Love Seduces. Dylogia Nightfall Reign #2 - Nana Bekher - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Love Seduces. Dylogia Nightfall Reign #2 ebook i audiobook

Bekher Nana

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

353 osoby interesują się tą książką

Opis

Co się stanie, gdy odwieczni wrogowie będą musieli połączyć siły, by ocalić swoje światy?

 

Elena, zbuntowana księżniczka wampirów, i Alex, nieustępliwy Alfa watahy, dowiadują się, że są bohaterami pradawnej przepowiedni. Zgodnie z nią tylko ich połączenie może zakończyć konflikt między rasami. Początkowo pełni wzajemnej niechęci i wrogości, muszą stawić czoła nie tylko niebezpieczeństwom, lecz także rosnącemu napięciu między sobą. Spędzając ze sobą czas, odkrywają, że łączy ich więcej, niż mogliby przypuszczać. Czy zdołają przełamać nienawiść i zjednoczyć dwa światy? A może ich relacja, zamiast przywrócić pokój, stanie się równie niebezpieczna jak wojna, która toczy się od pokoleń?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 304

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 54 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Bartosz WesołowskiMagdalena Wojtacha

Oceny
4,3 (9 ocen)
5
3
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PaniMeduza82

Dobrze spędzony czas

poziomem podobna do 1 części, ale szybko się czyta.
00
marynioka2

Nie oderwiesz się od lektury

polecam obie części ❤️
00
do_przeczyt_Ania
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Fantastyczna! Bardzo mroczna, pełna tajemnic, trzymająca w napięciu, ale też wzruszająca i pełna nadziei! emocji tu nie brakuje!
00
mater0pocztaonetpl

Dobrze spędzony czas

Trochę przypieszonaś przez co chaotyczn
00



LOVE SEDUCES

DYLOGIA NIGHTFALL REIGN #2

NANA BEKHER

Zdolności wilkołaków:

Błyskawiczna regeneracja – ich rany goją się niemal natychmiast, chyba że zadano je srebrną bronią.

Nadludzka siła fizyczna – wilkołaki, zwłaszcza w formie przemienionej, potrafią jednym ciosem powalić przeciwnika.

Transformacja – zdolność przemiany w wilka.

Wyostrzone zmysły – szczególnie węch i słuch.

Odporność na chłód i ból – ich ciała przystosowane są do brutalnych warunków i walki.

Instynkt terytorialny i lojalność – wilkołaki tworzą silne więzi z osobami, które uznają za „swoje”.

Słabości wilkołaków:

Księżycowy wpływ – im bliżej pełni, tym silniejsze są ich emocje, impulsy i agresja.

Więź przeznaczenia – daje im siłę, ale wilkołak, który zwiąże się z kimś sercem i duszą, staje się nierozerwalnie związany z tą osobą. Jeśli zostanie porzucony lub odtrącony, ból więzi przeznaczenia potrafi odebrać nawet życie.

Srebro – powoduje poważne poparzenia.

Ugryzienie wampira – wyjątkowo bolesne dla wilkołaka, ale jad wampira nie jest w stanie go zabić.

Więź z Alfą – sprawia, że członkowie stada nie potrafią go zdradzić lub się mu przeciwstawić, nawet jeśli to oznacza działanie wbrew sobie.

Wygnanie i złamanie natury – wydalenie ze stada za zdradę to najsurowsza kara dla wilkołaka. Skazany zostaje obłożony magiczną blokadą, która uniemożliwia przemianę. Traci moce, więź z watahą i prawo do partnera, zostając uwięzionym w ludzkim ciele, samotnym i bez ochrony.

ROZDZIAŁ 1

ELENA

– Uciekaj, mała wampirzyco, ale i tak cię złapię.

Biegłam przez las, cały czas słysząc za sobą ten głos. Należał do jakiegoś mężczyzny i wydawało mi się, że był wszędzie, jakby mnie otaczał. Nie czułam strachu, po prostu chciałam go zobaczyć, dowiedzieć się, kto mnie ścigał. Błyskawicznie wspięłam się na drzewo i rozejrzałam po okolicy. Noc była mglista i ciemna, bo księżyc, choć w pełni, nie dawał żadnego światła.

– Eleno…

Tym razem głos naprawdę był tuż za mną. Odwróciłam się gwałtownie, przez co straciłam równowagę i osunęłam się w pustkę. Próbowałam złapać się którejś gałęzi, ale palce ześlizgnęły się po wilgotnej korze. Uderzyłam z hukiem w ziemię, lecz nie miałam zbyt dużo czasu, by się otrząsnąć, bo poczułam czyjąś obecność. Podniosłam się i nagle zobaczyłam coś, czego z pewnością się nie spodziewałam. Przede mną stał ogromny wilk, a jego złote oczy lśniły złowrogo w ciemności. Zaskoczona tym widokiem zrobiłam krok w tył, a wilk głośno warknął, wyrywając mnie ze snu.

Otworzyłam oczy i odetchnęłam z ulgą, orientując się, że byłam w swoim pokoju. To nie był pierwszy taki sen, ale postanowiłam zachować go dla siebie. Wiedziałam, że rodzice będą panikować, a Lead nie stanie po mojej stronie. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic, gdy wróciłam, zauważyłam w telefonie kilka wiadomości od Maite.

Maite: Plany na dziś – Darkside.

Maite: Jesteś tam?

Maite: Ktoś Ci głowę odrąbał?

Maite: Bzykasz się z kimś?

Nie było mnie dwadzieścia minut, a ona kompletnie zwariowała.

Elena: Jesteś nienormalna.

Maite: No w końcu! Jak było?

Elena: Brałam prysznic.

Maite: Z nim?

Zaczęłam się zastanawiać, czy moja przyjaciółka dobrze się czuła.

Elena: Jakim „nim”? Odbiło ci?

Maite: Dobra, mów lepiej, o której wychodzimy?

Elena: Nie mam ochoty.

Odłożyłam na moment smartfona, by sięgnąć do komody po bieliznę i się ubrać. Chwilę później nadeszła kolejna wiadomość.

Maite: Nie pierdol. Zaraz wracamy na uczelnię i znowu zacznie się nauka.

Elena: Nie mam ochoty na kłótnię z ojcem. Wiem, co powie.

Maite: A ja Ci mówię, że za godzinę jesteś u mnie i jedziemy na zakupy, a wieczorem klub. Wiem, że masz ochotę się zabawić.

Maite miała rację. Chciałam wyjść do klubu, potańczyć, pobawić się, a nie kursować tylko na trasie dom–szkoła. Brakowało mi tej swobody, wiedziałam jednak, jak zareaguje tata na moje wyjście. On kategorycznie się temu sprzeciwiał, bo – jak twierdził – zaraz wpadnę w oko jakiemuś napaleńcowi, który zechce zaciągnąć mnie do łóżka. To było naprawdę głupie, bo faceta mogłam poznać wszędzie, niekoniecznie w klubie, a do taty wyraźnie nie docierało, że na ten moment nie szukałam miłości. Zdecydowałam, że tego dnia zrobię po swojemu. Cały stres i napięcie zamierzałam zgubić na parkiecie w klubie wujka Sandra.

Elena: Dobra, będę.

Maite: I to rozumiem!

Maite miała dar przekonywania jak mało kto. Była nie tylko moją przyjaciółką, ale jako przybrana córka wujka Lazara i cioci Everly stała się również moją kuzynką. Dzięki swojemu darowi wizji przeszłości widziałam, co ją spotkało. Dziewczyna nie miała łatwego życia. Matka prostytutka traktowała dom jak hotel i w ogóle się nie interesowała Maite. Potrafiła zniknąć na kilka tygodni, a potem wracała, gdy któryś z klientów potraktował ją zbyt ostro. Jej ojciec wcale nie był lepszy. Alkoholik, który czekał tylko na to, by dziewczyna zarobiła jakieś pieniądze, a później bezczelnie ją okradał. Gdy miała szesnaście lat, wyrzucił ją z domu i Maite wylądowała na ulicy. Nie miała nikogo bliskiego, żadnych przyjaciół. Była zdana sama na siebie i choć żyło jej się bardzo ciężko, starała się jakoś sobie radzić. Pomieszkiwała w starym, opuszczonym magazynie i dorabiała w niewielkiej knajpce. Chciała odłożyć pieniądze, by wynająć mieszkanie i zacząć normalnie funkcjonować. Nie było to jej jednak dane. Niecały rok temu Maite padła ofiarą seryjnego mordercy. Siedemnastolatka została porwana i brutalnie pobita. Znalazła się na granicy śmierci, kiedy ciocia Everly i wujek Lazaro znaleźli ją porzuconą w lesie. Zmarła, zanim zdążyli podać jej krew. Wujek i ciocia szybko zdecydowali, że to nie może być koniec historii dziewczyny. Błyskawicznie zabrali ją do domu, a dziadek, mimo początkowego sprzeciwu, zgodził się przemienić Maite w wampira. Opieka nad nią spoczęła na wujku i cioci, ale dla nich nie było to obowiązkiem. Traktowali to jako szansę na posiadanie dziecka, którego zawsze pragnęli.

Jakiś czas później zeszłam na dół i szykowałam się do wyjścia, gdy nagle w holu pojawił się tata. Z pewnością wyczuł moją obecność. Choć bardzo dobrze sobie radziłam z mocami, musiałam się jeszcze wiele nauczyć, ale miałam dobrego nauczyciela. Dziadek Bakchus wprowadzał mnie we wszystkie tajniki, uczył kontrolować zdolności. Nie pozwalał mi jednak zaglądać do starożytnej księgi. Mówił tylko, że kiedyś będę gotowa, by poznać prawdę. Czasem naprawdę nie wiedziałam, o czym mówi, ale mama twierdziła, że dziadek był chodzącą zagadką.

– Wychodzisz gdzieś? – brzmiał jeszcze, o dziwo, spokojnie.

– Teraz do Maite. Umówiłyśmy się na zakupy, a wieczorem do klubu.

– Nie zgadzam się.

Uniosłam brwi na jego słowa, choć przecież powinnam się tego spodziewać. Zaraz znowu zacznie się jego standardowa gadka. Miałam już serdecznie dość. Na każde inne wyjście poza szkołą musiałam mieć jego zgodę, inaczej urządzał mi właśnie takie chore sceny. Było mi też przykro z tego powodu, bo tata dawał mi tym do zrozumienia, że nie miał do mnie zaufania, a przecież w żaden sposób go nie nadszarpnęłam. Może i często się z nim sprzeczałam, mieliśmy odmienne zdania, zdarzało mi się nawet pyskować, ale nigdy nie zrobiłam niczego bezmyślnego.

– Nie wierzę, po prostu nie wierzę – prychnęłam pod nosem.

– Nie zgadzam się na żadne wyjście do klubu. Zresztą znasz zasady i oczekuję, że będziesz ich przestrzegać.

– Nie możesz mi tego zrobić. Idę z Maite do klubu wujka Sandra. Może choć raz byś mi zaufał?

– Znowu się kłócicie? – Odwróciliśmy się, słysząc mamę.

– Tata nie pozwolił mi wyjść z Maite do klubu wujka Sandra – powtórzyłam z nadzieją, że może mama jakoś na niego wpłynie.

– Eleno, idź do siebie. – Ton jego głosu był surowy i władczy.

– Traktujesz mnie jak pięciolatkę. – Oburzona splotłam ostentacyjnie ramiona.

– To nie jest odpowiedni czas na tę rozmowę.

– Masz rację. Wcale nie chcę rozmawiać, tylko iść na zakupy.

– To twoja krew! – warknął, spoglądając na mamę.

– Kochanie, myślę, że możemy puścić Eli na tę imprezę. – Odetchnęłam z ulgą na jej słowa. – Nie będzie sama. Idzie z Maite do klubu Sandra. Co może się stać?

– Tam będzie pełno napalonych wampirów!

– To Lead z nią pójdzie.

– Co? – wrzasnął mój brat. Nie był zadowolony z takiego obrotu spraw.

– Pójdziesz z dziewczynami i będziesz miał na nie oko. Przy tobie będą bezpieczne.

– Mamo, ale ja nie mam czasu na głupie imprezy.

– Lead, bo zaraz zwariuję z wami.

– Iv, nasz syn ma rację. Jest przyszłym królem, nie może narażać swojego bezpieczeństwa tylko dlatego, że Elena chce potańczyć. W pałacu jest mnóstwo miejsca. – Tata przerzucił wzrok na mnie. – Możesz tu tańczyć.

– Naprawdę wspaniały pomysł – rzuciłam ironicznie.

– Kochanie, pozwól ze mną – poprosiła mama. – Lead, zabierz ze sobą ochronę, a ty, Eleno, nie przysparzaj bratu kłopotów.

– No zajebiście! – syknął zdenerwowany, choć ja nie posiadałam się ze szczęścia.

– To ja lecę do Maite! Dzięki, brat!

– Nie potrafisz latać – przypomniał kąśliwie.

– Bardzo śmieszne. – Przewróciłam tylko oczami. Komentarz Leada nie był w stanie popsuć mi humoru.

Zdawałam sobie sprawę z tego, jak go to wkurza, ale najważniejsze dla mnie było to, że w końcu wyrwę się z domu. Zresztą jemu też przydałoby się nieco rozrywki. Odkąd dowiedział się, że ma zostać królem, i zaczął przygotowywać się do tej roli, zrobił się niedostępny, wręcz dziki. Uważał mnie za rozpuszczoną, krnąbrną smarkulę, ale nie byłam taka. Po prostu lubiłam życie i czerpałam z każdego dnia, ile tylko mogłam. Owszem, rozumiałam sens bezpieczeństwa i naprawdę doceniałam to, jak się o mnie troszczyli, ale Lead i tata często przesadzali. Mama okazała się bardziej wyrozumiała w tej kwestii, choć widziałam, że również się martwiła. Tata zawsze powtarzał, że charakter zdecydowanie odziedziczyłam po niej, i był wdzięczny za to, że nie mógł się zestarzeć, bobym wpędziła go do grobu.

Maite już niecierpliwie na mnie czekała, więc od razu pojechałyśmy do centrum handlowego. Dobrze, że mama pożyczyła mi swoje auto, bo inaczej miałybyśmy towarzystwo wujka Lazara. To, że pochodziłyśmy z królewskiego rodu, było niezwykłym atutem i dawało nam wiele możliwości. Przed słońcem chroniły nas bransolety, które miał dziadek Bakchus i to on decydował, kto taką otrzyma. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie cieszył mnie ten przywilej.

– A ta? – Z rozmyślań wyrwał mnie głos Maite, gdy pokazała mi śliczną, czerwoną sukienkę z błyszczącego materiału.

– Zamierzasz komuś złamać dziś serce?

– Co?

– Będziesz w niej zajebiście wyglądać, a faceci nie dadzą ci spokoju.

– Faceci… – Tym razem to ona się zamyśliła.

– Maite, coś się dzieje?

– Nie. Dlaczego? – Była wyraźnie zmieszana.

– Masz kogoś? – Szturchnęłam ją w ramię. – Ej, spotykasz się z kimś i nic mi nie powiedziałaś?

– Z nikim się nie spotykam. Daj spokój. – Starała się brzmieć obojętnie, ale z pewnością coś ją trapiło.

– Myślałam, że się przyjaźnimy.

– Grasz nieczysto – upomniała mnie.

– Widzę, że coś cię martwi.

– Przestań, wszystko jest okej. – Machnęła teatralnie dłonią. – Mamy się dobrze bawić, więc może doradź mi w końcu, bo noc nas zastanie.

– W takim razie bierz tę kieckę koniecznie. A co dla mnie?

– Mam coś ekstra. – Uśmiech na jej twarzy wskazywał raczej na to, że niekoniecznie spodoba mi się jej propozycja. – Ta wydaje się idealna.

Przewróciłam tylko oczami na widok krótkiej, słodko różowej sukienki.

– Zapomnij. Nigdy w życiu tego nie włożę.

– Będziesz wyglądać w niej super – zachęcała, na co tylko się skrzywiłam i szukałam dalej odpowiedniego stroju.

– Nienawidzę różowego.

– Oczywiście, jak mogłam zapomnieć, że kochasz czarny.

– Więc nie wciskaj mi tego kiczowatego różu. A co powiesz na taką?

Właśnie znalazłam idealną sukienkę. Czarna, dopasowana, z wiązaniem na krzyż i wycięciem po bokach.

– Jest boska, ale nie wiem, jak wyjdziesz w niej z domu.

– Moja w tym głowa. – Puściłam do niej oko, obmyślając plan.

ROZDZIAŁ 2

ALEX

Czas dłużył się niemiłosiernie, a stos papierów na biurku zdawał się rosnąć z każdą chwilą. Kilka miesięcy temu objąłem stanowisko dyrektora w rodzinnej firmie zajmującej się odnawialnymi źródłami energii i ochroną środowiska. Na początku byłem pełen zapału – chciałem zrobić coś ważnego i użytecznego. Szybko jednak zrozumiałem, że zamiast wyzwań mam na głowie mnóstwo pracy i ani chwili wytchnienia. A to był tylko jeden z problemów, z którymi musiałem się mierzyć.

Bycie Alfą watahy wymagało ode mnie czegoś, czego żadne zebranie zarządu ani raporty nie mogły nauczyć. To ogromna odpowiedzialność, a każda decyzja, którą podejmowałem, mogła przesądzić o życiu poszczególnych członków watahy. Nie chodziło tylko o walkę czy obronę – musiałem utrzymywać porządek w grupie, rozwiązywać konflikty i pilnować, żeby każdy znał swoje miejsce. Regularnie planowałem i analizowałem sytuację stada. Te codzienne decyzje czasami wydawały się rutynowe, ale często miały kluczowe znaczenie dla przetrwania grupy.

Organizowałem spotkania z Radą Starszych, rozwiązywałem problemy i planowałem przyszłe działania. Nasza wataha jednak oczekiwała ode mnie jeszcze jednego – znalezienia Luny. Rada coraz bardziej naciskała i zagroziła, że jeśli w najbliższym czasie nie odnajdę swojej przeznaczonej, będę musiał wybrać na Lunę samicę ze stada. Może i nie czułem się romantykiem, ale nie chciałem robić tego w ten sposób. Mój wilk się z tym nie zgadzał.

Kiedy byłem dzieckiem, babcia opowiadała mi, że na każdego wilkołaka czeka bratnia dusza, stanowiąca jego dopełnienie. Wszystko dzięki wyjątkowej więzi łączącej dwie dusze w nierozerwalny sposób, będąc czymś więcej niż zwykłym związkiem. Pamiętałem, jak dopytywałem ją, skąd się dowiem, że to właśnie ona, a babcia zawsze powtarzała, że to jak miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy ją zobaczę, poczuję jej zapach i dotyk, nie będę miał żadnych wątpliwości. Wywróci mój świat do góry nogami, a nasze serca zaczną bić wspólnym rytmem. To przeznaczenie miało nas połączyć, a nie obowiązek, dlatego wierzyłem, że moja wybranka gdzieś tam na mnie czeka.

Te rozmyślania przerwało nagłe pojawienie się mojej młodszej siostry, Amelii. Wpadła niczym huragan i od razu podbiegła, by mnie przytulić. Zawsze tak robiła.

– Cześć, braciszku. – Cmoknęła mnie w policzek.

– Oszalałaś? – Wzburzyłem się nieco na te jej czułości. – Zabronię sekretarce cię wpuszczać.

Zachowywała się jak nadpobudliwa pięciolatka, ale coś zupełnie innego przykuło moją uwagę. Mój wilk zrobił się niespokojny, poczułem, jak drapał pod skórą, jakby chciał wyskoczyć.

– Czujesz ten zapach? – Zapiszczał jak szczeniak.

Nie wiedziałem, o co mu chodzi, więc zacząłem wąchać powietrze. Rzeczywiście poczułem nowy zapach. W moje nozdrza wdarł się aromat jakby jabłka z cynamonem. Słodki, rozkoszny, kuszący, wręcz seksowny. Gorączkowo skanowałem przestrzeń, próbując odnaleźć źródło tej woni, która wydawała się jednocześnie tak bliska i tak nieosiągalna. Zaciągnąłem się jeszcze raz i przerzuciłem spojrzenie na siostrę.

– To ty!

– O co ci chodzi? – Była zdezorientowana moim zachowaniem.

– Ten zapach!

W dwóch szybkich krokach znalazłem się tuż przy niej i zacząłem ją obwąchiwać.

– Alex, odbiło ci? – Odsunęła się. – Co ty robisz?

– To nie jest twój zapach. Gdzie byłaś?

– Alex, przestań.

W jej oczach dostrzegłem strach, ale nie potrafiłem wyjaśnić swojego zachowania. Obudziły się we mnie pierwotne instynkty i nie byłem w stanie nad sobą zapanować. Wilk próbował zdobyć nade mną kontrolę i z trudem powstrzymywałem przemianę. Walczyłem sam ze sobą, by nie pozwolić mu przejąć władzy nad moim ciałem, nad moimi myślami. Czułem, jak dzikie pragnienie wolności i krwi rośnie we mnie z każdą chwilą, jak puls przyspiesza, a skóra płonie gorącem przemiany.

– Gdzie byłaś?! – warknąłem na nią donośnym głosem Alfy.

– Ale… Alfo, ja… Byłam tylko na zakupach.

– Gdzie i z kim?

– Z Lu, w centrum handlowym na Pine Peak.

– Ze szczegółami!

Wystraszona dziewczyna wzięła głęboki wdech i nerwowo przełknęła ślinę. Widząc jej strach, pomyślałem, że trochę przesadziłem, ale czułem, że jeśli mi zaraz wszystkiego nie powie, rozpieprzy mnie to wszystko od środka. Już teraz szalałem.

– Wyjechałyśmy spod jej domu prosto do centrum handlowego. Byłyśmy w kilku sklepach z sukienkami, z bielizną i po nowy telefon dla Lu. Po zakupach poszłyśmy na obiad.

– Dokąd?

– Do jednej z restauracji w tym centrum.

– Kto tam był? Znajdowały się tam kobiety?

Poczułem się tak zaabsorbowany, że nawet nie zorientowałem się, jak bezsensowne było to pytanie. To jasne, że w centrum handlowym dominowały kobiety – to one najczęściej tam przychodziły.

– No pełno ich było.

– Czy któraś zwróciła twoją uwagę?

– Nie. Byłyśmy zajęte zakupami.

Cholera! Wszystko wskazywało na to, że Amelia nie wiedziała nic więcej, a ja odchodziłem już od zmysłów.

– Dobra. Wracaj do domu. – Odwróciłem się tyłem do niej. – Ja dziś dłużej tu zostanę.

Po chwili usłyszałem zamykające się drzwi. Wiedziałem, że nie będę w stanie skupić się na pracy, bo moje myśli krążyły już tylko wokół jednej osoby. Nigdy czegoś takiego nie czułem, ale przypominając sobie wszystkie opowieści babci o przeznaczonych i świętej więzi, docierało do mnie, że to musiała być ona. Amelia całkiem nieświadomie spotkała moją wybrankę. Nie byłem w stanie bezczynnie siedzieć w biurze. Niemal natychmiast ruszyłem do tego centrum handlowego w poszukiwaniu mojej drugiej połówki. Tłum ludzi, istot nadprzyrodzonych, ukrywających się wśród nich, a w tym wszystkim była gdzieś moja Luna.

Jak cię znaleźć?

Mój wilk wydawał się dziwnie spokojny, wyciszony, jakby nic się nie wydarzyło. Czyżbym się pomylił? Nie, to niemożliwe. Przemierzając centrum i wchodząc do sklepów, o których mówiła Amelia, nie wyczułem jednak nic szczególnego. Zapach, przez który oszalały moje zmysły, był tutaj zupełnie niewyczuwalny. Nie znalazłem go tu. Jej tu nie odnalazłem. Rozczarowany wróciłem do domu. Nic z tego nie rozumiałem. Liczyłem, że spotkam ją w tym centrum i przynajmniej wyczuję, gdzie dokładnie przebywała, a tu nic.

Wieczorem siedziałem na tarasie z butelką piwa w ręku, próbując zrozumieć, co się wydarzyło. Noc była cicha i spokojna, a gęste chmury na niebie sprawiały, że miałem wrażenie jeszcze większego przytłoczenia. Czułem w środku pustkę, ale nie taką zwykłą. To była pustka po czymś, co miało nadejść, ale w ostatniej chwili umknęło mi sprzed oczu.

Oparłem się na krześle i przymknąłem powieki, chcąc choć na chwilę odciąć się od świata. W głowie miałem chaos; wszystkie słowa Amelii, wszystkie jej zapewnienia i przysięgi, że nikogo tam nie spotkała, że nie czuła niczego dziwnego, krążyły mi w myślach. Wezbrały we mnie frustracja i gniew, wilk obudził się i podjudzał do działania, do znalezienia Luny za wszelką cenę. Mimo tego jednak był spokojny. I to mnie niepokoiło jeszcze bardziej.

Nagle drzwi na taras skrzypnęły i zobaczyłem, jak Alan wychodzi, a następnie opiera się o futrynę. Przez chwilę milczał, patrząc na mnie z wyraźnym zmartwieniem. W końcu westchnął, podchodząc bliżej.

– Podobno nakrzyczałeś na Amelię.

– Już się poskarżyła? – prychnąłem, po czym upiłem spory łyk trunku.

– Alex, odpuść jej trochę. Ona ma dopiero piętnaście lat, to jeszcze dziecko.

– Daj spokój, nic jej nie zrobiłem.

– Chodzi o Lunę, prawda? – Usiadł naprzeciwko i spojrzał na mnie z uwagą. – Szukałeś jej? Wiem, że Rada na ciebie naciska, ale nie możesz robić tego w ten sposób. Amelia naprawdę się ciebie wystraszyła.

– Czuję, że ona tam była – odezwałem się w końcu, głośno wypuściwszy powietrze. – Że znalazła się tak blisko, a ja ją przegapiłem. Wiesz, co to robi ze mną i z wilkiem?

Alan na moment spuścił wzrok. Wciąż był samotnym wilkiem, nie znał tego uczucia.

– No tak, co ty możesz wiedzieć? – rzuciłem drwiąco. Zmarszczył lekko czoło, jakby moja uwaga go zabolała, ale nic nie powiedział. – Przecież ty jeszcze nie odnalazłeś swojej wybranki. Błąkasz się po świecie, szukając tej jednej jedynej, zupełnie jak ja. Tylko że ja jestem Alfą – dodałem z naciskiem, podnosząc ton głosu. – Muszę sprostać oczekiwaniom nie tylko Rady, lecz także całej watahy.

– Masz rację, ale musisz być ostrożny. Ten stan, to szukanie i obsesja, może cię wykończyć, a to, co się dzisiaj stało z Amelią… – Urwał na chwilę, szukając właściwych słów. – Jeśli nie przestaniesz się tak zachowywać, stracisz zaufanie ludzi. A może i samego siebie.

Po chwili wrócił do środka, zostawiając mnie z kompletnym chaosem w głowie. Sam również zamierzałem ruszyć do domu, ale gdy w zaroślach dostrzegłem parę błyszczących oczu, zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam. To była Juliette. Wilczyca, wysłanniczka Rady Starszych, która z pewnością miała dla mnie wiadomość.

– Co cię do mnie sprowadza? – Podszedłem bliżej.

– Rada nalega, byś przedstawił im Lunę.

– Przecież jej nie znalazłem.

– Więc rozumiesz, co masz zrobić.

– Dlaczego tak naciskają?

– Naprawdę nie wiesz? Chcą cię zdegradować.

– Nie mogą tego zrobić! – syknąłem wściekle.

– Osłabiasz watahę, co martwi nie tylko nas, lecz także naszych sojuszników. Jesteś Alfą, przewodzisz stadu, ale Luna jest jego siłą witalną. Czy zdajesz sobie sprawę, co stanie się z watahą, gdy zabraknie jej mocy?

– Czegoś mi jednak nie mówisz.

Wyczułem jej niepokój. Coś wisiało w powietrzu. Owszem, Rada Starszych wielokrotnie przypominała mi o obowiązku odnalezienia Luny, ale ostatnio naciskali coraz mocniej, co zdecydowanie nie było w ich stylu. Może wynikało to z faktu, że każdy poprzedni przywódca bez trudu łączył się ze swoją wybranką, a moja zdawała się przede mną uciekać. Ich niepokój mógł mieć związek z przyszłością naszej rasy i zagrożeniami, które na nas czyhały.

– Posłuchaj mojej rady. Znajdź Lunę i jak najszybciej zaakceptujcie więź – odparła tajemniczo, po czym pobiegła w głąb lasu.

Coraz bardziej nurtowało mnie, co kryje się za tym wszystkim.

ROZDZIAŁ 3

ELENA

Impreza w klubie trwała w najlepsze, a my świetnie się bawiłyśmy. Oczywiście, mój obrażony na cały świat brat siedział w loży, niemalże nie spuszczając z nas oka. Zauważyłam, że Lead był nieco spokojniejszy tylko wtedy, gdy Tanner i Matt, którzy również nam towarzyszyli, kręcili się wokół parkietu. Mimo to nie chciałam psuć sobie tym humoru i naprawdę cieszyłam się, że tu jestem.

– Ojciec nie powinien był wypuszczać cię w tym stroju z domu. – Brat spiorunował mnie wzrokiem.

– Nie jestem waszą niewolnicą.

– Wzbudzasz zainteresowanie tych napalonych kutasów.

– Czy ty jesteś normalny? – Oburzyłam się na jego słowa. – Chcę się po prostu zabawić, potańczyć, przez chwilę być jak zwykła wampirzyca.

– Tylko że ty nie jesteś zwykłą wampirzycą. Zapomniałaś, że pochodzimy z królewskiego rodu?

– Odbija ci. – Z niedowierzaniem pokręciłam głową. – Nic nam nie grozi, no chyba że boisz się ludzi.

– Ojciec zalecał ostrożność.

– Przecież nie biegam po parkiecie i nie krzyczę, że jestem wampirzycą. Wyluzuj trochę, może znajdź sobie w końcu jakąś dziewczynę.

Lead wyglądał jak wulkan szykujący się do wybuchu. Wstał, poprawił ubranie i rozejrzał się po sali. Co zamierzał?

– Co robisz?

– Skorzystam z twojej złotej rady. – Wygładził koszulę i przeczesał dłonią włosy. – Pilnujcie ich – zwrócił się do chłopaków. – Niedługo wracam.

– Coś się stało? – zapytała Maite.

– Będziemy miały trochę spokoju od mojego brata. – Wzruszyłam ramionami. – Chodź potańczyć, bo pewnie nie za szybko wyrwę się na kolejną imprezę.

Wróciłyśmy na parkiet i starając się odsunąć wszelkie przytłaczające myśli, kontynuowałyśmy zabawę w najlepsze. Muzyka rytmicznie pulsowała w naszych uszach, a my całkowicie się jej oddawałyśmy. Całe pomieszczenie zdawało się oddychać razem z tłumem ludzi, ich serca biły w takt piosenki, a krew w żyłach wypełniała powietrze ledwo wyczuwalnym zapachem, który działał na nasze zmysły. W tej chwili, na parkiecie, mogłyśmy być po prostu sobą – wolne od kontroli i ograniczeń, jakie narzucała nam codzienność. Nawet Tanner i Matt do nas dołączyli pod nieobecność Leada. Wyglądało na to, że i oni mieli ochotę się rozerwać, zwłaszcza że mój sztywny brat ostatnio był naprawdę trudny do zniesienia.

Maite rozpromieniła się, jak tylko wróciłyśmy do tańca. Miała w sobie coś hipnotyzującego – jej ruchy były płynne, kuszące i jednocześnie pełne gracji, co tylko podkreślało wampirzą naturę. Wzbudzała podziw wokół, nawet jeśli ludzie w klubie nie zdawali sobie sprawy, co tak naprawdę ich do niej przyciąga. W pewnym momencie jednak dostrzegłam, że coś zaczęło się z nią dziać. Nerwowo rozglądała się dookoła, a gdy spojrzała na mnie, jej oczy przybrały krwistoczerwony odcień.

O cholera!

– Maite, co się dzieje? – Złapałam ją za rękę. Drżała.

– Eli, ja… Ja… – Była roztrzęsiona i oddychała szybko, jakby starała się nad czymś zapanować.

– Maite, skup się na moim głosie! Wszystko będzie dobrze.

– Czuję… Krew… Ten zapach! – Zacisnęła powieki, a ja widziałam, jak walczy ze swoją naturą, próbując nie stracić kontroli. – Myślałam, że dam radę. Przepraszam.

– Spokojnie. Jesteś silna, wytrzymaj. Okej?

Niepewnie przytaknęła głową.

Ludzie na parkiecie bawiący się obok nas nie zdawali sobie sprawy, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Jeśli Maite nie wytrzyma… Jeśli jej instynkt weźmie górę, będziemy miały niezłe kłopoty.

– Tanner!

– O cholera! – Uniósł brwi, spoglądając na Maite.

– Zabierzcie ją z parkietu i pilnujcie, a ja idę szukać Leada.

– Jasne.

Wiedziałam, że brat się wkurzy, i z pewnością mogłam już tylko pomarzyć o kolejnym wyjściu na jakąkolwiek imprezę, ale teraz najważniejsze były Maite i bezpieczeństwo ludzi. Nie miałam pojęcia, co się ostatnio z nią dzieje, ale wydawała się rozkojarzona, czasami nieobecna. Do tej pory świetnie panowała nad pragnieniem i mogła bez problemu chodzić między ludźmi. Nawet dziadek Bakchus ją za to chwalił, ostatnio jednak Maite nie do końca była sobą. Musiałam znaleźć Leada i wyprowadzić stąd przyjaciółkę, zanim jej instynkt przejmie kontrolę.

Wyczułam obecność brata na piętrze, więc od razu tam poszłam. Panował tu nieco większy spokój, ale zza jednej ze ścian dobiegały charakterystyczne dźwięki, świadczące o tym, że Lead dobrze się bawi w towarzystwie jakiejś wampirzycy. Niestety musiałam mu przerwać. Sytuacja z Maite była poważna. Weszłam do środka i wtedy przekonałam się, jak bardzo się pomyliłam. Lead nie zabawiał się z wampirzycą, tylko ze zwykłą dziewczyną, którą w dodatku zauroczył. Miała odchyloną lekko głowę na bok, dzięki czemu dostrzegłam ślad po ugryzieniu i cieknącą strużkę krwi.

Kompletny dupek z niego!

– Kurwa, Elena! – warknął, gdy mnie zobaczył.

– Przegiąłeś, wiesz?

– Wyjdź! – nakazał, wciąż trzymając dziewczynę w ramionach.

– Nie. – Splotłam ostentacyjnie ręce, dając mu do zrozumienia, że koniec zabawy. – Mamy problem.

– Ja pierdolę! – rzucił pod nosem, podciągając spodnie.

Dziewczyna w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Nie miałam pojęcia, co Lead jej wmówił, ale potrafił manipulować ludzkim umysłem jak mało kto.

– Ubierz się – zwrócił się do kochanki, podając jej ubrania – a potem wyjdziesz stąd i nie będziesz pamiętać, co tu się wydarzyło.

Skinęła głową, a on jeszcze zabliźnił ranę na jej szyi. Ubrała się, po czym jak gdyby nigdy nic wyszła z pomieszczenia.

– Narażasz nas – upomniałam go.

– Przecież nic nie będzie pamiętać.

– Obiecaliśmy rodzicom, że nie będziemy używać mocy na ludziach dla własnych korzyści.

– To tylko seks. Nie panikuj.

– To dlaczego nie bzykasz się z wampirzycami?

– Bo przy okazji mogę się żywić – odparł bez ogródek.

– Właśnie o tym mówiłam.

– Podobno miałaś pilną sprawę.

– Trzeba zabrać stąd Maite. Traci kontrolę nad pragnieniem. Nie dam rady wyprowadzić jej przez tłum ludzi.

Lead był wściekły. Czułam to, choć on starał się trzymać nerwy na wodzy. Musiał panować nad sobą, byśmy mogli spokojnie stąd wyjść. Był potężny, obdarzony niezwykłymi zdolnościami, a nawet w astralnej postaci potrafił zauroczyć każdego.

– To była wasza ostatnia impreza!

Ton jego głosu w tym momencie wyraził wszystko. Nie tylko złość, ale przede wszystkim poczucie władzy i wyższości nade mną. Mimo wyjątkowej więzi, jaka nas łączyła, jego troski i braterskiej miłości, wiedziałam, że tym razem nie żartował. Miałam przerąbane.

Na szczęście zapanował nad Maite i bez problemów opuściliśmy klub. Gdyby coś poszło nie tak, narazilibyśmy nie tylko siebie, lecz także wujka Sandra oraz inne wampiry.

ROZDZIAŁ 4

ELENA

Kilka dni później wybraliśmy się z wizytą do babci Adelaidy i dziadka Gregory’ego. Człowiek po przemianie w wampira musiał zerwać wszelkie kontakty z bliskimi, zapomnieć o poprzednim życiu i wyrzec się swojego człowieczeństwa. Stawał się oddany nowemu królowi oraz rasie, do której teraz należał. Po długich namowach dziadek Bakchus zgodził się jednak, aby mama i ciocia Everly mogły nadal utrzymywać kontakt z rodzinami, pod warunkiem, że ci nie zdradzą, kim stały się ich córki. Najtrudniej było zaakceptować nową rzeczywistość dziadkowi Gregory’emu, który wciąż miał żal do taty. Mimo że nas kochał, niełatwo przyszło mu pogodzić się z myślą, że jego wnuki urodziły się wampirami.

Od czasu tamtej imprezy Lead był na mnie wkurzony i dawał mi to odczuć niemal na każdym kroku. Przeprosiłam go, ale to jak rzucanie grochem o ścianę. Liczyłam tylko na to, że z czasem mu przejdzie.

Niedługo potem znaleźliśmy się już w Coventry. Nie udało nam się spotkać z wujkiem Ewanem, który został na uczelni, by przygotować się do egzaminów. Bywało tu dosyć dziwnie, kiedy przyjeżdżaliśmy. Dziadek wydawał się jednocześnie szczęśliwy i spięty, a tata tylko czekał, aż wrócimy do domu. Lead jak zwykle się nudził, a mnie babcia traktowała jak małą dziewczynkę i co chwilę podsuwała mi słodkości i świeży sok owocowy. Na szczęście nie miałam problemów z przełykaniem ludzkiego jedzenia, choć zdecydowanie wolałam krew, ale nie chciałam sprawiać babci przykrości.

– Smakowały ci babeczki? – zapytała, uśmiechając się serdecznie.

– Tak, były pyszne.

Spojrzała na mnie z uwagą, aż jej oczy błysnęły.

– Mam dla ciebie coś wyjątkowego – rzuciła tajemniczo, co mnie zaintrygowało. Odnosiłam jednak wrażenie, że nie mówiła o jedzeniu.

Wyszła na moment do ogrodu, a po chwili wróciła, ale nie sama. W ramionach trzymała małego, czarnego kotka.

Zdecydowanie nie miała na myśli jedzenia.

– To dla mnie? – Podeszłam do niej i wzięłam zwierzaka.

– Jeśli tylko chcesz.

Gdy do kuchni weszli pozostali, mama zapytała:

– Co tu się dzieje?

– Dostałam od babci kotka. – Maluch zaczął się we mnie wtulać. – Mogę go zatrzymać?

– Mamo, kupiłaś jej kota?

– Oj, kochanie, przybłąkał się kilka dni temu, więc wzięłam go do weterynarza i postanowiłam zatrzymać dla Eli. Przecież wiesz, że kocha koty, a to moja ukochana wnusia. – Spojrzała na mnie z czułością.

– Mówiłem matce, że to durny pomysł – wtrącił dziadek.

– Mogę go zatrzymać? Jest taki śliczny.

– Ciekawe, jak smakuje jego krew… – Lead uśmiechnął się chytrze.

– Nawet o tym nie myśl!

– Przestańcie! – rzucił nerwowo tata. – Możesz go zatrzymać pod warunkiem, że będziesz go pilnować, karmić i sprzątać po nim.

– Będę! Dziękuję. – Z radości cmoknęłam ojca w policzek.

– Jak go nazwiesz? – zaciekawiła się babcia.

– Przekąska – zażartował mój brat.

– Neo – odpowiedziałam, po czym zwróciłam się do Leada: – A ty masz się do niego nie zbliżać.

– To istne szaleństwo. – Mama pokręciła głową, ale ku mojemu zadowoleniu nie sprzeciwiła się decyzji taty.

Jakiś czas później zebraliśmy się do domu. Po drodze musieliśmy się zatrzymać, bo Neo był dziwnie niespokojny. Okazało się, że musiał się załatwić. Całe szczęście babcia dała mi również szelki dla niego, bo kot wyraźnie chciał iść jeszcze na spacer. Ciągnął mnie w stronę lasu, sycząc od czasu do czasu.

– Neo, daj spokój, wracajmy. – Próbowałam zawrócić, choć on miał zupełnie inny plan.

– Eli, jedziemy! – odezwała się mama.

– Już idziemy!

Małe, uparte stworzonko.

– Neo, chodź.

Kot szarpnął mocniej, więc pobiegłam za nim. Byłam ciekawa, dlaczego ciągnęło go akurat w stronę lasu. Gdy w końcu się zatrzymał, schyliłam się, by wziąć go na ręce, i wtedy zobaczyłam wilka. Stał przede mną zupełnie jak tamten w moich snach.

O cholera…

Zaskoczona tym widokiem cofnęłam się o krok, a wilk warknął. Nie wiedziałam, co robić, i chyba instynktownie krzyknęłam:

– Wilk!

Następnie wszystko wydarzyło się niemal w tym samym czasie. Mama znalazła się przy mnie błyskawicznie, a tata i Lead rzucili się w pogoń za wilkiem, który uciekł w głąb lasu. Jak przez mgłę słyszałam pytania mamy, czy wszystko w porządku, czy nic mi nie zrobił, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, tata i Lead wrócili.

– Eli, dziecko, wszystko dobrze? – Tata był bardzo zmartwiony.

– Tak, jest okej – odparłam, będąc jeszcze w szoku.

– Trzeba było go dalej gonić i zabić!

Skąd w Leadzie taka nienawiść?

– Spokojnie, synu. Jeszcze będzie okazja, z pewnością nie widzieliśmy go ostatni raz.

– Leandro, co się dzieje? – Mama nabrała podejrzeń.

– Wracajmy, musimy pilnie porozmawiać z Bakchusem.

Nic z tego nie rozumiałam, ale to nie był zwykły wilk. Przeczuwałam, że spotkanie z nim nie przyniesie nic dobrego. Miałam okazję przyjrzeć mu się uważnie i choć wydawał się podobny, to nie był to wilk z moich snów. Tamten okazał się zdecydowanie większy, masywniejszy, groźniejszy, jakby był liderem stada. Miałam totalny mętlik w głowie, a intuicja podpowiadała mi, że to dopiero początek poważnych problemów.

© Nana Bekher

© Wydawnictwo Black Rose, Zamość 2025

ISBN 978-83-68442-41-0

Wydanie pierwsze

Redakcja

Anna Łakuta

Korekta

Kinga Dąbrowicz

Danuta Perszewska

Magda Adamska

Skład i łamanie

Andrzej Zyszczak – Zyszczak.pl

Projekt okładki

Melody M. – Graphics Designer

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej części nie mogą być przedrukowywane ani w żaden inny sposób reprodukowane lub odczytywane w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody autorki i wydawcy.