Przeznaczenie - Marta Wyszomirska - ebook
NOWOŚĆ

Przeznaczenie ebook

Marta Wyszomirska

4,0

266 osób interesuje się tą książką

Opis

On był jej jedynym ratunkiem. Ona – zagrożeniem dla jego serca.

Andrew od lat ukrywa swoje demony przed światem. Nikt nie zna jego prawdziwego oblicza, a on sam dawno wyrzekł się wszelkich uczuć. Żyje chwilą – bez strachu, bez zobowiązań. Każda kobieta to dla niego tylko rozrywka. Do czasu, gdy spotyka kogoś równie poranionego jak on...

Olivia z dnia na dzień traci wszystko: dom, poczucie bezpieczeństwa, rodzinę. Brutalny świat przestępczy wciąga ją w bezlitosny wir, a strach przejmuje władzę nad jej codziennością. Tajemniczy mężczyzna, Andrew, staje się dla niej niespodziewanym azylem. Przy nim po raz pierwszy od dawna pozwala sobie na słabość – i namiętność, która wymyka się spod kontroli.

Ale to, co początkowo daje nadzieję, może nie ochronić jej przed zgubą…

Bo człowiek, który odebrał jej wszystko, nie spocznie, póki nie dostanie także jej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 278

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ewakr1

Całkiem niezła

ładna okładka i tyle , narracja jest dla mnie niedojrzała , dziecinna , prosta bez emocji
10
kowalik95

Dobrze spędzony czas

Dobre 👌
00



Marta Wyszomirska

Przeznaczenie

Pokrętny los często stawia na naszej drodze więcej pytań niż odpowiedzi. Kto tak naprawdę decyduje o naszym życiu? Bóg, my sami, a może obcy ludzie, którzy podejmują własne decyzje? Możemy za nim podążać, wybierając jego ścieżkę, ale nigdy nie wiemy, dokąd nas zaprowadzi. Los daje nam szansę, żebyśmy mogli odnaleźć siebie, swoją duszę, pragnienia i siłę. Swoją własną drogę.

Rozdział 1

Olivia

– Dziewczyny, chyba oszalałyście. Skąd w ogóle przyszedł wam do głowy pomysł, że mu się podobam?

– Widziałyśmy jego maślany wzrok, nawet ślepy zauważyłby, że wpadłaś mu w oko.

– Miguel mnie nie interesuje, nie jest w moim typie.

– Mówisz tak o wszystkich.

Wracałam autobusem ze szkoły razem z koleżankami. Daniela i Eva z uporem twierdziły, że spodobałam się jednemu chłopakowi z naszej grupy. W sumie był niczego sobie, ale nigdy nie wykonał żadnego kroku, więc nie rozumiałam, skąd ten pomysł. Tak naprawdę sama do końca nie wiedziałam, jaki jest mój typ faceta. Nie spotkałam jeszcze żadnego, na którego widok serce zabiłoby mi mocniej. Nie należałam do przesadnych romantyczek, ale zawsze pragnęłam prawdziwej miłości; takiej, która mnie wyzwoli. Uważałam, że albo poczuję ją od razu, albo wcale. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Jak inaczej ją odnaleźć?

– Może na dzisiejszej imprezie w końcu się odważy i do ciebie zagada? – Eva posłała mi rozbawione spojrzenie.

– Wystarczy, że dla niego zatańczy. Niech tylko puści w ruch te krągłości, a opadnie mu szczęka. – Przybiły ze sobą piątki.

– Proszę się nie nabijać z mojego wielkiego tyłka, to nie moja wina, takie geny.

– Dziewczyno, to nie wina, tylko raczej zasługa. Też poproszę o takie geny, bo z moimi coś chyba poszło nie tak. – Daniela udała obrażoną, zakładając ręce na piersiach.

– Widzimy się o dwudziestej, tylko błagam, wyszykujcie się na czas, żebym nie musiała na was czekać. Dziś są moje urodziny, mam ochotę się wytańczyć. – Uściskałam je na pożegnanie, wysiadając na swoim przystanku.

Do domu miałam dziesięć minut, ruszyłam przed siebie i włożyłam słuchawki, zatapiając się w rytmie ulubionej muzyki. Przy drodze zauważyłam zaparkowany czarny SUV z przyciemnianymi szybami. Dziwne, mój ojciec raczej nie zadawał się z ludźmi, którzy jeździli takimi samochodami. Czego mogli od nas chcieć? Zawsze uprzedzał mnie, żebym uważała, bo takie samochody oznaczają kłopoty, w naszych okolicach jeździli nimi tylko dilerzy narkotykowi i członkowie gangów. Nigdy nie chciałam mieć nic wspólnego z takimi ludźmi. Przerażali mnie, robili potworne rzeczy. Weszłam do środka, czując ogromną gulę w gardle. Drzwi były niedomknięte. Na podłodze w korytarzu dostrzegłam ślady krwi, od razu zrobiło mi się niedobrze.

– Mamo? Tato?

– Olivia, uciekaj! – usłyszałam krzyk taty.

Obróciłam się na pięcie, żeby jak najszybciej stąd wyjść, ale ktoś zastąpił mi drogę i domknął drzwi. Stanął przed nimi szczupły mężczyzna w kolorowej koszuli, z ciemnymi włosami do ramion. Skrzyżował ręce przed sobą, w jednej dłoni trzymając pistolet. Próbowałam wołać o pomoc, gdy poczułam, że ktoś zasłania mi usta ręką. Ścisnął mnie mocno, podniósł do góry i pociągnął do salonu. Machałam rękami i nogami na wszystkie strony. Przez rękę napastnika trudno mi było łapać oddech, próbowałam się wyrwać, krzyczeć, ale wydawałam z siebie tylko marne dźwięki.

– Zamknij się, gówniaro, albo cię zerżnę na oczach twoich starych – syknął, rzucając mną na podłogę.

Wylądowałam pod nogami kogoś, kto siedział w fotelu i palił cygaro. Był stary i gruby, obwieszony złotymi pierścieniami oraz bransoletą, uśmiechał się obleśnie, uwydatniając przy tym złoty ząb. Odsunęłam się od niego przestraszona, czym wywołałam salwę śmiechu. Rozejrzałam się spanikowana po pokoju, było czterech napastników, mama i tata klęczeli związani na podłodze, ona tak samo jak ja nie wiedziała, co się dzieje. Kim byli ci ludzie, czego od nas chcieli? To musiała być jakaś pomyłka.

– Nie chwaliłeś się, że masz taką ładną córkę, Rodriguez. – Facet w fotelu zwrócił się do mojego ojca, obcinając mnie przy tym wzrokiem.

Łzy spływały mi po policzkach, ale nie potrafiłam się odezwać. Bałam się groźby wypowiedzianej przez jednego z nich.

– Proszę, daruj im życie, ukaż mnie, nie każ rodzinie płacić za moje błędy. – Tata zanosił się płaczem. – One o niczym nie wiedziały, nie okradły cię.

– Okradły mnie tak samo jak ty. Myślisz, że nie wiem, na co były ci potrzebne moje pieniądze?!

– Niczego nie wydałem, przysięgam. Zwrócę ci wszystko, tylko błagam, wypuść je.

– Twój dług urósł. –Zaśmiał się okrutnie. – Nie będziesz w stanie go zwrócić. Wiem za to, kto to za ciebie zrobi. – Kiwnął głową na chłopaka, który mi groził. – Twoja córka spłaci dług, w Ameryce lubią Latynoski, będzie się dobrze cenić. – Zatarł ręce na zysk, jaki malował się w jego oczach.

Odruchowo cofnęłam się do rogu ściany, nie miałam gdzie uciec. O czym oni mówią? Dlaczego rozmawiają o mnie, jakbym była jakimś towarem?

– Zostawcie ją! – Tata poderwał się z podłogi. – Zostawcie!

Mężczyzna w fotelu uniósł rękę i bez słowa strzelił mu w kolano.

– Jeśli się nie zamkniesz, następną kulkę dostanie ona. – Wskazał na mamę. – Rób swoje, Diego.

Łzy płynęły strumieniami po moich policzkach, patrzyłam przerażona na mężczyznę, który szedł w moją stronę, na wystraszoną mamę, ojca, który wił się z bólu na podłodze. Jak on mógł do tego dopuścić? To wszystko jego wina! Dlaczego to zrobił?

– Proszę – wyszeptałam, patrząc na mężczyznę stojącego przede mną. – Nie krzywdź mnie.

W wytatuowanych czarnych oczach nie było żadnych oznak życia. Starałam się zapamiętać, jak wyglądał, tlenione blond włosy, kolczyki w nosie i uchu. I te przerażające, nienaturalne oczy. Nie słuchał, roześmiał się na moje słowa. Rozerwał koszulę, którą na sobie miałam; patrzył, obrzydliwie oblizując przy tym usta. Tata znowu zaczął krzyczeć, żeby mnie zostawili. Dookoła panował chaos, zdążyłam tylko zauważyć, jak ich szef unosi rękę w górę i oddaje jeden strzał. Dźwięk huczał mi w uszach, ciało mamy opadło bezwładnie na podłogę. Strzelił jej prosto między oczy.

– Mamo! – Cała zesztywniałam, patrząc, jak wokół niej zbiera się coraz większa plama krwi. Krzyczałam tak głośno, że czułam, jak ból rozrywa mi gardło.

Dostałam silne uderzenie w twarz. Przez łzy widziałam coraz mniej wyraźnie, wszystko się rozmazywało, nie mogłam spojrzeć tacie w oczy. W tym momencie nienawidziłam go najbardziej na świecie.

– Mamo… – powtórzyłam zachrypniętym głosem.

Mężczyzna pociągnął mnie za włosy, zmuszając, żebym przed nim uklęknęła, odchylił moją głowę do tyłu i z całej siły uderzył mnie otwartą dłonią. Po twarzy rozchodził się niemożliwy do opisania ból, czułam krew w ustach, mój oprawca rozsunął rozporek. Na samą myśl, do czego chce mnie zmusić, zaczęło zbierać mi się na wymioty.

– Czekaj! – zatrzymał go starzec. – Zmieniłem zdanie, istnieje szansa, że jest dziewicą, wtedy będzie bardziej cenna.

– Błagam cię, nie rób jej tego, ukaż mnie, nie ją! – Tata płakał, usiłując wybłagać dla mnie litość.

– Dobrze, okażę ci współczucie; rozumiem, że nie możesz patrzeć na cierpienie córki.

– Dziękuję. – W spojrzeniu mojego ojca tliła się nadzieja.

– Po prostu zamknij oczy. – Ponownie oddał strzał.

Zrobił to tak samo jak z mamą – jedna kulka prosto w głowę. Gwałtownie się wzdrygnęłam na ten widok.

Przeszedł przeze mnie zimny dreszcz, nad którym nie mogłam zapanować, patrzyłam na ich martwe ciała. Nie miałam już rodziców, nie miałam niczego, moje życie przepadło.

– Zabieraj ją stąd i daj jej coś na uspokojenie, żeby nie wrzeszczała, kiedy przejdzie jej szok.

– Tak jest.

Chciał wcisnąć mi coś do ust. Oprzytomniałam i znowu zaczęłam się wyrywać, ugryzłam go w rękę, dzięki czemu udało mi się wydostać. Chciałam uciec, ale jego rozproszenie było tylko chwilowe.

– Ty suko! – Uderzył mnie ponownie, tym razem pięścią.

Upadłam na podłogę, dostałam potężne kopnięcie w brzuch, nie mogłam oddychać, wnętrzności przewracały mi się na drugą stronę. Wcisnął tabletkę do moich ust i zasłonił je ręką, żebym nie mogła wypluć. Po chwili zaczęłam tracić świadomość, próbowałam z tym walczyć, żeby jak najdłużej zachować przytomność, ale nie dałam rady. Po kilku minutach nastała ciemność, miałam nadzieję, że już nigdy się nie obudzę.

Rozdział 2

Andrew

Przywitałem się z ochroniarzami klubu, wchodząc do Ocean’s. Po trudnym dniu potrzebowałem zabawy i jakiejś panienki do towarzystwa. Zauważyłem dwie urocze dziewczyny na początku kolejki, uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Bliźniaczki… takiego zestawu jeszcze nie miałem. Skinąłem chłopakom głową, żeby je przepuścili.

– Witajcie, ślicznotki.

– Cześć – odpowiedziały jednocześnie.

– Macie ochotę się zabawić?

– Oczywiście.

– W takim razie zapraszam. – Objąłem je ramionami i wprowadziłem do środka.

Wieczór mogłem zaliczyć do całkiem udanych, bliźniaczki to ciekawa opcja, byłem bardzo zadowolony z nowego odkrycia. Odsypiały właśnie w hotelowym łóżku, a ja poszedłem pod prysznic. Nigdy nie zabierałem przypadkowych lasek do domu, nie chciałem wkurzać Daniela. Z tego właśnie powodu często przebywałem na mieście.

Brat był dla mnie ważniejszy niż jakaś panienka, był przy mnie od zawsze i nie zamierzałem się z nim kłócić. Mieszkało nam się razem bardzo dobrze, poza tym jednym aspektem. Chyba nigdy nie przestanie traktować mnie jak małego chłopca. Za każdym razem mnie umoralniał, mówił, że mógłbym już zwolnić i się ustatkować, bo jego nie będzie przy mnie zawsze, ale to nie dla mnie. Wystarczy, że reszta chłopaków dała się usidlić. Myślę, że Carterowi za życie z Lilianą zostaną wybaczone wszelkie grzechy, jakie popełnił, i ostatecznie skończy jako święty. Wyszedłem z łazienki owinięty ręcznikiem w pasie. Zauważyłem, że jedna z dziewczyn wstała. Kto by pamiętał ich imiona? Zatrzymała się przy stoliku nocnym, trzymając w rękach moją broń.

– Odłóż to – warknąłem na nią. – Zabieraj siostrę i spadajcie.

Spojrzała na mnie z posępną miną.

– Co? Oczekujesz zapłaty?

– Dupek! – Obudziła siostrę, ubrały się w pośpiechu i bez słowa zatrzasnęły za sobą drzwi.

Nareszcie mogłem odetchnąć, zostałem sam. Nigdy nie zasypiam przy obcych. Zacząłem się zbierać, żeby wrócić do domu. Może jeszcze trochę poćwiczę? Właśnie miałem wychodzić, kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałem połączenie od razu.

– Carter, co się dzieje?

– Jak zwykle nie śpisz? – zapytał, chociaż znał odpowiedź.

– Przynajmniej wiesz, że w nocy zawsze możesz na mnie liczyć.

– Chcę, żebyś coś sprawdził. Dostałem cynk, że coś podejrzanego dzieje się przy porcie. Podejrzewam, że ktoś chce przemycić coś na nasz teren lub użyć go jako punktu przerzutowego do innego miejsca. Weź chłopaków i rozejrzyjcie się. Macie być ostrożni.

– Jak zawsze, tato. – Lubiłem irytować go tym stwierdzeniem.

– Na razie, Andrew.

– Damy znać, jak poszło.

Dojechałem na miejsce przed Kevinem i Danielem, oparłem się o motocykl, zapaliłem papierosa i obserwowałem sytuację z oddali. Było pięciu kolesi, którzy pilnowali kontenera na łodzi. Nie chciało mi się czekać na brata i kumpla, byłem zbyt ciekawy, kto był na tyle głupi, żeby się tutaj pojawić.

– Panowie! – Podszedłem do nich, uśmiechając się szeroko. – Witamy w Miami. Mogliście uprzedzić, że wpadniecie, przywitalibyśmy was, jak należy. – Zwróciłem ich uwagę na siebie.

– Spieprzaj stąd. – Wycelowali we mnie broń.

Wyglądali na zaskoczonych, ale nie wystraszonych. Wiedzieli, co tu robią. A chciałem być miły… Dopaliłem papierosa i zgasiłem niedopałek butem. Po chwili leżały przede mną trzy trupy. Kevin jak zawsze był niezawodny. Zaczęli rozglądać się w panice, szukając snajpera. Mogli szukać do jutra.

– Jeden z was musi przeżyć, możecie zdecydować który. – Daniel stanął przy moim boku i uraczył ich możliwością wyboru.

– Nie wiecie, z kim zadzieracie. – Roześmiali się na jego słowa lekceważąco.

– Mógłbym stwierdzić to samo. Na przyszłość radziłbym robić lepsze rozeznanie.

Zakończyłem zdanie i strzeliłem do nich z Danielem równocześnie. Uwielbialiśmy to robić, to było jak popisowy numer, braterska więź. On strzelił w głowę, ja w rękę oraz nogę. Normalnie zrobiłbym to tak samo, ale potrzebowaliśmy jednego z nich, żeby się dowiedzieć, kim są. Wyciągniemy z niego wszystko, nie skorzystali z prawa wyboru.

Otworzyłem kontener i wszedłem do środka, żeby się rozejrzeć. Tak jak podejrzewaliśmy, w środku ukryto narkotyki, wypełniały go prawie po brzegi. Już miałem wychodzić, żeby go zamknąć i zadzwonić do Cartera, kiedy usłyszałem jakiś szmer. Wycelowałem pistolet razem z latarką, która oświetlała mi pomieszczenie, ruszyłem w tamtym kierunku.

– Kurwa, chłopaki, ktoś tu jest – rzuciłem do nich, idąc w głąb.

Na samym końcu siedziała zwinięta w kłębek młoda dziewczyna. Ja pierdolę. Była praktycznie naga, miała na sobie tylko bieliznę. Na mój widok odsunęła się nieznacznie. Myślę, że chciałaby uciec, ale nie miała dokąd.

– Proszę… – wyszeptała cichutko – nie krzywdź mnie już. – Patrzyła na mnie pięknymi, jednak wystraszonymi oczami.

– Nie skrzywdzę cię, chcę ci pomóc. Nie bój się. Mogę podejść? – Zrobiłem krok w jej stronę.

Napięła się jak struna, wstrzymując oddech. Próbowała zakryć się rękami, objęła się jeszcze mocniej. Podszedłem do niej i kucnąłem obok. Łzy płynęły po jej twarzy, ująłem ją delikatnie za podbródek i uniosłem głowę. Śliczna – pomyślałem od razu. Miała powiększone źrenice, znałem ten wzrok doskonale, musieli ją czymś faszerować. Jej twarz była opuchnięta, rozcięta warga i podbite oko, nie wspominając już o reszcie ciała, które było posiniaczone i porozcinane w kilku miejscach. Kto mógł jej to zrobić i dlaczego?! Musiała być bardzo młoda, dałbym jej może dziewiętnaście lat. Poczułem ogromną złość. Gdybym wiedział, że tu jest i jak ją potraktowali, na pewno nie zginęliby tak szybko. Odpłaciłbym im za to po tysiąckroć. Dotknąłem ramienia dziewczyny, była przemarznięta na kość. Zastanawiałem się, czy zrobili jej coś jeszcze, od razu przyszła mi na myśl siostra Maxa. Owinąłem ją swoją skórzaną kurtką, żeby choć trochę się ogrzała, chwyciła ją, jakby to była jej ostatnia deska ratunku. Pomimo tego, jak wyglądała, nie mogłem nie dostrzec, że jest bardzo ładna. Za bardzo. Dziwne, nieznane uczucie pojawiło się we mnie na jej widok. Chwyciłem ją, chcąc podnieść.

– Nie będziesz mnie bił?

Wzdrygnęła się w moich ramionach.

– Obiecuję, że cię nie uderzę, jesteś ze mną bezpieczna. Przy mnie nikt nie zrobi ci krzywdy – złożyłem jej szczerą obietnicę.

Wziąłem dziewczynę na ręce i wyszedłem na zewnątrz. Daniel zrobił krok w naszą stronę, wystraszyła się i kurczowo zacisnęła dłoń na mojej koszulce, przestała oddychać. Trzymała się tak mocno, że czułem, jak wbija mi paznokcie w klatkę.

– Nie podchodź, ona się boi. Zadzwońcie do Cartera, weź mój motocykl, ja z Kevinem odwiozę ją do nas.

– Chcesz wziąć ją do domu?

Daniel był zdziwiony moim zachowaniem.

– Tak. – Nie zamierzałem zostawiać jej w hotelu ani szpitalu. Nie wiem dlaczego, może przez to, że obdarzyła mnie zaufaniem, a ja nie chciałem go zawieść.

Wsiadłem z nią do samochodu, zamierzałem posadzić ją obok, ale złapała się jeszcze mocniej. Wtuliła się we mnie, przylegając całą sobą. Nie wiedziałem, co mam zrobić, pierwszy raz w życiu ktoś tak się do mnie przytulał. I pierwszy raz była to kobieta, żadnej innej nie pozwoliłem na ten gest. Usnęła po kilku minutach jazdy, jej oddech cały czas był niespokojny, zaciskała smukłe palce w pięść, trzymając je tuż przy moim sercu. Wściekłość za to, co jej zrobiono, rozsadzała mnie od środka. Jeszcze nigdy nie byłem tak wkurwiony jak teraz.

Po dotarciu do domu zaniosłem ją do łóżka, a następnie zadzwoniłem po lekarza. Byli ze mną już wszyscy: Carter, Max, Matt i Kevin z Danielem.

– I co z nią, doktorze? – zapytałem, gdy skończył.

– Niezbyt dobrze. Ma wysoką gorączkę i lekkie wstrząśnienie mózgu, jest mocno pobita, na szczęście nie ma złamanych żeber. Trzeba będzie zabrać ją do szpitala, żeby ocenić wewnętrzne obrażenia. Na razie jest w bardzo dużym szoku, nie chce nic powiedzieć. Czymś ją nafaszerowano, więc nie czuje w pełni bólu. Gorzej będzie, kiedy wszystko z niej zejdzie. Zostawię panom leki ze wskazaniem dawkowania oraz recepty do wykupienia.

– Czy ona… – próbowałem zapytać, ale nie mogło mi to przejść przez gardło.

Zauważyłem, że Max cały stężał, patrzył wyczekująco na lekarza. On już raz dokonał swojej zemsty, a wtedy świat przestępczy zatrząsł się w posadach, spływając krwią.

Doktor nerwowo przełknął ślinę.

– Nie została zgwałcona – odpowiedział szybko – ale powinna leżeć w szpitalu.

– Zostaje tutaj – odparłem stanowczo. Czułem na sobie wzrok wszystkich.

– W takim razie z mojej strony to wszystko na dzisiaj. Proszę jak najszybciej przywieźć ją na badania, żeby uniknąć ewentualnych powikłań – zakończył zdanie i wyszedł pospiesznym krokiem.

– Trzeba będzie dowiedzieć się o niej więcej. – Carter bacznie mnie obserwował.

– Jak dojdzie do siebie, na razie musi odpocząć. – Minąłem ich i wszedłem do jej pokoju.

Spała przykryta pościelą, więc pozwoliłem sobie na nią popatrzeć. Długie, gęste, brązowe włosy były rozrzucone na poduszce. Wcześniej już zauważyłem, że miała brązowe oczy, śliczną oliwkową cerę i kilka drobnych, prawie niewidocznych piegów na nosie i twarzy. Obróciła się na bok, odsłaniając przy tym połowę ciała. Jej kształty były dosyć krągłe, ale zaokrąglały się w miejscach, w których powinny. Zgrabna, jędrna pupa, biodra, duże piersi. Ten tyłek był niesamowity, lubiłem kobiety o wydatnych kształtach, ale to? To przechodziło ludzkie pojęcie.

Miałem w życiu wiele ładnych kobiet, ale to było zupełnie powierzchowne. Jej widok zwalał mnie z nóg. Westchnąłem i wyszedłem do swojej sypialni, było już nad ranem, czas w końcu się przespać.

Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazały się również:

DO TEJ PORY MIAŁEM WSZYSTKO POD KONTROLĄ.

Potem pojawilas sie Ty…

Carter jest bezwzględnym królem półświatka Miami. Jego życie wypełniają brudne interesy, adrenalina i ogromne pieniądze – nie ma w nim miejsca na miłość. Gdy pewnego dnia ratuje z opresji uroczą blondynkę, nie wie, że to zdarzenie wywróci jego codzienność do góry nogami.

W mieście pełnym słońca i nieznanych dotąd możliwości Lilianna zamierzała odnaleźć dawno utracone szczęście. Tajemniczy mężczyzna, który pomógł jej wyjść cało z kłopotów, może jednak stać się ku temu przeszkodą. Na dźwięk jego imienia drży całe miasto, ona jednak nie odczuwa lęku. Wręcz przeciwnie, z niewiadomych przyczyn Carter przyciąga ją do siebie niczym magnes, co zaburza dotychczasowy rytm jej życia.

Niepohamowana namiętność w końcu zbliża ich do siebie. Niestety oboje nie zdają sobie sprawy, że kiedy ulegną rozbudzonym uczuciom, ściągną na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo… Czy zdołają ponieść konsekwencje podjętych decyzji?

Przeznaczenie #2

ISBN: 978-83-8423-139-5

© Marta Wyszomirska i Wydawnictwo Novae Res 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Magdalena Czarnecka

KOREKTA: Emilia Kapłan

OKŁADKA: Anna Piwnicka

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek