Przebudzenie - Anna Podsiadło - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Przebudzenie ebook i audiobook

Podsiadło Anna

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

145 osób interesuje się tą książką

Opis

Czy zdążysz przejrzeć na oczy, żeby żyć po swojemu?

Katarzyna wiedzie życie, które wydaje się idealne. Ma wszystko, o czym marzyła: duży dom w Płocku, kochającego męża i cudowną nastoletnią córkę. Za sielankowym obrazkiem kryje się jednak drugie, o wiele brzydsze dno.

Kiedy kobieta rozpoczyna kurs medytacji, dociera do niej, że rzeczywistość jest zbudowana na cudzych pragnieniach, a jej apodyktycznej matce zależy jedynie na tym, aby zadowolić przede wszystkim siebie. W Katarzynie budzi się pragnienie odnalezienia własnej tożsamości. Czy wystarczy jej siły, by uwolnić się od oczekiwań matki?

„Przebudzenie” to opowieść o niezdrowej zależności, psychicznej manipulacji i toksycznych relacjach. O traumach dzieciństwa, które warunkują wybory w przyszłości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 234

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 40 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Marta Żmuda Trzebiatowska

Oceny
4,8 (39 ocen)
33
6
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Zu_Mal
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Przepiękna, miejscami smuta, dająca nadzieje…
10
po_czytam_sobie

Nie oderwiesz się od lektury

Czyta się jednym tchem
10
BeataStronska

Nie oderwiesz się od lektury

Wzruszająca, życiowo prawdziwa. Polecam wszystkim tym, którzy boją się odciąć pępowinę.
10
AT_Czlonka

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna, mądra książka, z duchowym tchnieniem, bo czasem nie wiemy żeśpimy, aż zdarzy się coś, co nas przebudzi . Polecam.
00
Irenaira

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00



PROLOG

– Mamo! – krzyknęłam od progu. – Mamo! – powtórzyłam.

Miałam nadzieję, że matka wyjdzie ze swojego gabinetu i zapyta, co się stało. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Ściągnęłam buty, a obok położyłam plecak. Zapukałam do drzwi jej pokoju i czekałam na pozwolenie, żeby wejść.

– Proszę – usłyszałam zdenerwowany głos.

Zawsze używała tego samego formalnego tonu.

Uchyliłam powoli drzwi.

– Musisz tak krzyczeć od wejścia? Głowa mnie od tego zaczęła boleć. – Chwyciła się za czoło.

– Przepraszam – powiedziałam ze skruchą.

– Co się takiego stało? Mówiłam tyle razy, że jeśli drzwi od pokoju są zamknięte, to znaczy, że pracuję i macie mi nie przeszkadzać. – Mama w końcu na mnie spojrzała. Siedziała na fotelu, a na biurku miała porozrzucane dokumenty.

– Zajęłam drugie miejsce w wojewódzkim konkursie na najlepsze opowiadanie! – powiedziałam podekscytowana.

Mama westchnęła.

– Katarzyno, tyle razy ci mówiłam, żebyś zajęła się nauką zamiast głupotami.

– Ale mamo!

Matka uniosła dłoń i pokazała mi znak „stop”.

– Gdyby twoje opowiadania były takie dobre, to zajęłabyś pierwsze miejsce. Jutro wybiorę się do twojej nauczycielki i powiem jej, że ma cię już nie zgłaszać do żadnych konkursów.

– Ale wszystkich prac było ponad sto!

– Katarzyno. – Matka spojrzała na mnie gniewnie. – Powtarzam ostatni raz: masz sobie dać z tym spokój. A teraz idź odrobić lekcje.

Wyszłam z pokoju, czując, że zbiera mi się na płacz. Wyciągnęłam z plecaka dyplom, podarłam go i wyrzuciłam do kosza.

Mama miała rację. Moje opowiadania były beznadziejne.

