Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
104 osoby interesują się tą książką
TORI
Zgodziłam się uczestniczyć w durnym planie mojego najlepszego przyjaciela. Przez tydzień mam udawać jego narzeczoną. I tutaj pojawia się problem: ja nie chcę udawać. Zaraz powiecie: standard, laska zakochuje się w swoim kumplu i oczywiście kończą szczęśliwie. Tutaj nie będzie tak łatwo, wszystko skomplikuje jedna noc…
ERIC
Poprosiłem swoją seksowną najlepszą przyjaciółkę, żeby udawała przed moimi rodzicami moją narzeczoną. Plan wydawał się prosty, jedynie nie przewidziałem kilku rzeczy, które totalnie spieprzyły naszą przyjaźń. Teraz staram się to naprawić, tylko czy dam radę?
Przyjaciele na zawsze, tak było wtedy…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 226
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tej autorki w Wydawnictwie WasPos
CYKLANIOŁY CIEMNOŚCI
Anioły ciemności. Piekielna miłość #1
Anioły ciemności. Odnaleźć siebie #2
Anioły ciemności. Demony przeszłości #3
CYKLPRZYJACIELSKI UKŁAD
Przyjacielski układ. Tom 1
Przyjaźń to za mało. Tom 2
POZOSTAŁE POZYCJE
Kupidyn
Płonący lód. Gra pozorów (razem z AnaRose)
Świąteczny plan (opowiadanie webooku)
Senny koszmar
Zabójcze sekrety Naples (razem z AnitaGierak)
Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka
Copyright © by Monika Rępalska, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja I: Justyna Karolak
Redakcja II: Kinga Szelest
Korekta I: Paulina Aleksandra Grubek
Korekta II: Aneta Krajewska
Zdjęcia na okładce: Adobe Firefly
Projekt okładki: Adam Buzek
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]
Ilustracje przy nagłówkach: Adam Buzek
Wydanie II – elektroniczne
ISBN 978-83-8290-801-5
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 17
Rozdział 18
Epilog
Bonus
Podziękowania
Dla moich wiernych czytelników
Prolog
– Eric, nie jesteś poważny. – Otwieram buzię i wytrzeszczam oczy.
Słowa mojego przyjaciela tak bardzo mnie szokują, że dobrze, iż siedzę na krześle, bo inaczej chybabym runęła na ziemię.
– Tori, proszę cię. – Klęka przede mną. – Moi rodzice przyjeżdżają jutro i wiedzą, że mam dziewczynę, a nawet mogłem im wspomnieć, że narzeczoną.
Że co?!
– Dlaczego ja? W ogóle nad czym ja się zastanawiam, nie będę nikogo udawała. Chodziłeś pół roku z tą całą Emmą i nie przedstawiłeś jej rodzicom? – Widzę, że chce coś powiedzieć, ale teraz się nakręciłam i nie dam mu dojść do słowa, dopóki nie skończę swojego wywodu. – Przecież widziałam was razem dwa dni temu i nie wyglądało mi to jakoś na kryzys. Raczej bym rzekła, że badałeś jej migdałki. Co, nie przeszła badań i wypad? Eric, do diabła, oni nigdy się nie nabiorą na to, że jesteśmy razem. Ja traktuję cię jak brata, a ty mnie jak siostrę. Mówię jeszcze raz: to się nigdy nie uda.
Gdyby to naprawdę wyglądało tak, jak powiedziałam… Może Eric traktuje mnie jak młodszą siostrę, ale ja jego wcale nie uważam za brata. I tu jest problem. Nie mogę udawać jego dziewczyny, bo moje głupie serce pomyślałoby, że to dzieje się naprawdę. A ja nie chcę później sklejać odłamków roztrzaskanego serca w całość po tych kilku dniach udawania. Może i dałabym radę je naprawić, ale zadrapania i pęknięcia byłyby odczuwalne już na zawsze.
– Jesteś moją ostatnią deską ratunku, będę ci wdzięczny do końca życia. – Cały czas płaszczy się przede mną.
Jak ja mam mu odmówić, kiedy patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami niczym głębiny oceanu, które wciągają w swoją otchłań?
– Taa. – Unoszę dopiero co wyregulowaną brew.
Przyszłam do niego zaraz po wizycie u kosmetyczki. Jego SMS postawił mnie w stan gotowości, gdyż brzmiał, jakby Eric potrzebował pomocy. Dlatego rzuciłam wszystko, co miałam zaplanowane na później, i pobiegłam na łeb na szyję prosto do niego. I czego się dowiaduję? Że mam odgrywać dziewczynę, a może nawet narzeczoną faceta, który rozpala mnie do czerwoności. Kiedy go widzę, moje serce pędzi, jakbym właśnie przebiegła maraton. A gdy się do mnie uśmiecha, moje ciało zamienia się w papkę.
– To tylko kilka dni, nie musimy się całować, nawet bym cię o to nie prosił. Jak sama zauważyłaś, jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. To podchodziłoby pod kazirodztwo.
Boże, niech on już zamilknie, bo zaraz zrobi mi się niedobrze. Czy naprawdę nie widzi we mnie dojrzałej kobiety? A może chodzi o to, że jestem aż taka brzydka? Może przeszkadza mu to, że mam trochę ciałka? No nie wiem…
Kiedy się nad tym zastanawiam, on cały czas coś mówi, ale ja oczywiście się na tym nie skupiam, bo wymieniam sobie powody, dlaczego nie jestem w jego guście. W sumie wiem, że to żałosne, ale ja chyba lubię sama siebie katować.
Gdy Eric patrzy na mnie, czekając na odpowiedź, potrząsam głową, żeby otrząsnąć się ze swoich rozmyślań, i robię najgłupszą rzecz, która zmienia wszystko.
Rozdział 1
– Chyba nie mówisz poważnie? – Prawie jęczę, słysząc słowa mojej siostry.
Zadzwoniłam do niej, aby się poradzić, co mam zrobić z Erikiem, a ona najpierw mnie pyta, czy ja tak na serio. Kiedy otrzymuje twierdzącą odpowiedź, wybucha perlistym śmiechem.
Początkowo denerwuje mnie jej lekceważące podejście do mojej podbramkowej sytuacji, ale później dołączam do niej i razem śmiejemy się tak mocno, że w moich oczach pojawiają się łzy.
– Spens, błagam. – Rzucam się na kanapę tak, że leżę na niej do góry nogami, moja głowa zwisa, a włosy dotykają podłogi. – Pomogłabyś siostrze w tak trudnym położeniu. Co mam zrobić? Chcę mu pomóc, ale dobrze wiem, że to się nie uda. Nie potrafię udawać. To ty zawsze nabierałaś ludzi, płakałaś na zawołanie, cholera, nawet do tej pory nie mam pojęcia, jak można mieć objawy grypy ot tak. No dobra, uznajmy, że mi się uda i w jakiś sposób potrafiłabym się sztucznie uśmiechać. Nie, cofnij, nawet tego nie potrafię. To jak mam nabrać jego rodziców, że jesteśmy parą?
Ostatnie słowa prawie wykrzykuję jej do słuchawki. Kurczę, mam nadzieję, że siostra nie ogłuchnie.
– Po lewej stronie, na górnej półce.
No nie wierzę! Zamiast poświęcić choć kilka minut swojej młodszej siostrze, ta gada ze swoim mężem. Klepię się w czoło z głośnym odgłosem.
– No, moim zdaniem jesteś w stanie to zrobić, przecież cały czas udajesz, że nic do niego nie czujesz. Co to dla ciebie? A jak nie chcesz oszukiwać jego rodziców, to zachowuj się, jakbyś była jego dziewczyną, wtedy nie będzie żadnego udawania.
– To jest ta twoja zarąbista rada? – pytam z niedowierzaniem.
Ta ciąża ryje jej beret. Nie ma opcji, aby to się udało. Jeżeli oni się dowiedzą, że to wierutne kłamstwo, pomyślą, że jestem jakąś wariatką. Kurna! Dlaczego Eric musiał wybrać właśnie mnie?
– Posłuchaj siostry i wykorzystaj faceta. A co tam: zabaw się.
Spadam z kanapy i prawie dostaję zawału, jak słyszę głos swojego szwagra, Jensena.
– Co?! – wykrzykuję. – Ty wstrętna małpo, dlaczego ustawiłaś mnie na głośnomówiący?!
Chce mi się płakać.
Dlaczego nie mam nikogo, z kim mogę pogadać czy komu się wyżalić? Tak to właśnie jest mieć siostrę. Niewdzięcznica.
– Oj, nie złość się. Jensen to mój mąż, przecież wiesz, że nie mamy przed sobą tajemnic – stara się wytłumaczyć swoje zachowanie.
– Tak, ale to ty masz nie mieć przed nim tajemnic, moje życie to inna bajka.
Nawet nie wiem, dlaczego się w tej chwili na niej wyżywam, przecież to głupota, a ja robię z tego wielką sprawę. To wszystko przez Erica – gdyby nie ten jego durnowaty pomysł, nie bzikowałabym teraz.
– Czy ty masz okres, że taka drażliwa jesteś?
Jeszcze jedno słowo, a zmienię się w Hulka w damskim wydaniu.
– Nie. Mam problem i po prostu zadzwoniłam do siostry z nadzieją, że mi pomoże, a ona się ze mnie naśmiewa i włącza w to swojego męża. Dobry macie kabaret, słuchając mnie? – Wrzucam sobie do ust garść słonych orzeszków, kipiąc ze złości, a może raczej z frustracji przez całą tę sytuację.
– No dobrze, jeszcze raz, na spokojnie.
Przewracam oczami.
– Eric zerwał ze swoją dziewczyną. Teraz przyjeżdżają w odwiedziny jego rodzice, a on pewnie coś im naopowiadał, bo na gwałt szuka kogoś, żeby udawał jego dziewczynę. Ty jako jego przyjaciółka jesteś jego pierwszym wyborem, tylko tutaj zaczynają się schody.
Wiem, co chce powiedzieć.
– Bo ty od dawna kochasz tego faceta, cały czas przed nim udając.
– Nie chcę stracić tej przyjaźni. Nie chcę mu odmówić pomocy, ale nie dam rady być jego dziewczyną na niby, grać przed jego rodzicami, kiedy ja tak naprawdę tego pragnę – jęczę już któryś raz z kolei podczas naszej rozmowy.
– Pewnie to będzie moja najgłupsza rada, ale zgódź się. Odegraj swoją rolę oscarowo, a co później z tego wyjdzie, zobaczymy. Maślane oczy robisz na zawołanie, jak go widzisz, więc moim zdaniem przekonasz jego rodziców, że jest między wami wielka miłość. Dla ciebie to będzie nawet dobre, bo złamane serce, które na pewno będziesz miała, pozwoli ci się otworzyć na innych. Tak między nami, Tori, twoje związki się nie udają, bo każdego fajnego kolesia porównujesz do Erica. Może właśnie to sprawi, że będziesz bardziej przystępna dla otoczenia. Jestem w tej chwili suką, ale chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze, moja mała siostrzyczko.
Śmieję się na jej ostatnie słowa.
Kurczę, wiem, że ma rację. I tak podjęłam już decyzję, zanim do niej zadzwoniłam. Po prostu chciałam się jej poradzić i upewnić, że robię dobrze.
– Dziękuję, wiesz, że cię kocham mimo tych słów, które dzisiaj powiedziałam – mówię.
– Oczywiście – mogę sobie wyobrazić, jak się uśmiecha – ja też zawsze jestem z tobą.
– Wiem. Pozdrów moją siostrzenicę lub siostrzeńca.
Spencer jest w siódmym miesiącu ciąży, jednak postanowili z Jensenem, że nie chcą poznać płci dziecka, bo ma to być dla nich niespodzianka. Najważniejsze, żeby mały szkrab był zdrowy, reszta jest mało istotna.
– Już pogłaskałam od ciebie mój wielgaśny brzuch. No dobrze, kończę, bo właśnie mąż przygotował mi kąpiel. Buziaki, Vi.
Rozmowa z nią zawsze mi pomaga, nawet jak się kłócimy, i tak jest to dla mnie oczyszczające.
Kładę telefon na stoliku kawowym i odpalam swój laptop. Mam robotę do wykonania na wczoraj, a cała ta sprawa z Erikiem jakoś odebrała mi chęci do pracy. I tak nie mam źle, jestem niezależnym fotografem. Długo i ciężko pracowałam, przez co w tej chwili mogę sobie pozwolić na przebieranie w propozycjach.
Obrabiam zdjęcia do znanego magazynu o zdrowym stylu życia, kiedy zaczyna wibrować moja komórka. Wzdycham ciężko, ale sięgam po nią. Jestem zaskoczona, widząc zdjęcie Erica. Sam je sobie zrobił i przypisał do swojego numeru. Jestem nieco zaskoczona tym, bo w końcu umawialiśmy się, że jutro obgadamy szczegóły. Czuję w kościach, że to, co ma mi do powiedzenia, nijak mi się spodoba.
– No cześć, co tam? – pytam na wstępie, odebrawszy telefon.
– Cześć, kochanie, jesteś zajęta?
Ups, niedobrze, nigdy się tak do mnie nie zwracał. Albo trenuje i sprawdza, jak to brzmi, albo, w najgorszym wypadku, musi przed kimś udawać.
– Yyy, właśnie pracowałam. Rozumiem, że ktoś jest obok ciebie i musisz teraz odgrywać swoją rolę. Jeśli tak jest, powiedz… – Zastanawiam się przez chwilę. – Powiedz: „Tak, włożyłem te różowe bokserki w serduszka od ciebie”. – Prawie parskam śmiechem, czekając aż to powtórzy.
– Tak, kochanie, mam na sobie te różowe bokserki w serduszka od ciebie.
Nie mogę dłużej wytrzymać i wybucham śmiechem.
– To fajnie, że u ciebie wszystko okej – gra dalej, mówiąc spokojnym tonem – bo jak już ci wspominałem, moi rodzice przyjechali trochę wcześniej i chcieliby poznać swoją przyszłą synową.
Jak tylko słyszę te słowa, śmiech zamiera mi w gardle i otrząsam się przez chwilę, po czym dochodzę do siebie.
– Kurwa, zabiję cię – bluzgam.
– Ja też nie spodziewałem się ich tak wcześnie, ale jakbyś mogła wrócić do domu…
Nie, nie, nie, to się nie dzieje naprawdę. Zgodziłam się zostać jego udawaną dziewczyną, ale narzeczoną? Zabiję go. Chociaż nie, to zdecydowanie będzie za delikatna kara jak dla niego. Najpierw go wykastruję i wsadzę mu jego jaja do gardła, a na koniec zadam śmiertelny cios. Dobra, naczytałam się trochę kryminałów, ale na pewno znajdę dla niego odpowiednią karę. Będzie to powolna i pełna katuszy śmierć.
– Powiedz im, że muszę zostać w pracy. Eric, ja potrzebuję się na to spotkanie przygotować psychicznie. Nawet nie mamy ustalonej wersji. Co im powiem, jak zadadzą mi jakieś pytanie albo jak nasze wersje nie będą się pokrywały? Przemyślałeś to? – Wstaję i krążę po pokoju, żeby rozładować stres i ułożyć jakąś sensowną bajeczkę dla jego rodziców.
– Tori, zanim do ciebie zadzwoniłem, tłumaczyłem właśnie mojej mamie, że dzisiaj nie możesz się wyrwać, ale to nie podlega dyskusji, i tak mam cię przecież odebrać po pracy. Nie możesz wracać po nocy sama do domu.
Chcę walić głową w ścianę.
– Dobra, daj mi pół godziny na ogarnięcie się i możesz po mnie wpaść. Wiedz jedno. Od tej chwili nie jesteś moim przyjacielem, jesteś moim wrogiem numer jeden. A, i dla ciebie jestem Victoria, wyłącznie przyjaciele mogą nazywać mnie Tori.
Nie pozwalam mu nic więcej powiedzieć, tylko wciskam czerwoną słuchawkę i głośno krzyczę w sufit. Od dzisiaj sąsiedzi pomyślą, że mieszkają obok kretynki, ale nie zależy mi na ich opinii. Musiałam jakoś odreagować. Boże, przez tę jedną sytuację nabawię się chyba siwych włosów. No cóż, nie zostaje mi nic innego, jak wskoczyć pod szybki prysznic i przygotować się na poznanie swoich przyszłych nibyteściów. Jak źle to brzmi?
Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, aby oszukiwać własnych rodziców. Cholera, nie mam już pięciu lat. Chociaż od dawna matka mi ględziła, żebym się ustatkował, więc tak jakoś, jak ostatnio do mnie dzwoniła, bez zastanowienia palnąłem, że mam narzeczoną i niedługo planujemy ślub. Teraz wiem, że to było idiotyczne z mojej strony.
Fakt, miewałem dziewczyny, ale żadna nie nadawała się na tę jedyną, a z drugiej strony dwudziestodziewięcioletni facet, taki jak ja, nie myśli o zakładaniu rodziny. Mam własną firmę, nie narzekam na kasę i nikt mnie nie ogranicza. Więc dlaczego sam stworzyłem sobie taki problem?
Jest jedna odpowiedź na to pytanie – chcę uszczęśliwić rodziców.
Miałem w planach przedstawić Emmę, ale wiedziałem, że nie spodoba im się taka dziewczyna. Była dobra do pieprzenia, chociaż i tak planowałem przerwać to coś między nami. Zostawiała za dużo swoich rzeczy w moim mieszkaniu i osaczała mnie, co wcale mi się nie podobało. Musiałem przerwać ten sznur, którym powoli mnie oplatała. I wtedy dostałem ten, jakże wspaniały, telefon z informacją, że rodzice planują mnie odwiedzić i chcą poznać moją narzeczoną.
Co miałem zrobić? Poprosiłem o pomoc jedyną osobę, co do której miałem pewność, że mi nie odmówi. Tori jest wspaniałą dziewczyną i moją najlepszą przyjaciółką, chociaż nie mam pojęcia, jak to się stało. Ja chciałbym czegoś więcej. Jednak wiem doskonale, że przez ten wybryk cała nasza przyjaźń zostałaby zniszczona.
Ciało Tori jest fenomenalne, nie jest chuda jak inne laski, które jedzą tylko sałatki, a co najważniejsze, nie jest sztuczna. Ma naturalne krągłości, nie ma żadnych implantów, sztucznych włosów czy paznokci, a jej usta nie są napompowane. Ale to nie jest najważniejsze. Ta dziewczyna jest mądra, mogę z nią pogadać na każdy temat, a kiedy coś jej nie pasuje, mówi to prosto w twarz. A jej cięty język… Kurwa, nawet jej pyskówka mnie podnieca. I to właśnie jest jeszcze gorsze, bo poprosiłem ją, aby udawała moją dziewczynę.
Przynajmniej wiedziałem, że nie jest gotowa się zgodzić, dlatego nie powiedziałem, że ma być moją narzeczoną.
Nie dość, że pewnie dostałbym w jaja, to byłbym teraz ugotowany i bujałbym się sam z moimi rodzicami, słuchając ich kazań.
Więc jej reakcja, kiedy dzwonię do niej przy mojej matce, wcale mnie nie szokuje. Chociaż mam w planach dać jej popalić za te różowe bokserki. Na początku, jak zwróciłem się do niej „kochanie”, zapanowała cisza. Zapewne zaskoczyłem ją tym zwrotem, ale podobało mi się to, że ją tak nazwałem.
Wiem, że jest na mnie wkurzona i że nadal jestem jej przyjacielem, tylko musi ochłonąć. Chociaż w jednym się z nią zgadzam: stwarzając tę farsę, nie jesteśmy przyjaciółmi, teraz jesteśmy parą i zamierzam to w jakimś stopniu wykorzystać.
– I co powiedziała? Skończy wcześniej pracę, prawda? – Moja mama cały czas była przy mnie, kiedy rozmawiałem z Tori, dlatego musiałem zważać na każde słowo.
– Tak, dla was skończy wcześniej. Zaraz muszę po nią pojechać, to zajmie mi chwilę, więc… – Łapię po drodze kluczyki do samochodu i kieruję się do drzwi wyjściowych.
– Oczywiście, to może ja zrobię coś na kolację?
Planowałem kupić coś po drodze, ale jeżeli chce się czymś zająć, to nie będę jej zabraniał.
– Jasne, kuchnia jest cała twoja. – Pochylam się i całuję jej policzek.
– Dobra, mamuśka, daj chłopakowi w końcu wyjść. Widzisz, jak się rwie, aby już jechać. – Mój ojciec staje w korytarzu i obejmuje mamę, lekko ciągnąc ją w głąb mieszkania.
– Och, racja, im szybciej pojedzie, tym szybciej poznam jego piękną narzeczoną. – Uśmiecha się.
Powstrzymuję się przed przewróceniem oczami, bo coś mi się wydaje, że w myślach ma obraz przyjęcia weselnego.
***
Jadę windą na czwarte piętro do mieszkania Tori.
Odrobinę się denerwuję, bo nie mam pojęcia, co zrobi, jak mnie zobaczy.
Po tej dziewczynie można spodziewać się wszystkiego.
Unoszę rękę, żeby wcisnąć dzwonek, ale nie jest mi to dane, bo Tori otwiera drzwi z impetem. Jej mina mówi mi, że mam przesrane.
– Cześć. – Posyłam jej uśmiech, który, mam nadzieję, stopi lód w jej oczach.
– Jesteś parszywą kanalią, nie było mowy o zaręczynach i niby jak w pięć minut mamy ustalić jakąkolwiek wersję?
Zaczyna się nakręcać. A kiedy jest w takim stanie, chodzi w kółko po pomieszczeniu i mruczy coś pod nosem do siebie. Dokładnie tak jak teraz. Zapomina o mnie i dyskutuje sama ze sobą.
– Tori – łapię ją za ramiona, zatrzymując w miejscu – będzie dobrze. Dogadujemy się, wiemy o sobie prawie wszystko, niczym nas nie zaskoczą. Tylko mam prośbę, nie uciekaj ode mnie, jak będę chciał cię przytulić, wziąć na kolana czy pocałować.
No dobra, nie wiem, co ona sobie myślała, ale moje ostatnie słowa powodują, że jej oczy niemal wyskakują z orbit.
– Pocałować?! – wykrzykuje.
– No mamy przecież wziąć ślub, a jak wiadomo, na tym etapie pary robią właśnie tego typu rzeczy – mówię, ale coraz bardziej mam się na baczności, bo jeszcze chwila, a chyba będzie planowała mnie ostro poturbować.
– Mój Boże, coś ty im naopowiadał? – Siada zrezygnowana na kanapie.
Oceniam sytuację i kiedy widzę, że jest bezpiecznie, przysiadam się do niej.
– Matka od jakiegoś czasu zaczęła mnie męczyć, abym znalazł sobie żonę, założył rodzinę i tego typu brednie. Sam nie wiem, co mi strzeliło do głowy, że jak zadzwoniła do mnie ostatnim razem, palnąłem jej, że biorę ślub. – Zerkam na nią kątem oka, a gdy nic nie mówi, wzdycham ciężko i kontynuuję: – Palił mi się grunt pod nogami, wiedziałem, że ty jako jedyna zgodzisz się mi pomóc, dlatego…
– Dlatego postanowiłeś powiedzieć mi tylko część prawdy, żebym na to przystała, tak? Bo głupia, naiwna Tori oczywiście wyciągnie przyjaciela z kłopotów. Eric, gdybyś od samego początku wyjaśnił mi, co i jak…
Chyba nie chce mi właśnie oznajmić, że zostawi mnie z tym samego?
– Tori, to tylko tydzień, zrobię wszystko, o co poprosisz. Błagam, zgódź się.
Kucam przed nią i biorę jej dłonie w swoje. Teraz zauważam, jakie są malutkie w porównaniu z moimi, ponieważ giną w moim uścisku. A jej delikatna skóra… hamuję się z całych sił, żeby nie zacząć kreślić na niej malutkich kółeczek.
– Ale jeśli coś pójdzie nie tak i mnie znienawidzą albo nazwą jakąś naciągaczką, policzę się z tobą – grozi mi.
– Obiecuję, że nic takiego się nie stanie.
Kiedy wyciągam do niej dłoń, przyjmuje ją. Bierze jakieś swoje rzeczy, które – jak twierdzi – będą jej potrzebne, po czym zamyka drzwi i w ciszy kierujemy się do windy.
Tak wygląda cała nasza droga do mojego domu. Zero słów. Jeszcze nigdy między nami tak nie było. Jeśli sądziłem, że ta podróż była męczarnią, to w takim razie to, co zastaję w mieszkaniu, okazuje się koszmarem.
Rozdział 2
Przez całą drogę milczę, a niech pocierpi, w końcu wpakował mnie w to gówno.
Patrzę na otoczenie, które szybko miga za szybami samochodu. Szkoda, że nie mam przy sobie swojego ukochanego aparatu, bo wielkie, czerwone słońce wychodzi zza kłębiastych chmur, nadając panoramie miasta magicznego uroku. Przestaję myśleć o szopce, którą mamy odstawić przed rodzicami Erica, tak że nawet nie zauważam, kiedy jesteśmy na miejscu.
– Gotowa? – odzywa się Eric.
Spoglądam na niego i zauważam niepewność w jego oczach. Wie, że jestem nieprzewidywalna, i obawia się mojego zachowania.
– Nie musisz się martwić, zgodziłam się uczestniczyć w tym przedstawieniu, więc nie wstrzymuj oddechu, bo twarz robi ci się czerwona. I nie jestem gotowa, ale nie mam wyjścia. – Ignoruję jego wyciągniętą dłoń i sama wychodzę z samochodu.
Eric zawsze był dżentelmenem: otwieranie drzwi, puszczanie przodem i wiele innych rzeczy, które, jak mówił, wyniósł z domu. Jego mama dbała o to, żeby pomimo niechlujstwa potrafił się także ładnie zachować. I rzeczywiście taki jest: połączenie złego chłopca z dobrym to mieszanka wybuchowa, która bardzo wpływa na dziewczyny, kurczę no… na mnie też – nie ma co udawać.
– A, chyba nie wspomniałem, że moja mama jest podekscytowana poznaniem ciebie i trochę się nakręciła.
Świetnie, teraz mi o tym mówi. Wdech, wydech. Tori, spokojnie, nie możesz zostać przyłapana na tym, jak dusisz go przed jego domem.
– Czy muszę wiedzieć coś jeszcze? Bo im bliżej poznania twoich rodziców, tym więcej nowych faktów się pojawia, a ja aż taka miła to nie jestem, Eric. Jak coś mi się nie spodoba, jestem gotowa skończyć z tymi wygłupami i cię wydać. Choćby mieli mnie później znienawidzić, wyjawię twój nikczemny plan – straszę go, kiedy wsiadamy do windy i jedziemy do jego mieszkania.
– Nie, chyba to tyle. – Próbuje mnie przytulić.
Krzyżuję ramiona na piersi i robię obrażoną minę, ale i tak czekam, aż jego silne ramiona mnie obejmą.
– Dobra, już się nie przymilaj – mówię, a on całuje mnie w czubek głowy.
– Przyjaciele na zawsze. – Używa naszego częstego powiedzenia.
– Przyjaciele na zawsze – powtarzam.
***
Ja z ramieniem owiniętym wokół pasa Erica, a on z ręką zarzuconą na moim barku – wychodzimy z windy i kierujemy się do paszczy lwa. Zanim Eric ma szansę otworzyć drzwi, pokazuje się w nich bardzo zadbana kobieta, mniej więcej w wieku mojej mamy.
– Och, to wy. – Uśmiecha się i przygląda mi. – Słyszałam jakieś głosy i chciałam zobaczyć, kto to.
Nie tak mi to wygląda – raczej była ciekawa i chciała mnie zobaczyć, a dam sobie rękę uciąć, że patrzyła przez okno i czekała, aż w końcu przyjedziemy.
– No weź, mamo, ile ja mam lat, żeby uwierzyć w to, co mówisz. Czekałaś na nas, nie oszukuj.
Widzę, jak jej twarz się czerwienieje. Okej, sama do tego doszłam, ale Eric nie powinien zawstydzać swojej mamy.
Podnoszę wolną rękę i szczypię go bardzo mocno w bok.
– Aua, za co to było? – Puszcza mnie i pociera zapewne bolące miejsce.
– Nie posądzaj swojej mamy o takie coś i nie zawstydzaj przy obcych. – Patrzę na niego groźnie, upominając go jak małe dziecko.
– Jezu, wejdźmy chociaż do środka, żeby siły się wyrównały. – Splata palce z moimi, co sprawia, że motyle w moim brzuchu budzą się do życia i zaczynają trzepotać skrzydełkami, powodując mrowienie w środku. – Tato, te dwie kobiety na mnie naskoczyły, ratuj.
A nie mówiłam, że zachowuje się jak mały chłopiec?
Słysząc słowa mojego najlepszego przyjaciela, do salonu, w którym obecnie jesteśmy, wchodzi dobrze zbudowany mężczyzna o hipnotyzujących niebieskich oczach, takich samych jak ma Eric. Nietrudno się domyślić, że to jego tata, nawet rysy twarzy mają podobne.
– Jesteśmy wszyscy, więc, mamo, tato, to moja narzeczona, Victoria.
Kurczę, denerwuję się prawie tak samo jak pięć lat temu, kiedy zgłosiłam się do pozowania nago w grupie rzeźbiarskiej.
Tak, mój mózg czasem pracuje w tak gówniany sposób i co zrobić, taki mój urok.
– Hejka, państwo Adams. – Macham im niezręcznie, posyłając, mam nadzieję, niewyglądający sztucznie uśmiech.
– Kochanie, mów mi Cora – prosi mama Erica, nim wskazuje na mężczyznę stojącego obok niej – a to Roy, mój mąż.
Jego tata kiwa do mnie głową, uśmiechając się ciepło, ale wcześniej zerka na Erica, który mocno mnie obejmuje, przyciskając moje plecy do swojej twardej klaty.
Nie wiem, czy tą pozą broni siebie, czy daje mi swoje oparcie, mówiące „mam cię, jesteśmy w tym razem”.
Razem to jesteśmy, ale w wielkim gównie. Już widzę, jak jego mama patrzy na nas z nadzieją w oczach. Widać, że jest jedną z tych kobiet, które planują wielki ślub swojego dziecka i najlepiej od razu gromadkę wnuków. Dlatego czuję się źle z tym, że zgodziłam się wziąć udział w tej komedii, przecież nie obejdzie się bez zranienia kilku osób.
Przez dosłownie kilka sekund stoimy w niezręcznej ciszy, która dla mnie wydaje się wiecznością, nawet słyszę swój ciężki oddech, gdy Eric kreśli, zapewne nieświadomie, kręgi na moim brzuchu, który jest okryty tylko cienkim T-shirtem.
Cora przerywa ciszę – i dzięki jej za to – mówiąc, że kolacja czeka i że ma nadzieję poznać mnie bliżej. Otóż tego boję się najbardziej.
– Rozluźnij się – szepcze mi do ucha Eric – jest dobrze.
– Chyba dla ciebie, bo to nie ty zaraz dostąpisz inkwizycji – syczę na niego cicho, żeby nikt nas nie usłyszał.
Mama Erica biega wokół nas, przynosząc pełne talerze pysznie wyglądającej i cudownie pachnącej lazanii. Nie zgodziła się na to, żebym jej pomogła, więc zostałam sama pomiędzy facetami, którzy, no jasne, zaczęli gadać o ostatnim meczu naszej drużyny baseballowej.
– To czym się zajmujesz, kochanie?
Zauważyłam, że tata Erica, oprócz kilku zdań na samym początku, wcale nie zadaje mi pytań. W przeciwieństwie do swojej żony, ona jest jak bramka na lotnisku, która prześwietla od środka.
Wcześniej wychwyciłam, jak pan Adams – albo Roy, jak kazała zwracać się do niego mama Erica – myśląc, że nie widzę, uniósł kciuki do mojego przyjaciela, chyba chwaląc jego wybór, przynajmniej taką mam nadzieję.
– Jestem niezależnym fotografem i proszę mówić do mnie Tori.
Widzę błysk w jej oku i choć znam ją od niecałych dwóch godzin, to wiem, że coś knuje. Takie samo spojrzenie ma Eric, gdy w jego głowie rodzi się szatański plan.
– Roy, to może poprosimy Tori, żeby zrobiła nam sesję, zawsze chciałam uczestniczyć w czymś takim. – Zadowolona odwraca się do męża, który ma zbolałą minę, słysząc o jej pomyśle.
Aż muszę zaśmiać się pod nosem.
– Już podbiłaś serce mojej mamy. – Eric nachyla się do mojego ucha.
Zaskakuje mnie, więc nie daję rady opanować dreszczy, które wstrząsają moim ciałem.
– Czyżby? – Przekręcam się na krześle w jego stronę.
Kurczę, jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Chciałabym zrobić jakiś krok, ale boję się, że to zniszczy naszą przyjaźń, więc spycham swoje pragnienia głęboko, głęboko.
O dziwo reszta wieczoru upływa bardzo przyjemnie, ale oczywiście za miło to być nie mogło.
– Tori, idź się położyć, dziecko, widzę, że jesteś padnięta. – Cora chyba musiała zauważyć, jak ziewam i próbuję siedzieć prosto na kanapie, bo tam przenieśliśmy się po kolacji.
Wstaję, zabieram swoje rzeczy i kieruję się do wyjścia, myśląc już o zapadnięciu się w swoje miękkie łóżko pełne poduszek, gdy słyszę:
– Eric, a dokąd ona się wybiera?
Zabijcie mnie.