Spójrz na mnie - Agnieszka Czyżycka - ebook

Spójrz na mnie ebook

Agnieszka Czyżycka

4,2

Opis

Nie wiem, co było gorsze – życie bez ciebie czy życie ze świadomością,

że przez siedem lat byłaś w piekle, a ja nie mogłem ci pomóc.

Jagoda musiała podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu: zrezygnować z miłości. Bez słowa wyjechała z ukochanego Krakowa, zostawiając w nim swojego chłopaka - Adama. Wiedziała, że go rani, ale nie mogła zdradzić mu powodu swojej ucieczki.

Nie przewidziała tragedii, jaka go spotka. W tym samym dniu, kiedy ona opuszczała rodzinne miasto, Adam miał poważny wypadek samochodowy, który przekreślił jego szansę na dalszą karierę piłkarza.

Po siedmiu latach Jagoda wraca do Krakowa. Nosi w sercu wiele ran. Ma za sobą bolesną, tajemniczą przeszłość i ciężkie przeżycia, nie jest już tamtą młodą dziewczyną. Ale jedno w niej się nie zmieniło: wciąż kocha Adama.

Dlatego z rozpaczą przyjmuje do wiadomości, że mężczyzna, który kiedyś szaleńczo ją kochał, teraz jej nienawidzi. Daje jej jasno do zrozumienia, że jest szczęśliwy z inną kobietą i szykuje się do ślubu. Prawda wygląda jednak zupełnie inaczej…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 464

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (37 ocen)
22
5
5
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Mgm25

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna i wzruszająca historia ,tylko znowu część 1, nie lubię tego.
30
Igabi

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa ,pełna emocji i uczuć historia.
30
sylvink199

Nie oderwiesz się od lektury

"Spójrz na mnie" to debiutancka książka autorki, a że ja po debiuty uwielbiam sięgać, to gdy tylko zobaczyłam tę pozycję w dodatku z tak cudną okładką, nie było opcji, bym jej nie przeczytała. Jednak niech ta piękna szata graficzna Was nie zmyli. Historia Jagody i Adama opisana na kartkach tego tytułu jest bardzo emocjonalna i rozdzierająca serce, wręcz można pokusić się o stwierdzenie traumatyczna. Z każdej strony wylewa się cierpienie, ogromny żal, ale i iskra nadziei. To, z jakimi wydarzeniami toczącymi się za zamkniętymi drzwiami musiała mierzyć się główna bohaterka, łamie czytelnikowi serce, ale pozostawia również podziw w jej sile i wytrwałości. Na początku było kilka momentów, w których Adam mnie trochę irytował. Miałam wrażenie, że myślał jedno, a robił drugie, jednak za każdym razem starałam się postawić w jego sytuacji. Został poturbowany przez życie niejednokrotnie. Najpierw odejście Jagody, później wypadek, a na sam koniec śmierć ojca. W dodatku przez tyle czasu tkwił w ni...
30
aneczka_maz

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacyjna 😍
20
Emiblondi99
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Książka jest przepiękna, pełna emocji. Jest to moja pierwsza powieść, której nie byłam wstanie przewidzieć historii, każda strona zaskakuje dalsze losy bohaterów. Czytając już pierwsze strony można odczuć jak ta historia nas pochłania, jak łatwo potrafimy poczuć emocje głównych bohaterów. Książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie, natomiast zakończenie szokuje. Czekam z niecierpliwością na tom 2. Serdecznie polecam, jeśli ktoś lubi niełatwe historie.
20

Popularność




 

 

 

 

Copyright © Agnieszka Czyżycka

Copyright © Wydawnictwo Replika, 2023

 

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

Redakcja

Urszula Przasnek

 

Korekta

Marta Akuszewska

 

Projekt okładki

Iza Szewczyk

 

Skład i łamanie

Izabela Szewczyk-Martin

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Dariusz Nowacki

 

Wydanie elektroniczne 2023

 

eISBN

978-83-67867-49-8

 

Wydawnictwo Replika

ul. Szarotkowa 134, 60-175 Poznań

[email protected]

www.replika.eu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla tych, co podcinali mi skrzydła. Dzisiaj dzięki Wam latam.

 

 

 

 

 

PROLOG

 

 

 

10 grudnia 2012

 

Złożyła na jego policzku czuły pocałunek. On zrobił to samo, najpierw w czoło, a potem w usta. Zawsze robił tak, kiedy się żegnali. Uśmiechnął się delikatnie i obiecał, że jutro też się zobaczą. Na jej twarzy pojawiła się radosna mina, którą tuszowała cierpienie. W duchu krzyczała, a jej serce rozpadało się na tysiące malutkich kawałeczków. Jej dusza była pokiereszowana i walczyła o przetrwanie. Nikt, nawet on nie był w stanie dostrzec, jak bardzo jest zniszczona. Musiała przed nim udawać. Perfidnie go oszukiwać. Nie mógł poznać jej największego sekretu. Była zmuszona przekreślić ich wspólną przyszłość.

Każdego dnia, kiedy spoglądała w lustro, czuła do siebie ogromny wstręt. Nienawiść była tak silna, że karała się, zadając sobie także ból fizyczny. Raniła się. Najbardziej jednak cierpiało serce. Ostatni raz spojrzała mu w oczy, w których malowały się ogromne szczęście i miłość. Jeszcze tylko dziś w jego spojrzeniu będą paliły się iskierki szczęścia. Jutro one zgasną.

– Uśmiechnij się. – Dostrzegł, że z jej twarzy zniknęła radość, a oczy zgasły.

Dzisiaj widziała go ostatni raz.

– Jutro znowu się przecież zobaczymy. – Pstryknął ją w mały nosek i zamknął w ramionach. Wtuliła się w niego. Cudem powstrzymywała łzy. Nie mogła się przecież rozpłakać. Nie teraz. – Aż tak bardzo nie chcesz mnie puścić?

Ostatnią spędzoną z nim chwilę chciała zapamiętać jak najlepiej.

– Cała drżysz. Zimno ci?

Pokiwała głową. Szybko ściągnął więc kurtkę i zarzucił jej na trzęsące się ramiona. Szalik też jej oddał. Ten jeden jego drobny gest sprawił, że musiała uciekać. Rozsypywała się.

– Dziękuję, muszę iść. – Wyrwała się z jego ramion i szybko pobiegła w stronę domu. Nie musiała już udawać. Wbiegła do pokoju, rzuciła się na łóżko i wybuchnęła głośnym płaczem.

– Wybacz mi, proszę.

Miała nadzieję, że kiedyś to zrobi. Nie potrafiła znieść myśli, że już do końca życia będzie miał do niej żal, że go zostawiła. Poderwała się z łóżka. Podbiegła do szafki i wyjęła z szufladki odłamek szkła. Chciała poczuć ból. Tak samo mocny jak ten w sercu. Podwinęła rękaw i przymknęła powieki. Przyłożyła szkło do ręki i energicznie przejechała po skórze. Pojawiły się pierwsze krople krwi. Telefon w kieszeni kurtki zawibrował. Odczytała wiadomość:

Zajmujesz każdą moją myśl.

Jesteś dla mnie wszystkim, pamiętaj. A.

Oparła się plecami o ścianę i powoli zsunęła się na podłogę. Spojrzała na spływającą po ręku krew. Serce nadal bolało. Przeniosła wzrok na walizki, które czekały już spakowane. Była sama w pokoju. Krzyczała i płakała na zmianę, potem cicho wołała o pomoc. Chciała, by ktoś przyszedł i ukoił jej ból. By on przyszedł. Tylko on byłby w stanie to sprawić, a przecież nie mógł tego zrobić. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że już się nigdy nie zobaczą. Ich dzisiejszy pocałunek był tym ostatnim. Wspólne dni i noce nigdy się nie powtórzą.

Podniosła się. List pożegnalny, który miała przygotowany, wsunęła do torebki. Postanowiła, że odejdzie bez słowa. Schowała tam również pierścionek od niego i ich wspólne zdjęcia. Musiała mieć przy sobie coś, co będzie jej o nim przypominało. Chwyciła telefon, wyciągnęła kartę i wyrzuciła do kosza. Odejdzie bez słowa. Wiedziała, że Adam nigdy jej tego nie wybaczy. Ona sobie zresztą też nie. Nie miała jednak pojęcia, że prawdziwe cierpienie dopiero do nich zmierzało. Lawina nieszczęść za chwilę ruszy. To był dopiero początek jej cierpienia. Ich cierpienia.

 

 

 

 

 

SPOJRZENIE PIERWSZE

 

 

 

– Nie! – krzyknęła głośno i poderwała się z łóżka. Kolejny koszmar przerwał jej i tak niespokojny sen. Przeszłość wracała niczym bumerang, najczęściej późną nocą, i nie pozwalała o sobie zapomnieć. Zazwyczaj budziła się, kiedy zegar wskazywał dwudziestą trzecią. Minęło tyle lat, a ona nie potrafiła wymazać tego z pamięci. Rany na duszy nie chciały się zagoić. Wciąż bolały tak samo.

W salonie panował mrok. Podeszła do okna. Odsunęła rolety i spojrzała na ciemną, pustą ulicę. Na zachmurzonym niebie nie było widać gwiazd. Silny wiatr kołysał gałęziami drzew. Wszystko wskazywało na to, że za chwilę spadnie deszcz. Do Krakowa zbliżała się burza, wyraźnie była coraz bliżej. Kiedy nagle rozległ się głośny huk, przerażona aż podskoczyła. Przez ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Na niebie błysnęła pierwsza błyskawica, a to dopiero początek. Podniosła gruby koc, który zsunął się na podłogę, okryła się nim i usiadła na parapecie. Chwilę później policzki miała już mokre od łez.

Powrót do rodzinnego domu uświadomił jej, jak bardzo była tutaj nieszczęśliwa. Bo to nie był dom. Nigdy nie czuła się tu spokojna, bezpieczna i kochana. Miała tylko jeden cel – uciec stąd, i udało się. Dopiero po siedmiu latach zdecydowała się na powrót. Chciała uporządkować przeszłość i na zawsze zamknąć za sobą wszystkie drzwi.

Ilekroć zamykała oczy i cofała się pamięcią, widziała jego twarz. Minęło tyle lat, a ona nie potrafiła zapomnieć. Ufała mu, kochała go, ale nigdy nie powiedziała mu o tajemnicy, jaką kryły te ściany.

Spojrzała na niewielki tatuaż na nadgarstku – literka „A’’, a pod nią data ich pierwszego spotkania. Nie sądziła, że aż tak namiesza w jej życiu. Pokochał ją i nauczył kochać. Dzięki niemu poczuła smak prawdziwej miłości, nie straciła wiary, nie rozpadła się. Szczęście jednak okazało się ulotne. Spędzone z nim chwile zapisały się w jej sercu na zawsze. Wspomnienia odżyły wraz z powrotem do Krakowa. Za każdym razem, gdy tęskniła, gdy ból powracał, cofała się wspomnieniami do dni, kiedy stał u jej boku i otaczał ją troską. Przy nim zapominała o piekle, przez jakie przechodziła. Okazał się lekiem na całe zło.

Zeskoczyła z parapetu i zapaliła światło. Chwyciła leżącą na kanapie bluzę, w biegu ubierała się. Wybiegła na zewnątrz. Bała się tego miejsca. Przerażała ją myśl, że musi spędzić tu jeszcze kilka dni. Zapomniała, że na dworze szaleje burza. Wystarczyło kilka chwil i była już cała mokra. A jednak szła przed siebie. Doskonale wiedziała, dokąd prowadzą ją nogi, mimo to gotowa była zaryzykować. Pragnęła zobaczyć go jeszcze dzisiaj. Dopiero w połowie drogi uświadomiła sobie, że przecież jest późna noc. Zatrzymała się na moment. Rozum kazał wracać, ale serce krzyczało, by nie rezygnowała. Kilka lat temu jej umysł wygrał walkę z sercem i opuściła rodzinny Kraków. Dzisiaj jednak wygrało serce.

Kawałek dalej stał jego dom. W dwóch oknach mimo późnej pory paliło się światło. Ostrożnie podeszła jeszcze bliżej. Pragnęła uciec, a jednak – sama nie wiedziała jak – znalazła się tuż przy furtce. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Przerażona podskoczyła, serce zaczęło jej bić jeszcze szybciej. Ktoś gwałtownie obrócił ją w swoim kierunku. Mężczyzna. Spojrzał jej w oczy i mimo panujących ciemności dostrzegła na jego twarzy zdziwienie. Wykorzystała jego zaskoczenie i rzuciła się do ucieczki. Ruszył za nią. Słyszała, jak krzyczy jej imię.

– Stój! – krzyknął głośno. – Stój, do cholery!

Biegła mimo braku sił w nogach. Na spotkanie z nim nie była jeszcze gotowa.

– Zatrzymaj się! – Dogonił ją i złapał w pasie. Nie miała już szans na ucieczkę.

Opuściła głowę. Nie chciała, by zobaczył, jak bardzo się teraz boi i jak jej jest wstyd.

– Jagoda... – powiedział Sebastian, nadal zaskoczony. Nie mógł uwierzyć, że to była narzeczona Adama, wielka miłość jego młodszego brata. – To naprawdę ty.

– Cześć, Sebastian – wyszeptała, nie patrząc mu w oczy.

– Cześć?! Tylko na tyle cię stać, Jagoda? – krzyknął wściekły.

– Puść mnie!

– Puszczę, ale jeśli porozmawiamy. Chyba musisz mi coś wyjaśnić, nie sądzisz? – Dotrzymał jednak słowa i puścił ją.

Wyraźnie nie był zachwycony jej widokiem, ale to spotkania z Adamem przecież się obawiała. Na co, głupia, liczyła? Że padną jej w ramiona? Nie powinna była tu wracać.

– Sebastian, proszę...

– To gdzie chcesz rozmawiać? U ciebie? A może porozmawiamy we trójkę? Ja, ty i Adam? Jak za starych, dobrych czasów – zakpił.

Ruszyła w stronę swojego domu, a Sebastian szedł tuż za nią. Milczeli. Emocje nadal nie opadły.

– Dlaczego wróciłaś? – Krępującą ciszę przerwał wreszcie Sebastian.

– Na pewno się domyślasz, dlaczego przyjechałam do Krakowa.

Zatrzymała się. Dotarli już na miejsce. Otworzyła drzwi i niechętnie, ale wpuściła Sebastiana do środka. Zapaliła światło na korytarzu. Ściągnęła kurtkę i rzuciła ją w kąt.

– Miałaś na sobie bluzę Adama – stwierdził. Zdjął przemoczoną kurtkę i powiesił ją na wieszaku. – Idź się wysusz, a ja zrobię nam herbaty – zarządził.

Jagoda bez słowa sprzeciwu poszła do łazienki.

Rozejrzał się. Nic się nie zmieniło od czasu, gdy był tutaj ostatni raz. Włączył czajnik, wyciągnął kubki z szafki i postawił je na blacie.

– Jestem. – Jagoda weszła do kuchni i usiadła na krześle ze spuszczoną głową. Wstyd nadal jej nie opuścił.

Sebastian usiadł obok i milcząc, patrzył na przyjaciółkę. Znowu widział zagubioną i wystraszoną dziewczynę sprzed siedmiu lat. Fakt, Jagoda wydoroślała i wypiękniała, ale wyraźnie nadal nosiła w sercu ogromny ból i pustkę.

– Przepraszam... – wyszeptała po chwili, wybuchając płaczem. Ukryła twarz w dłoniach. Trzęsła się. Z zimna czy ze strachu? Przeszłość znowu dała znać o sobie. Przypominała teraz malutką, wystraszoną dziewczynkę.

– Dlaczego przyjechałaś? Wiesz, że nasz ojciec nie żyje?

Wiedziała o śmierci pana Marka, który zmarł po dwóch latach walki z rakiem. Dlatego zresztą zdecydowała się przylecieć do Krakowa. Tęskniła za tym miastem, ale nie tak bardzo, jak za Adamem. Jakże pragnęła znowu go zobaczyć, usłyszeć jego głos, spojrzeć w jego oczy.

– Przykro mi z powodu waszego taty – odezwała się, przerywając niezręczną ciszę. Ostrożnie dotknęła dłoni Sebastiana. Pamiętała, że on i Adam byli mocno związani z ojcem.

– Znowu nie ma cię przy Adamie w momencie, kiedy najbardziej cię potrzebuje. Zawiodłaś go po raz trzeci – powiedział z wyrzutem. Wstał, podszedł do Jagody, pochylił się nad nią i z wściekłością uderzył dłonią w stół. – Czy ty masz w ogóle świadomość, jak bardzo go skrzywdziłaś?!

– Przepraszam. Dobrze wiesz, że nie miałam wyjścia.

– Nie – zaprotestował. – Miałaś wyjście. Mogłaś mu powiedzieć prawdę. Ale ty wolałaś uciec i złamać mu serce. Wiesz, że przez ciebie też go okłamuję? Kiedy się o wszystkim dowie, nie wybaczy mi tego.

– Nienawidzi mnie, prawda? – Czy naprawdę liczyła na to, że przeprowadzą z Sebastianem przyjacielską i miłą rozmowę? Po co jej to wszystko było?

– A dziwisz mu się? – Sebastian nie krył oburzenia. – Nie było cię, gdy walczył o życie. Nie wspierałaś go, gdy na nowo uczył się chodzić. I gdy dowiedział się, że może już nigdy nie zagra w piłkę, też ciebie zabrakło. Wtedy zawalił mu się świat. Ale największym ciosem dla niego okazało się twoje odejście! Przecież byłaś dla niego najważniejsza! – Nie ukrywał swej wściekłości na Jagodę. Nie potrafił jej wybaczyć ucieczki i tych wszystkich kłamstw. Myślała tylko o sobie. – Nikt nigdy nie zawiódł go tak jak ty.

– Przepraszam

– Na przeprosiny jest już zdecydowanie za późno – odparł szorstko.

Sebastian traktował ją jak największego wroga. Nic dziwnego, siedem lat temu postawiła go przecież pod ścianą. Nie dała mu wyboru. Zmusiła go do obietnicy, że Adam nigdy o niczym się nie dowie. Przez nią wybrał życie w kłamstwie.

– Domyślam się, że było ci z tym ciężko – powiedziała cicho. – Ale ja nie mogłam postąpić inaczej.

Sebastian zaśmiał się. Wie, że było mu ciężko? Niby skąd? Skoro milczała tyle lat.

– Dlaczego nie powiedziałaś mu, że ojciec się nad tobą znęca? Wiedziałaś, że cię kocha i że nie pozwoliłby cię skrzywdzić. Dlaczego wolałaś ból i życie w ciągłym kłamstwie?

Jagoda podeszła do okna i ukradkiem otarła łzy. Nie chciała, by Sebastian zobaczył, że znowu jest bliska płaczu. Nie lubiła okazywać słabości. Wolała grać twardą i silną kobietę. Taką kobietę właśnie widział w niej Adam. Niestety nie znał bolesnej prawdy. Minęło tyle lat, a ona nie potrafiła zapomnieć o tym, jak wielką krzywdę wyrządził jej ojciec. Wciąż doskonale pamiętała, jak pijany groził jej nożem, przystawiał broń do głowy i mówił, że jej nienawidzi i zrobi wszystko, by zdechła.

– Wstydziłam się – powiedziała cicho. – Najważniejsze dla mnie było bezpieczeństwo mojej mamy i Adama. Musiałam ich chronić.

– Przed czym chciałaś go chronić? – Podszedł do Jagody, oparł się o parapet i spojrzał na nią. – To właśnie Adam powinien cię chronić przed tym gnojkiem, a nie ty jego. Gdybyś mu o wszystkim powiedziała, zabrałby cię z tego piekła.

– Zapomniałeś, że mój ojciec to wojskowy i ma pozwolenie na broń? Uważa, że nikt nie ma prawa mu się sprzeciwiać. Wiesz, jak to by się mogło skończyć? Moja mama i Adam byli dla mnie najważniejsi.

Znowu zajrzała w piekło przeszłości. Robiła wtedy wszystko, by nikt nie dostrzegł siniaków na jej ciele, ale wieczne udawanie ją wykańczało. Ciągle tylko grała. Ojciec wykreował dla innych piękny obraz, wspaniałej i kochającej się rodziny, która zawsze może na siebie liczyć. Brednie. Ona i mama żyły według scenariusza, który napisał specjalnie dla nich.

Sebastian zacisnął pięść. Był na siebie wściekły. Dlaczego, gdy poznał prawdę, nic z tym nie zrobił? Zachował się jak tchórz. To na własne życzenie wybrał życie w kłamstwie.

– Nie żałuję tego. Wiesz, że moja mama jest teraz zakochana? Poznała mężczyznę, który dba o nią i ją szanuje. Odżyła przy Hubercie. – Kąciki ust Jagody uniosły się lekko. Naprawdę cieszyła się ich szczęściem. Była wdzięczna mężczyźnie za to, co zrobił dla niej i dla Hanny. Kobieta po wielu latach cierpienia wreszcie była szczęśliwa.

– A ty jesteś szczęśliwa?

Nie była. Szanse na szczęście straciła siedem lat temu.

Sebastian przyciągnął Jagodę i otoczył ramionami. Chciał, by chociaż na chwilę zapomniała o wszystkim, co ją w życiu spotkało. Tak wiele bólu nosiła w sercu. Ale wtedy zapytała:

– Czy Adam jest szczęśliwy?

– A jak myślisz? – spytał z lekkim wyrzutem, odsuwając Jagodę. Wyszedł z kuchni i sięgnął po kurtkę. – Sama go o to zapytaj, jeśli cię to interesuje. Myślę, że on najlepiej ci opowie, jak się cudownie czuł, gdy od niego odeszłaś. Facet ze szczęścia aż się unosił nad ziemią! – krzyknął rozzłoszczony Sebastian. Emocje wyraźnie wzięły górę. – Ale teraz jest zakochany. Ma narzeczoną i szykują się do ślubu – oznajmił, uśmiechając się przy tym szeroko. Z premedytacją zranił ją po raz kolejny. Zasłużyła na to. – Diana to cudowna kobieta. No i w odróżnieniu od ciebie naprawdę go kocha – dodał, wychodząc.

Jej serce przyjęło kolejny cios. A więc Adam ułożył sobie życie bez niej, zapomniał o niej. Ona nie potrafiła wyrzucić go z pamięci.

Podjęła decyzję – jak najszybciej opuści Kraków, a przed wyjazdem sprzeda ten cholerny dom. Mama na pewno się zgodzi. To będzie kolejny krok do uporządkowania przeszłości, z którą musi się w końcu zmierzyć. A Adam? Może jednak go zobaczy? Chociaż przez chwilę?

Czy była na to gotowa?

 

 

 

 

 

SPOJRZENIE DRUGIE

 

 

 

11 kwietnia 2011

 

Pchnął ogromne, szklane drzwi i wyszedł na szkolny dziedziniec. W jednej ręce trzymał bukiecik biało-czerwonych frezji, a w drugiej małą torebkę. Nie szukał jej długo. Właściwie zobaczył ją od razu. Uśmiechnął się szeroko na jej widok. Siedziała pod jednym z drzew i czytała książkę. Przyjrzał się jej. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kwiatowe wzory, a na twarzy przepiękny uśmiech. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon, wysłał do niej wiadomość i czekał. Roześmiał się głośno, widząc, że rozzłoszczona mamrocze coś pod nosem. Ruszył w jej kierunku. Chciał jak najszybciej znaleźć się blisko niej. Stęsknił się za nią.

– Cześć, Gumisiu – przywitał dziewczynę. Biało-czerwoną wiązankę i torebkę położył obok niej na trawie. Zignorowała jego obecność. Nadal była zajęta książką. Wiedział, że tylko udawała obrażoną, ale uwielbiał się z nią droczyć. Denerwowała się za każdym razem, gdy nazywał ją Gumisiem.

– Wiesz dobrze, że nie lubię, jak mówisz tak do mnie.

– Nie moja wina, że twoje imię kojarzy mi się właśnie z bajką o Gumisiach. –Wyjął jej książkę z ręki i usiadł obok.

– Cześć, Zalewski – powiedziała obojętnie, nie patrząc na niego.

– Jagoda!

Usłyszawszy to, uśmiechnęła się do Adama i dłonią dotknęła jego policzka. Potem przysunęła się bliżej, spojrzała mu w oczy i złożyła na jego ustach krótki pocałunek.

– Takie powitania to ja rozumiem – oznajmił zadowolony, podając jej bukiecik. – Proszę, to dla ciebie.

– Dziękuję. Są cudowne i – przyłożyła kwiaty do nosa – przepięknie pachną.

Wiedział, że kocha kwiaty, zwłaszcza frezje.

– A teraz najważniejsza część naszego spotkania. – Chwycił do ręki torebkę i klęknął przed dziewczyną. – Jagoda, kochanie... – zaczął niepewnie.

Oczy Jagody zrobiły się okrągłe i wielkie jak pięciozłotówki. Zaskoczona patrzyła na Adama. Co on wyprawiał? Wyglądało to tak, jakby właśnie miał się jej oświadczyć. Rozejrzała się. Wszyscy dookoła – uczniowie i nauczyciele – obserwowali tę scenę z zaciekawieniem.

– Mogę wiedzieć, co ty właściwie robisz? – spytała zaskoczona.

– Składam ci propozycję nie do odrzucenia – oznajmił radośnie. – Jagoda, jak wiesz, jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię bardziej niż piłkę nożną. Mówię to zupełnie poważnie. Dlatego chcę cię o coś prosić. – Sięgnął do torebki i wyciągnął T-shirt w biało-czerwonych kolorach. – Kochanie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i przyjdziesz na mój mecz reprezentacji Polski? Mogę liczyć na to, że założysz koszulkę z moim nazwiskiem i numerem dziesięć?

Spojrzała na Adama, potem na reprezentacyjną koszulkę i wybuchnęła głośnym śmiechem.

– Żartujesz sobie ze mnie, prawda?

– Dlaczego miałbym żartować? – Nie bardzo rozumiał. – Proszę, przyjdź na mecz i bądź przy mnie.

– Jesteś wariatem, Adam! – krzyknęła rozbawiona. – A ja myślałam, że chcesz mi się oświadczyć!

– Wariat, ale twój – roześmiał się. – To jak, zgadzasz się?

Nie powiedziała nic, tylko go pocałowała.

Znał już odpowiedź – przyjdzie na mecz i założy jego koszulkę.

 

Otworzył oczy i usiadł na łóżku. Wziął telefon, który leżał na nocnej szafce, i sprawdził godzinę. Dochodziła trzecia w nocy. Diana, która spała obok, lekko posapując, przekręciła się na drugi bok. Wstał ostrożnie, by jej nie obudzić. Po cichu wyszedł z pokoju i zamknął drzwi. Zszedł na dół do kuchni i zapalił światło. Znowu śniła mu się Jagoda. Nie lubił tych snów. Później długo nie potrafił sobie znaleźć miejsca i przez kilka dni chodził struty, bo ciągle o niej myślał. Nadal nie wybaczył jej, że odeszła w taki sposób. Zraniła go. Nie wierzył już w miłość. Jego serce było poranione i pokryte bliznami. Zapomniał już, jak smakuje szczęście. Nie potrafił o niej zapomnieć. Bo czy można wyrzucić z serca kobietę, która była miłością twojego życia? Podszedł do barku i wyciągnął butelkę wódki. Nalał do szklanki przezroczysty trunek i dolał pepsi. Usiadł na krześle i upił łyk.

– Twoje zdrowie, Gumisiu.

Minęło siedem lat od jej odejścia, a on czuł się tak, jakby to stało się dopiero wczoraj. Rany nadal się nie zagoiły. Dlaczego odeszła? Czy to była jego wina? Przecież ją kochał i powtarzał jej to każdego dnia. Gdy obudził się po wypadku, nie trzymała go za rękę, a jednak to jej imię wypowiedział jako pierwsze, gdy otworzył oczy. Miał do niej ogromny żal.

– A ty czemu nie śpisz? – spytał Sebastian, siadając obok brata. Spojrzał na szklankę wypełnioną alkoholem. – Też nie możesz spać?

– Jagoda mi się śniła. Nie mam pojęcia dlaczego.

Sebastiana ogarnął strach. Musiał za wszelką cenę zachować spokój. Wprawdzie sztukę okłamywania Adama opanował do perfekcji – w końcu robił to już od siedmiu lat – ale czuł się z tym fatalnie. Za każdym razem, gdy chciał mu o wszystkim powiedzieć, tchórzył.

– Zapomnę kiedyś o niej? Czasami żałuję, że nie straciłem pamięci. Wtedy miałbym problem z głowy.

– Może to przez śmierć ojca? – Sebastian nie spuszczał wzroku z Adama. Kłamał, patrząc mu prosto w oczy, a wyrzuty sumienia zżerały go od środka. – Masz do niej żal, bo znowu nie ma jej przy tobie, kiedy jej potrzebujesz.

– Seba, jej już przy mnie nie ma od siedmiu lat – przypomniał Adam.

– Cóż, w końcu Jagoda była twoją wielką miłością.

– Wielką miłością? Gdyby mnie kochała, nie odeszłaby! I to jeszcze w taki sposób! – krzyknął zdenerwowany.

Sebastian poczuł jeszcze większą złość na Jagodę. Kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo zniszczyła Adama. Doprowadziła go do wewnętrznej ruiny.

Jagoda, coś ty narobiła? Dlaczego nie powiedziałaś mu prawdy i do tego wciągnęłaś w swoje kłamstwa również mnie?

– Uwierz mi Seba, próbowałem. Robiłem wszystko, by o niej zapomnieć, ale nie umiem tego zrobić.

– Wciąż ją kochasz?

Czy ją kocha? A da się kochać kogoś, kogo się nie widziało od siedmiu lat? Nie pamiętał już nawet, jak pachniała. Słodkim jabłkiem czy może brzoskwinią?

– A czy to ma teraz jakieś znaczenie? Ona na pewno mnie nie kochała i nie traktowała naszego związku poważnie. Byłem ślepy, głupi i naiwny. Owinęła mnie sobie wokół palca.

Adam był w błędzie. Nie był świadomy tego, że Jagoda przez lata poświęcała się dla niego. Prawdy już raczej nie pozna.

– Masz rację, nie ma sensu do tego wracać. Kochasz Dianę i jesteś z nią szczęśliwy

– Tak, kocham... – Adam się zawahał.

– Nie zabrzmiało to zbyt pewnie.

– Ten związek nie ma przyszłości, Seba – wydusił Adam. – Uczucie, jakim darzę Dianę, jest niczym w porównaniu do tego, co czułem do Jagody. Ja ją chyba tylko lubię.

Od dłuższego czasu dusił się w tym związku. Coraz częściej myślał, że są ze sobą prawdopodobnie tylko z przyzwyczajenia. Ona też nie traktowała ich związku poważnie.

– Jagodę naprawdę kochałem. Byłem pewien, że jest miłością mojego życia. To z nią planowałem przyszłość.

– To dlaczego nie zerwiesz z Dianą, skoro nie widzisz dla was przyszłości?

– Wiele jej zawdzięczam. Pomogła mi stanąć na nogi i nie pozwoliła się poddać. Ale to raczej nie wystarczy do zbudowania trwałego związku. Wiesz, czym one się od siebie różnią?

– Czym?

– W Jagodzie ujęło mnie to, że nigdy nie chciała stać się idealna.Miała swoje wady i nie kryła się z nimi. Nikogo nie udawała. Była skromna i naturalna. A Diana? Na każdym kroku dąży do perfekcji. Tego też wymaga ode mnie. No i zawsze musi mieć to, czego chce.

– A nie pomyślałeś, że ona po prostu chce dorównać Jagodzie?

– Nie wiem – odpowiedział Adam.

Korciło go, by znowu się napić, ale wiedział, że musi przezwyciężyć pokusę. Wódka nie naprawi mu serca, nie sprawi, że na zawsze zapomni o Jagodzie. Pomyślał też o mamie. Nie chciał, by zobaczyła go rano skacowanego. Od pogrzebu ojca minęło dopiero kilka dni. Chciał jeszcze trochę pobyć z mamą i babcią, dlatego przecież nie wrócił do swojego mieszkania. Wspomnienie związane z Jagodą znowu zrobiło mu mętlik w głowie. Zatęsknił za chwilami, kiedy byli razem i planowali wspólną przyszłość. Wtedy wydawało mu się, że naprawdę go kocha i chce z nim iść przez życie. Ich plany zweryfikował los, a raczej zniszczyła je Jagoda, kiedy wyjechała.

– Niech to jasna cholera… – rozległ się wściekły głos Diany, która niespodziewanie pojawiła się w kuchni. Kobieta od dłuższego czasu przysłuchiwała się ich rozmowie. – Jagoda, Jagoda i jeszcze raz Jagoda! – Ależ była wściekła na nią. Nie znała dziewczyny, a przecież szczerze jej nienawidziła. Uważała ją za swego wroga numer jeden. Początkowa zazdrość po jakimś czasie przerodziła się w nienawiść. – Nic nie powiesz? – zapytała, patrząc na narzeczonego.

Myśli Adama wciąż jednak zajmowała Jagoda i wcale nie słuchał Diany. A to wszystko przez głupi sen i wspomnienia, które nagle do niego wróciły.

– Spójrz na mnie, gdy do ciebie mówię!

Adam odwrócił się i spojrzał w jej niebieskie oczy. Nawet teraz porównywał je w myślach z oczami Jagody. Czy to znaczyło, że jest szują?

– A co chcesz usłyszeć?

– To ja już pójdę, zostawię was samych – oświadczył Sebastian. Kłótnia między tym dwojgiem dosłownie wisiała w powietrzu, a on nie zamierzał w niej uczestniczyć. Imię „Jagoda” działało na Dianę jak płachta na byka.

– Dlaczego ciągle o niej myślisz? – Diana usiadła na krześle, wbijając wzrok w Adama, który wciąż był nieobecny.

– Nie myślę o niej – skłamał, patrząc jej prosto w oczy. Całe szczęście, że Diana nie potrafiła czytać z niego jak z otwartej księgi.

– W czym jestem od niej gorsza?

Była naprawdę wściekła. Obojętność, jaką Adam czasami jej okazywał, doprowadzała ją do szału. Czasami miał nawet problem z tym, by się do niej uśmiechnąć, nie mówiąc już o pocałunku. Co tu ukrywać – nie było między nimi żadnej chemii.

– Przecież jestem wykształcona. Podobno piękna. Do tego nie brakuje mi pieniędzy. Więc co takiego miała Jagoda, czego nie mam ja?

Na to pytanie wolał nie odpowiadać. Bezpieczniej będzie, jeśli je przemilczy.

– A co zrobisz, jak ona wróci? Polecisz do niej jak na skrzydłach i wszystko wybaczysz?

– Jagoda nigdy nie wróci. Możesz być spokojna. Na pewno ułożyła sobie życie z kimś innym – powiedział obojętnie. Wyjrzał przez okno. Znowu się rozpadało – Naprawdę nie masz powodów do zazdrości. Jagoda to przeszłość.

– Kotek... – Diana podeszła i objęła go. – Wiesz przecież, że bardzo cię kocham.

I znowu nie poczuł nic. A przecież dotyk i bliskość Jagody zawsze na niego działały. Znowu o niej pomyślał. Naprawdę chciał, by poszła w zapomnienie i już nigdy nie wróciła. Był w związku z Dianą i to ona powinna być dla niego najważniejsza, a nie Jagoda, która złamała mu serce.

– Tak, wiem. – Odwrócił się i pocałował ją w czoło. Nie potrafił jednak powiedzieć, że też ją kocha. – Przepraszam cię za moje zachowanie. Ja po prostu nie lubię wracać do tematu Jagody. Wyjechała siedem lat temu i gwarantuję ci, że już nigdy nie wróci – oznajmił i znowu ją pocałował. Czy to był szczery pocałunek? Czy może zrobił to tylko dla świętego spokoju?

Poczuł ogromną tęsknotę i żal. Nie przeczuwał, że wkrótce ich spojrzenia znowu się spotkają, a jego serce zabije szybciej. Niestety oboje nie byli na to spotkanie gotowi i nie mieli pojęcia, jak wiele ich to wszystko będzie kosztować.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej