowych to poczuć się zawstydzonym Jego wierną obecnością w noc zwątpienia i z rumieńcem na twarzy pomodlić się do Niego: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną…” (Ps 23, 4). Wiara to rumieniec wywołany obecnością Boga1.

Lecz otworzyć się na bliskość Boga w ciemnościach nie jest łatwo. Pisanie o Bogu, który przychodzi w ciemnościach, nic nie kosztuje, ale dla wiary jest to próba kosztująca najwięcej. Jedno wiem na pewno: Bóg przychodzi w ciemnościach nie dlatego, że sam je spowodował (Biblia nic nie mówi o tym, że Bóg stworzył ciemności!), ale dlatego że to moje wyobrażenia o Nim powodują nierzadko „zaciemnienie Boga”. Bóg nie jest Bogiem ukrywającym się w ciemnościach, ale Bogiem, który się objawia! Nie ma w Nim żadnych ciemności (por. 1J 1, 5). To prawda: są takie ciemności (skotos), w których Bóg wydaje się oddalać w nieskończoność. Pochodzą jednak nie od Boga, lecz od ludzkiego grzechu. Jezus przeżył je w Wielki Piątek, gdy wziął na siebie cały grzech świata. Są jeszcze inne ciemności (gnofos) – spowodowane oślepieniem nadmiarem boskiego światła. Te także pochodzą ode mnie – z mojej ograniczonej natury, która nie jest zdolna przyjąć Bożego światła. Bóg jest Światłością! Tak przecież wyznaję w Credo. Wchodzi w moje ciemności i uczy mnie odkrywać Jego świetlaną bliskość na głębinach wiary, pod powierzchnią moich „światłych” wyobrażeń o „własnym Bogu”. Zaiste, On nie mieszka na powierzchni ani w gęstwinie moich utartych, pobożnych sloganów o Nim. Bóg przychodzi w ciemnościach mojej chorującej wiary, aby leczyć mnie z powierzchownego myślenia o Nim, by zdemaskować moje fałszywe pojęcie o Jego bliskości i obnażyć toksyczne relacje z fałszywymi bogami, którymi są moje ubóstwione przywiązania do własnych obrazów Boga. W ciemnościach jestem uwalniany z banalnej wiary w Boga „zbyt bliskiego”, Boga, którego „ulepiłem” sobie na swój obraz i podobieństwo. Ciemności upokarzają moje pyszne przekonanie, że wierzę nieomylnie w Boga prawdziwego, że żyję bardzo blisko Niego. „Odkrywać Bożą bliskość – pisze Tomaš Hálík – lub w ogóle pytać o nią znaczy najpierw całkiem poważnie potraktować oraz głęboko doświadczyć, przeżyć i przemyśleć Jego ukrycie, Jego oddalenie. Bez tego doświadczenia – owocu twardych lat – moglibyśmy łatwo pomylić Boga wiary chrześcijańskiej z jakimś banalnym bożkiem, których pełne są dziś witryny i półki religijnych sprzedawców”. I dodaje: „Jeśli Bóg istnieje, to mieszka głębiej”2. Bóg mieszka na głębokościach mojego jestestwa, ale droga do Niego we mnie prowadzi nierzadko przez „ciemną dżunglę” moich pobożnych stereotypów. Sam nie odnajdę Go w sobie. Potrzebuję światła Jego słowa.

Bóg przez swoje słowo przeprawia się do mnie w ciemnościach, aby zburzyć mój rozbudowany kult własnego boga, którego utożsamiałem z Nim samym, a który fałszował mi Jego rzeczywisty obraz. Muszę Mu pozwolić zburzyć swój własny panteon bożków, ołtarze i ołtarzyki zdeformowanych wyobrażeń o Nim, abym uwierzył w Boga Jedynego, takiego, jaki mi się objawia w Biblii.

Tradycja chrześcijańska zakorzeniona w żydowskiej uczy, że pośród wielu nocy opisanych w Biblii cztery są najważniejsze: noc stworzenia, noc Abrahama, noc wyjścia z Egiptu i przejścia przez Morze Czerwone oraz noc Mesjasza. Ta czwarta nadaje ostateczny sens każdej nocy, jaka kiedykolwiek się wydarzyła i jeszcze wydarzy w moim życiu.

Bóg przychodzi do mnie w noc stworzenia, abym uwierzył, że On jest arche, początkiem, fundamentem i źródłem wszystkiego. W największych ciemnościach zapala światło. Jest źródłem światła. Jest przed i ponad ciemnościami, przed i ponad wszelkim chaosem i pustką. Jego duch unosi się nad wszelkim bezładem. A jeśli, jak mówi Biblia, jest większy od wszystkiego i ponad wszystkim, to znaczy, że Bóg mnie całkowicie przekracza i że Boga się nie udowadnia, w Boga się wierzy. W noc stworzenia On sam pyta mnie w Biblii, czy wierzę w Boga, którego nie mogę udowodnić, czy wierzę w Boga, od którego, gdy nadejdą ciemności i pustka, nie będę domagał się dowodów na Jego istnienie. Czy w chaosie i pustce życia uwierzę takiemu Bogu?!

W noc Abrahama Bóg przychodzi do mnie, aby zakwestionować moje przywiązanie do „Izaaka mojego serca”3, którego ubóstwiłem i pokochałem bardziej niż Jego samego, bardziej niż Dawcę daru. Bóg prosi mnie w noc Abrahama, abym udał się na górę Moria, oddał Mu tam swoje najserdeczniejsze przywiązanie i nie przestał wierzyć, że Bóg nie jest Bogiem, który zabiera życie, ale je daje, nie zniewala, ale czyni wolnym, że jest Bogiem bliskim i życzliwym, a nie okrutnikiem. Chce mnie przemienić na górze Moria, abym wrócił do siebie wolny od swoich iluzji, z wiarą w Jedynego Boga w sercu, z wiarą w Boga, który nie jest „zazdrośnikiem”, lecz miłośnikiem życia.

W noc ciemności egipskich Bóg wyprowadza mnie z domu mojego zniewolonego myślenia o własnej samowystarczalności. Czasem musi mnie nawet wygnać z tego miejsca, w którym się zasiedziałem jak Mojżesz w pałacu faraona i w którym trwoniłem moje życie. W trzecią noc zbawienia wyprowadza z mojego serca Egipt, który jest przyczyną moich ciemności. Wyprowadza mnie z egipskich ciemności spowodowanych moją zarozumiałością i uczy wiary, która jest ciągłym poszukiwaniem Boga innego od tego, którego sobie wymyślam i którego się spodziewam. Uczy mnie wiary niebojącej się pytań do Boga, bez oczekiwania od Niego definitywnych odpowiedzi, uczy chodzenia ścieżkami, które nie pasują do moich dróg usłanych własnymi planami, lecz prowadzą przez „Morze Czerwone” Jego planów, które po ludzku mogą wydawać się absurdalne i nonsensowne. Uczy mnie ufać bezgranicznie Jemu samemu, że przejdę szczęśliwie suchą nogą po dnie „morza Jego planów” i nie zatopią mnie fale przeciwności, którymi straszą mnie kłębiące się we mnie lęki.

Wreszcie w czwartą noc, tę najważniejszą, przychodzi do mnie w Mesjaszu Zbawicielu i zstępuje do piekieł mojego grzechu, gdzie panują największe ciemności, abym właśnie tam nauczył się wierzyć, że jeśli się tylko na Niego otworzę, nic mnie nie może odłączyć od Jego miłości, nawet dni największego zaćmienia grzechem graniczące z rozpaczą. Czwarta noc przekonuje mnie, że On jest obecny nawet w najbardziej przepastnej nocy mojego osamotnienia, na które skazuję się przez swój własny grzech. Czeka na mnie w grobie moich grzechowych ciemności tak długo, aż uwierzę w poranek wielkanocny. Jest tam, gdzie nie widzę już sensu rozpoczynania na nowo, gdzie kuszony jestem, aby zwątpić w samego Boga (najstraszniejsza rzecz, jaka mogłaby mi się przydarzyć na ziemi). Przychodzi, aby mnie podnieść, abym zmartwychwstał. Czwarta noc zbawienia przekonuje mnie, że w środku największego „piekła” ludzkiego odrzucenia Jezus z Golgoty modli się razem ze mną moimi pytaniami do Boga i uczy ufać Mu do końca, aż do oddania i powierzenia Mu mojego ducha. Wszelkie ciemności przeżyte z Nim mogą stać się dla mnie zbawienne.

Gdy przygotowywałem lectio divina do czterech nocy zbawienia, pojawiło się we mnie silne skojarzenie, którym postanowiłem się podzielić. Ufam, że czytający te słowa utożsamią się z nim. Uświadomiłem sobie, że już od łona matki Bóg oswajał mnie z nocą i przygotowywał do spotkania ze światłością. Jak mówi psalmista, od łona mojej matki jest moim Bogiem (por. Ps 22, 11). Wyszedłem z łona matki tak, jak się wychodzi z nocy na światło dzienne. W ciągu tamtej „nocy”, trwającej dziewięć miesięcy, dojrzewałem do spotkania ze światłem. Noc przeżyta w łonie mamy była dla mnie błogosławiona. Dla mamy, która nosiła mnie pod sercem – także. I mnie, i ją przenikało to samo światło miłości Stwórcy. Mówili wtedy o niej, że jest w stanie błogosławionym. W pewnym sensie był to dla mnie czas ciemności, jednak w „łonie tamtej nocy”, słyszałem bicie serca mojej mamy, które przywoływało bicie serca Boga. Byłem otulony światłem wewnętrznym: pod sercem kochającej mamy przeczuwałem miłość Stwórcy, tęskniłem za nią, czekałem na dzień, w którym zobaczę Jego światło własnymi oczami; tęsknota za miłością podtrzymywała moje istnienie przy życiu. Miłość rodziców, którym powierzył mnie Stwórca, decydowała o tym, jak wyglądało moje przygotowanie do spotkania ze światłem, które przywołuje Jego samego. Widziałem je niewyraźnie przez powłokę łona mamy. Znawcy antropologii prenatalnej mówią, że gdy „mieszkałem” i wzrastałem w łonie mamy, promienie światła (a te pochodzą przecież od Stwórcy!) przechodziły przez matczyne powłoki brzuszne i były przeze mnie odbierane. Widziałem nawet światło słoneczne stworzone przez Boga, padające na brzuch mamy. Nic nie wnosi tyle światła w nasze życie co miłość tych, którzy nas oczekują. Pierwszy oczekiwał mnie Bóg. Jego miłość potrafi rozświetlić największe ciemności. Nawet jeśli zdarzyło się komuś, że światło tej miłości zostało przesłonięte ludzkim nieprzyjęciem, nie mogło ono unicestwić światła Bożego, które każdy z nas przeczuwał całym sobą i kontemplował już w łonie mamy.

W doświadczeniu dziewięciu miesięcy spędzonych w łonie mamy i w oczekiwaniu na światło dnia jest głęboka analogia do „łona” Ojca, który nosił nas w swoich „wnętrznościach”, zanim rozpoczął dzieło stwarzania, zanim powiedział do ciemności „niech się stanie światłość” (por. Rdz 1, 3). Wybrał nas przecież jeszcze przed założeniem świata (por. Ef 1, 4). Nosił w swoim sercu i już wtedy wzruszał się głęboko. Zrodzeni w środku nocy, jesteśmy dziećmi Światłości. Powtórzmy: jesteśmy dziećmi Światłości, umiłowanymi (!), i żadna noc, nawet najczarniejsza, tego nie unicestwi!

Rozdział ICztery noce… światłości

Kiedy myślimy o nocy, przed oczami naszej wyobraźni pojawiają się zwykle ciemności. Noc spontanicznie kojarzymy z ciemnością. Najbardziej wtedy, gdy znajdujemy się w stanie cierpienia, chaosu czy pustki: pojawia się silne przeświadczenie, że cała nasza egzystencja została opanowana przez „egipskie ciemności”. Myślami, uczuciami, zmysłami wyobraźni „dotykamy” ciemności, niczego więcej. Mimo naszych chęci nie potrafimy się przez nie przebić.

Tymczasem Biblia w ciemnościach, nawet tych najczarniejszych, „widzi” inaczej. Biblia w ciemnościach „widzi” Boga. „Widzi” Boga, który przenika noc swoim światłem. Ciemność, nawet najczarniejsza, nie może ogarnąć Jego światłości (por. J 1, 5). On panuje nad każdą ciemnością. Stąd ciemności w Biblii przywołują obecność Boga i Jego światłość. Izajasz ma wizję: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” (Iz 9, 1). Daniel w proroczym widzeniu mówi, że „światłość mieszka u Niego” (Dn 2, 22), a Zachariasz prorokuje, że „wieczorną porą będzie jasno” (Za 14, 7). Jan napisze, że „Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności” (1J 1, 5); jest światłością, która w ciemności świeci, a ciemność nie jest w stanie jej ogarnąć (por. J 1, 5). Święty Ambroży, kontemplując Boga objawiającego się w ciemnościach, z zachwytu ułożył hymn: „Świat już pogrążał się w mroku, lecz Ty jak słońce promienne, z łona Dziewicy wyszedłeś” (Creator alme).

Noc jest „świecznikiem” światłości

Od pierwszych wersetów pierwszego rozdziału pierwszej księgi Pisma św. spotykamy Boga… najpierw w ciemnościach. Czytamy, że: „Ziemia była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód” (Rdz 1, 2), i zaraz Biblia dodaje, że „Duch Boży unosił się nad wodami”. Biblia nie przemilcza ciemności. Jest ich wiele na kartach Pisma św. Są nieraz wyjątkowo koszmarne. Jednocześnie uczy nas patrzeć ponad ciemności. Uczy wpatrywać się nie w mrok, ale w Tego, który nad nim panuje. Ponad ciemnościami jest zawsze Duch Boży. Biblia aramejska tłumaczy, że Duch „powiewał” (Rdz 1, 2)4 nad wodami chaosu. Wyczuwamy lekkość w tym stwierdzeniu. Ta lekkość mówi o Jego absolutnym panowaniu nad ciężkimi, czarnymi chmurami; może On w każdej chwili wzburzyć wodami (por. Dn 7, 2)5.

To pierwsza prawda, z jaką spotykamy się w Biblii: ponad ciemnościami, ponad każdym chaosem i pustką jest Bóg. Jest większy od największych ciemności. Kiedy Bóg się pojawia, ciemności się rozpraszają. W jaki sposób panuje nad chaosem i pustką, nad ciemnością? Usuwa je? Nie. „Przetwarza”. Czyni z nich „użytek”, „tworzywo”. Chaos przemienia w harmonię, pustkę w piękno. Lecz zanim to uczyni, najpierw zsyła światłość. Światłość jest początkiem i drogą do harmonii i piękna.

Od pierwszych wersetów Biblii przekonujemy się, że Bóg kocha światło! Widzimy, jak wychodzi ze swego „mieszkania światłości” w stronę ciemności, chaosu i pustki, mówiąc: „«Niechaj się stanie światłość!». I stała się światłość” (Rdz 1, 3). Pierwszym darem, który przyniósł, jest światłość. Jej piękno jest dla nas niewyobrażalne. Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie jej pierwotnego blasku, ponieważ nasze dusze nie widzą dobrze z powodu ciemności grzechu, który mieszka w nas (por. Rz 7, 17). Jak uczy tradycja midraszowa, „światło stworzone pierwszego dnia, nie jest tym samym, które widzimy obecnie. Na początku było ono tak potężne i wspaniałe, jaśniało takim blaskiem, że w porównaniu z nim nasze słońce wydaje się ciemnością (…). Adam w Raju otrzymał pozwolenie, by się nim cieszyć, i dzięki temu mógł widzieć od jednego krańca świata do drugiego”6. My tak nie widzimy, ponieważ mieszkają w nas ciemności grzechu. Kto jednak żyje w Bogu, tego zdolność widzenia poszerza się i pogłębia. Stwórca chce, abyśmy kiedyś raz na zawsze opuścili ciemności i widzieli wszystko w Nim – tak jak Adam na początku.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Rozdział IIBóg przychodzi w czeluściach chaosu i pustki. Noc stworzenia: Rdz 1, 1–2, 4

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział IIIBóg przychodzi w ciemnościach wiary. Noc Abrahama: Rdz 15, 1–6; 22, 1–14

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział IVBóg przychodzi w nocy „bez wyjścia” Noc Wyjścia: Dz 7, 20–43; Wj 12, 29.42; 14, 1–31

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział VNoc Mesjasza. Bóg zstępuje w otchłań grzechu. Mk 14, 33–42; 15, 22–37

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział VIDzień wielkiej ciszy i światło Wielkiej Nocy

Dostępne w wersji pełnej

Przypisy

1 Por. A.J. Heschel, Prosiłem o cud. Antologia duchowej mądrości, przeł. A. Gomola, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2001, s. 20.

2 T. Hálík, Chcę, abyś był, przeł. A. Babuchowski, Znak, Kraków 2014, s. 63, 64.

3 Por. B. Forte, Biblijni świadkowie wiary, „Zeszyty Formacji Duchowej” 54/2012, s. 27-28.

4 Przekład: Biblia aramejska, Targum Neofiti 1. Księga Rodzaju, przeł. i oprac. M. Wróbel, Lublin 2014.

5 G. von Rad, Genesis. Capitoli 1-12, Paideia Editrice, Brescia 1969, s. 54-55.

6 D. Lifschitz, Stań się światło! Hagada do rozdziału pierwszego Księgi Rodzaju, przeł. B. Żurowska, Wydawnictwo AA-Fronda, Kraków-Warszawa 2008, s. 75.

Redakcja Anna Śledzikowska

Korekta Agnieszka Ćwieląg-Pieculewicz

Projekt okładki Artur Falkowski

Redakcja techniczna Artur Falkowski

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał

© 2015 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-752-3

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260 60 80 e-mail: [email protected]

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Ossowska