Bachmut - Myrosław Łajuk - ebook
NOWOŚĆ

Bachmut ebook

Myrosław Łajuk

0,0

Opis

Myrosław Łajuk pojechał do Bachmutu, by przyjrzeć się życiu jego mieszkańców i walczących tam żołnierzy, a także, by zastanowić się nad tym, jak wojna w Ukrainie zmienia naszą rzeczywistość, kulturę i pamięć.
To nietypowy zbiór reportaży i esejów, gdyż wyszedł spod pióra poety. „Tworzenie reportażu przypomina mi pisanie wierszy. Musisz oddać to, co się dzieje wokół ciebie, bo jeśli nie zdążysz, chwila minie. Ty, twoi bohaterowie – jesteście tu i teraz" – pisze Łajuk.
Autor jest uważnym obserwatorem: zwraca uwagę na los zwierząt, cywilów i osób starszych. Rozmawia z księżmi, sanitariuszami, rosyjskimi jeńcami i szeregowcami ukraińskiej armii. Nie goni za sensacją, przygląda się prozie wojny i opisuje ją poetyckimi metodami. „Pamięć jest tym, co pozostaje nam po utracie. Utrwalam, by zachować cokolwiek” – tak określa cel swojej pracy.
W części eseistycznej Łajuk opowiada kulturową historię zburzonego miasta i swojego kraju przez pryzmat takich postaci, jak reżyser Oleksandr Dowżenko, artystka Ałła Horska czy poeta Wasyl Stus, nawiązując przy tym do twórczości Goethego, Mariny Abramović i Jeana-Paula Sartre’a.

 „Lektura Bachmutu pozwala się zatrzymać. Przystanąć i pomilczeć. To ważne, bo w trzecim roku zawrotnego pędu historii nawet Ukraińcy gubią wspomnienia z pierwszych dni i miesięcy inwazji. Zadaniem piśmiennictwa jest dziś utrwalanie, przypominanie: czynów, gestów, zbrodni…” – pisze o książce Marcin Gaczkowski.

Myrosław Łajuk przynosi nam dokument z samego wnętrza wojny: gęsty jak tłusta czarna ziemia i prawdziwy, jak żal, który pali dziś wszystkie ukraińskie marzenia. Mocna, głęboka proza napisana przez wrażliwego reportera.
Wojciech Tochman

[BIO]


Myrosław Łajuk – ukraiński poeta, prozaik, reportażysta wojenny i scenarzysta filmowy. Urodził się w 1990 roku w Karpatach, mieszka w Kijowie. Tom jego poezji Metrofobia ukazał się po polsku w 2020 roku w tłumaczeniu Marcina Gaczkowskiego. Za Bachmut autor otrzymał prestiżową Nagrodę im. Szewelowa dla najlepszego ukraińskiego eseisty 2024 roku
***


Maciej Piotrowski – tłumacz literatury ukraińskiej, m.in. utworów Mike’a Johannsena, Hryhorija Czubaja, Andrija Bondara i Wasyla Barki. Za przekład Podróży uczonego doktora Leonarda… otrzymał nominację do Literackiej Nagrody Gdynia 2024 oraz nagrodę „Nowa twarz” „Literatury na Świecie”. 

 

***

Tłumaczenie i wydanie tej książki zostało wsparte przez Unię Europejską w ramach programu House of Europe.

 ***

"Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury - państwowego funduszu celowego"

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 190

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Myrosław Łajuk, Bachmutphotographs by Danylo Pavlov, przełożył Maciej Piotrowski, Kraków 2025

Copyright © Ukraїner LLC, 2025 Originally published by Ukraїner Publishing House in Ukrainian language in 2023 All rights reserved. Copyright © for the translation by Maciej Piotrowski, 2025 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Ha!art, 2025

Wydanie I

ISBN 978-83-67713-64-1

Redaktor serii · Piotr Marecki

Redakcja, korekta · Weronika Klimowicz-Kozłowska

Projekt okładki · Michalina Jurczyk

Projekt typograficzny · Marcin Hernas

Skład i łamanie · By Mouse | www.bymouse.pl

Dystrybucja, promocja · Piotr Miernikowski

E-book · eLitera s.c.

Tłumaczenie i wydanie tej książki zostało wsparte przez Unię Europejską w ramach programu House of Europe

Autor otrzymał stypendium z Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego

555. publikacja wydawnictwa

Wydawnictwo Ha!art ul. Konarskiego 35/8, 30-049 Kraków tel. 795 124 [email protected]

Wydawnictwo Ha!art

@wydawnictwohaart

@wydhaart

@wydhaart

Trwaj chwilo...

Johann Wolfgang Goethe, Faust

Dopóki pacjentka powtarzała czynność przymusową, nie wiedziała nic o tym, że łączy się ona z jej przeżyciem.

Zygmunt Freud, Związanie z urazem i nieświadome

Ty – szukaj cienia czerwonej kaliny

w czarnych odmętach, śliskich wodorostach.

Mało nas.

Wasyl Stus, *** [Pamięci Ałły Horśkiej]

I. Utrwalanie

Wyjazd

Bachmut, 31 grudnia 2022 roku. Pani Oleksandra przypomina drugoplanowe postacie z obrazów starych mistrzów, zapadające w pamięć mocniej niż główni bohaterowie płócien. W bramie, niedaleko centrum płonącego miasta, kobieta pokazuje mi swój dowód osobisty i medal za działalność charytatywną. Te dwie rzeczy 86-latka zabiera ze sobą zawsze, gdy wychodzi na bombardowane ulice.

Dziewięć lat temu w Bachmucie doszło do walk z separatystami, którzy wywiesili na lokalnym urzędzie rosyjską flagę, podjęli próbę ataku z wykorzystaniem czołgu na ukraińską jednostkę wojskową i nie dopuścili do organizacji wyborów prezydenckich. Wtedy, w 2014 roku, pani Oleksandra samotnie protestowała w centrum swojej miejscowości. Codziennie, przez kilka godzin.

Najpierw jakaś kobieta ją opluła. Okazało się, że była to nauczycielka z tamtejszej szkoły. Później przechodnie zaczęli ją straszyć. Następni ją pobili. Ale ona nie przestawała protestować.

Wyhaftowała portret pochodzącego z przedmieść Bachmutu Dmytra Czerniawskiego. 13 marca 2014 roku, gdy Euromajdan przechodził w rosyjsko-ukraińską wojnę, chłopiec uczestniczący w demonstracji za jedność Ukrainy został zamordowany przez prorosyjskich bojówkarzy. Można go właściwie uznać za pierwszą ofiarę tego konfliktu.

Patriotyczni mieszkańcy Donbasu wspierali panią Oleksandrę, pomagali jej malować plakaty, ale nigdy nie zdobyli się na odwagę, by stanąć obok niej. W końcu pobito ją tak mocno, że trzeba było przeprowadzić obdukcję. Od tego czasu na protestach stał obok niej milicjant.

W sylwestra 2022/2023 roku pojechałem do Bachmutu z fotografem Danyłą Pawłowem. Rezultatem wyjazdu był opublikowany na portalu Reporters artykuł ze zdjęciami. Na jednym z nich czytelniczka z Kanady rozpoznała swoją matkę: panią Oleksandrę. Napisała do redakcji, a potem do mnie, żebym pomógł w wywiezieniu staruszki w bezpieczne miejsce. W Kijowie mieszkał też syn pani Oleksandry. Nie miał nadziei, że matka zgodzi się na ewakuację. Sam wyjechał stamtąd wcześniej, ale ona uparła się, że musi zostać w domu. Czuła się ukraińską duszą Bachmutu – pierwszego miasta na Doniecczyźnie, gdzie w 1917 roku zawisła niebiesko-żółta flaga[1] niepodległej Ukraińskiej Republiki Ludowej.

Poszedłem do kijowskiego mieszkania jej syna. Pokazywał mi zdjęcia haftów autorstwa matki: serwet i portretów. Mężczyzna wyglądał na osłabionego, okazało się, że jest w ostatnim stadium choroby nowotworowej. Wyjechał z Bachmutu na motocyklu, jeszcze w czerwcu 2022 roku. W połowie drogi miał wypadek, złamał kilka żeber, ale udało mu się dojechać do stolicy. Nie chciał, by jego choroba była wykorzystywana jako argument, by przekonać panią Oleksandrę do wyjazdu. Bał się, że jej serce nie wytrzyma tej informacji. Przekazał mi torbę z lekami dla matki i poprosił, żeby chwilkę poczekać. Usiadł za biurkiem, wyciągnął długopis i kartkę. Zaczął pisać list.

Gdy pracowałem nad tym reportażem, Bachmut nie znikał z nagłówków światowych mediów. Całkiem możliwe, że ta nazwa zapisze się w historii w jednym szeregu ze Stalingradem, Dreznem czy Guerniką. Wydawałoby się, ze to zupełnie inne przypadki, ale jestem pewny, że czas zatrze różnice między nimi. Liczba zabitych i rannych w bitwie o to ukraińskie miasto – według różnych źródeł – sięga dziesiątek, jeśli nie setek, tysięcy.

Przed wyjazdem na front czytam newsa z opinią ekspertów: „Rosyjskie wojska mogą zdobyć Bachmut już dzisiaj”. Mam nadzieję, że się mylą.

Przed nami historia o żołnierzu obrony przeciwlotniczej, który tuż przed rozmową ze mną zestrzelił rosyjski bombowiec SU-24, opowieść o ojcu i synu służących w jednym oddziale oraz o żołnierzu Grupy Wagnera zachwycającym się Nabokowem. Będzie to podróż do miejsca przerażającej destrukcji, miasta psów żywiących się ludzkim ciałem. Ale także: stolicy uprzejmości, niezłomności, a nawet miłości. I jeszcze swoistej ostrości obrazu: gdy tu przyjeżdżam, czuję się, jakbym założył nowe okulary. To wrażenie, wzmocnione przez niewielką perspektywę czasową, prowokuje pytanie: czy warto teraz szukać półtonów? Właściwie: czy rozdrabnianie się nie jest przywilejem tych, którzy nie walczą o swoje życie tu i teraz? A może to obowiązek ocalałych?

Widzimy wszystko jak na dłoni – tak jak w eposach o dniach i nocach, jak w ukraińskiej baśni o prawdzie i krzywdzie, jak w kolorystycznym kontraście z wiersza Wasyla Stusa, który cytuję w motcie. Jak w balecie o białym i czarnym łabędziu. Przypomnimy go sobie, gdy będziemy przejeżdżać obok haubicy samobieżnej Goździk.

Dlatego też decyduję się na metodę utrwalania – fotografowania za pomocą tekstu. Wybieram to określenie ze świadomością, że używa się go w różnych kontekstach.

W pierwszej części książki umieściłem reportaże literackie: jako prozaik i poeta uważam tę formę za użyteczną właśnie ze względu na zdolność utrwalania rzeczywistości. Taki zapis w przyszłości może stanowić pożywkę dla głębszych rozmyślań. Niewykluczone, że bohaterowie okażą się nie do końca bohaterscy, fakty niezupełnie prawdziwe, a całość może rozpaść się na cząstki. Gdy ludzie ryzykują życiem, należy zrobić to, co możliwe. Zgromadzone fakty i wynikające z nich przemyślenia mogą pomóc w zapobieżeniu przyszłym tragediom.

Reportaże należy pisać sprawnie. Tekst musi ukazać się szybko. Wywiady spisuję w aucie po drodze do Kijowa, strukturę tekstu obmyślam przy kawie na stacji benzynowej z oknami zabitymi płytami gipsowo-kartonowymi. I szczypię się w rękę: hej, jestem tutaj, jestem żywy! Co za szczęście! Jeśli dam sobie więcej czasu, lepiej dopracuję tekst. Tylko że stracę świeżość. Warto o tym pomyśleć: może mniej doskonała literacko relacja napisana na czas będzie ważniejsza niż spóźniona, a idealnie zredagowana? Najważniejsze, że reportaż potrafi coś, co umie tylko poezja: uchwycić emocje w locie jak dzikiego ptaka. Wyobraź go sobie: jego malutkie serce łomocze w twoich dłoniach jakby miało zaraz pęknąć. Trzymasz go chwilę, a potem z czułością odnosisz do gniazda, bo nie wybaczyłbyś sobie, gdyby coś mu się stało. Rzeczywiście: tworzenie reportażu przypomina mi pisanie wierszy. Musisz oddać to, co się dzieje wokół ciebie, bo jeśli nie zdążysz, chwila minie. Ty, twoi bohaterowie – jesteście tu i teraz. To podmuch wiatru, który przepływa przez twoje palce. Sekunda: i wszystko znika.

Druga część książki zawiera komentarze do wybranych fragmentów z pierwszej połowy (w tekście ich połączenia są zaznaczone odnośnikami – liczbami od 1 do 11): czasem w formie esejów, a czasem emocjonalnych notatek, które powstawały, gdy wracałem do moich relacji z frontu.

Przedstawiam historię Bachmutu (w latach 1924 – 2016 Artemiwska), piszę o jego sowieckiej przeszłości. Opowiadam o pomalowanych paznokciach żołnierek, o urodzonej w tym mieście reżyserce, słabo znanej w Ukrainie, a rozpoznawalnej na świecie. To przebłyski myśli, a może wybuchy, prowokujące do dalszych refleksji na temat etyki i estetyki. Przyglądam się rzeczywistości, która, jak się okazuje, sama potrafi ułożyć zdarzenia według do dziś niepodważonych zasad poetyki Arystotelesa sprzed dwóch i pół tysiąca lat. Piszę wiele o pamięci, w tym kulturowej i pokoleniowej. Wspominam reżysera Oleksandra Dowżenkę, filozofa Hryhorija Skoworodę, artystkę Ałłę Horską, a także Jeana-Paula Sartre’a. Dlaczego tak często mówimy o pamięci podczas wojny? Dlaczego robimy to przy okazji Bachmutu? Pewien człowiek stamtąd opowiedział mi o swoim krewnym, który mieszkał na terenach zajętych przez Rosjan w 2022 roku. Mężczyzna ten najpierw uciekł na daczę, zostawiając w wielkim domu wszystkie cenne rzeczy, a później zdecydował się całkowicie opuścić strefę przyfrontową. Jedyną drogą ewakuacji były tereny kontrolowane przez wroga. Gdy stanął w korku, na ciężarówce załadowanej po dach kradzionym majątkiem zobaczył rzeczy ze swojego domu: telewizor, elektronikę i meble. Przypominała mi się wtedy historia o Żydówce, która podczas Zagłady straciła kontakt z rodziną. Pracowała w obozowej pralni i pewnego razu, sortując ubrania zamordowanych więźniów, rozpoznała wśród nich zakrwawioną koszulę swojego męża.

Pamięć jest tym, co pozostaje nam po utracie. Utrwalam, by zachować cokolwiek.

Na wyjeździe z Kijowa mamy stłuczkę. Mijamy Kamieńskie, Dniepr, Pawłohrad. Tuż przed wjazdem do „czerwonej strefy” dostaję wiadomość z Kanady od córki pani Oleksandry: „Mama jest ranna. Wiozą ją do Konstantynówki. Dostała odłamkiem w plecy”.

Nie mam jeszcze numeru do szpitala, nie znam żadnych szczegółów. Pozostaje mi tylko nadzieja, że nie będę musiał zabierać z powrotem listu napisanego drżącą ręką jej syna.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Seria ESEJ

Michał Tabaczyński, Pokolenie wyżu depresyjnegoŁukasz Łuczaj, Seks w wielkim lesieDawid Kujawa, Pocałunki ludu. Poezja i krytyka po roku 2000Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzieWojciech Jóźwiak, Nasze zwierzęta mocyAdrianna Alksnin, Na coś trzeba umrzeć. Kolejna książka o rakuDerek Jarman, Współczesna natura, przełożył Paweł ŚwierczekPaul Kingsnorth, Wyznania otrzeźwiałego ekologa i inne eseje,przełożył Tomasz SikoraRafał Woś, Dług jest dobry,przełożył Tomasz Sikora Mo Wilde, Dzikość, która uzdrawia,przełożył Tomasz Sikora Denis Kazanski, Marina Worotyncewa, Jak Ukraina traciła Donbas,przełożył Maciej Piotrowski Derek Jarman, Na własne ryzyko. Testament świętego,przełożył Paweł ŚwierczekMyrosław Łajuk, Bachmut,przełożył Maciej Piotrowski

W PRZYGOTOWANIU

Judith Schalansky, Rozchwiane kanarki,przełożył Kamil Idzikowski
.

Seria PROZATORSKA

.

PRZEKŁADÓW