Nieidealni. Collin - Karolina Głowska - ebook + audiobook

Nieidealni. Collin ebook i audiobook

Karolina Głowska

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Miłość leczy najgłębsze i najbardziej bolesne rany.

Tragedia, która wydarzyła się pięć lat temu, całkowicie odmieniła życie Collina, wokalisty znanego zespołu rockowego. O przeżytej traumie już zawsze będzie mu przypominać szpecąca twarz blizna, jednak najgłębsza rana to ta w jego sercu. Sercu, które bezgranicznie oddał ukochanemu mężczyźnie. Czy można podnieść się i zaufać komukolwiek po przejściu takiego koszmaru? By ratować przyszłość swojego zespołu, Collin na prośbę brata i przyjaciół zgadza się na sfingowane małżeństwo z młodym i zakochanym w nim Gabrielem. Beztroski student, wychowywany przez siostrę, wnosi do życia zgorzkniałego Collina promyk nadziei. Jak rodzące się między nimi uczucie wpłynie na życie obu mężczyzn i czego się od siebie nauczą?

Sam do końca nie rozumiałem swoich uczuć i tej obsesji, ale kiedy tylko zamykałem oczy, widziałem jego zimne spojrzenie i kamienną twarz ozdobioną blizną. Innych mogło to odpychać, na mnie działało jak magnes. Nie obchodziło mnie to, jak wyglądał, lecz to, co skrywał w środku. Całe dnie spędzałem na oglądaniu starych wywiadów, koncertów, relacji ze spotkań z fanami. Miałem wrażenie, że to dwie różne osoby. Chłopak na filmikach był pełen energii, wciąż uśmiechnięty i rozgadany. Zastanawiałem się, co się musiało wydarzyć, jak bardzo ktoś musiał go skrzywdzić, że aż tak się zmienił? Z człowieka pełnego pasji i radości został tylko blady cień.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 367

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 34 min

Lektor: Tomasz Sobczak

Oceny
4,0 (208 ocen)
100
51
24
22
11
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mujere

Nie oderwiesz się od lektury

Na początku myślałam, że ta opowieść będzie gówniana. Jakby, nie oszukujmy się, historia z typowym schematem jednak gdy zagłębiałam się w treść coraz mocniej odczuwałam zmiany jakie zachodzą w Collinie
20
szmatkaxoxo

Nie polecam

co to jest za gowno strasznie irytujące miałam ochotę rzucić telefonem w ścianę przez idiotyzm Gabriela
10
RPaulina

Nie polecam

Książka niedopracowana a historia nie do uwierzenia. Obaj są skrzywdzeni, niedojrzali i nie kupuję ich miłości.
10
Bryzaaa

Nie oderwiesz się od lektury

Książka pisana bardzo przyjemnym językiem. Czyta się strasznie szybko pochłonęłam w dwa dni. ☺️
10
Latomaxmoska

Dobrze spędzony czas

Książka z potencjałem, który został zepsuty przez niezbyt dokładne zdania, czasami zastanawiałam się co znaczyły niektóre zdania. Niekiedy podczas jednego rozdziału myliły się postaci, które były narratorami danego fragmenty. Niekiedy historia była zbyt lakoniczna, dziecięca, ale urzekła mnie mimo wszystko! Historia o tym, ze miłość może naprawdę wszystko zmienić i naprawić, nawet najgorsze lęki i wspomnienia. Nie ważna jest różnica wieku, ani to czy dzieje się pomiędzy dwoma mężczyznami.
10

Popularność



Podobne


Dla Nicol i Karoliny, które od początku wierzyły we mnie i w tę książkę. Dla Pawła i Mateusza, za cenne rady i wskazówki.

Wierzę, że miłość jest różna. Ponieważ uważam, że jest taka miłość, która czyni cię lepszym człowiekiem i uskrzydla cię, wiesz, jesteś lepszy pod każdym względem.

Collin

– Znowu mnie rysujesz? – Otworzył oczy. Na jego twarzy został ślad po poduszce. Usiadł powoli i rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu swoich ubrań.

– Nie mogę robić ci zdjęć, więc co innego mi pozostaje, żeby móc na ciebie patrzeć, kiedy nie ma cię obok? – zapytałem.

Roześmiał się, a moja twarz oblała się rumieńcem. Powoli zbliżył się do fotela, w którym siedziałem od kilku godzin z kawałkiem kartki i długopisem, tworząc portret mojego kochanka. To określenie idealnie do niego pasowało. Nazywał naszą relację związkiem, ale jaki związek chowa się w szafie od ponad roku? W jego oczach byłem słodki i naiwny, bo nie potrafiłem mu odmówić, jednak z biegiem czasu, zwyczajnie pogodziłem się z tym, kim dla niego jestem. Sekretem, który nie może wyjść na jaw. Mężczyzną, który z miłości zniesie dla niego każdy cios i upokorzenie.

– Mogę zobaczyć? – Zajął miejsce na oparciu i delikatnie przeczesał moje platynowe włosy. Przyjrzał się rysunkowi, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzał na mnie i pocałował delikatnie. Opuszkami palców powoli pogładził siniec pod prawym okiem.

– Boli?

Pokręciłem przecząco głową. Bolało, ale jakie miało to znaczenie? To tylko kolejny siniak, który będę musiał zasłonić makijażem.

– Kłamca. Nie zasługuję na ciebie.

– Wiesz, co musisz zrobić, żeby to się zmieniło, masz wybór – chrząknąłem.

Wzrok skupiłem na rysunku. Nie mogłem nawet na niego spojrzeć. Wiedziałem, że jeśli to zrobię, od razu wybaczę mu wszystko, co wydarzyło się tego ranka. Uczucie, którym go darzyłem, nie pozwalało mi dbać o to, co dobre dla mnie. Byłem w stanie znieść i poświęcić wszystko, żeby tylko być z nim i pozwolić mu się kochać. Chociaż jego miłość znacznie różniła się od tej, którą ja oferowałem jemu.

– Wezmę prysznic. – Przeczesał pieszczotliwie moje kosmyki i złożył pocałunek na czubku głowy.

– Boisz się, że wyczuje mój zapach, kiedy będziesz ją całował? – zapytałem zaczepnie.

Przystanął w połowie drogi. Czekałem, aż się odwróci. Pod wpływem narkotyków lub alkoholu nie był tak pewny siebie i trudniej było mu podnieść na mnie rękę czy obrazić. Na trzeźwo zbyt dobrze rozumiał, że mam rację i nie mógł zaprzeczyć. Podszedł raz jeszcze, zabrał kartkę i ułożył głowę na moich kolanach. Przez chwilę żaden z nas nie odważył się powiedzieć słowa. Ja starałem się utrzymywać gniew, a do Alana docierało, jakim jest egoistą.

– Wiesz, że to ciebie kocham Colli. Nie jestem idealny, ale nie potrafię bez ciebie żyć. Zrozum jednak, że moja rodzina tego nie zaakceptuje. Nie mogę im o tobie powiedzieć, ale przysięgam, że nigdy cię nie zostawię, słyszysz? Zawsze będę z tobą. – Otarł łzy, które spływały po jego opalonych policzkach.

Byłem zbyt słaby, żeby na to nie zareagować. Nie mogłem znieść, kiedy był smutny. Przejechałem dłonią po jego ciemnych włosach i nachyliłem, żeby pocałować policzek. Był dla mnie ważniejszy niż ja sam. Jego potrzeby i uczucia zajmowały pierwsze miejsce w mojej hierarchii. Nie chciałem nawet myśleć, co by zrobił, gdyby wiedział, że mój brat i przyjaciele z zespołu o nas wiedzą. Mimo że mamy wspólnych znajomych, nigdy ze sobą nie rozmawiamy w ich obecności. Udajemy, że się nie znamy. Należę do niego tylko wtedy, gdy spotykamy się w moim mieszkaniu. Na co dzień jestem kimś obcym, a on należy do blondynki, którą każdemu przedstawia jako swoją narzeczoną. Niedobrze mi, kiedy trzymają się za ręce albo jedzą z tego samego talerza. Dlaczego więc nadal to wszystko znoszę?

– A ja kocham ciebie. – Westchnąłem ciężko, by samemu się nie rozpłakać. – Idź już. Nicolas niedługo przyjedzie. Lepiej, żeby cię tu nie zobaczył.

Skinął głową i chwycił moją rękę, żeby móc przytulić do niej ciepły policzek. Jego twarz zawsze była taka poważna i zimna, nawet kiedy się uśmiechał. Należał do tych mężczyzn, którzy samym wyglądem i postawą budzą szacunek. Ja byłem raczej delikatny, zawsze za chudy i kruchy, jak określał mnie starszy brat. Chłopięca uroda, kobiece rysy twarzy. Nic dziwnego, że zwrócił na mnie uwagę. Jedyne, co różniło mnie od jego narzeczonej, to płeć i to, że kiedy był pod wpływem, przychodził do mnie, żeby ona nigdy się nie dowiedziała, jak silny jest jego nałóg. Ja przekonałem się o tym na własnej skórze.

– Idź. Zrobię ci kawę, zanim wyjdziesz. Susi zorientuje się, że nie spałeś całą noc, jeśli wrócisz w takim stanie.

– Mój Colli. – Pocałował mnie czule. – Cały mój. Nie oddam cię nikomu.

***

– Obudź się! Collin! – Poczułem szarpnięcie, które wyrwało mnie ze snu. Mój brat siedział obok na łóżku. Przerażony trzymał moje ramiona. Wyrwałem się z uścisku i usiadłem, oparłem głowę o ramę łóżka i przymknąłem oczy, które powoli przyzwyczajały się do światła.

– Przestań krzyczeć. Głowa mi pęka.

– Trzeba było wypić jedną butelkę więcej. – Wskazał na szafkę nocną, która po brzegi zastawiona była pustymi butelkami po alkoholu. Wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po papierosy, które leżały na dnie szuflady.

– Przyjechałeś, żeby robić mi wykład? Mów, czego chcesz, bo nie jestem w nastroju na pogadanki. – Poczułem w płucach dym, który wypuściłem powoli z ust, prosto w jego twarz, czerwoną ze złości.

– Przyjechałem, bo za godzinę Bastian i Patrik lądują. Musimy odebrać ich z lotniska.

– Wydaje mi się, czy masz problem ze słuchem? Nie jadę na żaden obóz. Chcecie się bawić z bandą wrzeszczących nastolatek? Bawcie się, ale beze mnie. – Wstałem zdenerwowany. Jednak ból głowy szybko zmusił mnie do powrotu na łóżko.

– Za to ty masz problem z pamięcią. Nie założyliśmy tego zespołu sami, ale z tobą, i bez ciebie go nie uratujemy.

– Po co chcesz to robić? Mnie jest dobrze tak, jak jest. Zero autografów, zdjęć, spotkań i koncertów. Nie muszę znosić pisków i wyznań platonicznej m… – Nie mogłem wydusić z siebie tego słowa. Dla mnie było jak trucizna. Za każdym razem kiedy je wypowiadałem, czułem się jeszcze bardziej martwy w środku.

– Ale to nie tylko twój zespół, do diabła! – Kopnął szafkę.

Schował głowę w dłoniach i wziął kilka wdechów. Od dawna nie mogliśmy się porozumieć. Tak naprawdę, to ja nie mogłem porozumieć się z nikim. Odpychałem ludzi swoim zachowaniem, nie bez powodu. Nie chciałem mieć z nimi do czynienia. Chciałem być sam w swoim mieszkaniu i z moim nałogiem. To było moje życie i nie miałem zamiaru dla nikogo nic zmieniać. Nawet dla mojego brata.

– Wiem, że wciąż prześladuje cię to, co się stało, ale minęło pięć lat. Masz zamiar żyć w ten sposób już zawsze? Ja mam tak żyć? – Patrzył na mnie z bólem wymalowanym na twarzy. Zaszklone oczy nie pasowały do jego długich włosów ani zarostu. Jego dłonie bladły, kiedy zaciskał je w pięści. – Mam codziennie sprawdzać, czy się obudzisz? Czy znowu nie leżysz w wannie z… – Wskazał na moje oszpecone bliznami nadgarstki. – O nic więcej cię nie poproszę. Zrób dla zespołu tę jedną rzecz.

– Obiecałem, że nagramy płytę, to miała być ta jedna rzecz.

– Kto ją kupi, skoro od dawna nigdzie się nie pokazujemy?! Nawet moje małżeństwo z Mel nam nie pomoże. Mamy długi, a zyski z twojego klubu, którym nie potrafisz się nawet zająć, nam nie pomogą. Przestań myśleć tylko o sobie, a zacznij dla odmiany o innych. Nie możemy płacić za to, co zrobił ci ten… człowiek. Collin, błagam. Obóz i płyta, a potem będziesz mógł zrobić wszystko, na co masz ochotę.

– Wszystko?

Zbladł. Nie przewidział, że do głowy może przyjść mi coś, za co miałem do niego żal. Gdyby nie mój brat, nie musiałbym się teraz męczyć i walczyć z demonami. Mógłbym zwyczajnie zniknąć i przestać sprawiać wszystkim problemy. A razem ze mną zniknęłoby wspomnienie o Alanie i tym, co wydarzyło się pięć lat temu.

– Bawi cię bycie takim sukinsynem? – Podniósł z podłogi pierwszą koszulkę, jaka wpadła mu w ręce i rzucił we mnie z całą swoją siłą. – Weź prysznic i się ubieraj. Czekam w aucie.

Wzrok wciąż wbity miałem w ścianę. Usłyszałem tylko, jak zatrzaskuje za sobą drzwi. Nie miałem sił starać się dla nikogo, ale był moim bratem. I chociaż odwróciłem się od całego świata, nie mogłem nie przyznać, że dla niego znajdowałem resztki empatii.

Gabriel

Dotarliśmy na miejsce jako pierwsi. Brama była jeszcze zamknięta, a na parkingu nie stało ani jedno auto.

– Jesteś pewna, że to tutaj siostrzyczko? – Rozejrzałem się po okolicy.

Pole campingowe było schowane gdzieś w głębi lasu, nieopodal Berlina. Z parkingu można było dostrzec jezioro i sztuczną plażę. Miejsca na namioty specjalnie oznaczono, a jedyny budynek, stary i zaniedbany, znajdował się zaraz przy wejściu.

– Nicolas podał mi tę lokalizację. Jesteśmy po prostu za wcześnie. Wiesz, że nie lubię się spóźniać – powiedziała Kamila.

– Wiem. – Uśmiechnąłem się i podszedłem bliżej.

Wciąż nie wiedziałem, jak daliśmy wciągnąć się z Dorianem w tę letnią pracę. Planowaliśmy raczej odetchnąć od nauki i obowiązków, a zamiast wylegiwać się bezkarnie przed telewizorem będziemy niańczyć wrzeszczące nastolatki i organizować im wieczorne imprezy. Nie mam nic przeciwko zabawie, ale nie miałem pojęcia, jak zajmować się fanami zespołu, którego nawet nie znałem. Gdyby moja siostra nie znała gitarzysty, pewnie nie udałoby nam się zdobyć tej pracy. Ona sama miała prowadzić zajęcia taneczne, żeby urozmaicić czas obozowiczom.

– Powiesz mi, czy mam się sam domyślać?

– Powiem ci co? – Usiadła na masce samochodu z resztkami zimnej kawy z pobliskiej stacji benzynowej.

– Skąd znasz Nicolasa Twinga i jakim cudem zaproponował ci tę pracę?

Odwróciła wzrok, jakby chciała uciec od odpowiedzi. Odkąd powiedziała mi o tym obozie, nie dawało mi to spokoju.

– Zazdrościsz jej, bo odkąd cię rzuciłem, nie możesz sobie nikogo znaleźć. – Roześmiał się blondyn, kiedy wysiadł z auta. Rozciągnął się i spojrzał na mnie z uśmiechem. Mój irytujący były chłopak, którego wszędzie za sobą ciągnę. A właściwie to on ciągnie się za mną, gdziekolwiek nie pójdę.

– Dziwne, a myślałam, że to on rzucił ciebie, jak pomyliłeś jego łóżko z łóżkiem… Jak mu tam było? Damian, tak? Co u niego?

Posłała mu ironiczny uśmiech, jednocześnie wbijając w niego przeszywające spojrzenie. Radość od razu zeszła z jego ust. Nigdy się nie lubili, ale odkąd mnie zdradził, szukała tylko powodu, żeby mu to wypomnieć.

– To Nico – stwierdziła, kiedy z oddali dobiegł nas dźwięk motocyklowego silnika i kilku samochodów. Po chwili zza zakrętu na parkingu pojawiło się czterech mężczyzn, a tuż za nimi kilka nieoznaczonych ciężarówek. – Pamiętaj, bądź dla niego miły.

– Zawsze jestem miły dla facetów, z którymi moja siostra nie ma nic wspólnego – skomentowałem.

Skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej i zmierzyłem wzrokiem swojego nowego szefa. Szczerze mówiąc, nie dziwiłem się, że Kamila ostatnio była w tak dobrym humorze, kiedy o nim wspominała. Zawsze lubiła brodatych, długowłosych mężczyzn z zabójczym uśmiechem i musiałem przyznać przed samym sobą, że nawet mi przypadł do gustu, ale od razu było widać, że był oddany kobietom. Nie mógł oderwać od niej wzroku, ale gdy reszta zespołu podeszła, spoważniał od razu.

– Długo czekacie? – dopytywał skrępowany. Zupełnie stracił pewność siebie i wydawał się zmieszany.

– Dopiero dojechaliśmy. – Uśmiechnęła się rozbawiona zachowaniem swojego znajomego. Pokiwała głową i objęła mnie ramieniem. – To jest mój brat.

– Domyślam się, że Gabriel. Kamila dużo o tobie mówiła – zauważył i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Uścisnąłem ją niepewnie, starając się przyjąć rolę nadopiekuńczego brata.

– Zabawne. O tobie ani słowa – wydusiłem poważnym tonem, prowokując tym samym siostrę do szturchnięcia mnie w żebra, a Doriana do śmiechu.

– A to jest jego kolega. Będzie mu pomagał ze sprzętem.

Dorian parsknął śmiechem po raz kolejny. Nie wydaje mi się, żeby mieli na myśli ten sam rodzaj sprzętu.

– Nie prowokuj mnie – warknęła na blondyna w ojczystym języku.

– To jest Patrik, nasz perkusista, i Bastian. Udaje, że gra na basie – roześmiali się.

Sprawiali wrażenie, jakby znali się na wylot. Mieli podobne poczucie humoru i rozumieli swoje docinki. Patrik był najniższy, kiedy się nie uśmiechał, sprawiał wrażenie najbardziej ponurego. Ich ciała zdobiły dziwaczne tatuaże, w większości związane z muzyką.

– A to jest mój…

Odwrócił się w stronę mężczyzny, który zaraz po wyjściu z samochodu, zamiast do nas dołączyć, zaszył się w budynku. Nie zdążyłem nawet zobaczyć jego twarzy. Byłem zbyt zajęty rozgryzaniem relacji, jaka łączyła moją siostrę i Nicolasa.

– Mój brat, którego poznacie później. Nasza ekipa rozstawi wasze namioty, żebyście mogli się rozpakować, więc musicie chwilę poczekać. Porwę Kamę, żeby omówić z nią kilka szczegółów.

– Jasne. Poczekamy na plaży. – Dorian rzucił w moją stronę nasze bagaże i pociągnął mnie za rękę w stronę jeziora. Po kilku krokach wyrwałem z uścisku obolały nadgarstek.

– Umiem chodzić sam – rzuciłem chłodno.

Szczerze nie znosiłem, kiedy traktował mnie jak swoją własność. Zawsze robiliśmy to, co on chciał, a jego zdanie było najważniejsze. Mimo że nie byliśmy już razem, on wciąż zachowywał się jak mój chłopak. Łapał mnie za rękę, zawieszał mi się na szyi, a nawet całował przy znajomych. Myślał, że te wygłupy zmuszą mnie do powrotu, ale ja nigdy nie miałem zamiaru drugi raz się w to pakować. To będzie długi tydzień – pomyślałem i schyliłem się, żeby podnieść telefon, który wypadł mi z kieszeni.

Z oddali, w jednym z okien opuszczonego budynku, siedział mężczyzna. Ubrany na czarno, w dżinsach i golfie, a ciemne okulary zasłaniały niemalże połowę jego twarzy. Krótko ścięty brunet gasił papierosa. Zmierzył mnie, kiedy wyczuł moje spojrzenie. Jego twarz była bez wyrazu, jak kamień. Był znacznie szczuplejszy od swoich przyjaciół, ale nie ujmowało mu to męskości, wręcz przeciwnie. Nie mogłem przestać się w niego wpatrywać.

– Gabriel! Rusz się! – Blondyn wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem na niego, ale zaraz potem odwróciłem się w kierunku mężczyzny, lecz jego już nie było.

Dobiegłem do jeziora, na brzegu zostawiłem w pośpiechu spodnie, koszulkę i wszedłem do wody, zanurzając się po sam czubek głowy. Dorian był w tym czasie zajęty zagadywaniem jednego z członków ekipy technicznej. Nie przepuściłby żadnej okazji na podryw. Sam ciągnął mnie do wody, a nie zdążył do niej nawet wejść, kiedy na horyzoncie pojawił się jakiś przystojniak.

– Nic nowego. – Wróciłem pod wodę, żeby chociaż na chwilę schłodzić całe ciało. Ułożyłem się powoli na tafli wody i spojrzałem na obłoki, za którymi schowały się rażące promienie słońca. Wciąż myślałem o ubranym na czarno mężczyźnie i wyrazie jego twarzy. Zastanawiałem się, czy widziałem kiedyś kogoś tak smutnego jak on, a zarazem tak pociągającego.

– Mam cię. – Usłyszałem, nim wylądowałem na dnie. Poczułem ciężar na swoich plecach. Dopiero po chwili mogłem swobodnie się wynurzyć, żeby móc złapać oddech.

– Chcesz mnie zabić?! – Miałem go już dość na dzisiaj. Wciąż się tylko wygłupiał albo mnie zaczepiał, po czym flirtował z pierwszym lepszym napotkanym gościem. Kiedyś nie miałbym nic przeciwko takim zabawom, ale od wypadku byle wysiłek powodował u mnie atak duszności. Dorian doskonale o tym wiedział, bo był ze mną, kiedy do niego doszło. Siedział przy mnie w szpitalu i opiekował przez pierwszych kilka dni, a potem każdy atak wywoływany był jego bezmyślnością.

– Wyluzuj trochę. – Przewrócił oczami znudzony.

– Idź do diabła! – Odpłynąłem kawałek dalej.

Wtedy dostrzegłem, że na brzegu, obok moich ubrań stał ten sam mężczyzna, który nie tak dawno siedział w oknie starego budynku. Z papierosem w dłoni przyglądał się całej sytuacji. Powoli wynurzyłem się z wody i podszedłem do nieznajomego z uśmiechem na twarzy. Czekałem, aż się odezwie, ale on tylko mierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. W końcu wyciągnąłem dłoń w jego kierunku.

– Gabriel. – W mojej głowie brzmiało to mniej żałośnie.

– Chyba zgubiłeś coś w wodzie dzieciaku – zauważył, wpatrując się w okolice poniżej mojego podbrzusza. Zapomniałem, że stoję zupełnie nagi, a jego surowa barwa głosu nie dodawała mi pewności siebie.

– Nie – zaśmiałem się nerwowo. Nie mogłem wyjść z tej sytuacji z twarzą. – Po prostu, nie noszę bielizny.

– Aha. Jak chcesz tu pracować, to lepiej zacznij. To nie burdel. – Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę namiotów obsługi.

– Nie powiedziałeś, jak masz na imię! – krzyknąłem, kiedy był już dość daleko.

– Nie będzie ci to potrzebne, dzieciaku!

Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Intrygował mnie. Nikt wcześniej nie wzbudzał we mnie takiego zainteresowania, nawet były partner nie skupiał na sobie całej mojej uwagi. Kim on jest? I czemu moje serce przyspiesza, kiedy stoi obok?

Niedostępny

Od rana na całym terenie pojawiało się coraz więcej ludzi. W większości były to młode, bardzo podekscytowane dziewczyny w koszulkach z podobiznami członków zespołu. Nie zabrakło też jednak mężczyzn. Co chwilę przy bramie pojawiali się kolejni fani, którzy tylko czekali, żeby zobaczyć i poznać osobiście swoich idoli. Jako jeden z opiekunów, pomagałem w rozkładaniu namiotów albo w przenoszeniu bagaży moich podopiecznych. Szczerze mówiąc, spodziewałem się nastolatek, ale większość osób była w moim wieku nawet starsza.

Temperatura przekraczała dwadzieścia pięć stopni i czasami nie było czym oddychać. Co jakiś czas chowałem się w łazience, żeby zmoczyć ciało chłodną wodą. Od poprzedniego wieczoru nie mogłem przestać myśleć o Collinie. Kiedy Nicolas przedstawił nam go oficjalnie, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Kazał trzymać się wszystkim od niego z daleka i robić swoje. On sam poza występem na zakończenie obozu, zajmował się jedynie tatuowaniem swoich fanów. Nie lubił towarzystwa innych ludzi i można było to wyczuć. Zaraz po krótkim zebraniu my zostaliśmy przy ognisku, żeby poznać się bliżej z całą obsługą, a on zaszył się w swoim namiocie rozłożonym najbliżej łazienek, z daleka od wszystkich. Zastanawiałem się, jakie ma oczy. Wciąż chował je za ciemnymi okularami, razem z połową twarzy. Jedyne, w co mogłem się wpatrywać, to jego usta. Sam nie wiem, ile godzin poświęciłem na wyobrażanie sobie, jaki mają smak.

Poczułem nagłe szturchnięcie. Moja siostra z uśmiechem na twarzy stanęła obok mnie, zaczesując moje mokre włosy do tyłu.

– Chodź na śniadanie. Ekipa Nicolasa nas zastąpi, od rana nie było na to czasu, a czeka nas męczący dzień. – Złapała mnie za rękę i poprowadziła za sobą do największego namiotu, gdzie ustawiono długie stoły.

Ochroniarze wciąż wpuszczali kolejnych obozowiczów, a pozostała część ekipy zmęczona wczorajszą imprezą w ciszy i spokoju popijała kawę. Mało kto odważył się coś zjeść po takiej ilości alkoholu, a dziś miała zacząć się prawdziwa praca. Nawet członkowie zespołu zdecydowali się jedynie na kofeinę. Tylko Collin, który nie wypił wczoraj ani kropli, cieszył się smakiem świeżych owoców.

– Nie trzeba było się tak spoufalać. – Nawet wściekły nie zmienił tonu głosu ani wyrazu twarzy. Przez cały czas wydawał się obojętny i zimny jak lód.

– Sam kiedyś lubiłeś się zabawić. Możesz przestać się czepiać? – Jego brat szeptał, trzymając się za głowę jedną dłonią, w drugiej ściskając kubek z gorącym napojem.

– Braciszku, to dzięki tobie nie piję, nie pamiętasz? – zapytał ironicznie. Mimo braku uśmiechu na jego twarzy dało się dostrzec, że bawi go stan, w jakim znajdował się jego brat i reszta zespołu.

– Ile razy mam cię jeszcze przepraszać, że nie dałem zapić ci się na śmierć? – Pod względem charakteru byli do siebie podobni. Odgryzali się sobie nawzajem z ironią i udawaną czułością.

– Zabije mnie ta beznadziejna kawa. – Odsunął od siebie kubek wypełniony po brzegi.

– Mogę pojechać do kawiarni – wtrąciłem, podchodząc bliżej. – Wezmę auto i wrócę z kawą, jaką tylko chcesz. – Wszyscy wpatrywali się we mnie ze zdumieniem. Nikt nie odważył się nawet podchodzić do Collina, a co dopiero odezwać. Ja miałem zamiar dokonać czegoś więcej. Chciałem zmusić go do rozmowy.

– Po pierwsze, dzieciaku, nie jesteśmy na ty. – Wsunął do ust papierosa. – A po drugie, duże latte z syropem orzechowym, mleko bez laktozy, na podwójnym espresso.

– Kama, daj kluczyki. – Moja siostra spojrzała na mnie spod byka. Wyciągnąłem rękę w jej stronę i czekałem na jej ruch. Pokręciła jedynie głową i sięgnęła do kieszeni. – Zaraz wracam, panie Twing.

Perkusista o mało nie przewrócił otwartej butelki wody, kiedy to usłyszał. Nawet oni bali się przy nim zaśmiać. Patrzyli na mnie z politowaniem, chcąc dać mi do zrozumienia, że moja uprzejmość nie ma sensu i nie spotka się z żadną nagrodą. Nie chodziło mi o nagrodę. Chciałem jedynie udowodnić, że Collin nie jest tak straszny, jakim go widzą, a przynajmniej nie dla mnie.

***

– Nie sądzisz, że trochę przesadziłeś? Nie wstyd ci wykorzystywać tego chłopaka? – Mój brat wiercił mi dziurę w brzuchu od dłuższego czasu.

Stał nade mną, kiedy kończyłem tatuaż Bastiana. Nie rozumiałem, czemu tak się tym przejmował. Nigdy nie obchodziło go, z kim sypiam i kogo wykorzystuję. Nawet on był na każde moje skinienie, bylebym był trzeźwy i nie próbował ze sobą skończyć, ale nie mógł znieść faktu, że pogrywałem z rudzielcem, którego zatrudnił.

– Sam zaproponował, do niczego go nie zmuszałem. Kazałeś mi tu przyjechać i udawać normalnego, więc nie zabieraj mi atrakcji, dobra? A ja będę udawał, że nie widzę, jak ślinisz się na widok tyłka tej tancerki i nie wspomnę o tym twojej żonie. Pamiętasz jeszcze, że ją masz?

Od dawna spędzał więcej czasu u mnie niż we własnym domu z rodziną, ale nigdy nie przypuszczałbym, że spojrzy na inną kobietę. Kiedy poznał Mel, zrobił się poważny i odpowiedzialny, a ona była jego oczkiem w głowie. Teraz nie może oderwać wzroku od dużo młodszej od niej dziewczyny.

– Mógłbyś chociaż przez jeden dzień nie być dupkiem, tylko moim bratem? – Zrzucił ze stołu pierwsze, co mu się napatoczyło, i wyszedł bez słowa z pracowni.

– Gotowe, ale posiedź tu jeszcze chwilę – zwróciłem się do Bastiana.

– Stęskniłeś się za mną? – Zaśmiał się, zakładając koszulkę.

– Nie. Po prostu nie chce mi się udawać miłego przed fankami, które czekają już w kolejce.

– Wiem, że się tu męczysz, ale dzięki, że to robisz.

– Robię to, bo inaczej Nico by ze mną zamieszkał, a i tak za często go widuję i muszę słuchać jego kazań.

– Przecież wiesz, że robi to, bo cię kocha. – Zerknął na mnie przez ramię. – Dawno nie rozmawialiśmy o…

– Jestem. – Wbiegł zdyszany, ledwo łapiąc oddech, drżącą dłonią podał mi kubek z gorącą kawą. Pobladł i osunął się na ścianę. Bastian podbiegł w ostatniej chwili, żeby go złapać.

– Nic ci nie jest? – zapytał. Ja siedziałem tylko z boku, obserwując całą sytuację.

– Nie, po prostu źle znoszę upały. – Przymknął oczy zmęczony.

Gestem wskazałem Bastianowi wyjście, a sam wyciągnąłem z lodówki butelkę wody i podałem chłopakowi.

– Dziękuję. – Rudy wziął duży łyk wody.

– Widzę, że chociaż ty się do czegoś nadajesz. – Zamoczyłem usta w przesłodzonym napoju. Uśmiechał się przez cały czas, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Przydaj się do czegoś jeszcze i siadaj na fotel. – Wskazałem miejsce, na którym przed chwilą siedział mój przyjaciel. Chłopak zerknął na fotel, a potem na pistolet, który trzymałem w dłoniach.

– Nie, nie… Ja nie lubię tatuaży. – Pobladł jeszcze bardziej.

Zaśmiałem się w duchu. Nie bał się do mnie podejść i odezwać, ale przerażała go mała igła. Musiałem przyznać, że był zabawny, kiedy nie był uciążliwy.

– Skoro wolisz siedzieć na podłodze. – Wzruszyłem ramionami i rozsiadłem się wygodnie z kawą, którą mi przywiózł. Był uparty, jednak nie to wkurzało mnie w nim najbardziej. Raczej ta pewność siebie, z którą się do mnie zwracał. Nietrudno było się domyślić, że mu się podobam. Skąd jednak pomysł, że ma jakiekolwiek szanse? Był dziesięć lat młodszy, nie potrafił przegonić od siebie kumpla, z którym łączyło go coś więcej niż przyjaźń, jego szczupłe ciało i delikatne rysy twarzy dodawały mu więcej uroku niż męskości, a pełne usta prosiły się tylko o jedno. Grzeczny, energiczny, nierozstający się z uśmiechem. Przypominał mnie. I to było w nim najgorsze.

– Wygodnie ci w tym? – zapytał.

– Słucham?

– Mówię o okularach. Wygodnie ci w nich pracować?

– Lepiej, żebym ich nie ściągał.

– Dlaczego?

– Widzę, że lepiej się czujesz, więc weź się do pracy, zamiast zadawać idiotyczne pytania. – Powoli traciłem cierpliwość.

– Pójdę sobie, ale pod jednym warunkiem.

– Ty chcesz stawiać mi warunki?

– Jeśli jutro przywiozę ci taką samą kawę, zanim się obudzisz, zdejmiesz okulary i pokażesz mi swoją twarz?

Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale dawno zapomniałem, jak się to robi. Wydawało mu się, że może dyktować mi, co mam robić? Nawet ja nie byłem tak pewny siebie, kiedy zabiegałem o Alana. Chociaż on nie był trudny do zdobycia. Mnie nie można było zdobyć. Byłem niedostępny dla każdego.

– Masz na imię Gabriel?

Skinął głową i przeczesał niesforne loczki, które opadały mu na twarz.

– Więc, Gabrielu, skup się lepiej na swoich obowiązkach, a tandetny flirt zostaw dla kogoś w swoim wieku.

Uśmiechnął się szerzej i poderwał z podłogi.

– Powiedziałem coś zabawnego?

– Nie powiedziałeś, nie… COLLIN. – Zaznaczył moje imię i zniknął za drzwiami.

Kochankowie

Chłodna woda spływała po moim nagim ciele. Dzień był upalny, a wszystkie zajęcia odbywały się na świeżym powietrzu. Kilka godzin w ponad dwudziestu stopniach, dawało mi się we znaki pod sam koniec pracy. Byłam wykończona, ale nie żałowałam swojej decyzji. Gdybym nie przyjęła oferty, nie mogłabym go widywać, a tego bym nie zniosła.

Zakręciłam wodę i owinęłam mokre ciało ręcznikiem, żeby móc swobodnie wyjść z jednej z licznych kabin. Łazienki obłożono białymi kaflami, a kabiny oddzielono od siebie jedynie cienką ścianką. Zasłonki były przezroczyste, podłoga ubłocona od wymieszanego z wodą piasku. Obozowy świat był czymś, czego nienawidziłam, ale przynajmniej mogłam spędzić więcej czasu z Nicolasem. Gabriel wciąż dopytywał, co nas łączy, ale nie miałam odwagi mu się przyznać. Jak miałam powiedzieć młodszemu bratu, że sypiam z żonatym mężczyzną? Miał twarde zasady, zwłaszcza że sam został zdradzony. Wciąż pamiętam, jakimi obelgami obrzucał Doriana, którego nakrył w łóżku z innym. Pocieszałam go kilka dni i sama nie stroniłam od przytyków w stronę byłego chłopaka brata, a teraz sama byłam piątym kołem u wozu w czyimś związku.

Założyłam adidasy i wyszłam z łazienki. Nicolas stał oparty o ścianę. Po tonie jego głosu domyśliłam się, że rozmowa, którą prowadził, nie należała do najprzyjemniejszych. Upewniłam się jedynie, czy jesteśmy sami, i stanęłam na palcach, żeby móc całować jego szyję. Wplótł palce w moje włosy i bawił się nimi, delikatnie przeczesując.

– Nie mam na to siły, Mel. Rób, co chcesz. – Rozłączył się, ale grymas złości nie znikał z jego twarzy.

– Kolejna awantura? – Wsunąłem dyskretnie dłoń w jego spodnie. – Chyba będę musiała cię pocieszyć, co? – zaśmiałam się, próbując go rozluźnić.

Nie lubiłam, kiedy był zmartwiony albo zły. Wszyscy wkoło wymagali od niego pełnej dyspozycyjności, a on był tylko człowiekiem i potrzebował odpoczynku. Sama wielokrotnie spędzałam całe weekendy w jego studiu w Berlinie, żeby pomóc mu uporać się z papierkową robotą. Zaproponowałam nawet, że zajmę się sklepem internetowym jego brata, który zaniedbał dawno temu. Pilnowałam, żeby jadł i się wysypiał. Z każdej strony ktoś czegoś od niego oczekiwał. Rodzina, że zadba o Collina, który nie radził sobie z piciem. Żona, że skupi całą uwagę na niej i jej dzieciach. Przyjaciele i sponsorzy, że utrzyma zespół na odpowiednim poziomie. Kiedy go poznałam, był cieniem samego siebie. Zmęczonym i smutnym, który potrzebował oparcia.

– Założę pidżamkę i zaraz przyjdę. – Puścił do mnie oczko i poszedł pod prysznic.

Zacisnęłam mocniej ręcznik i wróciłam do swojego namiotu. Kiedy mój brat dbał o  klimat wieczornej imprezy, dobierając odpowiednią muzykę, ja myślałam tylko o chwili spokoju w ramionach Nico. Nie byłam dumna z tego, że byłam tą drugą. Wolałam być jednak drugą, niż nie być częścią życia Nicolasa Twinga. Poza Gabrielem to jedyna dobra rzecz, jaka spotkała mnie w życiu. Ojciec odszedł przy pierwszej okazji, a matka potrafiła być tylko trenerką. Nawet gdy zachorowała, a ja musiałam jednocześnie dbać o nią i brata, nie potrafiła okazać mi zbyt wiele uczucia. Czasem miałam wrażenie, że miała dzieci, bo tak wypadało, bo tego wymagało społeczeństwo, ale prawdziwą miłością rodziców była praca. Nie znałam innego życia jak treningi, praca i opieka nad młodszym bratem. Miał zaledwie dwanaście lat, kiedy mama zmarła i zostaliśmy sami. Nie miałam czasu zastanowić się nawet, czy jestem szczęśliwa. Przy Nico nie musiałam, po prostu byłam.

– To za co pijemy? – Wszedł do namiotu w dresowych spodniach i usiadł naprzeciwko mnie. Podałam mu szklankę wypełnioną bursztynowym trunkiem.

– Za młodszych braci. – Zaśmiałam się. Zamoczyłam usta w alkoholu, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Odstawiłam drink i podeszłam na czworakach, żeby móc swobodnie usiąść na jego kolanach. Zgarnęłam mokre kosmyki z jego twarzy i chwyciłam ją w swoje dłonie. Kciukami gładziłam szorstki zarost na jego policzkach. – Cześć.

– Cześć. – Zaśmiał się. Kiedy to robił, topniało mi serce, a ciało przeszywał dreszcz. Musnęłam jego usta, sięgnęłam ręką do żarówki, która oświetlała pomieszczenie i zgasiłam światło.

***

– Collin daje ci w kość? – zapytała.

Siedziała na moich plecach, delikatnie rozmasowując każdą partię napiętych mięśni. Kiedy ją poznałem, nie sądziłem, że nasza znajomość tak się rozwinie. Tamtego wieczoru kolejny raz pokłóciłem się z żoną. Ona musiała zostać w Stanach, a ja ratowałem kolejny kontrakt zespołu w Berlinie. Wsiadłem w samochód i jechałem przed siebie. Nie zwróciłem nawet uwagi, że minąłem granicę, a na domiar złego skończyła mi się benzyna. Ponad godzinę spędziłem na środku drogi, czekając na pomoc. Kamila przejeżdżała akurat obok. Kiedy zsiadała z motoru, byłem pewien, że podchodzi do mnie mężczyzna. Zapukała w szybę, nim ściągnęła kask. Pochyliła się z uśmiechem i zaoferowała pomoc. Mieliśmy pojechać na stację benzynową, kupić paliwo i wrócić do miejsca, w którym zostawiłem swoje auto. Nie pamiętam już, jak znalazłem się w jej mieszkaniu. To miała być jednorazowa przygoda, jednak spędziliśmy razem tydzień. Obiecałem sobie, że więcej się z nią nie spotkam, ale każda okazja była dobra, żeby do niej zadzwonić i poprosić, żeby odwiedziła mnie w moim mieszkaniu, kiedy byłem w Europie. Ktoś z boku powiedziałby, że znudziła mi się żona, więc znalazł sobie młodszą, a ona korzysta z mojego grubego portfela i nazwiska. Seks był idealny, musiałem to przyznać, ale nie wychodziła, kiedy było po wszystkim, nie opłacałem jej rachunków, nie kupowałem prezentów. Seks był dodatkiem do całonocnych rozmów, wspólnego gotowania, grania w karty, a nawet odsypiania zarwanej nocy. Od dawna moje życie należało do Mel, Collina i zespołu, który starałem się ratować z pomocą Patrika i Bastiana. Collina interesował tylko bar, a i to od dłuższego czasu było na mojej głowie.

– On przeżył coś, czego ja nie umiem sobie nawet wyobrazić. – Wziąłem głęboki oddech i dopiłem resztki alkoholu. – Kiedy wybudził się ze śpiączki, zapytał, czemu nie pozwoliłem mu umrzeć. – Obróciłem się na plecy, żeby móc na nią spojrzeć i chwycić jej dłonie. Bawiłem się jej palcami, żeby nie pozwolić emocjom przejąć nade mną kontroli. Zawsze grałem twardego. Nie uroniłem ani jednej łzy, poza dniem, kiedy o mało nie straciłem brata. – Potrzebuje czasu.

– On nie jest dzieckiem, Nico, a ty nie możesz pomóc komuś, kto tego nie chce. Wiem, że go kochasz, ale uratowałeś mu życie dwa razy. Teraz on musi o nie zawalczyć. SAM.

– Mówi to dziewczyna, która poświęca młodość na wychowywanie brata. – Pogładziłem jej policzek. Pokręciła głową z uśmiechem.

– Ale mój brat miał dwanaście lat. Collin ma trzydzieści.

– Wiem, ale zawsze będzie moim młodszym braciszkiem. I zrobię wszystko, żeby znowu był szczęśliwy, jak dawniej.

– A kiedy ty będziesz szczęśliwy?

– Teraz jestem. Z tobą.

Parsknęła śmiechem.

– Próbuję być romantyczny.

– Nigdy więcej tego nie rób. – Roześmiała się i pocałowała moje czoło. – Czy on wie, jakie ma szczęście, że jesteś jego bratem?

– Zrozumie, jak dorośnie.

– Czyli nigdy. – Muzyka na zewnątrz ucichła. Spojrzała na mnie. Na jej twarzy wciąż wymalowany był uśmiech, ale oczy straciły swój blask. – Musisz chyba…

– Muszę. – Pocałowałem ją ostatni raz i poderwałem z polowego łóżka. – Do jutra.

– Do jutra…

Niezapominajka

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Collin
Gabriel
Niedostępny
Kochankowie
Niezapominajka
Plotka
Trudne powroty
Nagroda
Kontrakt
Wrzesień
Dopóki mi się nie znudzisz
Październik
Listopad
Pozycja
Grudzień
Wigilia
Rodzina
Sylwester
Styczeń
Alan
Luty
Italia
Marzec
Incydent
Nie poddam się
Kwiecień

Nieidealni. Collin

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8219-305-3

© Karolina Głowska i Wydawnictwo Novae Res 2021

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Marta Grochowska

Korekta: Anna Smutkiewicz

Okładka: Paulina Radomska-Skierkowska

Wydawnictwo Novae Res

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek