Beautiful Fiend - Lola King - ebook
NOWOŚĆ

Beautiful Fiend ebook

Lola King

4,3

670 osób interesuje się tą książką

Opis

Pierwszy tom serii „North Shore” z motywem enemies to lovers.

 

Kiedy urodzisz się w North Shore of the Falls, zostajesz tu na zawsze. To miasteczko, z którego nie ma ucieczki. Wszyscy utknęliśmy w tym podupadłym miejscu, ogarniętym odwiecznym konfliktem dwóch gangów walczących o władzę. Znam tylko jedną dziewczynę pragnącą się stąd wyrwać. Jestem nią ja.

 

Zawsze byłam twardzielką z North Shore. Walkę mam we krwi.

 

Natomiast dwa lata temu Caden King mnie złamał i zmusił szantażem do wykonywania roboty mogącej zniweczyć szansę na ucieczkę i oznaczającej zdradę własnych ludzi. King nie odstępuje mnie na krok, a w swoim pokręconym umyśle opracowuje nowe sposoby, by mnie dręczyć.

 

Caden jest nikczemny i niezrównoważony. Nazwa gangu North Shore Kings pochodzi od nazwiska jego bezwzględnej rodziny. Powszechnie wiadomo, że walka z tym mężczyzną nie ma sensu. A teraz on trzyma moje życie w garści i nikt nie zdoła mnie przed nim ochronić.

 

Walka z tym mężczyzną nie ma sensu.

Nie ma żadnej drogi ucieczki.

 

Pozostaje mi jedynie wykonywać jego rozkazy.

 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 571

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (30 ocen)
17
6
6
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Agusiaja

Z braku laku…

W połowie książki miałam wrażenie, że czytam o napalonej amebie. Lubię dark romanse, ale nie lubię jak autorka tworzy głupią postać bohaterki, a tutaj ze strony na stronę było tylko gorzej.
21
Monika280789

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna 🙌
10
mosttrowska017

Nie oderwiesz się od lektury

4.5/5 Jest to naprawdę mocna książka, ale mi się naprawdę podobała i wyczekuje już kolejnych części. Pamiętajcie, że to książka dla czytelników pełnoletnich i przed przeczytaniem zapoznajcie się koniecznie z ostrzeżeniami.
10
mater0pocztaonetpl

Nie oderwiesz się od lektury

Ale emocje !
10
Izakasperek

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka,polecam!!
10



Tytuł oryginału: Beautiful Fiend

Copyright © Lola King 2023

Copyright © for Polish edition by Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne, Oświęcim 2025

Atxt-bw rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone

Redakcja: Anna Suchańska

Korekta: Angelika Oleszczuk, Agnieszka Zwolan, Aleksandra Płotka

Skład i łamanie: Michał Swędrowski

Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek

ISBN 978-83-8418-435-6 · Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne · Oświęcim 2025

Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek

Fragment

Ostrzeżenie

Playlista

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Rozdział 33

Rozdział 34

Rozdział 35

Rozdział 36

Rozdział 37

Rozdział 38

Rozdział 39

Epilog

Powieści Loli King

Podziękowania

Przypisy

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Dla wszystkich dziewcząt, które poszukując księcia, zatraciły się w objęciach nikczemnika.

OSTRZEŻENIE

Niniejsza powieść to dark romance przeznaczony wyłącznie dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.

Zawiera sceny seksu bez obopólnej zgody (naprawdę) i ze zgodą budzącą wątpliwości.

Opisano w niej sceny seksu bez obopólnej zgody z uczestnictwem „bohatera”, który jest prawdziwym łotrem.

Caden King nie wzbudza wątpliwości moralnych, to typowy czarny charakter (a mimo to możliwe jest jego odkupienie – spróbujcie znaleźć w tym sens).

Pragnę zaznaczyć, że książka zawiera opisy napaści seksualnych i wzmianki o nich, a także opisy przemocy domowej i depresji.

To fikcja literacka przedstawiająca fantazje seksualne, które mogą wywoływać niepokój u wielu czytelników.

Rozpoczynają się one na następnej stronie i wchodzicie w nie na własne ryzyko. Nie będzie kolejnych ostrzeżeń ani słów bezpieczeństwa.

Traktujcie tę powieść jako CNC1. Jedynym słowem, a właściwie gestem bezpieczeństwa, jaki macie do dyspozycji, jest zamknięcie książki.

PLAYLISTA

LIL DUSTY G – LET GO

Omido, Silent Child – Me and My Demons

Honors – Storm

Layto – MY HEAD

Connor Kauffman – Bleed

You Me At Six – Fast Forward

New Medicine – Take Me Away

Call Me Karizma – Blood

Call Me Karizma – Kinda Scary

Omido, Tobi Swizz – A Girl Called Jazz

Arrested Youth – The Kid I Used to Know

Layto, Jaymmac – Lost It

Omido, Ex Habit – PLEASE

Good Charlotte – Riot Girl

PatrickReza – The Wall

Chri$tian Gate$ – All In

Jake Daniels – Crazy

Bring Me The Horizon – Follow You

Jake Daniels – Pain

Stileto, Silent Child, Kendyle Paige – Super Villain

Gianni Canetti – Freakout

JVKE – ghost town

Chri$tian Gate$ – Dangerous State of Mind

PatrickReza – November

Good Charlotte – My Bloody Valentine

Bryce Fox – Bodies

Rosenfeld – Body (Slowed and Reverb)

Elvis Drew, Avivian – Baby

Bring Me The Horizon – DiE4u

MOD SUN – Avril’s Song

Jake Daniels – Problems

You Me At Six – Night People

PatrickReza – SWEAT

NF, Sasha Alex Sloan – Only

Travis Barker, girlfriends – Where Were You

NF, Britt Nicole – Can You Hold Me

Broadside – The Raging Sea

Good Charlotte – Say Anything

Suriel Hess – Hurt Me

Gracie Abrams – I miss you, I’m sorry

Carlie Hanson – Back in My Arms

Keane – Somewhere Only We Know

bülow – Two Punks In Love

PROLOG

Billie

LIL DUSTY G – LET GO

Dwa lata temu…

Krzyki tłumu zawsze brzmią donośnie, ale to dźwięk wydawany przez upadłych jest ogłuszający.

Dzisiejszego wieczoru to my upadliśmy.

Silver Falls jest uosobieniem amerykańskiego snu. To piękne, pełne zadowolonych pracowników i powiększających się rodzin miasto w Stanach Zjednoczonych, położone na południowym brzegu rzeki Silver Snake. Zielone parki, nowoczesne centra handlowe i jeden z najlepszych college’ów w całym regionie trójstanowym.

Tak jak w przypadku każdego amerykańskiego snu, miasteczko skrywa jednak mroczną, brudną stronę – nie na tyle głęboko, aby była ona niewidoczna, ale wystarczająco, by spokojnie odwrócić wzrok.

Tereny na północ od rzeki nazywane są zwyczajnie North Shore. To przeludnione miejsce, zapełnione przez osoby o niskich lub zerowych dochodach, wyróżnia najwyższy wskaźnik przestępczości w tym stanie. Mieszka tu tylu przestępców, że moglibyśmy wypełnić nimi przeciętnej wielkości więzienie.

Terytoria po naszej stronie rzeki zostały podzielone pomiędzy dwa rządzące gangi. Kings of the North Shore – dowodzone przez rodzinę Kingów – i North Shore Crew, na którego czele stoją mój ojciec i starsza siostra.

Organizacje przestępcze mają tutaj prawdziwy raj. Przybywają do miasteczka i składają oferty niewielkim gangom, które pozwalają im bezpiecznie rozbudowywać imperia. Właśnie tak postąpili Bianco. Ta potężna rodzina Cosa Nostry zaproponowała mojemu ojcu korzystny układ. Zapewnili nam ochronę, pieniądze i przewagę nad rywalami, a my wykonujemy dla nich najbardziej ryzykowne zadania. Takie, przez które moglibyśmy zostać aresztowani i skończyć w więzieniu. Takie, do których zlecenia nigdy by się nie przyznali i których by z nimi nie powiązano.

Dzięki tej rodzinie w ostatnich latach przejęliśmy większość terytoriów należących do rodziny Kingów, a także praktycznie wszystkie ich interesy. Jestem pewna, że przeciwnikom kończą się możliwości.

Dlatego zwrócili się o pomoc do Bratvy. Chcieli zawrzeć równie korzystny, podobny do naszego układ, tyle że z Rosjanami. Wilki to bezwzględna organizacja kierowana przez ludzi, którzy rzadko pokazują twarze. Nawet członkowie są trudni do namierzenia. Cechuje ich spryt i przebiegłość – zawsze upewniają się, że twarz Wilka jest ostatnim, co zobaczy ofiara.

Właśnie tę organizację mają za sobą nasi przeciwnicy, podczas gdy my jesteśmy wspierani przez Bianco, a od miesięcy toczymy walkę o pozostałe interesy.

Nadeszła pora, aby zorganizować pojedynek w klatce śmierci. Rodziny przestępcze decydują, kogo wystawić, by rozstrzygnęły się losy naszych niewielkich gangów. Zasady są proste: Bianco wybierają do walki przedstawiciela NSC, a Wilki któregoś z Kingów. Rozwiązujemy to w stary, dobry sposób – miasto przejmą ci, których przedstawiciel utrzyma się do końca na nogach.

To archaiczne, brutalne i śmiertelnie niebezpieczne. Jednak się sprawdza. Chroni nas przed powybijaniem się nawzajem. Wystarczy, że zginie jedna osoba, aby zdecydować, kto będzie rządził North Shore.

Chciałabym zostać wybrana. Oddałabym wszystko, by znaleźć się w tej klatce i zabić jakiegoś drania z wrogiego gangu. Niewiele osób z NSC może się ze mną równać, jeśli chodzi o umiejętności MMA. Spędziłam kilka miesięcy na należących do Bianco podziemnych ringach w Kalifornii. Odkąd wróciłam, głowa rodziny nie wykazała jednak zainteresowania ani mną, ani moimi pojedynkami.

Na dzisiejszy wieczór nasza strona wybrała Jake’a White’a – chłopaka, którego poznałam na walkach w Los Angeles. Jest bezpośrednio związany z Bianco. To dobry zawodnik, ale nie wiem, na jakim poziomie jest jego przeciwnik, a to może zmienić wszystko.

Poprawiam kucyk na czubku głowy i przesuwam dwoma palcami po srebrnym łańcuszku na szyi, zdradzając zdenerwowanie. Można powiedzieć, że przez kilka ostatnich tygodni spotykałam się z Jakiem. On kierował się chęcią zranienia swojej byłej, a ja uznałam, że miło będzie choć raz mieć kogoś przy boku. Kogoś, kto grzał mi łóżko i zapewniał rozkosz. Nie jestem dobrym materiałem na dziewczynę i tak naprawdę nigdy nie pragnęłam mieć chłopaka. Nie nazwałabym łączącej nas relacji związkiem. To był raczej obopólny układ. Mimo to zaczęło mi zależeć na Jake’u i nie chcę, aby dzisiaj zginął. A z klatki śmierci, jak wskazuje sama nazwa, żywy wychodzi tylko jeden zawodnik.

Zaciskam palce na łańcuszku i przygryzam wargę, próbując skupić się na walce. Nie stoję zbyt blisko, a jestem niższa niż przeciętna osiemnastolatka – znacznie niższa – więc muszę stawać na palcach i przesuwać się z boku na bok, by ponad ramionami innych dostrzec, co się dzieje.

– Słyszałem, że jest tu jego dziewczyna. – Zdumiewa mnie głos mojego przybranego brata Xi, który stoi obok i uśmiecha się ironicznie.

Udaje, że nie przejmuje się walką, ale jeśli dzisiaj przegramy, jego działalność ucierpi jako pierwsza. Od kiedy mama Xi poślubiła mojego tatę, chłopak sprawuje władzę nad tym, co związane z narkotykami. Spotyka się z dostawcami i rozprowadza towar przez naszych dilerów. Odbiera pieniądze, wylicza sobie konkretną działkę, a resztę przekazuje rodzinie Bianco.

Jeśli przegramy dzisiejszą walkę, stracimy Bianco i dostawców, a Xi – swój interes.

– Tak, jest tutaj – odpowiadam.

Dziewczyna Jake’a, lub raczej jego eks, czy jakkolwiek ją nazwać, próbowała powstrzymać chłopaka przed wejściem do klatki. Nie posłuchał jej, ponieważ nie miał wyboru. Żadne z nas go nie ma.

– Stoi z przodu.

Ignoruję brata i znowu staję na palcach, aby zobaczyć, jak przebiega pojedynek.

– Będzie miała doskonały widok na jego śmierć.

– Przestań – rzucam. – Zachowujesz się jak kutas, bo nie pozwoliła ci się przelecieć.

– A może dlatego, że on przerżnął ciebie. – Wzrusza ramionami, jakby go to nie obchodziło, ale chwilę później blednie.

– Co? Co się dzieje?

Ogromna część tłumu wiwatuje i dostrzegam, że niektórzy widzowie zaczynają się przepychać. Moi ludzie.

Przeciskające się osoby odsłaniają mi widok na kolesia z Wilków, który właśnie dusi Jake’a na macie.

– Cholera – syczy Xi, kiedy oboje bezradnie obserwujemy, jak nasz zawodnik traci przytomność. – Musimy się stąd wydostać.

Rozbrzmiewa gong, a przeciwnik Jake’a wstaje z uniesionymi pięściami i przeklętym uśmiechem malującym się na twarzy.

Serce mi zamiera na widok bezwładnego ciała naszego człowieka.

– Nie żyje – mamroczę bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.

Xi łapie za moje ramię i ciągnie w swoją stronę.

– Chodźmy już.

Odciąga mnie na kilka metrów, ale tłum nas rozdziela i mimo że rozglądam się gorączkowo, nie mogę odnaleźć brata.

Wie, żeby na mnie nie czekać. Musimy wiać oddzielnie, zanim Kingowie pożrą nas żywcem.

Staram się przyjąć do wiadomości to, co się dzieje. Pół godziny temu byłam z Jakiem w szatni i pomagałam mu przygotować się na śmierć.

Co gorsza… przegraliśmy.

Karty się odwracają i od jutrzejszego poranka miasto będzie należało do rodziny Kingów. Nagle słyszę wystrzał z broni i łoskot upadającego ciała. Rozlega się czyjś krzyk, a w tłumie wybucha panika. Prostuję się, bo wiem, że za chwilę nastąpi ucieczka w popłochu.

Mój telefon wibruje, więc wyjmuję go z kieszeni i szukam ustronnego miejsca. Olbrzymi magazyn wypełniają kolejne krzyki. Członkowie wygranego gangu wiwatują z powodu naszego upadku i wykorzystują obecność Wilków, aby się nas pozbyć.

Zerkam na ekran i odczytuję wiadomość od swojej siostry Emmy.

Emma:

Gdzie, do diabła, jesteś? Caden King cię szuka. Natychmiast wracaj do domu.

Serce podchodzi mi do gardła. Caden to najmłodszy syn w klanie Kingów, założycieli gangu. Ten chłopak jest bezwzględnym, całkowicie niepoczytalnym draniem, który z zamiłowaniem zadaje ludziom cierpienie.

Gdy uczęszczałam do szkoły średniej, North Shore Crew rządziła miasteczkiem. Czerpałam przyjemność z tego, że brałam czynny udział w znęcaniu się nad Cadenem i jego przyjaciółmi.

Teraz, kiedy to oni są świadkami naszego upadku, chłopak się zemści. Wiem to.

Serce bije mi w niezdrowym rytmie. Ruszam pospiesznie w kierunku przeciwnym do tłumu. Wszyscy przepychają się do głównego wyjścia, a ja zamierzam wydostać się tylnym, przy którym na pewno nie będzie na mnie czekał Caden.

Przechodzę obok ringu i dostrzegam, że ciało Jake’a zniknęło. Za to niska dziewczyna nadal nie rusza się spod klatki. Ludzie przepychają się obok niej, ale ona nie reaguje. Wbija wzrok w miejsce, w którym jeszcze niedawno leżał martwy chłopak.

To jego dziewczyna.

Po prostu ją tu zostaw. Nie martw się o nią, upominam się w myślach.

– Jamie! – wołam.

Kurwa. Nie mogę teraz zajmować się jakąś laską, która nie ma bladego pojęcia, co tu się naprawdę dzieje. Nawet mnie nie usłyszała, bo wciąż jest pogrążona we własnym świecie.

– Jamie – powtarzam z sykiem. – Ocknij się, do licha. Musimy się stąd ulotnić. To miejsce za moment zmieni się w centralę Wilków. Jeśli zostaniemy tu chwilę dłużej, będziemy skończone.

Patrzy na mnie pustym wzrokiem. Zaraz przez nią zginę.

– Chodź – nalegam. – Nie każ mi żałować, że próbuję ocalić ci dupę. – Łapię ją za rękę i przeciskam się przez tłum na tyły. Zatrzymuję się dopiero wtedy, gdy wydostajemy się na zewnątrz. Nie ma tu tak wielu osób jak w budynku, ale niektórym już udało się opuścić magazyn.

W tej chwili słyszę swoje imię i zamieram na dźwięk głosu, którym zostaje wymówione. Pobrzmiewa w nim niebezpieczeństwo, przeznaczone wyłącznie dla mnie.

– Kurwa – sapię. Obserwuję, jak Caden King z pożądliwym uśmieszkiem na głupkowato przystojnej twarzy kieruje się w moją stronę. Cofam się o krok, ale nie puszczam ręki dziewczyny. – Kurwa. Kurwa. Jamie… wiejemy!

Trzymając ją przy sobie, rzucam się do biegu. Pędzę do należącej do nas uliczki. Tam z pewnością za nami nie podążą.

Sytuacja się jednak zmieniła.

Co, jeśli nie będą respektować granic terytoriów, które wyznaczyliśmy dla naszych gangów? To miejsce doskonale nadaje się do handlu narkotykami, więc zakazaliśmy Kingom tutaj przychodzić. Ta zasada obowiązywała, zanim przegraliśmy z nimi walkę w klatce śmierci.

Opieram się o ceglany mur otaczający uliczkę, łapię za żebra i próbuję nabrać powietrza. Odwracam się do dziewczyny, a mój gniew znajduje ujście.

– Niemal zginęłyśmy! Musisz nadążać, Jamie. Wiem… wiem, że to trudne. – Głos mi się łamie, kiedy uświadamiam sobie, że zginął jej chłopak. Kochali się. – Ale to się zdarza.

– Nie – odzywa się po długiej chwili milczenia.

– Tak – zapewniam i kładę dłonie na jej ramionach. – Jego już nie ma, Jamie. Przykro mi.

Wybucha szlochem, po czym wspomina o rodzinie i przyjaciołach Jake’a, zastanawiając się, kto poinformuje ich o śmierci chłopaka. Osuwa się na ziemię, a władzę nade mną przejmuje współczucie. Właśnie straciła miłość swojego życia.

– Ciii. – Kucam przy dziewczynie i gładzę jej ramiona. – Przykro mi – powtarzam.

– Nie mogę… Nie mogę. To boli. – Chwyta się za pierś i szlocha coraz mocniej, na próżno wołając imię ukochanego.

– Jesteś dzielna. – Z całych sił staram się ją uspokoić. – Będzie dobrze.

Kiedy krzyczy, ogarnia mnie strach. Zdradzi naszą kryjówkę.

– Ciii, ciii. – Obejmuję dziewczynę i przyciskam do siebie. – Wiem, że to boli, mała. Wiem. Ale proszę, bądź cicho. W tej chwili Wilki wysłały za nami Kingów. – Nie mam pojęcia, czemu jej wszystko wyjaśniam. Może muszę wyłożyć fakty samej sobie, aby dotarło do mnie, że to się dzieje naprawdę. – Rodzina Bianco przegrała ważną walkę, przez co ta noc zamienia się w cholerne polowanie na North Shore Crew i wszystkich powiązanych z tym rodem. Jeśli zostaniemy znalezione… – Walczę, by stłumić strach. Nic dobrego nas nie spotka, jeżeli do tego dojdzie.

– Zostaw mnie tu – chrypi. – Po prostu mnie zostaw.

– Nie mogę – spieram się z nią. – Jake nigdy by na to nie pozwolił. Nie mogę mu tego zrobić.

– Jake odszedł – szlocha głośno.

Serce mi zamiera, kiedy słyszę pospieszne kroki na końcu uliczki.

– Tutaj! – krzyczy jakiś mężczyzna.

To Elliot, jeden z przyjaciół Cadena. Obaj są zdrowo szurnięci.

– To Scott – dodaje inny facet, gdy mnie rozpoznaje.

Ja również go znam. Należy do ich tria. To Ethan, przyrodni brat Elliota.

– Cholera, cholera, cholera – panikuję. Chcę udawać silną i stłumić strach, ale jeśli zostaniemy złapane, czeka nas coś gorszego od śmierci. Próbuję podnieść dziewczynę, lecz ona się opiera. – Wstawaj, Jamie. Proszę, wstawaj – błagam.

W końcu się rusza, jednak przystaję, gdy dostrzegam trzy zbliżające się w naszą stronę cienie.

– Wyjdź, wyjdź, Billie! – woła śpiewnym tonem Caden. Ta przerażająca melodia wywołuje u mnie gęsią skórkę. – Dzisiaj wieczorem polujemy na suki z NSC.

– To Caden King. Musimy uciekać. Już – oznajmiam drżącym głosem i ciągnę dziewczynę za sobą.

Biegniemy do drugiego końca uliczki, ale nagle przystaję i zatrzymuję Jamie. Ktoś blokuje nam drogę. Stąd nie jestem w stanie rozpoznać tej osoby.

– Cholera. – Ramiona opadają mi w poczuciu porażki. Wypuszczam rękę dziewczyny i przecieram twarz dłonią. Nie jest dobrze.

Odwracam się do trzech gości za nami i zbieram na odwagę. Krzyżuję ramiona na niewielkiej piersi i próbuję przybrać groźny wyraz twarzy. A przynajmniej nie wyglądać jak myszka skazana na pożarcie. Nie jestem słaba. Mam za sobą lata treningów MMA. Nie poddam się bez walki. Na to mogą liczyć.

Caden posyła mi piękny uwodzicielski uśmiech.

– Billie Scott. – Wskazuje podbródkiem Jamie. – A to kto?

– Ja wiem – odzywa się Elliot, przeczesując blond włosy palcami. – To laska Jake’a White’a. Cóż… była nią.

– Wygląda na to, że tej nocy trafiły nam się najlepsze zdobycze – drwi Caden.

Przeszywające spojrzenie jego zielonych oczu przenosi się z Ethana na Jamie. Przyjaciel chłopaka łapie aluzję i chwyta dziewczynę za ramię. Z jej ust wyrywa się jęk.

– Zostaw ją – zwracam się do Cadena.

On dowodzi, więc nie ma sensu prosić o cokolwiek jego psów. Oni jedynie wykonują rozkazy.

– A dlaczego miałbym cię posłuchać? – Robi krok w moją stronę. Przybiera groźny wyraz twarzy i uśmiecha się szerzej.

Wkładam rozpaczliwy wysiłek w to, aby powstrzymać się od cofnięcia.

Różnica wzrostu między nami jest absurdalna. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie sprawiam pierwsze wrażenie. Niska, o sarnich oczach i raczej szczupłej budowie. Wiem jednak, co potrafię. Nie wyjdę na słabą przez Cadena Kinga.

– Ta dziewczyna właśnie straciła chłopaka. Nie bądź fiutem, Caden.

– Skoro już o fiutach mowa – posyła Jamie szyderczy uśmiech – to może wbiję jej swojego w gardło. Przecież jest singielką.

Plotki o tym, co ten mężczyzna wyprawia z dziewczynami, przyprawiają o mdłości. A jeszcze bardziej chory wydaje się fakt, że koleś szczyci się tym, iż one godzą się na to gówno. Dla mnie jest jedynie kolejnym gościem z North Shore z kompleksem na punkcie matki, który nigdy nie rozwiąże swoich problemów w zdrowy sposób. Wcześniej nie miałam z nim prawdziwych spięć, ponieważ nasz gang dowodził.

Do teraz.

Zanim zdążę cokolwiek zrobić, Jamie krztusi się i wymiotuje, oparta o ścianę. Została wplątana w wojnę North Shore, mimo że na to nie zasługuje. Nie po tym, przez co dzisiaj przeszła.

– A może pogracie w swoje pieprzone gierki z kimś, kto potrafi je znieść? – przerywam wybuch śmiechu chłopaków stanowczym tonem.

– Tak? Uważasz, że dasz mi radę, Billie? – Caden unosi głowę i przygryza pełną dolną wargę. Ktoś tak przystojny nie powinien być tak wypaczony. Zaciska ostro zarysowaną szczękę, po czym znów się odzywa: – Biorąc pod uwagę, w jakim stanie wróciła Kay po wizycie u was, nie spodoba ci się to, co cię czeka.

Jego starsza siostra odwiedziła nas kilka tygodni temu. Pragnęła pokoju pomiędzy gangami. Chciała zakończyć wojnę. Oczywiście w charakterystycznym dla North Shore stylu wybiliśmy jej ten pomysł z głowy, a następnie odesłaliśmy zakrwawioną i połamaną.

Dzisiaj karma wraca niczym prawdziwa suka. I nadciąga po mnie.

Drugi raz tego wieczoru niemal dławię się ze strachu, próbując go stłumić. Nie ruszam się z miejsca.

Czuję, że ktoś za mną stoi, ale nie mogę się odwrócić plecami do tych mężczyzn, bo mnie zadźgają.

– Zabieraj swoją zdobycz i odejdź, King – rozbrzmiewa nieznajomy głos.

Kiedy Caden i jego przyjaciele wykonują rozkaz, uświadamiam sobie, że człowiek, który wydał polecenie, musi należeć do Wilków – to ktoś znacznie potężniejszy od nas, komu nie zależy na naszym losie.

Caden brutalnie przyciąga mnie do siebie, a mocny chwyt na ramieniu sprawia, że jęczę.

Unoszę wysoko głowę, kiedy w eskorcie dwóch przyjaciół wyprowadza mnie z uliczki.

Milczę, aby się chronić. Idziemy wzdłuż krawędzi lasu otaczającego North Shore. Mimo że serce wali mi jak szalone i wyrywa się do krzyku, nie reaguję na zaczepki mężczyzn. Najlepiej ich nie zachęcać.

– Powinniśmy zabrać cię do lasu? – szydzi Elliot.

– Gdzieś głęboko, gdzie nikt nie usłyszy twoich krzyków, kiedy będziemy cię torturować? – dodaje Ethan.

– Możemy ją zmusić do wykopania własnego grobu. – Ten pierwszy wybucha śmiechem.

Udaje mi się zachować spokój, dopóki nie zatrzymujemy się przed ciężarówką w matowym zielonym odcieniu. Gdy Ethan ją otwiera, zastygam w bezruchu, ponieważ uświadamiam sobie, że dokądś mnie zabierają. Może do pozostałych członków ich gangu. Kto wie co może się tam wydarzyć.

Nie zastanawiając się, wyprowadzam cios. Przywalam Cadenowi łokciem w szczękę.

– Kurwa – wypluwa, puszcza mnie i cofa się o krok.

Nie czekam, aż ogarną, co się dzieje, tylko rzucam się do ucieczki.

Pomimo że codziennie rano przebiegam ponad dziewięć kilometrów, mam za krótkie nogi, aby im zwiać. W ułamku sekundy dogania mnie Elliot. Wpada mi na plecy, kiedy dobiegam do lasu. Przewracam się, a moje dłonie i kolana szorują po suchych igłach i kamyczkach, gdy próbuję ochronić głowę przed uderzeniem w twardy grunt.

Chłopak łapie mnie za ramiona i przewraca na plecy, po czym siada mi na biodrach.

– Dokąd się wybierasz? – szydzi. – Chcesz wcześniej zacząć zabawę?

Stękam, kiedy uderza mnie w twarz. Moja głowa przechyla się na bok, a obraz na kilka sekund rozmazuje przed oczami. Czuję w ustach miedziany posmak krwi. Elliot więzi mi ręce przy ciele, mocno zaciskając na mnie uda.

– Billie – rechocze Caden, który przystaje przy mojej głowie i przygląda się z góry. Ethan stoi obok niego. – Z tego, co pamiętam, powiedziałaś, że dasz sobie ze mną radę, mała. Trzymam cię za słowo.

– Pieprz się – syczę. – Pieprz się razem z całą swoją ekipą, Caden. Ciesz się chwilą, bo przysięgam na Boga, że będziesz cierpiał, kiedy wyrównamy rachunki.

Nie reaguje. Jego szeroki jak u Kota z Cheshire uśmiech to najbardziej przerażająca rzecz, jaką w życiu widziałam. Blask księżyca pada na twarz chłopaka, nadając mu demoniczny wygląd. Podnosi stopę i przyciska podeszwę buta do mojego policzka. Robi to tak mocno, wciskając mi twarz w ziemię, że aż czuję igły sosnowe wbijające się w skórę oraz znaczące policzek i skroń kropelkami krwi.

Zaciskam powieki, starając się za wszelką cenę nie wyć z bólu wywołanego miażdżeniem mojej szczęki przez stopę mężczyzny.

– Och, uwierz mi. Będę delektował się każdą sekundą. – Caden na kilka sekund zwiększa nacisk, po czym mnie puszcza.

Biorę głęboki wdech, a King zwraca się do jednego z przyjaciół:

– Wsadźcie ją do samochodu.

Oczywiście nie zapraszają mnie na tylne siedzenie. Zamiast tego brutalnie wrzucają na pakę. Uderzam się w głowę, podczas gdy oni zasuwają roletę. Czuję mdłości od zakrętów i tracę rachubę czasu, ale kiedy ponownie otwierają pakę, wymachuję nogami. Niestety nie udaje mi się uderzyć żadnego z chłopaków. Łapią mnie, zanim wyrządzę im jakąkolwiek krzywdę.

Elliot i Ethan trzymają za moje ramiona tak mocno, że odcinają dopływ krwi. Wypluwam na ziemię krew pozostałą po uderzeniu tego pierwszego. Ruszają przed siebie, a ja, nie mając wyboru, wlokę się za nimi. Kiedy unoszę wzrok, zaczynam żałować, że nie zabrali mnie do lasu i nie zmusili do wykopania własnego grobu.

Jestem prowadzona prosto do domu Sawyera Price’a, zastępcy przywódcy gangu. Budynek z czasem przerodził się w główną siedzibę Kingów. Nawet jeślibym próbowała, nie byłabym w stanie zapuścić się dalej na terytorium wroga.

– Gdybyś tylko mogła zobaczyć swoją minę, mała Scott – śmieje się Caden.

Nie znoszę tej ksywki. Moją starszą siostrę Emmę nazywają „dziewczyną Scottów”, a do mnie przylgnęło przezwisko „mała Scott”, żeby nas nie mylono. Wiem, że King używa go, abym poczuła się jak bezradna dziewczynka.

– Chyba do kogoś właśnie dotarło, w jakiej znalazł się sytuacji. – Słowa Ethana mrożą mi krew w żyłach.

Zostaję wciągnięta do domu, mimo że usilnie się szarpię i próbuję kopać. W środku odbywa się impreza, więc wszyscy są pijani albo naćpani. Kręci mi się w głowie od zapachu spoconych ciał i przytłaczających basów heavy metalowej muzyki. Ludzie wiwatują, gdy mnie dostrzegają, i gratulują zdobyczy Cadenowi oraz jego przyjaciołom. Rzucają obelgi pod moim adresem, a także grożą, co mi zrobią, kiedy Caden ze mną skończy.

Ktoś ciska we mnie drinkiem. Wzdycham, gdy chłodny płyn spływa po skórze. Lód wsuwa się pod białą koszulkę bez rękawów. Szarpię się w uścisku Elliota i Ethana.

– Czekaj, aż położę na tobie łapy, suko – syczę do dziewczyny, która chichocze mi prosto w twarz.

Policzkuje mnie i unosi wzrok na Cadena.

– Nieźle. – Uśmiecha się, a potem gładzi go po torsie i dodaje: – Nie zabawiaj się z nią za długo. Też chcę mieć trochę radochy.

Nie jestem pewna, co dokładnie ma na myśli.

Dokądkolwiek idziemy, niełatwo się tam dostać. Nieustannie wpadamy na osoby, które chcą mnie zobaczyć, uderzyć, obrazić. Kilka z nich wylewa drinki prosto na moją twarz. W końcu docieramy na koniec kuchni i przechodzimy przez kolejne drzwi. Uświadamiam sobie, że znajdujemy się w garażu. Wszędzie walają się graty, a podłogę zaśmiecają otwarte kartonowe pudła i porozrzucane części samochodowe.

– Jesteś popularna wśród ekipy Kingów. Co, mała Scott? – pyta Caden.

– Założę się, że wielu chłopaków w tym domu chciałoby cię dzisiaj złapać – dodaje Elliot.

– Dużo by nam zapłacili, aby móc zrobić z tobą, co zechcą – rzuca Ethan.

Śmieję się do siebie i przyglądam badawczo całej trójce. Kiedy mnie puszczają, robię krok do tyłu, by mieć lepszy widok, skoro są wyżsi niemal o dwie głowy.

– Pozwólcie, że coś wam powiem – odzywam się niskim głosem. – Jeśli mnie dzisiaj zabijecie, będziecie mieli na karku całe North Shore Crew. Nie ujdzie wam to na sucho. A jeżeli mnie skrzywdzicie i wypuścicie, wrócę z przybranymi braćmi i Emmą. Możecie być pewni, że dopadniemy was, kiedy będziecie się tego najmniej spodziewać. Jeśli wyrządzicie mi jakąkolwiek krzywdę, nie wyjdziecie z tego bez szwanku. Więc radzę wam po prostu mnie wypuścić, zanim wpakujecie się w prawdziwe tarapaty.

Przez chwilę mi się przyglądają, po czym Elliot wybucha głośnym śmiechem. Caden klaska powoli w dłonie, a Ethan się kłania.

– Wow, to było piękne – rechocze ten ostatni.

– Chłopaki… wróci z przybranymi braćmi. Już się boję. – Elliot udaje, że trzęsie się ze strachu, przytrzymując się Ethana.

– Naprawdę świetna przemowa – oznajmia Caden. Na jego twarzy widnieje upiorny uśmiech, kiedy dodaje: – A teraz na kolana i rozdziawiaj te śliczne usteczka.

Robię kolejny krok do tyłu. To się nie dzieje naprawdę.

– Pieprzcie się – kipię ze złości.

Nie pierwszy raz musiałabym klęknąć, aby wydostać się z tarapatów. Wszyscy w North Shore uczą się technik przetrwania już od dzieciństwa. Nie spałam z wieloma mężczyznami, ale nikt nie może mnie osądzać za liczbę fiutów, które musiałam ssać, by uniknąć kłopotów.

Nigdy jednak nie klękałam przed Kingami i nie planuję tego robić w najbliższym czasie.

– Przysięgam, Caden, że prędzej umrę, niż zgodzę się zrobić ci laskę – odburkuję i rozglądam się dookoła. Na pewno znajdę coś, czego będę mogła użyć do samoobrony.

– Jeśli chcesz odhaczyć zgon na swojej liście, zanim weźmiesz mnie do ust, sugeruję się pospieszyć – oznajmia, zbliżając się do mnie powoli.

Cofam się, aż natrafiam plecami na metalowe półki.

– Mój kutas znajdzie się w twoim gardle w ciągu minuty.

Jego pomocnicy doskakują do mnie, a serce przyspiesza mi w reakcji na ich brutalne zachowanie. Zostaję zaciągnięta na środek pomieszczenia, mimo że opieram się z całych sił. Chociaż nie pozostało mi ich wiele.

– Czekajcie – odzywa się Caden, dzięki czemu czuję przypływ nadziei. – Ona ma rację, chłopaki. Nie zrobimy tego w ten sposób.

Powoli się rozluźniam, podekscytowana, że to się skończy.

– Najpierw ją rozbierzcie – dodaje.

– Nie! – krzyczę, kiedy Elliot łapie za moją kurtkę.

Ethan chwyta przód koszulki i rozrywa ją mocnym szarpnięciem. Krzyczę, gdy jeden z mężczyzn wykręca mi ręce za plecy, a drugi zrywa ze mnie dżinsy.

– Kurwa – sapię. – Caden, nie rób tego.

Panika przejmuje nade mną władzę. Zastygam w bezruchu, kiedy zostaję brutalnie pozbawiona biustonosza i majtek.

Drżę, próbując przekonać samą siebie, że to nie dzieje się na serio. Nie mnie, nie z nimi.

– Powiedziałem ci, że wezmę odwet za to, co zrobiliście mojej siostrze.

– To ona do nas przyszła – bronię się, a moje gardło się zaciska. Zimne powietrze wywołuje gęsią skórkę na całym ciele, z kolei sutki twardnieją, gdy King się zbliża. – Postąpilibyście tak samo wobec każdego z nas, kto pojawiłby się w waszym domu. Ale… my nie zrobiliśmy jej tego…

Krzyczę, kiedy chwyta mój mały cycek. Zamyka go w swojej wielkiej ręce.

– Nie? Nie zrobiliście jej – zaciska mocniej dłoń na piersi – tego?

– Nie! – jęczę, zanim mnie puści. – Może i ją pobiliśmy, ale nie… My nie… – Nie mogę się zmusić, aby nazwać rzecz po imieniu. Walczę z Ethanem, przez którego jestem obejmowana od tyłu. – Po prostu mnie pobijcie – szepczę pokonana. – Proszę… po prostu mi przywalcie i odeślijcie. Będziemy kwita.

Zniosę łomot. To nie byłby mój pierwszy raz. Poza tym cały czas przyjmuję ciosy na treningach MMA. Nie wytrzymam jednak tego, co zamierzają mi zrobić.

Znam odpowiedź, jeszcze nim King otwiera usta. Jest ona wypisana w tym jego chorym uśmiechu. Dostrzegam ją w przeszywającym spojrzeniu zielonych oczu, w których połyskuje sadyzm.

– Nie.

– Pierdol się! – krzyczę, kiedy Ethan popycha mnie na kolana. – Już jesteś trupem, Caden. Przysięgam.

– Doprawdy? Co za wspaniały sposób na śmierć – szydzi, rozpinając spodnie. – Gdy ktoś ssie ci fiuta. Otwieraj usta, mała Scott.

Kręcę głową i szarpię się, aż jeden z kolesi łapie mnie za szyję. W tym samym czasie Caden zaciska dłoń na kucyku.

Syczę, ale robię, co mogę, aby trzymać zaciśnięte szczęki. King uderza twardym kutasem w mój policzek.

– Puk, puk. – Szturcha mnie figlarnie, bawiąc się jak nigdy w życiu. – To po prostu głupie, Billie. Zmuszasz mnie, żebym przestał grać fair. A tak dobrze się bawiliśmy.

Kiwa brodą do Elliota i czuję, jak tamten się przysuwa. Ethan klęczy z tyłu i trzyma mnie mocno w ramionach. Elliot przykuca obok, wciąż nie zwalniając chwytu na moim karku. Puszcza do mnie oczko i potrząsa głową, aby odgarnąć blond włosy z twarzy, po czym kurczowo zaciska palce na moim nosie.

Walczę, szarpię się i próbuję odzyskać kontrolę, ale szybko tracę siły z braku tlenu. Po niecałej minucie płuca wołają o oddech. Podnoszę wzrok na Cadena i niemo błagam, aby przestał.

– Kurwa – rzuca szorstkim tonem, kiedy sunie czubkiem kutasa po moich wargach. – Podobasz mi się w takiej pozycji, mała Scott. Na kolanach, zdana na moją łaskę.

Ciało się poddaje, a usta otwierają w poszukiwaniu tlenu. Wtedy Caden gwałtownie wpycha mi kutasa między wargi i uderza w tył gardła. Mam odruch wymiotny, krztuszę się, a do oczu napływają łzy. W końcu Elliot puszcza mój nos, ale ja nadal potrzebuję powietrza.

King musi czytać mi w myślach, ponieważ grozi:

– Ugryź mnie, a nic po tobie nie zostanie, gdy znajdą cię twoi ludzie. Miałaś kiedyś zdrutowaną szczękę? Sprowokuj mnie, a przekonasz się, jakie to uczucie.

Jego słowa odbierają mi wolę walki.

Chłopak porusza fiutem w moich ustach, aż łzy spływają mi po policzkach.

– Bardzo dobrze. – Uśmiecha się złośliwie.

Zaciskam powieki, ponieważ upokorzenie jest zbyt wielkie, aby uznać je za rzeczywiste.

Żołądek wywraca mi się na drugą stronę, kiedy Caden wchodzi głębiej, i boję się, że zaraz zwymiotuję na Kinga. Czuję, jak się porusza.

– Otwórz oczy, ślicznotko – odzywa się.

Wykonuję polecenie i wzdrygam się, gdy widzę skierowany w swoją stronę telefon. Zostaję oślepiona przez lampę błyskową, co sprawia, że muszę zmrużyć powieki.

Drań mnie nagrywa.

Próbuję kręcić głową, lecz on porusza się szybciej. Błagam go spojrzeniem i wykręcam się, aby oswobodzić uwięzione ramiona. Jednak nie jestem w stanie nic zrobić. Zostałam unieruchomiona. Szloch wstrząsa moją piersią.

– Kurwa, Billie – szepcze Caden, a jego oddech staje się urywany. – Tak cholernie dobrze jest ci pokazać, gdzie twoje miejsce.

Proszę, przestań. Proszę, przestań. Proszę, przestań, powtarzam w myślach. Z pewnością w pewnym momencie usłyszy moje wołanie.

Na pewno tak jest, ponieważ postępuje dokładnie na odwrót. Tylko po to, aby zrobić mi na złość. Jego pchnięcia stają się mocniejsze. Wpycha kutasa tak głęboko do mojego gardła, że uderzam nosem o kość łonową. Duszę się. Nie mogę złapać tchu. Zabije mnie. Wyginam się i usiłuję odwrócić, ale mężczyźni wzmacniają chwyt. Po policzkach płyną mi łzy. Nigdy w życiu nie byłam tak blisko załamania.

King wyciąga kutasa z moich ust, dzięki czemu w końcu mogę wziąć głęboki wdech.

– Cad…

Nie pozwala mi skończyć, bo wbija się ponownie. Przyspiesza i mocno zaciska dłoń na czubku mojej głowy, przez co boję się, że wyrwie kucyk.

– Kurwa, jest seksowna – dyszy Elliot.

– Dojdź w jej ustach, Cade – dodaje Ethan.

King właśnie to robi. Eksploduje na moim języku i zwalnia. Nawet kiedy zastyga w bezruchu, nie mogę wypluć spermy czy jej przełknąć, ponieważ chłopak nadal trzyma twardego kutasa między moimi wargami.

– Wyjmę fiuta, a ty pokażesz mi nasienie na języku – oznajmia niskim głosem, wciąż kierując na mnie telefon.

Kręcę głową, a on przybiera fałszywie słodki ton:

– Zrób to, a cię wypuszczę.

Niemal wyrywa mi się z gardła kolejny szloch, ale go powstrzymuję.

– Nie uroń ani kropelki. – Caden uśmiecha się szeroko, wysuwając kutasa.

Zaciskam mocno wargi, żeby nic nie wyciekło.

– Grzeczna dziewczynka. A teraz otwórz usta. Pokaż, jak cię naznaczyłem.

Otwieram je szeroko, a on nagrywa mnie telefonem. Wpycha mi pomiędzy wargi dwa palce i rozsmarowuje spermę na języku. Jęczę na ten okrutny gest. Chwilę później wyciera palce o mój policzek.

– A teraz połknij jak grzeczna mała suka – nakazuje.

Przełykam nasienie i wstrzymuję oddech, aby nie czuć jego smaku. Otwieram usta, żeby pokazać, że wykonałam polecenie.

– Myślałaś kiedyś o karierze aktorskiej? Byłabyś świetną gwiazdą porno. – Śmieje mi się prosto w twarz i zatrzymuje nagranie.

Odsuwa się o krok i zapina spodnie, ale znajdujący się z tyłu Ethan nie poluźnia chwytu.

– Puść mnie. – Mój głos jest ochrypły, a ten rozkaz nie ma już znaczenia. Pociągam nosem i spoglądam na Cadena. – Wypuść mnie – mówię błagalnym tonem.

– Jeszcze nie skończyłem. Połóżcie ją na plecach.

Serce podchodzi mi do gardła. Odnoszę wrażenie, jakbym połknęła ołów.

– Nie – jęczę. – Nie rób tego! Proszę, nie!

Ethan i Elliot kładą mnie na posadzce, a ja krzyczę, gdyż wiem, co nadchodzi.

– Obiecałeś, że mnie puścisz! – szlocham. – P-proszę, nie.

– Nagrywaj ją, Elliot. – Caden rozsuwa moje nogi, a Ethan przytrzymuje mi nadgarstki nad głową.

– Nie, nie… Caden, proszę.

– Będę oglądał to nagranie tylko po to, by usłyszeć, jak raz po raz mnie błagasz – droczy się ze mną.

A potem robi ostatnią rzecz, jakiej się spodziewałam. Nachyla się i liże mnie od dziurki aż po łechtaczkę. Z moich ust wyrywa się westchnienie, a szok jest tak intensywny, że nawet nie rejestruję, kiedy znowu zaczyna na mnie padać światło z telefonu.

– Och! – śmieje się King. – Myślałaś, że mam zamiar cię skrzywdzić. To właśnie dlatego straciłaś nad sobą panowanie. – Przesuwa knykciami po łechtaczce, wprawiając mnie w drżenie. – Nie, ślicznotko. Sprawię, że dojdziesz.

Zanurza się pomiędzy moimi nogami, a ja otrząsam się z szokującego uczucia, jakie wywołują jego pieszczoty. Nigdy wcześniej tego z nikim nie robiłam. Żaden mężczyzna, z którym byłam, nie proponował mi czegoś takiego, więc to dla mnie nowe doznanie.

Coś twardego ociera się o moją cipkę, wywołując niesamowitą rozkosz. Po chwili uświadamiam sobie, że to kolczyk na języku.

Caden odsuwa się lekko, co sprawia, że czuję na sobie jego oddech.

– Hmm, ssąc mojego fiuta, zrobiłaś się odrobinę wilgotna, mała Scott. Wiedziałaś o tym? Sprawię ci jeszcze większą przyjemność – odzywa się, po czym pluje na moją cipkę i przywiera do niej ustami. Pieści ją językiem i wędruje do łechtaczki.

Staram się nie wydać żadnego dźwięku, ale chłopak nie przerywa, liżąc i ssąc zawzięcie, aż spomiędzy moich warg wyrywa się jęk.

– O kurwa! – Skryty za telefonem Elliot wybucha śmiechem. – Jej się to cholernie podoba.

– Nieprawda! – krzyczę i kręcę głową, chociaż mój głos zdradza, jaką odczuwam rozkosz. Próbuję zacisnąć nogi, ale Caden przytrzymuje mnie mocno za biodra, upewniając się, że się nie ruszę. – Cholera – dyszę, gdy jego zęby muskają łechtaczkę. Żołądek mi się zaciska, mięśnie zaczynają drżeć, a serce podchodzi do gardła.

Powoli zbliżam się do orgazmu i napieram biodrami na usta Kinga, desperacko goniąc za spełnieniem.

– Dojdzie, do cholery – drwi Ethan. – Dojdziesz, co?

– Nie. – Zaciskam powieki, ale orgazm narasta, próbując się ze mnie wyrwać. Z każdą sekundą coraz bardziej się podniecam. – Nie, nie… Nie! – krzyczę, dochodząc na języku Cadena i kręcąc biodrami, pomimo że on zwalnia.

– Smakujesz zajebiście. – W końcu się odsuwa i uśmiecha z błyszczącymi ustami.

– Dlaczego? – pytam szorstkim tonem. Łzy znowu spływają mi po policzkach, kiedy puszcza moje nogi i wstaje.

– Bo – odpowiada niskim głosem – prawdopodobnie nie dostaniesz pomocy po jednym nagraniu, na którym ssiesz mojego kutasa. Mimo to nadal istnieje ryzyko. Wredni chłopcy z konkurencyjnego gangu zmusili cię do zrobienia czegoś, czego nie chciałaś. Ludzie mogliby stanąć po twojej stronie, gdyby to wyciekło. Ale nagranie, na którym dochodzisz na moim języku? Na pewno nie zechcesz, aby ujrzało światło dzienne.

Ethan mnie puszcza, a ja zwijam się w kłębek na podłodze. Czuję ból w całym ciele i nie mam siły wstać. Czuję się zbrukana po tym, do czego zostałam zmuszona: do odczuwania upokorzenia i rozkoszy.

– Więc… – Caden kuca obok i głaska mnie po włosach, a ja próbuję powstrzymać kolejne łzy. – To zostanie między nami. Prawda, Billie? Zachowasz naszą małą tajemnicę dla siebie albo te dwa nagrania zobaczą wszyscy mieszkańcy North Shore. – Łapie za moją szczękę i zmusza, abym na niego spojrzała. – Rozumiemy się?

Potakuję. Z ust wyrywa mi się jeszcze jeden żałosny jęk.

– Grzeczna dziewczynka. – Uśmiecha się promiennie. – A teraz stąd wypierdalaj. – Zbiera ciuchy i ciska nimi w moją stronę.

To mnie otrzeźwia. Ubieram się w rekordowym tempie. Otwierają boczne drzwi i pozwalają mi odejść. Jestem już niemal na zewnątrz, kiedy Caden ponownie się odzywa:

– Hej, mała Scott. – Jego głos jest cichy, więc odwracam się, skołowana tą nagłą zmianą. Na twarzy chłopaka dostrzegam czuły uśmiech. – Zajebiście robisz laskę. Możesz wrócić w każdej chwili.

Cała trójka wybucha śmiechem, po czym zatrzaskuje mi drzwi przed nosem.

Bez chwili zastanowienia rzucam się do biegu. Niemal pół godziny później docieram do domu, ale się nie zatrzymuję. Jestem za bardzo przerażona tym, co mogło się zdarzyć, zanim przekroczyłam granicę między naszymi terytoriami. Ocieram łzy z twarzy i zapinam kurtkę. Nie mogę pozwolić, aby domownicy zobaczyli porwany podkoszulek. Zadawaliby pytania, na które nie zdołałabym odpowiedzieć.

Popycham drzwi wejściowe i wkraczam prosto do salonu. Dostrzegam Emmę i Xi na kanapie. Niewiele dalej, w fotelu, który zazwyczaj zajmuje tata, siedzi mój drugi przybrany brat, Lik.

– Billie! – krzyczy z ulgą Emma. – O mój Boże! Gdzie się podziewałaś?! Pisałam i dzwoniłam. – Podbiega, taksując mnie wzrokiem. Jest znacznie wyższa i z wiekiem coraz bardziej przypomina naszego ojca. – Co ci się stało w policzek?

Elliot mnie uderzył. Zapomniałam o tym po ostatnim wydarzeniu.

– Upadłam, biegnąc przez las – kłamię. – Kingowie mnie ścigali, ale udało mi się ich zgubić.

– Kurwa – parska Xi. – To niedobrze. Cholernie niedobrze.

– Nie mogę uwierzyć, że stracimy North Shore – dodaje Lik.

– Wszystko przejmie rodzina Kingów – stwierdza Xi.

Emma, najstarsza z rodzeństwa, ponownie spogląda na mnie spod zmarszczonych brwi. Rządzi gangiem razem z naszym ojcem. Wiem, że nie pozwoli, żebyśmy poddali się bez walki.

– Coś wymyślimy – oznajmia. – Jutro zbierzemy resztę ekipy. W tej chwili cieszę się, że nikomu nic się nie stało. – Wbija we mnie zmęczone spojrzenie niebieskich oczu. – Na pewno wszystko w porządku? – dopytuje. Może wyczuwa, że drżę. A może to siostrzany instynkt.

Tak czy inaczej uśmiecham się i potakuję. Przytula mnie mocno, a ja delektuję się jej ciepłem i aromatem mocnych perfum.

– Tak, wszystko gra – kłamię, czując na ustach smak Cadena i wspominając dotyk jego miękkich warg pomiędzy udami.

ROZDZIAŁ 1

Caden

Omido, Silent Child – Me and My Demons

Obecnie

Przeliczam gotówkę, po czym rozglądam się po pokoju, aby upewnić się, że przeszukałem wszystkie miejsca, w których mogłem znaleźć coś cennego. Biżuteria? Sprawdzone. Ukryta pod materacem kasa na czarną godzinę? Sprawdzone. Szuflada z bielizną? Sprawdzone i jeszcze poprawione. Wychodzę na korytarz, a potem spoglądam na wiszący na półpiętrze portret rodzinny. Założę się, że za nim kryje się sejf.

Z wahaniem unoszę głowę i się odwracam. Nie, na pewno mnie przyłapią. Prostuję ramiona i zbiegam po podwójnych schodach. Domy w Stoneview idealnie nadają się do kradzieży. Ich właścicieli przez większość czasu nie ma w środku i są zbyt bogaci, aby zauważyć, że znikają im różne przedmioty.

Miasteczko znajduje się pół godziny drogi od North Shore, gdzie życie toczy się zupełnie inaczej. Tutaj mieszkają tylko bogacze i sławy. Jedyny kłopot przy kradzieżach stanowi dostanie się do budynku. Trudno jest się włamać do tych domów. Mają pierwszorzędne zabezpieczenia i praktycznie nie da się wślizgnąć na teren posesji bez zostania przyłapanym na kamerach albo poszczutym psami stróżującymi.

Całe szczęście, że nie muszę się zakradać. Po prostu wchodzę od frontu, uśmiecham się promiennie do pokojówki i jestem mile widziany. Z czasem udoskonaliłem swoją technikę.

Powolnym krokiem wracam do salonu i obserwuję skupione na pracy domowej dziecko siedzące przy stoliku.

– Jak leci, kolego? – Dosiadam się do chłopca. – Podoba mi się, jak twoi rodzice odnowili łazienkę.

– Nie dam rady – mamrocze, żując zatyczkę długopisu i przerzucając stronę w podręczniku.

Lubię Jordana, chociaż jego niska samoocena kiedyś weźmie nad nim górę. Żałuję, że chłopiec nie dostrzega swojej inteligencji.

– Dobra, zerknijmy, co tam masz. – Łapię za książkę i kilka razy czytam polecenie z matematyki, po czym spoglądam na to, co zaczął pisać. – Okej, niezły początek.

Przez pół godziny pomagam mu z zadaniami, których nie rozumie. Ten przedmiot nie sprawia mi problemu. To tylko kolejny język do nauczenia. Jest prosty i racjonalny. Ma sens. I, cholerne dzięki, nigdy się nie zmienia. Gdy już się coś pozna, nie trzeba się tym martwić. Zawsze pozostaje takie samo.

Pukanie do drzwi odrywa nas od ciężkiej pracy. Unoszę wzrok znad stolika i dostrzegam wkraczającą do pokoju mamę Jordana.

– Twoje dwie godziny minęły, Caden. – Uśmiecha się słodko. – Skończyłeś pracę domową, kochanie?

– Tak, Caden jest najlepszy. – Chłopiec potakuje, po czym zamyka podręcznik i zeszyt.

Śmieję się cicho, czochram mu włosy i wstaję. Julianne sięga po portmonetkę, odprowadza mnie do wyjścia, a następnie wręcza mi opłatę za korepetycje.

– Jesteś niesamowity – mruczy i ściska mój biceps. Wszystkie niepracujące matki ze Stoneview ślinią się do biednego chłopaka z North Shore, który udziela korepetycji ich dzieciom. Po prostu kochają szorstki wygląd połączony z dobrym sercem. – Jordan cię uwielbia. Dziękuję za wszystko.

– Przyjemność po mojej stronie. – Uśmiecham się, chowając pieniądze do kieszeni.

– Za tydzień o tej samej porze? – pyta i otula się ciaśniej szlafrokiem.

– Pewnie. – Macham na pożegnanie i ruszam do swojego gównianego wozu, który prezentuje się żałośnie w porównaniu z luksusowymi brykami stojącymi na podjeździe.

Po chwili ktoś otwiera mi bramę, więc opuszczam teren posiadłości. Smutno jest obserwować, jak okolica stopniowo podupada, kiedy oddalam się od miasta miliarderów.

Silver Falls to przeciętne miasteczko, a tutejsi mieszkańcy uwielbiają życie na południowym brzegu rzeki. To jednak zdecydowanie nie Stoneview. Zatrzymuję się na światłach, po czym skręcam w stronę mostu i obserwuję czteroosobową rodzinę spacerującą wzdłuż Silver Snake. Przed rodzicami biegną chłopiec i dziewczynka. Śmieją się, zbierają liście i ciskają nimi do wody. Opieram głowę o fotel i pogrążam się w śnie na jawie. Wyobrażam sobie, że pewnego dnia będę tak spędzał czas z własnym potomstwem. Wyrwę się z North Shore, a następnie znajdę przyzwoitą dziewczynę, z którą się ożenię. Zrobię jej milion dzieci i będę patrzył, jak dorastają. O ile nie skończę w więzieniu za zabicie kogoś, to właśnie tego pragnę.

Odgłos klaksonu wyrywa mnie z zamyślenia, aż podskakuję na siedzeniu. Mam zielone światło, co pozwala mi wjechać na most. Opuszczam szybę i wystawiam środkowy palec do trąbiącego kierowcy, a od mojego srebrnego pierścienia odbija się słońce. Przyspieszam i przejeżdżam przez prowadzący do North Shore czerwony, zaniedbany most kratownicowy, na którym ledwo jest możliwy ruch dwukierunkowy. Po lewej stronie znajduje się znak z napisem: „Wjazd do Silver Falls North Shore”. Jakby to było ostatnie ostrzeżenie. Szansa zawrócenia, gdyby ktoś pomylił drogę. Za tą tabliczką nikt cię już nie ochroni.

Po drugiej stronie Silver Snake ulicę handlową, którą sunąłem przed przejazdem przez most, zastępuje zniszczona, otoczona drzewami jezdnia. Nikt tak naprawdę nie mieszka nad wodą, ponieważ psułoby to ładny widok, jaki mają właściciele penthouse’ów na południowym brzegu. Wszyscy tłoczymy się w domach za lasem, przez który właśnie jadę. Po chwili skręcam w lewo na główną ulicę.

Dwa lata temu to nie było możliwe. Wtedy większość terenów North Shore podlegała North Shore Crew, w skrócie NSC. Lasy należały do nich, więc musiałbym wybrać dłuższą trasę i je objechać, aby dostać się do domu i ominąć wrogie terytorium.

Uśmiecham się do siebie, a następnie rozglądam dookoła. Jestem członkiem Kings of North Shore. Miasteczko należy do nas. Każdy niezamieszkały budynek, każda ruina, każdy pęknięty kawałek drogi oraz chodnika są nasze. Nawet opuszczone kino, które wybudowano, kiedy byłem dzieckiem, bo w tamtych czasach North Shore desperacko pragnęło podnieść swój status. Rządzący szybko zmienili zdanie. Działki sprzedano deweloperom ze Stoneview, a ci pobudowali mieszkania i sklepy, na które nikt nie mógł sobie pozwolić, przez co przeprowadziło się tu niewiele osób. Skusili się przedstawiciele klasy średniej, których nie było stać na lokum na południowym brzegu, ale mimo to pragnęli ładnego miejsca. Nie trzeba dodawać, że nie zabawili tutaj długo. Zbyt wielu z nich padło ofiarą kradzieży, więc przestraszeni się wyprowadzili. Opuszczone miejsca, w tym kino i kręgielnię, pozostawiono nam do zniszczenia.

I dokładnie to zrobiliśmy. Bo właśnie tak tu postępujemy. Nie stać nas na nic, jesteśmy znudzeni i zwracamy się przeciwko sobie. A teraz każda cegła tych podupadłych budynków należy do gangu Kingów.

Do mnie.

Od kiedy NSC straciło poparcie rodziny Bianco, zostało zredukowane do zera. Jego członkowie mogą handlować prochami jedynie w North Shore, a nawet o to walczą z dostawcami. Są skończeni i dobrze wiedzą, że wygraliśmy naszą wieloletnią wojnę. Większość ich członków dołączyła do Kingów, aby przetrwać. Jeśli chcą mieć co włożyć do garnka i za co opłacić rachunki, pracują dla nas. Jeżeli wolą żywić się naszymi resztkami, mogą zostać z NSC.

Parkuję przed domem Sawyera i ostrożnie zamykam drzwi samochodu. Myślę, że gdybym nimi trzasnął, odpadłyby. Nie jestem kompletnie spłukany. Imam się różnych prac w North Shore, mam na koncie kradzieże w Stoneview i udzielam korepetycji z matematyki, więc nieźle sobie radzę. Jednak nie zbieram na nowy samochód. Odkładam pieniądze, aby wydostać się z tej dziury. Potrzebuję na to znacznie więcej funduszy i mam pomysł, jak je zdobyć. Muszę jedynie przekonać do niego Sawyera.

Wchodzę do domu i kieruję się prosto do kuchni. Koleś robi interesy tylko podczas gotowania. Moja starsza siostra Kay dotarła na miejsce przede mną, natomiast ojciec dał znać, że jest w drodze. Gang Kingów został nazwany po mojej rodzinie. Tata dowodzi, a Kay powinna być jego prawą ręką. Niestety miała pecha, że urodziła się bez kutasa, z czym ojciec nie może się pogodzić. Stawia na jej miejscu Sawyera, chociaż gość nawet nie jest z nami spokrewniony. Tata po prostu ceni sobie jego lojalność i brutalność. Najwyraźniej mnie uznaje za zbyt nieprzewidywalnego, abym został jego zastępcą. Nigdy mu nie powiedziałem, że mam to w dupie i że wcale nie chciałbym tej roli.

W naszej bezużytecznej hierarchii Kay znajduje się zaraz za Sawyerem. Mimo to zanim cokolwiek zostanie wprowadzone w życie, musi być zatwierdzone właśnie przez niego i ojca.

– Cześć – witam się i całuję siostrę w czubek głowy. – Ładnie wyglądasz w kiecce.

Uśmiecha się na mój komplement i otrzepuje sukienkę. Od ponad roku żadnej nie włożyła.

– No wiesz, wyjście z domu i te sprawy.

– Dzięki mnie. – Unoszę kąciki ust i klepię Sawyera po plecach na powitanie. – Wyciągnąłem cię z domu i zmusiłem do powrotu do interesów.

Ojciec wkracza do kuchni, burczy coś, po czym siada.

– Ciebie też miło widzieć – zwracam się do niego sarkastycznie.

Ostatnio nie jesteśmy w najlepszych stosunkach. Właściwie kiedy się nad tym zastanowię, to nigdy nie byliśmy. Uważa mnie za mięczaka przez to, że chcę wyjechać z North Shore. Z kolei ja uznaję go za dupka, który znęcał się nad naszą mamą do tego stopnia, że od nas uciekła. Świetna relacja.

– Dobra – oznajmia Sawyer, wsuwając kurczaka do piekarnika. Wysypuje ziemniaki na stół i rozdaje nam noże. – Zabierajcie się do obierania.

Wszyscy sięgamy po ziemniaki, a tata zaczyna rozmowę o interesach.

– Myślałem o twoim pomyśle, Caden – oznajmia niskim tonem. – Nie wiem, czy to warte ryzyka. Sawyer powie ci więcej.

– A ty nie możesz? – pytam nieco gwałtowniej, niż zamierzałem.

Odchrząkuje w odpowiedzi, tymczasem ja spoglądam na Kay.

– Świetna rozmowa – mamroczę. – Więc – zwracam się do Sawyera – co o tym sądzisz?

– Myślę, że handel bronią kończy się paką.

Nie jest dużo starszy od Kay, ale zawsze wypowiada się w taki sposób, jakby zwiedził cały świat, choć nigdy w życiu nie wyjechał nawet poza granice North Shore. Przeraża go myśl o rozwoju interesu, ponieważ to mogłoby oznaczać zajmowanie się sprawami, na których się nie zna, a przez to ryzykowałby, że straci przed nami twarz.

– No weź – parskam. – Wszyscy handlują bronią. Pieprzone NSC nadal ma na nas haka. Nie macie ambicji?

– Będziesz się z nimi spotykał i zajmował transportem? – warczy Sawyer. – Bo ja nie zamierzam. Jeśli ktoś choć raz przyłapie cię na takim gównie, już się z tego nie wyplączesz. Prochy i laski to bezpieczniejszy towar. Narkotyki łatwo rozdzielić pomiędzy mniejszych dilerów, a wszyscy, od najbogatszych drani do tych najbiedniejszych, cieszą się kobietami z nielegalnych źródeł. Nikt nie chce ich ocalić.

Zaciskam szczęki, próbując go nie obrazić, skoro dostałem szansę. Przeczesuję ciemne włosy palcami i biorę głęboki wdech.

– Oczywiście znajdę kogoś do ryzykownego zadania, jakim jest transport broni. W całym miasteczku są kupcy, nawet na południowym brzegu. To kopalnia złota, której jeszcze nie zbadaliśmy.

– Nie o to chodzi – wtrąca Kay.

Moje tętno dwukrotnie przyspiesza, kiedy uświadamiam sobie, że siostra trzyma ich stronę. Zawsze się wspieraliśmy.

Prawdopodobnie dostrzega moje rozczarowanie, ponieważ kontynuuje łagodnym tonem:

– Będziesz kupował broń od Wilków, Caden. A to niebezpieczna organizacja.

– To od nich bierzemy prochy i kobiety – spieram się, próbując zachować spokój i opanowanie.

– Tak, ale nie bezpośrednio. To proces. Mamy pośredników. Nie jesteśmy przygotowani do takiego rodzaju handlu. – Usiłuje być miła, chociaż dobrze wiem, że nie przemawia do mnie starsza siostra, tylko silna suka, która nie załatwia ładnie interesów.

– Zasugeruję coś – odzywa się tata. – Znajdź kogoś chętnego do odbywania podróży od Wilków do naszych dystrybutorów. Wtedy wrócimy do tematu.

Pieprzony dupek. Wie, że nikt nie podejmie się dla nas takiej roboty.

– Okej – zgadzam się mimo to. – Dobrze.

– Pewnie – parska Sawyer. – Załatwisz to.

– Odpierdol się. – Wstaję i ciskam mu ziemniakiem w twarz.

Bez pożegnania ruszam do wyjścia, słysząc, jak tata mówi do Kay, że nie zdołam nikogo znaleźć. Piszę do Elliota i Ethana, żeby zrolowali mi skręta, bo jestem w drodze do nich. Muszę się odprężyć.

Niedługo później parkuję przy ich ulicy, po czym idę prosto na gówniane tylne podwórze. Choć jest niewielkie, a trawa na nim zawsze ma żółtą barwę, przynajmniej zapewnia prywatność, ponieważ teren osłaniają wysokie krzewy.

– Oto nasz geniusz! – krzyczy Ethan, kiedy przechodzę pomiędzy dwoma pojemnikami na śmieci, których używają jako zamiennika zepsutej bramy.

– Jak było na zajęciach? – pyta Elliot, zapalając skręta.

– Byłem u Sawyera. – Kręcę głową i siadam na plastikowym krześle obok nich.

– Chyba nie opuściłeś zajęć, Cade. Tylko ty z naszej trójki jesteś w college’u. Twoi tatusiowie chcą mieć powód do dumy. – Elliot puszcza do mnie oczko i się zaciąga. Jest od nas o rok starszy, ale zawsze spędza czas ze mną i z Ethanem.

– Dzisiaj nie miałem zajęć.

Uczęszczam na studia, mimo że to najgorsza dwuletnia szkoła w stanie. W North Shore Community College kształci się wielu młodych ludzi, którzy pragną szansy od życia, chociaż nie mogą się stąd wyrwać. To pieprzony żart, ponieważ jeden z najlepszych uniwersytetów na świecie znajduje się w Silver Falls. Niestety nikogo z nas nie stać na to, aby się tam uczyć, nawet jeśli jesteśmy wystarczająco inteligentni. Dzieciaki z North Shore nie dostają w tej placówce stypendium. Władze uczelni za bardzo przeraża perspektywa tego, że sprowadzilibyśmy kłopoty. Zresztą i tak ledwo nas stać na lokalny college.

Pojemniki na śmieci przesuwają się, więc odwracamy głowy w ich stronę. Na podwórze wkracza Jade, która po drodze rozpina płaszcz.

– Cześć, dranie. – Szczerzy się w uśmiechu. – Widzę, że zaczęliście beze mnie.

– Mamy po ciebie dzwonić, kiedy tylko odpalamy skręta? – warczy Ethan.

Nie są najlepszymi przyjaciółmi. Dziewczyna najpierw wyruchała jego, a potem Elliota, co od lat wywołuje napięcie między przyrodnimi braćmi. Jade to chodząca piękność. Ma ciemną skórę, bladoniebieskie oczy i gęste, długie brązowe włosy. Jej matka jest Indianką, ojciec Portugalczykiem, a ona ich uroczą mieszanką.

Siada mi na kolanach i zarzuca ręce na szyję.

– Cade nie zaczął beze mnie, bo jest dobrym przyjacielem.

Chwytam ją w talii, podnoszę i sadzam na wolnym krześle. Elliot podaje skręta Ethanowi, kiedy otrzepuję dżinsy.

– Au, ranisz mnie – parska Jade.

Od lat daje jasno do zrozumienia, że ma ochotę na seks ze mną. Uważam jednak, że wystarczająco namieszała między braćmi i nie potrzebuje dodawać mnie do tej listy. Lepiej nam na stopie przyjacielskiej. Godzi się na to, dopóki się nie upije i nie wypisuje, co chciałaby ze mną robić.

– Wpadłam na Sophie. – Posyła mi szyderczy uśmiech. – Takie ładne imię dla takiej wywłoki.

Ethan wybucha śmiechem, dławiąc się przy tym dymem.

– Ma ładną ozdobę – kontynuuje dziewczyna, po czym odwraca się do mnie. – Twój znak rozpoznawczy. – Przeciąga palcem wskazującym od ucha do podbródka, wskazując, o co jej chodzi.

– No co? – Wzruszam ramionami. – Niezła z niej dupa. – Zaciągam się skrętem, który podaje mi Ethan.

– Dlaczego zawsze to robisz? Dlaczego zostawiasz malinki wzdłuż szczęki? Jakby wszyscy musieli się dowiedzieć, że posuwasz daną laskę – kontynuuje dziewczyna.

– Lubię oznaczać swoje terytorium.

Wszyscy wybuchamy śmiechem. Odprężam się, kiedy zioło zaczyna krążyć w moich żyłach.

– Kobiety nie są przedmiotami – prycha Jade. – Jesteście okropni, a ty jesteś najgorszy, Cade.

– Kobiety nie są przedmiotami – zgadzam się. – Ale te, które pieprzę, są tym, czym zechcę, aby były. Nie mają z tym problemu, uwierz mi. – Puszczam do niej oczko, a ona bierze ode mnie skręta.

– Nie przestawaj błagać, to może kiedyś się doczekasz – rzuca Elliot. – W końcu zaliczysz nas trzech.

Jade pokazuje mu środkowy palec, przez co kolejny raz wybuchamy śmiechem. Wszyscy poza Ethanem.

– Drażliwy temat – stwierdza Elliot, aby ponabijać się z brata. – Więc jak poszło u Sawyera?

– Do dupy – odpowiadam, wsuwając dłonie do kieszeni dżinsów.

Jest koniec października, więc chłód zaczyna zaciskać szpony na naszym miasteczku. Jade oddaje skręta Ethanowi i każdy odwraca się do mnie.

– Wielkie „nie” dla handlu bronią.

– Spodziewaliśmy się tego. – Jade wykrzywia usta.

– To ryzykowny ruch, a Sawyer nie znosi ryzyka – dodaje Ethan.

– Tak, ale zarobilibyśmy na tym kupę forsy.

– I to szybko. – Uśmiecha się znacząco Elliot.

– Właśnie – potwierdzam.

– Chcesz się stąd wyrwać jak najszybciej. Po tym roku zostanie ci jeszcze jeden w college’u – parska Jade.

– No, a wyobraźcie sobie, jaką zarobilibyśmy forsę, gdybym przez ponad rok zarządzał handlem bronią.

Skręt do mnie wraca i biorę bucha. Odchylam głowę i wypuszczam dym.

– Powiedzieli, że zgodzą się, jeśli znajdę pośrednika. Kogoś, kto poniesie konsekwencje, jeśli coś się spierdoli – oznajmiam.

– Co dokładnie będzie musiał robić? – pyta Ethan. – Przewozić od dostawcy do nas?

– Zasadniczo tak. I w razie wpadki pójść za nas do paki.

– Na pewno szybko kogoś znajdziesz – szydzi Elliot.

– Masz dwie możliwości, aby znaleźć kierowcę – mówi niskim głosem Jade. – Możesz albo zapłacić komuś kupę kasy, albo zaszantażować, żeby to zrobił. – Wzrusza ramionami. – A wszyscy wiemy, że jesteś skąpy i nie wydasz grosza ponad to, co konieczne.

– Więc sugerujesz, żebym znalazł kogoś, kogo mogę szantażować? – Uśmiecham się, unoszę głowę i spoglądam na dziewczynę.

– Ja bym tak zrobiła. Albo znajdź kogoś, komu możesz zaufać i obiecać coś za dobrze wykonaną robotę.

Kiwam powoli głową, a potem przechylam ją na bok.

– Jade. – Uśmiecham się. – Przelecę cię, jeśli będziesz przewozić dla nas broń.

Elliot i Ethan wybuchają śmiechem, a przyjaciółka pokazuje mi środkowy palec.

– Nie chcę twojego pieprzonego kutasa. Możesz go wsadzić Sophie. Gówno mnie to obchodzi.

Śmiejemy się jeszcze głośniej, gdy podnosi się z miejsca.

– Nieważne. Idę po piwo.

– Rozzłościłeś ją – rechocze Elliot.

– To ona lubi pieprzyć swoich przyjaciół – dodaje gorzkim tonem Ethan.

Oblizuję wargi i spoglądam w stronę ciemniejącego nieba. Słońce chowa się za horyzontem i zastępuje je księżyc. Jestem nocnym markiem, więc w późnych wieczornych godzinach z pewnością wpadnę na jakiś pomysł.

Zawsze czuję się bardziej ożywiony, kiedy wokół panuje mrok, a w miasteczku zapada cisza.

1  CNC – gra polegająca na udawaniu, że jej uczestnicy uprawiają seks bez obopólnej zgody, mimo że tak naprawdę wyrazili na niego zgodę (przyp. tłum.).