Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
28 osób interesuje się tą książką
Miłosny układ to współczesna powieść romantyczna z elementami komedii i obyczajowości, opowiadająca o młodej kobiecie, która przez zbieg różnego typu okoliczności zostaje nieoczekiwanie wplątana w fikcyjny związek z dyrektorem generalnym jednej z największych firm w Korei. Początkowo miała to być czysta mistyfikacja – chłodna umowa zawarta dla wzajemnych korzyści.
On potrzebuje idealnej partnerki do odegrania roli u boku podczas ważnych wydarzeń rodzinnych i korporacyjnych. Ona potrzebuje pieniędzy i ratunku dla swojej rodziny, zwłaszcza chorej matki.
Z dnia na dzień granica między fikcją a rzeczywistością zaczyna się zacierać. W miarę jak kolejne sekrety wychodzą na jaw, a relacje z otoczeniem komplikują się coraz bardziej, bohaterowie muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: co jest prawdziwe, a co tylko grą?
To historia o emocjonalnym napięciu, powolnym dojrzewaniu uczucia i o tym, jak bardzo czasem trzeba się pogubić, by odnaleźć siebie.
Dla fanów komedii romantycznych z głębią, elegancją i nutą dramatu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 556
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
MIŁOSNY
UKŁAD
Zibi the Bearded
Redakcja i korekta:Holly Kim
Okładka:Zibi the BeardedHolly Kim
Copyright © Zibi the Bearded
Wszystkie prawa zastrzeżone
Wydanie I Elektroniczne
Mogilany 2025
ISBN 978-83-975877-0-0
Więcej informacjio moich książkach i e-bookach znajdziesz na stroniewww.zibithebearded.com
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autora oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.
Klakson autobusu przeciął powietrze jak nóż.
To już koniec — ta myśl przetoczyła się przez głowę So-you niczym uderzenie młotem, gdy ktoś z impetem potrącił ją na przejściu dla pieszych. Potknęła się, o mało nie wpadając pod nadjeżdżający autobus.
Czas uciekał, a So-you czuła, jak mokre ubranie przykleja się do skóry, potęgując jej frustrację. Deszcz lał bez końca, zalewając chodniki i ludzi, którzy, niczym bezimienny tłum, przepychali ją na wszystkie strony.
Cienki płaszcz przeciwdeszczowy ledwo powstrzymywał chłód. Krople ściekały po jej twarzy, mieszając się z potem i czymś, co mogło być łzami — sama już nie była pewna.
Seul o poranku żył własnym życiem — bezlitosnym, szybkim, obojętnym. Uliczny gwar, trąbiące samochody, sprzedawcy kimchi i tteokbokki nawołujący klientów, zapach spalin i świeżo parzonej kawy... dla miasta to był kolejny zwykły dzień.
Dla So-you — to mógł być dzień, który zaważy o wszystkim.
Od sześciu miesięcy balansowała na krawędzi. Dorywcze prace, zaległości w czynszu, a w głowie tylko jedno: Nie mogę zawieść mamy.
Przyspieszyła kroku, mijając kurierów, turystów z parasolami i dzieci z plecakami, które z jakiegoś powodu mogły po prostu beztrosko spacerować, kiedy ona musiała walczyć o przeżycie. Jak ja im tego cholernie zazdroszczę — pomyślała o ich świecie wolnym od opłat, zaciągania kredytów i codziennego zmagania się z rzeczywistością.
Nigdy nie wymagała od życia wiele. Cieszyła się drobnymi rzeczami, ale teraz coraz trudniej było jej pogodzić się z brutalną rzeczywistością. Najbardziej bolało ją to, że nie mogła pojechać do Gurye – oddalonego o 300 km miasteczka, w którym dorastała. Tam zostawiła swoją schorowaną matkę. Kobietę, która całe swoje dorosłe życie poświęciła, by zapewnić córce lepszą przyszłość. Pracowała ponad siły, oszczędzała na wszystkim, byle tylko So-you miała szansę na edukację.
Wspomnienia z Gurye były dla niej jednocześnie pocieszeniem i bólem. Każdy deszczowy dzień w Seulu przypominał jej poranki, gdy biegła przez górskie ścieżki, ciesząc się świeżym powietrzem i ciszą, która teraz wydawała się tak odległa.
Jej myśli błądziły między pragnieniem ucieczki do bezpiecznego, znajomego miejsca a koniecznością znalezienia stabilizacji w chaotycznym Seulu. Wiedziała, że musi coś zmienić – dla siebie i dla matki, którą za wszelką cenę chciała sprowadzić na stare lata do stolicy.
W końcu dotarła do kawiarni Café Pascucci, ukrytej w sercu Gangnam, nieopodal Gangnam Finance Center. Przed wejściem, prowadzącym po krótkich schodkach, witały ją duże przeszklone drzwi z czerwonym logo. Wnętrze było ciepłe i przyjazne, zapraszając blaskiem lamp i zapachem świeżo parzonej kawy. Ściany wyłożone drewnem i jasne, wiklinowe krzesła wprowadzały atmosferę spokoju i relaksu.
Przy jednym z okien siedziała Min-ji, jej przyjaciółka. Gdy tylko zauważyła So-you, uśmiechnęła się szeroko i zaczęła energicznie machać ręką.
– Hej, tutaj! – zawołała radośnie.
Min-ji była drobną kobietą o krótkich, ciemnych włosach, które zawsze starannie układała. Jej oczy błyszczały życzliwością, a jasnoróżowy sweter i dżinsy dodawały jej młodzieńczego uroku. Na stole stała filiżanka kawy z mlekiem oraz otwarty kieszonkowy notatnik w odcieniu pudrowego różu, nieco już wytarty, w którym zapisywała wszystkie swoje pomysły i plany.
So-you odgarnęła długie, czarne włosy, które były lekko wilgotne od deszczu. Jej oczy podkrążone od braku snu zdradzały zmęczenie, ale w spojrzeniu nadal tliła się iskierka nadziei. Zamówiła espresso z dodatkiem skondensowanego mleka – zawsze robiła tak tam, gdzie nie mieli jej ulubionej kawy po wietnamsku.
– Co za poranek… – westchnęła, osuszając włosy papierowym ręcznikiem. – Trzeci dzień z rzędu leje. Idealna pogoda na bieganie po mieście i spotkania rekrutacyjne.
Min-ji uśmiechnęła się, choć jej spojrzenie wyrażało troskę.
– Jak idzie ci szukanie pracy?
So-you wzruszyła ramionami.
– Staram się, ale wszędzie słyszę „dziękujemy za zgłoszenie” i nic poza tym. Mam wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciwko mnie.
Min-ji pochyliła się lekko, ściszając głos.
– Mam dla ciebie dobrą wiadomość. W Hwang Group organizują rekrutację na stanowisko młodszego analityka finansowego. Może to twoja szansa.
So-you spojrzała na nią z niedowierzaniem.
– Naprawdę? Myślisz, że mam szansę?
– Oczywiście! – Przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko. – Nie pracuję w tym dziale, ale mam tam znajomych. Szepnę dobre słowo. Jesteś jedną z najbystrzejszych osób, jakie znam. Po prostu musisz w siebie uwierzyć.
So-you kiwnęła głową, a w jej sercu zrodziła się nowa iskra nadziei.
– Dobrze. Złożę aplikację.
Min-ji machnęła ręką.
– Jesteśmy przyjaciółkami, zawsze możesz na mnie liczyć. Ale pamiętaj – jeszcze dzisiaj idź do sekretariatu i wypełnij formularz.
– Dzięki, naprawdę to doceniam – odparła So-you z wdzięcznością.
– Jasne, załatwimy to. Pokażę ci, gdzie znajduje się sekretariat, ale mam dzisiaj dużo pracy, więc nie będę mogła ci towarzyszyć.
Obie dziewczyny spędziły jeszcze kilka minut na rozmowie, a potem ruszyły w stronę biurowca Hwang Group.
Gdy stanęły przed wejściem, Min-ji spojrzała poważnie na przyjaciółkę.
– Słuchaj, nie da się tak po prostu wejść do Hwang Group. Musisz wyglądać jak ktoś ważny. Trzymaj się pewnie, zachowuj się, jakbyś tu pracowała.
So-you kiwnęła głową, starając się przybrać pewniejszą postawę. Weszły do budynku i skierowały się prosto do recepcji.
– To jest pani So-you Choi, bardzo ważna osoba dla dyrektora generalnego – oznajmiła Min-ji tonem, który mógł sugerować zarówno powiązania biznesowe, jak i coś bardziej osobistego.
Recepcjonistka wyprostowała się natychmiast.
– Proszę bardzo, oto przepustka.
So-you spojrzała na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
– Dyrektor generalny? Co ty wygadujesz? – szepnęła.
Min-ji kopnęła ją lekko w kostkę.
– Cicho! – syknęła. – Zachowuj się naturalnie.
So-you wzięła przepustkę i ruszyła w stronę windy. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej życie wkrótce zmieni się nie do poznania.
W tym samym czasie, w wielkiej sali konferencyjnej, dyrektor generalny Tae-hyun Hwang prowadził kolejne ważne spotkanie zarządu. Był młodym mężczyzną, zaledwie trzydziestoletnim, o atletycznej sylwetce i wzroście około 185 cm. Jego ciemne włosy były starannie uczesane, a wyraziste rysy twarzy nadawały mu wygląd profesjonalisty, który wzbudzał szacunek i zaufanie. Ubrany w elegancki, ciemnoszary, szyty na miarę garnitur, wyglądał jak ucieleśnienie sukcesu i determinacji. Jego poważne spojrzenie i spokojny ton głosu przyciągały uwagę wszystkich obecnych. Był młody, ale jego determinacja i inteligencja szybko zdobyły mu szacunek starszych członków zarządu – doświadczonych i wpływowych postaci w branży.
Hwang Group była jednym z największych konglomeratów w Korei, z interesami w różnych sektorach – od finansów przez budownictwo, aż po wysokie technologie. Firmę charakteryzowała innowacyjność i dążenie do bycia na czele nowoczesnych rozwiązań. Zarząd, składający się z doświadczonych i szanowanych specjalistów, był zadowolony z wizji Tae-hyuna, który wnosił do organizacji świeże pomysły i energię.
– Musimy zainwestować w nowe chipy i to zanim zrobią to Chińczycy – mówił, wskazując na prezentację. – AI jest przyszłością, i jeśli chcemy utrzymać naszą pozycję lidera w regionie, musimy podjąć to ryzyko.
Członkowie zarządu kiwnęli głowami, wyraźnie zadowoleni z jego wizji. Jednak Tae-hyun nie mógł przestać myśleć o presji, jaką wywierała na niego matka, przewodnicząca Hwang Group. Wiedział, że czeka go kolejne trudne zadanie – unikanie matki, która nieustannie próbowała zmusić go do zaaranżowanych przez nią randek w ciemno.
Jego myśli przerwał nagle asystent, Ji-hoon Park, który dyskretnie podszedł i szepnął mu do ucha:
– Przewodnicząca właśnie przyjechała.
Ji-hoon był nie tylko jego asystentem, ale przede wszystkim przyjacielem. Pochodził z rodziny o znacznie mniejszych zasobach finansowych, ale dzięki talentowi i pracowitości otrzymał stypendium do prestiżowej szkoły, gdzie poznał Tae-hyuna. Ich przyjaźń zrodziła się z wspólnych przeżyć i zainteresowań. Po ukończeniu szkoły postanowił związać swoją karierę z Hwang Group, aby pracować razem z przyjacielem. Był lojalnym powiernikiem, często pomagającym Tae-hyunowi radzić sobie z trudami życia w cieniu dominującej matki.
Tae-hyun zamarł na moment, czując, jak serce zaczyna bić szybciej. Wiedział, że jego matka miała talent do pojawiania się w najmniej odpowiednich momentach.
– Musimy teraz zrobić krótką przerwę – oznajmił, przerywając spotkanie. – Wrócimy do tej dyskusji za piętnaście minut.
Gdy tylko opuścił salę konferencyjną, zaczął gorączkowo szukać sposobu na uniknięcie spotkania. Wiedział, że jeśli teraz zobaczy matkę, nie uniknie kolejnej rozmowy na temat małżeństwa. Był pewien, że ma już gotową listę nowych kandydatek, z którymi powinien się spotkać.
Blisko trzy lata temu Tae-hyun był o krok od ślubu. Jego poprzednia dziewczyna, z którą był związany przez pięć lat, wydawała się być tą jedyną. Planował się jej oświadczyć, miał już nawet wybrany pierścionek i dokładnie przemyślany moment, w którym zada to najważniejsze pytanie. Jednak zanim zdążył to zrobić, odkrył, że zdradzała go z innym mężczyzną. Co gorsza, okazało się, że wcale nie była z nim z powodu miłości – zależało jej wyłącznie na jego pozycji i majątku. To był cios w serce. Stracił zaufanie do kobiet i przekonanie, że kiedykolwiek znajdzie prawdziwą miłość.
A to nie był jego pierwszy zawód miłosny. Przed Eun-chae Yoo była jeszcze Megan Lee, Amerykanka o koreańskich korzeniach, którą poznał na studiach w Stanach Zjednoczonych. Kobieta ta również okazała się zainteresowana wyłącznie jego pieniędzmi, a nie nim samym. Powtarzające się rozczarowania sprawiły, że Tae-hyun stał się cyniczny i zdystansowany w kwestiach romantycznych. Zaczął wierzyć, że wszystkie kobiety widzą w nim jedynie bogatego spadkobiercę i przyszłego przewodniczącego Hwang Group, a nie człowieka z emocjami, marzeniami i obawami.
Z tego powodu przestał wierzyć w prawdziwą miłość i całkowicie skupił się na pracy. Osiągnął ogromne sukcesy zawodowe – był jednym z najmłodszych dyrektorów generalnych w kraju i zdobył CEO of the Year Award, prestiżową nagrodę przyznawaną najlepszym liderom biznesu w Korei. Ale sukces zawodowy nie wypełniał pustki, którą czuł w sercu. Był samotny, a każda rozmowa o małżeństwie przypominała mu, jak bardzo został zraniony. Brakowało mu kogoś, kto wsparłby go w trudnych chwilach, kto zrozumiałby jego lęki i troski, a nie widziałby w nim jedynie środka do osiągnięcia własnych celów.
Jedynym, na kogo mógł liczyć, był jego asystent i przyjaciel, Ji-hoon. Był dla niego jak brat – jedyna osoba, której naprawdę ufał. Mimo to mężczyzna ten nie mógł zastąpić ciepła domowego ogniska, którego tak bardzo pragnął.
Słysząc głos matki, która właśnie rozkazywała przygodnie spotkanym pracownikom, Tae-hyun zawrócił. Nie mając wyjścia, przystanął na chwilę, szukając w głowie jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Łazienki to jedyna opcja — pomyślał wchodząc w ostatnim momencie. Wiedział, że to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę, ale potrzebował choć kilku minut, by złapać oddech i zastanowić się, co dalej.
Wszedł do łazienki, przystanął przed lustrem i spojrzał na swoje odbicie.
Mam tego dość. Muszę w końcu znaleźć sposób, żeby matka przestała umawiać mnie z tymi wszystkimi kobietami.
Każda próba zbudowania bliskiej relacji kończyła się rozczarowaniem, dlatego teraz był zdeterminowany bardziej niż kiedykolwiek, by trzymać się z dala od związków. Przynajmniej praca go nie zawodziła – w tym świecie czuł się bezpiecznie, nawet jeśli kosztem było poczucie samotności, które ciążyło mu coraz bardziej.
Przewodnicząca Hwang Mi-kyung była kobietą około pięćdziesiątki, o średniej długości, starannie ułożonych, hebanowych włosach i surowych rysach twarzy. Ubrana w ciemny, dopasowany kostium, emanowała autorytetem i stanowczością. Jej przenikliwe spojrzenie nadawało jej postaci groźnego charakteru.
Gdy weszła do biura, jej obecność natychmiast wzbudziła nerwowość wśród sekretarek, które z miejsca się wyprostowały, wyraźnie zdenerwowane. Przewodnicząca spojrzała na nie ostro.
– Gdzie jest Tae-hyun? Natychmiast potrzebuję informacji!
Kobiety, nie znając odpowiedzi, stały przerażone w milczeniu, co tylko zwiększyło frustrację przewodniczącej Hwang.
– Nie wierze – syknęła oburzona. – Wszyscy jesteście bezużyteczni.
Tymczasem Ji-hoon Park starał się opanować sytuację, nerwowo krążąc po korytarzach firmy. Wiedział, że musi szybko przygotować wszystkich na niespodziewane pojawienie się przewodniczącej. Niestety, pech chciał, że właśnie w tej chwili na nią natrafił.
– Ji-hoon – zawołała surowym tonem. – Gdzie jest Tae-hyun? Chcę się z nim pilnie zobaczyć.
Mężczyzna zmieszał się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– Właśnie wyszedł z firmy – skłamał po chwili wahania.
– Dokąd? – dopytywała przewodnicząca, a jej spojrzenie było lodowate i przepełnione gniewem.
Ji-hoon zaczął się jeszcze bardziej denerwować.
– Nie jestem pewien, pani przewodnicząca. Powiedział tylko, że musi coś załatwić.
Kobieta wpadła w szał.
– To niewiarygodne! Jesteś jego asystentem, prowadzisz jego kalendarz i nie wiesz, gdzie jest twój szef?! Jak to możliwe?! Przecież od kilkunastu lat jesteście praktycznie nierozłączni!
Złość w jej głosie była wyraźnie słyszalna, a wszyscy w pobliżu uciekali w popłochu do swoich biur, by przypadkiem nie narazić się na jej gniew.
Tymczasem Tae-hyun siedział cicho w jednej z kabin łazienkowych, wstrzymując oddech i nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Zdawał sobie sprawę, że tym razem wybrał wyjątkowo głupie rozwiązanie, ale chwilowo nie miał lepszego pomysłu. Musiał znaleźć sposób, by poradzić sobie z presją matki, ale na razie unikanie jej wydawało się najlepszą opcją.
Nagle jego myśli przerwał dźwięk otwierających się drzwi i stukot damskich obcasów. Mężczyzna zamarł, sparaliżowany strachem.
Znalazła mnie,-- pomyślał. Ale jakim cudem?
Ciało pokryło mu się zimnym potem, a serce zaczęło bić jeszcze szybciej. W panice wyskoczył z kabiny i wpadł prosto na młodą kobietę, która akurat znalazła się na jego drodze.
– Co ty tutaj robisz?! To damska łazienka! – krzyknęła So-you, widząc przed sobą mężczyznę, którego wygląd wydał się jej podejrzany. Patrzyła na niego zdezorientowana, próbując sobie przypomnieć, gdzie go już widziała. Wygląda znajomo, ale skąd...? -- myślała gorączkowo. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że skądś zna te przenikliwe oczy. To uczucie znajomości było jednak zbyt ulotne, by mogła przyporządkować mu konkretne wspomnienie.
Znam ją? — Tae-hyun przez chwilę miał wrażenie, że gdzieś ją już widział, ale za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że teraz ma większy problem, na którym musi się skupić.
Chyba przez ten cały pośpiech pomyliłem łazienki, — pomyślał.
Próbując jakoś załagodzić tę kłopotliwą sytuację, zaczął się tłumaczyć, ale był tak zdenerwowany, że jego słowa tylko pogorszyły sprawę.
– Przepraszam, to nieporozumienie! Ukrywam się... – mówił chaotycznie, a jego ręce drżały. – Ukrywam się przed... moją matką.
Te słowa tylko zwiększyły konsternację dziewczyny.– Ukrywasz się w damskiej łazience? Jesteś zboczeńcem czy co?! – So-you nie dawała się przekonać, a jej głos stawał się coraz bardziej podniesiony. – Wyglądasz jak typowy zboczeniec! – dodała z nutką przerażenia w głosie.
Tae-hyun spanikował.– Cii... Proszę, bądź cicho – błagał, przyciskając palec do ust. – Nie jestem zboczeńcem, to nieporozumienie!
So-you nadal nie była pewna co myśleć i zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej. W akcie desperacji Tae-hyun zasłonił jej usta dłonią i przycisnął jej drobne ciało do ściany łazienki.– Proszę, zrozum, to nie tak, jak myślisz! Ukrywam się przed moją matką!
Przerażona So-you wykorzystała moment, gdy mężczyzna rozglądał się nerwowo po pomieszczeniu, kopnęła go w krocze i wybiegła z łazienki, zostawiając mężczyznę zgiętego w pół z bólu.
Pech chciał, że wpadła prosto na przewodniczącą, która wciąż dawała reprymendę Ji-hoonowi.
– Przepraszam, bardzo przepraszam, – powiedziała dziewczyna, próbując się wycofać.
Kobieta, lekko zaskoczona sytuacją, przerwała monolog i przeszyła ją zimnym, przenikliwym spojrzeniem.
– Kim jesteś? Nie kojarzę cię, a na tym piętrze nie powinno być nikogo, kogo nie znam.
So-you poczuła, jak serce zaczyna bić jej szybciej.
– Nazywam się So-you Choi – powiedziała niepewnie, starając się opanować drżenie w głosie.
Przewodnicząca zmrużyła oczy, a jej twarz przybrała surowy wyraz.– Co tutaj robisz, panno Choi?
Ji-hoon, widząc całe zajście i zdając sobie sprawę, że dziewczyna może być dobrym pretekstem do uwolnienia się od kolejnych niewygodnych pytań, postanowił wtrącić się do rozmowy.– Panno Choi, dobrze, że pani przyszła – powiedział z uprzejmym uśmiechem, starając się przejąć inicjatywę. – Dyrektor generalny kazał panią przeprosić za spóźnienie. Pilna sprawa zatrzymała go poza firmą.
Przewodnicząca spojrzała na niego podejrzliwie.– Spotkanie z dyrektorem generalnym? Dlaczego nic o tym nie wiem?
Mężczyzna uśmiechnął się nerwowo, starając się zachować spokój.– To spotkanie zostało zaplanowane w ostatnim momencie, dlatego nie ma go w oficjalnym kalendarzu – odpowiedział niemal automatycznie, patrząc jej prosto w oczy.– Proszę tędy – dodał, wskazując So-you drogę.
Dziewczyna, mimo zaskoczenia, postanowiła pójść za mężczyzną, mając nadzieję, że uniknie dalszych pytań.– Dziękuję – powiedziała, próbując brzmieć pewnie.
Przewodnicząca nie zamierzała jednak łatwo odpuścić.– Czy to prawda?
So-you poczuła, jak jej serce zamarło, a krew odpłynęła z twarzy. Mam przesrane – pomyślała, czując, jak jej ciało ogarnia zimny dreszcz. Każda sekunda stawała się wiecznością, a jej myśli chaotycznie błądziły, szukając wyjścia z tej koszmarnej sytuacji.– Tak, oczywiście – skłamała, starając się zachować spokój.
Ji-hoon, widząc, że dziewczyna zaraz może nie wytrzymać presji, postanowił działać szybko.– Pani przewodnicząca, proszę wybaczyć, ale musimy wrócić do swoich obowiązków. Zajmę się panną Choi i dopilnuję, aby dyrektor generalny skontaktował się z panią natychmiast po powrocie.
Kobieta zmierzyła ich wzrokiem, a potem wyciągnęła telefon komórkowy.– Przygotuj samochód. Wracamy do domu – powiedziała do swojego asystenta.
Kiedy odeszła, Ji-hoon, który bacznie przyglądał się So-you, uśmiechnął się lekko pod nosem. To na pewno o niej mówiła Sun-hee z recepcji.
– Teraz naprawdę powiedz mi, co tutaj robisz. Czy wy naprawdę nie możecie spotykać się bardziej dyskretnie? – zapytał, przechodząc na mniej formalny język, co było dla So-you niemałym zaskoczeniem, gdyż pal-mal używa się raczej w stosunku do przyjaciół lub bliskich znajomych, a nie wobec zupełnie obcych ludzi.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyraźnie zaskoczona jego swobodnym tonem.— Dlaczego mówisz do mnie nieformalnie? — zapytała, spoglądając na niego z lekką irytacją.
— Nie zmieniaj tematu. — Jego uśmiech zniknął, a spojrzenie stało się poważniejsze. — Przyszłaś do Tae-hyuna?
So-you poczuła, jak serce jej przyspiesza. Nie spodziewała się, że mężczyzna zasugeruje coś takiego. – Przyszłam tutaj w sprawie formularza, który muszę podpisać w sekretariacie. Moja przyjaciółka, która pracuje w Hwang Group, pomogła mi się tu dostać. Wiedziałam, że to nie jest najlepszy pomysł, ale nie było innego sposobu, aby wejść do budynku i załatwić tę sprawę na czas – skrzywiła się lekko, mówiąc te słowa, ale czuła, że powiedzenie prawdy będzie najlepszą opcją.
Ji-hoon westchnął ciężko, przesuwając dłonią po karku, jakby walczył z własnymi wątpliwościami.– Dobrze, rozumiem, to nie moja sprawa. Nie chcesz – nie mów. Pomogę ci tym razem, ale to nie może się powtórzyć. Prawdę mówiąc, musicie bardziej uważać. Zresztą robię to tylko ze względu na niego – dodał, spoglądając na nią z mieszanką pobłażliwości i ostrzeżenia.
Dziewczyna była oszołomiona tą uwagą. Czy on nie przesadza? Przecież to spotkanie w damskiej toalecie było przypadkowe… Ale skąd on o nim wie?! – myślała gorączkowo, starając się znaleźć odpowiedź, która nie wpędziłaby jej w większe kłopoty.
– Nie rozumiem, co masz na myśli... – zaczęła, jednak po chwili postanowiła zmienić koncepcję. – Dobrze, nieważne. Potrzebuję coś załatwić w sekretariacie. Czy możesz mi pomóc?
Mężczyzna patrzył na nią przez chwilę, jakby chciał wyczytać odpowiedzi z jej twarzy. Ona naprawdę tak świetnie udaje? – pomyślał.– Proszę za mną, panno Choi – odpowiedział w końcu z udawaną grzecznością.
Szli korytarzem w milczeniu, a napięcie między nimi rosło z każdym krokiem. So-you próbowała zebrać myśli, zastanawiając się, o co tak naprawdę chodziło mężczyźnie i dlaczego czuła się, jakby oczekiwał od niej jakichś odpowiedzi.
Z głębokiej zadumy wyrwał ją nagle głos Ji-hoona.– To tutaj – powiedział, wskazując na drzwi do sekretariatu. – Uważaj na siebie, żeby znowu nie natknąć się na przewodniczącą – dodał, tym razem z lekkim rozbawieniem w głosie.
So-you skinęła głową i zniknęła za drzwiami sekretariatu, by załatwić formalności związane z jutrzejszą rekrutacją. Zaledwie chwilę później przewodnicząca Hwang Mi-kyung zjechała windą i skierowała się prosto do recepcji.
Hol budynku Hwang Group był przestronny i elegancki, z marmurowymi podłogami i wysokimi sufitami, ozdobionymi nowoczesnymi żyrandolami. W centralnym punkcie znajdowała się recepcja – długi, biały blat, za którym stały dwie recepcjonistki w klasycznych, ciemnoniebieskich uniformach, które doskonale komponowały się z jasnymi kolorami otoczenia.
Przewodnicząca podeszła do nich i zapytała:– Czy dyrektor generalny wychodził z firmy?
– Nie widziałyśmy, żeby wychodził – odpowiedziała jedna z nich. – Ale mamy dużo obowiązków i załatwiamy różne sprawy, więc mogłyśmy nie zauważyć wyjścia dyrektora generalnego.
Kobieta uniosła brew z irytacją.– Nie może być tak, że nie widzicie, kto wchodzi i wychodzi z budynku! To skandal, że zatrudniam takich beznadziejnych ludzi!
W momencie, gdy przewodnicząca karciła dziewczyny, podeszła do nich trzecia, która właśnie wróciła z sekretariatu.– Przepraszam, pani przewodnicząca. Co prawda nie widziałam, jak dyrektor generalny wychodził, ale obsługiwałam kobietę, której wydałam przepustkę. Od razu zwróciłam na nią uwagę, bo nie miałyśmy w systemie żadnych informacji o jej wizycie.
– Sprawdź, jak się nazywała – poleciła przewodnicząca. Czuję, że to ta dziewczyna, którą spotkałam przed chwilą na korytarzu, pomyślała.
Recepcjonistka szybko przeglądnęła zapisy o gościach na komputerze.– Nazywała się Choi… So-you Choi.
Przewodnicząca zmarszczyła czoło. Tak myślałam.– W jakiej sprawie tutaj przyszła?
Dziewczyna zbledła ze strachu, nieco zmieszana zaistniałą sytuacją i surowością przewodniczącej.– Nie powiedziała dokładnie, pani przewodnicząca, ale młodsza specjalistka Min-ji Jung z działu HR, która była z nią, wspomniała, że to bardzo ważna osoba dla pana dyrektora.
Przewodnicząca zastanowiła się przez chwilę. To dziwne... Co w tym wszystkim robi ta dziewczyna z HR? Czyżby mój syn unikał mnie z powodu tej So-you? Zamyśliła się, próbując połączyć fakty. Nawet Ji-hoon starał się ją ochronić, kiedy próbowałam się czegoś od niej dowiedzieć.
Z rozmyślań wyrwał ją głos asystenta:– Pani przewodnicząca, samochód już czeka.
Kobieta spojrzała jeszcze raz w stronę swoich pracownic, które teraz stały przed nią, nerwowo prostując się, aby wypaść jak najlepiej.– Czy coś jeszcze mówiła? Czy macie jakieś inne informacje?
Dziewczyna, która była wcześniej w sekretariacie, dodała: – Tak, pani przewodnicząca. Widziałam, jak Ji-hoon Park, asystent dyrektora generalnego, rozmawiał z tą kobietą. Był bardzo zaabsorbowany konwersacją i wyglądało na to, że ta osoba była wyjątkowo ważna.
Przewodnicząca zmarszczyła brwi jeszcze bardziej. To jest coraz bardziej podejrzane. Muszę się dowiedzieć, co tu się naprawdę dzieje, — pomyślała.
Kobieta ruszyła w stronę wyjścia, a jej myśli już krążyły wokół planu działania. Niech mój syn myśli, że ma nad tym kontrolę, a ja o niczym nie wiem. Dobrze mu zrobi trochę przestrzeni bez mojej bezpośredniej ingerencji. W międzyczasie dowiem się więcej o tej So-you Choi i jej związku z moim synem. Muszę działać ostrożnie i cicho, zbierając informacje i planując każdy krok. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, zaskoczę ich wszystkich. Nie pozwolę, aby cokolwiek wymknęło się spod mojej kontroli.
Podeszła do samochodu, luksusowego czarnego Maybacha, który czekał na nią przed wejściem. Auto było symbolem jej statusu i władzy. Jej asystent ubrany w ciemnoszary, trzyczęściowy garnitur, natychmiast się ukłonił, spuszczając oczy w pokorze. Otworzył drzwi z szacunkiem, umożliwiając jej wygodne wejście do auta.
To może być skomplikowane, ale poradzę sobie, — pomyślała. Dla dobra Hwang Group i przyszłości mojego syna muszę dowiedzieć się wszystkiego. Teraz czas działać w cieniu, dopóki nie będę miała wszystkich kart w ręku. Potem przeprowadzę zdecydowany ruch, który sprawi, że wszystko przebiegnie zgodnie z moimi oczekiwaniami.
Przewodnicząca usiadła na tylnym siedzeniu, a asystent zamknął za nią drzwi, wciąż nie podnosząc wzroku.
Najważniejsze jest, aby kobieta, którą wybierze mój syn, była godną reprezentantką naszej grupy. Muszę mieć pewność, że jest odpowiednia, inaczej przyszłość Hwang Group może być zagrożona. Nie mogę pozwolić, aby ktoś niewłaściwy wszedł do naszej rodziny i zaszkodził reputacji, którą mój świętej pamięci mąż budował przez lata. Muszę sprawić, aby wszystko ułożyło się dokładnie tak, jak sobie życzę. Kiedy już wszystko będzie na swoim miejscu, mój syn nie będzie miał żadnego pola manewru i będzie musiał zrealizować moje plany.
Pół godziny po odjeździe przewodniczącej z budynku Hwang Group wyszła So-you, wciąż czując napięcie po wcześniejszych wydarzeniach. Natychmiast wyciągnęła telefon i zadzwoniła do swojej przyjaciółki.– Min-ji, nie uwierzysz, co się stało! – opowiadała z przejęciem. – Wszystko załatwiłam, ale... kopnęłam w krocze dyrektora generalnego!
Przyjaciółka niemal zakrztusiła się kawą, którą właśnie piła, szybko przetarła usta rękawem swojej ulubionej bluzy i powiedziała z irytacją:– Zwariowałaś? Miałaś nie rzucać się w oczy, a ty kopnęłaś go w krocze! Wiesz, jakie to może mieć konsekwencje? Co, jeśli to wpłynie na twoją rozmowę kwalifikacyjną? Przecież to ogromny problem!
So-you spuściła głowę, czując rosnący niepokój.– Wiem, wiem. To był kompletny przypadek. Ale musiałam coś zrobić – zrobiła pauzę, jakby przygotowywała się na najgorsze. – Ale to nie wszystko – dodała ciszej.
– Coś jeszcze?! – wykrzyknęła Min-ji, tak głośno, że kilka osób w biurze spojrzało na nią z ciekawością.
– Wpadłam prosto na przewodniczącą – powiedziała So-you, już ledwo słyszalnym głosem.
– Ja cię chyba zabiję! – wybuchnęła przyjaciółka, zaniepokojona i zirytowana jednocześnie. – Czy oprócz dyrektora generalnego i przewodniczącej jeszcze komuś się naraziłaś? Naprawdę, czy ty zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji? To jest ogromna firma, a ty narobiłaś sobie wrogów na najwyższym szczeblu!
So-you westchnęła ciężko, czując, jak stres znowu ją ogarnia.– Przepraszam. Wszystko działo się tak szybko. Gdyby nie Ji-hoon, byłoby po mnie...
– Jego też wciągnęłaś do tej awantury? – przerwała jej poirytowana przyjaciółka.
– Wiem, że to wygląda źle – próbowała się usprawiedliwić So-you. – Ale naprawdę nie było innego wyjścia.
Min-ji wzięła głęboki oddech, starając się uspokoić.– Dobra, złożyłaś formularz, to najważniejsze. Ale musisz być ostrożna. I obiecaj mi, że jutro nikogo już więcej nie pobijesz.
Zaśmiała się, co trochę rozładowało napięcie.
Obie dziewczyny rozmawiały dalej o tym, jak całe zajście może wpłynąć na jutrzejszą rozmowę, wymieniając obawy i strategie. Wkrótce rozmowa zeszła na codzienne sprawy i plany na wieczór.
So-you szła ulicami Seulu, wdychając świeże, wilgotne po deszczu powietrze. Miasto ożyło po ulewie; uliczne stragany znów zaczęły działać, a ludzie wrócili na chodniki, tworząc zgiełk i harmider.– Trzymaj się, Min-ji. Do zobaczenia jutro – powiedziała na zakończenie rozmowy, dochodząc do przystanku.
Gdy autobus nadjechał, wsiadła do środka i usiadła z tyłu, przy oknie. Deszcz zaczął padać mocniej, a ciężkie krople uderzały o szyby, tworząc melodyjny rytm.
Zamykając oczy na chwilę, So-you myślała o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. Nie mogę uwierzyć, że kopnęłam dyrektora generalnego. Co, jeśli to wpłynie na jutrzejszą rozmowę? Min-ji była na mnie wściekła, a ja naprawdę nie chciałam jej sprawiać dodatkowych problemów. Przynajmniej udało mi się złożyć wszystkie dokumenty. To było kluczowe. Teraz muszę tylko przygotować się na jutro. Muszę zrobić dobre... drugie pierwsze wrażenie.
So-you zmierzała powoli w kierunku swojego mieszkania, czując, jak zmęczenie całego dnia zaczyna odciskać piętno na jej ciele. Deszcz, który zaczął padać wcześniej, zamienił i tak już dość ponure okoliczne ulice dzielnicy Guro-dong, Guro-gu, w wilgotną dżunglę, pogarszając jej i tak już kiepski nastrój.
Dziewczyna szła powoli, pogrążona w myślach o tym, co wydarzyło się kilka godzin temu. Wielokrotnie odtwarzała sobie w głowie ten incydent z dyrektorem generalnym, kiedy kopnęła go w krocze. Co, jeśli to przekreśli moje szanse? – zastanawiała się. Przecież tak bardzo zależało jej na tej pracy. Wiedziała, że jutrzejsza rozmowa kwalifikacyjna może być jej jedyną szansą na przerwanie spirali długów, wynajęcie większego mieszkania z dodatkowym pokojem dla schorowanej matki. Tak bardzo chciała odpłacić jej za te wszystkie lata, kiedy pracując po kilkanaście godzin dziennie, umożliwiła jej stać się wykształconą i pewną siebie młodą kobietą.
Nieco przytłoczona tymi faktami, szła w stronę swojego mieszkania znajdującego się na obrzeżach przemysłowej dzielnicy Seulu. Surowy i przygnębiający klimat tej okolicy emanował z każdego zakątka. Otoczone starymi, wielopiętrowymi budynkami z lat 70. i 80., ulice były dalekie od luksusu, który znała z Gangnam. Wąskie, zaniedbane drogi, pełne kałuż, tworzyły mroczny labirynt, który w deszczowej pogodzie wydawał się jeszcze bardziej przygnębiający.
Mieszkańcy Guro-dong to głównie pracownicy fizyczni, oraz osoby o niskim statusie materialnym, dla których codzienna walka o przetrwanie była normą. Sklepy spożywcze z małym asortymentem, zakurzone lokale usługowe i małe, rodzinne restauracje o wątpliwej renomie wypełniały tę dzielnicę, nadając jej specyficzny charakter, w którym codzienność przeplatała się z nieustającym hałasem ruchliwych ulic.
Jej jasnobrązowy płaszcz przeciwdeszczowy, który jeszcze rano wydawał się idealny, teraz przesiąkł wodą i stracił cały swój urok. Było już po osiemnastej, ciężkie deszczowe chmury zebrały się nad Seulem, zasłaniając całe niebo. Widok ten dawał nieodparte wrażenie, jakby pomimo dość wczesnej pory zmrok powoli zaczynał zapadać, sprawiając, że miasto wyglądało jeszcze bardziej ponuro.
Kiedy zbliżyła się do budynku, w którym mieszkała, zauważyła znajomy samochód zaparkowany tuż przed wejściem. Serce zaczęło jej bić szybciej. Jeszcze tego brakowało, — dziewczyna skrzywiła się na samą myśl o konfrontacji. To był samochód pracownika właściciela budynku, pana Kima, który zbierał czynsz od lokatorów. Przez głowę przeleciały jej setki myśli. To dzisiaj, — dziewczyna postukała się ręką w czoło. Zupełnie o tym zapomniałam. Jeśli znowu powiem, że nie mam na czynsz, na pewno mnie wyrzuci.
Nerwowo rozejrzała się dookoła, szukając alternatywnej drogi do swojego mieszkania. Zobaczyła schody przeciwpożarowe po drugiej stronie budynku, które wydawały się jej jedyną nadzieją. Muszę spróbować – pomyślała, ignorując deszcz, który zaczął padać jeszcze mocniej. Nie miała innego wyjścia, dzisiaj mijał termin, a zalegała już za dwa poprzednie miesiące. Pan Kim doskonale zdawał sobie z tego sprawę, więc jedyną opcją, aby uniknąć eksmisji, była ta niebezpieczna wspinaczka.
Schody te definitywnie lata świetności miały już za sobą, ich całkowicie przerdzewiała konstrukcja skrzypiała przy każdym kroku dziewczyny. Cienkie, wąskie stopnie pokryte były mieszaniną resztek roślin, śmieci i pyłu, które pod wpływem deszczu stały się śliskim szlamem. Po bokach sterczały wygięte balustrady, które dawno straciły swoją stabilność, a zimny wiatr hulał pomiędzy szczeblami, niosąc ze sobą krople deszczu.
Dziewczyna przemykała po ciemnych, mokrych schodach, stawiając kroki możliwie najciszej. Jej mieszkanie było na czwartym, ostatnim piętrze. Każdy dźwięk mógł zdradzić jej obecność, więc poruszała się ostrożnie, choć nie było to łatwe. Mam nadzieję, że dotrę na górę i się nie zabiję – pomyślała.
Serce waliło jej jak młot, a dłonie drżały. — A niech to,— mruknęła, gdy niemal potknęła się o mokry stopień.
Wiatr hulał przez szczeliny, potęgując zimno i lęk. — Cholera, — zaklęła, gdy znów się poślizgnęła. To jest chore.
Każdy krok trwał wieczność. Czy naprawdę musiałam się w to wpakować? Dlaczego dziś wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie? – pytała siebie, próbując nie panikować.
Jej nogi były ciężkie jak ołów, a stopnie zdawały się coraz bardziej strome. Nie mogę sobie pozwolić na błąd. Dam radę – powtarzała, zaciskając zęby.
W końcu dotarła na swoje piętro. Okno w kuchni, które nigdy się dobrze nie domykało, było jej jedyną opcją. — Błagam, żeby tylko się nie zacięło, — wyszeptała, dodając sobie otuchy.
Dziewczyna lekko i z wielką ostrożnością nacisnęła na framugę okna, starając się, żeby nie zgrzytnęło zbyt głośno. Chyba się udało, — pomyślała z ulgą, wślizgując się do środka.
Przez chwilę siedziała po ciemku, nasłuchując, czy ktoś zauważył jej wejście. Serce biło jej jak szalone, a dźwięk deszczu uderzającego o okna wydawał się coraz bardziej intensywny. Tylko spokojnie, pomyślała, próbując złapać oddech.
Jej mieszkanie, choć niewielkie, dawało poczucie bezpieczeństwa. Składało się z jednego pokoju pełniącego funkcję sypialni, salonu i kuchni oraz małej łazienki. Mimo skromnego wyposażenia, panował tam porządek i przytulna atmosfera. Na półce nad łóżkiem stało kilka książek, a ściany zdobiły zdjęcia z matką, przyjaciółką i rodzinnymi krajobrazami. Mieszkanie przy Guro 4-dong 7-gil nie należało do najgorszych w tej okolicy. Bliskość metra i dobrze rozwinięta infrastruktura z lokalnymi sklepami, restauracjami i przystankami autobusowymi przyciągały pracowników fabryk i młodych ludzi z mniej zamożnych rodzin szukających przystępnych cenowo lokali w Seulu.
Usłyszała kroki na korytarzu i stłumione głosy. Zamarła w bezruchu, to był pan Kim, który tłumaczył się komuś przez telefon.
– Tak, tak, rozumiem – słyszała przez drzwi. – Nie, nie ma jej w domu. Oczywiście, ściągnę zaległy czynsz. Jeśli nie zapłaci, będziemy musieli ją wyrzucić.
Serce So-you zamarło. Muszę być cicho – pomyślała, starając się opanować drżenie ciała. Nie wiedząc, co robić, wyciągnęła telefon i wybrała numer Min-ji.– Min-ji, on tu jest – wyszeptała So-you jak tylko odebrała przyjaciółka.– Kto taki? – zapytała zaniepokojona Min-ji.– Pan Kim. Jest na korytarzu. Co mam robić?
– Spokojnie, So-you – głos Min-ji był cichy, ale stanowczy. – Musisz siedzieć cicho i nie zdradzać swojej obecności. Jeśli zauważy, że jesteś w domu, będziesz musiała go wpuścić, a wtedy... kto wie, jak to się skończy. – Przerwała na moment. – Ile zalegasz?
– Dwa czynsze… no, z dzisiejszym to już trzy – odpowiedziała drżącym głosem So-you. – Nie wiem, co robić. Panikuję.
– Weź się w garść kobieto! – odparła Min-ji stanowczo. – Oddychaj głęboko. Wiem, że to trudne, ale musisz być silna. Skup się na tym, żeby nie zdradzić swojej obecności. On pewnie zaraz odejdzie.
So-you przełknęła ślinę, próbując opanować drżenie głosu.– Dobrze. Postaram się. Dzięki.
Rozmowa dodała jej odrobiny otuchy, ale nie zdołała całkowicie uspokoić. Siedziała bez ruchu, wsłuchując się w odgłosy dochodzące z korytarza. Po chwili usłyszała, jak zarządca budynku kończy rozmowę telefoniczną i zaczyna schodzić po schodach, przeklinając cicho pod nosem. Dziewczyna poczuła ulgę, ale dalej musiała być czujna. Może jeszcze tu wrócić – przemknęło jej przez myśl. Ostrożnie podeszła do okna i delikatnie odsunęła firankę. W tej samej chwili mężczyzna odwrócił się i spojrzał w stronę budynku. Odruchowo cofnęła się w głąb pokoju, kryjąc się w mroku. Mam nadzieję, że mnie nie zauważył – pomyślała, czując, jak serce wali jej jak młotem. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Dlaczego jeszcze tam stoi? Czy mnie zobaczył? – te myśli nie dawały jej spokoju. Dopiero gdy dostrzegła, jak zarządca odjeżdża, odetchnęła z ulgą.
Jeszcze nie zapaliła światła. Poczekam trochę dłużej, tak dla pewności – zdecydowała. Bała się, że mężczyzna, który na pewno miał do czynienia z trudnymi lokatorami, może wrócić i sprawdzić, czy próbowała go przechytrzyć. Dopiero po trzech kwadransach uznała, że pan Kim już nie wróci. Poczucie ulgi stopniowo rozluźniało napięcie w jej ciele. Na razie się udało – pomyślała, ale wiedziała, że to tylko tymczasowe rozwiązanie.
Spojrzała na zegar wiszący niedaleko kuchennej szafki – dochodziła dwudziesta. Gdy już trochę się uspokoiła i emocje zaczęły opadać, nagle usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Znieruchomiała.To niemożliwe… – pomyślała, a serce zabiło jej mocniej.Ktoś przyszedł o tak późnej porze? — Wzdrygnęła się na myśl, że to może być pan Kim. — Przechytrzył mnie – szepnęła przerażona.
Stała przez chwilę w bezruchu, wpatrując się w drzwi, jakby miały zaraz same się otworzyć. Dzwonek rozbrzmiał ponownie, głośniejszy, bardziej natarczywy. Powietrze w pokoju zdawało się gęstnieć, a cisza między kolejnymi dźwiękami tylko potęgowała napięcie. I tak już pewnie widział światło — uznała, podchodząc ostrożnie do drzwi. Uchylając je, czuła, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Przez szparę dostrzegła sylwetkę mężczyzny, jej oczy rozszerzyły się niczym dwa małe spodki. — Nie, tylko nie on!
Przed drzwiami stał jej były chłopak, Min-ho Song. So-you poczuła, jak w jednej chwili wszystkie wspomnienia i uczucia wracają, zalewając jej umysł niczym fala po długiej suszy.
Min-ho był wysokim, przystojnym mężczyzną o atletycznej sylwetce. Jego ciemne, nieco rozczochrane włosy i głęboko osadzone, ciemnobrązowe oczy zawsze zdawały się przenikać ją na wskroś. Ubrany w starannie dopasowany, granatowy garnitur, sprawiał wrażenie, jakby właśnie wyszedł z ważnego spotkania biznesowego – choć So-you wiedziała, że to tylko pozory. Na nadgarstku nosił podróbkę drogiego, szwajcarskiego zegarka, która miała bardziej świadczyć o jego aspiracjach niż rzeczywistym statusie.
– So-you, musimy porozmawiać – powiedział, zanim zdążyła zareagować, i bezceremonialnie wszedł do środka. Odepchnął drzwi z takim impetem, że o mało nie uderzyły jej w twarz.
– Min-ho? Co ty tutaj robisz!? – zawołała podniesionym głosem, próbując opanować swoje zaskoczenie i rosnącą irytację. Jej serce biło szybciej, przypominając o wszystkich bolesnych wspomnieniach.
– Mogę wejść? – zapytał retorycznie z nonszalanckim uśmiechem, już będąc w środku i rozglądając się po małym mieszkaniu, które dobrze pamiętał.
– Nie mamy o czym rozmawiać, wszystko między nami skończyło się półtora roku temu – odparła So-you, starając się zachować spokój, choć jej wnętrze wrzało od mieszaniny gniewu i dawnych uczuć.
– Wiem, że zrobiłem błąd. Zdradziłem cię, ale naprawdę tego żałuję. Chciałbym to naprawić – powiedział, patrząc jej prosto w oczy.
So-you skrzywiła się, słysząc te słowa.– Nie ma już czego naprawiać. Zbyt wiele razy mnie zawiodłeś. Teraz muszę zacząć myśleć o sobie.
Min-ho próbował zbliżyć się do niej, ale ona cofnęła się o krok, utrzymując bezpieczny dystans.– Naprawdę się zmieniłem. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale chcę, żebyśmy spróbowali jeszcze raz.
– Nie mogę. Zraniłeś mnie zbyt głęboko. Nasz związek to przeszłość, którą chcę zostawić za sobą – odpowiedziała stanowczo.
Min-ho spojrzał na nią z bólem w oczach.– Naprawdę nie dasz mi drugiej szansy?
So-you wzięła głęboki oddech, próbując opanować emocje.– Drugiej? Chyba dziesiątej! – wykrzyknęła poirytowana. W jej głosie słychać było mieszankę złości i żalu. – Posłuchaj, muszę iść dalej. Zmarnowałam z tobą dwa lata swojego życia i nie mam zamiaru tracić ani dnia dłużej.
Mężczyzna milczał przez chwilę, a potem westchnął głęboko.– Nic nie rozumiesz. Ja się zmieniłem. Nie poddam się, będę walczył o nas.
So-you spojrzała na niego z determinacją.– Nie ma już żadnych nas. Przykro mi, ale musisz to zaakceptować.
Min-ho nie dawał za wygraną.– Dlaczego sobie to robisz? Przecież wiem, że nadal mnie kochasz.
Dziewczyna zacisnęła zęby, a z jej oczu popłynęły łzy.– Nie, nie kocham cię już – wykrzyknęła, jakby sama chciała się przekonać, że to prawda.
Min-ho uniósł brew, patrząc na nią podejrzliwie.– Naprawdę? Nie wierzę ci. Ten gość z klubu nocnego to ściema, prawda?
So-you czuła, jak w jej głowie kotłowały się myśli. W jednej chwili przypomniała sobie sobotni wieczór, kiedy razem z Min-ji w klubie nocnym przypadkowo spotkała Min-ho. Dziewczyny, chcąc odreagować stres z całego tygodnia, po kolacji suto zakrapianej alkoholem postanowiły trochę potańczyć i pośpiewać. Będąc już nieco wstawione, udały się do ekskluzywnego klubu „Elysium Lounge”, znajdującego się w prestiżowej dzielnicy Cheongdam-dong, przy Dosan-daero, zaledwie kilka kroków od słynnego Dosan Park. To miejsce, otoczone luksusowymi butikami, galeriami sztuki i wykwintnymi restauracjami, było idealnym wyborem dla elity Seulu, szukającej dyskretnej, ale wyrafinowanej rozrywki.
Normalnie w ich sytuacji finansowej, a zwłaszcza So-you, nie mogłyby sobie na taki luksus pozwolić, ale ponieważ klub należał do grupy Hwang, a Min-ji była jej pracownicą, miała specjalne wejściówki, które dostała jako dodatek do ostatniej kwartalnej premii. Dziewczyny dostały pokój w strefie VIP, elegancko urządzony, z nowoczesnym systemem karaoke i obsługą na najwyższym poziomie.
Świetnie się bawiły, tańcząc i śpiewając na całe gardło. So-you czuła, jak stres z całego tygodnia ulatuje, gdy razem z Min-ji śmiały się i cieszyły chwilą. Po kilku godzinach dziewczyna postanowiła skorzystać z toalety. Wyszła na korytarz, czując, że alkohol nieco oszołomił jej zmysły. Korytarze klubu były wyłożone ciemnym, połyskującym onyksem, a subtelne oświetlenie nadawało miejscu intymny charakter. Półmrok wokół niej potęgował wrażenie odrealnienia.
Wracając, zauważyła sylwetkę, która wydała się jej znajoma. Kiedy postać zbliżyła się na tyle, że mogła rozpoznać rysy twarzy, serce jej zamarło – to był jej były chłopak.
– So-you! To naprawdę ty? – zapytał zaskoczony Min-ho, widząc ją po raz pierwszy od dawna.
– Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! – ucięła, próbując jak najszybciej zakończyć rozmowę.
– Przestań, musimy porozmawiać – rzucił stanowczo, zagradzając jej drogę. – Dlaczego mnie unikasz?
So-you, chcąc uniknąć konfrontacji, próbowała wycofać się z powrotem do swojego pokoju. Dyskusja stawała się coraz bardziej intensywna. Dziewczyna, cofając się, otworzyła drzwi i weszła do środka.
Ku jej zaskoczeniu, w pokoju właśnie odbywało się ważne spotkanie. Mężczyzna ubrany w drogi, markowy garnitur prowadził prezentację dla swoich klientów. Atmosfera w pomieszczeniu była napięta, a elegancka oprawa tylko podkreślała wysoki status spotkania.
Dziewczyna, będąc pod silnym wpływem alkoholu, weszła do pomieszczenia. Jej wzrok na moment rozmył się, a kroki były chwiejne. W pewnym momencie potknęła się o mały stopień podwyższenia, na którym stał duży, nowoczesny stół, i chcąc uchronić się przed upadkiem, złapała za szyję mężczyznę obiema rękoma, przerywając jego wypowiedź w pół słowa.
Na twarzach zebranych malowało się zaskoczenie i dezorientacja. W tym momencie do pokoju wszedł Min-ho, patrząc na nią z dezaprobatą.— Przepraszam za nią. — Ukłonił się grzecznie.— Chodź już, nie popisuj się i nie przeszkadzaj — powiedział z irytacją.
So-you, lekko zawstydzona, ale też ośmielona wypitym alkoholem, zaśmiała się, po czym niespodziewanie pocałowała mężczyznę w usta.— Oppa, powiedz mu, żeby przestał mnie napastować — rzuciła, patrząc mu głęboko w oczy z nieco prowokującym uśmiechem.
Teraz, stojąc przed swoim byłym chłopakiem w mieszkaniu, wspomnienia z tamtej nocy zalały jej umysł. To dlatego wydawał mi się znajomy — pomyślała nagle, przypominając sobie dyrektora generalnego. Jej serce przyspieszyło, a twarz oblała się rumieńcem. Kopnęłam go w krocze, a potem ten pocałunek… Mam nadzieję, że nie skojarzył tych faktów — przeszło jej przez myśl, a fala zażenowania niemal przygniotła ją do ziemi.
– Słuchaj, przykro mi bardzo, ale to, co było między nami, skończyło się już dawno temu. Od tej pory wiele się u mnie zmieniło – powiedziała teraz już spokojnym głosem, powoli wypowiadając słowa, starając się dać sobie czas na wymyślenie dobrego zakończenia. W jej głowie panował totalny chaos, a poziom desperacji rósł. Muszę szybko go spławić, pomyślała.
– Fakt, na początku było mi ciężko, ale z czasem udało mi się zamknąć ten rozdział mojego życia – dodała, klucząc, by zyskać na czasie. – Teraz rozpoczęłam nowy...
Min-ho przerwał jej nagle, patrząc z niedowierzaniem.– Co ty chcesz mi powiedzieć? O co chodzi? Chcesz mi wmówić, że jesteś z tym gościem w relacji!?
Dziewczyna zawahała się na moment. Nie ma sensu wyprowadzać go z błędu, pomyślała. W każdym razie nic lepszego na ten moment nie wymyślę.– Tak… jestem z nim w związku – powiedziała po krótkiej pauzie, starając się zabrzmieć przekonująco, choć w jej głosie można było wyczuć lekką nutę niepewności.
Min-ho zmarszczył czoło, patrząc na nią uważnie.– Serio? To pokaż mi dowód.
– Co?! Nie muszę ci niczego udowadniać. To nie twoja sprawa – odpowiedziała stanowczo, próbując zachować spokój, choć wewnętrznie czuła, jak grunt usuwa się jej spod nóg.
– Nie zrezygnuję z ciebie, dopóki nie upewnię się, że to, co widziałem w klubie, to nie ściema – powiedział twardo.
— Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?! — krzyknęła, ledwo powstrzymując się od płaczu.
— Chcę znać prawdę — naciskał dalej, widząc, jak dziewczyna powoli traci pewność siebie. — Wiesz chociaż, jak się nazywa?
To był moment, w którym So-you zrozumiała, że nie ma odwrotu. Musiała brnąć w kłamstwo, choć każda część jej ciała krzyczała, by przestała.– Oczywiście, że wiem... to dyrektor generalny Hwang Group – powiedziała, starając się zabrzmieć pewnie, chociaż sama była zaskoczona tym, jak łatwo to kłamstwo wyszło z jej ust.
Min-ho patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, z trudem ukrywając zdumienie.– Dyrektor generalny Hwang Group? Tae-hyun Hwang? – spytał z niedowierzaniem.
– Tak, dokładnie. To on. Widziałeś nas przecież razem – dodała z nieco większą pewnością siebie.
Min-ho wciąż nie mógł uwierzyć w jej słowa.– Jak to możliwe, że ktoś taki jak Tae-hyun Hwang mógł zainteresować się kimś takim jak ty? Zwykłą dziewczyną z...
– Zwykłą dziewczyną? Naprawdę tak o mnie myślisz? Widzę, że nigdy nie uważałeś mnie za wartościową osobę. Tae-hyun dostrzegł we mnie to coś, czego ty nigdy nie byłeś w stanie zobaczyć – odpowiedziała oburzona, czując, jak gniew narasta w jej piersi.
Mężczyzna, zaskoczony jej reakcją, stał z uniesionymi rękami na środku pokoju.– Dobrze, już dobrze, nie wściekaj się. Przyjdę jutro, porozmawiamy – powiedział, próbując ją uspokoić.
Jego słowa jednak wywołały odwrotny efekt. Teraz pragnęła tylko, by jak najszybciej opuścił jej mieszkanie.– Żadnego jutra! Nie chcę cię tu więcej widzieć! Wynoś się natychmiast! – wrzasnęła, wskazując drzwi.
Min-ho westchnął, próbując zachować spokój.– Wyluzuj. Już idę – rzucił, kierując się do wyjścia. – Ale jeśli myślisz, że tak łatwo się poddam, to jesteś w błędzie. Zobaczymy się jutro.
– Absurd! Zwariowałeś! Nie chcę cię więcej widzieć! Wynoś się! – wybuchła, zatrzaskując za nim drzwi.
Zza nich zdążyła jeszcze usłyszeć:– Mam nadzieję, że jutro faktycznie pokażesz mi swojego nowego faceta!
Kiedy udało jej się nieco opanować emocje, So-you usiadła na krześle, próbując uspokoić swoje myśli. Jej niepokój narastał z każdą minutą, a w głowie pojawiały się coraz bardziej katastroficzne wizje kolejnego dnia.– Teraz to już naprawdę mam przerąbane – wyszeptała, uświadamiając sobie powagę sytuacji. W końcu, nie mogąc zapanować nad natłokiem myśli, sięgnęła po telefon i wybrała numer Min-ji, wiedząc, że tylko ona może dodać jej otuchy.
– Przepraszam cię... Wiem, że jest już prawie północ, ale zrobiłam największe głupstwo na świecie – powiedziała drżącym głosem, czując, jak łzy znów napływają jej do oczu.
Po drugiej stronie słuchawki rozległ się zaspany, choć wyraźnie zaniepokojony głos przyjaciółki.– Co się stało? Co mogło być gorsze niż kopnięcie dyrektora generalnego w krocze?
So-you wzięła głęboki oddech, próbując przygotować się na to, co miała powiedzieć.– Min-ho tu był. Chciał do mnie wrócić, a ja... wpadłam w panikę. Nie wiedziałam, co zrobić, więc powiedziałam mu, że Tae-hyun Hwang jest teraz moim chłopakiem i że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ale on chyba mi nie uwierzył…
— Kto jest twoim chłopakiem? So-you! Serio? Jak mogłaś wymyślić coś tak niedorzecznego? — przerwała jej Min-ji, zaspanym, ale już wyraźnie zirytowanym głosem. Westchnęła ciężko, jakby nie wierzyła, że So-you znowu wpakowała się w kłopoty, po czym dodała:– Dobra, nie panikuj. Znajdziemy jakieś rozwiązanie, ale musisz przestać uciekać od problemów w ten sposób.
– Ale jeśli on nie zobaczy mojego ‘nowego chłopaka’, to nie będę mogła się od niego uwolnić. Nie wiem, co robić... Jestem zrozpaczona – jej głos drżał, a łzy spływały po policzkach.
Min-ji zamilkła na chwilę, przetwarzając to, co właśnie usłyszała.– Okej, to rzeczywiście jest skomplikowane – mruknęła. – Posłuchaj, teraz o tym nie myśl. Jutro wymyślimy sposób, żeby pozbyć się Min-ho. Ale, szczerze mówiąc, na dłuższą metę powinnaś sobie kogoś znaleźć.
– Żartujesz?! Przecież wiesz, że ja… – zaczęła So-you, ale Min-ji nie pozwoliła jej dokończyć.
– Wiesz dobrze, że nie każdy facet to Min-ho. Nie wszyscy są tacy sami.
So-you westchnęła, czując, jak ciężar wspomnień zaczyna ją przytłaczać.— Wiesz, że nie o to chodzi. Po prostu za każdym razem, jak próbuję się z kimś związać, kończy się tak samo.
Min-ji odetchnęła głęboko.– Posłuchaj mnie jeszcze raz! Na tym świecie jest jeszcze sporo przyzwoitych mężczyzn. Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o tamtym chłopaku z poprzedniej pracy? Był naprawdę miły, ale ty odeszłaś, zanim cokolwiek miało szansę się rozwinąć.
– Wiem... Był miły, ale zaczęłam się bać. Co, jeśli i on by mnie zranił? Albo jeszcze gorzej – co, jeśli naprawdę by mnie pokochał, a ja… ja bym nie potrafiła mu zaufać? To wszystko jest zbyt skomplikowane. Pragnę nowego związku, naprawdę tego chcę, ale nie wiem, jak zaufać komuś po tym wszystkim, co się stało.
– Rozumiem twoje obawy, ale musisz dać sobie szansę. To już trwa za długo. Przecież chcesz być szczęśliwa, prawda? — argumentowała z determinacją.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Czy w ogóle dam radę kogoś jeszcze pokochać? Może jestem popsuta?
Min-ji parsknęła śmiechem.— Chyba walnięta, a jak nie, to ja cię zaraz walnę.
So-you też się zaśmiała, mimo łez, które wciąż spływały jej po policzkach.– Ale jeśli znowu coś pójdzie nie tak... — zaczęła, ale głos jej się załamał.
– Przynajmniej spróbuj! – powiedziała Min-ji z irytacją w głosie.
– Dobrze, spróbuję... Tylko już się na mnie nie złość, okej? – So-you uśmiechnęła się przez łzy, próbując rozładować napięcie, które narastało w niej od całego dnia. W głębi duszy czuła, że nie ma innego wyjścia, jak dać sobie szansę na nowy początek, choć strach przed kolejnym zranieniem nie opuszczał jej ani na chwilę.
– Razem damy radę. Ale teraz odpocznij. Jest już późno, a najważniejsze jest to, żebyś się wyspała i była dobrze przygotowana na jutrzejszą rozmowę. Musisz być w najlepszej formie.
Dziewczyna westchnęła, czując ulgę.– Masz rację. Muszę się uspokoić i odpocząć. Dzięki... Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
– Nie ma sprawy. Jesteśmy w tym razem. A teraz marsz do spania. Jutro się tym zajmiemy – odpowiedziała Min-ji ciepłym, kojącym głosem.
So-you odłożyła telefon i położyła się na łóżku, próbując oczyścić umysł z wszelkich zmartwień. Jednak długo nie mogła zmrużyć oka. Przewracała się z boku na bok, a myśli kłębiły się w jej głowie, nie dając jej spokoju.
Spojrzała na zegarek – była już prawie czwarta trzydzieści. Jak ja mogłam się w coś takiego wpakować? – pomyślała, z trudem powstrzymując narastający niepokój.
So-you obudziła się gwałtownie, przerażona myślą, że ponownie zaspała. Spojrzała na zegar – była już prawie pierwsza trzydzieści po południu. Nie wierzę, znowu zaspałam! – pomyślała, zrywając się z łóżka. Potrzeba cudu, żebym zdążyła na trzecią! Przez całą noc przewracała się z boku na bok, nie mogąc zmrużyć oka, a teraz miała niewiele ponad półtorej godziny, by przygotować się i dotrzeć na rozmowę kwalifikacyjną w Hwang Group.
W pośpiechu rzuciła się do łazienki, przemywając twarz zimną wodą, aby choć trochę otrzeźwić umysł. Spojrzała w lustro – jej oczy były podkrążone, a włosy rozczochrane. Muszę z tego zombi zrobić profesjonalistkę – westchnęła, sięgając po szczotkę i szybko rozczesując włosy. Nie miała czasu na skomplikowane fryzury, więc upięła je w prosty kucyk.
W biegu otworzyła szafę i wyciągnęła pierwsze lepsze ubrania, które wydawały się odpowiednie. Biała bluzka i prosty, jasnobrązowy garnitur – klasyczny, choć nieco nudny zestaw. No dobra, szału nie ma, ale przynajmniej nie wystraszę komisji – pomyślała, szybko zakładając ubranie. Zrezygnowała z pełnego makijażu, nakładając jedynie odrobinę podkładu, tusz do rzęs i błyszczyk. — Kilo tapety i wyglądam cudnie – mrugnęła do swojego odbicia w lustrze.
Śniadanie nie wchodziło w grę – nie miała na to czasu. Próbowała sobie przypomnieć, gdzie zostawiła torebkę.
– Gdzie jesteś, moja droga? – mruknęła z irytacją, przeszukując pokój. – No, pokaż się wreszcie!
Znalazła ją w końcu na kuchennym stole. Szybko wrzuciła do środka portfel, telefon i klucze. Gotowe – pomyślała, pospiesznie opuszczając mieszkanie i zamykając drzwi.
Gdy wybiegła z budynku, powitał ją chłodny powiew wiatru, mimo że słońce zdążyło już ogrzać miasto po nocnym deszczu. W pośpiechu narzuciła na siebie płaszcz, który dotąd trzymała w ręce. Kałuże na chodnikach wciąż przypominały o ulewie, która przeszła przez Seul. So-you omijała je, jak tylko mogła, starając się nie przemoczyć eleganckich butów. Oczywiście, że musiało padać akurat dzisiaj – pomyślała, czując, jak deszczowa aura pogarsza jej nastrój.
Dotarła na przystanek autobusowy, ale jej niepokój tylko narastał. Spojrzała na zegarek – była dokładnie czternasta. Autobus przyjedzie za pięć minut. Mam godzinę, powinnam się wyrobić – kalkulowała w myślach.
Autobus nadjechał, jednak z kilkuminutowym opóźnieniem. Wsiadła do pojazdu, który, ku jej zdziwieniu, był wypełniony niemal po brzegi. Czemu akurat dzisiaj musi być tyle ludzi? — westchnęła poirytowana, przeciskając się pomiędzy stłoczonymi pasażerami.
Wnętrze autobusu było duszne, a zapach wilgotnych ubrań mieszał się z różnymi perfumami i aromatami jedzenia. Ludzie stali ściśnięci, trzymając się poręczy i uchwytów, próbując utrzymać równowagę. So-you z trudem znalazła miejsce, gdzie mogła się oprzeć, i jakimś cudem nikogo nie podeptała. Złapała jedną ręką poręcz, chociaż nawet gdyby się nie trzymała, prawdopodobnie nie upadłaby przez tłok.
Podczas jazdy jej myśli nieustannie krążyły wokół zbliżającej się rozmowy. Muszę zrobić dobre wrażenie – powtarzała sobie w myślach. Nie mogę pozwolić, żeby te incydenty z dyrektorem wpłynęły na moje szanse. Starała się skupić na pozytywnych aspektach – miała doświadczenie, była bystra i zdeterminowana. To musi wystarczyć.Ale jeśli ten facet okaże się na tyle małostkowy, by przez to nie dać mi pracy… cóż, wtedy zasłuży na jeszcze jedno kopnięcie w klejnoty rodzinne – pomyślała z ironicznym uśmiechem.
W trakcie podróży zauważyła, że niebo znów zaczęło się chmurzyć, jakby chciało dopasować się do jej nastroju, a krople deszczu zaczęły uderzać w szyby autobusu. Świetnie, teraz jeszcze deszcz – pomyślała z irytacją. To ostatnia rzecz, której teraz potrzebuję.
Autobus w końcu dotarł do przystanku blisko Hwang Group. Mam tylko pięć minut – pomyślała, wysiadając i niemal biegnąc w stronę biurowca.
Na zewnątrz panował chaos, tłumy ludzi idących w różnych kierunkach by załatwić swoje pilne sprawy, dzieci wracające ze szkoły, biznesmeni spieszący na kolejne spotkania i uliczni sprzedawcy, nie ułatwiali jej zadania. So-you czuła narastającą rozpacz. Seria niepowodzeń, długi, konto świecące pustkami i groźba eksmisji przytłaczały ją bardziej niż hałas zatłoczonej ulicy. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne niepowodzenie. Jeśli zawalę i teraz… – rozważała, czując jak uczucie paniki zaczyna w niej narastać.
Kątem oka spojrzała na uliczny zegar, który wisiał na pobliskim budynku – była punktualnie trzecia. Rekrutacje właśnie się rozpoczęły – stwierdziła z przerażeniem. Przebiegając przez przejście dla pieszych, widziała już majestatyczny budynek Hwang Group.
Szklana fasada biurowca, mimo pochmurnego nieba i padającego deszczu, zdawała się błyszczeć, odbijając miejskie światła i migające reklamy, które tworzyły hipnotyzującą mozaikę świateł i cieni. Jestem na miejscu – pomyślała, a w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei.
Nagle luksusowy, czarny Maybach przejechał przez kałużę tuż obok niej, bezlitośnie ochlapując dziewczynę od stóp do głów. W pierwszej chwili poczuła tylko zdziwienie, które szybko przerodziło się w niedowierzanie, a potem w głębokie uczucie upokorzenia. Kierowca, prawdopodobnie ponaglany przez swojego mocodawcę, zdawał się być tak pogrążony w myślach, że nawet nie zauważył swojego manewru – choć So-you miała nieodparte wrażenie, jakby zrobił to specjalnie, lekko skręcając koła, aby wjechać w kałużę. Czuła, jak woda pomieszana z brudem seulskiej ulicy ścieka jej po plecach.
To był ostatni cios w serii niepowodzeń, których doświadczyła w ostatnich dniach. Zatrzymała się, a bezsilność i smutek przelały czarę goryczy, prowokując wybuch płaczu. Przez chwilę stała w miejscu, czując się jak topielec, tonący w morzu własnych niepowodzeń, bez żadnej szansy na ratunek. Co jeszcze może pójść nie tak? – pomyślała, wdychając zimne, wilgotne powietrze.
Stała teraz na chodniku, praktycznie przed wejściem do firmy, w której właśnie miała odbyć się rozmowa mająca zaważyć na jej przyszłości. Jej strój, który jeszcze rano wyglądał elegancko, teraz przypominał brudny stary worek, a długie, czarne włosy były, delikatnie mówiąc, w artystycznym nieładzie. Przypominała teraz bardziej stracha na wróble niż ambitną businesswoman. Czy ktoś w ogóle uwierzyłby, że jeszcze godzinę temu wyglądałam jak człowiek? – pomyślała z gorzką ironią. Każdy, kto by ją teraz zobaczył, mógłby pomylić ją z osobą bezdomną, a nie z młodą kobietą, która dopiero co miała nadzieję na przełom w swojej karierze.
Deszcz ciągle padał na nią, każda kropla zdawała się podkreślać jej rosnącą rezygnację. Wiatr rozwiewał jej mokre włosy, a ona stała nieruchomo, zatopiona w smutku, pogodzona z losem, który zbyt często rzucał ją na kolana. Może to jakiś znak, przemknęło jej przez głowę. Może nigdy nie powinnam była nawet próbować. Zamyślona, przemoczona i zrezygnowana, wyglądała jak cień samej siebie, całkowicie poddana i bezsilna w obliczu kolejnych życiowych zawodów. W tej chwili nie była już zdeterminowaną poszukiwaczką lepszej przyszłości – była tylko zmęczoną duszą, która straciła nadzieję na zmianę.
Jeszcze kilka miesięcy temu So-you wydawało się, że jej los w końcu się odmienił. Miała półetatową pracę, która mogła być początkiem czegoś większego. Wydawało się, że w końcu mam wszystko pod kontrolą, wspominała z goryczą. Pracowała ciężko, dając z siebie wszystko, w nadziei na przedłużenie umowy i stałe zatrudnienie. Jednak po sześciu miesiącach firma ogłosiła redukcję etatów, a jej kontrakt, zamiast przekształcić się w umowę na pełny etat, został po prostu skasowany.
So-you, starając się zdobyć stanowisko młodszego analityka finansowego, miała nadzieję, że praca w Hwang Group umożliwi jej realizację zawodowych aspiracji. To miała być moja szansa. Może ostatnia. Jednak dotychczas nie udało jej się zdobyć stałej pracy w swoim zawodzie na dłużej; miała jedynie kilka krótkotrwałych epizodów, w tym dwa staże i jedne praktyki, co sprawiało, że każda szansa na rozwój kariery była dla niej niezmiernie cenna.
Teraz jednak, będąc całkowicie przemoczoną, dziewczyna nie mogła liczyć na pozytywne pierwsze wrażenie, co jeszcze bardziej podkopało jej już i tak bardzo nadszarpniętą samoocenę. Nagle z zadumy wyrwała ją charakterystyczna melodia dzwonka telefonu. To był dźwięk piosenki "Gee" zespołu Girls' Generation, który So-you miała ustawiony wyłącznie dla swojej najlepszej przyjaciółki. Zawsze wiedziała, że gdy tylko telefon gra tę melodię, to musi być ona.
– Gdzie, do cholery, jesteś?! – krzyknęła Min-ji, ledwo tłumiąc złość. – Rozmowy już się zaczęły! Wpuszczają trójkami, a w następnej miałaś być ty. Masz góra piętnaście minut, weź się w garść, dziewczyno!
So-you, zrezygnowana i całkowicie załamana, próbowała się tłumaczyć.– Jestem cała mokra, wyglądam jak strach na wróble, nie mogę tam iść – wyjaśniła drżącym głosem.
– Strach na wróble? Chyba żartujesz, nie jesteś aż taka brzydka! – zażartowała Min-ji, ale zaraz się zreflektowała – Posłuchaj, na dole, w hotelu Hwang Seoul Royal, jest restauracja. Menedżerem jest mój bliski znajomy. Powiedz, że jesteś ode mnie, skombinuje ci coś suchego, przebierzesz się i szybko tutaj przyjdziesz.
– Ale ja nie wyrobię się w piętnaście minut, ten hotel jest na drugim końcu ulicy, to jakieś półtora kilometra, zapomnij – ledwo wyszeptała, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach.
– Ogarnij się! – głos Min-ji był teraz ostrzejszy, ale wciąż pełen troski. – Przesunę cię do ostatniej trójki, ale musisz się pospieszyć! Dasz radę, ruszaj się!
W głębi duszy So-you wiedziała, że przyjaciółka ma rację – musiała zebrać się w sobie i działać. Dziewczyny znały się od czasów liceum. Ich relacja była tak silna, że nawet po latach wzlotów i upadków nadal mogły na siebie liczyć w każdej sytuacji. Na przykład kiedy półtora roku temu So-you zerwała ze swoim chłopakiem po dwóch latach związku i była całkowicie załamana, Min-ji była jej opoką, pomagając przetrwać ten trudny czas. Albo gdy Min-ji straciła mieszkanie przez nieuczciwą współlokatorkę, So-you ukrywała ją w swoim akademiku, ryzykując wyrzucenie z uczelni. Wiedziały, że zawsze mogą na siebie liczyć, niezależnie od okoliczności.
– I nie martw się, wszystko załatwię – kontynuowała stanowczym, lecz spokojniejszym już głosem przyjaciółka. – Menedżer nazywa się Jun-ho Yoon. Gdy wejdziesz do restauracji, znajdziesz stanowisko maître d' po prawej stronie.. Zapytaj o niego. Powiedz mu, że jesteś ode mnie.
– Jasne, ale jak mam go znaleźć? – pytała So-you, próbując odzyskać spokój. – A co jeśli go tam nie będzie?
– Zaraz do niego zadzwonię i wszystko mu wyjaśnię. Jun-ho zwykle jest o tej porze, więc na pewno będzie na ciebie czekał. Po prostu idź do niego, a on zajmie się resztą. Uspokój się, wszystko będzie dobrze.
Dziewczyny rozmawiały cały czas podczas drogi So-you do restauracji. — Przesunęłam cię do ostatniej trójki, ale musisz się streszczać — powiedziała Min-ji zmieniwszy slot w grafiku.
Gdy dziewczyna dotarła pod budynek hotelu, podjechał ten sam czarny Maybach, który zaledwie kilka chwil temu tak brutalnie ją ochlapał. Serce zabiło jej mocniej, a w głowie zaczęły kotłować się myśli pełne złości i frustracji. Cholera, to to auto! – zaklęła w myślach. Pragnęła podejść i wykrzyczeć właścicielowi, co o nim myśli i w jak beznadziejnej sytuacji ją postawił.
– Coś nie tak? – spytała Min-ji, zaniepokojona, że jej przyjaciółka nagle przestała się odzywać.
– To... to właśnie ten samochód, który mnie ochlapał. Nie mogę uwierzyć, że znowu go widzę. Muszę mu wygarnąć. Na razie, cześć, pa – odpowiedziała So-you i nim Min-ji zdążyła zareagować, przerwała połączenie.
W jej głowie pulsowała tylko jedna myśl – muszę rozmówić się z właścicielem tego samochodu. Jednak gdy była już w odległości około dwóch metrów od niego, z Maybacha wysiadła kobieta w okolicach pięćdziesiątki. Miała na sobie ciemny, dopasowany kostium, który podkreślał jej sylwetkę, a ostre rysy twarzy i przenikliwy wzrok dodawały jej postaci groźnego charakteru.
To przewodnicząca! So-you nagle się zatrzymała, jakby ktoś wcisnął w niej niewidzialny hamulec.
Kobieta, zauważywszy dziewczynę, zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, a na jej ustach pojawił się ledwie zauważalny kpiący uśmiech, jakby cieszyła się, że widzi ją w takim stanie. Następnie, całkowicie ją ignorując, zaczęła upominać swojego asystenta za to, że podróż trwała zbyt długo.
– Powinniśmy przyjechać wcześniej. Nie mogę pozwolić, by się wymknął – usłyszała So-you, zanim kobieta zniknęła za drzwiami restauracji.
Trochę zakłopotana i nieco zmieszana, odczekała chwilę, by mieć pewność, że znowu nie wejdzie jej w drogę, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę wejścia.
Restauracja Arirang znajdowała się na parterze Hotelu Hwang Seoul Royal, jednego z najbardziej luksusowych w mieście. Jego wysokie, pokryte marmurem ściany i złocenia nad drzwiami głównymi świadczyły o elegancji i prestiżu. Przez wielkie panoramiczne okna przebijało ciepłe światło, rozlewające się po całej przestrzeni, rzucając złote refleksy na bogato zdobione wnętrze.
Gdy tylko dziewczyna zbliżyła się do drzwi, boy hotelowy, ubrany w nieco za duży niebieski uniform, spojrzał na nią z widocznym zażenowaniem. Jego wzrok szybko prześlizgnął się po jej przemoczonym ubraniu i rozczochranych, mokrych włosach.
– Przykro mi, ale w takim stroju nie mogę pani pozwolić wejść – powiedział, starając się zachować profesjonalny spokój, choć w jego głosie dało się wyczuć niechęć, którą ledwo ukrywał.
So-you, zdając sobie sprawę z oceniającego spojrzenia mężczyzny, postanowiła zagrać va banque.– Rozumiem, ale właśnie w tej sprawie jestem umówiona z menedżerem, panem Jun-ho Yoonem.
Chłopak, choć zaskoczony, słysząc imię swojego menedżera, skinął głową i rzekł:– Proszę za mną.
Prowadząc dziewczynę przez główny hol, robił wszystko, aby unikać wzroku ważnych gości i zarządu hotelu. Wskazał jej wejście dla personelu i razem zniknęli za ciężkimi, metalowymi drzwiami. Chociaż część reprezentacyjna zachwycała luksusem, z marmurowymi posadzkami i drogimi dziełami sztuki na ścianach, korytarz, którym teraz szli, prezentował się surowo i był pozbawiony jakichkolwiek dekoracji. Gołe cegły i nieotynkowane ściany stanowiły ostry kontrast w stosunku do przepychu, który dominował w strefie dostępnej dla klientów.
To się chyba nazywa optymalizacja zysków – pomyślała, uśmiechając się pod nosem.
Weszli do pomieszczenia, które przypominało bardziej magazyn niż małe biuro. Chłopak wskazał jej krzesło przy biurku, mówiąc:– Proszę zaczekać tutaj, zaraz poinformuję menedżera o pani przybyciu.
Następnie odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł.
Po chwili, która zważywszy na nieubłaganie upływający czas, wydawała się ciągnąć w nieskończoność, do pomieszczenia wszedł Jun-ho. Był to mężczyzna około trzydziestki, którego przystojne, wyraziste rysy twarzy i swobodny sposób bycia nadawały mu naturalny autorytet. Miał na sobie lekko rozpiętą koszulę i granatową marynarkę, które podkreślały jego nonszalancki profesjonalizm. Jego ciemne włosy były starannie uczesane, a okulary o subtelnym, nowoczesnym designie dodawały mu powagi i elegancji.
– Min-ji już wszystko mi wyjaśniła – zaczął menedżer, posyłając So-you delikatny uśmiech, który natychmiast złagodził atmosferę. – Mam nadzieję, że mimo niefortunnych okoliczności uda nam się rozwiązać pani sytuację. Akurat dzisiaj córka grupy, Soo-ah Hwang, wróciła z konferencji i oddała do prania elegancki kostium. Może pani go użyć, ale proszę pamiętać, że jutro rano muszę go otrzymać z powrotem, aby zdążyć go ponownie wyczyścić przed odbiorem.
Dziewczyna poczuła ulgę, słysząc te słowa, ale równocześnie zdziwiła się, jak szybko po telefonie jej przyjaciółki i z jakim oddaniem menedżer spełnił tę prośbę, pomimo że za coś takiego groziło mu zwolnienie dyscyplinarne. Czy między nimi jest coś więcej? – pomyślała.