Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zoe od najmłodszych lat była świadkiem toksycznego tańca rodziców, a ich związek przypominał niekończącą się burzę. Postanowiła wówczas, że nigdy nie odda swojego serca mężczyźnie, który mógłby ją zranić.
Los jednak ma wobec niej inne plany.
Na jej drodze staje Seth – mężczyzna, który przynosi coś zupełnie innego. Ich relacja zaczyna się od mieszanki słodyczy i burzy, a każde spotkanie niesie nowe wyzwania. Czy Seth jest tym, na którego czekała Zoe? Czy miłość może oznaczać coś więcej niż tylko kolejne zranienie?
Ich wspólna droga do szczęścia jest pełna trudności i niejednokrotnie bolesna, ale z czasem, gdy lepiej się poznają, dostrzegają, że mimo różnic potrafią tworzyć harmonijną całość. Dopiero gdy otworzą się na siebie i przezwyciężą własne lęki, mogą odkryć, że na końcu tej ścieżki czeka na nich coś, co przewyższa ich najśmielsze marzenia – prawdziwe szczęście we dwoje.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 219
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tej autorki w Wydawnictwie WasPos
CYKL ANIOŁY CIEMNOŚCI
Anioły ciemności. Piekielna miłość #1
Anioły ciemności. Odnaleźć siebie #2
Anioły ciemności. Demony przeszłości #3
CYKL PRZYJACIELSKI UKŁAD
Przyjacielski układ. Tom 1
Przyjaźń to za mało. Tom 2
POZOSTAŁE POZYCJE
Kupidyn
Płonący lód. Gra pozorów (razem z AnaRose)
Świąteczny plan (opowiadanie webooku)
Senny koszmar
Zabójcze sekrety Naples (razem z AnitaGierak)
Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka
Copyright © by Monika Rępalska, 2024Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Zdjęcia na okładce: Adobe Firefly
Projekt okładki: Adam Buzek
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]
Ilustracje przy nagłówkach: Adam Buzek
Wydanie I – elektroniczne
Zgadzamy się na udostępnianie okładki książki w internecie
ISBN 978-83-8290-828-2
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Epilog
Nic na tym świecie nie jest trudniejsze niż kochanie.
Gabriel García Márquez
Rozdział 1
Wzdycham ciężko, dzisiejsza sesja dała mi w kość. Jeśli jeszcze kiedykolwiek będę musiała fotografować ceremonię ślubną kolesia, który żeni się z dmuchaną lalką, to od razu odwrócę się na pięcie, machając im na pożegnanie. Sayonara, czubki. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że uczestniczyłam w takiej parodii.
Zerkam na zegarek, stojąc w kolejce po kawę w mojej ulubionej kawiarni znajdującej się przy studio fotograficznym, w którym pracuję. Potrzebuję kofeiny, ale wygląda na to, że będę musiała z niej zrezygnować, bo gonią mnie terminy, a kolejka ani drgnie.
Z westchnieniem kieruję się do wyjścia, kiedy nagle zauważam Setha trzymającego dwa kubki kawy. Niewiele myśląc, ruszam w jego kierunku.
– Cześć – mówię, stając przed przystojnym facetem, który zawładnął moimi myślami od chwili, gdy tylko go zobaczyłam.
Seth jest kumplem Erica, a on z kolei przyjaźni się z Tori. Mamy wspólnych znajomych, więc nasze drogi czasami się przecinają.
– Cześć. – Posyła mi uśmiech, od którego miękną mi kolana.
Staram się nie patrzeć na niego zbyt długo, bo wtedy zamieniam się w totalną kretynkę, która zaczyna paplać bez składu i ładu. Szybko skupiam się na trzymanej przez niego kawie.
– Potrzebuję jej – wypalam, zaskakując go.
– Kawy? – dopytuje się, unosząc kubek.
– Tak, miałam okropny dzień, a czas mnie goni i potrzebuję jej, żeby zacząć normalnie funkcjonować – zaczynam trajkotać, co ponownie wywołuje uśmiech na jego twarzy.
Boże, broń mnie – myślę, patrząc na niego.
Mam nadzieję, że się nie ślinię.
– Wygląda na to, że oboje zaczęliśmy dzień niefortunnie – mówi.
Już otwieram usta, aby dowiedzieć się, jaki on ma problem, kiedy dzwoni moja komórka.
– Przepraszam – mamroczę, zaglądając do torby w poszukiwaniu telefonu. – Halo – odbieram, zobaczywszy, że dzwoni klientka, z którą byłam umówiona na sesję do katalogu o zdrowym odżywianiu.
– Z tej strony Casandra Wilson. Byłyśmy na dzisiaj umówione, niestety pojawił się problem i…
Reszty jej słów nie słyszę, ponieważ moje oczy skupiają się na ustach Setha, który przyciska do nich kubek z kawą.
– Przepraszam, co mówiłaś? – pytam, kiedy otrząsam się z podziwiania stojącego przede mną mężczyzny, który uważnie mi się przygląda, wywołując ciepło rozprzestrzeniające się po moim ciele.
– Przyjdę z moimi dwoma buldogami, mam nadzieję, że to nie będzie problem.
Czy to moje trzecie westchnięcie? Nie, żebym liczyła, ale mam przeczucie, że ten dzień nie będzie należał do mich ulubionych.
– Oczywiście, że nie – kłamię, mając nadzieję, że Tori mi to jakoś wynagrodzi.
– Coś nie tak?
Unoszę głowę na pytanie Setha, który nadal nie ruszył się z miejsca.
– Nawet nie wiem, od czego zacząć. – Posyłam mu wymuszony uśmiech. – Mogę? – Wskazuję na kawę, którą trzyma w ręku.
– Miała być dla mojej asystentki, ale wygląda na to, że potrzebujesz jej bardziej. – Wyciąga kubek w moim kierunku.
Jak ćpun rzucam się na kawę, którą mi ofiarował. Zerkając na kolejkę, zauważam, że podczas naszej rozmowy wcale się nie zmniejszyła.
– Dziękuję. – Oblizuję usta, smakując waniliową piankę. – Następnym razem to ja postawię ci kawę.
– Taa… – Chrząka. Nagle staje się jakiś niespokojny. – Muszę lecieć. Do zobaczenia.
– Pa.
Macham mu, obserwując jego szerokie plecy i zgrabny tyłek, kiedy wychodzi z kawiarni. Oczywiście, nie tylko na mnie robi wrażenie; zauważam, że połowa kobiet również podąża za nim wzrokiem.
Z gorąca kawą w ręku opuszczam kawiarnię i kieruję się w stronę pracy.
***
– Naprawdę? – pyta pomiędzy atakami śmiechu Tori.
Zerkam na Glorię, a po jej twarzy spływają łzy śmiechu.
– Śmiało, nabijajcie się ze mnie – mówię, mrużąc na nie oczy.
Mamy chwilę przerwy, więc opowiedziałam im o porannej sesji ślubnej, którą najchętniej wymazałabym z pamięci.
– Przepraszam, ale to cholernie zabawne – rzuca Tori.
Przewracam oczami, bo dzieląc się z nimi tą historią, sama nie potrafię ukryć uśmiechu.
– Liczyłam na to, że wrócą do nas, jak urodzi się dziecko, ale… – kontynuuje Tori, śmiejąc się.
– Nie zdziwiłabym się, gdyby przyszli z lalkami – dodaje między chichotami Gloria.
– Jeśli weźmiesz to zlecenie – celuję palcem w Tori – obiecuję ci, że więcej mnie tutaj nie zobaczysz.
– Spokojnie; chociaż było to zabawne, nie mam zamiaru uczestniczyć w tych dziwactwach ludzi – zapewnia mnie przyjaciółka.
– O cholera – rzuca nagle Gloria, patrząc na swój wibrujący telefon. – Muszę lecieć do remizy. – Szybko wstaje z krzesła, chwytając za torbę leżącą obok niej. – Robię dzisiaj strażakom zdjęcia do kalendarza. Mam nadzieję, że nie będą musieli używać na mnie gaśnicy. – Mruga.
Z wielkimi uśmiechami na twarzach życzymy jej dobrej zabawy.
– Ja też będę się zbierała – mówi Tori. – Eric chciał, żebym spotkała się z nim w jego biurze.
Ta dwójka zachowuje się jak para, chociaż Tori temu zaprzecza.
Przyjaciółka nie chce psuć ich przyjaźni, ale gołym okiem widać, że nie potrafią bez siebie żyć. Czekam tylko, aż ich friendzone zamieni się w związek, którego skrycie pragną.
– Jasne. Obrobię kilka zdjęć i też będę się zmywała. Ludzie dzisiaj się na mnie zmówili, więc padam. A, słuchaj, mogłabyś wpaść do kawiarni i kupić kawę Sethowi?
Tori przechyla głowę, patrząc na mnie z zainteresowaniem.
– Czy ja o czymś nie wiem?
– Nie ma nic do powiedzenia – mówię pospiesznie, wzruszając ramionami.
– Hm. – Mruży oczy, nachylając się nade mną. – Czuję kłamstwo.
– To naprawdę nic – wdycham. – Po prostu widziałam go dzisiaj rano w kawiarni, uratował mój dzień kubkiem kawy. Obiecałam, że się odwdzięczę.
– A nie wolałabyś sama się z nim spotkać? – Trąca mnie ramieniem.
– Może masz rację – oznajmiam, skubiąc niewidzialny okruszek na spodniach, aby uniknąć wzroku Tori.
– Okej – mówi, jakby nie była przekonana moimi słowami.
Tori potrafi wyczuć, kiedy unikam rozmowy, dlatego na razie nie ciągnie tematu Setha. Jestem jednak pewna, że jego temat wyjdzie przy kolejnej rozmowie.
– Gdybyś chciała pogadać, jestem tu dla ciebie.
Kiwam głową, dając jej znać, że słyszę i będę pamiętała.
Kiedy się żegnamy, zaczynam się zastanawiać, czy może ma rację i powinnam wyjść ze swojej strefy komfortu, aby zagadać z Sethem.
Kiedy siedzę przy biurku, obrabiając zdjęcia, myśli o Secie nie dają mi spokoju. Może rzeczywiście powinnam spróbować nawiązać z nim bliższy kontakt?
Może to byłby początek czegoś nowego, czegoś, czego od dawna brakowało mi w życiu? Z każdą minutą jestem coraz bardziej przekonana, że muszę spróbować.
***
– Cholera – mamroczę pod nosem, odczytując wiadomość przesłaną przez faceta, z którym spotkałam się już kilka razy.
– Coś się stało? – pyta z troską Gloria, stając obok mnie.
– Masz może ochotę przejść się do kina? – Spoglądam na nią.
– Po raz kolejny cię wystawił? – dopytuje się przyjaciółka, wyglądając na wkurzoną. Bardziej przejmuje się tą sytuacją niż ja sama.
– To nic. – Posyłam jej niewielki uśmiech. – I tak nie był w moim typie.
– Kiedy w końcu przyznasz, że wszystkich facetów, z którymi się spotykasz, porównujesz do Setha.
To nawet nie jest pytanie, tylko stwierdzenie.
Przewracam oczami.
Za każdym razem, kiedy spotykam na swojej drodze Setha, coraz trudniej mi udawać, że nic do niego nie czuję. Dziewczyny już dawno mnie przejrzały, namawiając na jakiś ruch, ja jednak postanowiłam dalej wzdychać do niego w ukryciu.
– To nie… – Przerywam, gdy piorunuje mnie wzrokiem. – No dobrze, masz rację. Ale wracając do tematu… to co, idziesz?
– Chciałabym, ale obiecałam już Yuno przypilnować jej dzieciaków. Bierze dzisiaj dodatkową zmianę w barze – mówi, posyłając mi przepraszające spojrzenie, bo wie, że będę zmuszona iść do kina sama.
– Rozumiem – oznajmiam. – Zapytałabym Tori, ale od rana była jakaś rozkojarzona. W dodatku później spotyka się z Erikiem, nie zamierzam wchodzić pomiędzy tę dwójkę.
Nasza przerwa i rozmowa kończą się wraz z przyjściem klientów. Jesteśmy tak zajęte, że zanim się obejrzałam, zamykamy salon. Kierując się w stronę samochodu, macham Glorii. Miałam sobie darować oglądanie filmu, ale stwierdzam, że przyda mi się relaks.
Kompletnie nie spodziewałam się jednak, że na miejscu spotkam Setha siedzącego przede mną z dziewczyną, która wygląda, jakby wyszła z wybiegu. Muszę przyznać sama przed sobą, że czuję zazdrość.
Garbiąc się, zsuwam się z siedzenia, aby przypadkiem nie zwrócić na siebie uwagi. Ogromnym pudełkiem z popcornem zasłaniam sobie twarz. Powinnam oglądać film, który właśnie wyświetlają, lecz moje spojrzenie przyklejone jest do Setha i jego dziewczyny.
Po kilku minutach decyduję się opuścić kino. Wracając do domu, obiecuję sobie nie zachowywać się w żałosny sposób, usychając z miłości do faceta, którego nie mogę mieć. Tylko to okazuje się trudniejsze do zrobienia niż powiedzenia.
***
Następnego dnia w pracy staram się skupić na obowiązkach, ale moje myśli o wczorajszym wieczorze wciąż wracają. Próbuję zagłuszyć uczucie zazdrości, ale na niewiele się to zdaje.
Podczas lunchu znów spotykam się z Glorią.
– Jak tam wczoraj? – pyta, przysiadając się do mojego stolika w kawiarni.
– Cóż, byłam w kinie – wzdycham.
– Sama? – Gloria wyraźnie się martwi. – I jak się czujesz?
– Jak myślisz? – Spoglądam na nią wymownie. – Chyba czas przestać się oszukiwać i po prostu spróbować o nim zapomnieć.
Gloria uśmiecha się smutno.
– Wiesz, że to nie będzie łatwe.
– Wiem, ale muszę zacząć myśleć o sobie, ruszyć do przodu, nawet jeśli oznacza, że przejdę przez to sama – mówię zdecydowanie.
Gloria przytakuje, patrząc na mnie z dumą.
– Dobrze, że to powiedziałaś. Może powinnyśmy zaplanować coś na weekend? Wyjazd za miasto?
– Brzmi świetnie – odpowiadam, uśmiechając się. – Czas na zmiany.
– Na pewno będzie dobrze. – Gloria klepie mnie po ramieniu. – A teraz wracajmy do pracy, bo zaraz będziemy miały kolejne klientki.
Uśmiecham się do niej, czując, że może rzeczywiście nadszedł czas na nowy rozdział. Jeszcze tego samego wieczoru postanawiam zarobić coś dla siebie – zapisuję się na kurs gotowania, o którym zawsze marzyłam. Może to początek czegoś nowego i lepszego.
Pracuję nad pewnym projektem domu, kiedy do mojego biura bez pukania wchodzi Eric. Odrywam wzrok od komputera, gdy rozsiada się na fotelu przede mną.
– Wychodzimy dzisiaj – oznajmia, stukając palcami o blat biurka.
– Spoko.
Nigdy nie odmawiam dobrej imprezy.
– Tylko idziemy z dziewczynami – dodaje po chwili.
– No dobra – odpowiadam powoli, zastanawiając się, dlaczego miałoby być to dla mnie problemem.
– Mam na myśli Tori i jej przyjaciółki.
Czuję, że Eric przygląda mi się badawczo. Od dawna mam coś do Zoe, lecz dziewczyna wydaje się za dobra dla mnie, dlatego staram się trzymać od niej z daleka. To z kolei nie zawsze mi się udaje, ponieważ często wpadamy na siebie niezamierzenie.
– To żaden problem – odpieram, ponownie skupiając się na ekranie komputera.
– Okej. Wyślę ci później wiadomość z lokalizacją, tym razem miejsce wybiera Tori.
Przewracam oczami, ponieważ mój kumpel ciągle wmawia sobie, że Victoria jest jego przyjaciółką, a tak naprawdę od bardzo dawna chce ją przelecieć.
Kiedy wychodzi, wracam do pracy, a raczej staram się do niej wrócić, ale mi nie wychodziło, ponieważ moje myśli koncentrują się teraz na Zoe. Nie potrafię jej rozgryźć. W niektóre dni jest cicha i nieśmiała, a w inne uroczo papla bez sensu. Podoba mi się i gdyby nie była przyjaciółką Tori, nie czekałbym, by ją zdobyć.
Pod koniec dnia słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości od Erica. Mamy się spotkać w nowo otwartym barze przy oceanie. Pasuje mi to, jest blisko mojego mieszkania. Zerkam na zegarek umieszczony na lewym nadgarstku – dochodzi osiemnasta, więc postanawiam zakończyć dzień pracy. Przechodząc obok recepcji, natykam się jeszcze na Quinn, która zawsze stara się wyjść z biura zaraz po mnie.
– Znowu łapiesz nadgodziny – zagaduję do niej, kiedy spogląda na mnie, gdy kieruję się do windy.
– Nie chciałam, żeby siedział pan sam. – Uśmiecha się, przyjmując nieśmiałą pozę.
Ja jednak już dawno przejrzałem jej grę. Quinn kokietuje mnie na każdym kroku. Dotyka niby przez przypadek, pochyla się tak, abym widział jej biust wystający spod bluzki. Chociaż nie ukrywam, że jej na to pozwalam, ciesząc się przedstawieniem, które mi zapewnia.
– Właśnie kończę. Chodź. Odprowadzę cię – mówię, na co chętnie przystaje.
Jazda windą jest krótka. Gdy znajdujemy się na zewnątrz, żegnam się z dziewczyną skinieniem głową, co zdaje się ją martwić, i kieruję się w stronę zaparkowanego auta.
W mieszkaniu biorę szybki prysznic, potrzebuję odświeżenia po całym dniu. Jestem w trakcie zapinania koszuli, kiedy dzwoni mój telefon. Odbieram.
– Niedługo będę – mówię do kumpla, zanim się odzywa.
– Jest sprawa – brzmi niepewnie.
– Co jest? – Przyciskam telefon ramieniem do ucha, sięgając po skórzaną kurtkę.
Wieczory w Jacksonville Beach potrafią być chłodne.
– Nie będzie problemu, jak zabierzesz ze sobą Zoe po drodze. Podobno przedłużyło jej się w studio, a i tak będziesz tamtędy przejeżdżał, więc może mógłbyś ją zabrać.
Staję, usłyszawszy jego słowa.
– Spoko – odpowiadam po chwili. – Przyjedziemy razem.
– Tori każe ci podziękować.
Tak właśnie przypuszczałem, że ta prośba nie wyszła bezpośrednio od niego.
Okej, po raz pierwszy będę miał okazję być przez jakiś czas z dziewczyną, która kradnie moje myśli w momencie, gdy ktoś wypowie jej imię.
Staję przy krawężniku zaraz obok studia fotograficznego, czekając na Zoe. Mam już wyciągać telefon, by do niej zadzwonić, gdy widzę ją przez okno. Jak zwykle wygląda niesamowicie. Długie włosy spływają jej na plecy, dzisiaj są w kolorze niebieskim. Zauważam, że za każdym razem, kiedy się spotykamy, jej kosmyki mają inny odcień. Krągłości jej ciała przyciągają wzrok, a ja czuję ciasność w kroku. Muszę szybko zmienić kierunek swoich myśli. Drgam, gdy puka w okno od strony kierowcy.
Kurwa. Z bliska wygląda jeszcze bardziej seksownie. Jej wielkie oczy błyszczą, kiedy na mnie patrzy, a pełne usta, które zazwyczaj są uśmiechnięte, teraz są ściągnięte w wąską linię. Nachylona przed samochodem Zoe nie wydaje się zadowolona, że tutaj jestem. Czuję się, jakbym dostał cios w brzuch. Nie podoba mi się to.
– Nie wsiadasz? – pytam, uchylając okno.
– Nie musiałeś przyjeżdżać – rzuca, kompletnie mnie dezorientując swoimi słowami.
– Słucham?
Widzę, jak coś do siebie mamrocze pod nosem.
Ktoś mógłby uznać, że jestem głupi, ale Zoe wygląda przy tym uroczo i cholernie mi się to podoba. Im dłużej przy niej przebywam, tym bardziej zauważam jej małe dziwactwa. Wydaje mi się, że nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, że to robi.
– Wiem, że jesteś zajętym człowiekiem – mówi z zarumienionymi policzkami, wyglądając na słodko zawstydzoną.
– Może wsiądziesz? Pogadamy w aucie. Nasi przyjaciele zapewne już czekają.
Obserwując, jak kieruje się do mojego samochodu, muszę się uśmiechnąć. Kiedy ostatnio się spotkaliśmy, dziewczyna była ekspresyjna, teraz jest uosobieniem nieśmiałości, która cholernie mi się podoba.
– Powiem ci jedno. – Odwracam się do Zoe, kiedy już siedzi i wbija we mnie wzrok. – Gdybym nie miał czasu, nie przyjechałbym po ciebie.
– Och – mamrocze. – W takim razie dziękuję.
Kurwa, podoba mi się ten uśmiech, który mi posyła. Pragnę zobaczyć go jeszcze raz.
– Nie ma za co – mówię, poklepując jej kolano.
W momencie, gdy jej dotykam, drgam jak porażony prądem. Zoe robi to samo. Szybko spoglądamy na siebie. To tylko chwila, najzwyklejszy dotyk, ale coś zaiskrzyło. Odchrząknąłem, przerywając nagłą ciszę.
– Lepiej ruszajmy; znając twoją przyjaciółkę, zaraz zacznie wydzwaniać z pytaniami, gdzie jesteśmy.
– Jasne – mówi, odwracając się w stronę okna.
Chcę jeszcze coś dodać, lecz zmieniam zdanie. Podczas krótkiej podróży towarzyszy nam muzyka lecąca z radia. Zoe przez cały czas wpatruje się w swój telefon, jakby chciała przetrwać niezręczną sytuację po tym niewinnym dotyku.
Gdy docieramy na miejsce, zauważam, że jej ciało się zrelaksowało. Najwidoczniej przebywanie ze mną w tej małej przestrzeni samochodu było dla niej niekomfortowe. Tylko dlaczego? Dotąd wydawało mi się, że nadajemy na tych samych falach. Może jednak to było mylne wrażenie, patrząc na jej dzisiejsze zachowanie.
– Co to za mina? – pyta Eric, kiedy przysiadam się do stolika, który zajęli.
– Niby jaka? – Chwytam za jego kieliszek i wypijam na raz całą zawartość.
Krzywię się, gdy mocny alkohol przepływa przez moje gardło.
Eric patrzy na mnie, na swój pusty kieliszek, a potem za Zoe, która spotkała się z dziewczynami w barze.
– Jakbyś myślami był daleko stąd.
Zerkam na niego, zastanawiając się, czy jestem aż tak oczywisty.
– Czyżby miało to związek z dziewczyną, z której nie spuszczasz wzroku?
Wzdycham w odpowiedzi na kolejne pytanie.
– Po prostu trudny dzień – zbywam go, sięgając po kieliszek, ale okazuje się pusty, więc odstawiam go z powrotem na stolik. – Chcesz coś? – pytam, wstając z zamiarem udania się do baru.
– Wezmę to, co ty – mówi.
Muszę pamiętać, aby nie przesadzić z alkoholem, bo przecież przyjechałem tutaj samochodem. Opieram się przedramieniem o bar, przywołując barmana, gdy kątem oka spostrzegam, jak jakiś typek przystawia się do Zoe. Nigdy nie czułem w sobie takiej złości, kiedy inny facet kręcił się obok dziewczyny, którą się interesowałem, więc dlaczego z nią jest inaczej? Nawet nie spaliśmy razem, a jestem gotowy wybić zęby temu kutasowi za to, że Zoe posłała mu uśmiech, który sam pragnąłem u niej wywołać i zobaczyć.
Po wejściu rozdzielamy się z Sethem. On kieruje się w stronę swojego przyjaciela, ja zaś udaję się prosto do dziewczyn, które stoją przy barze, machając do mnie, abym podeszła.
– Nie ma za co. – Słyszę zadowolony głos Tori, gdy się przy nich znajduję.
Domyśliłam się, że to jej sprawka, kiedy zobaczyłam Setha siedzącego w swoim aucie przed salonem fotograficznym, w którym pracuję.
– Teraz już rozumiem, dlaczego wymigiwałyście się wspólnym przyjazdem. – Przewracam oczami, a moje przyjaciółki kiwają energicznie głowami, szczerząc się szeroko.
– I jak, miałaś szansę bajerować tego przystojniaka? – Gloria trąca mnie łokciem.
Moje zdradzieckie policzki od razu pąsowieją, a oczy kierują się do wspomnianego faceta.
– Chyba po raz kolejny zrobiłam z siebie kompletną idiotkę – wzdycham.
– Wydaje mi się, że przesadzasz – wtrąca Tori, a jej twarz przybiera miększy, jakby pocieszający wyraz.
Nie chcę teraz o tym gadać. To wyjście ma mi pozwolić oderwać myśli od problemów.
– Dobra, wiecie co, przyszłam tutaj dzisiaj wyluzować po całym tygodniu. Napijemy się – mówię ze sztucznym uśmiechem, który mam nadzieję, że kupią, i zwracam się w stronę barmana.
Po kilku minutach z drinkiem w ręku przebijam się przez tłum ludzi.
– Tak właśnie myślałem, że to ty.
Odwracam się do mężczyzny, który zaczepia mnie, gdy kieruję się z dziewczynami do stolika, przy którym siedzi Eric.
– Paul? – Przyglądałam się wysokiemu, dobrze zbudowanemu blondynowi.
Wydaje mi się, że kilka miesięcy wcześniej robiłam mu zdjęcia do magazynu sportowego.
– We własnej osobie. – Posyła mi olśniewający uśmiech, który odwzajemniam.
– Co tam u ciebie? – pytam, dając znać przyjaciółkom, że za chwilę do nich dołączę.
– Właśnie z kumplami oblewamy naszą wygraną.
Muszę wyglądać na zdezorientowaną, bo natychmiast spieszy z wyjaśnieniami.
– Gram w baseball, moja drużyna wygrała dzisiaj stanowe mistrzostwa.
– Moje gratulacje. – Pochylam się i obejmuję go w pasie.
Wtedy kątem oka widzę, że do Setha przytula się jakaś laska. Mój nastrój od razu się psuje.
– Może chcesz do nas dołączyć? – pyta przystojniak, ukazując przy tym uroczy dołeczek w prawym policzku.
Nie jestem osobą, która robi komuś na złość, ale dziewczyna kręcąca się przy Secie wciska we mnie jakiś nieznany mi wcześniej guzik, który budzi moją uśpioną mściwą bestię.
– Jestem z przyjaciółmi, ale chętnie później do was przyjdę, jeśli nadal tutaj będziecie – mówię, również obdarzając go promiennym uśmiechem.
Obserwuję, jak odchodzi w towarzystwie swoich kolegów poklepujących go po ramieniu. Przypuszczam, że wspomniał im o mnie, bo jeden z nich ogląda się za mną i skanuje wzrokiem. Zawstydzona szybko się odwracam i tym razem natrafiam na spojrzenie niebieskich oczu, w których nie kryje się wesołość, lecz złość.
Seth podchodzi do mnie z twarzą wyrażającą mieszankę irytacji i ciekawości.
Rozdział 2
Dzisiejsze wyjście jest kompletnym niewypałem. Miałem się zrelaksować, a wyszło zupełnie odwrotnie. Ze sztucznym uśmiechem podtrzymuję rozmowę z laską, która się mnie uczepiła. W innej sytuacji spławiłbym ją, patrząc jednak na Zoe i jej zainteresowanie kolesiem, który wcześniej ją zaczepił, postanawiam wykorzystać tę nieznajomą, aby wywołać z Zoe… sam nie wie co. Zazdrość?
– Chyba będziemy się zbierać – mówi Tori, która z błyszczącymi od alkoholu oczami kładzie głowę na ramieniu Erica.
Spoglądam na przyjaciela, który w kwestii uczuć do tej słodkiej dziewczyny może oszukiwać każdego, lecz jeden rzut oka na ich dwójkę kompletnie temu przeczy.
Ich przyjaźń jest dla mnie niezrozumiała, już dawno powinni byli być razem.
– Idę z wami – wtrąca Gloria, kolejna seksowna przyjaciółka Zoe.
Wszystkie dziewczyny są pijane. Czekam, aż Zoe również powie, że chce się zbierać, ale ona ma inne plany.
– Ja jeszcze zostanę – mówi, po czym dopija swojego drinka.
– Sama? – pyta Tori, nagle się prostując, by popatrzeć na swoją przyjaciółkę.
– Nieee. Obiecałam chłopakom, że do nich dołączę. – Odwraca się w stronę kolesi, którzy jak dla mnie zachowują się jak banda debili.
– Och – szepcze Gloria, również wyglądając na pobudzoną, chociaż przed chwilą prawie usypiała.
– Może my też już pójdziemy.
Drgam, słysząc uwodzicielski głos dziewczyny przeczepionej do mojego boku. Zupełnie o niej zapomniałem.
– Wiesz co… – Urywam, bo nie pamiętam jej imienia.
Dziewczyna jednak nie jest na tyle bystra, by je powiedzieć, więc kontynuuję:
– Zostaw mi, proszę, numer do siebie, spikniemy się innego dnia. Dzisiaj robię za kierowcę, więc nici z zabawy.
Zdaję sobie sprawę, że to kiepski tekst i poniżej mojej godności, ale nie mam ochoty na szybki numerek. W dodatku nie ma mowy, abym zostawił Zoe z tymi frajerami, którzy zapewne czekają tylko na okazję.
– Ależ nie musisz się mną przejmować.
Zaciskam zęby, kiedy Zoe zwraca się bezpośrednio do mnie.
– No widzisz, i problem rozwiązany. – Nawet nie zaszczycam bezimiennej laski spojrzeniem. Moje oczy ciągle pozostają na Zoe, która nie ukrywam, wkurzyła mnie tą wypowiedzią.
– Kochana, oszczędź sobie tej zawstydzającej chwili i odejdź.
Słyszę parsknięcie przyjaciela, gdy interweniuje Tori, pouczając siedzącą przy mnie kobietę.
– Nie widzisz, że twój ogródek nie zostanie dzisiaj oporządzony. Facet nawet nie wie, jak masz na imię, a ty chcesz iść się z nim bzykać. Proszę cię.
Teraz to ja ledwo hamuję się przed wybuchnięciem śmiechem.
– Kim ty jesteś? – oburza się dziewczyna, nachylając się do Tori.
Szybko łapię ją za ramię, odciągając od naszego stolika.
– Starałem się być miły – mówię. – Ale atakując moją przyjaciółkę, przegięłaś. Powiem ostatni raz: spadaj.
Odwracam się na pięcie, nie przejmując się soczystymi epitetami, którymi raczy mnie na pożegnanie.
– O cholera, nie wiedziałam, że to wyjście będzie takie ekscytujące.
Spoglądam niedowierzająco na Tori, która szczerzy się jak głupia.
– Wydaje mi się, że powinniśmy się zbierać – włącza się Eric. On również uśmiecha się jak kretyn.
Po raz kolejny w ciągu kilku minut zaciskam zęby z taką siłą, iż myślę, że następnego dnia potrzebny mi będzie dentysta.
Po słowach Erica wszystko toczy się bardzo szybko.
Zoe żegna się z przyjaciółkami i nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem, udaje się w kierunku tych kretynów. Nie potrafię jej rozgryźć, co mnie frustruje. Przebywanie obok niej sprawia, że zachowuję się, jakbym był innym facetem, sam nie umiem tego wytłumaczyć.
– Zostajesz? – pyta przyjaciel.
– Proste. – Odwracam się w jego kierunku. – Ona przyjechała ze mną, więc poczekam, by odstawić ją bezpiecznie do domu.
– A gdyby chciała wrócić z którymś z nich? – Eric kiwa głową w kierunku głośnego stolika, przy którym właśnie siada Zoe.
– O co konkretnie pytasz? – Mrużę na niego oczy.
– Tori utnie nam jaja, jeśli skrzywdzisz jej przyjaciółkę – mówi poważnie.
Wychylam się za niego, patrząc na kobietę, o której mówi. Nie wygląda na taką, która mogłaby wyrządzić mi krzywdę, lecz znając jej szaleństwo, wiem, że niestety, jest to możliwe.
– Chociaż mam ochotę ją przelecieć, nie zrobię tego. Zadowolony? – pytam ze słyszalnym sarkazmem.
– Trzymaj się, pogadamy jutro. – Klepie mnie po przyjacielsku po plecach.
Kiwam na pożegnanie. Kiedy zostaję sam przy stoliku, daję znać kelnerce, że potrzebuję mocnej kawy. Chociaż mam ochotę na mocny alkohol, muszę pamiętać, że osiągnąłem już swój limit, a w dodatku jestem autem. Przez kolejne dwie godziny odprawiam dziewczyny, które podchodzą do mnie, odsłaniając swoje atuty. Czuję się jak głupek, odtrącając takie okazje. Zamiast cieszyć się szaloną, jednonocną rozrywką, siedzę w barze, pilnując dziewczyny, której nie mogę mieć.
Taaa, zajebiście fajna noc.
W końcu, kiedy już mam dość, zauważam, że Zoe wstaje od stolika i żegna się z towarzystwem. Patrzę, jak z dziwną determinacją na twarzy zbliża się w moją stronę. Kiedy jest już przy mnie, zaskakuje mnie pytaniem.
– Możemy porozmawiać?
Podnoszę na nią wzrok, widząc mieszankę frustracji i bezradności w jej oczach. Kiwam głową, wskazując na wolne krzesło naprzeciwko mnie.
– Co jest? – pytam, starając się brzmieć neutralnie.
Zoe siada, spuszczając głowę.
– Nie wiem, co się ze mną dzieje. Z jednej strony chciałam cię zranić, z drugiej… nie potrafię przestać o tobie myśleć.
Jej szczerość mnie zaskakuje. Przez chwilę siedzę w milczeniu, przetwarzając jej słowa.
– Zoe, ja… – zaczynam, nie wiedząc, jak wyrazić swoje myśli. – Może oboje musimy być wobec siebie szczerzy. Ja też nie.
***
Minął tydzień, odkąd doprowadziłem pijany tyłek Zoe do jej domu. Prawie pobiłem się z tym blond kutasem, który próbował się nią „zaopiekować”, kiedy ledwo trzymała się na swoich seksownie zgrabnych nogach odzianych w niebotycznie wysokie szpilki. Już ja wiedziałem, jaką on chciał zaoferować jej pomoc, dlatego na to nie pozwoliłem. Sam nie jestem święty, ale Zoe to przyjaciółka Tori, a ta była kimś ważnym dla Erica, więc wszystko się łączy. Chociaż cholernie mi się podoba, nigdy nie wykorzystałbym jej pijanej.
Następnego dnia dostałem od niej SMS z podziękowaniami za pomoc w dotarciu do domu. Wyglądało na to, że na tym kończy się nasza rozmowa i nie mogę liczyć na nic więcej. Może wstydziła się tego, co powiedziała, albo po prostu tego nie pamiętała. Nie żebym sam próbował się z nią skontaktować – po prostu odpuściłem.