Dom Pod Akacjami - Kołakowska Małgorzata - ebook + audiobook + książka

Dom Pod Akacjami ebook i audiobook

Kołakowska Małgorzata

0,0
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł

TYLKO U NAS!
Synchrobook® - 2 formaty w cenie 1

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym. Zamów dostęp do 2 formatów w stałej cenie, by naprzemiennie czytać i słuchać. Tak, jak lubisz.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jest rok 1925.

W tętniącym życiem domu towarowym, zaczynają pracę dwie młode dziewczyny: Eliza i Malwina. Każda z nich jest inna i ma inne oczekiwania względem życia. Eliza pragnie osiągnąć sukces zawodowy. Niestety na przeszkodzie staje jej surowa i konserwatywna przełożona, pani Matylda. Czy Elizie uda się przezwyciężyć trudności? A może ktoś jej w tym pomoże?

Z kolei cicha i nieśmiała Malwina, zmuszona do pracy z powodu problemów finansowych, marzy o tym, by jak najszybciej wrócić do rodzinnej wioski. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia poznaje przystojnego Michała. Tylko czy chłopak odwzajemnia jej uczucia? W jaki sposób jej losy skrzyżują się z hrabiną Wiśniewską, najbogatszą kobietą w okolicy? 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 362

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 15 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Anna Szymańczyk

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niniejsza książka jest powieścią fabularną. Wszystkie postacie oraz wydarzenia są fikcyjne z jednym wyjątkiem. Pojawiająca się w prologu historia Zośki jest wzorowana na prawdziwej historii opowiedzianej dawno temu przez moją babcię.

 

 

 

 

 

 

 

 

POSTACIE

 

 

 

 

Główne bohaterki i ich rodziny:

Eliza Kaczmarek

pani Kaczmarek – matka Elizy, od kilku lat mieszka u swojego najstarszego syna Wojtka i jego żony Agaty

Agata i Wojtek Kaczmarkowie – bratowa i brat Elizy

Aniela i Staszka – starsze zamężne siostry Elizy

 

Malwina Lipska

Kazimiera Lipska – matka Malwiny oraz pięciorga jej rodzeństwa

pan Lipski – ojciec Malwiny

 

Inne pracownice działu mody:

Jadźka Wojtala – przyjaciółka Elizy i Malwiny, ma narzeczonego Włodzia

Felicja Witecka – milcząca i tajemnicza, przed pracą w domu towarowym służyła u państwa Rudzkich, gdzie nadal przebywa jej matka

Matylda Banasiak – przełożona, która czuwa nad działem mody damskiej i dziecięcej

Wiesława – zastępczyni przełożonej w dziale mody damskiej

 

Właściciele domu towarowego:

Henryk Wierzchowski – właściciel domu towarowego

Hanna Wierzchowska – żona Henryka

Karolina Wierzchowska – starsza córka Henryka i Hanny

Kinga Wierzchowska – młodsza córka Henryka i Hanny

 

Inni pracownicy Domu pod Akacjami:

Marcin Barański – dyrektor domu towarowego

Tomasz Kolczyński – zastępca dyrektora

pani Jadwiga – sekretarka pana Wierzchowskiego

Janek Konieczny – księgowy, znajomy Elizy

Michał Szafranek – pracownik magazynu, brygadzista

Blady – pracownik magazynu, były złodziej, ma powiązania z półświatkiem przestępczym

Kazia – pracownica działu zaopatrzenia

 

Pozostali bohaterowie:

hrabina Helena Wiśniewska – wdowa, najbogatsza kobieta w okolicy

Michalina Komańska – starsza córka Heleny Wiśniewskiej, żona Alberta

Albert Komański – mąż Michaliny

Anna Wiśniewska – młodsza córka Heleny Wiśniewskiej, mieszka razem z matką

Janina Leśniewska – macocha Heleny Wiśniewskiej, od śmierci męża mieszka u swojej pasierbicy

Wincenty Leszczyński – narzeczony hrabiny

Stanisław Wrotnicki – kuzyn zmarłego męża Heleny Wiśniewskiej

Marcin Podolski – kandydat do ręki Anny Wiśniewskiej

Leokadia Mirska – znajoma hrabiny, jej mąż usiłuje nakłonić hrabinę do wspólnych interesów

Aldona Kamińska – wdowa, matka dwójki dorosłych dzieci

Marianna Łęcka – przyjaciółka pani Kamińskiej

Stefania Przybylska – klientka domu towarowego

Elżbieta – siostra pani Przybylskiej

państwo Rudzcy – właściciele niewielkiego majątku, w którym służy matka Felicji

pan Lambert – malarz, znajomy pani Hanny Wierzchowskiej

Edward Kunc – prywatny detektyw

 

 

 

 

 

 

 

 

PROLOG

 

 

 

 

sierpień 1925

 

Eliza zwilżyła czoło Agaty szmatką. Popatrzyła na bratową ze współczuciem.

– Boże, tylko nie pozwól jej umrzeć – pomodliła się.

Była wdzięczna, że Agata jakimś cudem przeżyła poród, ale pamiętała doskonale słowa babki, która go odbierała:

– Straciła dużo krwi, jest bardzo słaba. Nie pozwól, aby wstawała z łóżka, dopóki całkiem nie wydobrzeje.

Eliza solennie obiecała, że będzie dbała o nią, najlepiej jak tylko potrafi. Agata nie mogła umrzeć. Nie teraz, kiedy ona zamierzała wyruszyć w świat. Zdawała sobie sprawę, że jej brat Wojtek oraz ich schorowana matka nie poradzą sobie z piątką małych dzieciaków. Śmierć bratowej oznaczałaby dla niej konieczność pozostania na wsi, a tego pragnęła za wszelką cenę uniknąć. Nie chciała takiego życia, jakie wiedli jej rodzice ani rodzeństwo. Tutaj każdy rok był dokładnie taki sam. Ona pragnęła czegoś więcej. Kusiło ją miasto pełne sklepów, placów, murowanych kamienic. Kiedy czasami odwiedzała je w towarzystwie matki, z zazdrością spoglądała na piękne panie ubrane w drogie suknie z bogato zdobionymi kapeluszami na głowach. Marzyła, aby stać się jedną z nich, by móc korzystać z życia, tak innego od jej szarej codzienności. Na wsi męczył ją ciągły brud i brzydkie zapachy, z którymi na co dzień miała do czynienia. Nudziła ją praca w polu i przy zwierzętach.

Bała się jeszcze jednego – małżeństwa. Agata miała szczęście. Wojtek był spokojnym, pracowitym chłopakiem. Kochał swoją żonę i dzieciaki. Dbał, aby niczego im nie brakowało. Żyli skromnie, ale spokojnie. Tworzyli szczęśliwe i zgrane małżeństwo. Niestety dwie starsze siostry Elizy nie miały tego szczęścia. Starsza z nich – Anielka wyszła za mąż bardzo młodo, z miłości. Jej mąż okazał się niefrasobliwym lekkoduchem. Nie za bardzo chciało mu się pracować, a jak już coś zarobił, to wydawał w karczmie albo przegrywał w karty. Anielka starała się, jak mogła, chodziła sprzątać do dworu, aby zarobić trochę grosza, ale to czasami nie wystarczało. Nieraz przychodziła do rodzinnego domu i prosiła o jedzenie dla dzieci.

– I po coś ty za niego szła? – wzdychał za każdym razem Wojtek, ale szybko miękł, widząc smutne oczy siostry. – Naszykuj jej tam czegoś – rzucał do żony.

Druga siostra, Staszka, trafiła jeszcze gorzej. Eliza nieraz widziała na jej twarzy i innych częściach ciała siniaki. Siostra próbowała się niezręcznie tłumaczyć, że się przewróciła czy potknęła, ale wszyscy znali prawdę. Jej mąż był despotą. Każde nieposłuszeństwo lub nawet drobny błąd musiały być ukarane bolesnymi razami. Wszystkie siostry jej współczuły, ale na współczuciu się kończyło. Żadna z nich nic nie mogła zrobić.

Do tej pory Eliza mieszkała w swoim rodzinnym domu z najstarszym bratem, jego rodziną i swoją matką. Było jej tu całkiem dobrze, ale wiedziała, że prędzej czy później wydadzą ją za mąż. Najstarsza córka Wojtka miała już dwanaście lat i powoli zaczęła wyręczać matkę w domowych obowiązkach. Pozostałe dzieciaki też podrosną i Eliza przestanie być potrzebna, a wręcz stanie się kulą u nogi. Zdawała sobie sprawę, że nie może tam mieszkać przez całe życie.

Gdy miesiąc temu dowiedziała się, że w mieście szukają pracownic do nowo otwartego domu towarowego, od razu pomyślała, że po prostu musi tam pojechać. To była dla niej szansa. Szansa na lepsze jutro, której nie mogła zmarnować.

 

#

 

Pani Kazimiera Lipska siedziała na ławeczce przed swoim domem ze smętnie spuszczoną głową. Ostatnie miesiące nie były dla niej najszczęśliwsze. Jeszcze do niedawna całkiem optymistycznie patrzyła w przyszłość. Dzieci powoli rosły: najstarsza Malwina miała już szesnaście lat, a najmłodsza prawie pięć. Jej mąż pracował u państwa we dworze, a ostatnio coraz częściej zabierał ze sobą dwunastoletniego syna. Ona, razem ze starszymi córkami, zajmowała się domem. Nie byli bogaci, ale niczego im nie brakowało.

Wszystko się zmieniło w ciągu jednego dnia. Jej mąż nieszczęśliwie spadł z drabiny, łamiąc obie nogi. Od tego czasu nie był już tym samym człowiekiem. Męczyły go silne bóle kręgosłupa, a jedna z nóg źle się zrosła, przez co mężczyzna kulał. Dość szybko stracił swoją posadę, bo po co państwu kulawy pracownik. Starał się, jak mógł, żeby zarobić jakiekolwiek pieniądze, ale nie nadawał się praktycznie do żadnej pracy. Miał problem nawet z wykonywaniem zwyczajnych czynności. W domu zaczęło brakować pieniędzy i jedzenia.

Kazimiera pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyła, jak podeszła do niej sąsiadka, niejaka Brożkowa.

– Co tam u pani? – zagadnęła.

– A co ma być? Bieda i już. Chłop mój od wczoraj to z łóżka wstać nie może, tak go boli, o tutaj. – Kazimiera wskazała dolną część kręgosłupa.

Brożkowa ze współczuciem pokiwała głową.

– Ja tak o was myślałam, Lipska, że wy coś musicie zrobić.

– A co ja mogę?

– Ano o dzieciach musicie pomyśleć, Malwina już szesnasty rok skończyła.

– Za mąż mam ją wydać?

– E tam, zaraz za mąż. – Brożkowa skrzywiła się. – Co wy z tego mieć będziecie? Co prawda jedna gęba mniej do wyżywienia, ale za to pomocy żadnej. Żeby ona jeszcze jakiegoś bogatego znalazła to tak, ale bogaty jej nie zechce. Posagu żadnego nie macie, a ona, niech Lipska wybaczy, ale sama przecie widzi, że urodą nie grzeszy. Nie mówię, że brzydka jest, co to, to nie, ale takich jak ona to wiele. Biedaka jakiego znajdzie, zaraz dziecko urodzi i tak będą biedę klepać, jak i wy. Ją do jakiejś pracy trzeba wysłać.

– Do pracy? Nigdy w życiu – obruszyła się Lipska. – Nie pamięta pani Zośki?

Zośkę pamiętała cała wieś. Młoda, piękna, wesoła dziewczyna została zatrudniona jako służąca w pobliskim dworze. Wróciła po kilkunastu miesiącach, ale nie była już wesoła, a jej uroda przyblakła. Wyglądała na kilka lat starszą, niż była w rzeczywistości. Praktycznie nie wychodziła z domu, z nikim nie chciała rozmawiać. Sąsiedzi plotkowali między sobą i spekulowali, co mogło się stać. Podejrzewali nieszczęśliwą miłość, kradzież, za którą została wyrzucona z pracy, ciężką chorobę lub ciążę. Po krótkim czasie wyszło na jaw, że przyczyną złego stanu Zośki jest ten ostatni powód. We wsi zawrzało jeszcze bardziej – nieślubne dziecko, ladacznica, bękart, zgorszenie. Sąsiedzi opowiadali o ogromnej awanturze, która wybuchła w domu rodzinnym dziewczyny. Podobno winna wybiegła na podwórko zapłakana i ze śladami pobicia.

„Żebym cię tu więcej nie widział, ladacznico jedna!”, „Nie tak cię wychowaliśmy”, „Do chłopa masz wrócić i na kolanach błagać, żeby cię wziął za żonę” – jedna z sąsiadek powtarzała innym wszystkie zasłyszane fragmenty kłótni, która miała miejsce. Kilka dni później Zośka zniknęła. Jej zapłakana matka pukała do kolejnych domów we wsi, pytając o córkę, ale nikt jej nie widział. Sąsiedzi plotkowali o jej rzekomym powrocie do ojca dziecka oraz o ślubie, ale prawda okazała się zgoła inna: straszna i brutalna. Po kilku dniach ciało Zośki zostało znalezione w studni. Od tej tragedii minęło kilka miesięcy, ale wszystkie matki we wsi panicznie bały się wysyłać swoje córki do pracy w charakterze służącej. Krążyły różne plotki o tym, kim był sprawca nieszczęścia biednej dziewczyny, ale prawda została pochowana w grobie razem z Zośką i jej nienarodzonym dzieciątkiem.

– Broń Boże – zaprzeczyła Brożkowa. – Ja bym nigdy tego pani nie proponowała. Tu chodzi o inną pracę. Podobno w mieście otworzyli dom towarowy. Szukają nowych pracownic: młodych, chętnych do pracy. Malwina by się nadawała. To nie dwór. Tam nie ma tylu pokus dla młodych dziewcząt. Córka trochę zarobi, a w pani sytuacji to każdy grosz się przyda. Może nawet znajdzie tam jakiegoś kawalera z dobrą pracą? Co ma tu na wsi biedować.

Pani Kazimiera z zainteresowaniem popatrzyła na sąsiadkę. Podobała jej się ta propozycja. Najstarsza córka była dobrą dziewczyną, w mieście na pewno nie zapomni o rodzinie, pomoże im, a tutaj w domu będzie jedna osoba mniej do wykarmienia. Przyszłość jej rodziny nie rysowała się już w samych czarnych kolorach.

 

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 1

 

 

 

 

początek listopada 1925

 

Dom pod Akacjami był usytuowany przy jednej z głównych ulic. Nie był duży w porównaniu z domami towarowymi znajdującymi się w innych większych miastach, ale Elizie wydał się imponujący. Elewacja miała oliwkowy kolor. Fasadę zdobiły rzeźby przypominające dwa drzewa. Pień jednego z nich znajdował się po lewej stronie drzwi wejściowych, a drugiego po prawej. Gałęzie wiły się w górę, tworząc kopułę dokładnie nad wejściem.

Wchodząc do środka, Eliza miała wrażenie, że właśnie otwierają się przed nią drzwi do nowego życia. Tuż za progiem znajdował się duży hol, którego ściany zdobiły tapety przedstawiające różnorodną roślinność. Z sufitu zwisały perłowe żyrandole. Ich blask zdobił okazałe wnętrze. Elizie aż dech zaparło na widok tego przepychu. Wśród półek uginających się pod ciężarem różnorodnych produktów przechadzali się liczni klienci, głównie bogate damy. Przystawały przed ladami, oglądały towary i prowadziły ożywione rozmowy ze sprzedawcami.

Dziewczyna podeszła do stojącego przy drzwiach portiera.

– Przepraszam, przyszłam tutaj w sprawie pracy do działu mody. Czy może wie pan, gdzie mam pójść?

– Rozmowa jest na pierwszym piętrze, w gabinecie kierowniczki działu – odpowiedział tamten.

Eliza przeszła przez hol, mijając działy: tekstylny, obuwniczy, galanteryjny oraz perfumerię. Na parterze mieścił się także magazyn, w którym rozpakowywano dostarczane towary i je składowano, ale o tym dziewczyna jeszcze nie wiedziała. Wspięła się po schodach wyściełanych czerwonym dywanem. Na piętrze znajdowały się działy z modą męską, damską i dziecięcą oraz korytarz, który – jak później się Eliza przekonała – prowadził do części przeznaczonej dla pracowników. Były tam jadalnia oraz pokoje, w których mieszkały zamiejscowe dziewczęta. Z kolei pokoje należące do mężczyzn usytuowane były na drugim piętrze.

Eliza rozejrzała się dookoła i zauważyła na korytarzu grupkę dziewcząt zgromadzonych przed drzwiami jakiegoś pokoju. To musiały być jej rywalki, które również żywiły nadzieję na znalezienie tutaj zatrudnienia. Szybko oceniła swoje szanse. Praca w domu towarowym nie była zbyt dobrze płatna. Do tego wymagano od pracowników dyspozycyjności, dlatego wiedziała, że nie spotka tutaj wykształconych, ambitnych kobiet, a jedynie proste dziewczyny. Dwie z nich, najprawdopodobniej siostry, prowadziły rozmowę. Ich śmiech, radosny i głośny rozbrzmiewał w korytarzu. Kolejna konkurentka była niechlujnie ubrana, a jeszcze inna miała brudne ręce. Eliza uśmiechnęła się w duchu – w porównaniu z nimi ona prezentowała się znacznie korzystniej.

Podeszła do stojącej z boku przestraszonej szczupłej blondynki.

– Jestem Eliza.

– Malwina. – Tamta uśmiechnęła się delikatnie, miętosząc trzymaną w ręku torebkę.

– Denerwujesz się?

Dziewczyna tylko pokiwała głową. Eliza umilkła, widząc, że tamta nie kwapi się do podtrzymania rozmowy. Po pewnym czasie drzwi do gabinetu, przed którym czekały, gwałtownie się otworzyły. Ze środka wyszła wysoka, szczupła kobieta w wieku około pięćdziesięciu lat. Miała gładko zaczesane włosy i surowy wyraz twarzy.

– Proszę do środka. – Kiwnęła na najbliżej stojącą kandydatkę.

Mniej więcej po godzinie wszystkie dziewczyny czekały przed drzwiami gabinetu. Krótkie rozmowy, mające ocenić, która z nich będzie najlepszą pracownicą, już się odbyły. Każda wyglądała na zdenerwowaną. Nawet dwie roześmiane siostry umilkły. Eliza analizowała w myślach, czy dobrze wypadła. Wydawało jej się, że tak, ale przecież nie wiedziała, jak poszło jej konkurentkom. Gdy po raz kolejny tego dnia z gabinetu wyszła przełożona, serce podeszło Elizie do gardła.

– Po przeprowadzeniu rozmów – zaczęła kobieta bez żadnego wstępu – postanowiłam zatrudnić trzy z was: Elizę Kaczmarek…

Słysząc te słowa, Eliza poczuła, jak cały świat wokół niej zawirował. Dostała się! Będzie pracować w mieście, w pięknym domu towarowym. Jej marzenie się spełniło. Nie słyszała kolejnych nazwisk wymienianych przez przełożoną. Liczyło się tylko jedno – nie wróci już na wieś, nie będzie dłużej zwyczajną prostą dziewuchą.

– Zapraszam zatrudnione dziewczęta do gabinetu – usłyszała ostry głos przełożonej.

Wchodząc do środka, Eliza zauważyła, że razem z nią wchodzi także przestraszona Malwina. Tamta, zamiast się cieszyć, wyglądała, jakby za chwilę miała się rozpłakać.

– Co ci jest? – zapytała ją. – Nie cieszysz się?

– Nie. Boję się – odpowiedziała cicho.

– A czego tu się bać? – prychnęła.

– Wszystkiego, tu wszystko jest nowe.

Eliza tylko wzruszyła ramionami, a następnie skupiła się na tym, co miała do powiedzenia ich kierowniczka.

– Witajcie, dziewczęta, dostąpiłyście wielkiego zaszczytu. Będziecie pracować w naszym domu towarowym, będziecie obsługiwać najbogatsze i najznamienitsze panie z naszego miasta. Na początek przedstawię wam kilka zasad. Po pierwsze, punktualność. Rano o szóstej jest pobudka. O szóstej trzydzieści schodzicie na stołówkę na śniadanie. Natomiast o godzinie siódmej stawiacie się tutaj w pracy. Wy – wskazała na Elizę i Malwinę – w dziale damskim, a ty – tym razem skierowała swoje słowa w stronę trzeciej z dziewcząt – w dziale dziecięcym. Po drugie, sumienność i posłuszeństwo. Musicie bezwzględnie wykonywać rozkazy moje i moich zastępczyń: pani Wiesi w dziale damskim i pani Krysi w dziale dziecięcym. Po trzecie, pracowitość. Nie akceptujemy tutaj lenistwa. – Surowo spojrzała na wszystkie dziewczyny. – W niedzielę macie dzień wolny, a od poniedziałku do soboty pracujecie. Po czwarte, nienaganny wygląd. Włosy zawsze mają być gładko zaczesane, ręce czyste, a strój wyprasowany. Po piąte, szacunek do klientek. Pamiętajcie, aby zawsze stawiać ich dobro na pierwszym miejscu. Nie możecie narzekać, że klientka przymierza zbyt dużo sukni, niczego komentować ani, co gorsza, naśmiewać się z nich. Pamiętajcie też, że nie mówicie niepytane. Za jedno z takich przewinień szybko pożegnacie się z pracą. No i po szóste – westchnęła – żadnych romansów, żadnych potajemnych spotkań i schadzek z mężczyznami. Wasza opinia rzutuje na opinię całego domu towarowego. Musicie o nią dbać. Natomiast jeżeli chodzi o szczegóły waszej pracy, powoli wszystkiego się dowiecie. A teraz pokażę wam, gdzie będziecie spały.

 

#

 

Malwina jak we śnie podążała za przełożoną. Cały czas walczyła, aby się nie rozpłakać. Nie chciała tutaj być, nie chciała tutaj pracować. Marzyła, aby z powrotem znaleźć się w swoim domu. Gdy miesiąc temu matka z uśmiechem na twarzy zaproponowała jej, aby poszła do pracy, Malwina nie miała serca jej odmówić.

– Zarobisz trochę grosza, wiesz, jak nam teraz ciężko, a za jakiś czas wrócisz – przekonywała matka. – Brożkowa mówiła, że to dobra praca, nie we dworze, ale w domu towarowym. Luksusowym ponoć.

Nie chciała zawieść rodzicielki, ale w duchu cały czas była pewna, że nie otrzyma tej posady. Podczas rozmowy była cicha, mało mówiła, a głowę miała skromnie spuszczoną. Ku jej zaskoczeniu okazało się, że to właśnie ją przyjęto. Być może gdyby dużo mówiła i głośno się śmiała, jak inne kandydatki, w tym momencie wracałaby do rodzinnej wioski. Z rozmyślań wyrwał ją głos przełożonej:

– To tutaj. – Otworzyła drzwi do jednego z pokoi znajdujących się w części dla pracowników. – Ten pokój zajmują dziewczęta pracujące w dziale damskim.

Malwina z trwogą zajrzała do pomieszczenia, w którym od teraz miała mieszkać. Pokoik był niewielki i skromnie urządzony. Znajdowały się w nim dwie obszerne szafy, stół z krzesłami, a także cztery wąskie łóżka. Dziewczyna po raz pierwszy tego dnia delikatnie się uśmiechnęła. Będzie miała całe łóżko tylko dla siebie. W rodzinnym domu musiała spać z dwiema młodszymi siostrami, co nie było zbytnio wygodne. W pokoiku dostrzegła dwie inne dziewczyny. Jedna z nich, pulchna szatynka, podeszła z szerokim uśmiechem na twarzy do stojących w progu dwóch nowych pracownic.

– Jestem Jadźka. A wy? – zapytała.

– Eliza.

– A ja Malwina – przedstawiła się nieśmiało.

Wszystkie trzy spojrzały wyczekująco na czwartą towarzyszkę siedzącą w rogu pokoju.

– Felicja – odpowiedziała chłodno tamta.

– A ty co taka przestraszona? – Jadźka spojrzała na Malwinę.

– Boję się tej nowej pracy – powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Ale tu nie ma się czego bać. To dobra praca, nie ciężka. Dom zamykają o osiemnastej, potem trzeba posprzątać, ale wieczorem zawsze te kilka godzin jest wolne. Do tego niedziele całe wolne, bo tutaj jest zamknięte. No i nikt w nocy wstawać nie każe. A praca też nieciężka. Tylko sprzątanie. – Westchnęła. – Oj, sprzątania to ja nie lubię. Ale poza tym to tylko klientki trzeba obsługiwać, suknie nosić, przymiarki robić, a to jest proste. Czasami się trafi jakaś pani, co jej nic nie pasuje, ale – machnęła ręką – przyjdzie, pójdzie i wróci za tydzień. Gorzej, jakby u takiej trzeba służyć było i codziennie słuchać jej narzekania. Moja siostra we dworze służyła, to co ona tam przeszła, mówię wam. Harówka od samego świtu aż do nocy. A i w nocy czasami ją pani z łóżka zrywała, żeby jej herbatki zaparzyć. Pani to potem do południa spała, a ona biedna wstać musiała z samego rana, napalić w kominku i posprzątać. Plecy tak ją czasami bolały, że aż płakała z tego bólu, ale co miała zrobić. A tutaj to tak nie ma.

Malwina słuchała potoku słów płynących z ust nowo poznanej koleżanki i poczuła, że ją polubi.

– Ja tak gadam – kontynuowała Jadźka – a wy tu tak w progu stoicie. Chodźcie, tutaj jest szafa. Ta – wskazała na jeden z mebli – to moja i Feli, a tamta cała wasza. No i łóżka sobie wybierzcie. To moje, tam najbliżej okna śpi Fela, a te są dla was.

Po godzinie nowe pracownice powoli rozgościły się w nowym miejscu. Wybrały łóżka, powiesiły ubrania w szafie i zaczęły przygotowywać się do snu.

– Opowiedz coś jeszcze o pracy – zagadnęła Jadźkę Eliza.

– Co byście chciały wiedzieć?

– Coś o tej pani, co nas przyjmowała. To przełożona?

– Tak. To pani Matylda Banasiak. Ma pod sobą cały dział mody dziecięcy i damski. Surowa z niej kobieta, ale uczciwa i sprawiedliwa. Jak będziecie dobrze pracować i jej słuchać, to krzywdy wam nie zrobi. Ma zastępczynię, jedną w naszym dziale i jedną w dziecięcym. U nas jest to Wiesia. Kilka lat od nas starsza. A wy to ile lat macie?

– Osiemnaście – odpowiedziała Eliza.

– Ja szesnaście – dodała Malwina.

– Ja też szesnaście. – Jadźka uśmiechnęła się do swojej rówieśniczki. – A ona, Wiesia znaczy się, przełożona zastępczyni chyba dwadzieścia pięć czy dwadzieścia sześć. Niedawno za mąż wyszła. Dobra z niej kobieta. Czasami jak coś źle zrobimy, to nas jeszcze broni przed panią Matyldą.

– Wy tylko we dwie tu pracowałyście? Ty i Felicja? – zapytała Eliza.

– Nie, jeszcze jedna była, ale za mąż poszła. Po ślubie jeszcze trochę pracowała, ale potem w ciążę zaszła i mąż kazał jej w domu siedzieć i dzieckiem się zajmować. Jak ona odeszła, to pan Marcin zarządził, że nie jedną, ale dwie nowe pracownice zatrudni, bo duży ruch jest.

– Kim jest pan Marcin?

– To dyrektor całego naszego domu towarowego. Oj, pan Marcin taki przystojny, wszystkie do niego tutaj wzdychają, co nie, Felu? – Zachichotała.

– Ja tam nie. – Wzruszyła ramionami zapytana.

Jadźka machnęła ręką i kontynuowała:

– Przystojny i mądry, ale wiadomo, że on nie dla nas, zwykłych pracownic. Pewnie kiedyś ożeni się z najstarszą córką właściciela, panną Karoliną.

– Z córką właściciela? – podchwyciła Eliza.

– Tak. O ich rychłych zaręczynach plotkuje cały dom towarowy. Będą tworzyć taką piękną parę. Całkiem jak pan Henryk i pani Hanna.

– Kim są pan Henryk i pani Hanna?

– Pan Henryk Wierzchowski to właściciel, a pani Hanna jest jego żoną. Oj, jak oni się kochają! Wiecie, że pan Henryk to nawet nazwał dom towarowy na cześć ulubionych kwiatów swojej żony?

– Naprawdę? – zapytała Malwina.

– Tak. Dom pod Akacjami. Kwiaty akacji to ulubione kwiaty pani Hanny. Koleżanka z księgowości mi o tym kiedyś opowiadała. To taka romantyczna historia – westchnęła. – No, ale ja tu gadam i gadam, a tu już późno się zrobiło. Trzeba spać iść, bo jutro rano praca.

Tej nocy Malwina długo nie mogła usnąć. Rozmyślała o całym dniu, o nowej pracy i o nowych koleżankach, z którymi miała teraz dzielić pokój. Od razu polubiła wesołą Jadźkę. Eliza też okazała się sympatyczną towarzyszką, ale ta czwarta, Felicja, wydawała się zimna i nieprzystępna. Prawdę mówiąc, Malwina trochę jej się bała. Cały wieczór siedziała na swoim posłaniu, nie brała udziału w rozmowie, a na wszystkie pytania Jadźki rzucała zdawkowe odpowiedzi. Dlaczego tak się zachowywała? Na to pytanie Malwina nie umiała odpowiedzieć.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej

 

Copyright © by Małgorzata Kołakowska, 2024

Copyright © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2025

 

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

 

Wydanie I, Poznań 2025

 

Projekt okładki: Michał Grosicki

 

Redakcja: Katarzyna Wojtas

Korekta: Olga Smolec-Kmoch, Jarosław Lipski

Skład i łamanie: Dariusz Nowacki

PR & marketing: Andżelika Wojtkiewicz

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:

„DARKHART”

Dariusz Nowacki

[email protected]

 

eISBN: 978-83-8402-295-5

 

 

 

Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.

ul. Kleeberga 2

61-615 Poznań

wydawnictwofilia.pl

[email protected]

 

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.