Blood Love. Serce bossa - A. Z. Bell - ebook + audiobook

Blood Love. Serce bossa ebook i audiobook

A. Z. Bell

3,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Nie, dziewczyno, pan Derek nie należy do mafii... Pan Derek JEST mafią

Życie Emmy Bush warte jest sześćset tysięcy dolarów. Dokładnie tyle jej ojciec jest winien Derekowi, bezwzględnemu bossowi mafii. A Derek McCras zawsze odzyskuje długi. Jeżeli dłużnik nie ma pieniędzy - cóż, tym gorzej dla niego. I dla jego rodziny. Ojciec Emmy jest niewypłacalny, więc dziewczyna zostaje zakładniczką okrutnego gangstera. Dla mafiosa ludzie są tylko posłusznymi wykonawcami jego rozkazów, narzędziami, które można wykorzystać, albo przeszkodami, które należy usunąć. Jego podwładni wiedzą, że kiedy szef się wścieknie, nie ma co liczyć na litość.

Co może czekać drobną dziewczynę zdaną na łaskę i niełaskę takiego człowieka? Czy w sercu Dereka jest miejsce na uczucie inne niż nienawiść i gniew? Los Emmy staje się jeszcze bardziej niepewny, gdy ginie jej ojciec, zamordowany przez gang największego konkurenta i wroga Dereka. To oznacza, że nie ma szansy, by McCras odzyskał pieniądze. Teraz zakładniczka nie jest mu już potrzebna...

Niezwykła opowieść o miłości w brutalnym świecie pełnym intryg - ponad 600 000 odsłon na Wattpadzie!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 491

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 13 godz. 3 min

Lektor:
Oceny
3,7 (15 ocen)
6
4
1
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
bogda17-68

Nie polecam

Nie lubię porzucać książek ale tego nie da się czytać. Gniot niesamowity. Dotrwałam do 50 strony i koniec. Szkoda oczów.
00
Moutmellick

Nie oderwiesz się od lektury

polecam fajnie się czyta
00
Magda-25

Nie polecam

Gdy przeczytalam opis stwierdziłam, ze muszę ją przeczytac. Uwielbiam ten motyw. Jadnak tutaj coś nie pykło. Doczytalam w bólach do ok 60 strony i odpuscilam, choć nie znoszę nie konczyc ksiązek. Niby nie ma wielkiego dramatu ale pisane jest źle. Tak jakby robiła to nastolatka. Wydaje mi się, ze autorka powinna napisac jeszcze ze dwie ksiazki ćwiczebnie do szuflady, posłuchac o nich uwag kogoś kto szczerze, dogłebnie i szczegółowo je zrecenzuje i dopiero coś wydawać. Potencjał jest, brak natomiast dobrej korekty i dojrzałości.
00
Ruddaa

Z braku laku…

Dlaczego ja tego wysłuchałam donkonca to sama nie wiem. Ksiazka orytujaca, mafiozo nivyctaki twardziel a jednak cipa, ona dziecinna na potęgę. I jie ma to jak raz dwa zakochac sie w swoim oprawcy 🤦‍♀️ i jeszczebte ich ciągle przepychanki. Kłócili sie non stol jak banda przedszkolaków o zabawkę.
00

Popularność



Podobne


A.Z. Bell

Blood Love

Serce bossa

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lubfragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.

Redaktor prowadzący: Justyna Wydra Zdjęcie na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.

Helion S.A. ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice tel. 32 230 98 63 e-mail: [email protected] WWW: https://editio.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)

Drogi Czytelniku! Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adreshttps://editio.pl/user/opinie/blolov_ebook Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.

ISBN: 978-83-8322-024-6

Copyright © Helion S.A. 2023

Poleć książkęKup w wersji papierowejOceń książkę
Księgarnia internetowaLubię to! » nasza społeczność

Rozdział 1

Jak co wieczór czekałem na jedną z moich ulubionych dziewczyn. Tym razem zadzwoniłem do Susan. Jej duże piersi to właśnie to, czego mi dzisiaj potrzeba — przemknęło mi przez myśl, a na ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. Gdyby tylko wiedziały, że na żadnej z nich mi nie zależy… Kobiety za bardzo się angażują, szybko się zakochują i przywiązują, a ja nie szukam nikogo na stałe. A już na pewno nie laski, która oddaje swoje ciało za pieniądze. Kobiety nazywają mnie draniem, a mężczyźni z reguły nie wchodzą mi w drogę — i dobrze, źle by się to dla nich skończyło.

Otworzyłem oczy i spojrzałem w szary sufit. Moje myśli krążyły wokół interesów, które chciałem zawrzeć. Przyda mi się mały relaks, bo niedługo oszaleję. Ostatnio bardzo dużo czasu zajmowała mi papierkowa robota, nie wspominając o trzymaniu w ryzach całego interesu. Wstałem z ogromnego łóżka i podszedłem do okna, spoglądając na teren posiadłości. Sięgnąłem do kieszeni, by wyciągnąć papierosy, odpaliłem jednego i zaciągnąłem się dymem. Lubiłem ciszę i spokój, nie byłem szczególnie rozmowny.

Usłyszałem pukanie do drzwi i nawet nie musiałem się obracać, doskonale wiedziałem, kto przyszedł.

— Zamknij drzwi — rzuciłem oschle, nawet nie próbowałem być miły. Wziąłem kolejnego bucha i odwróciłem się w jej stronę, spokojnie mierząc ją wzrokiem od góry do dołu.

— Cześć, Derek. — Wywróciłem oczami, słysząc swoje imię. Nie miałem ochoty jej słuchać. Zaciągnąłem się ostatni raz, zgasiłem papierosa i podszedłem do niej. Spojrzałem na nią beznamiętnym wzrokiem i wypuściłem w jej stronę resztki dymu. Zmarszczyła brwi, próbując wstrzymać oddech. Doskonale wiedziałem, że nie znosi tego zapachu. Jej obcisła bluzka nie zakrywała kompletnie nic. Nie wiem w zasadzie, po co miała ją na sobie. Tolerowałem każdą z tych dziewczyn tylko wtedy, gdy robiły swoje, najlepiej milcząc, lecz irytowało mnie, gdy próbowały wdawać się ze mną w głupie gadki.

Spojrzała na mnie, wiedziałem, że upaja się widokiem — podobałem się jej. Z impetem pchnąłem ją na łóżko, górując nad nią. Uwielbiam tę dezorientację i wyczekiwanie w jej oczach. Postanowiłem już dłużej się z nią nie droczyć i rzuciłem kolejne polecenie.

— Rozbierz się — powiedziałem, po czym odwróciłem się i wyszedłem do łazienki. Przez chwilę przyglądałem się swemu odbiciu w lustrze. Z jakiegoś powodu nie mogłem się skupić. Ostatnio byłem znudzony i rozdrażniony, zupełnie jakby wszystko, co do tej pory robiłem, przestało mi wystarczać. Potrzebowałem bodźca i zmiany, jakiejkolwiek.

— Na kolana — rozkazałem, wchodząc kompletnie nagi do sypialni. Dziewczyna przełknęła ślinę i wykonała moje polecenie.

Od razu wzięła go do ust, sprawiając mi długo wyczekiwaną przyjemność.

Chciałem więcej, więc złapałem ją za włosy. Zaczęła stawiać lekki opór. Nie przejmując się tym, zwiększyłem tempo i robiłem swoje. Doszedłem, wlewając spermę w jej gardło, i poleciłem jej połknąć. Podniosłem ją za włosy i popchnąłem w stronę łóżka. Wypięła się, a ja złapałem ją za rudą czuprynę, ciągnąc do tyłu. Zapewne było jej kurewsko niewygodnie, ale nie obchodziło mnie to. Wbiłem się w nią z impetem, dając upust swoim emocjom.

— Wolniej — usłyszałem, na co przesunąłem dłoń na jej szyję i zacisnąłem palce. Nie chciałem jej słuchać, najchętniej zakneblowałbym jej usta. Muszę o tym pomyśleć następnym razem. Przyspieszyłem ruchy i już drugi raz tego wieczoru doszedłem. Niemal od razu wysunąłem się z niej, ciężko oddychając.

— Kasa jest na stoliku. — Skierowałem się do łazienki, modląc się, aby wyszła bez słowa. Chciałem zostać sam.

— Słuchaj, Derek… — Podniosłem rękę, przerywając jej. Nie miałem ochoty z nią rozmawiać, wyraźnie dałem jej to do zrozumienia.

— Weź kasę i wypierdalaj. — Uniosłem się. Cierpliwość nie była moją mocną stroną. Przysięgam, że jeszcze jedno słowo i ją zabiję. A jak przypuszczam, moi ludzie nie przewidują sprzątania ciał o tej porze. Wziąłem głębszy wdech, widząc, jak Susan zabiera co jej, po czym wychodzi, zostawiając mnie samego.

Wziąłem kolejny głęboki oddech i zacząłem się uspokajać. Odkręciłem wodę pod prysznicem i wszedłem pod zimny strumień, czekając, aż moje mięśnie zaczną się rozluźniać.

Gdy zmierzałem do łóżka, w pokoju rozległ się dzwonek telefonu. Spojrzałem na zegar — dochodziła dwudziesta pierwsza.

Wiedziałem, że o tej porze może dzwonić tylko jedna osoba.

— Tak, Lucas? — odezwałem się spokojnym głosem i przełączyłem aparat na głośnik.

— Mamy problem z jednym dłużnikiem — głos mojego najlepszego człowieka rozbrzmiał w słuchawce. Był osobą, która miała za zadanie wszystko wiedzieć. Ufałem mu, zasłużył sobie na to w ciągu ostatnich pięciu lat.

— Którym? — Westchnąłem, próbując wykrzesać z siebie resztki energii.

— Adam Bush — usłyszałem, a w głowie już tworzyłem plan odzyskania całości należnych mi pieniędzy.

— Zajmiemy się tym jutro. Na razie wyślij kogoś, niech go obserwuje. Jutro do południa chcę mieć komplet informacji.

— Jasne, szefie. — Wcisnąłem czerwoną słuchawkę i zakończyłem połączenie. Teraz mogłem cieszyć się spokojem. Byłem w swoim prywatnym skrzydle, do którego nikt nie miał wstępu. To było święte miejsce, przeznaczone tylko dla mnie, cała reszta posiadłości mnie nie obchodziła.

Moi ludzie zajmowali pokoje na parterze, tam znajdował się również salon i jadalnia. Pół skrzydła na piętrze było niemal puste. Mieszkał tam tylko Lucas — moja prawa ręka.

Moja część piętra była oddzielona od reszty i chyba każdy wiedział, że lepiej się tutaj nie zapuszczać.

Gdy się kładłem, w mojej głowie rozgrywały się różne scenariusze jutrzejszych wydarzeń. Który z nich okaże się prawdziwy? Już jakiś czas temu zastanawiałem się, czy nie zrezygnować z pożyczania pieniędzy. Niby ta część interesu przynosiła spore zyski, ale było z tym dużo zachodu. Niemal z każdym były jakieś problemy, które zazwyczaj musiałem rozwiązywać osobiście.

* * *

Ostre słońce wdzierało się do pokoju, budząc mnie do życia. Niemal od razu wstałem i poszedłem wziąć zimny prysznic. Miałem przeczucie, że ten dzień nie będzie dobry. Zszedłem na parter, nie zwracając uwagi na żadną z mijanych osób.

— Cześć, szefie. W gabinecie masz informacje, o które prosiłeś — usłyszałem za plecami głos Lucasa. Była dopiero dziewiąta trzydzieści. Chłopaki się spisali.

— Dzięki — warknąłem pod nosem, nie zatrzymując się. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Po tylu latach niektóre czynności nie wzbudzały już we mnie tylu emocji, a ich powtarzalność zaczęła mi doskwierać.

— Ktoś chyba dzisiaj wstał lewą nogą… — Wziąłem głęboki oddech, żeby przypadkiem nie zawrócić i nie walnąć go w pysk. Puściłem tę uwagę mimo uszu. Zdarzało mi się to tylko w przypadku Lucasa. On chyba też czuł, że może sobie pozwolić na więcej niż inni.

Kazałem sobie przynieść kawę i skierowałem się do gabinetu. Siadając na fotelu, przetarłem twarz dłonią i od razu zabrałem się za przeglądanie papierów.

Adam Bush ponad pół roku temu pożyczył ode mnie sześćset tysięcy. Odsetki rosną, a on nie kwapi się, żeby oddać dług. Podniosłem kartkę, a spod niej wyłoniły się zdjęcia, jak mniemam — jego rodziny. Zrobiono je dzisiejszego ranka, przedstawiały żonę i córkę Adama. Zwróciłem uwagę na młodszą kobietę. Emma Bush była śliczną dwudziestoletnią brunetką. Z informacji wynika, że jeszcze mieszka z rodzicami, co znaczy, że mają świetny kontakt. Do głowy wpadł mi szatański pomysł, żeby wykorzystać córkę jako zachętę do spłaty należności. Złapałem za telefon i wybrałem numer osoby, z którą ostatnio rozmawiałem.

— Zbierz chłopaków, jedziemy do niego. — Nie czekając na odpowiedź, odłożyłem słuchawkę i dopiłem kawę.

Wygodnie rozsiadłem się w fotelu, żeby jeszcze raz wszystko przemyśleć. Mój wzrok wciąż uciekał do ładnej dziewczyny, a wyobraźnia płatała figle. Wstałem i wyszedłem na korytarz, po czym skierowałem się do wyjścia. Nasze czarne range rovery czekały zaparkowane na podjeździe. Przelotnie zerknąłem na telefon, po czym wsiadłem do jednego z wozów i zająłem miejsce obok Lucasa.

— Złożymy mu wizytę i dobitnie przekażemy, że to ostatnia szansa — odezwałem się, a mój towarzysz jedynie skinął głową. Właśnie to lubiłem: ja wydawałem polecenia, a inni bez słowa sprzeciwu je wykonywali. Rozsiadłem się wygodnie i odprężyłem.

Gdy dotarliśmy na miejsce, wyciągnąłem broń ze schowka i naładowałem magazynek. Do mieszkania weszliśmy bez problemu. Kto w dzisiejszych czasach nie zamyka drzwi?

— Gdzie twoja żona? — spytałem Busha. Córeczka stała jak wryta i najwyraźniej nie miała pojęcia, o co chodzi. Zlustrowałem ją wzrokiem. Była jeszcze ładniejsza niż na zdjęciach.

— Nie ma jej. — Podniósł ręce, widząc wycelowaną w niego broń. Skinąłem głową do chłopaków, żeby przeszukali mieszkanie. — Lepiej, żebyś nie kłamał.

— Czas minął — odezwałem się ponownie, gdy Lucas przekazał mi, że nie ma nikogo więcej. Miałem trochę inny plan, ale skoro nie ma żony Adama, wymyślę coś innego. Moja szorstkość i skurwysyński wyraz twarzy powodowały w ludziach strach i tak też było w tym przypadku.

— Tato, o co chodzi? — zapytała Emma. — Zaśmiałem się gardłowo, bo wiedziałem już, że to ona posłuży mi za zachętę. Przyglądnąłem jej się po raz kolejny. Była naprawdę ładna, przyciągała wzrok i nie wiedzieć czemu nie chciałem przestać na nią patrzeć. Wydawała się niczego nieświadoma i niewinna.

— Oddam wszystko co do grosza, daj mi jeszcze kilka dni — błagał drżącym głosem. Niestety nie miał dzisiaj fartu. Nie byłem w humorze, więc tylko gestem dłoni wskazałem na dziewczynę. Chłopaki wiedzieli, co mają robić.

— Proszę, nie… Oddam, przysięgam. Nie zabieraj jej! — Bush rzucił się w kierunku szarpiącej się brunetki. Podszedłem i uderzyłem go w twarz. Wylądował na podłodze.

— Spokojnie, mała — zwróciłem się do dziewczyny beznamiętnym głosem. — Wszystko w rękach twojego ojca. — Otarłem łzę spływającą po policzku Emmy i kazałem ją zabrać. Ruszyłem za nimi. To była szybka akcja, po piętnastu minutach wracaliśmy już z dziewczyną w bagażniku. Jeśli ojczulek nie odda mi długu, wezmę sobie dziewczynę, a jak mi się znudzi, wystawię ją na aukcję. W duchu aż zacierałem ręce na myśl o niej. To nie dziewczyna jest mi winna pieniądze, ale ktoś ten dług musi spłacić, jeśli nie jej ojciec to ona. Takie są realia, zawsze odzyskuję swoje należności, a Adam Bush doskonale wiedział, co robi, przychodząc do mnie po pożyczkę na wysoki procent.

Wjechaliśmy na teren posiadłości, a ogromna brama zamknęła się za nami. Podszedłem do bagażnika, otworzyłem go i wyciągnąłem drobną dziewczynę.

W ułamku sekundy poczułem szczypanie lewego policzka. Zacisnąłem zęby i zwinąłem ręce w pięści, żeby jej przypadkiem nie zabić. Byłem zaskoczony jej odwagą i skłamałbym, gdybym powiedział, że mi nie zaimponowała.

Spojrzałem na nią i w tym momencie jej zawziętość zmieniła się w strach, a ten z kolei w panikę. Bardzo mnie to rozbawiło, tym bardziej że miała podstawy ku temu, by rzeczywiście się mnie bać.

Złapałem za jej włosy i nadal wkurwiony niemal zaciągnąłem ją do swojej sypialni. Gdy przekroczyłem próg, popchnąłem ją, a ona upadła na podłogę.

— Wreszcie jesteś tam, gdzie powinnaś. — Uśmiechnąłem się cwaniacko, nie zważając na łzy, które lśniły w jej oczach. Będzie zabawnie, pomyślałem, robiąc kilka kroków w jej stronę. Może to właśnie takiej rozrywki i urozmaicenia nudnych interesów potrzebowałem.

— Odpierdol się ode mnie, psycholu — rzuciła z pogardą, patrząc na mnie odważnie. W mgnieniu oka znalazłem się przy niej i złapałem ją za szczękę.

— Słuchaj, Emmo — zacząłem nad wyraz spokojnie — albo będziesz grzeczna i załatwimy to szybko i bezboleśnie, albo — przerwałem, chcąc dobrać odpowiednie słowa — skończy się to dla ciebie dużo gorzej, szczególnie jeśli twój tatuś nie zwróci mi całej pożyczonej kwoty. — Puściłem ją i wyciągnąłem papierosa. Dziewczyna wlepiła wzrok w podłogę, nic nie mówiąc. Czyżby pokorniała?

— I jeszcze jedno… — Zaciągnąłem się. — Jeszcze raz mnie uderz, a pożałujesz. — Przyglądałem jej się, wodząc wzrokiem po jej ciele. Miała na sobie białą sukienkę, która idealnie współgrała z jej karnacją. Wyglądała niewinnie i… inaczej niż kobiety, z którymi miałem styczność do tej pory. Podałem jej dłoń, ale ją odtrąciła i sama wstała, prostując się i patrząc na mnie. Uśmiechnąłem się w typowy dla siebie sposób. Wiedziałem już, że może być ciekawie.

Zadzwonił telefon.

— Mamy problem z dostawą, przyjdź na dół — usłyszałem w słuchawce. Bez słowa rozłączyłem się i podszedłem do szafy, w której leżały kajdanki. Zgarnąłem je i podszedłem do dziewczyny. Złapałem ją za dłoń i pociągnąłem w stronę łóżka. Zaczęła się szarpać i drapać mnie po rękach. Wziąłem wdech, by się uspokoić, i rzuciłem ją na łóżko, niemal od razu przygniatając swoim ciężarem. Złapałem ją za szyję, a drugą dłonią przypiąłem ręce do łóżka. Przeszło mi przez myśl, że niepotrzebnie się w to wpakowałem, bo teraz będę musiał się z nią użerać, jednak już nie było odwrotu.

Spojrzałem na Emmę i odgarnąłem kosmyk włosów, który spadł jej na twarz. Szarpnęła się, chcąc mnie z siebie strącić, jednak przeceniła swoje możliwości. Z bliska mogłem się jej dobrze przyjrzeć. Była ładna, miała duże oczy i delikatną skórę. Jej drobne ciało drżało teraz ze strachu, próbowała to ukryć.

Widziałem w jej oczach zawziętość, co zacząłem traktować jak wyzwanie. Puściłem ją i bez słowa wyszedłem, kierując się na dół.

Lucas czekał na mnie w towarzystwie ludzi od dostaw towaru.

— Gdzie dziewczyny? — spytałem wkurwiony.

— Był problem. Którejś udało się z kimś skontaktować i mieliśmy nalot. Na szczęście udało nam się je przenieść i nic nie znaleźli. — Wyciągnąłem spluwę i wymierzyłem w człowieka, z którym rozmawiałem. Przez ułamek sekundy upajałem się strachem, który zobaczyłem w jego oczach, po czym pociągnąłem za spust, nie wahając się ani chwili. Jego ciało bezwładnie upadło na marmurową posadzkę, brudząc ją krwią.

Przeniosłem wzrok na drugiego, który trząsł się jak galareta.

— Jutro chcę widzieć towar, następny ma być o czasie — powiedziałem do niego bez cienia emocji i schowałem broń.

— Dobrze, tym razem się postaramy — powiedział i niemal wybiegł z mojego domu. Czasem miałem dość tej dziecinady. Po tylu latach to stawało się nudne. Pilnowanie wszystkiego, grożenie ludziom i utrzymywanie reputacji, ponieważ w moim świecie bez niej jesteś nikim.

— Niech chłopaki posprzątają — wydałem polecenie i ruszyłem do kuchni. Kazałem przynieść sobie jedzenie do sypialni, gdzie za pozwoleniem miała wstęp tylko gosposia.

Emma

— Co za dupek — powiedziałam na głos sama do siebie. Jak można być takim draniem? Szarpałam się z kajdankami, robiąc sobie coraz więcej siniaków na nadgarstkach. Uzmysłowiłam sobie, że nie ma to sensu, więc zaczęłam rozglądać się po pokoju. Duże i ładnie urządzone wnętrze, ogromne łóżko, drogie meble i niesamowicie czysto. Ciekawe, czy dupek sam sprząta…

Pokażę mu, że popełnił ogromny błąd, zabierając mnie z domu.

Nie wiedziałam, kim jest i dlaczego mój ojciec pożyczył od niego pieniądze, o ile w ogóle było to prawdą. Bałam się, ale nie chciałam tego pokazywać. W stosunku do takich drani trzeba być twardym.

Moje rozmyślania przerwał strzał. Wzdrygnęłam się. Czy oni właśnie kogoś zastrzelili?! Na krótką chwilę wstrzymałam oddech, jednak szybko adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach, motywując mnie do działania.

Myśl, jak masz się z tego wyplątać…

Derek

Wracając na górę wolnym krokiem, myślałem, co z nią zrobić. Nie miałem ochoty się z nią użerać, więc musiałem jej pokazać, kto tutaj rządzi i ma przewagę. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Leżała w takiej samej pozycji jak wtedy, gdy opuszczałem sypialnię. Podszedłem bliżej, uśmiechając się i znów się jej przyglądając.

Rozpiąłem kajdanki. Na jej rękach widniały sine ślady. Ktoś tu się szarpał. Nieładnie, mała…

Odsunęła się na drugi kraniec łóżka, przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i spojrzała na mnie.

Rozdział 2

Patrzyła na mnie chłodno, jednak nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Usłyszałem pukanie do drzwi, co oznaczało, że Amelia przyniosła jedzenie. Otworzyłem je, a starsza pani podała mi talerz pełen gofrów dla Emmy.

— Proszę mi pomóc, on mnie przetrzymuje! — Dziewczyna dopadła do drzwi, prosząc moją pracownicę o ratunek. Zaśmiałem się na głos, po czym złapałem ją za ramię i szarpnąłem w tył.

— Dziękuję, Amelio, możesz odejść — powiedziałem, zamykając dziewczynie drogę ucieczki, po czym zwróciłem się do niej. — Myślałaś, że ona cię uratuje? Że nie wie, co się tutaj dzieje? Jesteś zdana na mnie, a jeśli nie będziesz grzeczna, stanę się twoim najgorszym koszmarem — wycedziłem, stojąc zaledwie krok od niej.

Widziałem, jak na jej twarzy pojawia się zmieszanie, a następnie złość.

— Banda psycholi — wysyczała przez zaciśnięte zęby, po czym zamachnęła się, żeby zadać cios. Dałem jej szansę, ale ona, na swoje nieszczęście, jej nie wykorzystała. Uderzyła mnie kolejny raz, czego z pewnością pożałuje. Zacisnąłem ręce w pięści, czując narastającą wściekłość. W ułamku sekundy wpadłem na świetny pomysł. Nie zamierzałem jej bić, nie było to w moim zwyczaju. Chciałem jej jednak dobitnie pokazać, że popełniła błąd, a za błędy się płaci, szczególnie takiemu człowiekowi jak ja. Kiedy ruszyłem w jej kierunku, zaczęła się cofać. Złapałem ją za włosy i pociągnąłem do łazienki.

— Puść mnie, ty gnoju! — krzyczała, próbując się wyrwać. Nie wiedziała tylko, że nikt jej nie uratuje.

Wyciągnąłem kajdanki i przypiąłem jej ręce do rurki pod prysznicem. Bez słowa zdarłem z niej sukienkę, przez co została w samej bieliźnie. Skoro tak bardzo przeszkadzało jej, że widzę ją bez ubrań, postanowiłem trochę zmienić plan.

— Co ty robisz?! Zostaw mnie! — Nadal myślała, że jej odpuszczę.

— Ostrzegałem cię — powiedziałem, po czym przekręciłem kurek, a lodowata woda zaczęła kaskadami spływać po jej ciele.

Niemal natychmiast pojawiła się gęsia skórka, a bojowy nastrój dziewczyny zniknął.

— Przestań. — Szarpała za kajdanki, trzęsąc się z zimna. Muszę przyznać, że miała piękne ciało. Idealnie okrągłe piersi, szczupły brzuch. I była taka drobna. Jak w takim małym człowieku może być tyle złości, pomyślałem. Ściągnąłem z siebie koszulkę i nie przejmując się resztą ubrań dołączyłem do niej.

— Co ty robisz? Uwolnij mnie! — wykrzyczała.

— Nie ma mowy. — Zaśmiałem się cwaniacko. Położyłem dłonie na ciele Emmy, dotykając jej tak jak mi się podobało.

— Proszę, przestań. — Zamknęła oczy, rumieniąc się. Czyżby się wstydziła? Dobrze się bawiłem, a gdy dłonią przejechałem po jej biodrze, zamarła.

— Coraz bardziej podoba mi się ten rodzaj nauczki, szczególnie że tobie w ogóle zdaje się nie odpowiadać — odparłem, nie przestając jej dotykać. — Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką — zrobiłem pauzę i uniosłem jej podbródek, żeby spojrzała mi w oczy — to cię nie tknę. Ale jeśli będziesz się zachowywać tak jak do tej pory, kto wie, co przyjdzie mi do głowy. — Wzruszyłem ramionami, pokazując jej, że mnie jest to obojętne. Będę się dobrze bawił w obu przypadkach. Zamilkłem, skupiając całą uwagę na dziewczynie. Było jej zimno, woda była naprawdę lodowata. Drżała jej dolna warga, a rozbieganego wzroku nie potrafiła skupić na jednym punkcie. Postanowiłem zakręcić kurek, a wtedy szum wody ustał. Nagła cisza sprowadziła ją na ziemię, znów przybrała wojowniczy wyraz twarzy.

— Oczywiście. Będę grzeczna, a ty odsuń się ode mnie w tej chwili! Mam nadzieję, że dotrzymywanie słowa idzie ci lepiej niż trzymanie łap przy sobie. — Jej oburzony ton głosu i mina wywołały u mnie śmiech.

Rozpiąłem kajdanki, muskając lodowatą skórę. Mój wzrok powędrował na jej piersi, a przez głowę przebiegły przeróżne przyjemne scenariusze. Wyszedłem z kabiny pierwszy i podałem jej ręcznik, który niechętnie przyjęła. Zrzuciłem z siebie mokre ubranie i wytarłem się, po czym poszedłem zapalić. Nie miałem dzisiaj pracy, więc postanowiłem z nią zostać.

— Przyjdź tutaj — zawołałem, gdy po kilkunastu minutach nadal siedziała w łazience. Wyszła niechętnie, zachowując dystans. Wskazałem na łóżko. Posłusznie usiadła, zasłaniając się rękami. Drżała.

Biała koronkowa bielizna, którą miała na sobie, niesamowicie mnie kusiła, kojarzyła mi się z niewinnością. Musiałem się kontrolować, czego nie miałem w zwyczaju.

— Jeżeli twój ojciec odda kasę, wrócisz do swojego nudnego życia. — Wziąłem ostatniego bucha i zgasiłem papierosa.

— Wolę swoje nudne życie niż przebywanie w twoim towarzystwie. — Zaśmiałem się, słysząc to stwierdzenie.

— Uważaj, bo jeszcze zmienię zdanie i będziesz musiała ze mną zostać do końca życia — odparowałem bez namysłu.

— Mogę coś na siebie założyć? — Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Wydawała się zrezygnowana, a jednocześnie w jej oczach czaił się ogień, którym najchętniej spaliłaby mnie na popiół, gdyby tylko mogła.

— Nie. — Wstałem, aby spojrzeć na nią z góry. Oddychała nierównomiernie, starając się ukryć emocje. Splotła dłonie na kolanach i wlepiła w nie wzrok.

Podszedłem do szafy, wyciągnąłem swoją czarną bluzę i rzuciłem w jej stronę.

Wychodząc do łazienki, aby ściągnąć mokrą bieliznę, posłała mi mordercze spojrzenie, a gdy wróciła, nie zaszczyciła mnie nawet jednym. Moja bluza na jej drobnym ciele przypominała raczej sukienkę.

— Możesz się ubrać? — spytała, zawieszając na mnie wzrok.

— Tak. Jak tylko przestaniesz pieprzyć mnie wzrokiem. — Miałem dobry humor, czym sam byłem zdziwiony. Oburzona dziewczyna sapnęła i spojrzała w okno zażenowana.

Wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki. Nie to, że wstydziłem się ubierać przy niej. Po prostu chciałem zobaczyć, czy nie zwieje.

Wiedziałem, że to byłoby zbyt piękne, gdyby nie spróbowała uciec.

Nie myliłem się — już po chwili nie było jej w sypialni. Spokojnie podszedłem do telefonu i zadzwoniłem do Lucasa.

— Jesteś w swoim skrzydle? — spytałem bez zbędnych uprzejmości. Wiedziałem, że jeśli jest tam, gdzie tego oczekuję, zdąży ją złapać w górnym holu.

— Tak, a co? — Oczyma wyobraźni widziałem, jak marszczy brwi w charakterystyczny dla siebie sposób.

— Uciekła. Złap ją, zanim zejdzie na dół, i zabierz do siebie. Niedługo przyjdę. — Rozłączyłem się i westchnąłem. Nie zależało mi na niej, więc mógłbym ją ukarać w dowolny sposób, w jaki nauczono mnie przez lata szkoleń, ale czy chciałem tego? Lubiłem przemoc i okrucieństwo, tyle że uzasadnione, a Emma nie ponosi bezpośredniej winy za czyny swojego ojca. Nie mogłem liczyć na to, że gdy ją zabiorę, przyjmie to z pokorą i bez walki. Nie jestem pewien, czy taka jak teraz nie odpowiada mi bardziej.

Emma

Biegłam, nie wiedząc gdzie. To była moja jedyna szansa na ucieczkę. Korytarz zaprowadził mnie do ogromnego holu, gdzie dostrzegłam schody w dół. Nara, palancie — pomyślałam i ruszyłam przed siebie, modląc się, abym po drodze nikogo nie spotkała. W chwili, w której miałam postawić stopę na pierwszym schodzie, ktoś złapał mnie w pasie i podniósł.

— Zostaw mnie! — krzyczałam, bijąc napastnika pięściami ile sił. Szarpałam się, jakby wstąpił we mnie sam szatan. Wiedziałam, że jeśli zostanę złapana, to gorzko tego pożałuję. Nieznany mi mężczyzna zaciągnął mnie do pokoju i pchnął na łóżko. W dalszym ciągu nie dawałam za wygraną i walczyłam. Spojrzałam na swojego kolejnego oprawcę, którym okazał się dobrze zbudowany blondyn o równie złym wyrazie twarzy co jego szef.

— Zostaw mnie. — Kopnęłam go, jednak nic to nie dało. Blondyn wszedł na łóżko, przygniatając mnie swoim ciężarem. Ręce unieruchomił mi nad głową. Broniłam się na tyle, na ile mogłam. — Następny zasraniec! — krzyczałam, aż bolało mnie gardło. Byłam taka zła i rozjuszona. Jakim prawem zabrali mnie z domu, z jedynego miejsca, w którym czułam się bezpieczna, i siłą przywlekli tutaj, a teraz robią ze mną, co im się tylko podoba?! Nie jestem pieprzoną zabawką, rzeczą, którą można sobie przywłaszczyć.

Chłopak włożył rękę pod bluzę, a ja nie miałam bielizny — jedynej rzeczy, która jeszcze przez moment by go powstrzymała. Byłam przerażona. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze. Z moich oczu zaczęły wypływać niechciane łzy, a siła woli słabła.

Walcz!

Walcz!

Głos w mojej głowie bił na alarm, próbując mnie otrzeźwić, więc zacisnęłam zęby i zebrałam resztki sił, które mi pozostały. Udało mi się go ugryźć, a w ustach poczułam ohydny, metaliczny smak krwi. Jego krwi. Ryknął i zacisnął w złości dłoń na mojej szyi. Zaczęłam ponownie krzyczeć, kiedy drugą dłonią odpinał pasek od swoich spodni. Zawiązał go na moich nadgarstkach, zaciskając mocno i obcierając skórę.

— Uspokój się, nic ci nie zrobię, do cholery! — Szum w uszach utrudniał mi trzeźwą ocenę sytuacji, a strach paraliżował. Usłyszałam, że do pokoju ktoś wszedł, a blondyn zabrał dłoń z mojej szyi. Serce biło mi jak oszalałe, wyznaczając rytm tak ciężkich uderzeń, że chyba wszyscy w pomieszczeniu je słyszeli.

— Następnym razem nie przyjdę, żeby cię uratować — powiedział zły i złapał mnie za ramię.

— Nie dotykaj mnie. — Tym razem rozpłakałam się na dobre. Już nie umiałam dusić w sobie emocji.

— Życzę ci powodzenia, szefie. Ugryzła mnie — blondyn wskazał na swoje zakrwawione ramię — gdy próbowałem ją obezwładnić, żeby nie wydrapała mi oczu. — Zaśmiał się, ale wyczułam, że gdyby mógł, odwdzięczyłby mi się z nawiązką. Spojrzałam na jego szefa, stał chwilę z zaciśniętą szczęką, a potem pociągnął mnie za sobą.

Derek

Chwyciłem ją jeszcze mocniej i szarpnąłem, wyciągając z łóżka. Miałem już dość tej małej i problemów, jakie sprawiała. Puszczały mi nerwy, a to nie mogło się dla niej dobrze skończyć.

Gdy dotarliśmy do mojej sypialni, od razu złapałem za kajdanki i ciasno przypiąłem jej ręce do ramy łóżka, uprzednio ściągając pasek, który na nich miała. Ta dziewczyna jest tutaj tak krótko, a już kilka razy zdążyła mnie nieźle wkurwić.

Nie powinienem się w ogóle tym przejmować. Nią przejmować. Jak będzie trzeba, to zmuszę ją do posłuszeństwa.

Wyciągnąłem telefon i napisałem do Cosimy. Po kilku sekundach dostałem wiadomość zwrotną, że będzie za dwadzieścia minut, z czego byłem zadowolony. To była jedna z tych dziewczyn, które znały się na rzeczy. Lubiłem ją też ze względu na to, że nie śliniła się do mnie aż tak bardzo jak wszystkie inne. Wysłałem jej jeszcze wiadomość, w którym pokoju ma czekać, i schowałem telefon do kieszeni.

— Zjedz. — Podsunąłem dziewczynie talerz pełen jedzenia, ale nawet nie drgnęła. — Nie zamierzam cię zagłodzić — rzuciłem oschle. — Nic jeszcze nie zjadłaś. — Złapałem ją za dłoń, by rozpiąć kajdanki, ale mnie odtrąciła.

— Nie dotykaj mnie — powiedziała przez łzy.

Boże, co za beksa, wywróciłem oczami.

— Okej — odparowałem i wyszedłem.

Chwilę czekałem na Cosimę. Jak tylko się pojawiła, bez zbędnych ceregieli przeszedłem do rzeczy. Chwyciłem skórzany bat i smagnąłem jej skórę. Syknęła.

Rozdział 3

Przez cały wieczór moje myśli mimowolnie krążyły wokół dziewczyny siedzącej w mojej sypialni. Być może przesadziłem z reakcją na jej poczynania, ale niesamowicie wkurwia mnie, gdy ktoś mnie nie słucha.

Siedząc w sypialni dla gości, wyjąłem papierosa i zaciągnąłem się nim. Zawsze lepiej mi się myśli, gdy moje płuca wypełnia dym tytoniowy.

Mógłbym ją sprzedać i odzyskać kasę, ale to nie ona zawiniła, tylko jej tatuś, który lubi szastać nie swoją forsą.

Jest już późno. Mam nadzieję, że jak wrócę, to będzie spała.

Skończyłem palić i wyszedłem na korytarz, nie trudząc się ubieraniem koszulki. O tej porze nikogo nie spotkam, a gdyby nawet, to co z tego? To mój dom.

Wchodząc do sypialni, usłyszałem nierównomierny oddech dziewczyny. Udawała, że śpi.

Wziąłem szybki prysznic i biłem się z myślami, czy nie zostać. Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu i wyszedłem. Zająłem pierwszą lepszą sypialnię, ponieważ było to dla mnie bez różnicy. Próbowałem zasnąć, jednak kręciłem się dobrą godzinę, zanim wreszcie udało mi się odpłynąć.

Obudziłem się cały spocony. Gdy spojrzałem na zegarek, była trzecia trzydzieści.

Znów te cholerne koszmary. Od kilku lat ciągle to samo. Patrzę, jak zabijają mojego ojca, ale nie potrafię się ruszyć. Chcę mu pomóc, jednak nie mogę, a gdy pada strzał, budzę się. Kiedyś zastanawiałem się nad sensem tych snów. Nie kochałem swojego ojca, nawet go nie lubiłem, więc dlaczego wciąż mi się to śni? Można powiedzieć, że poczułem ulgę, gdy zginął, tymczasem w snach za każdym razem usilnie chcę go ratować.

Zapaliłem fajkę i stanąłem przy oknie. Dopiero teraz moje zmysły się wyostrzyły. Postanowiłem zaglądnąć do Emmy. Bóg jeden wie, co może strzelić jej do głowy. Wszedłem do sypialni, westchnąłem i zaświeciłem światło.

— Wiem, że nie śpisz. — Odczekała kilka sekund i dopiero wtedy otworzyła oczy. — Dlaczego nie zjadłaś? — Nie żeby mnie to szczególnie interesowało. Jej oczy były opuchnięte od płaczu, włosy poplątane, a twarz bez jakichkolwiek kolorów.

— Mogę zapalić? — zapytała, czym mnie zaskoczyła. — Proszę, odepnij mnie, już nie czuję rąk. Obiecuję, że nie ucieknę — powiedziała, na co parsknąłem śmiechem.

— Skąd ten pomysł? Ode mnie nie można uciec, mała — odpowiedziałem i podszedłem do niej, by uwolnić jej dłonie. Podsunąłem jej papierosa, którego wzięła drżącymi palcami.

Zaciągnęła się i zamknęła oczy, jakby chciała uciec ode mnie przynajmniej w myślach.

— Boisz się mnie? — zapytałem, mimo że znałem odpowiedź. Każdy, kto jest przy zdrowych zmysłach, się mnie boi.

Brunetka wzruszyła ramionami, jednak ciało ją zdradzało. Zrobiłem krok do przodu i popchnąłem ją do pozycji leżącej, a sam pochyliłem się nad nią, pierwszy raz tak długo patrząc w jej piękne oczy. Zaraz, co? Chyba do reszty oszalałem… Zignorowałem te myśli i zbliżyłem do niej swoją twarz. — A teraz? — ponowiłem pytanie, patrząc na nią wyczekująco.

— Tak — odpowiedziała. — Boję się ciebie, nie znam cię i nie wiem, dlaczego wylądowałam w tym gównie.

— Jesteś tylko środkiem do celu, nic ci nie zrobię. Twój ojciec musi wiedzieć, że zawsze odbieram swoje pieniądze.

— A więc liczy się tylko twoja forsa? — wyrzuciła, a ja wyprostowałem się ku jej zadowoleniu. Wypuściła powietrze z płuc i ponownie zaciągnęła się papierosem.

— Dokładnie tak — potwierdziłem, co chyba jej nie zdziwiło. — Twój ojciec odda co moje i cię wypuszczę.

— A jeżeli mu się nie uda? — zapytała ze strachem. Przyglądałem jej się przez moment. Drżała, a w jej oczach płonął ogień.

— Lepiej, żeby mu się udało. — Tak naprawdę nie dopuszczałem takiej możliwości. Wystarczy odpowiednia zachęta i każdy nagle ma skąd wytrzasnąć forsę. — Nie jestem aż taki zły, jak myślisz. Bądź grzeczną dziewczynką, a wszystko skończy się dobrze. — Założyłem jej kosmyk włosów za ucho i zabrałem papierosa, by go zgasić. — Zjesz czy będziesz głodowała, aż twój ojciec zwróci kasę? To może trochę potrwać. — Zaśmiałem się cwaniacko. Chcąc nie chcąc, ciągle wychodzi ze mnie złamany chuj, co niekoniecznie mi przeszkadza.

— Zjem — powiedziała i sięgnęła po talerz. Po kilku minutach go odłożyła. — To było pyszne.

— Wiem — rzuciłem i podszedłem do niej z kajdankami, na co się cofnęła.

— Nie musisz. — Trafiła na ramę łóżka, a jej możliwość ucieczki się skończyła.

— Wybacz, mała, ale nie mam ochoty się za tobą uganiać. — Skułem jej ręce, widząc, jak wyraźnie smutnieje.

— Złamas — usłyszałem, jak mówi pod nosem, gdy się odwracałem, więc chwyciłem ją za szczękę, zmuszając, by na mnie spojrzała.

— Lepiej uważaj na słowa, dobrze ci radzę — warknąłem i odszedłem, nie zwracając na nią więcej uwagi.

Ta mała jest pyskata i z pazurem, raczej nie odziedziczyła charakteru po ojcu. Wróciłem do swojej tymczasowej sypialni. Przez chwilę chciałem przenieść Emmę gdzieś indziej, ale zrezygnowałem. Ta sytuacja nie potrwa aż tak długo, a w moim skrzydle ani nikt jej nie będzie niepokoił, ani ona nikogo.

Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, wskazywał, że jest ósma trzydzieści.

— Czego? — Zły warknąłem na Lucasa.

— Mamy problem, szefie.

— Co się, kurwa, stało? Czy nie można was zostawić nawet na chwilę? — powiedziałem podniesionym głosem i rzuciłem słuchawką. Ubrałem się i zszedłem do gabinetu.

— Szefie — usłyszałem, gdy tylko wszedłem do środka. Spojrzałem na mojego człowieka wyczekująco, czym zmusiłem go do kontynuowania.

Podszedłem do mahoniowego stołu i usiadłem w fotelu. — Ojciec tej dziewczyny, Adam Bush, nie żyje — powiedział, a mnie krew zalała.

— Że co, kurwa? Jak to się stało?! — warknąłem i rzuciłem lampą, którą akurat miałem pod ręką. Była warta dużo, ale na pewno nie więcej niż cholerne sześćset tysięcy, które był mi winien ten złamas. Czułem, jak złość buzuje w moich żyłach i uderza prosto do głowy.

— Okazuje się, że nie tylko u ciebie miał długi. — Słysząc to, miałem ochotę coś rozpierdolić. Jebany trup nie odda mi kasy, prosta kalkulacja. Podszedłem do barku, nalałem sobie czystej whiskey i duszkiem wypiłem.

— Cholera jasna. — Rzuciłem pustą szklanką, która roztrzaskała się w drobny mak. — U kogo miał dług? — zapytałem, przeczesując włosy dłonią.

— Wygląda na to, że u Artura. — Nie wierzyłem, że ten chuj był tak głupi, żeby zaciągnąć u niego dług. Ja jestem skurwielem, ale Artur nie ma żadnych zasad, co czyni go dużo gorszym ode mnie.

— Co z żoną? — Lucas kiwnął głową. Zrozumiałem, że kobieta również nie żyje.

— Zostaw mnie samego — powiedziałem i siadłem w fotelu, gdy tylko wyszedł.

Nagle przypomniałem sobie o dziewczynie, która spała w mojej sypialni niczego nieświadoma. Przez moment zrobiło mi się jej żal. W ciągu jednego dnia została porwana i straciła rodziców, o czym jeszcze nie wie.

Co ja teraz z nią zrobię? Jest moją spłatą długu, więc nie ma szans, żebym ją wypuścił. Byłem naprawdę zły, jak w tak krótkim czasie wszystko mogło się tak skomplikować.

Cholerny Artur Moore i jego klika. Ostatnio za bardzo się panoszą, a ja nie zamierzam tego tolerować. Artur to sukinsyn, który chce mnie dorwać za to, że wpakowałem kulkę w jego braciszka. Rok temu, kiedy mówił, że mnie zabije, nie znaczył nic. Jednak od tamtej pory urósł w siłę, na co mu pozwoliłem, lekceważąc go. Odkąd przejął stery, zaczął odbudowywać dawną świetność, którą ich ojciec sobie wypracował, a jego brat definitywnie spierdolił. Rush był nieudacznikiem, który miał w głowie jedynie dziwki i dragi. Któregoś dnia zalazł mi za skórę, więc go sprzątnąłem. Od tego czasu prowadzę osobistą wojnę z Arturem, który poprzysiągł pomścić swojego mazgajowatego brata. Biznes, w którym się obracamy, potrzebuje mężczyzn z jajami, a nie miękkich cipek, jaką zdecydowanie był Rush. Nalałem sobie jeszcze jedną szklankę mocnego trunku, tym razem popijając małymi łykami. Byłem wkurwiony, że Artur zabił człowieka wiszącego mi kasę. Teraz zostałem z dziewczyną, która nawet gdybym ją wypuścił, nie miałaby dokąd wrócić. Jej jedyna rodzina zginęła i to ja będę musiał jej o tym powiedzieć. Dopiłem resztę alkoholu i odpaliłem papierosa. Ta mała jest teraz warta cholerne sześćset tysięcy, a ja nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Do głowy przychodzi mi aukcja, jednak szybko odpędzam tę myśl. Na razie nie podejmę takiej decyzji. Czy byłbym w stanie skazać ją na cierpienie i zniszczyć jej życie przez błędy ojca? Nie podobało mi się, że się nad tym zastanawiam.

Brunetka siedząca na górze ma charakterek, co od razu przykuło moją uwagę, a jej piękne oczy i śliczna buźka świetnie wyglądają, kiedy się denerwuje.

Nie miałem zamiaru jej skrzywdzić, ale ona nie musi o tym wiedzieć. Ludzie są posłuszniejsi, gdy powoduje nimi strach, a ja nie zamierzam się z nią użerać. Rzuciłem niedopałek do popielniczki i ruszyłem na górę. Stojąc przed drzwiami, wziąłem głęboki wdech. Na mnie śmierć nie robiła żadnego wrażenia, ale Emma może się załamać.

Czy to mnie obchodzi? Sam nie wiem, mnie praktycznie nic nie obchodzi.

Próbując przełknąć swoje wkurwienie, nacisnąłem klamkę. Spojrzałem na dziewczynę. Nadal spała, choć już dochodziła dziesiąta.

Przeszło mi przez myśl, żeby ją obudzić, ale postanowiłem na razie zrezygnować z tego pomysłu.

Wyciągnąłem telefon, żeby zadzwonić do Amelii, by przyniosła jakieś jedzenie.

Dziesięć minut później, gdy gosposia wniosła dwa talerze z jajecznicą, obudziłem śpiącą królewnę. Odpiąłem jej ręce. Na nadgarstkach miała sine ślady.

— Cześć — odezwała się nieco bardziej ośmielona niż wczoraj. Podałem jej jedzenie i kiwnąłem głową, by zjadła. Wiedziałem, że to, co za chwilę powiem, może odebrać jej apetyt. Gdy skończyła jeść, podsunąłem jej kubek ciepłej kawy i sam zabrałem się za picie. Przez cały ten czas się nie odezwała, zerkała tylko na mnie, gdy myślała, że nie widzę, ale gdy tylko nasze spojrzenia się krzyżowały, uciekała wzrokiem. Przeszło mi przez myśl żeby jej na razie nie mówić, ale czy to by coś zmieniło? Miałaby nadzieję, że ojciec ją uratuje, a nic takiego się już nie wydarzy.

— Muszę ci coś powiedzieć — odezwałem się wreszcie. Wiedziałem, że to ją zaboli, ale przecież nie miałem wyjścia.

Spojrzała na mnie z ciekawością, a później jakby strachem. Nie dziwiłem się, po kimś takim jak ja można się spodziewać wszystkiego. — Twoi rodzice nie żyją — powiedziałem wreszcie, widząc, jak na jej twarzy w pierwszej kolejności maluje się szok, a następnie niedowierzanie.

— Kłamiesz — odezwała się wreszcie.

— Bardzo bym chciał, zważając na to, że twój ojczulek był mi winien kupę forsy. — Znów poczułem, jak wzbiera we mnie złość. Jej oczy zaczęły się wypełniać łzami, a oddech stał się szybki i urywany.

— Co im zrobiłeś, ty bydlaku?! — krzyknęła i dopadła do mnie, bijąc mnie w pierś. Złapałem jej ręce i obróciłem ją do siebie plecami, by ją unieruchomić.

Szarpała się, a jej ciało drżało.

— Nic im nie zrobiłem, jebane trupy nie oddają długów — powiedziałem jej do ucha. — Nie pomyślałaś? — Jeszcze bardziej zacieśniłem uścisk, gdy zaczęła się na nowo rzucać. — Tym razem to nie moja sprawka.

Cieszyłem się, że moje piętro jest wygłuszone i nikt nie usłyszy jej wrzasków. Moi ludzie pomyśleliby, że obdzieram ją ze skóry. Czułem, jak jej drobne ciało słabnie, nie mogąc więcej znieść. Po kilku minutach przestała się szarpać i już tylko płakała. Trzymałem ją w objęciach, czując jej zapach. Przez kilka sekund towarzyszyło mi dziwne uczucie. Gdy rozluźniłem uchwyt, zsunęła się na podłogę.

Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku, zdziwiony własnymi emocjami. Moje zimne serce cały czas biło w tym samym rytmie i nic nie było w stanie tego zmienić. Postanowiłem wyjść i zostawić ją samą. Nie zawracałem sobie głowy zakładaniem jej kajdanek. Przekręciłem natomiast klucz w drzwiach, na wypadek gdyby wpadła na jakiś głupi pomysł. Niech sama przetrawi tę sytuację, ja nie jestem w stanie jej pomóc. Ba, ja jestem ostatnią osobą, która powinna o takim czymś myśleć. Przecież jestem Derek McCras i jestem pierdolonym katem.

Zszedłem do moich ludzi i wydałem kilka poleceń. Wraz z Lucasem, Ethanem i Charlesem ruszyłem do magazynu, gdzie właśnie zaczynała się aukcja. Zazwyczaj się tutaj nie pokazywałem, ale od czasu do czasu musiałem trzymać rękę na pulsie. Szedłem pewnym krokiem, bo w końcu to całe gówno należy do mnie. Idąc ciemnym korytarzem, słyszałem ciche szlochy jakichś dziewczyn. Szczerze? Miałem to w dupie. Nigdy żadnej nie widziałem na oczy. Biznes to biznes, a gdybym nie robił tego ja, to robiłby to ktoś inny. Spojrzałem na salę pełną gości. Elity Los Angeles, prawnicy, politycy i lekarze. Tak wyglądał pieprzony świat w dzisiejszych czasach. Ludzie, którzy powinni stać na straży bezpieczeństwa, właśnie licytują sobie dziwki za setki tysięcy.

Nie powiem, że mi to przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jest mi to cholernie na rękę. Każdy, kto się tutaj pojawi, staje się moim człowiekiem. Chyba że chce, żeby świat się dowiedział, co robi po pracy. Wszedłem do jedynego cichego pomieszczenia w tym burdelu, a chłopaki zostali na sali. Niestety nie miałem ani chwili spokoju, gdyż Lucas otworzył drzwi, niemal wrzucając do środka jednego z naszych nowych ludzi.

— Co ty odpierdalasz? — warknąłem zły, patrząc, jak chłopak wstaje z podłogi.

— Tknął towar — odpowiedział Lucas, wprowadzając jakąś zapłakaną dziewczynę. Nie chciałem jej się przyglądać, jednak dostrzegłem na jej policzku siny ślad od uderzenia. Zacisnąłem pięści, wiedząc, że teraz raczej nikt jej nie kupi, i spojrzałem na człowieka, który zabrał mi jakieś trzysta tysięcy przez swoją głupotę i kutasa, którego nie potrafił trzymać w spodniach.

— To prawda? — podniosłem głos, a dziewczyna się wzdrygnęła.

— Zgwałcił mnie. — Ponownie wybuchnęła płaczem, a ja kiwnąłem głową, by ją zabrali. Przeniosłem wzrok na chłopaka, który stał zmieszany, nie wiedząc jeszcze, na co się skazał.

— Przepraszam, szefie, to się zdarzyło pierwszy raz i więcej się nie powtórzy.

— Masz rację, więcej się nie powtórzy. — Wyciągnąłem broń schowaną za paskiem od spodni i wycelowałem w tego debila. — Pozbawiłeś mnie dochodu i jesteś mi winien trzysta tysięcy, więc w zamian za tę dziewczynę wystawimy twoją żonę lub córkę. — Zawołałem Ethana i kazałem mu się tym zająć, a on skinął głową i natychmiast wyszedł.

— Proszę, oddam ci te pieniądze — zawołał drżącym głosem. W jego oczach dostrzegłem strach, co kurewsko mnie upajało.

— Nie. Ja te pieniądze sobie po prostu wezmę — rzuciłem oschle i pociągnąłem za spust, a ciało chłopaka opadło na podłogę. Kazałem przyprowadzić wszystkich nowych, którzy być może jeszcze nie wiedzą, jakie zasady tutaj panują. — Czy któryś z was też ma ochotę się zabawić? — zapytałem, unosząc wzrok.

— Nie, szefie, wiemy, że towar jest nietykalny — odparł jeden z nich. Nie znałem jego imienia. Mieszkają ze mną tylko najbliżsi ludzie, a chłopcy, którzy zajmują się aukcjami, do nich nie należą.

Muszę trzymać wszystko w ryzach i podejmować odpowiednie decyzje. Gdyby wieść o tym, że daruję takim ludziom życie i nie wymierzam żadnej kary, się rozeszła, wszystko rozsypałoby się jak domek z kart.

Nakazałem wszystkim wyjść i opadłem na fotel. Kilka minut później spojrzałem na podłogę i dostrzegłem ciało, o którym już zdążyłem zapomnieć.

Wyszedłem, zabierając chłopaków, a pozostałym kazałem posprzątać.

Usiadłem w loży, w cichej części pomieszczenia. Chciałem zobaczyć dzisiejszą aukcję oraz dziewczyny, które tym razem przyjechały. Nigdy nie sprawdzam ich osobiście przy odbiorze, najczęściej robią to Lucas lub Ethan. Oparłem się wygodnie, gdy przytłumione światła na sali zgasły, a scena została podświetlona. Po chwili pojawiło się na niej dziesięć dziewczyn. Każda trzymała kartkę z numerem. Jeden z naszych, którego imienia nie jestem sobie w stanie przypomnieć, rozpoczął licytację. Wszystko trwało dość długo. Na specjalne życzenia odbywały się prezentacje każdej dziewczyny z osobna. Niektóre były zadowolone — trafiły tutaj z własnej woli, inne podchodziły do tego nieco mniej entuzjastycznie. Nie zastanawiałem się nigdy nad tym, którą częścią interesu chciałbym się zajmować, a którą sobie odpuścić. Przejąłem wszystko po swoim ojcu, a ten po dziadku. Od zawsze tak było, a ja nic nie zmieniałem, teraz jednak, gdy zacząłem się rozwijać i skupiać na legalnych działaniach, które mogą przynieść niemałe zyski, musiałem przemyśleć sens takich interesów jak ten.

Po skończonej aukcji szybko dotarłem do domu. Brama zamknęła się za samochodem. Ogromne mury okalające posiadłość chroniły przed ciekawskimi spojrzeniami oraz dawały bezpieczeństwo. Ten dom to pierdolona forteca. Wpadłem na pomysł zorganizowania kolacji, którą zjem w towarzystwie ślicznej dziewczyny zamkniętej w moim pokoju. Mój kutas zaczął drgać, gdy tylko pomyślałem o jej pięknym ciele i włosach, za które mógłbym szarpać. Coraz trudniej było mi się kontrolować. Poszedłem do kuchni i poleciłem Amelii zorganizować to, co wymyśliłem, a następnie zadzwoniłem do jednej z moich dziwek.

Musiałem się zrelaksować przed kolacją, inaczej mógłbym rzucić Emmę na stół, a następnie…

Odpędziłem od siebie myśli o niej i spojrzałem na uchylające się drzwi.

Dziewczyna weszła, a ja pomyślałem, że już nie musi się rozbierać, zważając na to, co ma na sobie. Od razu podszedłem do niej i złapałem ją za szyję, po czym rzuciłem ją w stronę łóżka. Szybko przeszedłem do rzeczy, z tyłu głowy mając cały czas myśli o Emmie, która tak kurewsko mnie pociągała.

Emma

Byłam zrozpaczona. Siedziałam sama w pustym pokoju, porwana, a jakby tego było mało, dowiedziałam się, że moi rodzice nie żyją. Kolejny raz wybuchłam płaczem na tę myśl i skuliłam się w sobie.

Jak to możliwe? Kto życzyłby im śmierci, rzecz jasna oprócz dupka, który mnie przetrzymuje. Zaraz… Przecież teraz, kiedy nikt mu nie odda kasy, nigdy mnie nie wypuści lub, co gorsza, może nawet mnie zabije. Oczy piekły mnie niemiłosiernie od ciągłego płaczu. Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia i mogłam jedynie czekać na los, który zgotuje mi ten facet. Byłam na siebie zła za to, że tak się podporządkowałam. Powinnam walczyć i nie dać się złamać. Powinnam spróbować się stąd wydostać. Zamiast tego siedziałam w obcej sypialni, na obcym łóżku i opłakiwałam śmierć rodziców. Skoro nie on ich zabił, to kto? Czy istnieją ludzie gorsi od niego?

I w tym momencie uświadomiłam sobie, gdzie jestem i kim on jest. Przecież to pierdolona mafia! Na tę myśl serce zaczęło mi łomotać jak oszalałe, a płuca zapomniały, jak się oddycha. Siedziałam tak kilka dobrych godzin, aż na dworze zaczęło się robić ciemno. Wspominałam rodziców, swoje dzieciństwo, a gdy uświadomiłam sobie, że nigdy więcej ich nie zobaczę, kolejny raz wybuchłam płaczem. To takie niesprawiedliwe!

Zaraz… Przecież tutaj jest okno!

Rozdział 4

Derek

Skończyłem, spuszczając się w dziewczynie. To był dobry seks. Laska umie obciągać, zaśmiałem się w duchu, ale już po chwili moje myśli znów wróciły do Emmy. Boże, czy ja już kompletnie oszalałem? To tylko dziewczyna, która teraz jest dla mnie warta sześćset tysięcy. Nie więcej i nie mniej. Jeszcze sam nie wiedziałem, co z tym zrobię, jednak nigdzie nie musiałem się spieszyć. Ta mała mi się spodobała, więc było chyba jasne, czego oczekiwałem. Gdy zostałem sam, dochodziła godzina dziewiętnasta, więc poszedłem zakomunikować małej buntowniczce, że zje dzisiaj ze mną kolację. Złapałem koszulkę i założyłem ją w drodze do swojego skrzydła. Wszedłem do pokoju i na moment znieruchomiałem. Ta laska już kompletnie oszalała! Cicho podszedłem do niej, aby jej nie wystraszyć. Stała na krawędzi okna, jedną nogą robiąc krok w przód. Wahała się i odchylała do tyłu, gdy ja zrobiłem jeden szybki ruch i złapałem ją w pasie, a następnie zrzuciłem na podłogę.

— Co ty, do kurwy, odpierdalasz?! — krzyknąłem jak wariat, czując buzującą w żyłach wściekłość. Krew mnie zaraz zaleje, przysięgam. — Aż tak ci tutaj źle, że zamierzałaś wyskoczyć przez okno? — kontynuowałem, widząc, jak kuli się w sobie. Nie dziwiłem się jej, wiedziałem, że wyglądam teraz strasznie i najchętniej uciekłaby gdzie pieprz rośnie. — Skrzywdziłem cię? Pobiłem? Zgwałciłem?! — warknąłem i uniosłem wysoko brwi. — Jeśli czujesz się tak źle, to może zrobię te wszystkie rzeczy. I tak niczego to już nie zmieni. — Popchnąłem otwarte drzwi, a te trzasnęły z hukiem. Miałem ochotę coś rozjebać, ale powstrzymałem się.

— Nie… — Zaszlochała. — Przepraszam. — Nie patrzyła na mnie prawie w ogóle.

— Jesteś pieprzoną spłatą długu swojego ojca, więc albo przestaniesz odpierdalać takie akcje, albo zamknę cię w ciemnym pomieszczeniu bez okien, światła i przedmiotów, którymi mogłabyś się zranić, dopóki nie zdecyduję, co z tobą zrobię. — Zobaczyłem, jak się wzdryga na moje słowa, a z jej oczu trysnął kolejny potok łez. Krążyłem po pokoju, aby choć trochę się uspokoić. Przed oczami miałem Emmę, która chyba tak się mnie bała, że postanowiła skoczyć z okna. Wziąłem kilka uspokajających wdechów i znów na nią spojrzałem.

Podszedłem i podałem jej dłoń, którą o dziwo złapała, po czym pomogłem jej wstać.

— Siadaj. — Podszedłem niebezpiecznie blisko i wskazałem na łóżko znajdujące się za nią. Posłusznie wykonała moje polecenie, a w jej oczach dostrzegłem dziwne emocje. Kurwa, mówiłem już, że jest piękna? Jestem draniem, ale chyba nie byłbym w stanie wystawić jej na aukcję. I w tym momencie w mojej głowie zapadła decyzja, że zostanie ze mną… Sam nie byłem tego pewny, jednak odgoniłem myśli kłębiące się w mojej głowie. Brunetka patrzyła na mnie wyczekująco, więc odezwałem się ponownie: — Zjesz ze mną kolację. — Podniosłem dłoń, uciszając ją, gdy zobaczyłem, że chce zaprotestować. — I lepiej, żebyś była gotowa za godzinę — rzuciłem ozięble i wyszedłem, zostawiając ją samą. Przypomniałem sobie, że w pokoju gościnnym, w garderobie są ubrania, które dla niej kupiłem. Przecież nie mogła chodzić naga. Myślałem o konkretnej sukience. Wysłałem po nią Angelo i kazałem zanieść tej małej złośnicy. Denerwowała mnie niemiłosiernie, ale z drugiej strony miała w sobie coś, co nie pozwalało mi przestać o niej myśleć. Była naprawdę odważna jak na kogoś w jej sytuacji. Imponowało mi to i sprawiało, że chciałem częściej wyprowadzać ją z równowagi, żeby zobaczyć jej reakcje oraz granice. Nie mogłem jednak pozwolić sobie na samowolkę, nie mogłem jej też wypuścić. Od razu poszłaby na policję. Nie potrzebowałem problemów. Niby opłacałem większość ważnych osób, ale zawsze musiał znaleźć się ktoś nieprzekupny, z życiową misją ocalenia całego świata. Gdybym jej nie zabrał, być może już by nie żyła, a ja nie miałbym problemu… Dlaczego więc wypełniało mnie dziwne uczucie pustki na tę myśl?

Zakopałem się w papierach, odganiając myśli o Emmie i jej zajebistym ciele. Musiałem uporządkować parę spraw i sprawdzić, czy wszyscy dostawcy wywiązują się z umów.

Kiedy skończyłem, do kolacji zostało piętnaście minut, więc poszedłem pod prysznic. Następnie założyłem czarne spodnie i białą koszulę i zszedłem na dół.

Emma

Cholera jasna. Miałam dość tego dupka i jego sługusów. Wybrał mi sukienkę, która dla mnie była zbyt wyzywająca, czułam się w niej jak tania dziwka. Czy tym teraz dla niego będę? Westchnęłam i podeszłam do lustra. Niech się pierdoli, on i jego ludzie. Wkurzona postanowiłam nie robić makijażu. Mało tego, nigdzie się nie wybierałam. Złapałam za zamek sukienki, zamierzając ją ściągnąć, jednak drzwi pokoju się otworzyły i stanął w nich barczysty chłopak.

— Idziemy — powiedział do mnie pozbawionym emocji głosem, jednocześnie taksując mnie wzrokiem. Widziałam, że spodobało mu się to, co zobaczył. Miałam zbyt głęboki dekolt, a sukienka była obcisła. W myślach przeklinałam dupka, który mi ją wybrał.

— Nigdzie się nie wybieram — powiedziałam wrogo i założyłam ręce na piersi, na co chłopak tylko się uśmiechnął. Podszedł do mnie, a ja zrobiłam dwa kroki w tył.

— Szef nie lubi czekać. Mam cię przyprowadzić, więc zabieraj swój zgrabny tyłek i wypierdalaj na dół. — Złapał mnie za ramię, na co syknęłam. Niemal od razu spróbowałam się wyrwać, ale w efekcie on jeszcze wzmocnił uścisk.

— To boli. — Niemal krzyknęłam, gdy ciągnął mnie do swojego szefa jak jakiegoś baranka ofiarnego. Puścił mnie dopiero wtedy, gdy dotarliśmy do schodów. Rozmasowałam obolałe miejsce. Gdyby mój wzrok mógł zabijać, gość byłby pieprzonym trupem. Widząc mój wyraz twarzy, tylko uśmiechnął się bezczelnie i wskazał ręką, bym ruszyła. Tym razem nie protestowałam. Czułam się, jakbym szła na rzeź. Bałam się, że facet, którego własnością się stałam, zechce mnie skrzywdzić. Wzdrygnęłam się na tę myśl, jednocześnie tęskniąc za swoim dawnym życiem. Jak to się stało, że wylądowałam na łasce takiego psychopaty? Byłam tak pewna tego, co miałam. Byłam przyzwyczajona do rutyny swojego życia, a on mnie z niej brutalnie wyrwał, stawiając w tak trudnej sytuacji. Byłam rozgoryczona i załamana, ale nie mogłam nic zrobić. Ciągle kręcili się tu jego ludzie. Z okna pokoju, w którym ciągle przesiadywałam, widziałam, ilu z nich pilnuje domu. Przedarcie się graniczyło z cudem, a jeśli nawet by się udało, pozostawał wysoki mur okalający posiadłość, którego na pewno bez pomocy nie dałabym rady sforsować.

Weszłam do dużego pomieszczenia i niemal od razu dostrzegłam pana dupka we własnej osobie. Zmarszczyłam brwi, nieco mu się przyglądając. Miał na sobie koszulę, która idealnie podkreślała jego muskularne ciało. Z całą pewnością kosztowało go to dużo pracy na siłowni. Uświadomiłam sobie, że gapię się zbyt długo, a przecież nie powinnam. Zostałam lekko popchnięta, więc ruszyłam w kierunku ogromnego stołu, przy którym siedział. Chciałam zająć miejsce po drugiej stronie, jak najdalej od niego, jednak gestem dłoni przywołał mnie bliżej. Niepewnie podeszłam i usiadłam obok, nie patrząc mu w oczy. Cisza wypełniała pomieszczenie i miałam wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu. Słyszałam jedynie swój urywany oddech i zaciskałam palce na materiale sukienki. Postanowiłam być twarda, jednak chyba to wszystko mnie przerastało.

Derek

Gdy wchodziła do pomieszczenia, na moment wstrzymałem oddech. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Sukienka, którą dla niej wybrałem, świetnie podkreślała szczupłe ciało. Patrzyłem, jak siedzi przede mną i coraz bardziej się denerwuje. Nie odzywałem się, jedynie ją obserwowałem. Przez myśl przelatywały mi sceny, w których wyobrażałem sobie, jak ją pieprzę. Mój kutas lekko drgnął, więc przestałem fantazjować — wszystko w swoim czasie. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

— Na co masz ochotę? — Wskazałem na stół pełen jedzenia. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i przez moment mi się przyglądała, po czym przelotnie zerknęła na pyszności stojące przed nią.

— Nie jestem głodna. Jestem tutaj tylko dlatego, że mnie zmusiłeś — syknęła, a ja, o dziwo, zachowałem spokój. Trochę śmieszyło mnie jej zachowanie. Była w potrzasku i nie miała innego wyjścia, jak podporządkować się mnie. Mimo to próbowała walczyć, a ja lubiłem wyzwania. Rzuciłem jej jednoznaczne spojrzenie, od którego zmiękła i skapitulowała. Nałożyła sobie odrobinę sałatki i wzięła do ręki widelec.

Najwyraźniej zaczęła się przyzwyczajać, że ja zawsze stawiam na swoim.

— Wiesz, że jesteś teraz moja? — powiedziałem beznamiętnym tonem, patrząc na jej całkiem pokaźnych rozmiarów biust.

— Nigdy nie będę — rzuciła, nawet na mnie nie patrząc. Gdy się poderwałem, na jej twarzy pojawił się strach. Złapałem za metalową poręcz krzesła i przekręciłem je w swoją stronę. Pochyliłem się nad nią, uniemożliwiając jej ucieczkę. Moja dłoń powędrowała do jej twarzy, lecz zatrzymałem ją na moment, ponieważ wzdrygnęła się i zamknęła oczy.

— Myślałaś, że cię uderzę? — zapytałem po krótkim namyśle, widząc, jak jej klatka piersiowa faluje. Wykonałem wcześniej zamierzony gest i odrzuciłem jej włosy do tyłu, odsłaniając tym samym ramię dziewczyny. — Nie biję kobiet. Nie jestem takim potworem, jak ci się zdaje. — Omiotłem ją wzrokiem i dostrzegłem siniaki na jej skórze. Zmarszczyłem brwi i wziąłem wdech.

— Co to jest? — warknąłem bardziej, niżbym chciał. Widziałem, jak wstrząsa nią dreszcz i jak zaciska zęby.

— Twój piesek nie potrafi obchodzić się delikatnie z kobietami — wyrzuciła z siebie z miną zabójczyni. Pewnie gdyby miała jakiekolwiek szanse ze mną, już byłbym trupem.

— Angelo! — krzyknąłem wkurwiony. Ten sukinsyn powinien wiedzieć, że mojej własności się nie tyka, a co zrobił? Nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, dlaczego tak bardzo mnie to zdenerwowało. Chodziło o to, że bardzo nie podobał mi się ten ślad na jej ciele, czy może o to, że zrobił go Angelo?

Chłopak pojawił się w drzwiach i kazałem mu podejść. Zauważyłem, jak spojrzał na Emmę, i poczułem jeszcze większą frustrację. Osobą, która ją przeleci, będę wyłącznie ja. I nikt, kurwa, inny.

— Co to jest? — Wskazałem na jej ramię pokryte siniakami. Ten debil odbił na jej skórze swoje paluchy. — Kazałem ją przyprowadzić, ale nie kazałem jej maltretować.

— Przepraszam, szefie. Myślałem, że mam ją przyprowadzić za wszelką cenę — tłumaczył się mój człowiek.

— To źle, kurwa, myślałeś. Czy tak traktuje się kobiety? — warknąłem na niego, widząc, jak cofa się o krok. Jebany tchórz.

— Nie, szefie — odpowiedział zgodnie z moimi oczekiwaniami, ale mi wcale nie było lepiej.

— Jeśli to się powtórzy, wiesz, co się stanie. — Wyciągnąłem broń i trzymałem ją wzdłuż swojego ciała.

— Więcej nie nawalę, szefie. — Widziałem strach w jego oczach, gdy zbliżyłem się do niego o krok.

— Oczywiście, że nie nawalisz. — Zadałem cios i obserwowałem, jak stróżka krwi płynie mu z nosa. — A teraz wypierdalaj — warknąłem i patrzyłem, jak wychodzi. Mój wzrok wrócił do Emmy, która wydawała się wystraszona.

Emma

Ten człowiek nie miał żadnych skrupułów. Zamarłam, gdy wyciągnął broń, miałam ochotę uciec, jednak było to niemożliwe. Czułam, jak moje ciało się trzęsie, bałam się go i nie potrafiłam tego ukryć.

Patrzył na mnie i chyba to dostrzegł, ponieważ na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmieszek. Najchętniej starłabym mu to zadowolenie z buźki, ale wolałam nie ściągać na siebie więcej kłopotów. Któregoś dnia ucieknę — tego byłam pewna.

— Napijesz się czegoś? — spytał jak gdyby nigdy nic, a przecież przed chwilą groził swojemu człowiekowi bronią. Poczułam drobną satysfakcję, że ten cały Angelo dostał za mój siniak. Nie rozumiałam jednej rzeczy. Mafioso porywa mnie i więzi, jednak wścieka się, gdy ktoś robi mi krzywdę… Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Wiedziałam jedno: człowiek stojący przede mną jest niebezpieczny.

— Whiskey — odparłam, czym go zaskoczyłam. Musiałam napić się czegoś mocniejszego, inaczej nie przetrwałabym tej kolacji, którą nie wiem po co zorganizował.

Obserwowałam go, gdy podchodził do barku i nalewał alkohol. Nie spuszczałam go również z oczu, gdy podszedł i postawił przede mną bursztynowy płyn. Zajął swoje wcześniejsze miejsce i rozsiadł się wygodnie. Czuł się swobodnie, w przeciwieństwie do mnie.

— Nie myśl, że nie musisz zjeść — odezwał się, przerywając ciszę między nami. Wywróciłam oczami i wzięłam widelec do ręki, uprzednio upijając łyk alkoholu. Nienawidziłam, gdy ktoś mi rozkazywał, w dodatku w taki sposób. Czułam się jak mała dziewczynka, mimo że już od dawna nią nie byłam.

— Nie rób tego — usłyszałam po chwili, ale nie wiedziałam, o co mu chodzi. — Nie wywracaj oczami — wyjaśnił spokojnie i przyglądał mi się. Kiwnęłam głową w geście zrozumienia, czując narastającą irytację i zabrałam się za jedzenie.

Nadal się denerwowałam, więc dopiłam resztę whiskey i poprosiłam o więcej. Czułam, jak alkohol pali mój przełyk i wywołuje lekkie zamroczenie.

Wiedziałam, że jeszcze jeden drink i będę w stanie się rozluźnić, czego bardzo chciałam. Rzadko piłam, dlatego miałam bardzo słabą głowę.

Derek

Poszedłem nalać jej kolejną porcję alkoholu.

Podałem jej szklankę, a ona od razu wypiła połowę jej zawartości.

— Jak masz na imię? — odezwała się pierwsza, sącząc płyn ze szklanki.

Patrzyła na mnie błyszczącymi oczami, w których nie czaiła się już obawa. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc, że to zasługa alkoholu.

— Derek — odpowiedziałem i wpadłem na pomysł wymiany pytań. — Moja kolej — powiedziałem, na co kiwnęła głową i dopiła alkohol. Podałem jej jeszcze jedną porcję, wiedząc, że to będzie ostatnia, którą dziś dostanie. — Nadal się mnie boisz? — zapytałem, patrząc na nią.

— Tak — powiedziała bez namysłu. Patrzyła mi w oczy, co mi się podobało. Było coś hipnotyzującego w jej spojrzeniu, coś, co zaczynało na mnie działać. Nie mogłem wyrzucić jej z głowy, Emma zajmowała coraz więcej moich myśli i ciekaw byłem, kiedy pochłonie je całkowicie.

— Ile masz lat? — Zastanawiała się przez chwilę nad pytaniem, a ja chciałem wiedzieć, co krąży jej po głowie.

— Dwadzieścia osiem — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Byłem zadowolony, że jej pytania dotyczą mnie. Była ciekawa, kim jestem, a to dobrze wróżyło. — Czego najbardziej się obawiasz? — Chciałem wiedzieć, co nią kieruje. Dlaczego tak bardzo chciała uciec, mimo że jeszcze nie stała się jej żadna krzywda. Owszem, trochę mnie poniosło na początku, czego odrobinę teraz żałowałem.

— Jesteś z mafii — zaczęła. — Jesteś przerażający. — Mądra dziewczynka. — Boję się, że mnie pobijesz lub zgwałcisz. — Zmarszczyła brwi, jakby sobie coś przypominała. Słuchałem jej uważnie, lecz nie ponaglałem, mimo że mówiła niewyraźnie. — Jestem teraz spłatą długu mojego ojca, więc zrobisz ze mną, co zechcesz, mimo moich protestów. Faceci zawsze biorą to, czego chcą. Pozwoliłeś tamtemu typowi mnie dotykać. — Rozwiązał jej się język, więc mogłem wiele z niej wyciągnąć. Słyszałem w jej głosie wyrzut i przypomniałem sobie, jak płakała wtedy, gdy to się stało. — Teraz moje pytanie — odezwała się ponownie. — Zabiłeś kiedyś człowieka?

— Tak — odpowiedziałem od razu i dostrzegłem, jak się spięła. Na litość boską! Zorientowała się, gdzie jest i kim ja jestem, ale nie pomyślała, że mogłem kogoś zabić?

— Chcesz uciec? — Wiedziałem, że nie jest w stanie w tym momencie kłamać.

— Tak. — Jej wzrok omiótł pomieszczenie, po czym padł na mnie.

— Co chcesz mi zrobić? Weźmiesz mnie sobie? — Dostrzegłem w jej oczach nieznane emocje. Bała się, że zrobię jej krzywdę. Jestem zdolny do wielu rzeczy, ale to, że trafiła tutaj przez swojego durnego ojca, nie oznaczało, że będę ją bił i gwałcił. Nawet tacy ludzie jak ja mają swoje zasady. Nie jest to równoznaczne z posiadaniem sumienia. Nie zostałbym capoditutticapi, gdybym je miał.

— Nie musisz się obawiać. Dopóki będziesz współpracować, nic ci się nie stanie. — Starałem się brzmieć przekonująco, nie chciałem jej straszyć. Podszedłem i wziąłem ją na ręce, widząc, że ma już dość. Pisnęła, starając się uwolnić, ale nie zamierzałem jej puścić.

— Nie dotykaj mnie — szepnęła, gdy na nią spojrzałem. Zaciągnąłem się jej słodkim kwiatowym zapachem, który mi się spodobał, a ona oparła głowę na mojej piersi. To było dziwne uczucie, towarzyszyło mi przez całą drogę do sypialni. Od tak dawna nie trzymałem kobiety na rękach, przynajmniej nie w taki sposób.

Położyłem ją na łóżku, nie świecąc światła. W półmroku dostrzegłem jej uśmiech i poczułem, jak wbija mi palec w tors.

— I tak wcześniej czy później to zrobisz. — Otarła się o mnie, a ja wypuściłem powietrze z płuc. Prowokowała mnie teraz, a jutro będzie tego żałowała.

Nie interesowało mnie uprawianie seksu z pijanymi kobietami, więc zignorowałem jej zachowanie, które było wynikiem wyłącznie wypitego alkoholu.

Ściągnąłem z niej sukienkę i przelotnie spojrzałem na jej ciało. Było mi ciężko się kontrolować, ale wiedziałem, że jeśli tylko zechcę, będę ją miał. Zastanawiałem się, czy jej nie dotknąć, ale powstrzymałem się i sam się rozebrałem. Zostałem w samych bokserkach, położyłem się obok niej i pozwoliłem jej zasnąć. Byłem bliski tego, żeby wyjść i spędzić noc w sypialni obok, ale nie chciałem tego robić. Wolałem spać tutaj i rano zobaczyć jej zmieszanie, niż kolejny raz przez pół nocy o niej myśleć.