Las światła i cienia - Caroline Korlins - ebook
NOWOŚĆ

Las światła i cienia ebook

Caroline Korlins

0,0

21 osób interesuje się tą książką

Opis

W królestwie Selionu światło od wieków chroni przed Ciemnością. Ale kiedy pradawne przepowiednie zaczynają się spełniać, a cienie ożywają, nic nie jest już takie oczywiste.

Księżniczka Selene dostrzega rysy w idealnym świecie, który zbudowano wokół niej. Książę Helios pragnie wolności bardziej niż tronu, ale przed przeznaczeniem nie tak łatwo uciec. Reina, Nosicielka Klątwy Cienia, każdego dnia musi wybierać między tym, kim jest, a tym, kim boi się stać. Rosaline, wychowana na wojowniczkę, nie zamierza już spełniać cudzych oczekiwań, chce wykuć własną legendę.

Gdy światło przestaje chronić, a cień szepcze prawdy, których nie da się już ignorować, cztery ścieżki splatają się w jedną. Tę, która prowadzi przez zdradę, moc i wybory silniejsze niż magia. Nadchodzi wojna, a granica między światłem a ciemnością coraz bardziej się zaciera…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 316

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Prolog

Księżyc błyszczał na ciemnym sklepieniu, wytwarzając białą poświatę, która starczyła, by rozjaśnić całe królestwo. Dawno nie zdarzyło się, by jego srebrzysty blask spływał z nieba wystarczająco mocno, żeby rozświetlić każdą wioskę, ochronić ją przed mrokiem. Ludzie opuścili swe domy, wyszli na chłodną, wiosenną noc. Skrzypienie poruszanych mroźnym wiatrem okiennic i odgłosy dochodzące z dalekich zakątków lasu skutecznie zagłuszał gwar uradowanych rozmów. Mieszkańcy bawili się i śpiewali przy akompaniamencie wesoło grających na lutniach muzyków, nieświadomi czekającego ichlosu.

Na niebie pojawiła się biała, rozmyta smuga oznaczająca, że wybiła północ. Tej jednej nocy, gdy Księżyc w pełni roztaczał wokół siebie więcej światła niż zwykle, nikt nie był przerażony. Strach odszedł, zastąpiony nieskończoną radością i nadzieją na zmianę, choć ta nie nadeszła od wielu poprzednichpokoleń.

Mieszkańcy królestwa Selion wierzyli, że są bezpieczni, że spędzająca im sen z powiek Ciemność nie dosięgnie ich w tak ważnej chwili. Jedynie niewielu ukryło za pasem ozdobny sztylet, aby mieć, nawet jeśli złudne, poczucie, iż zdołają się obronić przed czyhającymi w cieniu stworzeniami. Nikt się nie domyślał, że one również odprawiały mroczne, rytualne tańce w podzięce za przyszłość, która ma nastać. Przerwały codzienne łowy, by złożyć hołd własnemu patronowi. Wyły i syczały do nieba, niczym dzikie zwierzęta albo opętany szaleństwemczłowiek.

Tej szczególnej nocy narodziła się księżniczka – drugie dziecko królewskiej pary – oraz pewna dziewczynka o oliwkowych oczach. Niewinne i czyste w chwili przyjścia na świat, wkrótce obiorą konkretną ścieżkę poprzez dokonanie wyborów kształtujących ich życie. Przeznaczone im zostały wielkie czyny, które miały wpłynąć na całe królestwo. Tylko jedna osoba zdawała się pojmować ogrom tego, co się wydarzyło, choć nie potrafiła odgadnąć niejednoznacznejprzyszłości.

Kobieta ubrana w długą, jasną suknię stała na balkonie, wpatrując się w niebo. Do jej uszu dobiegały uszczęśliwione, pełne podekscytowania rozmowy służby królewskiej, która krzątała się po zamku w pośpiechu, a także odległe odgłosy zabawy dochodzące z pobliskiej wioski. Wiatr rozwiewał jej złociste loki, mające ten sam odcień, odkąd sięgała pamięcią. Nawet teraz, mimo jej sędziwego wieku, nie dało się w nich dostrzec ani jednego siwego pasma. Kobieta przeżyła już prawie całe swoje życie, pełne zarówno wielkich tragedii, jak i niesamowitych przygód. Jak większość członków rodziny królewskiej nie była zwyczajnym człowiekiem, choć na takiego wyglądała. Każdy w wiosce o tym wiedział i nikt przy zdrowych zmysłach nie śmiał przeciwstawiać się władzy królewskiej bądź w jakikolwiek sposób ją podważać. Nie przesądził o tym strach, lecz wiara, iż bez rodziny królewskiej poddanych czekałby przerażający los. Tylko oni mogli uratować mieszkańców królestwa przedCiemnością.

Kobieta się odwróciła, gdy usłyszała głośny tupot. Na balkon wbiegł mały chłopczyk z rumieńcami na twarzy i szerokim uśmiechem. Zatrzymał się przy niej i głęboko odetchnął, a dłonie splótł ze sobą za plecami, kołysząc się na palcach ustóp.

– Babciu? Mamusia poprosiła, żebym po ciebie przyszedł – powiedział powoli, ostrożnie dobierającsłowa.

Złotowłosa czuła wzruszenie, ilekroć maluch ją tak nazywał. Jako zaledwie trzylatek nie rozumiał, że była jego prababcią. Widziała w jego oczach ogromne szczęście, chociaż ukłuła ją nuta smutku na wspomnienie jej córki, do której niedługo miała dołączyć po drugiejstronie.

Chłopczyk niecierpliwie przestępował z nogi na nogę i co chwilę zerkał w stronę korytarza, jakby nie mógł się doczekać powrotu do mamy leżącej w swojej komnacie. Właśnie narodziła się jego siostrzyczka, którą pokochał od pierwszego wejrzenia. Nie chciał opuszczać jej ani na sekundę, ale mamusia ładnie poprosiła, żeby przyprowadził babcię. Przecież ona na pewno także marzyła o dotknięciu delikatnej rączkiSelene.

Kobieta po raz kolejny zwróciła swój wzrok ku niebu. Ludzie się cieszyli i w tej radości zauważali jedynie, jak mocno świeci Księżyc. Nikt nie zwrócił uwagi na wielką, czarną gwiazdę. Sama przestała być trzecim z najważniejszych symboli religii królestwa w momencie pochłonięcia jej przez Ciemność. Teraz stanowiła przestrogę przed nieuchronnym losem nierozważnych, a zarazem główny znak zbuntowanych mieszkańców i ukrywających się w mroku przeobrażonych stworów. Roztropni nigdy nie powinni o niej zapominać. Tej nocy w szczególności trzeba było przyglądać się całemu niebu. Czarna gwiazda roztaczała wokół siebie ciemne chmury tworzące idealny kolczasty okręg. Wyglądała niczym znak śmierci, zły omen przepowiadający ponowne przelanie krwi w niekończącej się walce. Dzięki swym mrocznym obłokom była mocniej widoczna, choć wciąż nie dorównywała zwracającemu na siebie całą uwagęKsiężycowi.

Starsza kobieta wreszcie odwróciła się do chłopca o włosach bardziej złocistych niż jej własne. Młody książę wrócił na ozdobny korytarz i szybko maszerował po podłodze lśniącej z czystości. Prababcia dumnym krokiem podążała za nim, a każda napotkana na korytarzu osoba zatrzymywała się i kłaniała, by okazać szacunek członkom rodziny królewskiej. Kobieta już dawno do tego przywykła. Szła przed siebie, nie przyglądając się beżowym kolumnom, między którymi wisiały bordowe tkaniny, powiewające od wiatru wpadającego przez otwarteokna.

Myślała o niezwykłości tej nocy. Mądrze byłoby powiedzieć rodzicom księcia i księżniczki o swym spostrzeżeniu. Dotychczas się nie zdarzyło, by równocześnie świętowali Księżyc i Cierń, czarną gwiazdę. Król i królowa powinni być świadomi tej anomalii, a sprawa nie mogła czekać do jutra. Kobieta wiedziała, że koniec jej życia się zbliża. To pewne, iż umrze w ciągu kilku następnych dni. Słońce, z którym była mocno związana, dało jej wczorajszego ranka znak. Mogła się przygotować, ostatni raz zobaczyć rodzinę i pożegnać bliskich. Nie czuła żalu. Zbyt wiele miała go w swym pełnym boleści życiu. Przeżyła swoich rodziców, własną córkę i męża. Straciła zbyt wiele, ale takie było jejprzeznaczenie.

Chłopiec wyminął ją i wszedł do pokoju z zielonymi akcentami znacznie szybciej niż starsza kobieta. Podbiegł do wielkiego łoża, gdzie leżała jego zmęczona matka wraz z malutkim dzieciątkiem, które spało w jej ramionach. Wdrapał się na łóżko o złotym obramowaniu i dotknął różowego policzkaSelene.

– Heliosie, znalazłeś babcię? – zapytała słabym głosem uśmiechniętamama.

Chłopczyk pokiwał głową, nie odrywając wzroku od słodkiego noworodka, a do pokoju nareszcie dotarła prababcia. Była gotowa od razu o wszystkim powiedzieć Soanie, ale zobaczywszy, jak szczęśliwa jest z powodu narodzin dziecka, zrezygnowała ze swoich planów. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby została powodem zmartwień tej młodej dziewczyny. Opiekowała się nią w każdej chwili. Wiedziała, ile okropności przeżyła, gdy była w pierwszej ciąży. Widziała łzy w jej oczach, kiedy urodziła Heliosa, bo nie miała przy sobierodziców.

Nie, nie mogła pozwolić, by cokolwiek niepokoiło Soanę w noc narodzin drugiego dziecka. Szczególnie że dziewczyna wyglądała na pozbawioną wszelkich udręk, a zdarzało się to bardzorzadko.

– Jest śliczna – powiedziała kobieta, kiedy podeszłabliżej.

Soana wyciągnęła do niej delikatną dłoń, więc ją pochwyciła. W tym momencie do pokoju wszedł także król, który prezentował się dostojnie nawet bez królewskich szat. W ręku trzymał srebrny wisiorek kołyszący się na boki. Skinął głową starszej kobiecie i wręczył swojej żonie medalion, pocałował ją przy tym wczoło.

– Dziękuję, że mi go przyniosłeś. – Królowa czule spojrzała na męża, pieszczotliwie głaszczącego ją po lekko mokrych od potuwłosach.

– Dla ciebie wszystko, moja droga – oświadczył, przyglądając się córce, której mała klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytm pierwszych w jej życiuoddechów.

Heliosowi oczy się rozszerzyły z niedowierzania, kiedy zobaczył ozdobę, którą mama nałożyła jego siostrze. Medalion miał kształt Księżyca, gdyż to on był patronemSelene.

Chłopiec wyciągnął spod koszulki swój własny wisiorek, uformowany w Słońce, i ścisnął go w dłoni. Jego prababcia po raz kolejny uśmiechnęła się w sposób, który podsunął Heliosowi myśl, że skrywała tylko sobie znaną tajemnicę. Być może tak było, ale w tej chwili kobieta zwyczajnie cieszyła się na widok rodzeństwa połączonego więzią nie do rozerwania. Syna Słońca i CórkiKsiężyca.

Słyszała w swojej głowie głos szepczący jej o sekrecie niesionym tej nocy przez Cierń. Miała wielką nadzieję, że dożyje jutrzejszego dnia, by go wyjawić, chociaż czuła, iż nie będzie jej dane obudzić się kolejnego ranka. Mimo tego wybrała szczęście królowej ponadprawdę.

Nie spodziewała się, że Soana umrze, zanim się dowie, kim była tajemnicza dziewczynka urodzona w tym samym momencie co księżniczkaSelene.

Rozdział 1

Niecałe czternaście lat później

Szybciej.

To jedno słowo rozbrzmiewało w głowie młodej dziewczyny o niezwykle jasnych włosach, w które wplątały się kawałki ułamanych gałęzi i zbutwiałych liści. Biegła najprędzej, jak tylko mogła, ale wciąż za wolno, by dogonić swojego brata, który nieustannie się odwracał dla pewności, że wciąż gdzieś za nimbyła.

– Szybciej! – krzyczał, odgarniając kolejne przeszkody z drogi.

Dziewczyna czuła palący ból w klatce piersiowej i nogach. Dookoła panowała ciemność nocy, ledwo dostrzegała, co kryje się w otaczającym ich nieprzyjaznym lesie. Nie miała pojęcia, jak daleko się zapuścili, i w duchu przeklinała brata za jego lekkomyślność i pomysł, na który musiała się zgodzić, bo inaczej poszedłby sam. Wiedziała, że to głupie i niebezpieczne, ale Helios zawsze robił to, cochciał.

Słyszała szeleszczące krzaki, swoje stopy zderzające się z podłożem i bijące ze strachu serce, co zagłuszało pozostałe dźwięki. Głos w jej głowie podpowiadał, żeby się obróciła i spojrzała na to, co ich goniło, ale zbyt mocno obawiała się to zrobić. Znała historie o stworzeniach żyjących w mroku lasu, o kreaturach, które niegdyś były ludźmi, a za sprawą Ciemności stały się tym, czym się stały. Ani razu jednak nie widziała żadnego na oczy, co sprawiło, że podczas biegu tym bardziej bała się popatrzeć zasiebie.

– Szybciej! – znowu ponaglił ją brat, jego również napędzałstrach.

Nie myślał o konsekwencjach swojego planu. Skupił się przede wszystkim na ucieczce i próbie odnalezienia drogi, która wyprowadziłaby ich z lasu na bezpieczną, oświetloną księżycową poświatąpolanę.

– Nie dam rady! – odkrzyknęła dziewczyna, jednak nie zwalniałatempa.

Odgięła gałąź pełną liści i wpadła na swojego brata, który złapał ją za ramiona i pomógł utrzymać równowagę. Serce biło jej tak głośno, że słyszała jego dudnienie w uszach i pulsującą w żyłach krew. Nie miała pojęcia, dlaczego Helios się zatrzymał, ale wtedy ujrzała, że znaleźli się na kolistej, niewielkiej polance, na którą przez korony drzew wdzierał się księżycowy blask. Las otaczał ich z każdej strony i wciąż byli zagrożeni. Musieli się dostać na wielką otwartą przestrzeń, z dala od drzew i krzewów zasłaniających światło. Nie mogli jednak biec przed siebie ani w żadnym innym kierunku. Między konarami dostrzegali poruszające się szybko cienie i niewyraźne w ciemności kształty. Byli w pułapce. Zostaliokrążeni.

– I co teraz? – wyszeptała z paniką w głosie, kurczowo trzymając się brata, który nie wiedział, jak postąpić i jak ichuratować.

Chciała mu wykrzyczeć w twarz, że to przez niego znaleźli się w takiej sytuacji, ale to w żaden sposób by im niepomogło.

– Nic nam nie mogą zrobić – odpowiedział jej Helios, rozglądający się czujniedookoła.

Selene chciała mu wierzyć, jednak skoro te stworzenia nie mogły ich skrzywdzić, to dlaczego przed nimiuciekali?

To będzie tylko krótki spacer po lesie. Rozejrzymy się i zaraz wrócimy – przekonywał ją Helios, zanim wkroczyli do lasu. Chociaż ona nie chciała, on był przekonany co do swojego planu. Możesz poczekać tutaj, a ja zaraz wrócę. Ale wolała już wybrać się z nim do ciemnego lasu, niż zostać sama na rozświetlonej polanie, gdzie zwykli spędzaćczas.

– Jesteśmy od nich silniejsi – dodał Helios, jednak Selene wcale nie czuła sięsilniejsza.

Byli królewskimi dziedzicami, ponoć dalekimi potomkami potężnej kobiety, która niegdyś wyzwoliła mieszkańców królestwa Selion z Ciemności, ale w tej chwili Selene czuła się po prostu jak dziecko, którym wciąż była i które po prostu siębało.

– Teraz, teraz – dobiegały ją niewyraźne szepty z głębi lasu. – Teraz, póki jestszansa.

– Nie, nie możemy, to jeszcze nie czas. – Coś zasyczało po lewej stronie. Coś, czego nie dostrzegała, bo kryło się wciemnościach.

– Doskonała okazja. – Tym razem głos zabrzmiał po ichprawicy.

– To nie ich szukamy. Musimy znaleźćJĄ.

Dźwięków było zbyt wiele, co tylko pogłębiało przerażenie Selene. Jak mieli sobie poradzić w starciu z wrogiem przeważającym nad nimiliczebnie?

Zerknęła na brata, który w skupieniu starał się rozbudzić swoją magię. Posiadali umiejętności niedostępne zwykłym ludziom, ale nie umieli w pełni ich kontrolować. Do tego potrzeba mnóstwa treningów, zaś Helios nie wykazywał raczej chęci do nauki. Poza tym jego moc była silniejsza za dnia. W nocy, gdy na niebie królował Księżyc, a nie Słońce, niewiele mógł uczynić. Próbował, ale Selene po jego minie widziała, że bezskutecznie. Nie miało znaczenia, czy winę za to ponosiły strach, brak doświadczenia czy noc właśnie. Ważne było, że znaleźli się w pułapce i potrzebowalipomocy.

– Jak mamy ich pokonać? – zapytała Selene, a Helios zmrużył oczy i popatrzył w las, a następnie wgórę.

– Tutaj jesteśmy bezpieczni – stwierdził, lekko się rozluźniając. – Światło je osłabia i odbiera imumiejętności.

To dlatego żyły w ciemności, preferując naturalny stan braku dostępu do światła, bowiem to czarna magia zwana Ciemnością je stworzyła i czyniłapotężniejszymi.

– Ale mają przewagę– westchnęła ledwie słyszalnie Selene. Bała się, że i bez zabójczych umiejętności te kreatury mogły ichskrzywdzić.

Helios sięgnął po ukryty za pasem sztylet. Zdziwiło to jego siostrę, nie sądziła, że nosił przy sobiebroń.

– To tobie patronuje Księżyc – oświadczył. Dał jej w ten sposób do zrozumienia, że to ona powinna znaleźć magiczny sposób, aby wydostać ich zpułapki.

Umysł dziewczyny wypełniała jednak pustka. Próbowała sobie przypomnieć, czego ją uczono, ale była zbyt sparaliżowana strachem, by sięskupić.

– Nikt wam nie mówił, dzieci, że las to nasz teren? – odezwał się donośny głos, wybijający się ponad innymiszeptami.

Z lasu wyłoniła się dziewczyna, która już na pierwszy rzut oka nie przypominała człowieka, a jedynie stanowiła cień tego, kim była niegdyś. Miała nienaturalnie długie i zakrzywione paznokcie u rąk i u stóp, wbijały się w ziemię, aż zostawiały w niej wyraźne ślady. Jej sukienka była porozrywana i naznaczona plamami zaschniętej krwi. Postać kryła się w cieniu, ale mimo tego Selene dokładnie widziała jej czerwoneoczy.

Helios wyciągnął przed siebie sztylet i delikatnie odsunął na bok siostrę. Zastanawiało go, jak ostre są pazury tej kreatury nocy, choć spodziewał się, że cięły lepiej niż niejedenmiecz.

– Rozkazuję wam, abyście odeszli – powiedział głośno, nie okazując strachu, któryodczuwał.

Datury – pomyślała Selene. Tak nazywają się testworzenia.

Przymknęła powieki i zacisnęła pięści, wmawiając sobie, że to wszystko musi być koszmarem sennym. Ojciec zawsze im powiadał, iż poza granicami zamku czyha niebezpieczeństwo – zwłaszcza w lasach i ocienionych miejscach. To dlatego zakazano im zapuszczać się poza mury. Aby nie doprowadzić do takiej sytuacji, w jakiej się właśnieznaleźli.

– A kimże jesteś, by wydawać nam rozkazy? – zapytała prześmiewczo kreatura przypominającadziewczynę.

Helios wątpił, czy warto ujawniać swoją prawdziwą tożsamość, więc nie odpowiedział. Nie sądził, aby to miało zapewnić im przeżycie. Bardziej prawdopodobne było, że te istoty mocniej zapragnęłyby przelewukrwi.

– Szukamy dziewczyny z lasu, ale ty nią nie jesteś, choć wiekiem pasujesz – uznała kreatura, jednak Selene jej nie słuchała, zajęta modlitwą do Księżyca o pomoc. Jej brat wyciągnął rękę w obronnym geście. – Tamtą dziewczynę wszędzie rozpoznamy, a skoro znaleźliśmy już was… – Umilkła i zrobiła krok do tyłu, by uciec przed światłem, które przesuwało się po trawie w kierunkudrzew.

Stworzenia Ciemności nieco się spłoszyły, zaczęły szeptać między sobą gorączkowo. Helios odwrócił się w kierunku źródła blasku i gwałtownie cofnął, mrużąc z niedowierzania oczy. Jego siostra wciąż kurczowo zaciskała pięści i cicho się modliła, nie zauważywszy, że sama rozbłysła niczym najjaśniejsza gwiazda na niebie. Helios spojrzał w górę i dostrzegł Księżyc, który przedostając się przez gęste korony drzew, wyznaczał im ścieżkę przez las. Bał się dotknąć swojej siostry, bo nie wiedział, czym mogło to skutkować, ale po chwili wahania chwycił ją za rękę i pociągnął rozjaśnioną drogą. Coś za nimi się poruszyło, jakby w przygotowaniu do pościgu, ale zaraz usłyszał niewyraźny syk układający się w słowa: Zostawcie ich. A przynajmniej tak sobie wmówił, bowiem nic więcej rodzeństwa nie goniło. Dotarli wreszcie na otwartą przestrzeń, do miejsca, które wydawało im siębezpieczne.

Zatrzymał się i schylił, dyszał z wysiłku i śmiał się z radości równocześnie. Selene osunęła się na trawę, skąd przyglądała się Heliosowi zkonsternacją.

– Co się stało? Jak udało nam się uciec? – zapytała, rozglądając się wokoło, jakby w poszukiwaniu leśnychkreatur.

Biegła tu z zamkniętymi oczami, ciągnięta przez brata, a jej pamięć wypełniała mgła. Pamiętała jedynie, że nie przestawała się modlić, a potem dalej pędziła przed siebie, ażprzystanęli.

– Dzięki tobie – odpowiedział uradowanyHelios.

Podniósł siostrę z ziemi i wziął ją w ramiona. Niezupełnie go rozumiała, ale była tak szczęśliwa, że wydostali się z lasu, iż nie zadawała więcej pytań. Jej modlitwa najwyraźniej zostaławysłuchana.

– Chodźmy już, proszę – wyszeptała, bowiem wciąż towarzyszył jej niepokój. Poczucie bezpieczeństwa zapewnić mógł jej tylko powrót do zamku, w którymmieszkali.

– Takiej przygody jeszcze nie przeżyłem – stwierdził Helios, który był w wyśmienitym humorze, jako że już nic im nie groziło. – Idźmy więc, pewnie jesteś wykończona. Ja także położyłbym się spać, poza tym im dłużej nas nie ma, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś odkryje nasząnieobecność.

– Ciągle łamiemyzasady…

– W tym cała zabawa – wszedł jej w słowo Helios, po czym zadowolony wyruszył w drogę powrotną dodomu.

***

Przez wielkie okna o białych ramach do środka wlewało się światło słoneczne. Widoczne w promieniach drobinki kurzu wirowały w powietrzu. Wiatr dmuchnął w falbaniaste firanki, które zatańczyły nad podłogą. Przyjemny zapach gotowanego obiadu dostawał się do pomieszczenia przez uchylone drzwi, niedomknięte przez księżniczkę, która spędzała większość czasu w pokojumuzycznym.

Młoda dziewczyna o niezwykle jasnych blond włosach i porcelanowej cerze siedziała na fortepianowej ławie przed swoim umiłowanym instrumentem. Wygrywała szybką, żwawą melodię, bez problemu trafiając w klawisze. Oczy o intensywnie niebieskich tęczówkach przeplatanych cienkimi, srebrnymi nitkami były zamknięte, a głowa wraz z ramionami kołysała się w rytm muzyki. Lata praktyki sprawiły, że gra na fortepianie przychodziła jej z łatwością, a pokochała ją w momencie rozpoczęcianauki.

Długie, kościste palce przenosiły się z jednego miejsca na drugie w sposób zawsze zadziwiający postronnych obserwatorów. Inne instrumenty, choć niezwykle pięknie brzmiące, według niej nie dorównywały wielkiemu, białemu fortepianowi. Fakt ten nie znaczył, że nie umiała zagrać także na nich. Lekcje muzyki pobierała od czwartego roku życia, co najmniej przez godzinę dziennie, jednak żadna melodia nie wprawiała widzów w tak wielki zachwyt jak śpiew dziewczyny, albowiem obdarzona była cudownym, melodyjnymgłosem.

Księżniczka Selene wykonywała skomplikowane utwory na każdym balu organizowanym w zamku. Chwalono ją także za nienaganne maniery. Swoim urokiem potrafiła zjednać sobie wielu ludzi, spośród których nikt nie potrafił jednak dostrzec najważniejszego: Selene nieskazitelnie doskonała była tylko wtedy, gdy czuła skierowany na siebie wzrok. Musiała zachowywać pozory perfekcyjności, by nie przynieść wstydu ojcu i nie narazić się na karę. Święcie przy tym wierzyła, iż wydany dawno temu zakaz opuszczania zamku zostanie cofnięty, jeżeli będzie postępować jak posłuszna, godna zaufania córka. Brat zaś, wątpiący w zmianę poglądu ojca, starał się ją przekonać, że niczego nie wskóra w tym wypadku, lecz nadaremnie. Selene potrzebowała nadziei, głosu szepczącego jej, iż jeszcze kiedyś poczuje się jak w dzieciństwie, gdy mama wciąż żyła. Król nigdy nie przebolał śmierci królowej. Kochał swoją żonę przez całe życie, próbował ochronić ją przed zagrożeniem, które w końcu mu jąodebrało.

I które w nocy prawie odebrało mu obydwojedzieci.

Drzwi do pokoju muzycznego otworzył przystojny młodzieniec o złocistych włosach. Wszedł do środka niemal niesłyszalnie. Jego skupiona na grze siostra, dalej pogrążona w swoim własnym świecie, nie zwróciła na niego uwagi. Tymczasem Helios stanął przy klawesynie, oparł się o niego łokciem. Wpatrzony w Selene, podziwiał jej oddanie muzyce, do której on nigdy nie czuł zamiłowania. Uważał, że istniało mnóstwo zajęć nieporównywalnie ciekawszych, a nawet ważniejszych. Mimo tego za każdym razem, kiedy widział swoją siostrę tańczącą, śpiewającą bądź grającą na instrumencie, nie mógł powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na jego twarzy. Muzyka dawała jej największeszczęście.

Selene zakończyła wygrywany przez siebie rytmiczny utwór i równocześnie otworzyłaoczy.

– Jak zwykle czuję się oczarowany twoimi umiejętnościami – odezwał się Helios, a siostra odwróciła głowę w jegostronę.

– Natomiast ja jestem niezwykle wdzięczna za twój komplement – odpowiedziała, próbując się nieroześmiać.

Odpowiednia tonacja i dobór słownictwa zamieniały proste zdania w nadzwyczaj poważne. Często stroili sobie żarty z tej całej formalności, aby umilić dzień pełen ściśle określonych, niezmiennychzasad.

– Czyżbyś znów uciekł ze swoich lekcji dyscypliny? – zapytała, wygładzając fałdysukienki.

– Posądzasz mnie o opuszczenie tak ważnych zajęć, mających mnie nauczyć poprawnego zachowania i wyszukanej mowy oraz pokazać mi tysiąc różnych sposobów trzymania sztućców? Siostro, jak możesz? – Helios udał oburzonego oskarżeniami Selene, która spojrzała na niego zpolitowaniem.

Dziewczyna dobrze wiedziała, że jej brat notorycznie omijał zajęcia, które uważał za nudne. Lekcje dyscypliny zdecydowanie do tego kanonunależały.

– Uznam twoje wywody za odpowiedźtwierdzącą.

– Skądże, byłem dzisiaj nauczany dworskiej etykiety. – Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i dodał: – Co innego zajęcia zielarstwa. Na cóż mi znajomość leczniczych roślin? Ta wiedza jest w zakresie królewskiego Hela, jakmniemam.

Helowie byli uzdrowicielami posiadającymi życiodajną moc, która pozwalała im na uleczanie nawet najgroźniejszych ran. Wyróżniającą ich spośród zwyczajnych ludzi cechą wyglądu były dwukolorowe, niespotykane tęczówki oczu. Jedna srebrna niczym stal, drugazłota.

– Nigdy nie wiesz, kiedy owa mądrość ci się przyda. Być może pewnego dnia uratuje twe życie – oświadczyła Selene, wstając z białej fortepianowejławy.

Księżniczka z chęcią brała udział niemal we wszystkich lekcjach, uważała je bowiem za ciekawe i cenne. Jedyne zajęcia, jakich szczerze nie znosiła, dotyczyły nauki walki. Unikała ich jak ogień wody, kiedy była młodsza, więc w końcu ojciec postanowił je wyeliminować z jej planu nauki. Natomiast Helios sądził, iż są jednymi znajprzyjemniejszych.

– Doprawdy? Selene, ośmielę się zauważyć, że z naszymi magicznymi umiejętnościami to nie roślina zwana lukrecją gładką pozwoliłaby miprzetrwać.

Helios nie spuszczał wzroku z wyprostowanej siostry, ubranej w długą, srebrną sukienkę wysadzaną klejnotami i przepasaną szeroką wstążką. Dolna, zwiewna część odzienia na pewno wirowała podczas obrotów. Na ramiona narzuciła krótką, delikatną pelerynę, która zawiązana zakrywaładekolt.

– Taką wiarę pokładasz w naszą magię… – westchnęła dziewczyna. – Wczoraj ledwo uszliśmy z życiem. Jak bardzo ta twoja magia cipomogła?

Nie była zwyczajnym człowiekiem, podobnie jak jej brat. Wiedziała to od wczesnego dzieciństwa. Posiadała umiejętności, jakich żadne osoby niepowiązane z rodziną królewska nie miały. Właśnie te zdolności zadecydowały o ich niezwykłości i sprawowaniu władzy w królestwie zwanym Selion. Selene wierzyła, że magia płynąca w ich żyłach była tam z konkretnego powodu, by coś zmienić, tym razem naprawdę. Chciała, aby kiedyś ludzie przestali czuć zagrożenie obecne od wieków i ciążące nad nimi niczym złyomen.

– Nie moja, lecz twoja – zauważył słusznie, a ona ściągnęła usta w wąską kreskę. – Przyznam, muszę się jeszcze wiele nauczyć w kontekście swoich umiejętności, ale znów nie pomoże mi w tym większość zajęć, na które jestem skazany. Nie będę cię przekonywał do łamania zasad, ale nawet te twoje lekcje muzyki są przydatniejsze odzielarstwa.

– Zakończmy temat, proszę. – Nie zamierzała dalej ciągnąć tego wątku. Rozmowy z Heliosem były o tyle trudne, iż w kwestii nauki oraz rządów miał swoje własne zdanie, którego za nic nie zamierzał zmieniać. – Pragnę dowiedzieć się, jaki podarunek przygotowałeś dla mnie na czternasteurodziny.

– Nic z tego, siostrzyczko. Musisz się wykazać cierpliwością i poczekać te kilkanaście dni. Jednak mogę cię zapewnić, iż jest to coś, co niezaprzeczalnie wprawi cię wzachwyt.

Selene się nadąsała. Nie była w stanie odgadnąć, cóż takiego wymyślił dla niej brat, ale wiedziała, że prezent będziewspaniały.

Książę długo się zastanawiał, co zadowoli jego siostrę. Księżniczka mogła przecież dostać wszystko, czego tylko zapragnęła. Chciał, by dar od niego znaczył dla niej więcej niż kolejna suknia. Podczas zwiedzania zakazanych zakątków zamku wreszcie natrafił na znamienityprzedmiot.

– Niech będzie. Poczekam. – Selene wzruszyła ramionami, co miało oznaczać obojętność, ale w rzeczywistości nie mogła się doczekać swoich urodzin. – Do balu nie zostało dużo czasu. Ach, cudowna wydaje się perspektywa tańców i zabawy, gdy do naszego zamku zawitają ludzie. Zawsze opowiadają niesamowite historie, szczególnie po wypiciu zbyt dużej ilości wszechobecnego czerwonego wina. A za rok… Nareszcie będę pełnoletnia! – Księżniczka wykonała piruet, przez co zbliżyła się do spokojnie stojącego brata. – Z jednej strony pragnę już nadejścia tego dnia, z drugiej… niezupełnie…

Chłopak pokręcił głową, rozbawiony wyznaniami siostry. On sam, starszy od niej o trzy lata, osiągnął już wiek pełnoletni zatwierdzony przez prawoSelionu.

– Uwierz mi, Selene, w dniu ukończenia przez ciebie piętnastego roku życia nic się nie zmieni. O ile dorosłość czasem oznacza dla innych rozpoczęcie lepiej płatnej pracy, o tyle dla nas jest tylko formalnością. Nikt nie będzie cię traktował poważniej niżteraz.

Selene uwielbiała słuchać o wszystkim, co działo się w królestwie. Niekiedy miała odwagę wypowiedzieć swoje pomysły na głos, ale nikt nie przejmował się słowami młodej, niedoświadczonej księżniczki. Aby jej nie urazić, kiwali jednak głowami, udając zainteresowanych. Helios był dobrym obserwatorem, więc wiedział, kiedy także jego idei nie brano poduwagę.

– Sugerujesz coś, bracie? Ja jestem traktowanapoważnie.

– Nie zgadzam się – dodał cicho chłopak i choć Selene go usłyszała, postanowiłazignorować.

Do pokoju weszła służąca ubrana w złoto-srebrny uniform. Każdy w zamku posiadał strój w tych dwóch kolorach, gdyż były one barwami królestwa, symbolizującymi Słońce iKsiężyc.

Dziewczyna z szacunkiem ukłoniła sięrodzeństwu.

– Księżniczko Selene. Książę Heliosie – rozpoczęła z respektem służąca. – Król prosi panicza do swej komnatypracy.

Selene spojrzała na brata ze zmartwieniem. Zwykle kiedy zrobiła coś źle, nie była pouczana przez ojca. Poprawiały ją tylko nauczycielki. Król całą swoją uwagę koncentrował na pierworodnym synu. Był on następcą tronu, więc zawsze musiał zachowywać sięnależycie.

– Heliosie… – Dziewczyna złapała go za ramię w nagłym przestrachu, że ojciec mógł się dowiedzieć o ich nocnejwycieczce.

– Nie denerwuj się, Selene. To pewnie dotyczy omijania przeze mnie zajęć – uspokoił jąksiążę.

Przybrał całkowicie obojętny wyraz twarzy. Była to jedna z wielu sztuczek, których rodzeństwo nauczyło się ze względu na swój status. Do innych należały udawane emocje, manipulowanie głosem i wystudiowana mowaciała.

Pożegnał siostrę delikatnym pocałunkiem w czoło i wyszedł z pokoju, po drodze wyminął czarnowłosą służącą, która spojrzała na niego z rozmarzeniem. Blondyn miał piękne, bursztynowe oczy, przywodzące na myśl wschód i zachód Słońca. Ich odcień zawsze fascynował młodedamy.

Helios udał się schodami, na których leżał ręcznie tkany dywan, na drugie piętro, gdzie znajdowała się komnata pracy ojca. Wiedział, że prędzej czy później zostanie tam wezwany. Właściwie się dziwił, iż ojciec postanowił zganić go za niegodne zachowanie dopiero teraz. Ostatnio omijał wiele nużących go zajęć i spędzał czas na tym, co zwykle – kręceniu się po zamku i podsłuchiwaniu rozmów nieprzeznaczonych dla jego uszu. W ten sposób dowiadywał się zdecydowanie więcej niż na lekcjach literatury, zupełnie gonieinteresującej.

Zamek od dawna nie miał przed nim żadnych tajemnic. Helios znał tu każdy kąt, znał tajne przejścia pozwalające na dyskretne przemieszczanie się z jednej strony budynku na drugą. Bywało, że jego siostra towarzyszyła mu w szpiegowaniu, ale zazwyczaj w porach wieczornych lub podczas przerw między zajęciami. Nie popierała opuszczania lekcji, więc zwykle nocami przesiadywali razem i chłopak opowiadał jej, czego nowego się dowiedział. Najczęściej dotyczyło to plotek służby. Nie mówił wszystkiego, choć Selene myślała inaczej. Niektóre informacje, a mianowicie te dotyczące królestwa, nie powinny do niej docierać. Była zbyt młoda i beztroska, by zaprzątać sobie umysł pewnymi nieprzyjemnymi sprawami dręczącymi króla i jego zaufanychdoradców.

Helios wszedł do przestronnego pokoju o zielonych ścianach malowanych w złote wzory. Po obu jego stronach znajdowały się regały sięgające sufitu w kolorze kości słoniowej. Zapełniały je tematyczne księgi, zbiory istotnych informacji dotyczących poprzednich wieków. Każda półka została opatrzona tabliczką z widniejącymi na niej latami panowania konkretnych władców, by łatwiej było znaleźć danyegzemplarz.

Helios wiedział jednak, iż te niezliczone księgi nie były jedynymi przechowywanymi w zamku. Wiele nieopisanych znajdowało się również w bibliotece, a książę przeczuwał, że istniał ktoś, kto wiedział, gdzie znaleźć każdą znich.

Na środku komnaty stało szerokie biurko zapełnione równo ułożonymi, zapisanymi kartkami papieru. Wygodne, wysokie krzesło było odsunięte, a król stał odwrócony tyłem, wpatrując się w ogromne okno. Usłyszawszy odgłos kroków syna, zwrócił się w jego stronę. Obdarzył go długim, surowym spojrzeniem, które na Heliosie nie wywarło żadnego wrażenia. Dawniej obawiał się ojca, gdy widział go tak niezadowolonym, lecz po latach błędów i ciągłych karceń przyzwyczaił się do wszelkich sposobów postępowaniakróla.

– Znów jesteś skrajnie nieodpowiedzialny, synu – zaczął król Aelius. – Twoi nauczyciele przychodzą do mnie z powiadomieniami o kolejnych ominiętych przez ciebie lekcjach. Nie jednej, nie dziesięciu, ale znacznie więcej. A kiedy już jesteś łaskawie obecny, nigdy nie słuchasz, co się do ciebie mówi. Myślisz, że mam czas na ciągłe wysłuchiwanie, jak naganne są twe poczynania? Ignorujesz swoje obowiązki, a w towarzystwie wciąż popełniasz wiele znaczących omyłek. Ludzie postrzegają cię nie jako pełnoletniego, dojrzałego mężczyznę, lecz niefrasobliwego młodzieńca. Czy takie chcesz sprawiać wrażenie jako przyszłykról?

Aelius mówił spokojnie, ale w jego głosie słychać było zdegustowanie. Próbował przyzwoicie wychować swojego pierworodnego, a tymczasem okazało się, że po niecałych szesnastu latach jego syn odpuszczał sobie naukę i nie przejmował własnymwizerunkiem.

Król, podobnie jak Selene, uważał, że każda wiedza bywa istotna, choć on sam nie był szkolony od dziecka na przyszłego władcę. Choć wpajał synowi, jak ważna jest nauka, i nakazywał uczyć się całymi dniami, on sam akurat po prostu dobrze się wżenił. Helios uważał to nie tylko za niesprawiedliwe, lecz śmiał nawet twierdzić, iż w tejże kwestii ojciec okazał sięhipokrytą.

– Nie, ojcze, chcę być godnym reprezentantem naszej rodziny – odrzekł chłopak, choć w gruncie rzeczy ta kwestia była mu obojętna. Często powtarzał to zdanie w rozmowach z królem Aeliusem. – Nie możesz jednak oczekiwać ode mnie kompletnego oddania nauce i zagadnieniom mnienieinteresującym.

– Heliosie, być może opacznie zrozumiałeś zdania, które wiele razy do ciebie kierowałem. Czas oczekiwania na cokolwiek skończył się w dniu twych piętnastych urodzin. Od tamtej pory twoim obowiązkiem i mym rozkazem skierowanym do ciebie były godne zachowanie i wykonywanie wszelkich poleceń bez jakiegokolwiek słowa sprzeciwu. Zobligowany do tego jesteś do momentu, gdy uznam, że stałeś się wystarczająco przygotowany, by móc podejmować rozsądne decyzje. Wierzyłem, że twe usamodzielnienie nadejdzie szybko, tymczasem dzień po dniu pokazujesz mi, jak ogromnie się w tym aspekciepomyliłem.

Król nie przejmował się urażeniem uczuć syna. Krytykował Heliosa tyle razy, że chłopak niekiedy się zastanawiał, czy faktycznie jest tak nieużyty i nieodpowiedzialny, jak to często słyszał. Mógł się zgodzić z tym, iż niektóre uczynki nie były najmądrzejszymi i zasługiwał na wymierzoną karę. Jednak w większości uparcie trwał przy swoim zdaniu, jakoby miał prawo do kierowania własnym życiem. Swoje wybory usprawiedliwiał między innymi faktem, że zanim zostanie władcą, minie dużo czasu, a na dodatek, gdyby zyskał więcej swobód i uprawnień, stałby się następcą, jakiego król Aeliuspragnął.

– Z pewnością mogę zadeklarować, iż w zmianie mojej postawy zdecydowanie pomogłoby cofnięcie zakazu, którego ja i Selene mamy przestrzegać pomimo nieszczęścia, jaki on namprzynosi.

Król podszedł kilka kroków do Heliosa, nie spuszczając z niego spojrzenia jasnobrązowych, nieprzejednanych oczu. Czuł wzrastającąfrustrację.

Nie przepadał za poruszaniem tematu zakazu. Wydał go z konkretnego powodu: chciał chronić swoje dzieci przed losem, jaki spotkał ich matkę. Dlaczego one nie potrafiły tego zrozumieć i wciąż sprzeciwiały się dawno wypowiedzianym słowom? Król uważał, że tylko w zamku były bezpieczne, że tylko w zamku mógł jeochronić.

– Zakaz pozostanie niezniesiony, a wy, dla własnego dobra, powinniście się z nim pogodzić. Nie będę więcej wysłuchiwał zażaleń twoich ani Selene i nie myślcie, ażeby mogły one cokolwiek zmienić. Nie sądź także, że nie wiem o waszych wspólnych nocnych wycieczkach – dodał, a Helios poczuł dreszcze na ciele, ale nie ukazał swego strachu. – Zapewniam cię, jeżeli sytuacja się powtórzy, oboje zostaniecie srogoukarani.

Te słowa go uspokoiły, bowiem skoro ojciec nie kontynuował tematu, nie wiedział o ich wczorajszej przygodzie. Helios z trudem panował nad głosem. Rozmowy z ojcem zwykle doprowadzały go do wściekłości. Król Aelius nie potrafił pogodzić się z przeszłością, przez co karał też dzieci. Tłumaczył się chęcią ich obrony, lecz książę uważał ten sposób postępowania za zgubny. Zatracenie się w bezpieczeństwie i przezorności nie mogło przynieść niczego dobrego. Helios i Selene potrafili o siebie zadbać, a gdy byli razem, nikt nie mógł ich skrzywdzić. Król zdawał się tego nie widzieć, najprawdopodobniej nawet niepróbował.

– Niemożesz…

Aelius uciszył syna gestemdłoni.

– Mogę, Heliosie. Jestem królem – powiedział stanowczo. – Teraz pozwalam ci opuścić ten pokój i radzę, byś zaczął wykonywać sweobowiązki.

W ten sposób król zakończył rozmowę. Helios skierował się do drzwi, ale tuż przed wyjściem został jeszcze zatrzymany przezojca:

– I naucz się wreszcie pukać, synu.

Chłopak zdał sobie sprawę ze swojego błędu, na który król oczywiście zwrócił uwagę. Książę w milczeniu skinął głową i wyszedł na korytarz. Od razu spostrzegł Selene, stojącą przy ścianie z dłońmi przy piersi. Miała współczujący wyraz twarzy, ale nie okazała choćby cieniaskruchy.

– Podsłuchiwałaś? – Helios ruszył przed siebie, a siostra podążyła zanim.

– Tego mnie nauczyłeś. – Przyspieszyła kroku, próbując go dogonić. Zauważyła, iż był niezadowolony. – Dziękuję, że próbowałeś przekonać ojca, aby zmieniłzdanie.

Helios doskonale wiedział, jak bardzo Selene pragnęła poznać codzienność zwyczajnych ludzi. Rozkaz ojca był jednak jasny: nie mogli opuszczać zamku. Odcięci od innych części Selion, chcieli zobaczyć swoje królestwo, zamiast tkwić w murach swojego pięknego więzienia. Marzyli o odrobinie wolności, choć obydwoje odmiennie rozumieli to pojęcie. Selene pragnęła lepiej poznać Selion i pomóc jego mieszkańcom, Helios natomiast się zastanawiał, jakby wyglądały jego losy, gdyby nie ograniczały go żadne zasady i mógł robić, czego dusza zapragnie. Chciał zaznać normalnego, ludzkiegożycia.

– Cokolwiek powiedziane… Żadne słowa nie są zdolne zmienić jegoprzekonań.

– Być może nie słowa, lecz…

– Nie, Selene – przerwał jej Helios i gwałtownie zatrzymał się nakorytarzu.

Wiedział dokładnie, co zamierzała powiedzieć. Uważała, że odpowiednie zachowanie mogłoby pomóc, ale się myliła. Ich ojciec byłnieprzejednany.

– Mama nie pozwoliłaby ojcu wydać takiego zakazu – stwierdziła ze smutnym wyrazemtwarzy.

Miała sześć lat, gdy zmarła królowa Soana, jednak doskonale pamiętała, jaką miłością darzyła swe dzieci. Kochała także podróże do wiosek, odbywała je dość często i tych właśnie dni Selene zawszewyczekiwała.

– Tęsknię za nią, Heliosie.

Książę przytulił swoją siostrę. Nie zapomniał, jak wstrząsnęło nią odejście Soany. Dzień śmierci królowej głęboko zapadł mu w pamięć, choć Selene nic nie widziała. Sam, niesiony ciekawością, odsłonił wtedy ciemną firankę powozu, ale uchronił siostrę przed przerażającymwidokiem.

– Wszyscy za nią tęsknimy – wyszeptał książę, uspokajająco głaszczący siostrę poplecach.

– Zamierzasz usłuchać ojca? – zapytała, zmieniająctemat.

– Moja droga siostro, czy kiedykolwiek gousłuchałem?

Selene lekko się uśmiechnęła, bo przecież znała odpowiedź na to pytanie. Helios buntował się niezliczoną ilość razy. Polecenia wykonywał na opak, ze szczególną ostrożnością, by nikt go nienakrył.

– Nie, jak sądzę – odparła, po czym wykonała dwa kroki do tyłu. – Dzisiaj?

Nie potrzebował usłyszeć niczego więcej, by wiedzieć, co Selene miała na myśli, choć zdziwiła go jej odwaga. Wcześniej sądził, że po ostatnich wydarzeniach już nie da się namówić na nocne wycieczki pozazamek.

– Dzisiaj – przytaknął, gotowy zaryzykować tego wieczora i każdego następnego. – I obiecuję, tylko napolanę.

Nieważne, jak sroga okazałaby się wymierzona przez ojca kara, książę oraz księżniczka byli gotowi ją ponieść. Ojciec, uparcie tkwiący przy swoim, nie rozumiał, jak niestrudzone mogły być jego dzieci w dążeniu do zyskania chociażby cząstki upragnionej przez siebiewolności.

A tej nocy po raz kolejny planowały uciec z zamku, by wrócić tuż przedświtem.

Rozdział 2

Dawniej, za życia i po śmierci królowej

Pojedyncza, rozpalona świeca rzucała cienie, które, jak mogło się zdawać, tańczyły na ścianie. Sześcioletnia dziewczynka obserwowała spod półprzymkniętych powiek smukłą postać, zbliżającą się do źródła światła. Kobieta ubrana w nocną koszulę zgasiła płomień, przez co pokój pogrążył się w półmroku. Przed momentem zaśpiewała swoim dzieciom ich ulubioną kołysankę. Z myślą, że obydwoje zasnęli, opuściła pokój i zamknęła za sobą drzwi. Mała księżniczka cichutko wyślizgnęła się z łóżka swojego brata. Jej gołe stopy dotknęły zimnego drewna. Szła powoli w stronę drzwi, planując wrócić do własnej komnaty. Zamierzała wpatrywać się w Księżyc świecący wysoko na ciemnym niebie. Czyniła to każdej nocy, przez co często wstawała dopiero późnymrankiem.

Przed wyjściem obróciła się w stronę okna zasłoniętego przezroczystą firanką. Ujrzawszy jasne gwiazdy, poczuła wewnętrzny spokój. Ten widok zawsze napawał ją szczęściem ibeztroską.

Selene nie mogła się doczekać, aż dotrze do swego pokoju i usiądzie w wygodnym fotelu stojącym przy oknie. Zamierzała grzecznie przejść kilka kroków dzielących ją od komnaty, lecz kiedy usłyszała zdenerwowany głos ojca, zaciekawiona poszła w drugą stronę. Zdawała sobie sprawę, że wpadłaby w ogromne kłopoty, gdyby rodzice ją przyłapali, postępowała więc z największą możliwąostrożnością.

– Soano, wiesz, co sądzę o twych ciągłych podróżach – mówił król, kierujący swoje słowa do żony. – W zamku nic ci nie grozi, a poza murami wiele może się zdarzyć. On pragnie zemsty. Próbował odebrać ci życie już dwa razy, na szczęście zniepowodzeniem.

Selene nie rozumiała, o czym ojciec mówił. Nigdy nie słyszała, by ktokolwiek chciał skrzywdzić jejmamę.

Zajrzała przez szparę między uchylonymi drzwiami a framugą i dostrzegła zmartwionegokróla.

– Minęło dziewięć lat, odkąd zabił mych rodziców, Aeliusie. Wiele przejażdżek odbyłam od tego czasu i żadne zło nie zostało wyrządzone ani mnie, ani naszym dzieciom. Nie zamierzam żyć w strachu, skoro nie mam podstaw doobawy.

Soana odłożyła na stolik ozdobną klamrę do włosów. Król martwił się o żonę każdego dnia. Ceniła to, jak wiele dla niego znaczyła, jednakże zaczynała odczuwać irytację, ilekroć próbował powstrzymywać ją przed zrealizowaniem podjętych decyzji. Była królową, Córką Słońca o wielkiej mocy i miała się lękać wroga? Nie zamierzała ukrywać się jak tchórz, choć nieprzyjaciel był równie potężny co ona. Mógł szerzyć terror w całym królestwie, ale nie w jejżyciu.

– Tyrion nie spocznie, dopóki nie osiągniecelu.

Selene natychmiast zapisała w pamięci imię, które nigdy wcześniej nie padło w jejtowarzystwie.

– Obydwoje wiemy, kto i co nimjest.

– Najwidoczniej nie pragnie mego zniknięcia dostatecznie bardzo, by zaatakować. Wyolbrzymiasz, mój drogi, i pozwalasz trwodze na zawładnięcie niespokojnąduszą.

Aelius zbliżył się do swej małżonki, której działania nieustannie go niepokoiły. Nie mógł sobie wyobrazić cierpienia, jakiego doznałby, gdyby została muodebrana.

– Pragnę tylko twego bezpieczeństwa – oświadczył, delikatnie sunąc dłonią po jej gołychprzedramionach.

Królowa odsunęła się do tyłu, nie pozwoliła na czuły dotyk mający złagodzić jejpostawę.

– Chcesz mnie chronić, udzielam ci na to zgody, lecz nie możesz mną dyrygować. Oszalałabym, gdybym została zmuszona do życia bez opuszczania tegomiejsca.

Aelius westchnął z rezygnacją. Próbował nieliczoną ilość razy, lecz swej upartej żony nie potrafił przekonać. Nie miał nad nią władzy. Był zwykłym człowiekiem, a nie istotą zesłaną przez Słońce, jakona.

– Jutro wybieram się z naszymi dziećmi na wycieczkę do wioski Formest. Możesz nam towarzyszyć, jeżeli taka twa wola, bądź zostać w swym bezpiecznym zamku – zakończyła oschłymtonem.

Selene cichutko wycofała się do swej komnaty, myśląc o rozmowie rodziców. Wygodnie ułożyła się w białym, puszystym fotelu i okryła zziębnięte nogi kocem. Wzrok zwróciła ku jasnemu Księżycowi, którego kilka dni dzieliło od fazy nowiu. Mieszkańcy królestwa nie przepadali za okresem, gdy ich patron nie widniał w nocy na niebie. Niebezpiecznie było na zewnątrz, a nawet w domach. Selene czasami dostrzegała ciemne postacie czające się na obrzeżach lasu przy zamku, jednakże owe kreatury nigdy nie podchodziłybliżej.

Wielbiła podróże, w które rodzice zabierali ją oraz Heliosa. Zawsze towarzyszyły im radość i zabawa. Wyczekiwała ich całymi dniami, nieraz śniła o nich w nocy. Natomiast dzisiejszego wieczora nie odczuwała niczego prócz kiełkującego strachu spowodowanego tym, co usłyszała, a czego usłyszeć niepowinna.

Kim jest Tyrion? – zastanawiała się dziewczynka, choć była zbyt młoda, by zrozumieć odpowiedź na topytanie.

Zmęczona emocjami i własnymi myślami, zamknęła oczy i odpłynęła w niespokojnysen.

***

Wyprostowani rycerze stali przy zaprzęgniętym w konie powozie. Ich srebrne zbroje lśniły się w Słońcu, gdy cierpliwie czekali na nadejście rodziny królewskiej. Konie o siwym umaszczeniu parskały i przebierały kopytami, spragnione jazdy. Tego ranka zostały dokładnie wyczyszczone przez stajennych, aby należycie prezentowały się podczaspodróży.

W powietrzu unosiła się woń kwiatów pochodząca z królewskiego ogrodu. Miejsce to było zachwycające, pełne przecudnych roślin i przyjemnych zapachów. Nie znano w zamku osoby, która twierdziłaby inaczej bądź która nigdy nie odwiedziła tego czarownego zakątka. Największa pochwała należała się królewskiemu ogrodnikowi, który sprawował pieczę nad tym miejscem. Spotykany był tam o każdej porze dnia, a bywało, że i nocy. Służące twierdziły, że zielarstwo to całe jego życie. Możliwe, iż właśnie dlatego zawsze utrzymywał dobre kontakty z każdym królewskim Helem. Syn, równie utalentowany, często mutowarzyszył.

Młody chłopak na rozkaz ojca pielił kwiaty przy królewskim dziedzińcu, gdy na zewnątrz wyszła rodzina królewska. Obserwował, jak król i królowa dumnie kroczyli w stronę niewielkiego, zdobionego powozu. Ukłoniłby się, ale nie zwracano na niego uwagi, więc uznał ten uczynek za zbędny. Wrócił do wykonywanego zajęcia i odwrócił wzrok od niewiele starszego od niego synawładcy.

Helios był uradowany, gdyż nareszcie działo się coś ciekawszego od codziennej rutyny. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, kiedy głęboko odetchnął ciepłym, letnim powietrzem. Cieszyła go bliska perspektywa podróży do odległej wioski i nie mógł zrozumieć, z jakiego powodu jego sześcioletnia siostra nie okazywała entuzjazmu. Spoglądała na rodziców z miną myśliciela, jak gdyby właśnie zastanawiała się nad czymś poważnym. Rano próbował się dowiedzieć, co zaprząta jej umysł, ale wzruszyła tylko ramionami i powiedziała, że jestzmęczona.

Pewnie znów oglądała Księżyc – pomyślał chłopak, bo wiedział, że Selene robiła to każdej nocy, zamiast położyć sięspać.

Pierwszy do powozu wsiadł Helios i zajął miejsce przy małym oknie. Odsunął czerwoną zasłonę, by móc podczas jazdy przyglądać się krajobrazom Selionu. Zwykle siadała tutaj jego siostra, ale dziś nabrał nagłej ochoty, by być bliżejokna.

– Pomogę ci, kochanie – usłyszał głos mamy, która złapała Selene zarękę.

Mała dziewczynka usiadła obok swego brata, marszcząc brwi z niezadowolenia. Obrażona za zajęcie jej miejsca, odwróciła głowę w drugąstronę.

– Mam nadzieję, że uradowałam was postanowieniem o tej jednodniowej wyprawie – powiedziała Soana, siadająca naprzeciwcórki.

– Oczywiście, mamusiu! – oświadczyła od razu Selene. – Twój pomysł bardzo nasuszczęśliwił.

Sześciolatka promiennie się uśmiechnęła, ujrzawszy zadowolenie królowej. Odczuwała niepokój, odkąd podsłuchała wczorajszą rozmowę rodziców, ale najwidoczniej niepotrzebnie poświęcała swój czas zmartwieniom. Nic złego nie mogłoby się przecież stać, skoro jej mamusia wyglądała na taką zachwyconą czekającą ichwyprawą.

– Mnie raduje fakt, iż mogę odpocząć od zamkowych obowiązków – oświadczyłHelios.

– Król nigdy nie ma odpoczynku od obowiązków – wtrącił Aelius, a jego syn przeczuł, że podczas tej wyprawy znowu będziepouczany.

Ojciec zawsze znajdywał skazę w zachowaniu księcia. Każdego dnia, co okropnie irytowało młodego chłopaka. Aelius wychowywał Heliosa według własnych zasad, które kontrastowały z łagodnością królowej. Helios pamiętał, jak mama tłumaczyła ojcu, że sześcioletni Helios jest dzieckiem i zasługuje na to, by wolny czas poświęcać zabawie. Obecnie książę miał lat dziewięć i w oczach króla dzieckiem już niebył.

– Na szczęście Helios nie jest jeszcze królem – odpowiedziała mężowi Soana wesołym tonem i pogładziła go po włosach. – Niech ten dzień będzie dla niego przyjemny, jak również i dlanas.

Dostrzegła, że król zamierza wyrazić swoją opinię, więc zmieniła temat i nie dała mu dojść dogłosu.

– Zauważyłam, że Berthold nam nie towarzyszy. Co jest powodem nieobecności naszego najlepszegodowódcy?

– Zapragnął spędzić ten dzień ze swoją córką Rosaline – odpowiedział spokojnie Aelius, gdy powóz wyruszył wdrogę.

Selene pomyślała o dziewczynce z włosami wyglądającymi jak kręcony makaron. Lubiła spędzać z nią czas, bo była miła i zabawna. Selene uważała także, że w ten sposób dobrze postępuje, bo nikt inny się z Rosaline niezaprzyjaźnił.

– Ach, Rosaline. Śliczna mała – westchnęła królowa, myśląc o pierworodnej dowódcy królewskiego oddziału. – Kto ma Miecz? – zadała ważniejszepytanie.

Nie chodziło jej o zwyczajny miecz, jaki posiadał każdy rycerz. Istniała o wiele potężniejsza broń, która mogła doprowadzić do śmierci bezlitosnego Tyriona. Nazywano ją Mieczem Światła, z ostrzem wykonanym z czystej magii. Na co dzień dzierżył go Berthold, gdyż był zaufanym przyjacielem, świetnie wytrenowanym rycerzem i zarazem królewskimdowódcą.

– Mam go przy sobie, Soano – oświadczył Aelius i dotknął szorstką ręką Miecza schowanego do brązowejpochwy.

Król uznał, że właśnie on powinien przejąć tego dnia ową broń. Zanim stał się członkiem królewskiej rodziny, był rycerzem dzielnie broniącym swegokrólestwa.

Soana pomyślała o swoim uwielbieniu do zwiedzania wiosek i o tym, co zdarzyło się w przeszłości podczas tych wycieczek. Uścisnęła dłoń swojego męża, przypomniawszy sobie ich pierwsze spotkanie. Selene, jakby niemal odczytała rozważania mamy, bozapytała:

– Opowiecie namhistorię?

Uwielbiała słuchać opowieści mamy przed snem. Uważała je za fascynujące, gdyż wydarzyły sięnaprawdę.

– Sądzę, że mam idealną. Traktuje ona o tym, jak poznaliśmy się z waszym ojcem – oświadczyła Soana, czym przyciągnęła uwagę także Heliosa. – Jako młoda księżniczka miłowałam spacery. Zazwyczaj bywałam w okolicach wioski Lumia. Zawsze towarzyszyli mi rycerze, gotowi atakować w razie niebezpieczeństwa. Wasz ojciec jako mieszkaniec owej wioski często mnie widywał. Uważał mnie za najpiękniejszą ze wszystkich dam. – Królowa się uśmiechnęła, spoglądając na swego męża. Według niego żadna panna nigdy nie dorównywała Soanie mądrością i urodą. – Jednego dnia, pochmurnego i deszczowego, zapuściłam się dalej niż zwykle, na obrzeża lasu, gdzie niewielu docierało. Było tam urokliwe miejsce z przewróconym drzewem służącym jako ławka, nad którą gałęzie tworzyły baldachim. Pamiętacie, kim są datury, prawda?

Dzieci skinęły głowami na znakpotwierdzenia.

Datury były potworami czającymi się w ocienionych, skrytych zakątkach lasu. Każdy o nich wiedział, ale nikt nie chciał rozmawiać na ten temat. Słowo „datur” wzbudzało postrach wśród ludzi codziennie modlących się do Słońca i Księżyca o to, by udało im się przeżyć noc. Niektórzy nawet wierzyli, iż samo wypowiedzenie tego miana sprowadzi na nich niebezpieczeństwo w późnych porach, kiedy bestie atakowały. Posiadały zdolności, przez które ludzie wątpili, czy mogliby przeżyć takie spotkanie. Podobno śmierć była błogosławieństwem w porównaniu z przemianą w jednego znich.

Rodzeństwo zostało dokładnie pouczone na temat tych istot. Soana wmawiała dzieciom, iż ich magiczne umiejętności są znacznie potężniejsze i wygraliby w każdej walce z tymi stworami. Mimo tego Selene przerażała myśl o potworach, których dotychczas niespotkała.

– Zostałam zaatakowana przez grupę daturów – kontynuowała królowa. – Nie bałam się, pewna, że doskonale sobie poradzę. Niestety, tym stworzeniom towarzyszył ich przywódca, znany przez was jako Nosiciel Klątwy Cienia. Byłam jego celem, a królewska straż została pokonana. Gdyby nie Aelius, który dzielnie stanął do walki i odciągnął ode mnie jego uwagę, wycieczka mogłaby mieć tragiczny finał. Odwaga waszego ojca dała mi czas do zniszczenia pozostałych daturów. Aelius jako zasłużony rycerz został odpowiednio nagrodzony przydzieleniem go do mojej prywatnej straży. Fakt ten pozwolił nam lepiej się poznać, a wkrótce zakochać – zakończyła Soana, nie dodała, że tamtego dnia Nosiciel uciekł i poprzysiągłpowrót.

– Jak miał na imię ten Nosiciel? – zapytał Helios, zastanawiający się, dlaczego nigdy wcześniej nie słyszał tejopowieści.

O samym Nosicielu też niewiele wiedział, prócz tego, iż był przywódcą daturów, zdolnym do przemiany zwykłych ludzi w żądne krwipotwory.

– Tyrion – odpowiedział mu ojciec, a imię natychmiast wzbudziło strach Selene, która wstała i podeszła do mamy, po czym mocno się do niej przytuliła, myśląc o tym, iż właśnie Tyrion chciał skrzywdzićkobietę.

Królowa wzięła córkę na kolana i głaskała ją po jasnoblond włosach. Nie sądziła, że ta historia przestraszy Selene. Zaczęła opowiadać dziewczynce o wspaniałych planach na dzisiejszy dzień, a Helios wyjrzał przez okno i zagłębił się we własnych przemyśleniach. Wychowywany był na króla, wpajano mu związane z tą rolą zasady, przymuszano go do nauk. Jednak nigdy nie mówiono w jego towarzystwie o sprawach istotnie ważnych. Niewiele wiadomo mu było na temat obecnej sytuacji w królestwie Selion. Nie mógł być dzieckiem i dorosłym naraz. Przed dzieckiem można zatajać niektóre wieści w trosce o jego poczucie bezpieczeństwa. Natomiast on, Helios, traktowany był niemalże jak dojrzały, niemający wytchnienia od obowiązków mężczyzna. Kiedy ojciec zamierzał podzielić się z nim informacjami, które faktycznie miały dla niego znaczenie? Czy sam powinien podjąć ten temat podczas jednej z rozmów z królemAeliusem?

Książę śledził wzrokiem mijane drzewa o grubych pniach i rozłożystych koronach. Jechali piaszczystą drogą wzdłuż niewielkiej polany, kończącej się lasem, który Heliosowi nie wydawał się ani trochę straszny. Z ledwością mógł pojąć, dlaczego ludzie uważali lasy za przerażające obszary, gdzie czeka ich pewna śmierć. Zapewne nocą ten teren stawał się dziki i nieokiełznany, ale Heliosowi nie wydawało się, aby datury atakowały za dnia, szczególnie że drzewa nie odcinały całkowitego dopływu światła. Tymczasem wielu mieszkańców Selionu trzymało się z daleka od lasów, co było nie lada wyczynem, zważywszy na wielkość powierzchni, jaką zajmowały wkrólestwie.

Nagle książę zauważył czworonożny kształt stojący pośrodku polany. Chłopak uznałby zwierzę za zwyczajnego wilka, gdyby nie fakt, że jego długa sierść emanowała białym światłem. Przeszywający wzrok skierowany był prosto na oniemiałego z zachwytu Heliosa. Choć dzieliła ich duża odległość, chłopak mógłby przysiąc, że zwierzę miało złote oczy, a między nimi szarą, pionowąkreskę.

Słyszał legendy o tych stworzeniach nazywanych świecącymi wilkami, w skrócie wilświekami. Podobno dotyk ich sierści potrafił uleczyć datury i zamienić je z powrotem w ludzi. Niestety niewielu miało szansę kiedykolwiek ujrzeć tę odmianę wilka, gdyż to nieposkromione zwierzę przystosowało się do życia w ukryciu przed ludźmi. Heliosa to nie dziwiło. Dawniej były źle traktowane i wykorzystywane najczęściej do wzbogacenia się na ich futrze. Teraz sądzono, że wilświeki ukazywały się wybranym osobom, by ostrzec je przed niebezpieczeństwem, które może zagrażać im samym bądź ich bliskim. Jedynym sposobem ratunku mogło być podobno zawrócenie z obranej drogi, w znaczeniu dosłownym lub poprzez zmianę podjętejdecyzji.

Chłopak nie miał pojęcia, dlaczego właśnie jemu objawiło się to zwierzę, ale zdecydowanie wzbudziło w nimniepokój.

– Heliosie! – Z zamyślenia wyrwał księcia donośny głos ojca. Zdawał się poirytowany czymś, co jego syn zrobił. – Odpowiedz swejmatce.

– Wybacz, mamo, nie dosłyszałem twego pytania. – Helios grzecznie zwrócił się do rodzicielki, ale ukradkiem spojrzał na ojca. Pamiętał jedną z jego reguł, która głosiła: „Król nie przeprasza i nie prosi owybaczenie”.

Najwidoczniej ta zasada nie dotyczyła Soany, ponieważ Aelius nie wypowiedział słowa więcej na temat zachowaniasyna.

– Nic wielkiego, pragnęłam jedynie wiedzieć, czy chciałbyś zaśpiewać piosenkę ze mną isiostrą.

Helios był głęboko wdzięczny, iż mama została obdarzona miłym, kojącym głosem. Niewiele miało miejsce sytuacji, w których Soana okazywałaby złość względem dzieci. Całkowicie różniła się od ojca, który choć bardzo się starał, był po prostu z natury nieco bardziejoschły.

– Innym razem – oświadczył książę i znów wyjrzał przez okno.

Selene poprosiła o zaśpiewanie ulubionej piosenki, którą często słyszała przed snem. Melodia była dziecinna, ale przyjemnie brzmiała. Przywodziła na myśl szczęśliwe życie oraz wrażenie, że nic złego nie może się wydarzyć. Dwa głosy, ciepły Soany i wysoki, melodyjny Selene, tworzyły idealny nastrój, który nie udzielił się jednak Heliosowi. Zaniepokojony najnowszym odkryciem, postanowił się nim podzielić zrodzicami.

– Spostrzegłem wilświeka na polanie, którą mijaliśmy – oznajmił, gdy Soana i Selene przestałyśpiewać.

Aelius, zainteresowany słowami syna, ścisnął w dłoni pochwę Miecza. Pokładał wiarę w przesądy i legendy w przeciwieństwie do Soany, która ignorowała ostrzeżenia, jeżeli mogły pokrzyżować jejplany.

– Również mam nadzieję na zobaczenie tego cudownego zwierzęcia w przyszłości. Wspaniale, iż tobie to się udało – stwierdziła zuśmiechem.

Była świadoma, co mówiono o tych wilkach, ale nie zamierzała rozwijać tematu, przekonana, iż zwierzę nie zwiastowało niczegozłego.

Helios pierwszy raz poczuł pewną nić porozumienia pomiędzy nim a ojcem, gdyż obydwaj woleliby w tym wypadku zachować przezorność. Jednakże większość jazdy upływała w miłej atmosferze. Nic nie wskazywało na to, by groziło im jakieśniebezpieczeństwo.

– Dojechaliśmy już do wioski Formest? – zapytała Selene, kiedy powóz niespodziewanie sięzatrzymał.

Jej brat wyjrzał przez okno, lecz nie spostrzegł żadnej wiejskiej chaty. Znajdowali się na rzadko uczęszczanej drodze i wyglądało na to, że prócz nich i królewskiej straży nie było tu żywegoducha.

– Mamo…– zaczął w momencie, gdy z zewnątrz dotarły do nich dźwięki wyciąganych mieczy oraz komend wydawanych do siebie nawzajem przezrycerzy.

Król natychmiast wyszedł z powozu, spodziewając się najgorszego. W dłoni mocno ściskał Miecz, gotowy zaatakować napastnika. Nie mylił się co do jego tożsamości. Tymczasem królowa mocno ucałowała swoje dzieci i powiedziała donich:

– Nie wolno wam opuścić tego powozu. Bez względu na to, co się wydarzy, zostańcietutaj.

Zanim podążyła za mężem, zasłoniła okno i zostawiła przerażone dzieci razem. Selene uroniła kilka łez, wtulona w brata. Nie rozumiała, co się działo, ale przeczuwała, iż wyprawa nie będzie miała szczęśliwegozakończenia.

Helios nie potrafił się oprzeć ciekawości, która kazała mu dyskretnie wyjrzeć za czerwoną zasłonę, by się dowiedzieć, kim był atakujący ich nieprzyjaciel. Na początku nic nie widział, dopiero po czasie, który zdawał się dłużyć w nieskończoność, spostrzegł mężczyznę w czarnej pelerynie. Ciągnące się wokół jego postaci ciemne smugi wskazywały na to, iż rodzice nie mieli do czynienia ze zwykłymczłowiekiem.

– Czy to Tyrion? – zapytała Selene, próbująca wyjrzeć nad ramieniem brata, który dopiero po jej pytaniu zrozumiał, przeciwko komu król i królowastanęli.

– Nie patrz! – zawołał ostro i odwrócił się w stronę rozdygotanej siostry. Nie mógł pozwolić jej na oglądanie tego, co zapewne miało sięwydarzyć.

Pewny był, że rodzice zwyciężą i za moment wrócą do powozu, ale walka była okropnym widowiskiem. On sam jednak ani myślał usłuchać własnego rozkazu i znów wyjrzał przezokno.

Król wyszedł przed swoją żonę, osłaniał ją swoim ciałem. Nie zamierzał pozwolić, by ucierpiała, gotowy poświęcić choćby własne życie. Bez słowa wyciągnął Miecz Światła i wycelował ostrze w Nosiciela, modląc się w duchu o siłę do pokonania największego wrogakrólestwa.

– Dałem wam dziesięć lat spokoju. Teraz nadszedł czas na wypełnienie mego przyrzeczenia – oświadczył niskim głosemnapastnik.

– Zawiodłeś dwa razy, Tyrionie, a dzisiaj ostatecznie polegniesz – odpowiedział mu groźnie król i nawet nie spoglądał na bezwładne ciała jego martwychrycerzy.

Wiedział, że Nosiciel był znacznie potężniejszy niż poprzednio, kiedy wkroczył do domu jego przyjaciela. Z zimną krwią zamordował wtedy rodziców Soany, także będącej jego celem. Każdy obecny na nieszczęsnej kolacji gotów był bronić młodej księżniczki spodziewającej się właśnie pierwszegodziecka.

– Masz ostatnią szansę się wycofać i uchronić przed śmiercią – dodałkról.

Pragnął zabić wroga tu i teraz, ale nie zamierzał postępować jak głupiec, zaślepiony pragnieniem zemsty i zwycięstwa. Nie miał wsparcia prócz przygotowanej do walki żony, a w powozie czekała na niego dwójka dzieci. Tyrion zdawał sobie sprawę, że okoliczności zdecydowanie nie przemawiały na korzyść króla. To on zyskał przewagę. Postawa bezgranicznie oddanego miłości i pewnego sukcesu Aeliusa śmieszyłaNosiciela.

– Zamierzam zabić twoją żonę i dzieci, a ty będziesz mógł tylko patrzeć, jak pozbawiam cię wszystkiego – oznajmił spokojnie Tyrion, wytwarzający wokół siebie więcej czarnych smug, które wiły się po nim i po ziemi niczym jadowitewęże.

Aelius, podburzony słowami wroga, ruszył na niego i skutecznie bronił się przed atakami za pomocą Miecza, na który czarna magia nie działała. Choć stał się królem, wciąż pamiętał, jak to jest być rycerzem, w dodatku jednym znajlepszych.

Tymczasem Soana uwolniła swoją moc o złocistym blasku i skierowała ją w stronę Nosiciela. Obserwujący całe zajście Helios szeptał pocieszające słowa do leżącej na jego kolanach siostry. Przekonanie o zwycięstwie rosło w nim z sekundy na sekundę, gdy widział klęski, jakie ponosił Tyrion w starciu z jego rodzicami. Był jeden przeciwko dwójce, która przez lata nauczyła się współpracować ze sobą na polachbitwy.

Król zbliżał się do wroga, sprawnie korzystał z potęgi Miecza i odcinał głowy czarnym wężom. Zmuszał go tym samym do cofania się, podczas gdy Soana uderzała falami światła osłabiającymi jego Ciemność. Nie spodziewali się jednak, że Nosiciel igrał z nimi, nie używając pełni magii, doskonalonej od lat właśnie na tę potyczkę. Dawał nadzieję, którą zamierzał doszczętnie zniszczyć. Bawił się nimi i czekał na odpowiedni moment. Zatrzymał się raptownie, a czas spowolnił, kiedy wijące się po ziemi węże nagle wystrzeliły w niebo, aż utworzyły wielki strop Ciemności, który uderzył następnie w króla i odrzucił go na pobliski kamień. Upewniwszy się, iż Aelius został chwilowo unieszkodliwiony, Tyrion stanął naprzeciw królowej, bowiem to z nią od początku chciał się zmierzyć. Poprzysiągł ją zabić i zamierzał swej przysięgidochować.

– Żadne z was nie może mnie zranić – zagrzmiał Tyrion, a jego oczy stały się całkowicie czarne. – A ja dokończę to, corozpocząłem.

Za pomocą Ciemności wytworzył w dłoni ostry sztylet wysadzany szlachetnymi kamieniami. Soana roztoczyła wokół siebie i powozu słoneczną barierę, oślepiającą swym blaskiem. Potrzebowała kilku sekund na opracowanie szybkiego planu, by zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, szczególnie w obliczu rannego Aeliusa. Wystarczyła jednak chwila jej nieuwagi i zawahania, by wszystko przepadło. Nie spodziewała się, iż Nosiciel będzie na tyle silny, by z łatwością przedostać się przez jej zaklęcie i natrzeć na nią z całą swoją mocą. Wysunął z szerokiego rękawa stworzony sztylet i wbił go głęboko w pierś królowej, po czym podtrzymywał ją, gdy powoli osuwała się naziemię.

Helios, będący świadkiem tego, co się wydarzyło, głośno zaszlochał. Odruchowo zasłonił dłonią oczy przestraszonej Selene, która posłusznie leżała i nie wyglądała przez okno. Płacz starszego brata sprawił, że mocniej wtuliła się w jego brązową szatę, jednak o nic nie pytała. Książę zamilkł, kiedy Nosiciel podniósł wzrok i popatrzył czarnymi ślepiami wprost na niego. Kryło się w nich okrucieństwo, jakiego nie dało się opisać słowami. Wtem Nosiciel został od tyłu ugodzony emanującym światłem Mieczem przez ich ojca, który z wściekłością zaatakował. Tyrion nawet nie próbował się bronić. Dokonał już swejzemsty.

– Niebo na nią czeka – oznajmił, podle się uśmiechając, kiedy król wyjmował z jego ciałaMiecz.

W Selionie mawiano, że po śmierci dusze zmarłych odnajdywały swe miejsce na niebie i stawały się świecącymi w nocy gwiazdami. Wielu ludzi przemawiało do tych ciał niebieskich, z wiarą, że zwracają się do bliskich. Przekonanie to płynęło z faktu, iż za każdym razem, gdy ktoś umierał, widać było spadającą gwiazdę pojawiającą się nagle nafirmamencie.

Król patrzył, jak śmiertelnie raniony Tyrion, używając ostatków siły, jaka mu pozostała, znika w czarnej chmurze. Ukląkł obok swojej małżonki, z której powoli uchodziło życie. Objął ją i szeptał przeprosiny za nieuchronienie jej przed tym losem. Królowa wyciągnęła dłoń i położyła ją na jegopoliczku.

– Nie zawiodłeś mnie, Aeliusie. Uchroniłeś nasze dzieci – powiedziała ledwo słyszalnie, wdzięczna, że Heliosowi i Selene nie groziło niebezpieczeństwo. – Przyrzeknij, iż nie pozwolisz, by Ciemność ich dosięgnęła. Teraz, gdy Tyrion wreszcie został śmiertelnie raniony i nie pozostało mu dużo czasu, nadejdzie nowy Nosiciel. Musicie być przygotowani do walki. Musisz ichobronić.

– Przyrzekam, Soano, przyrzekam – zapewniłgorączkowo.

– Jesteś tylko człowiekiem, a masz sprawować władzę nad całym królestwem i opiekować się dziećmi, beze mnie. Potrzebujesz mojej mocy. Przekażę ci ją, ale uczyni cię ona jedynie połowicznym Synem Słońca – oświadczyła, spoglądając na zwiędłą trawę w miejscu, po którym jeszcze przed momentem stąpałNosiciel.

Ze strony Tyriona nic już nie groziło jej rodzinie, lecz żałowała, iż nie będzie jej przy bliskich, kiedy pojawi się nowezagrożenie.

Aelius nachylił się do żony i pocałował ją po raz ostatni. Wykorzystawszy pocałunek do przekazania mocy, Soana spowiła ich w jasności. Król wciąż nie wypuścił z objęć ukochanej żony, która na zawsze zamknęłaoczy.

Na niebie nad jego głową spadła ledwie widoczna za dnia gwiazda i błysnęła niczym najczystszydiament.

– Heliosie, kiedy wrócą rodzice? – zapytała płaczliwie Selene, wciąż z zasłoniętymi oczami szukająca dłoni brata, by jąpochwycić.

– Nie, nie… – Nie był w stanie dokończyć myśli, zbyt na toroztrzęsiony.

Księżniczka, niepewna jak odebrać jego słowa, podniosła się z zamiarem zobaczenia tego, co widział jej brat. Książę zasłonił okno i przytulił ją do siebie. Czuł, iż w tych trudnych chwilach będą mogli polegać jedynie na sobienawzajem.

Na zewnątrz Aelius pozwolił swoim łzom płynąć, zalewał nimi ciało zmarłej Soany. Pogrążony w rozpaczy, nie zwracał uwagi na syna, który odwrócił się od okna. Nie zauważył nawet, że na niego patrzył. Tego dnia pierwszy i ostatni raz dane było Heliosowi widzieć płaczącegokróla.

Rozdział 3

Uczynionego zła nie da się odwrócić

Brutalne słowa, tnące niczym lśniące ostrze. Kaleczące wnętrze, rozrywające krwawiące serce na kawałki. Kłamstwo wmawiane każdego dnia, aż umysł zaczyna postrzegać je jako prawdę. Zazdrość podsycająca uczucie nienawiści, wściekłość doprowadzająca do ostateczności. Furia przejmująca kontrolę nad ciałem, gniew uwalniający najgorszą cząstkę. A potem zostaje tylko Ciemność, powoli powracająca do swej kryjówki w ciele i umyśle. Odzyskana kontrola nie cofnie działań. Nie ma nawet kropli ciemnoczerwonej krwi, ale jest świadomość popełnionego czynu. Wyrządzonego zła, które pozostanie z nią aż dośmierci.

Morderczyni – szepce głos w głowieReiny.

Morderczyni – szepce każdej nocy, a także za dnia, nie dając spokoju, a jedynie przypominając o wydarzeniach z niedalekiejprzeszłości.

Odgłos zielonego plecaka miarowo uderzającego o plecy podczas biegu. Liście chłostające twarz i gałęzie dziurawiące fioletową sukienkę. Przyspieszenie tempa, choć nie ma zagrożenia. Szelesty w pobliskich krzakach, tym głośniejsze, im głębiej zapuszczała się wlas.

Reina ignorowała zdrowy rozsądek, każący zawrócić. Biegła przed siebie, jakby od tego zależało jej życie. Próbowała zapomnieć, ale wciąż miała pod powiekami obraz martwej dziewczyny. Szeroko otwartych zielonych oczu, tak podobnych do jej własnych, oliwkowych.

Upadła na trawę, potknąwszy się o leżący na drodze korzeń. Zapłakała, bo przecież nie chciała jej śmierci. Zaprzepaściła wszystko, w tym szansę na lepszą przyszłość. Wylewała łzy, aż zdała sobie sprawę, że nic nie słyszy. Liście zamarły, leśne zwierzęta zamilkły. Wstała, ocierając łzy z rumianych polików. Odwróciła się do tyłu i