Nazzril. Ukryte przeznaczenie - Marcin Oswald Legawiec - ebook + audiobook

Nazzril. Ukryte przeznaczenie ebook i audiobook

Marcin Oswald Legawiec

3,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Przychodzi czas, w którym człowiek pragnie czegoś nowego. Targany emocjami Nazzril od zawsze tęsknił za czymś czego nie miał: wyjątkowym życiem. W końcu nadszedł czas letniego przesilenia, zwiastującego nie tylko nowe dla przyrody, ale również dla samego chłopaka. Tajemniczy, nieznajomy głos pojawiający się w głowie Nazzrila ogłasza, że oto przyszedł upragniony dzień szansy. Czym jest ten głos? Szaleństwem? Odbiciem duszy i pragnień? Czy on w ogóle istnieje?

Nazzril wyrusza w podróż, aby zrozumieć siebie jak i podszeptujący mu w jaźni sekret.

Zapraszamy w fascynującą i nietuzinkową podróż ku przeznaczeniu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 340

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 42 min

Lektor: Wojciech Cieślawski

Oceny
3,3 (6 ocen)
3
0
1
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
KiraaA95
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Nazzril to powiew świeżości na rynku fantastyki. Powieść reprezentuje intrygujący świat magii i przeznaczenia. Jest to złożona historia, która niejednokrotnie zmusza do refleksji. Stawia w wątpliwość czy naszym losem rządzi przeznaczenie lub może mamy jakiś wpływ na własny los. Główny bohater to nastolatek, którego świat zawalił się w jednej chwili. Stracił dom, rodzinę i przyjaciół. Jest zdany na łaskę obcych ludzi i... głos w głowie. Ten właśnie głos podpowiada mu jak postępować, ale czy ma dobre intencje? Nazz ma bardzo bogate życie wewnętrzne. Często "zawiesza się" by prowadzić wewnętrzne monologi z samym sobą. Pierwszy tom serii jest ciekawym wprowadzeniem w świat kreowany przez autora. Bardzo dużo się dzieje i stopniowo poznajemy mechanizmy jakimi rządzi się ten świat. To dobry początek dłuższej podróży. LastPageNotes
10
bibliotekafeniksa2

Nie polecam

Dziś niestety nie będzie zachwytów. Przychodzę do Was z recenzją książki „Nazzril. Ukryte przeznaczenie”, która strasznie mnie zmęczyła. Dobrze się zapowiadała, ale na tym niestety się skończyło. Przede wszystkim brakuje tutaj porządnej redakcji i korekty. Mam wrażenie, że książka w ogóle ich nie przeszła. Znalazłam mnóstwo błędów, także logicznych, które dość mocno rzucały się w oczy. Ponadto trzeba byłoby też pochylić się nieco bardziej nad dialogami. Niestety w większości były nienaturalne i pozbawione emocji. Jedne okazały się zbyt infantylne, drugie z kolei za bardzo pompatyczne. Te pierwsze nic nie wnosiły, drugie przypominały filozoficzne rozważania między mędrcami a nie rozmowę dwóch zwykłych ludzi. Książka ma bardzo moralizatorski charakter. Lubię, jak powieści są skarbnicą mądrych cytatów, ale tutaj to wszystko było zbyt dobitnie powiedziane. Miałam wrażenie, że wszyscy są filozofami, którzy zamiast prowadzić normalną rozmowę, pouczają się wzajemnie. To było strasznie męc...
00
Ringil

Nie oderwiesz się od lektury

𝖠𝖴𝖳𝖮𝖱: 𝖬𝖠𝖱𝖢𝖨𝖭 𝖫𝖤𝖦𝖠𝖶𝖨𝖤𝖢 TYTUŁ: NAZZRIL. UKRYTE PRZEZNACZENIE [TOM 1] 𝖶𝖸𝖣𝖠𝖶𝖭𝖨𝖢𝖳𝖶𝖮: Abyssos SERIA: SZLAKI OTCHŁANI "Nikt nie jest w stanie oszukać swojego przeznaczenia, które wraz z narodzinami wybiera człowieka i prowadzi go aż do śmierci" Każdy zanim osiągnie pełnoletność, żyje w świecie marzeń i pragnień, które na ogół weryfikuje rzeczywistość. Co prawda każdy ma prawo nieustannie dążyć do spełnienia swoich marzeń lecz świat po przekroczeniu wspomnianej granicy wieku rządzi się swoimi prawami. Spada na nas coraz więcej obowiązków, zmieniają się priorytety, a świat marzeń schodzi na drugi plan. Nasz los jest niezależny od nas samych i ciąg zdarzeń powoduje, że sprawia wrażenie że ktoś wybrał za nas drogę, którą mamy podążać. Zazwyczaj nazywamy to przeznaczeniem- tak jest łatwiej zrozumieć coś czego nie rozumiemy. Wydaje nam się, że mamy kontrolę lecz to tylko złudzenie dzięki, któremu nie wpadamy w obłęd, a przeznaczenie wypełnia się każdego dnia bez wzg...
00
Requieem

Nie oderwiesz się od lektury

Czy każdy człowiek zna swoje przeznaczenie? Nie, tak naprawdę, nie wiemy co jest nam pisane. Może gdybyśmy je znali, inaczej układalibyśmy sobie życie, tego się nie dowiemy. Jednak czy dobrze byłoby znać swoje przeznaczenie? Czy pomogło by nam to? Bohater książki, której patronuję, ma swoje ukryte przeznaczenie, o którym nie wie. Jednak czy, gdy się dowie w czymś mu to pomoże? W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, w którym pragnie czegoś nowego. Nazzril, którym targają emocje, od zawsze chciał mieć wyjątkowe życie, tęskni za tym codziennie. Gdy przychodzi czas letniego przesilenia, to zwiastuje to zmiany, nie tylko w przyrodzie, ale również życiu Nazzrila. W jego głowie pojawia się tajemniczy głos, ogłaszający, że właśnie nadszedł upragniony dzień szansy. Co to za głos? Czy Nazzril już oszalał? A może jest to jego odbicie, a drugie ja dopomina się o siebie? Książka jest powiewem czegoś nowego, styl i język autora są bardzo ciekawe i sprawiły, że chciałam więcej, a przez lektu...
00

Popularność




Prolog

– Co się ze mną dzieje? – zakłopotał się Nazzril. – Ledan mówił prawdę? Naprawdę stracę kontrolę nad ciałem?

Nazzril, Nazzril…

– I ten przeklęty głos w głowie! – Rozejrzał się nerwowo dookoła.

Ulice miasta były puste. Panowała kompletna cisza, która wraz z bezwietrzną pogodą jeszcze bardziej potęgowała wewnętrzny niepokój.

– Ile czasu byłem nieświadomy? – wyrzucił z siebie Nazzril. – Dlaczego go zabiłem, czym ten człowiek sobie zawinił? Muszę jak najszybciej dotrzeć do portu – stwierdził, po czym ruszył przed siebie jak zahipnotyzowany.

Kilka dni temu odwiedził to miejsce. Stolica Femiru zachwyciła Nazzrila wszechobecnym gwarem i otwartością mieszczan. Obecne Someris w niczym nie przypominało tego, które zapamiętał. Pomimo dezorientacji i wewnętrznej rozterki odnosił wrażenie, że zmierza w wyznaczonym kierunku. Jakby ktoś ciągnął go za skórzaną kamizelkę. W końcu ujrzał posąg Punata.

– Tak! – wykrzyknął z całych sił. – Stąd już niedaleko do sadyby.

Nazzril…

– Odejdź! Daj mi spokój!

Zatrzymaj się i spójrz na tego, dzięki któremu staniesz się panem świata.

– Dlaczego siedzisz w mojej głowie! Czy to może ja oszalałem? Wynoś się i więcej nie wracaj. To przez ciebie go zabiłem! Jeszcze jakiś czas temu nigdy bym o tym nie pomyślał, a teraz? Teraz stałem się mordercą. Zabierasz mi świadomość.

Nie zmuszam cię do niczego. Gdybyś nie chciał, to byś tego nie zrobił.

– Jak możesz tak mówić, jeśli przejmujesz władzę nad moim ciałem? Manipulujesz mną, by zrealizować swoje cele.

Czy to ja zabiłem tego żołnierza nad rzeką? Nie, wtedy się nie znaliśmy. Czy to ja wbiłem miecz w jego ciało? Nie, to ty pragnąłeś zemsty.

– Nie miałem wyboru! – Nazzril wymachiwał nerwowo rękoma. Próbował się uwolnić od prześladującego głosu, który coraz mocniej podkreślał swoją obecność. – Musiałem uratować Ledana!

Spójrz na swoje prawe przedramię.

Bez zastanowienia podwinął rękaw do góry. Poczuł przeszywający strach – to znów się wydarzyło. Obok pierwszej blizny pojawiła się druga. Była grubsza, dłuższa, bardziej widoczna. Delikatnie przyłożył palec wskazujący lewej dłoni do rany i raz jeszcze zobaczył to, co miało miejsce przed chwilą. Wyjątkowo przerażające uczucie, które zdawało się trwać dziesiątki minut, choć tak naprawdę upłynęło kilka sekund.

Widzisz? Pragniesz tej mocy i dokładnie wiesz, w jakim celu. Potrzebujesz jej, żeby przetrwać, a zarazem uratować tych, na których najbardziej ci zależy. Ludzi możesz okłamywać, ale samego siebie nigdy nie okłamiesz.

– To nieprawda! To nie może być prawda! – wykrzyczał rozwścieczony Nazzril. – Wynoś się w tej chwili i nigdy nie wracaj. Chcę żyć w spokoju, z dala od krwi i śmierci.

Nazzril, nie da się wygonić duszy. Nie pozbędziesz się samego siebie.

– Ale to nie jestem ja! Kiedy to w końcu zrozumiesz!

Nie wiesz, kim tak naprawdę jesteś. Niejednokrotnie będziesz musiał podjąć o wiele gorsze decyzje.

– Dlaczego mi to robisz? – zapytał załamany Nazzril. – Już zbyt wiele przeżyłem, zobaczyłem. Nie chcę brać w tym udziału! – Na twarzy chłopaka pojawiły się łzy, ruszył przestraszony w stronę portu. Cały czas czuł obecność nieznajomego głosu.

Dobrze, biegnij! Biegnij! Tak szybciej zrozumiesz, jakie jest twoje ukryte przeznaczenie.

Kim jestem?

To był piękny poranek. Słońce od wschodu zaglądało do pokoju Nazzrila. Nic nie wskazywało na to, że ten dzień będzie różnił się od innych. Życie w Aketii było spokojne, czasami wręcz monotonne. Kilkadziesiąt domostw z niewielkim rynkiem w centrum. Większość miejscowości w krainie Femiru charakteryzowała się podobną zabudową. Ułatwiało to szybki transport pomiędzy gospodami, jak i pomagało w sprawnym przekazywaniu najważniejszych informacji.

Nazzril wraz z rodzicami mieszkał tuż koło lasu. Zajmowali niewielkie domostwo. Pokój chłopaka znajdował się na poddaszu. Od parteru dzieliło go raptem kilka drewnianych schodów. Dół w całości przeznaczony był dla Itana i Miny. Kobieta opiekowała się domem, a mężczyzna pracował w rodzinnym tartaku. Życie całej trójki było niezwykle poukładane. Wszystkie czynności wykonywali praktycznie o tej samej godzinie. Każde odstępstwo od wcześniej wyznaczonych reguł uznawali za coś dziwnego, wręcz niepokojącego. Tego dnia nie było inaczej.

Coś jest nie tak, czegoś mi brakuje. To jest niemożliwe, żeby życie miało tak wyglądać. Cały czas czuję, że coś muszę zrobić, że chcę czegoś więcej.

Nazzril, jak co ranek, zadawał sobie to samo pytanie. Był to codziennie odprawiony rytuał: leżenie na łóżku i rozmyślanie nad trapiącymi umysł pytaniami. Mógł tak w nieskończoność, gdyż każda kolejna myśl tworzyła następną. Czuł, że coraz bardziej się w tym zatraca i nie pomaga mu to w codziennym funkcjonowaniu. Mimo wszystko nie potrafił z tego zrezygnować.

– Nazzril! – zawołała matka. – Schodź na śniadanie.

Chłopak niechętnie wstał z łóżka. Flegmatycznym chodem podszedł do dużej, drewnianej szafy, która stała tuż przy oknie. Założył na siebie białą, wręcz prześwitującą koszulę, a następnie skórzaną kamizelkę. Do tego wdział stare bryczesy, które leżały niezmiennie na solidnej komodzie. Na sam koniec przybliżył się do niewielkiego lustra, spojrzał na siebie przenikliwym wzrokiem, jakby chciał ujrzeć coś innego niż zwykle. Poprawił dość długie jak na chłopaka, blond włosy.

– Nazzril! – Ponownie usłyszał swoje imię. – Ileż można na ciebie czekać? – krzyknęła Mina.

– Już schodzę!

Co by się stało, jakbyśmy zjedli kilka minut później? Wiem, jakie to dla nich ważne i jak „czczą” magię czasu, ale czasami mam wrażenie, że kompletnie zwariowali na tym punkcie.

Chłopak zszedł na dół. Itan i Mina siedzieli przy okrągłym stole i z niecierpliwością oczekiwali syna. Był to jeden z ich rodzinnych rytuałów. Zaczynali jeść dopiero, jak domownicy byli w komplecie.

Mężczyzna był ważną postacią w malowniczej Aketii. Pomimo agresywnych rysów twarzy, grubego gęstego wąsa i pomarszczonego czoła uznawano go za niezwykle uczynnego człowieka. Zawsze służył radą i nieopisaną pomocą.

Nie inaczej mówiono o matce Nazzrila, która nosiła imię Mina. Wysoka, a zarazem szczupła kobieta, o czarnych kręconych włosach i pełnych ustach. Miała delikatnie odstające uszy, ale nikt nie zwracał na nie uwagi, gdyż ciężko było oderwać wzrok od bursztynowego koloru oczu.

– No, któż nas zaszczycił swoją osobą? – z przekąsem zapytał Itan.

Nazzril zignorował pytanie ojca. Przysiadł się do stolika i bez słowa chwycił za pajdę pieczywa.

– Chyba muszę udać się na drugą stronę wioski – kontynuował ojciec.

– Masz coś ważnego do załatwienia? – zapytała zaciekawiona Mina.

– Nie – wyrzekł Itan. – Mam tam znajomego, który zajmuje się hodowlą gołębi. – Chłopak odłożył chleb na miskę i z zaciekawieniem spojrzał na ojca, który mówił dalej: – Myślę, że przydałby się nam jeden. Ułatwiłoby to komunikację w rodzinie.

Małżeństwo zachichotało pod nosem.

– Widzę, że ktoś tutaj ma wyjątkowo dobry humor – skwitował Nazzril.

– A ciebie co ugryzło? Coś się stało, że jesteś rozgoryczony? – zaniepokojona matka szukała odpowiedzi.

– Po prostu nie mam humoru. – Chłopak przyjął zgarbioną postawę i rozpoczął posiłek.

– W ostatnich dniach coraz trudniej o uśmiech na twojej twarzy – zwrócił się zatroskany Itan.

– Nie rozumiem waszej radości – rzekł Nazzril. Spokojnie przełknął kęs strawy, następnie popił go niewielką ilością mleka. Małżeństwo skierowało wzrok na syna. – Każdy nasz dzień wygląda tak samo. Nie czujecie, że czegoś wam brakuje, że zostaliście stworzeni do wyższych celów? Nie wiem, taka wewnętrzna chęć zrobienia czegoś „nadzwyczajnego”.

– Niczego nam nie brakuje – szepnął ojciec, który był wyraźnie zaniepokojony tymi słowami. – Mamy gdzie mieszkać, mamy co jeść i mamy siebie – kontrował. – Czego nam więcej potrzeba do szczęścia?

– Sam nie wiem… – Nazzril posmutniał jeszcze bardziej. – Cały czas czuję, jakbym marnował czas. Jakbym przechodził obok czegoś, ale sam nie wiem, co to dokładnie jest – dodał cichym tonem. – Codziennie zastanawiam się, co jest ze mną nie tak. Z każdym porankiem mam do siebie coraz więcej pytań, a nie potrafię na nie odpowiedzieć. Im jestem starszy, tym coraz większy niepokój czuję. Nie pozwala mi on na normalne funkcjonowanie. Zaraz będę miał osiemnaście lat, a czuję się, jakbym przespał trzydzieści. – Chłopak energicznie wstał od stołu. – Nie wiem, jak wam to wytłumaczyć. Sam czasami nie wiem, o co dokładnie mi chodzi. – Nazzril odwrócił się i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.

– Synu! – krzyknęła matka. – Nie wychodź, dokończ posiłek.

– Nie jestem głodny, wrócę później. Umówiłem się z Senko i Deraki. – Nastolatek wyszedł z domu, delikatnie zamykając za sobą drzwi.

– To już jutro – oznajmiła kobieta. – Nie możemy dłużej milczeć. Widzisz, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Czas działa na naszą niekorzyść. Musimy z nim porozmawiać.

– Masz rację – potwierdził Itan. Rosły mężczyzna wstał od stołu, stanął za żoną i mocno ją objął. – Czym prędzej wyruszy z listem, który dostaliśmy od sam wiesz kogo. Kiedy powróci, wszystko mu opowiemy. Każda minuta po tym, jak stanie się dorosły, jest na wagę złota. Aketia znów znajdzie się w ogromnym niebezpieczeństwie.

Kobieta wzięła głęboki oddech. Powietrze opuściło jej płuca, co uspokoiło szybko bijące tętno.

– I wiesz co, kochanie? – kontynuował mężczyzna. – Nie martwi mnie przeszłość, z jaką jest związany, tylko przyszłość, która na niego czeka. Czy jego przeznaczenie naprawdę będzie takie, jak nam kiedyś powiedziano?

Nazzril powolnym, aczkolwiek zdecydowanym krokiem podążał w kierunku rynku. Było to stałe miejsce spotkań. Zawsze czekali na siebie tuż koło drewnianej ławki, z której rozciągał się piękny widok na rzekę Tismę. Była ona swego rodzaju granicą pomiędzy wschodem a zachodem wioski.

Może rodzice mają rację? Może życie to po prostu godne przejście przez każdy dzień tak, aby nikogo nie skrzywdzić i zarazem wszystkich darzyć miłością? Jest w tym sens, ale to dziwne duszenie w klatce... Ten ciągły niepokój, który z każdą straconą chwilą przybiera na sile. Skąd on się bierze? Czy ktoś ma podobnie?

W ciągu jednej, krótkiej chwili chłopak doszedł do centrum. Przyjaciele już czekali. Stali blisko siebie i o czymś poufnie rozmawiali.

– Cześć, Senko. Cześć, Deraki.

Zaskoczona para szybko odsunęła się od siebie.

– O, Nazzril. Jesteś! – odpowiedział lekko zmieszany Senko.

– Przeszkodziłem w czymś? – zapytał zainteresowany Nazzril. – Wyglądaliście, jakbyście rozmawiali o czymś… Hm, dyskretnym?

– Nie, to nie było nic nadzwyczajnego – uspokoiła Deraki. Dziewczyna szybko podeszła do Nazzrila i bez zastanowienia rzuciła się w jego ramiona.

Uwielbiam to przywitanie, to ciepło i ten zapach włosów. Mogłoby to trwać wiecznie.

Chłopak odwzajemnił uścisk i mocno przytulił koleżankę. Deraki od zawsze była kimś wyjątkowym. Filigranowa blondynka z niebieskimi oczami, które niewiele różniły się kolorem od płynącej obok rzeki.

Znali się, odkąd skończyli siedem lat. Cała trójka po raz pierwszy spotkała się na corocznym polowaniu. Było to najważniejsze święto w wiosce. Rodzice zabierali dzieci i wraz z innymi mieszkańcami tropili zwierzynę. Później w domu rady wioski wspólnie biesiadowali. Od tamtego czasu byli nierozłączni.

– Hej! – wtrącił się przyjaciel. – To bardziej wygląda na ostatni uścisk, a nie na codzienne przywitanie.

Oboje zaczerwienili się na policzkach.

Senko był postawnym młodzieńcem. Wyróżniał się na tle swoich rówieśników szczególnie z powodu wzrostu i masywnej budowy ciała. Miał krótkie blond włosy, które w świetle zdawały mienić się na rudo. Szerokie barki i dłonie jak u kowala przyczyniały się do stwierdzenia, iż jest starszy od reszty, ale nikt nie był w stanie tego sprawdzić. Niebieskie oczy, okrągłe policzki i wąskie usta powodowały, że pomimo potężnej postury wyglądał na niezwykle przyjaznego chłopaka.

– No nie mów, że jesteś zazdrosny – palnęła zaciekawiona dziewczyna.

– Zazdrosny? – powtórzył Senko. – Dobre żarty! Po prostu myślałem, że cię udusi. To wszystko było dla twojego dobra.

– Dobra, dobra, wszyscy wiemy, że byłeś lekko zazdrosny – oznajmił dumny Nazzril. – Ale mniejsza z tym… – Wiedział, że nie może afiszować się ze swoimi uczuciami. Marzył o tym, jednak nie wyobrażał sobie, żeby kłócić się o miłość z najlepszym przyjacielem. – Mówcie, o czym tak dyskutowaliście? – Deraki stanęła obok Senka. – No, o co chodzi? – napierał.

– No, więc… – rozpoczął lekko drżącym głosem.

– No dalej, powiedz mu – ponaglała Deraki. – Przecież jak się nie dowie, to nie da nam żyć. – Młodzieniec wziął głęboki oddech i zaczął ponownie.

– No więc dziś rano po śniadaniu słyszałem, jak rodzice rozmawiali o pewnym cmentarzu. Podobno pochowani są tam najwięksi wojownicy, królowie i ci, o których lepiej nie wspominać. – Nazzril przenikliwe spojrzał na przyjaciela. – Najlepsze jest to, że ta mogiła jest zaledwie kilka kilometrów od Aketii!

– Senko, co jadłeś dziś na śniadanie?

– Nazzril, a co to ma do rzeczy? – zapytał wzburzony przyjaciel.

– Nie strułeś się? – zasugerował Nazzril. – Pleciesz straszne głupoty.

– Nie bądź niemiły i słuchaj do końca – wtrąciła się Deraki. Senko odruchowo skierował głowę w prawą stronę.

– No dobrze, tylko co dalej? – Przyjaciel wciąż patrzył w jednym kierunku. – No proszę cię, nie obrażaj się. Po prostu wydaje się to… No nie wiem, dziwne? – Młodzieniec gwałtownie podszedł do Nazzrila.

– Dlaczego tak myślisz? – Był wyraźnie rozdrażniony.

– No pomyśl – westchnął Nazzril. – Kilka kilometrów od nas i praktycznie nikt o tym nie słyszał. Co więcej, nikt tam nie był i w sumie nikt nie wie, gdzie to jest.

– Cmentarz znajduje się za bagnami, w kierunku gór Karan – odpowiedział Senko z pełną powagą.

– Senko… – Nazzril wstrzymał oddech. – Pytam po raz ostatni. Czy niczym się nie zatrułeś? Przecież tam nic nie ma.

– Można to zobaczyć tylko w całkowitej pełni księżyca – oznajmiła Deraki. Zbliżyła się do przyjaciół i półszeptem dodała. – Jest to możliwe tylko raz w roku, podczas letniego przesilenia.

– Właśnie tak! – dorzucił Senko. – I wiesz, co jest najlepsze? – Położył dłoń na prawym barku przyjaciela. – Dziś możemy się przekonać, czy to jest prawda!

Nazzril nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Po chwili odwrócił się plecami i w ciszy starał się wyobrazić tajemnicze miejsce.

Czy ta historyjka może być prawdziwa? Brzmi zbyt fantastycznie, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie tego nie sprawdzić. Wyjątkowy zbieg okoliczności. Akurat teraz, kiedy narzekałem na codzienność, przytrafia się taka przygoda. Na samą myśl o tej wyprawie czuję dreszcz ekscytacji.

– Nazzril? – zapytała zaniepokojona koleżanka. – Wszystko w porządku?

– Tak, tak. – Odwrócił się do znajomych, drapiąc się po brodzie. – Zastanawiam się, jak tam dotrzeć.

– Jak tam dotrzeć? – zapytał z niedowierzaniem Senko. – Jeszcze przed chwilą śmiałeś się z opowieści, a teraz, w ciągu krótkiej chwili, rozmyślasz nad tym, jak to sprawdzić? Komuś należą się przeprosiny.

– Śmiałem? – powtórzył Nazzril. – Nie, w żadnym wypadku. Byłem zdziwiony tym, co mówisz, ale jeśli cię obraziłem, to przepraszam.

Senko wraz z Deraki przyjrzeli się przyjacielowi. Odnieśli wrażenie, że to nie ten sam chłopak, z którym widzieli się dnia poprzedniego. Coś go trapiło, o czymś myślał i nie dawało mu to spokoju.

– Masz dziwne wahania nastroju… – zauważył Senko. – Wszystko w porządku?

– Tak, jak najbardziej. Źle spałem, stąd to rozkojarzenie – uspokajał Nazzril.

– Na pewno? Nic przed nami nie ukrywasz? – drążyła zaniepokojona Deraki. – Jeśli jest coś o czym chcesz nam powiedzieć, to śmiało. Zawsze postaramy się pomóc.

– Naprawdę nic mi nie jest! – oświadczył podniesionym głosem.

– No dobrze, niech ci będzie – westchnął Senko. Nie uwierzył w zapewnienia przyjaciela. Zerknął na Deraki, ta kręciła głową, dając do zrozumienia, że dalsze wypytywanie nie ma sensu. – W takim razie sprawdźmy nasze przeznaczenie!

– Przeznaczenie? Wierzysz w takie bzdury? – zapytał zaskoczony Nazzril.

– Oczywiście! – wygłosił Senko. – Trzeba w coś wierzyć. Jestem przekonany, że co ma się stać, to się stanie. Gdybyśmy mieli większy wpływ na swoje życie, to większość z nas byłaby w innymi miejscu, niż jest obecnie.

Przeznaczenie, czym jesteś?

– Chłopaki, to nie jest teraz najważniejsze! – Wtrąciła się dziewczyna. – Pytanie brzmi, czy idziemy i jak wyjdziemy niepostrzeżenie z domu o tak późnej godzinie?

– Oczywiście, że idziemy! – odpowiedzieli w tym samym momencie chłopcy. Odsunęli się od siebie i delikatnie przybliżyli do Deraki.

– Z tego, co się dowiedziałem, podróż w jedną stronę zajmie nam około dwóch godzin. – Nazzril nerwowo przełknął ślinę. – Musimy wyjść od razu, jak tylko rodzice pójdą spać – kontynuował Senko. – Weźcie tylko wodę, żeby nie spowalniać marszu.

– Jak zgramy się w czasie, jeśli położą się o innej godzinie? – Deraki zawsze miała wszystko dopracowane. Każdy szczegół był dla niej istotny. Nikt z wioski nie przykładał do tego tak wielkiej uwagi. Bywało to irytujące, ale niejednokrotnie jej postawa wyciągała przyjaciół z opresji.

– Po prostu uzgodnijmy, że spotkamy się tutaj, jak tylko będziemy mieli ku temu okazję – bez zastanawiania zaproponował Nazzril. – Ruszymy, jak wszyscy będą na miejscu.

– To ma być plan? – Dziewczyna nie ukrywała swojego rozczarowania.

– Masz inny pomysł?

– W sumie to nie… – przyznała niechętnie.

– W takim razie nie ma co się zastanawiać – powiedział Nazzril. – Pierwsza myśl jest najlepsza. – Pozostali przytaknęli, w międzyczasie próbując wymyślić jakąś sensowniejszą alternatywę. – Naprawdę będzie dobrze, a tymczasem wracam do domu, żeby pomóc ojcu. Czasami brakuje mu motywacji do pracy. – Chłopak ruszył w stronę sadyby. – Zachęcę go, aby popracować dłużej niż zazwyczaj. Wieczorem padnie ze zmęczenia! – Z uśmiechem pożegnał się z resztą.

Przeznaczenie, czym jesteś?

– Ten to ma pomysły, co nie Deraki?

– Każdy pomysł jest dobry, tylko ciekawe, czy wziął pod uwagę, że sam też się zmęczy. Oby nie usnął szybciej od ojca.

– Mnie bardziej martwi to, żeby nie padł w trakcie drogi. Ja go niósł nie będę!

Cmentarz widmo

Nigdy nie czułem tak wielkiej ekscytacji. Wiem, że mogą się z tym wiązać duże konsekwencje, ale muszę to zrobić.

Nazzril nerwowo krzątał się po pokoju. Od razu po powrocie przygotował niezbędne ubranie i wodę.

Mam nadzieję, że ta opowieść okaże się prawdziwa, inaczej będę bardzo rozczarowany. Już tak wiele sobie wyobraziłem, to wręcz nierealne wizje. Niektóre z nich są przerażające, ale pomimo to chcę się przekonać. W sumie co może się stać? Jeśli to prawda, nikt przecież nagle nie ożyje, przynajmniej mam taką nadzieję.

Chłopak delikatnie uchylił drzwi i ze spokojem wychylił się na korytarz. W domu panowała bezgraniczna cisza.

To chyba ten moment. Ubiorę płaszcz z kapturem i mogę wyjść.

Pomału wycofał się i bezszelestnie ubrał odzienie.

Dobra, teraz albo nigdy!

Nazzril przecisnął się przez szczelinę pomiędzy drzwiami a ramą. Nie mógł uchylić ich szerzej, wiedział, że były hałaśliwe. Bez większych problemów opuścił domostwo i szybkim marszem ruszył do centrum Aketii. W połowie drogi poczuł dziwny lęk. Co chwilę odwracał się za siebie, żeby sprawdzić, czy nikt za nim nie podążał.

Nie wiem, czy to moja wyobraźnia, czy też strach wytwarza te dziwne urojenia. Nigdy czegoś podobnego nie czułem, co to za doznanie?

Od celu dzieliło go już niewiele. Uspokoił się, nie chciał, aby niepokój wkradł się w serca przyjaciół.

Do centrum doszedł jako pierwszy. Wszędzie panowała przytłaczająca ciemność. Gdyby nie pochodnie usytuowane tuż przy wejściu do miejskiego rynku, ciężko byłoby cokolwiek zobaczyć. Początkowo nerwowo obracał się dookoła siebie. Próbował dostrzec jakikolwiek ruch, jednak nikogo nie potrafił dostrzec. Zmartwiony całą sytuacją, przysiadł na ławce i z niecierpliwością czekał na tak usilnie wypatrywanych przyjaciół.

Co, jeśli nie przyjdą? A jak zostali przyłapani na próbie opuszczenia domu? Nie, Nazzril, nie zakładaj od razu najgorszego. Najgorszego? Najgorszy scenariusz to ten, który obecnie się realizuje. Muszą dotrzeć, chcę ich zobaczyć. Nie przypuszczałem, że możliwość zrobienia czegoś nowego, przeżycie przygody tak bardzo mnie pochłonie. Zachciało mi się żyć i nawet przez chwilę nie pomyślałem o tym, żeby z tego zrezygnować. Oby tylko przyszli, oby im się udało.

– Nazzril? – Chłopak instynktownie odwrócił się za siebie. – Tak, to ty, tobie też się udało! – wykrzyczał zadowolony Senko.

– Dobrze, że jesteś! – oznajmił uradowany Nazzril. Wstał z ławki i rozejrzał się dookoła. – Nie widziałeś po drodze Deraki? – zapytał zmartwiony.

– Spokojnie, jest tuż obok – poinformował Senko. – Na chwilę zatrzymała się koło kościoła. Musiała coś sprawdzić i chciała zostać sama.

Nazzril nerwowo spojrzał na przyjaciela, jakby miał go zaraz zaatakować.

– Zostawiłeś ją samą w tym mroku? – zapytał, wściekły.

Nie czekając na odpowiedź, pobiegł w stronę świątyni. Wiedział, że nie może krzyczeć, żeby nie zbudzić całej wioski. Tuż za zakrętem zobaczył pochyloną dziewczynę. Podbiegł do niej, chwytając ją za lewe ramię.

– Deraki! Czemu się zatrzymałaś?

– Spokojnie, musiałam chwilę odpocząć – odparła z spokojem w głosie. Wyprostowała się i z lekkim grymasem na twarzy ruszyła w stronę ławki.

– Hej, co się dzieje? – zmartwił się Nazzril.

– Wszystko w porządku. Naprawdę, nic mi nie jest. – Starała się uspokoić zaniepokojonego przyjaciela.

– Nie wyglądasz, jakby nic się nie stało. Coś ukrywasz? Znam cię nie od dziś.

Dziewczyna zatrzymała się. Poprawiła lekko opadające włosy, zaczesała je za ucho. Zauważyła, jak bardzo Nazzril się przejął. Od zawsze był wyjątkowo wrażliwym i opiekuńczym człowiekiem. Dla najważniejszych osób w swoim życiu był w stanie zrobić wszystko.

– Naprawdę wszystko jest w jak najlepszym porządku – uspokajała dziewczyna. Na twarzy Deraki pojawił się uśmiech. Nazzril przeczuwał, że nie do końca była z nim szczera, że coś ukrywa. – Chodźmy do Senko. Na pewno się niepokoi.

Co jej dolega? Zachowuję się inaczej niż zazwyczaj. Muszę mieć na uwadze, że jest inna. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś się stało. A może to znak, żeby tam nie iść? Nie, nie, uspokój się! Muszę sprawdzić, czy to prawda, inaczej cały czas myślałbym o tym. Odliczałbym dni, tygodnie, miesiące do kolejnego przesilenia.

Para dołączyła do przyjaciela.

– Wszystko w porządku? Możemy ruszać? Czas gra na naszą niekorzyść – wyszeptał Senko. Deraki skinęła głową. – Nazzril, jesteś gotów?

– Oczywiście. Już nie mogę się doczekać. Zobaczymy, czy ta historia naprawdę jest prawdziwa.

Po kilku minutach trójka przyjaciół opuściła granice Aketii. Ruszyli na północ krainy Femiru. Droga prowadziła przez przerzedzony iglasty las, który kiedyś zachwycał swoją wyjątkowością. Piękne, ponad stuletnie drzewa odgradzały wioskę od okolicznych bagien. Niestety jedno lato zmieniło wszystko. Potężna wichura zniszczyła większość liściastych drzew, obalając je na ziemię. Tamte straszne wydarzenia w obecnej chwili okazały się zbawienne. Dzięki ogromnym prześwitom już z daleka było widać najważniejszy a zarazem najtrudniejszy cel do zdobycia.

– No i jesteśmy – potwierdził Nazzril.

Stanęli tuż przed bagnami. Nocna aura czyniła okolicę niepokojącą i mroczną. Przyjaciele byli zdezorientowani. Dopiero w tym momencie uświadomili sobie, że nie do końca właściwie przygotowali się do tej wyprawy.

– Senko, wziąłeś jakąś pochodnię? – zapytał mocno podenerwowany Nazzril.

– Tak, mam, już wyciągam.

Naprawdę wziął ją z sobą? Byłem przekonany, że mnie wyśmieje.

Senko przykucnął, złapał za sznurek i powolnym ruchem ściągnął torbę wiszącą na plecach. W środku oprócz łuczywa miał wodę i myśliwski nóż.

– Senko, a po co ci nóż? – zapytała zaciekawiona, a i zaniepokojona Deraki. – Nigdy nie przeszłoby mi to przez myśl.

– Zawsze warto brać ze sobą coś do obrony – odpowiedział pewnym głosem.

– Dobrze, że przynajmniej ty o tym pomyślałeś, ale… – Nazzril wstrzymał oddech. – Dlaczego nosisz to w torbie, a nie w pochwie, przy pasie?

Senko wyciągnął krótki kawałek drewna, nasączone włókna lnu i wcześniej wspomniane ostrze, które schował za skórzany pas.

– Nie chciałem, żebyście zobaczyli to przed wyprawą – wyznał Senko. Owinął pasma włókien dookoła łuczywa. – Nie mogłem dopuścić do tego, aby wybuchła panika, a tak wyruszyliśmy na spokojnie i właśnie dotarliśmy na miejsce. – Wstał, zarzucił plecak przez ramię i podpalił pochodnię. – No dobrze, jak teraz przez to przejdziemy, tak, żeby nie ugrzęznąć?

Rozejrzeli się dookoła.

– Nie możemy tego obejść? – zapytała Deraki. – Na pewno jest bezpieczniejszy szlak.

– Z tego, co wiem, to cmentarz jest dokładnie naprzeciwko. Jeśli pójdziemy dookoła, możemy nie zdążyć na czas. Pójdę pierwszy. – Senko powolnym krokiem ruszył w kierunku bagna. – Jestem najwyższy, sprawdzę, jak tu głęboko.

Nazzril…

Co to za głos? Coś mi się przesłyszało.

Nazzril…

– Hej, słyszycie…? – zakłopotał się Nazzril.

– Co się dzieje? – zaciekawiła się Deraki.

Podeszła do Nazzrila i spojrzała mu prosto w oczy, jakby chciała coś w nich ujrzeć. Czuła, że coś jest nie tak. Znała przyjaciela na tyle, że bez problemu potrafiła to zauważyć.

– Słyszałem, jak ktoś woła moje imię – powiedział Nazzril. Zaczął się pocić, nerwowo rozglądać dookoła, ale na nic zdały się starania. Nie dostrzegł nikogo podejrzanego.

Senko próbował w międzyczasie uspokoić przyjaciela:

– Spokojnie, to tylko twoja wyobraźnia, oprócz nas nie ma tu nikogo.

W końcu chłopak stanął tuż przed mętną wodą. Pozostał mu ostatni krok, aby zanurzyć stopę.

Nazzril… Idź pierwszy

– Stój! Zatrzymaj się! Nie wchodź do wody! – krzyknął Nazzril.

Przyjaciel stanął jak sparaliżowany.

– Nazzril, co się dzieje? – zapytała przerażona Deraki. – Możesz nam to w końcu wytłumaczyć? Zaczynasz się dziwnie zachowywać, straszysz nas.

– Słyszę, jak coś do mnie mówi! – odpowiedział Nazzril. – To coś zasugerowało, żebym poszedł pierwszy. Teraz jestem tego pewien.

Senko zawrócił i podszedł do pary. Wbił w ziemię pochodnię, następnie wysunął prawą dłoń i chwycił Nazzrila za kark.

– Uspokój się, to tylko twoja wyobraźnia – zaoponował Senko. – Wiem, to miejsce może przerażać i powodować halucynacje, ale naprawdę nie ma tu nikogo oprócz nas.

– Nie, nie, to nie żadne halucynacje – odpowiedział Nazzril. – Trzy razy, słyszałem to trzy razy, to nie może być przypadek. Musimy zawrócić do domu! – Chłopak wpadł w panikę. Nigdy nie widzieli przyjaciela tak przerażonego.

– Uspokój się! – Senko jeszcze mocniej złapał przyjaciela. – Weź głęboki wdech i rozluźnij się. To tylko twoja wyobraźnia.

Nazzril posłuchał rad, wziął kilka oddechów i oczyścił umysł.

Muszę zapanować nad emocjami. Mają rację, cała ta sceneria spowodowała u mnie napad paniki. Spokojnie, Nazzril, zachowaj spokój.

– Już w porządku? – zapytała dziewczyna lekko przejętym głosem.

– Tak, Deraki, dziękuję. – Wymienili się radosnym spojrzeniem. – Chcę pójść pierwszy, jeśli to były omamy, to nic się nie wydarzy. – Nazzril przeczesał gęste blond włosy i poprawił lekko zabrudzoną kamizelkę. – Zgadzacie się?

Czuję, że to nie przypadek. To coś nie odezwało się bez powodu i to tuż przed wejściem do wody.

– Dobrze, jeśli ma cię to uspokoić, to idź pierwszy – objaśnił Senko. – W razie czego będziemy tuż za tobą. – Nazzril uwolnił się z objęć przyjaciół i ruszył w stronę bagna. Czuł, jakby coś pchało go do przodu. Przyjaciele byli za daleko, żeby któreś z nich mogło się do tego przyczynić. – Na pewno wszystko w porządku? – Chłopak skinął głową.

Stanął tuż przed taflą wody. Senko chwycił za pochodnię i wraz z Deraki dołączyli do przyjaciela. Na bagnach ruszył się przerażająco zimny wiatr. Mróz był przeszywający. Wystarczyła chwila, aby na wodzie ukazała się gęsta mgła. O dziwo nie rozciągała się na całej długości, tylko przez środek moczarów.

– Czy wy też to widzicie? – zdumiał się Nazzril.

Stojąca po lewej stronie Deraki wtuliła się w ciało Senka.

– Chłopaki, zaczynam się bać. – Dziewczyna zaczęła się trząść z zimna. Przyjaciel objął ją mocno i przybliżył pochodnię na bezpieczną odległość.

– Mówiłem, że coś jest nie tak. – Nazzril bardzo ostrożnie wysunął prawą stopę. Okazało się, że mgła potrafiła utrzymać człowieka nad wodą.

Co to za magia? Ten głos tego właśnie chciał.

Nazzril stanął obydwiema stopami na gęstej mgle przypominającej drogę. Przyjaciele nie wierzyli w to, co widzą.

– Co to ma znaczyć… – rzekł Senko. Niepewnie ruszył w stronę kolegi.

– Nie, stój! – krzyknęła Deraki. – A co, jeśli wpadniemy do wody? Nie wiemy, czy to nie podstęp.

– Deraki, nie mamy wyboru. – Senko przytulił przyjaciółkę z całych sił. – Może rzeczywiście coś usłyszał – szepnął jej do ucha. – W tym momencie nie ma odwrotu. – Skinęła głową i wraz z kompanem przyłączyli się do Nazzrila.

– Nie wiem, jak to się stało, ale wiem, że nie możemy się zatrzymać, nie teraz – wyrzekł Nazzril. – Ruszamy przed siebie. Dopóki mgła jest na tyle gęsta, może nam posłużyć za ścieżkę.

– Nazzril! – krzyknął przyjaciel. Ten odruchowo odwrócił się za siebie. – Bierz pochodnię.

– Czy to na pewno dobry pomysł? – Dziewczyna coraz bardziej zaczynała wątpić w powodzenie wyprawy.

– Nie wiem, czy dobry, ale najlepszy, jaki mamy. Myślę, że to jakiś znak. ,,Coś” chce, żebyśmy szli właśnie w tym kierunku – stwierdził Nazzril.

Był przekonany o słuszności swoich poczynań. Wierzył, że nieznajomy głos chciał im pomóc i osiągnąć wyznaczony cel. Pomimo tego, że nic o tym głosie nie wiedział, poczuł z nim niewidzialną więź, którą ciężko było zrozumieć.

Senko chwycił Deraki za dłoń i ruszyli niepewnie za Nazzrilem. Z każdym kolejnym krokiem mgła stawała się coraz gęstsza. W pewnym momencie całkowicie zaczęła ograniczać widoczność. Przyjaciele spowolnili marsz. Szli bardzo ostrożnie, żeby tylko nie zboczyć z drogi. W miejscu, gdzie praktycznie nic nie można było dostrzec, pomroka w jednej sekundzie opadła. Przed Nazzrilem pojawił się wielki cmentarz. Różnił się od tych, które widział wcześniej. Przede wszystkim nie był ogrodzony i wydawał się nie mieć końca. Wszystkie nagrobki znajdowały się na niewielkim wzniesieniu, a pośrodku stała wyróżniająca się w tle kapliczka.

– Czyli to jednak prawda! – wykrzyczał zafascynowany Senko. Puścił dłoń Deraki i podszedł do kolegi. – To naprawdę istnieje! Nazzril, a nie mówiłem! – Nie doczekał się żadnej reakcji. Nazzril stał i z nieznanych nikomu przyczyn spoglądał przed siebie.

Co to za dziwny spokój? Mam wrażenie, jakby dźwięk nie istniał. Brak wiatru, pohukiwań sowy, no i ten ogromny księżyc w pełni. Nigdy takiego nie widziałem. Świeci tak mocno, wszystko dookoła doskonale widać.

– Tak, na szczęście miałeś rację, to znaczy twoi rodzice – odpowiedział półszeptem Nazzril. – Chodźcie, musimy przyjrzeć się bliżej.

– Wracajmy! – wykrzyczała przestraszona Deraki. – Wiemy, że to prawda, po co się bardziej narażać?

Nie zważając na jej słowa, Nazzril ruszył w stronę mogiły.

–Świetnie, że liczycie się z moim zdaniem – dodała Deraki, zrezygnowana.

– Deraki, nie możemy teraz odpuścić. – Senkowi udzieliła się fascynacja kolegi. – Chodź – powiedział i machnął ręką. – Sprawdzimy, co to za miejsce, i jak najprędzej wrócimy do domu.

– Dlaczego się na to zgodziłam? Już nigdy nie zgodzę się na nic podobnego!

Na cmentarzu panowała doskonała harmonia. Grobowce ustawione były w linii prostej, a pomiędzy rosły czarne róże. Szczególną uwagę przykuwał fakt, że na żadnym z nich nie było jakiegokolwiek napisu. Jakby były puste. Marmur był śnieżnobiały. Imitował mocny blask, który przy dłuższych oględzinach potrafił oślepić.

– Nie macie wrażenia, że jest tu za spokojnie? – powiedziała Deraki, która szła jako ostatnia. Niechętnie pokonywała kolejne kroki.

– To chyba dobrze, prawda? Lepsze to niż sytuacja z bagien – oznajmił Senko. – Kilka chwil i zawrócimy. W końcu legenda została potwierdzona.

– No właśnie! Twoi rodzice mieli rację. Możemy wracać do Aketii – dodała Deraki. – Nazzril, wracajmy do domu.

Chłopak był głuchy na propozycje przyjaciół, szedł przed siebie, jakby nadal czegoś szukał.

– Nie ma mowy, musi się kryć coś za tym wszystkim – wydukał Nazzril. – Pomyślcie, dziwna mgła i ten pojawiający się w mroku cmentarz, to nie dzieje się bez przyczyny. – Spojrzał w stronę najwyższego punktu, gdzie znajdowała się przykuwająca uwagę kapliczka. – Chodźmy tam – wskazał palcem w jej kierunku. – Sprawdzimy, co jest w środku, i wracamy, obiecuję.

– Chłopaki, nie wiem, czy to dobry pomysł… – Dziewczyna coraz oporniej stawiała kolejne kroki. – Zawróćmy, proszę was.

– Deraki, obiecuję, że jak zwiedzimy tę kapliczkę i nic tam interesującego nie będzie, to wrócimy do domu – poinformował Nazzril.

Przyjaciółka przytaknęła i z lekkim grymasem przystała na propozycję kolegi.

Nazzril…

To znowu ten głos! Dokładnie ten sam. To nie są urojenia, to dzieje się naprawdę!

– Kim ty jesteś! Gdzie się ukrywasz! – wykrzyczał Nazzril. Tym razem był przekonany co do słuszności swoich słów. To nie była halucynacja.

– Nazzril, do kogo mówisz? – zapytał przerażony Senko.

– Przerażasz mnie! – krzyknęła Deraki. – Nie wiem, jak wy, ale ja wracam do domu! – Dziewczyna obróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kierunku.

– Stój! To znowu ten głos! Ktoś tu jest – wydukał Nazzril. – Wcześniej też go słyszałem, ktoś naprawdę mnie woła. Proszę, musimy to sprawdzić. Chodźmy do tej kapliczki. Spojrzał w kierunku sanktuarium, po czym ruszył przed siebie. Nic nie było w stanie go powstrzymać.

– Chodź. Nie możemy zostawić go samego, wiesz, jaki jest, a do tego zachowuje się wariat. – Dziewczyna podeszła do Senko, chwyciła za lewą dłoń i z strachem w głosie prosiła o wysłuchanie.

– Przemów mu do rozsądku, przecież czujesz to samo, co ja, to jest proszenie się o kłopoty.

– Wiem, Deraki, ale nikt nie przemówi mu do rozumu, spójrz na niego. – Nazzril bez rozwagi dobiegł do kapliczki, złapał za duże, masywne drewniane drzwi obite metalem i zajrzał do środka. – Musimy do niego dołączyć, nie może sam wejść do środka.

W punkcie centralnym stał potężny posąg przedstawiający brodatego mężczyznę z włosami do ramion. Na głowie miał wyrzeźbioną koronę, a w prawej ręce, wyciągniętej ku górze, trzymał miecz. Ostrze nie było szerokie, ale wyjątkowo długie. Koniec broni praktycznie stykał się ze sklepieniem ścian.

– Kto to jest? – zapytał Nazzril. – Wygląda jak jakiś król albo władca.

Towarzysze dołączyli do chłopaka.

– Co to za człowiek? – spytała Deraki.

– Nie wiem, ale zobaczyliśmy, co chcieliśmy, a teraz wracajmy! – Senko spojrzał wymownie na Nazzrila.

Ten nie posłuchał i zafascynowany wszedł do środka.

– Chyba oszaleliście jeśli myślicie, że w teraz zawrócę – upierał się Nazzril.

Po chwili zapłonęły pochodnie, które oświetlały zawieszone na hakach ludzkie czaszki.

– O nie, nie, ja mam tego dość! – jęknęła Deraki. – Nazzril, wyłaź stamtąd, w tej chwili!

– Cicho, tu jest coś wyryte. – Nazzril wszedł głębiej, nie zastanawiając się nad możliwym niebezpieczeństwem.

– Deraki ma rację, nasza wyprawa wymyka się spod kontroli – starał się przekonać również zdenerwowany Senko. – Nikt normalny nie wchodzi do miejsca, gdzie na ścianach wiszą czaszki. Co, jeśli należą do tych, którzy byli ciekawscy tak jak ty!

– Senko, proszę, nie mów tak – wrzasnęła Deraki. – A ty wracaj, nie podchodź do tego!

– Tutaj coś pisze, muszę to zobaczyć! – Nazzril przybliżył się do posągu. Przykucnął na prawym kolanie i po cichu zaczął czytać: „Nikt nie jest w stanie oszukać swojego przeznaczenia, które wraz z narodzinami wybiera człowieka i prowadzi go aż do śmierci”.

Nikt nie jest w stanie oszukać swojego przeznaczenia? O co tu chodzi, o jakim przeznaczeniu mowa? Co to w ogóle jest?

– Słuchajcie… – zwrócił się do przyjaciół Nazzril. Przeczytał wszystko jeszcze raz i zastanawiał się nad sensem zdania. Następnie przyjrzał się dokładniej i na samym dole w prawym rogu ujrzał napis: „Zarril”.

Zarril? Co to za Zarril? Brzmi prawie jak moje imię, wręcz identycznie.

Podniósł się z kolana i spojrzał w kierunku przyjaciół.

– Tu na dole, w prawym rogu, pod tym zdaniem jest podpis: „Zarril”. Nie uważacie, że brzmi prawie jak Nazzril?

– Może i jest podobne, ale niewiele mnie to interesuje! W tej chwili wracamy do domu! – prosiła Deraki. Z każdą upływającą chwilą stawała się coraz słabsza. Z trudnością utrzymywała się na nogach.

– Nazzril, posłuchaj nas i wynośmy się stąd. Nie czujesz, że nie powinno nas tu być? – Senko próbował przemówić przyjacielowi do rozumu.

– Jak mógłbym teraz opuścić to miejsce? Muszę wiedzieć, czym jest to przeznaczenie i kim był Zarril. – Nazzril szukał kolejnych wskazówek. Dziewczyna zaczęła się chwiać, słaniała się na nogach.

– Co się dzieje! – Senko próbował chwycić koleżankę za ramię, ale ta osunęła się na ziemię. Załapała się za brzuch i w wielkim bólu miotała się po ziemi. – Deraki! – krzyknął najgłośniej jak potrafił. – Nazzril, na króla! Zostaw to w spokoju i chodź tutaj. – Chłopak zrozumiał powagę sytuacji i podbiegł do towarzyszy.

– Brzuch, strasznie boli mnie brzuch – wyszeptała Deraki.

Senko podniósł koszulkę cierpiącej do góry. Okazało się, że był cały posiniaczony, wyglądał, jakby krwawił od środka.

– Co ci się stało! Już wcześniej koło kościoła coś ci dolegało – zapytał zdenerwowany Nazzril. – Mówiłaś, że jest dobrze, żeby się nie martwić.

Zapomniałem o niej, miałem jej pilnować, przyglądać się, ale ta mgła, ten cmentarz, a w końcu ta kapliczka… Tak bardzo wszystko mnie pochłonęło.

– Nie miałam jak wyjść – powiedziała Deraki z ogromnym trudem. – Musiałam wydostać się przez okno i podczas skoku zahaczyłam o gałąź. Na początku ból był nie do zniesienia, ale po chwili ustąpił. Uznałam, że to nic wielkiego.

– Dopiero teraz nam o tym mówisz?! – wykrzyczał Nazzril. – Mogłaś nam o tym powiedzieć wcześniej.

Zapanował ogromny chaos, wszyscy spanikowali. Za wiele wydarzeń w zbyt krótkim czasie.

– Mogłam, ale wtedy nie przyszlibyśmy tutaj.

– Może właśnie o to chodziło! To był znak, żeby nie sprawdzać wiarygodności legendy o pojawiającym się znikąd cmentarzu. Nazzril! – Senko spojrzał wymownie na przyjaciela. – Koniec z tym, jeśli zależy ci na Deraki, to podnieśmy ją i czym prędzej wracajmy do domu. – Chłopak spojrzał w kierunku posągu. – Nazzril! Nawet sobie nie żartuj.

– Tak, masz rację, przepraszam…

Nazzril…

Znów ten głos. Nie, tylko nie teraz, nie w tym momencie.

Ziemia zaczęła się trząść. Przyjaciele zrozumieli, że to ostatni moment, aby wyjść żywym z tej opresji. Senko przybliżył się do Deraki i myślał, w jaki sposób podnieść dziewczynę. W tej samej chwili z posągu wylała się czerwona poświata. Wyglądała jak płaszcz, który chroni przed wielkimi mrozami.

– Jeśli nic nie zrobimy, to umrzemy na cmentarzu! – krzyknął Senko. – Nazzril, musimy się stąd wydostać, i to w tej chwili!

Co to jest…? W życiu czegoś takiego nie widziałem.

– Nazzril! Na życie mojej rodziny, otrząśnij się! – Chłopak kompletnie nie zwracał uwagi na wołanie zrozpaczonego Senko.

Nazzril, podejdź.

Kim jesteś? Jak to możliwe, że siedzisz w mojej głowie, że tylko ja cię słyszę?

Podejdź i przeczytaj.

Niepewnym krokiem podszedł i zrobił tak, jak podpowiadał głos.

– Ach, niech cię! – Senko zaparł się z całych sił i uniósł dziewczynę na rękach. – Rób, co chcesz, ale my nie chcemy zginąć.

Ruszył do wyjścia, ale tuż przed nosem drzwi się zamknęły.

– Co się dzieje… – Spojrzał wymownie w kierunku przyjaciela. – Nazzril!

Posąg poruszył ręką, w której trzymał miecz. Wskazywał na chłopaka w taki sposób, jakby wzywał go do pojedynku. Czerwone światło w całości skumulowało się na czubku ostrza, wypełniało swoją barwą wcześniej wyryte napisy.

„Idź przez życie tak, jak podpowiada ci drugie »ja«. Żeby żyć zgodnie z samym sobą, musisz usłyszeć głos, ten prawdziwy głos. Musisz umieć odróżnić go od innych, od tych, które będą mącić w twojej głowie. Jeśli posiądziesz tę moc, zrozumiesz, dlaczego istniejesz i co jest twoim prawdziwym przeznaczeniem. Nic i nikt nie będzie w stanie cię zatrzymać. Osiągniesz to, czego będziesz pragnął, tylko usłysz szept i podążaj za nim. Jeśli się tego nauczysz, rozpoznasz go, nawet w największej ciemności”.

Usłyszeć głos? Ten prawdziwy głos? Skąd mam wiedzieć, który to ten odpowiedni?

Nazzril, pamiętaj, ty sam najlepiej wiesz, co jest dla ciebie dobre. Słuchaj tylko i wyłącznie siebie, nikt nie przejdzie życia za ciebie. Pamiętaj, nieważne jest to, ile błędów popełnisz, tylko to, czy te same błędy będziesz popełniał dalej. Uważaj na siebie i nie zapominaj, każdy z nas ma ukryte przeznaczenie. Żegnaj, synu…

Dlaczego powiedziałeś do mnie ,,synu”? Nie, nie odchodź! Wracaj!

Poświata na mieczu zaczęła niespodziewanie drżeć. Skumulowana energia wystrzeliła w kierunku Deraki, trafiając ją w brzuch.

Pamiętaj, musisz usłyszeć głos, ten prawdziwy głos.

Senko upuścił dziewczynę na ziemię.

– Nazzril! Weź się w garść! – ryknął Senko. Bez zastanowienia pochylił się nad dziewczyną. Była nieprzytomna, ale ku zdziwieniu wszystkich sińce na brzuchu zniknęły.

– Co się stało? – wyszeptała zdezorientowana Deraki. Szybko ocknęła się i rozkojarzonym wzrokiem próbowała zrozumieć, gdzie się znajduje.

– Coś w ciebie uderzyło, ale spójrz, nie ma śladu po ranie – oznajmił zszokowany Senko.

Deraki oparła się na łokciach i spojrzała na brzuch.

– Tak to, niebywałe. – Przyłożyła dłoń do skóry i ostrożnie ucisnęła. – Nie czuję bólu.

– Możesz wstać? – zapytał czułym głosem Senko. Dziewczyna skinęła głową. Z pomocą przyjaciela podniosła się z ziemi. – Deraki spójrz na mnie! – Trzęsienie stawało się coraz bardziej wyczuwalne. – Spróbuj utrzymać się na nogach. Dobrze?

– Postaram się.

– Muszę temu durniowi przemówić do rozumu! – Senko podbiegł do Nazzrila i bez pytania złapał go za prawe przedramię. – Koniec żartów, wynosimy się stąd!

Po chwili Senko poczuł ogromny żar, zwolnił uchwyt odskoczył do tyłu i spojrzał na dłoń. Była poparzona, ból okazał się silniejszy od tego, którego doświadczył kilka miesięcy temu, gdy chwycił za rozgrzany do czerwoności młotek do hartowania stali. Posąg w niewytłumaczalny sposób zaczął zapadać się pod ziemię, jakby stał na ruchomych piaskach. Zniknął bezpowrotnie, pozostawiając po sobie wiele niewyjaśnionych tajemnic.

Prawdziwy głos… Coraz częściej go słyszę, ale ile w nim prawdy? Wszystko dookoła drży, zapada się pod ziemię, niczego więcej się nie dowiem.

– Uciekajmy stąd – oznajmił powracający do rzeczywistości Nazzril.

– Teraz na to wpadłeś? – wykrzyczał Senko. – Nie widzisz, co tu się dzieje?

– Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną działo. – Spojrzał na stojących obok siebie przyjaciół. – Dlaczego trzymasz się za rękę? – popatrzył na Deraki stojącą koło drzwi. – Nie bolał cię brzuch?

– Ty naprawdę nie wiesz, co się stało?

– Teraz to nieważne! – wtrąciła się Deraki. – Opowiemy mu wszystko, jak już uda nam się stąd uciec.

Nazzril skinął głową. Ruszyli w stronę drzwi. Te wciąż były zamknięte.

– Cholerne wrota. Dlaczego się zamknęły! – Senko użył całej siły, aby uwolnić się z pułapki. Nazzril podszedł, przyłożył dłoń do prawej części bramy i drzwi się otworzyły. – Coraz bardziej mnie przerażasz! – wykrzyknął Senko. – Co zobaczyłeś, co usłyszałeś, co się z tobą stało?

Nazzril nie był w stanie odpowiedzieć. Był skołowany, kompletnie rozbity. Sam chciałby znać odpowiedź na pytanie Senka.

– Chłopaki, wynośmy się stąd! – popędzała przyjaciół Deraki.

Przytaknęli i wybiegli na zewnątrz, nie oglądając się za siebie. Groby przed nimi, podobnie jak posąg, również zapadały się pod ziemię. Na niebie pojawiły się kłębiaste chmury, które w całości zasłoniły księżyc. Cmentarz spowijał coraz większy mrok. Zabrał ze sobą wszystko, co jeszcze przed chwilą wydawało się tak realne.

Rzeczywistość kontra sen

Nazzril niepostrzeżenie wrócił do pokoju. Ściągnął ubrania, które pomimo niecodziennej wyprawy wyglądały jak nowe, a nawet lepiej niż w momencie założenia. Położył się na łóżku i bez przerwy rozmyślał nad całą sytuacją. Im bardziej zagłębiał się w sens wydarzeń i przede wszystkim słowa nieznajomej postaci, tym mniej realna zdawała się przeszłość. Wyobraźnia coraz skuteczniej zamazywała obrazy, chociaż wszystko wydarzyło się tak niedawno. Silne doznania uniemożliwiły rozróżnienie snu od jawy. Chłopak odnosił wrażenie, jakby pozostawał na jawie, jednakże nigdy wcześniej nie oddał się podobnej magii mirażu. Od tej pory już nic nie było takie samo. Przeczucie, nieracjonalna chęć przejścia przez życie w sposób wyjątkowy, inny od reszty. Odnalazł pokrycie z niewytłumaczalnymi wydarzeniami, które do tej pory się przytrafiły. Problem tkwił w tym, że chęć poznania prawdy zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Nie pozostało nic więcej, jak obserwować życie, inaczej niż do tej pory.

– Synu! – zawołała Mina. – Śniadanie. – Kobieta wyjrzała przez okno. – Itan! – pomachała do męża. – Ty też już chodź.

Mina wróciła do środka i zaczęła przygotowywać strawę. Mężczyzna wbił siekierę w solidny pniak, otarł pot z czoła i udał się do domu. Wszedł do kuchni, rozejrzał się dookoła, bez słowa skręcił w prawą stronę. W rogu, na wąskim, ale wysokim stoliku, stała miska z wodą. Obmył twarz i ręce, po czym wytarł się o materiał wiszący na haku.

– Nazzril wciąż śpi? – zaciekawił się Itan.

Odwrócona plecami kobieta tylko wzruszyła ramionami.

– Zaraz będzie dorosły, a wciąż trzeba go budzić? – Mężczyzna szybko poczuł złość. – Moja droga, dziś zjemy sami, poczuje głód, to zmądrzeje. Następnym razem będzie pierwszy siedział przy stole.

– Może pójdę na górę i sprawdzę, czy wszystko w porządku? – zapytała zmartwiona kobieta.

– W żadnym wypadku! – odpowiedział stanowczo Itan. – Jak mamy go wysłać do Someris, skoro ma problem z pobudką i zjedzeniem śniadania? Byliśmy wobec niego zbyt pobłażliwi.

Mina podwinęła rękawy i zaczęła znosić jedzenie do stołu.

– Pewnie masz rację, ale wiesz co jest tego przyczyną – powiedziała.

– No i właśnie nie wiem, czy to nie był błąd.

– Kiedy masz zamiar z nim porozmawiać? – Pierwsza odłożyła talerz. – Wiesz o wszystkim.

Udała się po pozostałe naczynia.