Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
599 osób interesuje się tą książką
Jeśli nie boisz się mroku, to znaczy, że już cię pochłonął
Lilith powinna była umrzeć tamtej koszmarnej nocy, kiedy straciła siostrę. Mimo to przeżyła, zaczęła jednak dostrzegać coś – kogoś – czego nikt inny nie widział. Tajemniczego mężczyznę bez twarzy, który pojawiał się w jej domu, śledził ją na ulicy, zostawiał wiadomości i lilie, które nigdy nie więdły. Nikt jej nie wierzył. Kamery nie rejestrowały jego obecności. Prezenty znikały, zanim mogła je komuś pokazać. Ale Lilith go czuła. Słyszała jego głos. W snach całkowicie do niego należała.
Tajemniczy mężczyzna ma na imię Letum. I nie jest człowiekiem.
Śmierć kocha Lilith. Ma na jej punkcie obsesję. Strzeże jej. Karze tych, którzy ją skrzywdzili. A dziewczyna powoli zaczyna rozumieć prawdę: w dniu tamtego wypadku jej dusza miała przejść na drugą stronę. Należy do Letuma. I wcześniej czy później do niego wróci.
Mroczny romans balansujący na granicy rzeczywistości i obłędu. Historia obsesji, która pochłania wszystko – nawet śmierć.
Ta historia jest naprawdę HOT. Sugerowany wiek: 18+
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 156
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Death’s Obsession
Redaktorka prowadząca: Ewelina Kapelewska
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Justyna Yiğitler
Korekta: Beata Wójcik
Projekt okładki: Adelina Sandecka
Zdjęcie na okładce: © The Singularity / Stock.Adobe.com
Grafiki na stronach rozdziałowych:
© Jodi; © tya studio; © paprika / Stock.Adobe.com Wyklejka: © pamela_d_mcadams / Stock.Adobe.com
DTP: Maciej Grycz
Death’s Obsession. Copyright © 2023 by Avina St. Graves.
By arrangement with the author. All rights reserved.
Copyright © 2025 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Milena Halska, 2025
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2025
ISBN 978-83-8417-153-0
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk
Dla dziewczyn, które oczekują, że ponury żniwiarz będzie się pieprzył jak bóg
OSTRZEŻENIA O MOŻLIWYCH NIEPOKOJĄCYCH TREŚCIACH
Powieść ta jest uważana za mroczną. Nie jest odpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Mogą w niej wystąpić następujące niepokojące treści (nie jest to kompletna lista): stalking, śmierć, wątpliwa zgoda, seks analny, podwójna penetracja, elementy BDSM, kontrola oddechu, choroba psychiczna, związek, w którym dochodzi do emocjonalnego i fizycznego znęcania się (nie z główną postacią męską), zażywanie leków na receptę, nadużywanie alkoholu i narkotyków, śmierć rodzeństwa, śmierć rodzica, nowotwór, zespół stresu pourazowego, depresja, lęk, halucynacje, dysocjacja, traumatyczne wydarzenia, myśli samobójcze, próba samobójcza, nagrywanie stosunku seksualnego bez zgody, wypadek samochodowy.
Czytelniczki, które przypadkiem znają mitologię grecką i łacinę, szczerze przepraszam za tę książkę. Znajdziecie w niej nieścisłości.
Playlista Death’s Obsession na Spotify stworzona przez moją największą fankę, V:
Rainbow Kitten Surprise – It’s Called: Freefall
Evanescence – Snow White Queen
Ruelle – Find You
Jaymes Young – Moondust (Stripped)
Nothing But Thieves – Afterlife
Ruelle – The Other Side
SYML – Fear of the Water
Billie Eilish – No Time To Die
Amber Run – I Found
The Neighbourhood – Flawless
Cigarettes After Sex – Heavenly
SYML – Mr. Sandman
AG – Terrible Thing
Ciara – Paint It, Black
Lana Del Rey – Gods & Monsters
Lund – Broken
Flower Face – Spiracle
Mr.Kitty – After Dark
Śmierć
Narodziny. Życie. Śmierć.
Niebo. Piekło. Czyściec.
Nieważne, czy jesteś dobra, czy zła. Znajdę cię, nie uciekniesz mi. Bo ja jestem nim. Bo ja jestem tym.
Będziesz uciekać. Wszyscy uciekają. Uciekasz, myśląc, że nigdy cię nie złapię. Uciekasz, myśląc, że jeśli ukryjesz się wystarczająco dobrze, nigdy cię nie znajdę.
Modlisz się do swojego Boga, żebym nigdy cię nie złapał. Błagasz, bym nigdy nie odnalazł tych, których kochasz. Żadne twoje błaganie nie zostaje wysłuchane, ponieważ nadchodzę.
Może ci się wydawać, że zapędzę cię na swoim rydwanie na koniec świata, a tam przyłożę wargi do twoich i pozwolę twojemu ciału spokojnie odpocząć. Nawet kiedy przychodzisz dobrowolnie, krzyczysz i walczysz o życie. Modlisz się i skamlesz, że nie nadeszła twoja kolej, że masz więcej do zrobienia, więcej do osiągnięcia. Twierdzisz, że potrzebujesz więcej czasu, ale przecież nigdy nie będziesz gotowa. Bo ponad wszystko chcesz żyć.
Twierdzisz, że pragnę twojej duszy, a twoja śmierć jest wyłącznie w moich rękach. Ale ja jej nie chcę. Twoja dusza należy do ciebie, dopóki jest twoja.
Nigdy nie pragnąłem niczyjej duszy, aż w końcu spotkałem ją.
Moją Lilith. Moją nocną marę.
Ona jest burzą w zimowy dzień, a ja się cieszę, że już nigdy nie zobaczę słońca.
Zaoferowała mi swoją duszę, ale ją oddałem. Nie dlatego, że jej nie chciałem. Ach, pragnąłem jej, tak jak kwiat zwraca się do słońca, a rzeka płynie do morza. Kiedy przyjdę po jej duszę, nie zabiorę jej do zaświatów. Nie, jej dusza będzie moja.
Lilith
Wyglądasz pięknie, kiedy śpisz.
W kółko czytam tę notkę. Nie zwariowałam. List jest prawdziwy. W ostrym blasku księżyca słowa stają się jeszcze bardziej czytelne. Trzymam gruby brązowy pergamin w obu rękach, by nie zwinął się z powrotem. Każdy znak zostawiony czarnym atramentem powoduje, że ściska mnie w żołądku. Litery zwężają się przy końcówkach, jakby zostały napisane piórem.
Znowu tu był. Patrzył, jak śpię.
Wmawiam sobie, że napisałam tę notkę sama, przez sen, tak jak mi mówiła doktor Mallory.
Nie ma znaczenia, ile razy to powiem, wykrzyczę w poduszkę lub zapiszę, nie wierzę we własne słowa. Te listy są prawdziwe. Wiem, że tak jest, choć nie wierzy mi nikt inny.
Opowiedziałam doktor Mallory o mężczyźnie, który odwiedził mnie w dniu wypadku, z twarzą ukrytą w cieniu kaptura. Najpierw zaczęły się pojawiać prezenty. Potem listy. Wreszcie symbole. Wszystko pochodzi od niego. Od Człowieka Bez Twarzy.
Próbowałam udowodnić doktor Mallory, że listy są prawdziwe, a ja nie mam halucynacji, jak twierdzi. Właściwie próbowałam udowodnić wszystkim, że ktoś mnie obserwuje i zostawia mi listy. Nikt mi nie wierzył, myśleli, że to tylko bełkot wariatki. Robiłam zdjęcia listów, ale znikały z mojego telefonu. Za każdym razem, gdy wkładałam listy do torby, ginęły w próżni, a potem pojawiały się z powrotem w mojej sypialni z notką:
To nasz mały sekret.
Nie jestem szalona. Nie jestem.
Prezenty, które mi zostawia, są prawdziwe. Podobnie jak symbole, które rysuje na moim ciele. Wiem, że są prawdziwe.
– Kupiłaś sobie kwiaty, Lili, i zwyczajnie o tym zapomniałaś – powiedziała doktor Mallory, choć nigdy nie przepadałam za kwiatami. Kiedy opowiedziałam jej o symbolach, wyjaśniła:
– Pewnie lunatykowałaś i narysowałaś je na sobie.
Myślałam, że ma rację, bo ten mężczyzna nigdy mnie nie odwiedzał, gdy byłam z Evanem, u niego albo u mnie. Budziłam się rano lub w środku nocy, z Evanem u boku, a na moim ciele nie było śladów pozostawianych przez Człowieka Bez Twarzy. Żadnych listów na mojej poduszce czy szafce nocnej. Żadnych kwiatów na mojej klatce piersiowej czy komodzie. Byłam wtedy wolna od koszmarów z udziałem Człowieka Bez Twarzy przynajmniej przez jedną noc. Chociaż nie byłam pewna, czy jest on koszmarem, czy najpiękniejszym snem.
Evan był moją tarczą ochronną przeciwko Człowiekowi Bez Twarzy.
Dopóki mój prześladowca nie przestał się przejmować jego obecnością.
Chrapanie Evana jest jedynym dźwiękiem, który słyszę w małej przestrzeni mojego pokoju. Jest zbyt wcześnie na szczekanie psa u góry. Dzieci na dole nie włączyły jeszcze kreskówek przed szkołą. Wszyscy sąsiedzi mówią, że tylko mnie słychać w tym budynku w nocy. Zawodzę lub skomlę, gdy dopadają mnie nocne lęki. Evan mówi, że nie zawsze mam koszmary. Czasami po prostu mówię przez sen, ale nie zawsze pamiętam, o czym śnię. Pamiętam jedynie sny o wypadku i wtedy zaczynam krzyczeć.
Dlatego Evan woli, byśmy mieszkali osobno, bo musi być wyspany i przytomny w pracy. Mówi, że to niemożliwe, gdy go wybudzam swoją „paplaniną”.
Kiedy raz w tygodniu kładę się obok Evana, staram się nie zasnąć, by go nie obudzić. Tak bardzo staram się nie zasnąć, przysięgam. Ale leki od doktor Mallory zawsze mnie usypiają, choćby tylko na kilka godzin.
Zsuwam kołdrę z gołych nóg i skradam się przez pokój. Nie ośmielam się spojrzeć w dół na swoje ciało, dopóki drewniane panele pod moimi stopami nie zamienią się w zimne kafelki. Oślepia mnie matowe światło w łazience. Powoli spuszczam wzrok ze swoich rozczochranych ciemnobrązowych włosów na symbol namalowany na mojej klatce piersiowej i czarne odciski dłoni na moich pełnych udach, których nie da się ukryć pod podkoszulkiem i szortami. Nie widzę dwudziestocentymetrowej blizny na brzuchu ani żadnej z pozostałych blizn pokrywających moje ciało po wypadku, ale wiem, że tam są.
Gryzę się w język, by stłumić szloch, i odrywam wzrok od lustra. Prostując kartkę, oglądam ją w matowym świetle i naiwnie trzymam się nadziei, że nie będzie tam żadnych słów. Ale jak zawsze drwią ze mnie słowa napisane kursywą: Wyglądasz pięknie, kiedy śpisz.
Nie jestem pewna, co jest głupsze: moja nadzieja, że tych słów tam nie będzie, czy też to, że nie chcę, by jego listy kiedykolwiek przestały przychodzić.
Zaciskam powieki. Sięgam po myjkę i namaczam czarny materiał, nie czekając, aż woda zrobi się ciepła. Upuszczam list na umywalkę. Rozprasza mnie moje własne odbicie. Nie mogę się powstrzymać, by nie dotknąć śladów, które zostawił na moich udach. Pozostawiony ślad jest znacznie większy niż moja ręka, co jest kolejnym dowodem na to, że nie oszalałam. Już nie próbuję nikogo przekonywać, ale posiadanie fizycznego dowodu mnie rehabilituje.
Przyzwyczajona do zmywania śladów węgla ze skóry wracam po chwili do pokoju i otwieram szufladę zawierającą niemal wszystko, co Człowiek Bez Twarzy kiedykolwiek mi podarował. List ląduje w jednym z pudełek po butach wypełnionych setkami notek, które mi zostawił. Leży obok stosu czarnych ptasich piór i czaszek różnych zwierząt.
Nie mogę się zmusić do wyrzucenia czegokolwiek, bo to namacalne dowody na to, że nie utraciłam zdrowego rozsądku. Wmawiam to sobie.
Zrezygnowałam ze zbierania kwiatów, które mi zostawia, ponieważ usychają w ciągu kilku dni. Wszystkie z wyjątkiem jednego. Kieruję uwagę na pozbawioną łodygi lilię w rogu szuflady, która wciąż jest pełna życia po półtora roku w zimnym więzieniu z drewna. Szuflada to trumna, tylko mniejsza.
Z drżącym oddechem zamykam z powrotem szufladę pełną darów Człowieka Bez Twarzy i wślizguję się w zimną pościel, by położyć się obok mężczyzny, który nie wie, że te listy są jedynym powodem, dla którego żyję.
Żałuję, że nie umarłam tamtego dnia.
Mój umysł zamienia się w biały szum, gdy tyka zegar. Minuta za minutą. Godzina za godziną. Wszystko mija w mgnieniu oka, gdy jestem bezpieczna w zaciszu własnego umysłu. Aż w końcu dzwoni budzik.
Umarłam tamtego dnia, ale moje ciało żyje dalej. Mogę godzinami wpatrywać się w przestrzeń, obserwując cienie rozciągające się na szerokość pokoju i kurczące z powrotem w kącie bez żadnej myśli w głowie czy emocji w klatce piersiowej. Czasami nie wiem, czy lepiej nie czuć nic, czy czuć wszystko.
Czas mija, a w mojej dłoni pojawia się kolejny brązowy pergamin. Dzięki nim czuję, jakbym miała serce. Niezależnie od tego, czy ono trzepocze, czy grzmi, czuję, że żyję.
Zastanawiam się, jak smakujesz, moja mroczna burzo.Twoje jęki są jak symfonia aniołów. Jak będą brzmiały twoje krzyki?Lilith, moja nocna maro, moja idealna druga połówko, wkrótce będziesz cała moja.
– Wyłącz to – jęczy Evan.
Mrugam, zdając sobie sprawę, że budzik dzwoni już od ponad minuty.
– Przepraszam – mówię i go wyłączam.
– Zupełnie jakbyś chciała, żeby bolała mnie głowa.
Przełykam i czekam, aż wyjdzie z łóżka i zacznie brać prysznic. Wtedy odrywam się od poduszki, by spojrzeć na pluszowego misia siedzącego na mojej komodzie. Jego czarne oczka wpatrują się we mnie, gdy wyjmuję telefon i przewijam nagranie z kamerki.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Letum
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Letum
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Lilith
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej