Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
26 osób interesuje się tą książką
Dawniej moje życie było proste.
Spokojne. Bezpieczne.
Ale zakochałam się w groźnym handlarzu bronią Callumie Torrio.
Nasza historia miłosna od samego początku była skazana na porażkę. Zakazana. Przyciągnęło nas pożądanie, któremu nie powinniśmy byli dać się zwieść.
Tajemnice Calluma zagrażały mojemu życiu, a kiedy w końcu poznałam prawdę i dowiedziałam się, jaką odegrał rolę w śmiertelnym wypadku mojej matki, nie miałam wyboru. Musiałam od niego uciec.
Tylko że on za wszelką cenę musiał mnie do siebie przywiązać.
Król musi mieć królową u boku.
Gdzie szukać pomocy, kiedy odczuwasz przytłaczający ból, a mężczyzna, którego wydawało ci się, że znasz, okazuje się złoczyńcą?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 428
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Empire of Lies
Przekład z języka angielskiego: Agnieszka Rewilak
Copyright © J. L. Beck, 2025
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2025
Projekt graficzny okładki: Anna Slotorsz
Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz
Korekta: Anna Nowak
ISBN: 978-91-8076-580-0
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Dawniej moje życie było proste.
Spokojne. Bezpieczne.
Ale zakochałam się w groźnym handlarzu bronią Callumie Torrio.
Nasza historia miłosna od samego początku była skazana na porażkę. Zakazana. Przyciągnęło nas pożądanie, któremu nie powinniśmy byli dać się zwieść.
Tajemnice Calluma zagrażały mojemu życiu, a kiedy w końcu poznałam prawdę i dowiedziałam się, jaką odegrał rolę w śmiertelnym wypadku mojej matki, nie miałam wyboru. Musiałam od niego uciec.
Tylko że on za wszelką cenę musiał mnie do siebie przywiązać.
Król musi mieć królową u boku.
Gdzie szukać pomocy, kiedy odczuwasz przytłaczający ból, a mężczyzna, którego wydawało ci się, że znasz, okazuje się złoczyńcą?
Bianka
Zszokowana wyznaniem taty, tępo wpatrywałam się w nierówności sufitu.
Callum zamordował moją mamę.
Wiedziałam, że kiedy się obudzę, nadal będę o tym myślała. Wiadomość, którą tata wczoraj wieczorem mnie zaskoczył, raczej trudno wymazać z pamięci.
To wszystko nie miało sensu. Po tym, jak pomogłam tacie położyć się do łóżka, analizowałam nowe fakty z różnych perspektyw, nerwowo sprzątając w nocy dom – musiałam jakoś spożytkować energię, która roznosiła mnie od środka – ale nie znajdowałam odpowiedzi na najważniejsze, niedające mi spokoju pytanie.
Dlaczego?
Po co Callum miałby zamordować moją mamę? Poza byciem moją mamą nie była nikim wyjątkowym. Najzwyklejsza, przeciętna kobieta. Nic z tego, co powiedział tata, nie wskazywało na to, żeby mogła mieć jakiekolwiek powiązania z biznesem Calluma. Nawet się nie znali. Tatum poznałam w gimnazjum, czyli dawno po śmierci mamy. Czułam się coraz bardziej sfrustrowana. Nie umiałam połączyć faktów tak, żeby nabrały sensu.
Bolały mnie wszystkie mięśnie. Jęcząc, usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Po co w ogóle kładłam się spać? Przez większość nocy przewracałam się z boku na bok, a kiedy już zasnęłam, dręczyły mnie niepokojące sny. Dotyczyły głównie mamy. Do tej pory śniła mi się raz na kilka miesięcy. Zawsze robiła wtedy coś zwyczajnego, jak gotowanie kolacji czy zakupy. Budziłam się, pragnąc ją przytulić i powiedzieć jej, że oboje z tatą bardzo za nią tęsknimy. Nigdy nie były to koszmary. Aż do tej nocy.
Tata non stop powtarzał, że mama zginęła w wypadku samochodowym. Miałam wtedy osiem lat i byłam zbyt mała, żeby zadawać pytania. Za bardzo pochłaniało mnie radzenie sobie z jej utratą, z tym, że nigdy już mnie nie przytuli, że nie usłyszę jej głosu ani nie poczuję zapachu jej perfum.
W tak młodym wieku nie podważa się tego, co mówi tata, zwłaszcza kiedy jest jedyną osobą, która została ci na świecie. Jeśli za śmiercią mamy kryło się coś więcej, ale tata mi o tym nie powiedział, bo byłam zbyt młoda – rozumiem. Nie informujesz zrozpaczonej ośmiolatki, że jej matka zginęła z rąk jakiegoś zwyrodnialca.
Ale od tego czasu minęło trzynaście lat, a on ani razu nawet nie napomknął o swoich domysłach.
Wyjrzałam przez okno. Samochód taty nadal stał przed domem. Wyszłam na korytarz. Drzwi jego pokoju ciągle były zamknięte. Odsypiał pijacką noc. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam go tak wstawionego. Może kiedyś lekko podchmielonego, ale nigdy w takim stanie jak wczoraj. Zasypiał na siedząco i w upojeniu wygadywał bzdury. Naprawdę chciałabym, żeby tak było.
Inaczej Callum okaże się nie tylko mordercą, w którym się zakochałam. Będzie także zabójcą, który zrujnował moje dzieciństwo i zmiażdżył serce mojego taty. Zmienił kurs naszego życia.
A najgorsze w tym było to, że skłamał. Przez cały ten czas mnie okłamywał. Chyba że zabił tak wiele osób, że sam się w tym pogubił. Wydawało mi się to bardzo prawdopodobne. Poczułam niesmak, od którego zadrżałam na całym ciele.
Umyłam się i ubrałam, ale nie jak do pracy. Nie byłam w stanie dziś pójść do biura, chociaż dawno mnie tam nie widzieli. Nie chciałam stracić pracy. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Ale wiedziałam, że nie wysiedzę przy biurku ani minuty, bo nie potrafię myśleć o niczym innym niż rewelacje od taty.
– Przepraszam – wymamrotałam do słuchawki, zostawiając wiadomość na sekretarce Sama, a jednocześnie układając kosmetyki na półce w łazience. – Myślałam, że jestem gotowa, żeby wrócić, ale ciągle czuję się rozbita. Jeślibyś mnie potrzebował, mogę się podłączyć z domu. Mogę pracować na laptopie, leżąc w łóżku.
Nie przypuszczałam, żeby pan Adams oczekiwał tego ode mnie, ale wolałam wyjść z taką propozycją. Nie wiedziałam jednak, kiedy skończy się cierpliwość pracodawcy i współpracowników. W takich sytuacjach nigdy nie było wiadomo, gdzie leżała granica. Okazywało się to dopiero po jej przekroczeniu, gdy ktoś się w końcu wkurzył. Nie chciałam dokładać pracy moim kolegom i koleżankom. Do tego, jeśli kiedykolwiek miałam wynająć własne mieszkanie, musiałam mieć pracę, żeby odkładać pieniądze.
Tyle że dzisiaj naprawdę nie dałam rady tam pójść. Nie tylko dlatego, że nadal musiałam maskować makijażem wciąż widoczne siniaki po wypadku, który tak naprawdę nie był wypadkiem. Dobrze, że obudziłam się przed tatą. Dzięki temu nie zobaczył mnie bez makijażu. Wyobrażałam sobie jego reakcję. W życiu nie pozwoliłby mi się od siebie wyprowadzić.
Miałam wyrzuty sumienia, że ściemniłam szefowi. Nie chciałabym, żeby pożałował, że mnie zatrudnił, ale skąd mogłam wiedzieć, że moje życie stanie się tak burzliwe? Nie prosiłam się o to.
Zeszłam do kuchni. Chyba żadna ilość kawy nie postawiłaby mnie dziś na nogi, ale wiedziałam, że oboje z tatą będziemy jej potrzebować. Ogarnięcie domu zajęło mi wczoraj tak dużo czasu, że nie zdążyłam zrobić zakupów spożywczych. Teraz chciałam przygotować śniadanie, ale w lodówce taty znalazłam tylko puste pudełka po jedzeniu na wynos i pół kartonu mleka. A przydałoby się coś tłustego, żeby złagodzić tacie kaca.
Pusta lodówka to kolejny powód do zmartwień. To nie było do niego podobne. Przez wiele lat wychowywał mnie sam i nigdy nie potrzebowaliśmy pomocy domowej. Kiedy trochę dorosłam, przejęłam część obowiązków, ale to tata zawsze robił zakupy spożywcze. Nawet gdy studiowałam i wpadałam do niego z wizytą bez zapowiedzi, w domu panował porządek, a lodówka pękała w szwach od jedzenia.
Czyżby chodziło o tę bardzo ważną sprawę, nad którą tata tak wytrwale od jakiegoś czasu pracował? Tę, o której mówił, kiedy się ostatnio widzieliśmy, że nastąpił jakiś przełom? A ja przez tyle lat byłam niczego nieświadoma.
Byłam najgorszą córką pod słońcem, bo parząc kawę, życzyłam sobie, żeby to wszystko okazało się tylko wymysłem taty. Smutna to prawda. Wolałabym przyjąć, że tata tracił kontakt z rzeczywistością. Inaczej wyszłabym na tę, która zdradziła własnych rodziców i samą siebie, bo zakochała się w Callumie. Jak mogłam być tak samolubna? I głupia? I obdarzyć uczuciem mężczyznę, przez którego moje życie rozpadło się na kawałeczki.
Nie mogłam za to winić Calluma. Poszłam za głosem serca, choć wiedziałam, że ojciec mojej przyjaciółki nie był dla mnie odpowiedni. Kurde, po części właśnie dlatego było to takie ekscytujące.
Żołądek podszedł mi do gardła, a puls przyspieszył, kiedy usłyszałam kroki. Na szczęście szybko się opanowałam. Siedziałam przy kuchennym stole i uważnie przyglądałam się tacie, który wszedł do kuchni ubrany w to samo, co wczoraj.
– Czyli nie śniło mi się, że tu jesteś – powiedział, uśmiechając niewyraźnie. W jego przekrwionych oczach dostrzegłam smutek. Nachylił się i pocałował mnie w czoło.
– Nie, jestem tu we własnej osobie.
– To, że przyszłaś, pamiętam jak przez mgłę. – Otworzył lodówkę i skrzywił się, bo oślepiło go światło.
Mogłam mu powiedzieć, że nie ma po co tam zaglądać.
– Pomogłam ci się położyć. – Piłam kawę i kątem oka go obserwowałam. Czekałam, aż wróci mu pamięć. Byłam ciekawa, czy kojarzy, co mi powiedział.
– Zastanawiałem się, jak się znalazłem w łóżku. – Dobrze, że nie próbował żartować. Wydawał się dość zmieszany. – Przykro mi, że mnie zastałaś w takim stanie. – Sięgnął po kubek do szafki i dopiero wtedy zwrócił uwagę na wygląd kuchni. – Posprzątałaś tutaj?
Ciekawe, co mnie zdradziło. Może to, że dało się zobaczyć dno zlewu.
– Nie, pewnie jakaś wróżka posprzątała w środku nocy – zażartowałam.
– Skarbie, nie musiałaś tego robić. – Ciężko opadł na krzesło na wprost mnie, pojękując przy tym cicho. – Aż się boję pomyśleć, ile pytań ci się nasuwa w związku z tym, co tutaj zastałaś.
– Pytań? Raczej zmartwień.
– Nie musisz się martwić o swojego starego. – Upił łyk kawy i drżącą ręką odstawił kubek na stół. – Ostatnio praca na komisariacie to istne szaleństwo. Nawet nie mam czasu, żeby odgrzać posiłek w mikrofali po powrocie do domu. Jakoś umknęło mi to, że uzbierała się sterta naczyń.
I to, że przybywa kurzu i butelek po piwie – chciałam powiedzieć, ugryzłam się jednak w język, żeby nie zranić taty. Nie chciałam tego robić, choć byłam poirytowana. Albo tata nie pamiętał wczorajszego wieczoru, albo nie chciał się do tego przyznać.
Ta sytuacja z tatą, w pewnym sensie, przypominała mi rozmowy z Callumem. Zastanawiałam się, czy powinnam powiedzieć, co myślałam. Jeśli tata faktycznie zapomniał, co mi wczoraj powiedział, to co się stanie, kiedy mu przypomnę? Mogłabym udawać, że nic takiego nie zaszło, ale nie wiedziałam, jak długo uda mi się ignorować prawdę. Bez względu na to, jak bardzo będę się starała omijać ten temat, wpłynie on na naszą relację.
Tata spojrzał na zegarek i ponownie napił się kawy.
– Nie powinnaś się zbierać do pracy?
– Nie, wzięłam dzień wolnego.
Cholera, przecież on nie ma pojęcia o wypadku. Nie wie też, że w związku z obrażeniami opuściłam cały tydzień pracy. Ciągle o tym zapominałam. Moje życie stało się plątaniną kłamstw i tajemnic. Pamiętanie o tym, co kto wie i czym mogę się podzielić, było zajęciem na pełen etat.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że Lucas mnie potrącił. Już samo przyznanie się do tego, że mnie zdradzał, było trudne, a co dopiero poinformowanie taty o zdarzeniu takiego kalibru. Wiedziałam, że tata chciałby go za to dorwać. Nie mogłam teraz stawić czoła takiej dramie. Szczególnie że Lucas nie żył. Przeszły mnie ciarki i odruchowo pogładziłam się po policzku. Chyba nigdy nie zapomnę ciepłej krwi na mojej twarzy, która mnie obryzgała, zanim Lucas upadł na moje nogi.
– Mam nadzieję, że nie przeze mnie. Wszystko gra.
No nieźle, a myślałam, że nie umiem kłamać. Przypuszczałam, że tatę dręczył ciężki kac. Świadomość, że go odczuwał, dodawała mi dziwnej otuchy. Nie stoczył się jeszcze tak bardzo, skoro jego ciało silnie reagowało na dużą ilość alkoholu.
– Być może ci umknęło, ale przyjechałam z torbami. Pomyślałam, żeby zostać u ciebie na jakiś czas. Nie wprowadzam się na stałe. Po prostu chciałabym się na chwilę u ciebie zatrzymać, jeśli nie masz nic przeciwko.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki zaszła w nim niesamowita zmiana. Uśmiechnął się od ucha do ucha, a przymarszczone od zmartwień czoło odrobinę się wygładziło.
– Wiesz, że nic mnie bardziej nie uszczęśliwi. Chciałem, żebyś wróciła, od dnia, w którym się wyprowadziłaś.
Wiedziałam, że mówił szczerze.
– Ale mam nadzieję, że to nie oznacza, że masz jakieś kłopoty.
Ciekawe, że to powiedział. Przyjechałam tutaj, bo uciekłam do mężczyzny, którego podejrzewasz o to, że uczynił cię wdowcem. Tak, właśnie taką rozmowę powinniśmy prowadzić przy porannej kawie. Czy w ogóle kiedykolwiek.
Postanowiłam sprzedać mu wymówkę, którą wcześniej przygotowałam.
– Nie układało mi się za dobrze ze współlokatorką i muszę sobie poszukać nowego miejsca. Pomyślałam, że w międzyczasie pomieszkam tutaj.
– Możesz zostać u swojego starego na zawsze. – Tata puścił do mnie oko, wstał od stołu i poszedł po dolewkę kawy. – Nie będziesz musiała płacić czynszu, a do tego masz ekstra pracę i dobrze zarabiasz.
Ekstra pracę, którą mam nadzieję, utrzymam, aż moje życie wróci do normalności.
O ile wróci.
Tata najwyraźniej nie miał zamiaru nic powiedzieć na temat mamy, a ja nie potrafiłam zebrać się na odwagę, żeby podjąć ten temat. Nie miałam ochoty otwierać tej puszki Pandory. Wywołałoby to całą lawinę pytań. Na przykład o to, dlaczego nigdy mnie nie poinformował, jak naprawdę umarła mama. Zechce mi zdradzić szczegóły? A może uzna, że wciąż jestem za młoda, żeby to wiedzieć?
Poczułam takie rozdrażnienie, że musiałam wstać.
– Rozpakuję się, bo wczoraj miałam inne zajęcia. – Podeszłam do taty i ostentacyjnie go powąchałam, po czym pomachałam sobie ręką przed nosem. – Detektywie, powinieneś wziąć prysznic. Jak chcesz śledzić przestępców, skoro czuć cię na kilometr?
– Bardzo śmieszne – sarknął, oganiając się ode mnie. – Właśnie to zamierzałem teraz zrobić.
I dobrze, może zimna woda sprawi, że tata zacznie trzeźwo myśleć.
Wolałam pobyć z dala od niego, w swoim dawnym pokoju pełnym trofeów i dyplomów w ramkach wiszących na ścianie obok plakatów. Lubiłam dostawać złote gwiazdki. Pewnie dlatego przyciągnął mnie taki mężczyzna jak Callum. Był całkowitym zaprzeczeniem tego, kim powinnam być, i tego, co sobie wyobrażałam na temat życia, kiedy za dzieciaka otrzymywałam pochwały za pełną frekwencję w szkole. Zawsze byłam grzeczną dziewczynką, tylko że teraz miałam już dość robienia wiecznie tego, co właściwe. Chciałam się zbuntować przeciw dawnej wersji siebie, której nikt tak naprawdę nie zauważał.
Zanim poznałam szczegóły na temat pracy i życia prywatnego Calluma, wyczuwałam wokół niego aurę zagrożenia. Nie potrafiłam tego nazwać. Było coś w jego sposobie bycia, jakiś szczególny błysk w jego oczach. Jednym spojrzeniem potrafił zmienić atmosferę w pomieszczeniu. Miał taką moc, że wystarczyło, żeby mrugnął albo lekko kiwnął głową, a wszyscy robili, co kazał. Było to szalenie seksowne. To mnie do niego przyciągało.
I proszę, gdzie mnie to zaprowadziło. Powinnam była się mniej przejmować obecnością w szkole, a bardziej nauką czytania ludzi. Popełniłam tak wiele błędów.
Teraz popełniałam kolejny. Układałam swoje rzeczy w komodzie w domu, do którego zarzekałam się, że nigdy nie wrócę. Czułam na barkach ciężar. Już tak bardzo tęskniłam za Callumem, że pękało mi serce. Jednocześnie nienawidziłam siebie za to, bo przecież nie zasługiwał na moje łzy.
To mnie jednak nie powstrzyma, dowiem się, skąd w tacie przekonanie, że Callum zabił mamę. Nie wierzyłam, że to prawda. Callum nigdy nie działał bez powodu. Tutaj nie dostrzegałam żadnego. Moja mama, kobieta uśmiechająca się ze zdjęcia na komodzie, nie mogła zrobić nic, co umieściłoby ją na jego celowniku. Była dobra, szczera i oddana rodzinie.
Tata mógł też doprowadzić się na skraj szaleństwa, próbując doszukiwać się czegoś więcej w zwykłym wypadku samochodowym. Mało pocieszające. Jeśli poproszę go o informacje, nie zdradzi mi ich, choćby ze względu na moją przyjaźń z Tatum.
Szkoda, że żaden mężczyzna w moim życiu nie mówił mi całej prawdy. Miałam po uszy tego, że nigdy nie wiedziałam, komu zaufać i czy przypadkiem ktoś mną nie manipuluje – choć być może czasem z dobrych intencji. Położyłam się na łóżku i wbiłam wzrok w sufit. Miałam dość tego, że trzymano mnie w nieświadomości. Byłam zmęczona tym, że dawałam się zwodzić. Prawdopodobnie istniał tylko jeden sposób na poznanie prawdy. Musiałam sama się do niej dokopać.
Callum
To jej rodzinny dom, ale nie w tym problem.
Powinna mieszkać ze mną, a nie w tej ruderze. Wolała wrócić do miejsca, w którym przysięgała, że już nigdy nie zamieszka; do ojca, który ją osaczał. Wszystko dlatego, że życie ze mną napawało ją obrzydzeniem. Krew mnie zalewała.
W oknach było ciemno, jeśli nie liczyć lampy wiszącej nad drzwiami na zniszczonym ganku. Bianki i jej taty nie było od półgodziny. Romero widział, jak odjeżdżali. Ja wolałem trzymać się z daleka, żeby mnie nie rozpoznali.
Ona albo Charlie. Ten dupek. Uwziął się na mnie na długo, zanim nasze córki się poznały. Gdyby Bianka nie zauważyła mojego samochodu zaparkowanego na ich ulicy, to Charlie z pewnością by to zrobił. Miał jakiś szósty zmysł, jeśli chodziło o mnie.
Tym bardziej powinniśmy stąd spadać, zanim wrócą.
– Czemu zabiera ci to tak cholernie dużo czasu? – warknąłem do telefonu, patrząc na okno jej sypialni. Rolety były zaciągnięte, a żaden z sąsiadów nie zwróciłby uwagi na delikatną poświatę za nimi. Nikt w tej spokojnej i cichej okolicy, nie zaglądał sąsiadom do okien.
Nie przypuszczali, że pojawił się tu groźny i wściekły wilk.
Ja wiedziałem, na co zwracać uwagę. Im dłużej świeciło się światło, tym bardziej rosło ryzyko, że Romero zostanie nakryty. Używał latarki, choć nie wydawało mi się, żeby to ułatwiało mu wykonanie zadania. Nie mój problem.
Romero westchnął.
– Chodzi o to, żeby dyskretnie ukryć kamerę, tak? Jeśli uważasz, że zrobisz to lepiej, to zapraszam na górę.
Wylałbym go z roboty za ten tekst, gdybym go tak cholernie nie potrzebował.
Nikt nie miał prawa w ten sposób się do mnie odzywać. Przecież byłem jebanym Callumem Torrio.
W tej chwili uziemionym w samochodzie na ulicy, na której dorastała jego ukochana kobieta. Czekałem, aż mój podwładny zamontuje kamerę w jej sypialni, żebym mógł przynajmniej patrzeć na Biankę. Przez dwa ostatnie dni bez niej przechodziłem prawdziwe piekło. Byłem uzależniony od jej widoku, zapachu, dotyku i smaku. Stracę to wszystko, jeśli nie zdołam jej przekonać, że naprawdę nic mnie nie łączyło z Amandą. Bianka podejrzewa, że moje uczucie do niej nie było prawdziwe, a ja tego nie zniosę.
Oczywiście mógłbym ją po prostu porwać i przywiązać do mojego łóżka, aż w końcu by obiecała, że nigdy mnie nie opuści. Tyle że to dość niekonwencjonalne rozwiązanie i wątpię, żeby spodobało się Tatum. Mogłem jedynie cierpliwie czekać, a to nie należało do moich mocnych stron.
Kiedy Bianka opuściła moją posiadłość, wiedziałem, że znajdę ją tutaj. Nie miała innego miejsca, w którym mogłaby się zatrzymać, a chciała ode mnie uciec. To było oczywiste, że wyląduje w swoim domu rodzinnym, w którym tak naprawdę nie chciała być. Pamiętałem, co mówiła o tym, że Charlie trzymał ją w klatce.
A jednak wolała zamieszkać z nim niż zostać ze mną. Stoczyłem w życiu wiele walk wręcz, ale po żadnej nie byłem tak obolały jak w obliczu tej prawdy. Czułem gorzki smak w ustach i ucisk w sercu. Bianka nie chciała mieć ze mną nic do czynienia. Wkurwiało mnie to, ale niewiele mogłem zrobić, żeby zmieniła zdanie. Dzwoniłem do niej chyba z milion razy, wysyłałem wiadomości, chciałem wszystko wyjaśnić. Nic do niej nie przemawiało. Nie musiałbym się posuwać do tak idiotycznych rozwiązań, żeby ją zobaczyć, gdyby wysłuchała, co miałem jej do powiedzenia.
Chryste, ależ ona była uparta. I piękna.
– Widzisz obraz? – Pytanie Romera wyrwało mnie z natrętnych myśli. W samą porę, bo zaczynałem się na siebie za nie wkurzać.
Sięgnąłem po tablet i kliknąłem w ikonkę apki podłączonej do kamery.
– Czarny ekran – syknąłem. – Kurwa, ile jeszcze ci to zajmie? Oni wrócą lada moment.
– Przysłoniłem obiektyw ręką.
Na ekranie tabletu w końcu pojawił się obraz dziewczęcego pokoju. Pomieszczenie miało wielkość mojej garderoby, a jego pudroworóżowe ściany były obwieszone plakatami muzyków, których, o ile dobrze pamiętam, lata temu również lubiła Tatum. Charlie nie zdjął ich po wyprowadzce Bianki. Założę się, że chciałby zatrzymać czas, żeby na zawsze pozostała jego uroczą, niewinną córeczką.
Niewiele mnie z tym facetem łączyło, ale potrafiłem przeniknąć jego sposób myślenia. Sam często nie poznaję swojej córki w kobiecie, którą się stała. Bywają dni, kiedy mam wrażenie, że za chwilę z basenu wyskoczy piegowata dziesięciolatka i przybiegnie do kuchni, zostawiając za sobą mokre ślady, żeby wyjąć z zamrażarki loda na patyku.
– Nie podoba mi się ten kąt ustawienia. Chcę widzieć jej łóżko.
– Namęczyłem się, żeby ją zamontować – oświadczył Romero cierpko.
– Zmień to ułożenie. Natychmiast.
– Wiesz… – Obraz poruszył się i na ekranie zobaczyłem zagniewaną twarz Romera. – dałoby się to wyjaśnić łatwiej i bardziej legalnie.
Legalnie. Jakbyśmy się tym kiedykolwiek przejmowali.
– A co? Sumienie cię gryzie, że się włamałeś do czyjegoś domu?
– Włamałem się i zainstalowałem kamerę w pokoju laski, żebyś mógł ją szpiegować. Jakbyś zapominał, jest to dom detektywa.
– Jak byś się zachował w podobnej sytuacji, mądralo?
– Widzę kilka rozwiązań. Rozmowa w cztery oczy byłaby niezła na początek.
– Wiesz co? Weź się do roboty – warknąłem do słuchawki. – Nie płacę ci za udzielanie nieproszonych porad. – Tyle że o tę poprosiłem, bo zaczął pieprzyć głupoty. Nie miałem pojęcia, co w niego ostatnio wstąpiło. Zazwyczaj trzymał język za zębami, a swoje opinie wygłaszał tylko w sprawach naprawdę ważnych. Kiedy przybierały niebezpieczny obrót.
Obserwowałem tę zmianę już od kilku miesięcy. Na przykład, kiedy dość stanowczo wyraził się na temat tego, że nie powinienem wykorzystywać Tatum jako karty przetargowej w negocjacjach z Jackiem Moronim. Chociaż wielokrotnie powtarzałem, że nie mam zamiaru wydawać jej za syna Jacka, Romero nie odpuszczał tematu. Nagle się mu sumienie odezwało?
Romero westchnął po drugiej stronie słuchawki, ale tym razem już nic nie powiedział. Mądrze. Ustawił natomiast kamerę tak, żeby w kadrze było widać wąskie łóżko Bianki.
Rozmowa w cztery oczy. Jakbym nie próbował. Od dwóch pieprzonych dni wychodziłem z siebie, żeby się z nią skontaktować. Dzwoniłem, esemesowałem, robiłem z siebie idiotę, prosząc córkę, żeby sprawdziła, czy u Bianki wszystko w porządku, i żeby jej przekazała, że bardzo chcę z nią porozmawiać.
Upadłem tak nisko, że zrobiłem z siebie głupka przed własną córką. Byłem gotów na wszystko, byleby tylko Bianka dała mi szansę na wytłumaczenie się.
Chciałem jej wyjaśnić, że moja była żona to chora cipa, której nic nie powstrzyma przed zniszczeniem wszystkiego, co dobre w moim życiu. Że latami przeciągała sprawę rozwodową, nie chciała podpisać papierów, chyba że dostałaby to, co jej się wydawało, że powinna otrzymać. Moje pieniądze. Tyle, ile tylko udałoby jej się ze mnie wyciągnąć. Jeśli o mnie chodziło, ta kobieta powinna zniknąć z powierzchni ziemi. Chętnie bym o niej zapomniał, bo przeciągnęła mnie przez gówniane piekło. Nigdy nie była dobrą matką dla Tatum. Nie mieliśmy powodów, żeby utrzymywać z nią kontakt.
Byłem wolny. Nie maiłem żadnych zobowiązań.
Od kiedy liczyło się to, jak sprawy wyglądają w świetle prawa? Nigdy się nie przejmowałem takimi pierdołami. Spojrzałem we wsteczne lusterko. Na mojej twarzy malowało się zmartwienie. Miałem ciemne wory pod oczami, bo nie mogłem spać, tęskniąc za ciepłem i słodyczą Bianki w moim pustym, zimnym łóżku.
– O co tyle hałasu?
– Co powiedziałeś? – odezwał się Romero.
Nie miałem pojęcia, że powiedziałem to głośno. Teraz muszę jakoś z tego wybrnąć, a nie lubię się nikomu tłumaczyć. W żadnych okolicznościach.
– Powiedziałem, że nie rozumiem, o co tyle hałasu.
– Z czym? – Romero przesunął kamerę jeszcze o parę centymetrów, tak żeby łóżko zajmowało cały kadr. Dało się też zobaczyć fragment drzwi i kawałek lustra nad komodą. Takie ujęcie musiało mi wystarczyć.
– Z tym wszystkim. Chcesz, żebym z nią porozmawiał? Spoko, tylko zrób coś, żeby odebrała telefon. Dzwonię do niej, odkąd się zmyła. A przez co? Przez moją byłą, która nie całkiem zniknęła z horyzontu?
– Możliwe. – W cichym głosie Romera dało się słyszeć napięcie. Kończył mocować kamerę. Z tego, co mi powiedział, ustawił ją w górnym rogu półki z książkami i częściowo przysłonił jakimś pluszakiem. – Jest młoda, ale wiele razy w życiu była lekceważona.
– Amanda nic dla mnie nie znaczy. To wrzód na dupie, w dodatku zdeterminowany, żeby zrujnować mi życie. Jakim cudem to miałaby być moja wina? – Brzmiałem jak rozhisteryzowana nastolatka. To przez Biankę się taki stałem. Zamieniłem się w skamlącą suczkę, która błagała o wysłuchanie.
– A powiedziałeś jej, że papiery rozwodowe nie są podpisane?
– Czemu miałbym to zrobić?
– Przyszło ci do głowy, że przemilczenie tego może oznaczać, że to jednak coś znaczy?
– Skup się na robocie, do cholery – rozzłościłem się.
Albo zapomniał, że go widzę, albo miał to gdzieś, bo bez żenady pokręcił głową, przewracając przy tym oczami.
– Skończyłem. Wychodzę.
– Zaczekaj – szepnąłem, bo z naprzeciwka zbliżał się znajomo wyglądający samochód. – Chyba wracają.
– Kurwa.
Romero zniknął z oka kamery. Na ekranie tabletu zauważyłem ruch drzwi od sypialni. Połączenie zostało zerwane, więc nie miałem pojęcia, co się działo. Pewnie zaraz się dowiem.
Patrzyłem to na ekran tabletu, to na corollę, której reflektory właśnie zgasły. Bianka wysiadła. W tej chwili cały świat przestał istnieć. Miałem w dupie, czy Romero zdąży wymknąć się z domu, zanim Bianka i Charlie wyjmą zakupy z bagażnika.
Miałem w dupie to, że jej ojciec swoim detektywistycznym nosem zapewne wyniucha intruza. Romero był na tyle mądry, żeby nie perfumować się przed takimi akcjami, tylko że Charlie był prawdziwym utrapieniem i desperacko chciał spierdolić mi życie. Nie zdziwiłbym się, gdyby wyczuł, że coś było nie tak, bez względu na to, jak dobrze Romero wykonał swoją robotę.
Na widok Bianki wszystko to straciło na znaczeniu. Naprawdę minęły tylko dwa dni? Jej uroda była balsamem dla mojej duszy. Chłonąłem jej postać, jak ziemia wchłania deszcz. Zaschło mi w gardle i wstrzymałem oddech. Chciałem zapamiętać każdy szczegół.
Patrzyłem, jak się śmiała, a chwilę później wzbraniała się, kiedy Charlie chciał zabrać od niej jedną z toreb. Pewnie myślał, że była dla niej za ciężka. Przynajmniej wiedziałem, że nie byłem jedynym mężczyzną, którego pomoc odtrącała.
Nagle przyszło mi do głowy, że mógłbym wysiąść z samochodu i podejść do niej. Nie mogłaby mnie zignorować. Nakazałbym jej, żeby wróciła ze mną do domu, tam, gdzie przynależała. Jej miejsce było ze mną, w moich ramionach i w moim łóżku. Tam mogłem jej pilnować, chronić ją i wielbić.
Tylko tego chciałem. Dlaczego tego nie rozumiała? Co miałem zrobić, żeby przejrzała na oczy i pojęła, że potrzebowaliśmy siebie nawzajem?
– Spójrz na mnie – szepnąłem do siebie, kiedy stanęli na ganku. – Zauważ mnie. Jestem tutaj. Do tego mnie zmusiłaś. Muszę się posuwać do takich rzeczy, żeby móc o ciebie dbać. Wiesz, że się nie poddałem. Nigdy z ciebie nie zrezygnuję, nawet jeśli wydaje ci się, że masz mnie z głowy.
Kiedy Charlie otwierał drzwi, Bianka rzeczywiście rozejrzała się po ulicy. Jednak zrobiła to całkowicie odruchowo, wodząc spojrzeniem po okolicznych domach i zaparkowanych przed nimi samochodach. Omiotła mnie niewidzącym wzrokiem. Zacisnąłem zęby z frustracji. Dlaczego się nie domyślała, że tu byłem? Nie wyczuwała mojej obecności, tak jak ja czułem ją? Nie wywarłem na niej aż tak dużego wrażenia?
Po chwili zniknęła we wnętrzu domu, w którym rozbłysły światła. Czekałem ze wstrzymanym oddechem, nie odrywając wzroku od budynku. Spodziewałem się, że usłyszę krzyk albo wystrzał z pistoletu.
Wtedy drzwi pasażera się otworzyły, a ja aż podskoczyłem. Odruchowo sięgnąłem do kabury.
– To tylko ja. – Romero wsiadł i zamknął za sobą drzwi, po czym opadł na fotel, ciężko dysząc. Miał spocone czoło. – Przebiegłem przez dwa ogrody i o mały włos nie skręciłem sobie kostki, przeskakując przez ogrodzenie. Już nie jestem w tym tak dobry jak za dzieciaka.
Ponieważ Charlie nie wybiegł z domu, nerwowo rozglądając się po ulicy, Romero najwyraźniej nie zostawił po sobie żadnych śladów.
– Dobra robota.
– Dzięki. – Spojrzał na mnie, marszcząc czoło. – Spadamy stąd czy…
No tak, powinniśmy odjechać. Serce mi pękało na samą myśl, ale nie miałem innego wyjścia. Oglądanie jej na ekranie i słuchanie jej ciepłego głosu zbieranego przez mikrofon kamery mi nie wystarczy. Wiedziałem o tym. To, że ją zobaczyłem, nie zredukowało mojej tęsknoty. Wręcz przeciwnie. Teraz jeszcze bardziej jej pragnąłem.
Za wszelką cenę musiałem ją odzyskać. Kiedy ponownie będę ją miał u boku, wszystko potoczy się inaczej. Żadnych tajemnic i kłamstw. Wyciągnąłem z ostatnich wydarzeń lekcję.
Jeśli miałem wybór między utratą jej a otworzeniem się przed nią, to jakoś się przymuszę do tego, żeby dzielić się sobą. Opowiem jej wszystko, co tylko jest warte opowiedzenia.
Ale nie mogłem jej narażać na niebezpieczeństwo.
Bardzo mnie bolało, że w tej chwili była bezpieczniejsza niż ze mną.
Odsunąłem od siebie mroczne myśli i odpaliłem silnik. Wiedziałem, że muszę ją zostawić.
Nie na zawsze, pomyślałem. Będziemy razem, a kiedy już się tak stanie, sprawię, że nigdy nie będzie chciała ode mnie uciekać.
Bianka
– Miło, że zostałaś dziś w domu, żeby doglądnąć swojego staruszka. – Tata ułożył ostatnie produkty w lodówce, wyprostował się i zamknął drzwiczki. Następnie spojrzał na mnie badawczo, jakby próbował ocenić mój nastrój. – Ale jutro nie musisz brać wolnego, żeby się mną opiekować. Nic mi nie jest, a ty nie możesz stracić tej pracy.
– Wiem. – Odwróciłam się do niego plecami, żeby nalać wodę do czajnika. To duża ulga, kiedy mogłam rozluźnić mięśnie twarzy. Zakupy spożywcze zajęły nam ponad godzinę, a ja przez cały ten czas siliłam się na pogodną minę. Byłam znużona udawaniem i bolały mnie mięśnie policzków. Wszystko dlatego, że nie chciałam się zdradzić z tym, co chodziło mi po głowie.
– Skarbie, słyszałaś, co powiedziałem?
– Co? – Zakręciłam kran i odstawiłam czajnik na kuchenkę. – Przepraszam, woda wszystko zagłuszyła.
– Jutro oboje idziemy do pracy. Później przyrządzę dla nas kolację. – Tata sięgnął po dzbanek, żeby przygotować mrożoną herbatę. Kiedy byłam dzieckiem, zawsze ją piliśmy do kolacji. Gdy po raz pierwszy jadłam kolację w domu przyjaciółki, zdziwiłam się, że do picia dostałam wodę. Myślałam, że wszyscy piją mrożoną herbatę, taką z proszku.
Dzięki temu zawsze miałam poczucie, że uczestniczę w przyrządzaniu posiłku, bo to ja sypałam proszek do dzbanka i mieszałam go z wodą. Później sprawdzałam, czy napój był wystarczająco słodki. Mama próbowała jako druga i głośno chwaliła: Dziękuję, że tak dzielnie nam pomagasz.
To cud, że w tych emocjach zdołałam cokolwiek ugotować. Targała mną obawa, że wchodząc w relację z Callumem, mogłam w jakiś sposób zdradzić mamę. Nie pomagało to, że w domu tak wiele rzeczy mi o niej przypominało. W sklepie parę razy zdarzyło mi się odpłynąć myślami i włożyć do koszyka produkty, które tata już tam wrzucił. Grrr.
Czułam, że muszę się jakoś otrząsnąć z tego rozkojarzenia, które towarzyszyło mi od dwóch dni. Kiedy wchodziliśmy do domu, mogłabym przysiąc, że ktoś mnie obserwował. To żenujące, naprawdę. To także kolejny dowód na to, że Callum nieźle namieszał mi w głowie. Przecież normalni mężczyźni nie czają się w ciemnych zaułkach, by szpiegować kobietę, której – jak twierdzą – pragną. Musiałam zmienić sposób myślenia, żeby nie zwariować.
A do tego pilnować się przy tacie, co było wystarczającym obciążeniem. Ważyłam każde słowo i unikałam oczywistych tematów, które w tych okolicznościach same się nasuwały. Nie wypominałam mu, że zapuścił i siebie i dom. Nie pytałam o to, co powiedział o mamie i Callumie, a do czego jeszcze nie nawiązał ani słowem.
Starałam się być cierpliwa, licząc na to, że postąpi właściwie. Nie łudziłam się jednak, że sam pęknie i wyrzuci z siebie wszystko. Ta informacja miała jednak dla mnie wielką wagę i zasługiwałam na to, żeby poznać szczegóły. Przecież chodziło o moją matkę.
Poczułam ulgę, kiedy tata mnie posłuchał i poszedł do salonu obejrzeć mecz. Chciałam na spokojnie ułożyć sobie w głowie to, co powiem, kiedy już siądziemy do stołu.
Tato, chyba oszaleję, jeśli nie wyjaśnisz mi, co miałeś na myśli, mówiąc, że Callum zamordował mamę. Tak, to z pewnością go zachęci do zwierzeń i ani trochę nie wytrąci z równowagi. Nie miałam pewności, czy pamiętał, co powiedział tamtego wieczoru, zanim stracił kontakt z rzeczywistością. Chciałam poznać prawdę, ale w ten sposób raczej nie uzyskam od niego żadnych odpowiedzi.
Najlepiej będzie, jeśli zrobię to subtelnie. Hej, tato, poprzedniego wieczoru powiedziałeś kilka rzeczy, o których chciałabym porozmawiać. To całkiem normalne. O mały włos nie upuściłam talerzy, które akurat wyjmowałam z szafki. Callum. Mama. To niemożliwe.
A może jednak realne?
Nie podobała mi się taka wersja rzeczywistości. Głównie z tego powodu nie porozmawiałam jeszcze z tatą na ten temat. Nie potrafiłam odgadnąć motywacji Calluma, dlatego nie byłam w stanie zaakceptować tego, że mogłoby to być prawdą. Do cholery, przecież Callum nie zamordowałby niewinnej młodej matki. Poczułam gorycz i niedowierzanie. Był zdolny do różnych rzeczy, ale nie był aż takim potworem.
Zakładałam, że mama w żaden sposób nie zawiniła.
Durna podświadomość. Możliwe, że tata nie chciał mi niczego zdradzać, bo inaczej musiałby się ze mną podzielić informacją, której wolałby mi nie ujawniać. Miałam wtedy osiem lat i nic nie wiedziałam o życiu. Wiele spraw mogło umknąć mojej uwadze. Nie chciałam niszczyć obrazu mamy, który przechowywałam w sercu, ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam zaryzykować i poznać prawdę. A przynajmniej musiałam się dowiedzieć, skąd tata miał pewność, że zabił ją właśnie Callum.
Kolacja była już gotowa, a ja nadal nie znalazłam w sobie odwagi, żeby poruszyć ten temat. To żenujące. Ogarnij się, dziewczyno. Dlaczego nie umiałam z nim pogadać? Owszem, nie mógł się dowiedzieć o tym, że byłam z Callumem, ani o tym, że Lucas naumyślnie mnie potrącił, ani też o tym, gdzie teraz był… No tak, czyli nie mogę rozmawiać z tatą o większości ostatnich wydarzeń z mojego życia.
Ale to nie to samo. Zawsze byliśmy ze sobą blisko, a utrata mamy połączyła nas w szczególny sposób. O tym mogłam z nim rozmawiać szczerze.
– Gulasz? – Ucieszył się tata na widok dymiącego garnka na kuchence. Choć tak naprawdę był to makaron z mielonym mięsem w sosie pomidorowym. Jedno z moich ulubionych dań z czasów dzieciństwa.
– Ciągle wracam wspomnieniami do przeszłości – wyznałam, kiedy tata nakładał sobie danie na talerz. – Pamiętam, kiedy mama nauczyła mnie przyrządzać tę potrawę. Cieszę się, że zdążyłam się od niej tego nauczyć.
– Ja też. – Tata uśmiechnął się z czułością i usiadł przy stole.
– W takich momentach czuję, że mama nadal jest z nami. – Mało taktownie? Może trochę, ale może jak będę dość obcesowa, to tata załapie aluzję.
– Cieszy mnie, że nadal żyje w twojej pamięci.
Kurwa mać. To prawdziwe tortury. Tata był taki szczęśliwy w tej chwili, jadł i uśmiechał się, tymczasem ja planowałam sprowadzić go do parteru, wspominając o bolesnej przeszłości.
Ale to, co się działo, miało na niego negatywny wpływ. A nie mogłam przecież zostać w tym domu na zawsze, choćby nie wiem, jak tata tego pragnął. Wiedziałam, że powinnam przynajmniej wybadać, przez co obecnie przechodzi, skoro zamierzałam ponownie go opuścić.
Przy pierwszym kęsie ogarnęła mnie melancholia, a do oczu napłynęły mi łzy. Nagle zamieniłam się w małą dziewczynkę, która chciałaby wiedzieć, dlaczego jej mamusia umarła. Przełknęłam makaron i gulę w gardle, zbierając w sobie odwagę, żeby się odezwać.
– Co pamiętasz z tego wieczoru, kiedy do ciebie przyjechałam? – Wbiłam wzrok w kwiecisty talerz, bo nie chciałam patrzeć, jak tacie przygasają oczy. Wiedziałam, że gdybym teraz na niego spojrzała, miałby pozbawioną radości minę.
– Nie za wiele, ale dość, żeby mieć kaca moralnego. – Odchrząknął, stukając widelcem o talerz. – Czemu pytasz? Palnąłem coś głupiego? Wiesz, że nie należy wierzyć w to, co ktoś mówi po pijaku. Człowiek nie myśli wtedy racjonalnie.
Tata chyba zapomniał, że na studiach mieszkałam w akademiku i nie dopuszczał do siebie myśli, że imprezowałam i że mogłabym kiedykolwiek być pijana. Ale doskonale wiedziałam, że ludzie pod wpływem bywają znacznie bardziej szczerzy niż na trzeźwo. Kiedy myślisz racjonalnie, czasem kłamiesz. Kiedy się upijesz, prawda sama z ciebie wypływa.
– Nie próbuj się tłumaczyć – rzuciłam, uśmiechając się i patrząc na niego kątem oka. – Naprawdę nic nie pamiętasz? Byłeś w swoim pokoju i przeglądałeś zdjęcia. Później zacząłeś coś mówić o mamie.
Tata w milczeniu patrzył na mnie. Nie wyglądał na rozzłoszczonego. Miałam wrażenie, że usiłował mnie wybadać.
– Pamiętam, że wyjąłem z szafy pudełka. Przepraszam, jeśli cię zaniepokoiłem. Czasem robię się sentymentalny. – Uśmiechnął się niemrawo, wzruszając ramionami. – Przyłapałaś swojego staruszka na tym, że czasem popada w melancholię i się upija. A może odwrotnie.
Nastała przedłużająca się cisza.
– Czy jest coś, co powinnam wiedzieć na temat tego, jak mama zginęła? Na przykład, że być może to nie był wypadek? – Powiedziałam to bardziej oskarżycielskim tonem, niż zamierzałam, ale nie panowałam nad emocjami.
– Bianko…
– Mimo że od zawsze mi wmawiałeś, że to był wypadek.
– Nic nie rozumiesz. – Odsunął krzesło, głośno szurając nim po podłodze. Zamierzał mi się wymknąć, chciał uciec przed wyjawieniem prawdy. Ale ja nie mogłam żyć w kłamstwie. Po prostu nie mogłam. – Zerwałam się z krzesła, zanim tata zdążył wyjść z kuchni. – Tato, błagam cię. Muszę poznać prawdę. Co przede mną ukrywasz?
Tata poczerwieniał na twarzy i zmarszczył brwi.
– Przyszło ci do głowy – wycedził dziwnie spokojnym tonem – że mam swoje powody, dla których nie dzielę się wszystkim ze swoim dzieckiem?
– Nie jestem już dzieckiem. – Uderzyłam dłonią w blat stołu tak mocno, że zadrżały stojące na nim szklanki. – I nie mogę tak po prostu zapomnieć o tym, co powiedziałeś. Czy to prawda, że mamę zamordowano?
Tata się uśmiechnął, co zbiło mnie z tropu.
– Nie, jeśli spytasz o to detektywów zajmujących się tą sprawą.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Że oficjalnie to był wypadek samochodowy. Zwyczajny wypadek. – Czy miał świadomość, że pocierał dłońmi o uda? Być może spociły się mu z nerwów.
Mną też szarpało, więc dobrze to rozumiałam.
Musiałam to zrobić, nawet jeśli miałam poczucie, że zrywam plaster z zasklepionej rany. Nie daruję sobie, jeśli nie wykorzystam tej szansy.
– Jak brzmi inna wersja wydarzeń? – wyszeptałam, zastanawiając się, czy na pewno byłam gotowa, żeby poznać odpowiedź.
Kiedy tata wziął długi wdech, jego pierś rozszerzyła się, co przypomniało mi, że jest wysportowanym i silnym mężczyzną. Przecież był zaledwie rok starszy od Calluma, a ja czasem o tym zapominałam. Nie podobało mi się to, że wyniszczał swój organizm, pijąc w samotności w zaniedbanym domu. Może jeśli będę naciskać, żeby wyjawił mi prawdę, poradzi sobie z tym, co go dręczyło. Mimo że to, co usłyszę, zapewne przysporzy cierpienia i mnie.
– Inna wersja – zaczął, ściągając brwi i krzyżując przed sobą ręce – jest taka, że podczas autopsji w głowie mamy znaleziono kulę. – Wyglądał na wściekłego i załamanego jednocześnie. – Odnotowano to w pierwotnym raporcie.
Złapałam za krawędź stołu, w obawie, że się przewrócę.
– Jak to w pierwotnym?
– Napisanym zaraz po autopsji, a przed naniesieniem poprawek.
Osunęłam się na krzesło, tracąc siły w nogach.
– Jesteś pewien, że raport został poprawiony?
– Widziałem ten pierwszy przed zmianami. Zniknął z mojego biurka i wszyscy jak jeden mąż twierdzili, że nigdy tam nawet nie leżał. Próbowali mi wmawiać, że mama nie miała rany postrzałowej. Traktowali mnie jak opętanego smutkiem, żałosnego wdowca.
– Ale… – Nie mogłam złapać oddechu, a serce biło mi jak szalone. – Dlaczego?
– Tu na scenę wchodzi Callum Torrio. – Tata spojrzał na mnie nieco łagodniej. – Przykro mi, skarbie. Ze względu na twoją przyjaźń z Tatum nie chciałem, żebyś wiedziała. Miałem świadomość, że cię to zaboli, ale faktycznie powinnaś znać prawdę. – Pokręcił głową. – Powinienem był ci to powiedzieć dawno temu, zanim tak się do siebie zbliżyłyście. Ta rodzina oznacza same kłopoty.
Tatą targały takie emocje, że cały się trząsł. W świetle lampy wiszącej nad stołem jego twarz wyglądała złowieszczo.
– Callum wiedział, że chcę go dopaść i że w końcu miałem coś, co pozwoliłoby mi go przyskrzynić. Nie mogłem mu odpuścić. Tyle rzeczy uchodziło mu na sucho. Ten facet jest jak kaczka, wszystko po nim spływa.
Powinnam była milczeć. Ale tata nie powinien był kłamać. Skąd mogłam wiedzieć, co ta rozmowa przyniesie?
To żadne zaskoczenie, że tata i Callum mieli coś do siebie, ale sądziłam, że chodziło o nielegalne działania Calluma, za które nigdy nie ponosił kary, i poczucie obowiązku taty, które kazało mu za wszelką cenę walczyć z korupcją. Tymczasem chodziło o coś więcej.
– Wiedział? Jesteś pewien?
– Nie byłem szczególnie dyskretny – prychnął. – Doskonale wiedział, że dorwanie go stało się moją cholerną misją.
Zaczynałam to dostrzegać, choć wolałabym zamknąć oczy i udawać, że nie było to tak wyraźne.
– Strzelił twojej matce w głowę, żeby mnie ostrzec – podsumował tata ponuro. – Wiem, że to nieprzyjemne. Od lat powtarzam sobie, że Tatum nie jest jak jej ojciec, ale z czasem przejmie jego wzorce. Bez względu na to, jak dobrą jest osobą i jak bardzo stara się żyć inaczej niż on, w jej żyłach płynie jego krew. – Tata rozchmurzył się i nawet uśmiechnął. – Teraz, skoro mam już wszystko, czego szukałem, nareszcie mogę to ujawnić i zdementować fałszywą wersję.
– Co masz? – wydyszałam.
– Tę oryginalną autopsję. Ktokolwiek miał ją usunąć z archiwum, nie spisał się. Choć znalezienie jej wymagało sporo grzebania.
Każda jego odpowiedź rodziła kolejne pytania.
– Nie rozumiem. Kto mógłby ukryć ten dokument?
– Skorumpowany glina. Korupcja od lat zżera naszą jednostkę. To dzięki niej Callum unika odpowiedzialności za wszystko, co robi. Dzięki łapówkarstwu raport z autopsji mamy został sfałszowany tak, żeby nikt nie powiązał Calluma z jej śmiercią. Tyle lat minęło, a twoja matka nie może spoczywać w spokoju, bo ten drań chodzi wolno i popełnia kolejne zbrodnie. Pieniądze mogą kupić wolność, ale nie można odwrócić wzroku od prawdy, kiedy się ją ma pod nosem.
– Przestań – szepnęłam, zamykając oczy. – Nie zniosę tego. – Nie chciałam, żeby zasiewał we mnie wątpliwości, czy mama spoczywa w spokoju, czy nie. Równie dobrze mógłby mi wbić nóż w serce. Nie potrzebowałam kolejnych dowodów na to, że powinnam żałować każdej decyzji podjętej w minionych miesiącach. To, co tata mówił, miało sens. Nie chciałam w to wierzyć, ale nie mogłam udawać, że elementy tej układanki do siebie nie pasowały.
Jeden element znacząco odstawał od reszty, lecz nie chciałam teraz o tym mówić. Choć prawdopodobnie był on najważniejszy. Callum nie zabiłby niewinnej kobiety tylko po to, żeby dać komuś ostrzeżenie. Znałam go zbyt dobrze, żeby uwierzyć, że byłby do tego zdolny. Tyle że nie powinnam go znać w taki sposób, prawda? Właśnie dlatego postanowiłam trzymać język za zębami. Nie mogłam stanąć w jego obronie. Tata nabrałby jakichś podejrzeń.
Callum nie byłby do tego zdolny. Nie mógłby tego zrobić.
To się wydarzyło trzynaście lat temu. Prawdopodobnie był wtedy zupełnie innym człowiekiem. Mimo to nie uwierzyłam, że mógłby tak postąpić. Wbrew temu, że słyszałam, jak wygłaszał pogróżki, i że widziałam, z jaką łatwością strzelał ludziom w głowy. Moje zbolałe serce podpowiadało mi, że to nie była prawda. Nagle mnie zemdliło. Zerwałam się z krzesła i w ostatniej chwili dopadłam zlewu. O Jezu. To nie może być prawdą. Wszystko to kłamstwo. Nawet jeśli będzie to oznaczało, że tata tracił kontakt z rzeczywistością.
– Przykro mi – wymamrotał tata, stając za mną, kiedy przestałam w końcu wymiotować. – Naprawdę, skarbie. Nie chciałem, żebyś się dowiedziała. Prawda bywa paskudna.
Tak też można to ująć. Cała się trzęsłam, kiedy pochylona nad zlewem, przepłukiwałam usta. Tata przez tyle lat chciał dorwać Calluma, a ja się z nim pieprzyłam. To chore. Ponownie zacisnęło mnie w żołądku.
Gwałtownie się wyprostowałam, bo rozległo się pukanie do drzwi. Serce podeszło mi do gardła i nagle zaczęłam się intensywnie pocić. Nie byłby do tego zdolny. Nie mógłby tego zrobić.Jeśli to on, to miał fatalne wyczucie czasu. Ale nie sądziłam, żeby się tutaj pokazał, a przynajmniej nie pod obecność taty.
Chyba że zamierzał mnie porwać i zabrać do siebie. Wiedziałam, że taki scenariusz był prawdopodobny. Callum był zdolny do wszystkiego. Nawet do… Nie. Tego by nie zrobił. Nie zamordowałby niewinnej osoby. Powtarzałam sobie tę myśl w głowie, jak mantrę. Postanowiłam się jej trzymać, jak koła ratunkowego, licząc na to, że utrzyma mnie na powierzchni tego bagna.
Tata poszedł otworzyć. Obróciłam się w kierunku wejścia, kiedy dobiegł mnie jego ostry i stanowczy ton:
– Nie możesz się z nią teraz zobaczyć. Jesteśmy w samy środku czegoś ważnego.
– Chcę z nią porozmawiać. – Nie był to głęboki, męski tembr, ale serdeczny głos mojej najlepszej przyjaciółki. Poczułam tak dużą ulgę, że o mały włos się nie rozpłakałam. – Chcę się upewnić, że wszystko u niej w porządku – upierała się.
Tata roześmiał się sztucznie, dając jej do zrozumienia, że niepotrzebnie się martwiła.
– Oczywiście, że wszystko u niej w porządku. Dlaczego miałoby być inaczej?
– Rozumiem, ale wolałabym przekonać się o tym na własne oczy.
– Rozumiem, ale to mój dom i dziś nie przyjmuję gości. Właśnie jemy kolację. – Tata pokręcił głową. – Zresztą to nie twoja sprawa. Lepiej już sobie idź – rzucił twardo, akurat, kiedy stanęłam za jego plecami. Z niedowierzaniem spojrzałam mu przez ramię. To naprawdę była ona.
Jasne, że rozpoznawałam jej głos, ale musiałam ją zobaczyć, żeby uwierzyć, że tu jest. Stała na ganku z rękami splecionymi na brzuchu. Gniewnie patrzyła na tatę, a jej mina sugerowała, że lepiej z nią nie zadzierać.
– Zejdź mi z drogi – odparowała. – Bianka jest moją przyjaciółką i dorosłą kobietą. Jeśli nie chce mnie widzieć, musi mi to sama powiedzieć.
Wiedziałam, że się nie ugnie. Biorąc pod uwagę to, że jej ojciec przypuszczalnie zabił moją mamę, nie miałam pojęcia, jak się teraz zachować.
Callum
– Nie miałbym nic przeciwko tej grze pozorów, gdym nie wiedział, że to całkowita strata czasu – narzekałem, przechodząc przez duże szklane drzwi w biurze prawniczym. Nie zdziwiło mnie, że o dwudziestej pierwszej tak wiele osób nadal pracowało, posilając się kawą i napojami energetyzującymi. Zatrzymaliśmy się przy pustym biurku recepcjonistki, która jako jedna z nielicznych poszła już do domu. Romero wysłał esemesa do Boba, żeby go poinformować, że jesteśmy.
– Myślisz, że już przyszła? – spytał Romero. Zaledwie godzinę temu miał na sobie czarne, sportowe ubranie, które zamienił na garnitur, nieco bardziej pasujący do takiej wizyty. Trudo byłoby się domyślić, że miał na koncie wtargnięcie do domu.
Moja eks dawała mi kolejny powód do tego, żeby jej nienawidzić: wolałbym teraz siedzieć w domu i oglądać obraz z kamery wideo, nadającej z pokoju Bianki, zamiast przebywać w biurze prawniczym o tak późnej porze. Szczególnie że to spotkanie zakończy się niczym.
– Na pewno nie – wycedziłem, unosząc rękę na widok zbliżającego się do nas Boba. – Zacznijmy od tego, że spotkanie o tej porze było jej pomysłem. Jestem przekonany, że trochę sobie na nią poczekamy. To jej typowy sposób funkcjonowania. Zawsze chce być górą.
W takich sytuacjach naprawdę nie mogę sobie przypomnieć, co takiego w niej widziałem. Co mnie do niej przyciągnęło oprócz jej wyglądu? Dlaczego zostałem po tym, jak się przespaliśmy ze sobą, a na świecie nie było jeszcze Tatum? Kurwa, czemu ja się z nią w ogóle ożeniłem? Czemu się łudziłem, że łączyło nas coś prawdziwego?
To było zauroczenie. Nie znałem wcześniej takiej kobiety. Nie chciała jedynie doić ze mnie kasy i żerować na moim sukcesie. Sama też pragnęła do czegoś dojść. Chciała, żebyśmy oboje odnosili sukcesy. Popychała mnie do tego, żebym robił coraz większe rzeczy i żebym stawał się lepszą wersją tego biednego chłopaka, którego ojciec nadal mieszkał w zapadłej dziurze.
W pewnym sensie to jej zawdzięczam swoje osiągnięcia, ponieważ mnie do nich zachęcała. Dzięki jej pozbawionemu skrupułów podejściu do życia doszedłem tu, gdzie teraz byłem. Już rozumiałem, że nie kierowała się miłością ani szczerą chęcią wspierania mnie, bo dostrzegała we mnie potencjał. Pragnęła tego wszystkiego dla siebie i zrządzeniem losu natknęła się na chętnego głupka, który właśnie zaczynał się piąć po drabinie sukcesu.
Mieliśmy razem budować imperium. Dla nas. Wspólne życie, rodzina, spuścizna.
Na swoje nieszczęście nie potrafiła się niczym nasycić.
Tak jak dawniej dziś nadal stosowała różnego rodzaju manipulacje.
Bob zrobił kwaśną minę, kiedy uścisnął moją dłoń.
– Przykro mi, że nie udało mi się jej przekonać na spotkanie o bardziej ludzkiej porze – zaczął. Pamiętam czasy, kiedy nie znałem tego człowieka i nie potrzebowałem jego usług. To niesamowite, z jaką naiwnością założyłem, że ta relacja potrwa krótko.
– Przywykłem już, żeby spodziewać się po niej najgorszego – zapewniłem go. – Wiem, że zrobiłeś, co mogłeś.
Mężczyzna odetchnął z ulgą. Przypuszczam, że praca ze znanym handlarzem bronią o dość burzliwej reputacji może człowieka przyprawić o wrzody.
– Napijecie się czegoś? – spytał Bob, prowadząc nas do sali konferencyjnej. – Prawnicy Amandy też się pewnie spóźnią.
Wymieniłem z Romerem porozumiewawcze spojrzenie.
– Czy któraś z jej papug powiedziała ci, co jest tak cholernie ważne, że musieliśmy się spotkać w środku tygodnia, i to o tak późnej porze? – spytał Romero, omiatając wzrokiem salę. Miał już taki nawyk, że sprawdzał, czy jest bezpiecznie. Zapewne niewiele miejsc było bezpieczniejszych niż to, ale on musiał zrobić swoje. Oprócz samego pomieszczenia zlustrował też okna budynków naprzeciwko.
Bob nieznacznie pokręcił głową, kiedy Romero zaczął opuszczać rolety, ale nie skomentował tego.
– Tylko tyle, że to jakaś paląca sprawa. – Spojrzał na mnie ze współczuciem. – Mam nadzieję, że w końcu zmądrzała.
Taaa, a ja mam nadzieję, że Święty Mikołaj przyniesie mi w tym roku prezenty.
Jakieś pięć po dwudziestej pierwszej za oszkloną salą konferencyjną pojawiło się sześciu mężczyzna w ciemnych garniturach. Na ich czele, we własnej osobie, szła żmija, z którą ożeniłem się w zbyt młodym wieku, popełniając życiowy błąd. Była wypielęgnowana i wystrojona, jakby właśnie wyszła ze SPA. Blond włosy zebrała w kucyk tuż nad karkiem. Jej szpilki pewnie stukały o posadzkę. Miała na sobie czerwoną garsonkę o biznesowym kroju, przez co całą uwagę ściągała na siebie.
– Usiądźmy – zaproponował Bob.
Z rozbawieniem patrzyłem, jak prawnicy Amandy zajmowali miejsca po drugiej stronie długiego, połyskującego stołu. Amanda dyskretnie skinęła głową na powitanie, nie racząc nawet na mnie spojrzeć. Zadowolona z siebie, nieco jakby rozbawiona, z trudem powstrzymywała uśmiech. Postanowiłem nie okazywać żadnych emocji. W dziecinny sposób chciała wyprowadzić mnie z równowagi.
Jeden z jej prawników odchrząknął i spojrzał po swoich kolegach, upewniając się, że są gotowi, by zacząć.
– Panie Torrio.
– Proszę zwracać się do mnie – oznajmił Bob, ucinając wypowiedź mężczyzny. – Będę się wypowiadał w imieniu pana Torrio.
Amanda zrobiła zdziwioną minę.
– Straciłeś głos? – spytała. – Trzeba było się tak nie wydzierać, kiedy odwiedziłam cię w domu w weekend.
Bob poprawił się na krześle.
– Wydaje mi się, że ustaliliśmy, iż żadna ze stron nie będzie wizytowała nieruchomości drugiej strony bez wcześniejszego porozumienia się z prawnikami. A o tej wizycie pierwsze słyszę.
Głupia cipa. Mina jej zrzedła, kiedy uświadomiła sobie, że sama na siebie zastawiła pułapkę, ale szybko odzyskała wigor.
– Martwiłam się o córkę.
– W takim razie, z jakiego powodu pan Torrio miałby krzyczeć na panią? – szybko spytał Bob. – Panna Torrio zajmuje osobne skrzydło domu. Nie musiała pani w ogóle mieć kontaktu z panem Torrio.
Amanda poczerwieniała ze złości. Romero, który siedział po mojej lewej, prychnął cicho. Ja zachowałem pokerową twarz. To moja największa broń. Obojętność działa na nią bardziej niż krzyki czy groźby. Jak większość tyranów nie znosiła, kiedy ją ignorowano. Jeśli jej zachowanie wywołałoby we mnie reakcję emocjonalną, wpadłbym w jej sidła.
– Nasza klientka przypuszcza, że jej mężowi bardziej zależy na osiągnięciu porozumienia – oznajmił kolejny z jej prawników. – Jeśli to prawda, to pora dokonać ostatecznych ustaleń. Przygotowaliśmy nową propozycję ugody. Obejmuje ona między innymi wyższe miesięczne alimenty do czasu, aż pan Torrio ponownie się ożeni.
– To wykluczone – odparował Bob, nawet nie przeglądając podsuniętych mu przez mężczyznę papierów. – Alimenty zostają na takim poziomie, jaki zostanie ustalony przez sąd, a ugoda, którą pan Torrio zaproponował w początkowej fazie postępowania rozwodowego, jest bardzo hojna. Pan Torrio jest również gotów dorzucić kilka inwestycji i dom w Vail. To maksymalna oferta. Możliwe jest natomiast jej obniżenie.
Prawie nie mrugałem. Po prostu beznamiętnie patrzyłem ponad stołem na kobietę, którą kiedyś, jak mi się zdawało, kochałem. Zabawne, bo widziałem tylko to, co chciałem zobaczyć. Kurde, jej ambicja mnie kręciła. Tak samo jak jej cycki, nogi i usta, które ssały kutasa z mocą odkurzacza. Wtedy nie wiedziałem, że między ambicją i bezwzględnością leży bardzo cienka granica. Dziś już to rozumiałem.
– Jeśli pani Torrio zależy na uzyskaniu większych pieniędzy – ciągnął Bob – po podpisaniu niezbędnych umów może sprzedać dom w Vail. Może również spieniężyć inwestycje, choć to byłoby błędem. Zabiłaby kurę znoszącą złote jaja. Niemniej jednak, jest dorosłą kobietą, która sama może decydować o takich sprawach.
Prawnicy Amandy wymienili spojrzenia.
– W takim razie nie dojdziemy do porozumienia – wycedził jeden z nich, patrząc na Amandę.
Kipiała ze złości. Pieczołowicie zbudowany wizerunek w każdej chwili mógł lec w gruzach. Była pozerką. Nosiła dobrze dopasowaną maskę. Nie było w niej ani krzty szczerości. Przemawiała przez nią rozdzierająca pustka i poczucie nieszczęścia.
Dziś już to wiedziałem. Wiedziałem też, co to znaczy być z kobietą, która ma duszę, jest ciepła i szczerze serdeczna. Taką, której faktycznie zależy na ludziach: na Tatum, jej ojcu i cholera, nawet na Lucasie. Przecież chciała go bronić, mimo że ją potrącił. Okazała więcej współczucia w tej jednej sytuacji niż Amanda przez całe swoje życie.
Kobieta, która siedziała po drugiej stronie stołu, oplotła sobie tego młokosa wokół paluszka i zaszczepiła mu fatalne idee. Nie była skłonna się do tego przyznać, ale nie musiała tego robić. Poczucie winy, które odmalowało się na jej twarzy, gdy rzuciłem oskarżenia w jej stronę wtedy w mojej sypialni, mówiło samo za siebie. Przypominała dziecko przyłapane na robieniu czegoś, czego robić nie powinno.
To upokarzające, nawet jak dla niej. Nie miała w zwyczaju sama wykonywać brudnej roboty. Naciskała na mnie, wymuszała, żebym sięgał po jeszcze więcej władzy, myśląc wyłącznie o zaspokojeniu swoich nieskończonych potrzeb materialnych. A potem, jak już miałem dość jej manipulacji, zamieniła mnie na innych mężczyzn. Teraz miała całą drużynę niemających o niczym pojęcia dupków, którzy odwalali za nią najgorszą robotę i walczyli o to, żeby dostała więcej, niż na to zasługiwała.
– Aż tak bardzo chcesz mnie wychujać? – W jej głosie słychać było niedowierzanie. – Naprawdę odrzucisz tę propozycję, nawet nie przeczytawszy, co w niej jest? Callum, taka mściwość i skąpstwo nie są do ciebie podobne.
Zacisnąłem zęby z wściekłości. Miałem ochotę powiedzieć jej, że w ogóle mnie nie znała, że nie miała pojęcia, kim jestem, ale wiedziałem, że nic, co powiem, nie miałoby znaczenia.
– Skoro za przejaw skąpstwa uważa pani to, że pan Torrio chce oddać pani miliony dolarów, to oczywiste, że nigdy się nie porozumiemy. Pani Torrio, zajmuję się konfliktami małżeńskimi i ugodami rozwodowymi od trzydziestu lat i nigdy jeszcze nie maiłem klienta, który chciałby oddać tak pokaźny procent wartości swojego majątku. Pan Torrio ani razu nie groził, że obniży pierwotną ofertę. On jedynie odmawia jej zwiększania. Nie jestem pani prawnikiem, ale jeśli miałbym coś doradzić, to sugerowałbym przyjęcie tej propozycji.
– Czyli nie dostanę nawet złamanego grosza więcej? – Amanda skrzyżowała przed sobą ramiona i uniosła brew. – Ani centa? – Przychyliła głowę, przyglądając mi się uważnie. – Myślałam, że teraz masz większą motywację. – W jej pustych oczach rozbłysły wesołe chochliki, przez które zjeżyły mi się włosy na karku. Nie dam jej tej satysfakcji i nie wybuchnę, choć ona wyraźnie na to liczyła. Nie zrobię tego przy tylu świadkach.
– Nie powinna pani… – Jeden z jej prawników próbował ją trochę wyhamować, ale zignorowała jego racjonalny głos. Zawsze tak postępowała.
– Nie spieszy ci się z podpisaniem papierów? – ciągnęła, trzepocząc rzęsami, jakby miało mnie to ruszyć. – Czy nie chciałbyś być wolny, przynajmniej pod względem prawnym? Dzięki temu mógłbyś ruszyć ze swoim życiem do przodu.
Romero wyprostował się na krześle, ale dyskretnie dałem mu znak, żeby się opanował. Amanda dopiero się rozkręcała i niebawem zacznie się pieklić. Im dłużej zachowam spokój i nie będę reagował, tym silniejsza stanie się jej złość. Strzeli sobie w stopę, jak zawsze. To tylko kwestia czasu.
– Dla obojga państwa byłoby dobrze dojść do porozumienia, żeby każdy był wolny – zauważył stanowczo Bob. Tracił panowanie na sytuacją i doskonale o tym wiedział.
– Pani Torrio odegrała znaczącą rolę w sukcesie pana Torrio – zauważył jeden z prawników Amandy. – Nasza klientka chce zostać za to wynagrodzona.
– Pani Torrio miała niesamowicie komfortowe życie u boku swojego męża – ripostował Bob – i z tego, co widać, nadal takie wiedzie. Pan Torrio wystąpił o rozwód, kiedy okazało się, że jego żona wielokrotnie dopuściła się zdrady. Gdyby nie to, być może w ogóle byśmy się tu nie spotkali. – Bob spojrzał na zegarek. – Wszyscy tracimy czas. Albo pani Torrio podpisze dokumenty w obecnym brzmieniu, albo zaczniemy zawężać naszą ofertę.
Amanda oddychała ciężko, a ja pozostawałem niewzruszony. Patrzyłem na nią bez okazywania choćby cienia emocji.
– Mam pewien pomysł – syknęła jak żmija szykująca się do ataku. Skończyły się jej argumenty, a w takich sytuacjach potrafiła reagować tylko przez zadanie ciosu poniżej pasa. – Jeśli rzucisz tę swoją dziwkę, to może podpiszę te papiery.
Romero jęknął, Bob się zapowietrzył, a ja wstałem.
Amanda patrzyła na mnie ze złośliwością. Nachyliłem się w jej stronę, kładąc dłonie na blacie stołu. Krew buzowała mi w żyłach. Nie do wiary, że kiedyś miałem ją za atrakcyjną kobietę.
– Dobrze wiesz, jak to jest być dziwką – warknąłem. – Przecież tylko o to ci chodzi, o pieniądze. A każdej dziwce jedynie na tym zależy.
– Callum – rzucił Bob ostrzegawczo.
Romero także wstał, ale zignorowałem to, tak samo jak głos Boba. Nie ruszyło mnie też to, że prawnicy Amandy trochę odsunęli od niej krzesła, jakby się bali, że dostaną rykoszetem.
Amanda nawet nie mrugnęła. Nie odwróciła też wzroku.
– Chcesz powiedzieć, że jej na nich nie zależy? Po co innego taka młoda kobieta miałaby się zadawać z takim starym prykiem jak ty? Masz kryzys wieku średniego. Typowe. – Zaśmiała się, kręcąc przy tym głową. – Wiedziałam, że jesteś zdolny do wielu rzeczy, ale nigdy nie sądziłam, że będziesz się uganiał za dziewczyną w wieku własnej córki. Jak długo to trwa? Była już pełnoletnia, jak zacząłeś ją posuwać?
– Zamilcz! – Uderzyłem dłońmi o blat tak mocno, że wszyscy aż podskoczyli. Amanda także. Jeden z jej prawników wstał z krzesła i stanął przy oszklonej ścianie.
– Nie masz prawa o niej mówić. Nie masz pojęcia, co nas łączy, ale skąd miałabyś to wiedzieć? – Nerwowo wyrzucałem z siebie słowa.
Romero chwycił mnie za barki, by odciągnąć mnie od stołu. I dobrze. Inaczej mógłbym przejść na jego drugą stronę i skręcić jej kark.
– Rozumiesz tylko pierdolone wyciągi z konta bankowego. A jak myślisz, że nie znajdę sposobu, żebyś zapłaciła za to, co zrobiłaś mi i Tatum, to całkiem ocipiałaś!
– Szefie, wystarczy – rzucił Romero, ciągnąc mnie pod okna. Stanął przede mną, żeby oddzielić mnie od tej wrednej suki, która nadal patrzyła na mnie z wściekłością.
Kurwa mać. Nie byłem z siebie dumny. Tyle wysiłku wkładałem w to, żeby nie dać się jej sprowokować, ale dałem się złamać. Wydobyła ze mnie reakcję, na którą czekała.
– Przysięgam – dodałem, omijając Romera. – Dostaniesz to, na co zasługujesz. Z nawiązką. Wszystkie gówniane rzeczy, które narobiłaś, obrócą się przeciwko tobie. Dostaniesz po tyłku. Mam nadzieję, że będę mógł to zobaczyć na własne oczy.
– Czy to groźba? – spytała obrzydliwie słodkim głosikiem. – Bo jesteśmy w pomieszczeniu z kilkoma prawnikami, więc jeśli mi grozisz, to masz kiepskie wyczucie czasu.
Uśmiechnąłem się do niej w sposób, który oznaczał jedno, a ona dobrze o tym wiedziała. Przekroczyła granicę, zza której nie było już odwrotu.
– Nie, skarbie. To nie groźba. Przysięgam. Igrasz z ogniem, a wszyscy wiemy, co spotyka ludzi, którzy to robią.
– Lepiej dajmy sobie na dzisiaj spokój – rzucił Bob, wstając i zapraszając pozostałych do wyjścia.
Amanda rzuciła mi gniewne spojrzenie i z pogardą wydęła usta. Musiała być zawiedziona, że niczego dziś nie wskórała. Jakby sądziła, że poruszając temat Bianki, zmusi mnie do przyjęcia jej warunków.
Nigdy nie była subtelna.
Romero westchnął ciężko, kiedy w końcu zostaliśmy sami.
– Nieźle ci poszło zachowanie zimnej krwi.
– Miałem siedzieć z założonymi rękami, kiedy obrażała Biankę? Mam w dupie, co myśli o mnie Amanda. Nie może bezkarnie ubliżać kobiecie, którą…
Lekko zaskoczony Romero spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Czekał przy drzwiach, aż ochłonę, a ludzie Amandy wyjdą z kancelarii przed nami. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym ponownie się z nią zobaczył.
Nie sądziłem, że mnie aż tak poniesie. Takie zachowanie nie było w moim stylu, szczególnie że chodziło o tak dużą stawkę. Nigdy nie reagowałem w ten sposób przy grupie prawników. A dziś dałem Amandzie dokładnie to, na co liczyła. Zresztą nie miało to dla mnie znaczenia. Jak chodziło o Biankę, wszystkie reguły przestawały istnieć. Nie potrafiłem przewidzieć, do czego będę zdolny, kiedy sprawy dotyczyły jej osoby.
Na myśl o niej poczułem głębokie, trudne do zaspokojenia pragnienie. Minęło dopiero parę godzin, od kiedy widziałem ją przed norą Charliego, ale wydawało mi się, że upłynęło ze sto lat. Aż mnie nosiło od żądzy. Chciałem ją posunąć, ale nie mogłem. Nic nie mogłem zrobić, dopóki była pod jego dachem.
– Idziemy – rzuciłem, podchodząc do oszklonych drzwi. – Muszę coś zrobić w domu.
Na przykład popodglądać Biankę. Zobaczyć ją, usłyszeć jej głos. Chciałem znaleźć się w jej świecie, choćby na chwilę, żeby przestać odczuwać tę ogromną pustkę, która się pojawiała, gdy Bianki nie było w pobliżu.
To musiało mi wystarczyć. Nie będzie to trwało wiecznie. Bianka ponownie będzie moja. Niedługo. Musiałem jedynie wymyślić sposób na jej odzyskanie.
A chyba już wiedziałem, od czego zacząć.
– Znam to spojrzenie – W głosie Romera wyczułem dezaprobatę. – Knujesz coś.
– I co z tego? – zripostowałem, wysiadając z windy na podziemnym parkingu. – Płacę ci, żebyś wykonywał moje polecenia, a nie mnie oceniał.
– Tylko obiecaj mi, że – Romero zatrzymał się przed samochodem, rzucając mi znużone spojrzenie – nie będę musiał ponownie się włamywać do jej sypialni.
– Tym razem będę działał w pojedynkę – zapewniłem go, wsiadając na miejsce pasażera.
Bianko, nie martw się. Niedługo znowu będziemy razem.
Bianka