Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Bazyl nie jest najsympatyczniejszą osobą w szkole. Zawsze mówi to, co myśli, bywa oschły, nie zależy mu też na tym, aby ktoś go lubił czy się w nim zakochał. Należy jednak do najpopularniejszej licealnej grupy, która rządzi na TikToku i stwarza pozory idealnego życia.
Maks gardzi ich sławą. Zwłaszcza, że jego myśli zaprząta teraz młody polonista. To jemu chce zaimponować. Nie może więc odmówić, gdy dostaje do napisania pracę na temat social mediów. Na swoje nieszczęście musi zbliżyć się do Bazyla i jego znajomych.
Na jaw wychodzą wtedy tajemnice szkolnych tiktokerów: udawane związki, zdrady i intrygi, publiczne cancele oraz mroczne kulisy bycia influencerami.
A w tym wszystkim pojawia się uczucie, z którym nie można walczyć…
Nieoczekiwanie Maks i Bazyl muszą zmierzyć się z czymś, co wydaje się ich przerastać. Pod maską niedostępności i zblazowania ukrywają najprostsze pragnienie, żeby ktoś ich pokochał i zaakceptował. Nikt w grupie nie jest tym, za kogo się podaje.
CZY Z RÓŻNYCH ŚWIATÓW, DO KTÓRYCH NALEŻĄ,
BĘDĄ POTRAFILI STWORZYĆ JEDEN WSPÓLNY?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 255
Data ważności licencji: 5/17/2028
Copyright © by Magdalena Pioruńska
Projekt okładki i wyklejek
Anna Niemczak
Ilustracje w książce
© Anna Niemczak
Redaktorka inicjująca
Ewa Bolińska-Gostkowska
Redaktorka prowadząca
Dominika Ziemba
Opieka promocyjna
Magdalena Marek
Konsultacje
Eli Paczkowska
Adiustacja
Aleksandra Żdan
Korekta
Magdalena Wołoszyn-Cępa | Obłędnie Bezbłędnie
Karolina Libro
ISBN 978-83-240-9643-5
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: [email protected]
Wydanie I, Kraków 2023.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Weronika Panecka
Gdybym sam pisał o sobie książkę, pewnie zaczynałaby się w ten sposób:
Obudził się wcześniej niż zwykle, ale i tak jego rodziców nie było już w domu. W pokoju szumiała klimatyzacja, przez zasłonięte żaluzjami okna sączył się nieśmiały blask wschodzącego słońca. Przed snem sprawdził pogodę na ten dzień: nadal miał być upał, jakby końcówka kwietnia przechodziła płynnie w lipiec, zapowiadając wyjątkowo gorące wakacje. A właśnie – wakacje. Jego ostatnia szansa przed maturą na obóz pisarski dla młodych, uzdolnionych twórców w Zakopanem pod troskliwą opieką pana Daniela…
Albo jak go nazywałem w myślach i w nieprzyzwoitych rozmowach z Freyą – pana gorącego Daniela. Ten nauczyciel zawsze był sexy – nie tylko dlatego że jego zadbane, idealnie wyrzeźbione ciało bosko prezentowało się w drogich garniturach i niedbale rozchełstanych na piersi koszulach, lecz także dlatego że był niemożliwie inteligentny, czytał dobrą literaturę, a co więcej, zadawał sobie trud uczenia pisania na dodatkowych zajęciach w każdy czwartek po ósmej godzinie lekcyjnej. Od pierwszej klasy marzę o organizowanym przez niego obozie dla pisarzy. Jestem pewien, że to pozwoliłoby mi się zbliżyć do Daniela, ale moi nadopiekuńczy rodzice nie chcieli o tym słyszeć, a już szczególnie po tym, jak uwzięła się na mnie cała szkoła, więc jak dotąd wszystkie wakacje spędzałem z nimi.
Uważam się za pisarza, więc gorący Daniel jest spełnieniem każdego mojego snu i ukradkowego, romantycznego marzenia o szczęśliwym związku. Ale nie zawsze tak było. Nie zawracałem sobie nim głowy, kiedy chodziłem z Radkiem… Freya miała rację, zresztą jak zawsze. Radek przysłaniał mi kiedyś cały świat.
Może tak to już jest w pierwszych związkach, zwłaszcza tychtych, które odchodzą od powszechnie uznawanych norm. Miałem być z Radkiem do końca życia i dzień dłużej. Wyobrażałem sobie nasze studia – moje niezmiennie wiązały się z literaturą, a jego z fotografią; wynajmowalibyśmy razem tanią kawalerkę, pracując, by dorobić się z czasem czegoś większego. Ja pisałbym artykły do gazet i książki dla wydawnictw, a on robiłby zdjęcia z dalekich podróży dla „National Geographic”…
– Ej, uważaj, jak łazisz! –Skrzekliwy głos Agata Pieprza skutecznie wybił mnie z rozważań o mężczyznach.
Rozejrzałem się wokół siebie, jakbym dopiero odrzucał kołdrę na łóżku, żeby podejść boso do okna i odsłonić żaluzje. Tymczasem cały ranek leciałem na autopilocie i nie zjadłem przez to śniadania, w czym utwierdziło mnie burczenie w brzuchu. Ukradkiem przyjrzałem się swojemu ubraniu. Uff, na szczęście przebrałem się z piżamy, ale za to w szare dresy i fioletową, rozciągniętą bluzę z kapturem, które nosiłem po domu.
– Dlaczego nie masz mundurka? – Agat wypowiedział na głos moje myśli.
– Kurwa… – warknąłem przez zęby.
Oblała mnie fala gorąca. Byłem na siebie wściekły i przerażony konsekwencjami mojego roztargnienia. Na domiar złego Agat zaczął już kręcić mnie swoim telefonem. Dołączyło do niego kilku innych troglodytów z jego świty i tym sposobem zniknęła moja szansa na dyskretne ulotnienie się ze szkoły, żeby zmienić ubranie.
Za chwilę wszyscy będą mówić o szurniętym Maksymilianie Bielskim, który przed wyjściem do I prywatnego Liceum imienia Mirona Białoszewskiego – po prawie trzech latach swojego skandalicznego do niego uczęszczania zapomniał włożyć mundurek. Tak, tak, ten obcisły, brązowy mundurek w czerwoną kratę, spod którego wystaje biała koszula zwieńczona czerwonym krawatem równo uwiązanym pod szyją, jak pętla na szyi wisielca. Wkładałem go każdego dnia. Jednak dzisiaj tego nie zrobiłem.
Bezradnie stałem u szczytu schodów na pierwsze piętro w niechlujnie wiszących na biodrach spodniach dresowych, bluzie z napisem: „Fuck u anyway” i czerwonych conversach, z niedbale rozczochranymi włosami wokół twarzy, trzymając w ręce pasek od szkolnej torby, która opadła na ziemię tuż przy moich stopach. Ciekawe, co do niej spakowałem.
Na pewno istnieje jakaś alternatywna rzeczywistość, w której moje nieco odbiegające od normy zachowanie nie budziłoby aż takich emocji. Szczerze mówiąc, miałem też dużego pecha. Wystarczyło tylko uważać na Agata i może, MOŻE udałoby mi się uniknąć katastrofy. Próbowali mnie upokorzyć wymierzonymi we mnie telefonami i nasilającymi się dźwiękami powiadomień z TikToka. Nie musiałem czytać komentarzy, żeby wiedzieć, co o mnie myślą.
Tym bardziej zwiększyła się moja śmiałość. Pieprz i jego świta już nieraz dali mi nieźle popalić. Ale nie zamierzam poświęcać ich zachowaniu jakiejś szczególnej uwagi.
Beznamiętnie powiodłem po nich wzrokiem. Cesarz naszego liceum Agat był tiktokowym mistrzem ponętnych ujęć swojej klaty i anielskiej buźki otoczonej platynowymi loczkami, dobra wróżka Azalia – tiktokową mistrzynią aforyzmów i mądrych, życiowych cytatów, mężni rycerze Paweł i Grześ – tiktokowymi mistrzami tanecznych trendów, a ich wierny paź Radek Dunin – tiktokowym fotografem. Tak, mój były trzyma teraz z Pieprzem. Z „National Geographic” zrobił się TikTok.
Już miałem to jakoś skomentować przed ich upierdliwymi kamerami, kiedy moją uwagę przykuł ostatni ważny członek pieprznej świty. Bazyl Żarnecki, który po prostu na mnie patrzył i trzymał dłonie w kieszeniach spodni. Jego przystojna twarz nie zdradzała żadnych uczuć, ale to nie miało znaczenia. Nie trzymał w dłoni telefonu. Nie nagrywał mnie. Wyrwał się ze zgodnego kręgu socialmediowych oprawców.
Nie lubię Bazyla, tak jak, powiedzmy, osiemdziesięciu procent osób z naszej szkoły, lecz mimo to coś w jego nonszalanckiej postawie i kpiącym ułożeniu pełnych ust, które niezmiennie kojarzą mi się z meduzą, sprawiło, że się do niego uśmiechnąłem. Promiennie. A on w odpowiedzi uniósł rudą brew i niespodziewanie przewrócił oczami.
Żarnecki jest bardzo popularny w social mediach, ale nie bardziej od Agata, chociaż obaj specjalizują się w tych samych rodzajach wysublimowanych i wymagających ogromnego wysiłku filmikach – w tak zwanych thirst trapach.
Przystojniaki rozbierały się przed kamerkami i prężyły klaty w łazienkowych lustrach, pod prysznicem, na dworze, przed domem rodziców czy w parku w rytm ulubionych piosenek. Taka trochę współczesna prostytucja bez, moim skromnym zdaniem, climaxu. Penisy pozostawały bowiem w spodniach. Nie mam pojęcia, czym się tu podniecać. Laski myślą jednak inaczej i nabijają chłopakom oglądalność, a co za tym idzie – portfele.
Tym, co odróżnia Żarneckiego od innych, typowych playboyów na TikToku, jest wykorzystywana w filmikach sportowa pasja – łucznictwo. Pozował z łukiem w ręku, celując do tarczy albo kusząco naciągając cięciwę i przy okazji prezentując umięśnioną klatę. Słyszałem, że jego trener z klubu łuczniczego ma do niego pretensje o wykorzystywanie sportu do zyskiwania popularności w social mediach. Zdaje się jednak, że Żarnecki niewiele się tym przejmuje. To typ, który niespecjalnie przejmuje się czymkolwiek. Właśnie dlatego w realu tak wiele osób za nim nie przepada.
Skończyło się na tym, że wychowawca naszej klasy zadzwonił do mojego ojca, żeby powiadomić go o mundurkowym incydencie, i odesłał mnie do domu, żebym się przebrał. Zrobiłem to, bo nie miałem wyjścia. Telefon do mojego ojca bardzo mnie jednak podłamał. Znając go, pewnie zaczął już szukać dla mnie leków na koncentrację i nowego psychologa. Takie są uroki mieszkania pod jednym dachem z psychiatrą i psychoterapeutką. Z zasady powinienem być choć trochę szurnięty.
Na szczęście mamy czwartek. Istnieje jeszcze niewielka szansa, że zajęcia z kreatywnego pisania z Danielem poprawią mi humor. Podczas długiej przerwy Freya kręciła w szkolnej bibliotece relację na Instagrama o swoich ulubionych powieściach młodzieżowych. Przepchnąłem się przez tłum gapiów, żeby do niej zajrzeć. Mojej uwadze nie umknęły wymowne spojrzenia i uśmieszki, ale większość powstrzymała się od głośnych komentarzy. Wygląda na to, że filmik ze mną ubranym w spodnie dresowe i bluzę obiegł już całą szkołę.
Odkąd jesienią na początku tego roku szkolnego mój potajemny związek z Radkiem stał się tematem numer jeden w social mediach, musiałem szybko nauczyć się złośliwych odzywek i prezentowania obojętnej postawy wobec bombardujących mnie chamskich i homofobicznych komentarzy, jakby to pierdolone liceum, niby kształcące dzieci elit, utknęło w epoce kamienia łupanego. Od tamtej pory nie prowadzę żadnych profili w social mediach. Skasowałem nawet starego, dobrego Facebooka i mój literacki Instagram, gdzie publikowałem cytaty z aktualnie czytanych przeze mnie książek. Tak zostałem człowiekiem znikąd. Przestałem istnieć.
Nic z tego nie przeszkodziło innym w dalszym przeżywaniu mojego bujnego życia miłosnego. Mama skomentowała cały ten szum tylko raz i bardzo celnie – to znaczy, że nie mają swojego. Po głębszym zastanowieniu muszę przyznać, że życie z psychiatrą i psychoterapeutką pod jednym dachem ma też swoje plusy. Łatwiej mi olewać system. Można powiedzieć, że w tym jednym przypominam Żarneckiego.
Otrząsnąłem się, jak wyrwany z głębokiego snu. Brr, Żarnecki. No już, już. Koniec tematu. Radek też ma seksowną klatę (no może nie aż tak, bo nie lubi tatuaży, a Żarnecki zrobił sobie kilka na piersi i na ramionach – nie żebym się dokładnie przyglądał czy coś albo w ogóle uważniej zerkał na te jego filmiki z łukami), przystojną twarz i słodkie, wielkie oczy – bezmyślne jak u jałówki. Skończyłem z jałówkami. Mogły wszystkie iść na ubój.
Oboje nie chodzimy na religię, dlatego po długiej przerwie zostaliśmy w szkolnej bibliotece. Freya skupiła się na odpisywaniu swoim fanom na komentarze pod relacją na temat jej ulubionych książek młodzieżowych, a ja włączyłem mojego maca z nadzieją, że uda mi się dopisać choć jedno zdanie w tekście na zajęcia Daniela.
Obudził się wcześniej niż zwykle, ale i tak jego rodziców nie było już w domu. W pokoju szumiała klimatyzacja, przez zasłonięte żaluzjami okna sączył się nieśmiały blask wschodzącego słońca. Przed snem sprawdził pogodę na ten dzień i nadal miał być upał, jakby końcówka kwietnia przechodziła płynnie w lipiec, zapowiadając wyjątkowo gorące wakacje. A właśnie – wakacje. Jego ostatnia szansa przed maturą na obóz pisarski dla młodych, uzdolnionych twórców w Zakopanem pod troskliwą opieką pana Daniela…
Potem okazało się, że się nie uczesał i włosy wciąż skręcają mu się wokół twarzy i na karku bez ingerencji grzebienia. Nie włożył też szkolnego mundurka i po raz kolejny mimowolnie stał się głównym bohaterem tiktoków swoich niedoszłych kolegów napędzanych kasą i bałwochwalczym uwielbieniem adorujących ich panienek. Czy żaden z nich nigdy się nie zamyślił nad zadaniem z kreatywnego pisania przed pójściem do szkoły? Ach, przepraszam, najpierw musieliby wiedzieć, co to znaczy myśleć, albo w ogóle używać mózgu w innym celu niż naciskanie kciukiem RECORD.
– Przykro mi – powiedziała w końcu Freya, odkładając telefon.
Posłałem jej długie spojrzenie znad ekranu maca. Przyjaciółka założyła ramiona na piersi i obserwowała mnie z tym dobrze mi znanym, troskliwym wyrazem twarzy, który niezmiennie sprawiał, że czułem się, jakby była moją mądrą, starszą siostrą, a ja jej niesfornym, młodszym braciszkiem. Tymczasem chodzimy do tej samej klasy, a zaprzyjaźniliśmy się jeszcze w przedszkolu. Nasi rodzice popełniali wobec nas te same grzechy – byli wiecznie nieobecni i starali się rekompensować ten brak drogimi prezentami i udawaną opiekuńczością mającą na celu uciszyć ich wyrzuty sumienia, a nas poważnie wkurwić.
Moi wysyłali mnie na drogie terapie i płacili za wszystkie wymyślne rzeczy – drogie komputery i sprzęty, designerskie ubrania, których niby potrzebowałem i które miały mi dać poczucie szczęścia. Jej rodzice wierzyli za to w zbawczą moc nauki i zapisywali ją na zajęcia dodatkowe w szkole, wysyłali na obozy naukowe i niestrudzenie uzupełniali jej biblioteczkę.
– Dlaczego? – zapytałem.
– Wiesz dlaczego. Bardzo się starałeś, żeby nie trafić już do filmików Agata i Azalii.
– Ach, o tym mówisz…
– Najgorsze jest to, że Radek też wrzucił nagranie z tobą… – urwała, jakby obawiała się, że jeśli zdradzi coś więcej, zrani moje delikatne uczucia.
– I co tam napisał ten dupek? – zachęciłem ją, łagodnie się uśmiechając.
Głośno odetchnęła.
– Że nie rozumie, jak ktokolwiek mógł go posądzać o związek z tobą… Z takim… świrem…
Zagotowałem się. Ale tylko na chwilę. Trochę zbyt głośno i z pasją waląc w klawiaturę, dopisałem w tekście na zajęcia:
Radek wcale nie ma dużego. Właściwie za każdym razem musiał go szukać w swoich przepoconych z wrażenia slipkach, żeby zrobić sobie dobrze. Agat skończy jako bezdomny, kiedy przekroczy dwudziestkę, i żadna napalona małolata nie będzie chciała więcej oglądać jego wysuszonej klaty. Azalia w życiu nie przeczytała ani jednej psychologicznej książki, a wszystkie mądre cytaty znajduje w Google. Bazyl umie jedynie strzelać z łuku. Czar pryska, kiedy otwiera usta i zaczyna mielić jęzorem – przygłupiej jałówki.
A potem bezmyślnie trzasnąłem pokrywą maca, aż Freya zmarszczyła brwi.
– Przepraszam – powiedziała. – Nie chciałam cię zdenerwować. Po prostu uważam, że oni cię prześladują i ktoś powinien z tym coś zrobić…
– Ani mi się waż, Freya! – warknąłem.
Bibliotekarka popatrzyła na mnie z dezaprobatą i siłą woli wygładziłem oblicze, zmuszając się do sztucznego uśmiechu. Odchrząknąłem i dodałem już ściszonym głosem:
– Nie wtrącaj się do tego. Sprawy między mną a Radkiem i jego „National Geographic” to moje zmartwienie.
– „National Geographic”? – Freya za mną nie nadążała.
– Marzył, żeby robić dla nich zdjęcia, ale okazuje się, że wystarcza mu utrwalanie facjaty Agata.
– Minęło już prawie pół roku. Powinni dać ci spokój. Teraz przypomina to już nękanie. Przez nich skasowałeś swoje social media.
– I nie żałuję. Za to jedno jestem im wdzięczny.
Freya się zamyśliła. Wbrew pozorom wiele łączy ją z Agatem, Bazylem i Azalią. Tak jak oni nie wyobraża sobie życia bez social mediów. Jest zagorzałą wyznawczynią Instagrama i dzięki umowom z wydawnictwami promuje na nim ulubione nowości książkowe, ale też przy okazji samą siebie. Obserwujący uwielbiają jej szeroki uśmiech, bujne, kręcone włosy o ciepłym, brzoskwiniowym odcieniu i pełne kształty eksponowane w najmodniejszych, młodzieżowych ciuchach. Pozowała z książkami w takich samych kusych topach odsłaniających brzuch jak Azalia i obcisłych, kolorowych leginsach, które równie dobrze nadawały się do tiktokowych tańców przy energicznej nucie.
Oczywiście nie powiedziałbym jej tego w twarz – Freya szczerze nie cierpi Azalii i nie zniosłaby żadnych porównań do niej. Składają się na to dwie istotne przyczyny. Po pierwsze w głębi ducha Freya pragnie być najważniejszą influencerką w szkole, a obecność Azalii jej to utrudnia. Po drugie ma słabość do Bazyla, bo podziwia jego karierę sportową i gdyby nadarzyła się okazja, chętnie umówiłaby się z nim na randkę. Oficjalnie Bazyl chodzi jednak z Azalią, co znacznie utrudnia Frei okazanie wyraźnego zainteresowania Robin Hoodowi.
– Bazyl nie wrzucił relacji z tobą – powiedziała teraz. – Myślisz, że zrobił to ze względu na mnie?
Spojrzałem na nią szeroko otwartymi oczami.
– Nie, nie myślę – sarknąłem. – Pewnie mu się telefon rozładował.
Wtedy przypomniałem sobie jego nieznaczny, skrywany uśmieszek i to, jak porozumiewawczo przewrócił oczami, jakby razem ze mną drwił z Agata i Radka, jakby z jakiegoś kosmicznego powodu mnie rozumiał…
Właśnie dlatego wybrałem dla siebie karierę pisarza. Mam bardzo bujną wyobraźnię.
Na zajęcia z kreatywnego pisania do Daniela chodzi nas dokładnie dziesiątka, z czego w moim odczuciu prawdziwy talent mam ja (nie, nie jestem skromny), okularnik Dawid z III c, zgarbiona Monika z II a i Freya, ale ona tylko w przypadku krótkich form prozatorskich. Nie chwaląc się, jestem ulubieńcem Daniela, który zawsze pozwala mi czytać teksty na początku. Czasami dołączają do nas również sezonowi pisarze, których Daniel próbował zachęcić do artystycznego rozwoju, kiedy dostrzegł ich potencjał na lekcjach bądź po tym, jak przeczytał ich wypracowania. Często uczestnictwo w zajęciach skutkowało dodatkową oceną albo podwyższeniem stopnia na semestr i koniec roku. W takich przypadkach wyjątkowo wzrastała frekwencja sezonowych pisarzy.
– Tym razem wymienicie się swoimi tekstami w grupie i to wasz partner przeczyta je na głos, a wy przeczytacie tekst waszego partnera – zarządził nauczyciel, posyłając wszystkim zachęcający uśmiech. – Maks, będziesz w parze z Moniką.
Odwzajemniłem mu się czarującym uśmiechem, jakby jego skierowany był tylko do mnie. Ochoczo otworzyłem plik Moniki na macu i zagłębiłem się w jej fantastycznym świecie elfów. To moje ukochane zajęcia, oaza dziwaków, queerów i outsiderów. Tutaj nikogo nie obchodzi tiktokowy hype czy instagramowy fejm. Tutaj liczą się umiejętności.
W delektowaniu się opalizującym, bogatym światem elfów przeszkodziło mi jednak jakieś poruszenie przy stole. Freya wstrzymała oddech, a Dawid aż głośno prychnął. Niechętnie oderwałem wzrok od ekranu i zobaczyłem Bazyla Żarneckiego, akurat w momencie kiedy nonszalanckim ruchem odsunął wolne krzesło i się do nas dosiadł. Wydawało mi się, że świat niebezpiecznie wokół mnie zawirował, jakbym nagle znalazł się w oku cyklonu. Z wrażenia zaschło mi w ustach.
Bazyl nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Cała jego uwaga skupiła się na Danielu. Demonstracyjnie założył ramiona na piersi, bombardując nauczyciela morderczym wzrokiem. Było jasne, że nie przyszedł tutaj z własnej woli. Nerwowo przygryzał dolną wargę, powstrzymując się przed niegrzecznym komentarzem. Zrozumiałem, że najpewniej mocno podpadł Danielowi swoją impertynencją i musi teraz odbyć karę. Biedaczysko! Zamiast kręcić seksowne tiktoki, musi się uczyć polskiego na dodatkowej lekcji! Moje wcześniejsze przerażenie przerodziło się w niezdrowy triumf i z uśmiechem wróciłem do czytania tekstu Moniki.
Boże, jaki ten elf jest boski! Poszedłbym z nim na randkę.
– Ja nie umiem pisać. Moja obecność tutaj mija się z celem – zaczął Żarnecki wyjątkowo niepewnym jak na siebie głosem. – Już lepiej niech pan powie o wszystkim mojej mamie…
– Nie, Bazyl. Obaj wiemy, że skończy się to tak jak ostatnio. Dostaniesz kilka jedynek, a potem znowu zaczniesz spisywać na sprawdzianie. Chcę, żebyś spróbował przekonać się do literatury i podjął chociaż minimalny wysiłek…
– Nie wszyscy są uzdolnieni humanistycznie – obstawał przy swoim Żarnecki. – Nie mam czasu zostawać po lekcjach. Mam dziś po południu trening…
– Trening z łucznictwa nie pomoże ci zdać w tym roku języka polskiego. Wyciągam do ciebie rękę. Proszę cię, nie gryź jej – odparł Daniel ostrzegawczym tonem.
Nie wytrzymałem i sekretnie zerknąłem na Żarneckiego znad ekranu maca. Rumieni się! Mój Boże, jest czerwony jak rak! Ale raczej nie ze wstydu, tylko ze złości. Co chwila zaciska też dłoń w pięść i rozprostowuje palce. Jego rude, krótko obcięte włosy mają odcień ciemnej wiśni, a nie soczystej pomarańczy, co sprawia, że w słabszym świetle wydają się nawet brązowe. Szkarłatny rumieniec podkreśla jednak ich kolor i sprawia, że Żarnecki przypomina teraz rozżarzoną latarnię.
– To co mam robić? – burknął widocznie pokonany. – Nie wziąłem nawet zeszytu…
– Na razie będziesz słuchał tekstów innych, a na koniec zajęć dostaniesz takie samo zadanie jak reszta i będziesz musiał coś samodzielnie napisać na następny tydzień. Jeśli się z tego wywiążesz, postawię ci dodatkową ocenę za aktywność. Co ty na to? Jedna piątka z podwójną wagą niczym jaskółka wiosny nie czyni, ale przy rządku twoich jedynek, może zaważyć na tym, jaką ocenę postawię ci na koniec roku…
– Czy męczenie mnie sprawia panu jakąś sadystyczną przyjemność? – sarknął Żarnecki.
Nauczyciel cicho się roześmiał.
– Może. Jeszcze nie zdecydowałem.
Posłałem Danielowi wesołe spojrzenie. Do tej pory podkochiwałem się w nim zwyczajnie dlatego, że jest przystojny i błyskotliwy. Teraz jeszcze zyskał w moich oczach tym, że sprowadził chociaż jednego tiktokera do parteru.
Zaczęliśmy po kolei czytać na głos teksty naszych partnerów. Ja jako pierwszy przeczytałem opowiadanie o elfach, a potem Monika zabrała się do opisu mojego dnia. Wydała mi się przy tym dziwnie speszona, ale zrzuciłem to na karb jej nieśmiałości. Ciśnienie skoczyło mi dopiero wtedy, gdy prawie jednym tchem przeczytała na głos:
– Radek wcale nie ma dużego. Właściwie za każdym razem musiał go szukać w swoich przepoconych z wrażenia slipkach, żeby zrobić sobie dobrze. Agat skończy jako bezdomny, kiedy przekroczy dwudziestkę, i żadna napalona małolata nie będzie chciała więcej oglądać jego wysuszonej klaty. Azalia w życiu nie przeczytała ani jednej psychologicznej książki, a wszystkie mądre cytaty znajduje w Google. Bazyl umie jedynie strzelać z łuku. Czar pryska, kiedy otwiera usta i zaczyna mielić jęzorem – przygłupiej jałówki.
– To nie jest mój tekst, tylko Maksymiliana! – dodała pospiesznie, dla efektu wskazując mnie palcem.
Skamieniałem. Jak można być takim kretynem i w ciągu jednego dnia popełnić aż dwie poważne gafy? Może ojciec miał rację i powinienem brać jakieś psychotropy?
Daniel wyglądał, jakby nie mógł uwierzyć własnym uszom. Aż odchylił się na krześle i patrzył na mnie jak na kosmitę. Freya zakryła usta dłonią, a reszta ze wstydem opuściła głowy. Niektórzy po prostu wbijali wzrok w blat stołu, a inni rzucali ukradkowe spojrzenia Bazylowi. Tej mielącej jęzorem przygłupiej jałówce o ustach meduzy.
„Siedź cicho, Maks – pomyślałem. – Gadaniem tylko się pogrążysz!”
Z wrażenia zabrakło mi tchu. Skurczyłem się w sobie, nerwowo zaciskając dłonie na brzegu ławki. Szeroko otworzyłem usta i łapczywie wciągnąłem w siebie powietrze.
– Skąd wiesz, że mielę jęzorem jak przygłupia jałówka? – zapytał Bazyl rzeczowym tonem, jakbym wcale śmiertelnie go nie obraził. – Rozmawiałeś ze mną kiedyś? A co więcej, całowałeś się ze mną, że wiesz, jak nim mielę?
Jego chłodna odpowiedź niespodziewanie zadziałała na mnie jak płachta na byka. Odkleiłem się od mojej rozpaczy i przeniosłem całą uwagę na Robin Hooda.
– Sugerujesz, że całowałem się z jałówką? – wypaliłem.
– Ze mną na pewno nie.
Znowu to samo. Jego usta zadrgały, jakby już-już miały ułożyć się w zaczepny uśmieszek.
– Kto by się chciał z tobą całować?! – Nie wytrzymałem. – Myślisz, że jesteś takim towarem, że nawet geje będą się na ciebie rzucać?! Nazwałem cię przygłupią jałówką, bo jesteś pusty i banalny! Zwykły chłoptaś, wytatuowany osiłek! Takich jak ty są tysiące!
Cisza. Wydawało mi się, że moi koledzy jeszcze bardziej opuścili głowy. Daniel wyglądał na bliskiego zawału. Za to Żarnecki patrzył twardo prosto na mnie, chcąc mnie zapewne zmusić do odwrócenia wzroku. Nie zrobiłem tego. Freya miała rację – zresztą jak zawsze. Koniec prześladowania. Kropka. W końcu udało mi się przeciwstawić oprawcom, i to oficjalnie.
– To wszystko, co napisałeś i raczyłeś tak barwnie rozwinąć na mój temat, to prawda – skomentował w końcu Bazyl. – Jestem pustakiem, jałówką, chłoptasiem z tatuażami, osiłkiem. Ale zdobyłem też kilka tytułów w łucznictwie. Więc nie, nie ma drugiego takiego faceta jak ja. Czym ty się tak bardzo wyróżniasz, co daje ci prawo mnie oceniać? Wydałeś książkę? Nie słyszałem o tym. Za to nie da się nie zauważyć, że dajesz się gnoić swojemu byłemu. Zajmij się lepiej pisaniem, skoro to takie dla ciebie ważne.
Żarnecki wstał i demonstracyjnie zasunął za sobą krzesło.
– Dziękuję, profesorze Górzec, ale obejdę się bez tej piątki za aktywność. Nie podobają mi się zajęcia z kreatywnego pisania. Żadna to kreatywność komuś dopierdolić.
Daniel w końcu wziął się w garść i również podniósł się z krzesła.
– Bazyl, proszę, zaczekaj. Porozmawiajmy.
Po chwili obaj wyszli na korytarz i zamknęli za sobą drzwi.
Trzecia gafa. A co najgorsze, słowa Żarneckiego trawiły mnie żywym ogniem. Czułem się, jakby wypalił je we mnie rozżarzonym żelazem, litera po literze. „Dajesz się gnoić swojemu byłemu. Zajmij się lepiej pisaniem”.
Freya próbowała mnie pocieszyć, ale zaciąłem się w sobie. Bądź co bądź dokonałem rzeczy niemożliwej – obraziłem Bazyla Żarneckiego, palanta z niewyparzoną gębą, któremu wszyscy schodzą z drogi. Jednak wcale mnie to nie cieszy, właściwie to dopadły mnie wyrzuty sumienia. Bazyl mnie dzisiaj nie nagrał. Praktycznie nie uczestniczył też w nagonce Agata i reszty, kiedy Radek zaczął się z nimi przyjaźnić i utrzymywał, że nic go ze mną nie łączy. Poza tym Bazyl nazwał go moim byłym, a Radek nakręcił przecież narrację, że nasz romans sobie wymyśliłem. Żarnecki jest częścią pieprznej świty. Teoretycznie, w myśl niepisanej umowy, powinien powtarzać jego kłamstwa. Ale tego nie robił. Tak naprawdę nic mi nigdy nie był winien. Kręci thirst trapy z łukiem po treningach i ma umięśnioną klatę. Tyle. Takie jest jego przewinienie.
Poza tym Monika powinna się powstrzymać przed czytaniem tego na głos w obecności Bazyla. Z drugiej strony wina i tak jest moja, bo dałem się ponieść emocjom. Przed zajęciami nie sprawdziłem pliku, a co gorsza, jak obrażony dzieciak wylałem z siebie pomyje na tiktokerów w zadanym tekście i tym samym zniechęciłem do siebie całą grupę łącznie z Danielem. Za chwilę wróci z rozmowy z Żarneckim i demonstracyjnie mnie wyrzuci.
Zakryłem twarz dłońmi, żeby nie widzieć otaczających mnie rozczarowanych min. Usłyszałem, że nauczyciel wrócił i kazał innym wyjść. Potem usiadł na swoim krześle. Zostaliśmy tylko ja i on, ale nie potrafiłem się odważyć, żeby na niego spojrzeć.
– Maks, chyba nie muszę ci tłumaczyć, że to nie jest twoje najlepsze opowiadanie? – zaczął Daniel ostrożnym tonem.
Wciąż na niego nie patrzyłem, ale pokręciłem głową, że nie – nie musi.
– Mimo wszystko rozumiem, jak się czujesz. Słyszałem o tym, co się wydarzyło jesienią. Masz prawo być wściekły na Radka i Agata, i nawet na Bazyla. W końcu biernie się przyglądał, jak ci dokuczają. Nawet dzisiaj nakręcili o tobie filmik. Słyszałem o nim na lekcjach od niektórych uczniów. Ukaranie cię za ten tekst nie byłoby do końca uczciwe. Tak przynajmniej czuję.
Jego dłoń dotknęła mojej ręki, czym zmusił mnie, żebym na niego spojrzał. Popatrzyliśmy na siebie z niewielkiej odległości. Daniel to ciemnooki brunet o ciemnej karnacji i pogodnym uśmiechu. Nosi wąskie okulary w srebrnych oprawkach, które dodają mu powagi. Może mieć jakieś trzydzieści lat, może trzydzieści dwa, ale różnica wieku między nami mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – wolę teraz dojrzałych, pewnych siebie facetów. Pierwszy raz nawiązała się między nami bliskość, a ja ledwo powstrzymywałem się od płaczu. Żenada.
– Ale nie mogę też po prostu ci odpuścić. Dostaniesz więc ode mnie zadanie pisarskie. Masz stworzyć pozytywny tekst na temat influencerów i social mediów. Co więcej, ma być tak dobry, abym mógł go opublikować na stronie szkoły. Bazyl zgodził się pomóc, zresztą nie ma za bardzo wyboru, jeśli chce zdać do następnej klasy. Możesz napisać o nim.
Daniel uśmiechnął się zaczepnie, ale mnie wcale nie było do śmiechu. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym w ogóle znowu spojrzeć Żarneckiemu w oczy, a co dopiero – o nim pisać!
– Co niby miałbym o nim powiedzieć, poza tym że jest bezmyślną jałówką?! – chlapnąłem.
– Może napisz, że jest też postawnym buhajem. – Daniel zachichotał jakby wbrew sobie.
– To pana bawi? – żachnąłem się.
– Szczerze? Tak. Bazyla zresztą też. Masz dość oryginalny sposób patrzenia na świat i jesteś bardzo, ale to bardzo wrażliwy. Wykorzystaj tę sytuację jako szansę, to może cię czegoś nauczyć. Próbuję ci pomóc. Powiedziałeś kiedyś, że nic cię tak nie uszczęśliwia jak pisanie, a ja jestem twoim nauczycielem pisania. Zagraj w tę grę i zobacz, co z tego wyniknie. To będzie dla ciebie świetne ćwiczenie.
Słuchałem go, ale nie potrafiłem zrozumieć, co do mnie mówi.
– Żarnecki nie będzie chciał ze mną współpracować. Zresztą JA nie wiem, czy chcę mieć z nim cokolwiek wspólnego.
Nauczyciel głęboko westchnął, jakby sam się sobie dziwił, skąd się u niego wzięły te nieskończone pokłady cierpliwości.
– W jednym Bazyl miał rację, nie znasz go, nigdy z nim nie rozmawiałeś. Ja wiem na pewno, że jest inteligentny i wbrew pozorom dojrzały. Potrafi podzielić się ze mną ciekawymi przemyśleniami. Jeśli go nie sprowokujesz, nie będzie wobec ciebie złośliwy. Ale nic na siłę, Maks. Nie wyjdzie ci z Bazylem, spróbujesz z kimś innym. Na przykład z Agatem albo z Azalią, albo z twoją przyjaciółką Freyą. Co ty na to?
Złapałem się za głowę.
– Dobrze, napiszę o Żarneckim i o blaskach i cieniach social mediów.
– Postaraj się wejść w jego skórę, spojrzeć na TikToka jego oczami i napisać o tym, co dzięki temu odkryłeś. Jeśli wciąż będziesz twierdził, że jest bezmyślną jałówką, w porządku. Przyjmę ten tekst, niezależnie od tego, jakie wyciągniesz w nim wnioski, ale najpierw masz wykonać wysiłek. Rozumiesz?
Z niechęcią pokiwałem głową.
– Masz do wyboru to albo powiadomię twoich rodziców…
– Nie, tylko nie rodziców. Już mi wystarczy. Biorę to zadanie.
Daniel nieznacznie się uśmiechnął.
– Postaraj się. Może w końcu pojedziemy razem na obóz do Zakopanego?
Zaiskrzyły mi się oczy.
– Tylko o tym marzę!
– Dobrze, więc w ramach dodatkowej motywacji do artykułu na stronie szkoły dorzucam obóz. Pasuje?
– Tak! Pasuje!
W mgnieniu oka rozpromieniłem się, jakbym miał napisać o ulubionym pisarzu albo o samym Danielu, a nie o tiktokerze z łukiem. Profesor Górzec ma talent do negocjacji.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
