Teksański klan. Nika #2 - Grażyna A. Adamska - ebook

Teksański klan. Nika #2 ebook

Grażyna A. Adamska

4,7

Opis

Życie na ranczu nie okazuje się bezpiecznym azylem dla Niki. Gdy zostają ujawnione mroczne tajemnice z przeszłości, kobieta staje przed trudnym wyborem: czy zaufać swojej intuicji i podążać za przeczuciami, czy wycofać się i pozwolić, aby cały jej świat się rozpadł?

Niemałe zamieszanie wśród mieszkańców rancza wywołuje pojawienie się starego przyjaciela Niki, Axela. Jego arogancja i zbyt duża pewność siebie wzbudzają irytację i zaczynają stanowić poważne zagrożenie dla klanu Cruzów.

Nika stara się zapanować nad dręczącym przeczuciami i wraz z przyjaciółkami oddaje się praktykom medytacyjnym w nietypowej stadninie, gdzie przebywają wyjątkowe konie.

Sielankę burzą ujawnione sekrety, które są zapalnikiem dramatycznych wydarzeń z jakim będą musieli zmierzyć się mieszkańcy rancza.

Czy bohaterowie poradzą sobie z przeciwnościami losu i wspólnie stawią czoła trudnościom?

Czy Nika będzie w stanie na nowo zjednoczyć rodzinę?

Czy Carlos wciąż czuwa nad klanem Cruzów?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 369

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (38 ocen)
31
3
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa

Z braku laku…

niestety styl tej autorki kompletnie do mnie nie przemawia. To 3 jej ksiazka jaka czytam i dla mnie ostatnia. za kazdym razem podczas czytania towarzyszy mi jedno zdanie "totalny chaos!"
00
Jolcyk123

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacja jak wszystkie książki tej autorki;)
00
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

I co teraz nastąpi? Super wciągająca fabuła. Polecam❤️
00
jezabel

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjemna historia. Czyta się szybko. Polecam
00
asia2409

Całkiem niezła

Mam problem z tą książką. Za dużo chaosu, za dużo wątków, za dużo opisów, ale nie umiałam jej odłożyć. Kiedy myślę, że to ostania książka tej autorki, którą przeczytam - następuje zakończenie , które nie pozwala mi na to.
00

Popularność




Copyright © by Grażyna A. Adamska, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja i korekta: Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska

Redakcja i korekta II: Marek Trenkler

Korekta III: Aneta Krajewska

Zdjęcie na okładce: © by Staras/iStock

Projekt okładki: Justyna Sieprawska

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]

Ilustracje wewnątrz książki: © by pixabay

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-057-6

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Rozdział 33

Rozdział 34

Rozdział 35

Rozdział 36

Rozdział 37

Rozdział 38

Rozdział 39

Rozdział 40

Rozdział 41

Rozdział 42

Rozdział 43

Rozdział 44

Rozdział 45

Rozdział 46

Rozdział 47

Rozdział 48

Rozdział 49

Rozdział 50

Rozdział 51

Rozdział 52

Rozdział 53

Rozdział 54

Rozdział 55

Rozdział 56

Rozdział 57

Rozdział 58

Rozdział 59

Rozdział 60

Kochani,

pragnę uprzedzić, że druga część Teksańskiego klanu bardzo różni się od pierwszej. Tym razem skupiam się na Niki i jej zawodzie energoterapeutki. Tutaj nie będzie łzawej historii zdrady, nowej miłości, którą kobieta odnajduje dzięki mężczyźnie, dramatów ani histerii.

W tej części poznacie silne kobiety, które same biorą odpowiedzialność za swoje słabości i za pomocą technik proponowanych przez główną bohaterkę odzyskują swoją wewnętrznąmoc.

Ta powieść nie jest dla czytelniczek, które poszukują w książkach sensacji mafijnych, ekscytującej relacji hate-love czy też dzikiego seksu na każdejstronie.

Ten tom jest dla kobiet, które pragną wyciągnąć z lektury coś dla siebie.

W Niki poznacie bliżej Teksas i jego walory. Będzie rodeo, wyścigi konne pomiędzy beczkami, opiszę odrobinę życie kowbojskie. Nie miałam wprawdzie możliwości sprawdzenia tego osobiście, ale dzięki Arturowi Owczarkowi i jego książce Teksas to stan umysłu mogłam poczuć głębiej atmosferę tego stanu. Dziękuję Arturowi za pomoc i podpowiedzi, które bardzo dużo wniosły do historii i ją uwiarygodniły.

W tej części nie zabraknie miłosnego motywu pomiędzy dziewczyną i mężczyzną, ale nie będzie to wątek kluczowy.

Poznacie bliżej konie w stajniach Cruza i ich wyjątkowość. Będziecie mogli przyjrzeć się relacji Niki i Toma. Poznacie też historie pozostałych bohaterów klanu.

Spostrzegawczy czytelnicy na pewno wyłapią przewrotność działań Wszechświata i dostrzegą prawa koła życia, które zatacza swoje kręgi w najmniej oczekiwanych momentach. Sama wielokrotnie doświadczyłam tej magii, spotykając po latach starych znajomych i dowiadując się, że tak niewiele brakowało, by nie stracić ze sobą kontaktu. Podejrzewam, że Wy także macie w swoim życiu takie niespodziewane zbiegiokoliczności.

Z tego miejsca, Drogi Czytelniku, chciałabym Ci życzyć przede wszystkim przyjemnej zabawy podczas czytania. Pamiętaj o otwartym umyśle i sercu. Historia Niki i Carlosa być może jest fikcją literacką, ale opisane tu techniki pracy z podświadomością i energią to jedne z podstawowych metod stosowanych w terapii uzdrawiania przeszłości. Jeżeli czujesz, że Twoje życie nie jest takie, o jakim marzysz, może warto rozejrzeć się za pomocnądłonią?

Dużo miłości ciżyczę!

Grażyna A. Adamska

PS: Opisane w tej części Teksańskiego klanu tortury koni to prawdziwe historie czworonogów uratowanych przez Fundację Magdaleny Szmigiery. W Teksasie obowiązuje prawo, które zabrania zabijania tych pięknych zwierząt dla mięsa. W Polsce niestety nie. Bardzo wiele tych cudownych stworzeń hodowanych jest na rzeź. Magda ratuje je, wykupując od handlarzy i tworzy im nowy dom w swojej stadninie. Znam Magdę i Iwonkę, które prowadzą ten wyjątkowy dom dla uratowanych koników i miałam przyjemność poznać z bliska to miejsce oraz jego mieszkańców. Energii, jakiej tam doświadczyłam, nie da się porównać do żadnej innej. Te konie otoczone są potężną aurą miłości, a same emanują delikatnością i magią.

Postanowiłam przeznaczyć część dochodów ze sprzedaży książek właśnie na tę fundację. Te wspaniałe zwierzęta codziennie potrzebują jedzenia, opieki weterynarza i odnawiania miejsca, w którym przebywają. Każda złotówka się liczy! Możecie wesprzeć Fundację Magdaleny Szmigiery, wpłacając datek na konto fundacji, albo zainwestować w marchewki, które zostaną dostarczone mieszkańcom stadniny. Wszelkie informacje znajdziecie na stronie http://domkoni.pl/

Dziękuję z całegoserca!

Rozdział 1

Carlos

– Carlos! – Dźwięk tak dobrze znanego mi głosu wyrywa mnie z otępienia. Co ona tutaj robi? I co ja, kurwa, wyprawiam?!

Nika? – pytam zaskoczony sam siebie, po czym wyrywam się w stronę drzwi. Gdy tylko wynurzam się z gabinetu, widzę moją kobietę. Jej twarz jest blada jak ściana, a w oczach ma wymalowane przerażenie. Co jest, do kurwynędzy!

– Co się stało? – Chwytam ją ciasno w objęcia, a potem odsuwam i nerwowo zaczynam badać jej ciało. Czy jest ranna? Ta niechciana myśl całkowicie mnieotrzeźwia.

– Jesteś ranna? Gdzie? Coś cię boli? – Zasypuję ją pytaniami, dalej trzymając mocno w ramionach. Zerkam na jej plecy, aby zlokalizować przyczynę jej stanu. Kurwa mać! Co jest grane? Klnę. Spoglądam na nią i widzę, jak usta Niki zaczynają drżeć. Kobieta niczym w amoku unosi dłoń, kładąc ją na mojej koszuli. Jej lodowate palce dotykają mojej piersi i dopiero wtedy dociera do mnie, że ścieka ze mnie jakaś mokra substancja. Wyraz twarzy mojej żony zmienia się z zalęknionego wobrzydzenie.

– Czy ty jesteś pijany? – Krzywi się i cofa o krok. Kurwa! Teraz i moje nozdrza wypełnia zapach wytrawnego wina. Spuszczam wzrok na koszulę.

– Kurwa – powtarzam tym razem na głos, rozpinając guziki. Czerwona plama zdobi całą klatkępiersiową.

– Co ty masz na ustach? – Ze zdziwioną miną Nika zbliża palce do moich warg, a we mnie trafia lodowaty piorun. Kurwa mać! Chwytam jej ręce, ale nim zdążę wyjaśnić, słyszę stukot szpilek zaplecami.

– CJ? – zamieram, obserwując zaskoczone oczy Niki. Ta jednak wychyla się, aby zobaczyć właścicielkę głosu.

– Susan? – Nika z oszołomieniem wymalowanym na twarzy przeskakuje wzrokiem to na mnie, to na mojego gościa. Przełykam ślinę. To musi źle wyglądać. Bardzo, kurwa, źle.

– CJ, czy możemy…

– Nie. Już skończyliśmy – grzmię, nawet nie odwracając się do kobiety. Cały czas obserwuję reakcję Niki. Jej spojrzenie mierzy czerwoną szminkę Susan, a potem moje usta. To nie tak, jak myślisz. Próbuję jej przekazać spojrzeniem, ale ona jakby tego niedostrzega.

– CJ, proszę… – Susan powoli podchodzi do nas. O nie! Mam, kurwa, dosyć nadzisiaj!

– Skończyliśmy – powtarzam głośniej, nie spuszczając wzroku z żony. Kobieta mija nas i przechodząc przez hol, opuszcza dom. Nika odprowadza ją, dalej przyglądając się w oszołomieniu Susan od stóp po czubek głowy, a gdy ta znika za drzwiami, odwraca się do mnie i unosi brwi w niemympytaniu.

– Zaaplikowali jej nowy lek – tłumaczę przez zaciśnięte zęby. Po chuj ja to mówię? Przecież nie to jest w tej chwili najważniejsze! Oczy mojej ukochanej zatrzymują się na moich ustach. Momentalnie wysuwa się z moichramion.

– Nika… – próbuję coś powiedzieć, ale ubiega mnieBenita.

– Cudowne ozdrowienie, nieprawdaż? – oboje zerkamy na ciotkę. Uśmiecha się złośliwie, a jej oczy zabójczo iskrzą. Dostrzegam, że przykłada sobie ręcznik do tyłu głowy, zaciskając przy tym mocnowargi.

– Co ci się, kurwa, stało? – Podchodzę do staruszki i odsuwając zmoczony okład, badam wielkość guza.

– Uderzyłam się o szafkę – tłumaczy, krzywiąc się z bólu.

– Leżałaś na ziemi półprzytomna i powiedziałaś, że to przez Sofie! – krzyczy Nika. – Myślałam, że cię zaatakowała! A potem, że strzela do Carlosa! – wyrzuca z siebie, wymachując dłońmi. Chociaż odzyskała już kolory na twarzy, dalej jest zdenerwowana. Mam ochotę ją przytulić, ale wyczuwam dystans pomiędzy nami. Kurwa!Jak to możliwe, że w ciągu kilku sekund wszystko się tak popierdoliło?

Benita wraca do kuchni, ignorując wybuch Niki. Omiatam wzrokiem starszą kobietę. W tej chwili nie widać, aby coś jej dolegało oprócz niewielkiego guza na głowie, ale muszę ją dzisiaj poobserwować. To do niej niepodobne, aby przewróciła się ot tak. Chyba że jest coś, co próbuje przede mną ukryć. Czuję, jak budzi się we mnie wściekłość. Jeżeli jest chora i trzyma to w tajemnicy, to chyba jąrozszarpię!

– Bo to przez nią! Przez to, że umarła! – wyrzuca w końcu z siebie moja ciotka. Jest zła. Oczy mojej żony rozszerzają się niczym spodki odsłoików.

– Susan przyjechała powiadomić nas, że Sofia przedawkowała tabletki nasenne – tłumaczę, podążając za kobietą, która wchodzi do kuchni.

– Jak dla mnie, ktoś jej w tym pomógł – wtrąca zgryźliwie Benita. Kobiety wymieniają się szybkimi spojrzeniami, a mnie zaczyna coraz bardziej irytować, że Nika unika mojegowzroku.

– Benita – warczę, aby przystopować insynuacje ciotki. Od momentu, gdy usłyszała o śmierci Sofii, wysnuwa teorie spiskowe. Przecież jej nie znosiła! Staruszka, widząc mój złowieszczy wzrok, unosi dłonie w geście kapitulacji. Dając znać, że skończyła dyskusję, podchodzi do zlewozmywaka i bierze się do szorowania garnka. Robi tak zawsze, gdy jest zdenerwowana i nie ma zamiaru się dalej kłócić. Nika osuwa się na krzesło.

– Nie rozumiem… – zaczyna, kręcąc z niedowierzaniem głową. Siadam obok niej i próbuję nawiązać z nią kontaktwzrokowy.

– Dlaczego przyleciałaś wcześniej? – Moja żona zerka na mnie podejrzliwie. Kurwa! To pytanie nie zabrzmiało za dobrze.

– Przeszkodziłam ci w czymś? – rzuca kąśliwie. Krzywię się. Ten sarkazm do niej nie pasuje. Za plecami słyszę prychnięcie Benity. Zaciskam usta, żeby niewybuchnąć.

– Susan mnie zaskoczyła. Nie wyczułem, że zamierza przyssać się do moich ust – odpowiadam. Gdy wzrok Niki ponownie przesuwa się po mojej twarzy, dostrzegam w nim ból. Ściągam już rozpiętą koszulę i kawałkiem suchego rękawa przecieram wargi. Kobieta obserwuje moje ruchy. – Zaskoczyła mnie, ale gdy tylko usłyszałem twój głos, odepchnąłem ją od siebie – usprawiedliwiam się. Kurwa! To nie była mojawina!

– Przyjechałam tutaj przez to. – Rzuca na stół jakiś plik wygniecionych papierów. Spoglądam na nie, marszcząc brwi. – To powieść o planowanym morderstwie. – Wpatruję się w górujący stos kartek, gdy Nika dodaje: – Ta książka opisuje twoje zabójstwo, Carlos. Są w niej szczegóły z naszych randek, ślubu… – Kątem oka rejestruję, jak Benita podchodzi do stołu i chwytając kilka stron, zaczyna je przerzucać. – Próbowałam się z tobą skontaktować. Dzwoniłam do każdego z was. – Moja żona zerka pretensjonalnie najpierw na mnie, potem na ciotkę. – Nikt z was nie odbierał, a ja lecąc tutaj, bałam się, że będzie za późno. – Głos jej się załamuje. Próbuję ją przytulić, ale nie pozwala mi na to. Kurwa mać! Nika bierze głęboki wdech i wyrzuca ze złością: – Przyjeżdżam tutaj i zastaję cię z… – Wskazuje na moje usta i na koszulę, a mnie zalewa poczucie winy. Ociera łzę, która spływa jej po policzku i dodaje: – Carlos, myślałam, że to krew, że jesteś śmiertelnie ranny – wyznaje drżącymgłosem.

– Kochanie… – Próbuję się do niej zbliżyć, ale sięodsuwa.

– Nie! – Wstaje, a ja zaciskampięści.

– Nika, proszę! – Wiem, że mój głos brzmi groźnie, ale nie zamierzam zostawić tak tej sprawy. Ona musi zrozumieć, że Susan nic dla mnie nie znaczy.

Moja kobieta odwraca się do mnie tyłem i ruszając do wyjścia, szepcze:

– Muszę odreagować w samotności. – Wychodzi, a ja mam ochotę kogoś uderzyć. To, że ona teraz cierpi i nie chce mojej pomocy, jeszcze mocniej mnie wkurwia. Ale najbardziej dobijające jest to, że czuję się winny. Kurwa! Przecieram dłońmi twarz. Jak mogłem dać się takpodejść?

– Jesteś idiotą! – huczy ciotka, gdy tylko drzwi w holu się zatrzaskują. – Susan jest wilkiem w owczej skórze i zawsze taka była. A ty tak długo się w niej durzyłeś, że nie dostrzegasz jej prawdziwego oblicza!

– Benita… – W moim głosie brzmi ostrzeżenie. Kobieta rzuca przede mnie plik papierów imówi:

– Sofia była zbyt głupia, aby napisać coś takiego. – Zaczynam przeglądać kartki. – Ktoś próbuje cię zabić, Carlos – dodajeniespokojnie.

– Przez całe życie uciekam od śmierci – wyrzucam z siebie. Moja ciotka doskonale zdaje sobie sprawę, że w tym biznesie i w towarzystwie, w którym się obracam, zawsze byłem podostrzałem.

– Ale teraz masz żonę – mówi groźnie. Podnoszę na nią wzrok. – Nie spieprz tego, CJ – ostrzega. – Zmieniły się priorytety i czas podporządkować się nowemu życiu, rozumiesz? – Mierzymy się chwilę spojrzeniami, a potem staruszka wraca do szorowania garnka. I tyle, jeśli chodzi o tę rozmowę.

– Wszystko dobrze z twoją głową? Mam wezwać lekarza, żeby zbadał tego guza? – pytam już spokojniej. Benita to moja jedyna rodzina z krwi i kości. Gdyby jej zabrakło, odczułbym togłęboko.

– Nic mi nie jest. Nika zastała mnie, jak leżałam na ziemi, i się wystraszyła. Myślała, że jestem nieprzytomna, a ja tylko próbowałam opanować wściekłość – tłumaczy, jednocześnie coraz mocniej trącnaczynie.

– Susan się rozwodzi i poprosiła, abym pomógł jej… – zaczynam, ale nie jest mi daneskończyć.

– Nie! – przerywa mi ciotka. Zrywa się i siada przede mną z poważną miną. – Trzymaj się z daleka od Susan. Sofia była po prostu naiwną i zaślepioną idiotką, ale matka Noaha jest wyrachowana i przebiegła. Jeśli dopuścisz ją do siebie, to twoje małżeństwo będzieskończone.

– Wydawało mi się, że ją lubisz – ironizuję. Gdy była u nas tydzień temu, jeszcze chora i ledwie chodząca, moja ciotka była dla niej wyjątkowotroskliwa.

– Nie ma łatwego życia obok takiego tyrana, jakim jest Douglas – tłumaczy kobieta. Wiem, że mój wspólnik to kawał skurwiela i już sam fakt, że wyparł się własnego syna, dosłownie strzelając do niego, mówi o tym, jaki to człowiek. Niemniej wydawało się, że Susan ma nad nim kontrolę. – Ale pamiętaj, że swój zawsze trafia na swego. Susan zawsze dbała tylko o siebie. Zawsze! Ona nigdy nie była ofiarą, nawet jeśli teraz próbuje taką grać. – Rzuca ręcznik na stół i wzburzonawychodzi.

Biorę głęboki wdech i opieram się ciężko o krzesło. Śmierć Sofie jest zaskoczeniem. Tym bardziej że ona nigdy nie brała żadnych leków i nie miała problemów ze snem. Pocieram dłonią czoło. Czy to możliwe, żeby wplątała się w jakieś gówno? Zerkam na leżące przede mną kartki. Domyśliłem się, że Sofia tego nie napisała. Miała problem ze skleceniem kilku zdań na spotkaniach charytatywnych, a to jest kilkusetstronicowa powieść. Muszę przeczytać całość. Jestem pewien, że znajdę tam szczegóły, które naprowadzą mnie na autora. Zerkam na pierwszą stronę. Soles – szepczę. Skąd ja, kurwa, znam to nazwisko? Mrużę oczy. Przypomnę sobie. Na pewno sobie przypomnę, a wtedy cię dopadnę. – Składam przysięgę przed samym sobą, gapiąc się na podpis. Nikt nie jest w stanie ukryć się przede mną. Nikt!

Rozdział 2

Nika

Wybiegam z domu i łapię oddech. Mam wrażenie, że zaraz się rozsypię. Ten ból, który czuję w sercu, jest nie do zniesienia. Kładę dłoń na klatce piersiowej. Cała drżę. To chyba nie zawał? Wyrywa mi się szloch. Powinnam być szczęśliwa, przecież nic nikomu się nie stało, jemu nic się nie stało! To nie była krew, tylko wino! Upominam samą siebie i przez moment pojawia się ulga, ale zaraz potem do mojego umysłu dociera obraz czerwonej szminki na ustach Carlosa i ogromny kolec wbija się w moje serce. Pociągam nosem. Czy ja płaczę? Ocieram łzy. To za dużo na jeden dzień. Za dużo dla mnie. I ten lęk. Dlaczego mnie nie opuszcza! Mam ochotę krzyczeć z rezygnacji. To uczucie miało zniknąć. Strach powinien minąć! Przecież wszyscy są cali. A jeśli nie chodziło o życie Carlosa? Tylkoo…

– Hej, seksowna pisareczko! – Z wewnętrznego monologu wyrywa mnie Pablo. Ubrany w kowbojski kapelusz, koszulę w czerwoną kratę i sprane jeansy, wygląda jak typowy tubylec. Chociaż jego ciemna karnacja przypomina raczej Meksykanina niż Teksańczyka, doskonale wpasowuje się w tutejszyklimat.

– Pablo? – pytam niepewnie, zauważając broń w jego dłoniach. Chłopak, podążając za moim spojrzeniem, uśmiecha się szerzej, poklepująckarabin.

– Prawda, że fajna? – Dotyka czule lufy, a w jego oczach pojawia się niebezpieczna iskierka. – To sztucer Winchester XPR kaliber 308Win. Świetny do polowań. – Zerka na mnie spod rzęs i szybko przeładowuje magazynek. – Na ludzi – szepcze groźnie i unosi butnie brodę, aby przyjrzeć się mojej reakcji. Próbuje mnie nastraszyć, ale w jego ruchach i tym, jak trzyma broń, jest coś znajomego. Coś, co już kiedyś widziałam… Tylko gdzie i kiedy? Potrząsam lekko głową, aby wyrzucić niepotrzebny chaos. Nie czas teraz na kolejną burzę myślową. Pablo, widząc, że jego słowa nie wywołały we mnie pożądanej reakcji, dodaje: – Słyszałaś, jak strzelałem?

– To ty strzelałeś? – Przypominam sobie dwa ogłuszające huki i aż mnie ciarki przechodzą. Chłopak ponownie się szeroko uśmiecha i przytakujegłową.

– Sprawdzałem tę dziecinkę. – Opiera broń na ramieniu. – Ale chyba strzelałem za blisko domu, CJ będzie wkurwiony. – Wykrzywia usta w wyrazie niezadowolenia. Czuję lekkie ukłucie w sercu na dźwięk imienia mojego męża. Powinnam go wysłuchać. Powinniśmy porozmawiać, o tym, co się stało i o tym, co czuję, ale w tej chwili muszę zdystansować się od całej sytuacji. Strach, z którym gnałam tutaj na złamanie karku, i przerażenie, że zastanę w domu same trupy, dalej we mnie wrą. I ta głupia myśl, że ja bałam się o życie mojego ukochanego, podczas gdy całowała go jakaś kobieta, dodatkowo wywołuje we mnie mętlik. Wściekłość, zazdrość i zawód to uczucia, które teraz dominują. A przecież potrafię sobie radzić z emocjami. W końcu jestem terapeutką! Ta świadomość jeszcze bardziej mnieirytuje!

– Idę się przejść – informuję Pabla i ruszam, zanim mi odpowie. Zostawiam go za sobą, kierując się w stronę stadniny. Mam wrażenie, że to miejsce mnie przyciąga. Gdzieś w głębi duszy czuję, że właśnie tam odnajdę spokój. Przyspieszam, chociaż bieg po żwirowej ścieżce w butach na koturnie nie jest najlepszym pomysłem. Kilka razy się potykam, ale nie upadam. Czuję pulsowanie w skroniach i jestem pewna, że nadchodzi ból głowy. Kiedy ostatnio jadłam? Chyba jakoś przed południem – przypominam sobie. Mój żołądek burczeniem informuje mnie, że jest pusty. – Świetnie – mówię do siebie z przekąsem. Wyciągam z kieszeni jeansów iPhone’a i wybieram numer Maggie. Wstrzymuję powietrze i szybko wymyślam, co jej powiedzieć, ale słyszę, że abonent jest niedostępny. Rozłączam się z rezygnacją. Do mojej głowy powracają słowa Carlosa „Sofia przedawkowała tabletki nasenne”. Jak to możliwe? Można przedawkować xanax? To typowy lek przepisywany przez lekarzy między innymi na bezsenność, ale nie słyszałam, aby ktoś go przedawkował. Kręcę z niedowierzaniem głową. Cała ta sytuacja wydaje mi się wręcz niedorzeczna.

Pamiętam, jak kiedyś tłumaczyłam klientce, jak działa Wszechświat. Gdy odpuszczamy i przestajemy walczyć z kimś, za kim nie przepadamy, ta osoba w jakiś nieoczekiwany sposób zmienia się lub znika z naszego życia. Jednak jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, aby ten ktoś umarł. Przeszywa mnie lodowaty dreszcz. Nie myśl tak, Nika, to nie jest działanie Wszechświata! – upominam się stanowczo. – Jedna wielbicielka Carlosa zniknęła i przybłąkała się kolejna. Zaciskam usta ze złości. Susan – mruczę groźnie do siebie. Samo wypowiedzenie jej imienia wywołuje nieprzyjemne poczucie lęku i znany mi chłód. To przed nią ostrzega mnie Góra! – uświadamiam sobie. Czy to możliwe, że kobieta udawała swoją chorobę, a Maggie tego nie zauważyła? Znowu dopada mnie nieprzyjemne mrowienie. Ta reakcja ciała pojawia się zawsze, gdy Wszechświat próbuje mnie ostrzec przed niebezpieczeństwem. Susan – powtarzam po raz kolejny i dostaję gęsiej skórki. A więc coś nam grozi ze strony matki Noaha? Carlos – mówię do siebie na głos, a włoski na moim karku się unoszą. Uśmiecham się pod nosem. To nie lęk, tylko podniecenie. Intuicja daje mi znać, że powinnam uważać na Susan, ale nie ma to nic wspólnego z moim mężem. Oddycham z ulgą. Ufam sobie. Ufam temu, co czuję. Ufam…Z deklaracji powtarzanych w myślach wyrywa mnie rżenie konia. Zbliżam się do pierwszych boksów i rozglądam dookoła. Nikogo nie ma w pobliżu prócz tych pięknych czworonogów, które przyglądają mi się badawczo, przeżuwając swoją kolację. Nie boją się, chociaż jestem obca. Panuje tutaj tak błoga cisza, że momentalnie spływa na mnie ukojenie.

Znajduję kostkę siana tuż pod wiatą i opadam na nią ciężko. To jest idealne miejsce na złapanie dystansu do całego dnia. Zapach słomy uspokaja mnie i w jakiś niezdefiniowany sposób wycisza mojeserce.

Chciałabym wymazać część tego dnia z pamięci. Wysyłam niemą prośbę do Wszechświata, chociaż wiem, że to tak nie działa. Ten dzień nie zniknie z mojej głowy, ale znam sposoby, aby uwolnić się od emocji, które towarzyszą mi od kilku godzin. Jako terapeutka pracująca z energią umiem zmienić swój stan emocjonalny tak, aby negatywny zapis w mojej podświadomości przetransformował się w neutralność, a nawet, aby mój umysł zacząć dostrzegać pozytywne korzyści z przebiegu całego wydarzenia. Wszystkie traumatyczne sytuacje z przeszłości można zastąpić brakiem miażdżących uczuć. Wymaga to czasu i cierpliwości, ale się opłaca. Odczucie ulgi, gdy już nic nie ciąży na sercu jest wręcz nie do opisania.

Zanurzona w ciszy, pozwalając myślom płynąć, nagle czuję coś miękkiego i ciepłego przytwarzy.

Otwieram oczy i widzę ogromny pysk ze szczerzącymi się zębami. Skaczę na równe nogi zaskoczona i robię kilka kroków w tył, omijając palę siana.

– To Peace. – Zza białego czworonoga wyłania się Noah. Biorę głęboki wdech i wydech, aby uspokoić przyśpieszony rytm serca.

– Nie wiedziałam, że ktoś tutaj jest – odpowiadam lekko drżącym głosem. Ten dzień to istne tornadoemocjonalne.

– Siedzę tutaj od rana – wyjaśnia chłopak. – Do tych boksów niewiele osób ma dostęp – dodaje, głaszcząc łeb konia. Peace to piękna biała klacz z czarnymi plamkami na uszach i skarpetkami na nogach. Oddając się pieszczotom Noaha, unosi pysk, jakby domagała się jeszcze więcej czułości. Kładę dłoń na jej nozdrzach, a ona prycha.

– Jesteś taka śliczna – chwalę ją, na co odpowiada mi ruchem głowy, jakby dziękowała. Mam wrażenie, że tego konia otacza jakaś magiczna aura, tak samo jak tomiejsce.

– Peace była przeznaczona na rzeź – szepcze Noah. W jego głosie brzmi groźna nuta. – Spójrz – wskazuje zabliźnione rany na szyi klaczy. – Salwadorczycy trzymali ją na kolczastym łańcuchu, a gdy upadła, bo z braku wody i jedzenia nie miała siły ciągnąć wózka, wrzucono ją na ciężarówkę i próbowano sprzedać w ubojni na granicy z Meksykiem. – W jego oczach widzę wściekłość, a ja czuję napływające łzy. Peace trąca mnie łbem. Chyba dostrzegła, że posmutniałam. – Akurat mieliśmy tam sprawę i udało się ją wykupić. Ją i jeszcze kilka zmaltretowanych koni – wyjaśnia Noah, masując zwierzę po pysku. Klacz rży, szczerząc zęby w uśmiechu. Parskam rozbawiona, chociaż dalej mam krople pod powiekami. Chłopak wyciąga z kieszeni spodni marchew i pozwala, aby koń zjadł ją z jego dłoni. W pozostałych boksach zaczyna się tupanie kopytami.

– Chyba są zazdrosne – zauważam.

– Nie. Są ciekawe nowego gościa. – Noah prowadzi mnie do jednego z pomieszczeń pośrodku. Peace podąża za nami, popychając mnie swoimłbem.

– Hej, maleńka, chcesz mi coś pokazać? – zagaduję ją, a ona kiwa głową. To zwierzę mnie rozumie! Jest niesamowite! Uśmiecham się do klaczy i odsuwam jej z oczu grzywę. Ma takie ufne spojrzenie, iż trudno uwierzyć, że tak ją skrzywdzili ludzie.

Podchodzimy doboksu.

Noah wskazuje kąt, w którym dostrzegam leżącego czarnego ogiera. Wygląda na chorego i zmęczonego. Ten widok wywołuje ścisk w klatce piersiowej, a z kącików oczu wypływają mi łzy. Dzisiaj jestem wyjątkowo wrażliwa. Chłopak wchodzi do środka i chwytając za uprząż, pomaga koniowi się podnieść. Peace rży przy moim uchu, jakby dopingowała przyjaciela. W końcu przy pomocy Noaha ogier staje na nogach i z wielkim trudem pokonuje kilka kroków do przodu. – Przedstawiam ci Tornado. – Czuję, jak Peace popycha mnie ku czworonogowi. Gdy się do niej odwracam, ona potakuje łbem, jakby dawała mi do zrozumienia, że mam podejść bliżej. – To przy nim spędziłem cały dzień – szepcze Noah, klepiąc czule konia po szyi. Intuicyjnie wyciągam dłonie w kierunku chorego zwierzaka. Początkowo odsuwa się ode mnie, ale rżenie jego przyjaciółki przywołuje go z powrotem. Czekam, aż Tornado sam podejdzie. Kiedy nieśmiało szturcha moje ręce, kładę dłoń na jego pysku. Klacz zaczyna energicznie ruszać głową, a ja czuję, jak moje palce sięrozgrzewają.

– Reiki – szepczę, doskonale znając przepływ tej uzdrawiającej mocy. – Mam zrobić mu reiki? To mu pomoże? – upewniam się, pytając klacz. Ta rży. Boże! Czy ja właśnie rozmawiam z koniem? Dociera do mnie, że w tej chwili muszę wyglądać jak idiotka. Ale szybko odsuwam od siebie tę myśli i wyciszam mentalnie umysł. Zamykam oczy i przywołuje energię. Czuję, jak wypełnia mnie ciepło, a potem poprzez mój dotyk spływa na Tornado. Mam wrażenie, że ogier rozluźnia się i przysuwabliżej.

– On cię czuje – mówi Noah. Trudno mi rozgryźć, czy słyszę w jego głosie fascynację czy raczej niedowierzanie.

– Przepływ energii reiki jest jak czuły dotyk miłości. Zwierzęta odbierają go bardzo intensywnie i szybciej wracają do zdrowia. – Otwieram oczy i trafiam na smutne spojrzenie Tornada. Chociaż wiem, że cierpi, w jego wzroku widać też determinację i siłę.

– Jest u nas od wczoraj – odzywa się Noah. – Był biczowany kolczatką i będzie miał blizny. – Pochyla się i wskazuje rany na nogach ogiera. Przeszywa mnie wewnętrzny ból. Pod powiekami ponownie pojawiają się łzy, a w gardle ogromna gula. Jak ludzie mogą być aż tak okrutni? Peace mnie szturcha. Kończąc przekaz reiki, robię krok w tył, zostawiając miejsce dla klaczy, która pociera swoim pyskiem nozdrza Tornada, jakby go całowała.

– Mają się ku sobie – wtrąca chłopak, wycofując się z boksu. Uśmiecham się, widząc, jak oba konie czule się o siebie ocierają. – Facet z bliznami i sympatyczka reiki – rzuca Noah, a ja wyłapujęaluzję.

– Carlos chyba jednak aż tak bardzo nie cierpi – odpowiadam z przekąsem. Obserwując wzajemne końskie pieszczoty, czuję jednocześnie wzruszenie i żal. To, że po takiej traumie zwierzęta potrafią jeszcze tak bezwarunkowo i prawdziwie kochać, jest dla mnie oznaką wielkiej odwagi. Z drugiej strony żal i smutek, że oba konie musiały tyle przejść, ściska mi serce. Niejeden człowiek dawno temu by się poddał, a onewytrwały.

Ktoś wsuwa mi chusteczkę do rąk. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że łzy ciekną mi potwarzy.

– Dzięki – dukam, pociągającnosem.

– Nie lubię, jak laski płaczą. Tutaj w Teksasie musisz mieć twardą dupę.

Wyrywa mi się śmiech i spoglądam na Pabla, który szczerzy się od ucha do ucha. – Tornado da sobie radę. W końcu to ogier z krwi i kości. Widziałaś, jak reaguje na Peace? – Unosi kilka razy brwi. Pablo i to jego szablonowe myślenie…

– Oj, Pablo, Pablo – wzdycham. – Jesteś…

– Nieziemski, seksowny, przystojny, zajebisty, niesamowity – zaczyna wymieniać, nim zdążę dokończyćmyśl.

– Niewyżyty – wtrąca sarkastycznieNoah.

– To też – potwierdza kowboj i dumnie wypinapierś.

– Jak nowabroń?

– Nie za wiele sobie postrzelałem. – Pablo zerka w moją stronę. – CJ chodzi rozjuszony niczym byk, któremu macha się czerwoną płachtą przed ryjem. – Obaj spoglądają na mnie, a ja odwracam wzrok do zakochanej w sobie pary koni. Nie chcę, aby wyczytali coś w moich oczach. Jeszcze nie jestem gotowa – utwierdzam się wprzekonaniu.

– Chcesz poznać pozostałe konie? – proponuje Noah, a ja z wdzięcznościąprzytakuję.

– To jest Bay – Pablo przedstawia pięknego ogiera o brązowej maści, z białą łatką na pysku. Ogier dumnie unosi głowę i spogląda na nas. – Był koniem rozpłodowym, dopóki się nie zestarzał i przestał przynosić kasę. – W głosie chłopaka wybrzmiewa wrogość. – Teraz jest na zasłużonej emeryturze. – Poklepuje czule czworonoga, a ten szuka smakołyka na dłoni chłopaka. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że tych dwóch wyjątkowo do siebie pasuje. Obaj potężni, dumni i naznaczeni przeszłością. Wprawdzie nie znam historii Pabla, ale wyczuwam w nim tę wrażliwą część, którą ukrywa za fasadą komedianta i erotomana. Wiem, że chłopak nie do końca mi ufa, dlatego jest zdystansowany, ale mam wrażenie, że z dnia na dzień coś się między nami zmienia. Małymi kroczkami, Nika – mówię do siebie wmyślach.

– Byłam pewna, że w Teksasie jest zakaz handlu koniną. – Przypominam sobie walkę o ustawę, o której było dość głośno w mediach parę lattemu.

– Tak. Prawo tego zabrania. Teksańczycy kochają konie – potwierdzaNoah.

– Ale na granicy z Meksykiem grasują przemytnicy. Póki sprzedaż mięsa końskiego się opłaca, zawsze znajdą się jakieś szczury, które będą chciały zarobić – cedzi przez zęby Pablo. Pierwszy raz zauważam, aby był czymś tak poruszony. Jego ciemne oczy aż błyszczą, a pięści zaciskają się na kantarze.

– Ratowanie ich na pewno jest niebezpieczne? – Zerkam raz na jednego, raz na drugiego.

– Umiem dobrze strzelać i się bić, a Noah świetnie radzi sobie z nożami – odpowiada chłopak, a ja aż wstrzymuję oddech. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. – Poza tym z moją przystojną gębą i jego wydziaranym cielskiem nikt nam nie podskoczy. – Mruga do mnie porozumiewawczo i rusza do kolejnego boksu, a ja zamieram. Nie chce mi się wierzyć w to, że Carlos pozwalał im toczyć otwartą wojnę zhandlarzami.

– W taką akcję angażujemy policję stanową – uzupełnia szeptem Noah, a ja wypuszczam z ulgąpowietrze.

– To Grace – kontynuuje prezentację Pablo, gdy do niego podchodzimy. Przed oczami pojawia się piękna czarna klacz. Wygląda jak mroczny jednorożec, ale bez rogu, chociaż ja go wyczuwam swoim mentalnym trzecim okiem. To miejsce jest naprawdę magiczne – uświadamiam sobie. Te zwierzęta tak dużo przeszły, a czuć tutaj spokój iharmonię.

– Jest chora. – Chłopak wskazuje na ogromny brzuch. Wygląda, jakby była w ciąży. – Ma popękane powłoki brzuszne od rodzenia źrebaków na mięso, dlatego wygląda, jakby była źrebna. – Grace podsuwa pysk w moją stronę. Obejmuję rękami jej szyję i wtulam się w nią. – I jak widać, jest bardzo towarzyska – wtrąca wesoło chłopak. Gdy klacz porusza głową, odsuwam się od niej, a ona zaczyna szukać marchewki w moichdłoniach.

– Niestety niczego nie mam – mówię ze smutkiem, pokazując jej puste ręce, a ta prycha niezadowolona.

– Laska, nie czas na obżarstwo – upomina ją żartobliwie Pablo. Koń pokazuje mu zęby, rżąc. – Piękny uśmiech ze zdrowym uzębieniem – chwali ją rozbawiony.

– A tam jest… – Tym razem kontynuować chce Noah, ale przerywa namCarlos.

– Nika! – Gdy słyszę jego głos, przeszywa mnie dreszcz. Nie potrafię na niego spojrzeć. Krzyżuję ręce na piersi i ruszam do kolejnego boksu. Mijając Noaha, wiem już, że on i Pablo nie pójdą za mną. I chociaż mam ochotę chwycić jednego z nich i przytrzymać, aby nie zostawiali mnie samej, to zdaję sobie sprawę, że moje zachowanie jest dziecinne. Czego ja właściwie sięboję?

Zatrzymuję się pod wiatą, tuż przy kolejnym koniu. Czuję, jak mój mąż się zbliża i staje za moim plecami. Serce zaczyna mi bić jak szalone, gdy dłonie Carlosa obejmują mnie w pasie, a jego usta składają pocałunek na mojej szyi tuż pod uchem. Przymykam oczy. – Porozmawiaj ze mną – szepcze łagodnie, a ja ponownie czuję łzy podpowiekami.

Od kiedy jestem taką beksą? – karcę się w duchu. Nie potrafię wydobyć z siebiegłosu.

Opieram się o szeroki tors mojego ukochanego, a on chowa mnie w silnym uścisku swoich potężnych ramion. – Masz za sobą ciężki dzień, powinnaś odpocząć – jego oddech pieści mójkark.

– Tutaj mi dobrze – odpowiadam, drżąc.

– Przy Michaelu? – Otwieram oczy i widzę wpatrzonego we mnie brązowego ogiera z uroczym warkoczykiem na czole. Wyciągam dłoń w jego stronę, a on przysuwa do niej swój pysk. Pozwala siępogłaskać.

– Jest taki piękny – wzdycham.

– Tak myślałem, że ta część stadniny w końcu przyciągnie twoją uwagę. – Spoglądam na Carlosa. Jego ramiona są dla mnie oazą bezpieczeństwa i spokoju, a to, jak na mnie patrzy, wywołuje gęsią skórkę na całym ciele. I chyba nie potrafiłam dzisiaj na niego spojrzeć właśnie dlatego, że bałam się, iż już nigdy nie ujrzę w nich tego żaru i czułości, które pojawiają się, gdy mi się przygląda. Naprawdę taka kobieta jak Susan ma siłę, aby podważyć moje poczucie wartości i wzbudzić obawy, że Carlos może mnie przestać kochać? Co za absurd! Nika, co się z tobą dzieje! Gdzie twoja moc i wiara w siebie!? Wręcz warczę w myślach. Przecież jestem silna. Kocham Carlosa i on też mnie kocha! Nie pozwolę, aby ktoś zaczął mieszać. Nie dam się w to wciągnąć po raz drugi! Gdy tylko te słowa padają w moim umyśle, odczuwam wewnętrznąulgę.

– Tutaj rządzą Noah i Pablo. To oni dbają o te konie – kontynuuje Carlos, nie mając pojęcia, co się we mnie właśnie zmieniło. Wtulam się w niego i chłonę zapach mydła. Musiał się wykąpać, bo nie czuć już od niego wina.

– Kocham cię – szepczę, a on, wsuwając dłoń pod mój podbródek, zmusza mnie, abym na niego spojrzała.

– Przepraszam – mówi. Widzę na jego twarzy malujące się poczucie winy. – Ona nic dla mnie nie znaczy. To tylko znajoma z przeszłości – tłumaczy.

– I matka Noaha – dodaję.

– To nie ma znaczenia. Noah jest dorosły i sam podejmuje decyzje. Susan już nie postawi nogi w moim domu. Musi zacząć radzić sobie sama. Kocham cię i nikt nie stanie pomiędzy nami. – Delikatnie ujmuje moją twarz. – Nika, jestem tylko twój, teraz i na zawsze. – Szczerość, z jaką wypowiada te słowa, trafia wprost do mojejduszy.

– Wiem o tym. – Uśmiecham się do niego, a on mnie całuje. Miękkie wargi Carlosa i delikatność, z jaką jego usta muskają moje, wywołują przyjemne fale u dołu podbrzusza. Dłonie mojego ukochanego przesuwają się wzdłuż mojej szyi, na ramiona i dalej na pośladki.

– Cholernie za tobą tęskniłem – mówi pomiędzy pocałunkami, przyciskając mnie jeszcze bliżej siebie. Jego podniecenie wbija się w mój brzuch i wyrywa mi się jęknięcie. Carlos przygryza moją dolną wargę, a potem ją zasysa. Wsuwam ręce w jego włosy i ciągnę go za nie. Słyszę pomruk i jego pocałunki stają się zachłanniejsze. Zaczynam się zatracać w żarze, jaki bije od niego, i w swoim pożądaniu, które rośnie z każdą sekundą.

– Jeśli macie zamiar się tutaj bzykać, to uprzedzam, że siano wżyna się w tyłek i potem nieprzyjemnie szczypie. – Nieruchomiejemy z ciężkimi oddechami. Carlos całuje mnie czule w nos i odwraca się do Pabla, gromiąc go spojrzeniem. Ten jednak nic sobie z tego nie robi, wesoło kołysząc się na stopach w przód i tył i bezczelnie się nam przyglądając. Ten ruch przywołuje wspomnienia. Axel. Imię starego znajomego wybrzmiewa w moim umyśle. Zaraz za nim przypominam sobie Arcelię i wtedy moja krew wręcz zamarza. Marerro! To nazwisko aż huczy mi w głowie i uderza niczym grom z jasnego nieba. Odsuwam się od Carlosa i biegiem ruszam w stronę domu. Wiedziałam! Wiedziałam, że coś jeszcze kryje się w powieści Sofii!

Rozdział 3

Carlos

– Nika! – krzyczę za moją żoną po tym, jak niczym torpeda wyrwała się w stronę posesji. Ruszam za nią, ale jak na kobietę w butach na takim wysokim obcasie jest wyjątkowo szybka. Obserwuję, jak zgrabnie porusza biodrami i czuję, jak fiut mi rośnie. Kurwa! Poprawiam krocze. Już chwilę temu był we wzwodzie, ale teraz napór na spodnie staje się nie do zniesienia. Skupiając się na nieziemskim tyłeczku Niki, tak się wlokę, że doganiam ją dopiero przed wejściem.

– Co się dzieje? – Zatrzymuję ją. W jej oczach maluje sięprzerażenie.

– Muszę coś sprawdzić – sapie i wyrywa mi się. Śledząc ją, docieramy do kuchni. – Gdzie one są? – pyta, a ja domyślam się, że chodzi o papiery, które ze sobąprzywiozła.

– U mnie w gabinecie – informuję i zastanawiam się, czy powiedzieć jej, że autorem historii zawartej na tych kartkach nie jest Sofia. Nika kieruje się do pomieszczenia i dopada do stosu wydruków leżący na moim biurku. Zaczyna je nerwowo przeglądać. Widząc, że ręce jej się trzęsą, kładę uspokajająco dłoń na jej karku. Jest całaspięta.

– Pozwól sobie pomóc – szepczę. Nie odzywa się, jakby mnie nie słyszała. Przekłada kolejne kartki, aż w końcu zatrzymuje się na jednej zestron.

– Boże – mówi i zasłania dłonią usta. Nie podoba mi sięto.

– O co chodzi? – podpytuję. Kobieta spogląda na mnie, a w jej oczach czai się strach.

– Czy mówi ci coś nazwisko Osvaldo Marerro? – Zamieram. Ten skurwiel nie może zbliżyć się do mojej rodziny. – A więc znasz go? – wyczytuje prawdę z wyrazu mojej twarzy.

– To szef kartelu salwadorskiego. Nie mam z nim nic wspólnego – komunikuję, starając się brzmieć jak najmniej groźnie, ale nie bardzo mi to wychodzi. Widzę w jej oczach chwilową ulgę. – Skąd go znasz? – dopytuję. Znam przeszłość Niki i wiem, że ten stary kutas jest odpowiedzialny za śmierć wszystkich członków klubu motocyklowego, do którego należał jej kuzyn, Tom.

– Widziałam go może ze dwa razy, ale nie znam go osobiście – wyjawia i podaje mi kartkę, którą wcześniej tak dokładnie prześledziła. Wskazuje kilka linijek i czeka, aż przeczytam. Przejeżdżam oczami po fragmencie i dopiero dociera do mnie, co przykuło jej uwagę. Opis tatuażu. Nie byle jakiej dziary. To symbol kartelu Marerro. Kurwa mać! Muszę się dowiedzieć, kto jest autorem tegogówna!

– To może być przypadek. – Staram się ją uspokoić, ale nie brzmię dość wiarygodnie. Jeżeli chodzi o tego skurwiela i jego narkotykowe miasto, staję się wyjątkowo drażliwy. Muszę być czujny. Ten gnój nie może znaleźć się w pobliżumiasta!

– Opis tego tatuażu jest identyczny w kilku miejscach. – Nika zaczyna nerwowo postukiwać palcem po biurku. To coś nowego. Wcześniej nie zauważyłem u niej tego tiku. – Już wcześniej przykuło to moją uwagę. Ile razy można opisywać jeden rysunek? – Zamyśla się, a ja ją obserwuję. To, jaki wachlarz emocji pojawia się na jej twarzy, sprawia, że jeszcze bardziej mnie pociąga. Ma idealną cerę, długie rzęsy, zielone oczy i te usta. Znowu mi staje. Nie. On wcale nie opadł. Kurwa! Skup się, Carlos! Marerro jest bliżej, niż myślisz! – To musi być jakaś wskazówka. – Z błądzenia po zakamarkach umysłu wyrywa mnie dźwięk głosu Niki. Odchrząkuję i wyciągam telefon z kieszeni spodni, przy okazji poprawiając krocze. Moja żona tego nie zauważa lub udaje, że nie widzi. Wysyłam krótką informację do Pabla, Noaha i Nathana, żeby przyszli do gabinetu. Tego pierwszego powiadamiam też o tym, w co chcę wtajemniczyć kobietę. Val jest akurat w mieście na jakimś spotkaniu i pewnie wróci po północy, a Mia wyjechała na uczelnię na egzamin. Nie będę dziewczyn specjalnie ściągał, wyjaśnię im wszystko po powrocie. Benita pewnie odpoczywa, więc dam jej trochę czasu na ochłonięcie po dzisiejszymdniu.

– Musimy porozmawiać. – Wskazuję Niki sofę. Siada na niej i obdarza mnie zaniepokojonym spojrzeniem. W tej samej chwili drzwi do biura otwierają się i wchodzą kolejno Noah, Nat i Pablo. Zerkam na ostatniego, a ten niechętnie przytakuje głową. Ok, to już postęp w budowaniu zaufania do mojej żony. Oby tak dalej. Śledzę, jak Noah staje w rogu pomieszczenia. To jego stały punkt obserwacyjny. Nat z iPadem w rękach rozsiada się w fotelu i zaczyna nerwowo poruszać nogą. Kurwa, ten gówniarz nie potrafi spokojnie usiedzieć w miejscu. Pablo opiera się o biurko. Ma poważną minę i stara się utrzymać dystans albo mieć dobry widok na reakcję Niki, gdy powiem jej to, co zamierzam. Wracam spojrzeniem na moją ukochaną, a ta wpatruje się uważnie w Pabla. W jej oczach maluje się coś na kształt tęsknoty? Marszczę czoło. Co jest, kurwa?

– Co chcesz mi powiedzieć, Carlos? – zagaduje, a potem prostuje się tak, że mam wrażenie, jakby przygotowała się, aby przyjąć odważnie cios. Liczę, że nie będzie zbyt bolesny.

Podchodzę do sofy i siadam obokNiki.

– Chciałbym, żebyś mnie spokojnie wysłuchała… – zaczynam, ale nie udaje mi sięskończyć.

– Jestem wnukiem Marerro. W moich żyłach płynie jego krew – wypala Pablo. Źrenice mojej żony rozszerzają się, gdy chłopak wyjawia swoją tajemnicę. – Moja matka była jego córką. Nienawidzę go za to, że ją zabił. Nie wiem, co stało się z ojcem – wyrzuca z siebie, a Niki wyrywa się szloch i chowa twarz w dłoniach. Patrzymy na nią zdezorientowani. – Wychował mnie lekarz. Uratował mnie przed śmiercią – dodaje Pablo nieco niepewnie. Obejmuję Niki i pozwalam jej wypłakać się na moim ramieniu. Zerkam kolejno na młodych. Z twarzy Noaha nic nie jestem w stanie wyczytać, ale do tego już zdążyłem się przyzwyczaić. Nathan zajęty jest przeglądaniem telefonu, jakby nic go nie interesowało, a Pablo wpatruje się w sufit. Kącik moich ust się unosi. Żaden z tych gówniarzy nie radzi sobie z płaczącą kobietą. Nie to, że jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale rozmawiałem kilka razy z Niki i wyjaśniła mi, że jak ma gorszy dzień, w którym ryczy z byle powodu, to najlepiej jej się przysłużę, po prostu ją obejmując. Dostosowuję się więc do jej wskazówek.

– Już mi lepiej. – Po kilku dłuższych chwilach pociąga nosem. Noah podaje jej chusteczkę, a ona wyciera łzy. Patrzy naPabla.

– Jesteś do niego bardzo podobny – mówi łagodnie, a chłopak sztywnieje. W jego oczach pojawia sięmrok.

– Nie jestem taki jak Marerro – grzmi groźnie i posyła mojej żonie miażdżące spojrzenie.

– Mam na myśli twojego ojca. – Gdy padają te słowa, widzę, jak Pablo momentalnie blednie. Rozgląda się po naszych twarzach, jakby czekał na potwierdzenie, że też usłyszeliśmy to samo. Nawet Nathan odrywa się od swojego zajęcia i przestaje postukiwać nogą.

– Wiesz, kim jest ojciec Pabla? – zwracam się do Niki.

– Tak. To Axel. On żyje. I Arcelia, matka Pabla, także. Przynajmniej nic mi nie wiadomo, aby coś się zmieniło – odpowiada, patrząc mi w oczy z tą samą tęsknotą, jaką dostrzegłem u niej przed kilkomaminutami.

– Gdzie teraz są? – wtrąca się Nathan, wskazując na swój sprzęt. Wiem, o czym myśli. Jego trybiki w głowie już przeszukująInternet.

– To nie takie proste… – Nika próbuje coś powiedzieć, ale przerywa jejPablo.

– Dlaczego mnie zostawili? – W jego głosie brzmi wściekłość pomieszana zpogardą.

– Powiedzieli Arcelii, że urodziłeś się martwy. Była bardzo słaba, a jej tętno było prawie niewyczuwalne. Axel opłacił lekarza, który zamarkował jej śmierć, a potem wyjechali, żeby się ukryć. – Nika spogląda na mnie. – Jej ojciec zawsze miał na pieńku z The Wolf’s Fangs. Myślę, że późniejsza rzeź na członkach klubu miała związek z jego córką. Boże, on wysadził w powietrze wszystkie budynki i wyrżnął prawie cały oddział. To było… – głos jej się załamuje i spuszczawzrok.

– Wiesz może, jaki lekarz potwierdzał zgon Arcelii? – Muszę towiedzieć.

– Znajomy Axela. – Pociąga nosem. – Pracował dla klubu i zginął podczasataku.

– Lekarz, który odbierał poród, zabrał Pabla i podrzucił martwego noworodka – wyjaśniam.

– Dlaczego to zrobił? – W głosie mojej żony brzmi ogromny żal.

– Chciał go uratować przed śmiercią – wtrącaNoah.

– Wiesz, że wszyscy męscy potomkowie Marerro byli eliminowani? – pytam. Nika przytakuje ze zbolałąminą.

– To nie są czasy, do których chciałabym wracać nawet myślami, chociaż mam też miłe wspomnienia. – Uśmiecha się do siebie, a po chwili poważnieje. – Skąd ten lekarz wiedział, że Arcelia była córką Marerro? Jej tożsamość znało tylko kilkaosób.

– Amira mu powiedziała – nieoczekiwanie odzywa się Pablo. Nie jest już tak blady, ale dalej wyglądaniepewnie.

– Znałeś Amirę? – dopytuje Nika, a ja próbuję sobie przypomnieć, kim była ta kobieta. Moja żona kilka razy wymieniała jejimię.

– Ja nie. Doktor Mateo się z nią przyjaźnił. Przekazał jej wiedzę uzdrowicieli meksykańskich czy coś takiego – tłumaczy Pablo, a Nika aż zrywa się z sofy.

– A więc to on był curandero1, który nauczył Amirę uzdrawiania i szamanizmu. – Moja żona podchodzi do chłopaka, a ten wpatruje się w nią ze ściągniętymi brwiami. – Arcelia studiowała ze mną na Uniwersytecie w Atlancie. Przyznała się Axelowi, kim jest, dopiero gdy nabrała do niego zaufania. Jej matka uciekła od męża i ukrywały się. Axel zapewnił im ochronę. – Opiera się o biurko obok Pabla. – Ona tak bardzo na ciebie czekała. Zaczęłyśmy kupować ci ubranka zaraz po tym, jak dowiedziała się, że jest w ciąży. Axel nawet zaczął składać dla ciebie mini motor. – Parska śmiechem, a mnie nie podoba się mina, z jaką moja ukochana wspomina tego faceta. Zaczynam w środku wrzeć. Nika poważnieje. – Gdy Arcelia dowiedziała się, że urodziłeś się martwy, popadła w depresję poporodową. Axel co jakiś czas kontaktował się ze mną i razem z Amirą starałyśmy się jej pomóc, ale po kilku miesiącach, kiedy matka Arcelii została znaleziona martwa… – przerywa i kręci głową ze smutkiem w oczach. Wiem, że to był początek końca The Wolf’s Fangs, jednego z najpotężniejszych gangów motocyklowych w tamtych czasach. Kartel Marerro rozniósł ich w pył w ciągu kilku dni. To była prawdziwamasakra.

– Wiesz, gdzie oni teraz są? – powtarza się Nathan. – Można się z nimi jakoś skontaktować? – dodaje, ponownie wskazując na swojego iPada. Nika ciężko wzdycha i wraca na sofę obokmnie.

– Przed laty kontaktowałam się z Arcelią poprzez pewne uczelniane forum pisarskie. Jest tam taki chat, który pozwala zobaczyć, czy ktoś przeczytał wiadomość. Gdyby coś się działo, miałam się z nią skontaktować, a potem Axel do mnie oddzwoni. – Chłopak podaje sprzęt Niki. – To nie takie proste – odsuwa iPada od siebie. – Obiecałam, że odezwiemy się do siebie tylko w razie kłopotów – tłumaczy.

– Jeżeli to forum literackie, to możesz napisać tam jakieś opowiadanie, które zwróci uwagę Arcelii. W ten sposób dasz do zrozumienia, że nie masz problemów i może wywoła to jakąś reakcję – proponuje nasz komputerowy geniusz. – Potrzebuję tylko kilku sekund, aby wykryć…

– Tom pomógł im stworzyć ten system komunikacji – przerywa mu Nika i mina chłopaka lekkorzednie.

– On musi dla nas pracować. – Nathan wskazuje na mnie palcem, patrząc wyzywająco. – Jest najlepszy w branży – dodaje. Daje mi do zrozumienia, że skoro brać rosyjska trzyma kuzyna mojej żony przy sobie, a jednocześnie nie jest na ich usługach, oznacza to, że koleś ma mocne plecy. Ale ja wiem, że to nie jedyny geniusz w dziedzinie zabezpieczeń i chociaż Nat niczego nie podejrzewa, ja też mam blisko siebie genialnegofachowca.

– Mogę napisać propozycję swojej nowej powieści o kobiecie, która myśli, że jej dziecko umarło przy porodzie, ale po latach okazuje się, że ktoś wprowadził ją w błąd. Podam datę piętnastego września. Jeżeli Arcelia dalej dostaje powiadomienia o nowych wpisach, powinna zajrzeć na forum.

– Kiedy ostatnio się z nią kontaktowałaś? – zagaduję. Nika zamyślasię.

– Jakieś siedem lattemu?

– Czy to forum dalej istnieje? – powątpiewa Pablo. Widzę w jego oczach dużą rezerwę wobec informacji, które właśnie otrzymał. Albo jeszcze nie umie w to uwierzyć, albo jest coś innego, co utrzymuje jego dystans. Zresztą ja też nie do końca jestem przekonany. Siedem lat to kupa czasu. Mogło się wydarzyć wiele rzeczy, o których Nika nie mapojęcia.

– To forum uczelniane. Było kilka razy modernizowane, ale dalej działa – wyjaśnia Nika, wstukując link do wyszukiwarki. Potem loguje się na odpowiedniej stronie i w ciągu kilku minut tworzy krótkie opowiadanie. Wysyłając je, zaznacza ikonę z fioletowymkwiatem.

– To jakiś znak? – zagaduję, wskazującsymbol.

– Ja jestem róża, a ona fiołek. To takie psiapsiółskie wygłupy. – Uśmiecha się. Na jej rzęsach dalej widoczne są łzy, ale jest już mniejspięta.

– Ludzie zaczynają reagować – zwraca naszą uwagę Nathan. W ciągu kilku sekund pod opowiadaniem Niki zaczyna się dyskusja. – Jakiś kretyn napisał, że to tandetna historia – burzy się i zerka na Pabla. Ten stoi z założonymi rękami na piersi i wpatruje się ekran. Nawet nie wyczułem, kiedy podszedł do nasbliżej.

– A inna dziewczyna pisze, że powieść zapowiada się ciekawie i wzruszająco – kontruje Nika, wskazując kolejny komentarz. Nagle w dolnym rogu na wyświetlaczu pokazuje się pulsujące okienko z wiadomościąprywatną.

– To ona? – szepcze podekscytowany Nat. Mam wrażenie, że ten chłopak bardziej przeżywa całą sytuację niż Pablo. Ten drugi z kolei zachowuje się intrygująco spokojnie. Nawet jak na niego. Będę musiał z nim późniejpogadać.

– Tak – odpowiada moja żona i klika wikonę.

„Jesteś bezpieczna?” – pojawia siępytanie.

„Tak. Całkowicie” – odpisuje. – To nasze hasło – tłumaczy i piszedalej.

„Możemy sięspotkać?”

Mam wrażenie, że wszyscy w pomieszczeniu wstrzymują oddech, bo nagle panuje głucha cisza. Pablo aż zaciska pięści i gryzie dolną wargę. Jednak nie jest aż tak spokojny, jakiego próbuje zgrywać. Czekamy dobre parę minut w napięciu, ale nie przychodzi żadna cholerna odpowiedź. Zauważam zawód w oczach Pabla, ale szybko maskuje go obojętnością. Potem ikona fiołka się rozłącza, o czym informuje nas zmienione z zielonego w czerwonekółko.

– I co teraz? – niecierpliwi się Nathan.

– Czekamy – odpowiada spokojnie Nika, po czym wyciąga telefon. – Będę miała dwie sekundy na przekazanie wiadomości. To ledwie dwa słowa. Co mam powiedzieć? – przejeżdża kolejno po nas wzrokiem.

– Twój syn żyje – odzywa się Noah. Jak tylko wypowiada te słowa, telefon mojej żony zaczyna wibrować.

– Nieznany numer – odczytuje Nat. Nika bierze głęboki wdech iodbiera.

– Twój syn żyje – mówi szybko i słyszymy długi dźwięk oznajmujący koniec połączenia.

Nika wypuszcza nerwowopowietrze.

– Nawet jeśli Axel mnie namierzy, to nie zjawi się na ranczu. Jeżeli mam się z nim spotkać, będę musiała spędzić kilka dni w mieście. Pokazać się w stałych miejscach o tej samej porze. Dać mu możliwość skontaktowania się ze mną. – Nika patrzy na mnie, jakby czekała na pozwolenie.

– Coś się zorganizuje – przytakuję głową i spoglądam na Nathana, a ten niemym gestem potwierdza, że się wszystkim zajmie i, zabierając swój sprzęt, wychodzi. Chłopak wie, jak wszystko zaplanować, aby zapewnić mojej żonie bezpieczeństwo. Jeżeli stary Marerro zaczyna węszyć wokół mojej rodziny, muszę zadbać o każdy szczegół.

– Arcelia chciała, abyś miał na imię Arturo – mówi z czułością Nika. – Uwielbiała historię o Królu Arturze.

– A ojciec? – zagaduje Pablo, starając się brzmieć obojętnie, ale nie do końca mu to wychodzi. W oczach mojej żony za to dostrzegam błysk. To mi się, kurwa, niepodoba.

– Był moim ochroniarzem. – Nika prostuje się, jakby chciała podkreślić swoje walory. Mój wzrok przenosi się na jej biust i fiut momentalnie mi twardnieje. Kurwa! Przez tę kobietę zamieniam się w jakiegoś napalonegogówniarza!

– Frank zmusił Axela, aby zapisał się na studia, żeby mieć na mnie oko. – Nika się krzywi. – W staruszku obudziły się jakieś ojcowskie hormony i czasami był nie do zniesienia – wtrąca, po czym się uśmiecha. – Axel był bardzo przystojny i dość potężnie zbudowany. – Ja pierdolę! To mnie zaczyna wkurwiać! Jestem zazdrosny o faceta sprzed dwudziestu lat? Wstaję i podchodzę do okna. Muszę złapać dystans, bo jak usłyszę jeszcze jedno słowo o tym, jaki jest ten kutas, to zabronię Niki się z nimspotkać.

– Wiele studentek na niego polowało. Ba! Nawet profesorki dawały się omamić jego uśmiechowi. – Moja żona parska, a ja zaciskam zęby. Kurwa! Zaraz w coś przypierdolę! – Jak tylko Axel poznał Arcelię, to już żadna inna kobieta się nie liczyła. – Zapada cisza i nagle czuję, jak dłonie ukochanej otulają mnie w pasie. Jej dotyk sprawia, że moje napięcie trochę się zmniejsza. Wypuszczam powietrze i odwracam się do niej. – Zawsze im zazdrościłam tego połączenia dusz – szepcze. – Ale warto było na ciebie poczekać – dodaje tuż przed tym, jak moje usta dopadają jejust.

– Jeszcze tu stoję! – wrzeszczy dramatycznie Pablo, a ja zachłannie całuję żonę. Muszę ją naznaczyć. Muszę dać jej do zrozumienia, że jest moja. I że, kurwa, żaden Axel, John, czy chuj wie kto, nie są dla mnie konkurencją. Nika jęczy, gdy się odsuwam, czując, jak ktoś przy nasstaje.

– Masz zamiar się czegoś nauczyć? – rzucam ironicznie do chłopaka. Ten posyła mi krzywy uśmiech.

– Jeśli już skończyliśmy, to chciałbym iść do siebie. – Pablo mówi to tak, jakby informacje, które przed chwilą otrzymał, nic dla niego nie znaczyły. Nika chyba wyczuwa, że coś jest nie tak, bo wysuwa się z moichramion.

– Pójdę zobaczyć, jak czuje się Benita. – Uśmiecha się do mnie uwodzicielko i rusza do wyjścia. Śledzę jej kroki, przyglądając się jej kołyszącym się biodrom. Mruczębezwiednie.

– Ja pierdolę! – Słyszę sapnięcie Pabla, który też ma zamiar iść, ale gopowstrzymuję.

– Co się dzieje? – pytam go już poważnie. Wzrusza ramionami, unikając mojego wzroku. – Właśnie dowiedziałeś się, że twoi rodzice żyją. Nie wciskaj mi kitu, że to cię nie rusza – grzmię.

– Ja już mam rodzinę – odpowiada zaczepnie, ale w jego oczach dostrzegam niepewność i strach.

– Nie musisz się z nimi spotykać, jeśli tego nie chcesz – wyjaśniam. – Nika powie twojemu ojcu, że żyjesz i potrzebujesz czasu, aby przetrawić terewelacje.

– Nawet nie możesz wymówić jego imienia, co? – droczy się ze mną. Gromię go wzrokiem.

– Nie rozmawiamy teraz o mnie, tylko o tobie. – Ignoruję jegoprzytyk.

– Nie lubię zmian – powtarza to, co słyszę za każdym razem, gdy pojawia się coś, co wywołuje chaos w domu. Mam świadomość, że Pablo został wychowany w poczuciu ostrożności i lęku przed obcymi, ale, kurwa, przecież tutaj jestbezpieczny.

– Wszystko zależy od ciebie. Zastanów się, czy tego chcesz, czy nie. Pamiętaj, aby strach nie przysłonił twoich prawdziwych pragnień. Nie każdy ma okazję zobaczyć rodziców, o których myślał, że nie żyją – mówię. Wiele bym dał, żeby jeszcze raz pogadać z mamą i ojcem pomimo tego, co wyszło po latach. Krzywię się. Kurwa! Zapomniałem o mojej siostrzenicy! Pocieram czoło i biorę głęboki wdech. Jeden problem na raz, Carlos – upominam się. Jeden problem na raz.W czasie mojego wewnętrznego dialogu chłopak opuszcza gabinet. Zerkam na zegarek. Dochodzi północ. – Miqael, gdzie ty się, kurwa, podziewasz? – warczę do siebie. Przynieś mi jakieś dobre wiadomości, przyjacielu.

1Curandero – (z hiszp.) określenie uzdrowiciela ludowego w Ameryce Łacińskiej, szamana, osoby zajmującej się leczeniem ciała i ducha (przyp. red.).

Rozdział 4

Nika

Staję pod drzwiami do pokoju Benity i słyszę, jak rozmawia z kimś przez telefon. Chwilę nadsłuchuję, aby wyłapać, czy to towarzyska pogawędka, czy raczej konsultacja lekarska. Gdy kobieta rzuca wiązankę po hiszpańsku, domyślam się, że nie odważyłaby się podnosić głosu na doktora. Chociaż kto wie, w końcu to Benita. – Uśmiecham się do siebie i ziewam. Zdecydowanie ten dzień powinien już się zakończyć. – Wracam przez hol do sypialni Carlosa. Poprawka! Naszej sypialni! W końcu jesteśmy małżeństwem.

Na tę myśl robi mi siębłogo.

Po drodze zaglądam do kuchni, skąd biorę dwa duże kawałki ciasta czekoladowego. Mój żołądek musi dostać swoją codzienną dawkę cukru. Gdzieś jeszcze w tyle umysłu pojawia się jakieś ukłucie żalu, które przypomina mi o tym, co się wydarzyło, ale spycham je gdzieś głębiej. To temat do ogarnięcia na jutro. Teraz marzę tylko o tym, aby wtulić się w puchatą poduchę izasnąć.

Wchodzę do pomieszczenia i od razu otacza mnie znajomy zapach piżma i cytrusów. Mam wrażenie, że za każdym razem miejsce to pachnie inaczej, a jednocześnie tak bardzo znajomo. Ściągam buty i rozkładam się na łóżku. Nawet nie mam siły się rozebrać i wziąć prysznica. To ogromne łoże kusi mnie swą miękkością, a że stoi w samym centrum, nie potrafię się mu oprzeć. Ledwie biorę oddech, gdy słyszę dźwięk telefonu. Maggie! Wyjmuję iPhone’a z kieszeni i odbieram.

– Co słychać u mojego sfochowanego kuzyna? – witam ją, czując, że Tom jest gdzieś w pobliżu i nadsłuchuje. Jest na mnie zły, bo śmiałam bez jego wiedzy wyjść za mąż i to za mężczyznę, którego znałam zaledwie kilka tygodni.

– Dopadła go jakaś grypa żołądkowa i większość czasu spędza w toalecie. – W głosie mojej przyjaciółki słyszę troskliwąnutę.

– Och, czyżby coś mu leżało na wątrobie? – rzucamzłośliwie.

– Nika, on cierpi, a wiesz, że jak mężczyzna cierpi, to kobieta ma piekło w domu. Jeśli nie możesz mu współczuć, to chociaż pożałuj mnie – skarży się Maggie. Współczuję jej. Doskonale wiem, jaki jest Tom, gdy jest lekko przeziębiony, a co dopiero grypa żołądkowa. Porównanie do piekła jest tutaj zbyt łagodnymokreśleniem.

– Czy już błagał o twoje czary-mary? – dopytuję. Mój kuzyn jest twardym realistą. Nie wierzy w uzdrawianie energią, szamanizm ani reiki i choć szanuje moją pracę oraz zainteresowania swojej żony, rzadko pozwala sobie pomóc. Jest przekonany o skuteczności konwencjonalnej medycyny i zazwyczaj tego się trzyma. Dopiero gdy nie jest już w stanie wytrzymać bólu, prosi o nasze „czary-mary”, jak to ma w zwyczaju nazywać. Oczywiście, kiedy po naszej interwencji jest mu lepiej, twierdzi, że to tabletki w końcu zaczęły działać. Przyznanie się, że reiki przyniosło mu ulgę, naruszyłoby jego męskie ego. Razem z Maggie szanujemy jego przekonania. Każde z nas ma swój sposób radzenia sobie z życiem i nikt nie ma prawa nikomu niczegonarzucać.

– Jeszcze nie, ale wykupiłam już połowę apteki – jęczy żałośnie, po czym zmienia ton i pyta: – A co u ciebie? Szykujesz się na sekstelefon z mężusiem? – Uśmiecham się dosiebie.

– Dzisiaj mam go nażywo.

– Przyleciał do ciebie? – w głosie Maggie wybrzmiewapodekscytowanie.

– Jestem w Teksasie – mówię i zakrywam dłonią usta, ziewając.

– A co się dzieje? – pyta podejrzliwie. Moja przyjaciółka jest jak druga połowa mojego serca, zawsze wyczuje, że coś jest nietak.

– Jutro wprowadzę cię w temat. Dzisiaj mam tylko dwa pytania: Czy można przedawkować lekinasenne?

– No, na przykład Xanax w połączeniu z alkoholem to śmiertelna bomba – odpowiada Maggie. – A czemupytasz?

– Sofia przedawkowała – mówię i w telefonie zapada cisza. – Byłam wściekła na tę kobietę, ale nie życzyłam jej śmierci – szepczę.

– Nie jesteś niczemu winna – upomina mnie Maggie i w zamyśleniu dopowiada: – Jestem tylko trochę zaskoczona, bo Sofia miała fioła na punkcie ziół. Nie chodziła do lekarzy, a apteki omijała z daleka – tłumaczy. – Oczywiście to tylko jej słowa, ale i tak wydaje się to dość dziwne – zastanawia się. Nie mam w tej chwili głowy na rozkładanie tego na czynniki pierwsze, więcmówię:

– A drugie pytanie jest takie: czy podczas masowania Susan wyczułaś coś nietypowego z jej mięśniami?

– Poza tym, co ci mówiłam w samolocie? Że jej ciało wprawdzie było chude, ale wcale nie wyglądało na sztywne i twarde z powodu braku ruchu?

– Dzisiaj ją spotkałam. Całkiem zgrabnie szła sobie na wysokich obcasach. Fakt, że wygląda jak wychudzona gazela, ale trzymała się całkiem nieźle. Podobno zaaplikowano jej jakiś cudowny lek – rzucam ironicznie. Mam jakąś wewnętrzną niechęć do tej kobiety. Dodatkowo reakcja Noaha na jej odwiedziny kilka tygodni temu i to, że chłopak pociął się, aby uciec przed bólem związanym z matką, jest dla mnie wyraźnym ostrzeżeniem. Pomijam już, że pocałowała Carlosa! Przeszywa mniedreszcz.

– Ta kobieta jest nieprzewidywalna. Chyba nawet bardziej niż Sofia – zauważa Maggie, a ja ziewam po raz kolejny. – Idź spać, słońce, zdzwonimy się jutro – żegnamy się i odkładając telefon na poduszkę, przypominam sobie, że nie powiedziałam jej jeszcze o kilku sprawach: o powieści tajemniczej Soles, o pocałunku ani o Axelu. Wzdycham. Chyba mój umysł w tej chwili wypiera dramaty. Przymykam oczy. Jutro! Wrócę do tego jutro. Nawet nie mam siły się podnieść i zdjąć z siebie ubrania. Zasypiam.

Rozdział 5

Carlos

Po raz kolejny czytam opis tatuażu i łudzę się, że może to pomyłka. Może nie chodzi o symbol rodziny Marerro, może autor po prostu wymyślił sobie dziarę i uznał ją za ciekawy wątek, który – wpleciony do książki – doda jej pikanterii. Kurwa! Zasłaniam twarz dłońmi. Gdyby nie to, że z taką szczegółowością zapoznałem się z rodowym znakiem tego pieprzonego barona narkotykowego, nie ślęczałbym teraz nad tym opisem i nie szukał różnic. Marerro wypalał symbol kwasem. To nie jest zwykły tatuaż. To jest blizna, a jej robienie przynosi potwornyból.

Zerkam przez palce i przewracam kilka kartek. Czytam opis kolacji z moją rzekomą kochanką. Kurwa mać! Nawet jest wspomnienie o bananach! Ktoś nas podsłuchiwał? Jedno jest pewne. Ta osoba jest dość blisko mnie, ale nie na tyle, aby znać szczegóły rancza. Te opisy są dość skąpe i mało trafne. Przynajmniej w porównaniu z tatuażem. To już coś! Oddychamgłęboko.

– Nika dotarła cała i zdrowa? – Rozsuwają się drzwi wewnętrzne w moim gabinecie i wyłania się z nich Miqael, ubrany cały na czarno. Przy jego ciemnej karnacji wygląda, kurwa, jak mroczny kat. Kąciki moich ust lekko się unoszą. Ciekawe, czy zdaje sobie z tegosprawę?

– Tak. Chociaż mogłeś mnie o tym uprzedzić. – Rzucam stos kartek w jego stronę. Wcześniej zdążyłem już go poinformować, z czym przyleciała moja żona, ale założę się, że kolejne rewelacje go zaskoczą. Mój przyjaciel przysuwa sobie krzesło do biurka, siada na nim, ściąga czarne rękawiczki i zerka na wskazany fragment. Z każdą przeczytaną linijką jego oczy rozszerzają się, a twarz spina.

– O tym nie miałem pojęcia – tłumaczy. – Ale nie sądzę, aby Sofia miała coś wspólnego z Marerro. –