Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Niezaspokojona zemsta rodzi... potwory
Kontynuacja wstrząsającej Żądzy Mordu!
Kilka miesięcy po dramatycznych wydarzeniach w Puszczy Niepołomickiej Nikodem Wiśniewski próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Mieszka z Karoliną Dubilewicz – kobietą, która poprzednim razem go ocaliła. Jednak ich spokój okazuje się złudzeniem. Karolina zostaje porwana, a Kraków ponownie spływa krwią… Ktoś morduje śledczych, bezlitośnie wciąga Wiśniewskiego w swoją grę i uderza w jego najczulsze punkty.
Podczas gdy Nikodem mierzy się z brutalną sprawą, przeszłość upomina się o swoje. Powracają sekrety sprzed lat. Czyny, które miały pozostać w ukryciu, mogą ujrzeć światło dzienne… a kiedy to się stanie, nikt nie będzie bezpieczny.
„Żądza Zemsty” to opowieść o mrocznych tajemnicach, zemście, która nie zna litości, i cienkiej granicy między drapieżnikiem a ofiarą. Czy Nikodem Wiśniewski wyjdzie zwycięsko z tej gry… czy tym razem to on stanie się celem?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 430
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tomasz Tomaszewski
Żądza zemsty
Dla Agnieszki, która pierwsza przeczytała tę książkę.
Nie byłem zły, ale też nie byłem dobry.
Byłem tylko zraniony.
David Berkowitz, znany jako Syn Sama
Jestem nikim. Nie jestem ani złem,
ani dobrem, ani Bogiem.
Jestem tylko tym, co mnie uczynili inni.
Charles Manson
Kto uderzy człowieka,
tak że ten umrze, musi być zabity.
Jeżeli ktoś w gniewie z premedytacją zabije
bliźniego swego i ucieknie do mojego ołtarza,
weź go stamtąd i zabij.
Księga Wyjścia w Starym Testamencie, rozdział 21; wersety 12–14
Mały parterowy, murowany dom z poddaszem nie wyróżniał się niczym specjalnym wśród innych podobnych budowli znajdujących się w południowej części Nowego Sącza. Czerwona dachówka i otaczające okna cegły w tym samym odcieniu stanowiły przyjemną dla oka kompozycję. Budynek wydawał się trwały przez szarą elewację pokrywającą stare ściany. Mieszkająca tam kobieta traktowała to miejsce jak rodzinne gniazdo, w którym wraz z mężem wychowywali trzyletnią córeczkę. Nie narzekała na swój los, w pełni zdając sobie sprawę, że wiele innych rodzin przeżywało trudniejsze chwile. Niemieccy żołnierze oraz funkcjonariusze okupacyjni przeprowadzili rewizję w ich domu tylko dwukrotnie od początku wojny. Kontrole i poszukiwania ukrywających się Żydów zdarzały się częściej u sąsiadów, a jej rodzinie sprzyjało szczęście. Mąż uważał, że czuwa nad nimi Opatrzność, a w jego słowach kryło się wiele prawdy. W końcu nie każdy dwudziestosiedmioletni kolejarz przekazywał wiadomości między oddziałami ruchu oporu i dostarczał broń tam, gdzie była potrzebna. Ryzykował, ale dzięki temu rodzina otrzymywała wsparcie finansowe, odzież i żywność.
Wiosną tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego roku Anielę napawała duma z męża, choć jednocześnie się o niego bała. Tęskniła, gdy często opuszczał dom, i cieszyła się, gdy wracał do nich cały i zdrowy. Rozumiała, że brak wylewności ukochanego w sprawach jego misji był konieczny dla ich bezpieczeństwa. Ostatnio jednak postanowił podzielić się z nią pewnymi szczegółami jednej z operacji. To wydarzenie w pełni zmieniło jej postrzeganie jego roli w ruchu oporu.
Rozmawiali o akcji „Złamany tor”. Przygotowano zasadzkę na torach kolejowych, używając materiałów wybuchowych do zniszczenia szlaku komunikacyjnego wroga. Przedsięwzięcie to okazało się sukcesem i wpłynęło na obniżenie morale niemieckich sił wojskowych w okolicy. Po wszystkim mąż Anieli wrócił do codziennej pracy na kolei, zachowując dyskrecję i pozostając gotowym do kolejnych misji. To zadanie pokazało dowództwu polskiego podziemia, że kurier-kolejarz doskonale wykorzystał swoje umiejętności, aby zadbać o przerwanie komunikacji wroga i dostarczenie kluczowych informacji, które pomogły w walce przeciwko okupantowi.
Kiedy mała córeczka zasnęła, a noc dopiero nadchodziła, Aniela rozkleiła się i płacząc, wtuliła się w męża. Prosiła go, by zachował ostrożność, bo gdyby wpadł w ręce szkopów, nie poradziłaby sobie sama. Przytulił ją i przypomniał, że dzięki jego działaniom szanse na zwycięstwo nad okupantem nie zostały jeszcze utracone, a oni otrzymują wsparcie od życzliwych ludzi.
Tamtej nocy, po wymianie trosk i uczuć, oddali się miłości, marząc o tym, by razem się zestarzeć. Kolejarz później znów wyjechał, zostawiając żonę i córeczkę pod opieką przyjaznych towarzyszy broni. Aniela nie wiedziała, kiedy mąż wróci, ale była pewna, że znów spełnia ważną misję dla swojej okupowanej ojczyzny.
Chociaż przywykła do rozłąki, tym razem było jej ciężko na duszy. Niemieckie władze ogłosiły decyzję o deportacji Żydów i wydały rozkazy, nakazując im zgromadzenie się na rynku. Krążyły plotki o przewiezieniu tych ludzi do innych miejsc lub obozów pracy. W rzeczywistości jednak skierowano ich do obozów koncentracyjnych. Przyjaciel męża Anieli, mieszkający kilka domów dalej i pracujący na dworcu, opowiadał, jak ładowano Żydów do wagonów towarowych. Opisywał straszne warunki w tych pociągach: brakowało jedzenia, wody i odpowiedniej higieny. Ludzi zmuszano do podróży przez wiele dni w niewłaściwych warunkach. Aniela wspominała słowa męża, który wiedział, że zdolnych do pracy Żydów kierowano do roboczych komand, a resztę zabijano lub poddawano okrutnym praktykom.
Pewnego dnia podczas zakupów Aniela dowiedziała się o zatrzymaniu przez Niemców Genowefy Wilk, nauczycielki języka polskiego. Pomimo okupacji mieszkańcy Nowego Sącza kontynuowali działalność kulturalną i naukową, zachowując swoją tożsamość narodową. Próbowano utrzymać kulturę i język polski nawet w trudnych warunkach. Gdy Genowefa opuszczała miejsce spotkania z młodzieżą, została nagle otoczona przez uzbrojonych funkcjonariuszy Schutzstaffel, którzy ją obezwładnili i aresztowali. Tego dnia Aniela płakała cały wieczór, co wpłynęło na stan emocjonalny córki, która długo nie mogła usnąć.
Nieznany konfident przekazał kluczowe informacje niemieckim władzom. Żołnierze odkryli żydowskie małżeństwo, które ukrywało się na strychu Stanisława Dobosza, kościelnego z pobliskiej parafii. Małżonkowie zostali aresztowani i brutalnie przesłuchani przez Gestapo. Mężczyzna, który zapewnił im schronienie, został wywieziony do obozu koncentracyjnego, gdzie doświadczył niewyobrażalnych cierpień.
Nad miastem przeszła gwałtowna burza. Silne podmuchy wiatru połamały gałęzie i miejscami zerwały dachy z budynków. Intensywne opady deszczu przyczyniły się do lokalnych powodzi i zalały niektóre ulice. Grad spustoszył uprawy i uszkodził liczne pojazdy. Aniela, zaniepokojona możliwością zalania piwnicy, postanowiła sprawdzić, czy nawałnica nie wyrządziła szkód w jej domu. Zazwyczaj to jej mąż zajmował się tego typu kwestiami, ale teraz musiała sama zdobyć się na odwagę i zbadać sytuację. Na szczęście deszcz ustał, a do zmroku pozostało jeszcze kilka godzin.
Córka bawiła się starymi lalkami w salonie. Aniela wiedziała, że może ją na chwilę zostawić, aby zejść na dół i upewnić się, że woda nie dosięgła ich zapasów żywności. Strata ziemniaków, cebuli, marchwi, kapusty czy przetworów domowych byłaby katastrofą. Na dole mąż przechowywał również trudno dostępne i drogie w zakupie narzędzia ogrodnicze i remontowe, które często można było kupić tylko na czarnym rynku. Gdyby zniszczeniu uległy jedynie zapasy alkoholu, takie jak wino, Aniela mogłaby przejść nad tym do porządku dziennego. Jednak zniszczenie zimowej odzieży byłoby prawdziwą tragedią.
Bała się ciemności, ale wiedziała, że musi zejść do piwnicy. Pocałowała córkę w czoło i skierowała się do kuchni. W centrum pomieszczenia stał masywny drewniany stół o okrągłym blacie, który przez lata zgromadził niezliczone wspomnienia rodzinnych posiłków i chwil spędzanych razem. Wokół niego rozstawiono proste, drewniane krzesła. Blat zachował swój pierwotny kolor, a drobne ślady użytkowania dodawały mu tylko charakteru. Na środku stołu dumnie stała lampa naftowa o klasycznym kształcie i stylizowanych zdobieniach. Jej szklany kominek umożliwiał obserwację tańczącego w środku płomienia.
Delikatny zapach nafty wypełnił powietrze, przypominając Anieli, że trzeba będzie dodać trochę oleju. Sięgnęła po flakon, który trzymała w ozdobnym koszyku, i uzupełniła zbiornik. Po chwili, kiedy knot nasiąknął naftą, zapaliła go. Płomień rozbłysnął, wypełniając kuchnię miękkim, złocistym światłem. Pomimo obaw przed ciemnym pomieszczeniem wiedziała, że musi tam zejść. Z niechęcią myślała o zimnych, wilgotnych schodach prowadzących do podziemia i przeklinała nieobecność męża. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę drzwi prowadzących na dół.
Deski skrzypiały pod jej nogami, ale dawno już się do tych dźwięków przyzwyczaiła. Minęła haftowane obrazy zawieszone na ścianach, ciężkie lustro w drewnianej ramie oraz niewielkie półki z ozdobami. Przed wejściem do piwnicy poczuła chłód i rosnący lęk. Wiedziała, że w ciemnościach wyobraźnia łatwo płata figle, ale bardziej martwiła się o stan zapasów żywności. Determinacja wzięła górę nad strachem. Chwyciła klamkę i otworzyła drewniane drzwi. Wąskie schody prowadziły w głęboką ciemność. Z każdym krokiem jej serce biło szybciej. Lampa naftowa emitowała tylko niewielkie, miękkie światło, które nie pozwalało dokładne zobaczyć wszystkiego wokół.
Jej głównym celem było sprawdzenie, czy woda dostała się do środka. Gdy dotarła na dół, ulgę przyniosło jej poczucie suchej podłogi pod nogami. W blasku lampy nie dostrzegła śladów zalania.
Przeraziła ją ciemność, rozpościerająca się jak niekończąca się otchłań. Otaczała ją głucha cisza; zajęta zabawą córeczka zapomniała na chwilę o mamie. Aniela, niespokojna i zaniepokojona, ruszyła w głąb piwnicy. Przez jej myśli przebiegały obrazy potworów, nieznanych istot czy innych zagrożeń skrywających się w mroku. Zganiła się za tak nierealistyczne wyobrażenia, kiedy jej lampa oświetliła dawno nieużywane drewniane krzesła, które na chwilę przypomniały nieruchome postacie. Kilka kroków dalej dostrzegła skrzynie i pudła pełne starych książek. Na ścianie zauważyła narzędzia: młotek, piłę i inne przedmioty, których kiedyś jej mąż używał w ogrodzie, teraz skończyły porzucone na podłodze.
Szła dalej. Lampa oświetliła zniszczone fotele i kanapy, których obicia straciły dawną świeżość. Wydawało jej się, że powinna dojść do miejsca, gdzie przechowywali żywność. Po kilku krokach naszła ją panika. Bojąc się, że zgubi drogę powrotną, postanowiła zatrzymać się i zebrać myśli. Wstrząsnęła głową, starając się skupić, i wzięła kilka głębokich oddechów. Cieszyła się, że do tej pory nie napotkała śladów wody. Zerknęła w prawo, licząc, że zobaczy zbitą z desek skrzynię, w której przechowywali z mężem ziemniaki, ale zamiast tego dostrzegła jedynie ciemną pustkę. Ostrożnie ruszyła dalej, świecąc lampą wokół.
Nagle krew napłynęła jej do twarzy, serce zabiło szybciej, a w klatce piersiowej poczuła gwałtowny lęk. Usłyszała przerażający dźwięk – odgłos, jakby coś skrzypnęło i chrzęsnęło pod stopami. Instynktownie skierowała lampę ku podłodze. Wówczas dostrzegła, że deska pod jej nogami uległa uszkodzeniu. Aniela nie panikowała, ale zmarszczyła czoło. Przez szczelinę między deskami zobaczyła pod podłogą coś ciemnego. Kucnęła ostrożnie, a następnie położyła lamę obok, przyglądając się uszkodzonym deskom. Popychana ciekawością chwyciła zimne drewno i szarpnęła nim na bok. Fragment przesunął się, odsłaniając wnękę. Światło lampy naftowej pozwalało jej dostrzec dwa metalowe pudełka leżące obok siebie.
Aniela sięgnęła po jedno z nich, które znajdowało się bliżej niej. Delikatnie zdjęła wieko i zobaczyła zawartość: lśniące kolczyki, staroświeckie pierścionki, drobno wysadzane naszyjniki, finezyjne bransoletki, wytworne broszki, ozdobne spinki do włosów, eleganckie zegarki, urocze charmsy, oryginalne guziki i klipsy do uszu. Srebrne, złote, niklowane, miedziane, platynowe. Przyglądała się tej biżuterii z zachwytem, nie mając pojęcia, do kogo mogła należeć. Z pewnością nie były to jej przedmioty, a mąż nie informował jej o przechowywaniu tutaj jakichkolwiek pamiątek rodzinnych. Może babcia, po której odziedziczyła ten dom, schowała te skarby jako zabezpieczenie na trudniejsze czasy? Zaskoczona odłożyła karton na bok, ostrożnie kładąc go obok lampy.
Drugie pudełko okazało się znacznie lżejsze. Aniela ustawiła je na podłodze, naprzeciwko lampy. Gdy podniosła wieko, jej wzrok natychmiast przykuł plik fotografii. Nie zdążyła nawet dotknąć pierwszej, gdy ogarnęły ją wstręt i obrzydzenie. Na zdjęciu martwa, naga dziewczyna leżała w zaroślach, jej ciało oszpecono licznymi, głębokimi ranami. Aniela nie miała wątpliwości, że zamordowaną dziewczynę wcześniej bito, dostrzegła na twarzy i rękach denatki siniaki i stłuczenia.
Drżącymi rękami wyciągnęła z pudła stos zdjęć. Przeszła przez nią fala gorąca, gdy na jednym z nich dostrzegła swojego męża, leżącego na trawie obok innej, także nagiej, ale i martwej dziewczyny. Uśmiechał się, przytulając głowę do sinej twarzy ofiary, na której szyi widać było zaciśniętą pętlę, a końcówka sznura kończyła się między obciętymi piersiami.
Fotografie wypadły jej z dłoni, rozsypując się po podłodze. Przebiegły ją ciarki, a w gardle poczuła zbierający się żal. Wzrok Anieli przesuwał się między zdjęciami. Każde z nich przedstawiało przerażającą scenę, ale mimo to przybliżyła lampę, by lepiej je widzieć. Zdała sobie sprawę, z kim mieszka pod jednym dachem. Wpatrywała się w zabite dziewczyny, nie zwracając uwagi na zawroty głowy. Krwawe sceny, głębokie rany i odcięte części ciał wypełniały każdy kadr.
Nieświadomie chwyciła się za usta w akcie zdumienia i przerażenia. Przygniatały ją smutek i złość. Jej kochany mąż pojawiał się na co drugim zdjęciu. W przeciwieństwie do bladych, wykrzywionych w śmiertelnym grymasie twarzy nieżywych kobiet emanował radością i zachwytem nad swoimi dziełami. Chciała uciec od tego koszmarnego odkrycia, jednak ciało odmówiło jej posłuszeństwa.
Skoncentrowana na czarno-białych pamiątkach mordercy dopiero po chwili zauważyła na spodzie wycinki z gazet. Rozpoznała je. Czytała te same artykuły przed wojną. Delikatnie podniosła pożółkły papier z tysiąc dziewięćset trzydziestego ósmego roku i przeczytała fragment.
Policja apeluje do mieszkańców o ostrożność i współpracę w dostarczaniu informacji, które mogą pomóc w identyfikacji oraz ujęciu tego niebezpiecznego mordercy. Miejmy nadzieję, że sprawiedliwość wkrótce zatryumfuje, a przestępca stanie przed sądem.
Sięgnęła po kolejny wycinek, tym razem z tysiąc dziewięćset trzydziestego piątego roku.
Ten bezwzględny zabójca, znany jako Dworcowy Morderca, działa nocą i pozostawia po sobie tylko niewielkie ślady. Jego ofiary to nieszczęsne kobiety z ulic naszego miasta. Żądni sprawiedliwości śledczy i mieszkańcy krążą wokół dworców kolejowych, zwracając uwagę na każde podejrzane zachowanie.
Nie chciała dręczyć się dalej, ale musiała przeczytać więcej. Przesunęła palce po następnym wycinku.
To już czwarty przypadek w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, co wskazuje na to, że nasze miasto stoi w obliczu jednego z najbardziej zuchwałych i nieuchwytnych morderców w historii.
Po przeczytaniu tekstu rzuciła papier, jakby spalił jej rękę. Oparła brodę o dłonie, próbując zrozumieć, co właśnie odkryła. Bolała ją głowa. W oczach pojawiły się łzy. Uświadomiła sobie, że jej dotychczasowy świat legł w gruzach. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to przydarzyło się właśnie jej. Dlaczego zdecydowała się zejść do tej piwnicy?
Z chwilą refleksji przyszedł inny dylemat. Co gorsze? Życie w niewiedzy pod jednym dachem z seryjnym mordercą czy bycie dumną z męża, który, jeśli skończy się wojna, pewnie zdobędzie uznanie za działalność patriotyczną? Odrzuciła wszelkie myśli o alternatywnych scenariuszach. Stało się! Odkryła przerażającą prawdę i wybuchła płaczem. Przyłożyła dłonie do twarzy i modliła się, aby Bóg jej podpowiedział, co ma z tą wiedzą uczynić. Świadomość, że ich córeczka miałaby dorastać obok ojca-mordercy, powodowała, że Aniela miała ochotę wyrwać sobie włosy.
Pulsująca w niej rozpacz mieszała się z przygnębieniem i poczuciem zdrady ze strony najbliższej osoby. Złość na męża i jego makabryczne sekrety przeplatały się z pretensjami do samej siebie. Jak mogła niczego nie zauważyć? Czy nieświadomie zachęcała go do tych działań?
Tysiąc myśli przewijało się w jej głowie. Wiedziała jedno – nie mogła dłużej z nim żyć. Musiała coś zrobić, powiadomić władze lub uciekać, aby chronić siebie i swoje dziecko.
– Anielka, co ty tutaj robisz?
Głos męża sprawił, że poczuła, jak serce ma zamiar wyskoczyć z jej piersi. Odsunęła palce od twarzy i powoli podniosła wzrok. Wyraźnie widziała jego kontury w mroku. Postawny mężczyzna, z palącą się w dłoni świecą, stał na trzecim stopniu od dołu. Miał na sobie gruby mundur kolejowy, ozdobiony metalowymi guzikami i emblematami. Na ramionach widniały oznaczenia wskazujące jego stanowisko i rangę. Nie zdjął ciemnej czapki z daszkiem z kolejowym logo.
Na jego twarzy widać było zmęczenie, choć płomień świecy powodował, że wyglądał w mroku złowieszczo. Wprawdzie nie widziała dokładnie jego oczu, ale wyczuła, że przygląda się jej niepewnym, a nawet groźnym spojrzeniem. Jedno wiedziała na pewno: musi chronić swoją córeczkę. Nie pozwoli, by spotkała ją krzywda. I to poczucie determinacji napełniło ją nagłą siłą i pewnością siebie.
– Olaf? – spytała, choć miała pewność, że to on wrócił do domu.
Aniela podniosła się z podłogi. Wyciągnęła przed siebie lampę naftową niczym egzorcysta krzyż, który sprawia, że demon w ciele opętanego odchodzi. Olafa Kucharskiego jednak nic nie opętało, a jego żona nie miała w ręce egzorcystycznych gadżetów.
– Nie waż się do mnie podchodzić! – krzyknęła, choć on nie ruszył się z miejsca.
– Anielko, wszystko ci wytłumaczę – odparł opanowanym głosem.
– Nie zbliżaj się do mnie, ty… bandyto! – wrzasnęła zdesperowana, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
Mężczyzna nie potrzebował podchodzić do żony, aby sprawdzić, czy faktycznie poznała jego tajemnicę. Przed momentem widział ją klęczącą nad miejscem, w którym ukrywał swoje pudełka. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek dożyje chwili, w której najukochańsza kobieta odkryje jego mroczną żądzę. Zdawał sobie sprawę, że kocha go całym sercem, podobnie jak on ją, ale sekret, który skrywał, okazał się dla niej przytłaczający. Moralność zapewne weźmie górę nad uczuciem. Musiał jednak spróbować ratować sytuację, nie mógł przekreślić wielu lat miłości.
– Jestem chory, coś złego we mnie siedzi – wypowiadał każde słowo powoli, chcąc, by Aniela zrozumiała ich znaczenie. – Jestem uzależniony od zabijania. Nie mogę oprzeć się tej pokusie, tej potrzebie odbierania życia…
– Jesteś potworem! – przerwała mu gwałtownie. W oczach miała błysk złości i rozpaczy. – Cały czas mnie okłamywałeś, łajdaku!
– Anielka, kocham cię od zawsze. – Zszedł stopień niżej.
– Stój, gdzie stoisz! Błagam, nie podchodź do mnie! – Jej głos drżał od strachu. Nie miała pojęcia, czy jest zdolny do tego, aby zrobić jej krzywdę. W jej głowie kłębiły się myśli, że w każdej chwili Olaf może pójść do Zosi. Przytłoczyło ją to tak bardzo, że nawet zaczęła myśleć o najgorszym.
– Nie zabiłem nikogo wartościowego – tłumaczył się, jakby miało dla niej znaczenie, kogo ciął nożem, dusił i bił do utraty przytomności. – Zajmowałem się tylko prostytutkami. Przysięgam ci.
Znów zszedł stopień niżej, ale tym razem nie krzyknęła. W jej głowie pojawiła się bowiem inna myśl.
– Dupczyłeś je? – spytała załamana, sama nie rozumiejąc, dlaczego już nie krzyczy.
– Boże, nie! – teraz on podniósł głos. – Jesteś całym moim światem. Nigdy bym cię nie skrzywdził. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że cię zdradziłem. Musiałem jakoś odreagować to szaleństwo, które zagnieździło się w mojej głowie…
Był już na dole i szedł w jej kierunku, a Aniela zdrętwiała ze strachu. Nie mogła się poruszyć ani odezwać. Widząc zbliżającego się do niej męża, stała sparaliżowana, roztrzęsiona i blada. Obawiała się, że zemdleje, ale jakimś cudem stała na nogach, wpatrując się w ciemną sylwetkę męża.
– Wyładowywałem się na kurwach, nic nieznaczących ladacznicach, które i tak nie miały przed sobą żadnego wartościowego życia. – Patrzył w jej przerażone, mokre od łez oczy. Bolało go serce, bo mimo wątłego światła widział, jak bardzo jego żona cierpi. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek zobaczy ją w takim stanie. – Robiłem wszystko, aby uchronić cię przed moim wariactwem. Bałem się, że mnie opuścisz. Nie zniósłbym rozłąki, tak bardzo cię kocham.
Podszedł do niej, a ona nadal nic nie mówiła. Nie musiała. Na twarzy miała wypisane wszystkie emocje. W blasku świecy zauważył jej ból, cierpienie, niesmak, obrzydzenie, porażkę, miłość i strach.
– Zmienię się dla ciebie. – Objął ją i przytulił. Poczuł, jak drży w jego ramionach. – Już więcej nikogo nie zabiję. Przysięgam. Zrobię to dla ciebie, dla nas, dla Zosi.
Gardził sobą i przeklinał swoją głupotę. Niepotrzebnie robił te zdjęcia, które teraz leżały obok jego ciemnych butów. Biżuterię też mógł sobie odpuścić, a artykuły spalić w piecu. Czasu jednak nie cofnie. Żona odkryła, kim się staje, gdy dopada go chuć, z którą nie walczył. A przecież jest silnym człowiekiem, odważnym mężczyzną. Działa w ruchu oporu, gra szkopom na nosie, dowództwo ceni go jako sprawnego kuriera. Nigdy nie zawiódł przełożonych, za to okłamywał najbliższą mu osobę i nie spełnił jej oczekiwań. Ale zmieni się! Okiełzna w sobie chęć zabijania, zdławi ją i udowodni, że potrafi żyć inaczej. Aniela i Zosia zasługują na normalne życie u boku męża i ojca, na którym można polegać i któremu można bezgranicznie ufać.
– Przepraszam, skarbie – wyszeptał jej do ucha i pocałował w mokry policzek. – Zrobię dla ciebie wszystko.
Jeżeli Aniela wybaczy mu i zrozumie, że działał pod wpływem mrocznego impulsu, wynagrodzi jej to najlepiej, jak potrafi. Był gotów sprostać każdemu jej żądaniu, zrealizować każdy warunek, który pozwoli mu nadal troszczyć się o rodzinę.
Wtulona w niego kobieta uniosła głowę i spojrzała mu głęboko w oczy. Przyglądał się jej smutnej twarzy, licząc na to, że będzie mógł odkupić swoje winy. Poświęcić się dla miłości.
– Naprawdę zrobisz dla mnie wszystko? – spytała, stojąc otoczona jego silnymi ramionami.
– Tak, dosłownie wszystko – odparł pełen nadziei.
– Przysięgasz na Boga Wszechmogącego?
Czuł, że przestała drżeć, lekko się uspokoiła.
– Przysięgam. – Uśmiechnął się, chcąc dodać jej otuchy.
– Kochasz mnie? – Nawet nie mrugała, a jej spojrzenie przeszywało go na wylot.
– Całym sobą – przytaknął. – Kocham cię bardzo mocno. Powiedz, co mam zrobić…
Nie odsunęła się, stała wtulona w niego, a jej spięta twarz wyrażała nie tylko zmęczenie, ale odzwierciedlała cały ciężar, jaki przygniatał ją od chwili, w której schyliła się do szczeliny w podłodze. Jej oczy lśniły od łez, a głos drżał od emocji, kiedy powiedziała:
– Wyjedź stąd teraz i nigdy nie wracaj – wyszeptała. – Zostaw nas w spokoju i przede wszystkim zapomnij o Zosi. Nie chcę cię więcej widzieć, więc wyjedź jak najdalej. Jeżeli złamiesz przysięgę, którą mi złożyłeś chwilę temu, mimo że cię kocham, doniosę na ciebie.
Głęboko w środku czuł rwący ból, który przeszywał jego serce. Wiedział, że zasłużył na jej gniew, ale to nie łagodziło cierpienia.
– Anielka… – wyszeptał.
– Wynoś się z mojego domu! – W końcu uwolniła się z jego objęć. Choć w jej oczach widoczne były ból i rozpacz, postanowiła być nieugięta. Kiedyś ufała mu bezgranicznie, ale teraz ta ufność została zniszczona. Dostrzegła, że teraz on jest przerażony. Opuścił brodę, otworzył szerzej oczy. Zbladł, a jego ramiona opadły w geście rezygnacji. – Wykorzystaj swoje kontakty, za kilka dni niech ktoś z twoich kolegów przyniesie mi papiery rozwodowe. Wiem, że masz różne możliwości, poradzisz sobie z niemieckim prawem i uzyskasz dla mnie ten dokument.
Cofnęła się, ale bacznie go obserwowała. Był zrozpaczony, może też obrażony. Nieważne. Istotne, że skinął głową, raz jeszcze przeprosił i odwrócił się do niej plecami. Potem bez słowa poszedł w kierunku schodów. Jego chód stał się niepewny, jakby nagle cięższy od własnych myśli. Echo jego kroków świadczyło o tym, że oddalał się od niej z każdą sekundą. Wyszedł na górę i w końcu zniknął na dobre nie tylko w cieniu korytarza, ale także z jej życia.
***
Odczuwam ucisk w gardle, a moje oczy, podobnie jak u kobiety siedzącej naprzeciwko, napełniają się łzami. Moja osiemdziesięciodwuletnia mama wreszcie wyznała mi powód, dla którego przez tyle lat nie nawiązała kontaktu z ojcem. Być może podjęła decyzję, aby mi o tym powiedzieć, zdając sobie sprawę z tego, przez co przeszedłem w ostatnim czasie. Nadal korzystam z taśm kinesiotapingu, które pomagają w stabilizacji moich stóp i zmniejszają obrzęk. Wkładki ortopedyczne i specjalistyczne buty stały się stałymi elementami mojej garderoby. Niemniej jednak cieszę się, że żyję i jestem wolny. Perspektywa pięknego życia też mnie zadowala. Rodzice są ze mnie dumni, ale również zszokowani, że moja dziewczyna z liceum okazała się Rzecznym Nożownikiem. Nie wracają do tego, co spotkało mnie końcem października. Wiedzą, że nie upłynęło jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby o tym ponownie rozmawiać. Korzystam z uprzejmości Karoliny, która wozi mnie na rehabilitacje, a także tam, gdzie potrzebuję się dostać. Na przykład do rodziców. Nie jest jednak nachalna, zostawiła mnie u nich i pojechała na zakupy. Zbliża się połowa grudnia, więc to idealna pora na kupno prezentów.
Dochodzi osiemnasta, jesteśmy z mamą w domu rodziców sami. Ojciec, jak to często robi, poszedł na męskie pogaduchy do sąsiada, pana Staszka, który pali fajki jak Służba Bezpieczeństwa akta w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym. Z tatą już tak jest, że jak się z kimś umówi, to nawet gdyby odwiedził go sam prezydent, zostawiłby go z mamą, a sam poszedł na zaplanowane spotkanie. Nie mam mu tego za złe. Może jak dożyję jego lat, też będę taki uparty?
– Tata o tym wie? – pytam, bo nie wiem, czy będę mógł przy ojcu wspominać temat dziadka.
– Nie i niech tak zostanie. – Mama uśmiecha się i dopija herbatę, którą ja skończyłem, jedząc jeszcze pyszne domowe ciasto.
Wypiek mamy to prawdziwa rozkosz dla podniebienia. Pierwszy kęs zaprowadził mnie do słodkiego raju, gdzie aromat wanilii i cynamonu otaczał każdy zakątek smaku. Tekstura była miękka i puszysta, rozpływała się w ustach, pozostawiając delikatny posmak masła i karmelu. Kawałki orzechów dodawały czegoś lekko chrupiącego i głębi smaku, tworząc prawdziwie harmonijne doświadczenie kulinarne. To ciasto z pewnością było symfonią smaków, która przywodziła na myśl ciepłe, rodzinne chwile i wspomnienia z dzieciństwa. A herbata? Nuty słodkawo-ziołowe mieszały się z subtelnym akcentem owoców i dębowej ziemi. To aromat, który zawsze przypomina mi przytulne popołudnia spędzane przy niskim stole i eleganckiej porcelanowej filiżance.
– Rozumiem, że babcia nie doniosła na dziadka? – Zakładam, że obydwoje dotrzymali słowa, gdyż inaczej po skończeniu liceum nie otrzymałbym spadku.
Na półkach i stolikach stoją rzeźby, figurki, wazony z kwiatami oraz lśniące lustra, które odbijają światło wpadające przez szybę. W miarę jak patrzę na te ozdoby, zauważam, że każda z nich ma swoją historię i znaczenie, co nadaje wnętrzu osobisty charakter.
– Olaf nigdy do niej nie wrócił – wyjaśnia mama. Dzisiaj na mój przyjazd założyła elegancki zestaw spódnicy i bluzki. Ubrania ma wyprasowane i dobrze dopasowane do jej sylwetki. Starannie uczesane włosy są pomalowane na naturalny kolor, ale widać subtelne pasemka. Nigdy nie przesadzała z makijażem i tak jest teraz, jednak ma lekko podkreślone oczy i delikatnie pomalowane usta. Wszystko pasuje do jej wieku. – W tamtych czasach przysięga była święta. – Uśmiecha się delikatnie, a ja zauważam, że nosi subtelną biżuterię, którą kupiłem jej w prezencie. Delikatne kolczyki, bransoletki i naszyjnik, które dodają elegancji jej wyglądowi. – Ojciec miał kontakty, w końcu działał jako kurier. Załatwił rozwód, w każdym razie matka otrzymała odpowiedni dokument po kilku dniach od jego zniknięcia. Dzięki pomocy ruchu oporu przerzucono Olafa do Londynu, a stamtąd odleciał do USA. Mama dowiedziała się o tym dopiero kilka lat po wojnie, gdy otrzymała od niego list.
Wokół nas panuje przyjemna cisza, przerywana jedynie delikatnym szumem drzew za oknem, które porusza lekki wietrzyk. Dźwięki natury, takie jak szum strumyka, docierają do pokoju przez uchylone okno, tworząc harmonijną symfonię. Mimo początku zimy mamy wyjątkowo ciepły dzień.
– Kiedy dowiedziałaś się tego o ojcu? – pytam i zastanawiam się, czy gdybym nie zaczął rozmowy od wspomnień o czasach szkolnych, mama sama z siebie poruszyłaby ten temat. Tak czy inaczej, podała herbatę z ciastem i stwierdziła, że nadszedł moment, abym poznał prawdę o swoim dziadku.
– Przez całe dzieciństwo matka wmawiała mi, że ojciec jeszcze w czasie wojny odszedł do innej kobiety i zostawił rodzinę samopas. Pewnego dnia zupełnie przypadkiem odkryłam, że mnie okłamała. – Mama przybiera smutniejszy wyraz twarzy.
– Jak to? W jaki sposób prawda wyszła na jaw? – pytam.
– W piwnicy znalazłam jego listy. – Mama wyciera łzę z policzka. – Pisał do mnie regularnie, od momentu gdy skończyłam dziesięć lat. Wpadłam w szał, gdy zorientowałam się, że najbliższa mi osoba chowała je przede mną przez lata…
Nowoczesny salon ma otwarty układ, który łączy go z jadalnią i kuchnią. To pozwala na swobodny przepływ między pomieszczeniami i tworzy przestrzeń idealną do spotkań takich jak to dzisiaj.
– Krzyczałam i obrażałam twoją babcię – kontynuuje mama. – Przestałam, dopiero gdy zrozumiałam, że matka chroniła mnie przed mordercą.
– Uwierzyłaś jej?
– Tak, ale nie w jej słowa, choć zapewniała mnie, że mówi prawdę. Pokazała mi kilka zdjęć, na których ojciec, można powiedzieć dzisiejszym językiem, zrobił sobie selfie z kobietami, które zabił. Twoja babcia opowiedziała mi, co się wydarzyło tamtego popołudnia w tysiąc dziewięćset czterdziestym trzecim roku. Od tamtego dnia znienawidziłam ojca, ale ze względu na to, że dotrzymał przysięgi danej mamie, trzymałam język za zębami. Zresztą jak ktokolwiek mógłby mu udowodnić zabójstwa sprzed wojny?
W oddali słychać delikatne brzęczenie samochodów poruszających się po pobliskiej ulicy. Zauważam te dźwięki, które wkomponowują się w atmosferę spokoju i skupienia, tworząc idealne tło do naszej rozmowy.
– W jaki sposób Olaf się wzbogacił? – Jestem ciekawy, co mama powie.
Duże przeszklenia wpuszczają do salonu naturalne światło i zapewniają piękne widoki na ogród i otoczenie. Zauważam, że ogrodnik wykonuje swoją pracę wzorowo, a góry na horyzoncie wyglądają bajecznie. Lepszej scenerii do usłyszenia tej historii nie mogę sobie wyobrazić.
– Amerykańska gospodarka zyskała dzięki produkcji wojennej, a firmy i fabryki w Stanach dostarczały ogromne ilości sprzętu i materiałów na potrzeby aliantów – zaczyna mama, ale jej przerywam.
– Znam historię, mamo. Działania wojenne przyczyniły się u nich do wzrostu produkcji przemysłowej, co korzystnie wpłynęło na sytuację gospodarczą. Zmniejszyło się bezrobocie i tak dalej, ale przejdźmy, proszę, do konkretów, bo zaraz ojciec wróci, a wiesz…
– Od dziecka jesteś niecierpliwy, Nikosiu. – Mama się śmieje. – Ale dobrze, słuchaj. Olaf pracował, gdzie się dało, w końcu trafił do bogatego Żyda, który szukał zarządcy. Twój dziadek zaczął się opiekować jego nieruchomościami, zarządzał nimi i w zasadzie prowadził z nim firmę. Tak się złożyło, że ten bogaty przedsiębiorca nie miał rodziny i jak poważnie zachorował, przepisał wszystko twojemu dziadkowi. Olaf dowiedział się o tym dopiero po śmierci pracodawcy. Odziedziczył ogromny majątek, ale trzeba mu przyznać, nie zmienił się w jednym: wciąż zabiegał, aby się z tobą spotkać. Raz nawet przyleciał do Polski, jak byłeś malutki. Miałeś wówczas dwa lata. Chciał cię zobaczyć i porozmawiać ze mną, ale nie dopuściłam ani do jednego, ani do drugiego. Dobrze dogadał się z Geniem, tyle. Nie zgodziłam się na to, aby pojawił się w twoim życiu. Nie miałam pojęcia, czy przestał mordować, czy nadal pozbawia życia niewinne kobiety. Uważam, że twoja babcia Aniela umarła przedwcześnie właśnie przez niego. Miałam raptem dwadzieścia dziewięć lat, gdy ją pochowałam. Nie chciałam mieć z twoim dziadkiem nic wspólnego i uważam, że powinieneś mnie zrozumieć.
Mój wzrok skierowany jest na mamę, ale patrzę poza nią. Spoglądam na abstrakcyjne obrazy i designerskie elementy dekoracyjne, które kształtują charakter pomieszczenia. Uświadamiam sobie, że nie ma dla mnie znaczenia, czy ją zrozumiem. Nawet gdyby moja matka nigdy nie opowiedziała mi o dziadku i nie dane byłoby mi poznać jego tajemnicy, którą zabrał ze sobą do grobu, to jego geny i dziedzictwo wywarły wpływ na przyszłe pokolenie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazała się również:
Żądza zemsty
ISBN: 978-83-8373-839-0
© Tomasz Tomaszewski i Wydawnictwo Novae Res 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Jędrzej Szulga
KOREKTA: Agnieszka Łoza
OKŁADKA: Michał Duława
FOTO: CeltStudio; Aggie 11; Creatus; Raggedstone | Shutterstock
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek