Niewinne tarapaty - Edyta Folwarska - ebook + audiobook

Niewinne tarapaty ebook i audiobook

Edyta Folwarska

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Natalia jest znaną aktorką, ale bardziej słynie z Instagrama, na którym udało jej się zdobyć milion followersów. Kiedy dostaje rolę w serialu Niewinne tarapaty, wie, że ma szansę być na topce najlepszych aktorek. Wie też, że jej szef, czyli reżyser Stanisław, to cham, a mobbing jest u niego na porządku dziennym. Nie przypuszcza jednak, że producent, z którym musi pracować, jest od niego znacznie gorszy. Kiedy Natalia wdaje się w romans z kandydatem na prezydenta Warszawy, jej kariera wisi na włosku, a na jaw wychodzi skrywana przez nią od lat tajemnica. Z pomocą przychodzi człowiek, który wydawał się jej wrogiem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 218

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 14 min

Lektor: Łukasz Bogdan

Oceny
4,0 (34 oceny)
17
6
6
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kinga9600

Całkiem niezła

Książka jak dla mnie mocno średnia. Można poczytać wieczorem, ale fabuła niczym w telenoweli. Zresztą sama książka opowiada historię serialu, przy którym podczas realizacji powstają co rusz nowe to problemy.
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

📸 „Niewinne tarapaty” są znakomitą historią o znanej aktorce,która pragnie normalności w świecie pozbawionym zasad i moralności.Natalia jest postacią,która odrazu da się polubić.Mimo sławy jest normalną kobietą pragnącą grać nowe role tworząc samodzielnie swój dorobek autorski.Nastawiona jest na ciężką pracę,niż na znajomości otwierające nowe drzwi do zdobycia sławy.Posiadanie przyjaciółki pracującej w mediach pomaga jej z narastającymi problemami zawodowymi i prywatnymi.To obraz przyjaźni na którą zawsze można polegać 📸Odkrywamy nie tylko ciemną stronę osób publicznych-miedzy innymi-polityka,jak również wszechobecne znajomości,dzięki którym zyskuje się coś z łatwością 📸Zawirowania w życiu bohaterki doprowadzają do wielu zaskakujących wydarzeń sprawiających,że z ogromną przyjemnością czyta się książkę.Mamy nie tylko świetną fabułę,ale także ciekawe wątki o nielegalnych interesach.Także skrywane tajemnice przeszłości pozwalają nam na możliwość poznania bliżej bohaterki oraz wędrówk...
00
Julia13249090

Nie oderwiesz się od lektury

Boska🤩 wciągająca uwielbiam . 🤩
00

Popularność




Kilka słów ode mnie…

Książkę dedy­kuję świę­tej pamięci kole­dze Grze­go­rzowi, który zain­spi­ro­wał mnie do stwo­rze­nia postaci Eryka. Był typem męż­czy­zny, któ­remu nie powinno się ule­gać. Bez­czelny, bez­pre­ce­den­sowy i – nie­stety – przy­stojny. Dzięki spo­tka­niom z nim każda kobieta wie­działa, jakiego faceta na pewno nie chce ;) Zmarł nagle po zmie­sza­niu nar­ko­ty­ków i leków nasen­nych. Przed śmier­cią zdą­żył jesz­cze prze­czy­tać frag­menty tej książki, które bar­dzo mu się podo­bały. Ba! Nawet był dumny z tego, że „ten gbur” to on. Zawsze sta­wał w obro­nie kobiet, nawet kiedy szły do łóżka z face­tem pozna­nym pięć minut wcze­śniej. „Carpe diem” – mawiał, ale nie pole­cał, bo sam tak żył. Zmarł bar­dzo młodo, prze­ży­wa­jąc wię­cej niż nie­je­den osiem­dzie­się­cio­la­tek.

Dziew­czyny, zanim podej­mie­cie jaką­kol­wiek decy­zję, zasta­nów­cie się dwa razy. Choć cza­sami lepiej żało­wać, że się coś zro­biło, niż całe życie roz­my­ślać, co by było, gdyby…

Miej­cie tylko głowę na karku.

E.

Rozdział 1

– Zasady są pro­ste: zero nar­ko­ty­ków, zero nie­zo­bo­wią­zu­ją­cego seksu, zero skan­dalu. Jeśli chce­cie utrzy­mać tę robotę, każde z was musi mieć nie­na­ganny wize­ru­nek.

Grono mniej lub bar­dziej doświad­czo­nych akto­rów stało w kółku niczym przed­szko­laki pod­czas przed­sta­wie­nia dla dziad­ków. Każde z nich miało nie­tęgą minę. Sce­ne­ria też nie wpra­wiała w zachwyt. Wszy­scy znaj­do­wali się w hali pro­duk­cyj­nej, w któ­rej nie dość, że było szaro i ponuro, to jesz­cze strasz­nie zimno. Po zimie wielka hala nie zdą­żyła się nagrzać. Wyglą­dała obskur­nie i nie było nawet na czym usiąść.

– Ykhm – męż­czy­zna chrząk­nął, bo chciał kon­ty­nu­ować wywód.

Zapa­dła wymowna cisza.

Nata­lia osten­ta­cyj­nie zaczęła prze­wra­cać oczami. Oho, zaczęło się, pomy­ślała. Ruch jej gałek ocznych był bar­dzo wyra­zi­sty, wyda­wało się, że wręcz wydaje dźwięki.

Męż­czy­zna tylko spoj­rzał na nią znie­sma­czony.

– Ty, Grze­siek, możesz odsta­wić jakiś numer, acz­kol­wiek i tak na to nie liczę. Nato­miast wy, dziew­czyny, a szcze­gól­nie ty, Nata­lia… – w tej chwili oczy wszyst­kich skie­ro­wały się wła­śnie na nią – jeśli wywo­ła­cie jakiś skan­dal, wyla­tu­je­cie.

Mówiąc te słowa, łysy męż­czy­zna w śred­nim wieku zro­bił się pur­pu­rowy. Repry­mendy przez niego wyda­wane jed­nych bawiły, innych zaś wpę­dzały w stan przed­za­wa­łowy. Miał siwą brodę, pomarsz­czoną jak dwu­ty­go­dniowe jabłko skórę. Wyglą­dał groź­nie i tak też się zacho­wy­wał. Jed­nym tele­fo­nem dawał ludziom pracę i szansę zosta­nia gwiazdą, dru­gim w ciągu minuty im ją odbie­rał. Siał postrach i zgrozę od lat. Nikt go nie sza­no­wał, nato­miast wszy­scy się go bali. Cho­dził dumny jak paw. Przez lata pra­cow­nicy przy­my­kali oczy na jego zacho­wa­nia: wyzwi­ska, krzyki, mob­bing, groźby zwol­nień, jeśli nie wykona się jego pole­ceń. „Taka branża”, tłu­ma­czyli sobie. Nawet Nata­lia, która w swoim życiu prze­żyła wiele upo­ko­rzeń.

Sta­szek, oj, Sta­szek, a weź wylu­zuj, wes­tchnęła w duchu, patrząc na star­szego męż­czy­znę. Gdzie ja i jakiś skan­dal? Ten łysy dziad, zawsze będę na niego tak mówić (zresztą nie tylko ja), jest jed­nym z naj­słyn­niej­szych i naj­ostrzej­szych pol­skich reży­se­rów. Zda­rzyło mi się już z nim pra­co­wać i przy­znam szcze­rze, że do naj­przy­jem­niej­szych ta współ­praca nie nale­żała. Sta­szek jest furia­tem nad­uży­wa­ją­cym czer­wo­nego wina. Mob­bing to jego dru­gie imię, łapa­nie za kolanko? To tak jakby natu­ral­nie omsknęła mu się ręka. Nazwa­nie aktorki kre­tynką – codzien­ność. Czy robi to na mnie wra­że­nie? Nie. Oj, już nie. Na szczę­ście. Ni­gdy nie zapo­mnę sytu­acji sprzed roku, kiedy gra­łam epi­zod w jego fil­mie. Mała rólka, acz­kol­wiek bar­dzo gło­śna, bo poka­za­łam cycki. Uwiel­biał pouczać i mówić, jak aktor ma grać. Już pod­czas pierw­szego dnia zdję­cio­wego zaczął się do mnie przy­sta­wiać. Noto­rycz­nie wkra­czał w moją prze­strzeń oso­bi­stą i sta­wał przy mnie tak bli­sko, że odno­si­łam wra­że­nie, iż chu­cha mi pro­sto w usta – pogrą­żyła się w myślach i wspo­mnie­niach, jakby opo­wia­dała o swoim życiu jakiejś kole­żance. Czę­sto jej się to zda­rzało. Nauczona doświad­cze­niem, wie­działa, że nie może nikomu ufać, a im mniej inni wie­dzą na jej temat, tym lepiej. Szcze­gól­nie w show-biz­ne­sie. Nie­wy­tłu­ma­czalna zazdrość kie­ro­wała tutaj więk­szo­ścią ludzi. Nagle przy­po­mniała jej się sytu­acja sprzed lat. Ta, która ją zahar­to­wała.

Dwa lata wcześniej

– Kiedy pojawi się Michał, zrzu­cisz ręcz­nik i poka­żesz te śliczne cycuszki – powie­dział Sta­szek i dotknął ramie­nia Nata­lii. Był stary i obrzy­dliwy, więc jej mina wystar­czała za tysiąc słów. Niby nie­chcący strą­cił ręcz­nik, by popa­trzeć na jej biust, ale wia­domo było, że zro­bił to celowo.

Ni­gdy nie zapo­mnę tego cwa­niac­kiego uśmie­chu i oble­śnej mordy. Jego star­cze oczy aż się zaświe­ciły, a na twa­rzy poja­wił się dziwny gry­mas – wró­ciła nie­chęt­nie do wspo­mnień. Cycki mia­łam, a wła­ści­wie przez cały czas mam, bar­dzo ładne. Jestem z nich dumna. Co prawda są bar­dzo małe, ale okrą­głe i jędrne. Tablo­idy nie­raz posą­dzały aktorki o ope­ra­cje pla­styczne, jed­nak aku­rat mi nie mogły tego zarzu­cić. Sama natura.

Uśmie­chała się do sie­bie.

Kiedy tego dnia Sta­szek drugi raz niby przy­pad­kowo pró­bo­wał dotknąć jej piersi, na oczach całej ekipy dostał z liścia. Nie wytrzy­mała. Jej ręka z pełną pre­me­dy­ta­cją, zacię­to­ścią i siłą wylą­do­wała na jego policzku.

– Jesz­cze raz, stary dzia­dzie, spró­bu­jesz mnie dotknąć, a nie ręczę za sie­bie – pod­nio­sła ręcz­nik i okryła się nim. Była wtedy na tyle znie­sma­czona i wku­rzona, że nawet przez myśl jej nie prze­szło, że przez taki incy­dent może stra­cić pracę. Łysy zła­pał się za poli­czek i przy­mru­żył oczy. Prze­kleń­stwa cisnęły mu się na usta. Na chwilę oboje zamarli. Wszy­scy obecni patrzyli na niego i bali się naj­gor­szego – wybu­chu szału.

Nagle pod­niósł ręce i zaczął teatral­nie bić brawo. Powoli i gło­śno kla­skał wiel­kimi, chu­dymi, pokry­tymi pla­mami star­czymi łap­skami. Ekipa na pla­nie zdję­cio­wym była zdez­o­rien­to­wana, zresztą tak jak sama Nata­lia.

– I wła­śnie w taki spo­sób, Natalko, masz zare­ago­wać, kiedy Michał ci powie, że spał z inną kobietą – wymy­ślił na pocze­ka­niu nowy epi­zod, żeby nikt się nie zorien­to­wał, że naprawdę go spo­licz­ko­wała. Po czym pochy­lił się nad nią i szep­nął do ucha: – Cha­rak­terna jesteś, podo­basz mi się. Ale spró­buj pod­nieść na mnie rękę raz jesz­cze, a w życiu ni­gdzie nie zagrasz. Zro­zu­miano? – wyszcze­rzył białe zęby. Sze­ro­kim wymu­szo­nym uśmie­chem chciał spra­wić, żeby wszy­scy pomy­śleli, że chwali jej talent.

– Spró­buj mnie dotknąć jesz­cze raz, a dowie­dzą się o tym wszyst­kie media. Hash­tag MeToo i poza­mia­tane. Zro­zu­miano? – wypa­liła auto­ma­tycz­nie, bez zasta­no­wie­nia.

Wewnątrz trzę­słam się jak osika, ale obie­ca­łam sobie, że już ni­gdy nie dam po sobie poznać, że się boję, że czuję się zastra­szona. Od tam­tej pory, gdy spo­ty­ka­li­śmy się na róż­nych pla­nach zdję­cio­wych, byłam trak­to­wana wyjąt­kowo łagod­nie. W moją stronę nie padały żadne wyzwi­ska, a rączki mu się już ni­gdy nie omsknęły. Bywał dla mnie nie­miły, wyma­ga­jący, cza­sami nie zezwa­lał na prze­rwy, ale i tak byłam trak­to­wana łagod­nie. Głu­pie przy­tyki nie robiły już na mnie wra­że­nia.

***

Dla­tego dzi­siaj, przy­po­mi­na­jąc sobie to wyda­rze­nie, po całej tej repry­men­dzie spoj­rzała tylko na niego i sze­roko się uśmiech­nęła. Była dumna z sie­bie, że bez żad­nych konek­sji, bez zna­jo­mo­ści, bez seksu wygrała casting i dostała główną rolę w serialu Nie­winne tara­paty. Wie­działa, że ten tasie­miec może odmie­nić jej życie. Wie­działa też, że musi być twarda i nie dać sobie wejść na głowę. Wystar­czy­łoby, żeby ktoś raz zoba­czył jej sła­bość, a byłaby skoń­czona. Nie bar­dzo jej się taki stan rze­czy podo­bał. Była zodia­kal­nymi Rybami, uro­dziła się dwu­na­stego marca, kochała życie i kochała ludzi. Jako typowa Rybka była bar­dzo wraż­liwa, deli­katna, obda­rzona pew­nego rodzaju intu­icją, która rzadko ją zawo­dziła. „Osoby spod tego znaku zodiaku odczu­wają wszystko bar­dzo inten­syw­nie, nie­które sprawy za bar­dzo biorą do sie­bie i czę­sto nie mają z kim się nimi podzie­lić. Cza­sami są zbyt płacz­liwe i nie do końca potra­fią odna­leźć się w dzi­siej­szym świe­cie”, pod­su­mo­wał pewien znany wróż­bita. Co zatem Nata­lia robiła w branży aktor­skiej? Sama coraz czę­ściej się nad tym zasta­na­wiała. Miała duszę arty­sty, kochała wystawy, obrazy, uwiel­biała grać i wcie­lać się w różne posta­cie. Nie lubiła jed­nak światka cele­bry­tów i show-biz­nesu. Rzadko poja­wiała się na bran­żo­wych impre­zach i stą­pała po czer­wo­nych dywa­nach, a jeśli już to robiła, to w jakimś kon­kret­nym celu. Mało kto znał ją z impre­zo­wej strony – w War­sza­wie tylko przy­ja­ciółka Pau­lina. Inni trak­to­wali ją jak gwiazdę z grubą skórą. Pan­cerz, który tak naprawdę był fik­cją.

– Z czego się śmie­jesz? – wypa­lił Sta­szek, wyry­wa­jąc ją z zadumy.

Chyba jej sze­roki uśmiech mu się nie spodo­bał. Dziew­czyny stały jak tru­sie, wyraź­nie było widać, że są wystra­szone, a Grze­siek… cóż, on na pierw­szy rzut oka wyglą­dał jak typowa ciapa. A po całej trójce było widać, że boją się o angaż. Nikt z nich nie pisnął słówka. Tylko Nata­lia wyka­zała się odwagą.

– Uśmie­cham się do cie­bie, sze­fie – wypa­liła, pusz­cza­jąc mu oko spod per­fek­cyj­nie uma­lo­wa­nych rzęs.

– Zoba­czymy, czy będziesz się tak uśmie­chać, jak poznasz Koteczka. Nie ja rzą­dzę na tym pla­nie, tylko Kot. Wła­ści­wie Eryk Pniew­ski. Pro­du­cent i główny inwe­stor. To on decy­duje o tym, kto wyla­tuje z ekipy, a kto nie, więc nie do mnie te uśmieszki, Nata­lia.

Na twa­rzy sta­rego dziada znów poja­wił się zimny i iro­niczny uśmiech. Wie­działa, że chciał ich zastra­szyć, żeby cho­dzili jak w zegarku. Mało krę­ciło się obec­nie seriali, a ten miał tra­fić na główną antenę jed­nej z naj­więk­szych sta­cji tele­wi­zyj­nych. Męż­czy­zna wie­dział, że cała czwórka zdaje sobie sprawę, że to ich „być albo nie być”. Nata­lia, słodki Grześ, który, tak jak ona, miał grać główną rolę. Śliczna dziew­częca Ola i znie­wa­la­jąca Karo­lina były aktor­kami tak zwa­nego dru­giego planu. Dotych­czas tylko o Nata­lii pisały kolo­rówki. Naj­bar­dziej krzy­kliwe nagłówki, z któ­rych nawet w Ame­ryce śmiała się jej matka, to: Znana aktorka ma na sobie tanie auto, co w rozu­mie­niu pisma­ków ozna­czało, że jej sty­li­za­cja była warta tyle, co śred­niej klasy samo­chód. Wszystko poży­czyła. Nie oszu­kujmy się, nie stać jej było na sukienkę od Given­chy za osiem­na­ście tysięcy zło­tych. Jedyne, co w tej sty­li­za­cji nale­żało do niej, to buty. Kla­syczne loubo­utiny. Odkła­dała na nie przez pół roku, by mieć w czym cho­dzić na ścianki, czyli czer­wone dywany, gdzie papa­razzi robią zdję­cia na por­tale plot­kar­skie. Nikt tego nie wie­dział. Każdy uwa­żał ją za ładną, łatwą pięk­ność. Miała metr sie­dem­dzie­siąt cztery cen­ty­me­try wzro­stu, jasno­nie­bie­skie oczy, dłu­gie natu­ralne blond włosy do pasa, mały zadarty nosek i pełne usta, zro­bione metodą na pła­sko – wyglą­dała jak anio­łek Vic­to­rii Secret. Była szczu­pła – ważyła pięć­dzie­siąt dwa kilo­gramy. Faceci sza­leli na jej punk­cie. Więc kiedy w oko jej i mamie wpadł arty­kuł zaty­tu­ło­wany: Przy­tył jej tylko brzu­szek, suge­ru­jący ciążę, obie pra­wie się prze­krę­ciły. Nata­lia ze śmie­chu, matka z prze­ra­że­nia.

– Jesteś w ciąży? Jesteś?! – pamię­tała ton tych pytań, jakby to było dzi­siaj. Tele­fon od matki, który ode­brała o trze­ciej w nocy.

– Nie, mamuś. Nażar­łam się gro­chu – odpo­wie­działa wtedy zaspana.

– Nie rób sobie ze mnie jaj! – krzy­czała matka.

– Mamo, nie żar­tuję. Na pla­nie zdję­cio­wym cate­ring przy­go­to­wał gro­chówkę. Brzuch mi wzdęło, stąd te zdję­cia – zaśmiała się, sły­sząc, jak z matki scho­dzi powie­trze. – Poza tym dali mi sukienkę w roz­mia­rze trzy­dzie­ści cztery, czyli o roz­miar za małą, i to tylko spo­tę­go­wało ten efekt.

Jak widać, tablo­idy lubiły o niej pisać, więc z całej czwórki to ona miała naj­więk­sze szanse stać się drugą Kożu­chow­ską albo Lindą w spód­nicy. Ni­gdy jed­nak nie została boha­terką żad­nego skan­dalu, nie miała gło­śnego romansu. Ucho­dziła raczej za spo­kojną dziew­czynę inte­re­su­jącą się modą. Gło­śno zaczęło się o niej robić dopiero po pre­mie­rze spek­ta­klu Natu­ralna na niby, gdzie musiała się wyka­zać praw­dziwą grą aktor­ską. Nikt z widzów tego melo­dra­matu nie mógł pozo­stać obo­jętny, a jej mono­logi przy­pra­wiały ludzi o dresz­cze. To wtedy po raz pierw­szy media uznały ją za uta­len­to­waną, a nie tylko ładną aktorkę. Po tym wyda­rze­niu została obsa­dzona w głów­nej roli w serialu Nie­winne tara­paty, który opo­wia­dał histo­rię trzech przy­ja­ció­łek, stu­den­tek, które zako­chują się w tym samym face­cie. Zdrada, intrygi i zła­mane serca. Ten serial z pew­no­ścią nie przej­dzie bez echa w pol­skim show-biz­ne­sie.

– Wasza trójka do kam­pe­rów i do cha­rak­te­ry­za­cji. – Sta­szek ner­wowo wska­zał pal­cem na Grześka, Karo­linę i Olę. – A ty, ze mną – jego wzrok utkwiony był w małym nosku Nata­lii.

– Mam coś na nosie? – zapy­tała go ze skrę­po­wa­niem.

Sta­ni­sław tylko prze­wró­cił zmę­czo­nymi oczami. Mło­dzi akto­rzy w te pędy opu­ścili halę pro­duk­cyjną i zaczęli przy­go­to­wy­wać się do prób­nych zdjęć, które dzi­siaj miały się odbyć na dwo­rze.

W powie­trzu czuć było wio­snę. Był począ­tek kwiet­nia, wszystko budziło się do życia. Roz­kwi­tały drzewa, a rześ­kie powie­trze spra­wiało, że chciało się żyć. Nata­lia w krót­kich leg­gin­sach i topie w kolo­rze kar­melu narzu­ciła na ramiona luźną skó­rzaną ramo­ne­skę. Cało­ści dopeł­niały jej ulu­bione buty od Aqu­az­zury – czer­wone szpilki z frędz­lami. Z daleka widziała zbli­ża­ją­cego się do nich wyso­kiego męż­czy­znę, na oko metr dzie­więć­dzie­siąt wzro­stu, z bujną blond czu­pryną. Włosy zacze­sane miał niczym gang­ster na żel, oku­lary prze­ciw­sło­neczne na nosie, gęsty blond zarost i cham­ski, bez­czelny uśmiech. Nos miał sze­roki jak bok­ser po prze­gra­nych wal­kach. Był przy­stojny, to fakt, ale widać było z daleka, że jest aro­gancki. Od razu wyczuła, że to pro­du­cent. Ubrany był w dobrze skro­jony gar­ni­tur i białą koszulę, a pew­ność sie­bie aż od niego biła. Razem z sil­nym zapa­chem wody koloń­skiej, który wzma­gał efekt męsko­ści. To wszystko spra­wiało, że ludzie od początku czuli do niego ogromny respekt. Ale nie ona.Nata­lia wie­działa, że taka postawa czę­sto maskuje kom­pleksy.

Męż­czyźni uści­snęli sobie dło­nie, a blon­dyn otak­so­wał ją wzro­kiem od góry do dołu. Poczuła się pra­wie jak na kon­kur­sie Miss Polo­nia. Jego wzrok zatrzy­mał się na jej bio­drach.

– Musisz schud­nąć – wyce­dził na powi­ta­nie roz­ka­zu­ją­cym tonem. Jesz­cze raz ją zlu­stro­wał i gło­śno prze­łknął ślinę. Choć wszy­scy mieli wra­że­nie, że raczej nią splu­nie.

Oczy o mało nie wysko­czyły jej z orbit. Wie­działa, że to pro­stak, ale nie spo­dzie­wała się, że aż taki. Nawet się nie przy­wi­tał, nie przed­sta­wił, a już zaata­ko­wał.

– Słu­cham? – udała, że nie rozu­mie, o co mu cho­dzi, bo prze­cież mogła się prze­sły­szeć.

– Musisz schud­nąć, czyli zrzu­cić kilka kilo­gra­mów. Przejść na dietę, pójść na siłow­nię – wymam­ro­tał.

– Wiem, co ozna­cza „musisz schud­nąć” – nie dowie­rzała temu, co się teraz dzieje.

– Więc do dzieła. Minus jakieś pięć kilo­gra­mów. Twoja obecna syl­wetka jest ide­alna dla śmier­tel­nika, ale nie na wizję. Na wizji dodaj sobie sześć kilo. Ile ważysz? – jego oczy znów zawie­siły się na jej bio­drach. Ścią­gnął nawet oku­lary, by jesz­cze lepiej jej się przyj­rzeć.

– Pięć­dzie­siąt dwa kilo­gramy, a przed okre­sem nawet i pięć­dzie­siąt pięć – powie­działa nie­pew­nie.

– To na wizji wyglą­dasz na sześć­dzie­siąt, a nawet sześć­dzie­siąt jeden kilo­gra­mów. Za gruba. Musisz zrzu­cić pięć kilo. W mie­siąc dasz radę? Do tego czasu wstrzy­mu­jemy zdję­cia.

– Słu­cham? – wtrą­cił się Sta­szek. – Co ty pier­do­lisz? Jakie wstrzy­mu­jemy zdję­cia? Ekipa jest już opła­cona, dziś po pró­bach pada pierw­szy klaps – pierw­szy raz w życiu Sta­szek sta­nął w jej obro­nie. Jak lew. A wła­ści­wie w obro­nie swo­ich zain­we­sto­wa­nych pie­nię­dzy.

Zro­biło jej się cho­ler­nie przy­kro. Na jej twa­rzy widać było złość, a nie minę dziew­czynki, która zaraz ma się roz­pła­kać. Choć nie­wiele bra­ko­wało.

– Wyda­wało mi się, że jestem szczu­pła. Noszę roz­miar S – nie potra­fiła zro­zu­mieć zaist­nia­łej sytu­acji.

– Bez dys­ku­sji. I tak ja za to płacę. Taka jest moja decy­zja. Pani Nata­lio… Tak? Nata­lio?

– Tak. Nata­lia Orłow­ska – wycią­gnęła do męż­czy­zny dłoń.

Uści­snął ją mocno i bar­dzo pew­nie.

– Nie zapo­mnę tego zapo­zna­nia ni­gdy – powie­dział, pusz­cza­jąc do niej zalot­nie oko. Przez jej ciało prze­szedł dreszcz. Wystar­czyło pięć minut i męż­czy­zna poka­zał, jak skrajne ma w sobie emo­cje i jak jest nie­prze­wi­dy­walny. – Eryk Pniew­ski-Kot, pro­du­cent, inwe­stor. Od teraz twój prze­ło­żony. Bar­dzo mi miło – spoj­rzał na nią spod ciem­nych oku­la­rów, które sekundę wcze­śniej znów wsu­nął na wielki nos, i uśmiech­nął się iro­nicz­nie.

Czy będzie miło, to się jesz­cze okaże, pomy­ślała, a gło­śno powie­działa:

– Bar­dzo męski uścisk.

I zdała sobie sprawę, że chcąc roz­luź­nić atmos­ferę, pal­nęła głu­potę.

– W końcu jestem męż­czy­zną – wypro­sto­wał się i nadął jak paw na wybiegu. Widać było, że lubi, kiedy łech­cze się jego próż­ność.

– Nie wąt­pię – uśmiech­nęła się, w głębi duszy czu­jąc, że to facet z kom­plek­sami.

– Czyli się rozu­miemy? Do końca mie­siąca zrzu­cisz pięć kilo­gra­mów. I potem wej­dziemy na plan zdję­ciowy – powtó­rzył raz jesz­cze swoje roz­po­rzą­dze­nie. Kątem oka widziała, jak nie­za­do­wo­lony Sta­ni­sław kiwa głową.

– Co tak kiwasz głową?! – Eryk nie wytrzy­mał.

– Dziew­czyna jest zgrabna, Polki mają się z nią utoż­sa­miać, a ty mi chcesz z niej jakiś wie­szak zro­bić.

Brawo ty!, pomy­ślała. W końcu jakiś ludzki odruch ze strony łysego dziada.

– Nie obcho­dzi mnie twoje zda­nie. Ma schud­nąć i koniec! – Eryk był nie­ugięty.

– Pan każe, pan ma. Czy to wszystko? – prze­rwała im już widocz­nie wku­rzona i poiry­to­wana.

Cała ich trójka, czyli Sta­szek, Nata­lia, Eryk, nie zwró­ciła nawet uwagi, że są tema­tem roz­mów całej ekipy. Wszy­scy im się ukrad­kiem przy­glą­dali i nasłu­chi­wali, o czym tak żywo dys­ku­tują. Karo­lina o mało nie spa­dła z krze­sła, tak bar­dzo sta­rała się usły­szeć jak naj­wię­cej.

– Ma pani wizy­tówkę? To zna­czy, masz? – Eryk tym razem miłym tonem zwró­cił się do Nata­lii.

– Mam.

– To popro­szę – wycią­gnął rękę w jej kie­runku.

Z dna torebki wygrze­bała ostat­nią, mocno wygnie­cioną różową wizy­tówkę. Na odwro­cie wid­niało jej zdję­cie. To samo, które miała na pro­filu na Face­bo­oku i Insta­gra­mie.

– Ładna, bar­dzo pro­fe­sjo­nalna – zadrwił z niej, oglą­da­jąc kawa­łek kar­to­nika ze wszyst­kich stron.

– Dzię­kuję, też mi się podoba – odpo­wie­działa szybko, żeby myślał, że przy­jęła to jako kom­ple­ment. Była inte­li­gentna, ale w tej branży tego raczej nie ceniono. Lepiej, a może łatwiej, było uda­wać słodką idiotkę.

Zmru­żyła oczy, marząc, żeby stąd jak naj­szyb­ciej wyjść. Męczyło ją towa­rzy­stwo tych dwóch face­tów. Cały entu­zjazm ule­ciał z niej niczym powie­trze z prze­bi­tej opony. Mie­siąc opóź­nie­nia w zdję­ciach ozna­czał mie­siąc bez kasy. A co za tym idzie – kolejny mie­siąc bez odwie­dzin mamy i Lei. A prze­cież zaraz Wiel­ka­noc. Na domiar złego musiała się jesz­cze odchu­dzić. A wie­działa, że w jej przy­padku to nie będzie łatwe. Branża aktor­ska w tym kraju nie miała lekko. Ludzie, któ­rzy jej nie śle­dzili, nie wie­dzieli, że akto­rzy czę­sto żyją z mie­siąca na mie­siąc lub z oszczęd­no­ści. Może i dosta­wali za dzień zdję­ciowy tyle, ile pani Kowal­ska za mie­siąc pracy na kasie w skle­pie spo­żyw­czym, ale czę­sto pół roku nie mieli żad­nej pracy, a w teatrze nie zara­bia się koko­sów. Nata­lia mie­wała różne okresy w życiu – takie, kiedy nie było stać jej na czynsz, i takie, kiedy potra­fiła kupić sobie buty za trzy tysiące bez mru­gnię­cia okiem. Ale teraz nie było łatwo. Teraz miała wielką nadzieję, że dzięki seria­lowi nie tylko zarobi i usta­bi­li­zuje życie finan­sowe, lecz także sta­nie się jesz­cze bar­dziej roz­po­zna­walna. Wie­działa, że dla aktora nie ma nic lep­szego niż gra w serialu. Nie dość, że to była praca dłu­go­ter­mi­nowa i zazwy­czaj zapew­niała wie­lo­letni stały przy­pływ gotówki, to jesz­cze spra­wiała, że widz przy­wią­zy­wał się do danego aktora, dając mu poczu­cie pew­no­ści, że nie zosta­nie zwol­niony.

Jeżeli cho­dzi o dietę, to wiem, kiedy ją zacznę. Jutro. Uśmiech­nęła się do sie­bie. Na samą myśl o piciu dwóch litrów wody dzien­nie i zre­zy­gno­wa­niu z ulu­bio­nych fry­tek z bata­tów robiło jej się słabo. Ale nic to, jak mus, to mus.

Rozdział 2

Na pla­nie zdję­cio­wym, jak to na pla­nie, pano­wał har­mi­der. Nata­lia była zachwy­cona swoją cha­rak­te­ry­za­cją. W serialu grała foto­mo­delkę, która fascy­nuje się modą. Nosiła więc same mar­kowe ciu­chy, a jej sty­li­za­cje były obłędne. Co wię­cej, zna­czą­cym punk­tem cha­rak­te­ry­za­cji były krę­cone włosy. Na co dzień miała pro­ste blond pukle, a od teraz speł­niło się jej marze­nie i w cza­sie trwa­nia serialu mogła cho­dzić w ide­al­nie skrę­co­nych lokach, które doda­wały jej uroku i deli­kat­no­ści.

Miała na sobie się­ga­jące do połowy bio­dra czarne latek­sowe kozaki na ostrych szpil­kach, over­si­zowy czarny swe­ter opa­da­jący na jedno ramię i mini. Pre­zen­to­wała się sek­sow­nie i z klasą. Z zakrę­co­nymi wło­sami wyglą­dała deli­kat­nie i dziew­częco, ale złota biżu­te­ria doda­wała jej dra­pież­no­ści.

– Grze­siu, zrób mi parę zdjęć. Wrzucę sobie na Insta. Ta sty­li­za­cja jest soooo HOT – aż piała z zachwytu.

Grze­siek od razu chwy­cił za tele­fon i zaczął ją foto­gra­fo­wać. A miał wyczu­cie smaku i ide­al­nie kadro­wał zdję­cia. Gdyby nie wyszło mu z aktor­stwem, spo­koj­nie mógłby zostać foto­gra­fem. Nagle zza jego ple­ców wyło­niła się Karo­lina.

– A co wy tu robi­cie i czemu ty jesteś tak wystro­jona, a ja wyglą­dam jak jakiś łach­myta? – dziew­czyna aż kipiała ze zło­ści. Spoj­rzała na sie­bie: dżinsy, teni­sówki i swe­te­rek w biało-gra­na­towe paski. – Nie no, tak być nie może! Nie dość, że mam być tą drugą, to jesz­cze wyglą­dam gorzej niż ty! – wykrzy­czała. – Idę się prze­brać!

Obró­ciła się na pię­cie i skie­ro­wała się w stronę kam­pe­rów z gar­de­ro­bami. Grze­siek i Nata­lia wymie­nili poro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nia i wybuch­nęli śmie­chem.

– No ja nie wiem, jak nasza ulu­bie­nica znie­sie to, że jest tą drugą – zaśmiał się Grze­siek. – A tak serio, na samą myśl, że w póź­niej­szych odcin­kach ma być moją kochanką, robi mi się nie­do­brze. Nie zno­szę jej. Zaro­zu­miała, nadęta akto­reczka po zna­jo­mo­ściach – dodał.

– Daj spo­kój, nie ma co się anga­żo­wać emo­cjo­nal­nie w takich ludzi jak ona. Poza tym nie zapo­mi­naj, że Sta­szek to jej rodzina. Karo­lina naskarży na nas, a on nas zwolni. Więc radzę, daruj sobie jakie­kol­wiek komen­ta­rze – wyszep­tała przez zęby wyszcze­rzone w wymu­szo­nym uśmie­chu. – Dobra, pokaż te zdję­cia – zmie­niła temat i wyrwała mu komórkę z dłoni.

Szybko przej­rzała dzieła Grze­sia.

– Dobre! Bar­dzo dobre! Wow! Nie­złe – eks­cy­to­wała się, prze­glą­da­jąc foto­gra­fie. – Nawet prze­ra­biać nie trzeba.

Chwilę póź­niej na jej pro­filu zna­lazł się post, który w kilka minut zebrał aż tysiąc komen­ta­rzy.

– Do pracy może byście się wzięli, a nie wisieli na tych tele­fo­nach – krzyk­nął z oddali Sta­szek. – Za pięć minut ostat­nia scena.

Nata­lia tylko wes­tchnęła. Zoba­czyła kątem oka Karo­linę, która wró­ciła w tych samych ciu­chach. Czuła więc, że nie będzie szczę­śli­wego zakoń­cze­nia.

– O, a ty co? Nie­prze­brana? – Grze­siek nie mógł sobie daro­wać zło­śli­wo­ści.

Karo­lina osten­ta­cyj­nie zmru­żyła oczy i, prze­cho­dząc obok Nata­lii, ude­rzyła ją bar­kiem.

– A ty się za wcze­śnie nie ciesz, że będziesz tu jakąś gwiazdą – rzu­ciła pod nosem.

– Robi się gorąco – mruk­nął.

– Nie zamie­rzam tego komen­to­wać. Jak to się mówi? – zawie­siła się na chwilę. – Gówna się nie rusza, bo śmier­dzi – dokoń­czyła z pełną powagą.

Cała ta sytu­acja spra­wiła, że i tak już kiep­ski humor tylko się pogor­szył. Co wię­cej, poja­wiły się prze­czu­cia, że pro­blemy z tą dziew­czyną dopiero się zaczną. Próby minęły im dosyć szybko, aż żało­wali, że na ten wła­ściwy plan zdję­ciowy będą musieli jesz­cze pocze­kać.

Rozdział 3

Posta­no­wiła popra­wić sobie humor, wycho­dząc wie­czo­rem z Pau­liną na dri­neczka. Pau­lina nie była książ­kową pięk­no­ścią. Miała dłu­gie brą­zowe, zawsze przy­li­zane włosy. Zie­lone oczy, owalną buzię i dosyć ostre rysy twa­rzy, które total­nie nie kore­spon­do­wały z jej uspo­so­bie­niem. Była wysoka i bar­dzo towa­rzy­ska, wręcz żywio­łowa, i bar­dzo szybko nawią­zy­wała nowe zna­jo­mo­ści. Ale czemu tu się dzi­wić? Była jedną z lep­szych tablo­ido­wych dzien­ni­ka­rek w kraju. W szma­tławcu pra­co­wała już od dobrych dzie­się­ciu lat. Znała wszyst­kich cele­bry­tów – od arty­stów przez akto­rów po zna­nych spor­tow­ców. Wykre­owała nie­jedną gwiazdę. Nie­jed­nej też znisz­czyła życie. Jedni ją kochali, a inni jej nie­na­wi­dzili. Nie­któ­rzy akto­rzy zwy­czaj­nie się jej bali. Mil­kli w jej towa­rzy­stwie albo po pro­stu je opusz­czali.

Obser­wu­jąc ją jesz­cze parę lat temu, Nata­lia widziała, że Pau­linę bar­dzo to boli, że jej przy­kro, kiedy jest odsu­wana od towa­rzy­stwa lub trak­to­wana jak intruz. Po sze­ściu latach zna­jo­mo­ści zarówno Nata­lia, jak i Pau­lina prze­stały zwra­cać na to uwagę. Znały już sie­bie, swoją war­tość i poglądy. Zda­nie innych osób miały total­nie gdzieś. Trzy­mały się zasady, że będą przej­mo­wać się tylko opi­nią ludzi, któ­rych kochają.

„A ty się nie boisz z nią spo­ty­kać? Że cię obsma­ruje w tym szma­tławcu?”. Nata­lia nie­raz sły­szała takie pyta­nia od kole­gów po fachu. „Nie. Po pierw­sze, nie­ważne jak, byleby pisali. Po dru­gie, Pau­lina umie oddzie­lić życie zawo­dowe od pry­wat­nego” – odpo­wia­dała zawsze tak samo.

Czy się bałam, że coś wyciek­nie? Na początku zna­jo­mo­ści – ow­szem. Ale teraz? Kiedy tyle razy wspól­nie wygrze­ba­ły­śmy się z nie­jed­nego bagna czy bzy­ka­ły­śmy tego samego faceta w odstę­pie kilku tygo­dni – NIE. Mam do niej pełne zaufa­nie. Poza tym każdy arty­kuł, który o mnie pisze, daje mi do auto­ry­za­cji. Zdję­cia papa­raz­zich poka­zuje przed publi­ka­cją, a jedno kom­pro­mi­tu­jące, jak pijana zata­cza­łam się obok placu Trzech Krzyży i spod krót­kiej spód­niczki było mi widać pośladki, kazała usu­nąć. I jak tu jej nie kochać? Nie da się. Jej myśli galo­po­wały jak stado dzi­kich koni. Nie miała zbyt wielu bli­skich osób, z któ­rymi mogłaby poroz­ma­wiać, więc czę­sto roz­ma­wiała sama ze sobą. Co według Pau­liny było cre­epy.

Zaczęło się już ściem­niać, kiedy do miesz­ka­nia Nata­lii wpa­ro­wała Pau­lina. Zdy­szana jak zawsze i pod­eks­cy­to­wana. Szybko cmok­nęła przy­ja­ciółkę w poli­czek i wyjęła z szafki szklankę. Kiedy napeł­niała ją kra­nówką, wypa­liła:

– Nata­lia, opi­jemy dziś twój cudow­nie roz­po­częty plan zdję­ciowy. Co ty na to?!

– Wiesz, że nie mogę. Muszę się odchu­dzić, a nie pić alko­hol.

Zapa­dła nie­zręczna cisza. Obie spo­waż­niały, dopiero kiedy ich spoj­rze­nia się zetknęły, wybuch­nęły nie­kon­tro­lo­wa­nym śmie­chem. Pau­lina total­nie zapo­mniała, że dziś jej przy­ja­ciółka została pouczona, że jest za gruba do zapro­po­no­wa­nej jej roli. Przy­glą­da­jąc się jej chu­dym nogom, śmiała się jesz­cze gło­śniej.

– Prze­cież to chore – wypa­liła.

Nie wiem, która z nas śmiała się gło­śniej. Ale po głęb­szej ana­li­zie moje przej­ście na dietę było dosyć zabawne.

– To będziesz piła wodę z wódką i cytryną – powie­działa Pau­lina ze śmie­chem i popa­trzyła Nata­lii w oczy. – Jeden ze zna­nych akto­rów, oczy­wi­ście alko­ho­lik, bo u nich to norma, powie­dział mi, że kie­li­szek wódki ma śred­nio sześć­dzie­siąt kalo­rii. Jak wypi­jesz pół litra, to tak, jak­byś zja­dła pączka – znowu zachi­cho­tała, a Nata­lia z nią.

– W zasa­dzie masz rację. Poza tym odchu­dzać będę się od jutra, a dziś pozwolę sobie na opi­cie pierw­szego dnia zdję­cio­wego. Każdy pre­tekst jest dobry, by wyjść z domu i się wystroić – w oku Nata­lii poja­wił się błysk. – A że jest środa, czyli taka mini­so­bota, to nie będę się zasta­na­wiać dwa razy – dodała.

Nalała Pau­li­nie bia­łego wina i sko­czyła do sypialni wybrać jakąś sek­sowną kre­ację. Maki­jaż miała już zro­biony, bo uma­lo­wali ją na pla­nie zdję­cio­wym, a włosy lekko pod­krę­cili. W zasa­dzie przez cały dzień wyglą­dała, jakby szy­ko­wała się na imprezę. Wło­żyła czarną atła­sową sukienkę na cien­kich ramiącz­kach, prze­wią­zała ją paskiem z meta­lo­wymi wstaw­kami i całość dopeł­niła bot­kami z meta­lo­wym czu­bem.

– Wow, wyglą­dasz jak z okładki „Vogue’a”, tylko że w pol­skiej wer­sji – puściła do niej oko Pau­lina.

Nata­lia nie wie­działa, czy ode­brać to jako kom­ple­ment, czy deli­katny przy­tyk ze strony przy­ja­ciółki.

– Co ci nie pasuje?

– Wyglą­dasz wyzy­wa­jąco. Wyuz­da­nie. Nie, że mi coś nie pasuje – upiła łyk wina.

Nata­lia spoj­rzała na nią z nie­do­wie­rza­niem.

– I kto to mówi? Kobieta, która spód­nicę ma tak krótką, że nie wia­domo, kiedy oślepi cię blask jej kro­cza? – posta­no­wiła nie pozo­stać jej dłużna. – Poza tym zabie­rasz mnie do zna­nego kur­wi­dołka, więc ubie­ram się ade­kwat­nie do lokalu. Zresztą ty też nie wyglą­dasz jak księżna Kate. Bar­dziej jak Meghan Mar­kle po impre­zie w aka­de­miku jakie­goś ame­ry­kań­skiego brac­twa.

– Czyli na­dal z klasą – zaśmiała się Pau­lina, eks­po­nu­jąc naprawdę dłu­gie nogi.

Nata­lia, patrząc na nią, nie pierw­szy raz zasta­na­wiała się, czemu z taką apa­ry­cją zde­cy­do­wała się pra­co­wać w jakimś szma­tławcu, zamiast zostać modelką i zwie­dzać świat. W końcu była ide­alna do tej roli, a wtedy męż­czyźni już na pewno by się za nią uga­niali.

– Czemu ty nie zosta­łaś modelką? Spójrz na sie­bie – wyjęła z jej dłoni kie­li­szek z winem i upiła naprawdę duży łyk.

– Bo jestem stwo­rzona do wyż­szych celów – dzien­ni­karka spoj­rzała na nią tak, jak za każ­dym razem, kiedy dotarła do jakie­goś hard­co­ro­wego newsa, który naza­jutrz miał się zna­leźć na okładce jej gazety. Uśmie­chała się wtedy sze­roko, oczy jej błysz­czały, a mina przy­po­mi­nała te trium­fu­ją­cych praw­ni­ków po zacie­kłej sądo­wej bata­lii.

– Masz teraz coś ostrego?

– Mam aktora, który całuje się z innym akto­rem w parku. To jeden ze zna­nych bliź­nia­ków. Ale chyba każdy wie, że to geje, więc nie wiem, czy to takie wow. I mam na oku pew­nego poli­tyka, który czę­sto korzy­sta z bur­delu i war­szaw­skich eskor­tów. Zresztą jedną jego lata­wicę dzi­siaj pozna­łaś.

– Słu­cham? Jaką lata­wicę? Jak to dzi­siaj? Która to?

– Karo­lina – Pau­lina jed­nym hau­stem opróż­niła kie­li­szek.

– Weź, nie pitol. Ta gów­niara ode mnie z planu zdję­cio­wego? Bra­ta­nica reży­sera Sta­ni­sława… no, nie wie­rzę, a wyda­wała się taka… grzeczna.

– Chyba grzeszna. Pech chciał, że na jed­nym z even­tów mój kolega był ochro­nia­rzem i pil­no­wał sali VIP. Cyk­nął im foteczki, jak się mig­dalą, a potem poszedł za nimi do kibla. A tam klęk­nęła jak bez­boż­nica przed kon­fe­sjo­na­łem.

Nata­lia poczuła się zaże­no­wana. Aż zro­biło jej się nie­do­brze. Ta dziew­czyna prze­cież wyglą­dała nie­win­nie. Była co prawda tro­chę cham­ska i wynio­sła, ale na pewno nie wyglą­dała na taką, która się tak źle pro­wa­dzi. Z każ­dym dniem coraz bar­dziej prze­ra­żało ją to, co dzieje się w świe­cie show-biz­nesu. Nie do końca się w nim odnaj­dy­wała. Była zbyt spo­kojna i poukła­dana. Wzo­rowo skoń­czyła Szkołę Fil­mową w Łodzi. Tak naprawdę w pierw­szych mie­sią­cach miesz­ka­nia w War­sza­wie była bar­dzo zahu­kana i prze­stra­szona. Dopiero Pau­lina tro­chę umoc­niła jej pozy­cję i poka­zała praw­dziwą sto­licę. To Pau­lina zała­twiała jej wej­ścia na naj­więk­sze eventy. To ona namó­wiła foto­re­por­te­rów, żeby pstryk­nęli jej pierw­sze zdję­cia na ściance. Oczy­wi­ście zro­bili to bar­dzo nie­chęt­nie, tłu­ma­cząc, że prze­cież nikt nie kupi zdję­cia nie­zna­nej dziew­czyny. Ale Pau­lina miała plan. Wypy­chała ją na ścianki, a potem o niej pisała. W ten spo­sób zro­biła z niej cele­brytkę.

– Czyli zro­biła mu – upew­niła się, wykrzy­wia­jąc twarz tak, jakby wła­śnie wypiła sok z cytryny – loda.

– Dokład­nie tak. Papa­razzi pod­słu­chał, jak poli­tyk na koniec dawał jej tysiąc zło­tych w gotówce. To co? Nie escort girl?

– Może na tak­sówkę jej dawał? – Nata­lia zawsze szu­kała jakie­goś uspra­wie­dli­wie­nia.

– Taaa, a co ona uchodź­czyni z Ukra­iny, która wra­cała tak­sówką z Cen­tral­nego z powro­tem do Kijowa? – Pau­lina była bez­czelna jak zawsze. – No nie, po pro­stu zawód: dziwka. Mało to akto­rek, pogo­dy­nek, które zaczy­nały przy­gody w tele­wi­zji, jeż­dżąc do Dubaju jako panie do towa­rzy­stwa? Natka, na jakim ty świe­cie żyjesz? – wes­tchnęła ciężko.

Można było się poku­sić o stwier­dze­nie, że jesz­cze żyje w świe­cie ilu­zji. Albo po pro­stu miała dużo szczę­ścia. Nikt ni­gdy nie ofe­ro­wał jej roli za seks ani nie skła­dał żad­nej innej pro­po­zy­cji. Tak naprawdę wybiła się w sztuce teatral­nej, gdy po pro­stu jeden z reży­se­rów dostrzegł w niej poten­cjał. Była wtedy kilka kilo­gra­mów za duża, miała krza­cza­ste, za gęste brwi, total­nie nie­ujarz­mione, i ubie­rała się, jakby miała ciu­chy ze Sta­dionu Dzie­się­cio­le­cia, popu­lar­nego w latach dzie­więć­dzie­sią­tych bazaru. Dopiero nie­dawno się ogar­nęła i zaczęła wyglą­dać jak cele­brytka. Po rólce w jed­nym z seriali stała się roz­po­zna­walna, znała się już z Pau­liną, która troszkę ją wysty­li­zo­wała, popra­wiła maki­jaż, wyde­pi­lo­wała brwi i kie­ro­wała jej wize­run­kiem medial­nym.

– No cóż, jak zwy­kle masz rację. Ja po pro­stu jesz­cze nie tracę nadziei na to, że są nor­malne dziew­czyny, które idą z face­tem do łóżka z miło­ści.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki