Nie zasłużyłem na ciebie - Aleksandra Mrozik - ebook
NOWOŚĆ

Nie zasłużyłem na ciebie ebook

Aleksandra Mrozik

3,6

134 osoby interesują się tą książką

Opis

Los zsyła nam ludzi, którzy mogą nas uratować… albo złamać

Życie Luizy, studentki weterynarii na uniwersytecie w Nowym Jorku, nagle wywraca się do góry nogami. Dziewczyna dowiaduje się, że jej młodsza siostra, Isia, jest ciężko chora. Rodzice postanawiają wysłać je obie na wakacje na drugi koniec kontynentu, a jej crush oznajmia jej… że znalazł miłość życia.

Luiza postanawia jak najlepiej wykorzystać czas w domu dziadków w Montanie i nabrać dystansu do problemów. Nie wie jednak, że ktoś ją obserwuje. Przystojny, tajemniczy nieznajomy, związany z nowojorskim półświatkiem, który wie o niej zdecydowanie więcej, niż powinien…

Skomplikowane uczucia, nieoczywiste relacje oraz czające się tuż za rogiem zagrożenie – tych wakacji Luiza nie zapomni już nigdy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 380

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (5 ocen)
2
1
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Dynamiczna akcja,wakacje w innym mieście,wypad z przyjaciółmi …i dużo,dużo więcej Polecam
10
Olazd

Dobrze spędzony czas

Fajna, zagadkowa, niespodziewana.
00
Jusa153

Nie polecam

jeden wielki absurd , szkoda czasu .
00
MmWw1

Nie oderwiesz się od lektury

świetna książka
00



Aleksandra Mrozik

Nie zasłużyłem na ciebie

Mojej siostrze Darii, która była przy mnie od momentu pomysłu, przez pierwsze rozdziały, aż do zakończenia. Dawała mi siłę i motywowała mnie w gorszych momentach. To dzięki Tobie i Twojemu wsparciu udało mi się wydać tę książkę, za co bardzo Ci dziękuję. Pamiętaj, proszę, wszystko jest możliwe!

Rozdział 1

Luiza

Była sobota rano, gdy usłyszałam wibracje telefonu. Leżałam w łóżku w całkowitym bezruchu, powyginana na cztery strony świata. Słońce wpadające przez okno raziło mnie w oczy, a nieustający dźwięk drażnił bębenki uszu. Musiałam jednak poczekać, aż telefon przestanie dzwonić – za nic w świecie nie miałam ani siły, ani ochoty z kimkolwiek rozmawiać. Czułam pulsowanie w głowie i znów zbierało mi się na wymioty.

– Zapowiada się cudowny weekend – wymamrotałam pod nosem i szybko chwyciłam wiaderko stojące przy moim łóżku.

Po pewnym czasie udało mi się usiąść i złapać równowagę. Było to duże osiągnięcie, bo jeśli dobrze zapamiętałam, zeszłej nocy skończyłam na czworakach. To pierwsza impreza, po której urwał mi się film. Wcześniej nie balowałam zbyt często – choć w Nowym Jorku ciężko uniknąć takich atrakcji.

Gdybym tylko mogła sobie przypomnieć, dlaczego tyle wypiłam! Zazwyczaj stronię od alkoholu – nawet podczas wyjść ze znajomymi. W końcu widok ludzi lądujących pod stołem w kałuży wymiocin nie jest zbyt atrakcyjny.

Spojrzałam na telefon, z którego znów dobiegały dźwięki połączenia. Ku mojemu zdziwieniu urządzenie leżało na szafce nocnej obok łóżka – znaczny sukces, zważywszy na fakt, że nie pamiętałam nawet, jak wróciłam do domu. Podniosłam smartfon i przysunęłam go jak najbliżej oczu, aż na wyświetlaczu zobaczyłam smukłą, przystojną twarz o wyraźnych rysach. Oprzytomniałam. Nie mogłam już dłużej czekać, od razu wcisnęłam zieloną słuchawkę.

– Czy ty wiesz, która godzina? Zdajesz sobie sprawę z tego, że jest weekend? – burknęłam, choć w głębi duszy cieszyłam się z tego telefonu.

Victor Clarke był moim przyjacielem od pierwszej klasy liceum, a mimo to czułam się, jakbym znała go całe życie. Na pewno wiedziałam o nim więcej niż jego własna rodzina. Na dodatek Victor był najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego znałam, i to on pomógł mi odnaleźć się w Nowym Jorku, kiedy musiałam wyjechać z mojego rodzinnego miasteczka.

– Co za miłe powitanie! Ha, ha!

Ten głos – głęboki, figlarny, jednocześnie męski i pełen dziecięcej radości – zawsze sprawiał, że w podbrzuszu czułam setki motyli. Kiedyś nawet nie próbowałam tego ukrywać, ale szybko uświadomiłam sobie, że jestem dla Victora zbyt nudna. Do tej pory pamiętam, jak po roku znajomości wysłałam mu walentynkę z dużym napisem „LOVE”, a on tylko popatrzył na mnie z niedowierzaniem i zaczął się śmiać. W tamtym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Co ja sobie wyobrażałam? Że spodobam się takiemu chłopakowi? Na szczęście duma kazała mi improwizować – również wybuchnęłam śmiechem, po czym rzuciłam spokojnie: „A miałam nadzieję, że się nabierzesz!”. Później już nigdy nie przyszło mi do głowy, by wyznać swoje uczucia.

– Chciałem sprawdzić, czy żyjesz. Wczoraj pierwsza zaliczyłaś zgona. Już po godzinie musiałem odwieźć cię do domu. – W jego głosie usłyszałam udawane zmartwienie i już wiedziałam, że się ze mnie naśmiewa. Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale już po chwili przypomniał mi się powód mojego kaca i zrzedła mi mina. – Wiesz, że chodzę na te imprezy co tydzień i jeszcze nigdy nie widziałem, by ktoś wypił tyle wódki na raz, ha, ha. Jak tak dalej pójdzie, pobijesz rekord Guinnessa.

– Hej! To był ciężki tydzień, wiesz, ile mam teraz zaliczeń?!

To była chyba najgorsza możliwa wymówka, zważywszy na to, że byłam najlepszą studentką na roku, a nauka nigdy nie sprawiała mi kłopotów. Chciałam jeszcze dodać, że od dawna się nie wysypiałam i że żyłam w ciągłym stresie, co pewnie brzmiałoby bardziej wiarygodnie, ale zamiast tego Victor mógł usłyszeć tylko odgłos wymiotów. Miałam już zupełnie pusty żołądek, a upewniały mnie o tym stan mojego pokoju i fakt, że w nocy spędziłam trzy godziny z głową w toalecie.

– Jasne… – burknął i zamilkł, co tylko potwierdziło, że dalej nie opanowałam sztuki kłamania. – Spotkajmy się o czternastej w Minipizzy, to ważne. – Trochę spoważniał, a jego głos nabrał jeszcze większej głębi.

Nigdy nie rozumiałam, jak on to robił, ale cokolwiek by powiedział, brzmiało to tak władczo, że ciężko było mu się sprzeciwiać.

– Mam nadzieję, że chodzi o coś wartego wyciągnięcia mnie dziś z łóżka… – zażartowałam, ale w głębi duszy wiedziałam już, że czekają mnie pełne katorgi godziny słuchania o jego przyszłej dziewczynie.

Dowiedziałam się o niej wczoraj, niedługo po przyjściu do klubu Night Party. Victor od razu zniknął w tłumie, a ja usiadłam przy barze obok dwóch dziewczyn z naszego uniwersytetu. Victor chodził z nimi na wykłady o zarządzaniu i choć zapewne ich nie znał, one były nim szczerze zainteresowane. W tamtej chwili dyskutowały o jakiejś dziewczynie, którą oceniały pod każdym możliwym względem. Po chwili zwróciły tym moją uwagę.

– Widziałam, że Victor się koło niej kręci.

– Niemożliwe. Ma pod nosem mnóstwo ładniejszych dziewczyn, a na pewno nie jest typem mężczyzny, dla którego liczy się przede wszystkim charakter.

– Może jest dobra w łóżku… Pobawi się nią i ją rzuci. Mówię ci, nie pasują do siebie.

Wyraźnie nie były zadowolone z poczynań Victora i najchętniej zajęłyby miejsce tej dziewczyny, ja zresztą też… Wtedy wpadłam w zupełną rozpacz i by zapomnieć o bólu oraz o świadomości, że nigdy nie stanę na miejscu tej szczęściary, uciekłam po pomoc do barmana. Gdy piłam, czułam ogromną przyjemność i było mi coraz lżej na sercu. Jeden kieliszek, drugi, piąty – i tak dalej, dopóki znów nie zobaczyłam Victora, który nagle pojawił się obok mnie.

Dziewczyny miały rację. Mój przyjaciel był wysokim mężczyzną o muskularnej budowie ciała. Miał szerokie barki i zawsze chodził w obcisłych białych koszulach, przez które było wyraźnie widać mocno zarysowane mięśnie brzucha. Twarz miał opanowaną i pogodną, zawsze się uśmiechał. Regularnie się golił, rzadko można było zauważyć choćby minimalny zarost na jego twarzy. Ciemne włosy układał na żelu w niedbały sposób, co dodawało mu nieco luzu – mimo całej jego elegancji. Uwagę najbardziej przyciągały jednak oczy o zielonych tęczówkach i niezwykłym blasku. Nieraz miałam wrażenie, że byłby w stanie przejrzeć mnie na wylot. Victor z całą pewnością był najprzystojniejszym i najbardziej rozpoznawalnym studentem, choć ku zdziwieniu wielu osób stronił od obcych ludzi i unikał zbędnych rozmów. Sama poznałam go w dość dziwnych okolicznościach i gdyby nie to, do dziś pewnie też nie nawiązałabym z nim żadnego kontaktu.

– Przecież wiesz, że zawsze mam dobry powód. – Głos Victora wyrwał mnie z rozmyślań. Chwila, o czym on mówił? – Dobra, muszę lecieć, widzimy się później!

Nie zdążyłam odpowiedzieć, zanim usłyszałam dźwięk rozłączanego połączenia. Znów padłam na łóżko w smutnym nastroju i przytuliłam się do ulubionego misia, a już po chwili poczułam, że robię się bardzo senna…

***

Obudziłam się po dwunastej i uznałam, że nie ma sensu ponownie zasypiać. Czułam, że powoli wracały mi siły – i choć nadal brakowało mi chęci do życia, musiałam doprowadzić się do porządku. Trochę to trwało, nim zdołałam podnieść się z łóżka, a sama świadomość tego, w jakim stanie był mój pokój, przyprawiała mnie o dreszcze i zniechęcała mnie do wstania. Szybko jednak udało mi się z tym uporać. Podłogi znów lśniły, a brudne, przepocone ubrania wylądowały w pralce. Teraz zostało tylko doprowadzenie do porządku samej siebie – a to nie należało do przyjemnych rzeczy.

Stanęłam przed lustrem tak jak każdego dnia i zaczęłam analizować moje niepożądane cechy. Oczy wyrażały wszystkie przepłakane noce, nadzieje i rozczarowania z powodu jednego chłopaka. Gdyby Victor wiedział, ile wysiłku wkładam w ukrywanie wszystkich swoich niedoskonałości! Może wtedy choć trochę doceniłby moje starania. Obejrzałam moją figurę – robiłam przy tym różne pozy, które mogłyby dać mi nadzieję, że nie jest tak źle, jak w rzeczywistości. Wyglądam jednak beznadziejnie zwyczajnie. Talia wąska, ale nie tak, jak bym chciała, a pośladki i piersi… No cóż, gdyby ktoś spytał o rozmiar, chyba po prostu powiedziałabym, że choć ich nie widać, to one naprawdę tam są. Uda miałam większe, grubsze, tak samo jak policzki, które wyglądały jak u chomika. Różowata cera i nawracający trądzik też nie dodawały mi uroku. Ponadto tuż po kontakcie ze słońcem oblewałam się potem. Raczej nie należałam do spektakularnie ładnych dziewczyn, nawet moje paznokcie nie były w dobrej kondycji – a gdyby ludzie nie wymyślili gumy do żucia, nie miałabym ich w ogóle.

Właściwie lubiłam w sobie tylko włosy – i choć nie lśniły i raczej rzadko układały się zgodnie z moimi oczekiwaniami, były nad wyraz długie, ciemne i naturalnie kręcone. Tak, to jedyna rzecz, którą mogłam pochwalić się jako dziewczyna. Nad resztą musiałam ciągle pracować. Byłoby prościej, gdyby ludzie nie stworzyli czekolady – albo takiej liczy sklepów. Wtedy łatwiej unikałabym trądziku i może udałoby się wyrzeźbić mięśnie brzucha.

Zrezygnowana, westchnęłam i usiadłam na łóżku. Sięgnęłam po telefon, ale na wyświetlaczu nie zobaczyłam żadnych powiadomień. To dobrze – raczej nie przepadałam za kontaktem z ludźmi i nie czułam potrzeby częstego nawiązywania konwersacji. W zasadzie kontakt z ludźmi utrzymywałam tylko dzięki Victorowi, który oprócz mnie miał na uniwersytecie kilku znajomych, z którymi czasem miałam okazję porozmawiać. Oboje jednak byliśmy introwertykami i trzymaliśmy się razem, by nie musieć przebywać w dużych grupach. Trzeba jednak przyznać, wspólne wyjścia od czasu do czasu – do klubu czy naszej ulubionej pizzerii – sprawiały nam przyjemność.

Do wyjścia zostało mi już niewiele czasu, więc musiałam się przygotowywać. Zaczęłam od zmycia z siebie wczorajszego brudu. Przed prysznicem włączyłam jeszcze YouTube'a. Wybrałam moją ulubioną playlistę Love Songs i ustawiłam odtwarzanie losowe. Już po chwili mogłam delektować się ciepłą wodą spływającą delikatnie po moim ciele i wsłuchiwać się w utwór Love Story Taylor Swift.

Do pokoju weszłam tanecznym krokiem i otworzywszy szafę na oścież, zaczęłam przebierać w ubraniach. Wybór jak zwykle był duży, ale nic się ze sobą nie łączyło. Na wieszakach wisiały kolorowe koszulki z postaciami Disneya, kilka za dużych bluz w odcieniach szarości i czerni oraz skórzana kurtka, którą dostałam kiedyś na urodziny, ale niespecjalnie za nią przepadałam. Znalazłam jeszcze kilka sukienek w pastelowych kolorach, dwa ładne kardigany – jeden biały, drugi beżowy – i mnóstwo innych ubrań. Jak zwykle nie mogłam się zdecydować. Na początku wyciągnęłam brązową koszulkę w rozmiarze XXL z podobizną Myszki Mickey i równie dużą szarą bluzę z kapturem wkładaną przez głowę. Do tego dobrałam krótkie niebieskie jeansy z wysokim stanem, by jeszcze mocniej ukryć brzuch. Wolałam chodzić w dresach, których zresztą zgromadziłam pokaźną kolekcję, ale chyba już nikt w moim wieku nie wkłada ich przed wyjściem z domu – przynajmniej tak zasugerował mi kiedyś Victor.

Przymierzyłam ubrania i zdecydowałam się wymienić górną część outfitu na jasnożółty top w stokrotki, do którego dopasowałam flanelową białą koszulę narzuconą luźno na ręce, tak by opadała z pleców. Prezentowałam się jak zwykle skromnie i elegancko. Włosy upięłam błękitną gumką z długimi wstążkami w luźny kok. Do biżuterii nie musiałam przywiązywać większej uwagi, ponieważ od trzech lat nosiłam wyłącznie mój ulubiony zestaw kolczyków i bransoletki z motywem stokrotek. Na koniec psiknęłam się jeszcze perfumami o delikatnym kwiatowym zapachu i wybiegłam z domu, a następnie skierowałam się w stronę metra.

Nigdy nie przepadałam za komunikacją miejską. W metrze, odkąd pamiętam, były tłumy, w dodatku śmierdziało potem. Dziś jednak odczuwałam to dwa razy mocniej – trwał weekend, a studenci świętowali koniec egzaminów, a poza tym na zewnątrz było niezwykle gorąco. Dopiero rozpoczął się czerwiec, ale prażące już słońce dawało się we znaki. W duchu podziękowałam sobie, że wybrałam luźniejsze ubrania. W tłumie spostrzegłam jednak dziewczynę ubraną na czarno – długie spodnie i długa bluzka na pewno nie ułatwiały jej życia w tym skwarze. Na pewno czułaby się lepiej, gdyby postawiła na jasne kolory. Doskonale rozumiałam jednak jej decyzję dotyczącą fasonu. Dziewczyna nie miała idealnej figury i zapewne chciała ukryć wszystkie niedoskonałości. W dzieciństwie też nie należałam do chudych osób i na jej miejscu też na pewno nie zdecydowałabym się na top i krótkie spodenki.

W tamtej chwili przypomniała mi się moja starsza nauczycielka angielskiego z liceum. Ta kobieta nie akceptowała nawet koszulek na ramiączkach, a co dopiero topów. Gdy jakaś uczennica przyszła do szkoły w spódnicy przed kolano, anglistka prawiła jej kazania. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Chciałabym zobaczyć lekcje za kilkadziesiąt lat, kiedy to nauczyciele będą musieli jakoś opisać formującą się modę z XXI wieku. „Dzieci, spójrzcie. Te nici z dziurami na nogach to spodnie, a tę krótką bluzkę nazywano topem. Jak widzicie, ludzie oszczędzali na materiale, jak tylko mogli. Możemy domyślić się, że taką modę narzucała rosnąca inflacja”. Z drugiej strony byłam ciekawa, jak będą się ubierać kolejne pokolenia… a może w ogóle zrezygnują z ubrań? Wzdrygnęłam się na samą myśl. Nie mogłabym wyobrazić sobie siebie niezakrywającej moich niedoskonałości. Wtedy na pewno nie miałabym u Victora żadnych szans … Nie żebym teraz je miała, w końcu Victorowi niedawno wpadła w oko jakaś dziewczyna. A nawet gdyby jej nie poznał, i tak miałam pewność, że wrzucił mnie do friendzone już na samym początku naszej znajomości.

Włożyłam do uszu słuchawki, by odciąć się od natrętnych myśli. Nie chciałam skupiać się na Victorze, ale mimowolnie cały czas miałam go z tyłu głowy. Przeglądałam YouTube’a, ale algorytmy proponowały mi tylko piosenki o nieszczęśliwej miłości – wróciłam więc do playlisty Love Songs. Przynajmniej mogłam sobie jeszcze trochę pomarzyć. Nawet jeśli moje marzenia nie miały się nigdy spełnić…

Gdy zbliżałam się do Minipizzy, już z daleka zauważyłam Victora. Siedział na kanapach przy oknie, odwrócony do mnie tyłem, i zapewne przeglądał telefon. Poczułam się niezręcznie, a serce zaczęło mi szybciej bić. Zwolniłam kroku, by się opanować, zanim wejdę do środka, wzięłam kilka głębokich wdechów, a następnie nacisnęłam klamkę. W tamtym momencie przyszła mi do głowy pewna myśl – byłam naprawdę ciekawa, jak długo wytrzymałaby nasza przyjaźń, gdyby Victor dowiedział się, jak wiele dla mnie znaczy.

Rozdział 2

Luiza

Po wejściu do restauracji od razu skierowałam się do łazienki. Czułam, że wiatr zniszczył mi fryzurę, a ponieważ od południa wypiłam dużo wody, mój pęcherz dawał o sobie znać. Kiwnęłam tylko głową Victorowi, by dać mu znać, że już jestem, ale wydał się zamyślony i raczej mnie nie zauważył. Szybko załatwiłam swoje sprawy i rozczesałam włosy palcami – rzecz jasna zapomniałam spakować szczotkę do torebki. No cóż, lepiej nie będzie – pomyślałam i ruszyłam do stolika, przy którym czekał Victor. A raczej przy którym miał czekać, bo gdy wyszłam z łazienki, spostrzegłam, że miejsce było teraz puste. Usiadłam na drugim miejscu przy oknie i wtedy zauważyłam, że mój przyjaciel chodzi powoli przed restauracją i rozmawia przez telefon. Zapukałam w szybę i lekko się uśmiechnęłam. Był taki męski i przystojny! W dodatku miał na sobie jasnoniebieską koszulę, która dodawała mu jeszcze więcej uroku – ten kolor wyjątkowo do niego pasował.

Victor spostrzegł mnie po chwili, a wtedy skończył rozmowę i wszedł do środka.

– Nie widziałem cię, kiedy przyszłaś?

Wydawał się lekko spięty, choć nie byłam tego do końca pewna. Victor zawsze doskonale kontrolował swoją mimikę i nigdy nie przyznawał się do stresu, złości czy niepewności.

– Dosłownie przed chwilą, ale byłam jeszcze w łazience.

Patrzyłam, jak siada powoli na miejscu obok i klika coś w telefonie. W tej chwili Victor wydawał się zadowolony, o czym świadczyła jego władcza postawa. W prawej ręce trzymał telefon, a lewą położył na oparciu kanapy. Założył nogę na nogę, ale w męski sposób – oparł kostkę prawej nogi na kolanie lewej. Wyglądał niesamowicie przystojnie i władczo. To podobało mi się w nim najbardziej. Był tak pewny siebie, jak mało który mężczyzna.

– Nie mam dziś dużo czasu, więc zamówiłem nam już margheritę i po piwie owocowym. Myślę, że ten zestaw jest w porządku. – Patrzył na mnie, jakby oczekiwał potwierdzenia.

– Pizza zawsze jest dobrym wyborem. – Uśmiechnęłam się lekko, a następnie spojrzałam na niego wyczekująco. – O czym chciałeś ze mną porozmawiać?

Miałam nadzieję, że nie powie tego, co jednak po chwili usłyszałam.

– Chyba się zakochałem, Liz. – Nie byłam zaskoczona, ale te słowa i tak mnie zabolały. – Ona ma na imię Sophie. Jest piękna, mądra i wyjątkowa. Zupełnie inna od wszystkich dziewczyn, jakie znam. Jest zarozumiała, pewna siebie i stanowcza, pociąga mnie jak żadna dziewczyna do tej pory – mówił z takim przekonaniem i taką radością, jakich nigdy u niego nie słyszałam.

Victor już wcześniej spotykał się z różnymi dziewczynami, ale były to raczej krótkie relacje, trwające kilka nocy. Zastanawiałam się więc, czy to możliwe, że tym razem naprawdę się zakochał i planował zbudować z tą dziewczyną trwalszą relację. Nie chciałam jednak dopuszczać do siebie tej myśli. On przecież nawet jej nie znał. Początki znajomości zazwyczaj bywają inne od rzeczywistości. Poznajesz kogoś, kto wydaje się naprawdę przyzwoity, aż tu nagle ciach! – i okazuje się dupkiem. Albo na odwrót: dupek okazuje się księciem… tyle że w tę stronę jakoś rzadko to działa. Może Sophie wcale nie była tak idealna, jak Victorowi się wydawało? Może to tylko kwestia czasu, aż ten różowy zawrót głowy minie.

– Czekaj, pokażę ci ją.

Wyjął telefon i zaczął wertować zdjęcia w galerii, a ja skupiłam się na mięciu mojej białej koszuli. Nie chciałam nawet myśleć o tym wszystkim – im więcej się nad tym zastanawiałam, tym gorzej się czułam. Zaczęło mi się robić niedobrze i duszno, miałam wrażenie, jakby brakowało mi powietrza. Kiedy przeglądałam zdjęcie za zdjęciem i analizowałam każdy szczegół wyglądu tej dziewczyny, czułam się tak, jakby serce pękało mi na najdrobniejsze kawałki.

– I co o niej myślisz? – zapytał po chwili.

Czułam, że liczył na moją akceptację. Co więc mogłam zrobić?

– Faktycznie jest piękna. – Starałam się brzmieć wiarygodnie, ale w głębi duszy miałam ochotę się rozpłakać.

Sophie była naprawdę piękna. Wysoka, chuda, o długich nogach i lśniących blond włosach – na pewno robiła wrażenie na każdym mężczyźnie. Nosiła piękny makijaż w ciemniejszej tonacji, ale to do niej pasowało. Ubierała się w podobnym stylu co Victor. Nosiła eleganckie sukienki, zdobione bluzki, charakterystyczne marynarki w mocnych kolorach – to wszystko dodawało jej elegancji i wyższości. I choć mówi się, że blondynki są głupie, Sophie wcale na taką nie wyglądała. Pewna siebie, o władczym charakterze – widać, że znała swoją wartość. Gdybym miała porównać ją do siebie, to byłabym jej całkowitą odwrotnością. Nie dziwiłam się więc, że nigdy nie miałam szans u Victora. On wolał inny typ: taki, jakim nigdy nie umiałabym być.

– Jest najpiękniejsza. – Westchnął lekko, po czym spojrzał mi w oczy.

Robiłam wszystko, by nie pokazać mojego smutku. Było mi ciężko i najchętniej zajęłabym miejsce Sophie, ale nie mogłam zdradzić się ze swoimi uczuciami. Co Victor by sobie pomyślał?

– Zaliczyłaś już wszystkie egzaminy? – Wciąż na mnie patrzył, a nagła zmiana tematu naprawdę mnie zdziwiła. Musiał to zauważyć, bo po chwili dodał: – Wyglądasz na zmęczoną.

„Na zmęczoną”? Byłam na granicy płaczu i wrzasku, miałam ochotę wstać, wyjść, wrócić, powiedzieć, jak bardzo go kocham, wyjść i znów wrócić, a potem przeprosić za to, jaka jestem głupia. A on powiedział, że wyglądam na zmęczoną! Mógł jeszcze zapytać, czy nie chce mi się spać. Ale jeśli zapyta, chętnie odpowiem, że tak – mam ochotę iść do domu i rzucić się na łóżko, które jest najbardziej oddanym towarzyszem mojego życia.

– Chyba masz rację. Ostatnio w kółko siedziałam nad książkami. Ale za to otrzymałam najlepsze oceny.

Ale czy miałam się czym chwalić? Zawsze otrzymywałam dobre stopnie, to nie była żadna nowość. Bardziej zależało mi na znalezieniu miłości, choć ta ewidentnie ze mną pogrywała. Bawiła się ze mną w berka albo w chowanego, a może była ślepa i nie potrafiła mnie znaleźć.

– Zazdroszczę – zaśmiał się lekko, a ja na ten dźwięk poczułam lekki skurcz brzucha. – Mnie zostały jeszcze dwa egzaminy, ale nie wiem, czy nie podejść do nich w drugim terminie.

– Jasne, będziesz miał więcej czasu na naukę.

– Ostatnio ciągle mi go brakuje, nie wiem już, z czego zrezygnować. A teraz, gdy zacząłem spotykać się z Sophie, jeszcze ciężej mi to wszystko pogodzić. Nauka, koszykówka, praca w firmie ojca… To wszystko zabiera mi dużo czasu.

– Od dawna się spotykacie? – zapytałam, jak gdyby nigdy nic, ale w głębi duszy czułam, że z jakiegoś powodu dowiaduję się o wszystkim ostatnia. Przecież o Sophie wiedziały nawet dziewczyny z Night Party. Zazwyczaj Victor mówił mi o każdej dziewczynie jeszcze przed pierwszym spotkaniem. A teraz? Co mogło się stać?

– Prawie miesiąc.

W jego przypadku miesiąc to naprawdę długo. Do tej pory nie spotykał się z żadną dziewczyną dłużej niż dwa tygodnie. Był to wystarczający czas na zaspokojenie jego potrzeb, a mnie aż tak bardzo to nie bolało. Chyba nie przywiązywałam do tego uwagi, ponieważ miałam świadomość, że to przelotne relacje, że Victor nie traktował tych dziewczyn poważnie.

– Coś się stało? – zapytał.

– Nie, nic. – Zabrałam się do jedzenia pizzy, którą w międzyczasie kelner przyniósł do naszego stolika. Usilnie starałam się przy tym uśmiechać.

– Hej, chyba nie masz mi za złe, że nie dowiedziałaś się od razu? – Lekko zmarszczył brwi i popatrzył na mnie z wyczekiwaniem. Wziął przy tym solidny kęs pizzy.

– Skądże! – zaśmiałam się lekko, ale czułam, jak na moją twarz wstępuje rumieniec.

Przecież to oczywiste, że czułam się źle. Zakochał się NIE we mnie, w dodatku dowiedziałam się o tym ostatnia. Choć teraz pomyślałam, że to może lepiej – miałam już okazję się wypłakać i upić, chociaż nawet nie znałam jeszcze imienia Sophie. Wczoraj Victor nie mógł się domyślić, że piłam z jego powodu, wtedy przecież oficjalnie jeszcze o niczym nie wiedziałam.

– Wiem, że ostatnio ciągle się uczyłaś, i nie chciałem cię dekoncentrować. W zasadzie od miesiąca widywaliśmy się tylko na piątkowych imprezach.

Miał rację. Ostatnimi czasy bez przerwy siedziałam nad książkami i wkuwałam materiał. Prawie nie wychodziłam z domu.

– Przydałoby się nadrobić ten miesiąc. Pewnie dużo mnie ominęło, nie tylko Sophie.

Nie byłam pewna, czy chciałam usłyszeć coś jeszcze na ten temat, ale uznałam, że jeśli kolejnego dnia mam mieć kaca – a zapowiadało się, że tak będzie – to wolę dowiedzieć się wszystkiego od razu.

– Nie powiedziałbym, że dużo, ale faktycznie przegapiłaś kilka kluczowych rzeczy. Wyobraź sobie na przykład, że już za miesiąc ojciec przepisuje na mnie jedną ze swoich firm w LA. Chce, żebym nauczył się samodzielnie zarządzać biznesem.

– Ale to przecież po drugiej stronie kraju!

– Wiem, dlatego będę musiał przenieść się na czas wakacji w tamte rejony. – Wyglądało na to, że los zupełnie chciał mi go zabrać. Jak nie kobieta, to praca… Wybornie.

– Liz. Przecież możemy widywać się przez Skype’a, prawda? Wiesz przecież, że się przyjaźnimy i nic tego nie zmieni.

Miał rację. Przyjaźniliśmy się i nic tego nie zmieni. Nic nie sprawi też, że mógłby się we mnie zakochać.

– No tak… po prostu myślałam, że spędzimy te wakacje razem. – Wzruszyłam ramionami, jak gdybym mówiła to od niechcenia.

– Jak nie te, to następne. Poza tym wrócę na początku września, więc będziemy mieć jeszcze miesiąc na nadrobienie zaległości.

Przytaknęłam mu skinieniem głowy, wzięłam łyk zimnego piwa i spojrzałam na Victora kątem oka. Był lekko uśmiechnięty, a nawet podekscytowany. Wiedziałam, że cieszył się na to, co go czekało, więc nie chciałam sprawić mu zawodu i pokazywać swojego smutku. Postanowiłam cieszyć się razem z nim. Wypytałam o szczegóły dotyczące firmy, w której miał pracować. Dowiedziałam się też, jak zamierzał spędzać czas wolny, i wysłuchałam również szczegółów na temat planowanych spotkań z Sophie, na których bardzo mu zależało, a które nie były proste do zorganizowania.

Choć z Victorem pożegnałam się parę minut przed szesnastą, do siebie wróciłam dopiero późnym wieczorem. Taty jak zwykle nie było. Od kilku miesięcy pracował w transporcie i do domu wpadał co kilka tygodni. Mama natomiast w weekendy kładła się wcześniej spać, by odespać ciężki tydzień. Jedyną osobą, która mogła jeszcze nie spać, była Isia, moja młodsza siostrzyczka, która jesienią miała skończyć osiem lat. Jak zwykle zaraz po wejściu do domu usłyszałam, jak zbiega na dół, a już po chwili ta mała, słodka dziewczynka tuliła się do mnie, jakby nie widziała mnie miesiąc. Pomogło. Chociaż na chwilę mogłam zapomnieć o Victorze.

Rozdział 3

Richard

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26

Nie zasłużyłem na ciebie

ISBN: 978-83-8373-841-3

© Gabriela Wolska i Wydawnictwo Novae Res 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Kinga Kosiba

KOREKTA: Anna Miotke

OKŁADKA: Karolina Urbaniak

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek