Utracone niebo - Ewa Olbryś  - ebook
NOWOŚĆ

Utracone niebo ebook

Ewa Olbryś

4,7

50 osób interesuje się tą książką

Opis

Rafał i Karolina byli jak dwa promienie słońca, które zjednoczyły się, by oświetlić swoje życie miłością i nadzieją. Kiedy spodziewali się pierwszego dziecka, ich szczęście wydawało się kompletne.

Jednak los, nieprzewidywalny i czasem okrutny, postawił przed nimi najtrudniejszą próbę. Nagły zwrot wydarzeń skomplikował ich życie, rzucając Rafała w sam środek burzy emocji i tęsknoty.

Teraz, stojąc samotnie naprzeciwko życiowych wyzwań, Rafał musi znaleźć w sobie siłę, by pokonać swoje wątpliwości i obawy. Każdy kolejny dzień przynosi zarówno radość, jak i ból, gdyż przypomina mu o stracie i niespełnionych marzeniach.

W sercu Rafała płonie iskra nadziei, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć drogę do szczęścia. Czy odważy się on otworzyć swoje serce na nowe doświadczenia i możliwości, które mogą pojawić się na horyzoncie?

„Utracone niebo” to poruszająca opowieść o sile rodzicielskiej miłości, trudnościach życia i poszukiwaniu światła nawet w najmroczniejszych chwilach. To historia o tym, jak jedna osoba może znaleźć odwagę, by kontynuować życie, nawet gdy wszystko inne zdaje się być przeciwko niej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 209

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (6 ocen)
5
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Badyl_M

Nie oderwiesz się od lektury

Słyszałem o tym tytule gdzieś na SM i w końcu postanowiłem sprawdzić, o co tyle hałasu. Jak na debiut to książka jest napisana świetnie. Styl pisania naprawdę przypadł mi do gustu, czyta się to lekko, ale jednocześnie zostawia mocny ślad. Dawno żadna książka nie przeorała mnie tak emocjonalnie jak ten tytuł – autorka potrafi uderzyć w człowieka tam, gdzie się tego nie spodziewa. Jeśli pojawi się coś nowego od tej autorki, na pewno sięgnę, bo warto.
50
Kyosuke516

Nie oderwiesz się od lektury

świetna książka od której nie moglem się oderwać jak zadna książka nie wzudzała we mnie tylu emocji tutaj rozdziały trzeba czytac na raty bo iloc lez ktore sie wylewa sprawia ze nie widac słów
40
Magdaemka123

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna, wzruszająca historia o marzeniach, stracie i odbudowywaniu życia ❤
40
666Kazik666

Nie oderwiesz się od lektury

Muszę powiedzieć, że na początku akcja miała wolne tempo ale był to tylko spokojny wstęp do czegoś co rozrywa serce. Środek akcji zmiażdżył mnie po czym mogłem odetchnąć na kilka sekund aby ponownie zalać się łzami... tak, uważam się za twardziela ale ten tytuł rozjechał mnie emocjonalnie. Gdyby miała powstać kolejna część to pierwszy ustawię się w kolejce po książkę.
30
sasanka45

Całkiem niezła

Nawet fajna.
10



UTRACONENIEBO

Ewa Olbryś

Copyright ©

Ewa Olbryś

Wydawnictwo White Raven

Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved

Kopiowanie, reprodukcja, dystrybucja lub jakiekolwiek inne wykorzystanie niniejszej publikacji w całości lub w części, bez wyraźnej zgody autora lub wydawcy, jest surowo zabronione zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa o prawach autorskich. Niniejszy tekst stanowi wyłączną własność autora i podlega ochronie zgodnie z przepisami międzynarodowymi oraz krajowymi dotyczącymi praw autorskich.

Redaktor prowadzącyEwa Olbryś

Redakcja

Dominika Surma @pani.redaktorka

Korekta

Dominika Kamyszek @opiekunka_slowa

Skład i łamanie

Anna Hat @_anislowa

Okładka

Marcin Olbryś

www.wydawnictwowhiteraven.pl

Numer ISBN: 978-83-68175-60-8

Książkę tę dedykuję mojemu synowi Szymonowi,

bo gdyby nie On, nie byłoby tej historii.

Przygodę z czytaniem zaczęłam jako pięcioletnia dziewczynka, a w podstawówce pisałam opowiadania i wiersze. Napisanie książki i jej wydanie od zawsze było moim marzeniem, lecz brak wiary w siebie sprawił, że porzuciłam tę piękną pasję. Potem zaczęło się dorosłe życie. Dzieci, dom obowiązki…

Los jednak napisał dla mnie scenariusz, którym postanowiłam się podzielić. Wplotłam w tę powieść moje własne przeżycia, ponieważ ta książka jest dla mnie czymś więcej niż fikcją – to moja terapia. Mam nadzieję, że pozwoli mi pożegnać się z depresją raz na zawsze.

Po pierwszej terapii moje życie nabrało barw. Byłam w końcu szczęśliwa, miałam wspaniałego narzeczonego i trójkę cudownych dzieci. Uciekając przed cieniem choroby, zaczęłam pracę w szpitalu jako salowa. Trafiłam na najlepszy oddział. Porodówka – miejsce, w którym dzieje się magia. Widziałam wiele pięknych chwil związanych z cudem narodzin, ale też takich, które najchętniej wyrzuciłabym z pamięci. Ciężkie i długie akcje porodowe, narodziny wcześniaków, a czasem martwe porody. Patrząc na to wszystko, dziękowałam Bogu, że moje dzieci przychodziły na świat łatwo, bez komplikacji. Widząc, co przechodziły kobiety, uważałam, że ja nie byłabym na tyle silna, aby przetrwać coś takiego.

Tak wtedy myślałam i nie miałam świadomości, co czeka tuż za rogiem.

Kiedy postanowiłam zmienić swoje życie i rozpocząć studia położnicze, los przygotował dla mnie coś zupełnie innego.

BUM!

Okazało się, że jestem w ciąży. Czwartej. Co? Jak to?

Bicie się z myślami. Czy sobie poradzimy? Co ze studiami? To przecież moja ostatnia szansa. Niepewność była ogromna, tylko jedno było pewne. Nosiłam pod sercem moje czwarte dziecko. Mój czwarty cud. I teraz to było najważniejsze.

3 września 2021

Dwa miesiące przed planowanym terminem urodziłam mojego syna, wcześniaka. To właśnie ta historia stała się inspiracją do napisania tej książki.

Chciałabym podkreślić, że wiele wątków zawartych w książce to moje osobiste przeżycia oraz emocje. Daty rozpoczynające początkowe rozdziały w pierwszej części książki mają dla mnie ogromne znaczenie, to daty urodzin moich dzieci. Choroba głównej bohaterki to problem, z którym osobiście mierzę się od porodu, choć minęły już cztery lata. Na karty powieści przelałam dużą cząstkę siebie, aby być wsparciem dla innych rodziców wcześniaków, zatem zapraszam do świata inspirowanego własnymi przeżyciami. Tą historią chciałabym przekazać wsparcie kobietom mierzącym się z trudami ciężkich porodów.

3 września 2021

To koniec!

Echo moich kroków dudniło po pustym korytarzu, gdy zbiegałem po schodach prowadzących do wyjścia ze szpitala. Zatrzymawszy się dopiero na zewnątrz, zamknąłem oczy i wciągnąłem tyle powietrza, ile były w stanie pomieścić moje płuca. Ucisk w klatce piersiowej narastał, sprawiając, że oddech stawał się coraz płytszy. Pochyliłem się, opierając dłonie na udach. Oddychanie z każdą sekundą zdawało się trudniejsze. Wtedy zaczął padać deszcz. Wraz z pierwszymi jego kroplami z moich oczu popłynęły łzy. Chciałem krzyczeć, ale nie byłem w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Opadłem na kolana i zaniosłem się płaczem.

Przecież miało być inaczej!

Mieliśmy być szczęśliwi!

Los zakpił ze mnie w najokrutniejszy sposób. Nie potrafiłem wyzbyć się całego bólu, jaki odczuwałem.

Nie miałem pojęcia, jak długo tkwiłem w tej pozycji, tonąc z rozpaczy. Dopiero czyjś głos wyrwał mnie z otępienia:

– Przepraszam, czy wszystko w porządku?

Nie zauważyłem, kiedy kobieta podeszła do mnie, przyglądając mi się z wyraźną troską.

– Odejdź – szepnąłem, ledwo poruszając ustami.

– Proszę pana…

– Spierdalaj! – wrzasnąłem, zrywając się na równe nogi.

Nie czekając na jej reakcję, rzuciłem się do biegu. Nie miałem celu. Chciałem po prostu znaleźć się jak najdalej od miejsca, w którym moje życie rozpadło się na kawałki. Miejsca, w którym utraciłem swoje niebo.

Deszcz przybierał na sile, ale nie obchodziło mnie to. Biegłem, nie zważając na to, że jestem przemoczony do suchej nitki. Miałem to głęboko w dupie. Jedyną myślą pulsującą w mojej głowie była potrzeba cofnięcia czasu. Obudzenia się z tego pieprzonego koszmaru.

Nie miałem pojęcia, jak dotarłem do domu. Drżącymi dłońmi przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do mieszkania, w którym panowała głucha cisza. Każdy mój krok odbijał się echem, a ja coraz bardziej czułem, że się rozpadam. Skierowałem się prosto do sypialni, choć powoli traciłem kontrolę nad własnym ciałem. Usiadłem na pościeli i po raz kolejny zaniosłem się szlochem. Moje spojrzenie padło na łóżeczko, które złożyliśmy kilka dni temu z wielką radością. Czekaliśmy na dziecko. Z nadzieją i miłością.

Zerwałem się i szybkim krokiem ruszyłem do kuchni. Z szuflady wyciągnąłem nóż. Wróciłem do sypialni i bez zastanowienia zacząłem ciąć materac z dziecięcego łóżeczka. Czułem, jak wściekłość pulsuje w moich żyłach, mieszając się z bólem i poczuciem niesprawiedliwości. W dalszym akcie desperacji, ciężko dysząc, podszedłem do komody i wyrzuciłem z niej poskładane w kostkę ubranka dla noworodka. Nic z tych rzeczy przecież nie będzie mi już potrzebne. Odeszła na zawsze, nieodwracalnie. Śmierci nie da się cofnąć.

Cisza wokół była wręcz nie do zniesienia. Zadawałem sobie setki pytań, na które nie otrzymywałem odpowiedzi. Dlaczego mnie to spotkało? Jak Bóg mógł mnie w taki sposób ukarać? Za co? Nie miałem już siły. Mokre ubrania lepiły się do ciała, a mięśnie bolały przy każdym najmniejszym ruchu. W gardle czułem narastająca gulę. Powieki zaczęły mi ciążyć. Opadłem na łóżko, a potem wszystko zniknęło.