Świat według Cunk - Philomena Cunk - ebook

Świat według Cunk ebook

Cunk Philomena

0,0
36,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Rzymianie! Madrygały! Wieki ciemne! Lewolucja! Trąbki! Wojny światowe 1–2!

Wszystko to (poza trąbkami) i jeszcze więcej znajdziecie w tej kompletnej, ilustrowanej i wyjątkowo przystępnej historii całej historii ludzkości autorstwa Philomeny Cunk – jednej z najwybitniejszych historyczek, filozofek i myślicielek XXI wieku.

Skupiając się na wynalazkach, sztuce i geniuszach, którzy sprawili, że dzisiejszy świat jest nie do zniesienia, Cunk stworzyła dzieło, przy którym bledną wszystkie inne książki historyczne. Więcej:Świat według Cunkczyni je zupełnie zbędnymi, bo przedstawia całość dziejów człowieka – od narodzin pierwszego dziecka jaskiniaków aż po wynalezienie emoji z kupą.

Niektórzy twierdzą, że historię piszą zwycięzcy. Ale to nieprawda – historię piszą Philomeny. A raczej Philomena. Ta osoba z okładki. Tak, i z TikToka też.

***

Składniki (alergeny oznaczono pogrubioną czcionką):

Philomena Cunk (Cunkius Philomenias), Egipcjanie, pszenica, Grecy, Rzymianie, wieki ciemne, wyciąg z renesansu, George Washington DC, esencja wojny, Fido Castrol, Crash Bandicoot, David Hasselhoff, USB-C, mój kumpel Paul, Leonardo D.A. Vinci, emulgator. Może zawierać śladowe ilości pozaeuropejskiej historii.

Wyprodukowano w fabryce książek o świrach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 218

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału

The World According to Cunk. An Illustrated History of All World Events Ever*

*Space Permitting

Copyright © House of Tomorrow Ltd, Charlie Brooker,Ben Caudell, Jason Hazeley and Joel Morris 2024All rights reserved

Illustrations copyright © Diane Morgan 2024

Netflix logo © Netflix 2024

First published in Great Britain in 2024 by John Murray (Publishers)Carmelite House, 50 Victoria Embankment, London EC4Y 0DZjohnmurraypress.co.uk

John Murray Press, part of Hodder & Stoughton LimitedAn Hachette UK company

Przekład: Katarzyna Dudzik, Michał Strąkow

Redakcja: Joanna Rozmus, Dominika Rychel

Korekta: Aleksandra Marczuk-Radoszek

Skład i przygotowanie do druku: Tomasz Brzozowski

Projekt makiety oryginalnej: Craig Burgess

Opracowanie e-wydania: Karolina Kaiser,

Copyright © for this edition

Insignis Media, Kraków 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone

ISBN 978-83-68352-98-6

Insignis Media, ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków

tel. +48 12 636 01 90

insignis.pl, e-mail: [email protected]

Facebook: @Wydawnictwo.Insignis

X, Instagram, TikTok: @insignis_media

Dla Paula, mojego kumpla

Wstępautorstwa Philomeny Cunk (jak cała reszta książki)

Yuval Noah Harari to robił. Niall Ferguson to robił. A.J.P. Taylor też to robił, tyle że dawno temu. Simon Schama uwielbia to robić i mówi, że robi to tak często, jak tylko może. Dziś nawet niektóre kobiety to robią i wiele z nich twierdzi, że czerpie z tego przyjemność. A teraz robię to ja. Brzmi, jakbym mówiła o seksie (podobno seks sprzedaje się lepiej niż literatura faktu), ale tak naprawdę chodzi mi o pisanie i jego efekt, czyli to, co trzymacie w dłoniach: Przełomową, Kompletną, Skróconą Historię Świata. Niczego w niej nie brakuje, a jednocześnie jest na tyle cienka, że zmieści się w kieszeni. W sam raz do czytania na nudnym weselu, gdy siedzicie przy stole z przypadkowymi ludźmi i nie towarzyszy wam nawet osoba towarzysząca. To najbardziej wyczerpująca historia świata w dziejach, przynajmniej dopóki nie wybuchnie nowa wojna. Wtedy będziecie musieli sami dopisać nowy rozdział.

Nazywam się Philomena Cunk i jestem najwybitniejszą brytyjską dokumentalistką, myślicielką, a teraz także plantatorką książek. Mogliście mnie oglądać w takich programach jak Świat oczami Cunk, Cunk on Britain, Cunk’s Quest For Meaning oraz w jeszcze niewyemitowanym odcinku Celebrity Bake Off, gdzie piekę ciasto cytrynowe z polewą, które nie do końca się udaje, przy plumkającej w tle muzyczce.

Kiedy wydawczyni tej książki (zapomniałam, jak ma na imię, a mail zapodział się w mojej przeładowanej skrzynce – Kate?) poprosiła mnie o napisanie kompletnej historii ziemskiej cywilizacji, nie zastanawiałam się długo i odpisałam: „Nie, dzięki, to by zajęło wieki”

Odpisała mi: „Ej, wystarczy jakieś pięćdziesiąt tysięcy słów. Ludzie nie lubią długich książek. Zwłaszcza teraz, kiedy jest tyle świetnych tik toków do obejrzenia. Dzisiaj książki kupuje się głównie pod choinkę komuś, kogo nie zna się na tyle dobrze, żeby podarować mu porządny prezent, ale pamięta się, jak kiedyś mimochodem wspomniał, że interesuje go coś, o czym jest dana książka. A książka o wszystkim, co kiedykolwiek wydarzyło się na Ziemi, spodoba się wielu ludziom. Szczególnie jeśli przetłumaczymy ją na różne języki i ustalimy odpowiednią cenę. I damy twoje zdjęcie na okładkę, bo byłaś na Netfliksie”. Więc najpewniej czytacie tę książkę dlatego, że ktoś, kto nie zna was zbyt dobrze, pomyślał, że jesteście fanami Bizantyjczyków, Wandalów albo starożytnych Sumerów. Albo, nie oszukujmy się, moimi fanami.

W tej ważnej, a zarazem przyjemnie zwięzłej i przystępnej książce wyruszę w podróż (metaforyczną – większość tekstu powstała w niesieciowej kawiarni przy Ball’s Pond Road), chcąc sprawdzić, co robili w przeszłości ludzie, żeby życie na Ziemi było znośne dziś i nie do zniesienia w przyszłości.

To podróż (przypomnę: nigdzie nie jadę, właśnie zamówiłam kawę z mlekiem owsianym), w trakcie której odwiedzę (na papierze) jedne z najbardziej historycznych cywilizacji w dziejach ludzkości. Przyjrzę się naukowcom, artystom i pisarzom, którzy współtworzą materię historii, a także pierwszym kartografom, dzięki którym świat można w ogóle znaleźć na mapie.

Być może uznacie to za kontrowersyjne, ale zamiast uporządkować wydarzenia w kolejności alfabetycznej, co wydaje się najbardziej logicznym rozwiązaniem, zastosowałam innowacyjne podejście i ułożyłam je chronologicznie. Dzięki temu będziecie mogli zobaczyć, jak jedno wydarzenie poprzedzało drugie. To naprawdę otwiera oczy. Po raz pierwszy (chyba) będziecie mieli okazję prześledzić cały bieg historii w odpowiedniej kolejności. Od początków ludzkiego życia na Ziemi (jaskiniacy) aż po jego koniec (wojny kobaltowe w 2026 roku).

Co jeszcze czyni tę pozycję absolutnie wyjątkową na tle innych książek z całego świata na temat historii całego świata? Po pierwsze, jak już wspomniałam, jest dużo krótsza, dzięki czemu możecie mieć więcej czasu, by skupić się na naprawdę istotnych sprawach, takich jak emoji i nienawiść do samych siebie. Po drugie – i widać to od razu – została bardzo hojnie zilustrowana przez samą autorkę, czyli mnie. Philomenę Cunk. Czy sir William Churchill zrobił rysunki do swojej przełomowej, czterotomowej Historii Brytanii? Nie sądzę. I nie chce mi się tego sprawdzać.

Wydawczyni (Jo, czy jak jej tam było) zasugerowała, żeby wynająć kogoś, kogo nazwała „profesjonalnym ilustratorem”, kto miałby zrobić rysunki. Ale kiedy zobaczyłam jego prace i przede wszystkim: ile to miałoby kosztować (wszystko potrącone z mojego honorarium), powiedziałam nie. „To jest historia świata Philomeny Cunk”, napisałam na WhatsAppie. „Nie tylko słowa, ale i obrazki. Audiobooka też nagram sama, więc możecie odwołać Keirę Knightley. Z góry dzięki”[I].

Chcę także podkreślić, że jest to historia całego świata. Dla ludzi z całego świata. Bo każdy, niezależnie od tego, gdzie dorastał i jaką religię wyznaje, ma do kupienia świąteczne prezenty. A dzięki nowoczesnym zachodnim badaniom naukowym i gwałtownym protestom studenckim wiemy już, że historia nie działa się wyłącznie w Wielkiej Brytanii i innych krajach anglojęzycznych, ale na całym świecie. Piszę jednak po angielsku (jak coś, to sobie ewentualnie przetłumaczycie), bo USA to największy rynek (oczywiście dopóki nie wchłoną go Chińczycy). Skupię się więc na tym, co ma znaczenie dla ludzi, którzy rozumieją ten język i mają środki, żeby coś sobie kupić: oto Historia narodów anglojęzycznych i paru innych, które coś tam dukają po angielsku.

Poza tym, ponieważ gonią mnie deadline’y, sporą część tej książki piszę z pamięci, a jako że sporo moich programów było o Brytyjczykach, sporo treści będzie miało brytyjski posmak, jak chipsy. Jeśli jesteście Brytyjczykami, świetne wieści – to wasza historia. Jeśli nie, spokojnie: w którymś momencie dziejów pewnie nimi byliście. To także ludowa historia świata, bo została napisana przeze mnie – przedstawicielkę ludu. Może i nie studiowałam na żadnym Oxbridgertonie ani Yarvardzie, jak ci jacyś tam doktorzy historyczności, ale właśnie to czyni tę książkę tak ważną. Dlaczego historia miałaby zostać powierzona nieznanym ekspertom, skoro może ożyć, a potem umrzeć w ustach żywej historii, czyli mnie?

501 słów już za mną. Zostało tylko 49 499. Przejdźmy do historii!

ZANURZCIE SIĘ W HISTORII

Od czasu do czasu natraficie w tej książce na ramkę zatytułowaną jak powyżej. Znajdziecie w niej propozycje różnych ćwiczeń, projektów, dyskusji, wycieczek i innych aktywności, które przybliżą wam realia danej epoki historycznej. Dzięki tym zadaniom lepiej zrozumiecie opisywany okres, a co jeszcze ważniejsze, pomogą mi one nabić parę słów więcej.

Rozdział 1Pierwszy rozdział3 miliony lat p.n.e. – 0 milionów lat p.n.e.

Ten rozdział opowiada historię pierwszych ludzi. Zaczyna się od mężczyzn zabijających zwierzęta, żeby się najeść, a kończy na mężczyznach zabijających innych mężczyzn dla rozrywki, co pokazuje, jak szybko wynaleziono najważniejszą cywilizacyjną innowację – czas wolny. Ten sam czas wolny, z którego właśnie korzystacie, czytając to między jednym a drugim spojrzeniem w telefon.

Jak w każdej książce historycznej, początek (tam, gdzie nie ma jeszcze sławnych ludzi ani urywków z telewizji i wszystko wydaje się trochę niejasne) jest najnudniejszy. Ale nie pomijajcie go, bo pewnie kryje się w nim jakiś motyw przewodni. Albo wskazówka, kto okaże się mordercą.

CZŁOWIEK PIERWOTNY

Widzimy tutaj, jak pewnym krokiem zmierza do swojej jaskini albo z niej wraca. Prawdę mówiąc, nie wiadomo, dokąd tak naprawdę się wybierał. To było dawno temu. Większość ekspertów zgadza się co do jednego: raczej nie szedł do optyka, bo optycy nie zostali jeszcze wynalezieni.

Jaskiniacy

Ludzie tacy jak ja nie pojawili się na Ziemi tak po prostu, od razu, w pełni ubrani. Najpierw musieliśmy lewoluować. I wynaleźć spodnie. Spodnie, które dobrze leżą, ale wymagają minimum prasowania. Bo nie mam czasu prasować. Wszyscy jesteśmy dziś zajęci. Musimy słuchać podcastów i rozwiązywać łamigłówki.

Pięć milionów lat temu, kiedy branża podcastowa dopiero raczkowała, a Wordle było prymitywną rybą kostnoszkieletową, kilka małp w Afryce nauczyło się chodzić na dwóch nogach, prawdopodobnie po przeczytaniu instrukcji w jakiejś książce. Ci pierwsi ludzie nazywali sami siebie jaskiniakami. I jaskiniaczkami. I jaskinioosobami (onu/jenu). Zakładali jaskiniorodziny, mieli jaskiniodzieci i mieszkali w jaskiniodomach, nazywanych w skrócie jaskiniami.

Jaskiniacy byli w gruncie rzeczy małpami 2.0. Zawstydzeni tym, że stracili całe swoje małpie futro, wpadli na pomysł, żeby wydrążyć futrzaste zwierzęta i zamieszkać w ich ciałach. Można powiedzieć, że chodzili po świecie przebrani za własnych dziadków.

Niektórzy jaskiniacy byli myśliwymi, inni zbieraczami. Myśliwi polowali na zwierzęta, a zbieracze na truskawki, co było dużo łatwiejsze. Przedstawiciele plemion myśliwsko-zbierackich przemieszczali się z miejsca na miejsce, bo nikt jeszcze nie wymyślił porządnych toalet, więc wszędzie, gdzie się zatrzymywali, natychmiast zaczynało śmierdzieć gównem. Pierwsi ludzie nie nosili ubrań. Chociaż biegali na golasa, w podręcznikach nie zobaczymy ich genitaliów. Naukowcy uważają jednak, że je mieli, i żeby to podkreślić, nazwali ich Homo erectus, w ramach swego rodzaju naukowego żartu.

Te wczesne formy istot ludzkich (które wcale nie wiedziały, że są za wcześnie; myślały, że pojawiły się punktualnie) interesowały się kamieniami, ponieważ żyły w epoce kamienia.

STONEHEDGE

Ludzie epoki kamienia nie interesowali się tylko głupimi małymi kamieniami. Fascynowały ich także głupie duże kamienie. Ustawiali więc gigantyczne głazy w kręgi bez żadnego konkretnego powodu, jak w Stonehedge, największej i jedynej atrakcji turystycznej tamtych czasów.

Stonehedge (od staroangielskiego słowa stone, które znaczy stone, i słowa hedge, które znaczy hedge) służyło do mierzenia czasu, niczym zegar. Ale z biegiem lat ogromne kamienne wskazówki odpadły. Zresztą nikt i tak nie pamiętał o nakręcaniu mechanizmu.

Jeśli chcieliście wtedy znać aktualny czas, jechaliście do Stonehedge i pytaliście kogoś, kto pałętał się w pobliżu, która jest. A on odpowiadał: epoka kamienia. Większa precyzja nie była potrzebna, ponieważ zanim dotarliście na miejsce, mijało tyle czasu, że i tak nie zdążylibyście na swój seans w kinie. Ale ponieważ ludzie nie wynaleźli czasu przez kolejne dziesięć tysięcy lat (i nawet nie mieli pojęcia, że tyle im to zajmie), Stonehedge popadło w ruinę.

SZTUKA JASKINIOWA

Jaskiniakom zawdzięczamy nie tylko wiele wynalazków z kamienia, ale też dwie inne ważne rzeczy, których używamy do dziś: ogień – służący do odstraszania zwierząt, oraz sztukę – służącą do odstraszania ludzi. Ogień to taki oswojony gaz, który można przechowywać w patykach. Oprócz ciepła daje też światło, dzięki czemu jaskiniacy nie musieli już kłaść się spać, gdy słońce wyłączało się na noc. Ale ponieważ do iPhone’a brakowało jeszcze paru milionów lat, musieli znaleźć sobie coś do roboty podczas długich wieczorów bez YouTube’a. I tak, chociaż byli tylko trochę bardziej odpicowanymi niedźwiedziami, wymyślili sztukę.

Polegało to głównie na obrysowywaniu dłoni i malowaniu patyczkowatych zwierzątek, ale był to pierwszy krok ku wielkiej sztuce, jaką znamy dziś, czyli na przykład proszeniu sztucznej inteligencji, żeby wygenerowała Ostatnią wieczerzę, w której wszyscy są Garfieldami.

Większość malowideł naskalnych przedstawiała proste historyjki o krowach i powstała z pigmentów zmieszanych z tłuszczem zwierzęcym. Innymi słowy, obrazy zwierząt malowano przy użyciu produktów odzwierzęcych, co jest ironiczne, tak jak wiele współczesnych dzieł sztuki w zamyśle ich twórców. Jaskiniacy wierzyli też, że dzięki swoim malunkom mogą kontaktować się ze światem duchów, bo nikt jeszcze nie wynalazł starszych pań występujących w objazdowych seansach spirytystycznych, podczas których można pogadać ze swoją zmarłą babcią i przy okazji zapytać, gdzie schowała biżuterię.

Sztuka jaskiniowa miała jednak swoje wady. Jeśli dziś zrobię zdjęcie (pewnie byłoby to zdjęcie mojego lunchu), mogę wrzucić je na Instagrama i od razu zobaczy je cały świat. Malunki jaskiniowe były natomiast przyklejone do skał, więc jeśli chcieliście je komuś wysłać, musieliście podnieść jaskinię i rzucić nią w odbiorcę, co, nawet jeśli wykonalne, było raczej niebezpieczne. Na dodatek kiedy ktoś dostaje jaskinią w łeb, zwykle nie ma już ochoty doceniać subtelnych niuansów sztuki znajdującej się w środku. Medium samo w sobie jest przekazem, cokolwiek to znaczy. I właśnie dlatego rozwój cywilizacji trwał tak długo, przez co ta książka też jest długa. Co to ma być? Jedenasta strona, a my wciąż tkwimy przy durnych krowich malunkach?

Sztuka jaskiniowa skłania nas do zatrzymania się i udawania, że myślimy. Te żałosne mazaje są – co wydaje się wręcz niewiarygodne – absolutnym szczytem artystycznych osiągnięć jaskiniaków, którzy nigdy nie zbudowali katedr ani akweduktów, bo każdą godzinę swojego nędznego żywota spędzali w drodze, polując i zbierając, polując i zbierając, polując i zbierając tylko po to, by zdobyć jedzenie na stół. Byli jednak tak zajęci polowaniem i zbieraniem, że nawet stołu nie wymyślili, i musieli jeść na podłodze niczym dzieci z podstawówki na wycieczce w muzeum.

Życie w epoce kamienia musiało się wiązać z tyloma niepewnościami co praca dla Ubera. Ale los ludzi miał się wkrótce odmienić. Dzięki wynalezieniu agresjokultury.

AGRESJOKULTURA

Agresjokultura miała swój początek w ciepłym, wilgotnym obszarze znanym jako Żyzny Półksiężyc, co brzmi jak sprośne określenie intymnych części ciała kobiety, ale nim nie jest, bo w przeciwieństwie do intymnych części ciała kobiety można znaleźć jego całkiem dokładne rysunki w podręczniku do historii. Znajduje się na terenach współczesnego Iraku (Żyzny Półksiężyc, nie podręcznik do historii).

To właśnie w Żyznym Półksiężycu, zwanym dziś Mezopotamią, ktoś po raz pierwszy wpadł na to, że zamiast tułać się z miejsca na miejsce i zbierać rośliny po kątach, można je wszystkie posadzić na jednym polu i mieć problem z głowy. Po co błąkać się po świecie z nadzieją, że zwierzęta oraz plony same wejdą nam do ust, skoro można pójść na skróty i stworzyć miejsce, gdzie jedzenie będzie dostępne cały czas, czyli gospodarstwo rolne?

Gospodarstwo rolne to coś jak wyrastający z ziemi supermarket. Pierwsi rolnicy udomowili zwierzęta, ucząc je, by dawały im jajka, mleko oraz kawałki siebie do przerobienia na burgery.

Rolnictwo musiało być niesamowicie skomplikowane dla ludzi pierwotnych, jeśli weźmie się pod uwagę, że podobnie jak ja nie mieli pojęcia, w jaki sposób działają rośliny. Jedną z pierwszych rzeczy, które wynaleźli rolnicy, był chleb, co jest totalnym absurdem, bo przecież zdrowy rozsądek podpowiada, że pierwszy przepis na coś z trawy powinien być dużo prostszy. Trawa z błotem. Zupa z trawy. Quiche z błota. Trawiasto-błotne coś tam jeszcze innego.

Czym w ogóle jest chleb? Nikt tego nie wie. Na dodatek kiedy go wynaleziono, ludzie nie bardzo wiedzieli, co z nim zrobić, bo kanapki wymyślił dopiero jakieś czterdzieści lat temu niejaki S. Ubway.

Pierwsi rolnicy wynaleźli także płot. To hipernowoczesne drewniane pole siłowe pozwalało im trzymać zwierzęta w jednym miejscu, dzięki czemu nie musieli ganiać po równinach jak idioci. I tak ludzie zniewolili owce, psy, konie oraz krowy. Jeśli coś było niesmaczne, siadali temu na grzbiecie.

Ponieważ rolnicy nie musieli już tułać się po bezdrożach, wynaleźli siedzenie w domu. Był to jeden z największych skoków cywilizacyjnych i powód, dla którego mamy dziś Netfliksa.

Rolnictwo sprawiło, że ludzie mieli czas na zajęcia inne niż szukanie mamutów, więc nauczyli się wielu nowych umiejętności. Budowania domów. Planowania miast. Parkouru. Cywilizacja zaczęła się zaczynać.

ZANURZCIE SIĘ W HISTORII: JASKINIACY

Jesteście jaskiniakami. Zróbcie listę współczesnych wynalazków, za którymi byście tęsknili. Wyryjcie tę listę na skale przy pomocy innej skały.Użyjcie iPada, żeby stworzyć malowidło naskalne.Zbudujcie własne Stonehedge. Użyjcie go do wskazania następujących momentów w czasie: śniadanieepoka brązulata popularności hasła „Cool Britannia”.Wynajdźcie rolnictwo.Napiszcie historię o dwóch jaskiniakach walczących na śmierć i życie o to, który z nich pierwszy wynalazł ogień, okładających się nawzajem skałami osadowymi tak, że z ich głów zostaje tylko krwawa miazga.

Cywlizacja – nareszcie!

SUMCITY 1.0

Na początku epoki brązu, trzeciej najfajniejszej ze wszystkich epok, jedna ze wspólnot rolniczych, starożytni Sumerowie, wynalazła robienie cegieł. Kto by pomyślał, że cegły trzeba najpierw zrobić? Sumerom zajęło to całe wieki, mimo że od tysięcy głupich lat pracowali już z kamieniami. Cegły miały rogi, dzięki czemu nie turlały się ani nie przewracały, więc doskonale nadawały się do budowania domów, które też nie turlały się ani nie przewracały, co w przypadku domów jest całkiem przydatną cechą. Z tych cegieł wznieśli pierwsze miasto, które nazwali Ur, bo nie mieli już siły na wymyślanie długich nazw. Zresztą nazwa nie miała szczególnie dużego znaczenia, ponieważ było to jedyne miasto na świecie.

Domy Sumerów były całkiem podobne do naszych, z tym że nie miały okien, bo szkło nie zostało jeszcze wynalezione. A to oznaczało, że nie było gdzie przykleić naklejek z napisem „Straż sąsiedzka”, co w sumie nie robiło żadnej różnicy, bo i tak nie szło włamać się do środka. Okien przecież jeszcze nie wymyślono. Ani niczego, co w ogóle opłacałoby się ukraść.

To, że tylu ludzi mieszkało blisko siebie, sprawiło, że w Mezopotamii nastąpiła eksplozja kreatywności i wynalazczości. Trochę jak w Dolinie Krzemowej, tylko że tam rządzili starożytni Sumerowie, a nie mali dziwaczni hipsterzy w za drogich bluzach z kapturem.

KOŁO

Jednym z pierwszych wynalazków Sumerów było coś, z czego – co niewiarygodne – korzystamy do dziś: koło. Na początku używali koła, żeby wprawiać glinę w ruch obrotowy i przerabiać ją na garnki. Wkrótce mieli już jednak więcej garnków, niż potrzebowali, nie mieli za to prostego sposobu, żeby przetransportować je z dala od domu. W końcu, z czystej zwierzęcej frustracji, jeden z nich chwycił koło garncarskie i cisnął nim najdalej, jak potrafił, żeby na zawsze zniknęło mu z oczu. I tak umarło koło, a narodziło się koło. Tylko inne.

Narodziny koła otworzyły przed ludzkością świat nowych możliwości biznesowych. Do tej pory kupcy mogli transportować towary tylko na odległość swoich ramion, co ograniczało ich do sprzedawania niewielkich przedmiotów ludziom stojącym tuż przed nimi albo obok. Teraz wystarczyło wziąć stół, walnąć po kole na każdym rogu, ogrodzić blat małym płotkiem i, tadam, powstawał wóz, którym można przewozić towary na duże odległości i sprzedawać je ludziom w innych miastach, których wtedy nie było.

PIENIĄDZ NAPĘDZA KOŁO

Wciąż było jeszcze sporo do wynalezienia. A właściwie – wszystko. Do tej pory handel polegał głównie na wymianie. Trudno jednak uznać za praktyczną wymianę wozu pełnego garnków na wóz pełen gęsi, ponieważ gęsi darłyby się i srały przez całą drogę powrotną, co doprowadziłoby was do szału, a nie mielibyście już nawet garnków, żeby wsadzić gdzieś całe to gówno. Potrzebny był więc cichy, niezanieczyszczający otoczenia żeton, który reprezentowałby wartość gęsi, nie będąc przy tym gęsią. Tym czymś okazała się moneta.

Z powodu inflacji wartość pierwszej monety w dzisiejszych pieniądzach wynosiłaby prawdopodobnie tysięczną setnej części pensa, ale ponieważ była to pierwsza moneta, w rzeczywistości jest warta miliardy. I jest to warte zastanowienia, jeśliby się nad tym zastanowić.

Pieniądze umieszczano w monetach za pomocą potężnej magii, której znaczna część ludzi nie rozumie do dziś. Dlatego właśnie pozwalamy, by większość szmalu trafiała do osób, które dorastały w dostatku, więc ta magia już ich nie przeraża.

Pieniądze były rewolucją, zanim zaczęły wywoływać rewolucje. Dawniej ludzie martwili się, że umrą z głodu albo zostaną zjedzeni przez mamuty. Teraz mogli martwić się o coś znacznie lepszego: o to, ile mają tych małych pieniężnych krążków. I właśnie w takim prostszym świecie żyjemy do dziś.

LICZYDŁO STRASZYDŁO

Każdy plus składa się z minusów. Wynajdując pieniądze, Sumerowie wynaleźli również kłótnie o pieniądze. Ludzie potrzebowali czegoś, co pomogłoby im policzyć, ile mają monet. Ale ponieważ monety są okrągłe jak koła i mogą się potoczyć gdzie bądź, wymyślono sposób, jak uwięzić te cenne krążki na patyku, żeby można je było łatwiej liczyć. Tak powstało liczydło. Wreszcie dało się mierzyć bogactwo, obliczać podatki (które jakiś skurczybyk zdążył już po cichu wynaleźć, drań jeden) i zapisywać punktację w snookerze. Niestety ta gra została wymyślona dopiero siedem tysięcy lat później, więc Sumerowie musieli zapamiętywać, kto wygrywa, na wypadek gdyby snooker został nagle wynaleziony.

W tamtych czasach liczydła były najbardziej zaawansowanymi komputerami, jakie widział świat, bo świat nigdy wcześniej nie widział żadnego komputera. W pewnym sensie liczydło zapoczątkowało erę komputerów, ale musiały minąć tysiące lat, zanim ta prymitywna plątanina okrągłych koralików wylewoluowała w wyrafinowanego Pac-Mana, którego znamy dziś.

Zanim wynaleziono liczydło, ludzie nie mogli zobaczyć matematyki. Nie dało się jej dostrzec gołym okiem, podobnie jak to jest z duchami albo drzazgami. Liczydło przywołało nagle matematykę do naszego wymiaru. I już nie było odwrotu. Chociaż matematyka sprawia, że mnie (i wszystkim innym) zbiera się na wymioty.

PIERWSZE SŁOWA BABILONU

Liczydło było w stanie policzyć monety, zboże, podatki, piasek, a nawet to, ile miało się liczydeł. A co najważniejsze, potrafiło też przechowywać te informacje. Na zawsze. Albo dopóki ktoś go nie przewrócił. Żeby dane w liczydle były naprawdę bezpieczne, trzeba było namalować obrazek liczydła, który pozwalał zapamiętać, w którą stronę zostało odłożone. A potem obrazek malarza malującego liczydło. Tak na wszelki wypadek, jako kopię zapasową.

Ta oczywista wada konstrukcyjna sprawiła, że potrzebny był jeszcze trwalszy sposób zapisywania informacji, co doprowadziło do kolejnego niesamowitego wynalazku: pisma.

Pismo rozwinęło się jako metoda prowadzenia rejestru, kto oddał swoją część plonów do świątyni. Była to wczesna wersja zbierania danych, która dotyczyła prawdziwych zbiorów. Niewiarygodne, ale pismo używane jest do dziś, na przykład do tworzenia chwytliwych nagłówków w filmikach na TikToku czy podpisów pod memami, a w pewnym sensie także do napisania tej książki.

Pismo prawdopodobnie zaczęło się od ludzi, którzy bazgrali patykami po ziemi jak jacyś durnie, lecz niedługo później zaczęli ryć znaki na glinianych tabliczkach. Tabliczki te były jak dzisiejsze iPady, tyle że zrobione z zaschniętego błota. Nie miały dotykowych ekranów ani nie dało się na nich oglądać YouTube’a, odznaczały się za to fenomenalną żywotnością baterii. Kiedy archeolodzy je odkopali, wciąż działały.

Dzięki pismu Sumerowie mogli wymyślić pierwszą w dziejach opowieść. Była to historia o gościu, który nazywa się Gill Gamesh i przeżywa wspaniałą przygodę, zupełnie jak Bill i Ted. I to w zasadzie wszystko, co mogę wam zdradzić. Chociaż została wydana dziesięć tysięcy lat temu, zlinczowalibyście mnie za spoilery. Zresztą i tak jej nie czytałam.

Podobno fragmenty historii Gilla Gamesha pojawiają się w Biblii wplecione w koleje losu Jezusa, co tylko pokazuje, jak magiczny był Jezus. Potrafił cofnąć się w czasie i wystąpić w cudzej opowieści. Zupełnie jak Bill i Ted.

ZANURZCIE SIĘ W HISTORII: PIERWSZE CYWILIZACJE

Załóżcie cywilizację.Jesteście starożytnymi Sumerami. Co widzicie wokół siebie? Dlaczego?Wymyślcie na nowo koło. Tym razem je opatentujcie. Na co wydacie tantiemy?Skonstruujcie liczydło z makaronowych muszelek i sznurka. Poproście dorosłego o pomoc przy używaniu nożyczek. Jeśli jesteście już dorośli, poproście o pomoc samych siebie. I lepiej miejcie to na piśmie, w razie gdyby zdarzył się jakiś wypadek.Schowajcie się w dużym glinianym garnku.

[I] Z uwagi na naglące terminy nie udało mi się narysować tylu obrazków, ile pierwotnie planowałam. Dlatego zdarza się, że te same ilustracje przedstawiają różne postaci. Trochę jak w teatrze, gdy ten sam aktor gra i lekarza, i policjanta, a widownia udaje, że tego nie zauważa.