The Wrong Bride. The Windsors. Tom 1 - Catharina Maura - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

The Wrong Bride. The Windsors. Tom 1 ebook i audiobook

Maura Catharina

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

2282 osoby interesują się tą książką

Opis

Zaaranżowane małżeństwo, zakazane pragnienie, rodzinne intrygi i elektryzująca chemia – ta emocjonująca historia udowodni, że czasem „niewłaściwa panna młoda” okazuje się tą jedyną

Raven kocha Aresa Windsora, odkąd pamięta – jako starszego brata najlepszej przyjaciółki, bliskiego powiernika i narzeczonego swojej siostry. Według umowy pomiędzy ich rodzinami to ona miała zostać jego żoną… dopóki Ares nie zakochał się w jej siostrze.

Przez lata Raven stała z boku, tłumiąc własne emocje. Ale kiedy jej siostra po raz kolejny odwołuje ślub, rodzina Windsorów żąda, by ceremonia w końcu się odbyła – i to Raven musi stanąć na ślubnym kobiercu.

Teraz dziewczyna żyje w swoim najpiękniejszym, a jednocześnie najbardziej bolesnym marzeniu: jest żoną mężczyzny, którego zawsze pragnęła… i który nigdy jej nie wybrał. Gdy między nimi wybucha namiętność, a na światło dzienne wychodzą skrywane od lat sekrety, Raven i Ares muszą zmierzyć się z prawdą o swoich uczuciach i przeszłości.

Czy Ares naprawdę kochał jej siostrę? A może jego serce zawsze należało do Raven?

Ta historia jest naprawdę SPICY. Sugerowany wiek: 18+

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 472

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 53 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Katarzyna Domalewska, Artur Barczyński

Oceny
4,6 (41 ocen)
28
9
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ewakr1

Dobrze spędzony czas

to za styl bo autorka ładnie pisze, ale temat okropny, wszyscy tacy rozmemłani, tam nikt nie miał kokones
30
Matylda889

Dobrze spędzony czas

Bardzo długo wyczekiwałam aż książka pojawi sie w języku polskim. Były momenty płaczu, złości i niestety chwile irytacji. Dobrze że koniec jest happy endem, Hannah strasznie irytująca. Test na ojcostwo istnieje, główny bohater musiał zapomnieć 😁😁
20
Oliwia1211

Całkiem niezła

What the helly, doslownie pierwsza rzecz jaką robisz w takiej sytuacji to test na ojcostwo a nie XDDD
20
kinia24113
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Ta książka to emocjonalny rollercoaster. Hannah brak mi słów, miałam ochotę rzucać telefonem. Raven dostała tyle kopniaków że łzy same napływały do oczu. Aresowi miałam ochotę nakopać kilka razy. Ogólnie polecam🥰
10
Polciaa91

Nie oderwiesz się od lektury

Zakochałam się 😍 spędziłam pół dnia na czytaniu, naprawdę warto <3
00



HISTORIA ARESA I RAVEN

Wszystkim tym, którzy kiedykolwiek mieli poczucie,

że nie są wystarczająco dobrzy.

Nie musicie pasować do schematów,

w które wtłaczają was inni.

1

 

Raven

– Nie wierzę, że można być takim palantem! – woła Sierra, wpadając do mojego biura. Odkładam ołówek na biurko i z niechęcią odrywam wzrok od szkicu sukni wieczorowej, którą właśnie projektuję.

Po paru ciężkich tygodniach obudziłam się dziś rano z uczuciem, że nareszcie udało mi się pozbyć blokady twórczej. Miałam przed oczami to, co chciałabym zaprojektować w swojej nowej linii odzieżowej. Ale skoro wpadła do mnie moja najlepsza przyjaciółka, mam nikłe szanse, by od razu przenieść swoje pomysły na papier.

– Cześć, kochana – witam Sierrę, tłumiąc uśmiech. Nie znam innej osoby, która tak niesłychanie łatwo się nakręca, więc prawdopodobnie zaraz podzieli się ze mną jakąś totalnie wariacką historią.

– Xavier Kingston ukradł mój koncept i przedstawił jako swój! Wykorzystał moje pomysły i sprzątnął mi sprzed nosa projekt, który przygotowywałam od miesięcy!

Odchylam się na oparcie fotela i prześlizguję spojrzeniem po rozwichrzonych, długich lokach Sierry. Praktycznie zawsze wygląda jak spod igły, ale nie dzisiaj. Najwyraźniej Xavier tym razem wyjątkowo zaszedł jej za skórę.

– A to nie ty przypadkiem ostatnio poważnie mu zaszkodziłaś? Podobno przedziurawiłaś mu opony w aucie, żeby nie zdążył na spotkanie, bo wiedziałaś, że jego klient nie toleruje spóźnialstwa.

Sierra uśmiecha się zjadliwie na to wspomnienie. Satysfakcja rozświetla jej zielone oczy.

– Gdyby był na czas, sfinalizowałby umowę i kupił tamten ośrodek. To był wielomilionowy interes. A tak między nami mówiąc, jestem trochę zawiedziona, że tak łatwo mu było zrobić koło pióra. Zwykle bywa sprytniejszy.

Kręcę zrezygnowana głową i pochylam się do przodu, żeby dać przyjaciółce do rozumienia, że poświęcam jej całą swoją uwagę. Nie wyjdzie stąd, dopóki nie wyrzuci z siebie wszystkich pretensji do Xaviera Kingstona, jej odwiecznego rywala. Ich firmy, King Enterprises i Windsor Real Estate, konkurują ze sobą, odkąd pamiętam, ale Xavier i Sierra bez wątpienia przenieśli tę rywalizację na zdecydowanie wyższy poziom.

– Tak trudno było przewidzieć, że się na tobie odegra?

Sierra rzuca mi mordercze spojrzenie, jakby uznała mnie za zdrajczynię, ale dobrze wie, że mam rację. Mimo iż nieustannie próbują sobie z Xavierem nawzajem zaszkodzić, okazje na zrobienie interesu i tak przypadają im mniej więcej po połowie, więc wspólnie zdołali zdominować branżę nieruchomości.

– Chcę zemsty! – oznajmia dobitnie. – Co za drań! Nie można mu wierzyć. Musisz mi pomóc, Raven.

Zaprzeczam stanowczo, podnosząc ołówek z blatu.

– O nie. Ja się w to nie mieszam. – Jeszcze nie zwariowałam, żeby zadzierać z niezrównoważonymi miliarderami pokroju Xaviera Kingstona. Sierra jest jedyną kobietą na świecie, której te intrygi uchodzą na sucho, ale chyba wciąż jeszcze do niej nie dotarło, że jest bezkarna tylko dlatego, że on jej na to pozwala.

Moja komórka zaczyna wibrować. Sięgam po nią machinalnie i nieruchomieję na widok imienia na wyświetlaczu. Ares. Ze ściśniętym sercem wpatruję się bezmyślnie w dzwoniący telefon.

– Raven? – pyta Sierra półgłosem z nutą zaniepokojenia.

Wyrwana z zamyślenia podrywam głowę i zmuszam się do uśmiechu. Ciekawe, na jak długo się wyłączyłam?

– Twój brat – informuję ją, zanim odbieram połączenie.

– Cześć, Ares – witam go opanowanym tonem, który jest całkowitą odwrotnością mojego galopującego pulsu.

Śmieje się do słuchawki, a ja czuję bolesne ukłucie tęsknoty.

– Raven, jestem zaskoczony, że w ogóle odebrałaś. Ostatnio strasznie ciężko cię złapać. Wydajesz się jeszcze bardziej zapracowana niż ja.

Z uśmiechem odchylam się na fotelu. Minęło już trochę czasu, odkąd ostatnio słyszałam, jak wypowiada moje imię.

– Co dobrego? – pytam, wiedząc, że z czymkolwiek by do mnie nie dzwonił, i tak będę cierpieć. Ares to mój nałóg, którego nie potrafię się pozbyć. Wstydliwe uzależnienie, głęboko ukryty sekret.

– Nie wybrałabyś się ze mną na zakupy? Muszę kupić Hannah prezent na urodziny, a kogo innego mam poprosić o pomoc, jak nie ciebie?

Powinnam mu odmówić. Ostatnie, na co mam ochotę, to towarzyszyć Aresowi podczas wybierania prezentu dla mojej siostry. Nie mogę znieść, kiedy o niej mówi, nie mogę ścierpieć wyrazu miłości i przywiązania malującego się w jego oczach na jej widok. Ale wolę się przyglądać, jak rozpływa się nad nią w zachwytach, niż wcale go nie widywać.

– Jasne – zgadzam się wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Sierra spogląda na mnie spod zmrużonych powiek, gdy kończę połączenie.

– Czego chciał? – rzuca ostro.

Uśmiecham się z przymusem, domyślając się, że nie będzie zadowolona.

– Chce kupić Hannah prezent na urodziny.

Sierra zaciska szczęki i odwraca wzrok.

– Nie idź z nim – prosi przyciszonym głosem. – Po prostu nie idź, Rave. Niech sam wymyśli, co jej kupić. Dlaczego akurat ty masz mu pomagać?

– Dobra, to nic takiego – zapewniam ją, chociaż wcale nie jestem o tym przekonana. Minęły lata, a ja nadal nie potrafię Aresowi niczego odmówić.

– Nie, nie dobra – protestuje Sierra. – Kocham swojego brata, ale tak samo mocno kocham ciebie. Nie możesz biec na każde skinienie Aresa, bo to zawsze rozdziera ci serce.

Wbrew sobie zaprzeczam.

– Nic z tych rzeczy, Sierra. Tylko się przyjaźnimy. Zawsze tak było. Widzisz to, czego nie ma.

Splata ręce na piersi i spogląda na mnie z politowaniem.

– Siebie możesz okłamywać do woli, Rave, ale nie mnie.

Uciekam wzrokiem w bok, bo nie potrafię dłużej udawać, kiedy patrzy na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Tylko ona wie, co się wydarzyło przed laty. I chociaż zawsze się tego wypieram, domyśla się, że nadal jestem zakochana w Aresie Windsorze tak jak dawniej.

– Rave, nie zastanawiasz się czasami, co by było, gdybyś otwarcie wyznała mu swoje uczucia po tamtej nocy…

Przerywam jej gestem ręki, kręcąc przecząco głową.

– To by nie miało żadnego znaczenia. Ares zawsze kochał Hannah. Odkąd pojawiła się w jego życiu, nie widzi świata poza nią. Gdybym się przyznała, że coś do niego czuję, zrobiłoby się między nami niezręcznie. Straciłabym jego przyjaźń.

Przyjaciółka spogląda mi w oczy, w jej spojrzeniu maluje się ten sam smutek, który sama czuję.

– Serio chcesz się usunąć w cień i spokojnie przyglądać, jak Ares bierze ślub z twoją siostrą?

Odwracam twarz ku oknu i głośno wzdycham.

– A mam inne wyjście? Są razem od pięciu lat, Sierra. Jeśli kiedykolwiek istniała szansa, żeby zdobyć Aresa, przegapiłam ją. Są szczęśliwi, a ja im dobrze życzę. Gdyby któreś z nich dowiedziało się o moich uczuciach, kosztowałoby mnie to utratę przyjaźni Aresa, a na dodatek doszczętnie zepsuło moje i tak napięte stosunki z siostrą. I to w imię czego? Przecież Ares zawsze widział we mnie tylko przyjaciółkę, o ile w ogóle tak jest. To się nigdy nie zmieni.

Sierra zaprzecza.

– Nie byłabym tego taka pewna, wiesz? Nie wydaje mi się, żeby Ares był taki szczęśliwy, jak to sobie wmawia, i szczerze wątpię, że traktuje cię tylko jak przyjaciółkę, Rave. Może po prostu nie chce się do tego przed sobą przyznać, ale między wami zawsze było jakieś przyciąganie, jeszcze zanim pojawiła się Hannah. I nawet ona nie była w stanie go stłumić. Pewnie próbowała, lecz nie zdołała zająć twojego miejsca w życiu Aresa.

Spoglądam w dół na swoje dłonie, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie podoba mi się, że przyjaciółka daje mi nadzieję. Dla własnego dobra nie powinnam jej sobie robić. Ares niedługo zostanie moim szwagrem. Muszę respektować granice między nami, zwłaszcza jeśli mam jakoś przetrwać ich ślub i wesele.

– Raven, jestem przekonana, że oni są razem, bo nie mają innego wyjścia. Ares wie, że tak samo jak ja musi poślubić kogoś, kogo wybierze mu nasza babka. A ona początkowo przeznaczyła mu na żonę inną kobietę, nie Hannah. To miałaś być ty.

Na to wspomnienie czuję bolesny skurcz w piersi. Wciąż mam w pamięci dzień, w którym mama i tata oznajmili mi, że planują przejść na emeryturę i połączyć swoją niezależną wytwórnię filmową, Dreamessence, z Windsor Media. Wcześniej rodziny Windsorów i Du Pontów konkurowały ze sobą w branży, ale propozycja fuzji wszystko zmieniła – nie tylko dla moich rodziców.

Bardzo im zależało, żeby ich ukochane dziecko – Dream­essence – pozostało w rodzinie. A ponieważ Windsorowie od zawsze aranżowali małżeństwa swoich spadkobierców, moi rodzice mieli podane na tacy idealne rozwiązanie. Połączenie Windsorów i Du Pontów małżeństwem pozwoliłoby im zatrzymać wytwórnię w rodzinie i przekazać ją jednej z córek i jej mężowi.

Na początku kandydatką na żonę dla Windsora nie była Hannah. Wybór padł na mnie. Uznano, że tak będzie najlepiej ze względu na to, że przyjaźnię się z Sierrą. Miałam tylko dwadzieścia lat, kiedy nasze rodziny zawarły umowę, ale cieszyłam się z tego powodu i wydawało się, że Ares również nie ma nic przeciwko.

Wszystko się zmieniło, kiedy zabrałam ze sobą Hannah na przyjęcie z okazji dwudziestych pierwszych urodzin Sierry. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Pierwsza wypatrzyłam wśród gości Aresa, ale to od Hannah nie odrywał wzroku.

2

 

Raven

Serce zaczyna mi bić mocniej na widok opartego plecami o samochód Aresa, który czeka na mnie pod moim biurowcem.

Zatrzymuję się na chwilę, żeby nacieszyć się jego widokiem. Te ciemne włosy, ta mocno zarysowana szczęka, te zielone oczy, takie jak Sierry… To nie w porządku, że z roku na rok staje się coraz przystojniejszy. Za każdym razem, gdy go widzę, wydaje mi się coraz bardziej nieosiągalny.

Ares unosi głowę i kiedy dostrzega mnie w drzwiach wejściowych, prostuje się i jego twarz się rozjaśnia.

– Cześć! – witam go, kiedy przytrzymuje mi drzwi. Ares szczerzy zęby w uśmiechu, a ja rewanżuję mu się tym samym. Mogę się założyć, że będę później żałować, że zgodziłam się na to spotkanie, ale do tego czasu zamierzam nacieszyć się każdą jego sekundą.

– Dokąd jedziemy? – pytam, gdy dłonie Aresa zaciskają się na kierownicy.

Odchyla się na fotelu, opiera głowę o zagłówek i odwraca ją w moją stronę.

– Raven – odzywa się z wyrzutem w głosie. Nie potrafię opanować galopującego serca, słysząc, jak w ten specyficzny sposób wypowiada moje imię, i odruchowo odwracam się do niego przodem. – Dlaczego ostatnio prawie wcale się nie widujemy?

Sprawia wrażenie szczerze zmartwionego, jakby faktycznie się za mną stęsknił. Ta myśl ponownie wznieca we mnie ogień, który nieustannie staram się ugasić.

– Jestem dość mocno zajęta. – Wypowiadam te słowa słabym głosem, jakbym nie potrafiła się zdobyć na bardziej przekonujące kłamstwo. – Spędzam w pracy jakąś chorą liczbę godzin. Podpisałam wiele kontraktów na modeling i jednocześnie próbuję wypromować własną markę odzieżową. Wierz mi, są dni, kiedy dosłownie nie mam czasu się przespać ani zjeść.

Kwituje moje słowa skinieniem i odrywa ode mnie wzrok, po czym z zatroskaną miną zapala silnik.

– Nie powinnaś się tak przemęczać, Rave. Pomyśl czasem o sobie, dobrze? Nie możesz ciągle tylko pracować. Musisz mieć jakieś życie towarzyskie. Kiedy ostatnio widziałaś się z rodzicami?

Zaplatam ręce na piersi, zmuszając się do uśmiechu. Im robię się starsza, tym rzadziej się z nimi spotykam. Cały ich świat kręci się wokół Hannah, a ja nie lubię się pchać tam, gdzie mnie nie chcą. Nikt nie powinien się czuć obco w rodzinnym domu, ale tak właśnie jest ze mną.

– Wiesz, że przed chwilą była u mnie w biurze Sierra? Sam widzisz, że mam przyjaciół.

Posyła mi to swoje szczególne spojrzenie, zupełnie jakby z łatwością potrafił przejrzeć moje kłamstwa i wykręty. Nie odzywa się jednak, tylko potakuje.

– Co chcesz kupić Hannah w tym roku? – pytam, siląc się na swobodny, przyjacielski ton.

Zerka na mnie z uśmiechem na twarzy.

– Może coś z biżuterii?

Kiwam głową z aprobatą.

– Jakaś nowa krzykliwa ozdoba?

Ares spogląda na mnie z nic nierozumiejącą miną. Wybucham śmiechem, a wtedy rozjaśnia mu się twarz.

– Od tak dawna nie słyszałem twojego śmiechu. Brakowało mi go.

Mina mi rzednie. Opuszczam wzrok na kolana, czując nagły skurcz w klatce piersiowej. Wolałabym, żeby nie mówił mi takich rzeczy. Traktuje mnie jak kumpelkę i przyszłą szwagierkę, ale kiedy przyznaje, że się za mną stęsknił, trudno mi o tym pamiętać. Zaciskam kurczowo palce na torebce i biorę głęboki oddech.

– Krzykliwa biżuteria to, najprościej mówiąc, przeciwieństwo dyskretnej.

Ares posyła mi szeroki uśmiech.

– To może ty ją wybierzesz?

Rzucam mu uszczypliwe spojrzenie.

– Tak jak co roku?

Z szelmowskim uśmiechem podjeżdża pod jedną z należących do Windsorów galerii handlowych. Potem dosłownie wyskakuje z auta, obiega je dookoła, żeby otworzyć mi drzwi, i wyciąga do mnie dłoń. Ujmuję ją i wysiadam, nie odrywając od niego wzroku.

Trzask lampy błyskowej zaskakuje nas oboje. Odwracam głowę i zauważam zadowolonego paparazziego, który chodzi za mną już od dłuższego czasu. Zaciskam zęby i robię krok w jego stronę, ale mężczyzna rzuca się do ucieczki, zanim zdążę się odezwać.

Ares kładzie mi dłoń w dole pleców, a ja podnoszę na niego wzrok.

– Nie pomyślałem, że kiedy zabiorę cię w miejsce publiczne, właśnie tak się to skończy. Przepraszam, Raven. Załatwię, żeby to zdjęcie nigdy nie ujrzało światła dziennego.

Kręcę przecząco głową, ruszając ku wejściu.

– Daj spokój. Jestem do tego przyzwyczajona. Nie zrezygnuję z normalnego życia tylko dlatego, że w każdej chwili mogą mnie sfotografować. Kiedyś mnie to przerażało, wiesz? Bałam się opinii publicznej. Teraz to dla mnie tylko drobna niedogodność, część mojej pracy.

W drodze do galerii Ares przez dłuższą chwilę się nie odzywa.

– Może powinienem ci załatwić ochroniarzy.

W jego głosie słychać gniewną nutę. Zaskoczona unoszę na niego oczy.

– W żadnym wypadku. Nic mi nie grozi, Ares. I tak już prawie zrezygnowałam z prywatności, bardziej niżbym chciała. Ostatnie, czego mi potrzeba, to ktoś stojący mi cały czas nad głową.

Ares sprawia wrażenie, jakby chciał zaprotestować, ale na szczęście zachowuje milczenie.

Wchodzimy do jednego z ulubionych sklepów jubilerskich Hannah. Jego kierownik sztywnieje na widok Aresa, po czym rzuca się ku nam z nerwowym uśmiechem na twarzy. Jest w starszym wieku, jednak siwiejące włosy dodają mu uroku. Gdyby nie jego wyraźne zestresowanie, emanowałby klasyczną elegancją, jak przystoi w tego typu miejscu.

– Panie Windsor – wita Aresa, po czym spogląda na mnie szeroko otwartymi oczami. – Raven. – Jego wzrok prześlizguje się po mojej sylwetce, dokładnie tak, jak większości mężczyzn. Kiedyś ich reakcja budziła we mnie wstręt, bo domyślałam się, że pewnie mają wtedy przed oczami obraz mnie z pokazów bielizny, ale zdążyłam się już przyzwyczaić. – Wow. To ogromny zaszczyt panią poznać. Nazywam się Andy i będę dziś państwa obsługiwał.

Ares napręża mięśnie i obejmuje mnie ramieniem. Zerkam na niego z zaskoczeniem i widzę, że spogląda na kierownika sklepu z ledwo skrywaną irytacją.

– Poprosimy o pomoc, jeśli nam będzie potrzebna – burczy w odpowiedzi.

Pociąga mnie za sobą w stronę szklanych gablot, nadal cały spięty.

– Co się stało? – dziwię się, gdy odchodzimy na tyle daleko, że Andy nie może nas usłyszeć.

Zdejmuje rękę z moich ramion, kręcąc głową.

– Co za brak profesjonalizmu! Widziałaś, jak się na ciebie gapił? Co to ma znaczyć? Najpierw robią ci zdjęcia, ledwo wystawisz nogę z samochodu, a teraz takie coś?

Z ust wyrywa mi się przytłumiony chichot. Opieram się plecami o ladę i podnoszę na niego oczy.

– Ares – mówię przyciszonym głosem – nie jestem już dziewczynką, którą kiedyś znałeś. W tym roku uznano mnie za najlepiej opłacaną modelkę na świecie, poza tym reklamuję mnóstwo produktów sprzedawanych w tej galerii. Nie ma w tym nic dziwnego, że sprzedawca natychmiast mnie rozpoznał. Prawdę mówiąc, jego reakcja była dosyć stonowana. Moja twarz z pewnością widnieje na banerach reklamowych.

– Stonowana? – cedzi przez zęby Ares. – Stonowana? Przecież on dosłownie rozbierał cię wzrokiem!

Chwytam go za ramię i spoglądam mu z uśmiechem w oczy.

– Jak ty sobie radzisz, kiedy jesteś z Hannah? Może i jestem znana, ale modelki nie są aż tak popularne jak topowe aktorki. Jak znosisz cały ten szum wokół niej, skoro irytuje cię taka błaha sytuacja jak tutaj?

Ares wzdycha i przeczesuje ręką włosy.

– Chyba nie doceniasz swojej popularności. Poza tym twoja siostra nie rusza się nigdzie bez ochroniarzy, więc nie muszę się o nią martwić. W przeciwieństwie do ciebie. Bo ty jak zwykle jesteś uparta.

Prycham i odwracam się ku wystawionej w gablocie biżuterii. Mój wzrok odruchowo wędruje ku pierścionkom zaręczynowym. Sama myśl, że mogłabym się z kimś zaręczyć, wydaje mi się kompletnie niedorzeczna. Nie mieści mi się w głowie, że mogłabym wyjść za kogoś innego niż Ares. Wśród pierścionków jest jeden, który szczególnie mi się podoba, i mimowolnie przez moment wyobrażam sobie, jak prezentowałby się na moim palcu.

Wzdycham i prowadzę Aresa ku gablocie z naszyjnikami. Przebiegam po nich wzrokiem i zatrzymuję się na diamentowym chokerze.

– Może coś takiego?

Ares przywołuje Andy’ego. Sprzedawca podaje mi naszyjnik i wskazuje znajdujące się tuż za mną lustro. Przykładam choker do szyi, żeby sprawdzić, czy dobrze się prezentuje, a Ares delikatnie unosi moje włosy i przekłada mi je przez ramię.

– Załóż go – prosi.

Kręcę odmownie głową.

– O nie, nie mogę. Jest dla Hannah. Wiem bez przymierzania, że się jej spodoba.

Ares nie słucha i sięga mi rękami za głowę, żeby zapiąć naszyjnik. Dotyk jego palców na skórze przyprawia mnie o dreszcze, ale on niczego nie zauważa.

– Jeśli ci się podoba, kupię go dla ciebie, Raven. A dla Hannah poszukamy innego. – Robię okrągłe oczy i widzę w lustrze, że się do mnie uśmiecha. – Niedługo są też twoje urodziny, pamiętasz?

– Nie, to zbyt drogi prezent – protestuję, chwytając w palce zapięcie na karku. – Ale dziękuję. Hannah na pewno się spodoba. Musisz jej go koniecznie kupić.

Ares przytakuje i odbiera ode mnie naszyjnik, nie odrywając wzroku od mojej twarzy.

– Hej – zagaduje łagodnym głosem – między nami wszystko dobrze, Rave? Wydaje mi się, że ostatnio mnie unikasz. Może Hannah za bardzo cię obciążyła organizacją ślubu? Wiem, że zajmujesz się wieloma sprawami, które sama powinna załatwić. Po prostu mi powiedz, jeśli masz za dużo na głowie, dobrze? Wiesz, że nie cierpię, kiedy przestajesz się do mnie odzywać.

Zaciskam palce na jego ramieniu i posyłam mu uśmiech.

– Między nami wszystko w porządku, Ares. Po prostu byłam ostatnio bardzo zajęta, to wszystko.

Po jego minie poznaję, że wyczuł moje kłamstwo, ale na szczęście nie drąży tematu. Jak mam mu powiedzieć, że sama myśl o jego ślubie z Hannah jest dla mnie jak koniec świata? Już na zawsze go stracę, ostatnia nadzieja rozwieje się niczym dym. Jak dać mu do zrozumienia, że moje serce właśnie rozpada się na kawałki i nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek uda się je na nowo poskładać?

3

 

Raven

– Nie jestem pewna, czy powinniśmy posadzić Astorów tak blisko braci Aresa – stwierdza mama. – Oczywiście musimy ich zaprosić. W końcu ich rodzina dorównuje statusem Windsorom, ale… trzeba będzie ich przenieść dalej od siebie. Jeśli dobrze pamiętam, Adrian Astor nie przepada za bratem Aresa, Lexingtonem.

Unoszę głowę znad tabelek, marszcząc czoło.

– Adrian nie lubi Lexa? – pytam zaskoczona. Jak to możliwe? Lexington to moim zdaniem jeden z najfajniejszych facetów pod słońcem. Studiował w Astor College razem z Leią i to on przedstawił mnie Lei i Adrianowi.

– Podobno, tak słyszałam. Jak zrozumiałam, Adrianowi się nie podoba, że Lexington jest taki wesołkowaty.

Aha. Uśmiecham się domyślnie pod nosem. Lex najwyraźniej musiał sprowokować Adriana, próbując flirtować z Leią. No tak, teraz rozumiem. Jeśli chodzi o nią, Adrian nie potrafi być ani trochę wyrozumiały, więc bez wątpienia cały czas chowa do Lexa urazę.

– Dobrze, w takim razie posadzimy ich dalej od siebie.

Mama kiwa z aprobatą głową i zaczyna przestawiać wizytówki na przygotowanej przez siebie makiecie sali weselnej Hannah.

– Wszystko musi być idealne – mruczy do siebie. – Hannah tak długo czekała na ten dzień.

Ledwie się powstrzymuję, żeby nie przewrócić oczami.

– Przekładała ślub już trzy razy, mamo. Nie sądzę, żeby aż tak się niecierpliwiła.

Matka podrywa gwałtownie głowę z błyskiem gniewu w oczach.

– To dlatego, że ma bardzo wymagającą pracę, Raven. Nigdy nie zrozumiesz, jak to jest być aktorką. Ty tylko przez cały dzień stoisz w miejscu i ładnie wyglądasz. Z Hannah jest inaczej. Ona nie wraca od razu do domu po jednej marnej sesji zdjęciowej. Wyjeżdża na całe tygodnie i pracuje na planach filmowych, które zwykle są pozbawione wszelkich wygód. Naprawdę uważasz, że chciała przesunąć ślub? Musiała to zrobić, bo nie miała innego wyjścia. Skoro nie potrafisz tego zrozumieć, mogłabyś przynajmniej milczeć, jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia.

Przygryzam wargę z całych sił, żeby się ostro nie odciąć. Matka dobrze wie, jak trudni we współpracy bywają fotografowie i jak ciężka potrafi być moja praca. Nie dalej jak parę tygodni temu o mało nie zamarzłam, bo nagrywałam reklamę na śniegu i zimnie. Unikam porównań z Hannah, ale wolałabym, żeby mama nie wyrażała się lekceważąco o mojej pracy, twierdząc, że tylko „stoję w miejscu i ładnie wyglądam”. Podejrzewam, że to dla niej zupełnie bez znaczenia, czym się zajmuję. Ma w głowie tylko to, że nie poszłam w jej ślady jak Hannah. Matka w wieku zbliżonym do mojego była sławną aktorką i nieustannie ma mi za złe, że nie interesowałam się graniem. Nieważne, jak ciężko pracuję, żaden inny zawód oprócz aktorstwa nie jest jej zdaniem wystarczająco dobry.

Z drżącymi dłońmi pochylam się nad listą dostawców. Dlaczego w ogóle się tym zajmuję? Dlaczego przychodzę do domu rodziców i pomagam w organizacji wesela, z którym najchętniej nie miałabym nic wspólnego. Dlaczego spędzam czas z matką, chociaż ona zawsze będzie mnie uważać za mniej udaną córkę? Już nawet nie proszę, żeby traktowała mnie na równi z Hannah. Jedyne, o czym zawsze marzyłam, to choć odrobina matczynej miłości. Czy to naprawdę tak wiele?

– Przepraszam – zwraca się do mnie mama z napięciem w głosie. – Wesele Hannah to dla mnie wielki stres i teraz wyładowuję go na tobie. Przepraszam, Raven. Rozumiesz mnie, prawda? Ten ślub wiele znaczy dla obu rodzin. Od dawna planowaliśmy fuzję i zaraz po zawarciu małżeństwa będzie można przygotować ostateczne dokumenty i przekazać połączone firmy w ręce Hannah i Aresa. Windsorowie nie chcą sfinalizować naszej umowy przed ślubem, a wiesz, że ja i ojciec bardzo potrzebujemy ich pieniędzy.

Przytakuję ze zwieszoną głową.

– Rozumiem, mamo.

Dopiero teraz się rozpromienia.

– Zawsze byłaś taką dobrą córką, Raven. Jesteśmy z Hannah prawdziwymi szczęściarami, że cię mamy. Gdyby nie ty, nigdy nie poradziłabym sobie z przygotowaniami.

Odwzajemniam jej uśmiech, zadowolona, że nie umknęło jej uwadze wiele godzin mojej pracy. Hannah prawie wcale nie angażuje się w organizację wesela. Ale chociaż boli mnie serce na każdą wzmiankę o jej ślubie z Aresem, cieszę się, że dzięki przygotowaniom mogę spędzić więcej czasu z mamą. Na ogół rzadko ze sobą przebywamy tylko we dwie.

– Nie mogę uwierzyć, że moja mała córeczka niedługo wychodzi za mąż – wzdycha mama, zamieniając miejscami dekoracje z kwiatów na makiecie winnicy, w której ma się odbyć ślub Aresa i Hannah. – Kiedy twoja siostra była mała, nie było wiadomo, czy będzie żyć wystarczająco długo, żeby zdążyła się zakochać. Tak wiele rzeczy wydawało się dla niej nieosiągalne, a mimo to, proszę bardzo, została wielką gwiazdą i lada dzień poślubi jednego z najbardziej pożądanych milionerów na świecie. A przy tym ma na uwadze dobro moje i taty, bo dzięki niej w końcu będziemy mogli przejść na emeryturę, wiedząc, że nasza firma trafi w dobre ręce.

Żołądek kurczy mi się z poczucia winy i żalu. Nie powinnam zazdrościć siostrze dumy, która maluje się w oczach mamy. Czasami jednak chciałabym, żeby skierowała ciepłe uczucia też do mnie.

– Będzie z niej piękna panna młoda – zapewniam matkę.

Podnosi na mnie wzrok z lekko zaniepokojoną miną.

– A co z suknią ślubną? Zdążyłaś zrobić poprawki, o które prosiła Hannah?

Potwierdzam. Za każdym razem, gdy przesuwała datę ślubu, prawie całkowicie zmieniała koncept ceremonii i projekt sukni. W efekcie musiałam poświęcić kilka dodatkowych tygodni na dopracowanie wszystkich szczegółów.

– Oczywiście.

Mama sprawia wrażenie niezdecydowanej.

– To miło, że Hannah poprosiła cię o zaprojektowanie dla niej sukni. To był z jej strony wspaniały gest, aby włączyć cię w przygotowania. Początkowo zakładałam, że będzie wolała jakąś słynną markę zamiast twojej. Pewnie zyskasz dzięki temu rozgłos. Kiedy Hannah wystąpi w sukni ślubnej twojego projektu, jej przyjaciółki celebrytki będą chciały mieć podobne. Wiesz, że jej kreacje wyznaczają trendy.

Przygryzam wargę.

– Zdobyłam już trochę nagród w świecie mody, mamo. Od kiedy stworzyłam swoją pierwszą linię sukni ślubnych, czeka się na nie dwa lata. I lista oczekujących wciąż się wydłuża, zwłaszcza po tym, gdy w sukni mojego projektu wzięła ślub Alanna. Moja marka jest powszechnie uznana i wcale nie mniej prestiżowa niż inne z branży.

Mama spogląda na mnie z pojednawczą miną, która momentalnie działa mi na nerwy.

– Ależ oczywiście – potakuje, po czym sięga po jedno z zaproszeń i unosi je w ręce. – Ale wracając do tematu, musimy dopilnować, żeby każde zaproszenie zostało dostarczone do rąk własnych trzy dni przed ślubem. Wszystko, co się z nim wiąże, musi być utrzymane w ścisłej tajemnicy. Jeśli pojawią się paparazzi, Hannah będzie miała zepsuty dzień. Upewnisz się jeszcze raz, czy wszystko jest ustalone z firmą kurierską?

Wzdycham i wstaję.

– Pewnie – mówię, sięgając po torebkę. – Zajmę się tym jutro.

Mama podnosi na mnie wzrok i marszczy czoło.

– Nie zostajesz na kolację?

– Nie. Jutro z samego rana mam zdjęcia.

Kiwa głową ze zrozumieniem.

– A to nawet dobrze się składa, że nie zostajesz. Też nie chciałabym, żebyś wyglądała grubo w sukni pierwszej druhny.

Ze ściśniętym sercem odwracam się od matki i wychodzę. Zawsze gdy się z nią spotykam, mam wrażenie, że jestem złym człowiekiem, i zaczynam odczuwać do siebie wstręt. Powinnam się cieszyć szczęściem Hannah i czuć się doceniona, że powierzono mi większość przygotowań do jej ślubu, ale… to dla mnie koszmar. Nie cierpię osoby, którą się staję podczas wizyt w rodzinnym domu. Nigdzie indziej nie jestem tak spragniona uwagi i pochwał. I chociaż boli mnie, gdy muszę oglądać siostrę z Aresem, nigdy nie byłabym zdolna jej znienawidzić za to, że zdobyła jego miłość. A jednak za każdym razem, gdy pojawiam się u rodziców, galopują mi w głowie złe myśli.

A gdyby Ares miał poślubić mnie, a nie Hannah? A gdybym nie zabrała jej ze sobą na urodziny Sierry? A gdybym odmówiła pomocy przy organizacji wesela?

A gdybym spróbowała poderwać Aresa i sprzątnąć go siostrze sprzed nosa?

Nie zniżyłabym się do tego ostatniego, ale czuję, że w rodzinnym domu zamieniam się w najbardziej żałosną wersję siebie.

– Kochanie?

Podnoszę oczy na ojca, który wzdycha domyślnie.

– Chodź, skarbie, odprowadzę cię do samochodu.

Kiwam głową na znak zgody i wsuwam mu rękę pod ramię. Podchodzimy razem w milczeniu do mojego sportowego auta, które pomógł mi wybrać Ares.

Tato otwiera mi drzwi i po chwili wahania mówi:

– Kocham cię, Raven. Twoja matka też, ale nie potrafi tego okazać.

Przygryzam na moment wargę.

– Jakoś nie ma problemu z okazywaniem miłości Hannah.

Tato sięga do moich włosów i delikatnym gestem zakłada mi je za ucho.

– Wiem – przyznaje cichym głosem. – Mama ma potrzebę mówić o tym na głos z powodu tego, przez co Hannah przeszła w dzieciństwie. Uważa, że zalewając ją miłością, wynagradza jej cierpienie, którego doświadczyła podczas choroby. Robi to bardziej dla siebie niż dla Hannah, ale to wcale nie znaczy, że mniej cię kocha.

Przytakuję ojcu, nie chcąc wdawać się z nim w dyskusję. Nie życzę sobie, żeby się nade mną użalał czy dodawał mi otuchy, bo uważa, że tak wypada. Tym razem nie mam siły wysłuchiwać jego uspokajających kłamstw.

Wspinam się na palce i cmokam go w policzek.

– Kocham cię, tato.

– Jedź ostrożnie, dobrze? I wyślij mi wiadomość, jak dotrzesz do domu. Wiem już, jak się używa tych symboli emocji. Odeślę ci podniesiony kciuk.

– Emotek? – chichoczę.

– O, to, to.

– Brawo, tato. Wyślę ci obrazek domu, kiedy dojadę, może być?

– To będzie nasz sekretny język.

Puszcza do mnie oko, a ja z trudem powstrzymuję się od śmiechu i wsiadam do auta.

To jest właśnie to. Powód, dla którego wciąż odwiedzam rodziców, mimo że matka traktuje mnie oschle. Tato ma rację. W głębi serca rodzice mnie kochają. Może nie tak mocno jak Hannah, ale z tym już się dawno pogodziłam.

Nigdy nie dorównam swojej starszej siostrze. Ani w oczach rodziców, ani tym bardziej Aresa.

4

 

Ares

Zaciskam kurczowo palce na telefonie i biorę głęboki oddech, próbując się uspokoić.

– Hannah, obiecałaś, że pójdziemy tam razem. Już trzeci raz w tym miesiącu odwołujesz nasze spotkanie dosłownie w ostatniej chwili. Nie mogłaś mnie przynajmniej uprzedzić nieco wcześniej?

W słuchawce rozlega się szelest i westchnienie Hannah.

– Przepraszam, Ares. Naprawdę planowałam być z tobą dziś wieczorem, przecież wiesz. Chciałabym wspierać Raven, tak samo jak chciałabym spotkać się z tobą, ale po prostu nie dam rady się wyrwać. Muszę nakręcić kilka dubli i w ogóle nie idzie nam tu zbyt dobrze.

– Ciągle masz to samo wytłumaczenie, Hannah. Próbuję cię wspierać, jak tylko mogę, ale naprawdę mi tego nie ułatwiasz. Nie może być tak, że zawsze to ja idę na kompromis.

– Wiem – przyznaje, zniżając głos. – Wynagrodzę ci to.

– Robisz to, bo nie chcesz być ze mną widziana ani fotografowana? Hannah, przecież my za miesiąc bierzemy ślub. Nie zapominaj o naszej umowie. Od razu gdy zostaniemy małżeństwem, upubliczniamy nasz związek. Cóż by się takiego wielkiego stało, gdybyśmy dziś wieczorem pokazali się razem?

– Ares, nie o to chodzi. Uwierz mi, naprawdę nie o to. Wez­mę po ślubie sporo wolnego, więc muszę teraz więcej pracować, żeby to nadrobić. Nie chcę, żebyśmy przeze mnie mieli opóźnienia w harmonogramie.

Wznoszę oczy do sufitu, przeciągając ręką po włosach.

– Rozumiem – kapituluję.

W rzeczywistości wcale tak nie myślę i powoli zaczynam tracić nadzieję, że ta sytuacja kiedykolwiek się zmieni. Dawniej uważałem się za największego szczęściarza wśród rodzeństwa. Dion prawie wcale nie interesuje się swoją narzeczoną, reszta nadal nie wie, z kim będzie musiała zawrzeć małżeństwo. Tylko mnie jednemu udało się zakochać w dziewczynie, którą babka wyznaczyła mi na żonę, i to jeszcze na długo przed ślubem.

Jednak ostatnio coraz bardziej mam wrażenie, że to nie będzie małżeństwo z miłości. Nie uważam już, że wygrałem los na loterii. Wydaje mi się, że mój związek z Hannah jest w pewnym sensie na siłę. Gdzieś ulotniła się ekscytacja, którą odczuwałem na myśl o zbliżającym się ślubie.

– Nie będzie jej, prawda?

Unoszę głowę i napotykam wzrokiem jednego z młodszych braci, Lexa, opartego o futrynę drzwi. Ma wystudiowanie obojętną minę, ale wyraz jego oczu zdradza poirytowanie. W pierwszym odruchu chcę stanąć w obronie Hannah, ale nie znajduję dziś w sobie na to siły.

– No nie.

– Będziesz miał przechlapane, jeśli pójdziesz tam bez osoby towarzyszącej. Wiesz, jakie są kobiety na tego typu imprezach. Nie dadzą ci żyć przez cały wieczór. Szkoda, że mnie tam nie będzie.

Potrząsam lekceważąco głową.

– Daj spokój. Masz z samego rana samolot, prawda? Poza tym przecież nie znosisz show-biznesu.

Lex stoi na czele Windsor Motors i jeśli mnie pamięć nie myli, niedługo wypuszcza na rynek najnowszy model auta elektrycznego. Każde z nas zajmuje się innym wycinkiem imperium Wind­sorów: Lexington samochodami, Sierra nieruchomościami, Zane zarządza naszymi hotelami, Luca aktywami, a Dion naszymi zagranicznymi holdingami. Całą szóstką kierujemy Windsor Corp, kontrolując o wiele więcej rynku, niż się powszechnie wydaje.

– Dam sobie radę – zapewniam brata. – To tylko pokaz mody, tyle ich już sponsorowałem. Wpadnę na chwilę i się ulotnię.

Lex posyła mi uśmiech.

– Będzie Raven, więc jakoś sobie poradzisz. Jest gwiazdą dzisiejszego wieczoru. Nie wiem, jak ona to robi, ale co dzień jest piękniejsza. Bardzo żałuję, że nie dam rady pójść z tobą.

Odruchowo cały się napinam i mierzę wzrokiem Lexingtona spod zmrużonych powiek. Od kiedy to mój brat uważa Raven za piękność? Odkąd pamiętam, zawsze traktowaliśmy ją jak młodszą siostrę. Czyżby coś się zmieniło i nagle dostrzegł w niej kobietę?

– Skąd wiesz, że Raven tam będzie?

Kiedy o tym pomyślę, przypominam sobie, że całkiem niedawno wybrali się razem do galerii sztuki, tylko we dwoje. Czyżby coś między nimi było?

Uśmiecha się do mnie szelmowsko, unosząc komórkę.

– Rozmawiałem z nią dzisiaj.

Co takiego? Raven prawie zawsze odrzuca połączenia ode mnie, a znajduje czas na rozmowy z Lexem?

Brat parska śmiechem z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

– Pozdrów Raven ode mnie, dobra?

Kiwam głową na znak zgody, chociaż nie mam najmniejszego zamiaru tego zrobić. Na samą myśl o Lexingtonie i Raven robi mi się nieswojo, i to nie tylko z powodu moich nawracających snów z nią w roli głównej. Snów, o których powinienem jak najszybciej zapomnieć.

Jadę na pokaz mody w podłym humorze, ale nie byłbym w stanie podać powodu swojej irytacji. Miałem czas przywyknąć, że Hannah często wystawia mnie do wiatru, ale to nie znaczy, że jest mi łatwiej. Od kilku lat ukrywamy nasz związek, żeby uniknąć nagonki mediów. Hannah boi się oskarżeń o nepotyzm, gdyby wyszło na jaw, że jesteśmy razem, i to jest dla mnie zrozumiałe. Wiem, jak ciężko pracuje, a szum medialny jedynie przysporzyłby jej problemów. Rozumiem jej obawy, ale jestem już tą całą sytuacją zmęczony.

Wchodzę do sali, w której panuje głośny gwar. Przystaję w kącie i kieruję wzrok na wybieg. Rzadko oglądam pokazy – wszystkie wyglądają mniej więcej tak samo, a poza tym kompletnie nie interesuje mnie moda. Mimo to dzisiaj nie potrafię oderwać oczu od kobiety, która jest królową wieczoru.

Raven spaceruje po wybiegu ubrana w obcisłą sukienkę, która nie pozostawia zbyt wiele dla wyobraźni. Przez dłuższą chwilę przyglądam się jej z podziwem. Pracuje równie ciężko jak Hannah, a może nawet i ciężej, a mimo to nigdy nikogo nie zawiodła. Wiem, że moja siostra często wpada do jej biura bez zapowiedzi, tak samo jak nasza babka. Przez sekundę przemyka mi przez głowę myśl, dlaczego Hannah nie jest taka jak Raven. Są siostrami, ale mają zupełnie różne charaktery.

Wracam myślami do dnia, w którym babka po raz pierwszy wspomniała mi, że zamierza połączyć małżeństwem Windsorów i Du Pontów. Wtedy życzyła sobie, żebym poślubił Raven. Wzdycham, kiedy Raven się odwraca i przechodzi z powrotem po wybiegu, i nagle ogarnia mnie niewytłumaczalne poczucie straty.

– Panie Windsor!

Przywołuję uśmiech na twarz i się odwracam. Stoi przede mną organizator dzisiejszego pokazu, więc czeka mnie zwyczajowa pogawędka. W show-biznesie bardzo dużo zależy od tego, kogo się zna i gdzie się bywa, a ja tego nie znoszę. Mam dosyć całej tej pretensjonalności, sztuczności, życia w świecie iluzji. Tęsknię za autentycznością.

– Mieliśmy dzisiaj na wybiegu kilka modelek od was – stwierdza z dumą w głosie pan Jonas. – Windsor Media to prawdziwa potęga. Czy zostało jeszcze coś, co nie jest waszą własnością? Przejęliście kilka popularnych magazynów i jedną gazetę, zdominowaliście branżę modową, no i oczywiście dysponujecie własną wytwórnią filmową. Nie mam pojęcia, jak pan daje radę nimi wszystkimi zarządzać. To dla mnie zaszczyt, że znalazł pan czas, by wpaść na nasz pokaz.

Odpowiadam mu skinieniem i chociaż wkładam wiele wysiłku, by się skupić na jego słowach, wciąż chodzi mi po głowie Lexington. Czyżby naprawdę coś go łączyło z Raven? Próbuję wymyślić jakiś pretekst, żeby przerwać nachalne wazeliniarstwo Jonasa, gdy nagle dolatują mnie strzępki rozmowy za moimi plecami.

– Przykro mi, ale nie mogę.

Sztywnieję na dźwięk głosu Raven i się odwracam. Widzę po niej, że jest zdenerwowana, a mimo to uśmiecha się promiennie do stojącego przed nią mężczyzny.

– Przepraszam – zwracam się do Jonasa z uprzejmą miną, pod którą skrywa się nuta rozdrażnienia, zastanawiając się, co mogło wyprowadzić z równowagi Raven.

– Tylko jedna randka – prosi jej towarzysz. – Zapłacę ci za nią więcej, niż zarobisz przez cały rok.

Moje szczęki mimowolnie się zaciskają, a dłonie zwijają w pięści ze złości. Zmuszam się jednak do opanowania, gdy napotykam spojrzenie Raven i dostrzegam w jej oczach błysk ulgi. Uśmiecham się i nie spuszczając z niej oczu, obejmuję ją w talii i przygarniam do siebie.

– Tu jesteś, Raven – mruczę pod nosem, po czym odwracam się do stojącego naprzeciwko mężczyzny.

Przez moment wygląda na poirytowanego, ale zaraz mnie rozpoznaje i natychmiast opuszcza wzrok.

– Pan Windsor – odzywa się o wiele łagodniejszym tonem, niż zwracał się przed chwilą do Raven.

Wiem doskonale, kim jest, ale niech mnie diabli, jeśli dam mu satysfakcję i się do tego przyznam. Mierzę go przez sekundę obojętnym wzrokiem, po czym odwracam się do Raven.

– Pamięta mnie pan? Rozmawialiśmy niedawno o scenariuszu, który wysłałem do Windsor Media – próbuje mi się przypomnieć.

To jeden z najbardziej znanych reżyserów. Moja firma niedługo miała sfinansować jego najnowszy film, w którym Hannah bardzo chce zagrać główną rolę. No ale cóż, mówi się trudno.

Zataczam kciukiem kółka na talii Raven, która przybliża się i wtula we mnie całym ciałem. Jest jedną z najsilniejszych kobiet, jakie znam, ale skoro moja obecność przyniosła jej aż taką ulgę, można podejrzewać tylko jedno: to nie jest pierwszy raz, gdy ten sukinsyn ją napastuje.

– Jedyne, co pamiętam, to propozycja, którą chwilę temu złożyłeś Raven. Trochę dziwna, bo cię na nią nie stać, a poza tym próbujesz obrazić Raven. – Śmieję się sucho. – Chcesz jej zapłacić za randkę więcej, niż zarabia w rok? Przecież to najlepiej opłacana modelka na świecie. A ty kim jesteś? W zasadzie to nie wiem. Ale wiem jedno: taki ktoś nie powinien nawet się zbliżać do Raven i jeśli jeszcze raz to zrobisz… słono za to zapłacisz, nie jej tylko mnie.

Reżyser robi wielkie oczy i spogląda z żalem na Raven. Mierzi mnie już samo to, jak się na nią gapi. Ona nie zasługuje na wysłuchiwanie tego typu bredni.

– Nie wiedziałem – przyznaje słabym głosem.

Obejmuję Raven mocniej i spoglądam na niego z uśmiechem.

– No to już wiesz. A teraz spadaj.

Żegna mnie skinieniem i się oddala, zaciskając gniewnie szczęki, ale nic sobie z tego nie robię. Jedyne, co mnie w tym momencie interesuje, to rozpromieniona twarz Raven.

– Nadal jesteś pewna, że nie potrzebujesz ochroniarza?

Spogląda na mnie z lekką irytacją w oczach.

– Ares. Nic mi nie groziło, więc po co?

Opuszczam rękę, kręcąc głową.

– Jak często zdarzają ci się takie rzeczy?

– Bardzo, bardzo rzadko – zapewnia mnie, jednocześnie uciekając spojrzeniem, co od razu zdradza, że kłamie. Znam ją od dawna i dobrze wiem, że robi to, gdy mija się z prawdą.

– Nie powinnaś bywać sama na tego typu imprezach. Nie zabrałaś żadnego faceta?

Przypominam sobie tylko jednego, z którym widywano ją w ostatnich latach, ale on niedawno się ożenił – ku mojej ogromnej uldze. Silas Sinclair. Facet ma w sobie coś, co mnie odrzuca, i nie chodzi jedynie o to, że należy do tych nielicznych osób, które są dla mnie nietykalne. Nieraz próbowałem namówić babkę na zerwanie współpracy z jego firmą, która dba o nasze bezpieczeństwo, ale ona nie chce o tym słyszeć. Sam do końca nie wiem, co mnie drażni w Sinclairze, możliwe, że sposób, w jaki traktował – czy raczej nie traktował – Raven. Ta kobieta zasługuje, by być dla drugiej osoby centrum świata, a on ledwo ją zauważał. Na pierwszy rzut oka było jasne, że jego serce należy do innej.

– Nie. Przyszłam sama. Zaraz dołączy do mnie mój agent, ale jeszcze jest za kulisami.

Prześlizguję się wzrokiem po jej ciele, potrząsając z niedowierzaniem głową.

– Nigdy nie potrafiłem cię zrozumieć, wiesz? Jak to możliwe, że jak dotąd nie byłaś w stałym związku? Jakim cudem kobieta taka ja ty nadal jest singielką?

Sięga po kieliszek szampana z tacy mijającego nas kelnera i spogląda na mnie z uśmiechem.

– Po prostu nigdy nie spotkałam mężczyzny, który by mnie zafascynował. A nie mam ochoty wiązać się z kimś, kto nie będzie mi całkowicie oddany. Marzę o wielkiej miłości jak z bajki i chcę na nią poczekać.

Całkowicie oddany? No, no, no! Ale ma rację, właśnie na takie uczucie zasługuje. Jestem ciekaw, jaki będzie mężczyzna, który zdoła ją zdobyć. Na sekundę staje mi przed oczami Raven z Lexingtonem i ta wizja mrozi mi krew w żyłach.

– Raven!

Odwraca się w stronę męskiego głosu i się uśmiecha, po czym ponownie przenosi wzrok na mnie.

– To mój agent – wyjaśnia. – Co oznacza, że pora na nudne, ale podobno konieczne gadki szmatki. Zobaczymy się później, dobrze?

Kiwam głową na znak zgody i odchodzę, zerkając kątem oka na zbliżającego się do Raven mężczyznę. Podobno to jej agent, a wpatruje się w nią w mało profesjonalny sposób. Od razu widać, że jest nią oczarowany. Przestępuję nerwowo z nogi na nogę. Bardzo, ale to bardzo zależy mi na szczęściu Raven, jednak przeraża mnie myśl, że mogłaby się w kimś zakochać.

Założę się, że tak samo czuje się każdy starszy brat. Może nie jest to do końca to samo uczucie, które ogarnia mnie na myśl o facetach Sierry, ale coś bardzo zbliżonego. Nie może być inaczej.

5

 

Ares

– Nagłośnij ten temat jeszcze bardziej – polecam, zatrzymując wzrok na artykule poświęconym marce odzieżowej Raven. Nie wiedziałem wcześniej, że jedna z prezentowanych na wczorajszym pokazie kolekcji należała do niej. Jak zdążyłem się zorientować, jej najnowsze projekty zostały bardzo dobrze przyjęte i moim zdaniem zasługują na znacznie większą uwagę.

Jaki jest sens być właścicielem magazynów plotkarskich i modowych, jeśli miałbym nie wykorzystać ich do promowania marki należącej do przyjaciółki? Miejmy nadzieję, że jej firma nabierze takiego rozpędu, że Raven niedługo będzie zmuszona całkiem zrezygnować z kariery modelki.

Nie mogę się pogodzić z myślą, że jest obiektem męskiego pożądania. Mężczyźni dostrzegają w niej tylko jej urodę, nie wiedząc, że kryje się za nią pogodna i serdeczna dziewczyna. Wiem, jak jej branża potrafi być toksyczna, i wolałbym, żeby nie miała z nią nic wspólnego. Chciałbym, aby była bezpieczna i żyła z dala od fleszy, a nie w ich świetle.

Ostatnio wydaje się, że Raven nie jest sobą, co mnie bardzo martwi. Obawiam się, że praca ją przytłacza. Wieczna dieta, kosmiczne wymagania fotografów, ciężkie warunki, w których czasami odbywają się sesje zdjęciowe. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego w ogóle zdecydowała się zostać modelką. Jest niewyobrażalnie piękna, ale mam poczucie, że ten rodzaj kariery kompletnie do niej nie pasuje. Za to własna marka odzieżowa wydaje się dla niej wprost wymarzonym zajęciem. Może się wykazać kreatywnością i na dodatek działa w branży, którą zna od podszewki, nie będąc narażona na wszystkie uciążliwości, które niosą ze sobą sława i popularność.

– Dzwonił Bradford Manson – informuje mnie Dom, mój sekretarz. – Chciał się dowiedzieć, co ze scenariuszem, który do nas wysłał. Z twoich uwag wynikało, że decydujemy się sfinansować jego film. Mam popchnąć ten projekt do przodu?

Zaciskam zęby, podrywając gwałtownie głowę.

– Nie! – protestuję ostro, wracając myślami do rozmowy reżysera z Raven po wczorajszym pokazie. – Ten facet to kupa gówna, które nie jest nawet warte, żeby przykleić się do jej buta!

– Co takiego? – pyta skonsternowany Dom.

Zbywam go lekceważącym machnięciem dłoni.

– Nieważne. Nie chcę więcej słyszeć o tym popaprańcu. Nie będziemy z nim współpracować i daj wszystkim do zrozumienia, że aktorzy, którzy zdecydują się u niego zagrać, nie mają czego szukać w Windsor Media. To samo dotyczy każdego, kto chciałby finansować jego filmy.

Dom robi wielkie oczy.

– Co ten biedny frajer zrobił, że dostaje od ciebie pocałunek śmierci? Przecież już nigdy nic nie nakręci.

Uśmiecham się z ironią, słysząc to idiotyczne określenie. Trafienie na czarną listę Windsorów określa się w naszej branży jako pocałunek śmierci, bo jest jak wolno działająca trucizna. Pechowcy, którzy na niego zasłużą, często w ogóle nie zdają sobie z tego sprawy, aż jest już za późno i budzą się na zgliszczach swojej kariery.

Potrząsam gwałtownie głową.

– Mam to gdzieś, że nic nie nakręci. Mógł się zastanowić, zanim zaczął kłapać dziobem. Zobaczymy, skąd weźmie kasę na swoje wydatki. Pieprzony dupek!

Dom mi przytakuje, wyraźnie zaszokowany. Na ogół zachowuję się do bólu racjonalnie – to konieczne w branży pełnej ludzi o napompowanym ego. Jednak ten sukinsyn Manson… odczuje na własnej skórze, jak to jest, gdy tracę cierpliwość.

– Jeszcze jedna sprawa – zwracam się do swojego sekretarza, bębniąc palcami w blat biurka. – Chodzi o pewnego sprzedawcę, nazywa się Andy. Pracuje w naszej największej galerii handlowej. Masz go zwolnić. Jest kierownikiem jednego ze sklepów jubilerskich, zapomniałem nazwy… Pamiętasz może ulubioną markę biżuterii Hannah? To ten sklep.

Dom chrząka z niepewną miną.

– Skoro to galeria, podpada pod nieruchomości, a to działka Sierry. Sam wiesz, co się dzieje, kiedy wchodzimy jej w paradę.

Odchylam się na oparcie fotela i wbijam wzrok w mojego sekretarza. Ma metr dziewięćdziesiąt wzrostu, przez co często biorą go za mojego ochroniarza, a kuli się ze strachu na wzmiankę o mojej siostrze. W zasadzie go za to nie winię. Faktycznie jest nieco świrnięta.

– Zadzwoń do Sierry i przekaż jej, że Andy gapił się obleśnie na Raven, kiedy byłem z nią w sklepie, i dlatego chcę, żeby go wylała. Powinno jej zależeć, żeby jej przyjaciółka mogła spokojnie robić zakupy bez śliniących się do niej i traktujących ją jak rzecz sprzedawców.

Dom otwiera szerzej oczy, w których błyska gniew.

– Miał czelność obrazić Raven? – Zgrzyta zębami, kiwając skwapliwie głową. – Zaraz to załatwię.

Odprowadzam go wzrokiem, gdy wychodzi, i kryję uśmiech. Nie tylko cała moja rodzina przepada za Raven. Uwielbia ją każdy, kto ją bliżej poznał. Jest cudowna i widzi to cały świat. Oprócz niej.

Wyglądam za okno, zastanawiając się, co powinienem zrobić. Nie uśmiecha mi się, że Raven porusza się bez obstawy. Do czego mogłoby dojść, gdybym wczoraj nie zjawił się przy niej w samą porę? Gdyby ten przeklęty Brad nie chciał przyjąć do wiadomości, że „nie” znaczy „nie”?

Sięgam po komórkę i wpatruję się w nią ciężkim wzrokiem. Po chwili chowam dumę do kieszeni i wybieram numer jedynego człowieka, którym gardzę całym sercem. Może i jest sukinsynem, ale niestety w swojej branży nie ma sobie równych.

– Silas Sinclair – rozlega się w słuchawce.

Zaciskam zęby, poirytowany już samym dźwiękiem jego głosu.

– Mówi Ares Windsor.

– Wiem. Mam identyfikację numeru. W dzisiejszych czasach wszystkie komórki mają tę funkcję.

Nie cierpię tego dupka!

– Potrzebuję dwóch dodatkowych ochroniarzy. Najlepszych, jacy dla ciebie pracują, ale mam jeden warunek.

– Warunek? – powtarza zaintrygowanym tonem.

Zwieram mocno szczęki, przypominając sobie, jak Silas pokazywał się z Raven. Przez kilka lat widywano ich razem – nieustannie się rozstawali i wracali do siebie. Żałuję, że nie mogę poprosić o tę przysługę kogoś innego, ale w tych kwestiach ten bydlak jest faktycznie najlepszym z najlepszych.

– Nie chcę, żeby się ujawniali. Będą kogoś ochraniać, ale ta osoba nie może o tym wiedzieć. Zależy mi, żeby eliminowali wszelkie potencjalne zagrożenia, zanim będą miały szansę się zmaterializować. W tym nagabujących ją facetów, takich, co nie przyjmują do wiadomości odmowy. Nie interesują mnie ich metody, ale jeśli poczuje się choć odrobinę zagrożona, mają się tym zająć.

Silas śmieje się z przekąsem, doprowadzając mnie tym do szewskiej pasji.

– A któż to potrzebuje aż takiej obstawy? Twoja narzeczona? Myślałem, że już to załatwiliśmy.

Wznoszę oczy do sufitu, czując, jak po plecach przechodzi mi nerwowy dreszcz.

– Raven Du Pont.

W słuchawce na chwilę zapada cisza.

– Naprawdę chcesz sobie zadać tyle trudu, żeby ją ukradkiem chronić?

Przymykam oczy, biorąc głęboki wdech.

– Naprawdę.

– To cię będzie sporo kosztować.

– W to nie wątpię.

– Wisisz mi przysługę. Poproszę cię o nią w dowolnym momencie, a ty nie możesz mi odmówić.

Waham się niezdecydowany. Przeklęty Silas Sinclair! Dobrze wie, jaką wartość ma przysługa od Windsora.

– Co to, to nie.

– To szukaj sobie kogoś innego, Windsor.

Szlag! Podły drań!

– Czy ona kiedykolwiek choć trochę cię obchodziła? – rzucam ostrym tonem.

Wybucha śmiechem, który wyjątkowo działa mi na nerwy.

– Jasne, że tak, i nadal mnie obchodzi. Moja żona i ja uwielbiamy Raven, traktujemy ją jak członka rodziny. Zawsze tak będzie.

– A mimo to tyle chcesz za jej ochronę?

– Nie mieszam interesów z życiem prywatnym.

– Gówno prawda. Założyłeś firmę tylko po to, żeby odnaleźć Alannę.

Ponownie zanosi się rechotem, a ja jeszcze nigdy w życiu nie miałem tak wielkiej chęci przywalić komuś pięścią w twarz.

– Tak – przyznaje. – Alanna to jedyny wyjątek od tej zasady.

– Dobra – cedzę przez zęby. – Niech będzie przysługa. Ale nie może się przez nią nikomu stać krzywda ani nie będzie wbrew moim zasadom moralnym.

– Umowa stoi – odpowiada Silas. – Raven się nie zorientuje, że jest na okrągło pilnowana przez moich najbardziej doświadczonych i skutecznych ludzi. – Drań zaśmiewa się kolejny raz. – A tak przy okazji, dobrze, żebyś wiedział, że od dawna dyskretnie zapewniam Raven ochronę, za darmo. A ty zapłaciłeś jak za zboże, żeby ją strzec przed męskimi zalotami, czyli tym, co mnie nigdy nie przeszkadzało. Powinieneś chyba zapytać samego siebie dlaczego.

Po tych słowach się rozłącza, a we mnie aż się gotuje ze złości.

Sukinsyn!

6

 

Ares

Parkuję przed rezydencją Du Pontów, ogarnięty lekkim niepokojem. Powinienem się cieszyć na przyjęcie urodzinowe Hannah, ale od jakiegoś czasu między nami nie jest już tak jak kiedyś i coraz trudniej mi przymykać na to oko.

Chociaż do wesela zostało zaledwie parę tygodni, wszelkie problemy, jakie dotychczas mieliśmy, wydają się wracać ze zdwojoną siłą. Może tylko mam tremę przez ślubem, ale możliwe, że chodzi o coś więcej. Gdzieś w głębi ducha prześladuje mnie pytanie, czy nie związaliśmy się z Hannah tylko ze względu na przeświadczenie, że i tak jesteśmy na siebie skazani z powodu umowy, którą zawarły nasze rodziny. Ale… czy na pewno? Przecież kobietą, którą początkowo przeznaczono mi na żonę, była Raven. Gdybym wtedy… gdyby nie tamta noc, czy przygotowywałbym się teraz do ślubu z Raven?

Przeczesuję ręką włosy, wciągając głośno powietrze. Teraz to i tak bez znaczenia. Nie cofnę czasu i bez względu na moje wątpliwości muszę poślubić Hannah, o ile chcę zachować swoje stanowisko w firmie i otrzymać spadek.

Zbieram się w sobie i wysiadam z auta, czując się dziwnie nieswojo. Od jakiegoś czasu nie jestem sobą i nie wiem dlaczego. Nie chodzi tylko o zbliżający się ślub. To coś jeszcze.

– Ares!

Unoszę głowę i widzę stojącego w drzwiach ojca Hannah z szerokim uśmiechem na twarzy. Dawno się nie widzieliśmy, więc pewnie czeka na mnie z butelką dobrej szkockiej. Jeśli chodzi o przyszłego teścia, wygrałem los na loterii. To naprawdę porządny facet, w krótkim czasie stał się dla mnie jak drugi ojciec. Dzięki niemu trochę mi łatwiej znosić nieobecność rodziców. Ból spowodowany ich nagłą utratą nie przemija, ale z czasem się przytępia.

– Arthur. – Ściskam mu dłoń na powitanie i wchodzę do środka. Kierujemy się w stronę patio na tyłach domu, skąd dobiegają śmiechy.

– Jak tam w pracy, synu? Ostatnio prawie wcale cię nie widuję. Zostajesz u nas na noc?

Potwierdzam.

– W pracy mam urwanie głowy, ale robię sobie wolny weekend.

Hannah odwraca ku mnie wzrok, kiedy podchodzę do niej z prezentem urodzinowym w ręku. Na szczęście zaprosiła dziś tylko kilka najbliższych przyjaciółek i rodzinę. Większe przyjęcia są dla nas obojga bardzo stresujące, a ostatnio nasilają napięcia w naszym związku. Dzisiejszy kameralny wieczór jest dokładnie tym, czego nam potrzeba.

Obejmuję ją ramieniem i przytulam, cmokając ją w policzek.

– Cześć, Han – mruczę, odsuwam się i wręczam jej prezent urodzinowy.

– Ares – mówi, uśmiechając się szelmowsko. – Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, co to!

Kiedy otwiera pudełko, otaczają ją przyjaciółki, wszystkie z jednakowo podekscytowanymi minami. Wszystkie są aktorkami, więc trudno mi się zorientować, kie­dy tylko udają, a kiedy ich reakcje są autentyczne.

– Jaki piękny – wzdycha Hannah. – Pomożesz mi go założyć?

Potwierdzam i odbieram od niej naszyjnik, a potem zapinam go jej na karku.

– Wygląda na tobie fantastycznie – mówię półgłosem, jednocześnie wracając myślami do Raven, przykładającej choker do swojej szyi.

Spogląda mi prosto w oczy i się uśmiecha.

– Zdziwiłam się, że w sieci krążą fotki, na których jesteś z Raven. Widziano was razem w sklepie z biżuterią i stąd się wzięły dziwne plotki. Już wiadomo, o co chodziło.

Przytakuję. Odkąd Raven stała się popularną modelką, nie pokazuje się zbyt często publicznie. Sam miałem okazję się przekonać dlaczego. Paparazzich ogarnia istne szaleństwo, jeśli zdołają gdzieś ją dopaść. Ostatnimi czasy bywa praktycznie tylko w Wind­sor Estate lub pokazuje się w towarzystwie Hannah. Mimo to sława nie zmieniła jej tak samo jak jej siostry. Wręcz przeciwnie, stała się jeszcze większym odludkiem, niż była wcześniej.

Przyjaciółki tłoczą się dookoła Hannah demonstrującej im podarowany jej przeze mnie naszyjnik, więc tylko wzdycham i odchodzę na bok. Bardzo rzadko ma okazję spędzić wieczór z bliskimi, dlatego z chęcią dam jej nieco swobody. W końcu będziemy mieć całą noc tylko dla siebie.

Biorę coś do picia i podchodzę do stojącej w rogu patio huśtawki. Nie jestem specjalnie zdziwiony, gdy zastaję na niej Raven z oczami wbitymi w tablet. Uśmiecham się do siebie, domyślając się, że pracuje nad nowym projektem swojej linii odzieżowej.

Siadam obok i próbuję rozbujać huśtawkę. Wtedy podnosi głowę i spogląda mi w oczy.

– Ares.

Jest coś szczególnego w tonie, jakim wypowiada moje imię. Mam wrażenie, że robi to inaczej niż wszyscy. Mógłbym się od tego uzależnić.

– Dlaczego siedzisz tu sama, ptysiu?

Wybucha śmiechem, który wydaje mi się szczery i orzeźwiający, w odróżnieniu od otaczającej nas sztucznej wesołości.

– Naprawdę już do końca życia będziesz mnie tak nazywać?

Potwierdzam skinieniem.

– Nigdy nie zapomnę twojego breloczka w kształcie ptysia, koszulki z ptysiem i takiej samej przypinki na torbie. Uwielbiałaś je.

Spogląda na mnie ciężkim wzrokiem, ale nie dostrzegam na jej twarzy irytacji.

– Miałam na nie fazę jako nastolatka, rozumiesz? Rany, jak to dobrze, że się nie znaliśmy, gdy byłam emo. To byłaby prawdziwa katastrofa.

Uśmiecham się i zerkam na szkic projektowanej przez nią sukni. Talent Raven zawsze robił na mnie wielkie wrażenie.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – przypominam jej. – Dlaczego siedzisz tu sama? Nie powinnaś świętować razem z siostrą?

Blokuje tablet i odwraca ku mnie głowę.

– Próbowałam – odpowiada drżącym głosem, zmuszając się do uśmiechu.

O tak, nie wątpię, że próbowała. Taka już jest. Nigdy nie mog­łem zrozumieć, dlaczego rodzice na każdym kroku faworyzują Hannah i poświęcają jej całą swoją uwagę. Dzięki temu się poznaliśmy – Raven wyjechała na wakacje razem z Sierrą, bo jej mama i tata odwołali rodzinny wyjazd, żeby towarzyszyć Hannah podczas castingu.

Hannah zachowuje się tak samo jak oni. Jakby obecność Raven była czymś oczywistym. Podejrzewam, że robi to świadomie. Raven organizuje nasz ślub praktycznie od a do zet, a dzisiaj pojawiła się posłusznie na przyjęciu, wiedząc, że jeśli je sobie odpuści, siostra będzie na nią zła. A mimo to Hannah nie robi nic, żeby włączyć Raven do towarzystwa.

– Przykro mi, ptysiu. Chyba jesteśmy dzisiaj w takiej samej sytuacji.

Kręci przecząco głową.

– Z nami Hannah może pobyć, kiedy chce, ale trudniej jej spotkać się z przyjaciółkami, więc ją rozumiem.

Cała Raven. Nieustannie szuka usprawiedliwienia dla postępowania Hannah. Jestem ciekaw, czy w ogóle zdaje sobie z tego sprawę.

– Pokaż, co tam szkicujesz.

Przytakuje i przysuwa się do mnie, przez co ociera się ramieniem o moją rękę. Lekki powiew wiatru delikatnie muska nam skórę.

– Testuję na niej różne odcienie beżu w połączeniu z bogatym zdobieniem z koralików. Będzie miała dopasowany, ale klasyczny krój.

Klika w tablet, wyświetlając kolejne rysunki, na widok których wzbiera we mnie duma.

– Jesteś niesamowita, wiesz o tym?

Podnosi na mnie oczy wyraźnie spłoszona. Zawsze mnie cieszą rumieńce na jej policzkach, kiedy prawię jej komplementy. Jest supermodelką, ma miliony fanów na całym świecie, a mimo to peszą ją moje słowa. Jest zupełnie inna niż wszyscy i uważam się za szczęściarza, że mogę się z nią przyjaźnić.

– Mam coś dla ciebie. Może jest jeszcze trochę za wcześnie, bo twoje urodziny są dopiero za miesiąc, ale pomyślałem sobie, że ten prezent przyda ci się już teraz.

Podaję jej niewielką papierową torebkę, którą przyniosłem ze sobą. Odbiera ją ode mnie, otwierając szerzej oczy. Nie spuszczam z niej wzroku, kiedy wyjmuje z niej pudełko, czuję, że skacze mi puls. Gdy ostatnio stresowałem się czymś tak prozaicznym jak prezent urodzinowy?

Raven wzdycha z zachwytu, a ja z ulgą wypuszczam powietrze.

– Ares! Przecież ten tablet nawet jeszcze nie wszedł na rynek! Zamówiłam go w przedsprzedaży, ale będzie dostępny nie wcześniej niż za pół roku. Jak ci się… – Urywa w pół zdania, gdy odwraca tablet na drugą stronę, na której widnieje wypukłe logo w kształcie ptysia. – Wow! Jak ty…?! To po prostu… Przecież nie robią ich na specjalne zamówienie!

To prawda. Żeby go zdobyć, nasłuchałem się ględzenia Lexingtona, którego ubłagałem, żeby poprosił o przysługę Arię Callahan. Gdybym ją znał osobiście, nie zawracałbym głowy bratu, ale nie znam. Wiem tylko, że jest szwagierką Amary Grant, a ponieważ Amara i Leia przyjaźnią się z Lexem, założyłem, że będzie w stanie mi pomóc. Choć oczywiście zrobił z tego wielkie halo. Callahanowie posiadają udziały w wielu firmach technologicznych, a poza tym mają znajomości i kontakty, których ja nie mam.

– Pomógł mi znajomy znajomego znajomego – wyjaśniam enigmatycznie. Za żadne skarby nie zdradzę jej, że tablet załatwił Lex. To nie jemu należy się jej wdzięczność, tylko mnie.

– Jest super! – piszczy Raven. Kiedy ostatnio widziałem w jej oczach tak autentyczną radość? – Nie wierzę, że to dla mnie zrobiłeś. Przecież ty nienawidzisz wybierać prezentów!

Kręcę przecząco głową.

– Wcale nie. Dla ciebie zawsze wybieram je sam, co roku.

Ściąga brwi.

– Ty? A nie Dom?

– Dom? – powtarzam oburzonym głosem. – Na serio myślałaś, że to ten dureń wybierał dla ciebie prezenty przez te wszystkie lata?

Wybucha śmiechem i ściska mnie za ramię.

– Nie, tak cię tylko podpuszczam. Tablet jest super, Ares. Naprawdę super. To najlepszy prezent w moim życiu. Już się nie mogę doczekać, kiedy zacznę na nim rysować nowe projekty.

Uśmiecham się, widząc, że uruchamia tablet, i od razu przechodzi do ustawień.

– Nie mogłabyś choć na chwilę dać sobie na luz? Ciągle tylko pracujesz, Raven. Nie znam zbyt wielu osób bardziej zarobionych ode mnie, ale ty na bank jesteś jedną z nich. To nie jest dla ciebie dobre.

Wzrusza lekceważąco ramionami.

– Nic mi nie będzie. Dzięki pracy mam czym zająć myśli. To dla mojego dobra.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

7

 

Dostępne w wersji pełnej

8

 

Dostępne w wersji pełnej

9

 

Dostępne w wersji pełnej

10

 

Dostępne w wersji pełnej

11

 

Dostępne w wersji pełnej

12

 

Dostępne w wersji pełnej

13

 

Dostępne w wersji pełnej

14

 

Dostępne w wersji pełnej

15

 

Dostępne w wersji pełnej

16

 

Dostępne w wersji pełnej

17

 

Dostępne w wersji pełnej

18

 

Dostępne w wersji pełnej

19

 

Dostępne w wersji pełnej

20

 

Dostępne w wersji pełnej

21

 

Dostępne w wersji pełnej

22

 

Dostępne w wersji pełnej

23

 

Dostępne w wersji pełnej

24

 

Dostępne w wersji pełnej

25

 

Dostępne w wersji pełnej

26

 

Dostępne w wersji pełnej

27

 

Dostępne w wersji pełnej

28

 

Dostępne w wersji pełnej

29

 

Dostępne w wersji pełnej

30

 

Dostępne w wersji pełnej

31

 

Dostępne w wersji pełnej

32

 

Dostępne w wersji pełnej

33

 

Dostępne w wersji pełnej

34

 

Dostępne w wersji pełnej

35

 

Dostępne w wersji pełnej

36

 

Dostępne w wersji pełnej

37

 

Dostępne w wersji pełnej

38

 

Dostępne w wersji pełnej

39

 

Dostępne w wersji pełnej

40

 

Dostępne w wersji pełnej

41

 

Dostępne w wersji pełnej

42

 

Dostępne w wersji pełnej

43

 

Dostępne w wersji pełnej

44

 

Dostępne w wersji pełnej

45

 

Dostępne w wersji pełnej

46

 

Dostępne w wersji pełnej

47

 

Dostępne w wersji pełnej

48

 

Dostępne w wersji pełnej

49

 

Dostępne w wersji pełnej

50

 

Dostępne w wersji pełnej

51

 

Dostępne w wersji pełnej

52

 

Dostępne w wersji pełnej

53

 

Dostępne w wersji pełnej

54

 

Dostępne w wersji pełnej

55

 

Dostępne w wersji pełnej

56

 

Dostępne w wersji pełnej

57

 

Dostępne w wersji pełnej

58

 

Dostępne w wersji pełnej

59

 

Dostępne w wersji pełnej

60

 

Dostępne w wersji pełnej

61

 

Dostępne w wersji pełnej

62

 

Dostępne w wersji pełnej

63

 

Dostępne w wersji pełnej

64

 

Dostępne w wersji pełnej

65

 

Dostępne w wersji pełnej

66

 

Dostępne w wersji pełnej

67

 

Dostępne w wersji pełnej

68

 

Dostępne w wersji pełnej

69

 

Dostępne w wersji pełnej

70

 

Dostępne w wersji pełnej

EPILOG

 

Dostępne w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU:

The Wrong Bride

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Maria Mazurowska

Redakcja: Justyna Yiğitler

Korekta: Anna Burger

Grafika na stronach rozdziałowych: © SHOKO / Stock.Adobe.com

Projekt okładki: Adelina Sandecka

Zdjęcie na okładce: © yellowj, © tabitazn,

© Елена Захарова, © Alexander, © Africa Studio, © PixieMe,

© RH graphic studio / Stock.Adobe.com

Wyklejka: © ola-la / Stock.Adobe.com

THE WRONG BRIDE

Copyright © 2024 by Catharina Maura

Originally published in the United States by Sourcebooks, LLC.

www.sourcebooks.com

All rights reserved.

Copyright © 2025, Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Regina Mościcka, 2025

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2025

ISBN 978-83-8417-227-8

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Weronika Panecka

Spis treści

Okładka

Karta tytułowa: Catharina Maura, The wrong bride

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

32

33

34

35

36

37

38

39

40

41

42

43

44

45

46

47

48

49

50

51

52

53

54

55

56

57

58

59

60

61

62

63

64

65

66

67

68

69

70

Epilog

Karta redakcyjna