Bad girl - Sawicka Weronika - ebook + książka
BESTSELLER

Bad girl ebook

Sawicka Weronika

4,2

Opis

Przyszedł czas na prawdziwą Bad girl w świecie gorących przystojniaków.

Samantha nie należy do grzecznych dziewczynek. Niebieskie włosy, tatuaże, niewyparzony język, temperament, którego nie sposób ujarzmić, a do tego bardzo sprecyzowane plany na życie – własna knajpa. Sam jest twarda i wie, że droga do celu nie będzie usłana różami. Potrzebuje pieniędzy, aby sfinansować swoje marzenia, a do tego niezbędna jest dobra praca. Tylko kto zatrudni Bad girl? Tylko ktoś, kto nie przypuszcza, co Samantha skrywa za twarzą anioła.

Nadszedł zatem dzień, by niepokorna Sam przeistoczyła się w skrupulatną i skorą do pomocy asystentkę biurową. Tatuaże da się schować pod starannie wyprasowaną koszulą, ale czy można ukryć tak barwną osobowość? Nie będzie to łatwe, zwłaszcza że na horyzoncie pojawił się właśnie facet z jej fantazji. Czy spodoba mu się grzeczna wersja Samanthy? A może ten typ woli pewną siebie dziewczynę żądną mocnych wrażeń? Którą twarz zdecyduje się pokazać mu Sam?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 281

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (663 oceny)
356
159
87
43
18
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Micha3011

Z braku laku…

Główna postać miała momenty w których ją nawet polubiłam, ale całokształt … takie pomieszanie z pogmatwaniem a charakter to mi się bardziej skojarzył z babą na ostrym Pms i to na dopalaczach niż Bad Girl. Miałam nadzieje ze Batman w końcu pokaże jakieś jaja czy cokolwiek, ale on tylko chichotał?, gdzieś tam przez chwile był zazdrosny… No nie, tego nie da się czytać na trzeźwo
181
gajka77

Z braku laku…

Wiem, że to debiut, więc to nie krytyka, a uwaga. Ostra laska, która non stop mówi i myśli o sobie jaka to nie jest ostra, przestaje być ostra, a staje się lekko żałosna i irytująca.
120
malachowskala

Nie polecam

niesamowicie nudna, przewidywalna, bez polotu. szumnie zapowiadana, a taka klapa.
112
Iza_Bartelke

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo przyjemnie się czyta- relaksująca i urocza
40
Magdalena2011

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam serdecznie 🥰💯
30

Popularność



Podobne


Dla moich dziewczyn.

Rozdział 1

☆ Beyoncé, Run The World ☆

Poprawiłam spódnicę. Sięgała mi za kolana.

Jezu, nawet zakonnice się tak nie ubierają.

Ale czego się nie robi dla pieniędzy. Musiałam pamiętać, że to dla wyższego dobra. Zaraz po pracy zamierzałam wskoczyć w dresy i wypić butelkę wina.

Tak, to dobry plan. A teraz głowa do góry, plecy proste i cycki do przodu. Poradzisz sobie, dziewczyno.

Ostatni raz z niechęcią przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądałam jak podręcznikowy przykład sekretarki. Niestety nie takiej, którą czeka namiętny romans z szefem i seks na biurku. Byłam jej całkowitym przeciwieństwem: ołówkowa spódnica w kolorze błota, którą znalazłam w lumpie, i kremowa bluzka, kiedyś biała, dopóki nie trafiła do pralki ze stringami w panterkę. Tak to jest, gdy robisz pranie po pijaku. Ale najgorsze były buty. Żadne seksowne szpilki, tylko czółenka babuni! Kompletnie aseksualne. Nie przyciągałam niczyjej uwagi, mogłam wtopić się w tłum. Czyli dokładnie odwrotnie, niż robiłam przez większość swojego życia. Nowy szef dostałby zawału, gdyby odkrył, kogo naprawdę zatrudnili w jego firmie. Gdyby zobaczyli prawdziwą mnie, nigdy nie dostałabym tej roboty. Ale wszystko było zakryte, nikt się nie powinien zorientować. To tylko na kilka tygodni, może miesięcy, musiałam wytrzymać.

Weź się w garść.

Drzwi windy się otworzyły. Wysiadłam na piętrze, na którym od teraz miałam spędzać minimum osiem godzin dziennie.

Po prostu cudownie.

Ruszyłam do recepcji, żeby zaczekać na jakąś Susan, która miała pokazała mi moje nowe stanowisko pracy.

Przywitała mnie elegancka szatynka za wysokim kontuarem. Przedstawiła się jako Ashley. Wskazała fotel przy oknie, skąd rozciągał się widok na Miami skąpane w porannym słońcu. Odpłynęłam myślami w stronę nowego wyzwania, które mnie czeka: całkowita zmiana wizerunku, wstawanie o nieludzkiej porze, by zasuwać w robocie, której nie chcę, ale potrzebuję. I moje własne biurko.

Zanim skrzywiłam się po raz kolejny tego poranka, usłyszałam stukot szpilek na marmurowych płytkach. Z profesjonalnym uśmiechem na twarzy podeszła do mnie kobieta. Wyglądała na jakieś trzydzieści lat. Zmrużyłam oczy. Jej policzki na pewno nieraz poddane były zabiegom odmładzającym, więc równie dobrze mogła być bliżej czterdziestki. Sprawiała wrażenie bogatej paniusi, która chce mnie przywitać w swojej letniej rezydencji w Hamptons. Jeszcze daleko jej było do suki, ale to mogły być pozory.

– Dzień dobry, ty musisz być naszą nową młodszą asystentką. Samantha Parker, tak?

– Tak, to ja, dzień dobry. – Podałam jej dłoń i uśmiechnęłam się nieśmiało. Ćwiczyłam to od kilku dni.

– Jestem Susan Cooper, miło mi powitać cię na pokładzie. – Wyciągnęła do mnie rękę. Wyglądała, jakby wyszła prosto od kosmetyczki, a po drodze wstąpiła jeszcze na szybkie zakupy po nową torebkę od Prady.

Nie było jeszcze ósmej, litości.

– Oprowadzę cię po piętrze, chociaż pewnie już widziałaś część biura. To twój pierwszy dzień, dlatego nie zarzucimy cię od razu wszystkimi obowiązkami. Gdybyś miała jakieś pytania, możesz z tym śmiało przyjść do mnie albo do kogoś z twojego działu. Z radością witamy nowe twarze w naszych szeregach i cenimy przyjazne nastawienie wśród współpracowników – wyrecytowała formułkę z podręcznika, który na pewno każą im wkuć, zanim wypuszczą po nowe zdobycze do korpoświata swoją armię cyborgów w szpilkach od Jimmy’ego Choo. – Najpierw pokażę ci część socjalną i łazienki. – Ruszyła w stronę wind. – Później przejdziemy do biur i sali konferencyjnej.

Starałam się nadążyć za stukotem jej obcasów, ale poruszała się bardzo szybko na tych swoich szczudłach. Mijała już windy, gdy nagle rozsunęły się drzwi jednej z nich. Szykowna Susan – od teraz tak ją będę nazywać – nagle się zatrzymała i wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Ale już po chwili na jej twarzy zagościł seksowny uśmiech.

– Och, dzień dobry. Nie spodziewałam się dzisiaj pana tak wcześnie – powiedziała uwodzicielskim tonem i wypięła ogromne piersi.

Serio? Z powodu jakiegoś faceta? Nie bądź żałosna, kochanie.

Naprawdę nie chciałam przewrócić oczami, ale to było silniejsze ode mnie. Mam nadzieję, że nie było widać przez okulary.

– Witaj, Susan. Wpadłem tylko na chwilę, żeby zostawić Michaelowi dokumenty – odpowiedział mężczyzna.

Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Przysięgam! Ale głos!

Co się ze mną dzieje?

Podeszłam bliżej, by w końcu zobaczyć nowo przybyłego.

Zauważył mnie i nasze spojrzenia się spotkały, a mnie z wrażenia sparaliżowało.

– O, kurwa – wymsknęło mi się z ust, zanim zasłoniłam je ręką.

Rozdział 2

☆ Taio Cruz, Break Your Heart ☆

– I jak pierwszy dzień w nowej pracy? Poznałaś kogoś? Zostałaś już korposzczurkiem? – Kat podała mi kieliszek wina. Nalała oczywiście do pełna, ta kobieta rozumiała mnie jak nikt inny. Poznałyśmy się na początku liceum. To była przyjaźń od pierwszego zadziornego spojrzenia.

Przechyliłam szkło i wypiłam połowę. Dzisiaj nie miałam ochoty na delektowanie się, chciałam po prostu się narąbać.

– Tego mi było trzeba, dzięki. – Odstawiłam kieliszek na stolik i wyciągnęłam się na kanapie. Zrzuciłam babcine pantofle, które prawie trafiły Clover leżącą na swoim ulubionym miejscu na parapecie. Popatrzyła na mnie z dezaprobatą i wróciła do kocich spraw. – Wybacz, kocie, nie zauważyłam cię – powiedziałam. – Nie, świat szczurów, w ciasnych spódnicach i niewygodnych garniakach, goniących za sukcesem, jeszcze mnie nie pochłonął. – Odwróciłam się do mojej współlokatorki.

– Dzięki Bogu! Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś nagle zaczęła zachowywać się jak jedna z tych wiecznie niezadowolonych marionetek bez uczuć, żyjących tylko o kawie. – Kat teatralnie westchnęła i złapała się za serce.

Rodzice chcieli, żeby Kat skończyła prawo i pracowała z ojcem w jego kancelarii, ale ona miała inne plany. Będąc dzieckiem, stwierdziła, że chce zostać striptizerką, bo widziała w jakimś filmie kobiety tańczące na rurach i bardzo jej się to spodobało. W okresie dojrzewania zaczęła kształtować swoje feministyczne spojrzenie na świat, wtedy też zdecydowała, że mężczyźni nie są godni podziwiania kobiecego ciała, jeśli nie potrafią odnosić się do nas z szacunkiem. Miało to związek z Billym Andersem, który w dziewiątej klasie, tuż przed balem, zostawił ją dla Harper Stevens, bo tamta miała większe „balony”. Oznajmił to przy całej klasie, gdy Kat zrobiła aferę, bo zobaczyła go obmacującego tyłek rywalki, chociaż dzień wcześniej to z nią się całował na szkolnych trybunach.

Lata mijały, niechęć mojej przyjaciółki do mężczyzn się potęgowała, aż pewnej pijackiej nocy podczas rozmowy od serca w barowej łazience z równie pijaną dziewczyną, którą poznałyśmy pięć minut wcześniej, Katherine Evans podjęła decyzję, która miała wyznaczyć nową ścieżkę jej życia. Postanowiła, że zrobi coś dla całej żeńskiej populacji, ponieważ my, kobiety, zasługujemy na to, by nas czcić. A to mogło się udać tylko wtedy, jeśli weźmiemy sprawy w swoje ręce. Po kilku tygodniach od swojego objawienia Kat rzuciła studia prawnicze, na które zgodziła się pójść po długich negocjacjach z rodzicami, i zapisała się na zajęcia pole dance. Chwytała się dorywczych prac, by zarobić na dodatkowe kursy, aż w końcu została instruktorką. Na zajęciach wpaja uczestniczkom zasadę samouwielbienia, by kobiety mogły poczuć się jak boginie, niezależnie od opinii innych.

– Dobrze wiesz, że gdybym zaczęła żywić się tylko kawą, to wyłącznie z prądem. Zresztą nie porzuciłabym pizzy i lodów miętowych.

– Wiem, bo inaczej z kim bym się objadała podczas piątkowych maratonów? – roześmiała się.

Nasze piątkowe maratony tak naprawdę zazwyczaj odbywały się w sobotę nad ranem, gdy wracałyśmy z imprezy na tyle przytomne, żeby coś obejrzeć. Co w zasadzie rzadko się zdarzało, ponieważ najczęściej padałyśmy na kanapę albo łóżko jednej z nas, by spać do południa. Maraton filmów i seriali zaczynałyśmy wtedy w okolicach obiadu.

– Ale wróćmy do tematu. Jak praca? Jak ludzie? Ładny masz widok z okna? Byli dla ciebie mili? Słyszałaś już jakieś biurowe ploteczki? Jest na kim oko zawiesić?

– Wolniej, nie wszystko naraz! Powiedziałaś to na jednym wydechu? Imponujące. – Sięgnęłam znowu po kieliszek i wypiłam alkohol do końca. Wiedziałam, że czas na opowieść, a do tego musiałam się przygotować.

Kat zauważyła, że gram na czas, i przysunęła się bliżej.

– No, dawaj! Coś się stało, prawda? – Zaczęła się bardziej nakręcać i podskakiwać na kanapie.

– Zaraz wylejesz całe wino, odstaw to.

Posłusznie postawiła kieliszek na stoliku, ale tylko po to, żeby dolać nam więcej alkoholu.

– Peruka ci spadła! Widzieli cię?! Mów!

Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że nadal mam na głowie to cholerstwo. Ściągnęłam blond perukę jednym ruchem i rzuciłam na fotel. Przeczesałam rękami niebieskie pukle.

Tak, w swoim prawdziwym wydaniu nie miałabym najmniejszych szans na tę pracę.

– W biurze jak w biurze. Tak myślę, bo nigdy nie pracowałam w takim miejscu. Szykowna Susan oprowadziła mnie po piętrze i przedstawiła kilku osobom. Większość wyglądała, jakby ta robota wysysała z nich całe życie, ciągle gdzieś biegali, rozmawiali o jakichś tabelkach.

– Nuda. Dawaj coś ciekawszego. Jakieś ciacha w garniturach? Powiedz, że będziesz miała na kogo popatrzeć!

To był ten moment, czas na bombę. Byłam już zdenerwowana. Odchrząknęłam.

– Ludzie chyba nie są źli, ale to dopiero pierwszy dzień. W łazience można jeść z podłogi, tak dbają tam o porządek. Szykowna Susan ma sukowatą twarz, gdy przestaje się uśmiechać, ale nie wydaje się problematyczna. Widziałam najpiękniejszego mężczyznę na świecie, rozmawiałam już z kilkoma osobami, a gdy szłam na prze…

– Wróć! Co?! – Kat przerwała mi gwałtownie. Machnęła kieliszkiem i część wina wylała się na jej wyjściowe dresy.

– Uważaj, bo marnujesz.

– Mam to gdzieś. Powtórz! Powtórz to!

– Że rozmawiałam z ludźmi, a gdy szłam…

– Nie! Wiesz, co! O tym facecie! Mów!

Żarty się skończyły, nakręciła się na poważnie.

– Powiedziałam, że zobaczyłam najpiękniejszego mężczyznę na świecie. Tak było. Widziałam. Z ręką na sercu. – Kiwałam głową i patrzyłam na nią tym samym wzrokiem, z którym ona wielokrotnie tłumaczyła pijanej mnie, że musimy wracać do domu.

– Nie mów do mnie jak do idiotki, kretynko. Rozumiem, ale chcę wiedzieć, jak TY to rozumiesz?!

Sięgnęłam po butelkę i wypiłam z gwinta resztę alkoholu. Pomachałam pustym szkłem.

– Potrzebujemy więcej wina.

Rozdział 3

☆ Joan Jett, Bad Reputation ☆

Otworzyłyśmy następną butelkę, a Kat ulokowała się wygodniej na kanapie z Clover, która zamruczała, gdy moja blond przyjaciółka zaczęła ją głaskać.

– Więc teraz od początku. Byłaś w biurze, Szykowna Susan zaczęła cię oprowadzać i… zobaczyłaś Pana Idealnego.

– Nie powiedziałam, że jest idealny, tylko piękny. Nie przystojny, nie seksowny, ale piękny. Jak… jak ten tort czekoladowy, który widziałyśmy na Pintereście.

Tak, dokładnie tak, siostro. Był aż tak piękny.

Kat wytrzeszczyła oczy.

– Słowo, którego szukasz, to „idealny” – powiedziała.

Przewróciłam oczami. Nie lubiłam idealizowania. Ludzie mieli wady. Czasami po prostu dobrze je maskowali. To, że facet wyglądał naprawdę zjawiskowo, nie oznaczało, że jest ideałem. Najprawdopodobniej traci przy bliższym poznaniu przez paskudny charakter. Chociaż nie mogłam tego wywnioskować z kilku sekund, które z nim spędziłam, zanim poszedł do gabinetu szefa.

– Ach, niech będzie. Po prostu mnie zatkało, bo nigdy nie widziałam takiego cudu, który byłby mężczyzną. Wyglądał jak mokry sen, tylko na jawie.

– Nadal jestem w szoku. Dla ciebie mężczyźni to penisy z doczepionym ciałem. Nie muszą być nawet przystojni, wystarczą pełne uzębienie, umięśnione ramiona i klata.

Uniosłam kieliszek jak do toastu.

– Torba na głowę i za ojczyznę!

Kat ze śmiechem stuknęła swoim kieliszkiem w mój.

– Nie zmieniaj tematu. Co o nim wiemy? – Weszła w tryb agenta FBI, który zbiera informacje o podejrzanym.

– Nic nie wiemy. Widziałam go tylko przez chwilę, zanim poszedł do prezesa. Szykowna Susan nic o nim nie powiedziała, jedynie gapiła się na jego tyłek, gdy odchodził.

– Czekaj, skąd wiesz, że na jego tyłek?

– Bo też się gapiłam.

Kat parsknęła, wypluwając trochę wina na Clover, która z niezadowoleniem zeskoczyła na podłogę.

– Wybacz, sierściuszku, mamusia nie chciała.

– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówiła do kota jak do dziecka? – westchnęłam teatralnie, chociaż sama często traktowałam tę złocistą kulkę jak bobasa.

Kat wyciągnęła rękę, by ją pogłaskać, ale Clo tylko się odwróciła, uniosła ogon i dumnie odmaszerowała do kuchni.

– Ale się z niej diwa zrobiła. Mówiłam, że spędza za dużo czasu z Zackiem.

Zack był naszym tęczowym przyjacielem, który mieszkał kilka przecznic dalej. Kat poznała go pierwszego dnia swojej pracy w ośrodku państwa Levis „B(r)ody&Mind(y)” – w skrócie B&M – gdzie została instruktorką pole dance, a on prowadził zajęcia zumby. Któregoś dnia spotkaliśmy się na piwie i od tamtej pory trzymamy się razem. Zack Adams jest najbardziej energiczną i ekscentryczną osobą, jaką znam. Tryska tęczą – poważnie, to jego słowa. Miewa jednak swoje humorki, które, według Kat, mają zły wpływ na naszego kota.

– Nadal mi nie powiedziałaś, jak wygląda. Dla mnie ideał to dziecko Toma Hiddlestona i Charliego Hunnama. Ale gdyby to jakimś cudem się stało, wiedziałabym pierwsza. – Wróciłyśmy do tematu tajemniczego przystojniaka, którego spojrzenie zrobiło coś dziwnego z moim ciałem. Wolałam już o nim nie myśleć i zakończyć tę analizę, ale na miejscu Kat też chciałabym wszystko wiedzieć.

Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jego twarz.

– Gęste czarne włosy, kilkudniowy zarost. Oczy chyba niebieskie, ale stał za daleko, żebym mogła się przyjrzeć. Wysoki, dobrze zbudowany. – Otworzyłam oczy i spojrzałam na przyjaciółkę, która westchnęła z zachwytem.

– Mokry sen, powiadasz? W co był ubrany?

Wtedy się zawahałam. Wiedziałam, jak zareaguje.

– W skórzaną kurtkę. Czarną. Cały był na czarno.

Z gardła Kat wyrwał się pisk, który przyciągnął uwagę Clover i prawdopodobnie wszystkich sąsiadów.

– Jasna cholera, ideał! I ty do niego nawet nie zagadałaś!? – rzuciła oskarżycielsko, wskazując mnie palcem.

– Przepraszam bardzo, ale czyżbyś nie zauważyła, co miałam na sobie? Sama wybierałaś te ciuchy! Cały dzień wyglądałam jak bibliotekarka-męczennica, która męską klatę widziała jedynie na okładkach harlequinów! – odparowałam, wkurzona sama na siebie. Gdybym zobaczyła takie ciacho w innym miejscu, od razu bym do niego uderzyła, ale ten facet znajdował się poza zasięgiem, przynajmniej do końca mojej kariery w Harrison Develop. – Jeszcze ten blond mop, pod którym muszę chować swoje piękne włoski! Cały dzień łeb mnie swędział, a nie mogłam się nawet porządnie podrapać, bo non stop ktoś się kręcił obok. I chociaż bardzo mnie kusiło, to co miałam zrobić? Co pięć minut biegać do łazienki?

– Aleś ty dzisiaj drażliwa. Czyżby babcine majciochy wbijały się za mocno? A może koleżance na dole brakuje odrobiny czułości, hm? – Kat spojrzała sugestywnie na moje podbrzusze.

Rzuciłam w nią poduszką.

– W przeciwieństwie do ciebie zaliczyłam w zeszły weekend, więc nie umieram jeszcze z posuchy. Kiedy ostatni raz wpuściłaś jakiegoś odważnego do swojej komnaty tajemnic?

Kat jęknęła i osunęła się na kanapie.

– Będzie już prawie trzy miesiące. Zaczynam zapominać, co to seks. Chyba znowu jestem dziewicą.

– Bardzo bym chciała pomóc ci się pozbyć ponownie nabytej cnoty, ale dopóki nie wyhodujesz penisa, nie zamierzam zagłębiać się w tamte rejony.

Spojrzała na mnie z udawaną urazą.

– Taka z ciebie przyjaciółka? Ostatnio miałaś być moją skrzydłową i co zrobiłaś? Odwróciłam się tylko, żeby zamówić drinki, a ty już przyssałaś się do jakiegoś typka, który wyglądał, jakby dzieliła go jedna kreska od przedawkowania! A i tak z nim wyszłaś!

Zaczęłam się śmiać. Jeśli chodzi o facetów, to naprawdę miałam okropny gust.

– Mam pomysł. Znam odpowiedniego kandydata, który z przyjemnością cię rozdziewiczy. – Uśmiechnęłam się szatańsko.

Kat spojrzała na mnie z zainteresowaniem, ale po chwili trybiki w jej głowie zaskoczyły i z jej oczu wystrzeliły pioruny.

– Nie! Nie, nie, nie! Miałyśmy o tym nigdy więcej nie mówić. To się wydarzyło raz i na tym koniec. Finito!

– Z tego, co mówiłaś, na jednym razie się nie skończyło. – Nie mogłam powstrzymać śmiechu.

Uwielbiałam jej zażenowanie, gdy wspominałam o „urodzinowym incydencie”, jak lubiłam nazywać namiętną noc Kat i Liama. Mój najlepszy przyjaciel wyrósł na niezłe ciacho. Blondwłosy łobuz z iskierkami w niebieskich oczach, który od małego zaczepiał każdą napotkaną dziewczynę, stał się casanovą o aparycji modela z okładki „GQ”. Gdyby nie to, że znam go całe życie, sama bym się wokół niego zakręciła. A dokładniej wokół jego łóżka, bo tam jest prawdziwą bestią. Oczywiście nigdy nie sprawdziłam tego na własnej skórze, ale wystarczy mi to, co mówią na mieście o największym dziwkarzu na południe od West Palm Beach.

O jego reputacji mogła się jednak przekonać pijana Katherine, która rok temu, na urodzinach naszej wspólnej znajomej, Jasmine, wylądowała w osławionej komnacie rozpusty, czyli sypialni Liama Morgana. Od tamtej pory starała się go unikać i przy każdym planowanym spotkaniu wymyślała żałosne wymówki.

– Nigdy więcej nie piję, jeśli on będzie w pobliżu – powiedziała, patrząc na prawie pustą butelkę wina.

– Nie ufasz sobie w jego obecności?

– Ani trochę. To był najlepszy seks w moim życiu. Ale aż mnie skręca na myśl, że dołączyłam do jego katalogu panienek.

– Myślę, że prowadzi raczej tabelki w Excelu.

Popatrzyłyśmy na siebie i jednocześnie zaczęłyśmy się śmiać. Może Liam miał piękną buźkę, świetnie ciało i był najlepszym barmanem, jakiego kiedykolwiek spotkałam, ale jego zdolności matematyczne ograniczały się do wyliczania nowych obserwujących na Instagramie.

– Wystarczy mi już tych upokorzeń. Idź się umyć, bo mam ochotę zwymiotować, gdy patrzę na tę tapetę – powiedziała ze śmiechem.

Miałam takie same odczucia, więc z ulgą poszłam do łazienki, po drodze rozpinając guziki bluzki. W nowej pracy musiałam wtopić się w tło, by nikogo nie wystraszyć. I żeby mnie nie wylali.

Nalałam sporo płynu na waciki i zaczęłam zmywać makijaż z twarzy, a następnie z szyi. Rano poświęciłam dużo czasu na zakrycie różnymi cholerstwami wszystkich tatuaży, których nie mogłam schować pod ubraniami. Mały kontur słońca za prawym uchem, niżej napis C’est la vie i czerwone serce po drugiej stronie szyi. Ten ostatni najtrudniej było zasłonić.

Gdy już poczułam się wolna od tapety, pozbyłam się reszty ubrań i przyjrzałam swojemu odbiciu. Róża we wszystkich kolorach tęczy na prawym ramieniu, kilka wersów z piosenek na wewnętrznej stronie lewego, a niżej niewielki wąż, ciągnący się do nadgarstka. Kolejne cytaty na żebrach, błyszczący kolczyk w pępku i maleńka korona wytatuowana z lewej strony nad wzgórkiem łonowym. Odwróciłam się tyłem i spojrzałam przez ramię na swoją największą dumę: ciągnący się od karku do pośladków kolorowy łapacz snów. Przeczesałam ręką swoje niebieskie włosy. Sięgały połowy pleców, ale na czubku głowy pojawiały się już ciemne odrosty. Uśmiechnęłam się i weszłam pod prysznic.

Już nie musiałam udawać.

Rozdział 4

☆ Lady Gaga, Poker Face ☆

Silne ramiona obejmowały moje ciało. Wtuliłam się w twardą klatę, która ogrzewała moje plecy.

Mmm, milusio.

Mężczyzna poruszył się i na pośladkach poczułam jego sztywnego penisa. Był nagi.

O, jeszcze lepiej.

Odwróciłam się w jego stronę, by spotkać intensywne spojrzenie niebieskich oczu. A może nie były niebieskie? Miałam zastanowić się nad tą myślą, ale zaczął całować moją szyję, więc skupiłam na tym doznaniu całą uwagę. Jego usta zsuwały się coraz niżej, aż dotarły do piersi.

– Och, tak, tak – wymruczałam, gdy podwinął mi koszulkę i poczułam jego język na prawym sutku. Na chwilę uniósł głowę i mogłam uważniej przyjrzeć się jego twarzy.

Jasna cholera! Przecież to ciacho z firmy!

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, a wtedy on zbliżył się i mnie pocałował. I, jasna cholera!, co to był za pocałunek! Odruchowo wsunęłam dłonie w jego gęste włosy i przyciągnęłam jak najbliżej. Jego ręce wędrowały wzdłuż mojego ciała, aż w końcu jedną objął mnie w pasie, a drugą złapał policzek, pogłębiając pocałunek. Nasze języki splatały się ze sobą, nie mogliśmy nasycić się swoją bliskością. Po kilku minutach pieszczot zsunęłam rękę na jego twardego kutasa, a on jęknął seksownie. Uśmiechnęłam się do siebie.

Będziesz błagać o więcej, obiecuję.

Złapałam go za tyłek i ugryzłam w szyję. Chciałam go mieć w środku. Teraz. Natychmiast.

Spojrzał na mnie z błyskiem w oczach, zdejmując moje majtki, oblizał seksownie usta i ustawił się przy moim wejściu. Poruszyłam się, by znalazł się jeszcze bliżej.

Już prawie. Zaraz zobaczysz gwiazdy, przystojniaku.

Przyciągnęłam go do namiętnego pocałunku i…

I wtedy usłyszałam pikanie, które z każdą sekundą stawało się głośniejsze.

Otworzyłam oczy. W pokoju było ciemno, ale delikatne promienie nieśmiało wdzierały się do środka przez szczeliny w żaluzjach. Spojrzałam na szafkę nocną, z której dobiegał uciążliwy hałas.

– Co, do chuja?

Sięgnęłam po telefon, by wyłączyć alarm. Piąta trzydzieści rano. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo oprócz mnie nie było.

– Oczywiście, że jesteś sama, idiotko – warknęłam cicho.

Kilka minut dłużej i mogłabym dojść chociaż we śnie.

Opadłam na poduszki z głośnym westchnieniem. Zapowiadał się długi dzień.

***

Byłam spóźniona już prawie dziesięć minut, gdy wbiegłam zdyszana do budynku.

Może nikt nie zwróci uwagi, skoro wczoraj byłam wcześniej? Kogo ja oszukuję, wykopią mnie już drugiego dnia.

Starałam się opanować oddech, gdy zbliżałam się do bramek w głównej recepcji. Budynek był nowoczesnym wieżowcem, w którym znajdowało się kilkanaście firm i piętro restauracyjne. Żeby dostać się do Harrison Develop, musiałam pokazać ochroniarzowi identyfikator, który dostałam od Szykownej Susan. Poprzedniego dnia próbowałam ubłagać mięśniaka, by przepuścił mnie bez plakietki, ale stał nieugięty i patrzył na mnie ze zniecierpliwieniem. Pomyślałam wtedy, że od razu by zmienił nastawienie, gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach. Musiałam jednak przełknąć dumę i potulnie zadzwonić do Susan, która następnie wykonała telefon do biura ochrony. Goryl w czerni dostał wiadomość przez słuchawkę, zupełnie jakby był członkiem Secret Service, i nieufnie przepuścił mnie przez bramkę. Czułam na sobie jego uważne spojrzenie, gdy wchodziłam do windy. Musieli mu naprawdę dobrze płacić.

Dzisiaj chciałam przejść przez to profesjonalnie. Gdyby sytuacja była inna, moje ciuchy mniej przedpotopowe, a na głowie nie znajdował się mop w kolorze piasku, to już wczoraj spróbowałabym oczarować tego faceta swoim urokiem osobistym. Robiłam tak z każdym bramkarzem w klubach. Z niektórymi znaliśmy się na tyle dobrze, że nie musiałam czekać w kolejkach.

Zobaczyłam swój cel stojący na stanowisku, groźny niczym Cerber przed wejściem do krainy zmarłych.

Hmm, dobra ksywka. Mianuję cię Cerberem, gorylu.

Wyprostowałam się, uniosłam głowę i z lekkim uśmiechem podeszłam do mężczyzny. Był koło czterdziestki, postawny, z włosami ściętymi na zapałkę. Pod czarnym uniformem napinały się mięśnie. Chłop jak dąb.

Pewnie po pracy zamiast wyciskać na siłowni przewraca ciężarówki na parkingach i uprawia zapasy z bykami.

Nieelegancko parsknęłam śmiechem i chociaż starałam się zakryć usta ręką, i tak spojrzał na mnie z politowaniem i uniósł brew.

Oj, daruj sobie, Cerberze. Nie dzisiaj.

– Dzień dobry. – Uśmiechnęłam się i przystawiłam identyfikator do czytnika.

– Dzień dobry – odpowiedział osiłek niskim głosem. Przeszłam przez bramkę. Chciałam posłać mu cukierkowy uśmiech, ale wtedy przemówił. – Spóźniła się pani.

A ty co, zegarynka?

– Tak, zdaję sobie z tego sprawę. – Zacisnęłam usta w wąską linię.

– Proszę tego więcej nie robić, nie lubią tu spóźnialskich.

Wzięłam głęboki oddech, żeby nie odszczeknąć facetowi, co myślę o jego radzie.

Opanuj się, wariatko. Nie rób trzody drugiego dnia.

– Bardzo dziękuję za troskę, postaram się być na czas. – Uśmiechnęłam się przymilnie i pomknęłam do windy. Nacisnęłam przycisk swojego piętra i niechętnie spojrzałam w zamontowane na przeciwnej ścianie lustro. Obraz nędzy i rozpaczy. Zbyt długo kamuflowałam tatuaże i układałam perukę, przez co nie miałam czasu zastanowić się nad strojem. Doszłam do wniosku, że muszę przygotowywać je wcześniej. Złapałam pierwsze z brzegu ciuchy i mogłam im się przyjrzeć dopiero w windzie. Pomięta bluzka w kolorze sraczki, którą zapięłam na wszystkie guziki, sięgająca kostek brązowa plisowana spódnica i babcine mokasyny. Nieodłącznym elementem były plastikowe okulary, które zasłaniały połowę twarzy.

Idealna narzeczona dla bagiennego potwora. Będziemy mieć urocze dzieci.

Winda się zatrzymała, więc wzięłam ostatni uspokajający wdech, zanim z niej wysiadłam.

Ciekawe, co jeszcze dzisiaj pójdzie źle?

Jak się okazało, całkiem sporo rzeczy.

Rozdział 5

☆ Lady Gaga, Alejandro ☆

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43

Redaktorka prowadząca: Joanna Pawłowska

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Magdalena Kawka

Korekta: Ida Świerkocka

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Eugene Partyzan / Shutterstock.com

Copyright © 2022 by Weronika Sawicka

Copyright © 2022, Niegrzeczne Książki an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2022

ISBN 978-83-67137-66-9

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek