Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Lgniemy do miłości jak ćmy do światła
Krzysiek i Robert. Adam i Marcin. Dwa związki, w których od dłuższego czasu nie układa się najlepiej.
Pierwszą parę dopadła rutyna, a skrajnie różne charaktery mężczyzn utrudniają im znalezienie wspólnego rytmu. Druga – balansuje na granicy lojalności i zdrady. Gdy ich drogi krzyżują się na wrześniowej domówce, niespodziewana fascynacja przeradza się w coś więcej. Spotkania, wyjazdy, coraz śmielsze gesty oraz zbliżenia wywołujące motyle w brzuchu tworzą skomplikowaną więź.
Zawiła relacja skłania czterech mężczyzn do zawarcia układu, który już wkrótce przedefiniuje ich podejście do związków, miłości oraz samych siebie. Ale… czy więcej zawsze znaczy lepiej?
– A jak układa się tobie i Robertowi? – zapytał Adam.
Z chwilowego zamyślenia wyrwał go brodacz. Nawet nie zauważył, gdy zawieszony w swojej głowie wpatrywał się w ćmę, która spacerowała po ścianie w kącie pokoju.
– Nam? No chyba w porządku. – Wzruszył ramionami i dokończył drinka.
– To nie jest mocna odpowiedź.
– Bo to nie był mocny drink – zaśmiał się Krzysiek. Mocny czy nie mocny, powinno być mu już w tym stanie wszystko jedno.
– A teraz tak szczerze? – dopytał Marcin. – Nie mówmy o tych, których nie ma, więc powiedz, czego na przykład ci brakuje.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 409
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Paweł Żelazowski
Atlas motyli i ciem
Dla wszystkich, którym ćmy skradły światło.
Dziwne napięcie, które towarzyszyło mu podczas tego chłodnego wieczoru, musiało znaleźć ujście. Otoczony przez delikatną mgłę, stojąc na drewnianym pomoście z papierosem w ustach, czuł, że jest blisko osoby, która go rozumie. Takiej, która zawsze jest nieopodal, gdy dzieje się źle. Ubrany tylko w zarzuconą na siebie kurtkę i krótkie spodenki, czuł chłód, ale i ciepło, które rozgrzewało go w środku. Stał dosłownie kilka centymetrów od osoby, którą uważał za niezwykle piękną, ułożoną, ale i taką, która ma zarazem szalone pomysły na życie i siebie. Imponowało mu to. Od czasu, gdy spotkali się pierwszy raz i poczuł to ukłucie w sercu, nie mógł przestać o nim myśleć. Przyjazd w to miejsce pośrodku lasu sprzyjał zacieśnieniu ich kontaktów. Nie musiał martwić się o pracę, pieniądze. Nie byli tu sami, ale wiedział, że przyjechał tam tylko ze względu na niego. Przy nim wszystkie bolączki dnia powszedniego odchodziły gdzieś w cień. Gdyby tylko zawsze mógł mieć go bliżej siebie. Gdyby tylko mógł czuć ten błogi stan ukojenia znacznie częściej niż co weekend.
Przez chwilę rozmawiali o mało istotnych sprawach, ale to mu nie przeszkadzało, bo chciał jak najdłużej słyszeć jego głos. Chciał, by inni zniknęli i by mogli tu zostać sami. Patrzył na niego i fascynował się nim. Chciał powiedzieć mu coś ważniejszego niż tylko to, że go lubi i ceni każdą wspólnie spędzoną chwilę. Tymczasem jedynym odgłosem, który dało się usłyszeć, było skrzypienie starych desek pomostu i rechot żab gdzieś w zaroślach obok jeziora. W końcu zdobył się na odwagę i gdy zrobiło się znów między nimi cicho, wykrztusił to.
Nie był zaskoczony jego reakcją na to, co przed chwilą mu wyznał. Widział, jak bierze głęboki oddech. Ciemność, którą przebijało żółte światło naściennych latarni, dało się również widzieć w jego oczach. Wiedział, że odpowiada na jego wyznanie, ale nic nie zrozumiał z jego słów. Słyszał jedynie pękające drewno i poczuł mocne szarpnięcie gdzieś w dół.
Wrześniowy wieczór zapowiadał się obiecująco, gdy do Krzyśka i Roberta mieli w końcu wpaść ich wspólni znajomi. Nie widzieli się z nimi od dłuższego czasu i jedynie utrzymywali kontakt przez Instagram czy Messenger.
Nawet do siebie nie dzwonili. Na nadmiar znajomych nie mogli narzekać; dobrze było móc w końcu spotkać się z żywym człowiekiem.
– Skończyłeś już sprzątać łazienkę? – zawołał Krzysiek, wychylając się z salonu. Trzymał w ręku spryskiwacz i ściereczkę z mikrofibry. Na jego długich szarych dresowych spodniach i czarnej bluzie z kapturem było widać zbite kulki z kurzu. – Pisali, że już są w drodze!
– Już kończę, ale ja i tak będę się jeszcze kąpał, jestem cały spocony – odkrzyknął Robert, który mył właśnie kabinę prysznicową od środka.
Zapach chemikaliów do sprzątania był dość intensywny. Krzysiek nawet w salonie mógł poczuć ich woń, mimo że od łazienki dzielił go jeszcze niewielki korytarz. Wykręcił tylko oczami, bo o tych planach rozmawiali już od dwóch tygodni. Starał się sprzątać na bieżąco, ale do generalnego porządku potrzebował pomocy. Robert jak zawsze lubił zostawiać wszystko na ostatnią chwilę.
– Pamiętaj, że ja też chce się jeszcze ogarnąć! – zawołał i wrócił do przecierania kurzy na regale z książkami. Miał ciepły głos. Wiele osób, w tym klienci sklepu, w którym pracował, często mówiło mu, że ta tonacja wyraża serdeczność.
Robert i Krzysiek byli parą już od pięciu lat. Poznali się na jednej z grup na Facebooku, gdzie zaczęło się od wspólnego komentowania posta, a skończyło na prywatnym czacie. Zawsze, gdy ktoś pytał, jak się poznali, wzbudzali zdziwienie, ponieważ Facebook nie był aż tak popularną metodą poznawania facetów jak na przykład Grindr. Obaj pochodzili z Warszawy, a ich pierwsza randka zaczęła się w Starbucksie w centrum. Miejsce wybrał Krzysiek ze względu na kawę stamtąd, którą uwielbiał. Tam też czuł się najlepiej.
– Dobrze, to idź teraz, bo tobie zajmie to znacznie mniej czasu – powiedział Robert, wchodząc do salonu. Jego krótkie spodenki i beżowa koszulka były prawie całe mokre. – Tylko proszę, nie naświń tam znowu! – dodał mocniejszym tonem i uśmiechnął się lekko pod nosem. Jego męski głos, którym zauroczył Krzyśka od pierwszego telefonu, brzmiał bardzo poważnie. – Aha, i pamiętaj, że chłopaki nie przyjeżdżają sami, więc chciałbym, żeby w mieszkaniu było ładnie – napomniał go i puścił do niego oko.
– Bo gdyby wpadali sami, nie musiałoby być ładnie? – dopytał ironicznie Krzysiek. – Z kim oni w ogóle przyjeżdżają?
– Jacyś znajomi Krystiana, nie wiem, nie mówił mi – odpowiedział Robert. – Też się jakoś chcieli dziś umówić, więc Krystian zaproponował, żeby razem wpadli do nas. Podobno ich polubimy.
Krzysiek miał dwadzieścia osiem lat, a Robert trzydzieści cztery. Taka różnica wieku nie przeszkadzała im znacząco. Na co dzień świetnie się uzupełniali, jedynie czasami przy planowaniu dodatkowych aktywności mieli odrębne zdania.
Krzysiek był typem osoby, która miała mnóstwo pomysłów w ciągu chwili, był spontaniczny i chodził późno spać. Wszelkie wyjścia czy wyjazdy nie stanowiły dla niego problemu. Pracował w sklepie odzieżowym znanej sieciówki i mimo że nie przepadał za tym zajęciem, to jedną z pozytywnych jego stron była obecność jego przyjaciółki Marty, z którą czas w pracy płynął szybciej. Prywatnie prowadził kanał na YouTubie o tematyce lifestylowej. Często omawiał na nim swoje ostatnie zakupy czy dzielił się po prostu przebiegiem swojego dnia. Subskrybenci przychodzili i odchodzili, jednak to nigdy go nie zniechęcało do robienia wciąż nowych filmów. Montaż i samo nagrywanie sprawiały mu dużo frajdy. Kilka razy zdarzyło się nawet, że otrzymał od mniej lub bardziej znanych marek produkty do przetestowania. Gdy nie nagrywał filmów, najczęściej czytał, a miał sporą kolekcję książek w różnych gatunkach, od romansów poczynając, a na horrorach kończąc. Powoli zaczynało brakować miejsca na półkach, planował więc niedługo zakupić nowy regał na kolejne pachnące druki.
Robert był typowym domatorem, który cenił spokój i relaks po pracy. Pracował jako kucharz w popularnej restauracji w Warszawie. W domu bywał najczęściej późnymi wieczorami, dlatego tak bardzo chwalił sobie czas spędzony w swoich czterech kątach. Kochał gotować, od kiedy pamiętał, a nauczyła go tego babcia. Swoje pierwsze popisowe danie przygotował jako dwunastolatek i były to parówki zawinięte w ciasto francuskie. Nic nadzwyczajnego, ale serwując to danie na kolację dziadkom, czuł się jak prawdziwy szef kuchni. Specjalnie na tę okazję wyciął z papieru białą czapkę kucharską. W porównaniu do Krzyśka, który doceniał tylko kuchnię polską i fast food, w swojej pracy mógł wyżyć się kulinarnie i eksperymentować z jedzeniem. W wolne dni lubił nadrabiać seriale i całe dnie potrafił przeleżeć w łóżku. Taki styl życia sprawił, że zyskał sylwetkę typowego miśka, co Krzyśkowi nigdy nie przeszkadzało, a wręcz przyznawał z sympatią, że u Roberta lubi to, że ma za co złapać.
Krzysiek szybko uwinął się z prysznicem. Żel do mycia na jego obficie owłosionym torsie wytworzył sporo piany, która osadziła się też na szklanych ściankach kabiny. Krzysztof umył zęby i sprzątnął po sobie, aby Robert nie miał się do czego przeczepić. Starszy z nich nie był pedantem, jednak skwapliwie kontrolował porządek w mieszkaniu, zwłaszcza gdy sam się do czegoś zabrał. Krzysiek przebrał się w dżinsy i biały luźny T-shirt. Wyszedł z łazienki i ruchem głowy dał znać siedzącemu na kanapie Robertowi, że może już iść się umyć.
Temu mężczyźnie prysznic zajmował już ponad dwadzieścia minut, które Krzysiek poświęcił na rozkładanie zastawy na długim drewnianym stole. Tej nocy mieli pić alkohol, więc Robert przygotował solidny tłusty podkład, zanim do gry wejdą procenty. Zapiekane ziemniaki, warzywa i kurczak w piwie powinny dać radę. Dźwięk nowej wiadomości na iPhonie Krzyśka oderwał go od nakrywania stołu.
– Wychodzisz już?! – spytał, stając pod drzwiami łazienki. – Krystian pisał, że będą za dziesięć minut!
– Tak, już wychodzę!
– To dobrz… – Nie zdążył odsunąć się od drzwi, gdy Robert uderzył go z całym impetem w głowę. – Kurwa! – Tylko tyle był w stanie z siebie wykrztusić, zanim poczuł pulsujący ból na czole i rosnącego siniaka pod skórą.
– Ojej, kochanie! Przepraszam, nie wiedziałem, że wciąż tu stoisz. – Robert z wyraźną troską podszedł do Krzyśka, który rozmasowywał bolące miejsce.
– No i jak ja będę teraz wyglądał? – zapytał Krzysiek, udając głos małego dziecka.
– Pokaż, może nie jest tak źle.
– Leci mi krew?
– Nie, nie leci, już nie panikuj.
Robertowi zbierało się na śmiech. Dźwięk domofonu przerwał jednak tę niezręczną akcję ratunkową.
– Otwórz, ja muszę do łazienki, przyłożę sobie chociaż zimny wacik – rzucił, znikając w toalecie.
Na jego czole rzeczywiście znajdował się czerwony rumień, który wyglądał, jakby powstał bardziej od pocierania niż samego uderzenia. Przyjrzał się sobie jeszcze raz w lustrze i obmył twarz zimną wodą. Rozczesał zarost i poprawił czarne krótkie włosy. Gdy się wycierał, usłyszał, że goście właśnie weszli.
– Siema! – Dobiegło go melodyjne powitanie. Głos Krystiana był w stanie rozpoznać wszędzie, bo brzmiał jak u postaci z kreskówki.
Krzysiek ostrożne otwierał drzwi od toalety, aby samemu nikogo nie uderzyć.
– A ty co tak się skradasz? Srałeś? – Zaśmiał się Krystian i rozłożył ramiona, aby przytulić kolegę.
– Nie, nie srałem – odpowiedział Krzysiek. – Musiałem się jeszcze poprawić – zaakcentował ostatni wyraz i spojrzał na Roberta, mrugając do niego.
– Okej, nie wnikam. Piotrka, mojego faceta, już znacie. A to Adam i Marcin. – Odsunął się w bok, odsłaniając tym samym dwie nieznajome sylwetki mężczyzn, których przyprowadził. – Piotruś, zanieś to, proszę, chłopakom do kuchni. Tutaj w lewo, tak.
Krzysiek od razu zwrócił uwagę na Adama. Jego gęsta brązowa broda i ciemne czekoladowe oczy przykuwały wzrok. Uśmiechnął się szeroko i uścisnął Krzyśkowi dłoń. Obdarował go przy tym najpiękniejszym uśmiechem na świecie, a jego oczy aż zdawały się błyszczeć.
– Adam jestem, cześć.
Spojrzał mu głęboko w oczy. Mocny uścisk dłoni i jego męski, delikatnie chrypliwy głos sprawiły, że Krzysiek ściskał jego dłoń odrobinę za długo. Sylwetka typowego miśka, krótko ścięte włosy – był bardzo w typie Krzyśka, który nie mógł się powstrzymać i zerknął na włosy wystające spod jego koszulki. Chwilę później Adam zabrał rękę i ruszył w kierunku Roberta, by się przywitać.
– Marcin, miło mi. – Chłopak Adama od razu podszedł do Krzyśka i również się przedstawił. Był wysoki i mówił z akcentem brzmiącym jak brytyjski. Miał blond włosy, jasne oczy i był bardzo szczupły. Urodą przypominał typowego popularnego chłopaka z amerykańskich seriali dla młodzieży. Jego delikatny jasny zarost i mocno zarysowana szczęka zupełnie nie pasowały do głosu. Jakby wciąż był w nastoletnim wieku. Wyglądał i tak na najmłodszego z nich wszystkich. – Gdzie mogę to postawić? – Zaszeleścił reklamówką, w której stukały szklane butelki.
– Do kuchni, tam, gdzie Piotrek zaniósł resztę zakupów. – Krzysiek uśmiechnął się i wszedł do salonu. Robert wciąż witał się z Marcinem w przedpokoju.
Kucharz włożył alkohol do zamrażalnika i zaprosił wszystkich do stołu. Mieli tylko cztery krzesła, więc jako gospodarze, aby zapewnić wygodę swoim gościom, usiedli na niskich pufach.
Kuchnia była otwarta, odgrodzona od salonu jedynie stołem, więc każdy mógł zatem obserwować, jak Robert nakłada na talerze danie, które przygotował. Salon był szeroki i przestronny. Na ścianie wisiał duży telewizor, a pod nim stała mała drewniana komoda z konsolą do gier. Tuż obok mieścił się regał z książkami Krzyśka. Wszystkie były jego, bo Robert nie czytał nic oprócz wiadomości w internecie. Po drugiej stronie telewizora stał fotel z podnóżkiem. Naprzeciwko zaś znajdował się długi i szeroki narożnik w kolorze kawy z mlekiem z szezlongiem, który kończył się zaraz przy drzwiach balkonowych. Kolorem pasował do ścian, pomalowanych na ciepły odcień beżu. Nadawało to salonowi bardzo przytulny i gościn klimat. Nad meblami przykręcono w nim półki, na których stały ramki ze zdjęciami Roberta i Krzyśka oraz kilka kwiatków i kurzołapów, które Robert często otrzymywał od klientów restauracji jako podziękowanie za przepyszne dania. Mimo to pokój był minimalistycznie urządzony, bo Robert cenił sobie przestronne i niezagracone wnętrza.
Wszyscy jedli w milczeniu. Ciszę przerywała tylko muzyka, która leciała na aplikacji z telewizora. Krzysiek wyglądał na najbardziej podekscytowanego. Dawno nie mieli już gości. Kiedyś z Robertem częściej spotykali się z ludźmi, często poznanymi w internecie. Zazwyczaj te znajomości szybko się kończyły. Z czasem Robert miał coraz mniej chęci na spędzenie czasu poza domem, Krzysiek z kolei nie chciał wychodzić sam i tak kontakty albo urywały się zupełnie, albo wracały tylko na social media, gdzie oprócz lajków pod zdjęciami nie było nic więcej do powiedzenia. Krzysiek przyglądał się co chwila Adamowi. Był naprawdę przystojnym mężczyzną i fizycznie bardzo Krzyśka pociągał.
Wieczór należał do chłodnych. Przez uchylony balkon napływało coraz więcej zimnego powietrza. Wszyscy już zjedli i pochwalili jednogłośnie talent Roberta do gotowania. Przyjął te komplementy z nieukrywaną radością, zwłaszcza od osób, które widział po raz pierwszy.
– To co pijecie? Drinki czy z kieliszka? – zapytał Robert, zbierając talerze, kiedy reszta zgodnie stwierdziła, że drinki będą najlepsze. – Krzysiu, pomożesz mi?
Krzysiek skinął głową, wstając z pufy. Zanim wszedł do kuchni, postanowił zamknąć drzwi balkonowe. Zauważył, że na krześle na balkonie siedzą dwa motyle. Jeden był żółty, a drugi biały. Odgłos zamykanych drzwi szybko je spłoszył. Krzysiek skierował się do kuchni i wyjął z zamrażalnika najbardziej schłodzoną flaszkę. Gdy pozostała czwórka gości zajęła się rozmową, Krzysiek kątem oka zauważył, że Marcin szepcze coś do Adama i spoglądają obaj w jego stronę. Nie był pewny, czy obgadują jego, czy Roberta, ale poczuł się nieswojo. Wyjął z wiszącej szafki kuchennej sześć słoików z uchem, do których Robert wrzucił lód.
– I jak pierwsze wrażenie? – szepnął do Roberta, gdy siłował się z zimną butelką wódki.
– Ale w związku z czym?
– No z Adamem i Marcinem – doprecyzował Krzysiek. Robert, obserwując jego walkę z butelką, wziął ją od niego i otworzył jednym zgrabnym ruchem.
– Nie wiem, jeszcze nawet nie zamieniłem z nimi słowa – odpowiedział Robert, gdy lał alkohol do szklanek.
– Ale ja pytam cię o ich wygląd. – Szturchnął Roberta łokciem, przez co ten rozlał odrobinę alkoholu na blat.
– Wiem, że Adam ci się podoba. Widziałem, jak na niego zerkasz przy jedzeniu.
Krzysiek w tym czasie urwał kawałek ręcznika papierowego i pościerał rozlany płyn. Spojrzał na Roberta zawstydzony.
– Spoko, przecież wiesz, że nie mam nic do tego. Jest przystojny, a Marcin wygląda trochę jak młody James Dean.
Rzeczywiście Robert nie miał nic do tego, że inni faceci przykuwają uwagę Krzyśka. Nawiązywał tym do rozmowy, jaką odbyli już jakiś czas temu. Właściwie nie była to rozmowa, a drobna sprzeczka. Krzysiek to typ osoby, która lubiła być adorowana, kochana i potrzebna. Na początku ich związku Robert faktycznie traktował go jak księcia i sprawiał, że Krzysiek czuł się wyjątkowo. Krzyśkowi schlebiał również fakt, że taki przystojny i utalentowany kulinarnie facet jest z nim w związku. Jednak to, co było na początku, nijak miało się do tego, co działo się między nimi od jakichś dwóch lat. Żyli bardziej obok siebie niż ze sobą. Robert był często zmęczony, co oczywiście wynikało z jego ciężkiej pracy, lecz dzięki niej ich sytuacja finansowa pozostawała naprawdę dobra.
Energetyczna bomba, jaką stanowił Krzysiek, nie miała jednak jak działać, gdy brakowało do tego odpowiedniego kompana. Przyzwyczajony do innych zachowań Roberta, w czasie, kiedy ich spacery i wypady za miasto były znacznie częstsze, czuł, że w ich w związku ten ważny dla niego element zaczął umierać. Przełożyło się to również na okazywanie sobie uczuć. Buziak na pożegnanie, gdy rozchodzili się do pracy, i przytulas na dobranoc były wszystkim, na co mógł liczyć. Nie uprawiali seksu. Libido Roberta nigdy nie należało do specjalnie wysokich, natomiast od dwóch lat do niczego między nimi nie doszło. Ich ostatnia sprzeczka dotyczyła właśnie tego. To Robert powiedział, że jeśli Krzysiek ma ochotę znaleźć sobie jakiegoś „kolegę”, z którym przekroczenie granicy nie będzie stanowiło dla Roberta problemu, nie będzie robił mu o to wyrzutów. Mieli już znajomych, którzy byli w otwartych związkach i jakoś to u nich funkcjonowało. Dla Krzyśka oznaczało to, że Robertowi już po prostu na nim nie zależy, jednak ten tłumaczył, że to wcale nie tak. Tamtego wieczoru długo jeszcze rozmawiali i ustalili, że tak będzie w porządku. Krzysiek natomiast nigdy z tego nie skorzystał, o czym Robert nawet nie wiedział. Nie potrafił pójść do łóżka z kimś, skoro sam był w związku, a nie miał zamiaru rozstawać się z Robertem.
Kochali się jednak, nawet jeśli z tego uczucia więcej pozostawało symbolicznych słów niż żaru, który kiedyś rozpalił ich serca. Często słyszeli od innych, że widać po nich, że dobrze się dogadują i są po prostu słodcy. A oni wspólnie nie tolerowali jednego – kłótni przy innych. Prywatne sprawy zawsze załatwiali pomiędzy sobą.
Po komentarzu partnera Krzysiek dobrze wiedział, że Marcin jest według niego atrakcyjny. Nie przyuważył, by spoglądał jakoś specjalnie na nowego kolegę, ale znał jego gust. Dokończyli przygotowywać drinki i podali je gościom. Wspólnie wznieśli toast za spotkanie. Rozmawiali głównie o tym, co u nich słychać i czy coś się zmieniło. Wsłuchiwali się właśnie w opowieść Krystiana o ostatnim wyjeździe na wakacje z Piotrkiem. Byli na Malcie. Robert z zaciekawieniem dowiadywał się o tamtejszych potrawach, których próbowali. Krzysiek z kolei rozejrzał się po stole, sprawdzając, czy nikomu nie trzeba dorobić nic do picia. Jego serce na chwilę się zatrzymało, gdy zauważył, że brodacz wpatruje się w niego ciemnymi oczami. Posłał mu niezręczny uśmiech i szybko udał, że znów słucha Krystiana. Kątem oka widział jednak, że wciąż jest obserwowany. Było mu dziwnie niezręcznie, więc gdy tylko Krystian zamilkł, ten zwrócił się do nowych gości.
– A wy, chłopaki, czym się zajmujecie? – zapytał pośpiesznie, jakby bał się, że ktoś wetnie mu się w zdanie. Widział, że Adam znów obdarowuje go najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
– Mamy własną firmę, do tego Marcin pracuje wieczorami jako barman – odpowiedział brodacz, a blondyn skinął głową na potwierdzenie. – A wy co robicie na co dzień?
Robert chciał coś odpowiedzieć, jednak Krzysiek był szybszy.
– Pracuję w sklepie i prowadzę kanał na YouTubie. Robert jest kucharzem.
– Zajebisty był ten kurczak, widać, że z ciebie zawodowiec – wtrącił się Marcin i mrugnął w stronę Roberta. Ten zarumienił się i podziękował.
– I masz coś z tego YouTube’a? O czym jest kanał? – dopytywał Adam
– Takie tam o życiu. Pieniędzy nie, ale czasem coś mi przyślą – odpowiedział Krzysiek ściszonym głosem, jakby się tego wstydził.
– Fajnie. Ciekawe zajęcia – skomentował Adam i uśmiechnął się. Krzysiek poczuł, jak oblewa go rumieniec. Adam był przystojny. Jego zresztą również zaskoczyło to, jak reaguje na Krzyśka.
– Słuchajcie, a jak robimy z nocowaniem? Bo nie ustaliliśmy tego nawet – zapytał nagle Robert.
– Piotrka koleżanka wyjechała na weekend i pozwoliła nam zatrzymać się u niej w mieszkaniu na Bemowie – odpowiedział Krystian.
– I jak tam pojedziecie? – dopytywał Robert.
– Uberem. Samochody zostawiliśmy pod jej mieszkaniem, do was też przyjechaliśmy uberem, a w niedzielę sobie na spokojnie wrócimy. – Robert pokiwał tylko głową na tę odpowiedź i ruszył do kuchni przygotować kolejne drinki. – Pokaże mi ktoś drogę do łazienki? – zapytał Krystian, gdy zakończył wyjaśnienia.
Krzysiek ruszył prosto w kierunku Krystiana. I wskazał toaletę. Pokazał mu również sypialnię, która znajdowała się dosłownie naprzeciwko. Wymalowany na biało pokój, z ogromnym łóżkiem, które spokojnie mogło pomieścić więcej niż dwie osoby. Po każdej ze stron łoża stały okrągłe stoliki na drewnianych nogach. W oknie wisiała szara zasłona, która przebijała nieco wszechobecną biel. Podłogę zdobił puchaty dywan, w którym stopy przyjemnie się zatapiały. Naprzeciwko łóżka wisiał duży telewizor.
– Iście królewsko. Zazdro – skomentował Krystian. Krzysiek zaśmiał się głośno, bo to samo powiedział Robert, kiedy urządzali ją po swojemu. Wynajmowali to mieszkanie, natomiast właściciel nie miał absolutnie żadnego problemu z tym, by umeblowali je tak, jak im się zamarzyło.
Po pewnym czasie, gdy alkohol zaczął mocniej szumieć w głowie, każdy był zajęty już sobą. Utworzyły się małe grupki. Jedni rozmawiali w kuchni, inni siedzieli na narożniku w części salonowej. Krzysiek był akurat w toalecie, aby się trochę odświeżyć. W planach mieli jeszcze ruszyć na miasto. Wychodząc z łazienki, zauważył Adama, który stał przy półce z książkami. Wymienili spojrzenia i uśmiechnęli się siebie. Krzysiek chciał usiąść na kanapie obok Roberta i Krystiana, gdy poczuł, że ktoś chwyta go za ramię.
– Czy ty uciekasz przede mną? – zapytał Adam i mocnym chwytem przyciągnął Krzyśka do siebie.
– Ja? Nie, nie… dlaczego miałbym uciekać? – wyjąkał Krzysiek. Stał tak blisko Adama, że czuł temperaturę jego ciała. Poczuł, że robi mu się gorąco.
– Niezły zbiór. Przeczytałeś je wszystkie? – Jego chrypliwy, delikatnie ściszony głos nadał tej chwili dziwnie intymny wydźwięk, jakby miała ona być tylko ich.
– Większość. Niektóre wciąż czekają w kolejce – Odpowiedział równie cichym głosem Krzysiek. – A ty czytasz?
– Mało i raczej rzadko. Nie za bardzo mam na to czas. Kiedy znajduję trochę wolnego, zawsze zajmuję się czymś innym. – Delikatnie się uśmiechał. – Może polecisz mi jakieś fajne tytuły?
– Jasne, rozumiem. Też czasem dzień zlatuje mi za szybko, zwłaszcza jak po pracy robię nagrywki na kanał. Jakie gatunki cię interesują?
– Nie wiem, doradź mi. – Adam puścił do niego oko i uśmiechnął się łobuzersko.
– Pomyślę jeszcze i dam ci znać, muszę najpierw cię rozgryźć – odparł Krzysiek i mrugnął do Adama.
– Fajnie porozmawiać z kimś, kto ma ciekawe zainteresowania. Podoba mi się to – rzucił na koniec Adam.
Dla Krzyśka to był olbrzymi komplement, bo miło było uchodzić za interesującą osobę. Zwłaszcza gdy już dawno nie słyszał, że to, co robi, jest dla kogoś ciekawe. Robert nie wykazywał większego zainteresowania jego poczynaniami w internecie. Krzyśkowi nasunęło się nagle pytanie, o którym myślał już dużo wcześniej, jednak nie miał śmiałości, aby zadać je bezpośrednio.
– Wiesz co? Zastanawiałem się, czy Marcin jest z Polski, bo mówi z wyczuwalnym akcentem – zagadnął. To dziwne, ale krępował się o to zapytać wprost właściciela charakterystycznego głosu, który tak go zainteresował.
– Jest Polakiem, ale większość życia spędził z rodzicami w Anglii. Dopiero jak skończył osiemnaście lat, wrócili do Polski.
– Jasne, stąd ten akcent. – Krzysiek pokiwał głową ze zrozumieniem
– Dokładnie. Pójdę zapalić. Idziesz? – Adam ruszył w stronę balkonu.
– Nie, nie palę.
– Pytałem, czy idziesz, a nie czy palisz – wyjaśnił Adam, uśmiechając się delikatnie.
Krzyśkowi zrobiło się trochę głupio, aż ciarki żenady przeszły mu po plecach. Adam w połowie salonu zatrzymał się i przywołał Krzyśka ruchem głowy. Robert rozmawiający na kanapie z Krystianem zwrócił na nich uwagę, jednak z jego miny nie dało się nic wyczytać.
Wieczór był chłodny, lecz świeże powietrze sprawiało, że na zewnątrz wydawało się całkiem przyjemnie. Alkohol buzujący w krwi Krzyśka podpowiadał mu różne nieprzyzwoite rzeczy, których Adam swoim zachowaniem wcale nie uspokajał. Jego wzrok, to, jak trzymał papierosa czy nawet po prostu stał – wszystko sprawiało, że Krzysiek miał ochotę chociaż musnąć jego skórę. Przynajmniej na chwilę. Wystające włosy spod jego koszulki tylko bardziej pobudzały wyobraźnię, która podsuwała pomysły, jak może wyglądać ciało pod bawełnianą koszulką w kolorze brudnej bieli.
– Ładny widok tu macie – powiedział Adam, tym samym przerywając fantazje Krzyśka.
– Tylko głośno – odparł Krzysiek.
– Może czasem to dobrze… – Adam zaśmiał się i mrugnął do Krzyśka.
Krzysiek nie miał pewności, czy był to flirt, czy Adam po prostu jest miły. Widok z balkonu zwłaszcza w nocy rzeczywiście wydawał się piękny. Widzieli stąd centrum, które było najjaśniejszym punktem w oddali. Wysokie oświetlone budynki zachęcały do przyjrzenia się im z bliska w ten piątkowy wieczór. Główna ulica, która znajdowała się kilka pięter pod nimi, oświetlona bladym światłem ulicznych latarni, zdawała się podpowiadać, gdzie czeka ich lepsza zabawa.
– Wracamy? – zapytał Adam. Wypalił papierosa szybciej, niż powinien, a przynajmniej Krzyśkowi przemknęło to przez myśl.
Gdy weszli do mieszkania, pozostali mężczyźni siedzieli już na kanapie.
– O, tu jesteście! – zawołał Krystian, który ewidentnie był już pijany. – Szykujemy się na to miasto czy nie? – wybełkotał.
– Tak, no chyba tak – odpowiedział Krzysiek zaskoczony zachowaniem kolegi.
Piotrek zgłosił się do wezwania ubera, który zawiezie ich do centrum. On też nie należał już do najtrzeźwiejszych. Przez chwilę Krzysiek zastanawiał się, czy ominął jakąś kolejkę, czy po prostu nie ma dzisiaj dobrego dnia na upicie się. Było już dość późno jak na wychodzenie na miasto, ale nikomu to nie przeszkadzało. Krzysiek poszedł do toalety, by jeszcze raz skontrolować swój wygląd. Ułożył włosy na pastę i wyszedł z łazienki. Zaraz po nim wszedł Robert. Zaczął sprzątać szklanki poustawiane w różnych miejscach i wkładać je do zmywarki. Puste butelki po wódce z kolei włożył do reklamówki i położył obok kosza na śmieci w kuchni. Mieszkanie było ogarnięte. Znacznie przyjemniej będzie do niego wrócić po nocnej imprezie. Podszedł do okna balkonowego i uchylił je, by przewietrzyć. Poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Wzdrygnął się i odwrócił.
– Gdzie jest łazienka? – zapytał Adam z delikatnym uśmiechem. Cały czas się uśmiechał, a już najbardziej, gdy był obok Krzyśka, nie umknęło to jego uwadze.
Krzysiek wskazał toaletę Adamowi i wrócił do salonu, w którym Piotrek popędzał zebranych. Wszyscy mieli pospieszyć się z zakładaniem butów, aby kierowca na nich nie czekał. W korytarzu zrobiło się więc tłoczno, ale żeby nie zajmować więcej miejsca, Krzysiek skoczył szybko do sypialni po czarną bluzę.
– Dokąd w ogóle jedziemy? – zapytał Krystian, który jako jedyny był już gotowy do wyjścia.
– Ustawiłem na Zbawiciela. Czegoś tam poszukamy – odpowiedział Piotrek. – Panowie, tutaj zostało jeszcze pół butelki wódki, może na szybciutko z gwinta wypijemy?
Butelka szybko została opróżniona. Krzysiek poczuł, jak fala ciepła zalewa jego ciało. Wyszli z mieszkania i zanim doszli do windy, już poczuł, że jest bardziej pijany niż jeszcze chwilę temu. Wsiedli do auta, które w środku pokryte było białym zamszem. Piotrek usiadł obok kierowcy, a zaraz za nim na trzyosobowej kanapie umościli się Krzysiek, Robert i Marcin, za nimi zaś Adam i Krystian. Blondyn oparł głowę o ramię Roberta, a ten nie oponował w żaden sposób. Krzyśka nie ruszyło to w żaden sposób, bardziej zaskoczyła go postawa jego chłopaka. Stwierdził jednak, że nie będzie zaprzątał sobie tym głowy. Odwrócił się za siebie, gdzie Adam od razu obdarował go szerokim uśmiechem. Na wpół przymrużone oczy zdradzały, że w jego krwi płynie już sporo alkoholu.
– Chciałbym cię podtrzy… potrzymać za rękę – wypalił Krzysiek, wpatrując się w jego twarz, którą co rusz rozświetlały uliczne latarnie.
– Bardzo proszę. – Adam zaśmiał się gardłowo i wystawił rękę do Krzyśka. Chwycił ją i poczuł, jak brodacz pociera nią kciukiem i ściska mocno.
Okazało się to przyjemne i we wręcz dziecinny sposób sprawiało mu ogromną radość. Całą drogę jechali w tej pozycji. Adamowi było najwygodniej, Krzysiek musiał siedzieć w dziwnie wykręconej pozycji, jednak nie przeszkadzało mu to. I tak dojechali na miejsce. Jedni przytuleni, inni trzymając się za ręce. Piotrek całą drogę rozmawiał o czymś z kierowcą, a Krystian zdawał się nie zwracać uwagi na nic dookoła.
Na placu Zbawiciela było mnóstwo ludzi. Przez witryny niektórych lokali dało się zauważyć, że wszystkie są pełne. Nic dziwnego, był piątek wieczór, a właściwie już sobota. Weszli do Planu B. Okazało się, że więcej osób stało na zewnątrz niż w środku. Na parkiecie tańczyły tylko cztery osoby. Piotrek skierował się od razu do baru i zamówił piwo. To samo zrobił jeszcze tylko Robert, reszta poszła rozsiąść się w loży.
– Fajny jesteś – wyszeptał Adam do ucha Krzyśkowi, gdy tylko usiadł obok niego. Złapał go pod rękę i nie zapowiadało się, aby chciał puścić. Krzyśka przeszyło wręcz euforyczne uczucie. Być może przez to, że był pijany, może napalony, a może po prostu dawno nie zaznał takiego dotyku i zainteresowania z czyjejś strony. Gdy do loży wrócili Piotrek z Robertem, od razu wdali się w rozmowy, których Krzysiek nie był w stanie dosłyszeć. Bał się ruszyć, by nie zepsuć tej chwili. Marcin spojrzał w ich kierunku i zrobił słodką, rozczuloną minkę, co zwróciło uwagę pozostałych. Blondyn również nie zwracał szczególnej uwagi na ich zachowanie – i chyba nie miał nic przeciwko niemu.
Robert wypił swoje piwo w błyskawicznym tempie. Piotrek natomiast, gdy jego kufel wciąż był w połowie pełen, wstał, nachylił się nad stołem i oznajmił, że zmieniają lokal. Adam wypuścił rękę Krzyśka z objęć i dopiero teraz Krzysiek poczuł, że jest cała spocona. Wyszli na zewnątrz i kierowali się wzdłuż Marszałkowskiej. Prowadzili Piotrek z Krystianem, zaraz za nimi powoli szli Adam z Krzyśkiem, a z tyłu wlekli się Marcin z Robertem, który śpiewał na cały głos jakieś piosenki. Musiał być naprawdę pijany. Krzysiek nie przypominał sobie, by kiedykolwiek widział go w takim stanie. Cieszył się, że dobrze się bawi, ale wiedział również, że na drugi dzień będzie go czekał kac morderca.
– Dokąd idziemy? – zawołał Krzysiek do Piotrka, idącego pewnym krokiem, więc zapewne miał jakiś konkretny cel.
– Do Glamu! – odkrzyknął i uniósł ręce w górę, wydzierając się na cały głos.
Krzysiek wywrócił tylko oczami. Nigdy nie był w tym klubie, ale słyszał mieszane opinie na jego temat. Kiedy dotarli na miejsce, zeszli schodami w dół i zapłacili za wstęp. Krzysiek kątem oka zauważył, że Krystian szepcze coś do ucha Piotrkowi, po czym skierował się w stronę toalet.
Klub był pełen ludzi. Głośna muzyka zachęcała do tańca. Krzysiek stwierdził jednak, że teraz i on potrzebuje napić się piwa. Był pijany, ale nie na tyle, by nie pamiętać o zdradliwości mieszania piwa i wódki. Przepchnął się przez tłum falujących ludzi i dotarł do baru. Zamówił napój i zauważył wtedy, że wokół nie ma nikogo z jego towarzyszy. Ruszył więc na parkiet, falując biodrami. Z głośników rozbrzmiewała piosenka Diva w remiksie. Gdy zatrzymał się między tańczącymi, poczuł ich energię, zamknął zatem oczy i zaczął poruszać się tak, jakby był tu zupełnie sam, nie zwracając uwagi na swój wygląd. Od dawna już brakowało mu takiego wyjścia. Czuł się w pewien sposób wolny pośród błyskających świateł i głośnej muzyki. Poczuł czyjeś palce zaciskające się na jego ramieniu. Kiedy otworzył oczy, dostrzegł mówiącego Piotrka. Nie był w stanie go zrozumieć, co zakomunikował mu gestem dłoni.
– Idziemy stąd! Chodź!
– Ale ja się bawię, dopiero co weszliśmy! – odkrzyknął oburzony Krzysiek.
– Wszyscy już czekają przy wyjściu, chodź! – wybełkotał mu do ucha Piotrek i szarpnął go za rękaw.
Przy schodach spotkał tylko Krystiana, reszta, jak się okazało, poszła jeszcze do toalety. Piotrek, korzystając z chwili, również poszedł skorzystać.
– Idę już na górę, gorąco tu! – zawołał Krystian. – Poczekasz tu na nich?
Krzysiek skinął głową. W ręku wciąż miał pół piwa, które zamierzał dokończyć, zanim opuści lokal. Rozejrzał się po holu i przy korytarzu prowadzącym do ubikacji zauważył opierającego się o ścianę i pijącego piwo Adama. Podszedł do niego i stanął obok. Poczuł, jak brodacz chwyta go za rękę i ściska mocno. Spojrzał na niego i uśmiechnął się, odwzajemniając jego uścisk. Adam stanął naprzeciwko niego, po czym oparł się obiema rękami o ścianę tuż obok jego głowy. Krzysiek czuł się osaczony, ale podobało mu się to. Znów zobaczył ten uśmiech wart milion dolarów, a już na pewno jednego pocałunku, więc ich usta zetknęły się delikatnie ze sobą, zupełnie jakby każdy z nich bał się coś zepsuć lub przekroczyć niewidzialną granicę. Krzysiek czuł mięsiste wargi Adama i jego gęsty zarost, delikatnie ocierający się o twarz. Poczuł, że uderza go fala gorąca, i to bynajmniej nie z powodu alkoholu. Położył rękę na biodrze Adama i chciał przycisnąć go do siebie, gdy ten odsunął się od niego.
– Przepraszam – wyszeptał mu do ucha.
– Nie gniewam się – odrzekł Krzysiek i uśmiechnął się.
Adam chwycił jego twarz w dłonie i ponownie pocałował. Tym razem bardziej zachłannie. Krzysiek zamknął oczy i poczuł smak piwa na swoich ustach, a chwilę później też na swoim języku. Adam wdarł się w jego usta z taką zachłannością, jakby również czekał na ten pocałunek cały wieczór. Mimo niesprzyjających takiej magicznej chwili warunków dla Krzyśka mogłaby ona trwać wiecznie.
– Gotowi? – usłyszał głos Piotrka. Krzysiek otworzył oczy i zauważył, że razem z nim stoją również Marcin i Robert. Blondyn uśmiechał się jak pierwszoklasista, który pierwszy raz zobaczył, jak ktoś się całuje, a Robert wyglądał tak, jakby nie do końca rozumiał, co się dzieje wokół. – Idziemy coś zjeść, umieram z głodu.
Trafili do jednej z wielu wciąż czynnych kebabowni. Tak naprawdę jadł tylko Piotrek, który częstował swoim jedzeniem Krystiana. Reszta zamówiła jeszcze po piwie. Siedzieli w milczeniu, każdy zajęty swoją butelką. Piotrek, który z połową kebaba w ręku zdawał się już zasypiać, co chwila wieszał się na zirytowanym sytuacją Krystianie.
– Dobra, słuchajcie, wracamy do domu, bo widzicie, co się z nim dzieje – skomentował Krystian, po raz kolejny odpychając Piotrka od siebie.
– Ale my tu mamy jeszcze piwo – zawołał Robert i uniósł butelkę w górę. Reszta powtórzyła ten gest zaraz po nim.
– Serio, chłopaki, zbierajcie się, bo już mnie on wkurwia – nalegał Krystian.
– Ale przecież jeśli chcesz, to jedźcie, chłopaki mogą zostać u nas. Prześpimy się i zgadamy się jakoś po południu – zaproponował Robert.
Krzysiek bardzo chciał ukryć, że ta propozycja mu się podoba, jednak uśmiech, który go zdradził, szybko pojawił się na jego twarzy. Spojrzał na Adama, który stwierdził, że to doskonały pomysł.
Krystian nie oponował. Zamówił szybko taksówkę i gdy tylko ta podjechała, wręcz wturlał swojego chłopaka do środka. Na dworze było już zupełnie jasno i dochodziła siódma rano. Reszta dopiła piwo i również zamierzali wracać do domu. Robert zamówił podwózkę. Musieli czekać nieco dłużej na transport. Gdy w końcu zamówiony pojazd się pojawił, szybko wsiedli do środka. Robert usiadł obok kierowcy, a cała reszta z tyłu. Przyjemne ciepło, które wydobywało się z nawiewu, sprawiło, że cała trójka oparta z tyłu o siebie nawzajem zasnęła. Do celu dojechali po około dwudziestu minutach.
– Chłopaki, jesteśmy – zawiadomił ich Robert, szarpiąc Krzyśka za kolano.
Przebudzili się i ruszyli w stronę mieszkania. Robert przez chwilę walczył z zamkiem do drzwi, bo nie mógł w niego trafić kluczem. Trwało to dobre dwie minuty, ale w końcu udało się mu.
– Pościelimy wam w salonie – wybełkotał Robert, nieudolnie rozwiązując buty.
– Ja idę od razu pod prysznic – stwierdził Krzysiek.
Wszedł szybko do sypialni, która znajdowała się naprzeciwko łazienki, zabrał z szuflady czystą bieliznę i koszulkę do spania. Zawsze przed snem, nieważne, w jakim był stanie, musiał wziąć prysznic. Przyjemnie chłodna woda delikatnie go otrzeźwiła. Umył zęby, ubrał się i wyszedł z łazienki. Drzwi do salonu były delikatnie przymknięte. Zapewne Adam z Marcinem poszli od razu spać, gdy tylko dotknęli głową poduszki. Zanim wszedł do sypialni, pomyślał, że właśnie takiego wieczoru od dawna mu brakowało. Uśmiechnął się pod nosem i popchnął drzwi do sypialni. Scena, która rozgrywała się przed jego oczami, sprawiła, że zapomniał o alkoholu, którego resztki krążyły w jego organizmie. Zaschło mu w ustach, bo nie spodziewał się kiedykolwiek zobaczyć takiej sytuacji na żywo. W filmach pornograficznych owszem, ale nie w rzeczywistości.
Myślał, że Adam z Marcinem już dawno śpią, a jednak znajdowali się właśnie w jego sypialni. Adam leżał na plecach w samych bokserkach, w których odznaczał się twardy penis. Tuż obok niego leżał Marcin, zupełnie nagi, a jego kutasem zajmował się ustami Robert. Ciało Adama było niemalże takie, jak Krzysiek sobie wyobrażał. Owłosione, z wyraźnie zaznaczoną linią mięśni piersiowych i delikatnym brzuszkiem. Krzysiek stał w progu, gdy Adam zwrócił na niego uwagę i obdarował go najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Nie zważając na nic, Krzysiek zdjął z siebie koszulkę i dołączył do nich. Położył się na Adamie i od razu zaczął go całować. Czuł jego twardego penisa na swoim udzie. Całowali się znacznie zachłanniej niż w klubie. Adam zdjął z siebie bokserki i to samo zrobił z bielizną Krzyśka, którego penis również był już w pełnym wzwodzie.
Brodacz delikatnie przejechał językiem po jego sterczącym penisie, patrząc mu głęboko w oczy. Krzyśka zalała fala rozkoszy. Nie wiedział do końca, jak ma się zachowywać, ale nie umiał też tego przerwać. Nie czuł takich pieszczot już od bardzo dawna. Nie chciał myśleć o niczym innym jak tylko o tym, że mężczyzna, z którym bawił się cały wieczór, w tej chwili go dotyka. Nieważne jak, nieważne gdzie, był w stanie pozwolić mu na wszystko. Co jakiś czas słyszał pojękiwania Marcina. Obserwował, jak Robert się nim zajmuje. Uczucia, które go ogarniały, były dla niego nowe i z trudem potrafił je opisać. Z jednej strony był zaskoczony zachowaniem Roberta oraz zastanawiał się, jak w ogóle do tego doszło. Jego prysznic trwał przecież niecałe dziesięć minut, a w sypialni rozpoczęła się scena, o której nawet nigdy by nie pomyślał. Odrzucał jednak od siebie te myśli tak szybko, jak się pojawiały, bo chciał wykorzystać ten moment, póki trwał. Chwycił Adama za sutki i zaczął go pieścić. Brodaczowi ewidentnie się to podobało, bo wywrócił oczami i zamruczał.
Jego odgłosy sprawiły, że Krzysiek zapragnął poczuć go w ustach. Szybko zmienił pozycję i teraz to on lizał i pieścił jego kutasa. Adam delikatnie dociskał jego głowę do swojego krocza. Krzysiek dotykał dłońmi jego owłosionego brzucha. Od zawsze męskie owłosienie bardzo go podniecało. Jeszcze bardziej, gdy należało do Adama. Ta niezwykła rozkosz mogłaby trwać dla niego cały czas, gdyby nie to, że był już bardzo zmęczony. Adam zwrócił na to uwagę, sam zresztą nie miał siły na więcej. Uśmiechnął się tylko, obnażając przy tym białe zęby. Podciągnął Krzyśka do siebie, pocałował go w usta i ułożył przy krawędzi łóżka. Krzysiek zauważył, że Marcin i Robert też już zasnęli. Sen nadszedł niespodziewanie szybko, gdy Krzysiek znalazł się w objęciach brodacza.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Atlas motyli i ciem
ISBN: 978-83-8373-793-5
© Paweł Żelazowski i Wydawnictwo Novae Res 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Joanna Kłos
KOREKTA: MAQ PROJECTS
OKŁADKA: Paulina Radomska-Skierkowska
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek