Pozwól nam przetrwać - Paulina Nowaczyk - ebook + książka

Pozwól nam przetrwać ebook

Nowaczyk Paulina

3,6

Opis

Opowiem Wam pewną historię…

Poznałam go dziesięć lat temu. Już wówczas wywrócił moje życie do góry nogami. Wiedział, jak rozpalić we mnie płomień i jak namieszać w moim życiu. Gdy po latach odebrałam telefon, nie miałam pojęcia, że tak to się potoczy… że uczucie się odrodzi, a niewypowiedziane kiedyś słowa będą tak bolały.

Pokochałam Agisa już wtedy. Na zawsze.

Historia o miłości i o bólu.

 

Pozwól nam przetrwać” to gorąca niczym greckie słońce opowieść o sile przebaczenia. Tylko czy dwa trudne charaktery połączone relacją hate-love doczekają się swojego happy endu? Polecam! - Paulina Ampulska, @pokoj_pelen_ksiazek

 

Gorąca miłość rodem z Grecji i szaleńcza obsesja. Poznaj historię Karoliny i Agisa, która rozgrzeje cię do czerwoności! - Karolina Jurga, autorka serii Rodzina Castello

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 167

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (62 oceny)
22
14
11
9
6
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
muckers

Z braku laku…

Zupełnie nie rozumiem zachowania bohaterów ,a zakończenie bez sensu .
20
kinga9600

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjemna historia, trochę tragiczna ale posiada swoistą magię greckiej tragedii…
00
Domikasia2020

Nie polecam

za smutna
00
kassia-22

Nie polecam

Tragedia
00
Niebieski20

Dobrze spędzony czas

Dobra książka, nie rozumiem postępowania bohaterki a zakończenie tragedia :/
00

Popularność




Copyright © by Paulina Nowaczyk, 2021Copyright © by WYDAWNICTWO WASPOS, 2022All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Magdalena Czmochowska

Ilustracje w środku książki: © by pngtree

Zdjęcie na okładce: © by Anna Ivanova/Dreamstime.com

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-166-5

Wydawnictwo WasPosWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

Rozdział I

Rozdział II

Rozdział III

Rozdział IV

Rozdział V

Rozdział VI

Rozdział VII

Rozdział VIII

Rozdział IX

Rozdział X

Rozdział XI

Rozdział XII

Rozdział XIII

Rozdział XIV

Rozdział XV

Rozdział XVI

Rozdział XVII

Rozdział XVIII

Rozdział XIX

Rozdział XX

Rozdział XXI

Rozdział XXII

Rozdział XXIII

Rozdział XXIV

Rozdział XXV

Rozdział XXVI

Rozdział XXVII

Rozdział XXVIII

Rozdział XXIX

Rozdział XXX

Rozdział XXXI

Rozdział XXXII

Rozdział XXXIII

Rozdział XXXIV

Rozdział XXXV

Rozdział XXVI

Rozdział XXXVII

Rozdział XXXVIII

Rozdział XXXIX

Rozdział XL

Rozdział XLI

Rozdział XLII

Rozdział XLIII

Rozdział XLIV

Rozdział XLV

Rozdział XLVI

Rozdział XLVII

Rozdział XLVIII

Rozdział XLIX

Rozdział L

Rozdział LI

Epilog

Koniec

Playlista

Miłość w swej prostej i nieśmiałej mowie powie najwięcej, kiedy najmniejpowie.

Prolog

Dziesięć lat wcześniej

– Co to znaczy, że wyjeżdżasz? – zapytałAgis.

– Skończył mi się staż, muszę wracać do domu. – Pocałowałam go czule wusta.

Ten pocałunek był zupełnie inny niż poprzednie, czułam, że to ostatni – ten który wartozapamiętać.

– Dobrze wiemy, że staż może zmienić się w etat i nie będziesz musiała wyjeżdżać. Karolina, proszę cię. – Agis nie dawał zawygraną.

– Wiem, ale w Polsce mam swoje życie. Musisz zrozumieć, że będąc tutaj trzy miesiące, musiałam wiele zmienić – powiedziałam.

Agis złapał mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie. Czułam jego miętowo-cytrusowy zapach, tak idealnie pasujący do niego. Motyle w moim brzuchu zaczęły siękokosić.

– Możesz zostać, jeśli tylko chcesz, to wszystko siedzi tu. – Popukał mnie w bokgłowy.

Bałam się zostać na wyspie dłużej, niż było to konieczne. Wyznawałam zasadę, którą złamałam. Miałam nie zakochać się w szefie. Obojętnie, czy to był jego syn, czy on sam. Agis był Grekiem, a jego matka dobrze prosperującą restauratorką, której lokale były w całej Polsce. Tak, znała kraj i język doskonale. Takie same oczekiwania miała wobec syna. Czego chcieć więcej? Ale to nie dlamnie.

Wyswobodziłam się z ramion Agisa i poprosiłam, aby dał mi spokój. Branie takiej możliwości pod uwagę nie wchodziło w grę, nie teraz, kiedy całe moje życie było jedną wielkąniewiadomą.

– I tak wracasz do mamy, do pracy – przypomniał.

Tak, miałam trzymiesięczny okres wypowiedzenia u pani Kameli, więc chcąc nie chcąc byłam z niązwiązana.

– Ale na krótko. Agis, proszę cię, żebyś nie robił głupstw w tym czasie – powiedziałam i oddaliłam się odniego.

Mężczyzna przysuwał się coraz bliżej. Staliśmy w ogrodzie restauracji. To tutaj wszystko się zaczęło i to tutaj musiało się zakończyć. Widok na morze był przepiękny, to tu Agis pocałował mnie po raz pierwszy. Mogłam z nim rozmawiać długimi godzinami, ale wiedziałam, że nie będzie miało to sensu, bo niedługo ja wrócę, a on zostanie. Był facetem, na którego nigdy nie powinnam była zwrócić uwagi. To opryskliwy i cyniczny dupek, który wkradł się do mojego serca. Agis to mężczyzna, który był przekonany o swojej wartości, który może mieć każdą kobietę na pstryknięciepalcami.

Mnie miał, mimo mojej przezorności nie potrafiłam mu się oprzeć. Wypiliśmy trochę wina i się zaczęło. Rozmowa do białego rana, jeden pocałunek. Drugi pocałunek. Przelotny dotyk. To trwało aż do dziś. Zafascynowana tym, że zwrócił na mnie uwagę, nie byłam do końca świadoma, co robię. Obecnie przyszedł czas mojego wyjazdu i inaczej postąpić nie mogłam ani nie chciałam. Musiała oddzielić staż grubą kreską i wrócić do Poznania, do domu. Zacząć od nowa układać swojeżycie.

– A to? – zapytałAgis.

Pocałował mnie namiętnie, a mój język długo nie protestował. Usta mężczyzny przywarły do moich, dogadywały się w tej kwestii idealnie. Każde jego muśnięcie było dla mnie jak coś nowego, każdy jego dotyk przeszywał moje ciało. Przerwałam. Wiedziałam, że w przeciwnym razie to by się nigdy nie skończyło. Odsunęłam się od Agisa i obróciwszy się, zaczęłam biec przed siebie. Uciekłam przed facetem, który dawał mi wiele rozkoszy, ale był zakazany. Usłyszałam za sobą kilka krzyków i klakson samochodu. Chwyciłam torbę leżącą w recepcji i szybko wsiadłam w busa, który miał odwieźć mnie na samolot. Popatrzyłam w okno i zobaczyłam, że Agis biegnie w moją stronę. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, odwróciłam się i udawałam, że czegoś szukam. Serce kroiło mi się na ten widok. Ta cała sytuacja była chora. Uczucie, którym darzyłam Agisa, było silne, ale nie na tyle, by postawić wszystko na jedną kartę. Wystarczająco namieszał mi w życiu i w głowie, a skutki tej znajomości zostaną ze mną nazawsze.

Moje greckiewakacje.

Właśnie tak sięskończyły.

Rozdział I

Agis

Teraz

Powrót oznacza zawsze nowypoczątek.

– Nie chcę zajmować się nową restauracją, i dlaczego akurat w Poznaniu? – zapytałem rodziców przez Skype’a.

Od trzech lat mieszkałem w Polsce. Razem z tatą postanowiliśmy mieć oko na nasze interesy, a że mamie szło całkiem dobrze, to połączyliśmy siły i oto osiedliłem się w pięknej stolicy naszych europejskichbraci.

– A dlaczego nie? To nowa restauracja, Kastor będzie tam szefem kuchni, więc nie będziesz sam – powiedziałamama.

Wiedziałem, że z nią nie wygram, że ona ma wizję, a ja muszę jąspełnić.

Ale Poznań? Czemu właśnie to miasto? – pomyślałem.

– Agisie, czas skończyć twoją balangę w stolicy – oznajmiłojciec.

Dobrze, może odkąd przyjechałem do Polski, nie żałowałem sobie imprez, może raz czy dwa dałem się złapać policji, a kobiety wychodziły z mojego łóżka szybciej niż z autobusu… To wszystko wina tej kretynki, która zburzyła moje wyobrażenia o normalnym związku, o stabilizacji i o miłości, która – jak się okazało – tak naprawdę nieistnieje.

– Masz trzydzieści dwa lata, synku – odezwała się mama. – Musisz zacząć działać – dodała. Podrapałem się po głowie i szukałem wsparcia w ojcu, ale nadarmo.

– Prócz Kastora będę miał dla ciebie niespodziankę – poinformowałojciec.

Wiedziałem, że nie będzie to nic miłego. Spoglądałem na moich rodziców i czekałem, co mają mi najlepszego dopowiedzenia.

Samo sprowadzenie się do Poznania to już dla mnie niespodzianka. Z tym miastem miałem tyle wspólnego co nic, byłem tam może miesiąc, ale to staredzieje.

– Jak wiesz, restauracja jest pod naszymi mieszkaniami, jedno jest Kastora, a drugie jest twoje, chyba taki układ ci pasuje? – zapytałamama.

Przytaknąłem i czekałem na dalsze wywody mojejrodzicielki.

– Będziesz miał managera do pomocy – zdradził w końcu tata – właściwie tomanagerkę.

Super – pomyślałem.

Może okazać się jakąś fajną kobietą, która będzie umilać mi czas w pracy. Rodzice zauważyli mój entuzjazm i od razu im sięudzielił.

Może Poznań nie będzie taki zły… – przemknęło mi przezgłowę.

– Cieszę się, skarbie, że tak pozytywnie zareagowałeś. Tym bardziej że dogadywałeś się z nią wyśmienicie – dodała KamelaKasapi.

Spojrzałem na nią i uniosłembrew.

Co ona knuje? – zastanawiałem się wduchu.

– Pamiętasz Karolinę? Tę Polkę, która pracowała u nas podczas wakacji dziesięć lat temu? – zapytałojciec.

Poczułem, jak moja twarz blednie, a cała krew uderza mi do mózgu. Czy pamiętałem? No jasne, kurwa, że pamiętałem, to ona zostawiła mnie w ogrodzie i odjechała. Unikała kontaktu ze mną przez kolejne trzy miesiące, a później zablokowała na swoich mediach społecznościowych. I jakby ślad po niejzaginął.

To przez nią nie byłem w stanie zaangażować się w żadną relację, przez nią nie mogłem skupić się na niczym innym niż imprezowanie. Chciałem zapomnieć, że w ogóle istniała. I oni mnie pytali, czy ją pamiętam? Pamiętałem każde jej słowo wypowiedziane w te cholerne wakacje, każdy jej dotyk, kurwa, każdy jej jęk, wszystko.

Spojrzałem na swoich rodziców i poczułem, że zarazwybuchnę.

– To jutro macie rozmowę o dziesiątej. My z tatą lecimy na Kretę, ale ty masz być w Poznaniu jeszcze dziś – oznajmiła moja rodzicielka, która rządziła niczymkrólowa.

To się nie działo naprawdę, nie, nie, nie. Nie byłem zadowolony z takiego obrotu spraw. Miałem nadzieję, że zaraz się obudzę i okaże się, że to jakiś złysen.

– Swoją drogą Karolina wiele znaczyła w branży managerskiej. Poleciła mi ją sama Barbara Hoffman. Przez dziesięć lat nabrała doświadczenia, wiedziałeś? – dopytywałasię.

Nie odpowiedziałem nic, zezłoszczony sytuacją, w której postawili mnie rodzice. Rozłączyłem się i położyłem na łóżko. Nie mogłem dopuścić do siebie tej myśli, nie mogłem. Karolina Kamińska pojawi się znowu w moim życiu. Ciekawe, czy wiedziała, że jej szefem będęja.

Nie dam jej teraz tej satysfakcji, nie dostanie ode mnie nic prócz niewykonalnych zadań. Jej każdy dzień będzie wyglądał jak mój po jej wyjeździe. Będę starał się, by zrezygnowała z pracy prędzej, niż myśli. Nie pozwolę jej wygrać, nie tymrazem.

Kurwa, co za tupet – pomyślałem.

Spoglądałem w sufit i przeklinałem w duchu. Drzwi do łazienki się rozsunęły i wyszła moja obecna dziewczyna. Imienia niepamiętałem.

– Kłopoty w raju? – zapytała, podchodząc bliżej i klękając przy moimkroczu.

– Tak, kłopoty – odpowiedziałem i odsunąłem jej głowę odsiebie.

Wstałem i chwyciłem zaportfel.

– Masz, należą ci się. – Podałem blondynie plikbanknotów.

– Nie musisz – zaprotestowała.

– Ale chcę, to spotkanie było naszym ostatnim. Dziękuję. Zamknę zatobą.

Na jej twarzy pojawił się dziwny smutek, ale ja taki właśnie byłem: cyniczny, pewny siebie, arogancki i czasami wredny. Mój nastrój dziś był bojowy, i nie chodziło o to, że musiałem jechać do Poznania, ale o to, że miałem tam zostać. Przez te dziesięć lat mogło się wiele zmienić, mogła zmądrzeć, może mieć męża, a nawetdzieci.

Pożegnałem kochankę i poszedłem do garderoby, by wyjąć walizkę. Spakowałem do niej najważniejsze rzeczy: kilka koszul, koszulki, bieliznę i kosmetyki. Chwyciłem dwa pokrowce na garnitury, sprawdziłem kontakty i sprzęt. Mogłem opuszczać swoje idealne mieszkanie na Mokotowie. Mój apartament był tak luksusowy jak ja. Wszystko musiało w nim błyszczeć i ociekaćbogactwem.

– Będę tęsknił, maleńki – powiedziałem i zamknąłemdrzwi.

W drodze do windy wyjąłem telefon i napisałem SMS do Kastora, mojego kuzyna, ale również mojego przyjaciela, mojego powiernika. To on wiedział, jako jedyny, że dziesięć lat temu Karolina złamała mi serce. To jemu wypłakiwałem się w rękaw, kiedy nie miałem już siły i zalany w trupa chodziłem poterenie.

Przyjeżdżam do ciebie, bój się, bo to będzie libacja za libacją 😊. Musimy pogadać, co Państwo Kasapiwymyślili.

Nacisnąłem przycisk wyśliji czekałem, aż mój kuzyn odpisze. Po chwili pojawiły się kropki naekranie.

To był mój pomysł, narcyzie.

– Co, kurwa? – rzuciłem sam do siebie, wpatrując się wkomórkę.

– Wsiada pan czy nie? – zapytała mnie starsza pani, która stała tuż obokmnie.

– Wsiadam, drogapani.

Czyżby mój kuzyn załatwił mnie aż takkoncertowo?

To on stał za nasłaniem na mnie Karoliny. Czym prędzej musiałem nakopać mu dodupy.

Rozdział II

Karolina

Dziesięć lat wcześniej

Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie cię twoje życie1.

Wsiadłam do busa i odjechałam. Nie chciałam patrzeć na Agisa. Całą drogę płakałam, było mi smutno z powodu takiego obrotu spraw. Sama komplikowałam sobie życie, ale nie wyobrażałam sobie budować pozycji zawodowej przez łóżko, to tak nie działało. Liczyłam na to, że Agis uszanuje moją decyzję i nie pojawi się przez trzy miesiące w Polsce tylko po to, żeby zburzyć mój mur. Miałam dwadzieścia dwa lata, powinnam być dojrzałą osobą, ale okazało się, że nie byłam wcale taka dorosła, za jaką sięuważałam.

On był idealny, mogły o nim marzyć dziewczyny, przede wszystkim on mógł mieć każdą na zawołanie. Myślałam, że to jednorazowe, że rano obudzimy się na kacu i będziemy żałować, ale tak nie było. Agis atakował mnie za każdym razem, kiedy pokazywałam się na sali czy w zasięgu jego wzroku. Adorował mnie przy pracownikach, przy swoim kuzynie, wszędzie, gdzie to się dało. Okazywał mi uczucia, a ja byłamzdezorientowana.

Nie wyglądałam wtedy jak bogini grecka, wręcz przeciwnie. Nosiłam duże okulary, miałam wadę wzroku, nie eksponowałam ciała tak jak wczasowiczki czy dziewczyny, które tu mieszkały. Zawsze nosiłam czarny strój jednoczęściowy, aby nie było widać mojej drobnej oponki. Luźne sukienki czy bluzki dawały mi poczucie bezpieczeństwa, które Agis zabrał w jeden ciepływieczór.

Opierając się o zimną szybę, przypomniałam sobie ten dzień, w którym byliśmy bliżej siebie, z nikim nie czułam takiej bliskości jak z nim. Agis przyjechał po mnie do domku pracowników. Mieliśmy wtedy po dwadzieścia dwa lata, więc taki wyjazd był bardzo ekscytujący. To był wyjazd z okazji naszego miesiąca spotykania się. Wsiadłam do jego zgniłozielonego nissana nirvany, on jako jedyny jeździł takim samochodem na wyspie. Odwróciłam się w jego stronę, poprawiając okulary. Agis zbliżył się do mnie i pocałował mnie czule w usta. To chyba była już taka nasza zagrywka – ja się odwracałam, on mniecałował.

– Zapinaj pas, jedziemy – powiedział.

– Dokąd? – zapytałam, wykonującpolecenie.

– Zobaczysz, tam jeszcze nie byłaś – odparł i ruszył w stronęwyjazdu.

– Patrząc na to wszystko, to w wielu miejscach niebyłam.

Agis położył dłoń na moim udzie i jepogładził.

– Ufasz mi, Karolino?

Podobała mi się jego łamana polszczyzna i to, jak wymawiał mojeimię.

– Ufam, jasne, żetak.

Różnił się zupełnie od rówieśników w moim kraju. Poznałam jego inną stronę, tę bardziej ciepłą, nie popapraną. Miał opinię drania, ale dla mnie był opiekuńczy, czuły ikochający.

– To dobrze, kwiatuszku, jedziemy pokazać ci Górę Idę – powiedział, po czym pocałował mojądłoń.

Czytałam mitologię grecką i wiedziałam, że jest tam jaskinia, w której podobno urodził się sam Zeus. Dlatego wybrałam marketing i zarządzanie. Zawsze chciałam kształcić się na managera, ponieważ pragnęłam pracować w greckich restauracjach. Szkolić ludzi. Marzyłam o własnym hoteliku z restauracją właśnie tutaj – na Krecie. Mogłabym go urządzić tak, jak bymchciała.

Podjechaliśmy podskały.

Miałam na sobie sukienkę marszczoną w talii i sandałki na niskim obcasie. Agis zaś włożył koszulę, szorty i japonki. Żadne z nas nie było do końca przygotowane na tę wyprawę. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się głośno śmiać. Agis chwycił mnie i przycisnął do siebie, moja głowa była na wysokości jego torsu. Pachniałnieziemsko.

Pochylił się i złapał mnie za mójpodbródek.

W takich chwilach kochałam go najbardziej – kiedy był taki beztroski iciepły.

– Karolino, jesteś najpiękniejszą dziewczyną na tej wyspie, nawet na ziemi – rzekł, po czym pocałował mnie w nos, a później w usta. – Jesteś najpiękniejsza – podkreślił iprzyspieszył.

Nie odezwałam się słowem, byłam za mocno podniecona faktem, jak do mnie mówił. Pragnęłam tego Greka. Czułam, że jestem bliska utraty tchu. Kiedy Agis się odsunął, spojrzałam w jego ciemneoczy.

– Jesteś gotowa na przygodę? – zapytał.

Pokiwałam głową, a on wziął koc i plecak. Chwycił mnie za rękę i mimo wszystko udaliśmy się na zwiedzanie. Czułam, że zakochuję się w tym miejscu, ale również w nim. Czas, który spędzałam z Agisem, był najlepszym czasem w moimżyciu.

1Cecelia Ahern, Na końcuświata.

Rozdział III

Agis

Teraz

Miłość niesie za sobą wiele wzlotów, ale gdy w końcu jej brak, nim się obejrzysz, spadasz i obijasz się od dna zwanegożyciem.

Droga do Poznania przebiegła mi szybko. Nie zważając na przepisy, pędziłem niczym wiatr. Pokonawszy trasę, znalazłem się na poznańskim placu Wolności, żeby rozmówić się zkuzynem.

– No ale czy ona nie mieszkała we Wrocławiu? – przypomniał Kastor, kiedy stawiałem walizkę na podłodze swojego nowego poznańskiegolokum.

– Tak, mieszkała. Pamiętam, że ktoś z restauracji mamy mówił, że tam wyjechała, ale ile w tym prawdy…? Może jest wolnym strzelcem i przeniosła się z powrotem do Poznania? – zapytałem chyba samsiebie.

– Nie wiem, ale te wakacje zmieniły wszystko, już nie byłeś pomocny stażystkom. – Mój kuzyn sięzaśmiał.

Może z jego strony wyglądało to śmiesznie, ale z mojej nie.

Nie byłem już nigdy miły, dziewczyny traktowałem przedmiotowo, a miłość dla mnie nie istniała. Wcale. I już nigdy nie będzie istnieć. Nie dało się pokochać, kiedy miało się złamane serce. Nie dało ikoniec.

– Przestań, jestem ciekawy, czy zdaje sobie sprawę, że jutrzejsze spotkanie odbędzie się ze mną. Przecież wie, że to moi rodzice, co ona sobie myśli – mówiłem, chodząc w kółko. – Myślała, że co? Że ja się nie dowiem? Że co? Zniknąłem? Ona ma z głową, Kastor – powiedziałem do kuzyna lekkozdenerwowany.

– Agis, masz. – Kastor podał mi szklankę wody. – Napij się i odpocznij. Jutro się dowiesz, dlaczego wybrała restaurację twoich rodziców i czy wie, że tutaj jesteś – doradził.

Usiadłem na łóżku i ukryłem twarz w dłoniach, potrzebowałem chwili spokoju iwyciszenia.

– Dziesięć lat się nie odzywała, wyrzuciła mnie ze swojego życia, a teraz wraca jak bumerang. – Wypiłem wodę i odstawiłem szklankę na stoliku. – Po co ją polecałeś? Zwariowałeś? – zapytałemkuzyna.

– Może zatęskniła za greckim światem – zażartowałKastor.

To mój kuzyn od strony matki. Każde wakacje spędzał ze mną w restauracji, uczył się, aby zostać naszym najlepszym kucharzem. Szybko jednak poszedł w ślady mojej mamy i opuściwszy Kretę, przeniósł się doPoznania.

– Pierdolisz, wiesz o tym? – rzuciłem.

– Idę do siebie, a ty pamiętaj, że o ósmej musisz wstać, bo na dziesiątą masz spotkanie z byłą… – zawahał się przez chwilę – przyjaciółką.

Nieźle musiało go bawić moje zakłopotanie. Wiedziałem, że ten gnojek się nade mnąpastwi.

– Taak – odpowiedziałem, zamykając drzwi zakuzynem.

Wróciłem do salonu i zabrałem bagaż do sypialni. Czekały tam na mnie świeża pościel, wywietrzony pokój i pusta szafa, do której mogłem włożyć swoje ubrania. Dwa garnitury, które zabrałem na ten wyjazd, powiesiłem na drążku, a obok nich spodnie i koszulki. Rozpakowawszy się, byłem już zmęczony. Cała ta podróż i sytuacja pozbawiły mniesił.

Chwyciłem bokserki i poszedłem pod prysznic, aby zmyć z siebie wszelkie wspomnienia i gniew. Oparłem głowę o kafelki, były zimne, idealnie chłodziły moje ciało, a ja próbowałem unormować bicieserca.

Zniknęła na dziesięć lat, a teraz się pojawiała. Było to dla mnie niezrozumiałe. Pragnęła spokoju, dałem jej go. Zniknęła, a ja to uszanowałem, z żalem, ale uszanowałem. A ona co? Chciała rozdrapać starerany?

Mój mur obronny rósł coraz wyżej, nie zamierzałem pozwolić jej wejść do mojego życia z buciorami. Nieważne, co robiła obecnie ani kim była. Dla mnie dziesięć lat to nie jeden dzień, to nie narysowany obrazek, który można wymazać gumką. To piętno, które na mnieodcisnęła.

Stałem kilka minut i pozwalałem otulać się ciepłej wodzie. Powycierałem ciało ręcznikiem i włożyłem bokserki. Wchodząc do sypialni, poczułem zmęczenie, opadłem więc na łóżko i zamknąłem powieki. Przed moimi oczami ukazała się ona. Była w białej sukience, kiedy chodziliśmy koło Góry Idy. To wtedy coś zaczęło się dziać, to wtedy poczułem do niej coś zupełnie innego niż do wszystkich poprzednichdziewczyn.

Dlaczego wracasz, Karolino? – pomyślałem.

Musiałem dostać odpowiedź, nie będę czekał następne dziesięćlat.

Zasnąłem. Budzik, który zadzwonił o ósmej, wyrwał mnie z głębokiegosnu.

Wstałem niechętnie z łóżka i postanowiłem napić się kawy. Nastawiłem wodę i wsypałem do kubka dwie czubate łyżeczki zmielonej kawy. Nic mnie nie stawiało na nogi bardziej niż czarna kawa. Chwyciłem za telefon, aby sprawdzić powiadomienia i wiadomości. Kilka SMS-ów, które kuzyn wysyłał mi w nocy, przeważnie GIF-y; kolejne od moich towarzyszek nocy, dwie odmatki.

Przeglądałem informacje na platformie internetowej i popijałem ciepłą kawę, kiedy do mojego mieszkania wszedł Kastor. Odwróciłem się niechętnie w stronę drzwi i zobaczyłem, że mój kuzyn trzyma w dłoniklucz.

No jasne, przecież on jest moim sąsiadem i kuzynem, więc ma klucz. – Zaśmiałem się wduchu.

– Tylko tego jeszcze brakowało – burknąłem podnosem.

– To w razie czego, a teraz jest to w razie czego, bo mi nie odpisałeś, nawet na kotka – powiedział.

– Bo nie mam na to czasu – odparłem, wstając z miejsca. – Kawy? – zapytałem.

– Nie, napiję się w restauracji. Jesteśgotowy?

Zmierzyłem gowzrokiem.

Wcale nie byłem gotowy. Czułem, jak mój żołądek związuje się w supeł, a to wszystko za sprawą miłości sprzed dziesięciu lat. Pierdolonej miłości, która mnie zostawiła i uciekła. Zawartość żołądka wywracała się do góry nogami, a ciało sztywniało na samą myśl, że mam jązobaczyć.

Rozdział IV

Karolina

Dziesięć lat wcześniej

Tęsknota, tęsknota… Uczucie najbardziej niewypowiedziane, stan próżny wszelakiej ulgi, ucisk serca ciągły i jednostajny2.

Każdy wieczór, który miałam wolny, spędzałam z Agisem. Spotykaliśmy się w ogrodzie lub jechaliśmy na wycieczkę. Za każdym razem dochodziło między nami do zbliżeń i namiętności. Na początku było mi dziwnie, bardzo dziwnie. Nie czułam się atrakcyjna, nie czułam się nawet ładna, ale ten mężczyzna patrzył na mnie tak, jakbym była tąnajważniejszą.

Dni uciekały zdecydowanie za szybko, nasz romans trwał już ponad miesiąc. Zostało mi kilka tygodni na wyspie, a później wracałam do domu, aby dokończyć staż. Przerażało mnie to, że obudzę się pierwszego września w swoim łóżku i uświadomię sobie, że nie będę mogła dotknąć Agisa. Już nigdy. Przyrzekłam sobie, że nie zrobię kariery przez łóżko, było to dla mnie nieetyczne i mało stosowne. Owszem, mogłam zostać na wyspie tak długo, aż nasz romans by się skończył, ale wtedy miałabym żal do siebie i czułabym, że gowykorzystuję.

Obudziłam się dziś we wspaniałym nastroju. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy zaraz po wstaniu z łóżka, to taka, aby napisać do Agisa SMS i życzyć mu miłegodnia.

Pokój dzieliłam z Magnolią. Dziewczyna pochodziła ze Szkocji i tak jak ja była tu na stażu managerskim. Szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Obudziłam koleżankę i poinformowałam, że czas już wstawać. Niechętnie otworzyła oczy i na mniespojrzała.

– Kiedy wróciłaś? – zapytała i do razu podniosła się do pozycji siedzącej. – Teraz? – dociekała.

– Oszalałaś? Coś po północy – powiedziałam.

Usiadłam przy toaletce, którą miałyśmy w naszym pokoju. Nalałam odrobinę toniku na wacik i przemyłam swoją okrągłą twarz. Kumpela siedziała tuż za mną i wpatrywała się we mnie, oczekując, że powiem jej, co i jak zAgisem.

– Mów, Karolina – zażądała.

– Mag, co mam cipowiedzieć?

– Widzę, że coś między wami jest. Odkąd przyjechałaś, Agis jest na każde twoje skinienie, a słyszałaś, jaką maopinię…

No tak, podrywacz, drań, cynik.

Podrapałam się po czole i przyjrzałam się uważniekoleżance.

– Całowaliśmy się – wyznałam.

Nie chciałam jej zdradzać więcejszczegółów.

– Tylko? – zapytaładociekliwie.

– Tak, tylko.

Przyjrzała mi sięuważnie.

Wstałam i poszłam do łazienki, aby umyć zęby i wziąć porannyprysznic.

Słońce od rana dawało się w znaki, uwielbiałam taką pogodę, zawsze napędzała mnie do działania. Dziś miałam zajęcia z mamą Agisa, słynną panią Kamelą Kasapi. Wzięła mnie na staż do siebie ze względu na to, że świetnie działałam w jej restauracji wPoznaniu.

Włożyłam krótkie, czarne spodenki i luźną, białą koszulkę, która zakrywała mój brzuch. Lekko rude włosy spięłam w niedbały kok, rzęsy przejechałam tuszem i założyłamokulary.

Wyszłam z pokoju i przemierzałam piękny hol zdobiony kwiatami. Z daleka dostrzegłam Agisa, który stał przy wejściu z malwą sudańską w dłoni. Zdziwiona podeszłam do niego i rozejrzałam się dookoła, czy nikt nas nie widzi. Mężczyzna zbliżył się do mnie i złapawszy mnie w pasie, przyciągnął do siebie. Nie zwracał uwagi na nikogo, liczyłam się w tym momencie tylkoja.

– Dla najpiękniejszej dziewczyny na wyspie – powiedział, po czym pocałował mnie wusta.

– Dziękuję – odparłam, dając mucałusa.

– Jakie plany na dziś? – zapytał, bawiąc się moimkosmykiem.

– Mam zajęcia z twojąmamą.

Przez chwilę zastanawiałam się, jak to dziwnie brzmi. Agis zaśmiał się, jakby czytał w moich myślach. Uśmiechnął sięszerzej.

– Pozdrów ją – rzucił. – O dwudziestej w naszym miejscu?! – zawołał.

Pokiwałam głową i poszłam zanieść kwiat do swojego pokoju. Spojrzałam w lustro. Tak faktycznie było – czułam się najpiękniejszą dziewczyną. To chyba dzięki niemu. Sprawiał, że wyjątkowość to nie tylko stan umysłu, lecz także stanciała.

2StefanŻeromski.

Rozdział V

Agis

Teraz

Słyszę, co mówisz, lecz nie mogę wydobyć z siebie głosu. Twierdzisz, że mnie potrzebujesz, potem odchodzisz i niszczysz mnie3.

Włożyłem czarny garnitur i koszulę w tym samym kolorze, włosy zaczesałem do tyłu i polałem się ulubioną wodą kolońską. Byłem gotowy. Dopiłem kawę i wstawiłem kubek do zlewu. Zabrałem klucze z blatu i zamknąłem za sobą drzwi. Schodząc na dół do restauracji, czułem, jak pocą mi się dłonie. Wszedłem od strony podwórka, aby móc pogadać jeszcze chwilę zKastorem.

Do mojego spotkania z Karoliną zostało pół godziny, najdłuższe pół godziny w moimżyciu.

Przekroczyłem próg królestwa kuzyna, którym była kuchnia. Kastor kroił jakieś warzywa, a jego pomocnica w średnim wieku mieszała coś w garnku. Spojrzał na mnie i wybuchnął śmiechem. Taki właśnie był: zadowolony, pewny siebie i zawsze, ale to zawsze uwielbiał żartować i rozbawiać ludzi. Wychodziło mu to perfekcyjnie. Oparłem się o szafkę i skrzyżowałem nogi, patrząc prosto naniego.

– Ktoś ci umarł? – Zaśmiałsię.

– Nie, czemu? – zapytałem, bo nierozumiałem.

Wyglądałem elegancko, tak jak powinien wyglądać szef na spotkaniu zpodwładną.

– Wyglądasz, jakbyś szedł na pogrzeb – powiedział i wrócił do swoichzadań.

– To jest elegancki look, Kastorku – dodałem, kradnąc mumarchewkę.

Musieliśmy wyglądać zabawnie, kiedy rozmawialiśmy w języku ojczystym. Nie chcieliśmy, aby nasza pracownica przysłuchiwała się nam, kiedyżartowaliśmy.

Dochodziła ta godzina, kiedy musiałem wrócić doprzeszłości.

Wyszedłem z kuchni i włączyłem światła w całej restauracji. Była połowa września, na dworze padało, było ponuro iciemno.

– Pamiętaj, aby po tej rozmowie sobie ulżyć – powiedziałem sam do siebie. – Jedź na zakupy, przeleć kogoś albo od razu rzuć się doWarty.

– Będziesz sobie walił w kiblu? – zapytałKastor.

– Może zamontujemy ci dzwoneczek przy szyi? – ironizowałem.

– Nie, dziękuję. Usiądź wygodnie i czekaj na swoją eks – podsunął kuzyn. – I love sex with my ex – dodał.

Zabrałem ze stołu świecznik ratanowy i rzuciłem nim w stronę Kastora. Trafiłem w ścianę obok, nie wniego.

– Jak zwykle nie masz cela – powiedział i naglezamarł.

– A wy jak zwykle młodzi duchem. – Usłyszałem zasobą.

Widziałem po minie Kastora, że jest w szoku. Wiedziałem, że za moimi plecami stoi właśnie ona – demonica z mojej przeszłości. Kobieta, która wyrwała mi serce; kobieta, która mniezniszczyła.

Wstałem i zapiąłem guzik marynarki, po czym obróciłem się w stronę Karoliny. Zrobiłem to niechętnie i jakby w zwolnionymtempie.

Już rozumiałem wyraz twarzy Kastora. Zmieniła się przez dziesięć lat. Po pucułowatej buzi nie był śladu, a figura dziewczyny to był cud natury. Zawsze mi się podobała, ale teraz wyglądała jeszcze lepiej. Przełknąłem ciężko ślinę i wymusiłem uśmiech na swojej twarzy. Karolina zbliżała się do mnie, widziałem to wszystko jak w jakieś animacji. W powietrzu unosiła się woń jej perfum, mocnych i bardzokobiecych.

– Powiesz coś czy będziesz tak stał? – zapytała.

Miała na sobie dopasowaną, białą sukienkę, do tego czarne wysokie buty i marynarkę. Z twarzy dziewczyny zniknęły okulary, które wówczas dodawały jej uroku. Włosy z rudych zmieniły się w brązowe, a usta błyszczały odoblizywania.

– Witaj, Karolino. – Podałem jejrękę.

W moim tonie można było wyczuć chłód oraz lekkąniechęć.

– Karolino – rzekł kuzyn – witaj, miło cię widzieć, no i – zawahał się przez chwilę – wyrosłaś. – Objąłją.

Stałem oparty o stół i przyglądałem się uważnie temuprzedstawieniu.

– Ty też, Kastor – dodała, uśmiechającsię.

– Może usiądziemy i porozmawiamy? – zapytałem, odsuwając jej krzesło. – Kastor, dołącz do nas, jesteś w końcu szefem kuchni. Nasza trójka ma byćfilarem.

Chciałem mieć w kimś oparcie i do tego czuć się swobodnie, a nikt nie nadawał się do tej roli lepiej niż on. Zacząłem rozmowę, czuć było moją niechęć. Chciałem wykrzyczeć Karolinie w twarz, jak bardzo jej nienawidzę za to, co mizrobiła.

– Mama mi mówiła, że Hoffmanowa cię poleciła. To super, że się tak rozwinęłaś przez dziesięć lat – pochwaliłem.

– Tak, przez kilka lat pracowałam we Wrocławiu, a później przeniosłam się do Poznania. W sumie drugi rok mi tu mija – powiedziała, zarzucając włosy dotyłu.

– Świetnie – odparłem, przeszywając jąwzrokiem.

Kastor przyglądał nam się uważnie i przybrał poważny wyraztwarzy.

– Praca managera jest mi znana, Kamela, to znaczy twoja mama, dużo mi opowiadała. Chcemy wejść na poznański rynek jako jedna z najlepszych sieciowych restauracji, do tego grecka. Podoba mi się to, do Grecji mam słabość, jak sam wiesz – wyznała.

– Doskonale pamiętam – rzuciłem, przeglądając jej ofertę wtablecie.

– Więc daj mi tydzień, a sporządzę ci listę gości, stworzę stronę oraz konta w mediach społecznościowych i możemy działać. – Uśmiechnęła sięzalotnie.

– Widzę, że moja matka i tak postawiła naciebie.

– Właśnie tak – odparła pewnymtonem.

Zmieniła się. Z zakompleksionej gówniary wyrosła na pewną siebie kobietę sukcesu i femmefatale.

– Kastor, zrobisz nam kawy? Chętnie zatrzymam Karolinę jeszcze chwilę – zwróciłem się do kuzyna, który załapał mojąaluzję.

Kiedy zostaliśmy sami, uśmiechnąłem się do niej najbardziej sztucznie, jak tylkomogłem.

– Nie ułatwię ci tej sprawy, na to nie licz. Odejdziesz prędzej, niż myślisz. Relacja szef podwładna, żadnych wspomnień, rozumiesz? – zapytałem.

Karolina zaśmiała się nerwowo i pokiwałagłową.

– Twój polski zrobił się bardziej zrozumiały niż dziesięć lat temu. Myślisz, że mnie się to podoba? Praca z tobą? – rzuciła.

Przejechałem dłonią po stole, byłemzdenerwowany.

– Nie wiem, co ci się podoba, a co nie. Ale nie jest mi na rękę pracować z tobą po tym, cozrobiłaś.

Na twarzy Karoliny pojawiła się złość, możliwe, że czuła się podobnie do mnie. Nie interesowało mnie jużto.

– Myślisz, że mnie było łatwo? Że nadal jest? Nie. Odpowiedź brzmi: nie. Nie jest i nie było mi łatwo. Gdybyś musiał o wszystko walczyć sam, a nie z pomocą rodziców, może byś mniezrozumiał.

– Dobrze wiedzieć, że masz mnie za bananowca. Więc dlaczego zgodziłaś się na pracę tutaj? – zapytałem, a onazamilkła.

Wiedziałem, że ta rozmowa i to spotkanie nie przyniosą nam niczego dobrego. Żale, które chowaliśmy w sobie, były jak nieuleczona rana. Niosły za sobą wiele bólu i cierpienia. Wstałem od stołu i poszedłem po kawę, którą zaparzył nam mój kuzyn. Wystarczyło jedno spojrzenie, a wiedział, co konkretnie marobić.

3OneRepublic, Apologize.

Rozdział VI

Karolina

Teraz

Wspomnienia niewolnikiem nie bądź już4.