Szansa na miłość - Trocha-Brzezińska Małgorzata - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Szansa na miłość ebook i audiobook

Trocha-Brzezińska Małgorzata

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

58 osób interesuje się tą książką

Opis

Zoja ma wszystko pod kontrolą… do czasu. Gdy kuzynka, z którą ledwo się dogaduje, prosi ją o bycie druhną, nie może odmówić. A potem pojawia się Kuba – narzeczony Angeliki i jednocześnie tajemniczy mężczyzna z przeszłości Zoi. Uczucia, które miały wygasnąć, powracają ze zdwojoną siłą, burząc każdy mur, który skrupulatnie wokół siebie zbudowała. Wśród rodzinnych intryg, skrywanych sekretów i walki o własne szczęście, Zoja musi odnaleźć siebie na nowo. Czy odważy się zawalczyć o miłość, której nigdy nie zapomniała? Czy uda jej się uciec przed cieniami przeszłości i zacząć życie na własnych warunkach? Poruszająca opowieść o sile uczuć, rodzinnych więzach i odwadze, by w końcu postawić siebie na pierwszym miejscu. Miłość to wybór. Ale czy Zoja zdobędzie się na odwagę i podejmie decyzję, zanim będzie za późno? 
 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 323

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 32 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Magdalena Emilianowicz

Oceny
4,6 (22 oceny)
16
4
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Fizioczek

Nie oderwiesz się od lektury

wow co to było ... prawdziwy rolacoster ...
00
Iwona070

Całkiem niezła

Nie moje klimaty, dość cukierkowa
00
Marchewka1980
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Niesamowita historia , że człowiek. człowiekowi robi takie rzeczy, zmuszanie do miłości przez szantaż emocjonalny? ?? Warta przeczytana , na szczescie ma swoj hapy and . .. ❤️
00
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka , warta przeczytania , polecam ❤️
00
MaGo161268

Nie oderwiesz się od lektury

Aż trudno uwierzyć,że dorośli ludzie mogą podejmować takie decyzje.Ksiązka ukazuje nam skąplikowane relacje rodzinne,trudną miłość i wiarę,że wszystko można naprawić.
00

Popularność




 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 1

 

 

 

Zoja

 

– Dobrze, przemyślę to. Muszę kończyć. Pa – rzuciłam sucho i rozłączyłam się z mamą.

Zamknęłam oczy i opadłam na łóżko. Dlaczego mojej matce musi tak bardzo zależeć, żebym miała dobre kontakty z Angeliką, jej chrześnicą? Może jest to wzór cnót wszelakich, ale i tak nie pałam miłością do swojej kuzynki. A teraz jeszcze to! Co mnie, do cholery, obchodzi, że jej druhna miała wypadek i potrzebuje kogoś na zastępstwo? Ma przecież te swoje koleżanki. Aż mi zęby chodzą ze zdenerwowania.

– Zoja, chodź! Potrzebujemy werdyktu, które z nas wygrało zakład na najlepszą kolację! – Z krwiożerczych myśli wyrywa mnie głos Kasi.

– Tylko pamiętaj, kto ci pomógł wnieść łóżko do mieszkania – odzywa się Mateusz, jej chłopak i mój współlokator.

– Tak, pamiętam. Panowie z firmy przewozowej – odpowiadam, stając w drzwiach kuchni.

– Ale ty jędza jesteś, wiesz? Nawet krztyny wdzięczności. – Mimo swoich słów szczerzy się do mnie przymilnie i podsuwa talerz.

– Nie wyrywaj się tak, bo zakład będzie nieważny! – krzyczy Kasia i zabiera ode mnie talerz. – Siadaj tutaj i próbuj.

– A ja mogę o czymkolwiek zadecydować? – Pokazuję jej język i lokuję się na wolnym krześle. – Są jakieś kryteria, czy wystarczy jedynie moje uznanie? – pytam, mając już doświadczenie z tymi kucharzami i ich wyzwaniami. Dzięki nim nie umrę z głodu.

– Mają przemówić twoje kubki smakowe. – Mati podaje mi widelec.

Oba talerze wyglądają obłędnie. Ostrożnie próbuję obu sałatek. Przypominam sobie, że muszę zjeść po równo. W końcu wydaję werdykt.

– Wygrywa Mati. Jego halloumi jest przepyszne – oznajmiam, patrząc przepraszająco na Kasię.

– Wiedziałem! – wrzeszczy Mateusz i skacze. Po chwili się opanowuje i całuje swoją dziewczynę w policzek. – Następnym razem mnie pokonasz, skarbeczku.

– A żebyś wiedział! – odburkuje mu brunetka i zwraca się do mnie: – Chyba rozmawiałaś z mamą? Słyszałam twój chłodny ton podczas rozmowy. Co znowu wymyśliła?

– Tym razem już przeciągnęła strunę. Próbuje mnie wmanewrować w rolę świadkowej na ślubie Angeliki.

– Twojej ulubionej kuzynki? – wtrąca Mati z ustami pełnymi sałatki.

– Właśnie. Myślałam, że w ogóle się wykręcę z obecności na tym wiekopomnym wydarzeniu. Jednak znając moją rodzicielkę, będę zmuszona się zgodzić. Na co jeszcze bardziej się wściekam. Jeśli będę oponować, nie da mi żyć. Będzie wydzwaniać i manipulować moimi wyrzutami sumienia – odpowiadam z rezygnacją.

– A kiedy jest impreza? – Kasia patrzy na mnie uważnie.

Znamy się od dwóch lat. Wprowadziłam się do Mateusza na czwartym roku studiów. Szukał kogoś do swojego mieszkania, by móc obniżyć rachunki za lokal. Rok później dołączyła do nas Kasia.

– Z tego, co pamiętam, za dwa miesiące, czyli pod koniec sierpnia – mówię, patrząc w kalendarz w telefonie. – Najgorsze w tym wszystkim, że będę musiała jeszcze wykorzystać swój urlop. Coś czuję, że szefowa nie będzie zadowolona. – Wzdycham i przywołuję w myślach rozmowę z Emilią.

– To sezon urlopowy. Trochę pomarudzi, ale da ci kilka dni wolnego. Naprawdę nie możesz odmówić? – pyta koleżanka.

– Niestety. Chyba że chcesz odwiedzin mojej matuli? – stwierdzam ze sztucznym uśmiechem.

– Dobra, przekonałaś mnie. – Podnosi ręce w geście bezradności. – W takim razie szykuje się buszowanie w poszukiwaniu wystrzałowych kreacji?

W głowie Kasi pewnie pojawiają się już obrazy właściwych stylizacji. Moda to jej konik, oczywiście zaraz po gotowaniu.

– Dziękuję! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. – Zbieram talerze, a po drodze do zlewu daję jej buziaka w policzek.

– No! Oczywiście, ja się tutaj nie liczę. – Mati udaje obrażonego. – A tak w ogóle, to z kim ty pójdziesz?

Prawie upuszczam naczynia, gdy dociera do mnie, że nie mam osoby towarzyszącej. Odpowiedni facet jeszcze się nie pojawił w moim życiu. Poza… Nie! W te rewiry nie będę się zapuszczać.

– Zoja, ziemia! – krzyczy mi współlokator do ucha, podsuwając kubek do mycia. – Słyszałaś mnie?!

– Tak – odpowiadam cicho. – Nie wiem, co zrobię. Mam dwa miesiące na znalezienie faceta, bo sama nie mogę tam pójść… – mówię cicho, jakby do siebie, i macham im na dobranoc. – Padam z nóg. Dobrej nocy.

– Śpij spokojnie. Coś wykombinujemy – pociesza mnie Kasia, przytulając się do swojego chłopaka.

Wchodzę pod prysznic i czekam, aż woda zmyje z moich myśli wszystkie czarne wizje. Dam radę, to przecież tylko dwa dni. Prawda?

Przed spaniem szukam jeszcze zaproszenia na ślub, ale przypominam sobie, że kuzynka nie zaszczyciła mnie osobnym. Jakbym nadal była małą córeczką swoich rodziców, zaprosiła mnie razem z nimi. Wchodzę na Facebooka. Angelika pewnie już się pochwaliła swoim szczęściem. Po chwili scrollowania zauważam odliczanie do wielkiego dnia: dwudziestego piątego sierpnia. No to zagadka rozwiązana. Wesele zorganizowano w jakimś dworku pod Warszawą. Tyle mi wystarczy. Więcej nie chce mi się czytać. Oczy same się zamykają. Kładę się spać z nadzieją, że może jednak nie będzie tak źle. Tata też tam będzie. Z tą myślą odpływam…

Następnego dnia w pracy rozmawiam z szefową. Nie jest najmilszą osobą na świecie, ale zawsze trzyma się swoich zasad i jest sprawiedliwa. Natomiast ja lubię wiedzieć, na czym stoję i jakie są moje obowiązki. Na studiach pracowałam dorywczo w wielu branżach. W tym przez miesiąc w restauracji, w której pracują Kasia i Mateusz, ale okazało się, że mam do tego dwie lewe ręce i dla dobra przyjaciół zrezygnowałam. Ostatecznie wylądowałam jako piarowiec sieci hoteli NOVA z siedzibą we Wrocławiu. Jak zaczynałam pod koniec studiów, myślałam, że i tutaj nie zagrzeję miejsca. Jednak Emilia wprowadziła mnie i złapałam bakcyla. Powiedziała mi po kilku miesiącach, że spodobała jej się moja chęć nauki oraz odwaga do podejmowania nowych wyzwań. Szkoda, że to podejście zanika u mnie w życiu prywatnym.

Krzywię się na tę myśl i wracam do swoich obowiązków. Przez następną godzinę odpisuję na maile i robię odpowiednią otoczkę do konferencji, która ma się u nas odbyć w drugim tygodniu lipca. Tematem przewodnim są nowe technologie.

Po jedenastej otrzymuję wiadomość z nieznanego numeru:

 

Hej, Zoja! Ciocia mówiła, że zgodziłaś się być moją świadkową. To super!!! Tak bardzo nie mogę się doczekać, aż przyjedziesz w weekend do dziadków i poznasz mojego Kubusia. Do zobaczenia!

 

Chyba czegoś nie rozumiem. Domyśliłam się, że to Angelika, ale nie dałam jeszcze mamie odpowiedzi i nic nie wiem o żadnych odwiedzinach u dziadków. Miałam iść do kina z dziewczynami ze studiów. Dawno już nie widziałam Agaty i Meli. Umawiałyśmy się od kilku tygodni. Zawsze coś wypadało. Zapisuję w kontaktach numer kuzynki i wracam do swoich zadań. Później tym wszystkim się zajmę. Zadzwonię do taty i zobaczymy, jak to się rozwinie.

Natłok pracy powoduje, że nawet nie wiem, kiedy nadchodzi piętnasta trzydzieści. Jest piękna pogoda. Jeszcze nie zrobiło się strasznie gorąco, więc postanawiam się przejść. Poukładam sobie w głowie.

Zakładam słuchawki i puszczam swoją playlistę. Idę spacerkiem przez most Uniwersytecki i Wyspę Słodową. Pojawia się coraz więcej studentów. Koniec letniej sesji, do tego obrony – robią swoje. Jest głośno, więc podkręcam muzykę w słuchawkach, przez co wpadam na jakiegoś chłopaka.

– Przepraszam. Nie zauważyłam… – bąkam zawstydzona. Jakieś dziwne przeczucie przebiega mi po skórze, gdy do nosa dociera ten znajomy, kuszący zapach. Rozglądam się przez chwilę, ale nikogo znajomego nie dostrzegam. Nieważne. Czas zmierzyć się z kochaną rodzinką.

– Cześć, tato!

Odbiera prawie od razu.

– Cześć, Zojka! Miło usłyszeć twój głos, córeczko. Jak się miewasz?

Ciepło bijące od niego zawsze mnie uspokaja. Z tatą mieliśmy wiele wspólnego. We dwoje przemierzaliśmy górskie szlaki, podczas gdy mama zostawała w domu. Nie lubiła tego typu aktywności.

– Słyszałem, w co cię wmanewrowała moja małżonka. Jak się z tym czujesz?

– Nie chciałam iść na ten ślub. Wiesz, że nie po drodze mi z Angeliką. Jednak znam mamę. Prędzej przyjedzie do Wrocławia, by mnie przekonać, niż odpuści. Nie mogę tego zrobić Mateuszowi. On nadal się spina na wspomnienie jej ostatniej wizyty. – Razem śmiejemy się z biedaka.

– Rozumiem. Mogę ci jakoś pomóc? – W jego głosie słyszę smutną nutę. Wiem, że mówi szczerze.

– Właśnie dlatego dzwonię. Z jakiej okazji mam przyjechać do dziadków w ten weekend? Wiesz coś na ten temat?

– Z tego, co mi mówiła twoja mama, to była inicjatywa Angeliki. Dziadek ma wtedy urodziny, a ona chciała pochwalić się swoim narzeczonym. Będziesz?

– A mogę się jakoś wykręcić? Chciałam się spotkać z Melanią i Agatą – odpowiadam szczerze.

– Chyba nie bardzo. Dziadek też liczy, że się spotkacie. Dawno u nich nie byłaś.

Przewracam oczami, zupełnie jak nastolatka, ale nie mogłam się powstrzymać.

– Nie będzie tak źle. Będą też bliźniaki, z tego, co się dowiedziałem.

– No i tu mnie masz. Z Jackiem i Łukaszem bardzo chętnie się spotkam. – Od razu poprawił mi się humor. Rzadko widuję się z kuzynostwem, a z nimi nadajemy na tych samych falach. – Jakoś przełożę spotkanie z dziewczynami. Na którą mam być u dziadków? Przyjadę bezpośrednio od siebie.

– Na piętnastą. Najpierw ma być obiad, tort. Tylko pamiętaj, że impreza będzie na sali, w której mieliśmy z mamą rocznicę.

– Dzięki, tato. Do zobaczenia w sobotę. Buziak.

– Trzymaj się córka. Pa.

Tata się rozłącza, a ja układam listę to do na następne dni, by się przyszykować do urodzin dziadka. Jutro po pracy udam się na zakupy. Może Kasia ze mną pójdzie. Jeszcze tylko esemes do dziewczyn i kieruję się z powrotem do mieszkania.

Gdy przychodzę, moich współlokatorów nie ma. Chwila samotności dla mnie. Włączam muzykę na głośniki i zaczynam tańczyć.

– Zoja! Ścisz to! – Mati próbuje przekrzyczeć muzykę. – Co się znowu dzieje, że potrzebujesz tej łupanki? – Nabija się ze mnie, gdy wyłącza odtwarzacz, a ja dopiero wtedy dostrzegam, że wrócili z pracy.

– Przynieśliśmy obiad z restauracji, starczy dla nas wszystkich. Chcesz? – Kasia pokazuje reklamówki z pudełkami na wynos.

– Nigdy nie odmówię darmowego jedzenia. Dzięki. – Uśmiecham się i pomagam im rozpakować pyszności. – Wygląda wybornie.

– To smacznego – odzywa się Mati.

– Kasia, masz jutro chwilę wolnego? Chciałabym wyskoczyć na zakupy. Dziadek ma urodziny i Angelika chce, żebym się pojawiła i poznała jej narzeczonego.

– Ooo… Widzę, że sytuacja jest rozwojowa. A ty nie miałaś iść do kina? – pyta między kolejnymi kęsami makaronu. – Postawisz się kiedyś matce? Może warto choć raz zadbać o to, czego ty chcesz?

– Dobra, wiem. Już o tym rozmawiałyśmy. Zrobię to, co muszę, i się zbuntuję – mówię z ręką na sercu.

– Kto by pomyślał? Zobacz, Kasia, jak nasza dziewczynka dorasta. Mała buntowniczka rośnie. – Mateusz ma niezłe używanie.

– Odczep się. – Pokazuję mu środkowy palec i zwracam się do jego dziewczyny: – To co, pójdziesz jutro ze mną?

– Okej. Tylko muszę być w domu przed dziewiętnastą. Wychodzimy na randkę. – Uśmiecha się do Mateusza i puszcza oczko.

– Dzięki. Idę się zmęczyć.

– Rower? – Mati kręci tylko głową. – Bardzo nie lubisz tej swojej kuzynki, co?

– Nawet nie wiesz, jak bardzo. Na razie.

Wyciągam ze schowka rower i ruszam przed siebie. Kiedy wjeżdżam na swoją stałą trasę, znikają samochody, a zaczynają pojawiać się łąki. Zsiadam z roweru i kładę się na miękkiej trawie, by unormować oddech.

Łatwo Kasi powiedzieć: „Postaw się matce”. To takie proste w jej ustach. A ja nie umiem. Nigdy z mamą nie było nam po drodze. Chciała, bym była kimś innym. Nie lubiła mojej muzyki, tego, jak się ubierałam. Najlepiej, by mnie stworzyła na swój obraz. I obraz Angeliki. Moja kuzynka zawsze była tą usłuchaną, niepyskującą. Po prostu dobrze ułożoną dziewczyną. Jednak to tylko wersja dla dorosłych, bo widziałam, jaka była ze znajomymi i na imprezach. Zakładała maskę i miała święty spokój. Niestety ja tak nie potrafiłam. Kiedyś jeszcze się z nią ścierałam, ale dostawałam nie tylko od niej, lecz także od mamy. Tata stawał w mojej obronie, ale wtedy było jeszcze gorzej. Awantura w domu gwarantowana. Chciałam się odciąć od tego wszystkiego. Wyjechałam na studia. Na szczęście nie wybrałam Warszawy. Byłabym za blisko Angeliki i rodziny. Szkoda mi jedynie tego, że tata jest tak daleko. Sytuacja z mamą się unormowała. Odległość robi swoje. A ja mogę oddychać i robić to, co uważam. Wiem, to nie jest najlepsze rozwiązanie. Jednakże skuteczne. Przynajmniej na razie. Niestety zdarzają się takie sytuacje, jak ta związana ze ślubem. Zacisnę zęby i dam radę. Bo dam!

Wsiadam na rower i wracam do siebie. Czeka na mnie książka dotycząca wystąpień publicznych. Od października planuję pójść na studia podyplomowe z tej tematyki. Chcę czuć się swobodnie podczas przemówień lub przed kamerami. Czasami stres mnie zjada i potrzebuję wiedzy, jak sobie z nim radzić.

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 2

 

 

 

Zoja

 

Odbieram Kasię z pracy i idziemy do pobliskiej galerii handlowej. Na początku kawa.

– To jaki jest plan, moja droga? – pyta moja towarzyszka. – Rozumiem, że mamy kupić prezent dla dziadka, ale to nie moja broszka. Natomiast strój na imprezę wybieram ja, tak? Podporządkujesz się? – pyta z szelmowskim uśmiechem.

– Nie jestem pewna. Źle ci z oczu patrzy – mówię ze śmiechem. – Chciałabym nie czuć się jak szara myszka. Znajdziesz mi coś ciekawego?

– Dobra, kończ kawę i ruszaj tyłek. – Kręci głową i kontynuuje: – Zoja, kiedy ty w siebie uwierzysz, co? W pracy wymiatasz, ale jeśli tylko powiem „spotkanie rodzinne”, kładziesz uszy po sobie.

– Nie rób mi tutaj sesji terapeutycznej. Dzisiaj ma być przyjemnie – odpowiadam i ciągnę ją za rękę do najbliższego sklepu.

Zasada z Kasią jest taka: bez sprzeciwu przymierzać wszystko, co mi przyniesie. Sama też szukam czegoś dla siebie. W oko wpada mi kombinezon na cieniutkich ramiączkach, z lejącego materiału.

– Weź go. Przymierz – mówi mi Kaśka do ucha. – Tutaj masz sukienkę o kroju marynarki oraz jedną do ziemi, w pięknym kolorze intensywnej fuksji.

Przymierzam wszystko cierpliwie. W końcu decyduję się na dwie rzeczy.

– Potrzebujesz jeszcze jakiegoś okrycia, ale mam w swojej szafie odpowiednie, więc ci pożyczę – stwierdza moja stylistka. – Ten kombinezon jest idealny również do pracy, plus marynarka i masz typowo formalny strój. Natomiast w sukience wyglądasz jak gwiazda. O której jutro wyjeżdżasz?

– O jedenastej – odpieram, patrząc na siebie z uśmiechem. – Czemu pytasz?

– Umaluję cię. Chcę ci coś pokazać.

– Co mianowicie? – pytam zaskoczona.

– Ciebie. To, jaka jesteś śliczna – wyjaśnia z poważną miną. – Wszystkich zachwycisz, a w oczach kuzynki zobaczysz świecącą zieleń zazdrości.

Dobre przeczucie zagościło w moim sercu. Jeszcze przez jakiś czas chodzimy po sklepach. Wybrałam dla dziadka książkę o rybach. Jest zapalonym wędkarzem, więc na pewno mu się spodoba.

Gdy już wszystko mam, wchodzimy po zakupy do marketu.

W domu czeka na nas zniecierpliwiony Mati.

– O której miałaś być? – warczy na Kasię ze swojego pokoju. – Pośpiesz się, bo się spóźnimy.

– Straciłyśmy rachubę czasu – przyznaje dziewczyna ze śmiechem.

– Dobra, dobra, szykuj się. – Wskazuje jej wolną łazienkę. – A ty, zadowolona? Zakupy się udały?

– Tak, jutro zobaczysz – odpieram.

– Niestety nie. Mam poranną zmianę w restauracji. Widzimy się dopiero w niedzielę. Baw się dobrze. Nie rób nic, czego ja bym nie zrobił. – Puszcza do mnie oczko i zamyka się w swoim pokoju.

– Dzięki! – odkrzykuję.

Rozkładam deskę do prasowania, gdy słyszę, że współlokatorzy wychodzą. Włączam muzykę i wracam do swoich zadań. Gdy ubrania są przyszykowane, idę zrobić sobie maseczkę na twarz i włosy. Jestem naturalną blondynką, nie odważyłam się jeszcze ich zafarbować. Kiedyś nosiłam rozpuszczone, sięgały mi do pasa. Teraz, dla większej wygody, są do łopatek. Lubię to, jak się układają w lekkie fale bez większego nakładu pracy.

Kończę przygotowania i odpływam w sen. Wszystko jest gotowe. Czuję, jakbym szykowała się na wojnę, a nie na przyjęcie.

 

Tak, jak obiecała, rano Kasia maluje mnie i lekko układa włosy. Przede mną jakieś trzy godziny jazdy samochodem. Pożyczyłam auto od Mateusza, nie mam swojego, ale to tylko kwestia czasu. Pomimo że nie jeżdżę zbyt często, pewnie czuję się za kierownicą.

Kiedy jestem już gotowa, pakuję się, i w drogę. Dostaję od Kaśki kopa w tyłek na szczęście i ruszam z garażu. Droga mija mi miło. Naszykowałam sobie audiobook na trasę. Moja ulubiona autorka wydała właśnie kryminał i nie mogłam się doczekać, aż go pochłonę.

Zajeżdżam na miejsce kilka minut po trzeciej. Gdy wchodzę do lokalu, tata wita się ze mną i mówi, że Łukasz zajął dla mnie miejsce obok swojej rodziny. Najpierw kieruję swoje kroki w stronę solenizanta.

– Wszystkiego, co najlepsze, dziadku! Dużo zdrowia i siły na wędkowanie! – Przytulam go mocno.

– Dziękuję, Zojka! W końcu jesteś! Tęskniłem, moja mała.

Rozczula mnie. Za to babcia rzuca wzrokiem pioruny.

– Dzień dobry, babciu.

– Dzień dobry, spóźniłaś się. Wszyscy na ciebie czekają… – odpowiada urażona. Coś nie mam szczęścia do przedstawicielek płci pięknej w mojej rodzinie. – Siadaj.

– Ja też się cieszę, że cię widzę, babciu – mówię i zostawiam ją z zaskoczeniem na twarzy.

Zmierzam do mamy i jej sztucznego uśmiechu.

– Dzień dobry, mamo. Ładnie wyglądasz.

Buziak, buziak, i mogę w końcu udać się do bliźniaków.

– Ciocia Zoja! – W moją stronę leci Piotruś. – Jesteś!

Kucam i przytulam trzylatka. To syn Łukasza, mój chrześniak. Uwielbiam tego łobuza.

– Myślałem, że już nie przyjedziesz. Tata zatrzymał dla ciebie miejsce obok siebie, a ja chciałem, żebyś usiadła z nami. – Patrzy na mnie ze smutkiem. – Nie pozwolił mi.

– Ciocia usiądzie z nami – zwraca się Łukasz do swojego syna. – Cześć, kuzynka! Dobrze, że jesteś. Jeśli chcesz, możemy ci przestawić krzesełko do stolika dla dzieci. Co ty na to? – Uśmiecha się szelmowsko i zamyka mnie w braterskim uścisku.

– Cześć! Czy ty byłeś ostatnio na siłowni? Nieźle wyglądasz. – Śmieję się do niego. Jestem megadumna, że z kolesia z oponką zmienił się w dobrze umięśnionego faceta. – A gdzie twoja żona?

Łukasz pokazuje na Sylwię, która z brzuszkiem już poważnych rozmiarów siedzi przy stole.

– Kochana, wyglądasz promiennie. – Nachylam się do niej i całuję w policzek. – Kiedy masz termin?

– Za miesiąc rodzę. Dziękuję ci bardzo. Ty dzisiaj również wyglądasz cudownie. Nie wiem, kto bardziej na ciebie czekał: dzieciaki czy Łukasz z Jackiem?

Mój kuzyn trafił na wspaniałą dziewczynę. Sylwia zawsze go wspierała w jego walce z otyłością. Dzięki niej i swojej determinacji się nie poddał.

– O wilku mowa, gdzie jest drugi bliźniak? – pytam, ale już ktoś łapie mnie w pasie.

– Tutaj jestem. Cześć, młoda!

Jacek to zawzięty kawaler. Takiego podrywu, jaki on potrafi nawinąć, nie słyszałam od nikogo. Poza tym to bardzo zdolny adwokat.

– Trafiłaś najlepsze miejsce. Między mną a Łukaszem. – Szczerzy się do mnie. – Uważaj, żmija idzie do ciebie – szepcze mi do ucha.

– A ze mną moja druhna się nie przywita?

Na słowa Angeliki kuzynostwo patrzy na mnie wielkimi oczami.

– Myślałam, że jednak nie przyjedziesz. Zawsze jesteś taka zajęta. Nawet na imprezy rodzinne nie masz czasu.

– Witaj! – Przytulam się sztywno. – Obiecałam, że będę.

– Później cię złapię. Musimy obgadać mój wielki dzień i przedstawię ci Kubusia.

Jej głos ocieka słodyczą, ale oczy zdradzają zbyt wiele. Ona też mnie nie lubi. Nie rozumiem motywu jej decyzji w kwestii świadkowej. Pewnie dziadek znowu chciał, żebyśmy się zbliżyły, a ona machnęła na to ręką.

– Co to było? O czym nam nie powiedziałaś? – pytają bliźniaki jeden przez drugiego. – Od kiedy jesteście takimi przyjaciółkami?

– Spokojnie, później wam wszystko opowiem, gdy już atmosfera się rozluźni – odpowiadam i zabieram się do obiadu. Nie miałam czasu na śniadanie, więc pochłaniam posiłek w zawrotnym tempie.

Rozmowy toczą się leniwie. Bliźniaki na zmianę żartują i droczą się ze sobą. Co jakiś czas dzieciaki przylatują i sprawdzają, czy już zjadłam. Słucham ich z przyjemnością. Po obiedzie nadchodzi czas na toast. Na salę wjeżdża tort. Wszyscy powoli wstają i tworzą krąg wokół dziadka.

Gdy podnoszę się ze swojego miejsca, znowu czuję ten męski zapach. Ostatnio mnie prześladuje. Z zamyślenia wyrywa mnie lekkie uczucie bólu od uderzenia w plecy. Odwracam się, ale dostrzegam tylko tył mężczyzny. Gbur jeden. Nawet nie przeprosił.

– Widzę, że właśnie poznałaś Kubusia Angeliki – tłumaczy Jacek przyciszonym głosem. – Dwa zdania z nim zamieniłem. Nie jest straszny, ale może tylko takie robi wrażenie. W końcu oświadczył się naszej kuzynce.

– Nie zamierzam mieć z nim wiele do czynienia. Nie interesuje mnie, kto ma być jej mężem. Traktuję to świadkowanie jak nieprzyjemny obowiązek. Dwa dni i z głowy.

– Ta… Pomarzyć można. Zobaczysz, co ona dla ciebie przygotowała. Dwa dni. Chciałabyś – kpi ze mnie Sylwia. Dotychczas tylko przysłuchiwała się naszym pogaduszkom. – A wybieranie sukni? I co najważniejsze, wieczór panieński? Mnie oszczędzi, bo i tak będę z maluszkiem, ale ty uważaj.

Teraz już cała trójka się śmieje. A do mnie dociera, że mają rację.

– Zapraszam wszystkich na tort! – Babcia daje nam znać, że mamy już uciąć te rozmowy. – Sto lat! Sto lat! – Wszyscy ciągną piosenkę i na koniec biją brawo.

– Dziękuję wam bardzo! – Dziadek jest bardzo wzruszony. Widać, że trzęsą mu się ręce, gdy kroi ciasto.

Podchodzę do niego i mu pomagam.

– Ty sobie krój spokojnie, ja z bliźniakami podamy wszystkim talerzyki – mówię i puszczam do niego oczko.

Dziadek uśmiecha się z wdzięcznością.

– Jacek, Łukasz! Roznosicie kawałki innym gościom.

Szybko uwijamy się z pomocą.

Napięcie powoli ze mnie schodzi. Kawa i ciasto. W tle zaczyna lecieć muzyka, Piotruś ciągnie mnie na parkiet.

– Ciocia, zatańcz ze mną. Rodzice zawsze powtarzają, że taka dobra z ciebie tancerka.

Ciskam gromami w rozbawione kuzynostwo, ale tańczę w kółeczku z dzieciakami. Okręcam każde, co wywołuje salwy śmiechu. Uwielbiam tę radość i beztroskę dzieci, aż zarażają. Bawię się świetnie, do chwili gdy podchodzi do mnie Angelika.

– Porywam cię, kochana, na chwilę – mówi przymilnie.

– Tiotia, zostaje s nami – sepleni jeden z maluchów.

– Lepiej znajdź swoich rodziców. Uciekaj – warczy do niego Angelika.

O… musi być coś nie tak, że uchyliła swoją maskę. Patrzę na rozgrywającą się scenę i podziwiam, jak pięknie wyglądają jej włosy na tle tej szmaragdowej sukienki.

– Czemu do nas nie podeszłaś? – pyta z wyrzutem.

– Maluchy mnie zgarnęły od razu do zabawy – odpowiadam.

– Mówiłam, żeby zrobić przyjęcie bez dzieci, ale dziadek się uparł. Chciał mieć wszystkie swoje wnuczęta wokół siebie. Nie umiem tego pojąć – mówi, prowadząc mnie na drugi koniec lokalu. – Ty jeszcze nie poznałaś mojego przyszłego męża. Jest inżynierem. Megazdolny i taki mądry.

– Nie, jeszcze nie mieliśmy okazji. – Zastanawiam się, czy wyczuwa mój sarkazm.

Podchodzimy do wysokiego barowego stolika, przy którym stoją moi rodzice i babcia. Rozmawia z nimi jakiś mężczyzna. Widzę jedynie jego plecy. Dziwne dreszcze przechodzą przez moje ciało, jakby ono wiedziało wcześniej. Wciągam głęboko powietrze… i znowu ten zapach. Wypełnia mi płuca.

– To moja kuzynka, Zoja. – Angelika mnie przedstawia. – A to mój Kubuś.

– Prosiłem, żebyś tak nie mówiła, kochanie.

Wysoki mężczyzna odwraca się w moją stronę. Błądzę wzrokiem od jego gładko ogolonej brody, poprzez wydatne usta, ale dopiero gdy zatrzymuję się na oczach schowanych za oprawkami – zamieram.

To chyba nie dzieje się naprawdę. Jakaś kiepska komedia, a raczej tragedia. Wdech. Ja pierdolę! Ten zapach. Wszystko się zgadza.

Przywołuję się do porządku i podaję mu dłoń.

– Cześć, jestem Zoja. Przepraszam, muszę iść do toalety poprawić makijaż. Pewnie będziemy mieli jeszcze okazję się spotkać… – Uśmiecham się blado i oddalam na nogach z waty.

Zamykam się w kabinie i przez moją głowę przelatują właśnie obrazy z urodzin Melanii sprzed czterech lat.

Cztery lata temu byłyśmy w Karpaczu. Tata solenizantki pomógł nam zrobić jej niespodziankę. Zasponsorował wyjazd i hotel dla pięciu dziewczyn. W ciągu dnia miałyśmy sesje spa i basen dla siebie. Wieczorem ubrałyśmy się w małe czarne i ruszyłyśmy na kolację. Wszystko byłoby całkiem normalnie, gdyby Agata nie wymyśliła, że każda z nas ma założyć maskę na twarz. Taką przysłaniającą jedynie oczy. Delikatną, koronkową. Nie byłam do tego przekonana, ale jak wszystkie, to wszystkie. Na szczęście nie przeszkadzała w jedzeniu…

Potrząsam głową. Nie będę do tego wracać. Coś musiało mi się pomylić. Jednak moje myśli biegną do tamtych wspomnień.

Skończyłyśmy trzeci rok studiów. Świetnie się bawiłyśmy. Był tort ze świeczkami i śpiewanie sto lat. To właśnie wtedy dołączyło się do nas trzech chłopaków. Na początku złożyli jedynie życzenia Meli, ale potem przynieśli krzesła i dosiedli się do naszego stolika. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że było ich czterech. Ostatni chłopak siedział oparty o blat baru i patrzył na całą sytuację z daleka. Nasze spojrzenia się spotkały. Pamiętam, jak przeszył mnie dreszcz. Odwróciłam się, by wznieść kolejny toast, ale nadal czułam jego wzrok na sobie.

Puk, puk.

– Zoja, wszystko w porządku. Coś się stało? Źle się czujesz? Łukasz widział, jak blada wbiegasz do łazienki, i prosił, żebym sprawdziła, czy wszystko z tobą w porządku. – Sylwia z troską patrzy mi w oczy, gdy otwieram kabinę.

– W porządku – odpowiadam cicho. – Zrobiło mi się słabo. Muszę na chwilę wyjść, pooddychać świeżym powietrzem.

– Iść z tobą?

– Dziękuję. To ja powinnam tobie pomagać. Jak się czujesz?

– Czuję się jak wielka, tocząca się kula. Dziękuję. Ładna zmiana tematu – rzuca. – Jakbyś jednak czegoś potrzebowała, to daj znać.

Uśmiecham się i wychodzę. Biorę szklankę z wodą ze swojego miejsca i idę na taras. Na szczęście tutaj nikt się nie kręci.

 

 

 

Jakub

 

Nie wierzę, że dałem się w to wszystko wmanewrować Angelice. Nie miałem ochoty przychodzić na przyjęcie. Lubię dziadka mojej narzeczonej, ale babcia to prawdziwa wiedźma. Gdy na mnie patrzy, czuję, jakby słyszała wszystkie moje myśli i zastanawiała się, jaką karę wymyślić. Miałem poznać jej kuzynkę, jakąś dzikuskę, jak ją nazwała Angelika. Próbowała mi wytłumaczyć, że wybrała ją na swoją świadkową, bo Aśka miała wypadek i tak wypadało zrobić, ale jakoś tego nie kupuję. Obie się nie lubią. To po co się męczyć?

Narzeczona w końcu idzie po swoją kuzynkę, a ja zastanawiam się, kogo przyjdzie mi poznać. Tego jednak się nie spodziewałem. Gdy klepie mnie w ramię, przedstawiając blondynkę, czuję, jakby cała krew odpłynęła mi z twarzy.

– Cześć, jestem Zoja.

Coś jeszcze mówiła, ale tylko tyle zarejestrowałem. Jej postać migała mi przez całe przyjęcie, chyba nawet niechcący ją potrąciłem, gdy Angelika mnie ciągnęła do kręgu przy torcie. Słyszałem, że nie była zadowolona, a ja nawet nie przeprosiłem.

Podaje mi dłoń i podnosi lekko głowę. Wtedy nasze spojrzenia się krzyżują, a ja już wiem, że to ona.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej

 

 

 

 

 

Copyright © by Małgorzata Trocha-Brzezińska 2025

Copyright © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2025

 

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

 

Wydanie I, Poznań 2025

 

Projekt okładki: Maciej Szymanowicz

 

Redakcja: Magdalena Kawka

Korekta: Olga Smolec-Kmoch, Jarosław Lipski

Skład i łamanie: Dariusz Nowacki

PR & marketing: Sławomir Wierzbicki

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:

„DARKHART”

Dariusz Nowacki

[email protected]

 

eISBN: 978-83-8402-557-4

 

 

Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.

ul. Kleeberga 2

61-615 Poznań

wydawnictwofilia.pl

[email protected]

 

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.