ROZDZIAŁ 1

– Marysiu, pospiesz się – poprosiłam córkę, która od kilku minut stała przed lustrem i poprawiała starannie już ułożone włosy.

– Mamo, przecież zdążymy – zapewniła mnie, nie odwracając wzroku od swojego odbicia.

– Ty na pewno zdążysz do szkoły, ale ja jeszcze muszę objechać pół miasta. Nie chciałabym się spóźnić do pracy. Wiesz, jaka jest babcia – przypomniałam.

Marysia dopiero teraz spojrzała na mnie.

– Nie chciałabym u niej pracować. Pewnie każdy chodzi tam jak w zegarku – powiedziała z sarkazmem.

– Tobie też by się to przydało – odparłam. – Chodź już, dobrze wyglądasz – dodałam i machnęłam ręką, żeby się pospieszyła.

Moja córka miała piętnaście lat i ewidentnie odziedziczyła charakter po swoim tacie. Była odważną, inteligentną, trochę rozpieszczoną i pewną siebie blondynką o pięknych długich włosach i niebieskich oczach. Uwielbiała bawić się modą. Ubierała się gustownie i stylowo, choć czasem musiałam ją stopować przy wyborze strojów do szkoły. Krystian, jej ojciec, a mój mąż, zrobiłby dla niej wszystko. Mieli niesamowitą więź i czasem obserwowałam ich relację z nutą zazdrości.

Marysię urodziłam w wieku dwudziestu dwóch lat. Kiedy dowiedziałam się o ciąży, myślałam, że moje życie się skończyło. Nie planowałam dzieci w tak młodym wieku, na dodatek w czasie trwania studiów. Choć rodzice moi i Krystiana chcieli nas zeswatać, to żadne z nich nie spodziewało się, że tak szybko zostaniemy rodzicami, a oni dziadkami.

Nasze rodziny przyjaźniły się od wielu lat i miałam wrażenie, że zrobienie z nas pary było najważniejszym – jeśli nie jedynym – życiowym celem mojej matki. Często powtarzała mi, że nie znajdę drugiego takiego mężczyzny i powinnam się go trzymać. Dawała mi rady, w jaki sposób ma zachowywać się kobieta, aby zaskarbić sobie męską sympatię. Było mi wstyd tego słuchać, a co dopiero wprowadzać w życie. Tym bardziej że w Krystianie wcale nie widziałam kandydata na męża. Był ambitny, uroczy, dobrze wychowany i pochodził z bogatego domu. To ostatnie chyba najbardziej skusiło moją matkę, to głównie dlatego widziała w nim przyszłego zięcia. Był też okropnym babiarzem, o czym z kolei moja rodzicielka nie wiedziała. Właśnie z tego powodu nie chciałam się z nim spotykać. Wątpiłam w to, że będzie umiał skupić się na jednej kobiecie. Byłam przekonana, że spotyka się z kilkoma naraz. Nie chciałam być jedną z nich. Nie potrafiłam mu zaufać.

Znaliśmy się od dziecka, niemal wspólnie się wychowywaliśmy. Potem, gdy chodziliśmy do podstawówki, mieliśmy jednak znikomy kontakt; on wolał towarzystwo kolegów, a ja dziewczyn. To się zmieniło w liceum – wtedy nadszedł moment, kiedy Krystian zmężniał i stał się świadomy swojej urody. Wysoki, dobrze zbudowany, z blond czupryną i o oczach w kolorze błękitu. Można było się w nich zakochać od pierwszego wejrzenia. Często wykorzystywał swój urok osobisty. Zawsze otaczał go wianuszek dziewczyn. Każda z nich chciała się z nim spotykać i wiem, że z większością chociaż raz się umówił. Do tego grona należały również moje bliskie koleżanki, dlatego doskonale wiedziałam, w jaki sposób traktuje kobiety.

Gdy byłam już na studiach, nasi rodzice postanowili zorganizować spotkanie, na którym mieliśmy odnowić kontakt. Wizyta odbyła się pod pretekstem urodzin jego matki i nie spodziewałam się, że to będzie podstęp. Ciocia, bo tak mówiłam do niej od małego, zaczęła mnie wypytywać, czy mam chłopaka. Gdy zaprzeczyłam, moja uradowana mama stwierdziła, że powinniśmy się spotkać tylko we dwójkę. Parsknęłam wtedy śmiechem, co się jej nie spodobało. W domu zaczęła prawić mi kazania, że odrzucam tak wspaniałego mężczyznę, choć ten mężczyzna nigdy nie wysłał mi żadnego sygnału, że jest mną zainteresowany. Zresztą nie byłam tym zbytnio zdziwiona, ponieważ koło niego kręciło się wiele ładniejszych ode mnie kobiet. Mógł wybierać między brunetkami a blondynkami. Spotykać się z dziewczyną o wzroście koszykarki albo niską. Pewne było, że nie zwróci uwagi na szarą myszkę, która nie ma życia towarzyskiego, a jej jedynym zainteresowaniem jest nauka.

Po kilku dniach od tej pamiętnej imprezy Krystian napisał do mnie wiadomość na Gadu-Gadu. Początkowo trzymałam wyraźny dystans, ale z biegiem czasu nasze rozmowy stawały się coraz bardziej zażyłe. Łączyło nas bardzo dużo, czytaliśmy podobne książki i lubiliśmy te same filmy. Mogłam rozmawiać z nim o wszystkim. Często do późnych godzin. W końcu zaprosił mnie na randkę. Postanowiłam dać mu szansę. Miałam wrażenie, że etap liceum zostawił daleko za sobą i jako przyszły prawnik stawia uczciwość na pierwszym miejscu. Z perspektywy czasu wiem, że zrobiłam to dla mamy, żeby w końcu była ze mnie zadowolona.

Doskonale pamiętam naszą pierwszą randkę. Krystian zaproponował mi wyjazd do Warszawy. Trafił w punkt, ponieważ w stolicy byłam tylko raz, na dodatek na wycieczce szkolnej. Mama uważała, że w tym mieście liczy się jedynie pieniądz, dlatego nigdy tam wspólnie nie pojechaliśmy. Twierdziła, że okolice Płocka są o wiele ciekawsze do zwiedzania i kryją mnóstwo tajemnic.

Krystian zabrał mnie najpierw do Muzeum Neonów znajdującego się na Pradze-Północ. Z zachwytem oglądałam stare i nowoczesne reklamy świetlne. Zachłysnęłam się sztuką uliczną i jej historią. Czułam się jak dziecko, które po raz pierwszy wybrało się do wesołego miasteczka. Nie chciałam stamtąd wychodzić, jednak Krystian miał jeszcze w planach zaproszenie mnie do restauracji położonej nad samą Wisłą. Był troskliwy, szarmancki i zabawny, czułam się dopieszczona pod każdym względem. Od tamtej pory byliśmy prawie nierozłączni. To z nim straciłam dziewictwo. Nie przypuszczałam jednak, że po trzech miesiącach związku zajdę w ciążę. Tym bardziej że używaliśmy prezerwatyw.

Pamiętam dokładnie dzień, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Miesiączka spóźniała mi się już dwanaście dni. Bagatelizowałam to, ponieważ byłam pewna, że opóźnienie jest spowodowane stresem związanym ze studiami i praktykami w szkole. Mieliśmy iść z Krystianem na studencką imprezę, więc stwierdziłam, że dla świętego spokoju zrobię test ciążowy. Byłam pewna, że wyjdzie negatywny, dlatego nawet mu o tym nie powiedziałam. Kiedy zobaczyłam pozytywny wynik, okłamałam go, że źle się czuję, i wróciłam do domu. Położyłam się na łóżku, a moja pierwsza myśl była taka, że po raz kolejny zawiodę matkę. Miała dla mnie plan: skończę studia, zostanę nauczycielką języka polskiego i będę uczyć w liceum, w którym od dobrych kilku lat pełniła funkcję dyrektorki. I to nie byle jakim liceum, lecz w jednym z najlepszych w okolicy. Kolejne o podobnym poziomie było oddalone od naszego o czterdzieści kilometrów. Z tą różnicą, że mieściło się na obrzeżach małego miasteczka, a nasze w centrum Płocka.

Kolejną sprawą, o której pomyślałam, było to, że nie wiązałam swojej przyszłości z Krystianem. Lubiłam go, nawet bardzo, ale nie potrafiłam mu do końca zaufać. Widziałam, jak obserwuje inne kobiety. Jak je czaruje i podrywa. Kiedy zwracałam mu uwagę, zawsze słyszałam, że stara się być po prostu miły. Wiedziałam, że prędzej czy później mnie zdradzi, i miałam nadzieję, że moi rodzice, widząc, jaki jest naprawdę, dadzą sobie spokój z wybieraniem mi kandydata na męża.

Przez trzy dni nie wychodziłam z domu. Bałam się konfrontacji zarówno z Krystianem, jak i z moją mamą. Wcisnęłam jej opowiastkę, że złapałam przeziębienie, a ona z obawy o swoje zdrowie nie wchodziła do mojego pokoju. Krystianowi napisałam, że mam dużo nauki, a on nie naciskał na spotkania. Po głowie chodziły mi różne myśli, od aborcji po ucieczkę do innego kraju. Czułam, że zawaliłam na całej linii. Klęłam na siebie ile wlezie, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Nie mogłam jednak się cały czas ukrywać. Wiedziałam, że lada moment zacznie być po mnie widać, że coś jest nie tak, brzuch mi się zaokrągli i, nie daj Boże, dojdą ciążowe dolegliwości. Wstałam więc z łóżka, wzięłam głęboki wdech i skierowałam się do gabinetu mamy. Jak zwykle najpierw zapukałam, a gdy dostałam pozwolenie na wejście, otworzyłam drzwi.

– Jesteś już zdrowa? Za kilka dni mam konferencję i nie chciałabym czegoś od ciebie złapać – rzuciła chłodno matka, pisząc coś w notatniku.

– Tak, jestem już zdrowa.

Spojrzała na mnie, czekając na wyjaśnienie, po co przyszłam. Zawsze tak robiła. Oboje z Kubą, moim bratem, wiedzieliśmy, że jeśli drzwi gabinetu matki są zamknięte, możemy jej przeszkadzać jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Szkoda tylko, że zawsze były zamknięte.

– M-muszę z tobą porozmawiać – wydukałam, po czym bez pozwolenia usiadłam na krześle stojącym z prawej strony biurka. Czułam, że robi mi się słabo.

– Słucham. – Mama założyła ręce na piersiach i dalej mnie obserwowała.

– Jestem w ciąży. – Spuściłam głowę.

Nie chciałam patrzeć na reakcję mojej matki. Usłyszałam głośne chrząknięcie.

– Trzeba zatem zorganizować ślub – powiedziała spokojnym tonem.

– C-co? – zapytałam. Nie chciałam żadnego ślubu.

– I nikomu ani słowa. Jak się dziecko urodzi, powiemy, że jest wcześniakiem.

Spojrzałam na matkę, która nie wydawała się zbytnio przejęta moim stanem.

– Mamo, ja nie chcę ślubu. – Głos mi się załamał.

– Trzeba było o tym myśleć wcześniej. Żadnego nieślubnego dzieciaka w rodzinie! – Podniosła się z krzesła i zaczęła chodzić po pokoju. – Krystian wie?

– Nie, jeszcze nie.

– W takim razie jedziemy do niego. – Chwyciła za klamkę i weszła do salonu.

Na kanapie siedział mój tata i przełączał kanały w telewizji.

– Władysław, zbieraj się, jedziemy do Drozdalskich. Katarzyna jest w ciąży.

Ojciec powoli odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Pamiętam dokładnie jego spojrzenie. Jego zaszklone oczy były pełne współczucia i strachu. Patrzyliśmy przez chwilę na siebie. Liczyłam na to, że się odezwie, ale zaraz został ponaglony przez moją matkę.

– No już, nie ma czasu. – Przeglądając się w lustrze, poprawiała spódnicę, która lekko się przekrzywiła.

Mama zawsze wyglądała elegancko. Najczęściej nosiła garsonki w odcieniach szarości, granatu lub ciemnej zieleni. Nigdy nie pokusiła się o jaskrawe kolory. Jej jasne włosy zazwyczaj były upięte w zgrabny kok. Fryzura musiała być idealna, dlatego niesforne kosmyki często przypinała czarnymi wsuwkami. Nosiła okulary w grubych oprawkach, które miały na celu zakamuflowanie zmarszczek wokół jej oczu.

– Dokąd idziecie? – Mój brat lekko uchylił drzwi swojego pokoju.

– Niedługo wrócimy. Siadaj do lekcji – zbyła go matka.

Kuba spojrzał na mnie pytająco, ale nie mogłam mu nic powiedzieć. Nie było czasu na rozmowy. Skinęłam lekko głową i uśmiechnęłam się z wysiłkiem. Chciałam w ten sposób dać do zrozumienia, że wszystko jest w porządku i nie ma powodu do zmartwień.

Mama pierwsza wyszła z mieszkania. Mieszkaliśmy w ośmiopiętrowym bloku na drugim piętrze, dlatego zwykle korzystaliśmy ze schodów. Echo stukających obcasów odbijało się od ścian klatki schodowej. Kiedy wyszliśmy z budynku, tata sięgnął do kieszeni spodni po kluczyk i otworzył samochód. Mama od razu usadowiła się na siedzeniu pasażera naszej bordowej skody. Nigdy nie mogłam siedzieć z przodu, kiedy jechała gdzieś ze mną. To było jej miejsce. Każdy z tej rodziny wiedział, jaka jest jego pozycja w hierarchii.

Jechaliśmy w ciszy. Radio w samochodzie było wyłączone. Mama uważała, że dzisiejsza muzyka nie ma żadnego przesłania, a piosenkarze sami nie wiedzą, o czym śpiewają, dlatego w czasie podróży lepiej porozmawiać lub skupić się na własnych myślach. Tym razem wszyscy wybraliśmy to drugie. Mama co chwilę otwierała klapkę z lusterkiem i nerwowo poprawiała fryzurę. Nawet w takiej sytuacji wygląd był dla niej najważniejszy.

Ogarnął mnie strach. Czułam, że dłonie mi się pocą. Było mi niedobrze. Nie wiedziałam, czy to również wynik stresu, czy już zaczęły mi doskwierać dolegliwości ciążowe. Chciałam, żeby rodzice się odezwali. Żeby obiecali mi, że wszystko będzie dobrze i damy sobie radę z niemowlakiem na pokładzie. Nie wiedziałam, czy są na mnie źli, ale mogłam się tego domyślać. Czułam, że zawiodłam na całej linii.

Zaparkowaliśmy pod domem Krystiana. Jego rodzina mieszkała w przepięknej jednopiętrowej willi. Żeby dojść do drzwi wejściowych, trzeba było iść alejką przez ogromny ogród, o który dbał ogrodnik. Wzdłuż alejki posadzone były starannie przycięte drzewka. Po lewej stronie znajdował się wjazd do garażu, a po prawej stała drewniana altana, w której latem można się było skryć przed ostrym słońcem.

Mama nacisnęła dzwonek do drzwi. Czułam, że ściska mnie w żołądku. Miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Po chwili otworzyła nam mama Krystiana.

– Jola? Co tu robicie? – Pani Wiola nie kryła zdziwienia na nasz widok.

Mama spojrzała na mnie współczującym wzrokiem i głośno westchnęła.

– Katarzyna jest w ciąży. – Ominęła panią Wiolę i weszła do środka, nie czekając na zaproszenie.

Matka Krystiana otworzyła szerzej drzwi i wpuściła mnie i tatę.

– Gdzie jest Krystian? – zapytałam niepewnie.

– U siebie – odpowiedziała drżącym głosem.

Jego mama wyglądała, jakby dostała obuchem w łeb. Przynajmniej na jej twarzy było widać jakiekolwiek emocje.

Ściągnęłam buty i powolnym krokiem ruszyłam do pokoju Krystiana. Chciałam, żeby o ciąży dowiedział się ode mnie. Nie byliśmy już dziećmi, choć ani ja, ani on nie czuliśmy się do końca dorośli.

Zapukałam do drzwi i czekałam na pozwolenie, żeby wejść do pokoju.

– Mówiłem ci już, że nie musisz pukać. – Krystian siedział na łóżku, trzymając w ręku telefon.

– To z przyzwyczajenia. – Podeszłam do niego.

– Nie mówiłaś, że dzisiaj przyjedziesz. – Pocałował mnie w policzek.

– Nie miałam tego w planach. Moi rodzice też tu są.

– Coś się stało? – Krystian poprawił się na łóżku i z przejęciem spojrzał na mnie.

Poczułam, że łzy lecą mi po policzkach. Ostatnim razem płakałam, kiedy mama zabroniła mi pisać opowiadania. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Uświadomiłam sobie, że zniszczyłam życie nie tylko swoje, ale też Krystiana. To miały być nasze najlepsze lata. Krystian często wspominał, że jak tylko skończy się sesja, to zabierze mnie na wycieczkę po wszystkich stolicach państw Europy Zachodniej. Opowiadał mi, jak wygląda Paryż i co na pewno zwiedzimy w Rzymie. Uciekałam myślami do miejsc, które miałam zobaczyć po raz pierwszy. Wyobrażałam sobie paryskie kawiarnie i smak włoskiej pizzy. Krystian chciał mnie zabrać do swojego świata. Chciał mi dać odrobinę szaleństwa, na które nigdy nie miałam odwagi. Luksusu, o którym mogłam jedynie pomarzyć, i bliskości, którą rozumiałam całkowicie inaczej niż on.

– Kasiu, co się stało? – Krystian chwycił mnie za rękę.

– Przepraszam – wydukałam.

– Ale za co? Powiedz mi, co się stało – powtórzył zaniepokojony.

– Jestem w ciąży.

Poczułam, że Krystian odsuwa rękę. Nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Usłyszałam tylko, że wstał z łóżka, zaczął chodzić po pokoju i powoli wypuścił powietrze.

Drzwi od pokoju otworzyły się, a w progu stanęła mama Krystiana.

– Chodźcie do nas – poprosiła spokojnie.

Kiedy zobaczyła, że płaczę, objęła mnie ramieniem. Weszłyśmy tak do salonu, w którym siedzieli tata Krystiana i moi rodzice. Moja mama właśnie podnosiła filiżankę z kawą, kiedy mnie zobaczyła.

– Teraz nie ma co płakać – rzuciła surowym tonem.

Wytarłam łzy, które na chwilę przesłoniły mi widok. Poszukałam wzrokiem Krystiana. Siedział na fotelu. Wpatrywał się w jeden punkt. Wyglądał jak zatrzymany kadr z filmu. Jedyne wolne miejsce było koło mojego taty. Usiadłam przy nim, cały czas obserwując swojego chłopaka. Bałam się, że mnie znienawidzi, że do końca życia będzie mnie obwiniał o spieprzenie mu życia.

– Po pierwsze – zaczął mówić pan Witold, ojciec Krystiana – pomożemy wam. Nie musicie się martwić o pieniądze. Ty, Kasiu, musisz skończyć studia. Załatwimy z Wiolą najlepsze opiekunki do dziecka.

– Po drugie – wtrąciła moja mama – musicie wziąć ślub. Jak najszybciej.

Krystian zamrugał kilkukrotnie, a potem spojrzał na mnie. Skuliłam się ze strachu. Nie wiedziałam, jak zareaguje.

– Czy ślub jest konieczny? – zapytał, patrząc na swoją matkę.

– Jest konieczny – odpowiedziała. – Niczym się nie przejmujcie, zorganizuję wszystko.

– Dostaniecie mieszkanie na Dąbrowskiego, akurat stoi puste. Fajna okolica, będziecie mieli gdzie chodzić z dzieckiem na spacer. – Tata Krystiana brzmiał jak agent nieruchomości, który próbuje zachęcić nas do kupna lokalu.

– Czyli już wszystko ustalone? – zapytał mój chłopak z ironią.

– Wy też nie pytaliście nas, czy chcemy zostać dziadkami – odpowiedział mu ojciec.

Krystian wstał, włożył buty i wyszedł z domu, zostawiając mnie w atmosferze pretensji, wstydu i niewypowiedzianych słów.

– O której dzisiaj kończysz? – zapytałam Marysi, która pisała coś na telefonie.

– O piętnastej – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Przyjechać po ciebie?

– Nie, dzięki. Chciałam po szkole iść z Zośką do centrum handlowego.

– A po co?

– A tak, pochodzić. – Wzruszyła ramionami.

– Tata znów przelał ci pieniądze? – Od razu się domyśliłam, że Maryśka dostała zastrzyk gotówki.

– Mamo, przestań, chciałabym sobie coś kupić od czasu do czasu. Spodobały mi się jedne buty – przyznała.

– Marysiu, masz więcej par butów niż ja.

– I co z tego?

„W zasadzie to nic” – pomyślałam.

Zatrzymałam się przed bramą szkoły.

– Miłego dnia. – Uśmiechnęłam się do córki.

– Tobie też! – Marysia pochyliła się i dała mi buziaka w policzek.

Doskonale wiedziała, jak mnie udobruchać. Wystarczył jeden czuły gest, a ja zapominałam, o co mi chodziło. Byłam jednak zła na męża, że tak rozpieszcza naszą córkę. Krystian nie potrafił niczego jej odmówić. Twierdził, że dopóki Marysia dobrze się uczy i wywiązuje ze wszystkich obowiązków, to nie widzi problemu, żeby dawać jej pieniądze. Tym bardziej że mieliśmy ich pod dostatkiem. Krystian był wspólnikiem swoich rodziców i jednym z lepszych prawników w województwie mazowieckim. Jego posada łączyła się z częstymi wyjazdami. Miał klientów w całej Polsce i rzadko odmawiał zajęcia się sprawą.

Dojechałam do pracy dziesięć minut przed czasem. Chwyciłam teczkę, która leżała na tylnym siedzeniu, i ruszyłam do szkoły.

– Uwaga, idzie Klon – usłyszałam szepty uczniów, którzy jak zwykle zwlekali do ostatniej chwili z wejściem do szkoły.

To przezwisko ciągnęło się za mną od kilku lat. Wszyscy uczniowie oraz ich rodzice wiedzieli, że jestem córką dyrektorki szkoły. Moje koleżanki z pracy myślały, że wszystko kabluję matce, co było nieprawdą. Nie dziwię się, że podejrzewały mnie o to, ponieważ mama wiedziała dosłownie wszystko. Nawet to, o czym rozmawiamy w pokoju nauczycielskim, więc nic dziwnego, że podejrzenia padły na mnie. Poza tym tylko mnie wysyłała na kursy i szkolenia. Za jej namową ukończyłam dwa kierunki studiów podyplomowych – oligofrenopedagogikę i pedagogikę specjalną – których dotychczas nie udało mi się wykorzystać w codziennej pracy. Wielokrotnie sugerowałam matce, że cała kadra powinna korzystać z możliwości dokształcania się, ale ona upierała się tylko przy mnie. Liczyłam na to, że kiedy pójdę na studia podyplomowe, pomoże mi w opiece nad malutką Marysią, ale nigdy tak się nie stało. Musiałam prosić o pomoc mamę Krystiana, ale choć zawsze powtarzała mi, że to przyjemność opiekować się wnuczką, czułam się głupio, że tak często ją wykorzystuję.

Jedyną przychylną mi osobą w pracy była Emilia, nauczycielka historii. Miała tyle samo lat co ja i… chyba tylko to nas łączyło. Była wyzwoloną i szaloną kobietą. Zawsze uśmiechnięta, sprawiała wrażenie, jakby w życiu nie doświadczyła żadnych problemów. Emila i jej mąż byli buddystami. Dużo medytowali i wiele razy mówiła, że to właśnie medytacja dawała jej tyle spokoju i akceptacji świata, choć niejednokrotnie dziwiła mi się, że nie potrafię postawić się mamie. Nie rozumiałam, dlaczego miałabym to zrobić. Przecież z jej strony nie spotykało mnie nic złego.

Szybkim krokiem poszłam do pokoju nauczycielskiego, żeby zdjąć płaszcz i zmienić buty. Była dopiero połowa marca, a słońce już zaczęło rozpieszczać nas swoim ciepłem.

– Nie za późno przychodzisz do pracy? – usłyszałam głos, kiedy chciałam nacisnąć klamkę.

– Cześć, mamo. – Uśmiechnęłam się lekko.

– Ten ubiór też nie do końca pasuje nauczycielce. – Skrzywiła się na widok spódnicy z lekkim rozcięciem.

– Przesadzasz. – Wywróciłam oczami.

– Przyjdź do mnie na następnej przerwie. – Matka odwróciła się i podążyła do swojego gabinetu.

Spojrzałam na zegarek – zostało mi pięć minut do rozpoczęcia lekcji. Weszłam do pokoju nauczycielskiego i w pośpiechu ściągnęłam z siebie płaszcz. Kiedy koledzy z pracy zobaczyli, że weszłam, zamilkli. Poczułam się dziwnie. Nie miałam jednak czasu, żeby się nad tym dłużej zastanawiać.

Praca była dla mnie wszystkim. Nie tylko przynosiła mi dochód, była również moją pasją. Zamiast pisać opowiadania, które tak uwielbiałam w dzieciństwie, mogłam po prostu opowiadać uczniom o swoich przemyśleniach związanych z zachowaniem bohaterów czy o epokach literackich. Mimo że wszyscy porównywali mnie do matki, w przeciwieństwie do jej lekcji moje lubili. Dawałam im swobodę w wypowiedziach, co zresztą było dla mnie ciekawym przeżyciem, bo każdy patrzył na daną sprawę inaczej. To było bardzo inspirujące.

Idąc do sali, usłyszałam wibrację telefonu.

Cześć, zostaję do jutra w Krakowie, ciężka sprawa

– przeczytałam wiadomość od Krystiana.

Poczułam się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Doskonale wiedziałam, co kryje się pod tą wiadomością. Krystian znalazł nową kochankę.

Redakcja: Anna Landowska

Korekta: Katarzyna Skwark, Katarzyna Dańska

 

Projekt okładki i stron tytułowych: Mariusz Banachowicz

Zdjęcia wykorzystane na okładce: archiwum Mariusza Banachowicza

 

Skład i łamanie: Plus 2 Witold Kuśmierczyk

Konwersja do EPUB/MOBI: InkPad.pl

 

Wydawnictwo Mięta Sp. z o.o.

03-475 Warszawa, ul. Borowskiego 2 lok. 210

[email protected]

www.wydawnictwomieta.pl

tel. +48 505 636 224

 

ISBN 978-83-68371-45-1