Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
644 osoby interesują się tą książką
Nowe miasto. Nowy start. Dawne uczucia, które nigdy nie zniknęły.
Ivy wszystko zaplanowała – wyjazd z rodzinnej miejscowości na studia, zostawienie przeszłości za sobą i w końcu złapanie oddechu pełną piersią. Cade miał jeden cel – skupić się na futbolu i nie pozwolić, by cokolwiek stanęło mu na drodze do miejsca w NFL. Oboje się nie spodziewali, że ich drogi znów się skrzyżują… I to tam, gdzie każde z nich miało budować nowe życie.
Choć na kampusie widzą się tylko przez chwilę, wspomnienia wracają z siłą, której nie potrafią zignorować. Gdy jednak ona w ramach niewinnej zabawy godzi się na zakład… wszystko zaczyna się komplikować. On nie może przestać o niej myśleć… ale to przecież siostra jego największego rywala. Czy w grze o tak wysoką stawkę wygrana przewyższa ryzyko?
„When We Fall” to historia o niegasnących uczuciach, o nowych przyjaźniach i o drugiej szansie, na którą być może nikt nie jest gotowy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 120
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
When We Fall
Ewelina Nawara
Wydawnictwo Inanna
Ivy
Cade
NOTA COPYRIGHT
📖 Informacja o wersji demo
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Tak długo marzyłam o tej chwili. Z podekscytowania nie mogłam spać całą noc, a teraz nerwowo machałam nogami pod stołem w oczekiwaniu, aż rodzice skończą śniadanie. Nie zrozumcie mnie źle, kochałam nasze małe miasteczko, ale perspektywa wyrwania się stąd, mieszkania w otoczeniu ludzi, którzy nie znali mnie przez całe moje życie, była niezwykle kusząca. W końcu będę mogła umówić się na randkę z kimś, kogo nie odstraszą mój brat i jego wkurzający kumple. Traktowałam to jak szansę na złapanie oddechu, poznanie nowych ludzi, zdobycie doświadczeń, których nie oferowało Willow Creek.
– Ivy, słonko, przestań się wiercić i zjedz śniadanie – powiedziała mama.
– A nie mogę się już zebrać? – jęknęłam.
– Nie, umówiłaś się z Evą na dziewiątą, nie sądzę, żeby była zachwycona, gdy zapukasz już teraz do jej drzwi – odpowiedziała z uśmiechem.
Prychnęłam pod nosem, bo pisałam z moją najlepszą przyjaciółką od ponad godziny. I była równie podekscytowana co ja. A może nawet trochę bardziej, bo niestety nie wyjeżdżała na studia. Wszyscy wiedzieli, że Eva pochodziła z dużej rodziny i miała inne życie od mojego. Moja najlepsza przyjaciółka, od kiedy pamiętam, musiała się opiekować rodzeństwem, pomagać w domu i… pracować. Ja pod tym względem byłam wyjątkowo uprzywilejowana. Nie musiałam szukać możliwości dorobienia sobie, nie musiałam się martwić opłaceniem studiów. Eva… Cóż, awantura, jaką rozpętali jej rodzice, gdy się dowiedzieli, że ich córka chce składać podania na uczelnie, była tak wielka, że Ethan musiał pojechać ze mną do domu Evy i ją stamtąd zabrać. Została wtedy u nas dwa dni. Żałowałam, że nie mogła zostać na stałe. Ale ani Ethan, mój przybrany brat, ani moi rodzice nigdy się nie dowiedzieli, jak źle działo się w domu mojej przyjaciółki. Nikt o tym nie wiedział. Poza mną.
– Wstąpimy po drodze do Sweet Tooth? Nie chcę wyjeżdżać z miasteczka bez słodkości od Bobby – zmieniłam temat, zanim w końcu wyznałabym rodzicom prawdę o sytuacji Evy.
Oni znali oficjalną wersję: Eva robi sobie przerwę, żeby uzbierać trochę pieniędzy, nim w przyszłym roku roześle podania na studia. Ona wiedziała, że to nie jest tylko rok przerwy. Ugrzęzła w domu z toksycznymi rodzicami, młodszym rodzeństwem, którym zajmowała się bardziej jak matka niż siostra, i marzeniami, które miały się nigdy nie zrealizować.
– Oczywiście – zgodziła się mama. – Jesteś pewna, że nie chcesz, aby Ethan pojechał z nami? Pomógłby przy przenoszeniu twoich rzeczy – upewniła się po raz kolejny.
– Niepotrzebny mi nadopiekuńczy orangutan przy przeprowadzce na studia – prychnęłam. – Niech lepiej zacznie robić pranie, jego pokój można uznać za skażony biologicznie, a niedługo on sam jedzie na swój uniwerek – dodałam.
Ethan był dwa lata starszy ode mnie i przez większość czasu cholernie irytujący. Nasi rodzice zaczęli się spotykać, kiedy miałam sześć lat, siedem, gdy wzięli ślub, i w zasadzie nie pamiętam za wiele z czasów przed przeprowadzką do Willow Creek. Krótkie przebłyski miejsc i ludzi, których nie było już w moim otoczeniu. Ethan, jak przystało na starszego brata, uwielbiał zamieniać moje życie w piekło. Chociaż wiedziałam też, że mogę zawsze na niego liczyć. Wiedziałam, że gdy tylko będę go potrzebowała – pomoże. Tak jak wtedy, gdy musiałam wyciągnąć Evę z jej domu. I nigdy o to nie zapytał, co było zaskakujące. Biorąc to wszystko pod uwagę, wolałam jednak pojawić się na kampusie bez brata, który mógłby namieszać, nim zdążę poznać nowych ludzi.
Czysta kartka. Nowy start.
Tym właśnie był dla mnie wyjazd na studia.
– Dziękuję za śniadanie, mamo – powiedziałam i cmoknęłam ją w policzek.
– Nie ma za co – odpowiedziała. – No dobra, zbieraj się, bo widzę, że nie wysiedzisz na miejscu – zaśmiała się.
W tym momencie do kuchni wszedł tata, jak zawsze uśmiechnięty. Swoje pierwsze kroki skierował do mamy i pocałował ją tak, że musiałam odwrócić wzrok. Zachowywali się niczym zakochane nastolatki, ale choć bywało to irytujące, rozumiałam, że uczucie, które ich łączy, jest wyjątkowe.
– Dobrze słyszałem, że chcesz już jechać? – zapytał. – Jeszcze nie wypiłem kawy.
– To ty się szykuj, staruszku, a ja pojadę po Evę, później do Sweet Tooth i wrócimy tu po was – powiedziałam i niemal w podskokach wyszłam z kuchni, by nie dać im czasu na dyskusję.
I tak rodzice planowali wybrać się swoim samochodem, a ja z Evą moim – żeby oni mieli czym wrócić do domu i żebym ja dysponowała autem na miejscu. Plan idealny. Poza tym jazda na kampus bez plotek z przyjaciółką byłaby bez sensu.
Droga do domu Evy zajęła mi tylko kilka minut. Dobrze wiedziałam, żeby nie pukać, więc siedziałam w samochodzie i wysłałam jej tylko SMS-a z informacją, że czekam. Chwilę później blond piękność wypadła przez frontowe drzwi i z szerokim uśmiechem wskoczyła do mojego auta.
– Pierwszy dzień twojej wolności, suko! – wykrzyknęła, obejmując mnie.
– Też się cieszę, że cię widzę – zaśmiałam się. – Kolejny przystanek: Sweet Tooth!
– Któregoś dnia zapłacisz fortunę u dentysty przez tę twoją słodką obsesję! A teraz jedźmy stąd, nim ktoś zauważy, że wyszłam.
Uśmiech na moich ustach zbladł, jednak zbyt dobrze ją znałam, by pytać. Nienawidziła swojej sytuacji życiowej, ale nie chciała o tym mówić. Wolała zapomnieć. Choć na kilka godzin. I dziś zamierzałam jej w tym pomóc.
Zaparkowałam tuż przed najlepszą cukiernią na świecie i trzymając Evę pod rękę, prawie wciągnęłam ją do środka.
– Kogo ja widzę! – zaśmiała się Bobby. – Mój mały pączuszek przyszedł się pożegnać przed wyjazdem na studia?
Zaczerwieniłam się, bo już dawno wyrosłam z tego przezwiska, ale Bobby nie miała ochoty przestać mnie tak nazywać tylko dlatego, że zmieniłam upodobania w kwestii słodyczy.
– To też. Wpadłam po zapasy – odpowiedziałam z uśmiechem.
Bobby nawet nie pytała, co chcę. Po prostu pakowała do pudełeczka kolejne słodkości, bo dobrze znała mój gust. Dołożyła też coś dla Evy, a gdy chciałam zapłacić, obeszła ladę.
– Na koszt firmy – powiedziała, podając mi pudełko. – Będę za tobą tęsknić, pączuszku. Wpadaj z wizytą, gdy przyjedziesz na przerwę.
– Dziękuję. Też będę tęsknić.
Bobby była jedną z moich ulubionych osób na świecie. Stanowiła połączenie fajnej ciotki, babci, której nie miałam, i przyjaciółki.
– Uciekaj, nim się rozkleję – dodała. – A ty, młoda damo, przyjdź do mnie jutro. Musimy porozmawiać – powiedziała, patrząc na Evę.
Ta skinęła tylko głową, po czym wyszłyśmy z cukierni.
– O co chodziło? – zapytałam w samochodzie.
– Nie mam pojęcia – odparła Eva szybko, ale wiedziałam, byłam wręcz pewna, że coś przede mną ukrywała. – Jedziemy? Nie mogę się doczekać, aż zobaczę twój pokój w akademiku.
Westchnęłam i odpaliłam samochód, by skierować się z powrotem do domu.
Po niemałym zamieszaniu w końcu ruszyliśmy w drogę na Magnolia State University w Huntsville. Rodzice byli odrobinę zawiedzeni, że nie zdecydowałam się na uczelnię, na którą uczęszczał Ethan, ale ja celowo dokonałam takiego wyboru. Przy akompaniamencie radia głośno grającego nasze ulubione kawałki pokonywałyśmy kolejne kilometry, śmiejąc się, śpiewając i ciesząc tym dniem. Gdy z głośników wybrzmiał refren Take It From Me, wyśpiewałyśmy słowa na całe gardło. Cóż mogę poradzić, obie uwielbiałyśmy tę piosenkę.
Na kampus dojechałyśmy o wiele szybciej, niż sądziłam, a zaraz za nami dotarli rodzice. Wysiadłam z samochodu i się rozejrzałam. Właśnie zaczął się nowy etap w moim życiu i miałam zamiar czerpać z niego garściami.
Spokój na kampusie właśnie się kończył. Pierwszaki zjeżdżały z różnych stron kraju i wprowadzały istny chaos. Ja przyjechałem już dwa tygodnie temu – po pierwsze, by ogarnąć dom przed początkiem roku akademickiego, a po drugie, z kilkoma kumplami z drużyny umówiliśmy się na treningi. Planowałem dobrze zacząć ten semestr i utrzymać najwyższą formę przez cały sezon. Chciałem grać w NFL, musiałem zatem dawać z siebie wszystko, by zostać zauważonym przez skautów. Zaczynałem trzeci rok, więc nie było miejsca na głupie błędy.
– Dzięki za pomoc, Cade – powiedział Jet, mój przyjaciel z drużyny, gdy wyszliśmy z akademika dla dziewczyn. – Nie miałem pojęcia, że przywiezie aż tyle rzeczy – mruknął.
– Spodziewałeś się czegoś innego? – Parsknąłem śmiechem. – Sam przywiozłeś niemal tyle samo, a przecież dziewczyna potrzebuje wszystkiego więcej.
Amy, młodsza siostra Jeta, zaczynała w tym roku naukę na MSU i dziś wprowadzała się do akademika. Pomogłem więc z rozładunkiem bagażu, by Jet i jego mama nie musieli kursować kilka razy tam i z powrotem. Nic wielkiego.
– Już skończyliście? – zapytał Caleb, kapitan MSU Gators, naszej drużyny futbolowej. – Myślałem, że pomożemy – dorzucił, marszcząc brwi.
Tuż za nim zobaczyłem Coltona i Wyatta, którzy także grali w Aligatorach.
– Zaspaliście – zaśmiałem się. – Sami musieliśmy się wykazać mięśniami, nie to co wy, panienki.
Wyatt parsknął śmiechem, Caleb się uśmiechnął, a Colton rzucił we mnie piłką trzymaną dotąd w rękach.
– Dupek – powiedział przy tym.
Wzruszyłem ramionami, bo nie było sensu ciągnąć tego żartu. Najważniejsze, że siostra Jeta została bezpiecznie ulokowana w akademiku, ich mama wyjechała spokojna, a my mogliśmy wrócić do swojej codzienności.
– To co robimy z imprezą na rozpoczęcie roku? – zapytał Wyatt. – Muszę zacząć mój ostatni rok z hukiem.
– Słyszę to co roku – parsknąłem. – Tylko numer roku się zmienia.
Wyatt po prostu lubił imprezy i chyba już nic tego nie zmieni.
– Nie psuj nastroju – odburknął.
– Jestem za odpuszczeniem imprezy. Przynajmniej oszczędzimy sobie sprzątania później bajzlu – rzucił Caleb.
Caleb, Colton, Jet i ja wynajmowaliśmy dom niedaleko kampusu, dzięki czemu nie musieliśmy mieszkać w akademiku jak Wyatt. Miało to swoje plusy – więcej miejsca, mniejszy nadzór opiekunów i swoboda. Ale były też minusy – wszyscy liczyli na to, że będziemy organizować u nas różne imprezy. I nie miałem nic przeciwko dobrej zabawie, ale sprzątanie po nich to już zupełnie inna historia. Nie mówiąc już o zniszczonych ścianach czy wyrwanych roślinach w ogrodzie, czym musieliśmy się później zajmować.
– Skoro tak pragniesz imprezy, to sam ją zorganizuj – powiedziałem do Wyatta. – A później posprzątaj, upewnij się, że wszyscy przeżyli i wyszli o własnych siłach.
– Od kiedy z ciebie taki sztywniak, Montgomery? – mruknął Wyatt.
– Od zeszłego roku, gdy musiałem myć ściany, a później je malować po tym, jak twoi znajomi obrzygali nam pół domu – odpowiedziałem.
Caleb do teraz się o to wściekał i wcale mu się nie dziwiłem. To miało być małe spotkanie ze znajomymi, chcieliśmy tylko wrzucić burgery na grilla i wypić kilka piw. Zamiast tego Wyatt się schlał, zadzwonił po kumpli, oni ściągnęli swoich i nim się obejrzeliśmy, w domu mieliśmy pełno obcych i ludzi, których znaliśmy jedynie z widzenia. A niedługo po tym – bałagan gorszy niż po naszych imprezach…
– My w tym roku nic nie organizujemy, niech ktoś inny to ogarnie – powiedział zdecydowanym tonem Caleb. Takiego samego używał w szatni przed meczami.
Odetchnąłem, bo wiedziałem, że Jet nie przepadał za imprezami, więc nas poprze, a Colton chciał jedynie grać w futbol i nie lubił dram.
– Nie masz szczęścia w tym roku – powiedziałem do Wyatta.
Odwrócił się i zostawił nas samych. Byłem tak zaskoczony jego zachowaniem, że spojrzałem pytająco na kumpli.
– Wyatt nie umie się pogodzić z faktem, że to jego ostatni rok – wyjaśnił Jet. – Prawdziwe życie wzywa, a on nie wierzy, że zostanie wybrany w draftcie. Dla niego ten rok to pożegnanie z futbolem.
Skrzywiłem się. Nie rozumiałem podejścia Wyatta, nic nie było jeszcze przesądzone, miał możliwość się wykazać, jak my wszyscy. I kurwa, oczywiście, nie każdy z nas będzie grał w NFL, ale teraz mieliśmy równe szanse. A z negatywnym nastawieniem daleko nie zajdzie. Skupienie. Determinacja. Ciężka praca. Serce wkładane w każdy trening i mecz. To liczyło się równie mocno co kondycja i talent.
– Kolejne świeżynki – wtrącił nagle Jet i wskazał podbródkiem na dwie dziewczyny wysiadające z samochodu.
– Kurwa mać – mruknąłem, gdy je rozpoznałem.
Kumple spojrzeli na mnie zaskoczeni. Cóż, moja reakcja była nietypowa, bo nie tak zwykle się zachowywałem, kiedy widziałem piękne dziewczyny. Zastanawiałem się, czy zdążę zniknąć, ale staliśmy idealnie pomiędzy parkingiem a wejściem do żeńskiego akademika. Po chwili do dwóch dziewczyn dołączyła para w średnim wieku i już nie miałem nawet cienia wątpliwości, że zaraz czeka mnie kłopotliwe spotkanie.
– Cade? Nie wiedziałam, że już wyjechałeś na kampus – odezwała się pani Hamilton.
– Dzień dobry – przywitałem się, powstrzymując grymas, gdy poczułem na sobie spojrzenia Ivy i Evy. – Treningi zaczęły się wcześniej, poza tym pomagałem w przeprowadzce siostrze przyjaciela. – Wskazałem podbródkiem na Jeta.
I nie miałem pojęcia, że twoja córka chce studiować na tej samej uczelni co ja, pomyślałem.
Spojrzałem na Ivy, powoli otaksowałem ją spojrzeniem od stóp do głów. Rozpuściła swoje długie, rude włosy, delikatny makijaż nie przykrywał jej piegów, ubrana była w zwykłą koszulkę i dżinsowe szorty, a na nogach miała kowbojki. Odnosiłem wrażenie, że nigdy nie widziałem tej dziewczyny w innych butach. Ivy była… piękna. Zadziorna. Zakazana.
– Chłopcy, to może pomożecie przenieść też rzeczy Ivy? – odezwał się pan Hamilton, czym wyrwał mnie z zamyślenia.
– Z przyjemnością – odpowiedział Jet, który już szczerzył zęby w uśmiechu. – Jestem Jet, to Caleb i Colton – przedstawił siebie i pozostałych kumpli.
– Ivy, a to moi rodzice i przyjaciółka Eva – rzuciła z uśmiechem Ivy, ignorująca mnie przez cały ten czas.
Odchrząknąłem i poprosiłem jej tatę, by otworzył samochód. Wyjąłem dwa kartony, on zrobił to samo i poprosił córkę, by zaprowadziła nas do swojego pokoju.
Czułem na sobie jej spojrzenie i wzrok Evy, gdy obie mnie minęły, by iść przodem do akademika. Jak mogłem przegapić informację, że siostra Ethana będzie tu studiowała?
Dzięki pomocy mojej i moich przyjaciół wszystkie rzeczy szybko znalazły się w odpowiednim pokoju. Dziwnym zbiegiem okoliczności Ivy została współlokatorką Amy, siostry Jeta, który robił teraz wszystko, by ją ignorować. Spojrzałem na Evę. Siedziała na nowym łóżku swojej przyjaciółki i się uśmiechała.
– A twoje rzeczy? – zapytałem. – Tobie też trzeba pomóc?
– Nope – odpowiedziała, podkreślając „p”. – Może w przyszłym roku, teraz muszę zacząć pracę jak nudny dorosły.
Zmarszczyłem brwi, bo Eva dorabiała sobie w weekendy i po szkole, od kiedy tylko mogła. I dziwiło mnie, że nie poszła na ten sam uniwerek co Ivy. Że w ogóle, z tego, co mówiła, nie rozpoczynała studiów.
– Jakby co, to wiesz, gdzie znaleźć najlepszą ekipę przenoszącą kartony – odpowiedziałem. – Do zobaczenia, Piegusko – rzuciłem do Ivy, szturchnąłem kumpli i wyszedłem z pokoju, nim zdążyłbym powiedzieć lub zrobić coś głupiego.
Spotkanie Ivy Hamilton zdecydowanie nie było czymś, czego spodziewałem się doświadczyć w tym dniu.
When We Fall
Copyright © Ewelina Nawara
Copyright © Wydawnictwo Inanna
Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2025 r.
ebook ISBN 978-83-7995-846-7
Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski
Redakcja: Joanna Błakita |proAutor.pl
Korekta: Paulina Kalinowska | proAutor.pl
Projekt i adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski
Projekt okładki: Ewelina Nawara | proAutor.pl
Skład i typografia: Bookiatryk.pl
Przygotowanie ebooka: Bookiatryk.pl
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
MORGANA Katarzyna Wolszczak
ul. Kormoranów 126/31
85-432 Bydgoszcz
www.inanna.pl
Najtaniej kupisz na www.madbooks.pl
To jest wersja demonstracyjna zawierająca 10% treści książki.
Aby przeczytać pełną treść, skorzystaj z pełnej wersji EPUB.
Wersja demo została wygenerowana automatycznie zgodnie z wymaganiami EAA.