The Unwanted Marriage. The Windsors. Tom 3 - Catharina Maura - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

The Unwanted Marriage. The Windsors. Tom 3 ebook i audiobook

Maura Catharina

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

938 osób interesuje się tą książką

Opis

Byli sobie obcy, choć los przeznaczył im wspólną przyszłość

Dion Windsor od zawsze wiedział, że ma poślubić Faye – rodziny zaplanowały ich małżeństwo, kiedy jeszcze byli dziećmi. Problem w tym, że nigdy nie był zachwycony tym pomysłem. Trzyma się z daleka, by nikogo nie zranić, zwłaszcza Faye. Własne demony i poczucie winy mocno wpływają na to, jak radzi sobie z emocjami.

Faye Matthews to wrażliwa, utalentowana pianistka, która sporo przeszła. Cicha, zamknięta w sobie, raczej nie spodziewa się, że Dion nagle zacznie się do niej zbliżać. Ale tak się właśnie dzieje. Z początku ostrożnie, trochę niepewnie, spędzają razem coraz więcej czasu. Ich relacja powoli nabiera głębi i przestaje być czymś „z rozsądku”, dlatego coraz trudniej udawać, że to tylko układ...

Ta historia jest naprawdę SPICY. Sugerowany wiek: 18+

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 467

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 13 godz. 56 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Janina CzerńArtur Barczyński

Oceny
4,2 (6 ocen)
4
0
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
informatyczka

Z braku laku…

Poprzednia cześć była bardzo dobra, ta to jakaś pomyłka. Przebrnęłam przez 100 stron i nie jestem w stanie dalej...
00
Adamatczak

Nie oderwiesz się od lektury

Kocham wszystkie książki tej autorki
00



Tym, którzy pozwalają,

aby życie przeciekało im przez palce,

i trwają w przekonaniu, że postępują słusznie.

Podejmujcie trudne, lecz konieczne decyzje,

dopóki wasza rzeczywistość nie prześcignie

najśmielszych snów.

 

Ostrzeżenie o wrażliwych treściach

Powieść zawiera wrażliwe treści, mówi między innymi o przemocy domowej w rodzinie głównej bohaterki (ale nie w relacji Diona i Faye) i stracie rodziców. Ostatecznie sprawiedliwość zostaje wymierzona i wszystko dobrze się kończy, ale czytelniczkom zaleca się rozwagę.

1

Dion

Kiedy babka poprosiła mnie i moje rodzeństwo, żebyśmy stawili się w komplecie w salonie, od razu się domyśliłem. Nie chciałem się do tego przyznać, ale wiedziałem, że mój czas dobiegł końca.

Babka błądzi spojrzeniem po twarzach moich czterech braci i młodszej siostry, a ja bacznie się jej przyglądam. Taksuję wzrokiem jej starannie ułożone włosy do ramion, błękitną garsonkę i wyrażającą stanowczość i bezkompromisowość sylwetkę. Nie dostrzegam dziś w jej oczach ani śladu serdeczności.

Odchrząkuje, a ja cały się napinam. Spojrzenie jej chłodnych, zielonych oczu zatrzymuje się na mnie i żołądek błyskawicznie podchodzi mi do gardła. Domyślam się, co powie, jeszcze zanim otwiera usta, ale ta wiedza w żaden sposób nie osłabia wagi jej słów.

– Dion, data twojego ślubu została ustalona – komunikuje. W jej głosie pobrzmiewa nieodwracalność, z którą trudno mi się pogodzić. – Wesele odbędzie się za sześć miesięcy.

W salonie zapanowuje wyczuwalne napięcie, a atmosfera jest przesycona poczuciem klęski.

– Rozumiem – odpowiadam cicho, nie potrafiąc opanować drżenia głosu. Moja zwyczajowa maska obojętności dzisiaj mnie zawodzi. Pośpiesznie opuszczam wzrok, żeby niepotrzebnie nie martwić braci i siostry.

Aranżowane małżeństwa to tradycja w rodzinie Windsorów, dlatego od małego wiedziałem, że prędzej czy później nadejdzie ten dzień. Z mojego rodzeństwa tylko ja jestem od dawna zaręczony i tylko ja od ponad dziesięciu lat wiem, z kim się ożenię. Ale ta świadomość niczego mi nie ułatwiła. Wręcz przeciwnie, mam przez nią poczucie, jakbym powolnym krokiem zmierzał w stronę szafotu, aż w końcu mój los zostanie przypieczętowany.

Babka zaczyna mówić o organizacji wesela, szczegółach i terminach, ale za nic nie mogę się skupić na jej słowach. W tym momencie mam w głowie tylko Faye – moją narzeczoną.

Myśląc o niej, zawsze mam wyrzuty sumienia i dzisiaj nie jest inaczej. Dręczy mnie poczucie winy z powodu tego, czego już ją pozbawiłem i co jeszcze jej odbiorę. Życie powinno stać przed nią otworem, a zamiast tego pozbawię ją resztek wolności.

– Dion? – Głos babki wdziera się w moje myśli. Podrywam głowę i uświadamiam sobie, że w salonie panuje głucha cisza. – Czy mam ci przypomnieć o naszej umowie? Najwyższy czas, żebyś przestał unikać Faye.

Zaciskam zęby i odpowiadam jej posłusznym skinieniem. Moje małżeństwo z Faye zostało zaplanowane już w naszym dzieciństwie, ale dowiedziałem się o tym dopiero, gdy skończyłem szesnaście lat. Niemal natychmiast, gdy tylko było to możliwe, zwiałem do szkoły z internatem, a potem za granicę na studia. Przerażała mnie perspektywa ślubu z dziesięć lat młodszą dziewczyną, ale już wtedy chodziło o coś więcej. Przerażało mnie, że to ma być akurat ona.

Przez długi czas ratowałem się ucieczką. Postanowiłem, że po studiach zajmę się ekspansją naszego rodzinnego imperium na skalę globalną, dzięki czemu nie musiałem widywać swojej narzeczonej częściej niż kilka razy do roku. Pracując za granicą, kupiłem sobie trochę czasu, ale to dla mnie wciąż za mało.

Zawsze byłoby za mało.

Babka nadal peroruje, ale czuję, że nie wytrzymam tu ani sekundy dłużej. Zanim dociera do mnie, co robię, jestem już za drzwiami. Przemierzam naszą posiadłość, a w głowie kłębią mi się setki myśli. Idę przed siebie, spragniony świeżego powietrza, chłodnego powiewu wiatru – czegokolwiek, co powstrzymałoby mnie od wracania myślami do Faye.

Pogrążony w głębokim zamyśleniu, zupełnie nie zwracam uwagi, dokąd prowadzą mnie nogi. Serce mi się ściska na widok znajomego budynku. Ból przeszywający mi pierś jest miłą odmianą od odrętwienia, w które popadłem po spotkaniu z babką. Nie zamierzałem tu przychodzić, ale najwyraźniej nie ma dziś dla mnie ucieczki od poczucia winy.

Opuszkami palców przeciągam delikatnie po skrytce w murze, po czym naciskam jedną z cegieł i wyjmuję zapasowy klucz do drzwi. Mój rodzinny dom to jedyny budynek na terenie posiadłości Windsorów, który nie został odremontowany ani naszpikowany elektroniką. Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat, zawarliśmy z moim rodzeństwem milczące porozumienie, że tak go pozostawimy. Może chcieliśmy w ten sposób zachować to, co zostało po rodzicach, a może po prostu żadne z nas nie potrafiło się rozstać z przeszłością. Wątpię, żebyśmy kiedykolwiek byli na to gotowi.

W środku wita mnie cisza i chociaż dom wygląda tak samo, jak go zapamiętałem, dzisiaj mam wrażenie, że to zupełnie inne miejsce. Dawniej był pełen ciepła, teraz wydaje się pusty. Ta myśl uderza mnie równie mocno jak dwadzieścia lat temu.

Nie wiem dlaczego, ale gdzieś w głębi duszy spodziewam się, że lada chwila ze schodów zejdzie matka i przywita mnie serdecznym uśmiechem. Wiem, że już nigdy jej nie zobaczę, co nadal sprawia mi ból – tego wieczoru jeszcze dotkliwszy niż zwykle.

Wciągam nerwowo powietrze i czuję, jak kurczą mi się płuca, gdy próbuję oddechem złagodzić tępy ból w klatce piersiowej. Oddałbym wszystko, byle tylko rodzice znów byli ze mną. Świadomość, że nie jestem w stanie zwrócić im życia, kolejny raz rozrywa mi i tak już dostatecznie poharatane serce.

Zatrzymuję się przed barkiem ojca i wyobrażam sobie, jakie to byłoby uczucie napić się razem z nim. Jaką miałby dla mnie radę w taki dzień jak ten? Ubóstwiał Faye, kiedy była dzieckiem, i nie mam wątpliwości, że teraz byłoby tak samo.

Drżącą ręką sięgam po butelkę jego najlepszej whisky i unoszę ją do ust. Alkohol przyjemnie rozgrzewa mi gardło, gdy przemierzam kolejne pokoje i bezwiednie docieram do fortepianu matki. Zastygam przed nim nieruchomo, czując pustkę w sercu. Zrobiono go na zamówienie specjalnie dla niej, o czym świadczy między innymi złocony herb Windsorów na wieku i obudowa z drzewa różanego, którą pozwoliła mi wybrać. Jest przepiękny, godny królowej, którą zresztą była. Wiele bym oddał, by chociaż raz znów usłyszeć, jak na nim dla mnie gra. Ryzykowałbym życie, byle tylko zobaczyć jej uśmiech.

Upijam parę sporych łyków whisky i wtedy mimowolnie przelatuje mi przez głowę pytanie, co pomyślałaby o mnie mama w tym momencie. Byłaby zawiedziona, że zarzuciłem grę na fortepianie? Kolejny raz moje myśli wędrują ku Faye i robię krok w stronę instrumentu.

Mama byłaby zachwycona, na jak wspaniałą kobietę Faye wyrosła, już choćby dlatego, że jest pianistką koncertową, tak jak kiedyś nasze matki. Na pewno nieraz proponowałaby jej grę w duecie i nigdy nie zabrakłoby im tematów do rozmowy. Opowiadałaby Faye, jak uczyła mnie grać i jak bardzo jej zależało, żebym poszedł w jej ślady. Czy tak by się stało, gdybym jej nie stracił?

Siadam na stołku przy fortepianie mamy i spoglądam na nieruszane od dawna nuty na pulpicie. La Campanella, jej ulubiona kompozycja. Potrafiła ją zagrać z pamięci, zapis nutowy był przeznaczony dla mnie. To był ostatni utwór, którego próbowała mnie nauczyć, i jeden z nielicznych, którego jakoś nie miałem serca wyćwiczyć. Nie tak, jak należy.

Czując skurcz w piersi, przeciągam lekko opuszkami palców po klawiszach.

– Tęsknię za tobą – szepczę, chciwie nasłuchując odpowiedzi. Kiedy nie nadchodzi, znów unoszę butelkę do ust i łapczywie piję. Powodowany desperacją, odstawiam whisky na podłogę obok swoich stóp i zaczynam grać znajomą melodię, początkowo w wolnym tempie. Prześlizguję się spojrzeniem po nutach i na krótką chwilę przypominam sobie, dlaczego kiedyś tak bardzo lubiłem grać – w czasach, gdy dźwięki fortepianu nie rozdzierały mi serca i gdy to była nasza wspólna pasja, mamy i moja.

Muzyka brzmi chropowato, zniekształcona przez wymagający nastrojenia instrument, a mimo to lepiej wpisuje się w mój nastrój niż lekkie, optymistyczne tony poprawnej wersji słynnej etiudy Liszta. Wydaje mi się równie pokaleczona jak ja. Pomijam kilka nut, które wywołałyby grymas na twarzy matki. Wzdrygnęłaby się, słysząc, jak kaleczę jej ulubiony utwór i jak fałszuje zaniedbany przeze mnie fortepian, lecz od razu przybrałaby zachęcający uśmiech, ponieważ już taka była. Pełna ciepła i miłości – światło mojego życia. Mój świat pogrążył się w cieniu, odkąd straciłem rodziców, i nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam się z niego wydostać.

Muzyka staje się mroczniejsza i bardziej niepokojąca. Akustyka w salonie wciąż jest idealna jak dawniej, ale to nie jest w stanie ulżyć mojej zbolałej duszy. Kiedy wybrzmiewają ostatnie nuty, wypuszczam ze świstem powietrze i opieram czoło o pulpit fortepianu.

– Nie myślałam, że jeszcze kiedyś usłyszę, jak grasz.

Napinam się i gdy odwracam głowę, napotykam wzrokiem swoją siostrę. Stoi w drzwiach z miną równie udręczoną jak moja. Skąd wiedziała, gdzie mnie szukać?

Otrząsam się z tej myśli i uśmiecham cierpko do siebie. Oczywiście, że łatwo się domyśliła. Sierra i ja jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. Moja siostra promienieje uśmiechem tak jak kiedyś mama, ale skrywa się za nim głębia, o której wiedzą tylko nieliczni. Z nas sześciorga to ona jest najlepszym obserwatorem i ma najwięcej empatii. Wszystko odczuwa głęboko, zarówno wzloty, jak upadki, i cierpi wspólnie z każdym ze swoich braci. Dzisiejszy wieczór był dla mnie ciężkim doświadczeniem, ale Sierra mocno przeżywa mój ból, więc ma tym bardziej rozdarte serce. Wiem, że powinienem przed nią udawać, zachowywać się, jak przystało na starszego brata, ale nie potrafię. Nie dzisiaj.

Podchodzi do mnie i klęka obok mojego stołka z niepewnym uśmiechem na twarzy. Rozkładam ramiona, a ona mocno mnie przytula. Wzdychając, opieram brodę na czubku jej głowy i odwzajemniam uścisk.

– Chyba nie dam rady tego zrobić – przyznaję głosem niewiele głośniejszym od szeptu. Sierra jako jedyna wie o poczuciu winy i wstydzie, które w sobie noszę, i o ciążących na mnie grzechach.

– To nie była twoja wina – kłamie.

– Nie mogę jej tego zrobić. Nie jej.

Sierra się odsuwa, żeby spojrzeć mi w oczy z miną pełną rezerwy.

– Wiesz, że musisz. A skoro szukasz rozgrzeszenia, to czy najlepszym sposobem nie jest uszczęśliwienie Faye? Może je wtedy znajdziesz i też doświadczysz szczęścia, na które zasługujesz. Bo tak jest, Dion. Zasługujesz, żeby być szczęśliwy.

Spoglądam w oczy siostry, w których nie dostrzegam nic oprócz szczerości. Jak może tak żarliwie w to wierzyć, mówić te słowa z takim przekonaniem? Jakim cudem mnie nie obwinia, choć tyle jej odebrałem? Jej i nam wszystkim?

Czy czułaby to samo, gdyby wiedziała o mojej skrywanej mściwości? Boję się, że swoją trucizną prędzej czy później zarażę również Faye. Związek ze mną ją skazi, zdeprawuje, a jednak jakaś chora, nikczemna cząstka mnie właśnie tego chce. Co powiedziałaby Sierra, gdybym się przyznał, że unikam narzeczonej nie tylko z powodu wyrzutów sumienia?

2

Faye

Wyprostowana jak struna na krześle podnoszę widelec do ust i tylko nieznaczne drżąca mi ręka zdradza rozrastający się w moich wnętrznościach strach. Zaciskam mocniej palce na metalowym trzonku, starając się zachować zimną krew, i przeżuwam powoli pozbawione smaku jajka w koszulce.

Wszystkie czekamy na jedno: aż ojciec lada chwila wybuchnie pretensjami. Może tym razem o jedzenie? Uzna, że robimy to za głośno? Coś wisi w powietrzu. W zwyczajnych okolicznościach o tej porze wyszedłby już do pracy, ale tego nie zrobił i to źle wróży dla którejś z nas.

Moja macocha, Abigail, ma bez wątpienia identyczną minę jak moja. Sztuczna pogodność zrodzona ze strachu. Obie jesteśmy nienaturalnie opanowane, bo poznałyśmy już na własnej skórze, że każde inne zachowanie natychmiast sprowokowałoby ojca.

Starannie kontroluję oddech, starając się skupić wyłącznie na jedzeniu. Nie mogę dopuścić, by ojciec przyłapał mnie, jak zostawiam na talerzu choć odrobinę, nawet gdyby zbierało mi się na wymioty.

Mój lęk się wzmaga, gdy dostrzegam, że moje młodsze, przyrodnie siostry, Linda i Chloe, wiercą się na krzesłach, a irytacja ojca narasta z każdą sekundą. Proszę, modlę się w duchu, proszę, żeby tylko nie zostały ukarane za swoją niecierpliwość.

Jestem w równej mierze zadowolona, co przerażona tym, że moje młodsze siostry jeszcze się nie nauczyły, jak dostosowywać swoje zachowanie do humorów ojca. To znak, że nie zostały do końca złamane i nadal jest dla nich nadzieja, ale z drugiej strony boję się, że jego wybuchy zranią je mocniej niż mnie. Ja już zdążyłam się do nich przyzwyczaić, ale łudzę się, że siostry czeka inny los. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja długo nie potrwa. Jeszcze tylko kilka miesięcy i w końcu nam wszystkim się polepszy.

– Linda – odzywa się ojciec, a siostra momentalnie się napina. Przez ułamek sekundy w jej oczach błyska strach, ale szybko się opanowuje i zmusza do uśmiechu, który wszystkie cztery mamy wyćwiczony do perfekcji. Do tej pory ojciec nie robił krzywdy dziewczynom, ale jak długo jeszcze zdołam je przed nim ochronić?

– Tak, ojcze?

– Kiedy wyjeżdżasz na uczelnię?

Czuję w piersiach ukłucie tęsknoty i wciągam ze świstem powietrze do płuc. Sama dopiero niedawno zrobiłam dyplom, ale mnie, w odróżnieniu od młodszej siostry, nie wolno było mieszkać na kampusie. Nie żywię do niej z tego powodu urazy, ale gdzieś w głębi duszy jest mi trochę żal, że sama nie dostałam takiej szansy.

– Za trzy tygodnie – odpowiada cichym, potulnym głosem.

Linda ma przed sobą tyle możliwości. Ciekawe, czy w ogóle zdaje sobie sprawę, jaki to luksus. Będzie mogła wybrać kierunek studiów i przyjaciół. Wyrwie się spod wpływów ojca i ucieknie do świata, w którym będzie mogła sama decydować o własnej przyszłości – życzę jej tego z całego serca.

Ciekawi mnie, jakie to uczucie samodzielnie odkrywać swoje zainteresowania. Ja, w przeciwieństwie do siostry, zostałam zmuszona do studiowania zarządzania, żeby móc prowadzić rzeczowe rozmowy ze swoim przyszłym mężem, ale kompletnie mnie ono nie interesowało. Wszystko w moim życiu było z góry ustalone i podporządkowane temu, aby wychować mnie na idealną żonę dla Diona.

Nawet nie wiem, czy w ogóle zostałabym pianistką, gdyby nie on. Jeśli nie bylibyśmy zaręczeni, czy również zmuszano by mnie do nauki gry na fortepianie? Czy moje dzieciństwo też składałoby się ze żmudnych ćwiczeń i występów? Całkiem możliwe, w końcu moja matka była słynną pianistką, podobnie jak dziadek. Ojciec jest przekonany, że moje zamiłowanie do muzyki bierze się z genów mamy, bo ani Chloe, ani Linda nie mają do niej talentu, który mógłby wykorzystać – ku jego rozgoryczeniu.

– Pod koniec pierwszego semestru masz sobie zrobić wolne i przyjechać na ślub Faye. Będziesz tutaj potrzebna, żeby wspierać siostrę.

Moje zniechęcenie przechodzi w rozpacz. Biorę do ust kolejny kęs, udając obojętność. Cieszę się, że żadna z sióstr nie jest na moim miejscu, ale oddałabym wszystko, byleby tylko przez jeden dzień być wolna i nie czuć się jak ofiara – jak klacz rozpłodowa.

Chloe wierci się na krześle. Spoglądam na nią spod rzęs. Za dwa lata ona również wyrwie się z tego miejsca, które jesteśmy zmuszone nazywać domem. Ja tymczasem zamienię je na inną złotą klatkę.

Moje myśli mimowolnie wędrują ku innej przyszłości. Takiej, w której mogłabym sama wybierać dla siebie ubrania i decydować, dokąd pojadę, co zjem i jak się wyrażam. Zwiedzałabym świat, szukając coraz to nowych przygód, głównie po to, aby się przekonać, co mi sprawia największą przyjemność i jaka w rzeczywistości jestem. Grałabym na starym pianinie na którejś ze stacyjek kolejowych tylko dlatego, że miałabym taką ochotę, a nie po to, by spełniać oczekiwania innych. Tańczyłabym w deszczu i piła więcej, niż wypada, delektując się każdą chwilą i czując, że naprawdę żyję. Spacerowałabym za rękę z mężczyzną, który mnie wybrał i któremu na mnie zależy, i bylibyśmy razem szczęśliwi. Kiedy spoglądam w przyszłość, nie myślę o zielonych oczach Diona. Nie. W moich najskrytszych marzeniach oczy, które rozświetlają się na mój widok, mają przepiękny kawowy kolor, intensywny jak malujące się w nich uczucie do mnie.

Czuję na sobie spojrzenie ojca, ułamek sekundy przed tym, jak odkłada ze szczękiem nóż na marmurowy blat stołu – to zapowiedź, którą nauczyłam się już rozpoznawać.

– Faye – zwraca się do mnie zwodniczo spokojnie – rozmawiałaś ostatnio z Dionem? Jak się dowiedziałem, przygotowuje się do przeprowadzki z Londynu, więc będzie teraz częściej na miejscu.

Ściska mnie w żołądku na wspomnienie mojego narzeczonego. Nie kontaktował się ze mną od paru miesięcy, ale ojciec na pewno znajdzie powód, by winić za to mnie. Kilka tygodni temu ustalono datę naszego ślubu, ale ja i Dion w ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Powinnam była się domyślić, że lada dzień wróci do kraju na stałe, ale – sama nie wiem dlaczego – sądziłam, że zostało mi więcej czasu.

– Tak, wiele razy. Powiedział, że sam się do mnie odezwie, kiedy będzie trzeba – kłamię idealnie spokojnym tonem. W rzeczywistości zadzwoniłam do Diona tylko raz, parę tygodni temu, lecz połączenie od razu zostało przekierowane na pocztę głosową. Drugi raz nie próbowałam, na szczęście ojciec nie ma jak tego sprawdzić.

Nie licząc oficjalnych imprez Windsorów, w ogóle się z Dionem nie widujemy, a już na pewno do siebie nie dzwonimy. Podejrzewam, że zdecydował się na pracę w zagranicznym oddziale ich rodzinnej firmy między innymi ze względu na mnie. Zawsze był wobec mnie nienagannie uprzejmy i szarmancki, ale można było odczuć, że nie chce brać ze mną ślubu. Najlepiej o tym świadczy jego całkowity brak zainteresowania. Pewnie się nawet nie domyśla, jaka jestem mu za to wdzięczna. Przy odrobinie szczęścia będzie mnie traktował z obojętnością również i po ślubie.

– Chodź tu, Faye – nakazuje ojciec przyciszonym tonem.

Po plecach przechodzi mi dreszcz, serce tłucze w piersi jak oszalałe, a ciało paraliżuje lęk. Przełykam ciężko ślinę, wstaję od stołu i miarowym krokiem ruszam w jego stronę. Nie śmiem mu się sprzeciwić. Moje myśli rozbiegają się w panice, kiedy staję tuż przed nim, zgarbiona ze strachu. Czuję ogarniającą mnie bezsilność, ale nie zamierzam się jej poddać.

Ojciec odsuwa się w tył na krześle ze zgrzytem, na którego dźwięk z ust Chloe wyrywa się cichy pisk. Spoglądam na nią przelotnie, modląc się w duchu, żeby wbiła oczy w talerz i trzymała język za zębami. Ostatnie, czego bym chciała, to przekierować gniew ojca na nią.

Nie drga mi ani jeden mięsień, gdy chwyta mnie za gardło i stopniowo zwiększa uścisk. Zawsze uważa, żeby nie zostawić śladów, ale robi to dostatecznie mocno, aby utrudnić mi oddychanie. Całą siłą woli próbuję zachować opanowanie, bo jeśli spanikuję, tylko dodatkowo pogorszę sytuację nas wszystkich. Palce ojca wbijają się w moją szyję, pozwalając mi oddychać jedynie na tyle, żebym nie straciła przytomności.

– Mam ci przypomnieć, o co toczy się gra? – syczy, mierząc mnie przesiąkniętym nienawiścią wzrokiem. Windsorowie obiecali mu po dwa miliony za każdy rok mojego małżeństwa z Dionem – w sumie sześć – i ojciec ani na moment nie daje mi o tym zapomnieć.

Oczy zachodzą mi łzami, a płuca walczą o każdy oddech. Nie mogę sobie pozwolić na atak paniki, chociaż czuję, że narasta mi w piersi. Jeśli stracę zimną krew, do czego za wszelką cenę nie wolno mi dopuścić, ojciec zrobi się jeszcze brutalniejszy, i to nie tylko wobec mnie.

– Nie, ojcze – chrypię. Odwracam wzrok, bo nie potrafię spojrzeć mu prosto w oczy. Nigdy nie zdołałam odgadnąć, dlaczego czuje do mnie taką nienawiść ani jak osłabić jej siłę. Cokolwiek bym nie zrobiła, nigdy nie zasłużyłam sobie na ciepłe uczucia ojca, chociaż często okazuje je Lindzie i Chloe. Stosuje przemoc tylko wobec mnie – ich jeszcze nigdy nie tknął. Jestem wdzięczna losowi, że siostry nie doznają jego okrucieństwa, ale wolałabym, żeby omijało również mnie.

– Skoro wyznaczono datę waszego ślubu, lepiej, żebyś nie dała mu żadnego pretekstu do jej przesunięcia. Wystarczy już, że Wind­sorowie się uparli, żeby poczekać, aż skończysz studia. Mam dosyć czekania, Faye – mówi, zwiększając ucisk palców na mojej szyi, dopóki nie odpowiadam mu skinieniem.

– Luca Windsor sprzeciwił się swojej babce i ożenił z sekretarką zamiast z narzeczoną. Ustanowił w ten sposób niebezpieczny precedens, który może utrudnić naszą sytuację. Wcześniej Dion nie zdawał sobie sprawy, że może sam wybrać, z kim chce się ożenić, ale to się zmieniło. Do waszego ślubu zostało tylko parę miesięcy i nie wolno nam zrobić żadnego błędu. Pora zmienić taktykę. Zamiast go unikać, żeby Windsorowie się nie zorientowali, że kompletnie się nie nadajesz na jego żonę, masz go oczarować. Na tyle, by nie zwracał uwagi na twoje wady.

Żołądek zaciska mi się w ciasny supeł, ale posłusznie przytakuję, pogodzona z losem. W ogóle nie chcę mieć nic wspólnego z Dionem, ale nie mam wyjścia. Stawką jest nie tylko moje życie. Jeśli nie zrobię tego, czego oczekuje ode mnie ojciec, ukarze również moją macochę.

– Tak, ojcze – mamroczę, całą sobą wyrażając uległość, chociaż w środku rozsadza mnie bunt.

Puszcza mnie i bierze ze stołu komórkę.

– Nie schrzań tego – ostrzega mnie, po czym wychodzi. Kiedy zatrzaskują się za nim drzwi, nogi odmawiają mi posłuszeństwa i ciężko opadam na jego puste krzesło. Cała drżę i to mnie najbardziej przygnębia. Nie znoszę czuć się słaba i bezradna.

Chloe wyciąga do mnie rękę i ujmuje moją dłoń, a ja z trudem zmuszam się do uśmiechu.

– Wszystko dobrze? – pyta szeptem.

Potwierdzam skinieniem i ściskam jej rękę. Nic nie jest dobrze, ale nauczyłam się tak świetnie udawać, że przeważnie udaje mi się oszukać nawet samą siebie.

– Musisz jak najszybciej spotkać się z Dionem – stwierdza półgłosem Abigail. Nawet nie przyszło jej do głowy spytać, czy nic mi nie jest. Może już się przyzwyczaiła do takich incydentów, a może po prostu w ogóle jej nie obchodzę. Coraz częściej mi się wydaje, że jednak to drugie.

Kiedy ostatnio macocha próbowała wziąć mnie w obronę? Owszem, wolałabym, żeby nie stawała między ojcem a mną, bo to tylko pogorszyłoby sytuację, ale czy nie powinna okazać mi choć odrobiny troski?

– Zobaczę się z nim. Spotykam się dziś z jego siostrą, więc jeśli wrócił do kraju, może też u niej będzie – zapewniam ją, starając się stłumić wyrzuty sumienia towarzyszące temu kłamstwu.

– To dobrze – wzdycha Abigail.

Ukradkiem prześlizguję się spojrzeniem po jej nienagannym makijażu i atrakcyjnych blond lokach, które odróżniają ją i jej córki ode mnie. Nurtuje mnie myśl, czy pod podkładem na jej twarzy nie kryją się sińce.

– Twój ojciec to dobry człowiek – dodaje macocha ze wzrokiem wbitym w talerz. Nie wiem, kogo właściwie chce przekonać: mnie, dziewczyny czy może samą siebie. – Ty tylko zrób wszystko, żeby Dion się z tobą ożenił, Faye. Kiedy dostaniemy pieniądze od Wind­sorów, wszystko wróci do normy. Twój tata nie jest sobą, odkąd jego firma omal nie zbankrutowała. Branża górnicza nie jest już taka jak kiedyś. Twój ojciec robi, co może, ale potrzebne mu wsparcie finansowe, które oni mu zapewnią.

Macocha w kółko to powtarza, ale ojciec zawsze był taki jak teraz, odkąd pamiętam. Abigail wciąż żyje wspomnieniami męża sprzed ponad dziesięciu lat, gdy jego firma przynosiła zyski. Zanim jego pociąg do alkoholu nie stał się silniejszy niż miłość do nas.

Wzdycham i wstaję od stołu, nie mogąc już dłużej znieść jej widoku.

– Muszę się przygotować do wyjścia. Nie chcę, żeby Sierra Wind­sor musiała na mnie czekać – mówię i tym razem kłamstwo przychodzi mi znacznie łatwiej niż przed chwilą.

Jeszcze tylko ten jeden raz. Jeden, ostatni raz będę egoistką.

3

Faye

– Co się stało? – pyta Eric podszytym niepokojem głosem. Wyciąga rękę nad stolikiem, ujmuje moją dłoń i splata z nią palce, po czym delikatnie całuje jej wierzch. – Chyba jeszcze cię nie widziałem tak zestresowanej, Faye.

Otwieram szerzej oczy, a on uśmiecha się do mnie z taką czułością, że moje zbolałe serce na moment zamiera. Przyzwyczaiłam się do bycia niewidzialną, więc jego uwaga wytrąca mnie z równowagi. Moja rodzina widzi tylko to, co chce, i zawsze była ślepa na moje cierpienie. A może po prostu tak jej spowszedniało, że wcale go nie rejestruje.

Przez chwilę zastanawiam się, co mogłoby się wydarzyć, gdybym powiedziała Ericowi prawdę. Uciekłby ze mną? Chroniłby mnie? Czy przeżyłby szok, gdybym się przyznała, że w zasadzie – aczkolwiek nie z własnej woli – jestem zaręczona?

– Denerwuję się przed koncertem – mruczę pod nosem, nie potrafiąc wymyślić nic innego. Gdybym wyznała mu prawdę, zniszczyłabym naszą relację. – Planuję zagrać coś, co sama skomponowałam – dodaję, delektując się brzmieniem wypowiedzianej na głos własnej fantazji. Ojciec nigdy by mi na to nie pozwolił. Kilka razy przyłapał mnie, jak ćwiczyłam własne kompozycje, i zawsze wymierzał mi surową karę, po której nie byłam w stanie grać przez parę dni.

Ale mimo wszystko chcę jeszcze trochę poudawać. Ta maskarada skończy się, gdy zerwę z Erikiem, jednak przez najbliższe godziny zamierzam pozować na osobę, którą jestem w jego oczach.

Przy Ericu mam szansę być kimś, kim chciałabym być przez całe życie. Może w innym świecie nasza historia miałaby dalszy ciąg? To Eric zostałby moim mężem i to z nim bym się zestarzała.

Rozglądam się dookoła po przytulnej kawiarence – tej samej, w której poznaliśmy się kilka miesięcy temu. Eric przychodził do niej w przerwie na lunch i zwykle zajmował stolik naprzeciwko tego, przy którym się uczyłam. Dzień w dzień posyłaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia, aż w końcu Eric zebrał się w sobie i spytał mnie, czy może się dosiąść.

Nie planowałam się w nim zakochać. Nasza znajomość nie miała być niczym innym, jak tylko przyjaźnią, ale ani razu nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby tego żałować. Nie sądziłam, że znajdę w sobie dosyć odwagi, by pójść za głosem serca, nawet tylko na krótki czas. Relacja z Erikiem to jedyna moja samodzielna decyzja. Jest dla mnie promykiem szczęścia w świecie, który stara się pogrążyć mnie na zawsze w bólu. Eric nigdy się nie dowie, ile dla mnie znaczyło tych kilka wspólnych miesięcy. Konieczność zerwania z nim napełnia mnie specyficznym rodzajem rozpaczy – jakbym razem z nim traciła całą nadzieję.

– Kupiłbym bilet na twój koncert, ale wiem, że mi na to nie pozwolisz.

Po tych słowach milknie i się uśmiecha. Nigdy nie prosił mnie o więcej, niż byłam mu w stanie ofiarować, i cierpliwie przyjmował moje usprawiedliwienia i wymówki, jeśli nie mogłam się na coś zgodzić. Zawsze mnie ciekawiło dlaczego. Czyżby przeczucie podpowiadało mu, że nasz związek nie ma przyszłości?

– Zamiast tego zapraszam cię na lunch, dobrze? Dziś mija pół roku naszego związku, pamiętasz? Chciałbym cię choć raz zabrać na prawdziwą randkę. Co ty na to?

Sztywnieję zaskoczona, że pamiętał. W zasadzie trudno to uznać za powód do świętowania – ot, sześć miesięcy temu pierwszy raz usiedliśmy razem przy tym stoliku. Cierpnę na samą myśl, że Eric już nigdy nie spojrzy na mnie w taki sposób jak teraz.

– A co planujesz? – pytam, poddając się. Tylko jedno wspomnienie. Jeden dzień, gdy nie muszę mu odmawiać. Tyle mi wystarczy. Kiedy ten dzień dobiegnie końca, wrócę do odgrywania roli wyznaczonej mi przez ojca. Zrobię to, czego ode mnie oczekuje, ale ta randka… to jedyne, czego chcę w zamian. Jedna randka z mężczyzną, który mnie ubóstwia. Nic więcej.

Eric się uśmiecha i w jego wyraźnie podekscytowanym spojrzeniu dostrzegam cień zaskoczenia. Chyba się nie spodziewał, że się zgodzę.

– Chciałbym cię zabrać do The Lacara – mówi pośpiesznie.

Czuję skurcz w żołądku i momentalnie cała się napinam. Czy on powiedział The Lacara?

Eric milknie, najwyraźniej błędnie interpretując szok na mojej twarzy, którego nie udaje mi się ukryć. Potem kręci głową i z uśmiechem ściska mi dłoń.

– Mają tam restaurację z gwiazdkami Michelina – wyjaśnia. – Ale z przyjemnością wynajmę dla nas pokój, jeśli chcesz.

Zmuszam się do uśmiechu mimo łomoczącego głośno serca i odwracam wzrok. Windsorowie są właścicielami wielu hoteli i wątpię, żeby przebywali w nich osobiście. Jakie są szanse, że zastanę któreś z rodzeństwa Diona akurat w The Lacara? Najprawdopodobniej niewielkie, a wręcz równe zeru. Logika podpowiada mi, że mogę być tego pewna, a jednak wydaje mi się znakiem od losu to, które miejsce wybrał Eric. Zupełnie jakby ktoś na górze usiłował mi przypomnieć, że nie mam szansy uwolnić się od Diona nawet w trakcie ostatnich wspólnych chwil z Erikiem.

– Bardzo chętnie – wykrztuszam mimo wszystko, rozpaczliwie pragnąc ten ostatni raz sama o sobie zadecydować.

Unosi brwi i rzuca mi szelmowskie spojrzenie.

– To restauracja czy pokój? – pyta, szczerząc zęby w uśmiechu.

– Jedno i drugie, jeśli ci się poszczęści.

To miał być żart, ale na widok jego ciemniejącego spojrzenia ściska mnie w żołądku. Zdecydować się na taki krok… Wcześniej w ogóle nie przyszło mi to do głowy.

Na serio mogłabym się z nim przespać? Dziś po raz ostatni spotykam się z Erikiem. Nie mogę ryzykować, skoro Dion wkrótce wraca do kraju, ale przynajmniej miałabym na nadchodzące lata wspomnienia, które zostaną ze mną na zawsze. To byłaby moja ostatnia samodzielna decyzja. Ogarnia mnie nagła satysfakcja na myśl, że mogłabym ofiarować Ericowi to, co zdaniem Diona należy się jemu.

Myśli wirują mi w głowie, kiedy wchodzimy z Erikiem do hotelowego lobby. Nie mogę w pełni docenić luksusowego wnętrza The Lacara, ponieważ z każdym krokiem coraz bardziej wątpię w słuszność swojego wyboru. Przytłaczająca atmosfera hotelu mnie stresuje i niespodziewanie uświadamiam sobie, jakie popełniam szaleństwo. Nie należę do osób szukających rozrywek i jestem przerażona. Boję się, że zranię Erica i będę musiała się zmagać z konsekwencjami swojego kroku. Obawiam się przyszłości, która mnie czeka po dzisiejszym dniu. Umieram ze strachu, lecz mam już serdecznie dosyć tego uczucia.

Eric chwyta mnie za rękę, a ja staram się odzyskać spokój i cieszyć naszą ostatnią randką. Dion pozbawił mnie w życiu wielu rzeczy, lecz te kilka nadchodzących godzin będzie należeć tylko do mnie. Możliwe, że to ostatnie chwile wolności, które są mi dane w życiu. Nie chcę ich spędzić sparaliżowana lękiem.

Eric odsuwa mi krzesło od stolika i posyła zaniepokojone spojrzenie, ale na szczęście się nie odzywa. Nie mogę mu niczego wyjaśnić, nawet gdybym chciała, bo zepsułabym wszystko, co nas łączy.

– Ja też się denerwuję – stwierdza, mylnie interpretując powód mojego milczenia. – W zasadzie czuję się, jakby to była nasza pierwsza randka, wiesz? – Potakuję mu skinieniem, a on ujmuje moją dłoń. – I chyba z pewnych względów tak jest. Zawsze ci powtarzałem, że nie będę się śpieszył i że warto na ciebie czekać, ale może zbyt dosłownie odczytałaś te słowa – dodaje żartobliwym tonem. – Sześć miesięcy i dopiero teraz pozwalasz mi się zaprosić na prawdziwą randkę? Przy tym tempie miną lata, zanim się pobierzemy.

Uśmiech schodzi mi z twarzy. Opuszczam wzrok, nie mogąc znieść widoku nadziei połączonej ze zmysłowością w jego oczach. W naszym przypadku małżeństwo jest wykluczone, ale nie wiem, jak mu o tym powiedzieć. Jak oznajmić, że tu i teraz kończy się nasza historia?

Eric splata swoje palce z moimi. Zaglądam mu w oczy, notując w pamięci widoczne w nich uczucie. Tłumiąc wzbierającą we mnie falę bezsilności, zmuszam się do uśmiechu.

– Lubisz ryby, prawda? – pyta Eric, wskazując jedno z horrendalnie drogich dań w menu. Pewnie będzie chciał sam zapłacić, ale nie mogę pozwolić, żeby się na mnie wykosztował, skoro nie będę miała okazji mu się zrewanżować.

Wzdycha, widząc, że kręcę głową, i wyjmuje mi z rąk kartę dań.

– Może sam coś dla nas zamówię? Chciałbym ci zrobić niespodziankę, mam nadzieję, że będziesz zadowolona.

W pierwszej chwili chcę zaprotestować. Każda cząstka mojego ciała aż krzyczy, że wolę wybrać sama, ale się powstrzymuję, bo wiem, że Eric nie jest taki jak mój ojciec. Nie próbuje mnie zdominować, jedynie chce zrobić na mnie wrażenie. Ten dzień może być ostatnim w moim życiu, gdy mężczyzna okazuje mi zrozumienie. Byłabym głupia, gdybym nie wykorzystała tej okazji.

Błądzę wzrokiem po twarzy Erica – jego krótko obciętych, jasnych włosach, brązowych oczach, przeznaczonym tylko dla mnie uśmiechu. Nikt nigdy nie patrzył na mnie tak jak on – jakby rzeczywiście mnie dostrzegał. Zawieszam wzrok na jego ustach i czuję ostre ukłucie tęsknoty. Już więcej go nie pocałuję. Nie spędzę życia z mężczyzną, który mnie wybrał i któremu naprawdę na mnie zależy.

– Ile tu kosztuje pokój? – Pytanie pada z moich ust, jeszcze zanim ta myśl zdąży się uformować w mojej głowie, i w pełni docierają do mnie jego konsekwencje.

Eric prostuje się na krześle i rozluźnia kołnierzyk koszuli.

– Wcale nie tak dużo – odpowiada z napiętym uśmiechem.

Odwzajemniam go, wiedząc, że kłamie. Wszystkie hotele należące do Windsorów są pięciogwiazdkowe. Mnie nigdy nie byłoby stać na wynajęcie pokoju w żadnym z nich, ale myślę, że dla Erica, skoro jest prawnikiem, cena nie jest aż tak wygórowana.

Obrzuca wzrokiem moją sylwetkę, zatrzymując się na moment na moich piersiach, po czym ucieka spojrzeniem w bok.

– Na pewno możemy zamówić sobie kolację do pokoju – dodaje i przełyka głośno ślinę.

Widząc, że denerwuje się nie mniej ode mnie, ku swojemu zaskoczeniu się rozluźniam. Eric zawsze okazywał mi troskę. Nie sądzę, żeby Dion był do tego stopnia cierpliwy i uroczy. Wziąłby sobie, co jego zdaniem mu się należy, nie dbając o moje uczucia. Zawsze taki był. Kiedy jest zmuszony przebywać w moim towarzystwie, stara się tylko tyle, ile wypada, i nie przejmuje tym, co myślę czy czuję. Zupełnie jakby nie mógł ze mną wytrzymać ani minuty dłużej, niż to konieczne.

Odpowiadam Ericowi skinieniem, nagle na sto procent pewna, czego chcę. Przez całe lata ojciec pilnie mnie strzegł i nie pozwalał mi się nawet przyjaźnić z chłopakami w obawie, że zrobię coś, co da Dionowi pretekst do zerwania naszych zaręczyn. Dziś mam ostatnią okazję w życiu zrobić coś na własnych warunkach. Niedługo poślubię mężczyznę, który wydaje się prawie w ogóle nie pamiętać o moim istnieniu, ale to, co zrobię dzisiaj, to mój własny wybór. Sama zdecyduję, komu oddam swoje dziewictwo.

4

Dion

– Chcesz usłyszeć najpierw dobrą wiadomość czy złą? – pyta Silas Sinclair, szef ochrony dbający o bezpieczeństwo naszej rodziny.

Zaciskam mocniej komórkę w dłoni, wchodząc do lobby The Lacara, rozdrażniony jego nieustannymi gierkami. Mam teorię, że upodobanie Silasa do przekazywania ludziom informacji w możliwie najbardziej okrężny sposób wynika po prostu z jego znudzenia. Facet tak głęboko tkwi pod pantoflem żony, że nie może liczyć w życiu na jakiekolwiek rozrywki.

– Dobrą – rzucam krótko do telefonu.

– Odnalazłem Hannah.

Przystaję w pół kroku, po plecach przebiega mi zimny dreszcz. Ares dał jej wliczy bilet za to, co zrobiła jemu i jego żonie, Raven. Tym sposobem zakończył przedwcześnie jej karierę aktorską, ale dla mnie to wciąż za mało. Hannah nie zapłaciła jeszcze dostatecznie wysokiej ceny.

– Hannah, siostrę Raven – uściśla Silas, jakbym choć na sekundę mógł zapomnieć, o kim mowa. Nie jestem pobłażliwy i nie zapominam tak łatwo osób, które skrzywdziły moich bliskich. – Kobietę, którą zleciłeś mi odszukać.

Irytujące. Ten facet jest jak wrzód na tyłku, rozmowa z nim to droga przez mękę. Silas w zasadzie ma dbać o bezpieczeństwo naszej rodziny – zarówno osobiste, jak i cyfrowe – a gdy czegoś nie jest w stanie zrobić sam, angażuje odpowiednich ludzi. Wkurza mnie, ale można na nim polegać. I choć nie przyznam tego na głos, zna się na swoim fachu jak nikt inny.

– A ta zła wiadomość?

Silas wzdycha.

– Niestety zaraz znowu zniknęła, zanim zdążyliśmy ją dopaść. Wszystko wskazuje, że korzysta z ochrony, jaką mogą zapewnić tylko duże pieniądze. Ojciec Raven zarzekał się, że to nie oni jej pomagają, i szczerze mówiąc, nie mam dowodów, że kłamie. Przynajmniej na razie.

Zaciskam zęby w drodze do windy, czując, jak wzbiera we mnie cicha furia. Głupia suka! Nie mam pojęcia, jak Hannah ciągle się udaje nam wymykać, ale to już długo nie potrwa.

– Poproszę o pomoc Xaviera – mruczę do słuchawki. – Mam dosyć certolenia się z nią. Niech mnie szlag, jeśli pozwolę jej fruwać po świecie jak na luksusowych wakacjach, podczas gdy moja szwagierka urabia sobie ręce po łokcie, żeby naprawić wyrządzone przez nią szkody.

Silas coś odpowiada, ale jego słowa zagłusza docierający do mnie gdzieś z bliska znajomy głos. Faye. Jej śmiech narasta z każdym moim krokiem. W pierwszej chwili nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego właściwie ją tutaj zastałem.

– Oddzwonię – rzucam półgłosem do telefonu. Krew zastyga mi w żyłach na widok doskonale mi znanego faceta, który obejmuje dłonią talię mojej narzeczonej.

Czuję bolesny skurcz w żołądku, widząc, jak Faye się do niego uśmiecha. Szlag. Na mnie nigdy w ten sposób nie spojrzała. Wygląda oszałamiająco. Prawie nie mogę jej poznać, gdy sprawia wrażenie takiej… szczęśliwej. Co tu jest grane? Drzwi windy się rozsuwają i w tym momencie doznaję olśnienia.

Moja narzeczona jedzie na górę do pokoju z innym mężczyzną.

– Eric?! – wołam, podchodzę do nich i jednocześnie obmyślam swój następny ruch. Ogląda się przez ramię i do mnie uśmiecha, ale ja skupiam uwagę wyłącznie na obejmowanej przez niego ślicznej, drobnej brunetce.

Faye jest odwrócona do mnie plecami, lecz zauważam, że na dźwięk mojego głosu sztywnieje. Eric wcale nie wygląda na spanikowanego, co oznacza, że o nas nie wie – tak jak się spodziewałem. Gdybym w pierwszej kolejności zwrócił się do Faye, miałaby czas wymyślić jakąś bajeczkę i wyjaśnić mi okoliczności, w jakich ich razem zastałem.

Cholera!

– Dion – wita mnie Eric wyraźnie ucieszonym tonem. – Nie wiedziałem, że wróciłeś.

Podaje mi rękę, a ja ją ściskam o wiele mocniej, niż to konieczne. Eric wzdryga się i rozmasowuje dłoń, gdy tylko wypuszczam ją z uścisku.

Przyglądam się, jak obejmuje ramieniem Faye, która nadal jeszcze się do mnie nie odwróciła i uparcie wbija wzrok w zasuwające się drzwi windy. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się jasne, ale gdzieś w głębi duszy łudzę się, że to jakaś pomyłka. Do naszego ślubu zostało parę miesięcy i trudno mi uwierzyć, że Faye mogłaby mi zrobić coś takiego. Moja cicha jak myszka narzeczona? Ona?

– Skarbie, poznaj jednego z moich klientów, Diona Windsora – wyjaśnia Eric, przygarniając ją do siebie.

Mimowolnie zaczynam się śmiać, chociaż widok ich dwojga razem przyprawia mnie o białą gorączkę. Dlaczego, u diabła, jeden z prawników naszej rodziny ma czelność przedstawiać mi moją własną narzeczoną?

Eric odwraca na siłę Faye w moją stronę z błyskiem konsternacji w oczach, zaskoczony jej oporem. Przyglądam się jej ze spokojem, rejestrując wzrokiem krótką spódnicę i jedwabną bluzkę, które uwydatniają jej zgrabne kształty – z pewnością specjalnie dla Erica. Długie, ciemne włosy opadają jej bujnymi lokami aż do pasa, podkreślając piękny owal twarzy. Nagle ogarnia mnie desperacka chęć, by zanurzyć w nich palce i się przekonać, jakie są w dotyku. Między innymi to w ostatnich latach potęgowało mój lęk: coraz trudniej zachować mi obojętność wobec Faye. Coraz trudniej się jej oprzeć.

Z każdym naszym spotkaniem wydawała mi się jeszcze piękniejsza, ale jej uroda nigdy nie uderzyła mnie równie mocno jak dziś. Możliwe, że to przez drżenie jej kształtnej wargi, a może przez to, jak uporczywie próbuje ignorować nieuchronne, unikając mojego wzroku. Albo przez jej cudownie słodki, kokosowy zapach? Cokolwiek to jest, stoję jak zaczarowany.

– Faye – zwracam się do niej, delektując się brzmieniem jej imienia w swoich ustach. Wzdycha nerwowo, a ja uśmiecham się cierpko. – Co ty tu robisz?

Opuszczam wzrok na dłoń Erica spoczywającą na jej talii i czuję, jak ręce powoli zwijają mi się w pięści. Przez moment zastanawiam się, jakie to byłoby uczucie połamać mu każdy palec, którym ośmielił się tknąć kobietę, która należy do mnie. Jednak gdy Faye spogląda na mnie oczami w kolorze głębokiego błękitu, mój gniew błyskawicznie się ulatnia.

Z każdą kolejną sekundą w jej oczach narasta panika, ale nie odwraca wzroku. Nawet gdy po policzku spływa jej łza, dzielnie stawia mi czoło, a na jej twarzy upór wyraźnie walczy ze strachem. Jest zachwycająca. Widywałem ją niezliczenie wiele razy, ale nigdy nie przejawiała wobec mnie choćby ułamka emocji, które się teraz w niej kłębią. Jej uśmiech był zawsze chłodny i zdystansowany, a nasze rozmowy uprzejme. Między nami nigdy nie zaszło nic, co wykraczałoby poza konwenanse. Kobieta, którą dziś mam przed sobą, w ogóle nie przypomina szarej myszki, którą przy mnie do tej pory udawała.

– Eric – pytam – jak dobrze znasz Faye?

Muszę się dowiedzieć, co ich łączy. Faye nie ma obowiązku się przede mną tłumaczyć, dopóki nie zostaniemy małżeństwem, ale wolałbym wiedzieć, czy to dla niej tylko przelotny romans, czy pójdzie do ołtarza, marząc, żeby na moim miejscu był on.

– To moja dziewczyna – odpowiada z lekką nerwowością w głosie, jakby w końcu do niego dotarło, że coś jest nie w porządku.

Mój żołądek wykonuje salto, ale nie odwracam wzroku. Faye też nie. Przyglądam się, jak w jej oczach odmalowuje się poczucie winy, oddech przyśpiesza i coraz mocniej paraliżuje ją strach.

– Faye, co się stało? – pyta Eric przepełnionym troską i niepokojem głosem. Odgarnia jej włosy z twarzy, nieświadomy, że tym gestem tylko przyśpiesza u niej atak paniki.

Widzę, jak Faye z trudem łapie oddech i z jej oczu wypływają łzy. Szlag by to! Dzisiejsza sytuacja powinna przynieść mi ulgę – w końcu mam furtkę, powód, żeby trzymać ją na dystans, kiedy zostaniemy małżeństwem. Więc dlaczego wyciągam do niej rękę i staję pomiędzy nimi dwojgiem? Dlaczego ujmuję w dłoń jej policzek o wiele czulszym gestem, niżbym się po sobie spodziewał?

– Jestem przy tobie – mruczę cicho wyćwiczonym, opanowanym tonem. Delikatnie wsuwam dłoń w jej włosy i przechylam jej głowę lekko do tyłu, żeby na mnie spojrzała. Jest niezwykle drobna i jeszcze nigdy dotąd nie wydawała mi się tak krucha i bezbronna.

Nasze spojrzenia się spotykają i wtedy dostrzegam, że bardzo się stara skupić i odzyskać kontrolę nad swoim ciałem.

– Oddychaj, kochanie – proszę, czując ogarniające mnie wyrzuty sumienia. Już zaczynam zatruwać jej życie, to ja ją wpędziłem w ten stan. Powinienem był rozegrać tę sytuację delikatniej, ale dałem się ponieść złości. – Już wszystko dobrze, Faye – szepczę, próbując zaklinać rzeczywistość.

Jej oddech zwalnia i widzę, że się rozluźnia. Chwilę potem udaje się jej skupić na mnie wzrok.

– Dion – szepcze drżąco.

Cały czas jej dotykam – palcami jednej ręki wplecionymi we włosy, a drugą dłonią policzka. Ani na chwilę nie odrywam od niej oczu, dopóki jej oddech całkowicie się nie uspokaja.

Eric próbuje objąć Faye, ale przygarniam ją do siebie, nie chcąc – nie potrafiąc – się z nią rozstać.

– Faye – odzywam się tonem nieznoszącym sprzeciwu – powiesz mu czy ja mam to zrobić?

5

Dion

Rozpaczliwe łkanie Faye wypełnia sypialnię w moim apartamencie hotelowym. Każdy jej szloch jest jak cios w moje serce. Zawsze wiedziałem, że nie raz doprowadzę ją do płaczu, ale nie zdawałem sobie sprawy, że tak bardzo mnie dotkną jej łzy.

Taksuję wzrokiem kobietę siedzącą na brzegu mojego łóżka – jej nienaganny dotąd makijaż jest teraz rozmazany, a złocisty odcień skóry o kilka tonów bledszy niż zwykle. Faye ma najpiękniejsze błękitne oczy, jakie kiedykolwiek widziałem, ale dziś maluje się w nich tylko smutek i poczucie winy.

Przeczesuje raz po raz palcami swoje długie, ciemne włosy, rozwichrzając je na wszystkie strony. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak rozbitej. Żal na nią patrzeć, a mimo to nie potrafię oderwać od niej oczu. Jest olśniewająca, nawet w takim stanie.

Najwyraźniej nie ja jeden jestem tego zdania.

Eric pewnie w tej chwili krąży nerwowo po salonie mojego apartamentu, czekając na wyjaśnienie, którego Faye mu odmówiła. Sam nie wiem, czego od niej oczekiwałem, skoro jak dotąd prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, ale na pewno się po niej nie spodziewałem, że będzie się spotykać z innym mężczyzną zaledwie parę miesięcy przed naszym ślubem.

Podchodzę bliżej. Faye podrywa głowę i jej zalane łzami oczy odnajdują moje spojrzenie.

– Faye – szepczę, czując, jak ściska mi się serce. Jak dotąd ani razu nie okazała przy mnie autentycznych, nietłumionych emocji. Co za chichot losu, że gdy widzę je pierwszy raz, okazuje się, że ich powodem jest inny facet. Zupełnie jakby wszechświat próbował mi powiedzieć, że nie zasługuję nawet na jej łzy, nie mówiąc już o uśmiechach. Jakbym tego, cholera jasna, sam nie wiedział! Na ironię zakrawa też fakt, że zatrzymałem się w tym hotelu dlatego, że u mnie trwa remont ze względu na nasz ślub. Mój dom jest przygotowywany dla niej. Cała ta sytuacja przepełnia mnie goryczą i omal nie powala na łopatki.

Klękam przed Faye i opieram dłonie na łóżku po jej bokach. Wciąga nerwowo powietrze i gdy unosi głowę, w jej spojrzeniu widzę absolutną, bezdenną rozpacz.

Kurczę, chwila nieuwagi i mógłbym w tych oczach utonąć.

Po policzku Faye spływa kolejna łza. Zaciska powieki, a ja głośno wzdycham i wyciągam rękę do jej twarzy. Cała się napina, gdy delikatnie ujmuję w dłoń jej policzek i ocieram wilgoć kciukiem.

– Spójrz na mnie – proszę.

Robi to, ukazując wypisane na twarzy bezbronność i ból.

– Dion – szepcze drżącym głosem. Szlag. – B-bardzo cię przepraszam.

Odgarniam wolną ręką włosy z jej twarzy. Nie potrafię się powstrzymać, żeby jej nie dotykać i nie pocieszać.

– Nie masz za co mnie przepraszać – zapewniam, choć czuję, że te słowa palą mnie w gardle. – Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem i nasze zaręczyny to tylko umowa. Nie jesteś mi nic winna. Na razie.

Znów nabiera ze świstem powietrza i do jej oczu napływa nowa fala łez. Ich widok rozdziera mi serce i kierowany odruchem ostrożnie wplatam palce w jej włosy, po czym przygarniam ją do siebie. Faye zupełnie się rozkleja w moich ramionach, przyciskając mi kolana do torsu i wtulając twarz w szyję.

– T-tak głu-głupio p-postąpiłam – łka.

Czuję, jak dygocze z niekontrolowanych emocji, i ze wszystkich sił próbuję dodać jej otuchy. Nigdy nie zakładałem, że ta kobieta będzie budzić we mnie jakiekolwiek uczucia, a mimo to klęczę dziś przed nią i usilnie próbuję złagodzić jej ból.

Przytulam ją, aż w końcu jej łkania stopniowo milkną, a oddech nieco się uspokaja. Wtedy chwytam ją za ramiona i delikatnie popycham do tyłu, by usiadła prosto, ogarnięty nagłą potrzebą spojrzenia jej prosto w oczy – silniejszą od tej, by trzymać ją w objęciach.

– Jak długo to trwa? – dopytuję, nie mogąc dłużej unikać tego tematu. Jej odpowiedź niczego nie zmieni, ale chcę ją poznać. Dlaczego? Sam do końca nie wiem.

Faye wzdryga się i ucieka spojrzeniem w bok, jakby nie mogła znieść mojego wzroku.

– To nie jest tak, jak myślisz. – Głos załamuje się jej na ostatnim słowie. Otacza się ramionami, przyprawiając mnie tym o drżenie serca, chociaż mój gniew ani trochę nie osłabł.

– Nie jest tak, jak myślę? – powtarzam. – Czyli nie umawiasz się z jednym z naszych prawników?

Eric i ja nie jesteśmy teraz ze sobą tak blisko jak w młodości, ale dawniej uważałem go za przyjaciela.

Otwiera usta, żeby mi odpowiedzieć, a ja zatrzymuję wzrok na jej cudownie pełnych wargach. Sama myśl, że Eric je całował, a ja nie… Jasny szlag! Dlaczego, do cholery, musiała się spotykać z kimś, kogo znam?

– Twój ojciec o tym wie? – pytam, czując na plecach dreszcz niepokoju. Jakim cudem mogło do tego dojść bez mojej wiedzy? Może nie znam Faye tak dobrze, jak powinienem, ale doskonale pamiętam, że zawsze była cicha i uległa wobec ojca. Najwyraźniej jej nie doceniałem.

W jej oczach błyska strach i prędko zaprzecza. Już sama jej obecność w hotelu, za jego plecami oznacza, że jest gotowa wiele zrobić dla Erica. Tej myśli towarzyszy nieznany mi dotąd ból, który bardzo przypomina… zazdrość.

– Planowałaś z nim uciec? – Od tych słów krew wrze mi w żyłach. Odkąd pamiętam, wmawiałem sobie, że nie chcę się ożenić z Faye, ale chyba nie zdawałem sobie w pełni sprawy, jak często o niej myślę.

– Nie – mówi dziewczyna i kładzie dłoń na moim ramieniu. Ciekawe, czy sobie uświadamia, że chyba po raz pierwszy w życiu dotknęła mnie z własnej inicjatywy. – To nie… to nie jest… Zamierzałam dzisiaj z nim zerwać. Wiedziałam, że niedługo wrócisz do kraju, więc…

Wpatruję się w nią, próbując ocenić, czy jest ze mną szczera. Ta udręka w jej oczach, ta autentyczna szczerość na twarzy… Wątpię, żeby potrafiła tak świetnie udawać, ale jej słowa przeczą logice.

– Na pewno nie chciałaś z nim zerwać – cedzę przez zęby, starając się panować nad furią. – Wręcz przeciwnie, wszystko wskazywało, że jedziesz na górę zrobić coś zupełnie innego.

Ściska mnie w żołądku, gdy przed oczami staje mi obraz Faye w łóżku z Erikiem. Ile razy już się z nią przespał? Zaciskam zęby i odpycham od siebie tę wizję, żeby zupełnie nie zatruła mi umysłu.

– To naprawdę nie tak. My… – Urywa, jakby nie potrafiła znaleźć właściwych słów.

Wyciągam ręce i obejmuję dłońmi jej talię, wyraźnie ją tym zaskakując. Robi wielkie oczy, a ja z cierpkim uśmiechem zsuwam ręce na jej uda. Rozchylam je i się przyglądam, jak czarna spódnica Faye podjeżdża do góry, po czym przygarniam ją do siebie. Siedzi teraz na samym brzegu łóżka, obejmując mnie udami w pasie, a nasze twarze dzieli zaledwie parę centymetrów. Nigdy jeszcze nie byłem tak blisko niej, w tak intymnej sytuacji, ale sprawia mi to przyjemność. Łagodzi nieco mój niepokój, ale niewystarczająco.

– Faye, chciałaś się z nim przespać czy nie? – pytam szorstkim, pełnym napięcia głosem. Zaglądam jej ponownie w oczy i dostrzegam w nich skruchę, która jest dla mnie jak tortura. – Odpowiedz mi.

Faye przełyka ciężko ślinę przez ściśnięte gardło i jej oddech ponownie przyśpiesza, jeszcze bardziej niż przed chwilą.

– Tak. Tak, chciałam.

To wyznanie jest dla mnie ciosem i z jej spojrzenia wyczytuję, że zdaje sobie z tego sprawę. Czy mój ból byłby mniejszy, gdyby związała się z kimś, kogo nie znam? Gdybym ich razem nie zobaczył? To prawda, że wolałbym uniknąć tego małżeństwa, ale nie dlatego, że nie chcę Faye. Kurde, przecież nawet nie chodziłem na randki, a już na pewno nie wyobrażałem sobie, że moją żoną mogłaby zostać inna kobieta niż ona. Byłem do tego stopnia pochłonięty poczuciem winy i wstydem, że w ogóle nie przyszło mi do głowy, że moja oziębłość może ją popchnąć w ramiona innego mężczyzny.

– Dion – szepcze Faye, opierając dłoń na mojej klatce piersiowej. Zerkam na jej serdeczny palec, pusty, bez pierścionka, i wtedy ogarnia mnie coś w rodzaju skruchy. Włożyłem tyle energii w unikanie Faye, że nie zastanowiłem się, jakie skutki może mieć moja wieczna nieobecność. Prawie nikt nie wie, że jestem zaręczony, a tym bardziej z kim. Trzeba było podarować Faye okazały, rzucający się od razu w oczy pierścionek zaręczynowy, tak jak radziła mi babka.

Przyglądam się, jak Faye próbuje się zebrać na odwagę. Prostuje nieco plecy i jej oczy lekko się rozświetlają. Czy ma pojęcie, jaka jest w tym momencie seksowna? Jakoś mi się nie wydaje.

– Czytałam o tobie w brytyjskich tabloidach – odzywa się w końcu cicho, zaciskając na chwilę zęby. Cały się napinam i w pierwszym odruchu chcę zaprzeczyć plotkom. Nie byłem z żadną kobietą, odkąd Faye skończyła osiemnaście lat, ale przyznanie się do tego sprowokowałoby zbyt wiele pytań, na które nie mam odpowiedzi. – Nigdy nie przyrzekaliśmy sobie wierności – dodaje. – W zasadzie niczego sobie nie przyrzekaliśmy. – Jest taka drobniutka, ale wcale nie wygląda na przestraszoną. Gdzie krył się ten jej ogień przez wszystkie te lata?

Faye zawsze kojarzyła mi się z porcelanową lalką – piękną, ale pozbawioną emocji. Wszystkie nasze dotychczasowe kontakty i rozmowy wydawały się sztywne i wystudiowane, wręcz automatyczne. Dopiero teraz do mnie dociera, że pozowała przede mną na kogoś innego, ukrywając swoje drugie, ciekawsze oblicze. Nie rozumiem tylko dlaczego.

– Tak mówisz? – mamroczę, błądząc wzrokiem po jej twarzy. Potem obejmuję ją wpół i zataczam kciukami kółka na śliskim materiale jej bluzki. Nigdy dotąd nie dotykałem jej w tak intymny sposób. Nawet gdy tańczyliśmy ze sobą na imprezach, na których pokazywaliśmy się razem w ostatnich latach, zawsze byliśmy zdystansowani niczym aktorzy odgrywający swoje role. Ta chwila jest… inna i oboje o tym wiemy. – O ile dobrze pamiętam, przyrzekłaś mi, że zostaniesz moją żoną.

Wzdycha nerwowo, otwierając nieco szerzej swoje niesamowicie piękne oczy.

– Nic podobnego. – Jej głos jest cichy i przesiąknięty bólem. – To małżeństwo zaaranżowały nasze rodziny. Żadne z nas nie miało w tej kwestii nic do powiedzenia i mogę się założyć, że żadne z nas go nie chce.

Wpatruje się we mnie, a ja czuję się, jakby rzuciła na mnie czar. Moje zazwyczaj odrętwiałe serce ściska się z bólu, jakiego dotąd nie doświadczyłem, mimo to nie potrafię oderwać od niej wzroku. Więc tak wygląda moja przyszła żona, kiedy nie udaje.

– Naprawdę sądzisz, że chcę poślubić mężczyznę, którego w ogóle nie obchodzę? – pyta z wypisanym na twarzy oburzeniem. – Domyślam się, że od dawna masz nowy numer telefonu, ale nie zadałeś sobie trudu, żeby mnie o tym zawiadomić. Wytyczyłeś między nami granicę, Dion, więc ani razu się do niej nie zbliżyłam.

Mimowolnie się wzdrygam, ale nie mogę odmówić Faye słuszności. Ma rację, jakiś czas temu zmieniłem swój brytyjski numer telefonu na amerykański i jej o tym nie wspomniałem. To mi po prostu… w ogóle nie przyszło do głowy. W końcu prawie wcale ze sobą nie rozmawialiśmy. Mógłbym policzyć na palcach jednej ręki, ile razy do tej pory Faye do mnie zadzwoniła.

– Okej, jeśli o to chodzi, faktycznie nawaliłem – przyznaję. – Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy, że nie mam nic na swoją obronę? Zgoda, kiedyś prawie w ogóle nie poświęcałem ci uwagi, ale to nie znaczy, że będę patrzył przez palce na to, co się tu, do cholery, wyprawia!

Badam wzrokiem jej twarz. Faye wciąga gwałtownie powietrze, kiedy mój kciuk prześlizguje się po jej dolnej wardze, zaskakująco gładkiej i miękkiej. Jaki smak będą miały jej usta, kiedy w końcu stanie się tylko moja? Jestem ostatnią osobą, która zasługuje na Faye, a mimo to mam zamiar odebrać jej jeszcze więcej, niż to zrobiłem do tej pory.

– To, co jest między wami, musi się natychmiast zakończyć. – Desperacja widoczna w jej oczach mnie dobija, ale ciągnę: – Nie mogę się tobą dzielić, Faye. I nie będę. Albo zrywasz nasze zaręczyny, albo zrywasz z nim, tu i teraz. Jaka jest twoja decyzja?

Faye ma takie same szanse przeciwstawić się naszym rodzinom jak ja – czyli żadne. Postawiłem jej puste ultimatum, z czystej złości i chęci zadania bólu. To tego zawsze się obawiałem. Moje poczucie winy względem Faye blednie wobec pragnienia, żeby należała do mnie. Tak nie powinno być. Zdecydowanie.

Faye przymyka oczy i tłumi w gardle szloch. To mnie rozbraja i moja stanowczość chwilowo słabnie. Czy potrafiłbym tak żyć? Przymykać oko na jej zdrady, wiedząc, że to ją uszczęśliwi?

Taksuję spojrzeniem jej ciało i zaciskam szczęki. Nie. Nie mogę znieść myśli, że mogłaby wracać do mnie po przespaniu się z innym facetem. Chciałbym być lepszym człowiekiem, ale nie jestem i nigdy nie będę. Wiem, że na to nie zasłużyłem, ale jeśli Faye ma zostać moją żoną, musi być tylko moja. To mój odwieczny problem: jestem pieprzonym egoistycznym potworem.

Faye spogląda mi w oczy i bierze głęboki oddech.

– Zerwę z nim – szepcze, a mnie zalewa fala ulgi.

– Świetnie – rzucam ostro. – Pozwól, że się wyrażę jasno, Faye. Od tej chwili należysz do mnie, tak samo jak ja do ciebie. Nie odważ się nawet pomyśleć, żeby znów wywinąć mi taki numer.

Wyraz jej twarzy zmienia się w coś, czego nie jestem w stanie zinterpretować. Nagle zaczyna mi zależeć, żeby lepiej ją poznać i odkryć jej drugie oblicze, które przede mną ukrywa.

– Jedna szansa – oznajmiam cicho. – Daję ci tylko jedną szansę. Zapomnę, co się dzisiaj wydarzyło, i nie powiem o tym twojemu ojcu, a ty za to od jutra nie odezwiesz się więcej do Erica. Umowa stoi?

Potwierdza i odwraca wzrok, ale nie udaje się jej ukryć wypisanego na twarzy żalu. Nie musi mówić tego na głos, żebym wiedział, że go kocha. Zostawi go, bo nie ma innego wyjścia, ale mnie za to znienawidzi. Stanę się kolejnym punktem na jej liście pretensji do losu, która bez wątpienia będzie się wydłużała w trakcie naszego wspólnego życia.

6

Faye

Smutek ciąży mi na sercu jak kamień, gdy stoję za kulisami i przyglądam się zza kurtyny wypełnionej po brzegi widowni. Ledwo pomyślę, że chyba już doszłam do siebie, przypomina mi się Eric i znów ogarnia mnie rozpacz. Minęły prawie dwa tygodnie, odkąd z nim zerwałam, i więcej się z nim nie kontaktowałam zgodnie ze swoją obietnicą. Źle mi z tym, że nie miałam okazji wszystkiego mu wyjaśnić. Kiedy mu oznajmiłam, że z nami koniec, natychmiast się odwrócił i wyszedł, jakby uznał, że dzięki temu może uznać moje słowa za niebyłe.

Od tamtego dnia codziennie do mnie dzwoni, ale byłabym niemądra, gdybym odebrała. Dostałam od Diona jedną szansę, a to i tak więcej, niż zasługuję. Boję się, co mógłby zrobić, gdybym odezwała się do Erica. Tkwię jak w pułapce między ojcem a Dionem. To jak wybór między dżumą a cholerą, sama nie wiem, który z nich jest gorszy. Jeden wart drugiego – tak bardzo chcą stłamsić mój głos i moje potrzeby.

Występ zaraz się zacznie, więc wzdycham i wygładzam fryzurę, by nie odstawał mi ani jeden włos. Wszyscy oczekują ode mnie, że dzień w dzień, minuta po minucie będę odgrywać rolę przeznaczoną mi w życiu, w którym nie mam nic do powiedzenia. Idealna córka, idealna żona dla Windsora. Z Erikiem czułam się wolna i to było wręcz uzależniające. Nie jestem pewna, jak dam sobie radę bez tych krótkich chwil z nim. Tylko one wydawały mi się prawdziwe w moim pełnym zakłamania świecie.

Przez te dwa tygodnie, które minęły od naszego rozstania, mnóstwo razy wątpiłam, czy postąpiłam słusznie. Wciąż się wahałam, czy nie wybrać się do „naszej” kawiarni w nadziei, że może zastanę tam Erica czekającego na moje wyjaśnienia. Ale od razu przypominałam sobie ostrzeżenie Diona i opuszczała mnie odwaga.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

7

Dostępne w wersji pełnej

8

Dostępne w wersji pełnej

9

Dostępne w wersji pełnej

10

Dostępne w wersji pełnej

11

Dostępne w wersji pełnej

12

Dostępne w wersji pełnej

13

Dostępne w wersji pełnej

14

Dostępne w wersji pełnej

15

Dostępne w wersji pełnej

16

Dostępne w wersji pełnej

17

Dostępne w wersji pełnej

18

Dostępne w wersji pełnej

19

Dostępne w wersji pełnej

20

Dostępne w wersji pełnej

21

Dostępne w wersji pełnej

22

Dostępne w wersji pełnej

23

Dostępne w wersji pełnej

24

Dostępne w wersji pełnej

25

Dostępne w wersji pełnej

26

Dostępne w wersji pełnej

27

Dostępne w wersji pełnej

28

Dostępne w wersji pełnej

29

Dostępne w wersji pełnej

30

Dostępne w wersji pełnej

31

Dostępne w wersji pełnej

32

Dostępne w wersji pełnej

33

Dostępne w wersji pełnej

34

Dostępne w wersji pełnej

35

Dostępne w wersji pełnej

36

Dostępne w wersji pełnej

37

Dostępne w wersji pełnej

38

Dostępne w wersji pełnej

39

Dostępne w wersji pełnej

40

Dostępne w wersji pełnej

41

Dostępne w wersji pełnej

42

Dostępne w wersji pełnej

43

Dostępne w wersji pełnej

44

Dostępne w wersji pełnej

45

Dostępne w wersji pełnej

46

Dostępne w wersji pełnej

47

Dostępne w wersji pełnej

48

Dostępne w wersji pełnej

49

Dostępne w wersji pełnej

50

Dostępne w wersji pełnej

51

Dostępne w wersji pełnej

52

Dostępne w wersji pełnej

53

Dostępne w wersji pełnej

54

Dostępne w wersji pełnej

55

Dostępne w wersji pełnej

56

Dostępne w wersji pełnej

57

Dostępne w wersji pełnej

58

Dostępne w wersji pełnej

59

Dostępne w wersji pełnej

60

Dostępne w wersji pełnej

61

Dostępne w wersji pełnej

62

Dostępne w wersji pełnej

63

Dostępne w wersji pełnej

64

Dostępne w wersji pełnej

65

Dostępne w wersji pełnej

66

Dostępne w wersji pełnej

67

Dostępne w wersji pełnej

EPILOG

Dostępne w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU:

The Unwanted Marriage

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Olga Gorczyca-Popławska

Redakcja: Justyna Yiğitler

Korekta: Katarzyna Kusojć

Grafika na stronach rozdziałowych: © SHOKO / Stock.Adobe.com

Projekt okładki: Adelina Sandeckai

Zdjęcie na okładce: © Tetiana, © Elena, © Gudrun, © Domnitsky, © Arpad Nagy-Bagoly, © Penyushkin, © Toomler, © Ortis, © Grey, © Ksena32 / Stock.Adobe.com

Wyklejka: © Ola-la / Stock.Adobe.com

THE UNWANTED MARRIAGE

Copyright © 2023 by Catharina Maura

Originally published in the United States by Sourcebooks, LLC.

www.sourcebooks.com

All rights reserved.

Copyright © 2025 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2025

ISBN 978-83-8417-541-5

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Weronika Panecka

Spis treści

Okładka

Karta tytułowa: Catharina Maura, The Unwanted Marriage

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

32

33

34

35

36

37

38

39

40

41

42

43

44

45

46

47

48

49

50

51

52

53

54

55

56

57

58

59

60

61

62

63

64

65

66

67

Epilog

Karta redakcyjna