My Favorite One - Natalia Antczak - ebook
NOWOŚĆ

My Favorite One ebook

Natalia Antczak

4,1

457 osób interesuje się tą książką

Opis

Drugi tom serii „Break the Ice”.                                                                                                                       

Aaron Miller, były chłopak Osli, za wszelką cenę próbuje wmówić dziewczynie, że Kieran zadawał się z nią tylko po to, by ją wykorzystać. Osla jednak po wielu rozterkach postanawia zaufać Kieranowi, wierząc, że tak naprawdę nie chciał jej skrzywdzić. 

 

Kieran wie, że musi odzyskać zaufanie dziewczyny i zamierza zrobić to jak najszybciej. Po wszystkich trudnych wydarzeniach brat Osli stwierdza, że dobrym pomysłem wydaje się kupienie jej psa, o którym zawsze marzyła. Razem jadą do hodowli, skąd zabierają małego szczeniaka – jamnika i nazywają go Precel.

 

Osla z nowym przyjacielem powoli próbuje wrócić do rzeczywistości, choć nie okazuje się to proste, kiedy tak naprawdę nie wie, na czym właściwie stoi w relacji z Kieranem.

 

Przed tą dwójką los postawi wiele wyzwań. Czy otrzymają szansę na szczęśliwe zakończenie?  

 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. 

Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 412

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (42 oceny)
20
13
5
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Oliwia1211

Z braku laku…

Książka o niczym
20
Aurelia-62

Nie polecam

Nudna
10
Bozena_1952

Całkiem niezła

Lekka , chwilami zabawna i ... nudna.
10
Magda_lena941129

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
As1ula18

Dobrze spędzony czas

🩷🩷🩷
00



Copyright © for the text by Natalia Antczak

Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025

All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone

Redakcja: Joanna Błakita

Korekta: Aleksandra Krasińska, Magdalena Kłodowska, Kamila Grotowska

Skład i łamanie: Paulina Romanek

Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek

Ilustracja na okładce: Aleksandra Monasterska

ISBN 978-83-8418-466-0 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2025

Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek

Fragment

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Epilog

Playlista

Podziękowania

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Dla wszystkich, którzy czasami czują się jak Osla – może zaakceptowanie siebie i dążenie do realizacji swoich celów wcale nie jest tak trudne, jak myślimy <3

ROZDZIAŁ 1

Kieran

Radość po wygranym meczu nie zmalała nawet po zimnym prysznicu, który wziąłem tuż po zdjęciu z siebie stroju hokejowego. W szatni panowała niezła wrzawa, gdy wyszedłem z łazienki. Po moich ramionach i klatce piersiowej nadal spływały krople wody, a biodra miałem obwiązane białym ręcznikiem. Z włosów również mi ciekło, dlatego odgarnąłem je do tyłu i z uśmiechem na twarzy podszedłem do swojej szafki.

– A ten francuski pocałunek Kierana? Widzieliście go? Prawie udusił Oslę językiem, tak się przy nim postarał. – Do moich uszu dotarło rechotanie Dennisa, który siedział na ławce, obracając w palcach pusty już bidon.

– Odwal się od mojego idealnego pocałunku, ciołku – odparłem i rzuciłem w niego swoją rękawicą, która jeszcze przed chwilą leżała na drewnianej ławce.

Dennis z łatwością uchylił się przed ciosem i posłał mi szeroki uśmiech, aż błysnął przy tym zębami.

– Szkoda tylko, że cię zawiesili – napomknął Logan, który stał do nas tyłem, przez co mieliśmy idealny widok na jego goły tyłek.

Czasami naprawdę zadziwiało mnie, jak bardzo swobodnie się czuliśmy w swoim towarzystwie. Chyba nie byłbym nawet zaskoczony, gdyby teraz cała nasza drużyna siedziała w tej szatni nago.

– Ale musisz przyznać, że całkiem sprawnie znokautował tego kutasa Millera – stwierdził Luke, wkładający białą koszulkę.

Mrugnął do mnie, a gdy usłyszałem pełne aprobaty pomruki reszty facetów, przewróciłem oczami. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie byłem z takiego obrotu spraw zadowolony. Jasne, przyniosło to swoje konsekwencje, bo przez tę jedną akcję nie mogłem zagrać w kolejnym meczu, ale gdybym mógł, zrobiłbym to jeszcze raz. Nie zamierzałem pozwolić, by ktoś taki jak Aaron obrażał moją dziewczynę. Osla na to nie zasługiwała.

Miller nie miał prawa nawet na nią patrzeć po tym, co jej zrobił. Gdyby nie resztki zdrowego rozsądku, prawdopodobnie na lodzie rozszarpałbym go na strzępy.

Nienawidziłem go.

– A tak w ogóle, to gdzie jest Osla? – Pytanie zadał Dennis, a kiedy tylko to zrobił, zamarłem.

Byliśmy umówieni przed naszą szatnią, miałem się tylko ogarnąć i do niej wrócić. Zrobiłbym to od razu, ale nie chciałem obdarzać jej swoim spoconym towarzystwem, bo po meczu naprawdę nie wyglądałem dobrze.

– Pewnie czeka na korytarzu z Donną – mruknąłem, ale z jakiegoś powodu w moim głosie zabrakło pewności.

Wyręczył mnie Luke, który w koszulce i bokserkach podszedł do drzwi i je uchylił, by sprawdzić, czy dziewczyny na nas czekają. Zrobił to ostrożnie, tak, by nie przykuć ich uwagi.

– Jest tylko Donna. – Przymknął drzwi i obejrzał się na nas ze zmarszczonymi brwiami. – Na pewno miały być razem?

– Tak – odpowiedziałem i również lekko zmarszczyłem brwi. – Może poszła do toalety. – Szukałem logicznego argumentu, dlaczego Osla na mnie nie czekała.

Nic nie mogłem jednak poradzić na to, że w moim wnętrzu niczym nieznośny kamień pojawił się niepokój, którego nie sposób było się pozbyć. Przełknąłem ciężko ślinę, bo kompletnie zaschło mi w ustach.

A jeśli poszła do Millera, żeby wyjaśnić naszą bójkę?

Cały zesztywniałem, gdy tylko to pytanie pojawiło się w mojej głowie. Byłaby do tego zdolna, dobrze o tym wiedziałem. Zawsze próbowała brać sprawy w swoje ręce, co niekoniecznie wychodziło na dobre, przynajmniej nie w tej sytuacji. Miałem się spakować, porozmawiać z trenerem i dopiero stąd iść, ale przecież nie mogłem tutaj tak bezczynnie siedzieć.

Ubrałem się pospiesznie w czarną koszulkę i dresy tego samego koloru. Odszukałem pod ławką swoje buty i równie szybko je włożyłem.

– Zaraz wracam – powiedziałem tylko i skierowałem się do wyjścia z szatni.

Żaden z chłopaków mnie nie zatrzymał, choć wyczułem na sobie ich zaskoczone spojrzenia. Wyszedłem, bez oglądania się na nikogo, i zamknąłem za sobą drzwi.

Mój wzrok automatycznie spoczął na przyjaciółce Osli, która stała przy oknie i, oparta o parapet, przeglądała coś na telefonie. Uniosła głowę dopiero, kiedy podszedłem bliżej. Na moment zerknąłem na jej pomalowane na czerwono usta.

– Hej, Donna, widziałaś może Oslę? – spytałem na pozór opanowanym głosem, choć mięśnie ponownie miałem napięte, a całe ciało aż mrowiło, tak bardzo chciałem ją odszukać.

– Nie, powiedziała mi tylko, że ma coś do załatwienia i że za chwilę do mnie dołączy. Coś się stało? – W jej oczach zobaczyłem pewną podejrzliwość, ale postanowiłem zrobić dobrą minę do złej gry.

– Nie, tak tylko pytam – mruknąłem, zmusiłem się do uniesienia kącików ust i nie czekając na jej kolejną odpowiedź, pospiesznie skierowałem się do szatni znajdującej się na samym końcu korytarza, którą zajmowali zawodnicy z przeciwnej drużyny.

Oraz Aaron pierdolony Miller.

Moje kroki były coraz szybsze, szczególnie wtedy, kiedy już z daleka dostrzegłem uchylone drzwi od tego pomieszczenia. Nie powinno tak być. Przysięgam, że jeśli ten fiut cokolwiek jej zrobił, nie będę się kontrolować.

Nie czekałem, aż ktoś mnie wpuści, tylko wparowałem do środka, a mój wzrok natychmiast padł na Aarona, który stał z lekkim uśmiechem przy swojej szafce. Zatrzymałem się w pół kroku, bo oprócz niego dostrzegłem również Oslę.

Stała do mnie tyłem, więc nie mogłem zobaczyć wyrazu jej twarzy, ale cisza, która panowała w szatni, skutecznie mnie zaniepokoiła.

– Cześć, Shelton. – Milczenie postanowił przerwać Miller, który przeniósł na mnie swój pełen rozbawienia wzrok, a mnie aż zaświerzbiły dłonie, gdy tylko uniósł kąciki ust. – Czegoś tu szukasz?

Oczywiście, nie obchodziło go to, że już raz dostał w twarz i leżał na lodzie jak ostatni idiota. Miał tupet, by tak po prostu teraz na mnie patrzeć, a co gorsza, najwyraźniej rozmawiać z Oslą.

Moją Oslą.

Zrobiłem pierwszy krok do przodu.

– Trzymaj się od niej z daleka. – Miałem szczerą nadzieję, że wyraźnie usłyszał groźbę w moim głosie.

– A może to ona jednak powinna się trzymać z daleka od ciebie? – dopytał, gdy nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały.

Moje serce zabiło nieco mocniej.

– Osla – zacząłem cicho. Wyraźnie widziałem, jak dziewczyna drgnęła, gdy się do niej zwróciłem. – Chodźmy stąd – dodałem, a wtedy uśmiech na twarzy Aarona tylko się powiększył.

Nie zamierzałem stać bezczynnie w miejscu, więc w końcu ruszyłem w jego stronę. Nie miałem okazji spojrzeć na Oslę, kiedy zasłoniłem ją własnym ciałem.

– Nie wystarczyła ci akcja na lodzie, że wciąż zamierzasz mnie prowokować? – spytałem, ze wzrokiem wbitym w jego twarz.

– Powiedziałem jej tylko o tym, co już dawno powinna wiedzieć – odparł.

Patrzyliśmy na siebie – ja, jakbym miał ochotę zrobić mu największą krzywdę, i on tak, jakby wiedział, co ukrywałem przez cały czas. Nie miałem na sumieniu nic, co mógłby wykorzystać, więc dlaczego… Dlaczego był z siebie taki zadowolony?

Dlaczego Osla nawet na mnie nie spojrzała?

– Osla… – zacząłem łagodnie, całkowicie innym tonem głosu, gdy do niej przemówiłem.

Obróciłem się, by na nią spojrzeć, ale widok, który ujrzałem, sprawił, że znów zastygłem w bezruchu.

Osla nie patrzyła na Aarona tylko z nienawiścią. W jej oczach tliły się szok i ból, których nawet nie starała się ukryć. Patrzyła na Aarona, jakby nie mogła choćby na moment spojrzeć na mnie.

– Osla. – Spróbowałem jeszcze raz.

Dopiero wtedy, po dłuższej chwili, przeniosła na mnie swój wzrok, ale emocje widoczne na jej twarzy w ogóle się nie zmieniły.

– To prawda? – szepnęła w końcu. Patrzyła na mnie, jakby od mojej odpowiedzi zależało wszystko, co do tej pory się wydarzyło.

Nie miałem pojęcia, o co pytała. Nie wiedziałem, co Aaron jej powiedział, co próbował jej wmówić pod moją nieobecność. Cokolwiek to było, nie oznaczało nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że w jednej sekundzie zaufanie, którym obdarzyła mnie Osla, wymyka mi się z rąk.

– Jaka prawda? – odpowiedziałem równie cicho. – Co on ci nagadał?

Nie mogłem nic poradzić na to, że w moim głosie znów pojawiła się wściekłość. Jeszcze przed chwilą całą drużyną świętowaliśmy wygraną i na oczach wszystkich pocałowałem dziewczynę, o którą z całych sił walczyłem, a teraz… teraz…

– Osla pyta, czy to prawda, że przez tyle czasu udawałeś zainteresowanego nią tylko po to, by w jakiś sposób zniszczyć mnie i moją karierę, skoro tak bardzo mnie nienawidzisz – odpowiedział za nią Aaron, a tym samym wyjaśnił, co jej przekazał, kiedy tutaj przyszła.

W jednej sekundzie zrobiło mi się zimno i gorąco. Nie byłem w stanie się poruszyć, przez cały czas wpatrywałem się w jej szkliste, niewinne oczy. W oczy, w których całkowicie się zakochałem. Osla nie skreśliła mnie od razu po słowach, które wypowiedział Aaron, i dobrze o tym wiedziałem.

Chciała wyjaśnień.

Moich wyjaśnień.

– Chyba nie myślisz… – zacząłem, ale Miller natychmiast wykorzystał moją niepewność.

– Tylko nie mów, że nigdy nie przeszło ci przez myśl, żeby wykorzystać waszą znajomość do poznania tajemnic, które mogłyby mnie zniszczyć – napomknął, a ja, przysięgam, trzymałem się w ryzach tylko dlatego, że zależało mi jedynie na tym, by nie utracić resztek jej zaufania do mnie.

– Przecież nigdy bym… Osla, proszę – szepnąłem. – Nie wierzysz mu, prawda?

Kiedy zadałem to pytanie, mrugnęła, jakby chciała się odciąć od atakujących ją myśli i emocji. Przyglądała mi się bez słowa, choć w jej oczach szalała burza. Widziałem w tych pięknych niebieskich tęczówkach wszystkie emocje, które można było dostrzec – ból, złość, zawód, zwątpienie, zranienie i strach.

– Po prostu powiedz, że to nieprawda. Proszę – odpowiedziała powoli, ale wyraźnie.

– Nie może ci tego powiedzieć, bo wie, że tak by zrobił, gdybym ci o tym nie powiedział. – Aaron odezwał się po raz kolejny, a ja drgnąłem, już gotowy się na niego rzucić.

Obserwowałem jednak Oslę, bo to na niej mi zależało. To ona była najważniejsza. Wiedziałem, że chciała wyjaśnień. Nie uwierzyła Aaronowi. Gdyby tak było, prawdopodobnie w ogóle by ze mną nie rozmawiała. Postawiła wyżej nas i naszą relację, nie zamierzała skreślać tego wszystkiego po usłyszeniu głupiej plotki.

– A może ty to wymyśliłeś, żeby zranić Oslę? Bo nie możesz przeżyć tego, że spotyka się ze mną, odkąd cię zostawiła po tym, co jej zrobiłeś – zwróciłem się do chłopaka, który nagle przestał się uśmiechać, a w jego oczach pojawiła się wściekłość. – Taki był twój plan, tak? Jeśli ty nie możesz być szczęśliwy, ona też nie, tak właśnie myślisz, prawda? Sądzisz, że na to pozwolę? Że dam ci się sprowokować i zaprzepaszczę wszystko, o co walczyłem?

– Kieran… – zaczęła Osla.

Nawet nie zauważyłem, że ruszyłem w jego stronę. Dopiero kiedy zza swoich pleców usłyszałem jej drżący głos, znowu się zatrzymałem.

Z reguły kierowałem się zdrowym rozsądkiem, ale bywałem porywczy, szczególnie jeśli chodziło o dziewczynę, w której się zakochałem. Nie miałem zamiaru pozwolić, by Aaron to wszystko zniszczył.

Nie winiłem Osli za to, że chciała moich wyjaśnień. W końcu już jeden hokeista ją zranił, więc nic dziwnego, że po usłyszeniu czegoś takiego podała w wątpliwość szczerość moich uczuć. Na jej miejscu pewnie zrobiłbym to samo.

– Nie jesteś w stanie po prostu jej powiedzieć, że to nieprawda? – zakpił Aaron; w szatni dało się wyczuć coraz większe napięcie.

– Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego i dobrze o tym wiesz – wycedziłem przez zęby.

– A jednak o tym pomyślałeś. – Kpina, którą słyszałem, sprawiała, że w moich żyłach płonął ogień.

– To ty wpadłeś na to, że w ten sposób ją stracę – odpowiedziałem i stanąłem tuż przed nim. Moja dłoń zacisnęła się na jego granatowej polówce. Przyciągnąłem go w swoją stronę. – Ale ja nigdy na to nie pozwolę.

Uśmiechnął się.

– Zobaczymy – odparł, a w tej samej chwili moja pięść po raz kolejny spotkała się z jego twarzą.

W szatni zawrzało, choć i ja, i Aaron kompletnie nie zwróciliśmy na to uwagi. Pchnąłem go na szafki, w które uderzył z głuchym łoskotem. Zdążył się uchylić przed kolejnym ciosem i również zaatakować. Gdy poczułem ból, wiedziałem, że mnie trafił, ale to tylko napędziło mnie do dalszego działania. Zaczęliśmy się szarpać, więc oderwałem go od szafek i cisnąłem na ławki. Stracił równowagę i poleciał na ziemię, a ja dopadłem do niego i uderzyłem go po raz kolejny.

To wtedy zawodnicy przeciwnej drużyny zaczęli nas rozdzielać. Byłem głuchy na krzyki i hałasy wokół, nawet wtedy, kiedy do szatni wpadli moi przyjaciele. Dennis i Luke wspólnymi siłami odciągnęli mnie od Aarona. Widok jego zakrwawionej twarzy odbijał się w moich oczach. Z mojego nosa również skapywała krew, poczułem jej metaliczny smak na języku. Strużka posoki spłynęła mi po ustach i brodzie, ale byłem zbyt skupiony na wyrywaniu się, żeby to zauważyć.

Aaron zaczął się podnosić. Na klęczkach wypluł na podłogę krew, jego zawodnicy pomogli mu się podnieść.

– Uspokój się, do kurwy nędzy! – warknął Dennis, mocno ściskający mnie za ramię.

W całym tym chaosie straciłem z oczu Oslę.

Wiedziałem jednak, że mam przechlapane, bo w progu szatni pojawił się wściekły trener.

Dopiero wtedy zabrakło mi słów.

ROZDZIAŁ 2

Kieran

– Co ci przyszło do tego durnego łba, żeby go atakować?!

Powiedzieć, że trener był wściekły i kompletnie wyprowadzony z równowagi, to jak nie powiedzieć nic.

Tkwiłem sztywno wyprostowany na krześle w jego gabinecie, a Haymitch znajdował się po drugiej stronie biurka. Nie siedział jednak, ponieważ nie był w stanie wytrzymać w jednym miejscu. Odkąd weszliśmy do pomieszczenia, stał, kręcił się, chodził od biurka do okna i co chwilę nerwowo pocierał brodę i kark.

– Czy myślenie to już jest dla ciebie, kurwa, za trudna rzecz?! Zgłupiałeś do reszty?! Jeszcze rozumiem, że na lodzie poniosły cię nerwy, bo przy Millerze zawsze tak masz, ale żeby atakować go drugi raz, i to, kurwa, w szatni?! – wydarł się i uderzył otwartą dłonią w ciemny blat drewnianego biurka.

Powoli nabrałem powietrza do płuc.

– Tłumaczyłem już…

– Nie obchodzą mnie twoje żałosne tłumaczenia – przerwał mi ostro, niemal pluł przy tym śliną, tak bardzo był wkurwiony.

Wbiłem wzrok w swoje poharatane dłonie, bo wiedziałem, że przeciwstawianie się mu nic mi nie da. Co najwyżej mogłem skończyć w jeszcze gorszym położeniu niż teraz, a tego jednak wolałbym uniknąć.

– Zrozumiałbym, gdyby to był Luke, bo ten jak się wkurwi, to lepiej się chować, albo ten pajac Dennis Godfrey, bo to w jego stylu jest obijanie przeciwnikom mord, ale ty? Ty?! Jesteś kapitanem, do kurwy nędzy, zdrowy rozsądek to pierwsze, kurwa, czym się kierujesz, a ty zamiast tego co? Wyrzuciłeś mózg przed wejściem na lód, bo jakaś, pożal się Boże, dziewczyna wpakowała ci się na trybuny?! O co poszło?!

Nie miałem zamiaru komentować faktu, że Haymitch używał wulgaryzmów jako przecinków, ale kiedy wspomniał o Osli, znowu cały się spiąłem. Wystarczyło mi zerknąć na wyraz jego twarzy, żeby się domyślić, że to również nie umknęło jego uwadze. Przygryzłem nerwowo wargę, choć natychmiast przestałem, bo zabolało jak diabli. Na szczęście rana na ustach już się zasklepiła i krew przestała cieknąć mi po twarzy, ale nadal dokuczała.

– Akurat Osla nie jest niczemu winna – przekonywałem, siląc się na spokojny ton.

– Oczywiście, że nie, bo to ty zawaliłeś – warknął. – Pomyślałeś, w jakim świetle to cię stawia?! Czy chociaż przez moment pomyślałeś o tym, jaki nosisz tytuł i co się stanie, kiedy rzucisz się na tego drugiego pajaca z łapami?! Czy myślenie jest takie, kurwa, trudne?

Gdyby nie obecna sytuacja, prawdopodobnie bym się zaśmiał, że mój trener nazywa Aarona pajacem, ale teraz kompletnie nie było mi do śmiechu. Oparłem się mocno plecami o siedzenie i wbiłem wzrok w blat. Nie miałem pojęcia, co zrobić z rękoma, właściwie nie wiedziałem, co w ogóle teraz zrobić i jak udobruchać Haymitcha, by choć trochę mi odpuścił. Już otwierałem usta…

– Jeśli zastanawiasz się właśnie, w jaki sposób mnie uspokoić, to nawet nie próbuj – syknął, a ja natychmiast je zamknąłem.

Ten facet najwyraźniej czytał mi w myślach.

Czasami bywał naprawdę przerażający.

Dawno tak się na mnie nie wkurwił. Owszem, zawaliłem, i to po całości, bo powinienem przez cały czas trzymać się w ryzach, ale jak miałem to zrobić, kiedy Aaron tak bezczelnie opowiadał o Osli i o tym, co mnie z nią łączy?

– Zapytam ostatni raz: o co poszło? – Trener wziął uspokajający wdech i po raz pierwszy od momentu, w którym weszliśmy do jego gabinetu, zadał pytanie bez krzyku. Oparł się dłońmi o blat biurka i lekko się nad nim nachylił, by mi się przyjrzeć.

Skrzyżowałem z nim spojrzenie. Jeszcze dzisiejszego poranka wyglądał na całkowicie skupionego na meczu, teraz jednak, pomimo że wygraliśmy, ledwo powstrzymywał drżenie rąk. Jedno zerknięcie na jego zaciśnięte w wąską kreskę usta wystarczyło, by stwierdzić, że mężczyzna walczył ze sobą, by nie zawiesić mnie na więcej niż jeden mecz.

Nie mogłem powiedzieć, że mi nie zależało, ale…

– Aaron Miller jest byłym Osli. – Zmusiłem się do mówienia, choć bardzo nie chciałem o tym opowiadać. Wiedziałem jednak, że przed trenerem nie mogę mieć żadnych tajemnic. – Zerwali już jakiś czas temu, ale ostatnio Miller uzmysłowił sobie, że ja się z nią spotykam, i zaczął ją nachodzić. Chyba mu się nie spodobało, że nas coś łączy.

– No i? – Haymitch wpatrywał się we mnie ze zniecierpliwieniem. – Złamałeś mu nos, bo nie spodobało mu się, że coś was łączy? Nawet mnie nie wkurwiaj – syknął.

Odchrząknąłem.

– Na boisku zaczął ją obrażać, a po meczu Osla poszła prawdopodobnie wyjaśnić z nim naszą bójkę – kontynuowałem. – Wmówił jej wtedy, że spotykam się z nią tylko po to, by zdobyć od niej informacje, dzięki którym będę mógł zniszczyć jego. Powtórzył to, kiedy się tam pojawiłem, sprowokował mnie, prawie całkowicie zniszczył zaufanie, którym obdarzyła mnie ta dziewczyna, więc… przestałem się powstrzymywać i, co tu dużo mówić, rąbnąłem go ponownie… – Westchnąłem.

– Jeszcze raz usłyszę ten zarozumiały ton i sam cię rąbnę – odparł szorstko.

Skrzywiłem się.

– Rozumie pan, dlaczego to zrobiłem? – Kompletnie zignorowałem jego uwagę.

– Dlaczego rąbnąłeś Millera czy dlaczego wykorzystałeś tę biedną dziewczynę?

Gdy zadał to pytanie, gwałtownie na niego spojrzałem.

– Nie wykorzystałem jej – odpowiedziałem niemal natychmiast. – Nigdy bym tego nie zrobił.

Trener wpatrywał się we mnie, jakby próbował wszystko przeanalizować.

– Obaj wiemy, jaką masz reputację – przypomniał mi, a ja ugryzłem się w język i zacisnąłem palce na oparciu krzesła, żeby nie zerwać się na równe nogi. – Wiemy też, że nigdy nawet nie próbowałeś brać relacji z kobietami na poważnie…

– Nigdy bym jej tego nie zrobił – przerwałem mu, każde słowo wycedziłem przez zęby. – Miller to wymyślił, bo wiedział, że po tym, jak się rozstali, Osla ma problemy z zaufaniem. Chciał wyjść na tym lepiej, może ją odzyskać, nie wiem, kurwa…

– Nie przeklinaj.

Ledwo powstrzymałem się przed spiorunowaniem go wzrokiem, gdy zwrócił mi uwagę.

Sam przeklinasz co dwa wyrazy, stary ciołku, pomyślałem.

– Powiedział to, żebym ją stracił. Przecież ja nawet nie wiedziałem na początku, że oni kiedyś byli razem! – Tym razem uniosłem głos i natychmiast się zamknąłem, bo prawdopodobnie trener sprzedałby mi przez to porządną listwę. – Tak czy inaczej, sam pan rozumie, że w tej sytuacji… Nie, nie będę się tłumaczyć.

Cisza. Oczywiście nie miał zamiaru przyznać na głos, że mnie rozumiał. Przewidziałem nawet kolejne słowa, które wypowiedział.

– Nie chcę wchodzić z butami w twoje prywatne życie, ale musisz zrozumieć, że kiedy wjeżdżasz na lód, wszystkie problemy i relacje zostawiasz poza boiskiem. Chuj mnie interesuje, czy ktoś ci umarł, czy ktoś z twoich bliskich choruje, czy właśnie jesteś po zerwaniu, czy szczęśliwie zakochany. Kiedy zaczyna się mecz, skupiasz się tylko na strzeleniu pierdolonej bramki. Jesteś profesjonalnym graczem, bardzo znanym, więc nie możesz, kurwa, ryzykować w taki sposób – uniósł się po raz kolejny. Ułamek sekundy później znowu uderzył otwartą dłonią w stół, aż biurko się zatrzęsło.

– Wiem – odpowiedziałem. – Więc co teraz?

Haymitch westchnął ciężko i w końcu opadł na skórzany fotel. Sięgnął po długopis, chyba nie wiedział, co zrobić z rękoma, i znowu wyjrzał przez okno. Wiercił się, jakby tylko w ten sposób mógł się zmusić do myślenia. Jednak każda mijająca sekunda sprawiała, że napięcie w powietrzu jedynie gęstniało.

– Na pewno nie zagrasz w kolejnym meczu – powiedział najpierw i znowu zamilkł.

Przymknąłem na moment powieki, bo to nie był dobry początek. Na pewno nie to chciałem usłyszeć, choć wiedziałem, że na to zasłużyłem.

– Traktuję cię zbyt pobłażliwie, ale spróbuję uratować nieco twoją reputację. Choć… – uniósł palec wskazujący – to ty teraz powinieneś naprawić swoją opinię, a nie ja. Nie zamierzam sprzątać twojego bałaganu, więc będziesz musiał się postarać, by się wybielić. Jesteś jednym z moich najlepszych zawodników, ba, jesteś kapitanem tej pierdolonej drużyny, więc jeśli jeszcze raz dopuścisz do takiej sytuacji, przykro mi, ale odbiorę ci tytuł kapitana i będę zmuszony posadzić cię na ławce. – Rozłożył bezradnie ręce, by dać mi do zrozumienia, że nie będzie miał innej opcji w takim przypadku.

Skinąłem głową, kompletnie zaschło mi przy tym w ustach.

– Zrozumiałeś powagę sytuacji? Nie jesteś byle jakim zawodnikiem. Skoro grasz na takim poziomie, musisz w końcu sobie uświadomić, jaka odpowiedzialność spoczywa na twoich barkach – zwrócił mi uwagę po raz kolejny.

– Zdaję sobie z tego sprawę. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję. I przepraszam – dodałem szczerze. – Wiem, że nawaliłem. Po prostu…

– Przestań się tłumaczyć, bo za chwilę do ciebie wstanę – ostrzegł. – Nie masz się tłumaczyć, tylko nie dopuścić do kolejnej takiej sytuacji. Inaczej nie będę miał wyboru. – Wzruszył ramionami, choć mówił to wszystko z wyraźnym żalem.

– Przepraszam.

– Trwa sezon, skup się na meczach, a nie na przelotnych relacjach – dodał.

– Osla nie jest przelotną…

– Skup się na meczach – powtórzył dobitnie.

Musiałem ponownie ugryźć się w język, by nie zacząć znów mu tłumaczyć. Zamiast tego grzecznie pokiwałem głową.

– Możesz iść. Pojutrze z samego rana widzę cię na treningu. To, że nie bierzesz udziału w kolejnym meczu, z niczego cię nie zwalnia. Do widzenia, Shelton.

– Do widzenia, trenerze – odpowiedziałem i podniosłem się z miejsca.

Dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie, jak bardzo zmęczony i obolały jestem. To nie mogło się jednak równać z niepokojem, który czułem w klatce piersiowej. Od momentu, gdy po raz kolejny rzuciłem się na Aarona, kompletnie straciłem z oczu Oslę. Nie miałem pojęcia, gdzie ona teraz jest, a musiałem jak najszybciej z nią porozmawiać.

Pociągnąłem za klamkę i w tym samym momencie dwaj hokeiści odskoczyli od drzwi jak oparzeni. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałem na Logana i Dennisa. Ten pierwszy jakby nigdy nic zaczął pogwizdywać pod nosem, Dennis za to uśmiechnął się do mnie niewinnie.

– Podsłuchiwaliście? – spytałem z niedowierzaniem, gdy porządnie zamknąłem za sobą drzwi od gabinetu. Nie chciałem, by Haymitch usłyszał coś nieodpowiedniego.

– Trener nazwał mnie pajacem? – Dennis odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja zmierzyłem go wzrokiem, bo usłyszałem przejęcie w jego głosie. – To ugodziło mnie prosto w serce. – Złapał się teatralnie za pierś i westchnął ze zbolałą miną.

– A może przestaniesz w końcu gwizdać i odpowiesz na moje pytanie? – Zwróciłem się do Logana, który po tych słowach zaczął gwizdać jeszcze głośniej. – Idioci – prychnąłem.

– Jeden mecz w zawieszeniu to jeszcze nie tak źle, biorąc pod uwagę, co mógłby zrobić ci trener za takie zachowanie. Chyba jednak traktuje cię ulgowo – odezwał się w końcu Logan, ale nawet na niego nie spojrzałem.

– Cieszę się, że tak subtelnie przyznajesz się do tego, że podsłuchiwaliście – podsumowałem i przyspieszyłem kroku.

Było już późno, na dworze zrobiło się ciemno, a ja nadal nie porozmawiałem z Oslą. Na samo wspomnienie wyrazu jej twarzy znów poczułem bolesny ucisk w klatce piersiowej i niemal pędem ruszyłem do samochodu.

Dennis i Logan nie odstępowali mnie nawet na krok.

– Będziesz z nią rozmawiać? – zapytał Dennis, gdy zajął miejsce pasażera.

Logan usadowił się na środku z tyłu, a ja uruchomiłem silnik i pospiesznie wyjechałem z parkingu.

– Ewentualnie będę gwizdać jak Logan, jeszcze muszę to przemyśleć – odpowiedziałem kpiąco.

– Oj, wiem, że się złościsz, ale nie musisz już się na nas wyładowywać. Szkoda, że Aaron nie ma drugiego nosa, mógłbyś mu go wtedy złamać – stwierdził z lekkim wzruszeniem ramion Dennis.

– Aktualnie mam ochotę złamać każdą kość w jego ciele – przyznałem całkowicie poważnie, a moje palce, choć obolałe, mocniej zacisnęły się na kierownicy.

Dennis posłał mi długie, wymowne spojrzenie, ale razem z Loganem chyba stwierdzili, że nie ma sensu ciągnąć tej dyskusji.

Dojazd do domu zajął mi trochę więcej czasu, ponieważ odwiozłem jeszcze obu chłopaków. W pewnym momencie niecierpliwiłem się już tak bardzo, że nerwowo podrygiwałem nogą i powoli zamieniałem się w Haymitcha, gdy wkurwiony chodził w kółko po swoim gabinecie.

Kiedy utknąłem w korku, dziesięć razy próbowałem się dodzwonić do Osli, ale albo miała rozładowany telefon, albo go wyłączyła. Pozostało mi żywić nadzieję, że zastanę ją w jej mieszkaniu i że uda mi się z nią porozmawiać.

Kiedy stanąłem przed budynkiem, serce znowu zaczęło mi bić mocniej. Wyszedłem z samochodu, zamknąłem drzwi i pospiesznie skierowałem się na piętro. Nie miałem czasu, żeby się przebrać, doprowadzić do porządku. Nie zrobiłem nic, tylko od razu zacząłem pukać do jej drzwi.

Byłem zdesperowany, więc kiedy odpowiedziała mi cisza, zadzwoniłem dwa razy dzwonkiem. Stałem nieruchomo i czekałem, aż dziewczyna otworzy, a w głowie próbowałem ułożyć sobie wszystko, co chciałem jej powiedzieć. Nie miałem pojęcia, czy moje tłumaczenia w ogóle coś dadzą, ale zamierzałem o nią walczyć.

Walczyć o nas.

Kiedy usłyszałem, że po drugiej stronie zazgrzytał zamek, od razu się spiąłem. Uniosłem głowę, gdy wejście otworzyło się na całą szerokość.

W progu stał Dominic. Na mój widok w jego oczach błysnęła wściekłość.

Nie miałem nawet czasu zareagować, zanim chłopak się zamachnął i trafił mnie pięścią prosto w twarz.

Oberwałem trzeci raz tego dnia, a i tak to serce nadal bolało najbardziej.

ROZDZIAŁ 3

Osla

– Dominic, przestań!

Mój głos poniósł się echem po klatce schodowej. Musiałam mocno pociągnąć brata, żeby przestał przyciskać Kierana do ściany po tym, jak go zaatakował. Wiedziałam doskonale, że Shelton był w stanie poradzić sobie z Dominikiem w ułamku sekundy, ale z jakiegoś powodu pozwolił, by ten się na niego rzucił.

Dominic dyszał ciężko. Wbiłam palce w jego ramię, by w końcu odsunął się od chłopaka. Spojrzałam z przejęciem najpierw na brata, żeby się upewnić, że nie zrobi już nic głupiego, a po chwili przeniosłam wzrok na Kierana.

Kierana, który miał rozwaloną wargę, z trudem oddychał i wyglądał na kompletnie wykończonego. Otarł wierzchem dłoni usta, z których znowu skapywała mu krew, i nabrał powietrza do płuc.

– Uspokój się – poprosiłam i zerknęłam jeszcze raz na Dominica, który wyrwał się z mojego uścisku.

Nie spodziewałam się takiej agresji z jego strony. Nawet nie chciałam mu mówić o tym, co wydarzyło się na meczu. Informacje przekazała mu Donna, która po wszystkim była na tyle zestresowana, że wypaplała mu o akcji między Kieranem a Aaronem, kiedy tylko się spotkaliśmy.

Nie mogłam nic poradzić na to, że zawodnik, którego mój brat uwielbiał, jednocześnie stał się tym, którego nienawidził najbardziej.

– Jak możesz kazać mi się uspokoić po tym, co on zrobił?! – Brat wyraźnie się uniósł. Spoglądał przy tym na Kierana z tą samą wściekłością, z jaką go uderzył, gdy tylko ten stanął w progu. – A ty jak śmiesz tutaj przychodzić po tym wszystkim? Bójka z Aaronem nie dała ci wystarczająco do myślenia? Nie powinieneś nawet patrzeć na moją siostrę.

Kieran odbił się od ściany, a Dominic natychmiast zagrodził mu drogę, jakby się bał, że hokeista ruszy w moją stronę. Otworzyłam usta, by się odezwać, ale tym razem przerwał mi Shelton.

– Chcę z nią porozmawiać – powiedział spokojnie, patrząc Dominicowi prosto w oczy.

– To sobie możesz chcieć, to nie jest zasrany koncert życzeń – warknął, nadal ciężko oddychał.

– Dominic, proszę, daj mu…

– Nie, nie dam mu dojść do słowa – przerwał mi po raz kolejny. – Nie po tym, jak cię potraktował. Nie, kiedy doskonale wiedział, co zrobił Aaron, a sam wywinął ci jeszcze większe świństwo. Powinieneś już wracać do siebie.

Nie pamiętałam, by Dominic kiedykolwiek zwracał się do kogoś w tak gniewny i jednocześnie zimny sposób. Stał przede mną niczym mur, którego Kieran nie miał prawa przekroczyć.

– Nic nie rozumiesz – szepnęłam. – Daj mi…

– Jeśli myślisz, że pozwolę, żebyś się wokół niej kręcił, to grubo się mylisz – kontynuował swoje groźby. – Nic mnie nie obchodzi, że jesteś jakimś cenionym zawodnikiem. Mogę…

– Proszę, daj mi z nim porozmawiać!

Nie byłam pewna, kiedy ostatni raz krzyknęłam w tak desperacki sposób, ale całkowicie straciłam cierpliwość. Mój krzyk chyba jednak pomógł, ponieważ obaj zamilkli. Miałam wrażenie, że nawet stojąca obok mnie Donna wstrzymała powietrze w płucach.

Wzięłam powolny, drżący wdech, by trochę się uspokoić. Oczy nadal piekły mnie od łez, które mimowolnie spłynęły po moich policzkach.

– Chodźmy do ciebie. – Pierwszy raz zwróciłam się osobiście do Kierana.

Spojrzał na mnie gwałtownie, ale się nie sprzeciwił. Skoro już stanął w progu mojego mieszkania i chciał ze mną porozmawiać, wolałam tej rozmowy nie odkładać. Miałam zbyt wielki mętlik w głowie, by tego nie wyjaśnić. Być może powinnam najpierw uporządkować myśli i dopiero wtedy z nim się skonfrontować. Może byłam naiwna i zachowywałam się jak ostatnia idiotka, skoro wciąż się łudziłam, że Kieran tego nie zrobił.

Naprawdę chciałam w to wierzyć.

Ilekroć jednak przypominałam sobie o tym, co powiedział Miller, czułam w klatce piersiowej ucisk, jakby ktoś całkowicie pozbawiał mnie powietrza. Pozwoliłam sobie zaufać hokeiście jeszcze raz. Przekonałam samą siebie, że tym razem nie będę tego żałować.

Jakim więc cudem skończyłam w tym miejscu i w takiej sytuacji?

Gardło zacisnęło mi się ostrzegawczo, ale w końcu się poruszyłam. Ominęłam brata. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że nadal jest tak samo wściekły. Na szczęście stał w miejscu i jedynie gromił Kierana wzrokiem, kiedy szłam w kierunku chłopaka.

Razem weszliśmy do jego mieszkania. Kieran zamknął za nami drzwi, ale nie przekręcił zamka, jakby nie chciał jeszcze bardziej zirytować Dominica. Już się odwracał, najwyraźniej od razu chciał mi coś powiedzieć, ale ubiegłam go i skierowałam się do łazienki.

Bez słowa zaczęłam grzebać w szufladzie pod umywalką. Wyciągnęłam wodę utlenioną i oderwałam kawałek papieru toaletowego. Podałam mu ostrożnie ten prowizoryczny opatrunek.

– Przyłóż do ust. Może trochę pomoże – powiedziałam cicho.

Oparłam się przy tym o pralkę i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. Chciałam, żeby mi wszystko wytłumaczył, a jednocześnie nie potrafiłam znieść jego spojrzenia. W oczach Kierana kryło się wiele emocji. Dopiero kiedy zostaliśmy sami, pozwolił mi dostrzec chociaż ich część. Przede wszystkim mogłam zobaczyć żal. Widziałam też ból, a nawet i gniew, który chłopak wyraźnie czuł, ale nie zamierzał mnie nim obarczać. Wyglądał na zmęczonego, brudny od krwi wydawał się w jeszcze gorszym stanie niż wcześniej. Pod naporem mojego spojrzenia w końcu przyłożył do ust zwilżony antyseptykiem papier i choć zapewne go to zabolało, nawet się nie skrzywił.

– Płakałaś. – To pierwsze, co stwierdził. Jego głos był cichy, zachrypnięty i pełen wyrzutów sumienia.

Uciekłam od niego wzrokiem. Nadal potrafił mnie rozczytać w ułamku sekundy. Po jednym spojrzeniu umiał się domyślić, co chodziło mi po głowie.

Wzięłam wdech i spojrzałam na czubki swoich białych skarpetek, które miałam na stopach.

– Osla…

– Wtedy, kiedy usłyszałam, co Aaron mówi na twój temat, byłam gotowa w to uwierzyć – odezwałam się natychmiast, zebrałam siły do powiedzenia tego, co cały czas w sobie dusiłam. – Tak bardzo się już przyzwyczaiłam, by nikomu nie ufać, że kiedy to powiedział… pomyślałam, że znowu mnie to spotkało. Że znowu okazałam się tak samo naiwna jak ostatnim razem.

Ręce opadły mu po obu stronach ciała, ale mi nie przerywał. Tylko patrzył i czekał, aż wypowiem wszystko, co kotłowało się w mojej głowie.

Serce biło mi tak szybko, że krew niemal szumiała w uszach. Nadal nie byłam w pełni spokojna, mimo że od meczu minęła już dłuższa chwila. Przez to jeszcze trudniej zbierało mi się myśli.

Cała ta sytuacja wydawała się irracjonalna. Dopiero co całowałam się z Kieranem na oczach wszystkich i myślałam, że to najlepszy i najszczęśliwszy moment w moim życiu. Niedługo po tym zwątpiłam we wszystko, w co wierzyłam. W ułamku sekundy podważyłam to, co czułam i jak bardzo przywiązałam się do Kierana.

– Chciałabym, żebyś mnie za to nie winił. Za to, że na moment zwątpiłam. W końcu Aaron brzmiał bardzo przekonująco, wiedziałam też, jaką od zawsze miałeś reputację. Zaczęłam myśleć, że to nic dziwnego, iż postanowiłeś tak zrobić. Przecież i tak nie miałam wiele do zaoferowania. Tylko siebie.

Głos zadrżał mi zdradliwie i poczułam, że moje oczy ponownie wypełniły się łzami. Kieran wyciągnął dłoń, jakby chciał je otrzeć, jednak ja się odsunęłam. Pociągnęłam nosem i odchrząknęłam, by mój ton nabrał mocy. Nie chciałam drżeć przed nim jak galareta, nie spodziewałam się też, że ta rozmowa będzie mnie kosztować tak dużo emocji.

– Ale i tak nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłeś. Nie mogłam znieść myśli, że wszystko, co nas łączyło, było kłamstwem. Wszystko, co mówiłeś, w jaki sposób się zachowywałeś, w jaki sposób ja się przy tobie czułam… Może nigdy nie przyznałam tego na głos, ale dla mnie to było coś ważnego. Ty byłeś najważniejszy.

– Nie zrobiłem tego – powiedział ledwie słyszalnie. – Nigdy nie skrzywdziłbym cię w ten sposób – wykrztusił i jego głos również zadrżał.

Łzy przesłoniły mi widok. Otarłam je z kącików oczu, by nie spłynęły po moich policzkach.

– Aaron wiedział, jak bardzo zostałaś przez niego skrzywdzona. Wiedział, że jestem idealną osobą, żeby cię złamać. Być może… Być może mu się to udało. – Odchrząknął. Jego oczy wydawały się jeszcze bardziej zaczerwienione niż wcześniej. – I wcale się nie dziwię, że miałaś wątpliwości. Nie jestem idealny. Właściwie nie mam nic wspólnego z ideałem. Kompletnie nic. Popełniłem mnóstwo błędów. Naprawdę nie chciałem, żeby ten dzień skończył się w taki sposób.

Choć Kieran stał naprzeciwko mnie, czułam się, jakbym z każdą sekundą go traciła. Wyglądał na coraz bardziej zdesperowanego, by mówić, żebym tylko go słuchała.

– Osla, musisz mi po prostu uwierzyć, że Aaron kłamał. Żadne jego słowo nie było prawdą – szepnął. – Nigdy nawet bym nie pomyślał, żeby cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie zbyt cenna. Zbyt ważna. Wierzysz mi?

Wiara – co za głupie słowo. Nikt nigdy nie powiedział mi, że to od niej będzie tak wiele zależeć. Nikt nie wspomniał także, że zaufanie jest kruche, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś był dla nas ważny. Czasami bywało złudne. Wtedy, kiedy ktoś nieustannie cię krzywdził, a i tak miałeś nadzieję, że być może on się kiedyś zmieni.

Czy teraz czułam to samo? Czy liczyłam, że nasza relacja po prostu stanie się lepsza? Że potrzebowaliśmy tylko czasu?

– Nie wykorzystałbym cię w taki sposób. Nigdy – podkreślił jeszcze raz. – Wiem, że nie masz powodu, by mi wierzyć. Wcale się nie zdziwię, jeśli tak naprawdę nie dasz wiary w żadne moje słowo. Ja po prostu… Po prostu nawet nie mogę myśleć o tym, że właśnie teraz cię stracę. Taka możliwość nie wchodzi w grę. Proszę, Osla…

– Wierzę ci – szepnęłam, a mój głos był ledwo słyszalny. – Nie dałeś mi powodu, przez który miałabym ci nie wierzyć. Wiem, jaki jest Aaron. Wiem, że zniszczyłby mnie w najgorszy sposób, gdybym tylko mu na to pozwoliła. Już raz próbował.

Nie sądziłam, że utrzymanie kontaktu wzrokowego będzie takie trudne. Patrzyłam w oczy, które, jak myślałam, w pewnym momencie pokochałam, a jednak teraz nie mogłam ich znieść.

Wierzyłam mu, ale nie wiedziałam, czy wciąż mu ufam.

Czy tym razem byłam równie naiwna?

– Chyba po prostu potrzebuję czasu – dodałam cicho. – Muszę uporządkować myśli, przespać się z tym wszystkim i zrozumieć, że to, iż Aaron mnie skrzywdził, nie oznacza, że znów nie powinnam nikomu ufać. Może po prostu muszę się tego nauczyć…

– Nie wymagam od ciebie, byś od razu mi wybaczyła – wtrącił pospiesznie.

– Nie zrobiłeś nic, przez co musiałabym ci wybaczać. Ja tylko…

Tylko jestem zagubiona. Tylko nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek poczuję się w ten sposób, jakbym podawała w wątpliwość, czy nadaję się do bycia w relacji.

Myślałam, że mam to już za sobą, a jednak Aaron przebudził we mnie coś, o czym od dawna chciałam zapomnieć.

– Potrzebuję tylko odrobinę czasu – powtórzyłam, gdy zrobił w moją stronę pierwszy krok. – Nie skreślam cię. Nie wyrzucam cię ze swojego życia. Chcę tylko…

– Żebym dał ci czas – dokończył łagodnie za mnie. – W porządku. Dam ci go tyle, ile tylko będziesz potrzebowała.

– Nie zasługuję na ciebie, Kieran – szepnęłam jeszcze.

– Jesteś najlepszym, co kiedykolwiek mnie spotkało. Nie zrezygnuję z ciebie, nieważne, z czym będę musiał się zmierzyć, by odzyskać twoje zaufanie. Przysięgam, Osla, że zrobię wszystko – zapewnił i choć jego głos był mocny, sam zapewne zaczął się zastanawiać, czy „wszystko” okaże się wystarczające.

Przełknęłam ciężko ślinę i wzięłam jeszcze jeden głębszy wdech.

– Zaczniemy od nowa. – Wciąż brzmiał na zdesperowanego. – Obiecuję, że nigdy więcej nie pożałujesz znajomości ze mną.

– Nigdy jej nie żałowałam – szepnęłam. – Nawet gdyby to wszystko okazało się prawdą, nie mogłabym cię nienawidzić. Nie potrafiłabym. Nie kłamałam, kiedy mówiłam, że stałeś się dla mnie najważniejszy. Dlatego tak bardzo przeraża mnie myśl, że teraz, przez to, co się stało, mogłabym cię stracić.

– Dam ci tyle czasu, ile tylko będziesz potrzebować. Będę o nas walczyć – obiecał, a ja uśmiechnęłam się delikatnie i pokiwałam głową.

Również zamierzałam o nas walczyć. Ze wszystkich sił.

– Odpocznij teraz. To był ciężki dzień. Oboje musimy dojść do siebie – wykrztusiłam jeszcze.

Kieran się domyślił, że to koniec rozmowy, choć przepuścił mnie dopiero, gdy ruszyłam w stronę wyjścia z łazienki. Odprowadził mnie do przedpokoju i otworzył drzwi.

W tej samej chwili odskoczyła od nich przestraszona Donna i na nasz widok otworzyła szeroko usta. W progu mojego mieszkania wciąż czuwał Dominic.

– Ja tylko… – wybełkotała. – Podziwiałam kolor tego drewna. Świetny wybór, Kieran. Stolarz wiedział, co robi.

Język jej się plątał, więc tylko uśmiechnęła się niezręcznie, po czym zmierzyła nas wzrokiem, jakby chciała szybko ocenić, do czego między nami doszło i czy były jakieś szkody prócz lekko popękanych serc. Przeszłam obok niej i ruszyłam w kierunku brata, który nadal mordował Kierana wzrokiem.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam, gdy popchnęłam go z powrotem do środka. – I przestań zabijać go spojrzeniem, bo sama wystartuję do ciebie z pięściami.

Po tych słowach odwróciłam się, by przywołać Donnę, ale ona już wślizgnęła się do mojego mieszkania i zatrzasnęła za nami drzwi. Dominic się skrzywił, najwyraźniej nie zamierzał wysłuchiwać, jak bronię Kierana.

Otarłam oczy po raz kolejny i zmusiłam się do mówienia, by wyjaśnić mu, dlaczego niesłusznie zaatakował chłopaka i dlaczego cały ten dzień okazał się kompletną porażką.