Płonący lód. Gra pozorów - Ana Rose, Monika Rępalska - ebook

Płonący lód. Gra pozorów ebook

Ana Rose Monika Rępalska

4,5

Opis

MIKAYLA

Życie nigdy mnie nie rozpieszczało. Wiecznie skryta w cieniu brata bliźniaka, gwiazdy hokeja i dumy rodziców. Teraz oboje wkraczamy w studenckie życie, mierząc się z nową rzeczywistością.

NICO

Moje życie było idealne. Nigdy o nic nie musiałem prosić, zawsze dostawałem to, czego zapragnąłem. Do czasu, gdy pojawiła się ona. Myślała, że jej nie dostrzegłem. Bardzo się myliła. Była wyzwaniem, czymś, co mogło być dla mnie spełnieniem marzeń lub największym koszmarem.

Co się stanie, gdy zderzą się dwa tak odległe światy?

Czy istnieje szansa na nasze wspólne jutro...

 

“Brakowało mi atmosfery tej serii. Tego klimatu romansu studencko-sportowego. I tych bohaterów, którzy mają własne troski. Ale oto Ana Rose i Monika Rępalska powracają i to w jeszcze lepszej odsłonie! Płonący lód. Gra pozorów to dwa różne światy, które niespodziewanie się ze sobą zderzyły, namiętność, miłość, która bywa niełatwa oraz gra, która nie zawsze jest czysta. Gotowi, aby wejść ponownie do świata hokeistów i dać się im uwieść?” - Katarzyna Ewa Górka, @katherine_the_bookworm

 

Ana Rose - polska pisarka pisząca pod pseudonimem. Ukończyła studia magisterskie w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie. Obecnie mama dwójki dzieci i żona. Niepracująca zawodowo, a zajmująca się na pełen etat wychowaniem dzieci. Zadebiutowała w 2018 roku książką Płonący lód. Nieczyste nagranie napisaną wspólnie z inną pisarką. Autorka bestsellerowych powieści takich jak “Glow and shadow”, “Zdradliwy los” i serii Wroga miłość.

 

Monika Rępalska - miłośniczka kryminałów, horrorów i literatury kobiecej. Czytanie stało się jej uzależnieniem, które z czasem przemieniło się w pisanie. Uwielbia tworzyć historie z dreszczykiem, ale także takie które potrafią rozgrzać czytelnika do czerwoności. 

Na swoim koncie ma już wydane dwie książki. Pierwsza to „Płonący lód” napisany wraz z współautorką, druga to samodzielnie napisana powieść „Zniszczona”, która zaistniała na rynku wydawniczym w 2019 r. I nie zwalnia tempa, niebawem pojawią się jej kolejne książki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 332

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (146 ocen)
99
30
9
6
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Aludka

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna :)
10
Ziutek22

Nie oderwiesz się od lektury

🥰
10
Ruddaa
(edytowany)

Nie polecam

Jakim cudem ta seria ma tak wysokie oceny 🤯 Dno i wodorsory. Książka napisana chyba przez 13-latkę dla 13-latek. Istna żenada.
10
JusynaWilk

Nie oderwiesz się od lektury

Czekam na następne części i dalsze losy bohaterów. Książka jest tak wciągająca że ciężko się oderwac😉
10
Laurakobus18

Nie oderwiesz się od lektury

mimo że zaczęłam od 2 tomu to jestem mega wkręcona z tą historie na lodzie. mega mnie wciągnięta. dużo akcji i śmiech. teraz przechodzę do tom 1 i mam nadzieję że będzie tak samo. polecam z całego serca
11

Popularność




Copyright © by Ana Rose i Monika Rępalska, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Barbara Mikulska

Korekta I: Paulina Aleksandra Grubek

Korekta II: Aneta Krajewska

Ilustracje w środku książki: © by pngtree

Projekt okładki: Marta Lisowska

Zdjęcia na okładce: © by Artem Egorov/123rforaz © by Arthur-studio10/Shutterstock

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-012-5

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

PROLOG

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2

ROZDZIAŁ 3

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 5

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 8

ROZDZIAŁ 9

ROZDZIAŁ 10

ROZDZIAŁ 11

ROZDZIAŁ 12

ROZDZIAŁ 13

ROZDZIAŁ 14

ROZDZIAŁ 15

ROZDZIAŁ 16

ROZDZIAŁ 17

ROZDZIAŁ 18

ROZDZIAŁ 19

ROZDZIAŁ 20

EPILOG

PROLOG

NICO

Artem z Knoxem wyciągnęli mnie z domu, aby mi coś pokazać. Podobno zobaczyli coś ciekawego na kampusowym parkingu. Z początku nie miałem ochoty, ale jak tylko wspomnieli, że wiąże się to z Mikaylą, poderwałem się na równe nogi i jako pierwszy ruszyłem dowyjścia.

– Co tam widzieliście? – pytam, pędząc jak szalony. Nie chcę, aby to, co zobaczyli, mnieominęło.

Widziałem się z Mikaylą dokładnie godzinę temu i mówiła coś o tym, że musi skończyć jakiś projekt. I dlatego spędzi resztę wieczoru w bibliotece nadksiążkami.

– Mikayla była z jakimś podejrzanym typkiem. – Zatrzymuję się i patrzę zszokowany naArtema.

– Z podejrzanym facetem – powtarza tym razem Knox. – Ale nie denerwuj się nazaś.

– Jeden z chłopaków powiedział, że jeżeli dobrze kojarzy delikwenta, to ten pracuje dla gościa, który pożycza kasę na duży procent – wyjaśnia szybko Artem, ale to ani trochę mnie nie uspokaja. – I jest alfonsem – dodaje, a mnie od razu paraliżuje strach.

Mikayla przyszłaby chyba do mnie po pomoc, jeżeli potrzebowałaby kasy. Nie pakowałaby się w takie gówno, prawda? Dałbym jej wszystko, o co tylko bypoprosiła.

– Nie myślicie chyba, że… – Nie potrafię wydusić tego zsiebie.

– Mikayla, ta niewinna dziewczyna – odzywa się Knox. – No coś ty, wątpię, aby w coś takiegoweszła.

– Ale jej siostra… – Niedawno opowiedziała mi o swojej młodszej siostrze Lili. Mówiła, że jest w ciężkim stanie i teraz konieczna będzie operacja. Kosztowna operacja. Ale nic nie wspominała, żeby jej rodzice nie mieli na to środków. Cholera, czemu nie wypytałem jejdokładniej?!

– Co jej siostra? – pytaArtem.

– Potrzebuje operacji. – Biegnę, wręcz pędzę na parking. Jeżeli zobaczę ją z tym gnojkiem, to gozabiję.

Docieramy na miejsce, a ja widzę Mikaylę i dwóch napakowanych gostków, którzy wpychają ją doauta.

Jak tylko zatrzaskują się za nią drzwi, samochód rusza z piskiem opon, a typy wsiadają do drugiegopojazdu.

Krzyczę za nią, podbiegając w to samo miejsce, gdzie jeszcze przed chwiląstała.

Łapię się za głowę i rozglądam jakszalony.

– Co to było? – Patrzymy po sobie zchłopakami.

– Porwali ją? – pytam, choć znamodpowiedź.

– Ty, czekaj – szepcze Knox. – To z tamtym palantem widzieliśmy na samym początku Mikaylę. – Wskazuje grupkęfacetów.

Porzucam zamiar zadzwonienia na policję i szybkim krokiem kieruję się w ich stronę. Sam to załatwię, a koleś ma już na wejściu przejebane. Odpycham go na bok i patrzęgniewnie.

– Co jest, do kur… – Widząc mnie, łapie, co siędzieje.

– Gdzie te typy zabrały Mikaylę? – Nie owijam wbawełnę.

– Tą rudą? – upewnia się, mrużącoczy.

– Tak, ją! – Zaciskam mocno szczękę, co grozi, że stracę swoje zęby pod żelaznymnaciskiem.

– Ostrzegałem ją. – Podnosi ręce w obronnymgeście.

– Przed czym? Jaśniej, głąbie! – poganiamgo.

– Jej rodzice są winni mojemu szefowi kasę. – Czyli sama się w to nie wpakowała. Całeszczęście.

– Gdzie? – Jedno słowo, a on cofa się o kilkakroków.

Jego kumple stoją z boku i przyglądają się tylko z bezpiecznejodległości.

Większość wie, kim jesteśmy i nikt nie próbujeinterweniować.

– Zabrali ją do klubu „Nocny Jack”. – Prawie błaga mnie ożycie.

– Po co? – zipięwściekły.

– Jack w tym klubie sprzedaje dziewczyny. – Moja pięść leci prosto w jego nos, łamiąc go napewno.

– Lepiej dla ciebie, aby tam jeszcze była, nienaruszona – ostrzegamgo.

Biegnę do auta, a moi kumple depczą mi popiętach.

W mojej głowie rozgrywa się przerażający scenariusz. Obym tylko zdążył jąocalić.

MojąMikaylę.

Jak oni mogli? Jak mogli poświęcić własnącórkę?

To nierodzice.

Tozwyrodnialcy.

ROZDZIAŁ 1

MIKAYLA

Ściskam na pożegnanie moją ukochaną siostrzyczkę, Lili. Ma dopiero dziesięć lat, ale życie już bardzo ją doświadczyło. Dopiero od niedawna wiemy, że ma chore serduszko, ale to nie byłoby takie straszne, gdyby nie doszła do tego astma. Mała ma bezdechy w nocy jak noworodek. Teraz, zostawiając ją z wiecznie zajętymi rodzicami, martwię się o nią podwójnie. Nasi starzy są wspaniałymi ludźmi, jednak na okrągło tyrają, aby niczego nam nie zabrakło. Nie jest to jakaś fucha, która dawałaby im astronomiczne sumy. Oboje pracują w jednej z fabryk podmiastem.

– Pamiętaj, bąblu – przypominam jej już któryś raz z kolei – jak będzie coś nie tak, chcę o tym natychmiastwiedzieć.

Stoimy na werandzie, tuląc się do siebie, nie mogąc się rozstać. Dziś razem z moim bratem, Milanem, wyjeżdżamy na studia. Jesteśmy bliźniakami, ale prócz koloru włosów nic nas nie łączy. On od zawsze jest duszą towarzystwa, a ja cichą myszką, która wiecznie trzyma nos w książkach. Mieszkamy wprawdzie pod Londynem, ale dostaliśmy od uczelni przydziały akademickie i aby odciążyć rodziców, postanowiliśmy z nich skorzystać. Zresztą mama bardzo mnie do tego namawiała, gdyż chciała, bym wreszcie wyszła z czterech ścian i zaczęła cieszyć się życiem, jak przystało na nastolatkę. Mowa tu o imprezach i poznawaniu nowych ludzi. Wiem, że pragnęła, abym znalazła przyjaciół i chłopaka, który by mnie pokochał. Ale ja mogę zaczekać, dla mnie najważniejsza jest Lili, wykształcenie, a także pomocrodzicom.

– Mikayla, spóźnimy się na spotkanie! – krzyczy z taksówki Milan. – Też cię kocham Lili, ale już czas nanas.

Wzdycham i wysuwam się z ramion mojej siostry. Ta pochlipuje pod nosem, a ja na koniec ścieram jej jedną samotną łezkę, która spływa popoliczku.

– Kocham cię, Mikayla. – Całuje mnie ostatniraz.

– Ja ciebie też, maleńka. – Cmokam ją w czoło i wycofuję się zwerandy.

Do Lili podchodzi opiekunka, na którą rodzice wydają co miesiąc fortunę. Jednak pomoc wykwalifikowanej osoby jest jej teraz bardzo potrzebna. Dlatego zatrudniłam się w wesołym miasteczku „THORPE PARK”, które jest oblegane codziennie przez masę ludzi, dzięki czemu wpadała mi całkiem niezła kasa. To pozwoliło mi odciążyć trochęrodziców.

Taksówka zatrzymuje się przed ogromnym budynkiem, który, jak się domyślam, jest jednym zakademików.

– Dobra siostra, to ja lecę się zakwaterować – oznajmia Milan, mijającmnie.

Niestety, a może stety, akademiki nie są koedukacyjne, dlatego podzielone zostały na segmenty damskie i męskie. Więc brat opuszcza mnie i kieruje się do swojej części. Taszczę za sobą dużą walizkę, którą kupiłam na wyprzedaży. Krzyczy krwistą czerwienią, ale za to ją właśnielubię.

– Hej. – Zaskakuje mnie czyjś melodyjnygłos.

Podnoszę głowę i widzę piękną dziewczynę w kwiecistym kombinezonie. Wygląda olśniewająco ze swoimi czekoladowymi włosami, oczami jak szmaragdy i pełnymiustami.

– Hej – odpowiadam.

– Ty też po przydział? – pyta, dopiero teraz zauważam za niąbagaże.

– Tak. – Kiwamgłową.

– To podobnie jak ja – oświadcza, siadając na jednej z walizek. – Chyba na razie jesteśmy tylkomy.

Rozglądam się i stwierdzam tosamo.

– Chyba tak – przyznaję jejrację.

– Jestem Sasha. – Wyciąga do mniedłoń.

– Mikayla. – Potrząsam jejrękę.

– Przyjechałam z Rosji. – Wybałuszam na nią oczy. Jej imię mogło samo mnie na to naprowadzić. – Nie patrz tak na mnie. Nie wyglądam jak typowa rosyjska dziołcha, conie?

– No, nie – szepczę.

– Co ty tam pod tym nosem skwierczysz?

Wybucham śmiechem. Ta dziewczyna ma niezły dobór słów. Ten, kto będzie z nią w pokoju, może mieć bardzociekawie.

– Co studiujesz, rebenok? – Nie rozumiem tego, co mówi nakońcu.

– Administrację – odpowiadam. – Aty?

– Ja również. – Szczerzy się do mnie z perfekcyjnym, śnieżnobiałym uśmiechem. – Coś czuję, że będziemy często na siebiewpadać.

– Całkiem możliwe. – Wzruszam ramionami.

Nie czekam dłużej i wchodzę do budynku, w którym będę mieszkać przez kilka najbliższychlat.

Jak tylko przestępuję próg lobby, z jednego z pokoi wychodzi wysoka kobieta z krótkimi włosami, wpatrzona w teczkę. Gdy nas zauważa, uśmiecha się lekko ipodchodzi.

– Jak się nie mylę, panie to Mikayla Jonson i Sasha Mrozow? – odzywa się do nas. – Jestem Violeta Colton, opiekunka budynku, w którym się znajdujemy. Zostałyście przydzielone do mojego akademika. Obecnie mam wolny jeden pokój z dwomałóżkami.

Chce umieścić mnie z tąRosjanką?

Czy ona oszalała?

Jestem za spokojna jak na taką energiczną współlokatorkę. Od niej bije pozytywna i szalona energia, aja…

– Mi pasuje – wyrzuca szybko z siebieSasha.

Obie patrzą na mnie wyczekująco i nie pozostaje mi nic innego jak zgodzićsię.

– Mi też – zgadzam się nie za chętnie na tęopcję.

Mam tylko nadzieję, że Milanowi trafiło sięlepiej.

Wchodzimy głębiej do dużego lobby, z którego przechodzimy dowind.

Jedziemy jedną z nich na dziesiąte piętro, gdzie zapewne mieści się nasz pokój. Na korytarzu pałęta się wiele podekscytowanychdziewczyn.

– Oto wasz pokój. – Otwiera drzwi do pomalowanego na żółto pomieszczenia. Krzywię się, ale wchodzę do środka. – Tu macie klucze, po jednym zestawie dla każdej z was. Miłego pobytu. Jakby pojawiły się pytania, znajdziecie mnie na parterze – oświadcza i zostawia nassame.

Sasha zajmuje łóżko najbliżej szafy. Zagląda do niej igwiżdże.

– Biorę ponad połowę tej szafy – obwieszcza mi. – Zostawiłam ci łóżko przy oknie, bo, jak się domyślam, lubisz sięuczyć.

– Dzięki. – Mój głos ociekasarkazmem.

– Dobra, to co dziś robimy? – Ta jej buźka ani na chwilę się niezamyka.

– My? – upewniam się, czy dobrzezrozumiałam.

– A widzisz tu kogoś poza nami? – Podnosi jednąbrew.

– Zamierzam się rozpakować i przygotować do poniedziałkowych zajęć. – Patrzy na mniezszokowana.

– W sobotni wieczór? – Kręci z politowaniemgłową.

– Tak – odpowiadam zbytostro.

– Okej, czika. – Czy ona zacznie w końcu mówić do mnie poludzku?

– Sorki, nie chciałam być niemiła. – Próbuję zneutralizować złewrażenie.

– To gdzie idziemy? – Wybuchaśmiechem.

Ona jest niemożliwa. Powiedziałam jasno, że nie chcę, ale ona mimo to nadalpróbuje.

– Mogę wyskoczyć z tobą coś zjeść – proponuję.

– Super. – Klaszcze w dłoniepodekscytowana.

Rzuca jedną z walizek na łóżko i zaczyna wyciągać z niej ubrania, które koniec końców lądują wszystkie napodłodze.

– Chcesz coś pożyczyć? – Macha ręką w stronę sterty kolorowychciuchów.

– Nie, dzięki, wolę swój strój.

– Mogłabyś czasem poszaleć, rebenok. – Irytuje mnie, a tak chciałam byćmiła.

– Nie! – Stawiam stanowczo na swoim. – I nie mów do mnie rebenok czyczika.

– Rebenok w moim języku znaczy dziecina – wyjaśnia.

– Mimo to nie mów tak. – Nie zmieniamzdania.

– Jak sobie życzysz. – Rozbiera się przy mnie bez skrępowania i wkłada skąpąsukienkę.

Po dziesięciu minutach wychodzimy z akademika, kierując się w stronę budynku z dużym napisem „Burger Dip”. Sasha zamawia dwie duże porcje frytek, boczek i dużą colę. Ja zostaję przy małych frytkach i soku, nie dysponuję nie wiadomo jaką sumą, aby sobie na topozwolić.

Nagle Sasha piszczy i mówi coś w tym swoim języku. W pewnym momencie milknie i wpatruje się we mnie tak, jakby czekała na jakąśodpowiedź.

– Hmm? – Wzruszamramionami.

– Widziałaś tamte ciacha? – Pokazuje bez skrępowania palcem zamnie.

Strzelam ją po ręce i dyskretnie się oglądam. Wtedy go widzę z resztą jego kumpli. Jest dokładnie taki, jak go zapamiętałam z wesołego miasteczka, kiedy tampracowałam.

Sashy nie zamyka się buzia, podczas gdy wszyscy wchodzą do środka. Wśród nich są dwie dziewczyny. Ich głosy docierają ażtutaj.

– Ucisz się, bo cię jeszcze usłyszą – szepczę do Rosjanki, ale ona pokazuje mi język i nadal bezczelnie się imprzygląda.

– Nie odpuścisz, co nie? – Patrzę na niązrezygnowana.

– Podoba mi się ten łysy. – Strzela oczami w jego kierunku. – Uuu, nawet mnie zauważył. Czekaj… – wyczekuję, co zaraz powie – on tu chyba nie idzie? Co nie? Powiedz, że on właśnie się tu niezbliża.

Z boku pada na mnie wysoki cień. Super, ta dziewczyna nigdy nie jestcicho.

– Hej, dziewczyny – odzywa sięchłopak.

– Hej. – Sasha macha doniego.

– Macie ochotę do nas dołączyć? – Choć wpatruję się w blat stołu, widzę, jak moja współlokatorka kiwagłową.

– Nie, dzięki – odpowiadam zasiebie.

– Ja chętnie. – Sasha podnosi się i staje u jego boku. – Prowadź, przystojniaku.

– A koleżanka? – pytachłopak.

– Ona jest zbyt nieśmiała, ale jak będzie chciała, to do nas przyjdzie, prawda? – Mam ochotę przywalić tejlasce.

– Tak, jasne – burczę pod nosem sama do siebie, a im macham ręką, zbywającich.

Kątem oka widzę, że moja nowa współlokatorka podchodzi z wielkim uśmiechem do sporej grupki siedzącej na samym końcu baru. Szybko kończę jeść lunch, po czym wstaję, zamierzając wyjść. Pozwalam sobie ostatni raz zerknąć przez ramię, gdzie siedzi Sasha i spotykam się z zielonymi tęczówkami tego pewnego siebie chłopaka spod diabelskiego młyna. Speszona jego przenikliwym spojrzeniem momentalnie opuszczam wzrok i wybiegam zbaru.

Docieram do swojego akademika, kiedy słyszę za sobą nawoływanie swojegobrata.

– Mika. – Podbiega do mnie lekko zdyszanyMilan.

– Co jest? – pytam.

– Słuchaj, moi kumple z pokoju organizują dziś wieczorem imprezę w miejscowym klubie na obrzeżach kampusu. Może masz ochotę się tam wybrać? Powinnaś w końcu zobaczyć, jak bawią się ludzie w twoim wieku. – Milan zawsze stara się mnie zaangażować w życie towarzyskie. Kurczę, ale mnie do czegoś takiego nie ciągnie. Wolę oddać się nauce, żeby uzyskać jak najlepsze stopnie, aby nie zawieść rodziców. Chociaż wiem, że i tak są z nas dumni. Poza tym, jeżeli mam już poświęcić wolny czas, to zrobię to wyłącznie dla swojej pasji, jaką jest łyżwiarstwo figurowe. To dzięki niemu, między innymi, dostałam się na tę prestiżową uczelnię. Mój brat jest tu dzięki hokejowi, właśnie to jest jego hobby. Jest świetny, a gdy tylko wychodzi na lód, poświęca się temu w stu procentach. Widzę to za każdym razem w jego oczach. On to kocha tak jak ja jazdęfigurową.

– Chyba sobie daruję. Jestem wykończona dzisiejszym dniem, a miałam zamiar jeszcze sprawdzić lodowisko. – Już wcześniej wyczytałam w folderze, że kampus ma wielkie sztuczne lodowisko, gdyż słynie ze swojej niepokonanej drużynyhokeja.

– Może jednak zmienisz zdanie? Wiesz, jesteśmy świeżakami, powinniśmy się integrować. – Próbuje mnie przekonać przez resztę krótkiej drogi, która została mi doakademika.

Oczywiście stawiam na swoim i ląduję zupełnie sama w pokoju, rozpakowując niezbyt imponującą ilość garderoby. Właśnie sięgałam po mocno sfatygowane zużyte łyżwy, kiedy wchodziSasha.

– O, gdzieś się wybierasz? – Mogę teraz wydać się wredna, ale nie znam tej dziewczyny i nie zamierzam jej siętłumaczyć.

– Wychodzę. – Chcę pobyćsama.

– Aha. – Patrzę na nią i widzę, że jej trybiki w głowie zaczynają pracować. – W sumie nie ma tu nic do roboty, mogę iść ztobą?

Planowałam zrelaksować się w czasie treningu, ale coś czuję, że zacznie się zabawa w dwadzieścia pytań „Poznajmy Mikaylę”. Co prawda nie jest to po mojej myśli, ale nie chcę jej zrazić do siebie już na samym początku i tak nikogo tu nie znam, a z nią mam spędzić długie trzy lata, więc nie będę już na wstępie kopać pod sobądołków.

– Czemu nie, a umiesz może jeździć na łyżwach? – pytam, zerkając nanią.

– Yyy… nieee. – Wypowiadając te słowa, marszczy nos, w którym połyskuje srebrny kolczyk w kształciestopy.

– Mogę cię nauczyć, jeżeli tylko będziesz chciała. – Uwielbiam pokazywać innym, jak prosto i szybko można się tego nauczyć. Lubię dzielić się swojąpasją.

Głos, jaki z siebie wydaje, trudno nawet nazwać piskiem. Ja raczej określiłabym go, jako ultradźwięki, na które wyjątkowo źle zareagowały mojebębenki.

– Coś czuję, że razem będziemy mieć świetną zabawę. Tylko muszę pozbyć się tej twojej nieśmiałości, ale spokojnie, Sasha poradzi sobie i z tym! Kochana, ze mną nie zginiesz. – Boże, w co ja się wpakowałam?!

Ta dziewczyna zaczepia każdą osobę, którą spotykamy, idąc w stronę lodowiska. Tak reasumując, myślę sobie, że idealnie dogadywałaby się z Milanem. Od razu kopię się mentalnie w tyłek. Mój brat, jak każdy chłopak w jego wieku, ma bzika na punkcie ładnych dziewczyn, a muszę przyznać, że Sasha jest bardzo atrakcyjna i w dodatku ma nietypową urodę. To nie byłby dobry pomysł, wiecie, jak to jest, gdy przyjaciółka spotyka się z twoim bratem. No nie mogę nazwać jej w tej chwili moją BFF, ale taka wizja rodzi się w mojej głowie. O Boże, to byłaby masakra. Szybko otrząsam się z głupich myśli, bo kiedy dochodzimy do lodowiska, Sasha zaczyna coś do mniemówić.

– Chyba dzisiaj nie pojeździmy. Ale zobacz, możemy chociaż sobie popatrzeć na te ciacha. – Prawie jęczę, gdy widzę bandę kolesi grających w hokeja.

– W porządku, ale zgadzam się tylko dlatego, gdyż mam nadzieję, że niedługo skończą. – Ta dziewczyna naprawdę ma chyba za dużo energii, ponieważ na moje słowa podskakuje w miejscu jak dziecko, które dostało lizaka. Natychmiast przypomina mi się Lili i robi mi się smutno. Widziałam ją rano, a już za nią tak bardzotęsknię.

– O, zobacz, tam są dziewczyny, z którymi gadałam dzisiaj na lunchu. Może dosiądziemy się do nich? – To ostatnie to było pytanie, co nie? Tylko dlaczego nie miałam nawet szansy na nie odpowiedzieć? Natychmiast zostaję pociągnięta w kierunku dziewczyn przyklejonych do barierki oddzielającej trybuny odlodu.

Podchodzimy do nich i widzę, że laska o kruczoczarnych włosach szturcha w żebra siedzącą obok niejblondynkę.

– Cześć wam. – Szczerzy się do nich Sasha. – To moja współlokatorka, Mikayla. – Uśmiechają się do mnie i widzę błysk rozpoznania w oczach tejczarnej.

– Chyba widziałam cię dzisiaj w barze. Dlaczego nie dosiadłaś się do nas? – pyta, zaskakując mnie spostrzegawczością. – Przydałoby nam się towarzystwo dziewczyn. Wiesz, poświęcanie czasu wolnego wyłącznie naszym facetom jest trochę męczące. – Puszcza oczko, a ja już czuję do niejsympatię.

No dobra, wydaje się przyjacielska, to dlaczego tak dziwnie na mnie wcześniej patrzyła i zresztą nadal zerka z błąkającym się na ustach uśmiechem. Chociaż jej nie znam, wydaje mi się, jakby cośknuła.

Sasha pogrąża się w rozmowie z nimi, ale to raczej ona gada, a one słuchają. Ja natomiast tęsknie spoglądam na lód. Chciałabym pojeździć i przestać myśleć o codziennych smutkach. Jeszcze nie miałam telefonu od rodziców i Lili. Jutro ma kolejne badania, a ja tak bardzo chciałabym z nią tam być, ale jak na złość wyznaczono mi dyżur w akademiku. W dodatku zaplanowałam też szukanie jeszcze jednego zajęcia, aby zacząć odkładać na operację dlaLili.

– Widzę, że jeździsz. – Lexi pokazuje głową na łyżwy, które bezpiecznie spoczywają pod moimi nogami. Odkładałam na nie przez rok. Nie mogłam prosić o kasę rodziców, bo musieli w tym czasie płacić za drogie badaniaLili.

W międzyczasie zapoznajemy się i szybko się orientuję, że dziewczyny przyszły tu, żeby oglądać swoich facetów podczastreningu.

Oczywiście mam nieodparte wrażenie, że jeden z tych kolesi cały czas zerka w mojąstronę.

Kątem oka dostrzegam, jak kąciki ust Lexi podnoszą się, ale nie mam pojęcia, co to oznacza, dopóki się nieodzywa.

– Wyczuwam, że Mikayla wpadła w oko naszemu lowelasowi, Nico. – Wybałuszam na nią oczy. – Nie mów, że sama nie zauważyłaś, jak ten w białym kasku z błyskawicą zerka na ciebie co jakiśczas.

Przełykam ślinę, bo nie wiem, jak powinnam się terazzachować.

Ta cała sytuacja jest straszniekrępująca.

– Ten tam? – Sasha strzela ręką w stronę lodu, a ja robię się czerwona jak dojrzałatruskawka.

Serio? Właśnie teraz? Czy ona oszalała? Ale po niej mogłam się tego spodziewać. Nie pierwszy raz tak sięzachowuje.

– Sasha! – krzyczę, a później kulę ramiona. Nie lubię zwracać na siebieuwagi.

Do moich uszu nie dochodzi żaden hałas z lodu i wiem, że oni już skończyli. Lexi patrzy na mnie z ogromnym uśmiechem i zerka na coś zamną.

– Hej, Nico. – Zamieram, chcę zaszyć się głęboko w jakiejś norce. – Jak tamtrening?

– Całkiem spoko, ale widzę, że macie towarzystwo. – Słyszę mocny głos zasobą.

– Aha. I nie uwierzysz, ale jedną z tych dziewczyn już spotkaliśmy. – Sięgam po swoje łyżwy z zamiarem ucieczki, ale Sasha jak zwykle musi mi toutrudnić.

– Mówicie o mnie czy Mikayli? – pyta, stając przy mnie, ale odwrócona jest w stronę nieziemskiego faceta. – Czekaj, przecież widzieliśmy się w barze. To na pewno chodzi o mnie. – Wdzięczy się przed nim, a ten wybuchaśmiechem.

Kilka par łyżew zatrzymuje się zamną.

– Skończyliśmy, zaraz zabieram cię skarbie do kina – odzywa się jeden znich.

– Mówisz, że kino? – odzywa się figlarnieLizzi.

Wszyscy wybuchają śmiechem, a ja stoję jak kłoda pośrodku nich z łyżwami wręce.

– Boże, Sasha, to nie o ciebie mi chodziło, ale o Mikaylę – informuje jąLexi.

– Znałaś ich już wcześniej i dopiero teraz się o tym dowiaduję? – pyta z pretensjąSasha.

– To nie tak jak myślisz, pracowaliśmy w tym samym miejscu – wyjaśniamszybko.

– Wiedziałem, że skądś cię znam. – Czuję, jak oddech owiewa moją nagą skórę naszyi.

– Ja… ja – jąkamsię.

– Jeździsz? – pyta, nadal stojąc zamną.

– Jeździ i miała mnie tego nauczyć – odpowiada za mnieSasha.

– To może pokażesz mi, co umiesz? – Czuję, że towyzwanie.

– Robię to dla chwili oddechu. – Próbuję się z tegowywinąć.

– Nie! – krzyczy Sasha. Boże, czy ona potrafi czasem odpuścić i zachowywać się jak normalna dziewczyna? A nie jak typowa blondynka, a daleko jej do niej. Chodzi mi tu teraz o wygląd. – Ona dostała dzięki temustypendium.

Zamierzam ją ukatrupić, jak tylko wrócimy do naszegopokoju.

– Może jeszcze powiesz mu, kiedy mam urodziny? – pytam zsarkazmem.

– Nie pogardziłbym tą informacją. – Nadal stoi za mną, a jego strój styka się z moimiplecami.

– Chcę tylko pojeździć. – Omijam go sfrustrowana i kieruję się do drugiego wejścia na lód jak najdalej odnich.

– Do zobaczenia, Mikayla! – woła za mnąLizzi.

– Do zobaczenia, piękna! – Moje ciało mrowi, gdy ponownie słyszę, jak zwraca się do mnie. – Tak przy okazji, jestemNico.

Jego kumple wybuchają śmiechem, a on ucisza ich, po czym salwy śmiechu stopniowo cichną, jakby się oddalali. Szybkie rozeznanie i wiem, że poszli do szatni. Czuję ulgę, gdy zakładam łyżwy. To właśnie mnie uspokaja. Wtedy obok mnie siada mój wrzód na tyłku, we własnej osobie, Sasha.

– Sorki, czika. – Widzę w niej szczerą skruchę. – Taka jestem. Zawsze miałam z tymkłopot.

– Już okej. Chcesz się pouczyć jeździć? – Zmieniam temat, bo najzwyczajniej w świecie jest mi jejszkoda.

– Tak, ale najpierw popatrzę, jak ty to robisz. – Macha ręką, abym weszła na lód. Uśmiecham się do niej i moje łyżwy stykają się ztaflą.

Teraz mogę zacząć oddychać pełną piersią. Pozwalam się ponieść moimłyżwom.

Mojejpasji.

ROZDZIAŁ 2

NICO

Zobaczyłem ją dziś po raz drugi, najpierw w barze, ale zanim cokolwiek postanowiłem, ona zniknęła. Teraz mam ją przed sobą na trybunach lodowiska. W dodatku to, co mnie zaciekawia, to łyżwy przy jej boku. Czyżby onajeździła?

Jej rude lśniące włosy rozwiewają się wokół niej, a mała drobna sylwetka z zarysowanymi krągłościami jest perfekcyjna. Skąd biorą się takie kobiety? Najpierw pojawiła się Lexi z Lizzi, a teraz ona. Tak jakby los wodził mnie na pokuszenie. Jakby szydził ze mnie, stawiając ją, taką seksowną, na mojej drodze. Jednak nie jestem facetem stworzonym tylko dla jednej kobiety. Lubię się zabawić i mieć inną partnerkę każdej nocy. Ale kto powiedział, że ona nie może zabawić się ze mną? Wystarczy tylko jedna noc, później każde pójdzie w swoją stronę. Da mi tę jedną noc i potem zapomnimy o tym, co było. Jednak zauważam, że jest płochliwa i stroni od ludzi. Zastanawia mnie, czemu tak się dzieje? Czy coś złego spotkało ją w życiu? Coś, co ją trzyma na dystans. To wyzwanie dla mnie. Ona jest wyzwaniem dla mnie. No i oczywiście kolejnym nacięciem na moim zagłówku.

– Widzieliście tę laskę na lodzie?! – Do szatni wpada Cooper, drąc sięwniebogłosy.

– Odwaliło ci człowieku? – pytamzły.

– O czym ty mówisz? – odzywa sięNoah.

– Niezła cizia dosłownie płynie po lodzie. – Zerkam na niego i kręcę głową. – Ta ruda laska, gadała z Lexi i Lizzi. Nie kojarzyciejej?

Jego słowa docierają do mnie i podrywam się w jednej chwili na równe nogi, całe szczęście już ubrany. Wiem, że to ona. Chcę zobaczyć, o czym pieprzy Cooper. Jeżeli nas wkręca, to wybiję z niego togówno.

Wybiegam pierwszy i staję w przejściu łączącym szatnie z lodowiskiem. Cooper jednak tym razem się nie zgrywał, mówiąc o niej unoszącej się nad lodem. Jej ciało tak zwinnie porusza się po tafli. Przykuca i kręci dookoła. Nie znam tych wszystkich fachowych określeń w jeździe figurowej, ale to, co ona robi, jest niewiarygodne. Jej jazda jest na najwyższym poziomie. Cholera, powiem nawet z czystym sumieniem, że powinna brać udział w zawodach. Ma szansę na wysokiemiejsca.

Podjeżdża na sam środek, robi potężny wyskok, a po nim jeszcze dwa i zatrzymuje się, zrywając wierzch lodu swoimi łyżwami. Patrzy ze schyloną głową na łyżwy i łapczywie łapie powietrze, a za mną robi się zamieszanie. Moi kumple klaszczą głośno i gwiżdżą, a dokładnie to samo robią dziewczyny, siedząc niedaleko wejścia na lód. Sam zaczynam klaskać z wysoko uniesionymirękami.

Rudowłosa szarpie w górę głowę, a w jej oczach, nawet z tak dużej odległości, mogę dostrzec wypisany szok. Odwraca się do nas plecami i podjeżdża do dziewczyn, które już stoją przy lodowisku. Zasypują ją lawiną pytań, przez co na jej twarzy pojawia sięrumieniec.

Zanim się orientuję, nogi już niosą mnie do niej. Staję z boku i przysłuchuję się temu, o czymrozmawiają.

– Naucz mnie tak jeździć – prosiLexi.

– I mnie, i mnie – przekrzykuje jąLizzi.

– Ja byłam pierwsza. – Przepycha się między nimiSasha.

– Dziewczyny, nauczę każdą z was – obiecuje.

Boże, ile ta dziewczyna ma w sobie dobroci. Nie potrafi nikomu odmówić. Teraz, patrząc z boku, nie wierzę, że mogłaby odseparowywać się odludzi.

– Mikayla?! – Słyszę obok siebiegłos.

Spinam się, bo osobą, która ją woła, okazuje się rudy, młody chłopak. Ja pierwszy ją wyhaczyłem, nikt nie będzie jej miał przedemną.

Przepycha się obok, a ja mam chęć mu przywalić, ale ostatecznie powstrzymujęsię.

– Co ty tu robisz? – pyta, stając przed nią, a ona rzuca mu się naszyję.

Kurwa, ona ma faceta. To niemożliwe. Wiedziałbym o tym od razu. Nie wygląda nataką.

– Cholera, mogłem się ciebie tu spodziewać. – Śmieje się koleś. – Nie chciałaś iść ze mną na imprezę, więc przyszłaśtu.

Chciał zabrać ją na imprezę? Zaciskam pięści, gdy staje przy mnie Artem zKnoxem.

– A to kto, jej facet? – pyta mnieArtem.

– A skąd, do chuja, mam to wiedzieć? – odpowiadam pytająco. – Wyglądam najasnowidza?

– Uuu, ktoś tu tryska dziś czystym testosteronem. – Naśmiewa się ze mnieKnox.

– To, że ty dałeś się owinąć lasce wokół palca, nie znaczy, że ja będę tak samo głupi – wypluwam z siebie tesłowa.

– Co ci odbiło? – pyta zaniepokojony Artem. – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz odzywałeś się w ten sposób do któregokolwiek znas.

– Sorki, bracie – uspokajamsię.

– To nie mnie powinieneś przeprosić. – Kiwa głową w stronę Knoxa, który stoi z zaciśniętą mocnoszczęką.

Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Zachowuję się jak totalny dupek i to w stosunku do najlepszychprzyjaciół.

Powoli i spokojnie podchodzę do Knoxa. Ten udaje, że mnie niezauważył.

– Sorry, bracie – mówię do niego, klepiąc poplecach.

– Pokłóciliście się? – pyta zaskoczonaLexi.

– Nie do końca – odpowiada Knox, całując ją wczoło.

– Jak to nie do końca? Przecież widzę, jaki jesteś spięty. – Jeżeli chodzi o Lexi, nie da rady nic się przed niąukryć.

– Powiedziałem kilka niepotrzebnych słów – wyjaśniam jej. – I dlatego przepraszam twojegofaceta.

– Już jest dobrze, zapomniałem. – Knox wtula się w Lexi, dając znać, że już skończył rozmowę. Odwracam się i nadal widzę Mikaylę przyklejoną do boku tegofaceta.

– Miki, wiesz, że kocham cię siostrzyczko, ale musisz czasem się rozerwać. – Zaskakują mnie słowa tegokolesia.

Ona jest jego siostrą? To dlatego tak wylewnie się ze sobą przywitali. Ale ze mnie idiota. I w dodatku wyżyłem się na kumplu. I z powodu kogo? Laski? Całkiem mi się jebie we łbie. Ona ma na mnie zły wpływ, a dopiero przecież ją poznałem, no dobra trochę przesadzam z tą znajomością, ale planuję się z nią bardzo dobrzezapoznać.

– Ej, młody, czy ja cię już gdzieś nie widziałem? – pyta goArtem.

Koleś zerka na niego i kiwagłową.

– Gdzie? – Teraz ja zadajępytanie.

– Jestem na pierwszym roku i będę grał z wami w drużynie. – Otwieram zszokowanyusta.

– Kurde, same znajome twarze. – Śmieje się rozluźnionyKnox.

Odkąd jest z Lexi, strasznie się zmienił. Już nie jest tym samym smętnym i ciągle złym Knoxem. Jest teraz znacznielepszy.

– Jutro mam pierwszy trening – mówimłody.

– Jak się nazywasz? – dopytuję.

– Milan. – Podchodzi do mnie i wyciągarękę.

– Nico. – Potrząsam nią. – Ten tu – wskazuję po swojej lewej – to Artem, a tamten – kiwam głową na prawo – to Knox. Nasz kapitan. Resztę zobaczysz jutro.

– Cieszę się, że poznałem was wcześniej. – Kiwa do każdego z chłopaków. – Nie wiem, czy już się znacie, ale to jest moja siostra bliźniaczka, Mikayla.

– Już ją poznaliśmy. – Śmieje sięArtem.

– To spoko – odpowiada młody. – Chciałem trochę pojeździć przed imprezą, ale widzę, że straszny tu dziśruch.

– To wszystko za sprawą twojej siostry. – Widzę jak Mikayla sięczerwieni.

– Miki? – Milan odwraca się do niej. – Conabroiłaś?

– Dała nam niezły popis swoich możliwości – chwalę ją. – Tak między nami to powinnaś wystartować w jakiś zawodach. Dobrajesteś.

– Dzięki. – Ledwo słyszę to jedno słowo wychodzące z jej ponętnychust.

– Miki jest strasznie nieśmiała. – Ona za to stwierdzenie uderza brata w ramię. – Aua, niemusiałaś.

– To ty nie musiałeś – karcigo.

– Więc jesteście bliźniakami? – zaciekawia sięKnox.

– Ale oprócz identycznego koloru włosów nie widać specjalnego podobieństwa – dodajeLizzi.

– Tak, ale łączy nas jeszcze jedno. – Zerka na siostrę i puszcza do niej oczko. – Kochamy lód. A dosłownie mówiąc: ja hokej, a Miki jazdęfigurową.

– Nie trudno się było domyślić – oznajmiam.

Naszą rozmowę przerywa opiekun budynku, który mówi nam, że obiekt zaraz zostanie zamknięty, więc musimy go opuścić. Jak się okazuje, jest już sporo po dwudziestej drugiej. Mikayla chwyta swoje łyżwy i razem z Sashą wychodzą jako pierwsze, a za nimi podążaMilan.

Wracam do naszego domu tym razem bez Artema i Knoxa. Obaj zabrali swoje dziewczyny na randki i tym sposobem jestem skazany na resztę chłopaków. Te ich schadzki zdarzają się coraz częściej, co zaczyna mnie wnerwiać, bo przez to coraz mniej z nimi przebywam. Kiedyś byliśmy nierozłączni. Ale od kiedy nasz klub został rozwiązany, a oni zajęli się swoimi sprawami, widujemy się zdecydowanie rzadziej. Ja, jako jedyny z naszej trójki, czuję się jak rodzynek, bez laski przy boku. Czasem zastanawiam się, czy nie powinienem spróbować być z kimś na poważnie. Ale później dochodzę do wniosku, że nie potrafiłbym pozostać wierny jednej dziewczynie. Tak przynajmniej podejrzewam, znającsiebie.

Nie mogłem wczoraj usiedzieć w miejscu, cały czas miałem w głowie obraz ponętnego rudzielca jeżdżącego na lodzie. Dotychczas to ja byłem tym, który śmiał się z chłopaków, ale, kurwa, jak można od samego patrzenia pożądać tak bardzo laski? Którą w dodatku widziało się, można powiedzieć, drugi raz wżyciu?

Trochę ubodło mnie to, że moje przetrenowane zagrywki, a nawet czułe słówka w ogóle na nią nie zadziałały. Gdybyśmy znowu prowadzili swoją grę, chciałbym móc ją złamać. Jednak po chwili besztam się w myślach za te durne pomysły. Przecież ona nie wygląda na jedną z tych dziewczyn, które wskakują kolesiowi do łóżka. Chociaż muszę przyznać, kiedy myślę o niej, wyobrażam sobie tylko jedno. Dlatego postanawiam wyjść poza kampus, trochę odreagować i dobrze sięzabawić.

Ląduję w „Fight”, w którym podobno ma dziś walczyć Ziggi. Dawno się nie widzieliśmy i jestem ciekaw, jak mu idziewalka.

– No proszę, kogo my tu mamy? – wita się ze mnąFaust.

Po tej całej akcji z gwałtami Bonita w zeszłym roku klub wprowadził kilka ważnych zmian, jednak nadal w podziemiu odbywają się walki. Teraz wszystko jest legalne, a co za tym idzie, wyszliśmy na tym znacznie lepiej niż dotychczas, kiedy jeszcze spotykaliśmy się potajemnie, a o spotkaniach dowiadywaliśmy się przez esemesa godzinę przed całąimprezą.

– Siema, staruszku, jak nasza młoda gwiazda? – podpytuję o Ziggiego, który wzbił się na sam szczyt, dzięki Knoxowi, a ten znakomicie zarządza do tej pory jegointeresami.

– Właśnie się rozgrzewa, za parę minut powinna zacząć się walka. A co tam u ciebie, gdzie reszta chłopaków? – Rozsiadam się w sektorze VIP, ze wcześniej zabranym po drodze zimnym piwem. – Stali się pantoflarzami. Wiesz, kolacje przy świecach, romantyczne wypady na weekend, tego typu rzeczy teraz ich interesują. – Zaczynam ze znudzeniem wymieniać, co robią Knox z Artemem, co wywołuje śmiech uFausta.

– A ty nie zamierzasz pójść w ich ślady? Z tego, co opowiadasz, nie mają tak źle. – Zderza się ze mną swoją butelką piwa. – Dodatkowo mają pewnie cały czas gorącełóżko.

– Też tak mogę mieć bez utraty swych jaj – odpowiadam.

– Taa i jak nie założysz gumy, możesz jeszcze dostać jakiegoś syfa. – Na jego słowa prawie dławię się piwem, które akuratpiłem.

– Stary, co z tobą? Nie jestem jakimś debilem, zawsze wiem, co robię – oburzamsię.

– Dobra, dobra, koniec tego tematu. Ziggi już wchodzi, lepiej skupmy się na jego walce. – Więc stosuję się do słów Fausta i patrzę, jak małolat wykonuje świetną pracę, prawie nokautując swojego przeciwnika w pierwszejrundzie.

Oczywiście młody wygrywa i świętujemy jego triumf aż do białego rana. Moje piwo szybko zamienia się w coś mocniejszego i ląduję z jakąś panną, pieprząc ją w męskiejtoalecie.

Budzę się z megakacem, a na domiar złego w mieszkaniu już z samego rana słyszę głośne śmiechy. Kurwa, po cholerę ja tyle piłem, przecież dzisiaj zaczynają sięzajęcia.

To będzie totalnakatastrofa.

Szybko, no dobra, na tyle, na ile pozwala mi napieprzający czerep, biorę prysznic, ubieram się i kieruję w stronęgłosów.

– No proszę, wstała nasza śpiąca królewna. – Naśmiewa się ze mnieArtem.

– Pieprz się, koleś. – Pokazuję mu środkowypalec.

– Lizzi wyśmienicie o mnie dba, więc nie potrzebuję ręki tak jak ty. – Wszyscy moi kumple wybuchająśmiechem.

Podchodzę do niego i walę z całej siły pięścią w jego brzuch, na co ten zgina się wpół.

– Za co to było? Nie znasz się na żartach? – Stęka, rozmasowując bolącemiejsce.

– Domyśl się. – Odwracam się i nalewam sobie z ekspresu kubek mocnej, czarnej kawy. Właśnie tego mi było terazpotrzeba.

– Wali od ciebie na kilometr alkoholem, gdzie byłeś? – dopytuje sięKnox.

– Poszedłem zobaczyć walkę Ziggiego. Młody jest niezły, to istna żyła złota, dobrze trafiłeś. – Z Artemem od razu się pogodziliśmy, tak to bywa między kumplami. Dajemy sobie po mordzie, a za pięć minut o wszystkim zapominamy. To nie pierwszy raz, gdy tak się dzieje. Gadamy z chłopakami do czasu, aż pojawiają się dziewczyny i razem z nimi wychodzimy na popołudniowezajęcia.

Ja pierdolę, jakim cudem dałem się namówić im na zajęcia zadministracji?

– Nico, nie rób takiej kwaśniej miny, coś mi się wydaje, że te zajęcia mogą ci się bardzo spodobać. – Mruga do mnie Lexi z tym swoim diabolicznym błyskiem w oku, więc wiem, że coś jest narzeczy.

– Taa, a niby jak? – dopytuję.

– Spójrz na sam dół, czy to nie twoja dziewczyna? – Po jej słowach moje oczy podążają w kierunku pierwszego rzędu z przoduauli.

Lexi może mieć pieprzoną rację, że te zajęcia mogą mi się bardzo, ale to bardzo spodobać. Teraz przydałoby się tylko przekonać Mikaylę, aby usiadła z nami na samej górze. Tak, tak, dobrze zrozumieliście, tą petardą na dole jest Mikayla we własnejosobie.

– Mam do ciebie ogromną prośbę. – Odwracam się do Lexi, z błaganiem woczach.

– Nic nie mów, niech zgadnę. – Opiera się plecami o pierś stojącego za nią Knoxa. – Pewnie chcesz, żebym zaprosiła naszą nową koleżankę, aby usiadła z nami. Czyżbym się niemyliła?

– Czytasz mi w myślach. To jak, zrobisz to dla mnie? – Robię oczyszczeniaczka.

– Wy faceci jesteście tacy przewidywalni. Zrobię, tylko nie każ mi później tego żałować, bo ta dziewczyna mi się podoba. – Zadowolony biorę ją w ramiona i kręcędookoła.

– Ej koleś, zostaw moją dziewczynę – zostaję upomniany przezKnoxa.

Opuszczam Lexi na ziemię, a ona całuje mojego kumpla, po czym bierze Lizz pod rękę i razem kierują się w stronę mojegorudzielca.

Idziemy z chłopkami zająć miejsca. Zerkam na dół, jak Lexi gada z Mikaylą i mam cichą nadzieję, że ta sięzgodzi.

Nagle słyszę przeraźliwy pisk kumpeli seksownej łyżwiarki, więc mogę śmiało sądzić, że moja zadziorna przyjaciółka postawiła na swoim i Mika usiądzie z nami, tak właśnie będę ją od dziśnazywał.

– Widzę, bracie, że jesteś szczęśliwy. O tym gadałeś z Lexi, żeby przyprowadziła ci nową zdobycz? – Knox przyzwyczaił się do mnie i lasek wokół mnie, z którymi zabawiam się tylko jeden jedyny raz. Jednak tym razem ten jego tekst wkurza mnie. Nie chcę, aby w taki sposób odnosił się do niej, bo ona na pewno nie jest laską na jednonocną przygodę. O nie, sam siebie nie poznaję, jeszcze wczoraj byłem przekonany, że nie potrzebuję dziewczyny, ale jak patrzę na nią, chcę zaznać tego samego, co mają Knox i Artem. W moim organizmie chyba jeszcze utrzymuje się alkohol i nie myślę racjonalnie. Przecież jestem Nico Logan, który nie bawi się w żadne pieprzonezwiązki.

– Patrzcie, kto zgodził się do nas dosiąść. – Uśmiecha się zadowolona z siebie Lexi, puszczając przy tym do mnieoczko.

Dziewczyny siadają przy swoich facetach, przez co zostaje tylko jedno wolne miejsce pomiędzy Lexi a mną. Ta piskliwa laska, nawet nie kłopotałem się zapamiętaniem jej imienia, od razu usadawia się obok Coopera, który wydaje się bardzo tym uradowany.

– Chyba nie masz wyjścia, piękna. – Klepię krzesło obok siebie, posyłając jej przy tym swój najlepszy uśmiech.

– Może wrócę na wcześniejsze miejsce, trochę u was tłoczno. – Czy ja naprawdę jej aż tak bardzo przeszkadzam?

– Mikayla, nie gadaj głupot – patrzy na nią groźne Lexi – tylko sadzaj ten swój seksowny tyłek międzynas.

Zrezygnowana opada obok mnie, wydając przy tym dźwięk, który jednoznacznie odczytuję jako frustrację. Kiedy rozkłada swoje rzeczy na stoliku, jest zmuszona do otarcia się o mnie ręką. Kurczę, gdy tylko to robi, czuję, jak pieprzony prąd przenika do każdego zakamarka w moim ciele. Czuję się jak jeden z bohaterów tych kiepskich filmów, które oglądają dziewczyny. Wiecie, taki, w którym koleś dotyka laskę, co mu się podoba, jest między nimi przyciąganie, napięcie, walka z samym sobą, aż w końcu lądują w łóżku, aby wreszcie dotrzeć do szczęśliwego zakończenia, ale zanim jeszcze do niego dotrą, dzieją się przeróżne melodramaty. Tak właśnie czuję się w tej chwili. Taa, teraz jestem pewien, że za dużo przebywam z dziewczynami i te ich głupoty przechodzą namnie.

Moje myśli przerywa jakiś odgłos. Patrzę pod nogi i widzę długopis leżący tuż obok mojej stopy. Niewiele myśląc, schylam się po niego i zderzam się z czymś pachnącym jakwiśnia.

– Auć. – Podnoszę głowę i widzę, że Mika pocieraczoło.

– Przepraszam, nie chciałem. – Głupio siętłumaczę.

– Nic się nie stało, naprawdę jest okej. – Uśmiecha się delikatnie do mnie, jednak to, co mówi, to nie jest do końca prawda. Zauważam jak poprawia sobie włosy, a przy okazji pociera nadal miejsce, gdzie pewnie formuje się jużsiniak.

– Może dasz mi się zrehabilitować i pójdziemy gdzieś po zajęciach, na przykład na kawę? – pytam, trzymając za sobą skrzyżowane dwa palce, aby tylko sięzgodziła.

– Nie mogę. – Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że wstrzymywałem przez cały ten czas oddech, wyczekując z przejęciem jej odpowiedzi. – Po zajęciach obiecałam dziewczynom naukę jazdy na łyżwach, a później mam w planach poszukać pracy, więc…

– Spoko, nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem. – Czy aby napewno?

Zajęcia się kończą, a ja nawet nie przywiązywałem zbytniej uwagi do tego, co się na nich działo. Kątem oka cały czas obserwowałem Miki, a kiedy tylko się poruszyła, od razu czułem jej wiśniowy zapach. Zacząłem sobie nawet wyobrażać, jakby to było jej zasmakować, rozkoszować się jej perfekcyjnym nagim, ponętnym ciałem. Cholera, musi takie być, chociaż jej luźne ciuchy tego w tej chwili nie ujawniają, jednak ja towiem.

Ja pierdolę, jeśli zaraz nie zacznę myśleć o czymś innym, wstanę z pokaźną erekcją w spodniach, a to mogłoby do reszty przegonić mojegorudzielca.

***

– Halo, ziemia do Nico. – Noah macha mi ręką przed twarzą. – Stary, ogarnij się. Krążek jest tutaj, a nie natrybunach.

– Hmm? – mruczęzdezorientowany.

– Ciebie chyba na poważnie wzięło. – Podjeżdża do mnie Knox z ironicznym uśmieszkiem naustach.

– Wal się – odwarkujęsfrustrowany.

Moje jaja od samego rana są sine z potrzeby rozładowania, a te dupki, ani trochę mi tego nie ułatwiają.

Skończy się tym, że zanim znajdę panienkę do wypieprzenia, będę musiał sam zwalić konia podprysznicem.

– Czy nie tak było ze mną i Lexi na samym początku? – Nie, wcale tak nie było, on chciał jej dać nauczkę, ale to bardziej ona dała jemu. Teraz udaje, że to on był tymtriumfującym.

– Mnie to się wydaje, że było kompletnie inaczej, może jej zapytamy? – Unoszę brew wyzywająco. Knox z kolei wystawia mi środkowegopalca.

– Jesteś teraz pieprzonym dupkiem – obrusza sięKnox.

– Zejdźcie już ze mnie. Jutro zaczynają się rozgrywki. Pierwszy mecz, aby wypróbować młodziaków – przypominam im, odwracając od siebie ichuwagę.

Zamiast skupić się na treningu, zerkam cały czas w kierunku trybun, żeby upewnić się, czy aby Mika cały czas tam jeszcze jest. Nie wiem dlaczego, ale chcę się pokazać z jak najlepszej strony. Może zaimponuję jej jazdą na łyżwach lub tym jakgram?

Jęczę w duchu, zły sam na siebie. Kurwa, co się ze mną dzieje! Nawet wczorajsze zalanie się i bzykanie nie wypieprzyło z mojej głowy tego seksownego pierwszaka, który zajebiście jeździ nałyżwach.

Źle ze mną. Nie potrafię już o niczym innym myśleć, tylko oniej.

To już choroba, nie pieprzonezauroczenie.

ROZDZIAŁ 3

MIKAYLA

Miałam plan, żeby zaraz po zajęciach poszukać kolejnej pracy. Tylko nic z tego nie wyszło. Dziewczyny uparły się, abym towarzyszyła im podczas treningu chłopaków. Nie dałam rady się tym razem wymigać, tym bardziej że także Sasha jęczała mi do ucha, bo upatrzyła sobie jednego z kolegów Nico. Lexi wraz ze swoimi przyjaciółkami, z którymi mnie zapoznała, nie chciała nawet słyszeć, że z nimi nieidę.

Dlatego siedzę teraz razem z moimi nowymi koleżankami na trybunach, oglądając kolejny sparing chłopaków. Oczywiście miałyśmy mieć wolne lodowisko, chciałam dziewczynom dać pierwszą lekcję, ale okazało się, że jutro zaczynają się eliminacje, a co za tym idzie przyjęcia do drużyny hokejowej. Mój brat ma już pewne miejsce, choć innych pierwszaków, którzy dopiero przyjechali na rozpoczynający się jesienny semestr studiów, nadal czeka ciężka praca i weryfikacja umiejętności.

– Ja już chyba muszę iść – mówię do Lexi, która siedzi najbliżejmnie.

– Co!? Nie, nie ma mowy. Idziemy później coś zjeść. Nasi faceci zawsze po meczu mają ogromny apetyt – protestujeLexi.

Mojej uwadze nie umyka, że każdy, kogo mijam z Lexi i Lizzi, zerka na mnie z widocznym szacunkiem wypisanym na twarzy. Nawet pytam się o to Sashy, czy nie odnosi takiego samego wrażenia. Odpowiada mi dopiero, gdy zostajemy same. Ta dziewczyna jest tyle samo czasu na uczelni co ja, a już zna wszystkieplotki.

O Knoxie i Lexi było bardzo głośno w zeszłym roku, podobno mieli małe spięcie. W taki sposób ujmuje to Sasha. Jednak nie potrafię w to uwierzyć, patrząc na nichteraz.

– Mówiłam wcześniej, że potrzebuję znaleźć pracę. Dlatego powinnam już się zbierać. – Zaczynam podnosić się ze swojego siedzenia i nagle słyszę wiązankęprzekleństw.

– Dokąd idziesz? – Zaskakuje mnie głęboki głos zamną.

Odwracam się i widzę Nico, w stroju treningowym hokeisty, ale z kaskiem pod pachą i potem ściekającym ze skroni. Wygląda jak chodzący seks, z tym spoconym ciałem w ogromnym ubraniu. Uczestniczyłam wcześniej w kilku meczach hokejowych Milana i widziałam nieraz przystojnych graczy, ale on przebijawszystkich.

– Yyy, wychodzę? – Brzmi to jakpytanie.

– Może zaczekasz? Zaraz kończymy i wybieramy się całą paczką coś zjeść. Co ty na to? – Nie mam czasu na bzdurne zabawy, muszę poświęcić się nauce i poszukać dodatkowej pracy. Nie mogę o tym zapomnieć, operacja Lili jest corazbliżej.

– Już jej o tym mówiłam, ale mnie nie słucha. Może ty ją przekonasz swoim urokiem? – Lexi błyska w naszą stronę szerokimuśmiechem.

– Przepraszam, ale naprawdę muszę iść. – Kiedy opuszczam halę, słyszę dyskusję Lexi zresztą.

Dochodzę powoli do przekonania, że muszę się chyba odseparować od tej grupki. Dopiero ich poznałam i bardzo polubiłam dziewczyny, ale to wszystko nie jest dla mnie. Wystarczy spojrzeć na ich ubrania, które aż krzyczą bogactwem, a ja, niestety, nie mogę sobie na to pozwolić, przez co sporo odstaję. Nie żeby mi na tym zależało, ale przebywając w ich pobliżu, zawsze będę się na ich tle wyróżniała. A te ciągłe spotkania coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że ja po prostu do nich nie pasuję.

***

Siedzę na swoim łóżku, zajadając się krakersami, w międzyczasie czytając notatki na jutrzejsze zajęcia, kiedy dzwoni mój telefon. Szybko po niego sięgam z przekonaniem, że to rodzice lub moja mała siostrzyczka, ponieważ nieliczne osoby mają mój numer. Okazuje się, że jestem w ogromnymbłędzie.

– Halo. – Ze zmarszczonymi brwiami odbieram połączenie z nieznanego minumeru.

– Cześć, jestem Ryan. Dostałem twój numer od trenera Krugera, poszukuję partnerki do jazdy i chciałem się z tobą umówić naspotkanie.

Nie powiem, jeździłam wcześniej w parze, ale mój partner był zadufanym w sobie palantem i jakoś na dłuższą metę nie wyszła nam na dobre ta współpraca. Dlatego od tamtej pory występuję solo, dzięki czemu nikt nie zarzuca mi, że się nie staram czy spóźniam, a nawet, że nie powinnam tyle jeść, bo jestem za ciężka i mój partner nie jest w stanie mnie unieść. Od tamtej pory sceptycznie podchodzę do takiego typupropozycji.

Może nie jestem tak filigranowa jak większość łyżwiarek, ale nie przekraczam wagi pięćdziesięciu pięciu kilogramów, na dodatek jestem dziewczyną, więc mam krągłości, a ten kretyn, który ze mną jeździł, był patykowaty, więc jeżeli miał do kogoś pretensje o nieudane próby unoszenia, to powinien je mieć sam do siebie. Mówiłam mu tyle razy, że nie mogę mieć codziennych treningów po lekcjach, gdyż musiałam wracać do domu, aby opiekować się Lili. Kiedy z wielkim fochem zgodził się przełożyć nasze spotkania, pojawił się kolejny problem. Jeśli nie opiekowałam się siostrą, siedziałam w bibliotece, ucząc się, albo chodziłam do pracy, żeby odciążyć finansowo rodziców. Zresztą pomagałam w domu tak samo jak mój brat Milan. Więc moja jazda na łyżwach była ograniczona czasowo, co znowu się nie podobało panu idealnemu, stwierdził, że jestem niepoważna i nie zależy mi na jego sukcesie. Jego, tylko ja też ciężko pracowałam na ten sukces. Rozdwajałam się, chodziłam niewyspana, zmęczona, ale pojawiałam się wszędzie, żeby nie zawieść nikogo. Szkoła, pomoc w domu, praca, treningi, a on mi bezczelnie wypominał, że nie pracuję na jegosukces.

W końcu miałam tego dość i odeszłam. Zaczęłam jazdę solową i nawet odnosiłam sukcesy. Któregoś dnia podczas jednego z treningów dostrzegła mnie jakaś ważna persona ze świata łyżwiarstwa i dzięki temu znajduję się właśnie tutaj, na tej uczelni. Z Milanem to inna sprawa, on miał zapewnione miejsce na tej renomowanej uczelni już od dość dawna. Jako jedyny ze swojej drużyny wyróżniał się grą, był niesamowity, więc nic dziwnego, że teraz będzie w jednej drużynie zNico.

Sasha nie wróciła jeszcze, odkąd zostawiłam ją z nowymi znajomymi na lodowisku. Ciekawa jestem, czy dobrze siębawi…

– Hej, jesteś tam, bo nic nie mówisz… – Z moich rozmyślań wyrywa mnie głos kolesia, który ciągle czeka na moją odpowiedź po drugiej stronielinii.

– Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyłeś. – Zdecydowanie się tego nie spodziewałam. – Czemu nie, tylko powiedz kiedy cipasuje?

– Zrobiłem już rozeznanie i przez dwa najbliższe dni hokeiści będą okupowali lodowisko. Mają sprawdzać pierwszaków, więc może piątek, osiemnasta? – Tych kilka dni da mi trochę czasu, żeby poszukaćpracy.

– Jasne, piątek mi pasuje. – Wymieniamy jeszcze kilka zdań, mając wszystko ustalone, rozłączamsię.

Nie zdążę odłożyć telefonu, a odzywa się powtórnie. Tym razem na mojej twarzy pojawia się wielgaśnyuśmiech.

– Czy to moja ukochana, mała siostrzyczka? – pytam ze śmiechem, odbierając.

– Ej, skąd wiedziałaś, że to akurat ja? – Brzmi na zawiedzioną, że nie udało jej się mniezaskoczyć.

– Nie mogłam się już doczekać twojego telefonu i zgadywałam – mówię z uśmiechem naustach.

Tak fajnie usłyszeć ją szczęśliwą, wtedy przynajmniej wiem, że czuje się dobrze. Wypytuję ją, czy wszystko porządku, czy bierze swoje leki i jak rodzice. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Chociaż jest ode mnie o wiele młodsza, pytam się jej, co mam zrobić w sprawie telefonu Ryana. Kiedy podpytuję ją o radę lub zdanie, wiem, że sprawia jej to radość, przez co czuje się doroślejsza i co za tym idziepotrzebna.

Każdy w jej otoczeniu się nad nią rozczula, współczuję jej, bo nie może robić wielu rzeczy, które robią dzieci w jej wieku. Mimo że moje serce zatrzymuje się za każdym razem, gdy ma trudność ze złapaniem oddechu albo zaczyna jej kołatać serduszko, staram się nie okazywać swojego strachu o nią. To, że jest chora, nie znaczy, iż trzeba się z nią obchodzić jak z jajkiem, tym bardziej że ona tego nie chce. Lili często przebywa w domu, ponieważ rodzice obawiają się, że mogłoby się jej coś stać, gdyby była bezopieki.

Ale dość tych smutków, trzeba wierzyć, że z czasem będzie tylko lepiej i zdołamy zebrać tę ogromną sumę, aby jejpomóc.

– Kocham cię – mówi między swoimiziewnięciami.

– Ja ciebie też, bąbelku. Teraz idź spać, jak tylko znajdę więcej czasu, wpadnę do domu i gdzieś wyjdziemy jak zawsze. Co ty na to? – pytam, próbując ją zadowolić choćby w tensposób.

– No pewnie! – piszczy zzachwytu.

Kończę akurat rozmowę z siostrą, gdy wchodzi moja współlokatorka i o dziwo nie jestsama.

– Fajnie, że macie pokój tylko dla siebie. A pamiętacie dziewczyny, jak to było z nami na początku? – wspomina zaciekawionaKim.

Obserwuję, jak bez skrępowania zaczynają zwiedzać nasz pokój. Lexi opada obok mnie na łóżko, biorąc do ręki i przeglądając rozłożoneksiążki.

– Hmm? Wolałaś siedzieć nad nudnymi książkami niż wyjść z nami coś zjeść? – Świdruje mniewzrokiem.

– Tak, chciałam być przygotowana na jutro – tłumaczę się, bo po części jest toprawda.

– Ej, a może chcecie się przeprowadzić do nas? Wynajęłyśmy całe piętro dla siebie, więc jest sporo miejsca – proponuje Kim. Wygląda na dziewczynę o wielkim sercu, która chce pomóckażdemu.

– Byłoby super – podłapuje natychmiast ten pomysłSasha.

– Ja spasuję. Mnie pokój i tak potrzebny jest tylko do spania, poza tym… – zaczynam, chcąc wybić im ten pomysł. Nie stać mnie na takierzeczy.

– Dobra, na razie damy ci spokój, ale zastanów się chociaż nad naszą propozycją, okej? – mówi teraz Lizzi, patrząc z ukosa na Lexi, jakby mówiła jej nienaciskaj.

Zastanawia mnie, dlaczego tak bardzo chcą, żebym wszędzie z nimi chodziła, a teraz nawet mieszkała. Przecież ja prawie nie znam tychdziewczyn.

Najpierw czułam się trochę skrępowana rozmową z nimi, ale później zeszłyśmy na temat mojej jazdy na łyżwach i wciągnęłam się w to bez reszty. Łyżwy to mój konik, więc mogę o nich mówićgodzinami.

– Mówiłaś coś o szukaniu pracy, jak ci poszło? – Na słowa Sashy wszystkie oczy kierują się namnie.

– Właściwie to nijak. Zabrałam się za czytanie, później zadzwonił do mnie chłopak z propozycją wspólnej jazdy na łyżwach, a na koniec moja młodsza siostra. – Streszczam im swoje popołudnie, choć nie mam pojęcia, po co się przed nimitłumaczę.

Jak jest do przewidzenia, każda wyłapuje to, co ją akurat najbardziej zainteresowało. Sasha z Erin od razu pytają o tajemniczego chłopaka, a pozostałe oLili.

Czuję coś, że te dziewczyny staną się częścią mojego studenckiego życia, dlatego lepiej się z tym od razu pogodzić. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby opowiedzieć im trochę o sobie. Tak więc dowiadują się o mojej chorej siostrzyczce, o tym, że chciałabym razem z Milanem dołożyć się rodzicom na jej operację, jak również o dzisiejszymnewsie.

– Powinnaś spróbować, ja się na tym nie znam, ale jeździsz rewelacyjnie – mówi Lizzi, a dziewczyny się z niązgadzają.

– Umówiliśmy się w piątek po treningu chłopaków, kiedy nikt już nie będzie nam przeszkadzał – dodaję jeszcze tę drobnąinformację.

– I tak będziemy na treningu, więc później możemy zostać i zobaczyć jak ci idzie? – dopytujeLexi.

Kurczę, przez cały czas mam jakieś dziwne wrażenie, że próbuje wyciągnąć ode mnie jakieś informacje. Kiedy przypadkiem powiem coś, co jej się spodoba, zerka na Lizzi i widzę diabelski błysk woku.

– To znaczy ja chyba nie mam nic przeciwko, tylko nie wiem, jak zareaguje Ryan na dodatkową widownię. Mieliśmy tylko sprawdzić, czy w ogóle do siebie pasujemy. Pewnie nawet za dużo do oglądania nie będzie – odpowiadam, wzruszającramionami.

Nie znam Ryana, więc nie wiem, jak zareaguje na dziewczyny. Mam nadzieję, że nie okaże się totalnym dupkiem jak Bill, któremu wszystko przeszkadzało. I będę miała w końcu profesjonalnego partnera do jazdy, z którym będę mogła osiągnąć jakieśsukcesy.

Plotkujemy jeszcze jakiś czas, gdy Kim proponuje mi, że jutro po zajęciach pomoże mi szukaćpracy.

Zgadzam się, bo czemunie.

***

– W porządku, zajdźmy do tej kawiarni. – Kim kiwa głową, wskazując ogromny lokal. – Widzisz, na drzwiach jest wywieszona kartka, że poszukują pomocy. Idziemy? – Ta dziewczyna jest kochana, przez całe popołudnie chodzi ze mną od miejsca do miejsca i ani razu nie powiedziała, że coś jej nie pasuje. Nawet kiedy ja już tracę nadzieję, ona podtrzymuje mnie na duchu, mówiąc: „Będziedobrze, zaraz coś znajdziemy. Zobaczysz”.

Teraz wchodzimy do zatłoczonej kawiarni, gdzie panuje strasznyharmider.

Przeciskam się do lady, przy której dwoi się i troi chłopak mniej więcej w moimwieku.

– Cześć, podobno poszukujecie osoby do pomocy. Czy to nadal aktualne? – pytam znadzieją.

Chłopak nawet nie raczy na mnie spojrzeć. Odwracam się do Kim, a ta tylko wzruszaramionami.

– Dobra, chodźmy, nic tu po nas – mówię do niej, wycofując się. Poszukam czegoś innego albo wezmę więcej zmian w „THORPEPARK”.

– Ty, ruda, gdzie uciekasz, chcesz tę pracy czy nie? – Zatrzymuję się, słysząc głos tego samego chłopaka, który chamsko mniezignorował.

– Tak, ale… – zaczynam, patrząc na niegozaskoczona.

– Nie ma żadnego ale, zostałem sam, a widzisz ilu tu ludzi? Wskakuj ze swoją koleżanką za ladę i do roboty – mówi, cały czas przygotowując kawę dlaklientów.

– Mógłbyś być mniej gburowaty, wiesz? – odgryzam mu się, co wywołuje jegouśmiech.

Odwracam się do Kim i powtarzam słowa chłopaka. Moja nowa przyjaciółka wydaje pisk radości, informując mnie przy tym, że nigdy nie pracowała, a to będzie dla niej wyzwanie i nowaprzygoda.

Pracujemy bez wytchnienia przez ponad dwie godziny, a kolejka wcale się niezmniejsza.

Na początku trochę się motam, bo nie mam pojęcia, co gdzie leży, ale tomija.

Odwracam się do Kim, w czasie kiedy włącza mikser do smoothie, ale zapomina o pokrywce i prawie cały koktajl ląduje naniej.

– Zajebiście, co ty robisz?! – krzyczy na nią nasz nowy szef, Oz.

– Oj, przestań marudzić, gdyby nie my, byłbyś w czarnej… – Mam zamiar powiedzieć dupie, kiedy miprzerywa.

– Nie kończ, mogłem się domyślić, że takie seksowne dziewczyny to jeden wielki problem. – Kręcigłową.

– Ja tu nie widzę najmniejszego problemu, zobacz, dzięki nam masz więcej klientów płci męskiej – zauważa Kim, na co parskamy obieśmiechem.

Oz gdera coś pod nosem, że wolałby więcej lasek wyglądających tak gorąco jak my, ale kasa to kasa i jakośprzeżyje.

– Kurwa, nie wierzę. – Unoszę głowę na tesłowa.

Dostrzegam Knoxa, a obok niego Nico i całą resztę chłopaków, w tym także mojego brata, co jest dla mnie małymzaskoczeniem.

– Mika? Co ty tu robisz? – Milan podchodzi do mnie z pytającym wyrazemtwarzy.

– Pracuję, a ty co robisz z nimi? – Odbijam piłeczkę i pytam, kiwając głową w stronę chłopaków znajdujących się zaraz zanim.

– Mieliśmy trening, a oni zaproponowali mi wypad na lunch. Wiesz, jestem teraz w drużynie, dlaczego nie miałbym skorzystać? – zaczyna się tłumaczyć, ale ja nie mam do niego o to żalu. To, że ja nie jestem rozrywkowa, nie oznacza, że Milian nie ma prawa do zabawy czy spotkania zkumplami.

– Rozumiem to, spokojnie, braciszku. – Posyłam mu uśmiech. – To co dla ciebie? – Szybko robię mu kawę, gdy słyszę, jak brat Kim się z niej nabija, ona natomiast w odpowiedzi pokazuje mu środkowy palec. Odwracam się do kolejnej osoby i natrafiam na gorące spojrzenie Nico, które wwierca się we mnie zzaciekawieniem.

– Hej, co podać? – pytamstandardowo.

– Hmm, a co polecasz? – Uśmiecha się zabójczo, ukazując dwa słodkie dołeczki. Odwracam się, aby spojrzeć na menu, bo jeszcze nie zdążyłam zapamiętać wszystkiego, przez co cały czas czuję na sobie jego rozpalony wzrok. Wracam do niego spojrzeniem i zauważam, że patrzy się bezczelnie na mój tyłek. Odchrząkuję znacząco, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Ha, nawet nie wydaje się skrępowany, że go na tymprzyłapałam.

– Patrząc się na mój tyłek, nie wyczytasz, co serwujemy. – Unoszę groźniebrew.

– Pewnie masz rację, ale ten widok bardzo przypadł mi do gustu, a co do wyboru kawy – liczę na ciebie. – Po raz kolejny posyła mi swój powalającyuśmiech.

– Dla takiego silnego, męskiego faceta jak ty… – Udaję, że się zastanawiam, obczajając go od góry do dołu. – Karmelowa macchiato. – Wybucham śmiechem na widok jego oburzonejminy.

– Ej, nie bawię się tak, to kawa dla lasek, a sama mówiłaś, że jestem bardzo męski. – Ten facet ma wybujałeego.

– Nie przypominam sobie. – Odwracam się plecami, robiąc mu dużą czarną kawę. – Proszę.

Stawiam przed nim gorący napój, a on patrzy na mnie nieufnie i zaczyna wąchać zawartość kubka. Bierze łyk i wzdycha z satysfakcją. Kurczę, podoba mi się, jak jego jabłko Adama porusza się, kiedy przełyka. Jezu, jestem jakaś nienormalna, jeśli kręcą mnie takierzeczy.

– Dzięki. Chyba będę musiał tu częściej wpadać, kawa znakomita. – Puszcza do mnieoczko.

Patrzymy na siebie, aż czuję, że pod jego świdrującym spojrzeniem dzieje się ze mną coś dziwnego. Oczywiście nie w złym tego słowaznaczeniu.

Czuję, że nagle robi mi się gorąco, a napięcie między nami aż trzeszczy. To nie może się stać, ja nie mam czasu na związki ani tym bardziej na zabawę, muszę myśleć oLili.

Rety, naprawdę ze mną jest coś nie tak, już myślę o spotykaniu się z tym facetem, a nawet nie gadaliśmy więcej niż pięć minut. Mikayla,co z tobą nietak?

– Koleś, nie jesteś sam, umów się z dziewczyną na wieczór, ja chcę swoją pieprzoną kawę. – Jakiś chłopak zwraca uwagę Nico; podniesiony głos od razu powoduje pojawianie sięOza.

– Mówiłem, gorące dziewczyny. – Znowu kręci głową, jakby pogodził się już z naszą obecnością i zamieszaniem, którewywołujemy.

Nico z resztą kolegów siada w kącie kawiarni, jednak jest to miejsce, skąd ma doskonały widok na moją osobę. Pozwalam sobie ze dwa razy zerknąć w jego kierunku i za każdym razem krzyżujemy naszespojrzenia.

Wiedziałam nawet, kiedy wyszli, bo Knox podszedł do Kim i tym razem powiedział, że jest z niej dumny i może być pewna, że będzie jej stałym klientem. To wywołało słodki uśmiech na jej twarzy, a gdy podszedł Cooper i powtórzył słowa brata, uroczo się zarumieniła. Bardzo mnie tozaciekawiło.

– To co, szefie, dobrze się spisałyśmy? – Szturcham Oza wżebra.

Siedzimy teraz w trójkę po skończonej pracy, rozwaleni na kanapie i popijamy mrożoną kawę przygotowaną przez Kim. Dziewczyna naprawdę dzielnie sobie dziś radziła i sama jestem z niejdumna.

– Miałyście kilka wpadek, ale działacie jak magnes na facetów, co przekłada się na mój zarobek, więc tak, mogę powiedzieć, że było w porządku. – Uśmiecha się do nas i obejmuje swoimi wytatuowanymiramionami.

– Tylko w porządku? Bo jutro sam będziesz zapracowywał swój tyłek – żartobliwie odpyskowuje muKim.

Gadamy, dopóki nie skończymy swoich napoi, po czym żegnamy się z naszym nowym szefem, uzgadniając szczegóły dalszej współpracy i wracamy padnięte dodomu.

***

Dzisiaj jest piątek, a po zajęciach mam spotkanie z Ryanem, czego już nie mogę się doczekać. Przez cały tydzień nie było możliwości skorzystać z lodowiska, bo chłopaki mieli stale treningi przed wielkim meczem, otwierającym nowy i w dodatku lepszy ich zdaniem sezon hokejowy. Zostało jeszcze kilka godzin i w