Pokuta. Minibook -  - ebook

Pokuta. Minibook ebook

0,0
4,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jak powinien przebiegać właściwie rozumiany rachunek sumienia? Jakie są powinności penitenta, a jakie spowiednika? ABC sakramentu pokuty w minibooku. Przychody ze sprzedaży minibooka zostaną przeznaczone na kontynuowanie działalności miesięcznika "Znak".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 72

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Pokutazadośćuczynienie

Plik opracował i przygotował Woblink

woblink.com

Słowo wstępne

Pokuta – zadośćuczynienie

Doświadczenie spowiedzi ma charakter bardzo osobisty. Dla chrześcijan konfesjonał to symboliczne miejscem pojednania z Bogiem i Kościołem, gdzie dochodzi do odzyskania stanu łaski. Zdarza się jednak, że konfesjonał okazuje się również miejscem, w którym zaczynają rozchodzić się drogi człowieka i Kościoła. Do takich sytuacji często dochodzi, gdy katecheza okazuje się niewystarczająca, nieprzystająca do rzeczywistości, a spotkanie ze spowiednikiem rozczarowuje lub nawet rani.

Pokuta to sakrament, który budzi wiele emocji. Pojawiają się wątpliwości, czy konieczne jest, by kapłan pośredniczył w osobistym akcie pojednania z Bogiem? Jak powinien przebiegać właściwie rozumiany sakrament pokuty? Jakie są powinności penitenta, a jakie spowiednika? Co zrobić, aby spowiedź nie stała się tylko formalnym obowiązkiem, a mogła być prawdziwym dialogiem, dającym nadzieję, pokój sumienia i pogodę ducha?

Zapraszamy do lektury! Redakcja miesięcznika "Znak"

PS. Przychody ze sprzedaży minibooków zostaną przeznaczone na kontynuowanie działalności miesięcznika „Znak”. Więcej: www.miesiecznik.znak.com.pl

Kilka praktycznych uwag zza drewnianych kratek

Ks. Krzysztof Grzywocz

Cóż można by powiedzieć niepraktycznego o sakramencie pokuty? Może coś o butach, w jakich należałoby się spowiadać albo o jego obecności w teologii Marcina Lutra? Co można powiedzieć praktycznego? Może napisać kilka wzorów rachunku sumienia albo sporządzić katalog spowiedników ze specjalnym certyfikatem od Pana Boga? Jak określić praktyczność i niepraktyczność, gdy dotykamy Misterium, w którym łączą się sprawy Boskie ze sprawami ludzkimi? Psalm 87 kończy się słowami: „i tańcząc śpiewać będą, wszystkie moje źródła są w Tobie”. Bóg jest ostatecznym źródłem pra-praktyczności i jej określeniem. Co nie jest z Boga, co nie ma z Nim żadnego związku, co do Niego nie prowadzi, jest niepraktyczne. Ufam, że kilka uwag tu spisanych, pomoże zbliżyć się do Boga – miłośnika praktyczności.

Lęk i przygotowanie do spowiedzi

Przygotowaniu do spowiedzi towarzyszy często lęk: „boję się spowiedzi”, „tak długo się nie spowiadałem, ponieważ się bałem”. Wielu pozbyłoby się tego lęku, jak męczącego towarzysza podróży, który za każdym zakrętem przeczuwa grożące niebezpieczeństwo. Można ulec pokusie, myśląc, że to właśnie ten sakrament jest źródłem mojego lęku, który wysłany przez to święte Misterium powinien mnie, poprzez zastraszenie, lepiej umotywować do drżących wyznań. Im bliżej konfesjonału, tym większy lęk, im dalej – tym mniejszy. Sam lęk jest faktem, lecz taka jego interpretacja budzi zastrzeżenia i utrudnia dobre przygotowanie do sakramentu pokuty.

Różne są rodzaje lęku, jeden z nich związany jest z utratą miłosnej więzi. Gdy dziecko w dużym mieście traci kontakt z rodzicami, odczuwa lęk sygnalizujący ewentualne niebezpieczeństwo. Podobnie dzieje się w grzechu, który w swej istocie jest zerwaniem albo osłabieniem istniejących, miłosnych relacji z Bogiem, z drugim człowiekiem i z sobą samym. Konsekwencją grzechu jest więc także lęk[1]. Człowiek żyje i może rozwijać się jedynie wtedy, gdy jest kochany i kocha. Utrata albo osłabienie tej rzeczywistości rodzi lęk proporcjonalny do wielkości grzechu. Ten lęk można ukryć (najczęściej także i przed sobą samym), lecz nie można się go pozbyć; powraca tylnymi drzwiami w postaci agresji, nieumiejętności podejmowania decyzji, natręctw, perfekcjonizmu, trudności w nawiązywaniu kontaktów, nadopiekuńczości, dużych napięć seksualnych, chorego poczucia winy itp. Człowiek, bojąc się tych symptomów, zaczyna z nimi walczyć, zwiększając tym samym ukryty lęk. Owocem takiej walki jest wzmocnienie symptomów.

Możemy żyć i rozwijać się w lęku, który niekoniecznie musi być konsekwencją naszego grzechu, lecz także grzechu osób mających wpływ na nasze życie albo „grzechu” całej kultury. Grzech bowiem nigdy nie jest rzeczywistością prywatną, lecz jego skutki dotykają innych. Ten, często nie uświadomiony, lęk przed brakiem miłości staje się cichym i najczęściej okrutnym reżyserem życia.

Bóg pragnie pokazać człowiekowi lęk, pragnie wydobyć go z jego wnętrza po to, aby człowiek wziął za niego odpowiedzialność. Sakrament pokuty jest jak światło, w którym można dostrzec także i ten rodzaj lęku. Zasięg tego światła wykracza poza „ramy” samego sakramentu, obdarowując człowieka świadomością lęku, zanim człowiek odda grzechy przez kratki konfesjonału. Świadomość tego lęku jest pierwszym darem Ojca czekającego na powrót dziecka, jest jak miłosny wysłannik, który przekazuje pierwsze słowa Oczekującego, aby zachęcić do dalszej drogi. Aby dobrze przygotować się do sakramentu pokuty, trzeba więc przyjąć rodzące się przeczucie lęku jako dar: „dziękuję Ci, Ojcze, za ukazanie lęku, ukrytego w głębi wielu moich pragnień, oczekiwań, wyborów, konfliktów, za pokazanie wielkości mojego lęku, której nie przeczuwałem. »Zapominając« o lęku, oddałem mu odpowiedzialność za moje życie, stałem się posłusznym aktorem jego pomysłów, zwalniając się z trudu posłusznej wolności w Twoim, dobry Ojcze, Dramacie”.

Trud i rachunek sumienia

Jednym z warunków dobrego przeżycia spowiedzi jest rachunek sumienia. Z nim związana jest trudność doświadczana przez tych, którzy nie uciekli od niej, rezygnując lub spłycając rachunek sumienia. Wielu patrzy na ten trud jednym okiem podejrzliwości, a drugim agresji. Tymczasem rachunek sumienia jest trudny, więcej – przekracza możliwości człowieka, który odrywając się od miłosnego świata, coraz bardziej wchodzi w ciemność odbierającą możliwość twórczego spojrzenia. Im dłużej człowiek trwa w grzechu, im dalej w niego wchodzi, tym trudniej go zobaczyć. W końcu można usłyszeć: „ja nie potrafię dostrzec swoich grzechów” albo gorzej: „ja nie mam grzechów”. Grzech nie ma światła, aby zobaczyć siebie. Ślepemu grzechowi można natomiast włożyć do rąk inną nieprawość po to, aby spowodować następny grzech (czego przykładem jest wulgarny sposób pokazywania zła w mediach).

W tej ciemności można także skoncentrować się na grzechu mniejszej wagi, przypisując mu kolosalne znaczenie, obdarowując go uwagą i całą energią daną dla normalnego rozwoju. Na skutek tej pomyłki można nie zauważyć grzechów ważniejszych, powodujących większe spustoszenie i zakończyć swój rozwój swoistym „zespołem wypalenia moralnego”. Ktoś może cały tydzień zamartwiać się tym, że raz nie skasował biletu w tramwaju, a nie zauważy przerażającej płytkości dialogu ze swoim dorastającym synem. Ktoś może siebie ekskomunikować za, w niewielkim stopniu zależny od woli, autoerotyzm, a nie zauważy, że od lat brutalnie dławi swoją potrzebę samoakceptacji. To „diabolizowanie” grzechów mniejszej wagi, z jednej strony rodzi trudności w rachunku sumienia, z drugiej – jest formą ucieczki od właściwego trudu. Świadomość trudu, podobnie jak lęk opisany wyżej, jest darem, który ma pomóc w przygotowaniu do tego sakramentu. Ten trud – często wręcz bezradność – przypomina, że zobaczenie grzechu jest darem Boga. Tylko w Jego świetle mogą adekwatnie ocenić to, co się stało: to nie ja, lecz „Duch Święty przekona świat o grzechu” (J 16, 8). W konającym Synu Ojciec przekonał, co niszczy miłosne relacje, a Duch Święty przekonuje, że świadome i dobrowolne trwanie przy tym jest grzechem. Bóg sam bezkompromisowo odsłania także podejrzaną logikę „zapomnienia” grzechu – jak w przypadku Dawida, który ostatecznie, wobec proroka, „sam” nazwał swój „zapomniany” grzech. Gdyby nie odkupieńcze światło samego Boga, te „zapomniane” grzechy ujawniłyby swoją niezapomnianą obecność w każdej następnej „dawidowej” decyzji.

Gdy człowiek, przygotowując się do sakramentu pojednania, doświadcza, że nie potrafi siebie samego przekonać o grzechu, pokornie prosi Boga o odkupieńcze światło, gdzie ta prośba nie jest już dyplomatycznym dodatkiem, za którym kryje się przemądrzałe przekonanie, że i tak sam sobie poradzą. Im dłużej człowiek się spowiada i im żyje bliżej rozświetlającej wszystko miłości Ojca, tym bardziej adekwatnie widzi grzech. Oczywiście – realnym symbolem tej prawdy i niezastąpioną pomocą jest szczery i otwarty dialog ze spowiednikiem czy obiektywizująca rozmowa z kierownikiem duchowym, w którego oczach można zobaczyć swoją twarz.

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.

[1] Zob. S. Kierkegaard, Pojęcie lęku, tłum. A. Djakowska, Warszawa 1996, s 139. Autor pisze tu: „Następstwo grzechu idzie dalej i dalej, jednostka pełznie za nim jak krzycząca z rozpaczy kobieta, którą kat wlecze za włosy Lęk jest jednak szybszy, wybiega naprzód i odkrywa następstwo, zanim ono nadejdzie, podobnie jak ciało niekiedy przeczuwa zapowiedź niepogody”.

Spowiedź nie jest walką o niewinność

Z księdzem profesorem Józefem Tischnerem rozmawiają Dorota Zańko i Jarosław Gowin

Dostępne w wersji pełnej.

Między sądem a „medycyna zbawienia”Z dziejów chrześcijańskiej praktyki pokutnej

ks. Grzegorz Ryś

Dostępne w wersji pełnej.

Spowiedź - dialog między grzesznikami

Z ojcem Piotrem Jordanem Śliwińskim OFMCap rozmawia Małgorzata Bilska

Dostępne w wersji pełnej.

Minibooki „Znaku”