44,99 zł
Kiedy obok mieszka tak przystojny aktor, to można przecież RZUCIĆ OKIEM, prawda?
Nowa, niepublikowana dotąd w Polsce powieść niekwestionowanej królowej #slowburn romansów
Ella Maise
To Hate Adam Connor
WYOBRAŹ SOBIE, ŻE W DOMU OBOK CIEBIE MIESZKA AKTOR-CELEBRYTA.
Czy nie skusiłaby cię możliwość podglądania seksownego sąsiada?
Ja poczułam się skuszona. I to bardzo.
Ale nawet tak uroczy przystojniak w mgnieniu oka może się okazać totalnym dupkiem i twoim wrogiem numer jeden… Na przykład wtedy, kiedy wpakuje cię do aresztu za stalking.
Po czymś takim nie można się zakochać, nawet jeśli serce i ciało właśnie tego się domagają.
PO PROSTU NIE MOGŁAM MU WYBACZYĆ.
Gdybym jednak puściła w niepamięć to, jak mnie potraktował, kto wie, co mogłoby się między nami wydarzyć…
#enemiestolovers #celebrityromance #moviestar #closeproximity #nanny #slowburnromance #singledad #celebritycrush #hatetolove
Od Autorki:
Pisanie stało się moim światem i nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego, niż dawać życie nowym bohaterom i tworzyć nowe historie. Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o mnie i moich książkach, znajdziecie na mojej stronie internetowej: ellamaise.com. Bardzo bym chciała Was tam zobaczyć! A jeśli chcecie być na bieżąco z tym, co u mnie słychać, możecie zapisać się na mój newsletter (wysyłam go tylko kilka razy w roku)! Ella Maise
Sugerowany wiek: 16+
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 486
Data ważności licencji: 3/1/2029
To książka dla każdego, kto w pewnym momencie swojego życia miał problem z uwierzeniem, że jest coś wart
LUCY
Wierzę w miłość. Z całego serca.
Poważnie, nie kręćcie głowami. Wierzę.
Już sobie wyobrażam, jak te z was, które mnie znają, chichoczą.
Nie róbcie tego.
Nie ma takiej potrzeby i szczerze mówiąc, to trochę niegrzeczne, nie sądzicie?
Powtórzę: naprawdę wierzę w miłość. Wiem wszystko o jej magii. Tej dobrej i tej złej. Wiem, że świat wydaje ci się lepszy, gdy jesteś pijana z miłości. Wiem, że miłość leczy złamane serca, sprawia, że jesteś oszałamiająco szczęśliwa, podekscytowana, pełna nadziei… przerażona, chora… Istnieje cała lista rzeczy, które sprawiają, że ten skomplikowany świat, w którym żyjemy, wydaje się lepszym miejscem.
Niech za przykład posłuży tu moja najlepsza przyjaciółka Olive. Kochała swojego męża, odkąd była małym dzieckiem. Poprosiła nawet Jasona o rękę, gdy miała sześć lat. Sześć lat, laski, sześć lat! Czy to nie najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałyście? Kiedy po latach na siebie wpadli, był już gwiazdą filmową. Nic dziwnego, że na maksa zawrócił jej w głowie. Miłość działa na nią bardzo dobrze i Olive naprawdę z nią do twarzy. Zasługuje na całą miłość tego świata.
A ja? Z miłością mi nie po drodze. Zupełnie mi nie pasuje.
Chodzi o to, że miłość jest super… o ile nie jesteś przeklęta tak jak ja. Aha, i musisz być gotowa wpuścić miłość do swojego życia, otworzyć te ciężkie drzwi, które prowadzą do labiryntu twojego serca, że się tak wyrażę.
I na tym właśnie ten sprytny numer polega, prawda? Dopuścić do siebie miłość. Otworzyć się i podzielić najmniej lubianymi cząstkami siebie, najgłębszymi, najciemniejszymi zakamarkami swojej duszy. To jedyny sposób, by doświadczyć prawdziwego uczucia. Karmią nas tym gównem od najwcześniejszych lat, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nasze otoczenie to nieustanna reklama miłości. Podziel się z kimś sobą, bądź prawdziwa, szczera, a jeśli pokochają cię za to, kim jesteś, to się ciesz.
Ciesz się tym całym konfetti, którym właśnie dostałaś w twarz.
Znalazłaś prawdziwą miłość. Masz fart.
A my mamy pecha.
A czy ja… dopuszczam do siebie miłość? Nie. Staram się tego nie robić. Wielkie dzięki, już to przerabiałam. Jeśli pytacie, w czym tkwi mój problem, skoro naprawdę wierzę w miłość… cóż, jeśli tak bardzo was to ciekawi, mój problem polega na tym, że moja stara, droga przyjaciółka miłość nie odwzajemnia mojego uczucia. Nigdy nie odwzajemniała. I zapewne nie zrobi tego w przyszłości.
Powiedziałabym, że to dość niegrzeczne z jej strony, ale… pogodziłam się z tym. A przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie zakochałam się w Jamesonie.
Typowy bad boy – przystojniak z dziarami. Studencka miłość.
Jeśli jeszcze się nie domyśliłyście, to powiem, że mam różnego rodzaju problemy z ojcem i matką. A jakby już samo to nie wystarczało, by mieć spieprzone życie, dochodzą do tego jeszcze problemy z babcią.
I tak dalej, i tak dalej…
Pewnie zaczynacie mnie mieć za nudziarę, a do tego nie możemy dopuścić.
Dlatego pogadajmy o one-night standach. Niezła zabawa, co? Kręcisz się wokół miłości, uśmiechasz się do siebie, czujesz to wszystko: zawroty głowy z podniecenia, że może uda ci się trafić na kogoś fajnego, cieszyć się dotykiem czyjejś skóry, jego gorącym oddechem, ciepłem, tą cholerną błogością, której możesz doświadczać przez kilka sekund, gdy trafi w ten słodki punkt – JEŚLI trafi w ten słodki punkt. To są niesamowite rzeczy, zgadzam się. Do diabła, zachęcam was wszystkie do spróbowania tych uczuć, zwłaszcza jeśli koleś ma kilka nadprogramowych centymetrów.
Nie bądźcie sukami, bądźcie spokojnymi, pogodnymi wodospadami.
I rzućcie wyzwanie życiu.
Nie zamykajcie się w sobie, bądźcie wolne jak krople deszczu.
I najważniejsze: żyjcie.
Moja ostatnia rada dla was wszystkich brzmi: cokolwiek robicie, nie wracajcie do tego spektakularnego one-night standu, który miał służyć jedynie zaspokojeniu potrzeb zdradzieckiego ciała. Jeśli staracie się trzymać z dala od miłości, bawcie się, żyjcie, kochajcie kogoś przez jedną noc, a potem idźcie dalej. Bo jeśli wciąż wracacie do tego samego faceta, no nie wiem… jakieś sto razy… to w końcu zaczniecie coś do niego czuć.
No proszę – jednak mam serce. Nie spodziewałyście się tego, co? No więc zaczynacie się zakochiwać, tak jak ja. Powoli. Na początku możecie poczuć odrobinkę czegoś, czego nie potraficie nazwać, bo gość wyczynia cuda tym swoim wielkim fiutem (nawiasem mówiąc, to, co czujecie, to orgazm, nie miłość). Kiedy będzie to robił, wywoła w was wszelkiego rodzaju uczucia. Będzie w tym naprawdę świetny, dranie są zwykle dobrzy w łóżku.
Tym większy płacz, gdy z wami skończą. Słodziaki, co?
A wtedy pochopnie zaczniecie nadawać większe znaczenie Wielkiemu O, którego doświadczacie za każdym razem, gdy drań podchodzi do was z tym ogromnym kutasem. I zacznie mieszać wam w głowie swoim uśmiechem albo sposobem, w jaki dotyka waszej twarzy, albo tym, jak patrzy na was, kiedy zdejmujecie przed nim bluzkę. Nagle uczucia ożywają i jesteście w dupie. A potem te jego niegodziwe słowa trafią wam do serca i mózgu. I może, tylko może, zaczniecie czuć się bezpiecznie, bo będzie wam się wydawać, że naprawdę mu na was zależy. I zanim zdążycie się wycofać… zanim w ogóle zdacie sobie sprawę z tego, co wyrabia wasze serce…
Bum!
Jesteście zakochane.
Gratki. Pierdol się, drogie serce!
Teraz możecie już w pełni cieszyć się nieszczęściem, które was spotkało.
Oczywiście nie mogę mówić za wszystkich, ale przynajmniej tak było ze mną i Jamesonem, moją jedyną miłością z college’u, więc to do niego miejcie pretensje.
Minęło dokładnie sześć dni i dwadzieścia jeden godzin, odkąd opuścił Los Angeles i przeprowadził się do Pittsburgha, by rozpocząć swoją głupią nową pracę w swojej głupiej nowej firmie, i zostawił mnie nieszczęśliwą i właściwie bezdomną.
Jeśli się zastanawiacie, jak udało mi się zakochać w Jamesonie, typie, który złamał mi serce… pozwólcie, że trochę cofnę się w czasie. Poznałam go na zajęciach z ekonomii. Wbrew powszechnemu przekonaniu w życiu nie wskoczyłabym do łóżka komuś, kogo dopiero co poznałam – tym razem też tego nie zrobiłam. Na początku jedynie cieszyłam nim oczy i może nawet trochę śliniłam się na jego widok… Zawsze jakaś tam frajda, nie? Oczekiwanie, nieśmiałe spojrzenia, te wszystkie uśmieszki… Kilka tygodni później zwyczajnie wylądowaliśmy w łóżku. Akurat stało w pobliżu. Tak po prostu, przysięgam.
Całkiem przypadkowo, słowo.
Pamiętam, że gapiłam się na tatuaże na jego klacie i przedramionach, a potem odwrócił się i zobaczyłam jego jędrne pośladki. Nim się spostrzegłam, byliśmy już w łóżku, a on zapewniał mnie i mojej uroczej waginie najlepsze rżnięcie w życiu. Wspominałam już, jak dobrze czuć w sobie wielkiego kutasa? Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby był odrobinę grubszy, ale cóż… nie można mieć wszystkiego.
Dlatego wróciłam po więcej. Pamiętam, jak mówiłam sobie: „Jeszcze ten jeden raz, Lucy, a potem z nim skończysz”. Naprawdę myślałam, że zbrodnią byłoby nie doświadczyć ponownie tej rozkoszy, a przecież nie jestem przestępczynią. Co mogło pójść nie tak?
A potem jakoś tak się stało, że zaczęłam doświadczać tego one-night standu kilka razy w tygodniu. Formalnie rzecz biorąc, nie był to już żaden one-night stand, ale nadal chciałam to tak nazywać. Poza tym typ okazał się twardym zawodnikiem, bo zasypiał w moim łóżku, zanim mój mózg zaczynał pracować i przypominałam sobie, dlaczego muszę go z tego łóżka wyrzucić.
Zabawne, w podobny sposób zasypiałam na cyckach mojej najlepszej przyjaciółki Olive. Spać i przytulać się z facetem na jedną noc? A w życiu! Najlepsze jest to, że cycki Olive to Najlepsze Poduszki Świata! Wierzcie mi. Miękkie, a jednocześnie jędrne. Po prostu magia. No ale o tym opowiem wam kiedy indziej.
Tak czy owak, zaczęłam się zakochiwać w Jamesonie. Pomyślałam, że może nadszedł czas, bym dała szansę starej, dobrej miłości i zobaczyła, czy nadal wisi nade mną klątwa. Wprawdzie nie oczekiwałam, że od razu będziemy żyli długo i szczęśliwie, bo prawdziwe życie rzadko się składa z latających jednorożców pierdzących tęczą, ale do diabła, nie spodziewałam się też, że tak nagle odetnie się ode mnie i zwieje gdzie pieprz rośnie. Po prostu zanurzałam palce w wodzie, nie próbowałam zostać porażona prądem.
Wychodzi na to, że nadal wisi nade mną klątwa.
Tej dziewczynie nie dana jest miłość. No i dobrze… Chyba.
– Lucy? A, tu jesteś. Czy jest jakiś konkretny powód, dla którego mówisz do siebie? – zapytała Olive. Stała na końcu korytarza i patrzyła, jak kładę pod ścianą worek na śmieci.
Wyprostowałam się, wciągnęłam powietrze i spojrzałam na nią. Spodnie do jogi i luźna biała koszulka, które miała na sobie, były praktycznie jej uniformem. Wkładała je za każdym razem, gdy nie chciało jej się zastanawiać nad tym, w co się ubrać. Nawet w tym stroju jej cycki robiły wrażenie. Truskawkowe blond włosy związała w niechlujny kok na czubku głowy – nie wyglądały na zbyt czyste. Zgadywałam, że właśnie wynurzyła się ze swojej pisarskiej jaskini.
– Nie mam żadnego powodu. Po prostu się wygłupiam – odparłam, ocierając grzbietem dłoni niewidzialny pot z czoła. – Co tu robisz tak wcześnie? Myślałam, że umawiałyśmy się na później. I czy jest jakiś powód, dla którego wyglądasz, jakbyś od tygodnia nie brała prysznica?
Olive zaczęła przeglądać zawartość worków, które ustawiłam pod ścianą. Były w nich ubrania, które zostawił Jameson. Usłyszawszy moje pytanie, uniosła głowę i rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu.
– Nie od tygodnia, tylko co najwyżej od dwóch dni. Zostało mi już tylko kilka rozdziałów do końca. – Wzruszyła ramionami i wróciła do grzebania, szukając Bóg wie czego. – Kto w ogóle ma czas na prysznic?
To nie było pytanie, ale i tak jej odpowiedziałam – oczywiście pod nosem:
– Na przykład ludzie, którzy lubią być czyści, a nie śmierdzieć jak ty.
– Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie… Przyszłam wcześniej, bo jestem najlepszą przyjaciółką pod słońcem. Po co my w ogóle grzebiemy w jego ubraniach? Dlaczego ten dupek nie zabrał ich ze sobą?
– To nie my przeglądamy jego ubrania, tylko ty. Ja już je przejrzałam. Zostawiam je tutaj. Jameson napisał, że przyjedzie po nie jego kumpel. W sumie niewiele mnie to obchodzi.
– Możemy je też spalić. Byłaby to z naszej strony pewna deklaracja. – Odkopnęła jeden z worków w kierunku drzwi i wyciągnęła rękę, by wziąć ode mnie małą jaskrawożółtą torbę podróżną.
– A niby co byśmy w ten sposób deklarowały?
– Nie wiem… Na przykład utworzenie wspólnego frontu przeciwko niemu? Dla ciebie mogłoby to mieć terapeutyczne właściwości.
– Jasne. Może zamiast tego skupmy się na mojej przeprowadzce?
Wzruszyła ramionami i sięgnęła po torbę.
– Przy okazji jestem pewna, że Jason powiedziałby coś, gdybym rzeczywiście śmierdziała. Poza tym przyganiał kocioł garnkowi. Wyglądasz jak śmierć. Twoje piękne niebieskie oczy są praktycznie martwe. Nawet twoje ciemne włosy wyglądają jakoś… ciemniej.
Przycisnęłam dłonie do serca i zatrzepotałam rzęsami.
– Dzięki, moja ty mała zielona Oliwko. Też wyglądasz uroczo z tymi tłustymi włosami i śpiochami w oczach. Wszystko to na pewno korzystnie działa na twoją cerę.
Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową, po czym zaniosła torby do samochodu. Otworzyłam drzwi łazienki i zajrzałam do apteczki, by się upewnić, że niczego nie zostawiłam. Potem na wszelki wypadek sprawdziłam jeszcze raz sypialnię. Kiedy już uznałam, że wszystko jest spakowane i gotowe do drogi, zaniosłam ostatnią walizkę do salonu, gdzie Olive czekała na mnie z butelką tequili.
– Przyniosłam ci to – powiedziała, wyciągając ręce, jakby to maleństwo potrzebowało dodatkowej prezentacji.
Zrobiłam kilka kroków, by do niej podejść, wyrwałam Olive butelkę z dłoni, zignorowałam jej sapnięcie i klapnęłam na kanapie w kolorze gówna, jak lubiłam ją opisywać.
Podczas gdy trudziłam się z otwarciem flaszki, Olive westchnęła i opadła obok mnie. Wypiłam szybko łyk i skrzywiłam się, gdy drogocenny płyn zaczął parzyć moje gardło. Po chwili oddałam butelkę w jej oczekujące ręce.
Przyjaźniłyśmy się od trzech i pół roku i wątpiłam, by ktokolwiek inny znał mnie lepiej niż ona. Była pisarką – odnoszącą szalone sukcesy autorką, która trafiła na listy bestsellerów ze swoją pierwszą powieścią. Najbardziej podobało mi się to, że była szczęśliwą żoną najseksowniejszego aktora w Hollywood, w którym podkochiwała się od dzieciństwa. Można by pomyśleć, że takie rzeczy zdarzają się tylko w książkach, ale nie, jej się udało. Zdobyła największe ciacho. Lubiłam myśleć, że dałam jej mały impuls, zachęcając ją do podążania za tym, czego pragnie, ale miała takiego świra na punkcie tego gościa, że ze mną czy beze mnie i tak skończyliby razem. Najlepsze, że Jason Thorn nie był dupkiem jak inni celebryci. Zakochał się w Olive po uszy – w przeciwnym razie zorganizowałabym podstępny atak, by oderwać jego łapy od mojej najlepszej przyjaciółki.
– No dobra… – zaczęła Olive po tym, jak się napiła i zakaszlała kilka razy. – Jaki był temat rozmowy, którą prowadziłaś ze sobą, kiedy tu weszłam?
Wzięłam kolejny duży łyk. Tym razem weszło zdecydowanie łatwiej.
– Właściwie to wspominałam twoje śliczne cycki i zastanawiałam się, dlaczego jesteś taka samolubna i nie chcesz się nimi dzielić.
Łypnęła na mnie okiem i poprawiła się na kanapie.
– Kto powiedział, że jestem samolubna? Uwielbiam się nimi dzielić z mężem.
Uśmiechnęłam się do niej.
– A czy mogłabyś się podzielić ze mną szczegółami? Na przykład jaka jest jego ulubiona pozycja? Może na pieska? I czy dba o twoje cycki? Jest dla nich miły?
Wiedziałam, że nic mi nie powie – próbowałam już wcześniej. Nie rozumiałam, dlaczego trzyma to w tajemnicy, ale nigdy nie powstrzymało mnie to przed próbami uzyskania odpowiedzi. Poza tym fajnie było patrzeć, jak się wije. Taka kara czeka przyjaciółki za ukrywanie ważnych szczegółów ze swojego życia.
– Przykro mi, no bueno.
Spiorunowałam ją spojrzeniem, po czym zaproponowałam jej kolejny łyk. Odmówiła. Ucieszyło mnie to z dwóch powodów. Po pierwsze, zostanie więcej dla mnie, a po drugie, po pijaku wymknęłaby mi się spod kontroli.
– Nie chcę zabrzmieć jak niewdzięcznica, ale wydawało mi się, że miałaś wpaść koło drugiej, a nie o dziesiątej rano. Na dodatek przyszłaś z prezentem. Jesteś dla mnie miła, bo masz mnie za ofiarę?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
– Ofiarę? Niby czego?
– Ofiarę miłości oczywiście – odparłam, udając oburzenie. – Zostałam przeżuta i wypluta, i to w mało seksowny sposób.
Przewróciła oczami, po czym wyjęła z torebki brzęczący telefon. Rzuciła okiem na wyświetlacz i westchnęła.
– Przepraszam, moja biedna ofiaro miłości, ale muszę odebrać. Planuję spotkania z potencjalnymi agentami.
– Czuj się jak u siebie w domu. Ja dalej będę chlać tequilę.
Gdy tylko wyszła z pokoju, zamknęłam oczy i położyłam głowę na oparciu sofy.
Skoro po Jamesonie ani śladu, nie byłam już w związku. Nieważne. Nigdy nie planowałam wchodzić w związek. Powinnam być szczęśliwa. Powinnam czuć się lepiej, wiedząc, że miałam rację co do klątwy wiszącej nad naszą rodziną.
Czy czułam coś na kształt szczęścia?
Ani trochę. Ale wiedziałam, że przeżyję, więc nie było sensu zachowywać się tak, jakby moje życie się skończyło. Rodzina zafundowała mi gorsze rzeczy. W porównaniu z jej członkami Jameson był święty.
Kiedy wróciła Olive, przekręciłam głowę, żeby nie zauważyła moich załzawionych oczu.
Cicho! Wcale nie płakałam, po prostu miałam alergię na to cholerne mieszkanie.
– Może się stąd wyniesiemy? – zapytała łagodnie Olive.
Najwyraźniej za późno odwróciłam głowę. Otarłam łzę i przełknęłam ostatni łyk. Chociaż miałam wielką ochotę zalać się z najlepszą przyjaciółką, rozpalić wielkie ognisko i wrzucić do niego laleczkę wudu, nie mogłam tego zrobić. Dorosłość jest do dupy.
– Tak. Najwyższa pora – zgodziłam się z nią.
Olive wyciągnęła rękę po butelkę, a ja niechętnie ją oddałam, oczywiście po krótkiej szamotaninie.
– Na razie ją przechowam, wrócimy do niej później.
– Obiecujesz?
– Obiecuję. – Zmrużyła oczy. – Do diabła, wiesz co? Pozwolę ci się nawet przytulić.
Ożywiłam się, ale po chwili zmarszczyłam brwi.
– A czy w czasie gdy ja będę przytulać ciebie, ty będziesz przytulać swojego ślicznego męża? – Wyprostowałam się. – Olive Thorn, czy dajesz mi prawo do przytulania się w trójkącie, bo jestem ofiarą miłości? Jeśli tak, to propozycja przyjęta.
– Nie, ty mały zboczeńcu. Jason ma dziś zdjęcia. Utulę cię do snu. A potem wymknę się z twojego pokoju, żeby przespać się z moim pięknym mężem.
– Właśnie zaczęłaś kręcić nożem wbitym w moje serce.
– No i dobrze. Wciąż jestem na ciebie zła, wiesz przecież.
Zrobiłam zbolałą minę.
– Na mnie? Co ja takiego zrobiłam? Jestem ofiarą.
– A ja twoją przyjaciółką. Czekałaś sześć dni, żeby powiedzieć mi, co zrobił ten dupek. Okradłaś mnie z praw, które przysługują mi jako twojej przyjaciółce.
– Daj spokój. Nie możesz się na mnie za to gniewać. Po prostu nie chciałam, żebyś była nieszczęśliwa. Dałam sobie tydzień na wypłakanie oczu i serca. W sumie nie zajęło mi to nawet tygodnia. Teraz jest już po wszystkim. Koniec. Dziś wieczorem będziemy świętować moje świeżo odzyskane życie singielki. Widzisz? Zachowałam najlepszą część: świętowanie. Zorganizujemy tinderową imprezę i każdą fotkę będziemy przesuwać w prawo. Jak widzisz, jestem zajebistą przyjaciółką.
Podała mi rękę i podciągnęła mnie do góry.
– Nieprawda. Okradłaś mnie. Proste. Nie mogłam z tobą płakać ani przeklinać Jamesona za to, że cię zostawił. Mam teraz w ekspresowym tempie przejść od smutku do złości, a potem prosto do świętowania? Wciąż jestem wkurzona. I smutna. Wszystkie emocje mam na wierzchu. Przez całą noc po twoim telefonie gadałam Jasonowi do ucha. Całkowicie się ze mną zgadza. Zdecydowanie naruszyłaś moje prawa.
Przechyliłam głowę i poklepałam ją po ramieniu.
– Czyli jednak mnie kochasz. Przytuliłabym cię, mała zielona Oliwko, ale z bliska cuchniesz jeszcze gorzej.
Popchnęła mnie i ze śmiechem opadłam z powrotem na kanapę.
– Nie musisz być gniewnym wodospadem, Olive. Bądź jeziorem. Tak jak ja. Zobacz, jaka jestem spokojna. Nic mi nie jest – dodałam, gdy zobaczyłam, że patrzy na mnie ze zdziwieniem. – Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, prawdopodobnie popłaczę się tego wieczoru, więc jeszcze będziesz miała szansę być nieszczęśliwa.
– To mi się bardziej podoba. Dziękuję. Postaraj się rozpłakać już na początku naszego świętowania, dobrze?
Pokręciłam głową. O dziwo, udało mi się wstać o własnych siłach i rozpoczęłyśmy logiczną dyskusję na temat tego, jak długo powinnyśmy płakać przed rozpoczęciem świętowania.
Po tym, jak Olive pomogła mi zanieść ostatnią walizkę do jej samochodu, zostawiłam ją z moimi rzeczami i poszłam na górę, żeby przeprowadzić ostatnią kontrolę. Kiedy znalazłam się w salonie, rozejrzałam się dokoła i zaczęłam wspominać.
Kiedy Jameson miał wypadek motocyklowy kilka miesięcy wcześniej, Olive i ja opiekowałyśmy się nim w szpitalu. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że go kocham.
Stało się jasne, że przy tylu złamaniach będzie miał trudności z najprostszymi czynnościami, więc zapytałam go, czy chciałby, żebym się do niego wprowadziła i mu pomagała. Kiedy się do mnie uśmiechnął tym swoim seksownym, pewnym siebie uśmiechem – tym, który zachęca cię do zrobienia jakiegoś głupstwa – i powiedział, że myślał, że już nigdy nie zapytam, poczułam ulgę. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, nie musiałam go sprać na kwaśne jabłko, by zdał sobie sprawę, że mnie potrzebuje. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie świadczyłoby to o mnie najlepiej, a poza tym trochę za bardzo lubiłam jego twarz, żeby ją uszkodzić. Po drugie, będę mogła się wyprowadzić z mieszkania, które dzieliłam z dwójką bardzo głupich ludzi – a dokładniej głupich byłych przyjaciółek, moich i Olive.
Tak bardzo się spieszyłam z tą przeprowadzką, że zostawiłam mnóstwo rzeczy. I tak nie miałam ich zbyt wielu – kiedy w wieku dwudziestu dwóch (prawie trzech) lat mieścisz cały swój dobytek w zaledwie kilku walizkach, ogarnia cię przygnębienie.
Kiedy teraz o tym pomyślałam, zdałam sobie sprawę, że jestem za to dumną posiadaczką nowych wspomnień. Wspomnień, które nie znikną w mgnieniu oka. Wspomnień, których wolałabym nie mieć, bo żadne z nich, żadne z tych „kocham cię” Jamesona, nie ogrzeje mnie w nocy.
Nie. Te wspomnienia igrały ze mną i przypominały mi, czego nigdy w życiu nie będę mieć.
Ponieważ… tak, zgadłyście… wisi nade mną cholerna klątwa.
– Rany, te schody mnie wykończą. To już wszystko? – zapytała Olive, stając obok mnie.
– Na to wygląda – odpowiedziałam, wycierając wilgotne dłonie o legginsy. – Jesteś gotowa, żeby się stąd wynieść?
– Czy to nie ja powinnam cię o to zapytać?
– Nie wiem. Powinnaś?
Patrzyła na mnie przez kilka sekund, prawdopodobnie próbując ustalić, czy się z niej nabijam.
– Nie – odparła w końcu i wzięła mnie pod rękę. – Nie musisz pytać. Jesteś gotowa zamknąć te drzwi. To już prehistoria, prawda?
Zaczerpnęłam tchu i położyłam głowę na jej ramieniu.
– Chciałabym być tego tak pewna jak ty, moja mała zielona Oliwko.
– Chcesz powiedzieć, że Jameson wcale nie jest prehistorią? – Jej głos złagodniał. – Nie szkodzi, Lucy. Wiesz o tym, prawda?
– Och, ten łamiący serca dupek jest zdecydowanie prehistorią, ale nie mam pewności, czy są nią moje wspomnienia i wszystkie „kocham cię”, które mi tutaj szeptał. I to chyba właśnie tak się odbywa. Kończysz z facetem, ale wspomnienia pozostają.
Oparła głowę na mojej i delikatnie zapytała:
– Na pewno wszystko w porządku, Lucy? Cieszę się, że z nami zamieszkasz…
– Tymczasowo – przypomniałam, ale zignorowała tę uwagę i ciągnęła dalej:
– …bo nie wyobrażam sobie rozstania z tobą. Nie wiem jednak, dlaczego z nim nie wyjechałaś. Jameson był pierwszym facetem od czterech lat, któremu udało się zburzyć mury, które wzniosłaś wokół siebie. Wiem, że go kochałaś. Widziałam to.
– Kochałam go – zgodziłam się po chwili milczenia. Zadawałam sobie to samo pytanie wiele razy po jego odejściu. – Ale już ci mówiłam, że nie poprosił, żebym z nim wyjechała. Nigdy nie usiadł ze mną i nie wyjaśnił, jakie ma plany, ani też nie zapytał o moje. Po prostu poinformował mnie, że dostał ofertę pracy i musi wyjechać. Dodał, że będzie za mną tęsknił jak szalony. To wszystko. To wszystko, co mi dał. Nie mam zamiaru uganiać się za kimś, kto nie chce, żebym z nim była.
– Wyjechałabyś? Gdyby poprosił?
– Cóż, nigdy się tego nie dowiemy. Niestety, rozstaliśmy się jak cywilizowani ludzie. Nawet nie miałam okazji rzucić wazonem w jego głowę. Nie dał mi też szansy na pożegnalny numerek. Czuję się przez to okradziona. Po prostu poinformował mnie o swoich planach i oznajmił, że umowa najmu mieszkania wygasa pod koniec tego miesiąca. To wszystko było takie… nawet nie wiem, jak to nazwać. Wiem tylko, że nigdy nie poprosił mnie, żebym z nim pojechała, ani nie zapytał, czy bym to rozważyła. Nie uwzględnił mnie w swoich planach, dlatego pieprzyć go. Nie zamierzałam błagać faceta o to, żeby ze mną został, tylko dlatego, że zapewniał mi niezłe orgazmy. – Wyprostowałam się i odwróciłam w stronę salonu. – Jebać go i jego fiuta. Zostanę z wami, dopóki nie znajdę pracy. Potem zniknę wam z oczu.
– Zadzwonisz do babci?
– To ostatnia osoba, do której zamierzam zadzwonić. Zerwałam z facetem, takie rzeczy zdarzają się każdego dnia. Już prędzej zadzwonię do Jamesona niż do Catherine. Jeszcze mi życie miłe.
Olive rzuciła mi ostre spojrzenie i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale chwyciłam ją za ramię i poprowadziłam do drzwi.
– Już po wszystkim. Widocznie Jameson nie był mi pisany. Nie wszyscy mają w życiu fart. Jestem całkowicie pogodzona z tym faktem. Możemy kontynuować tę niepotrzebną rozmowę u ciebie? Najlepiej, żebym miała więcej alkoholu we krwi.
Moja przyjaciółka wzdrygnęła się, ale wyszła z mieszkania bez konieczności popychania jej aż do samochodu. Przed wyjściem chwyciłam klucze i rzuciłam ostatnie spojrzenie na mieszkanie.
– Tak dla jasności – zwróciłam się do Olive, która stała tuż za mną, prawdopodobnie po to, by mnie złapać, gdybym zdecydowała się rzucić na ziemię i wypłakać sobie oczy. Chyba naprawdę nie mogła się doczekać tego, by dzielić ze mną nieszczęście. – Nigdy więcej nie powiem „kocham cię” żadnemu facetowi. Zapamiętaj moje słowa. W chwili gdy to mówisz, te gnoje zaczynają cię olewać. Skończyłam z tym. Nawet jeśli byłby boski w łóżku i miał kutasa jak koń. Nigdy więcej „kocham cię”.
Olive wydała zduszony jęk, więc spojrzałam na nią przez ramię.
– Kutas jak koń? Auć, Lucy.
Uśmiechnęłam się przebiegle.
– Żadne „auć”, taka prawda. Nawet facet z kutasem jak koń nie usłyszy ode mnie „kocham cię”. Jego kutas może i tak, ale on na pewno nie. Jeśli kiedykolwiek popełnię ten błąd, uszczypnij mnie porządnie albo wylej mi na głowę wiadro zimnej wody, cokolwiek, co mnie trochę otrzeźwi.
Zamknęłam drzwi i spojrzałam na Olive, czekając na odpowiedź.
– Nie ma sprawy. – Westchnęła, odciągając mnie od drzwi. – Zrobię ci jakąś krzywdę.
– Świetnie. Skoro mamy to już za sobą, zmieńmy temat. Przemyślałaś moją propozycję?
– Którą?
– Tę, żebyście ty i twój mąż mnie adoptowali. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że to może być korzystne dla wszystkich zaangażowanych stron.
– Proszę, opowiedz mi o tych korzyściach.
– Pierwsza: wiesz, jak bardzo się ślinię, gdy widzę na dużym ekranie twojego męża bez koszuli? Przestanę się na niego ciągle gapić.
– To chyba dobry początek. Mów dalej.
– Druga korzyść: będziesz musiała częściej mnie przytulać, bo będę twoją córką. Będziesz musiała okazywać mi miłość poprzez przytulanie.
– To ciekawe. Czy ktoś jeszcze oprócz ciebie skorzysta na tej adopcji? Bo przed chwilą mówiłaś, że…
– Cóż, aż tak bardzo nie zgłębiłam jeszcze tego tematu. Jezu, Olive. Jestem ofiarą miłości, pamiętasz?
– Jasne…
Kolejne hollywoodzkie małżeństwo przechodzi do historii
Dwa miesiące temu przekazaliśmy smutną wiadomość o tym, że Adam Connor (28 l.) i Adeline Connor (26 l.) się rozstają. Trudno się dziwić, że zaszokowało to całą branżę. Szczerze mówiąc, niektórzy z nas myśleli, że to zabieg PR-owy mający na celu promocję najnowszego filmu Adeline, ale niestety, dzisiaj otrzymaliśmy wiadomość, że para podpisała dokumenty rozwodowe i tym samym zakończyła historię ich miłości, która rozpoczęła się prawie sześć lat temu.
Do tej pory nie wiadomo, co się stało punktem przełomowym w życiu gwiazd. Źródła bliskie parze mają różne poglądy na temat tego, co poszło nie tak w tym małżeństwie, ale jak dotąd nie możemy niczego potwierdzić. Wszyscy się zgadzają co do jednego: nie doszło do zdrady. Przez całe ich krótkotrwałe małżeństwo ani Adeline, ani Adam nie zostali przyłapani na randkowaniu z innymi przez tłum paparazzich, który zawsze za nimi podąża.
Dla przypomnienia: para pobrała się po ponad roku randkowania. Adeline Young miała zaledwie dwadzieścia jeden lat, kiedy w Paryżu, w obecności tylko kilku członków rodziny, powiedziała „tak” i bez rozgłosu wyszła za atrakcyjnego aktora, a zaledwie siedem miesięcy później urodziła syna Aidena (obecnie pięcioletniego). Jak wiadomo, Adam Connor jest synem Heleny Connor i Nathana Connora, legendarnej pary Hollywood. Podczas gdy ich córka Victoria Connor nie poszła w ślady rodziców i nie została aktorką, Adam Connor jest obecny w świecie filmu, odkąd skończył czternaście lat, a jego pierwszy film, Rodzinna trucizna, był wielkim przebojem.
Pomimo dramatycznej sytuacji, z którą muszą sobie radzić, Adam milczy, gdy pojawiają się pytania dotyczące jego małżeństwa.
Jak się dowiedzieliśmy od jednego z informatorów: „Po miesiącach rozpaczy wywołanej rozstaniem Adeline jest w końcu gotowa, by ruszyć dalej. Właśnie przygotowuje się do konferencji prasowej i odpowiedzi na wszystkie pytania mediów dotyczące jej małżeństwa z Adamem, a także powodów, z jakich musiało się ono zakończyć”.
Skontaktowaliśmy się z osobami z otoczenia Adama Connora, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi na żadne pytanie związane z jego małżeństwem z Adeline. Wieloletni przyjaciel rodziny i rzecznik prasowy aktora powiedział nam tylko, że Adam poświęcał całą swoją uwagę synowi – zarówno podczas rozwodu, jak i po nim. Para sprawuje wspólnie opiekę nad Aidenem, jednak dotarły do nas pogłoski, że to się może niedługo zmienić.
Które z nich chce wyłącznej opieki i dlaczego? Pytanie za milion dolarów. Jeśli para naprawdę pozostawała w dobrych stosunkach po rozwodzie, dlaczego teraz przygotowuje się do walki o opiekę nad swoim jedynym dzieckiem?
Przy okazji potwierdziliśmy, że Adam Connor kupił posiadłość obok naszej ulubionej pary nowożeńców, Jasona i Olive Thornów. Seksowny, ponury gwiazdor został wczoraj sfotografowany, gdy wraz z synem Aidenem opuszczał swój nowy dom.
Jeśli macie zaskórniaki, sugerujemy, żebyście się rozejrzały za jakimś domem, szopą czy czymkolwiek innym w Bel Air. Dwie najseksowniejsze gwiazdy filmowe w Hollywood mieszkają obok siebie, a dzieli je tylko kamienny mur! Jasne, jeden z nich nie jest już dostępny, ale Adam Connor jest wolny jak ptak, drogie Panie. Czy nie oddałybyście wszystkich swoich życiowych oszczędności, by zostać jego sąsiadkami? My z pewnością tak!
LUCY
– Ciii, bądź cicho – szepnęłam ponaglającym tonem.
– Sama się ucisz! Nic nie zrobiłam.
– Nie powiedziałam, że coś zrobiłaś, tylko że masz być cicho. Wszystko zepsujesz, zanim w ogóle uda nam się cokolwiek zobaczyć – syknęłam do Olive.
Warknęła w odpowiedzi, prawdopodobnie poirytowana, ale się nie odzywała, gdy niosłyśmy ogromną drabinę w kierunku kamiennego muru ich posiadłości.
Minęło kilka godzin, odkąd opuściłyśmy mieszkanie Jamesona, a ja wprowadziłam się do pokoju gościnnego mojej przyjaciółki. Zgodnie z ustaleniami zaczęłyśmy świętować moją przeprowadzkę i zerwanie, wypijając po kilka kieliszków tequili i margarity. Wykorzystałyśmy też salkę kinową w charakterze baru karaoke i zarżnęłyśmy kilka piosenek, ale winą za nasze beznadziejne występy obarczyłyśmy złą pogodę, ponieważ normalnie jesteśmy zajebiste w karaoke.
Kiedy leżałyśmy potem, gapiąc się w sufit, Olive dostała esemesa od Jasona z wiadomością, że spóźni się na naszą żałosną imprezę. Dokładnie w tej samej chwili uświadomiłam sobie, że Olive i więcej niż trzy kieliszki tequili to nie najlepsze połączenie. Pocieszyłam ją – płakała, bo Jason miał się spóźnić – a wtedy ona uznała, że genialnym pomysłem będzie wyjęcie drabiny, z której wcześniej korzystali ogrodnicy, i sprawdzenie, co słychać u Adama Connora, seksownego gwiazdora filmowego, który zamieszkał po sąsiedzku kilka miesięcy temu. Kim byłam, by odrzucić tak świetny plan? Nie zamierzałyśmy go szpiegować ani nic takiego – nie byłyśmy stalkerkami, chciałyśmy tylko zobaczyć, jak wygląda jego dom, no wiecie, bo domy są naprawdę ważne. Posiadanie dachu nad głową to zawsze zaleta.
A jeśli przez głupie szczęście zobaczyłybyśmy, jak Adam Connor paraduje po obiekcie półnagi – lub jeszcze lepiej całkowicie nagi – to cóż, nie byłaby to nasza wina, prawda? Wina leżałaby wyłącznie po jego stronie.
W taki właśnie sposób znalazłyśmy się na podwórku Olive, niosąc tę cholerną drabinę.
– A jeśli okaże się nagi, Lucy? Co zrobimy?
– Upewnimy się, czy jest nagi z własnej woli. To w zasadzie podpada pod nieprzyzwoite obnażanie się, ale myślę, że ominiemy wzywanie policji.
– Mówisz poważnie?
– Oczywiście, że nie! Uważaj, gdzie idziesz, za tobą jest drzewo.
Spiorunowała mnie wzrokiem, po czym spojrzała za siebie i w ostatniej chwili ominęła pień.
– Dzięki.
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Jason będzie miał nie lada niespodziankę, gdy zastanie żonę zalaną w trupa.
Kiedy byłyśmy już przy murze, powoli opuściłam swój koniec drabiny.
– Tylko nie puszczaj. Musimy oprzeć ją o ścianę.
– Wiem, co mamy zrobić, nie musisz mi rozkazywać. I przestań deptać ten krzak!
– Ten twój głupi krzak właśnie rozwalił mi nogę, a ty się w ogóle nie martwisz, że umrę z upływu krwi.
– Spoko, nikt jeszcze nie umarł od kilku zadrapań. Poza tym to był twój pomysł, będę to powtarzać, kiedy Jason wróci do domu i nas nakryje. – Ostatnie słowa wypowiedziała śpiewnym głosem, podczas gdy ja starałam się, jak mogłam, uciec od śmiercionośnego krzaka.
– Mój pomysł? – Z jękiem pomogłam jej oprzeć to ciężkie dziadostwo o mur. Rozległ się przy tym tak wielki huk, że się skrzywiłam i upadłam na ziemię między krzakiem a kamiennym murem.
– Cholera – szepnęła Olive i przytuliła się do drabiny. – Myślisz, że to słyszał?
– Kto?
– Adam Connor.
– Myślę, że cała dzielnica to słyszała, ale miejmy nadzieję, że Adam ma problemy ze słuchem.
– Dobra, wstawaj. Nie mogę się doczekać, żeby tam zajrzeć – rozkazała, przeskakując z jednej nogi na drugą i spoglądając na mur. – Popatrzymy tylko przez chwilę, nie?
– Tak, tak. Już to mówiłaś. I nie przerodzi się to w zwyczaj. Spojrzymy tylko ten jeden raz, i to wszystko.
– Tak. To wszystko, Lucy. Ulżyło mi, że to powiedziałaś.
Jeśli chodzi o mur, nie był to najwyższy mur świata, co musiało być dla niego dołujące, ale też dziwne, jeśli się weźmie pod uwagę obsesję bogaczy na punkcie bezpieczeństwa. Chociaż kiedy dwaj tak seksowni i rozchwytywani aktorzy zostają sąsiadami, nie mają żadnego powodu, by podejrzewać się nawzajem o stalking.
Szybko związałam sięgające do ramion włosy w kucyk, po czym chwyciłam się drabiny i podniosłam tyłek z miękkiej ziemi.
– Jak to zrobimy? – zapytałam, otrzepując dżinsy z kurzu. Drabina była na tyle szeroka, że mogłyśmy na niej stanąć obok siebie, jednak wspinanie się na nią w tym samym czasie wydawało się trudne, a biorąc pod uwagę, że obie byłyśmy pijane, całkiem możliwe, że również śmiertelne.
Olive spojrzała na mnie błyszczącymi zielonymi oczami, wzruszyła ramionami i skinęła, bym weszła pierwsza, więc to zrobiłam.
– Kiedy będę na górze, ty też możesz wejść. Jesteś ode mnie wyższa, więc zatrzymaj się o szczebel niżej, dobra?
Kiedy nie odpowiedziała, tylko dalej podskakiwała z nogi na nogę, zmarszczyłam brwi i wyszeptałam:
– Co się z tobą dzieje?
– Chce mi się siku, ale się powstrzymuję. Chodź, zróbmy to już.
– W stosownej chwili przypomnę ci, że to powiedziałaś. Tylko postaraj się na mnie nie nasikać. – Chwyciłam drabinę po obu stronach i zrobiłam pierwszy krok w górę, a Olive położyła ręce na moim tyłku i zaczęła mnie popychać.
– Nie jestem pizdą.
– O czym ty w ogóle mówisz, Olive?
– Szybciej!
– Dobra, już dobra! – wykrzyknęłam, patrząc na nią z góry. – Wyluzuj, kobieto.
Kiedy moja głowa dotarła do szczytu muru, zatrzymałam się i spojrzałam w dół na Olive, która już się wspinała.
– Przesuń trochę tyłek w lewo – poleciła, po czym chwyciła mnie za kostkę.
– Jesteś pewna, że dasz radę?
– Jasne. Wejdź o jeden szczebel wyżej. Nic nie widzę.
– Zastanawiam się, kto tu jest szefową – mruknęłam, pokonując jeszcze jeden szczebel, by móc zerknąć ponad murem. Chociaż w domu paliły się światła, na podwórku nikogo nie było. Mimo to starałam się uważać i nie wyglądać jak klasyczna podglądaczka, która wyciąga szyję, by spróbować zobaczyć wnętrze domu.
– Co widzisz? – zapytała Olive, gdy w końcu udało jej się do mnie dołączyć.
– Puste podwórko i dom, który wygląda na równie pusty. A ty?
– Chyba to samo. Porażka. Nie mów Jasonowi. Oczywiście, że obie ślinimy się za każdym razem, gdy oglądamy jego filmy. – Pokręciła głową i uniosła ją nieco wyżej, podczas gdy ja próbowałam utrzymać się na nogach. – Minęły miesiące, odkąd się wprowadził, ale nigdy go nie widuję. Poza tym Jason nie jest zbyt chętny do współpracy. Prosiłam go już, żeby mnie przedstawił.
Rzuciłam jej ostre spojrzenie.
– Poprosiłaś go, żeby przedstawił NAS, prawda? Nie tylko ciebie.
– Nas, tak. Oczywiście, że nas. Jak kochasz, to się dzielisz. Lucy, patrz!
Oparła podbródek na murze, więc zrobiłam to samo, żeby zobaczyć, co widzi.
– Co? Gdzie on jest? Nie widzę go.
– Nie on – wyszeptała.
– To kogo widziałaś? Mów!
– Myślę, że… Czekaj, tam! Spójrz na okno za tą wielką rośliną po prawej.
Wyciągnęłam szyję, odsłaniając całą twarz.
– Czy to jego syn?
– Chyba tak. Och, wygląda uroczo, Lucy. – Zaśmiała się, a jej głos stał się dziwny.
– Boże, proszę, tylko nie zaczynaj znowu płakać. Nie w chwili, gdy balansujemy na krawędzi.
– Mówiłam ci, że nie jestem pizdą. Nie będę płakać.
W ciszy nocy obserwowałyśmy, jak mały chłopiec z najsmutniejszym wyrazem twarzy na świecie przyciska dłonie do okna i wygląda na dwór. Po kilku sekundach nagle się odwrócił i spojrzał w górę, jakby z kimś rozmawiał. Choć bardzo się starałyśmy, nie udało nam się zobaczyć, kto za nim stoi.
– Nie opieraj się o mnie aż tak bardzo – powiedziałam karcąco, gdy Olive przycisnęła ramię do mojego, próbując zobaczyć, na kogo patrzy dzieciak.
– To chyba on – pisnęła, ignorując moje ostrzeżenie.
Podczas gdy ja starałam się nie spaść z drabiny, rozmówca chłopca zrobił kilka kroków do przodu i ukląkł na jedno kolano.
– To on – szepnęłam do Olive.
Patrzyłyśmy, jak Adam Connor targa włosy swojego dziecka, a potem trąca je lekko w podbródek. Skłamałabym, mówiąc, że serce nie zaczęło mi bić szybciej. No ale był naprawdę hot i to nie moja wina, że mam tak słabe serce. Nie widziałyśmy za wyraźnie ich twarzy, ale w pewnej chwili usta Adama zaczęły się poruszać i chłopiec rzucił się w ramiona ojca i przytulił.
– Czuję się, jakbyśmy robiły coś złego – powiedziałam, gdy dziecko nagle puściło ojca i uciekło poza zasięg naszego wzroku.
– Bo robimy. To była bardzo intymna chwila, Lucy. Powinnyśmy zejść.
– Tak, powinnyśmy.
Chociaż zgodziłyśmy się co do tego, żadna z nas nie ruszyła się z miejsca. Nie mogłyśmy.
Po ucieczce chłopca Adam zwiesił głowę, po czym wstał i podszedł do okien.
Obie z Olive napięłyśmy mięśnie, gotowe zniknąć, gdyby zdecydował się wyjść, ale on po prostu tam stał z rękami w kieszeniach i wzrokiem skupionym na przyćmionych światłach basenu.
– O kurde – wyszeptała Olive i nagle przypomniałam sobie, że nie jestem sama. Zadrżałam i spojrzałam na przyjaciółkę.
– Co?
Popatrzyła na mnie, po czym przeniosła wzrok z powrotem na Adama Connora.
– Nic. – Pokręciła głową. – Z tej odległości prezentuje się całkiem nieźle. Ale wygląda też na smutnego. Ten rozwód musiał być ciężkim przeżyciem dla niego i dziecka.
– Czytałam, że chciała go Adeline, ale Adam też. Myślisz, że on nadal ją kocha?
– Po tym, co napisali o mnie i Jasonie, nie powinnaś wierzyć we wszystko, co czytasz w necie. Mają razem dziecko, to nigdy nie jest proste, gdy ma się dziecko. Jestem pewna, że nie wiemy nic o tym, co się działo w ich życiu.
– To prawda. W takim razie mogłabym mu zaoferować pomocną dłoń. – Przerwałam na chwilę, by się zastanowić nad tym stwierdzeniem. – Albo jeszcze lepiej: pomocne cycki.
Olive odwróciła do mnie gwałtownie głowę.
– Nie patrz tak na mnie. Tylko po to, żeby mógł się wypłakać. Wprawdzie moje nieziemskie cycki nie są tak wygodne jak twoje, ale to i tak prawie miseczka C. Byłabym dla niego delikatna. Głaskałabym go po głowie, kładła do łóżka, ogrzewała, gdyby zrobiło mu się zimno od płaczu. Dzielenie się ciepłem swojego ciała jest bardzo ważne. Moglibyśmy się przytulić pod kołdrą… albo się zabawić, żeby podnieść go na duchu.
– Myślałam, że skończyłaś z facetami.
– Skończyłam z ZAKOCHIWANIEM się w nich. Nigdy nie mówiłam, że skończyłam z bawieniem się pewnymi częściami ich ciał. Mają one wiele zastosowań, które nie wymagają zakochiwania się. – Zignorowałam spojrzenie Olive, po czym wzruszyłam ramionami i wróciłam do obserwowania Adama. – Chcesz zapomnieć? Pociesz się kimś innym. Ja mogę pocieszać jego albo on może mnie. Nie jestem wybredna.
– Dobra, złaźmy już z tej drabiny, zanim przeskoczysz przez mur, żeby dorwać tego biedaka. Nie podoba mi się twoje spojrzenie.
– Jakie znowu spojrzenie? – Popatrzyłam niewinnie na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się do niej słodko. – Jestem aniołem.
Roześmiała się i poklepała mnie po głowie.
– Raczej diablicą.
– Ej! Czuję się urażona.
Akurat gdy się sprzeczaliśmy, Adam Connor nagle poluzował krawat. Zaklęłam pod nosem.
– Co jest? – zapytała Olive.
– Uważam, że to niezwykle podniecające, gdy facet rozbiera się przed tobą w niespiesznym tempie.
W milczeniu obserwowałyśmy, jak zdejmuje marynarkę i rzuca ją na coś, czego nie widziałyśmy z naszego miejsca.
– Robi się trochę gorąco, co? – wymamrotała Olive.
– Ciii… – szepnęłam, całkowicie pochłonięta tym, co robi ten mierzący metr dziewięćdziesiąt barczysty przystojniak.
Kiedy rozpiął guzik przy lewym rękawie białej koszuli, wpatrując się w horyzont z zagadkowym wyrazem twarzy, musiałam przełknąć gulę w gardle. Powoli, ale wprawnie zaczął podwijać rękaw, odsłaniając przedramię. Zabiłabym, żeby zobaczyć je z bliska. Następnie przeszedł do prawego rękawa i powtórzył cały proces, podczas gdy ja i Olive przyglądałyśmy się temu bez słowa.
– Jasna cholera – szepnęła w końcu Olive, gdy Adam masował palcami skronie z pochyloną głową i tak mocno napiętymi mięśniami ramion, że nawet z daleka było je widać.
– Mam mokro w majtkach – wyznałam.
– Kurde, Lucy! – krzyknęła na tyle głośno, by obudzić całą okolicę, po czym zaczęła się śmiać. Najwyraźniej rozsadzenie moich bębenków słuchowych jej nie wystarczało, bo uderzyła mnie jeszcze tak mocno w ramię, że o mało nie straciłam równowagi.
– Ej! – zaprotestowałam, śmiejąc się cicho. Musiałam przytrzymać się muru, żeby nie zlecieć z drabiny.
– Nienawidzę cię! – wycedziła, gdy uspokoiła się już na tyle, by mówić. – Dlaczego wygadujesz takie rzeczy?
Posłałam jej zranione spojrzenie i potarłam miejsce, które uderzyła.
– No co? Facet poluzował krawat, a potem podwinął rękawy. Po prostu uważam, że to wszystko było bardzo seksowne. Przedramiona są megaseksowne. Wiesz o tym, prawda? Poza tym trudno mnie winić o to, że moje ciało zareagowało na faceta.
– Jesteś niemożliwa.
– Dziękuję, staram się, jak mogę. I wyluzuj, wygłupiałam się. Gdybym była bliżej niego, może i zrobiłabym się mokra, jednak duża odległość i to, że nie słyszałam jego oddechu, położyły sprawę. Ale i tak mam na niego ochotę.
– Jego oddechu? Myślisz, że mogłabyś…
W tej chwili usłyszałyśmy trzask, a potem odgłos przesuwania drzwi balkonowych. Olive przerwała i chwyciła mnie za ramię. Obie miałyśmy wystraszone miny. W razie gdyby ktoś pytał, było nam z tym całkiem do twarzy.
– Dan? To ty?
Olive pisnęła i przyłożyła dłoń do ust, by stłumić hałas i by nasza obecność nie została odkryta. Na szczęście ta część muru, przy której stałyśmy, była pogrążona w całkowitej ciemności i Adam Connor nie mógł nas zobaczyć. Pokazałam Olive, by opuściła głowę, a ona posłusznie wykonała polecenie.
– Lepiej, żeby to był cholerny szop, bo nie mam nastroju do wzywania gliniarzy do domu – przestrzegł Adam.
Olive spojrzała na mnie z niepokojem, ale potrząsnęłam głową i przycisnęłam palec wskazujący do ust. Wiedziałyśmy, że Adam nie mógł wiedzieć o dwóch dziewczynach stojących przy murze otaczającym jego posesję, ale to, że usłyszałyśmy zbliżające się do nas kroki, wcale nie pomagało mi się odprężyć.
Znów zapadła cisza. Minęło kilka kolejnych sekund, po czym kroki zaczęły się oddalać. Gdy usłyszałyśmy charakterystyczny dźwięk zasuwanych drzwi, Olive wypuściła wstrzymywany oddech.
– Nigdy więcej takich akcji – wyszeptała, schodząc po drabinie. Kiedy nie zgodziłam się z nią od razu, szarpnęła mnie za koszulkę, by zwrócić na siebie uwagę. – Słyszałaś, co właśnie powiedziałam?
– Tak. Nigdy więcej takich akcji.
– Mówię poważnie, Lucy.
– Przepraszam, pani Thorn, ale czy to nie pani pierwsza zaproponowała, żebyśmy zajrzały za ten mur?
– Nie słyszałam, żebyś odmówiła, wręcz przeciwnie. Pamiętam, jak gratulowałaś mi wspaniałego pomysłu. Dobra, złaź. – Szarpnęła mnie za kostkę i zaczęła schodzić.
Powoli uniosłam głowę, by sprawdzić, czy ten wspaniały okaz samca przypadkiem nie zniknął, i ku swojemu przerażeniu przekonałam się, że nigdzie go nie ma. Światła wciąż się paliły, ale on wyparował. Spojrzałam w dół. Olive patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
– No co? – zapytałam.
– Pamiętasz tę dziewczynę, która ukryła się w naszym pokoju hotelowym w Londynie?
– Nie martw się, moja zielona Oliwko, nie zamierzam włamywać się do jego domu.
Nie żeby nie przyszło mi to do głowy. Nie zamierzałam jednak tego robić. Nie byłam aż tak szalona. Myślałam o zajrzeniu do środka przez jedno z gigantycznych okien, ale jak już mówiłam, gdzieś trzeba sobie postawić granicę. Moją było podglądanie przez mur.
Nie osądzajcie mnie. Ciekawe, co same byście zrobiły, gdybyście za sąsiada miały jednego ze swoich ulubionych aktorów. Oczywiście, że byście go szpiegowały… a przynajmniej usiłowały to robić. Nawet nie próbujcie zaprzeczać.
Pomimo legendarnych rodziców Adam Connor był enigmą. Oczywiście wszyscy go znali – nawet zanim zagrał w swoim pierwszym filmie – ale wciąż był w pewnym sensie tajemnicą. Chyba wszystkie kochamy tajemniczych facetów, prawda? Ja na pewno.
Był cichym gościem, jednym z tych aktorów, którzy uśmiechają się do kamer, gdy nie chcą odpowiadać na pytania, jednym z tych przystojniaków, którzy mówią tylko wtedy, gdy mają coś do powiedzenia. Zrobił błyskotliwą karierę, ożenił się w wieku dwudziestu trzech lat, był troskliwym tatą i miał boskie ciało… A to tylko kilka z rozlicznych zalet, o których wiedziałam. O ile, rzecz jasna, można poznać osobę publiczną, śledząc ją od czasu do czasu w internecie…
– Lucy, nie możesz włamać się do jego domu.
– Czy nie powiedziałam przed chwilą, że nie mam zamiaru tego robić? – zapytałam Olive cichym głosem, schodząc z drabiny.
– Nawet zwykła wzmianka o tym mnie przeraża. Bo to znaczy, że w pewnym momencie przeszło ci to przez myśl.
Kiedy w końcu zeszłam na ziemię, poświęciłam całą swoją uwagę przyjaciółce.
– Przysięgam, że moja stopa nie postanie po drugiej stronie tego muru. Zadowolona?
Zmrużyła oczy, a ja uspokajająco się uśmiechnęłam i uniosłam kciuk. Naprawdę nie planowałam przeskoczyć przez ten mur, więc nie kłamałam. Co do ponownego wejścia na drabinę… cóż, nie widziałam w tym nic złego.
Przerwałam intensywny kontakt wzrokowy z Olive, po czym wyciągnęłam rękę i musnęłam palcami jej usta.
– Uśmiechnij się. Pokaż zęby. – Na zachętę wyszczerzyłam się szeroko. – No, dalej, możesz to zrobić. Wiem, że potrafisz. Widziałam to już wcześniej.
Kiedy się złamała i wreszcie zaczęła się uśmiechać, cofnęłam się o krok i prawie weszłam na kolejny cholerny krzak.
– Jaki był sens obsadzenia całego tego miejsca tym szajsem? Chodziło o to, żeby mnie zabić?
– Będziesz musiała zapytać o to Jasona – odparła, odciągając mnie od zieleni. – Chyba trochę kręci mi się w głowie. Usiądźmy na chwilę.
Podeszłyśmy do basenu i usiadłyśmy na trawie, gdy Olive znalazła już miejsce, z którego była zadowolona. Przez chwilę w milczeniu wpatrywałyśmy się w gwiazdy.
– Zadzwonisz do Jamesona? – zapytała w końcu.
– Dlaczego miałabym to zrobić?
– Nie wiem. To było głupie pytanie, zapomnij.
Popatrzyłam na nią kątem oka i poczułam niepokój, gdy zobaczyłam jej wyraz twarzy.
– Wszystko gra?
– Nie. Dalej jestem zła.
– Zła? Na mnie?
– Nie, na Jamesona. – Odwróciła głowę i zmarszczyła brwi. – Dlaczego miałabym być zła na ciebie? Coś jeszcze przede mną ukrywasz?
– Nie. Nie masz powodu. – Westchnęłam i przeniosłam wzrok z powrotem na nieliczne gwiazdy, które udawało się ujrzeć mimo świateł miasta. – Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Nie chciałam ci przeszkadzać. Przecież wiedziałam, że goni cię termin. I chyba… chyba nie podobało mi się to, że nie mogłam wzruszyć ramionami i iść dalej, jakby nic dla mnie nie znaczył.
– Wiem, co masz na myśli, ale nie musisz robić wszystkiego sama. Lucy? – Zawiesiła głos, więc znów na nią spojrzałam. – Jestem twoją przyjaciółką. Twoją przyszywaną siostrą. Nikt nie jest ważniejszy od ciebie. Nieważne, jak głęboko jestem zakopana w słowach, ty zawsze jesteś najważniejsza. Teraz, gdy to już wiesz, musisz obiecać, że nigdy nie wykorzystasz tego przeciwko mnie. – Znów popatrzyła na niebo i dodała: – Co oznacza, że jeśli jeszcze raz odbierzesz mi prawa przyjaciółki, będę musiała skopać ci tyłek.
Zaśmiałam się i również odwróciłam wzrok.
– Ojej, Olive, nie miałam pojęcia, że nie możesz się doczekać bycia nieszczęśliwą. Obiecuję, że następnym razem, gdy ktoś złamie mi serce, co jest mało prawdopodobne, bo już nigdy się nie zakocham, będziesz pierwszą osobą, która o tym usłyszy.
– Umowa stoi.
Przez chwilę milczałyśmy.
– Wiesz, że jesteś moją osobą, prawda? – zapytała w końcu.
Uśmiechnęłam się.
– Chirurdzy? Christina i Meredith?
– Tak.
– Ty też jesteś moją osobą, zielona Oliwko. I zawsze będziesz.
– Cieszę się. Lucy?
Znów na nią spojrzałam.
– Olive?
– Nie wydaj mnie przed Jasonem, że to powiedziałam, ale myślę, że Adam jest naprawdę seksowny.
– Serio? – rozległ się za nami głos.
Obie wydałyśmy z siebie dziki wrzask. Jeśli sąsiedzi nie słyszeli do tej pory krzyku Olive, z pewnością usłyszeli go teraz.
– Jason! – zawołała, próbując wstać.
Przyłożyłam rękę do piersi.
– Tak bardzo ci nie pasuje to, że zostaję na kilka dni, że chciałeś doprowadzić mnie do zawału? – zapytałam, pomagając przyjaciółce wstać. – Skąd pomysł, żeby się skradać?
– Wcale się nie skradałem. Zwyczajnie wszedłem do domu i usłyszałem, jak moja żona… – Jason przerwał, by na nią spojrzeć – mówi, że inny facet jest seksowny.
– Jason – powtórzyła Olive zupełnie innym tonem, ruszając w jego kierunku. Była zalana w trzy dupy, a w oczach miała iskierki. Ładne, błyszczące iskierki.
Jason zrobił kilka kroków do przodu, by w razie czego mogła wpaść w jego ramiona zamiast upaść na twarz. Spojrzał na mnie i powiedział:
– Rozumiem, że świętowanie się udało?
– Była na mnie zła, że nie zaprosiłam jej na stypę po miłości, ale po drugiej tequili trochę jej przeszło.
Wziął Olive w ramiona i pozwolił, by przyciągnęła do siebie jego twarz i go pocałowała. Patrząc na nich, takich zakochanych, uśmiechnęłam się i po raz kolejny zdałam sobie sprawę, jak bardzo mojej przyjaciółce do twarzy z miłością. Mnie nigdy tak nie było.
– Tęskniłam za tobą – wyszeptała Olive, a raczej tak jej się wydawało. W rzeczywistości dalej krzyczała. – Przegapiłeś nasz zaimprowizowany koncert. Byłyśmy świetne, Jason.
Delikatnie odgarnął włosy z jej twarzy, obdarzył ją ciepłym uśmiechem, który mówił: „Tak bardzo cię kocham”, po czym ponownie ją pocałował.
– Przepraszam, kochanie, musieliśmy zostać do późna na planie.
– Chyba najwyższa pora, żeby twoja żona poszła spać – powiedziałam, przerywając tę idyllę.
Oboje odwrócili się, by na mnie spojrzeć.
– Planuję obudzić ją jutro dość wcześnie i wiem na pewno, że tego nie zniesie, więc…
Nie próbowałam się ich pozbyć, niekoniecznie, ale nie chciałam, żeby czuli się przy mnie niezręcznie lub zmuszeni do dotrzymywania mi towarzystwa, skoro wiedziałam, że mają o wiele lepsze rzeczy do robienia – na przykład zabawianie się w sypialni, zanim dotrę do mojego pokoju, który znajdował się naprzeciwko. Nie wspominając już o tym, że nie zaszkodziłoby pobyć trochę samej.
Olive puściła Jasona i podeszła, by mnie przytulić.
– Kocham cię, Lucy Meyer – wyznała. – Obiecuję, że znów się zakochasz. – Cofnęła się o krok, spojrzała mi w oczy i dodała: – I wiesz co? Kiedy już to zrobisz, to będzie coś naprawdę epickiego. I to nie takiego zwyczajnie epickiego. To będzie coś nieziemsko epickiego.
Uśmiechnęłam się do niej, a ona pokiwała głową.
– Nie kładź się za późno. Rano jeszcze o tym porozmawiamy.
– Dobrze, mamo! – krzyknęłam, a oni ruszyli do domu, trzymając się za ręce. – Przy okazji, bardzo wam dziękuję za przyjęcie mnie do waszej rodziny!
– Co to, to nie – odparł Jason przed zamknięciem drzwi. – Nie adoptujemy cię, Lucy.
– Więc myślicie o tym? Świetnie! Nie mogę się doczekać, żeby zacząć nazywać cię tatusiem!
Pokręcił z uśmiechem głową, po czym zamknął za sobą przeszklone drzwi.
Śmiejąc się do siebie, położyłam się z powrotem na trawie, zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze. To była piękna noc – nie za gorąca, nie za chłodna, idealna wrześniowa pogoda. Wyobraziłam sobie, jak stoję na skraju klifu z rozwartymi ramionami, wiatr pieści moją skórę i bawi się moimi włosami, a na mojej twarzy gości szeroki uśmiech.
LUCY
– Przepraszam, Lucy.
– Przestaniesz w końcu? Mówiłam już, że nic się nie stało. Jezu, zostawiasz mnie w pałacu. Jestem pewna, że poradzę sobie bez was – zapewniłam Olive po raz dziesiąty, siadając ze skrzyżowanymi nogami na środku ich łóżka.
Olive rzuciła mi kolejne przepraszające spojrzenie, po czym przeniosła wzrok na Jasona, nie przerywając przy tym wrzucania przypadkowych ubrań do swojej wielkiej walizy.
– Promocja w Londynie była zaplanowana na przyszły tydzień. Nie mam pojęcia, czemu w ostatniej chwili to zmienili – tłumaczyła.
Pamiętacie, jak wspominałam, że moja utalentowana przyjaciółka napisała książkę, która momentalnie trafiła na listy bestsellerów? Cóż, na podstawie tej książki nakręcono film. Kto zagrał główną rolę? Oczywiście Jason Thorn. Jak to się stało, że spotkali się po latach? Po prostu bohater tej książki był wzorowany na Jasonie. No i proszę! Dostała wymarzonego faceta w pakiecie z wymarzoną pracą.
– Nie musisz się spieszyć, Olive – powiedział Jason i pocałował swoją żonę w rękę. – Przyjadą po nas dopiero za dwie godziny.
– Myślisz, że wystarczą mi dwie godziny, żeby zdecydować, co zabrać w tygodniową podróż? Dziennikarze ani na chwilę nie spuszczą nas z oczu. Nie chcę, żeby potem pisali o tym, jak niechlujnie przy tobie wyglądam i że może powinnam oderwać nos od książek, jeśli nie chcę cię stracić.
– Już to napisali, Olive – zauważyłam życzliwie.
– Właśnie o to chodzi! – wykrzyknęła i zaczęła wyjmować ubrania z walizki. – Nie chcę tego znów czytać.
– Uwielbiam, kiedy niechlujnie wyglądasz – wtrącił Jason, zamykając swoją małą walizkę, którą spakował w dziesięć minut. – To mi się kojarzy z tym, jak wyglądasz chwilę po tym, jak się kochamy.
Jęknęłam, starając się ukryć uśmiech, ale chyba kiepsko mi to wyszło.
– Ohyda! Nie opowiadaj takich rzeczy przy dziecku!
Przycisnął usta do włosów Olive i zauważyłam, że momentalnie się rozluźniła.
– Poczekam na ciebie w salonie. I tak muszę zadzwonić do Toma.
Tom był jego agentem i chociaż pewnie naprawdę Jason musiał do niego zadzwonić, mogłam się założyć o tysiąc dolców, że bardziej chodziło o ucieczkę z miejsca wypadku niż konieczność omówienia z agentem następnego projektu.
– Boidupa – wymamrotałam.
Mrugnął do mnie porozumiewawczo, po czym wyszedł z pokoju.
– Pomożesz? – zapytała Olive z nadzieją.
– Mogę pomóc – odparłam. – Ale zapomnij o tej czarnej sukience. Nie wybierasz się na pogrzeb. To bardziej twój film niż jego. I to nie jest premiera, prawda? – Wstałam z łóżka i podeszłam do ogromnej szafy.
Olive do mnie dołączyła.
– Premiera w Londynie właśnie trwa, natomiast jest już po premierach w Los Angeles i Nowym Jorku. W Londynie czeka nas tylko kilka wywiadów i talk-show.
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
ADAM
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
LUCY
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
Pół roku później
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
Tytuł oryginału:
TO HATE ADAM CONNOR by Ella Maise
Copyright © 2016 by Esra Yaprak. By arrangement with the author.
All rights reserved.
Copyright © for the translation by Piotr Grzegorzewski
Copyright © for the Polish edition by SIW Znak sp. z o.o., 2024
Cover and Illustrations © Sarah Horgan
Adaptacja okładki
Karolina Korbut
Wydawczyni
Olga Orzeł-Wargskog
Redaktorka prowadząca
Dorota Trzcinka
Opieka redakcyjna
Sabina Wojtasiak
Opieka promocyjna
Marta Greczka, Wiktoria Wermińska
ISBN 978-83-2409-958-0
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Wydanie I, Kraków 2024
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Aneta Vidal-Pudzisz
