Gdzie jest Emma? - Magda Stachula - ebook + audiobook + książka

Gdzie jest Emma? ebook i audiobook

Magda Stachula

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Gdzie jest Emma??

Emma Denis – celebrytka, finalistka dziejącego się na rajskich plażach telewizyjnego show –ostatni raz widziana była we Włodawie objętej stanem wyjątkowym ze względu na napiętą sytuację na granicy z Białorusią. Sprawą zaginięcia zajmuje się dwoje policjantów, Weronika Herman i Maksymilian Bałucki. W toku śledztwa okazuje się, że dziewczyna ze względu na swoją popularność miała tylu samo fanów, co wrogów…

Czy Emma żyje? Komu zależało na jej zniknięciu? A może to tylko mistyfikacja, pretekst do podbicia popularności? Przecież skandal napędza sukces.

Kto z przesłuchiwanych kłamie, a kto mówi prawdę? Śledczy nie mają łatwego zadania, a finał będzie zaskakujący.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 158

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 6 min

Lektor: magda stachula

Oceny
4,0 (119 ocen)
52
28
29
7
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Malwi68

Nie oderwiesz się od lektury

Książka, choć niepozorna to, według mnie, kompletna. Fabuła ciekawa, a akcja jest pozbawiona niepotrzebnych ozdobników. Konkretny, rasowy kryminał, ale niepozbawiony odpowiedniego ładunku emocjonalnego.
10
m_kierzkowska

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam:)
00
aneciap86

Nie oderwiesz się od lektury

Podobała mi się! Przeczytana w dwa wieczory😊 Ciekawa fabuła, bez zbędnego przeciągania. Polecam😊
00
mokrasa

Nie oderwiesz się od lektury

To jest pierwsza cześć serii. Kolejne to "Stalker" i "Rozrywka". Warto czytać w tej kolejności
00
grazyna2525

Nie oderwiesz się od lektury

Były emocje, zagadka. Fabuła interesująca. Projekt krótkiego kryminału bardzo udany. Teraz pozostaje czekać na kolejne kryminały.
00

Popularność




Przed­mowa

Przed­mowa

Ta książka nie powsta­łaby, gdyby nie moja wizyta w Szkole Poli­cji w Pile. Jesie­nią 2021 roku, pod­czas trwa­ją­cego festi­walu Kry­mi­nalna Piła, dzięki uprzej­mo­ści Leszka Koź­miń­skiego, mia­łam oka­zję zwie­dzić ją oso­bi­ście. Leszek, pomy­sło­dawca i współ­twórca festi­walu, a także wykła­dowca kry­mi­na­li­styki w Szkole Poli­cji w Pile, opro­wa­dza­jąc mnie po pla­cówce, opo­wie­dział o kilku cie­ka­wych śledz­twach, które szczę­śli­wie udało się poli­cji roz­wią­zać. Jedna z przy­to­czo­nych przez niego histo­rii zain­spi­ro­wała mnie do napi­sa­nia tej książki. Oczy­wi­ście ten kry­mi­nał to wytwór mojej wyobraźni, zmy­ślony jest cały ento­urage, ale sedno tej histo­rii jest jak naj­bar­dziej praw­dziwe.

Roz­dział 1

Roz­dział

1

Emma zagi­nęła.

Ta wia­do­mość była prze­ka­zy­wana z ust do ust przez miesz­kań­ców mia­steczka, jesz­cze zanim zna­la­zła się w nagłów­kach por­tali infor­ma­cyj­nych. Dwu­dzie­sto­let­nia dziew­czyna z twa­rzą Mari­lyn Mon­roe była znana lokal­nej spo­łecz­no­ści. I nie było to jedy­nie zasługą jej nie­zwy­kłej urody, podo­bień­stwa do ikony kina, choć to nie­wąt­pli­wie przy­czy­niło się do jej roz­po­zna­wal­no­ści. Emma wzięła udział w tele­wi­zyj­nym show. W jed­nym z tych pro­gra­mów, w któ­rych mło­dzi ludzie wyjeż­dżają na raj­skie wyspy, aby zaba­wić się w gro­nie swo­ich rówie­śni­ków. Ich codzien­ność śle­dzą przed tele­wi­zo­rami rze­sze widzów, szum­nie komen­tu­jąc ich zacho­wa­nie w mediach spo­łecz­no­ściowych. Roz­po­zna­wal­ność uczest­ni­ków szy­buje w górę, a oni sami budują na niej swoje życie. Nie ina­czej było z Emmą. Kilka mie­sięcy temu dziew­czyna wró­ciła do Pol­ski i została powi­tana w rodzin­nym mia­steczku jak gwiazda. A teraz zagi­nęła, to nie mogło przejść bez echa.

Wero­nika Her­man przy­je­chała na komendę spóź­niona. I nie wia­do­mość o zagi­nię­ciu Emmy była tego powo­dem, choć dowie­działa się o tym jesz­cze przed przy­jaz­dem do pracy, ale jej czte­ro­letni syn, Mar­cel nie chciał tego dnia wyjść z łóżka. Wcale mu się nie dzi­wiła, pogoda za oknem nie zachę­cała do wycho­dze­nia z domu, sią­pił deszcz i wiało, ale prze­cież musiał iść do przed­szkola, a ona do pracy. Bycie samotną matką nie było łatwe, ale Wero­nika ni­gdy nie narze­kała, bo wie­działa, że w pewien spo­sób sama jest sobie winna.

Gdy po poran­nych bata­liach w końcu zapięła synka w fote­liku samo­cho­do­wym, dopa­dła do niej sąsiadka z dołu.

– Sły­szała pani? – zagad­nęła, gdy Wero­nika otwie­rała drzwi od strony kie­rowcy.

Była spóź­niona i nie miała ochoty wda­wać się z sąsiadką w roz­mowę, chciała wsiąść do auta i jak naj­szyb­ciej włą­czyć się do ruchu. Jed­nak widok zatro­ska­nej twa­rzy pani Moraw­skiej spra­wił, że obda­rzyła kobietę pyta­ją­cym spoj­rze­niem.

– Emma zagi­nęła – powie­działa sąsiadka.

Nie musiała wyja­śniać, kogo ma na myśli. Była jedna Emma w ich mie­ście, do tego tak znana i podzi­wiana, nie tylko tutaj, lecz także w całym kraju. Poza tym jej star­szy brat cho­dził z Wero­niką do jed­nej klasy i poli­cjantka dosko­nale pamię­tała, gdy Emma była słodką, małą blon­dynką, już wtedy nie można było ode­rwać od niej oczu.

– Nie wró­ciła na noc do domu – dodała kobieta.

– Wie pani, jak jest z mło­dymi ludźmi – odparła Wero­nika, roz­kła­da­jąc ręce.

Powie­działa to tak, jakby sama była sta­ruszką. Nie­dawno skoń­czyła trzy­dzie­ści lat i dosko­nale pamię­tała okres, gdy była w wieku tej lokal­nej cele­brytki. Zda­rzały się jej późne powroty do domu, nie­raz nad ranem, a nawet w oko­li­cach połu­dnia.

– Tak, tak. – Kobieta poki­wała głową. – Ale nie tym razem. – Sąsiadka zro­biła kolejny krok w stronę Wero­niki. – Znam jej rodzi­ców, moja sio­stra mieszka na tej samej ulicy i to jest pierw­szy raz, jak nie mogą skon­tak­to­wać się z córką. Oczy­wi­ście, gdy była w pro­gra­mie, też nie mogli, ale to co innego, wie­dzieli, gdzie jest, a teraz odcho­dzą od zmy­słów.

– Pro­szę się nie mar­twić – rzu­ciła Wero­nika, sia­da­jąc za kie­row­nicą. – Może została u kole­żanki na noc? – Poli­cjantka spoj­rzała na zega­rek, docho­dziła siódma trzy­dzie­ści, musiała się śpie­szyć, o ósmej poda­wali śnia­da­nie w przed­szkolu, nie zdą­żyła nic dać do zje­dze­nia syn­kowi i zale­żało jej, żeby się nie spóź­nił. – Prze­pra­szam, muszę jechać…

– Ale to już druga noc, gdy nie ma jej w domu. – Głos sąsiadki zabrzmiał zło­wiesz­czo. – I żadna z kole­ża­nek Emmy nie ma poję­cia, gdzie ona może być.

Poli­cjantka unio­sła głowę i spoj­rzała kobie­cie w oczy. Druga noc? To nie wró­żyło nic dobrego.

– Dopiero wczo­raj wie­czo­rem rodzice zgło­sili zagi­nię­cie – wyja­śniła sąsiadka. – Wie pani, te pro­ce­dury, musi minąć ileś godzin, nim osoba może być uznana za zagi­nioną – traj­ko­tała z prze­ję­ciem.

Tego nie trzeba było Wero­nice Her­man tłu­ma­czyć. Pro­ce­dury poli­cyjne to jej codzien­ność. Ale nie ist­niały żadne prze­pisy, z któ­rych wyni­ka­łoby, że trzeba odcze­kać jakiś czas, aby zgło­sić zagi­nię­cie bli­skiej osoby. Wymysł ame­ry­kań­skich seriali. Poli­cja każde zgło­sze­nie o zagi­nię­ciu musi potrak­to­wać poważ­nie, a na komi­sa­riat można iść nawet chwilę po tym, jak zaj­dzie podej­rze­nie, że czło­wiek zagi­nął.

W dro­dze do przed­szkola, a potem na komendę, nie mogła prze­stać myśleć o Emmie Denis. Swoim poja­wie­niem się w mediach naro­biła mnó­stwo szumu. Posy­pały się pro­po­zy­cje współ­pracy z wie­loma fir­mami, rekla­mo­wała pro­dukty z róż­nych branż, zdo­by­wa­jąc nie tylko pie­nią­dze, lecz także nowych fol­lo­wer­sów w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Co chwilę na por­ta­lach plot­kar­skich poja­wiał się news doty­czący jej życia oso­bi­stego. Czy wzbu­dzała tym zazdrość? Oczy­wi­ście. Nie­jedna z jej pseu­do­przy­ja­ció­łek chęt­nie wsko­czy­łaby na jej miej­sce. Czy któ­raś z nich mogła stać za jej znik­nię­ciem? Zazdrość, zemsta, zdrada, zbrod­nia? W swoim życiu spo­tkała się z kon­fi­gu­ra­cją tych słów wie­lo­krot­nie i nie­stety nie tylko zawo­dowo. Zatrzy­mała się na pasach, by prze­pu­ścić ojca z wóz­kiem. Zawsze widok męż­czy­zny, który opie­ko­wał się swoim dziec­kiem, wzbu­dzał w niej silne emo­cje. Jej Mar­cel nie miał tyle szczę­ścia.

Odpro­wa­dziła męż­czy­znę wzro­kiem i wrzu­ciła jedynkę.

Emma była atrak­cyjna dla rekla­mo­daw­ców, ale też w ogóle dla face­tów. Może zwią­zała się z kimś nowym, stąd to jej znik­nię­cie? Młoda dziew­czyna po raz pierw­szy naprawdę się zako­chała, stra­ciła głowę, poczu­cie czasu, nawet nie zauwa­żyła, że roz­ła­do­wała się jej komórka i że wypa­da­łoby powia­do­mić rodzi­ców, gdzie się znaj­duje i kiedy pla­nuje wró­cić do domu. Ale prze­cież była już peł­no­let­nia, czy musiała tłu­ma­czyć się rodzi­nie ze swo­ich pla­nów? Oczy­wi­ście, że nie. Kto wie, czy jej rodzice to nie jacyś apo­dyk­tyczni ludzie, od któ­rych miała ochotę się w końcu uwol­nić? Wróci za dwa dni i zde­ner­wuje się, że znów zro­bili tyle szumu o nic.

A może to celowe dzia­ła­nie? Znik­nąć nagle, by sku­pić na sobie całą uwagę opi­nii publicz­nej? Jej twarz pojawi się na pierw­szych stro­nach gazet, można liczyć na lep­szą reklamę? Wero­nika przy­po­mniała sobie gło­śną sprawę, sprzed bli­sko stu lat. Zagi­nię­cie Aga­thy Chri­stie. Pisarka znik­nęła 3 grud­nia 1926 roku, zosta­wiw­szy w łóżku swoje sied­mio­let­nie dziecko. Przez jede­na­ście dni szu­kali jej poli­cja, rodzina, przy­ja­ciele i ochot­nicy, łącz­nie pięt­na­ście tysięcy osób. Odna­le­ziono ją w hotelu Swan Hydro­pa­thic w Har­ro­gate, gdzie przed­sta­wiła się jako The­resa Neele z Cape Town. Przez lata powstało kilka teo­rii na temat powo­dów znik­nię­cia pisarki, o któ­rych sama zagi­niona nie­chęt­nie mówiła. Naj­słyn­niej­sze z nich to chwi­lowa amne­zja, zemsta na nie­wier­nym mężu i próba pro­mo­cji nowej książki. Czy Emma nie poszła tym samym tro­pem? Trzeba wziąć pod uwagę każdą hipo­tezę.

Poli­cjantka zapar­ko­wała swoją megankę na par­kingu pra­cow­ni­czym i zarzu­ciła na głowę kap­tur. Po chwi­lo­wym braku desz­czu znów niebo zakryły gęste i cięż­kie chmury, a z każdą sekundą zaczy­nało coraz moc­niej padać. Szyb­kim kro­kiem ruszyła w stronę wej­ścia.

W struk­tu­rach kry­mi­nal­nych Komendy Powia­to­wej Poli­cji we Wło­da­wie zatrud­nio­nych było dwu­na­stu funk­cjo­na­riu­szy, w tym Wero­nika Her­man w stop­niu aspi­ranta szta­bo­wego i jej młod­szy kolega Mak­sy­mi­lian Bałucki, rów­nież jako aspi­rant szta­bowy. Pra­co­wali w duecie od pię­ciu lat, dobrze się doga­dy­wali, mogli na sie­bie liczyć, można by nawet zary­zy­ko­wać stwier­dze­nie, że się zaprzy­jaź­nili. O ile przy­jaźń mię­dzy kobietą a męż­czy­zną jest w ogóle moż­liwa. W ich przy­padku zda­wało się, że była.

– Cześć, Nika – powi­tała Wero­nikę na dyżurce sier­żant szta­bowa Zuzanna Kugiel. – Sły­sza­łaś? Emma zagi­nęła.

Powtó­rzyła to, o czym opo­wie­działa jej sąsiadka.

– Kto zaj­muje się sprawą? – zapy­tała Wero­nika, zakła­da­jąc za ucho swoje brą­zowe włosy, obcięte na long boba.

– Maks – wyja­śniła. – O, wła­śnie idzie. – Wska­zała ręką na wyso­kiego, szczu­płego blon­dyna, który kro­czył kory­ta­rzem w ich stronę.

Aspi­rant prze­tarł ręką nie­ogo­lony poli­czek i spoj­rzał na Wero­nikę zmę­czo­nym wzro­kiem.

– Oba­wiam się, że nie­ba­wem usły­szy o nas cała Pol­ska – powie­dział, zagry­za­jąc wargę w cha­rak­te­ry­styczny dla sie­bie spo­sób.

Roz­dział 2

Roz­dział

2

Wero­nika poczuła lekki nie­po­kój w dole brzu­cha. Czy on wie­dział coś wię­cej? Znał Emmę?

– Co masz na myśli? – zapy­tała, gdy ruszyli scho­dami w górę, w stronę ich wspól­nego pokoju.

– Gwiazda tele­wi­zyj­nego show zapada się pod zie­mię, gdyby nie stan wyjąt­kowy na tere­nie mia­sta, jutro o tej porze byliby we Wło­da­wie dzien­ni­ka­rze ze wszyst­kich roz­gło­śni radio­wych i tele­wi­zyj­nych – powie­dział, otwie­ra­jąc przed kole­żanką drzwi.

Poli­cjantka wyobra­ziła sobie wozy trans­mi­syjne koczu­jące pod komendą poli­cji i domem zagi­nio­nej. Nie zabra­kłoby chęt­nych, aby udzie­lić wywiadu na temat Emmy. Maks miał rację, to nie wyszłoby nikomu na dobre. Wero­nika ceniła pracę dzien­ni­ka­rzy, wie­działa, jak ważne są nie­za­leżne media i prze­kaz dla spo­łe­czeń­stwa, ale też zda­wała sobie sprawę, jak wiele mogą wnieść bała­ganu do pro­wa­dzo­nego śledz­twa.

– Naprawdę uwa­żasz, że zagi­nęła? – zapy­tała, zer­ka­jąc na kolegę. – Może zaba­wiła się, poje­chała gdzieś ze zna­jo­mymi, jest peł­no­let­nia, nie musi o wszyst­kim infor­mo­wać rodzi­ców.

– Nie sądzę – powie­dział, pod­cho­dząc do eks­presu do kawy.

Ich wspól­nego nabytku. Oboje prze­pa­dali za mocną, aro­ma­tyczną kawą, pili ją wręcz nało­gowo. Wero­nika odwie­siła płaszcz na wie­szak i włą­czyła kom­pu­ter. W cza­sie, gdy sprzęt się uru­cha­miał, odpa­liła Insta­grama na swoim pry­wat­nym tele­fo­nie. Ostatni wpis Emmy został dodany w nie­dzielę i dochra­pał się ponad stu tysięcy ser­du­szek. Dziew­czyna stała na pomo­ście, w obci­słej bluzce i spodniach dżin­so­wych z dziu­rami na kola­nach. Ubrała się nie­ade­kwat­nie do pogody, ale nie wyglą­dała na osobę, która by mar­zła. Pod­pis pod zdję­ciem obwa­ro­wany był kil­ku­na­stoma hasz­ta­gami, z masą kon­fi­gu­ra­cji słów chill out i relaks. Emma pozo­wała, uśmie­cha­jąc się do osoby po dru­giej stro­nie obiek­tywu, w jej oczach można było dostrzec uwo­dzi­ciel­ską nutę, poka­zu­jącą całemu wir­tu­al­nemu światu, jak bar­dzo jest szczę­śliwa i jak według niej wygląda udane nie­dzielne popo­łu­dnie. Miej­sce zro­bie­nia zdję­cia: Oku­ninka nad Jezio­rem Bia­łym.

– Miała jakie­goś chło­paka? – zapy­tała Wero­nika, pod­no­sząc wzrok znad wyświe­tla­cza komórki.

Mimo że o Emmie było gło­śno na por­ta­lach plot­kar­skich, Wero­nika nie zaj­mo­wała się ten­den­cyj­nymi new­sami z życia gwiazd.

– Nie wiem – odpo­wie­dział Bałucki, sta­wia­jąc kawę przed kole­żanką. – Dopiero co dosta­łem sprawę, spóź­ni­łaś się na odprawę z komen­dan­tem – rzu­cił, jed­nak bez cie­nia wyrzutu w gło­sie.

– Tak. – Poli­cjantka wes­tchnęła. – Mar­cel był okrop­nie marudny rano, Bog­dan był nie­za­do­wo­lony? – zapy­tała, mając na myśli ich prze­ło­żo­nego, naczel­nika wydziału kry­mi­nal­nego, komi­sa­rza Bog­dana Michal­czuka.

– Nie miał czasu na humory. – Bałucki usiadł za swoim biur­kiem, krze­sło obro­towe wydało nie­przy­jemny dźwięk. – Ta sprawa z Emmą jest naprawdę nagląca, wiesz, że liczą się pierw­sze godziny.

Wero­nika poki­wała głową, prze­wi­ja­jąc na smart­fo­nie pro­fil zagi­nio­nej. Poli­cyjne dane jasno wska­zy­wały, że w ciągu pierw­szych dwu­dzie­stu czte­rech godzin odnaj­dy­wa­nych jest około trzy­dzie­stu pro­cent wszyst­kich zagi­nio­nych, w ciągu pierw­szych czter­dzie­stu ośmiu godzin około pięć­dzie­się­ciu czte­rech pro­cent, w ciągu pierw­szych sied­miu dni – około sie­dem­dzie­się­ciu sied­miu pro­cent, a w ciągu pierw­szych trzy­dzie­stu dni od przy­ję­cia zgło­sze­nia odnaj­dy­wa­nych jest ponad dzie­więć­dzie­siąt pro­cent wszyst­kich zagi­nio­nych. Zosta­wała jesz­cze grupa dzie­się­ciu pro­cent, która ni­gdy się nie odnaj­dy­wała, oraz zagi­nieni, któ­rzy zosta­wali zna­le­zieni jako mar­twi.

– Zuzka przyj­mo­wała zgło­sze­nie – wtrą­cił poli­cjant. – Rodzice Emmy byli wie­czo­rem na komen­dzie, mamy jej aktu­alne zdję­cia i czas zagi­nię­cia, nie­dziela, godzina dwu­dzie­sta pierw­sza trzy­dzie­ści. – Poli­cjant zer­k­nął do nota­tek. – Wtedy po raz pierw­szy matka nie mogła się z nią skon­tak­to­wać, jesz­cze nie pani­ko­wała, ale zanie­po­ko­iła się, że córka nie poja­wiła się po dwu­dzie­stej w domu, jak obie­cała.

– To było tego dnia, gdy zro­biła to zdję­cie – zauwa­żyła Her­man, wycią­ga­jąc rękę z komórką w stronę kolegi. – Wiemy więc, jak była ubrana.

– Wła­śnie nie do końca. Spodnie miała te same, ale na bluzkę wło­żyła skó­rzaną kurtkę, któ­rej bra­kuje w jej rze­czach. Dziew­czyna poja­wiła się po sie­dem­na­stej w domu, odwiózł ją zna­jomy. Miała już nie wycho­dzić, ale zmie­niła zda­nie.

– Mamy namiary na tego zna­jo­mego?

– Pocze­kaj, zadzwo­nię po Zuzę.

Po chwili w pokoju zja­wiła się młoda poli­cjantka z wło­sami zwią­za­nymi w wysoki kucyk i natu­ral­nie zaró­żo­wio­nymi policz­kami. W ustach trzy­mała lizaka, miała sła­bość do chupa chup­sów. Poli­cjanci popro­sili kole­żankę o prze­ka­za­nie infor­ma­cji, które udało się jej pozy­skać w spra­wie zagi­nię­cia Emmy.

– Matka mówiła, że Emma spę­dziła z chło­pa­kiem dzień nad jezio­rem – powie­działa dziew­czyna, sia­da­jąc na wol­nym krze­śle przy połą­czo­nych biur­kach kole­gów. – Jakiś koleś z War­szawy, Emma spo­ty­kała się z nim od nie­dawna, wcze­śniej była w związku z miło­ścią życia. – Poli­cjantka zro­biła w powie­trzu cudzy­słów. – Face­tem, któ­rego poznała w tym tele­wi­zyj­nym show – dodała. – Już go tu ścią­gamy na prze­słu­cha­nie.

– Któ­rego? – dopy­tała Her­man.

– No tego obec­nego, tam­ten poprzedni od mie­siąca jeź­dzi po Sta­nach, tak przy­naj­mniej mówiła jej matka.

– Trzeba to spraw­dzić – zauwa­żył Bałucki.

– A ten obecny chło­pak? Kto to jest? Też jakiś cele­bryta? – zapy­tała Her­man.

– Teraz każdy jest cele­brytą, kto ma choć dzie­sięć tysięcy fol­lo­wer­sów na Insta­gra­mie – skwi­to­wała Kugiel. – Nie googlo­wa­łam go, ale możemy to zro­bić. Chło­paki spraw­dzają logo­wa­nie jej komórki, naj­waż­niej­sze jest usta­le­nie, od kogo dostała wia­do­mość, po któ­rej wyszła z domu i zagi­nęła.

– Rodzice nic nie widzieli? Ktoś na nią cze­kał pod domem? Poje­chała tak­sówką?

– No nie­stety nic nie wie­dzą. – Poli­cjantka pokrę­ciła prze­cząco głową. – Matka brała kąpiel, gdy córka zastu­kała do drzwi łazienki i powie­działa, że musi na chwilę wyjść i wróci naj­póź­niej po dwu­dzie­stej, a ojciec spał na górze w sypialni, nawet nie wie­dział, że Emma wyszła z domu.

– Jakieś kamery? – drą­żyła Her­man.

– Mieli w pla­nach. Zresztą jak więk­szość miesz­kań­ców ulicy. Ze względu na obecną sytu­ację z uchodź­cami. – Zuza spoj­rzała wymow­nie na kole­gów. – Wszy­scy dostali świra na punk­cie bez­pie­czeń­stwa w swoim domu. – Prze­wró­ciła oczami. – Deni­so­wie też zamó­wili kamery i sys­tem alar­mowy, ale jesz­cze nie zdą­żyli zamon­to­wać.

To był kolejny trudny temat. Trze­ciego wrze­śnia 2021 roku Wło­dawa zna­la­zła się na obsza­rze obję­tym sta­nem wyjąt­ko­wym. Na gra­nicy wjazdu do gminy Wło­dawa, Orchó­wek i Sobi­bór usta­wiono patrole skła­da­jące się z funk­cjo­na­riu­szy, a także ich kole­gów ze straży gra­nicz­nej.

– Każda osoba wjeż­dża­jąca do strefy jest kon­tro­lo­wana – zauwa­żył Maks. – Wia­domo ruty­nowe dzia­ła­nie, ale mimo wszystko trzeba będzie prze­py­tać patrol, który w nie­dzielę stał na gra­nicy wjazdu do strefy od strony Oku­ninki.

– Wie­cie, że zrobi się z tego zadyma? – wtrą­ciła poli­cjantka. – Jeśli któ­ryś z dzien­ni­ka­rzy zauważy w tej histo­rii poten­cjał, aby na nim wypły­nąć, nie zawaha się zagrać na emo­cjach. A co może bar­dziej przy­cią­gać uwagę ludzi niż news, że bar­ba­rzyń­scy uchodźcy upro­wa­dzili piękną młodą miesz­kankę nad­gra­nicz­nej miej­sco­wo­ści i zro­bili z nią – zawie­siła na moment głos – wie­cie, o co cho­dzi, pusz­czą wodzę fan­ta­zji, tak aby mieć więk­szą kli­kal­ność.

– Masz rację – zgo­dził się Maks. – Sprawą wschod­niej gra­nicy Pol­ski żyje cała Unia Euro­pej­ska, możemy za chwilę być w new­sach nie tylko pol­skich roz­gło­śni.

– Wróż­bita Maciej – zażar­to­wała Kugiel.

Wszy­scy wie­dzieli, że nie ma sensu bawić się w przy­pusz­cze­nia, tylko trzeba sku­pić się na tym, co tu i teraz.

– Zaczniemy od prze­słu­cha­nia sąsia­dów – powie­dział Bałucki, wsta­jąc.

– Już Bog­dan wysłał tam chło­pa­ków, mają pukać od drzwi do drzwi – dodała Kugiel. – Ale ze wstęp­nych usta­leń wynika, że nikt nic nie widział i nie sły­szał. – Roz­ło­żyła teatral­nie ręce. – Rodzice odwie­dzili każ­dego z sąsia­dów, aby dowie­dzieć się, czy któ­ryś nie spo­tkał Emmy, jak wycho­dziła w nie­dzielę po połu­dniu z domu. – Zdjęła gumkę z wło­sów i ponow­nie spięła nią kucyk. – Tak przy­naj­mniej mówili, gdy wczo­raj zgło­sili zagi­nię­cie córki.

– Mimo wszystko cze­kamy, co przy­nie­sie prze­słu­chi­wa­nie sąsia­dów – rzu­cił Maks. – Zuza, bądź z tech­ni­kami w kon­tak­cie w spra­wie logo­wań z komórki Emmy i ustal, czy ten jej poprzedni chło­pak naprawdę prze­bywa w Sta­nach, ja i Nika prze­słu­chamy tego obec­nego jej faceta, gdy tylko tu go ścią­gną.

Roz­dział 3

Roz­dział

3

– Imię i nazwi­sko? – zapy­tał Bałucki.

– Patryk Marzec – przed­sta­wił się, napi­na­jąc mię­śnie ramion.

Wero­nika wpa­try­wała się w twarz męż­czy­zny. Rzadko się zda­rzało, aby ona i Maks jed­no­cze­śnie pro­wa­dzili prze­słu­cha­nie, zazwy­czaj zaj­mo­wała się tym jedna osoba, ale Her­man czuła, że w tym przy­padku wszystko może mieć zna­cze­nie. Naj­mniej­szy gest, gry­mas, a poza tym chciała, aby prze­słu­chi­wany poczuł, że mają nad nim prze­wagę: ich dwoje na jed­nego. Gwa­ran­cji nie miała, ale z doświad­cze­nia wie­działa, że wtedy kłam­stwo trud­niej prze­cho­dzi przez usta świadka.

– Kiedy ostat­nio widział pan Emmę Denis?

– W nie­dzielę – powie­dział chło­pak.

Mię­sień na jego ramie­niu znów się napiął, uwy­pu­kla­jąc wysta­jący spod rękawa koszulki tatuaż. Wero­nika nie potra­fiła odszy­fro­wać, co przed­sta­wia ów wzór, ale udało się jej odczy­tać dwie ostat­nie litery słowa. OR. W myślach zaczęła zasta­na­wiać się, co może gło­sić napis na bicep­sie prze­słu­chi­wa­nego: chlor, autor, honor, spon­sor, bisior, cykor. W cza­sie, gdy Maks prze­słu­chi­wał Marca, ona two­rzyła w gło­wie listę słów, które mogły znaj­do­wać się na jego skó­rze, jakby naprawdę mogło to mieć jakieś zna­cze­nie w spra­wie.

– Roz­sta­li­śmy się nad jezio­rem – zeznał Marzec. – Emma spo­tkała jakichś zna­jo­mych i z nimi zabrała się do Wło­dawy. Nawet ucie­szy­łem się, bo cza­sem przy wjeź­dzie do mia­sta, gdy patrole zatrzy­mują auta, robi się korek, a ja śpie­szy­łem się do War­szawy na wie­czorne nagra­nie.

Wero­nika nie inte­re­so­wała się współ­cze­sną muzyką, ale z tego, co mówił prze­słu­chi­wany, wyni­kało, że był pio­sen­ka­rzem i miał zapla­no­wany wie­czorny kon­cert na Tor­wa­rze. Zano­to­wała, aby spraw­dzić, czy mówi prawdę.

– Sam się o nią mar­twię, to kom­plet­nie nie­po­dobne do niej zacho­wa­nie – powie­dział. – Stała się nagle gwiazdą, to prawda, ale nie odbiła jej sodówka, nic z tych rze­czy. – Pokrę­cił głową. – Ode mnie zawsze odbie­rała tele­fony. Gdy doje­cha­łem do War­szawy, zadzwo­ni­łem do niej, ale bez odzewu – zauwa­żył. – Potem mia­łem kon­cert i po raz drugi skon­tak­to­wa­łem się z nią już po pół­nocy, także tele­fon był wyłą­czony. Pomy­śla­łem, że zasnęła i nie zauwa­żyła, że ma roz­ła­do­waną komórkę. Dopiero koło połu­dnia, gdy się na­dal nie odzy­wała, zaczą­łem się na poważ­nie dener­wo­wać i wtedy zadzwo­niła do mnie jej matka, pyta­jąc, czy Emma jest ze mną. Resztę już zna­cie – rzu­cił na zakoń­cze­nie.

Maks zadał mu jesz­cze kilka pytań, ale jego odpo­wie­dzi ogra­ni­czały się jedy­nie do: „nie”, „nie wiem, dokąd mogłaby wyje­chać”, „nie sądzę, aby chciała uciec”, „wyklu­czone, żeby mi o tym nie powie­działa”. Pół godziny póź­niej Wero­nika usta­liła, że Marzec mówił prawdę, był obecny na wie­czor­nym kon­cer­cie w War­sza­wie, miał na to rze­sze świad­ków, pod­pi­sy­wał płytę do pół­nocy, a rano udzie­lał wywiadu na żywo w jed­nej z war­szaw­skich roz­gło­śni. To wklu­czało Marca z kręgu podej­rza­nych. Pozwo­lili mu wró­cić do sto­licy, jed­no­cze­śnie infor­mu­jąc, że być może jesz­cze będą potrze­bo­wali jego pomocy. Męż­czy­zna zade­kla­ro­wał, że do wie­czora zostaje we Wło­da­wie, ponie­waż chce pomóc w poszu­ki­wa­niach Emmy.

Powoli do komendy docho­dziły wie­ści, że ludzie sami się orga­ni­zują, kil­ku­oso­bo­wymi grup­kami prze­cze­sują oko­liczne lasy i teren wokół pobli­skich jezior, uwa­ża­jąc, że poli­cja nie zaj­mie się tym odpo­wied­nio dobrze, bo dla nich liczy się tylko pil­no­wa­nie wschod­niej gra­nicy i walka z uchodź­cami. Uży­cie słowa „walka” w kon­tek­ście uchodź­ców miała pejo­ra­tywny wydźwięk i Wero­nika dobrze wie­działa, że podobne sfor­mu­ło­wa­nia poja­wią się w jutrzej­szej pra­sie.

Nie musiała długo cze­kać, chwilę po czter­na­stej lokalny por­tal napi­sał o zagi­nię­ciu Emmy Denis, pięk­nej cele­brytki i uczest­niczki pro­gramu tele­wi­zyj­nego. A potem wieść roz­nio­sła się sze­roką falą w całym inter­ne­cie. Zdję­cia poszu­ki­wa­nej blon­dynki były obecne wszę­dzie, a spe­ku­la­cje, co się z nią stało, prze­ra­stały wszel­kie wyobra­że­nia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki