Forced to love - Anna Jeremin/Nirejda - ebook

Forced to love ebook

Anna Jeremin/Nirejda

3,4

Opis

Miłość, kontrakt, zemsta pzreszłośći

Emily nigdy nie marzyła o ślubie z Olivierem- mężczyzną, którykiedyś ją zroanił i złamał jej serce. A jednak testament ojca nie pozostawił jej wyboru: jesli chce odziedziczyć rodzinny majątek, musi poślibić właśnie jego- starszego, chłodnego i pełnego tajemnic wspólnika ojca.

Dla Oliviera to szansa, by naprawić dawne błędy i odzyskać kobietę, którą przez lata kochał w ukryciu.

Dla Emily- upokorzenie i desperacja. Mimo ze próbuje uciec od przeszłości los nie daje jej wyboru.

Małżeństwo staje się grą pozorów, w której zazdrość, kłamstawa i sekrety narastają z każdym dniem. A gdy w życiu Emily pojawia się inny mężczyzna, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Tragedia, która rozdziera ich świat, tajemnicze wiadomości, gardenie pozostawiane w najmniej spodziewanych miejscach i powrót zza grobu- to dopiero początek.

Czy przetrwają rok narzucony przez kontrakt?

A może w grze o miłość oboje stracą wszystko- nawet siebie nawzajem?

Książka przeznaczona dla osób pełnoletnich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 262

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,4 (5 ocen)
2
1
0
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Marta100884

Dobrze spędzony czas

Kiedy kolejna część??? Czekam z niecierpliwością !
10
JulkaJeremin

Nie oderwiesz się od lektury

zajebista książka, czekam na kolejną część
10
oczy_tana

Nie polecam

Strasznie mnie męczyła ta książka, dialogi na poziomie nastolatków. Gdy przeczytałam o „guziczku” nie mogłam iść dalej.
01



Trigger warning

Hej! Zanim zaczniesz czytać tę książkę, chcę Ci krótko opowiedzieć, czego możesz się w niej spodziewać. Nie dlatego, że muszę, lecz dlatego, że nie wiem, z czym się mierzysz i na co jesteś gotowy(a).

Na kartach tej historii pojawiają się trudne tematy: scena gwałtu i wymuszony kontakt oralny, śmierć w wyniku wypadku drogowego (spowodowanego przez zazdrość), a także otwarte, nieocenzurowane sceny intymne.

Jeśli czujesz, że to dla Ciebie za dużo, odłóż tę książkę. Ale jeśli chcesz poznać historię Emily i Olivera – zapraszam do dalszej lektury.

Dla wszystkich, którzy myśleli, że nie dadzą rady. A potem to zrobili, chociaż cały czas jęczeli z bezsilności.

Dla wszystkich, którzy zwątpili w swoje siły. Ja też wątpiłam, ale dałam radę… Ty też tak możesz.

© Anna Jeremin-Nirejda

Brodna 2025

Projekt okładki i ilustracje: Diawenika.art

Redakcja i korekta: Ola Juryszczak

Skład i łamanie: Katarzyna Mróz-Jaskuła

ISBN 978-83-977656-1-0

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być kopiowana, przetwarzana, powielana ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób – elektroniczny, mechaniczny, nagrywający czy inny – bez pisemnej zgody autorki.

Prolog

Stałam przed oknem w kancelarii prawniczej mojej rodziny. Dziś miało się odbyć odczytanie testamentu mojego zmarłego kilka dni temu ojca, którego kochałam całym sercem. Nie chciałam, żeby umierał, a już na pewno nie w tak młodym wieku – miał zaledwie czterdzieści cztery lata – jednak choroba mi go zabrała. Na koniec nie miał już siły walczyć, a ja nie mogłam patrzeć na niego w takim stanie. Im bliżej śmierci, tym trudniej było się nim zajmować. Pocieszałam się tylko tym, że już nie cierpi.

Cieszył się życiem, a w jego oczach zawsze można było dostrzec radość. Tak samo jak moja mama dla każdego miał wielkie serce – szczególnie dla mnie – chociaż praca i rozwijanie firmy całkowicie go pochłonęły.

Wiedziałam, że nad życie kochał i mnie, i mamę. Pamiętam, jak byłam mała, rodzice zawsze okazywali sobie uczucia. Szkoda, że ona zginęła tak szybko. Najpierw straciłam ją, teraz jego. Zostałam na świecie całkiem sama.

Nagle z rozmyślań wyrwał mnie niechciany i bardzo nielubiany przeze mnie głos.

– Dzień dobry – przywitał się wspólnik mojego ojca, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.

– Dzień dobry – odpowiedziałam grzecznie. – Co w ogóle pan tu robi? Z tego, co wiem, dziś jest odczytanie testamentu mojego ojca, a ten wszystko przepisał mnie, więc nie widzę konieczności, aby pan się tu pojawiał.

Ten jednak milczał i uparcie się we mnie wpatrywał, przez co doprowadzał mnie do jeszcze większego szału.

Wreszcie drzwi do gabinetu mecenasa Evansa się otworzyły. W progu powitał nas starszy mężczyzna o czarnych włosach, w których bardzo wyraźnie odznaczała się siwizna. Trzeba mu przyznać, że jak na swój wiek był dosyć przystojny i dobrze zbudowany. Po godzinach zapewne odwiedzał siłownię, tak samo jak robił to mój tata. Oczywiście do czasu, aż choroba zabrała mu zdolność poruszania się.

Weszłam do środka i zajęłam miejsce naprzeciw biurka. Tuż obok usiadł Williams, cały czas się uśmiechając. Nie powiem, że jego uśmiech nie był cudowny, wręcz przeciwnie: chyba nigdy nie widziałam bardziej seksownego. Jednak jego właściciel to zadufany w sobie idiota. Był zaledwie o dziesięć lat młodszy od mojego zmarłego taty, a wciąż był sam. Zresztą wcale się nie dziwiłam. Nikt by z nim za długo nie wytrzymał.

– Panno White, chce się pani odnieść do odczytanego testamentu? – zapytał prawnik, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Przepraszam, wciąż nie dociera do mnie śmierć mojego ojca – odparłam, wymyślając szybko w miarę wiarygodną wymówkę. – Mógłby pan w skrócie powiedzieć jeszcze raz, co było w testamencie? – dodałam nieco zdezorientowana.

Mecenas westchnął i streścił, że cały majątek mojego ojca dostanę ja pod jednym warunkiem. Po tym zdaniu zamilkł na chwilę, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Kiedy rozmawiałam z ojcem przed jego śmiercią, nawet słowem nie wspomniał o czymś takim. Miałam dostać dom oraz tę część firmy, którą zarządzałam już od jakiegoś czasu.

– Jaki jest ten warunek?

To pytanie przeszło mi przez gardło z większą trudnością, niż myślałam.

– Musisz wziąć ze mną ślub – odezwał się Williams.

Odwróciłam głowę w jego stronę i popatrzyłam na niego wzrokiem, który mógłby zabić. Ten zaś nic sobie z tego nie zrobił, tylko obserwował mnie z jeszcze szerszym uśmiechem.

– Jak zdążyliśmy się już dowiedzieć, na twoje szczęście małżeństwo ma potrwać minimum rok. Później wszystko znów będzie twoje – wyjaśnił, a ja miałam ochotę zabić go na miejscu.

– To nie może być prawda! Ciekawe, jak przekonałeś do tego mojego tatę. On sam by mi czegoś takiego nie zrobił. Wiedział, jak bardzo cię nie trawię. Nawet w biurze nie potrafiłam wytrzymać z tobą dłużej, niż było to konieczne. Musiałeś mieszać w tym palce. Żadna cię nie chce, więc tylko tak mogłeś sobie znaleźć żonę: przez szantaż? Ale nie ze mną te numery – powiedziałam stanowczo.

Już chciałam wychodzić, kiedy wspólnik ojca złapał mnie za nadgarstek, tak że na nowo usiadłam w fotelu, a wtedy on przybliżył swoją twarz do mojego ucha i szepnął:

– Zdziwiłabyś się, ile kobiet z chęcią spędziłoby ze mną noc, że już nie wspomnę o małżeństwie.

Kiedy wymawiał te słowa, jego ciepły oddech drażnił moje zmysły. Gdy się odsunął, powrót do rzeczywistości chwilę mi zajął. Kiedy oprzytomniałam, wstałam gwałtownie, a wychodząc, zatrzymałam się przy drzwiach, odwróciłam głowę i ze złością spojrzałam w kierunku Williamsa.

– Proszę dać mi tydzień na wyprowadzkę z domu i zabranie swoich rzeczy z firmy. Później wszystko jest pana – zakomunikowałam. – Jeśli aż tak bardzo zależało panu, żeby pozbawić mnie wszystkiego, spełnię to życzenie, ale pańską żoną nigdy nie zostanę. Proszę wziąć ślub z jedną z tych napalonych lasek, które same wskakują panu do łóżka. – Po tych słowach wyszłam, trzaskając drzwiami.

Rozdział 1

EMILY

Minęły trzy miesiące od odczytania testamentu mojego ojca. Zdążyłam już ułożyć swoje życie na nowo. Tak jak zapowiedziałam, w ciągu tygodnia zabrałam swoje rzeczy z domu ojca i z firmy. Na szczęście miałam trochę oszczędności i mogłam wynająć sobie jakieś mieszkanie. Dość szybko znalazłam pracę w barze. Atmosfera tam była miła i przychodzili głównie biznesmeni. To bardzo klimatyczne miejsce. Na niebieskich ścianach ze złotymi zdobieniami wisiały obrazy w złotych ramach. Stoły oddzielone były złoto-niebieskimi kotarami, które można tak przesunąć, by całkowicie odgrodzić się od reszty, jak chce się mieć więcej prywatności. Na balkonie znajdowały się loże z kanapami dla osób ceniących sobie większą dyskrecję, a przy okazji lubiących cieszyć się doskonałym widokiem na resztę przestrzeni. Miałam też nowych znajomych, których oczywiście poznałam w pracy: Lucasa i Mię – to rodzeństwo stało się dla mnie jedyną rodziną. Tak jak oni na mnie, tak samo ja na nich mogłam liczyć w każdej chwili.

Dziś na zmianie byłam z Lucasem – młodym blondynem z niebieskimi oczami. Kochałam tego człowieka jak własnego brata, którego niestety nie mam. On i jego bliźniaczka byli starsi ode mnie o dwa lata.

Na początku naszej znajomości sądziłam, że Luca mnie podrywa, jednak szybko się okazało, jak daleka byłam od prawdy. Mało tego, że ja go nie interesowałam – jego nie interesowała żadna kobieta.

Kochałam go jak własnego brata i jakbym miała tyle szczęścia, chciałabym mieć brata, który byłby taki jak Lucas. Był młodszą wersją mojego taty – każdy, kto przebywał w jego towarzystwie, nigdy się nie nudził. Jego serdeczny uśmiech idealnie pasował do jego spokojnego, a zarazem wesołego podejścia do życia.

Noc była ciężka. Przyszło dużo ludzi, nie mieliśmy nawet czasu na odpoczynek. Kiedy wszystko zaczęło się uspokajać, do baru wszedł ktoś, kogo nigdy więcej nie chciałam widzieć. Oliver Williams – człowiek, który pozbawił mnie wszystkiego – przyszedł w towarzystwie jakiegoś innego gościa i od razu skierowali się do loży na balkonie.

Jedna z kelnerek, Sophie, zaraz się tam udała. Nie lubiłam jej od samego początku, gdy tylko zaczęłam pracę w BlueTie Bar. Próbowała wszelkimi siłami zmienić coś w swoim życiu, ale cokolwiek nie robiła, wszystko kończyło się porażką, a ona tkwiła w miejscu. Do tej pory nie wiedziałam, jakim cudem tak długo tu pracowała. Może po prostu podobała się szefowi, temu staremu prykowi, który najchętniej ruchałby wszystko, co się rusza i na drzewo nie ucieka.

Dziś, tak samo jak zawsze, ubrana była w mini, która ledwo co zasłaniała pupę, oraz koszulę, która miała więcej odpiętych niż zapiętych guzików. Rozpuszczone farbowane blond włosy opadały jej na ramiona. Zastanawiałam się, czy naturalnie ma takie ładne fale, czy co dzień rano musi je sobie zakręcać.

Nie widziałam, co się dzieje na balkonie, ale nietrudno się domyślić, że dziewczyna starała się poderwać któregoś z tych bogatych gości. Wszystko, byle nie musieć dłużej tu pracować, bo zamiast tego wolałaby być na utrzymaniu jakiegoś kochasia i wydawać jego kasę na zachcianki.

Wszyscy o tym wiedzieli, bo nigdy nie ukrywała swoich zainteresowań mężczyznami, jednak z każdym kończyło się podobnie: albo w ogóle nie chcieli mieć z nią nic wspólnego, albo zapraszali ją do siebie na jedną noc.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos Lucasa.

– Znasz tego przystojniaka, który przed chwilą tu przyszedł, a za którym już lata Sophie?

– Skąd niby takie przypuszczenie?

Nie chciałam dać po sobie poznać, że ten gość działał na mnie jak płachta na byka.

– Są tylko dwie opcje, jak zobaczyłem twoją minę. – Urwał, po czym dodał: – Albo go znasz i widzę, że trochę nie lubisz, albo Sophie cię zaraziła i zaczynasz uganiać się za bogatymi kolesiami.

Spojrzałam na niego zdezorientowana, nie chciałam, żeby myślał, że lecę na kasę, więc odetchnęłam i powiedziałam prawdę.

– Masz rację – przyznałam niechętnie. – Znam go, ale nie są to miłe wspomnienia, nie chcę o tym teraz mówić. Może kiedyś ci o wszystkim opowiem.

– Spoko, tylko myślałem, że lecisz na takie ciacha. W sumie, odkąd się znamy, z nikim cię nie widziałem. – Zmierzył mnie z góry na dół, jakby coś sugerował.

– Nie mam czasu na to, żeby kogoś sobie szukać. A czy on jest przystojny? Nie powiedziałabym.

Starałam się, żeby moja mina nie zdradzała żadnych emocji, szczególnie, że ten dupek rzeczywiście mógł się podobać. Brunet miał włosy w artystycznym nieładzie i delikatnie zakrywały mu czoło, zaś jego czarne oczy potrafiły zahipnotyzować. Twarz nie zdradzała jego wieku, a z delikatnym zarostem wyglądał bardzo męsko. Do tego te mięśnie ukryte pod koszulą. Kiedy ściągał marynarkę, było widać, że nie próżnował na siłowni. Gdy się na niego patrzyło, wyobraźnia działała na najwyższych obrotach.

– Emily!

Krzyk Lucasa sprowadził mnie na ziemię.

– Co się stało, że tak krzyczysz?

– Zadałem ci pytanie.

– A czy mógłbyś je powtórzyć? Musiałam odpłynąć – poprosiłam i zrobiłam minę niewiniątka.

– Zapytałem, jak on się nazywa.

– Oliver Williams – odparłam, choć nie wiedziałam, dlaczego miałam problem z mówieniem. Odchrząknęłam. – Już koniec tego przesłuchania, wracajmy do pracy.

– Ten Williams? Właściciel największej firmy deweloperskiej w Miami? Zaraz, zaraz… Czy ty też tam przypadkiem nie pracowałaś?

– Już mówiłam, że nie chcę o tym mówić!

Luca tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza, i wrócił do swoich zajęć. Ja zrobiłam to samo, chociaż mnie przychodziło to z większą trudnością niż wcześniej. Sama świadomość, że przebywał tu ten człowiek, wystarczająco mnie rozpraszała. Nie rozumiałam, dlaczego ciągle zerkam na balkon.

Moje oczy wcale mnie nie słuchały i kiedy znów spojrzały w zakazanym na tę noc kierunku, zobaczyłam go, jak podchodzi do barierki, opiera się o nią i podziwia widok na dole. Kiedy dostrzegł mój wzrok, zaczął się we mnie wpatrywać i delikatnie uśmiechnął, jakby wcale nie zniszczył mi życia.

Przez chwilę odwzajemniałam jego spojrzenie, jednak moje było pełne pogardy i nienawiści. Nie chciałam pierwsza kończyć tego naszego pojedynku, ale praca nie poczeka, klienci również. Odwróciłam więc głowę, żeby przygotować kolejne drinki.

Cały czas czułam na sobie jego oczy. Wiedziałam, że śledzi każdy mój ruch. Starałam się na niego nie patrzeć, jednak nie potrafiłam się powstrzymać.

– Jezu, jaki on jest cudowny – pisnęła Sophia, która zeszła właśnie z balkonu. – Taki przystojny, miły, idealny.

Oboje z Lucą wpatrywaliśmy się w nią i żadne z nas nie wiedziało, o czym ona mówi.

– Chyba się zakochałam. – Sophia świergotała dalej, wciąż rozmarzona i nie zwracająca na nas specjalnej uwagi.

– Który to już raz w tym roku? – zapytał Lucas, coraz bardziej rozbawiony, a ja przewróciłam oczami i wróciłam do swoich zajęć.

– Tym razem naprawdę. I ja jemu też chyba wpadłam w oko. Ten Olivier to cudowny mężczyzna. – Dopiero teraz zwróciła moją uwagę. – A jaki szarmancki, zaprosił mnie nawet na drinka. Akurat jutro mam wolne, to świetnie pasuje. Ten jego kolega też jest niczego sobie, chociaż trochę gburowaty.

Sophia opowiadała dalej, a ja nie wiedziałam dlaczego, ale bardzo nie podobał mi się fakt, że Olivier mógł zwrócić uwagę na kogoś innego. Dobrze, że nie zgodziłam się na ten ukartowany ślub. Miałabym męża, który nie potrafił utrzymać kutasa w spodniach.

Reszta wieczoru minęła nam już spokojnie. Oczywiście tylko Sophia co chwilę zachodziła do naszych gości specjalnych – nawet wtedy, kiedy nic nie zamawiali. Po zamknięciu baru zostałam sama, żeby posprzątać. Kiedy nareszcie skończyłam, byłam już taka zmęczona, że marzyłam tylko o prysznicu i łóżku, nie było mi to jednak dane.

Wyszłam drzwiami od zaplecza i już miałam iść do swojego auta, kiedy ktoś zagrodził mi drogę. Przestraszona, odskoczyłam i omal nie upadłam. Silne dłonie w samą porę mnie przytrzymały.

Ten ktoś górował nade mną, ale kiedy spojrzałam w górę, od razu wyrwałam się z uścisku i zaczęłam iść dalej do auta, rzucając na odchodne:

– Od dupkowatych gości trzymam się z daleka.

Nie zdążyłam zrobić nawet kilku kroków, kiedy jego wielka łapa chwyciła mnie za nadgarstek. Chciałam się wyrwać, lecz nie miałam najmniejszych szans. Zostało mi tylko zagrać w jego grę. Uspokoiłam się, odwróciłam twarzą do Oliviera, założyłam ręce na piersi i czekałam na to, co powie. Już zaczynałam tracić cierpliwość, kiedy wreszcie się odezwał.

– Chciałem z tobą porozmawiać, bo po śmierci twojego taty nie dałaś mi na to nawet szansy – powiedział spokojnym głosem, bez jakichkolwiek emocji.

– A czego się spodziewałeś? Że będę cicho i że będę spokojnie patrzeć, jak zabierasz mi wszystko? – odpowiedziałam jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej. – Jakim sukinsynem trzeba być, żeby pozbawić mnie wszystkiego dla własnych chorych ambicji? Wiedziałeś, że z tatą jest źle, i musiałeś to wykorzystać, myśląc, że rzucę się w twoje ramiona albo będę cię prosić, żebyś mi wszystkiego nie zabierał? Jeśli tak, to się grubo pomyliłeś. Jak widzisz, świetnie sobie radzę i nie potrzebuję twojej łaski – dodałam z odrazą w oczach i głosie.

– Uspokój się na chwilę i mnie wysłuchaj – warknął, teraz już wyraźnie wściekły. – Nie wiedziałem, co będzie w testamencie. Nawet mi do głowy nie przyszło, co Harry wymyślił. Na długo przed śmiercią, jak już wiedział, że nie ma dla niego ratunku, kilka razy rozmawiał ze mną, że boi się zostawić cię samą, że powinnaś mieć kogoś, kto pomoże ci w życiu. Wspomniał nawet o tym, że byłbym do tego idealną osobą.

– Nie chcę tego słuchać! Mój tata nie żyje, nie ma jak się obronić przed twoimi kłamstwami. Jak możesz wygadywać coś takiego? Tym bardziej że tata wiedział, jak bardzo działasz mi na nerwy. Jesteś skończonym idiotą, jeśli myślisz, że ci w to uwierzę. Pewnie od czasu, jak dowiedziałeś się, że tata nie ma szans na wyzdrowienie, kombinowałeś, jak przywłaszczyć sobie jego część firmy. Nawet gdybyś był ostatnim mężczyzną na ziemi, nigdy bym na ciebie nie spojrzała jak na kandydata na męża. Jesteś zapatrzonym w siebie, aroganckim dupkiem, dla którego liczą się tylko pieniądze i który zrobi wszystko, żeby je dostać. Już wystarczająco zniszczyłeś mi życie, nie pozwolę ci zrobić tego ponownie.

– Skończyłaś mnie obrażać? Możesz myśleć, co chcesz, ale jestem z tobą szczery i nigdy nie zrobiłbym nic, by cię skrzywdzić. Wbrew temu, co mówisz, jesteś mi tak samo bliska jak twój tata. – Zbliżył się do mnie tak, że jego wargi znalazły się tuż przy moich. – Nie będę czekał wiecznie, ale zastanawiam się, kiedy dorośniesz, dziecino, i spełnisz ostatnią wolę swojego taty.

– Jak tak bardzo chcesz mieć żonę, to dziś już znalazłeś chętną na moje miejsce – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

– Widzę, że ktoś tu jest zazdrosny. – Uśmiechnął się, ukazując równe, białe zęby.

– Ja? Zazdrosna? Zapomnij – zaśmiałam się. – Prędzej sobie oczy wydłubię, niż spojrzę na ciebie jak na kogoś wartego zainteresowania.

– Szkoda by było takich ślicznych oczu.

Po tych słowach przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze, odsunął się i odszedł, a ja stałam w takiej samej pozycji jeszcze przez chwilę.

Kiedy dotarło do mnie, co się stało, wkurzyłam się jeszcze bardziej. Jak ten idiota mógł pomyśleć, że po takiej bajeczce od razu mu uwierzę i zgodzę się wziąć z nim ślub?

Mało tego – wymyślił sobie, że jestem zazdrosna. Prychnęłam na samą myśl o tym. Przecież Sophie mogła sobie podrywać, kogo tylko chciała. Olivier również był samotny i mógł się spotykać z dowolną osobą. A że był przystojny, to nic dziwnego, że podobał się kobietom.

Przed wejściem do mieszkania, na wycieraczce, zobaczyłam śliczny bukiet kwiatów. Od razu je rozpoznałam. Były to gardenie. Kocham je. Zawsze, jak byłam mała, mama ustawiała je w wazonie w moim pokoju. Do dziś mi one o niej przypominają.

W mieszkaniu przeszukałam bukiet, ale nie znalazłam żadnej wiadomości. Wstawiłam kwiaty do wazonu, rozebrałam się i poszłam wziąć prysznic, bo chciałam zmyć z siebie jego dotyk. Kiedy jednak ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele, mimowolnie palcami przejechałam po swojej dolnej wardze, a w moim podbrzuszu zaczęło się robić ciepło. Szybko wróciłam do normalności i doszłam do wniosku, że Lucas miał rację: potrzebowałam rozrywki, i to szybko. Jestem kobietą, która ma swoje potrzeby, a od kilku miesięcy je zaniedbywałam. Jutro w pracy miałam mieć wolne, ale zawsze mogłam iść do BlueTie Bar w roli gościa. Może uda mi się kogoś poderwać i się zabawić.

Obudziłam się dopiero w południe. Uszykowałam sobie wykwintne danie: spaghetti z pudełka podgrzane w mikrofali. Muszę się przyznać, kucharka była ze mnie marna, więc polegałam na daniach gotowych.

Pod wieczór zaczęłam przygotowania do wyjścia. Po przejrzeniu zawartości szafy wybrałam dopasowaną czarną sukienkę, przeszywaną srebrnymi nićmi bez ramiączek i kończącą się w połowie ud, do tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Później zaczęłam robić makijaż. Oczy pomalowałam srebrnymi cieniami, dołożyłam czarną grubą kreskę, rzęsy pociągnęłam tuszem, a usta czerwoną szminką. Włosy puściłam luźno na ramiona. Spojrzałam w lustro. Było idealnie.

Na miejscu od razu poszłam do baru, gdzie przywitałam się z Mią i Lucasem, którzy nie ukrywali swojego zdziwienia na mój widok. Sama na chwilę zwątpiłam, czy to aby dobry pomysł. Zanim choroba taty odebrała mu możliwość poruszania się, wychodziłam dosyć często, jednak później chciałam być cały czas tylko przy nim. Bałam się, że mój tata umrze, gdy ja będę na imprezie i nie będę mogła mu pomóc. Natomiast później, gdy zostałam sama, nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Nie czułam się najlepiej wśród ludzi.

Po kilku drinkach poszłam na parkiet. Zaczęłam się poruszać w rytm muzyki, co chociaż na chwilę pozwoliło mi zapomnieć o tym, w jakiej kondycji psychicznej byłam.

Nagle na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce. Ktoś odważnie skierował je w górę, prawie do moich piersi, ale zanim tam dotarły, ten ktoś zaczął przesuwać je niżej, aż na moje uda. Gdy po chwili dłonie wracały do góry, nagle poczułam, że moja sukienka się unosi. Wtedy odepchnęłam natręta i natychmiast odwróciłam się przodem do nieznajomego.

Kiedyś już widziałam tę twarz. Musiałam przyznać, że na swój sposób ten gość był nawet przystojny: niewiele wyższy ode mnie, szatyn z piwnymi oczami, które zniewalały swoją głębią. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zapatrzona w jego spojrzenie dałam się dalej prowadzić w tym zmysłowym tańcu. Gdy kolejna piosenka się skończyła, poprosiłam, żebyśmy na chwilę usiedli i czegoś się napili. Podeszliśmy więc do baru i zamówiliśmy sobie drinki.

– Jestem Zayden. Często tu przychodzę, ale ciebie widzę tu pierwszy raz – powiedział, robiąc minę, jakby się nad czymś zastanawiał.

Wtedy zorientowałam się, kim on jest. Przewijało się tutaj tyle osób, że początkowo nie skojarzyłam twarzy, a gdy stałam za barem, widywałam go w innym świetle niż na parkiecie, dlatego dopiero teraz rozpoznałam stałego klienta tego miejsca.

Zaśmiałam się cicho, po czym odpowiedziałam:

– Masz rację. Nie mogłeś mnie tu wcześniej widzieć, a dokładniej: z tej strony baru. Zwykle stoję po drugiej stronie. Jestem Emily – przedstawiłam się i wyciągnęłam do niego dłoń, którą on delikatnie chwycił i przystawił sobie do ust, po czym złożył na niej łagodny pocałunek.

– Jejku, nie poznałem cię – powiedział nieco zawstydzony. – Nie obraź się, ale teraz wyglądasz całkiem inaczej, jak by to określić… bardziej kobieco.

Każda inna pewnie by się obraziła, ale nie ja. Na co dzień nie dbałam o swój wygląd, nie zależało mi na tym. Nie chciałam się nikomu podobać, a przynajmniej tak było do tej pory.

Jeszcze jakiś czas siedzieliśmy przy barze, rozmawiając, i muszę przyznać, że Zayden zaczął mi się podobać coraz bardziej jako mężczyzna, a nie jako kolega do rozmowy. Po jego ruchach wnioskowałam, że ja też mu się podobałam. Jego ręce błądziły po moich odsłoniętych udach, a jak im było za mało, wślizgiwały się pod sukienkę.

Byłam tak zajęta rozmową, że nie zwróciłam uwagi, kiedy Olivier wszedł do baru.

– Tak się, kochanie, zastanawiałem, gdzie się podziewasz – powiedział do mnie spokojnym tonem.

– Że co? Chyba pomyliłeś osoby – burknęłam i zrzuciłam jego rękę ze swojego ramienia.

– Myszko, wiem, że się pokłóciliśmy, ale wiesz, że nie lubię, jak sama wychodzisz w takim stroju. Tylko dla mnie miałaś się tak ubierać. – Uśmiechnął się szeroko. – Może przedstawisz mnie swojemu znajomemu?

– Chyba coś ci się w głowie poprzewracało. Nie jestem twoją myszką i nigdy nie będę, a teraz już możesz sobie iść i robić przedstawienie gdzieś indziej. Ja jestem zajęta. Właśnie wychodziliśmy do mnie. – Złapałam Zaydena za rękę i już miałam wstać, kiedy Oliver mnie od niego odciągnął.

– Odczep się od mojej przyszłej żony, bo nie ręczę za siebie! – warknął Olivier.

– Z tego, co słyszałem, Emily nie chce mieć z tobą nic wspólnego, więc łaskawie mnie puść i daj nam dokończyć to spotkanie w przyjemniejszy sposób.

Olivier nie wytrzymał i rozwalił Zaydenowi nos, z którego od razu zaczęła sączyć się krew. Znieruchomiałam. Nie wiedziałam, co mam robić, byłam tak wściekła na Oliviera za to, co zrobił. Zayden, początkowo zszokowany, oddał po chwili cios, jednak Olivier się uchylił, w tym samym momencie wymierzając kolejny cios w brzuch Zaydena, aż ten skulił się z bólu. Wtedy ochrona interweniowała. Wyprowadzili Oliviera na dwór, obili go trochę, po czym stwierdzili, że ma się tu więcej nie pokazywać.

– Emily, do mnie! – usłyszałam głos szefa.

Przeprosiłam Zaydena i z pochyloną głową poszłam na zaplecze. Stanęłam w gabinecie przełożonego. Wystrojem to miejsce bardzo różniło się od reszty lokalu. Tu panował inny klimat. Ściany były granatowe z dodatkiem czerwieni. Na wprost wejścia stało zawalone papierami biurko, po lewej zaś znajdowała się kanapa ze stolikiem dla ważniejszych gości, a po prawej – niewielki barek z cygarami i alkoholem.

– Wejdź, zamknij drzwi i siadaj.

Ku mojemu zaskoczeniu nie wskazał na krzesło przed biurkiem, tylko na sofę.

Trochę niepewna usiadłam, a chwilę później na tej samej sofie znalazł się mój szef.

– Emily, obserwuję cię od samego początku i muszę przyznać, że jak cię zatrudniałem, pokładałem w tobie większe nadzieje… – Urwał, jakby zastanawiał się, jak dalej ująć w słowa swoją wypowiedź. – Muszę przyznać, że mnie zawiodłaś. Myślałem, że bardziej będziesz się starała zabłysnąć w moich oczach, ale tak się nie stało. Do tego dołożymy dzisiejszy twój wybryk i już mam podstawy do natychmiastowego zwolnienia.

– Proszę tego nie robić, nie znajdę szybko nowej pracy – mówiłam, przełykając jednocześnie łzy.

– Nasza współpraca nie musi się dziś zakończyć – odparł łagodniej i zaczął się do mnie przybliżać.

Instynktownie zaczęłam się cofać, jednak on nie przestawał. W końcu nie miałam już dokąd uciekać. Kiedy to zobaczył, uśmiechnął się złośliwie, wyciągnął swoją rękę do mojego policzka i go pogładził, a drugą dłoń położył na moim kolanie i zaczął ją przesuwać coraz wyżej.

– Jak będziesz miła, pozwolę ci zostać w pracy. Może nawet zasłużysz na podwyżkę.

Wstałam gwałtownie, krzycząc, że może sobie tę pracę wsadzić gdzieś i jeszcze dziś sama odchodzę. Wyszłam z zaplecza, zabierając swoje prywatne rzeczy i ocierając pojedyncze łzy. Już nawet nie interesowało mnie to, co stało się z Zaydenem i Olivierem. Dopiero na zewnątrz odetchnęłam. Wyjęłam telefon, żeby zadzwonić po taksówkę, kiedy drogę zajechał mi czarny mercedes.

– Jeszcze ciebie mi tu brakowało – westchnęłam. – Nie wiem… Czy aż tak bardzo sprawia ci przyjemność niszczenie mi życia? Gratuluję, udało się to po raz kolejny, teraz już możesz sobie jechać.

Olivier nie za bardzo przejął się moimi słowami. Wychodząc z auta, patrzył cały czas na mnie, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Oparł się o maskę swojego samochodu, ręce założył sobie na klacie i przeszywał mnie spojrzeniem. Nawet pobity wyglądał idealnie. Kiedy chciałam go wyminąć i iść dalej, zatrzymał mnie i wreszcie się odezwał:

– Wsiadaj, zawiozę cię do mieszkania i porozmawiamy. Mam nadzieję, że tym razem spokojnie.

– Wolę sama iść piechotą niż jechać mercedesem z idiotą. – Wyrwałam mu się i ruszyłam przed siebie.

Ten jednak nie dawał za wygraną. Usiadł za kierownicą i jadąc ślimaczym tempem, starał się mnie namówić, abym weszła do auta.

Jak nie reagowałam na jego prośby, przyspieszył i już myślałam, że da mi spokój, ale on zatrzymał auto i znów z niego wysiadł. Złapał mnie w pasie, wsadził na fotel pasażera, zablokował drzwi, żebym nie wyszła, i odblokował je dopiero, żeby sam mógł wślizgnąć się na miejsce kierowcy.

– Co Ty wyprawiasz! – wrzeszczałam. – Wypuść mnie natychmiast!

– Uspokój się, śliczna, wypuszczę cię, jak porozmawiamy.

– Kiedy ja nie chcę z tobą rozmawiać. Już wszystko sobie wyjaśniliśmy i żeby było jasne, nie wierzę w ani jedno twoje słowo.

– Nie musisz mi wierzyć, ale bądź pewna, że nie zrobię nic, aby ci zaszkodzić.

Nie odezwałam się do niego ani słowem do czasu, póki nie dojechaliśmy pod moje mieszkanie.

Gdy tylko zatrzymał auto, wysiadłam z niego tak szybko, jak to było możliwe, i już miałam iść do mieszkania, kiedy zostałam szarpnięta i wpadłam na klatę bruneta.

– Możesz sobie mówić, co tylko chcesz, ale swojego ciała nie oszukasz. Naszego wspólnego przeznaczenia też nie. Czy ci się to podoba, czy nie, zostaniesz moją żoną.

Pocałował mnie, a przynajmniej próbował, bo zamiast odwzajemnić pocałunek, ugryzłam go, a później znokautowałam i wreszcie poszłam do mieszkania.

Rozdział 2

Olivier

Nie spodziewałem się, że Harry ostatecznie zmienił testament. Oczywiście mówił, że dobrze by było, abym po jego śmierci zajął się Emily, ale sądziłem, że chodzi mu o wsparcie jej w firmie. Widocznie się pomyliłem. Nie mówię, że to rozwiązanie mi się nie podoba, niestety znam jej podejście do mnie. Nie wiem dlaczego, ale Emily mnie nie lubi, i to chyba nawet bardzo. Teraz zostało mi tylko przekonać ją jakoś do ślubu.

Szybko znalazła sobie pracę i stanęła na nogi, co bardzo utrudniało mi mój plan. Myślałem, że jak dłużej będzie bez pracy, prędzej się przekona do spełnienia ostatniej woli swojego ojca.

Miałem już nowy plan i zamierzałem zrealizować go jeszcze dziś. Najpierw jednak trzeba było wybadać grunt, w związku z czym wybrałem numer do Charliego, mojego najlepszego przyjaciela i zapalonego imprezowicza.

Chociaż Charlie jest starszy ode mnie o cztery lata i ma całkiem inny typ urody, muszę przyznać, że jego cała oprawa na imprezach i zasób portfela robiły swoje. Żadna kobieta nie potrafiła przejść obok niego obojętnie. Czarne włosy z brązowymi oczami i ciemniejsza karnacja działały cuda na kobiety. Też tak miałem do pewnego czasu. Teraz liczyła się dla mnie tylko jedna kobieta i to na niej chciałem się skupić.

– Idziemy dziś wieczorem do BlueTie Bar – rzuciłem do Charliego, wychodząc z biura, kiedy ten przyszedł mnie odwiedzić.

– Nie planowałem dziś nigdzie wychodzić.

– Ale ja się ciebie nie pytam. Idziesz tam ze mną albo pójdę sam. Mam tam sprawę do załatwienia.

– Nie mów tylko, że idziesz tam dla niej. Ile to już czasu za nią ganiasz? A ona mało tego, że nie zwraca na ciebie uwagi, to nawet cię nie lubi. Dałbyś sobie z nią spokój i wreszcie sobie kogoś znalazł.

– Tyle że ja nie chcę żadnej innej. Chcę Emily i będę ją miał. Tym bardziej że Harry ułatwił mi zadanie swoim testamentem. Teraz tylko muszę zadbać, żeby nie miała wyboru, i już ją będę miał.

– Jak chcesz. Idę z tobą, ale spotkamy się na miejscu. Wcześniej muszę jeszcze kilka rzeczy załatwić.

Na miejscu, kiedy ją zobaczyłem, chciałem się wycofać ze swojego planu. Była taka szczęśliwa, a ja przez swój egoizm chciałem jej to wszystko zabrać. Dokładnie przez ten sam egoizm poszedłem do loży VIP. Stamtąd mogłem ją dokładnie obserwować, a na razie tyle mi zostawało. Tak bardzo chciałbym poczuć dotyk jej ciała. Kiedy usiadłem na miejscu, zaczęła się koło nas kręcić kelnerka, która bez opamiętania śliniła się na nasz widok.

– Jak chcesz to zrobić? Przecież widzisz, że jest szczęśliwa bez ciebie.

– Ze mną będzie bardziej – odpowiedziałem mu stanowczo.

– Tylko musisz ją przekonać do ślubu – odpowiedział z drwiną w głosie.

– Jeszcze się zdziwisz – odparłem i podszedłem do barierki, żeby móc lepiej obserwować bar na dole.

Kiedy ją zobaczyłem i ten jej wzrok pełen nienawiści, zwątpiłem, czy dam radę ją przekonać. Na pewno nie teraz, kiedy jej życie było takie poukładane.

Po zamknięciu baru poczekałem na nią na zewnątrz. Miałem nadzieję, że chociaż ze mną porozmawia, ale – jak się okazało – ona nawet nie chciała zamienić ze mną słowa.

Jej widok, takiej złej, chyba jeszcze bardziej mnie do niej przyciągał. Lubiłem wyzwania, a to było jedno z nich. Nawet nie starała się ukryć swojej zazdrości o tę kelnerkę. Jeśli w inny sposób się nie uda, zostanie mi ucieczka do zazdrości. Jej zazdrości.

Byłem tak blisko pocałowania jej, naprawdę miałem na to ochotę. Nie wiem, jakim cudem się powstrzymałem, ale wiedziałem, że to jeszcze nie ten czas. Nasz czas nadejdzie, byłem tego pewny. Teraz musiałem wytrzymać.

Postanowiłem dalej ją obserwować i poczekać na odpowiedni moment. Zdarzył się szybko. Pewnego wieczoru miałem szansę coś zrobić, jednak gdy zobaczyłem, jak ten koleś ją obmacuje, nie wytrzymałem. Emily była moja i tylko ja mogłem ją dotykać. Musiałem coś zrobić, więc udałem zazdrosnego narzeczonego. Nie wiedziałem tylko, że cała ta sytuacja tak się potoczy.

Kiedy wywalili mnie z baru, nie odpuściłem i czekałem w aucie, aż wyjdzie. Jak powiedziała, że znów zniszczyłem jej życie, domyśliłem się, że straciła pracę. Uśmiechnąłem się w duchu. Teraz zostało mi postarać się, żeby nowej za szybko nie znalazła. Jak nie będzie miała wyjścia, weźmie ze mną ślub, a wtedy łatwiej będzie mi ją w sobie rozkochać.

– Dobrze. Jak chcesz, dam ci spokój – powiedziałem, choć nie do końca szczerze. – Dlaczego mnie aż tak bardzo nie lubisz? Traktujesz jak najgorszego człowieka na świecie, choć nic ci nie zrobiłem, a na pewno nie świadomie.

– Ty się jeszcze pytasz? – odparła, cały czas wściekła. – Złamałeś mi serce, ty skończony kretynie!

***

5 lat wcześniej

– Jaki on jest słodki – powiedziałam do koleżanki ze szkoły. – Ja chyba też mu się podobam. Zawsze, jak się widzimy, mówi, jaka jestem śliczna.

– O kim ty mówisz?

– Jak to o kim? O wspólniku mojego ojca. Zakochałam się w nim i wiesz co, dziś mu to powiem i go pocałuję.

– Ty chyba oszalałaś, przecież on jest stary. Zobacz, ile chłopaków w szkole się za tobą ogląda. Sporo też zaprosiło cię na randkę, ale ty zawsze odmawiasz.

– Ja już mam ukochanego mężczyznę i nie będę z żadnym niedorozwiniętym dzieckiem.

Po skończonych lekcjach poszłam prosto do firmy taty. Wiedziałam, że go tam zastanę. Zawsze tam był i tym razem również.

– Cześć, tato! – krzyknęłam przy drzwiach i tak jak sądziłam, oboje się obejrzeli.

– Moja kochana córeczka przyszła odwiedzić swojego staruszka. Co cię dziś do mnie sprowadza?

– A co, nie mogę przyjść i się przywitać? – Mówiąc to, rozsiadłam się wygodnie w fotelu obok Oliviera, który zerkał na mnie, uśmiechając się.

Nagle do taty zadzwoniła sekretarka i musiał na chwilę wyjść z biura. To była moja szansa.

– Co tam śliczna? – odezwał się Olivier. – Co tam w szkole ciekawego?

– W szkole okej, ale skoro już jesteśmy sami, chciałabym z tobą porozmawiać.

– W takim razie słucham.

– Powiem od razu, bo później mogę nie mieć odwagi. ZAKOCHAŁAM SIĘ W TOBIE – niemal to wykrzyczałam. Po przedłużającym się milczeniu dodałam: – Powiedz coś. Wiem, że możesz być zaskoczony, ale wiem to już od dawna i z twojego zachowania widzę, że ja tobie też nie jestem obojętna.

– Poczekaj, zwolnij. Zacznę od tego, że masz rację, zaskoczyłaś mnie, ale ja cię nie kocham. Jesteś dzieckiem i to dzieckiem mojego przyjaciela.

– Ale zawsze jesteś taki miły, mówisz, jaka to jestem śliczna. Myślałam, że ty też mnie kochasz.

– Pomyliłaś się i źle odczytałaś moje słowa. Mówię ci, że jesteś śliczna, bo to prawda, a jestem miły, bo cię lubię. Nic więcej. Jesteś za młoda, masz zaledwie siedemnaście lat. Nie wiesz, co to jest miłość. Najlepiej będzie, jak zaczniesz spotykać się z kimś w swoim wieku.

– Nie jestem dzieckiem, jestem kobietą, sam możesz się o tym przekonać.

– Wiem, że jesteś cudowną kobietą, ale dla mnie zawsze będziesz dzieckiem mojego przyjaciela, nikim więcej.

– Jesteś skończonym gnojem, nienawidzę cię!

Po tych słowach wybiegłam z gabinetu ojca i już nigdy nie traktowałam Oliviera przyjaźnie. Stał się dla mnie obcy.

***

Obecnie

– To przez to wydarzenie sprzed pięciu lat, kiedy wyznałaś mi miłość? – zapytałem zaintrygowany.

– Żebyś wiedział. Naprawdę cię kochałam, a ty mnie miałeś za dziecko. Teraz daj mi spokój, bo ja dla ciebie nie istnieję. Tak samo jak kiedyś.

Nie pozwoliłem jej odejść. Złapałem ją w ramiona i pocałowałem, a przynajmniej próbowałem, bo gdy tylko chciałem językiem odnaleźć jej język, ugryzła mnie. Oderwałem się od niej i dostałem jeszcze z pięści w nos.

Kiedy się oddalała, krzyknęła tylko, żebym nigdy więcej się do niej nie zbliżał. Jednak nie będzie to takie łatwe. Tym bardziej teraz, gdy już poczułem jej mięciutkie wargi na swoich.

Rozdział 3

Emily

Po zwolnieniu z BlueTie Bar nigdzie nie mogłam znaleźć pracy, a oszczędności na koncie się kończyły. Wedle testamentu dopiero po ślubie miałam dostać ponowny dostęp do kont taty oraz udziały w firmie.

– Wychodzimy dziś gdzieś? – zapytała Mia.

– Nie chce mi się – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Zresztą muszę oszczędzać, do tej pory nie znalazłam pracy.

– Uspokój się, dziś ja i Luca stawiamy. Ty masz się tylko zabawić i odprężyć.

– Okej, niech wam będzie, ale ostrzegam, że mogę nie być zbyt dobrą towarzyszką i wolałabym nie iść do BlueTie Bar. Nie chcę spotkać tego kutafona.

Noc zaczęła się spokojnie, poszliśmy do DarkChilli. Przy wejściu, jak wszędzie indziej, spotkaliśmy się z dużą kolejką, w której przyszło nam czekać. Dobrze, że w Miami jest zawsze ciepło, inaczej szybko bym odpuściła.

Po godzinie stania już miałam iść do domu. Obracając się, wpadłam na coś, a raczej na kogoś.

– Przepraszam – powiedziałam, po czym zerknęłam, na kogo wpadłam. – Zayden, cześć! Nie sadziłam, że cię tu spotkam. Myślałam, że chodzisz tylko do BlueTie Bar.

– Tak też było, ale od kiedy tam nie pracujesz, szukałem sobie lepszego miejsca i tak trafiłem tu. A ty co tutaj robisz?

– Znajomi zaprosili mnie na wspólny wieczór, ale chciałam już wracać do domu.

– A to dlaczego? Wieczór dopiero się zaczyna.

– Kolejka nie ma końca i nie chce mi się dłużej w niej tkwić. Tak więc miło było cię spotkać, do zobaczenia.

– Zaczekaj. Weź swoich przyjaciół i chodźcie ze mną.

– Nie chcę się narzucać.

– Przestań, dawno się nie widzieliśmy, teraz mamy okazję porozmawiać.

Gdy weszliśmy za nim do środka, okazało się, że ten lokal jest spokojniejszym miejscem niż BlueTie Bar. Wnętrze urządzone było w czarnych barwach z czerwonymi dodatkami.

Całą czwórką poszliśmy do loży VIP. Dla mnie i dla Mii Zayden od razu zamówił słodkie czerwone wino, a dla siebie i Lucasa – whiskey.

– Co masz taką skwaszoną minę? Ciężki dzień? – zapytał mnie Zayden.

– Mam małe problemy, ale nie chcę dziś o tym rozmawiać, dziś się bawimy.

– Spoko, w takim razie chodź zatańczyć.

Uwielbiam taniec, zwłaszcza że w tańcu za bardzo nie ma jak rozmawiać, a dziś wolałabym za wiele nie mówić. Przeszliśmy na środek parkietu i zaczęliśmy się ruszać w rytm muzyki.

Wtulona w Zaydena, nagle poczułam na swoich biodrach inne dłonie. Wiedziałam, że to nie może być mój taneczny partner, ponieważ jego ręce były na moich ramionach. Gdy tylko zerknęłam za siebie, zaniemówiłam.

– Czy ty mnie śledzisz?! – rzuciłam oburzona w stronę Oliviera, kiedy przerwał moją zabawę.

– Nie schlebiaj sobie. Tu jestem przypadkiem, ale dobrze, że cię widzę. Chciałbym znać twoją decyzję. Zgadzasz się na ten ślub? Jak cię to uspokoi, możemy napisać umowę z warunkami naszego małżeństwa.

– Przypadkiem obmacujesz mnie w obecności innego? – Uniosłam brew. – A co do ślubu, nie ma mowy, szukaj sobie innej naiwniaczki, która wskoczy ci do łóżka. Ja nie jestem zainteresowana.

Odwróciłam się do niego plecami i znów zaczęłam tańczyć. Miałam nadzieję, że Olivier odpuści, jednak on dalej swoje.

– To jest twoja ostateczna odpowiedź? Bo jeśli tak, mam nadzieję, że szybko znajdziesz pracę. – Uśmiechając się, pokazał swoje białe zęby. – W tych czasach, jak widać, trudno o taką prostą czynność. Chyba że wolą lepszych – dodał z drwiną w głosie.

Spojrzałam na niego z chęcią mordu oczach. Jak on śmiał o tym wspominać.

Gdyby nie jego awantura w mojej poprzedniej pracy, nadal miałabym stały dochód. Teraz jestem bez grosza przy duszy i bez zatrudnienia.

– Przecież ona ma pracę, zaczyna w poniedziałek. – Zayden starał się uratować całą sytuację, za co byłam mu wdzięczna.

– Z moich wiadomości wynika, że nadal jest bezrobotna.

– To masz stare dane. Wiem, że to mało profesjonalne, ale właśnie się spotkaliśmy, żeby omówić jej warunki.

– W takim miejscu to chyba warunki łóżkowe – zaśmiał się, choć nie wiem z czego.

Jego śmiech został przerwany przez głośny trzask obijanej mordy. To właśnie zafundował Olivierowi Zayden za obrażenie mnie.

– Gdy tylko Emily się zgodzi, będzie barmanką w tym miejscu. Lokal należy do mojego dobrego znajomego. – Spojrzał na mnie.

– Zayden – zaczęłam niepewnie. Wiedziałam, że potrzebuję tej pracy, ale nie chciałam nic nikomu zawdzięczać. Czas wreszcie pomyśleć o innych, nie tylko o sobie. Tata z jakiegoś powodu dał taki, a nie inny warunek. – Nie mogę przyjąć tej pracy. Wyjaśnię ci to innym razem. Teraz muszę porozmawiać z Olivierem.

Wzięłam swojego przyszłego męża za rękę i razem wyszliśmy na zewnątrz. Już przy drzwiach owiał mnie zimny podmuch, przez co automatycznie objęłam się ramionami. Nagle moje ramiona otuliło coś ciepłego. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że brunet oddał mi swoją marynarkę. Mój wzrok powędrował jednak dalej, do idealnie umięśnionego mężczyzny – koszula opinała się na nim, ukazując zarys jego klaty.

Moja wyobraźnia chyba już dawno nie pracowała na tak szybkich obrotach. W tej chwili widziałam, jak ściągam z Oliviera tę koszulę i całuję każdy jego mięsień, schodząc powoli niżej. Mój wzrok chyba też tam zawędrował. Poczułam przy uchu oddech, muśnięcie i usłyszałam:

– Pewnego dnia nie tylko twoje spojrzenie, ale i usta tam zjadą, a ja już nie mogę się tego doczekać.

Od razu powróciłam do rzeczywistości, odchrząknęłam i odpowiedziałam:

– Nie podoba mi się to, że będę musiała spędzać z tobą tyle czasu, ale nie mam innego wyjścia, a rok to nie jest aż tak długo, dam jakoś radę. Przyjdę jutro do ciebie do biura wszystko uzgodnić.

***

Następnego dnia po obudzeniu stwierdziłam, że może jednak się wycofam i nie pójdę na spotkanie, które przypieczętuje mój los. Tylko czy ja miałam w ogóle jeszcze jakiś wybór? Jedno było pewne: po roku znów będę wolna. Przy tym postanowieniu trzymał mnie fakt, że tata tego chciał.

W gabinecie Williamsa czekał na nas mecenas Evans ze swoim laptopem, na którym miał zapisać nasze warunki i później na ich podstawie sporządzić umowę przedmałżeńską.

Pierwszym i chyba dla mnie najważniejszym punktem było: żadnych zbliżeń, nawet najmniejszych, i śpimy w osobnych pokojach. Oficjalnie jesteśmy razem, ale nieoficjalnie możemy spotykać się, z kim chcemy – byle nikt się o tym nie dowiedział. Dodatkowo ja zachowuję swoje nazwisko, nawet tego nie chcę od niego. Oczywiście Olivier musiał dodać od siebie, że po ślubie mieszkamy w jego domu oraz że jeśli pojawi się dziecko, umowa będzie anulowana, a nasze małżeństwo zostanie w mocy prawa. Skończyliśmy na tym, że po roku podpisujemy papiery rozwodowe i każde z nas idzie w swoją stronę.

Nie podobały mi się jego warunki, ale nie dał mi wyboru, musiałam się na nie zgodzić. Zresztą skoro nie będę z nim sypiać, żadnego dziecka nie będzie. Wiem przecież, skąd one się biorą.

Umowa miała być przygotowana już następnego dnia, ustaliliśmy też, że pobierzemy się w najbliższy weekend. Od razu wracałam do pracy na swoim poprzednim stanowisku, jednak na razie zostałam w wynajętym mieszkaniu. Nie spieszyło mi się do zamieszkania u tego kretyna.

Po podpisaniu umowy powinnam szykować się do ślubu, jednak wcale tego nie chciałam. Zostałam do niego zmuszona i nie miałam zamiaru się stroić. Oczywiście moim świadkiem zostanie Mia, zaś świadkiem Oliviera będzie Charlie, jego najlepszy przyjaciel, którego poznałam przypadkiem. Pewnie gdyby nie to, do tej pory nie znałabym żadnych bliskich mu osób.

Dodatkowo zaproszeni zostali Luca oraz Zayden. Temu ostatniemu opowiedziałam wreszcie o wszystkim, zaznaczając, że nie chcę tracić z nim kontaktu. Stwierdziłam, że sukni też sobie nie kupię – znajdę coś w tych, które już mam.

Dwa dni przed zawarciem małżeństwa, kiedy częściowo pakowałam swoje rzeczy, szykując się do niechcianej przeprowadzki, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam w nich kuriera z jakąś paczką.

– Dzień dobry, czy pani Emily White?

– Dzień dobry, tak – odpowiedziałam.

– Paczka dla pani. Proszę tylko pokwitować.

Zaraz po zamknięciu drzwi położyłam paczkę na stole ostrożnie, jakby miała w niej być bomba. Jak się okazało, było to coś równie wybuchowego. Moim oczom ukazała się suknia ślubna w kolorze écru. Nie wiem jakim cudem, ale Olivier dokładnie znał mój gust. Sukienka była prosta, skromna i idealnie na mnie pasowała. W dwóch słowach: była śliczna. Do sukni został dołączony liścik, w którym było napisane, że skoro nie chcę od niego nic innego, to żebym przyjęła chociaż to.

Ślub był skromny – tak jak chciałam. Kiedy po złożonej przysiędze padły słowa „pan młody może pocałować pannę młodą” od razu się odsunęłam. Nie miałam zamiaru dawać mu nawet tego jednego pocałunku.

Po ślubie poszliśmy do domu Oliviera. Wiedziałam tylko, że znajduje się on gdzieś na plaży. Była to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, bo wcześniej nie chciałam tu przyjeżdżać. Po swoje rzeczy też miałam pojechać z moim nowym mężem dopiero następnego dnia. Kiedy dotarliśmy na miejsce, moim oczom ukazał się piękny, nowoczesny dom z dużym ogrodem. Już w wejściu zobaczyłam ogromny salon połączony z jadalnią, od której kuchnię oddzielała tylko wyspa kuchenna. Miejsce to było przestronne, czego mogłam się spodziewać po właścicielu.

Nasze przyjęcie weselne było już gotowe. Stół zastawiono różnego rodzaju jedzeniem, a gosposia Oliviera przywitała nas z szampanem. Ta starsza kobieta sprawiała wrażenie dość miłej, cały czas się uśmiechała. Nasi przyjaciele od razu zaczęli składać nam życzenia. Chociaż wszystko wyglądało jak prawdziwe wesele, ja się tak nie czułam. Byłam smutna, zła i cały czas się zastanawiałam, jak od tej pory będzie wyglądać moje życie. Mimo iż kiedyś go kochałam, teraz nie mogłam na niego patrzeć. Za to Olivier wyglądał na naprawdę szczęśliwego, jakby dostał wymarzony prezent gwiazdkowy.

Ciekawe, czy tak było naprawdę, czy tylko udawał dla zachowania pozorów. Żeby nie myśleć, wlewałam w siebie wino, jednak na tyle ostrożnie, żeby nie stracić nad sobą kontroli. Niestety, mimo wszelkich starań nie udało mi się uniknąć tańca z moim mężem. Olivier chwycił mnie w swoje silne ramiona i zaczął prowadzić w rytm muzyki. Patrzyłam wszędzie, tylko nie w jego oczy. Jak to mówią: oczy są zwierciadłem duszy. Gestami i mimiką twarzy można pokazać wszystko, ale też wszystko ukryć, a w oczach zawsze widać prawdę.

– Nie jesteś szczęśliwa – zauważył.

– Jakiś ty spostrzegawczy – odparłam z sarkazmem.

Kiedy goście zaczęli się rozchodzić i zostaliśmy sami, Matylda – gosposia Oliviera – zaczęła sprzątać po naszym weselu. Chciałam jej pomóc, ale Olivier złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni, która okazała się tak samo duża, jak salon z jadalnią. Przeważały tu jasne kolory. Na środku stało wielkie łóżko, a po obu jego stronach szafki nocne. Naprzeciw łóżka znajdowała się spora komoda, a po prawej stronie zauważyłam dwie pary drzwi – zapewne jedne prowadziły do łazienki, a drugie do garderoby. Za łóżkiem było wielkie okno z pięknym widokiem na plażę. Okno zdobiły wielkie, ciemne zasłony. Ciągnęły się one od samego sufitu do podłogi. Stałam tak na środku pokoju, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić.

– Przecież mieliśmy mieć oddzielne sypialnie. Tak było w naszej umowie, więc co ja tu robię?

– Dokładnie tak. Twoja sypialnia czeka na ciebie naprzeciwko, jednak najpierw chciałem ci pokazać, gdzie możesz mnie znaleźć, gdybyś czegoś potrzebowała. Oczywiście Matylda też jest w pełni do twojej dyspozycji.

– Dziękuję, ale już pójdę do siebie.

Wyszłam z sypialni Oliviera i poszłam do mojej, która okazała się odbiciem lustrzanym sypialni mojego męża. Była jedynie mniejsza, ale to mi nie przeszkadzało. Królowały w niej kolory: fioletowy i szary, które idealnie się ze sobą łączyły. Cały dom wyglądał blado, tylko u mnie były jakieś barwy, i to nawet moje ulubione. Nie wiem, skąd to wiedział, może tylko strzelał, ale trafił – czułam się tu dobrze i spokojnie.

Kiedy podziwiałam pokój, uświadomiłam sobie, że nie zabrałam na razie niczego z mojego mieszkania, więc nie będę miała w czym spać. Poszłam do Oliviera.

Zapukałam i kiedy usłyszałam, że mogę wejść, od razu to zrobiłam. Olivier leżał na łóżku, a mój wzrok momentalnie poszybował w kierunku jego nagiego torsu.

– Przyszłaś sobie popatrzeć czy już się stęskniłaś? – zapytał z uśmiechem, kiedy cisza się przedłużała.

– Nie dodawaj sobie, nic specjalnego tu nie widzę, żeby było co podziwiać. Przyszłam się zapytać, czy mogę pożyczyć od ciebie jakąś koszulkę do spania na dziś. Nie zabrałam jeszcze z mieszkania swoich rzeczy.

– A patrzyłaś do swojej garderoby?

– Nie miałam po co tam zaglądać.

– To teraz masz już powód. Pozwoliłem sobie kupić ci kilka rzeczy. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu.

– Nie chcę twojej jałmużny. Wezmę tylko coś na dziś do spania, a resztę możesz sobie zabrać. Mam swoje rzeczy, w których czuję się najlepiej.

Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do siebie. Od razu skierowałam się do garderoby, w której moim oczom ukazało się całe pomieszczenie markowych ubrań. Było tu wszystko, co potrzeba, łącznie z bielizną oraz butami. Wybrałam jakiś zestaw do spania i przeszłam do łazienki, gdzie też zaskoczona zauważyłam bardzo dużo różnych kosmetyków do kąpieli i do makijażu – wszystko, co jest potrzebne każdej kobiecie. Po szybkim prysznicu poszłam do sypialni, gdzie ku mojemu zdziwieniu na łóżku siedział Olivier.

– Co ty tu robisz? I dlaczego nie zapukałeś? – zapytałam oburzona. – Wiem, że to twój dom, ale należy mi się chociaż trochę prywatności.

– Po pierwsze to nasz dom, po drugie ta sypialnia jest twoją strefą prywatności, a po trzecie pukałem, ale się nie odezwałaś. Kiedy tu zajrzałem, usłyszałem, że bierzesz prysznic, więc poczekałem na ciebie, żeby zapytać, czy znalazłaś wszystko, czego potrzebujesz, i powiedzieć, żebyś nie unosiła się dumą. Tylko tak mogę ci zrekompensować skutki testamentu i mojego wcześniejszego zachowania.

– Tak, dziękuję, wszystko mam. A teraz chciałabym się położyć. Dobranoc.

– Poczekaj jeszcze chwilę. Chciałbym ci coś pokazać. Miałem dać ci to później, ale myślę, że chciałabyś mieć to już teraz.

Rozłożył przede mną dłoń, w której znajdował się naszyjnik mojej mamy. Pamiętam, że zawsze go nosiła. Nie wiedziałam, jak mam się zachować ani co zrobić. Wzięłam od niego ten mały przedmiot, a łzy same stanęły mi w oczach.

Już chciałam je wytrzeć, jednak jego dłoń mnie wyprzedziła. Olivier delikatnie przesunął palcem po moim policzku.

– Dziękuję – powiedziałam zachrypniętym od emocji głosem.

Olivier wstał. Już chciał wyjść.

 – Dobranoc.

– Poczekaj. – Zatrzymałam go, chociaż sama nie wiedziałam, co tak naprawdę chcę mu powiedzieć, więc milczałam.

Olivier cały czas mi się przyglądał.

– Nieważne. Dobranoc, miłej nocy.

Olivier wyszedł, a ja jeszcze długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym, skąd on miał naszyjnik mojej mamy. Po jej śmierci długo go szukałam. Pytałam taty, ale on też nie wiedział, co się z nim stało.

Rozdział 4

Emily

Pierwsza noc w tym domu była ciężka. Nie mogłam zasnąć, a jak już usnęłam, budziłam się co chwilę.

Rano wstałam już przed świtem. Wyszłam do głównego holu na piętrze, żeby posiedzieć na balkonie. Wschód słońca w tym miejscu był cudowny. Niby moje życie przed śmiercią taty było beztroskie, ale nigdy nie miałam okazji podziwiać czegoś tak pięknego. Chwilę spokoju zakłócił mi jednak mój mąż.

– Już sobie idę, nie będę ci przeszkadzała.

– Zostań. Chciałem z Tobą porozmawiać, a skoro dzień tak pięknie się zaczyna, myślałem, że będziesz skłonna do rozmowy ze mną.

– No dobrze, w takim razie słucham.

Usiadł na drugim fotelu i przez chwilę tylko patrzył przed siebie. Wyglądał, jakby zastanawiał się, jak ma ująć w słowa to, co chciał mi powiedzieć. Wreszcie się odezwał, nie patrząc na mnie.

– Skoro musimy ze sobą wytrzymać cały rok, może moglibyśmy zakopać topór wojenny? Wiem, że mnie nie lubisz, a ślub wzięłaś, bo nie miałaś innego wyjścia. Nie zmuszę cię, żebyś mnie polubiła, ale chyba możemy chociaż normalnie ze sobą rozmawiać? Nie musimy od razu zachowywać się jak zwykłe małżeństwo, chyba że będziesz chciała – dodał z uśmiechem.

– Jesteś śmieszny, jeśli myślisz, że będę miała kiedykolwiek chęć, żeby się do ciebie zbliżyć. Śnij dalej w tym temacie, prędzej dałabym sobie ręce uciąć, niż bym cię dotknęła inaczej jak z nienawiścią.

– Nie mów „hop”. Ślubu ze mną też nie miałaś brać, nawet jakbym był ostatnim mężczyzną na świecie.

– Nawet nie wiesz, jak mam cię dość. To będzie najdłuższy i najgorszy rok w moim życiu. Już żałuję, że zgodziłam się na tę farsę.

Wstałam gwałtownie i wyszłam do swojej sypialni. Wzięłam prysznic i już ubrana zeszłam do jadalni na śniadanie. Humor od razu mi się poprawił, kiedy zobaczyłam krzątającą się po kuchni Matyldę.

– Dzień dobry pani – powiedziała, uśmiechając się na mój widok. – Jak się spało?

– Dzień dobry, Matyldo. Dziękuję, noc minęła spokojnie, chociaż ze snem niewiele miała ona wspólnego. Ciężko mi się śpi w nowym miejscu.

– Rozumiem. Zapraszam w takim razie na śniadanie, zaraz podam kawę. A jak dalej będzie miała pani problem ze snem, proszę dać mi znać. Mam ziółka, które pani pomogą.

– Dziękuję.

Usiadłam do stołu, nałożyłam sobie swoją porcję śniadania i w oczekiwaniu na kawę zaczęłam jeść. Apetyt jednak mnie opuścił, kiedy dołączył do mnie Olivier. Wypiłam więc napój i poszłam pozwiedzać resztę domu.

Znalazłam gabinet Oliviera, urządzony w tradycyjnym stylu, małą domową siłownię oraz niewielką bibliotekę. Już wiedziałam, gdzie będę siedzieć, jak nie będę miała innych zajęć. Gdy przeglądałam książki, nagle do biblioteki wszedł Olivier.

– Wszędzie cię szukałem.

– A czym zasłużyłam sobie na taką uwagę? – zapytałam z ironią w głosie.

– Mieliśmy jechać po twoje rzeczy do mieszkania.

– W takim razie chodźmy.

Podczas drogi nie rozmawialiśmy ze sobą, co bardzo mi odpowiadało. Wszystkie rzeczy miałam spakowane i nie było ich za wiele, więc zabranie tego nie zajęło nam sporo czasu.

Kiedy wróciliśmy do domu, czekała na nas niespodzianka.

– Panie Williams, przyjechała moja córka Estera. Pamięta ją pan? Estera chciałaby zostać kilka dni, jeśli to nie problem.

– Oczywiście, że pamiętam. Witam cię. Jasne, że możesz zostać, ile chcesz. Matyldo, uszykuj, proszę, pokój dla córki – odpowiedział mój mąż.

Nagle przestała mi się jej obecność podobać. Zwłaszcza że zobaczyłam, jak podchodzi do Oliviera i całuje go w policzek.

– Tak, proszę pana – przytaknęła Matylda i po chwili już jej nie było.

Estera to śliczna młoda kobieta o ognistych włosach i dużych oczach. Figurę miała jak modelka, a do tego biust wylewał jej się za dekolt bluzki.

– Dzień dobry, jestem Emily, żona Oliviera – przedstawiłam się grzecznie i wyciągnęłam rękę do naszego gościa.

– Och, dzień dobry – przywitała się ze mną, ale od razu spojrzała pytająco na Oliviera. – Ożeniłeś się? Kiedy? Mama nic nie mówiła. Szkoda, że takie ciacho jest już zajęte.

Matylda była taka cudowna, ale jej córki już nie lubiłam. Oczywiście nie lubiłam Oliviera i nic do niego nie czułam, ale nie pozwolę, żeby zaraz po naszym ślubie mnie zdradził. Co to to nie!

– Nie będę wam przeszkadzać, pójdę do siebie rozpakować swoje rzeczy. A ślub wzięliśmy wczoraj.

Gdy dotarłam do sypialni, wstawiłam walizki do garderoby, ale na rozpakowywanie się nie miałam najmniejszej ochoty. Położyłam się na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, czy tę dwójkę coś kiedyś łączyło. Sama sobie się dziwiłam, po co mi to wiedzieć. Jak sobie będą chcieli, proszę bardzo, mogą być razem, ale dopiero po naszym rozwodzie. Tak jak ja, tak ta idiotka musi poczekać rok.

Kiedy nastała pora obiadu, zeszłam do jadalni, ale widok, jaki tam zastałam, całkowicie odebrał mi apetyt. Olivier siedział na swoim miejscu, a tuż obok niego roześmiana Estera. Nawet nie zauważyli, kiedy przyszłam. Dopiero jak usiadłam przed nimi, oderwali się od siebie i zwrócili na mnie uwagę.

– Długo się znacie? – zapytałam.

– Praktycznie od zawsze – odparł Olivier, nawet na mnie nie patrząc.

Miałam tego dość.

– Nie przeszkadzajcie sobie. Tylko zjem i pójdę do biblioteki. Rano znalazłam tam książkę, którą chcę przeczytać – mruknęłam.

Po obiedzie, który starałam się jak najszybciej skończyć, żeby nie oglądać tej dwójki, usiadłam w bibliotece, w fotelu, i zaczęłam czytać książkę, którą wcześniej sobie upatrzyłam. Tak się zaczytałam, że nie zauważyłam, jak przede mną uklęknął Olivier.

– Chciałeś coś konkretnego? Bo jestem trochę zajęta – odezwałam się zaskoczona, że w ogóle do mnie przyszedł.

– Przyszedłem zobaczyć, co robi moja żona. Estera pomaga Matyldzie w kuchni, a ja nie chciałem im przeszkadzać.

– Przyszedłeś, bo twoja fanka nie ma dla ciebie czasu? Muszę cię zmartwić, ja też go dla ciebie nie mam.

– Czy moja żona jest zazdrosna?

– Chyba śnisz. Nawet mi się podoba, że masz kogoś innego. Przynajmniej mnie dasz spokój.

– Estera to tylko moja znajoma, nic więcej. Ty jesteś moją żoną i ty się dla mnie liczysz. Kiedy wreszcie to do ciebie dotrze?

– Nie tłumacz mi się. Oboje wiemy, że ten ślub to fikcja, nic więcej. Minie rok i każde z nas wróci do swojego życia, a ja nie będę musiała cię więcej oglądać.

Po tych słowach wyszłam, zostawiając go samego. Zajrzałam na balkon, ale na miejscu doszłam do wniosku, że zostawiłam w bibliotece książkę, więc wróciłam po nią. Kiedy zbliżałam się do pomieszczenia, usłyszałam czyjąś rozmowę.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że bierzesz ślub? – zapytała Estera.

– Nie muszę ci się tłumaczyć. Raz, i to jakiś czas temu, było coś między nami, ale to już skończone, oboje tak stwierdziliśmy.

– Z tego, co powiedziała mama, wziąłeś ten ślub, bo musiałeś. Nie kochasz jej. Jak będzie cię zaniedbywać, wiesz, gdzie mnie szukać.

Wtedy weszłam do biblioteki, bo myślałam, że Estera wychodzi, ale się przeliczyłam. Stanęłam w progu jak wryta, kiedy zobaczyłam, jak Williams się z nią całuje. Już nie interesowała mnie książka. Uciekłam do swojego pokoju. Jak on mógł zaraz po ślubie całować się z inną?

Leżąc, zastanawiałam się, co zrobić. Nie mogłam tak po prostu siedzieć zamknięta, podczas gdy on będzie się zabawiał.

Cześć, Zayden, masz jakieś plany na dziś wieczór? Chciałabym gdzieś wyjść, co ty na to?

Zayden: Jasne, że możemy się spotkać. Mam po ciebie przyjechać czy spotkamy się gdzieś na miejscu?

Może spotkamy się za dwie godziny w DarkChilli?

Zayden: Okej, to jesteśmy umówieni, będę na ciebie czekał.

Jak skończyłam pisać z Zaydenem, wzięłam prysznic. Potem w samym ręczniku poszłam do garderoby, wybrać coś na wyjście, i musiałam przyznać, że wreszcie stroje od Williamsa do czegoś się przydadzą. Znalazłam w nich dopasowaną granatowo-złotą sukienkę na ramiączkach. Zabrałam ją i wróciłam do łazienki, by zrobić sobie makijaż. Gdy gotowa wyszłam z łazienki, ku mojemu zaskoczeniu w sypialni na łóżku siedział Olivier.

– Chyba trzeba cię wysłać na kursy dobrych manier – rzuciłam, wzięłam torebkę i już miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie jego głos.

– O czymś zapomniałem? Wychodzimy gdzieś?

– Ty nie wiem, za to ja na pewno. Nie czekaj na mnie, nie wiem, o której wrócę.

– Sama nigdzie nie idziesz. Jesteś moją żoną i nie pozwolę, abyś włóczyła się z obcymi.

– Czyli ja nie mogę wyjść ze znajomymi, ale ty możesz obściskiwać się z Esterą w naszym domu?! – warknęłam i opuściłam sypialnię.

Olivier dogonił mnie na dole, w salonie.

– Z nikim się nie obściskiwałem.

– No tak, do macania trochę wam brakło. Za to jej język zaplątał ci się między zębami.

Olivier sam chyba nie wiedział, co powiedzieć, ale to nawet lepiej, bo nie chciałam słuchać jego nędznych wyjaśnień. Zabrałam się i wyszłam. Taksówką podjechałam pod lokal, gdzie już czekał na mnie Zayden. Od razu zauważył, że coś jest nie tak.

– Cześć – przywitałam się z nim pocałunkiem w policzek. – Chodź od razu po jakiegoś drinka, muszę się napić.

– Widzę, że masz ciężki wieczór – zauważył trochę z drwiną, a trochę ze zmartwieniem w głosie.

– Żebyś wiedział. Wczoraj wzięłam ślub, a już dziś mój mężuś całuje się z inną. Pomyśleć, że ja mam tak wytrzymać cały rok.

– Może i nie powinienem się wtrącać, nie znamy się aż tak długo, ale miałem przeczucie, że ten ślub nie skończy się dobrze. Podjęłaś taką decyzję, ale gdybyś powiedziała mi o wszystkim wcześniej, pomógłbym ci. Zresztą próbowałem, ale odmówiłaś. Nie chciałaś pracować jako barmanka, a sądziłem, że to lubisz. Dostałabyś pracę od ręki, ale teraz już za późno… Chociaż zawsze możesz wziąć rozwód wcześniej.

– Nie, dziękuję za twoją pomoc, ale chyba dam radę. Rok to nie wieczność. Muszę to zrobić dla taty. Chce, niech sypia sobie z innymi, mnie to nie obchodzi. Każde z nas ma swoje życie. Ale dosyć tych smutków, chodźmy się bawić.

Ruszyliśmy na parkiet i noc od razu stała się lepsza. W objęciach tego mężczyzny zapomniałam, co czeka na mnie w domu. Zayden był taki cudowny, aż szkoda, że nie spotkałam go wcześniej. Może moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej.

Nagle zauważyłam, że obok nas pojawił się Williams. Odciągnął mnie od Zaydena i już chciał się na niego rzucić, ale stanęłam między nimi.

– Zostaw moją żonę! – wrzasnął Olivier.

– Śledziłeś mnie? – zapytałam.

– Owszem, i widzę, że dobrze zrobiłem. Nie będziesz zaraz po ślubie przyprawiać mi rogów.

– Co ty w ogóle wygadujesz? Tylko tańczyliśmy, ja nie całuję się z każdym, kto się nawinie.

– Nie całowałem jej.

– No jasne. Ona zemdlała, a ty robiłeś jej sztuczne oddychanie – stwierdziłam z drwiną.

– To ona pocałowała mnie.

– No tak, a kobietom się nie odmawia. Chodź, Zayden, idziemy, a ty zostaw nas w spokoju. Już żałuję, że zgodziłam się na ten ślub. Chyba wolałabym znaleźć się pod mostem.

Złapałam mojego towarzysza za rękę i wyszliśmy z DarkChilli. Nie miałam ochoty na dalszą zabawę, więc Zayden odwiózł mnie do domu. Jednak ten wieczór nie mógł skończyć się spokojnie. Ledwo przekroczyłam próg, a już czekała na mnie Estera.

– Wiem, że nie kochasz Oliviera, daj więc mu spokój – powiedziała. – Niech ten wasz rok minie, ale nie zabraniaj mu w tym czasie spotykać się z inną, z którą później może ułożyć sobie życie.

– Ja mu w niczym nie przeszkadzam. Też bym chciała, żeby ten rok minął szybciej. Co do waszego spotykania się, macie moje błogosławieństwo. A przy okazji nie pokazujcie mi się na oczy – odparłam szorstko i udałam się do swojej sypialni.

Wzięłam prysznic i położyłam się spać, sen jednak znów nie chciał nadejść. Po jakimś czasie kręcenia się poszłam zobaczyć, czy znajdę gdzieś Matyldę. Może te jej ziółka mi pomogą.

W salonie na kanapie siedział Olivier i coś popijał. Nie chciałam, żeby mnie zauważył, więc szybko zaczęłam się wycofywać.

– Zostań, nic ci nie zrobię. – Słychać było, że trochę musiał już w siebie wlać.

– Nie będę ci przeszkadzać. Widzę, że chyba chcesz być sam.

– Nie potrzebuję być sam. Potrzebuję żony, ale ona nie chce mnie znać. Nie chce nawet spróbować.

– Jesteś pijany, porozmawiamy kiedy indziej.

– Nie jestem pijany, do tego stanu dużo mi brakuje.

Nawet nie wiedziałam, kiedy zjawił się tuż przy mnie.

Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Patrzyłam tylko w jego oczy, przełknęłam ślinę. Wtedy usta Oliviera delikatnie dotknęły moich. Zachowywał się, jakby pytał mnie o zdanie, a kiedy trochę rozchyliłam wargi, jego język wtargnął do środka i zaczął mnie całować z pasją i miłością.

Resztkami zdrowego rozsądku oderwałam się od niego i bez słowa uciekłam do siebie. Oparłam się o drzwi i zsunęłam się po nich plecami, zastanawiając się, co się przed chwilą właściwie wydarzyło.

Rozdział 5

Emily

Dzisiejszy poranek zaczął się jeszcze gorzej niż poprzedni. Głowa strasznie mnie bolała, czułam się, jakbym wczoraj przesadziła z alkoholem. Samopoczucia nie poprawiał mi fakt, że gdy tylko zejdę na dół, zobaczę nasze gołąbeczki. Nie chciałam ich widzieć, więc odwlekałam w czasie ten moment tak bardzo, jak się dało. Jednak nawet długa kąpiel kiedyś musiała się skończyć. Ubrałam się w ołówkową spódniczkę z dosyć dużym rozcięciem na udzie, do tego włożyłam koszulę, której nie zapięłam do samej góry, a że mój biust był satysfakcjonujących rozmiarów, to wystarczyło, żeby wyobraźnia ruszyła.

Kiedy weszłam do jadalni, zastałam siedzącego tam już i jedzącego śniadanie Oliviera. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się promiennie. Za to ja starałam się, żeby moja mina nie zdradzała żadnych emocji. Spokojnie podeszłam do swojego miejsca, a przede mną od razu pojawiła się gorąca kawa.

Zabrałam się za jedzenie i nawet mi smakowało, do czasu, aż do jadalni weszła Estera. Od razu straciłam apetyt. Ta za to była w świetnym humorze i od razu podeszła do Oliviera, najwyraźniej po to, by pocałować go w policzek, jakby chciała zaznaczyć swoją własność. Nie udało się jej to jednak, bo Olivier od razu ją odepchnął.

– Co ty wyprawiasz? – spytał oburzony.

– Tylko chciałam się przywitać – odpowiedziała zasmucona Estera.

– Więcej tego nie rób.

– Spokojnie, nie krępujcie się. Wczoraj porozmawiałam sobie z twoją kochanką i ustaliłyśmy, że możecie się spotykać. Nie mam nic przeciwko, a nawet jestem za. Bedę miała trochę spokoju od was. Nie spóźnij się tylko do pracy – powiedziałam spokojnie i ruszyłam do wyjścia.

– Poczekaj! – krzyknął za mną Olivier. – Jak to: porozmawiałyście sobie o tym, co do kogo czuję? W ogóle skąd wy możecie wiedzieć, kogo kocham, a kogo nie? W ramach wyjaśnienia: Emily, ty jesteś moją żoną i nie mam zamiaru cię zdradzać, a ty, Estero, jeśli nie przestaniesz, to twoje odwiedziny u mamy skończą się szybciej, niż było zaplanowane.

Po tych słowach zrobiło mi się miło i nawet chyba się uśmiechnęłam, ale moja twarz szybko znów stała się obojętna. Obróciłam się na pięcie i wyszłam do pracy.

Dzień mijał szybko. Oczywiście, gdy tylko się dało, omijałam spotkanie z Williamsem. Nie dlatego, że nie chciałam go widzieć po dzisiejszym wyznaniu – chciałam go zobaczyć i z nim porozmawiać, ale wiedziałam, że to nic nie da, tylko namiesza nam w głowach, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Za rok będę wolna i zapomnę o nim. Olivier zostanie jedynie moim wspólnikiem.

Okazało się, że sam przyszedł do mojego gabinetu tuż przed przerwą.

– Wychodzisz na przerwę? – zapytał.

– Tak, idę, ale sama. Nie mam ochoty na towarzystwo.

– Pójdziemy razem. Musimy o czymś porozmawiać, a w domu na tę chwilę to jest niemożliwe.

– No dobrze. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.

Udaliśmy się do ulubionej restauracji mojego taty. Wiedział, że często tu z nim przychodziłam, więc podejrzewałam, że właśnie dlatego wybrał akurat to miejsce.

Usiedliśmy przy stoliku, dostaliśmy kartę dań i złożyliśmy zamówienie.

– Chciałeś ze mną porozmawiać. No to słucham.

– Zacznę od tego, że naprawdę nic nie łączy mnie z Esterą. To…

– Nie musisz mi się tłumaczyć – przerwałam mu. – Od początku wiedzieliśmy, że ty masz swoje życie, a ja swoje. Więc jeśli to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć, pozwól, że wrócę do biura. Mam jeszcze dużo pracy.

– Nic nawet nie zjadłaś.

– Straciłam apetyt.

Zabrałam się i wyszłam, nie pozwalając mu dojść do głosu. Nie miałam ochoty na takie rozmowy. A może się bałam, że powie coś, co go wytłumaczy, i nie będę miała podstaw do gniewu? W ten sposób najłatwiej mi się przed nim chować we własnym świecie.

W biurze nie mogłam się na niczym skupić. Udało mi się jakoś przetrwać do końca dnia. Przed wyjściem z firmy zadzwoniłam do Mii z pytaniem, czy chce się spotkać. Chętnie się zgodziła, ale musiała teraz, bo później szła do pracy. Zatem została kawa na mieście.

– Hej, co tam? – zapytała Mia, siadając do stolika.

– Ciężko – westchnęłam. – Myślałam, że to będzie inaczej wyglądać. Całe to małżeństwo. Co chwilę na siebie wpadamy. Olivier jest miły na każdym kroku i traktuje mnie jak swoją królową, której oddałby wszystko.

– No to co w tym złego? Myślałaś, że będzie cię omijał? A może chciałaś, żeby traktował cię jak zło konieczne? Powinnaś się cieszyć, że tak dobrze trafiłaś.

– Niby tak, ale… On chyba ma już kochankę. A może zawsze ją miał?

– Skąd to wiesz?

– Bo widziałam ich, jak się całują. Niby zaprzeczył, że coś ich łączy, ale sama widziałam.

– To może chce wzbudzić w tobie zazdrość, żebyś w końcu zaczęła traktować go jak męża, a nie jak swój obowiązek. Nie pomyślałaś o tym?