Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
1147 osób interesuje się tą książką
Dwudziestotrzyletnia Sofia Wilson dotąd żyła w cieniu ojca, dla którego najważniejsze były mafia i pozycja w jej strukturach. Kiedyś był dla niej opoką, kochającym rodzicem, ale wszystko się zmieniło. Stał się zimny i bezwzględny, a po jego surowych karach zostały blizny – zarówno na ciele, jak i w sercu.
Mimo tego Sofia ma marzenia. Chce studiować prawo i otworzyć własną kancelarię, by wyrwać się z mrocznego świata ojca. Te plany legną w gruzach, gdy dowiaduje się, że jest kartą przetargową w kontrakcie. Ojciec oddał ją w ręce Aleksandra, bossa mafii, zwanego bestią.
Aleksander to postrach Nowego Jorku, człowiek, przed którym drżą nawet najwięksi. Sofia wie, że odmowa nie wchodzi w grę, gdyż grozi za nią kara gorsza niż śmierć. Zmuszona do życia u jego boku, odkrywa kolejne mroczne sekrety i kłamstwa, które stopniowo burzą jej świat i łamią serce.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 556
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Kinga Begińska 2025Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Magdalena Czmochowska
Projekt okładki: Adam Buzek
Zdjęcie na okładce: Adobe Firefly
Ilustracje wewnątrz książki: pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w internecie
ISBN 978-83-8290-882-4
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Epilog
Dla tych, którzy doświadczyli piekła z rąk osób, które miały być dla nich opokąPamiętajcie, nawet w najgłębszym mroku może pojawić się ktoś, kto wyciągnie do Was rękę. Czasem ten, kto wydaje się największą bestią, może okazać się Waszym aniołem
Książka przeznaczona dla czytelników powyżej 18 roku życia. Zawiera zachowania nieodpowiednie oraz sceny przemocy. Wszystko, co opisano w książce, jest fikcją literacką.
Prolog
Jako mała dziewczynka miałam wszystko: kochających rodziców, dom, multum zabawek, opiekunki, a więc to, na co nie mogli pozwolić sobie inni ludzie.
Wtedy myślałam, że jestem najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi, bo w końcu ja, mała Sofia, miałam to, o czym inni mogli jedynie pomarzyć.
Z czasem to wszystko zaczynało się zmieniać. Zabawki nie były już tak fascynujące. Opiekunki nagle zniknęły, tak samo jak kochający rodzice.
Wszystko prysło niczym bańka mydlana. Zostałam sama. Tylko ja i moje cztery ściany.
Do momentu, w którym wkroczył on – bestia. Rujnował mnie, był moim przekleństwem, tak myślałam na początku. Z czasem to on pomógł mi poskładać złamaną duszę, powoli uczył mnie dotyku.
Tylko czy bestia jest w stanie pokochać?
Rozdział 1
Sofia
– Sofio, zejdź już na dół.
Słowa matki odbiły się echem w mojej głowie.
– Chyba nie chcesz zdenerwować ojca.
Na samo wspomnienie o nim moje ciało przeszył dreszcz. Na miano ojca trzeba sobie zasłużyć, on już dawno je stracił. Był dla mnie jedynie mężczyzną, który mnie spłodził, nikim więcej. Każdego dnia ukazywał, jakim jest zimnym człowiekiem. Niestety, na przekór siebie musiałam odnosić się do niego z szacunkiem, tylko po to, by nie otrzymać kary.
– Chodź, proszę, nie przeciągaj tego. Wystarczy, że wrócił zdenerwowany do domu.
Powinnam była mieć to gdzieś, lecz widok zmartwionych oczu matki był jedynym powodem mojego wygramolenia się spod ciepłego koca.
Podeszłam szybkim krokiem do mamy.
Podziwiałam jej urodę, była taka śliczna. Nie zasługiwała na mojego ojca. Wyniszczał ją fizycznie, lecz najbardziej psychicznie. Nadal była uśmiechnięta, nie pokazywała smutnej duszy przy obcych. Nawet przy nas nieczęsto to robiła. Na jej twarzy zawsze widniał uśmiech.
Miała promienną cerę, którą codziennie pielęgnowała, w ten sposób próbowała też zamaskować pobicia przez mojego ojca. Jej idealnie ułożone włosy opadały kaskadą wzdłuż pleców. Była brunetką, miałam to po niej, z tym że mama miała proste włosy, ja natomiast kręcone. Jej sylwetka również była idealna, jak na jej wiek; niejedna młoda dziewczyna mogła jej pozazdrościć kształtów.
To jednak oczy pozostawiały wiele do życzenia, były zwierciadłem duszy ukazującym prawdziwy ból człowieka. Niestety, z powodu mojego konfliktu z ojcem nasilił się także mój konflikt z matką. Ona zawsze stawała po jego stronie, raz mu się sprzeciwiła w mojej obronie. Niestety, nie skończyło się to dla niej dobrze. Na moich oczach prawie ją zabił, ten obraz nigdy nie zniknie z mojej głowy.
– Pięknie wyglądasz, mamo. – Złapałam ją delikatnie za dłoń i ścisnęłam, dodając tym samym otuchy.
Widziałam, że coś ją gnębi.
Miałam do niej ogromy żal z powodu mojej krzywdy, lecz wiem, że ona tego nie chciała. W końcu była moją matką, urodziła mnie, byłam dla niej ważna. I z pewnością czuła ten sam ból, co ja, gdy jej mąż, osoba, którą kochała, wyniszczała jej córkę. Dlatego starałam się mieć z nią normalne stosunki, udawać, że nic takiego się nie dzieje.
– Sofio, kochanie, ty również promieniejesz. Ślicznie ci w tej sukience, podkreśla twoją piękną sylwetkę. – Posłała mi szczery uśmiech. – Czym byłaś tak zajęta?
Postanowiłam opowiedzieć jej o tym.
– Mamuś, szukałam uczelni. I nie uwierzysz, udało mi się. Znalazłam jedną z najbardziej cenionych w Nowym Jorku. Jej absolwenci to znakomici prawnicy. Myślę, że to coś dla mnie.
– Wspaniale, córeczko, nawet nie wiesz, jak się cieszę twoim szczęściem.
Coś było nie tak, czułam to. Nie zachowywała się teraz tak, jak jeszcze pół roku temu, gdy o tym rozmawiałyśmy.
Nie miałam jednak już czasu na wypytanie jej o przyczyny takiego zachowania, ponieważ weszłyśmy do salonu, w którym u szczytu stołu siedział nie kto inny, jak mój ojciec. Nienagannie ubrany w idealnie dopasowany garnitur. Nie umknęła mojej uwadze kabura z bronią pod marynarką. Nigdy nie byłam za tym, aby miał ją w domu, zwłaszcza przy stole.
Uniosłam głowę wyżej, tym samym trafiając na jego wiecznie surowy wyraz twarzy.
– Nareszcie, ile można na ciebie czekać.
Jak zawsze miłe przywitanie.
– Ciebie też miło widzieć, ojcze. – Posłałam mu sztuczny uśmiech, następnie odsunęłam krzesło naprzeciwko niego i wygodnie się na nim rozsiadłam.
– Mam dla ciebie bardzo ważną informację, nareszcie udało mi się dobić targu.
Słuchałam go, kompletnie nie rozumiejąc, o co może mu chodzić. Ojciec nie miał w zwyczaju rozmawiać ze mną o interesach.
– Jakiego targu? Co masz na myśli? – Posłałam mamie pytające spojrzenie, ale ona zachowała kamienny wraz twarzy.
To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś się święci.
Niestety, na to, co usłyszałam, nie byłam przygotowana nawet w najgorszych koszmarach.
– Od teraz jesteś przyszłą narzeczoną Aleksandra Browna, następnie zostaniesz jego żoną.
Myślałam, że się przesłyszałam. Te słowa zabrzmiały jak wyrok. Przez chwilę miałam nadzieję, że to żart albo jakieś dziwne nieporozumienie. Poważne spojrzenia rodziców szybko jednak pozbawiły mnie złudzeń. Powietrze, które miałam w płucach, stało się nagle ciężkie i gorące, jakby zamiast tlenu wypełniało je coś trującego. Miałam ochotę się roześmiać, ale jedyne, co wydobyło się z moich ust, to cichy syk niedowierzania. Jak ojciec mógł podjąć taką decyzję, nie zapytawszy mnie o zdanie?
To się nie skończy dobrze, Aleksander nie był mężczyzną, z którym chciałabym się związać. Na pewno nie teraz. Zdążyłam go poznać, widywaliśmy się na wspólnych imprezach charytatywnych oraz innych ważniejszych spotkaniach.
Nie wyjdzie z tego nic dobrego.
– O czym ty mówisz? Jaka, kurwa, narzeczona?! Czy ty się dobrze czujesz? – uniosłam głos, kompletnie nie interesowały mnie późniejsze konsekwencje tego czynu.
– Jak ty się do mnie odzywasz, niewdzięczna gówniaro?! Okaż mi chociaż odrobinę szacunku!
– Rob, spokojnie, Sofia jest w szoku. Na pewno nie chciała się tak do ciebie odezwać.
Myślałam, że się przesłyszałam. Szybko zgromiłam ją wzrokiem. Jak mogła bronić tej bestii?!
– Czy wy się słyszycie?! Jaki narzeczony, a tym bardziej jaki ślub? – Wstałam, nie zwracając uwagi na przewracające się krzesło.
– Nie unoś głosu. Sprawa jest już załatwiona, od wczoraj należysz do Aleksandra, jesteś jego własnością, może on nauczy cię pokory. Bo jak widać, moje kary niczego cię nie nauczyły.
– Potraktowałeś mnie jak kontrakt, niczym śmiecia, a nie własną córkę.
Nie chciałam płakać przy nim, ale niestety, ta wiadomość kompletnie mnie zniszczyła.
– Sofio, nie dramatyzuj. Aleksander jest młody, przystojny niejedna kobieta za nim szaleje. Powinnaś się cieszyć, zawsze mogłem wybrać ci innego, o wiele starszego.
Posłałam mu mordercze spojrzenie.
– To jest absurd, mamo, a ty co? Nic nie powiesz? Będziesz tak siedziała i słuchała tych bzdur ojca?
– Sofio, nie pyskuj. Ojciec postanowił. Dobrze wiesz, że to on decyduje o takich sprawach. Zresztą ojciec ma rację, Aleksander to dobra partia.
Nie mogłam uwierzyć w jej słowa. Może nie zawsze miałyśmy dobry kontakt, lecz nigdy nie pomyślałabym, że własna matka odda mnie jak zwykły towar. Powinna była stanąć za mną murem, nie pozwolić, aby ktoś mnie skrzywdził.
– Nie chcę tego ślubu. Jest przecież Emma. Dlaczego akurat ja, skoro obie jesteśmy wolne? Ona jest starsza, bardziej się nadaje na żonę niż ja. Ja mam plany, obiecaliście, że nie skrzywdzicie mnie w ten sposób.
– Przestań pieprzyć! – krzyknął ojciec.
Widziałam, że powoli ma mnie dość i traci panowanie nad sobą. Nie powinnam była się do niego w ten sposób odzywać, zostałam wychowywana w dosyć rygorystyczny sposób. Musiałam wiedzieć, jak zachowywać się w domu, a tym bardziej poza nim.
– Musieliśmy cię okłamać, abyś przestała marudzić, nie chciało nam się słuchać twojego płaczu. Taka jest kolej rzeczy, jesteś moją córką, to małżeństwo wpłynie korzystnie na nasze interesy.
Oczywiście. Czego innego można było się spodziewać po człowieku, dla którego handlowanie narkotykami, bronią oraz otwieranie co chwilę nowych burdeli jest ważniejsze od własnej rodziny? Chociaż nie, przepraszam bardzo. On miał swoją wielką rodzinę. Mafię. Wielki pan i władca Nowego Jorku. Za takiego się uważał. Interesy prowadził niemal wszędzie. To mnie przerażało. Mimo wszystko nie był aż tak ważny jak rodzina Brownów – bez niej byłby nikim.
Bossem Nowego Jorku był Aleksander Brown, mój przyszły mąż.
Samo wspomnienie jego imienia wywoływało na mojej skórze ciarki, jakby w powietrzu unosił się elektryczny ładunek. W Nowym Jorku mówią o nim „boss wśród bossów”. Dla mnie jednak był kimś więcej. Żywiołem, mężczyzną, którego obecność wypełnia pomieszczenie tak, że trudno oddychać. Za każdym razem tak na mnie działał. Przerażała mnie jego wyższość, wiedział, co zrobić, aby onieśmielić człowieka.
Miał dwadzieścia siedem lat i od kiedy pamiętałam, był szanowany zarówno wśród swoich ludzi, jak i wśród konkurencji. Biły od niego siła i dojrzałość. Każdy, kto miał z nim styczność, wyczuwał, że jest poważnym przeciwnikiem. Jego sylwetka przypominała dzieło sztuki, był wysoki i dobrze zbudowany. W jego ruchach było coś drapieżnego, a jednocześnie pełnego kontroli, jakby miał absolutną władzę nad swoim ciałem i otaczającym go światem. Wyraziste kości policzkowe nadawały mu wyrazistości, a pełne, dobrze zarysowane usta odrobinę zmysłowości. Delikatny, starannie przycięty zarost zdobił jego szczękę, podkreślając jej zdecydowany kształt. Był brunetem, jego włosy, przycięte krótko po bokach, lecz dłuższe na górze, zawsze wyglądały idealnie.
Najbardziej hipnotyzujące były jednak jego oczy. Ciemne, niemal czarne, zdawały się przeszywać każdego, kto odważył się spojrzeć w ich głąb. To spojrzenie potrafiło zamrozić krew w żyłach, jakby Aleksander mógł przeniknąć duszę jednym, krótkim spojrzeniem. A kiedy jego wzrok padał na mnie, czułam się jak na krawędzi przepaści – jednocześnie przerażona i niezdolna do odwrócenia się.
Aleksander był jak burza – fascynujący i nieprzewidywalny. Jego ciało to zbroja, a za nią kryła się siła, której nie sposób złamać. Taki mężczyzna budził zazdrość, strach, a także podziw. Wiele razy starałam się uciekać od niego wzrokiem, umysł wręcz o to błagał, lecz moje ciało nie współgrało. Był niebezpiecznym mężczyzną, a ja za każdym razem zachowywałam się jak zagubiona owieczka i łaknęłam wręcz, aby spojrzeć w te hipnotyzujące oczy.
Teraz nie, decyzja została podjęta za mnie.
W Aleksandrze nie było miejsca na współczucie. Jego serce, o ile jeszcze je miał, wydawało się twarde jak skała. To mężczyzna, który nie znał litości i nie dopuszczał zwątpienia ani w sobie, ani w innych. Jego ciało zostało pokryte idealnie wykonanymi tatuażami, stanowiło mapę jego życia – pełnego tajemnic, grzechów i ran. Często starałam się podziwiać te wspaniałe dzieła. Nie można było mu odmówić uroku, który przyciągał kobiety niczym magnes.
W naszych kręgach jego imię wypowiadano szeptem z mieszaniną podziwu i strachu, jakby samo wspomnienie mogło sprowadzić na kogoś jego uwagę.
Ludzie bali się go z powodu plotek, które krążyły na jego temat.
Jedną z nich była historia jego partnerki. Pięknej kobiety, która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Każdy w tym środowisku wiedział, że Aleksander potrafi być bezwzględny, ale ta tajemnica nadała mu niemal demoniczny wymiar. Czy była ofiarą jego gniewu? A może zginęła, bo nie potrafiła unieść ciężaru życia u jego boku? Nikt nie miał odwagi zapytać, a on nigdy nie wyjaśniał. Co, jeśli mnie spotka to samo?
Ja w jego cieniu będę czuć się jak zwierzyna. Moja obecność w jego świecie nie była wyborem, lecz przymusem. Wiedziałam, do czego jest zdolny, i to przerażało mnie bardziej, niż mogłam przyznać. Zbyt wiele razy widziałam w jego oczach tę iskrę – nie gniewu, ale czegoś znacznie bardziej złowrogiego, chłodnego, wyrachowanego.
Miałam wiele okazji do spędzenia czasu na balach charytatywnych oraz wielu innych. Za każdym razem prosił mnie do tańca, nie byłam w stanie uwolnić się i odejść, zwłaszcza gdy w naszą stronę patrzył mój ojciec. W jego obecności musiałam wykonać wszystko, a za sprzeciwienie się była okropna kara. Mam już wiele blizn na ciele i psychice z jego winy. Dlatego wolałam spełniać każdy jego rozkaz. Dzięki temu choć trochę znam przyszłego kata.
Mój ojciec odebrał mi więcej, niż kiedykolwiek mogłam pojąć. Najpierw zniszczył moje poczucie bezpieczeństwa. A teraz, oddając mnie Aleksandrowi, odebrał mi resztki nadziei. Aleksander był jego ostateczną bronią, narzędziem, które ma mnie złamać. I choć staram się zachować resztki siły, czułam, jak moje bariery zaczynają pękać.
Całkowicie inny był natomiast brat Aleksandra, choć podobieństwa między nimi były aż nazbyt widoczne. Na pierwszy rzut oka można było ich pomylić, ale wystarczyła chwila, by zrozumieć, że są to dwie zupełnie różne osobowości.
Victor wydawał się bardziej wesoły, niemal beztroski. W jego sposobie bycia było coś swobodnego, jakby życie stanowiło dla niego grę, w której to on rozdaje karty. Na naszych przyjęciach potrafił ożywić każde towarzystwo żartował, flirtował, opowiadał historie z niepokojącą mieszanką uroku i grozy. Przy Aleksandrze wydawał się lżejszy, mniej mroczny, ale pozory bywały złudne.
Choć Victor uśmiechał się częściej, a jego ton był bardziej przyjazny, wiedziałam, że pod tą maską kryje się niebezpieczeństwo. Takie samo, jak w jego bracie, acz wyrażane w inny sposób. Miałam kilka okazji, aby zamienić z nim słowo, i wolałabym, aby to on został moim mężem niż ta bestia, przy której czułam się jak zbłąkana owieczka.
Victor był młodszy o dwa lata.
Podobieństwo fizyczne zdradzało ich wspólne korzenie. Ciemne oczy. Owszem, może nieco mniej mroczne, ale nadal niepokojące. Włosy idealnie przycięte, choć Victor nosił je z większą nonszalancją, jakby brakowało mu dyscypliny Aleksandra. Sylwetka Victora, równie dobrze zbudowana, zdradzała jednak, że nie jest aż tak wyćwiczona czy perfekcyjna, jak u starszego brata.
Rzekłabym nawet, że mój przyszły mąż wygląda lepiej.
To nie znaczyło, że Victor nie przyciągał spojrzeń. Wręcz przeciwnie, ale jego urok wydawał się bardziej chłopięcy, lekki. Odnosiłam wrażenie, że Victor patrzy na wszystko z rozbawieniem, jakby widział w tym grę, a ja byłam tylko pionkiem. I choć jego uśmiech bywał niemal uroczy, nie zapominałam, że pod tym uśmiechem kryje się coś, co mogłoby zniszczyć mnie w mgnieniu oka.
– Tato, czy ty nie rozumiesz? Zamierzasz mnie oddać bestii. Nie chcę takiego życia, od zawsze o tym wiedziałeś. Marzyłam, by iść na studia, otworzyć swoją kancelarię. Obiecaliście mi to. – Łzy zbierały mi się pod powiekami. – Znam go, nie będę miała z nim lekko, to jest potwór, jego wzrok jest w stanie zabić. Jego brat nie lepszy, kolejny psychopata pod maską spokojnego człowieka. – Mój głos słabł, a samotna łza spłynęła po rozgrzanym policzku.
– Dosyć! Aleksander jest dobrą partią dla ciebie. Będziesz z nim bezpieczna, nie zrobi ci krzywdy, chyba że sobie zasłużysz. – Przerwał na chwilę swoją jakże mądrą przemowę. – Byłaś uczona, jak masz się zachowywać. Połączenie naszych rodzin bardzo pomoże mi w dalszych interesach. Chyba możesz się jakoś odwdzięczyć za to, że utrzymywaliśmy cię tyle lat. Aleksandrowi jest potrzebny potomek, którego mu dasz. To jest twój obowiązek.
– Poważnie? – załkałam. – Nie jestem dla ciebie ważna. Nie interesuje cię to, że będę cierpieć. Oddajesz mnie, jakbym nic dla was nie znaczyła. Powiedz mi, gdzie podział się mój ukochany ojciec, który był dla mnie niczym rycerz na białym koniu! Traktujesz mnie w tym momencie jak najdroższy towar gwarantujący obu stronom same zyski. Nie uważasz, że za to wszystko, co mi uczyniłeś, należy mi się spokój? Co ja ci takiego, kurwa, zrobiłam?!
Mój krzyk rozniósł się po całym pomieszczeniu, zapewne Balbina usłyszała moją przemowę, ale miałam to kompletnie w dupie. Byłam na granicy rozpaczy. Moje zranione serce krwawiło jeszcze bardziej. Widziałam w oczach ojca pogardę i obojętność, miał gdzieś moje uczucia.
– Szczerze? Nie. Aleksander sam cię chciał, gdy poinformowałem go o moich planach wobec ciebie. Zamierzałem oddać cię innemu, jak wcześniej wspomniałem. Stworzyliśmy jednak z Aleksandrem kontrakt zapewniający duże korzyści. I proszę cię, nie ośmieszaj się, droga córko, i nie wracaj do wspomnień z dzieciństwa. One nie są już nic warte.
– Zawiodłam się na was, zwłaszcza na tobie, mamo. – Podeszłam do niej, lecz ona dalej siedziała przy stole w milczeniu. – Serio, mamo? Pozwalasz na takie coś?
Nie odpowiedziała.
– Dobrze, skoro tak stawiasz sprawę, powiem ci jedno – nachyliłam się nad jej uchem. – Od tego momentu nie masz już jednej córki, dla ciebie jestem martwa.
Odsunęłam się i spojrzałam. Złapała mnie delikatnie za dłoń i popatrzyła w moje zapłakane oczy. W jej oczach ujrzałam wielki ból, ale czym on był w porównaniu z tym, co ja czułam? Wyrwałam rękę z jej uścisku i już chciałam iść do swojego pokoju, lecz ojciec jak zawsze musiał wszystko zniszczyć.
– Sofio! Ja nie skończyłem jeszcze rozmowy z tobą, nie denerwuj mnie bardziej i siadaj przy tym stole.
Nie widziałam sensu w sprzeczaniu się z nim, zwłaszcza że nie raz kończyło się na przemocy z jego strony.
– Słucham, kochany tatusiu, co jeszcze masz mi ciekawego do przekazania? – Rozsiadłam się wygodnie i wyczekiwałam, co jeszcze dla mnie przygotował.
– Wasz ślub odbędzie się za trzy tygodnie, zjawią się wszyscy ważni ludzie, dlatego masz wyglądać pięknie i zachowywać się odpowiednio. Przyjęcie zaręczynowe jest zaplanowane na sobotę. Zostały ci jeszcze dwa dni wolności, po zaręczynach będziesz należeć wyłącznie do Aleksandra. Oczywiście niech nie przyjdzie ci do głowy, nic czego mogłabyś później pożałować.
Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem serce krwawiło mi coraz mocniej. Moja twarz była już cała mokra od łez. Dopiero co się dowiedziałam o tej pierdolonej umowie sprzedania mnie, a tu okazało się, że zaraz zaręczyny. Choćbym chciała, to nie mogłam się wyrwać z tego gówna. Ucieczka nie wchodziła w grę, bo i tak by mnie znaleźli, a to raczej nie skończyłoby się dla mnie dobrze. Pójście na policję również by nic nie dało, wszyscy zostali przekupieni przez mafię. Pozostawało jeszcze samobójstwo, lecz nie byłam na tyle odważna.
Mogłam porozmawiać z Aleksandrem, ale czy to miało sens? Znałam go na tyle, że wiedziałam, jaką odpowiedź bym uzyskała. Jednym słowem tkwiłam w wielkim gównie, z którego nie było wyjścia.
– Sofio, kolejna sprawa, najbardziej istotna. Mam nadzieję, że nadal jesteś dziewicą i nie przyniesiesz mi wstydu. Wiesz, czym to się dla ciebie skończy. Byłaś na tyle pilnowana, że nie miałaś możliwości być z mężczyzną, ale nigdy nic nie wiadomo. Kary, które otrzymywałaś, również nie miały prawa tego zmienić. Masz być czysta, inaczej nie chcę być w twojej skórze w noc poślubną z Aleksandrem.
Słowa ojca doprowadziły mnie do mdłości. Z tego wszystkiego kompletnie wypadło mi z głowy, że czeka mnie sypianie z tą bestią. Przez tatę miałam duże obrzydzenie do mężczyzn, zwłaszcza gdy miało do czegoś dojść, atak paniki był nieunikniony w takich sytuacjach.
Nie miałam okazji odpowiedzieć ojcu, co o tym myślę, ponieważ przerwał nam dzwonek do drzwi. Ostry dźwięk rozniósł się po mieszkaniu, rozcinając ciszę. Ojciec zerknął w stronę wejścia, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu pojawił się on.
Aleksander wkroczył do środka, emanując pewnością siebie. Był ubrany w masywne, ciężkie buty, które stukały głucho o podłogę, czarne spodnie, jakby wojskowe, i czarną koszulkę, a pod nią kaburę z bronią. Na ramiona miał narzuconą skórzaną kurtkę.
Momentalnie moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
Przywitał się z moimi rodzicami tonem chłodnym, niemal mechanicznym. Matka odpowiedziała cicho, jakby niepewna, czy w ogóle ma prawo mówić; trzeba było porządnie wytężyć słuch, aby usłyszeć jej głos, prędzej dało się zauważyć delikatny ruch głową. Ojciec natomiast wyprostował się, przybierając surową, prawie wojskową postawę. Próbował pokazać, że jest mu równy, co oczywiście nie było prawdą.
Ojciec przy nim był nikim.
Wstałam z miejsca, próbując wyglądać pewnie, ale moje dłonie drżały, więc zacisnęłam je na krawędzi sukienki, jakbym chciała w ten sposób ukryć emocje. Aleksander ani na chwilę nie odwrócił ode mnie wzroku. Stalowe, zimne spojrzenie jego oczu zdawało się mnie przeszywać, jakby próbował dostać się do mojego umysłu, rozebrać mnie z każdej myśli. Miałam wrażenie, jakby na chwilę wszystko wokół nas się zatrzymało Te ciemne, nieprzeniknione oczy, pozbawione jakiegokolwiek ciepła, przerażały mnie za każdym razem, gdy się z nimi spotykałam.
Czułam, jak robi mi się niedobrze, jak coś ściska mnie w żołądku, odbierając oddech. Było to spowodowane ostatnimi słowami ojca, nie wyobrażałam sobie naszego wspólnego życia, a co dopiero seksu. Nie mogłam na to pozwolić. Byłam zbyt zraniona psychicznie, aby posunąć się tak daleko z mężczyzną. Mogłam nawet zapłacić za to życiem, ale postanowiłam, że nie oddam mu się. Na pewno nie bez walki.
Spróbowałam zrobić krok w jego stronę, udając, że mam nad sobą kontrolę. Nogi jednak odmówiły posłuszeństwa. Zamiast tego moje ciało sztywniało, a usta zacisnęły się tak mocno, że po chwili poczułam gorzki, metaliczny smak krwi. Z nerwów zagryzłam policzki od wewnątrz, dawało mi to w jakiś sposób ukojenie. Próbowałam przełknąć ślinę, ale przełyk był suchy, jakby coś nagle wyssało ze mnie życie. Świat wokół mnie zdawał się zwalniać. Dźwięki – czy to rozmowa rodziców z Aleksandrem, czy to echo moich myśli – zanikały, ustępując miejsca głuchej, przytłaczającej ciszy. Ciszy, która zdawała się rozciągać w nieskończoność, wypełniając każdą przestrzeń i każdy zakamarek mojego umysłu.
Potem wszystko ogarnęła ciemność. Nie była to zwykła ciemność nocy, łagodna i obiecująca spokój. Ta była gęsta, nieprzenikniona i ciężka, jakby zasłona spadająca na świat.
***
Głowa bolała mnie niemiłosiernie, ręką dotknęłam miejsca, na którym znajdował się opatrunek. Syknęłam z bólu, co usłyszała Balbina, która musiała dosłownie przed chwilą przyjść z tacą pysznie pachnącego jedzenia. Balbina była naszą gosposią, ale ja traktowałam ją jak drugą mamę. Zawsze była, gdy jej potrzebowałam; mogłam z nią porozmawiać na każdy temat, byłam z nią bliżej niż z własną matką.
– Kochanie, uważaj, dopiero co wyszedł lekarz. Nie dotykaj opatrunku.
W jej spojrzeniu zobaczyłam miłość i troskę, której nigdy nie doświadczyłam od rodziców.
– Balbino, co się stało? Jedyne, co pamiętam, to rozmowa z ojcem, a potem koniec, czarna dziura – powiedziałam na jednym wdechu i próbowałam się podnieść do pozycji siedzącej.
– Poczekaj, kochanie, pomogę ci.
Już miała mi pomóc, ale niestety, ktoś jej przeszkodził.
– Proszę ją zostawić, ja to zrobię.
Spojrzałam przerażona w stronę drzwi. To był on. Już pamiętałam. Przyszedł do naszego domu i jak widać, źle to się dla mnie skończyło.
– Nie chcę twojej pomocy, zostaw mnie z Balbiną – powiedziałam dumnie.
Szkoda tylko, że w środku aż eksplodowałam z nerwów. Balbina zgromiła mnie wzrokiem i wyszła, zostawiając nas samych.
Aleksander podszedł do łóżka i siadł po mojej prawej stronie, cały czas się na mnie patrząc. Jego skórzana kurtka wydała dość charakterystyczny dźwięk, drażniąc moją głowę.
– Czy możesz przestać i dać mi spokój? Mało namieszałeś w moim życiu? – Nawet na niego nie patrzyłam, chyba nie miałam odwagi.
Aleksander
Patrzyłem na Sofię leżącą na łóżku. Była jak łania – zlękniona, bojąca się tego, co może nastąpić. Nie powinno było mnie to ruszać, nie teraz, gdy przez lata uczyłem się tłumić emocje, by budować swoją siłę i szacunek do samego siebie. Sofia nie powinna była być w stanie zburzyć tej konstrukcji. A jednak coś wewnątrz mnie naruszyła.
Zmartwił mnie jej stan już w momencie, gdy wkroczyłem do tego domu. Czułem napięcie w powietrzu, ciężar, który nie sposób było zignorować. Mój wzrok natychmiast powędrował w jej stronę. Jej ojciec oczywiście próbował pokazać, jakim jest surowym mężczyzną i panem tego domu. Jej matka natomiast zachowała się jak zlękniona mysz. Ledwo skinęła mi głową. Odniosłem wrażenie, że się mnie boi. Sofia stała naprzeciwko mnie. Widziałem, jak się denerwuje. Była jak cień samej siebie.
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, czas zdawał się na chwilę zatrzymać. W jej oczach było coś, czego nie potrafiłem zrozumieć. Strach, ból, może błaganie, kompletna mieszanina emocji, które w jednej chwili uderzyły we mnie z siłą, jakiej się nie spodziewałem.
To trwało zaledwie kilka sekund. Potem wszystko się rozpadło. Jej wargi drgnęły, a z kącików ust zaczęła płynąć szkarłatna ciecz. Krew. Była zbyt jaskrawa, zbyt intensywna, by można było ją przeoczyć. Nie zdążyłem zrobić kroku, gdy jej ciało osunęło się na podłogę. Czas, który przed momentem zdawał się stać w miejscu, nagle przyspieszył. Moje myśli kłębiły się chaotycznie, a jednocześnie czułem, jakby mój umysł był zupełnie pusty. Ruszyłem, aby jej pomóc i moje rozważania popędziły w kompletnie niezrozumiałym dla mnie kierunku. Sofia leżała przede mną, a ja po raz pierwszy od dawna poczułem coś więcej niż tylko dystans. Poczucie winy? Gniew?
Jej matka zaczęła krzyczeć.
Zapewne Rob powiadomił ją o naszej umowie. Musiało to wzbudzić w niej wiele skrajnych emocji. Słyszałem, co mówią na mój temat, więc kompletnie nie zdziwiła mnie jej reakcja. Ale coś w tej dziewczynie mnie urzekło. Sam nie wiedziałem co, po prostu działa na mnie jak magnes. Bardzo mi się podobała. Nie dało się ukryć, że Sofia to naprawdę piękna kobieta. Była niższa ode mnie, ledwo sięgała mi do piersi, co sprawiało, że wyglądała jeszcze delikatniej i bardziej krucho. Zwłaszcza przy takiej bestii jak ja.
Jej piękne długie, kręcone włosy zawsze opadały na ramiona niczym jedwabiste fale, dodając twarzy miękkości. Figura przyciągała spojrzenia. Była szczupła i miała idealne proporcje. Nie sposób było nie zauważyć jej pełnego biustu i zaokrąglonych pośladków. Będę musiał na nią uważać – każdy, kto zawiesi na niej wzrok, będzie miał poważne kłopoty. Tylko ja miałem pełne prawo oglądać jej ciało.
To, co najbardziej przykuwało uwagę, to jej oczy. Sofia cierpiała na heterochromię, co sprawiało, że jej spojrzenie było jednocześnie zjawiskowe i niepokojące. Jedno oko miała brązowe jak czekolada, a drugie niebieskie z domieszką zieleni. Kiedy na mnie patrzyła, odnosiłem wrażenie, że widzi coś, czego inni nie są w stanie dostrzec.
Jej uśmiech był równie czarujący, ciepły, pełen życia, rozświetlał jej twarz niczym promień słońca w pochmurny dzień. Często sądziłem, że jest to tylko maska, którą zakłada zawsze podczas wyjść z rodziną. Nieraz udało mi się dojrzeć w jej oczach strach i lęk. Cera Sofii wydawała się nieskazitelna, jakby natura postarała się, by była perfekcyjna, jakby wcale nie należała do tego świata. Co więcej, wygląda na dużo młodszą, niż była w rzeczywistości, a to dodawało jej jeszcze więcej uroku. Na jej twarzy widać było delikatne piegi – idealnie współgrały z oczami i nadawały jej wyglądowi wyjątkowości, sprawiały, że nie mogłem przestać na nią patrzeć. Sofia była jak dzieło sztuki – niesamowicie piękna, a jednocześnie intrygująca i tajemnicza. Stanowiła dla mnie zagadkę.
Obawiam się, że ta dziewczyna będzie moją słabością i zgubą.
Może pochopnie podjąłem decyzję o zaręczynach, kompletnie nie miałem w planach brać ślubu w najbliższym czasie. Niestety, zmieniło się to po rozmowie z Robem. Gdy usłyszałem, komu chce ją oddać, musiałem zareagować. Sofia była zbyt delikatna dla tego ruskiego pojeba, który traktował kobiety jak dziwki. Z Ivanem prowadziłem interesy od kilku lat, miał dobry towar, lecz na tym nasza współpraca się kończyła.
Miałem również inny cel. Od dłuższego czasu przypuszczałem, a wręcz byłem pewny, że Rob prawdopodobnie ma coś wspólnego z zaginięciem mojej siostry. Musiałem się jednak upewnić. Ale w tym mogła mi pomóc Sofia. Dzięki ślubowi z nią dotrę do rodzinnych tajemnic. A coś czułem, że moja narzeczona może mieć wiedzę na ten temat. Najprościej będzie mi wyciągnąć te informacje, będąc już z nią. I zrobię to po dobroci lub wręcz przeciwnie.
Siadając obok niej, widziałem, jak próbuje ukryć strach. Niestety, trzęsące się ręce wszystko utrudniały. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, lecz po chwili ona spuściła głowę, aby zająć się patrzeniem na dłonie. Nie była teraz tak odważna jak chwilę wcześniej oraz na wspólnych spotkaniach. Myślała, że nie widzę, jak po kryjomu mi się przygląda. Obserwowała mnie zawsze, a ja pozwalałem jej na to. Wręcz mnie to nakręcało, ta mała nieświadomie rozniecała we mnie ogień. Tylko czy to dobrze?
– Spójrz mi teraz prosto w oczy i powtórz, co powiedziałaś. – Chwyciłem ją za brodę, aby spojrzała na mnie. Wzmocniłem uścisk, by wiedziała, że nie może sobie pozwalać na ignorowanie mnie.
– Pragnę, abyś dał mi spokój, nie chcę mieć z wami nic wspólnego. A zwłaszcza z tobą – odpowiedziała i szybko odwróciła bladą twarz.
Byłem zaskoczony jej odwagą. Jak dotąd była chyba jedyną kobietą, która tak bezpośrednio się do mnie zwracała.
– Czy ty jesteś świadoma, co do mnie mówisz? Bardzo dobrze wiesz, kim jestem.
Podniosła głowę. W załzawionych oczach widziałem lęk, straciły również blask. Nie wiedziałem dlaczego, ale zdecydowanie mi się to podobało. Wzbudzanie w ludziach przerażenia było dla mnie niczym wygrana.
– Oczywiście, że wiem. Z mordercą i sadystą. Bezwzględnym człowiekiem. Wszyscy jesteście siebie warci, bawi was strach innych ludzi.
Nie ruszały mnie jej słowa. Jedynie wkurwiło mnie to, że nie okazała mi szacunku, zwłaszcza że miała zaraz zostać moją żoną. Zacisnąłem szczękę i pięści, co nie uszło jej uwadze. Momentalnie skuliła się bardziej na łóżku. Nie raz zdarzyło mi się unieść głos na kobietę, szczególnie za takie ignorowanie mnie. Sofia może i była młoda, lecz nie mogłem pozwolić sobie na takie traktowanie. Byłem nią zafascynowany, ale to był tylko kontrakt. Będę musiał ją nauczyć dyscypliny, nieważne nawet, jak to brzmiało. Była moja, szacunek musiał stać na pierwszym miejscu.
– Przepraszam, nie powinnam była się tak do ciebie zwracać.
Wstałem, a Sofia zrobiła to samo.
– Masz rację, nie powinnaś była. Wiesz o tym bardzo dobrze, a mimo to okazałaś mi brak szacunku. Zdajesz sobie sprawę, co powinno cię w tym momencie spotkać? Zwłaszcza że nie jesteśmy jeszcze małżeństwem.
Zbliżyłem się do trzęsącej się już dziewczyny. Patrzyła na mnie tymi dużymi oczami, śledząc każdy mój ruch. Dotknąłem jej delikatnego policzka, na którym było widać ślady łez. Byłem tak popierdolony, że marzyłem tylko o spróbowaniu jej ust. Widok, jaki miałem przed sobą, napawał mnie dumą – każdy napotkany mężczyzna będzie jej pragnął. Ale ona będzie tylko moja.
– Proszę, Aleksandrze, nie rób mi krzywdy. Ja po prostu nie chcę takiego życia. – Jej głos drżał od strachu.
Była taka delikatna, taka niewinna, a ja miałem to wszystko zniszczyć. Trafiła w moje ręce, zmienię ją, wręcz zniszczę. Nigdy nie kochałem żadnej kobiety, może poza dwiema. One były dla mnie wszystkim.
– Nie masz wyjścia, taki już twój los – powiedziałem zimno, przyglądając się jej z bliska. – Wiesz, że kobiety w tym świecie są tylko kartą przetargową. Nie zmienisz tego, a powinnaś być wdzięczna, że to właśnie ja będę twoim mężem. Słyszałem, komu twój ojciec chciał cię oddać. – Złapałem ją za policzki, zmuszając, by spojrzała w moje oczy.
– Ivan by cię zniszczył. Byłabyś jego zabawką, bez prawa do sprzeciwu. Traktowałby cię jak domową kurwę do ostrego rżnięcia. Każdy błąd kończyłby się dla ciebie karą. Twoje delikatne ciało nie zniosłoby tego. Jesteś zbyt krucha na takie życie.
Zadrżała. Obserwowałem każdy jej ruch z narastającą ciekawością. Zbliżyłem się, pocałowałem ją w rozgrzany policzek. Zapach jej włosów, słodki, jakby zmysłowy, wpłynął na mnie. Czułem, jak jej ciało sztywnieje w moich rękach. Ta reakcja mnie pociągała, ale coś mi podpowiadało, że muszę to kontrolować. Nagle Sofia odsunęła się, podeszła do okna i wpatrywała się w ciemność. Stanąłem obok, czując, jak jej napięcie wypełnia przestrzeń między nami. W końcu odezwała się, patrząc prosto przed siebie.
– Wiem, jak postrzegacie nas, kobiety. Myślicie, że jesteśmy waszą własnością, a wy jesteście kimś ważnym – powiedziała z goryczą w głosie. – Ale ja się z tym nie zgadzam. A te twoje słowa, że mam się cieszyć z tego, że będę twoją żoną… Mam dopiero dwadzieścia trzy lata. Chciałam studiować prawo, żyć po swojemu. Miałam marzenia, plany, a ty zniszczyłeś wszystko. Rodzice obiecywali mi normalne życie, a teraz muszę zderzyć się z twoim światem. Okrutnym światem, który odbierze mi i tak już ograniczoną wolność.
Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Czułem, jak coś we mnie pęka, ale nie potrafiłem tego wyjaśnić. W milczeniu czekała na odpowiedź.
– Dlaczego ja? – zapytała. – Moja siostra, Emma, jest starsza, pasowałaby ci bardziej. I do tego ona kocha świat, w którym żyjesz. Więc, Aleksandrze… Powiedz mi, dlaczego mam być ci wdzięczna, że to właśnie twoją własnością będę? Sądzisz, że wychodząc z jednego piekła i wkraczając w drugie, powinnam czuć się szczęśliwa?
Nie odpowiedziałem od razu. Jej słowa brzmiały w mojej głowie jak echo, niczym cios w brzuch. Z jakiego piekła niby wychodziła? Musiałem to wiedzieć, musiałem zrozumieć, co kryje się za tymi słowami.
– Z czasem zrozumiesz, kruszynko – powiedziałem spokojnie, patrząc na nią. – A co do twojej siostry uwierz mi, ona do pięt ci nie dorasta. – Spojrzałem na nią bez emocji. – A teraz połóż się do łóżka, musisz wypocząć, by na jutro być gotowa.
Popatrzyła na mnie zaskoczona.
– Na co mam być jutro gotowa? – zadała pytanie, a jej głos drżał od niepokoju w chwili, gdy podeszła do łóżka i usiadła na nim.
– Zdecydowałem, że przyjęcie zaręczynowe odbędzie się jutro. A tydzień później weźmiemy ślub. Następnie przeprowadzisz się do mojego apartamentu w centrum miasta. Wszystkie twoje rzeczy zostaną tam przewiezione dzień przed ceremonią.
Zauważyłem, że jej oczy zaszły mgłą żalu i bólu.
– Co prawda pierścionek zaręczynowy nie będzie gotowy do przyjęcia, bym mógł ci go wręczyć… – dodałem z lekkim uśmiechem, widząc, jak patrzy na mnie zaskoczona. – Musi przejść poprawki, aby był idealny dla ciebie. Chcę, żeby wszystko było perfekcyjne.
– Co?! Dlaczego tak szybko? Nie jestem na to przygotowana. Czy nie możemy zrobić tak, jak wcześniej ustalił ojciec? Proszę, daj mi się z tym oswoić. Chyba chociaż tyle mi się należy?! – Jej twarz była cała mokra od łez, a serce zaczęło mi bić szybciej, choć nie dawałem tego po sobie poznać.
– Wybacz, ale twój ojciec nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie, to ja decyduję. Chcę cię szybciej przy sobie, dlatego tak postanowiłem. A teraz, przepraszam, muszę załatwić kilka spraw na mieście. Do jutra.
Nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło. Czułem, jak przez jej ciało przechodzi dreszcz, ale stała nieruchomo, jakby zaskoczona tym gestem. Była w szoku, bo to, co powiedziałem, nie pasowało do jej oczekiwań. Nie miałem jednak zamiaru tłumaczyć się teraz. Na to przyjdzie czas później.
Schodząc po schodach, natknąłem się na Emmę. Była jak trucizna, której trzeba było się pozbyć. Jej obecność wywoływała u mnie niechęć, której nie potrafiłem ukryć. Jej zbyt wyzywający ubiór tylko potęgował moje obrzydzenie.
– O, proszę. Kogo my tu mamy? Chyba przyszedłeś do mojej kochanej siostrzyczki? – Zbliżyła się, dotykając mnie, a ja nie mogłem znieść tego kontaktu.
– Nie powinno cię to interesować. – Spojrzałem na nią z odrazą. – A teraz bądź tak łaskawa i zabierz te brudne ręce z mojego ciała – rzekłem chłodno i stanowczo.
– Jeszcze niedawno ci obciągałam, wtedy ci one nie przeszkadzały, prawda? – Zaśmiała się szyderczo, jakby nie zauważała mojego niezadowolenia.
Nie mogłem już dłużej tego znieść.
Złapałem ją za ręce, aż zapiszczała z bólu, po czym brutalnie ją odepchnąłem.
– Poważnie, dalej to pamiętasz? – zadrwiłem, patrząc jej w oczy. – To ty przyszłaś do mnie, do mojego klubu, nie zmuszałem cię do niczego. Sama za każdym razem łaknęłaś mojego dotyku i kutasa. Ja jestem tylko mężczyzną i z wielką ochotą korzystałem z twoich usług.
Chwyciłem ją za policzki, nie dbając o to, że na jej skórze zostaną widoczne ślady mojego dotyku.
– Myślisz, że jesteś kimś ważnym, bo dałaś się pieprzyć jak kurwa? Przypominam ci, że należysz do mnie tak samo, jak cała twoja rodzina. Dlatego radzę ci, byś się uspokoiła i nie dotykała mnie więcej, zrozumiałaś? – Puściłem jej twarz, a ona spojrzała na mnie z przerażeniem.
– Tak, zrozumiałam. – odpowiedziała z trudem, ale jej wzrok mówił, że coś jej nie pasuje. – Tylko powiedz mi, dlaczego ona, a nie ja? Przecież jestem starsza, bardziej doświadczona. Sofia to spokojna dziewczyna, a te jej oczy…
– Właśnie odpowiedziałaś na swoje pytanie. – Uśmiechnąłem się z pogardą. – Ty jej do pięt nie dorastasz. Nie interesują mnie dziwki, moja żona musi być nieskazitelna, taka właśnie jest twoja siostra. – Odwróciłem się, nie mając ochoty dalej rozmawiać. – Zresztą nie będę ci się tłumaczył. Pamiętaj jedno, pilnuj się, bo wypadki chodzą po ludziach.
Czułem, jak złość we mnie narasta.
Otrzymałem wiadomość od Victora, że złapał zdrajcę, który sprawił, że straciłem pół miliona. Nawet nie poczułem żalu. Wiedziałem, co się z nim stanie. Wkrótce odczuje na własnej skórze, co oznacza zdrada dowódcy Nowego Jorku.
***
Droga do magazynu zajęła mi niecałe dwadzieścia minut, chciałem mieć to już za sobą. Zaparkowałem samochód, moi ludzie już czekali. Kiwnęli mi głowami z szacunkiem, wiedzieli, co wiąże się z brakiem okazania go. Każdy z nich sam zdecydował się wkroczyć w moje kręgi, nigdy nikogo do niczego nie zmuszałem. Tym samym oni i ich rodziny mieli zapewnioną ochronę. Nawet gdyby doszło do incydentu i któryś z moich ludzi straciłby życie, nigdy nie zostawiłbym jego rodziny bez pieniędzy.
– Bracie, nareszcie jesteś – powiedział zadowolonym głosem Victor, mój najlepszy egzekutor i prawa ręka. – Przedstawiam ci naszego małego złodziejaszka.
Spojrzałem na młodego chłopaka, który już miał rany na ciele. Zapewne mój braciszek troszkę się z nim pobawił. Chłopak z ledwością uniósł głowę i na mnie spojrzał, zakładałem, że musi mieć około dwudziestu lat.
– Proszę… proszę… więc to z twojej winy straciłem pół miliona.
Chłopak nadal na mnie patrzył, w jego spojrzeniu była pustka, kompletna nicość. Nie było nawet grama strachu.
– Taki wielki boss z ciebie, a nie potrafiłeś upilnować towaru. Nawet nie wiesz, z jaką satysfakcją zajebałem twoich ludzi. Towar za to wywaliłem.
Czy gówniarz właśnie doprowadził mnie do szału? Zdecydowanie tak. Sięgnąłem po pręt znajdujący się na stole i z całej siły uderzyłem w piszczele chłopaka. Dźwięk łamiących się kości był niczym miód dla moich uszu. Nie czekałem długo, powtórzyłem uderzenie. Jego głośny krzyk zmieszany z płaczem był czymś pięknym.
– Dalej jesteś taki cwany? Dla kogo pracujesz? – Nachyliłem się nad nim i spojrzałem mu prosto w oczy.
Już myślałem, że chce udzielić mi odpowiedzi, lecz on zrobił coś całkowicie odwrotnego. Splunął mi prosto w twarz, jego ślina była zmieszana z krwią. Oj, nie wiedział, do jakiego stanu mnie teraz doprowadził.
Szybko się wyprostowałem, Victor podał mi czysty ręcznik, wytarłem nim twarz. Kiwnąłem bratu, on już wiedział, co ma robić.
– Teraz pokażę ci, jak kończy się nieokazanie mi szacunku.
Wziąłem od Victora ręcznik, założyłem go na głowę chłopaka. Szamotał się, lecz dobrze wiedział, że w tym przypadku nie ma szans.
– Zostaw mnie, nie możesz mnie tu trzymać. Powiem ci wszystko, tylko mnie uwolnij. – Jego głos był ledwo słyszalny.
Dało się w nim wyczuć błaganie.
Może gdyby nie dopuścił się takiej pogardy w stosunku do mnie, pomyślałbym nad wybaczeniem. Ale niestety, już było na to za późno.
Mocno złapałem za końce ręcznika i dałem bratu znak, a on zaczął lać wodę na twarz chłopaka. Ręcznik dużo utrudniał. Młody szamotał się, próbował łapać oddech. To kończyło się dla niego źle. Woda zaczęła wpływać do jego gardła. Dało się usłyszeć odgłosy duszenia.
– Dość.
Victor przestał lać wodę, zdjąłem ręcznik z chłopaka. Był przerażony. Zaśmiałem się, czując ogromną satysfakcję. Nie czekałem długo. Powtarzałem czynność jeszcze wiele razy. Nie miałem w planach go zabić, jedynie porządnie nastraszyć. Na śmierć jeszcze przyjdzie czas.
– Powtórzę swoje pytanie. Dla kogo pracujesz?
Po zakończonej torturze siadłem naprzeciwko chłopaka i zadawałem pytania. Były momenty, że odlatywał. Ale zaraz szybko raziłem go prądem, co skutkowało szybką pobudką.
– Dla nikogo. To był mój pomysł. – Nie miał już siły mówić.
– Sam zabiłeś czterech uzbrojonych ludzi? Nie kłam! Kto ci pomagał? – spytał Victor. Był już tak samo poirytowany tą całą sytuacją jak ja.
– Przysięgam, nikt mi nie pomagał, ojciec bardzo dobrze mnie wyszkolił. Wiedziałem, co robić. Proszę, dajcie mi już spokój.
Wstałem z krzesła, moja cierpliwość powoli się kończyła. Złapałem w pięść jego mokre włosy i odchyliłem mu głowę; nie obyło się bez jęków.
– Gadaj! Kto był twoim ojcem?! Przysięgam, jeżeli nie dowiem się tego od ciebie, twoja rodzina zginie. I uwierz mi, nie będzie to miła śmierć.
– Joseph Singh był moim ojcem i zarazem twoim najlepszym człowiekiem. Przez ciebie go straciliśmy.
Zamarłem.
Przez dłuższą chwilę było słychać jedynie mój ciężki oddech. Wspomnienia uderzyły mnie z ogromną siłą. Joseph Singh. Najlepszy człowiek, jakiego znałem. Ojciec chwalił go, ufał mu bezgranicznie. Dla mnie był kimś więcej niż współpracownikiem. Był rodziną.
– Joseph… – szepnąłem, a mój głos przybrał nagle niemal łagodny ton. – Twój ojciec był jednym z najlepszych. Zawsze traktowałem go z szacunkiem. Nigdy mnie nie zawiódł. A ty… Ty masz czelność oskarżać mnie o jego śmierć?
Chłopak podniósł wzrok, w którym pojawiło się coś na kształt wyzwania.
– To przez ciebie straciłem ojca, a moja matka straciła męża.
Zacisnąłem pięści. W głowie walczyły ze sobą gniew i poczucie winy. Wiedziałem, że nie mogę go zabić. Joseph nigdy by mi tego nie wybaczył.
Ojciec cenił sobie jego pomoc, zawsze mógł na niego liczyć, sam uczynił z niego mojego przewodnika. W dniu, w którym zginął, bardzo cierpiałem; nie pokazywałem tego na zewnątrz, ale część mnie umarła. Traktowałem go jak drugiego ojca. Wpatrując się w wycieńczonego chłopaka, zauważyłem, że ma te same oczy co Joseph – ciemne, przenikliwe, jakby patrzyły prosto w duszę. Ale te oczy były teraz pełne strachu.
– Chłopaku, twój ojciec był naszym najlepszym człowiekiem. I tym samym był dla mnie jak rodzina. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, co zrobiłeś i jakie problemy sprowadziłeś na swoją matkę. Elizabeth to wspaniała kobieta. Jak mogłeś jej to zrobić? Straciła tak dobrego męża, a teraz syna… Kurwa, coś ty sobie myślał?! – Twój ojciec – kontynuowałem, a mój głos stal się dziwnie łagodny. – Twój ojciec zawsze mówił o zasadach. O honorze. I o lojalności. A ty? Ty wybrałeś drogę, która prowadzi donikąd. Gdyby Joseph to widział…
Byłem wkurwiony, powinienem był go zabić. Ale jak mógłbym to zrobić, skoro tylko on został tej biednej i wspaniałej kobiecie? Byłem dowódcą nowojorskiej mafii, każdy uważał, że mam zabijać bez skrupułów, że jestem bestią bez serca, nawet moja przyszła delikatna żona. Nie powinienem był okazywać litości nikomu, nawet najbliższym, w przypadku dopuszczenia się zdrady.
– Jacob, zabierz go do celi, niech lekarz się nim zajmie. Jak wszystko będzie z chłopakiem dobrze, masz go przewieźć do mieszkania dla naszych poszkodowanych. Ma tam dojść do siebie, a później niech wraca do matki.
– Szefie, jesteś tego pewien? Nie mnie się wtrącać, ale ludzie zaczną mówić. Nie spodoba im się ten ruch z twojej strony.
Oczywiście wiedziałem o tym, Jacob miał rację. Tylko co mnie interesowali inni? Robiłem to, co uważałem za słuszne.
– Wiem, co robię, dziękuję za troskę. Ale w tym przypadku moja decyzja jest właśnie taka. Gdyby ktoś zaczął mówić, wiesz, co masz robić. A teraz zabieraj mi go stąd, nim zmienię zdanie.
Chłopak uniósł głowę, patrząc na mnie z mieszaniną ulgi i niedowierzania.
– Dlaczego…? – wyszeptał. – Dlaczego mnie nie zabiłeś?
Zawahałem się, ale odpowiedź była prosta.
– Bo jesteś jego synem. I tylko dlatego.
Odwróciłem się i ruszyłem w stronę stołu. Wiedziałem, że ta decyzja będzie mnie prześladować i mogę za nią słono zapłacić, ale po raz pierwszy od dawna czułem, że zrobiłem coś, co Joseph mógłby nazwać… właściwym.
Chłopak nie odezwał się ani słowem. Jego wzrok był pusty, niemal martwy, gdy Jacob podniósł go z podłogi i wyprowadził z magazynu. Wyglądał paskudnie: twarz pokryta krwią, ubrania w strzępach, rany przecinały ciało, jakby stanowiły przypomnienie o jego błędach. Wiedziałem, że minie wiele czasu, zanim wróci do siebie, jeśli w ogóle to zrobi.
– Aleksandrze, jakie masz plany co do niego?
Uniosłem głowę, odłożyłem nóż na stół i oparłem się o blat, uważnie przyglądając się bratu.
– Miałem plan go zabić, ale nie mogę tego zrobić. Przynajmniej nie teraz. Wiesz, jak szanowałem Josepha i Elizabeth. Pracowali dla nas od lat, to jej jedyny syn, tylko on jej został.
– Dopuścił się zdrady, wiesz, co się z tym wiąże. Nie muszę ci przecież przypominać.
Już miałem mu odpowiedzieć, lecz mi przerwał gestem.
– Poczekaj, bracie. Wiem, że to, co robisz, masz przemyślane. Dlatego wiedz, że zawsze będę po twojej stronie, jeśli chodzi o decyzje.
– Wiem i jestem ci za to bardzo wdzięczny. A chłopak zostanie przy życiu, okażę mu łaskę jedynie ze względu na ojca. Oczywiście nasi ludzie będą mieli go na oku, jeżeli będzie starał się ponownie nam zagrozić. Niestety, wtedy nie pozostanie nic innego jak zabójstwo.
– Oczywiście, opowiadaj teraz, jak twoja narzeczona. Jest zadowolona, że zostanie twoją żoną?
– Bracie, a jak myślisz? Wiesz, co o mnie mówią. Sofia jest zupełnie inna niż pozostałe kobiety z naszego kręgu. Zapiera się, jak może, nie chcąc tego ślubu.
Rozmawiając, wyszliśmy z magazynu. Wsiedliśmy do mojego samochodu. Nie miałem już zamiaru brudzić sobie rąk. Zwłaszcza że nazajutrz było nasze przyjęcie zaręczynowe.
– Od kiedy pamiętam, Sofia taka była. Miała inne podejście niż jej siostra. Ale to już wiesz.
Na samo jej wspomnienie zbiera mi się na mdłości.
– Sofia przypomina mi Alice, jest do niej taka podobna. I nie chce mi się wierzyć, że może mieć coś wspólnego z jej zniknięciem.
Zahamowałem gwałtownie. Samochód zatrzymał się z piskiem opon, rzucając nas obu do przodu. Victor spojrzał na mnie zaskoczony.
– Co ty odpierdalasz?! Chcesz nas zabić?!
Popatrzyłem na niego chłodno, z cieniem uśmiechu.
– Obaj wiemy, że ty najmniej boisz się śmierci, bracie. – Zamilkłem na chwilę, a potem dodałem lodowato. – Nie waż się więcej porównywać Sofii do Alice. Nigdy więcej. Zrozumiałeś?
Victor kiwnął głową, choć na jego twarzy malowało się niezadowolenie.
– Jasne, Aleksandrze. Twoja decyzja.
– A teraz wysiadaj. – Posłałem mu krótkie spojrzenie.
Może byłem w tym momencie chujowym bratem, bo wiedziałem, że ma jeszcze kawałek do mieszkania, ale szczerze mówiąc, miałem ochotę być sam, na spokojnie to wszystko przemyśleć. Byłem pewny, że Victor da sobie radę, był moim najlepszym człowiekiem.
– Przypominam, że jutro mam oficjalne zaręczyny, a muszę się do nich przygotować.
Victor wysiadł bez słowa i zamknął drzwi z hukiem. Włączyłem się do ruchu, choć nie miałem pojęcia, dokąd jadę.
Kilka godzin kręciłem się bez celu. Miasto nocą było jak żywy ogień. Światła neonów odbijały się w szybach budynków, cienie przechodniów i dźwięki klaksonów wypełniały ulice.
W mojej głowie jednak panowała burza. Alice. Jej imię wywoływało we mnie gniew, którego nie potrafiłem opanować. Była wspomnieniem mojej braterskiej porażki, o której nigdy nie udało mi się zapomnieć. A teraz Sofia przypominała mi siostrę bardziej, niż chciałem to przyznać.
Przejeżdżając przez most Brookliński, poczułem, jak gniew powoli ustępuje miejsca wyczerpaniu. Wiedziałem, że nazajutrz rozpoczyna się nowy rozdział mojego życia. Sofia będzie moją żoną, czy tego chce, czy nie.
Ale czy ja sam byłem na to gotowy?
Rozdział 2
Sofia
Następnego dnia, zgodnie z zapowiedzią Aleksandra, odbyło się przyjęcie zaręczynowe. Było skromne, lecz nie zabrakło wpływowych osób. Wśród nich było kilku policjantów, prawników, nawet sam prokurator Christian Evans. Osoby, które powinny chronić kraj, właśnie przebywały w domu pełnym przestępców. Kompletna paranoja.
Dlatego miałam swój cel – chciałam zostać najlepszą prawniczką, aby takie rzeczy jak łapówki czy groźby nie miały miejsca.
Rozglądając się po pomieszczeniu, dostrzegłam, że każdy z tych odpychających mężczyzn patrzy na mnie z nachalnie, niemal pożerając wzrokiem moje ciało. Kompletnie ignorowali fakt, że przyszli z partnerkami. Frustracja we mnie narastała, przyjęcie ledwo się zaczęło, a ja już marzyłam tylko o jednym – o tym, by uciec.
Zapewne powodem ich spojrzeń była czerwona sukienka, którą miałam na sobie. Kiedy zobaczyłam rano ten skrawek materiału, poczułam ogromny niesmak. Oczywiście pomysłodawcą był mój ojciec. Kreacja była tak obcisła, że niemal wtapiała się w ciało. Sięgała do ziemi, ale wzdłuż lewej nogi biegło rozcięcie, które przy każdym kroku odsłaniało udo. Czułam się w niej jak karta przetargowa. Każdy ruch i obrót były jak odsłanianie kolejnej warstwy mojej prywatności.
W moich oczach ta sukienka nie była symbolem piękna ani elegancji. Była narzędziem, które pozbawiało mnie godności. Spojrzenia, które czułam na sobie, tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że stałam się kimś, kim nigdy nie chciałam być. Strach, który odczuwałam przez ojca, uświadomił mi, jak bardzo utraciłam kontrolę nad tym, kim jestem i jak chcę być postrzegana. Czułam się naga, choć byłam ubrana. Sukienka, która miała mnie okrywać, stała się raczej maską, za którą chowałam swoje prawdziwe uczucia – wstyd, smutek, bunt.
W mojej głowie krążyły pytania.
Czy jestem tu dla siebie, czy dla nich? Czy moje ciało naprawdę należy do mnie? Dlaczego muszę wyglądać tak, jak on chce, a nie mogę tak, jak czuję się najlepiej?
Spojrzenia pełne zachwytu, ciekawości, a czasem nawet lubieżności wbijały się w moją skórę jak drobne igły. Im bardziej starałam się wytrzymać, udawać, że to mnie nie dotyka, tym bardziej czułam, że własne ciało staje się dla mnie obce. Jakby przestało należeć do mnie i zaczęło być eksponatem w muzeum cudzych oczekiwań.
Aleksander starał się mnie chronić. Cały czas był przy mnie. Przy każdym ruchu czułam jego ciepłą i dużą dłoń na lędźwiach. Miałam do niego ogromny żal za ten cały ślub, lecz w tym momencie schowałam dumę do kieszeni i byłam mu wręcz wdzięczna za te gesty. Pomimo że Aleksander był postrachem dla wielu osób, a przede wszystkim mężczyzn, ludzie nie krępowali się i spoglądali na mnie obrzydliwym wzrokiem. Widziałam, jak szczęka Aleksandra mocno się zaciska.
– Sofio, jako mężczyzna muszę przyznać, że kreacja, którą wybrałaś, zajebiście działa na wyobraźnię. Potrafi rozbudzić męskie pożądanie, lecz nie uważasz, że na dzisiejszy wieczór jest nieodpowiednia?
Jego głos brzmiał jak szorstki szept. Czułam ciepły oddech tuż przy uchu, a potem muśnięcie płatka, co wywołało dziwny dreszcz. Moje serce przyspieszyło, a zmysły zaczęły wyostrzać się na każdy ruch Aleksandra.
Uniosłam głowę, chcąc spotkać jego wzrok. Czułam, jak rośnie napięcie.
– To nie był mój wybór – odpowiedziałam cicho, ale w moim głosie drżała niepewność. – Moja sukienka miała być delikatniejsza, tę wybrał mi ojciec. Sam chyba wiesz, że nie mam prawa głosu. Muszę wykonywać jego polecenia.
Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, które trudno było ukryć. Jego oczy były teraz zimne, mroczne jak stal, jakby próbował przejrzeć mnie na wylot.
– Gdybym wiedział, że Rob ma w planach ubrać cię jak kurwę, nigdy bym na to nie pozwolił.
Po moich plecach przeszedł dreszcz. Te słowa sprawiły, że poczułam się, jakby moja godność została wystawiona na sprzedaż. Nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa, a ciężar tego, co powiedział, zaczął ściskać mi gardło. Nie potrafiłam ukryć zawodu, który pojawił się w moich oczach. Jego słowa brzmiały, jakby widział mnie tylko przez pryzmat tej sukienki, jakby to było jedyne, co mnie definiuje.
– Za dwie godziny będę musiał opuścić przyjęcie. – Jego głos zabrzmiał ostro. – Obowiązki wzywają. Proszę, abyś w tym czasie wróciła do swojego pokoju i zamknęła się tam na resztę wieczoru.
Zatrzymałam wzrok na jego twarzy. Może próbował okazać troskę, ale w jego tonie nie było nic, co by na to wskazywało. To było tylko polecenie, rozkaz, jakby to on miał prawo decydować, co robię.
– Oczywiście, nie mam ochoty spędzać czasu w tym towarzystwie sama, bezpieczniej się czuję, gdy jesteś obok mnie.
– Cieszy mnie to – powiedział, choć w jego głosie nie było tej samej obojętności co wcześniej. Zamiast tego brzmiał, jakby był zadowolony z mojej odpowiedzi.
Delikatnie złożył pocałunek na mojej skroni, a jego dłoń, która nie pozwalała mi uciec, chwyciła mnie mocniej. Był to gest, który wbrew pozorom miał w sobie coś miłego. Jakby Aleksander próbował dać mi poczucie, że nie jestem całkiem sama.
W tym wszystkim było jednak coś, co mi nie pasowało. Mimo jego gestu czułam, jakby to wszystko było tylko jakąś grą. Grą, której nikt z nas nie mógł wygrać, bo wcale nie chodziło o nas. W jego dotyku było coś dominującego. Może był to sposób, w jaki próbował wprowadzić mnie do swojego świata, w którym nie było miejsca na sprzeciw.
Po dłużących się w nieskończoność dwóch godzinach, o których wspomniał Aleksander, nareszcie mogłam opuścić przyjęcie. Aleksander, z tym swoim idealnym uśmiechem, odprowadził mnie do drzwi sypialni, zamieniliśmy kilka słów, po czym się oddalił. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, poczułam ulgę. Cisza była dla mnie terapią. Wreszcie nie słyszałam tych wszystkich cichych komentarzy w moim kierunku.
W sypialni, w moim jedynym azylu w tym domu, mogłam wreszcie odetchnąć. Z ulgą zdjęłam szpilki. Ogromnym ukojeniem dla moich stóp były momenty, w których poczułam chłodną podłogę. Noszenie szpilek nigdy nie sprawiało mi radości, lecz musiałam to robić. Nie miałam innego wyjścia.
Pamiętałam, jak raz się sprzeciwiłam ojcu. Kara za to była okropna, na samo jej wspomnienie powrócił ból stóp. Mój ojciec wymyślił sobie, że najlepszą nauczką będzie wychłostanie stóp. Potem musiałam całymi dniami nosić szpilki na poranionych stopach. Nie miałam prawa ich ściągać, musiałam się nauczyć.
Potrząsnęłam głową, chcąc wymazać przykre wspomnienie.
Marzyłam teraz tylko o jednym – o tym, by zmyć makijaż, który już dawno stracił świeżość, i zdjąć tę czerwoną sukienkę, bo wydawało mi się, że pali moją skórę. Nigdy więcej nie pozwolę nikomu na zmuszanie mnie do noszenia czegoś takiego. Jeśli Aleksander chce, aby nasze małżeństwo w jakikolwiek sposób działało, będzie musiał liczyć się z moim zdaniem.
Stanęłam przed lustrem, chwytając za zamek sukienki. Powoli opuszczałam go, ciesząc się uwolnieniem ciała spod tego materiału. Mój biust odzyskał swobodę, ale zanim zdążyłam zdjąć sukienkę, usłyszałam cichy dźwięk. Nie od razu go zarejestrowałam, byłam zbyt zamyślona. Coś mnie jednak tknęło.
Ktoś otworzył drzwi do mojej sypialni.
Zamarłam. Palce wciąż trzymały suwak, a moje spojrzenie skierowało się w stronę wyjścia. Serce zaczęło bić szybciej, powietrze jakby zgęstniało.
Odwróciłam się gwałtownie, gotowa krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle, gdy zobaczyłam jednego z gości ojca. Jego twarz widziałam przelotnie podczas przyjęcia. Mężczyzna wszedł do środka bez słowa, jakby przekroczenie progu mojej sypialni było czymś zupełnie naturalnym.
– Co pan tu robi? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał twardo, choć w rzeczywistości był ledwie szeptem.
Materiał sukienki opadł nieco, odsłaniając więcej, niż chciałam. Próbowałam się poprawić, przytrzymać sukienkę na miejscu, ale moje ruchy wydawały się zbyt niezdarne, zbyt wolne. Chciałam być silna, lecz czułam jedynie lęk.
– Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć – powiedział, ale w jego tonie nie było cienia skruchy.
Odczułam wręcz, że jest zachwycony, iż się tutaj znalazł. Utwierdziło mnie w tym to, co właśnie zrobił. Bezszelestnie zamknął za sobą drzwi. Zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja cofnęłam się odruchowo, aż poczułam za sobą chłodny kant parapetu.
Miałam wrażenie, że pokój nagle zrobił się mniejszy, a powietrze gęstsze. Moja złość była ledwie cieniem w porównaniu z narastającym niepokojem, który powoli zmieniał się w strach.
– Wyjdź – powiedziałam twardo, odrzucając włosy z twarzy. – To jest moja sypialnia. Nie masz prawa tutaj być.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, zimny, pozbawiony ciepła, a jego wzrok wędrował po moim ciele, jakbym była otwartą księgą, którą może swobodnie czytać. Na dłuższą chwilę zatrzymał się na wysokości mojego prawie nagiego biustu; całe szczęście miałam na sobie stanik, który zdołał zakryć moje piersi.
– Spokojnie – odparł, zbliżając się. – Chciałem tylko chwilę porozmawiać. Wydawałaś się taka przygaszona na przyjęciu. Myślałem, że może potrzebujesz towarzystwa. Twój narzeczony skutecznie cię strzegł, nie pozwalając na oddalenie, lecz nie widziałem, abyś była zadowolona z jego obecności.
Nie odpowiedziałam. Szukałam w głowie czegokolwiek, co mogłoby mi pomóc. Czułam, że moje serce bije coraz szybciej, a dłonie lekko drżą.
– Proszę stąd wyjść – powtórzyłam, tym razem słysząc w swoim głosie coś, co mogło przypominać panikę. – Nie ma pan prawa wchodzić do mojej sypialni i naruszać mojej prywatności. Jest pan gościem mojego ojca, proszę iść do niego.
On jednak nie reagował. Zamiast tego wyciągnął rękę, jakby chciał dotknąć mojego ramienia. Cofnęłam się o krok, choć miejsca na ucieczkę już nie było. Byłam w pułapce. Mężczyzna zrobił krok naprzód, a ja instynktownie przesunęłam się w bok z nadzieją, że uda mi się go minąć. Niestety, zablokował mi drogę, stając tak blisko, że czułam jego obecność każdą komórką ciała.
– Nie udawaj, że tego nie chcesz – powiedział cicho, z dziwnym, złowieszczym uśmiechem. – Wy, kobiety, zawsze udajecie takie niedostępne, a tym samym dajecie nam nieme znaki i przyzwolenie. Tak samo ty, cukiereczku, cały wieczór mnie dzisiaj kokietowałaś.
Coś we mnie pękło. W jednej chwili cała moja bezradność, strach oraz niepokój zamieniły się w coś przeciwnego. Ten facet nie miał prawa tego robić, nie miał prawa tu być, a tym bardziej mówić takich obrzydliwych rzeczy.
Zanim zdążył zareagować, uniosłam dłoń i z całej siły uderzyłam go w twarz. Charakterystyczny odgłos rozbrzmiał w pokoju jak wystrzał. Facet zrobił krok w tył, był zaskoczony. Wykorzystałam ten moment i ruszyłam do drzwi, ale on był szybszy. Złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Był silny, dużo silniejszy ode mnie. Moje serce biło jak szalone, a myśli wirowały w głowie.
Walcz. Cokolwiek się stanie, walcz. Nie możesz pozwolić dać się ponownie skrzywdzić.
– Puść mnie! – krzyknęłam, szarpiąc się i próbując wyrwać z jego uścisku.
Udało mi się unieść nogę i nadepnąć mu na stopę z całej siły. To sprawiło, że na chwilę poluzował chwyt. Wyrwałam się i rzuciłam do drzwi. Niestety, mężczyzna w szybkim tempie się otrząsnął i dopadł mnie. Jego dłoń zacisnęła się na moim ramieniu jak imadło, a każdy ruch, każda próba wyrwania się zdawały się tylko go złościć. Krzyczałam, aż zapiekło mnie gardło, ale nikt mnie nie usłyszał. Byliśmy sami. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał. Każda sekunda ciągnęła się w nieskończoność. Nie mogłam uwierzyć, jakim cudem nagle nikt z domowników nie słyszy mojego krzyku. Emma powinna była mnie słyszeć, przecież jej pokój był obok.
Potem wszystko potoczyło się zbyt szybko, zbyt gwałtownie. Nawet nie pamiętałam, kiedy moje nogi się poddały, a ja opadłam na podłogę. Pamiętałam jedynie uczucie bezradności, które przelało się przez moje ciało, jakby wszystkie siły mnie opuściły. Nie mogłam nic zrobić. Byłam jak lalka, którą ktoś bezlitośnie rozrywa na strzępy.
Czułam jego ręce na całym ciele, nie miałam już na sobie sukienki, pozbawił mnie jej. Zostałam w samej bieliźnie, jego dotyk sprawił, że moje sutki bardziej się uwydatniły, co według niego było jasnym dowodem na to, że mi się podoba. To oczywiście nie było prawdą.
Jego dłonie zbliżały się do mojej pochwy. Szybkim ruchem odsunął rąbek bielizny i patrząc mi prosto w oczy, poślinił dwa palce. Zaczął mnie delikatnie masować okrężnymi ruchami. Nie mogłam tego znieść, ale niestety nie byłam w stanie nic zrobić. Krawatem związał mi dłonie za plecami. Próbowałam poruszać biodrami, by go odepchnąć, ale to nic nie dało. Jego oczy zdawały się śledzić każdy mój ruch, widziałam, że ta sytuacja go podnieca. Świadczyła o tym wypukłość w okolicach jego krocza. Chciałam zniknąć, wręcz błagałam o jakikolwiek cud.
– Octavio, pamiętaj, ona ma być nienaruszona. Nadal jest dziewicą, i tak ma zostać.
Usłyszałam zimny, wręcz stalowy głos ojca. Był tu. Obserwował całą scenę z wyrazem twarzy, który zamroził mi krew w żyłach. Był spokojny, zbyt spokojny, jakby to, co się działo, nie robiło na nim najmniejszego wrażenia.
– Ojcze, proszę, błagam… – wyszeptałam, mając nadzieję, że moje słowa coś w nim poruszą, że przypomni sobie, kim dla niego jestem. – Powiedz mu, żeby przestał.
Zamiast tego usłyszałam tylko krótkie, chłodne słowa.
– Nauczysz się, jak wygląda życie, moja droga.
Wstrzymałam oddech. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Moje ciało zaczęło drżeć. Leżałam wręcz sparaliżowana. Poddałam się. Nie miałam innego wyjścia. Nie było dla mnie ratunku. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Czy ojciec naprawdę pozwolił mu mnie znieważyć? Zrobił mi to ponownie.
Mężczyzna wepchnął obrzydliwy język do moich ust, ale nie miałam zamiaru oddawać pocałunku. Jemu jednak to nie przeszkadzało, dalej robił swoje. Wyjął sztywnego penisa ze spodni, wpierw jednak klęknął obok mnie.
– Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jaką mam ochotę cię zerżnąć. Niestety, muszę słuchać twojego ojca, dlatego jedynie poczujesz moje spełnienie na sobie.
Z szyderczym uśmiechem wziął penisa w prawą dłoń i zaczął intensywnie nią poruszać, widziałam, jaką daje mu to przyjemność. Jeszcze większą poczuł, gdy zaczął mnie dotykać. Jego ciało co jakiś czas sztywniało, a mięśnie twarzy wręcz tężały. Moje jęki i płacz odbijały się echem w sypialni. Leżałam nieruchomo, nie miałam chęci do dalszej walki, nie miałam siły płakać. Głowa pękała mi z bólu.
– Przestań – wydusiłam jeszcze, choć mój głos był ledwo słyszalny.
Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, jakby cieszyło go moje załamanie.
Mimo to przysięgłam sobie jedną ważną rzecz. Nieważne, co się wydarzy, nieważne, jak bardzo zostanę zraniona – nie pozwolę, by złamali mnie na zawsze.
***
Siedziałam na łóżku, pozwalając łzom płynąć. Myśli w mojej głowie przywoływały bolesne wspomnienia. Wydawało mi się, że tkwię w klatce zbudowanej z bólu i strachu, której nikt nie może rozbić.
Delikatne pukanie do drzwi wyrwało mnie z tego stanu.
– Kochanie, mogę? – Głos Balbiny był niczym ciepły promień słońca przedzierający się przez ciemne chmury.
Natychmiast wytarłam łzy, nie chciałam, by widziała mnie w takim stanie.
– Balbino, zawsze możesz – odpowiedziałam, próbując brzmieć pewnie, choć w środku byłam roztrzęsiona.
Kobieta weszła do pokoju, niosąc tacę z parującym kakao i naleśnikami pachnącymi wanilią. Usiadła na brzegu łóżka, z troską patrząc na moją zapłakaną twarz.
– Boże, malutka, co oni ci zrobili? – westchnęła, stawiając tacę na stoliku nocnym. Jej głos drżał, a w oczach widać było nieudolnie ukrywany ból. – Nie płacz, kochanie moje. Zobacz, przyniosłam ci coś dobrego.
Nie mogłam powstrzymać łez. Patrzyłam na nią, próbując zrozumieć, dlaczego właśnie ona, a nie moja matka była dla mnie źródłem ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
– Balbino, ja już nie dam rady. Nie wiem, co zrobiłam, by zasłużyć na takie życie – wyrzuciłam nagle, jakby te słowa musiały wreszcie paść.
