40,00 zł
Pola i Kuba kiedyś byli nierozłączni, a ich miłość zdawała się niezniszczalna – do czasu, gdy na ich drodze stanęła… depresja mężczyzny. Walka z niewidzialnym przeciwnikiem rozdziela ich, pozostawiając za sobą ból, tęsknotę i niedokończone rozmowy. Los jednak lubi płatać figle. Po kilku miesiącach, w najbardziej romantyczny dzień roku – w Walentynki – przypadkowo spotykają się w hotelu Aroma Stone pod Wrocławiem, oboje z zupełnie innymi planami i towarzyszami na życie…
Czy to spotkanie jest szansą na zamknięcie bolesnego rozdziału? A może na nowo rozbudzi uczucia, które kiedyś ich połączyły?
„173 dni samotności” to opowieść o tym, jak delikatna bywa ludzka psychika, ale też jak silne potrafi być serce. To książka o nadziei, wybaczeniu i odwadze, by zacząć od nowa.
Czy Pola i Kuba odnajdą w sobie siłę, by zmierzyć się z przeszłością i napisać nową historię?
Alina Iwanicka - businesswoman, filantropka, założycielka Fundacji „Kobiety Aroma Stone”. Swoją uwagę przeniosła na rozwijanie działalności kulturowej w Aroma Stone Hotel Spa w Sycowie, gdzie zaprasza ludzi ze świata literatury, nauki i biznesu. Kładzie nacisk na balans pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym. Jest żoną, matką i babcią.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 218
Copyright © Alina Wrzosek Iwanicka, 2025
Projekt okładki
Paweł Panczakiewicz
Redaktor prowadzący
Michał Nalewski
Redakcja
Weronika May
Korekta
Agnieszka Dudek
ISBN 978-83-8391-703-0
Warszawa 2025
Wydawca: Wydawnictwo Najlepsze
Prószyński Media Sp. z o.o.
ul. Rzymowskiego 28,
02-697 Warszawa
SŁOWO OD AUTORKI
Miłość w dzisiejszych czasach wzbudza wachlarz emocji u obu płci. Idealizowana wiekami przez większość, doczekała się schyłku sławy.
Obecnie krytykowana, poddawana w wątpliwość przegrywa z konsumpcyjnym trybem życia. Przestajemy w nią wierzyć, przestajemy jej wierzyć.
Według mnie miłość to najczystsza forma ludzkiego „być albo nie być”. To ona sprawia, że życie nabiera głębszego sensu. Jest trudna, złożona, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłej walki, ale jest tego warta. Rodzi się w sercu, chociaż czasem myślę, że jednak swój początek ma w głowie. Zmienia swój bieg całe nasze życie, nigdy nie traci ze swej czystej, niczym nieskażonej natury. Kiedy już w nas się pojawia, rozkwita na dobre w naszych słowach i gestach, powodując, że świat, dzięki kochankom, staje się lepszym miejscem. Raz dana, sprawia, że mamy nadzieję, że pozostanie z nami na zawsze bez względu na to, co przyniesie przyszłość.
O miłości nakręcono setki tysięcy filmów, napisano książek, stworzono obrazów i rzeźb, a my wciąż pragniemy o niej słuchać, oglądać ją i podziwiać.
Gdy wkroczysz w moją opowieść, pierwsze, co może ci przyjść na myśl, to czy historia w niej zawarta wydarzyła się naprawdę? Co jest w niej prawdą, a co wytworem mojej wyobraźni?
Miałam gorszy nastrój, gdy pewnego dnia przyjechałam do pracy. Za oknem szalała wichura, w iście górskim stylu, czyli odwrotność tego, co kojarzymy z polską złotą jesienią. Kiedy na dworze wszystko wydawało zmierzać się ku końcu świata, do recepcji podeszła piękna blond dziewczyna w typie Brigitte Bardot z wysokim mężczyzną równie francuskim, co seksownym przypominającym Alaina Delona. Nie wiem, czy to ich wygląd, czy urok, który roztaczali, sprawił, że od razu zwróciłam na nich uwagę i już nie mogłam od nich odwrócić wzroku. Żeby było zabawniej, Ola, moja wieloletnia recepcjonistka, wskazała im na mnie. Czego chcą ode mnie te gwiazdy francuskiego kina? – pomyślałam.
Historia ich burzliwej miłości, którą postanowili mi opowiedzieć, scementowała się w moim miejscu na ziemi, hotelu Aroma Stone.
Ci francuscy aktorzy, którzy w rzeczywistości są Polą i Kubą, stali się moimi przyjaciółmi w realnym świecie, a od dzisiaj będą ci towarzyszyć jako bohaterzy literaccy. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że to życie pisze najlepsze scenariusze i w tym przypadku jest dokładnie tak samo.
Alina Wrzosek Iwanicka
POLA
RÓŻNE DŹWIĘKI SAMOTNOŚCI
Pola czekała już godzinę na Kubę, osuszała kolejną szklankę wody, a jego wciąż nie było. Telefon miał wyładowany, w biurze powiedzieli, że niedawno wyszedł.
Spotykali się w ich ulubionej restauracji, którą kiedyś przypadkowo, jeszcze na początku relacji, odkryli. Była przytulna, ciepłe światło lamp rzucało miękkie refleksy na drewniane stoły, na ścianach przyklejono barwną tapetę w różnego rodzaju papugi, co nadawało knajpie charakterystycznego sznytu. W tle cicho brzmiała jazzowa muzyka, kelnerzy z gracją lawirowali między stolikami. Dzisiaj siedziały tu same pary, jakby były walentynki. Ten widok, okazywane sobie uczucia i zachowanie innych gości, którzy co rusz podejrzliwie zerkali na Polę, działało na nią pesymistycznie. Starała się nie poddawać i cały czas z nadzieją patrzyła na wejście, w którym zaraz powinien się pojawić jej Kuba. Idealne miejsce na wieczór we dwoje. Idealne, gdyby nie to, że wszystko pomiędzy nimi było ostatnio nie tak. Pola poprawiła sukienkę, czując nieprzyjemne napięcie w ramionach. W końcu się zjawił, zmoczony, poprosił o chwilę w łazience. Nawet się z nią nie przywitał, nie dał całusa, nie przytulił. Pola przełknęła gulę w gardle, zamówiła czerwone wino, żeby jakoś przetrwać ten źle zapowiadający się wieczór.
– Będziesz piła? – zapytał, gdy kelner przyniósł jej lampkę syrah.
– Tak, mam ochotę na lasagne i wino.
– Dla mnie tylko wino. – Oddał menu zaskoczonemu kelnerowi.
Siedzieli naprzeciwko siebie, ale czuła się, jakby dzieliło ich coś niewidzialnego – może jakaś osoba? Albo wydarzenie, o którym nie miała pojęcia. Na pewno było to coś, czego nie umiała jeszcze nazwać, ale co coraz bardziej wżerało się między nich.
– Nie będziesz jadł? – Starała się zachować spokój.
– Jadłem przed wyjściem z pracy. Leo zamówił dla wszystkich pizzę, nie wypadało odmówić.
Pił za to chętnie, po piętnastu minutach zamówił dla nich całą butelkę czerwonego wina. Pola jadła, chociaż już dawno straciła apetyt. Minęło kilka minut w niezręcznej ciszy. Pola usilnie starała się ją przełamać, więc opowiadała, jak szef Marek wzmocnił dzisiaj morale zespołu, dając im już teraz świąteczną premię. Każdy się ucieszył i faktycznie chętniej pracował. Kuba kiwał głową, mruczał coś w odpowiedzi, ale jego myśli były gdzie indziej. A może nigdzie nie były? Zaczął bawić się sztućcami, które leżały obok talerza.
– Masz ochotę spróbować? – Podała mu na widelcu część swojego dania, uśmiechając się zachęcająco.
– Nie smakuje ci? – zapytał, choć znał odpowiedź.
– Chcę, żebyś ty spróbował, zobaczył, czy będzie ci smakowało. – Dalej trzymała widelec przy jego twarzy.
Kuba spojrzał na Polę tak, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tu siedzi.
– Nie czuję smaku. Jakby nic mi już nie smakowało – stwierdził, po czym wychylił resztę wina z kieliszka.
Serce Poli ścisnęło się boleśnie. Nie chodziło o jedzenie. Chodziło o wszystko.
Kuba siedział przy stole z przygarbionymi ramionami, wzrokiem utkwionym gdzieś daleko, jakby jej tu nie było. Bezmyślnie mieszał wino, trzymając w dłoni kieliszek. Układała sobie te słowa w głowie od dwóch dni, ale teraz zarówno każde z nich osobno, jak i wszystkie razem brzmiały niewłaściwie. Bała się jego reakcji. Bała się też jej braku. Jeśli coś powie, będzie źle, wiedziała to, obawiała się też, że on jeszcze bardziej się zamknie w sobie. A jeśli nie powie nic, to dłużej takiej atmosfery między nimi nie zniesie. Męczyła się już tak, że jedyne, co czuła, to lęk i strach. Uważała na wszystko, co robiła i mówiła, tylko żeby go czymś nie dotknąć. Żeby tylko nie zostać źle zrozumianą. Cały czas się kontrolowała, co było bardzo męczące, bo i tak miała wrażenie, że irytuje go każdy przejaw jej osoby . Jego dystans stawał się nie do zniesienia.
– Kuba… – zaczęła cicho, niemal wyszeptała, wciąż niepewna, co robi.
Nie zareagował od razu. Dopiero po chwili uniósł głowę i spojrzał na nią, ale jego oczy były puste, patrzył przez nią, a nie na nią.
– Coś się dzieje? – Schowała dłonie pod uda, które boleśnie nimi uciskała, całe drżały.
Kuba zmarszczył brwi, jakby jej słowa były wymówione w języku, którego nie znał.
– Dlaczego? – zapytał, nie patrząc jej w oczy.
Westchnęła cicho. Kuba opuścił głowę, jak gdyby nagle zrobiło mu się ciężko.
Muszę się wycofać, muszę szybko zmienić temat, inaczej zaraz go stracę – pomyślała gorączkowo, czując, jak serce jej wali i jak mocno się poci.
– Masz ochotę na kino? Jest ten nowy horror z duchem dziewczynki – zaproponowała zachęcająco, choć miała świadomość, że brzmi sztucznie.
– Muszę wrócić do domu, jutro mamy zebranie, w piątek przyjeżdżają Szwajcarzy. Wiesz, że są wymagający, a ja muszę poprowadzić spotkanie. – Zaczął wstawać od stołu i wzrokiem szukał kelnera.
– Może Leo ci pomoże? – zapytała, na co prychnął.
– Przecież go znasz, nie mogę na niego liczyć, muszę sam to zrobić.
Kuba zapłacił i wyszli przed restaurację.
– Zaraz będzie taksówka. – Spojrzał w telefon.
– Nie masz ochoty się przejść? Już dawno przestało padać. – Pola rozejrzała się wokół. Wieczór był ciepły i przyjemny, ludzie chodzili dookoła, uśmiechając się, korzystając z ostatnich takich chwil.
– Wolę nie ryzykować, zmokłem idąc tutaj
– Dlaczego nie przyjechałeś taksówką, czekałam ponad godzinę…
– Pola, musiałem się przejść, mam dużo na głowie… Mówiłem ci.
Postanowiła mu się podporządkować, ale było jej cholernie smutno. Na szczęście w taksówce, jakby widząc jej zły humor, postanowił się zlitować i chwycił ją za dłoń, którą trzymał w swojej ręce całe pięć minut. Czekała na te pięć minut cały dzień.
Po powrocie do domu Kuba od razu ruszył do łazienki, z której wyszedł dopiero po czterdziestu minutach. W tym czasie Pola zmyła makijaż, przebrała się w pidżamę i starała się sobą zająć. Gdy mijali się w drzwiach łazienki, uśmiechnęła się do Kuby ale on nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem. Poszedł prosto do sypialni, położył się w łóżku. Pola weszła pod prysznic, miała nadzieję, że coś dzisiaj się między nimi wydarzy. Nie sypiali ze sobą już ponad miesiąc.
Weszła do ciemnej sypialni, delikatnie przesunęła dłonią po Kuby ramieniu, jakby chciała sprawdzić, czy wciąż jest tu z nią, czy może już całkiem odpłynął gdzieś, gdzie nie będzie mogła go dosięgnąć, jak to bywało przez ostatnie tygodnie. Kuba leżał obok na brzuchu, nie była w stanie dojrzeć jego twarzy, nie odezwał się, oddech miał płytki i nieregularny. Pola postanowiła przejąć inicjatywę, nachyliła się i pocałowała go w szyję, powoli, ostrożnie, jakby bała się, że wzdrygnie się na jej przejaw czułości albo jeszcze gorzej – odsunie się od niej. Nie odsunął się… Ale też nie zareagował. Zacisnęła powieki. Pachniał jak zwykle, jak świeże pranie, uwielbiała ten zapach. Chciała go poczuć. Chciała, żeby znowu byli blisko, choć przez chwilę, jak kiedyś. Przecież jeszcze niedawno nie mogli chwili wytrzymać bez kontaktu fizycznego. Musieli się chociaż pogłaskać, chwycić w przelocie, dać buziaka gdziekolwiek. Bo zalewała ich fala czułości na widok tej drugiej połówki. Tworzyli całość. Ona i on, Pola i Kuba. Może jeśli go dotknie mocniej, bardziej, jeśli poczuje jej ciepło, jeśli przypomni mu się miłość do niej… to coś w nim drgnie. Ku jej zaskoczeniu, Kuba westchnął cicho, jakby z wysiłkiem wracał do swojego ciała, zareagował na nią. Przez chwilę się zlękła, myślała, żeby się wycofać. Ale on odwrócił się w jej stronę, pocałował ją. Nie chciała myśleć, tylko mu się oddać, ale niestety jego pocałunki były mechaniczne, jakby robił to, bo tak należało. Otworzyła nawet oczy, żeby sprawdzić, czy to on, bo całował jak nie jej Kuba… Jego dłonie przesunęły się po jej skórze, ale nie czuła w nich tej znajomej pewności, tej czułości, która kiedyś była dla nich tak naturalna. Oni przecież zawsze się śmiali, że wystarczy dotyk, zapach i już byli gotowi. Teraz to wszystko przypominało echo ich dawnej bliskości, teraz brakowało czegoś prawdziwego.
– Kuba… – Chciała go rozpoznać, ale on tylko pokręcił głową, jakby prosił, żeby nic nie mówiła. Więc nic więcej nie powiedziała.
Pozwoliła mu się prowadzić, pozwoliła, by ich nagie ciała się spotkały, bo tak go pragnęła, tak bardzo chciała żeby znowu byli naprawdę razem. Niestety po kilku jego pchnięciach wiedziała, że to nie jest to. Że jego tutaj nie ma, on jest gdzieś obok, nie do końca tu, nie do końca z nią. Może z inną? Zabolała ją ta myśl. W pewnym momencie poczuła, jak napięcie w jego ciele opada. Jak traci rytm. Jak zamiera. Kuba przeklął cicho i opadł obok, tak by ich ciała się nie dotykały. Oddychał ciężko, ale nie z pożądania, tylko z frustracji. Pola postanowiła się zbliżyć, oparła dłoń na jego piersi, wtuliła się w jego szyję, pokazując mu, że nic się nie stało, ale on delikatnie się odsunął, jakby nie chciał, żeby go dotykała.
– Przepraszam – powiedział cicho, po czym wstał, zostawiając ją w łóżku, nagą i samotną z tymi wszystkimi okropnymi myślami, które nie chciały jej opuścić, z tymi wszystkimi trudnymi emocjami, których ciężar ją przygniatał od dłuższego czasu.
Pola poczuła, jak coś zaciska się w jej gardle, odwróciła się i płakała po cichu w poduszkę. Gdy wrócił, udawała że śpi, obrócił się na bok, plecami do niej. A ona leżała w ciemności, wsłuchując się w jego oddech i czując, jak między nimi rośnie mur, którego nie umiała już przebić. Bała się, co będzie dalej.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI