Jutro już było - Marta Bijan - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Jutro już było ebook i audiobook

Bijan Marta

3,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

120 osób interesuje się tą książką

Opis

Jak koniec świata to tylko z Martą Bijan! Sięgnij po “Jutro już było” i zastanów się - co byś zrobił, gdyby świat się jutro skończył?

Nawet “Muchomory w cukrze” nie przygotowały Was na to zakończenie! Kiedy ostatni dzień to moment, w którym przestajesz się bać i zaczynasz żyć. Noe nie wierzy w przypadki. Tymon uważa, że śmierć to nic strasznego, samo życie jest trudne. Klara mówi głośno, żeby nikt nie usłyszał, jak bardzo się boi. Sebastian zna odpowiedź na każde pytanie - oprócz jednego.

To naprawdę ostatni dzień świata - tak mówią media, tak mówią przepowiednie, tak mówi intuicja. A skoro wszystko ma się skończyć, czemu nie doświadczyć tego w najbardziej absurdalnym miejscu z możliwych - w pełnym krzyków, neonów i waty cukrowej Wesołym Miasteczku? Czwórka siedemnastolatków spędza ostatni dzień życia po swojemu: łamiąc zasady, kradnąc chwilę po chwili, śmiejąc się z rzeczy, z których nie wypada się śmiać. W ich planie na apokalipsę nie ma miejsca na strach.

Jest tylko Plan, który jak stary diabelski młyn, nigdy nie chce się zatrzymać. A pod śmiechem kryje się mroczna prawda, od której nie można uciec. Co zostanie, gdy wszystko inne się skończy?

Ta książka zostanie z Wami na długo. Nawet po końcu świata.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 38 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Kim Sayar

Oceny
3,5 (45 ocen)
14
10
10
8
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ohh_books

Nie polecam

Jak oczytelniczka Bijan jestem rozczarowana. To kolejna jej książka, która w zasadnie nie różni się od swoich poprzedniczek. Motywy, plot twosty, budowa bohaterów a nawet fakt, że zniwu główna bohaterka ma dziwnę imię aby było wyróżniające się swoją "amerykańskością"
jollyxroger

Całkiem niezła

Ta książka miała mi dać emocjonalny rollercoaster, a jedyne co dała to wzruszenie ramionami i "aha ok". Za tydzień już o niej zapomnę. Trochę rozumiem zachwyty innych, bo ta historia ma coś w sobie, ale jak dla mnie jest to zdecydowanie za krótka forma i zanim tak naprawdę zdążyłam się wczuć w klimat tej książki to ona się skończyła.
10
maksymilian0212

Nie oderwiesz się od lektury

najpiękniejsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam
Debbie8558

Całkiem niezła

Poprzednie książki o wiele lepsze...
10
Aralia83

Z braku laku…

Daleko tej książce do Muchomorów.
10



Redaktor prowadzący: Wojciech Ciuraj

Wydawca: Wojciech Ciuraj

Redakcja: Olga Gorczyca-Popławska

Korekta: Magdalena Kawka

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Ilustracja: Jędrzej Nyka

Wyklejka: Jędrzej Nyka

DTP: Cyprian Zadrożny

Copyright © 2025 Marta Bijan

Copyright © 2025, Young an imprint of Wydawnictwo Kobiece

Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone.

Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie I

Białystok 2025

ISBN 978-83-8417-539-2

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk

PLAYLISTA

Marta Bijan • piosenka o końcu

girl in red • i’ll die anyway.

Nessa Barrett • die first

Marsheaux • The Beggining of the End

Cigarettes After Sex • Apocalypse

Thom Yorke • Voiceless Terror

Soko • We Might Be Dead By Tomorrow

Arcade Fire • My Body Is a Cage

The Dumplings • Przykro mi

Sharon Van Etten • The End of the World

Chloe George • ghost town (voice memo)

Coma • Ekhart

Slipknot • Danger – Keep Away

Thirty Seconds To Mars • Alibi

Sia • Breathe Me

Bajm • Plama na ścianie

Chromatics • Running Up That Hill

Scratch Massive • Last Dance

Wszystkim, którzy przetrwali końce świata.

Drogie Osoby czytające, w książce poruszane są trudne tematy. Jeśli któryś z takich wątków, jak śmierć, samobójstwo, choroby, spożywanie alkoholu przez nieletnich, przekleństwa, brutalne opisy może pogorszyć Wasz stan psychiczny, prosimy, abyście przerwali lekturę. Pamiętajcie, że są miejsca, w których możecie uzyskać pomoc i osoby, które chcą Was wspierać.

Od zawsze lubiłam fantazjować o końcu świata. Wcześniej udawałam, że w niego nie wierzę, ale z czasem stał się moją obsesją, a ja czułam go niemal pod skórą.

Kiedy zaczęto mówić o nim głośno, ktoś podał oficjalną datę, ktoś inny ją potwierdził, wiedziałam, że tym razem naprawdę coś się wydarzy.

Ten dzień wreszcie nadszedł.

Dzień, którego wszyscy inni się bali, okazał się tym, w którym my wreszcie przestaliśmy się bać i zaczęliśmy żyć.

Przynajmniej taki był Plan.

1.

Dzisiaj ma nadejść koniec świata, a my postanowiliśmy spędzić go w wesołym miasteczku.

Nie wiem, jak to się stało, że żadne z nas nigdy wcześniej nie było w parku rozrywki. O diabelskich młynach i rollercoasterach dowiadywaliśmy się jedynie z kiepskiej jakości filmików. Klara uwielbiała pokazywać nam nagrania o tytułach w stylu 10 najgorszych śmierci w lunaparkach. Albo: 5 domów strachów, w których ktoś zginął. Lub: Tego nikt się nie spodziewał. Zobacz, jak kobieta spada z Miotacza Ludzi i ginie na oczach tłumu.

Oglądaliśmy te ocenzurowane, rozpikselowane masakry, tragedie ludzi okraszone muzyką pełną grozy, komentując je bez grama empatii lub wyczucia.

– To fejk, na sto procent.

– Niemożliwe, że coś takiego zdarzyło się naprawdę.

– Co za fantastyczna śmierć.

– Przewiń i puść to jeszcze raz, muszę coś sprawdzić.

Czasami bywamy naprawdę makabryczni; jakby patrzenie na cudze nieszczęście mogło sprawić, że nasze życie chociaż na chwilę okażą się mniej nieszczęśliwe.

2.

To ja powiedziałam im o końcu świata.

Jestem najmniej sceptyczna z całej naszej czwórki, wierzę w cuda i teorie spiskowe.

Wierzę w duchy, romantyczną miłość i w to, że życie jest uporządkowane oraz z góry ustalone, a teraz po prostu trzeba je ułożyć niczym puzzle. Jedyny problem to nasza nieznajomość referencyjnego obrazka z wierzchu pudełka.

Klara, Tymon i Sebastian twardo stąpają po ziemi, chociaż nieco się łamią, a pod wpływem różnych argumentów ich poglądy miękną jak plastelina ugniatana w palcach. Potrzeba do tego odpowiedniej chwili, nastroju, momentu zwątpienia.

Tak też było z końcem świata.

Przeczytałam o nim kilka tygodni wcześniej, scrollując bezsensownie social media, i uniosłam brew na widok daty.

Trzynasty sierpnia.

Dzień przed moimi urodzinami.

Chyba właśnie dlatego ta absurdalna informacja uderzyła we mnie tak mocno.

– Wiecie, że nie dożyjemy mojej siedemnastki? – zapytałam.

Wybuchnęli śmiechem, a ja do nich dołączyłam.

– Skąd o tym wiedzą? – Tymek skinął w kierunku mojego telefonu.

– Podobno kilkoro jasnowidzów z całego świata uznało ten termin za datę apokalipsy – wyjaśniłam. – Jeden z nich zapisał ją już dwieście lat temu i ukrył pod deskami podłogowymi. Reszta wspominała o niej na swoich social mediach, spotkaniach, w książkach, bla bla, bla..

Dodałam „bla, bla, bla”,żeby ominąć ostrożnie niepokój, który powoli zaczynał mną kołysać.

Spodziewałam się kolejnej salwy chichotów, wymiany rozbawionych spojrzeń; tymczasem przemknęłam wzrokiem po twarzach, a ich wyraz mnie zdziwił.

I przeraził.

Mieli grobowe miny, patrzyli to na mnie, to na siebie nawzajem w niewypowiedzianym, zgodnym poczuciu klęski.

Otworzyłam usta, żeby powiedzieć coś, co rozładuje napięcie, ale po chwili zrezygnowałam.

Im więcej o tym czytaliśmy, tym poważniej się robiło, a powietrze wokół gęstniało jak błotnista zupa.

To właśnie tej nocy, po wielu godzinach rozmów, narodził się nasz Plan na ten dzień.

3.

I oto jesteśmy.

Wesołe miasteczko w oddali lśni od lukru i maszyn nagrzanych porannym słońcem, a my stoimy w kolejce do kasy, rozglądając się dookoła.

Zastanawiamy się, czy wszyscy przyjechali tu dziś w jednym celu.

Czy ci przypadkowi ludzie, niecierpliwie przebierający nogami, wsłuchujący się w irytującą muzykę reklamującą park rozrywki, zdają sobie sprawę, że nie dożyjemy jutra?

4.

– Czy to dziwne, że trochę się stresuję? – pyta Klara, a my dostrzegamy drżenie jej palców, kiedy wyciąga dłoń po bilet wstępu.

– Tak – mówi spokojnie Sebastian, który stoi tuż za nią. Udaje, że pożera jej głowę, ale trzepocząca na wietrze kolorowa apaszka wpada mu do ust. – Weź to zdejmij! Nie musisz się stresować, bo szansa na poważny uraz to jeden do piętnastu milionów, przynajmniej takie są statys­tyki.

– Pewnie i tak spadnie mi w trakcie jazdy na jakimś monstrum. – Klara ignoruje uwagę, po czym poprawia apaszkę i odsuwa się, by zrobić Sebastianowi miejsce.

– Ciebie wpuszczą tylko na kolejki dla krasnoludków – rzuca on, a ona pokazuje mu język, nienaturalnie czerwony od rozpuszczalnej gumy.

Klara jest tak mała, że można pomylić ją z dwunastoletnim dzieckiem. Zawsze się boimy, że zostanie zdeptana w tłumie.

To dopiero byłaby śmierć.

Sebastian musi za to mocno się schylić, żeby porozmawiać z kasjerką. Słyszymy za sobą rozmowy grup szkolnych. Rodzin z małymi dziećmi. Zakochanych par, przyklejonych do siebie.

Kiedy Tymon wyciąga z kieszeni krótkich dżinsów plik banknotów, żeby wysunąć z niego jeden, potrzebny na zakup biletu, zapiera nam dech.

Wybałuszamy oczy.

– Skąd masz tego aż tyle…? – syczy Sebastian, rozglądając się nerwowo na boki, jakby posiadanie pieniędzy było przestępstwem.

Zaczynam się obawiać, czy nasz Plan się powiedzie, skoro panikujemy już przed wejściem. Mimo wszystko nadstawiam uszu, bo sama jestem ciekawa, skąd nagle mamy tyle forsy.

Tymczasem Tymon wydaje się rumienić, co jest zupełnie nie w jego stylu. Mrużymy oczy, ogarnięci wątpliwościami.

– To… – zaczyna niepewnie, przerywa, dziękując za bilet, po czym robi mi miejsce przy okienku. – Pogadamy o tym później, okej?

Drapie się w szyję, uderzyliśmy zatem w jakiś czuły punkt. Szybko dociera do nas, że to nie my mamy tyle forsy.

Tymon ją ma.

Wiem, że w naszych głowach pojawiają się te same myśli, dlatego dyskretnie zerkam na Sebastiana i Klarę.

Czy on chce się wymiksować?

Po co mu tyle kasy?

Co przed nami ukrywa?

Nie drążymy jednak, bo wiemy, że prędzej czy później, będzie musiał nam to wyjaśnić. Na tamten świat można zabrać wiele rzeczy, ale pieniądze z pewnością nie są tam istotne.

Wydamy je razem. Kupimy sobie wszystko, czego odmawiano nam przez lata, najbardziej błyszczące świństwa, które są zbyt tandetne, żeby postawić je na półce. Losy na loterię; nie po to, żeby zdobyć jakąś nagrodę, tylko by na chwilę uwierzyć, że jeszcze możemy coś wygrać. Kupimy najbardziej chemiczne, niemal fluorescencyjne żarcie, które promieniuje w żołądku, a później będziemy nim rzygać na kolorowo.

Będziemy się śmiać.

Wreszcie będziemy żyć.

Dzień końca świata jest dobrym dniem, żeby zacząć, prawda?

Podobno nigdy nie jest za późno.

– Najpierw chodźmy się rozejrzeć – mówi Klara, a ja odrywam wzrok od biletu, który właśnie dostałam.

Chwilę wcześniej przejechałam po nim palcem, jakbym chciała sprawdzić, czy jest prawdziwy, a wtedy napisy rozmyły się, zostawiając smugi. Uderzyła mnie myśl, że mogłam mieć ładną pamiątkę po tym dniu, ale potem przypomniałam sobie, po co tu jesteśmy.

Zgniatam bilet i wyrzucam do kosza, jeszcze zanim przekroczymy bramę. Palce prawej dłoni mam czarne od tuszu z drukarki.

– Jak można nazwać wesołe miasteczko Wesołym Miasteczkiem? – zastanawia się głośno Sebastian, a ja dostrzegam, jak Tymon oddycha z ulgą.

Wie, że na razie naprawdę odpuściliśmy temat pieniędzy. Pewnie zdąży ułożyć jakąś historyjkę, jeśli zamierza nas okłamać. A jeśli zdecyduje się jednak powiedzieć prawdę, widocznie musi się do tego przygotować.

Patrzę na niego odrobinę za długo, bo łapie moje spojrzenie i mruży podejrzliwie oczy; są ciemnozielone i połyskują jak mokre kamienie szlachetne.

– Masz coś na twarzy – mówię i odruchowo dotykam swojej, a wtedy on wybucha śmiechem.

Skraca dystans między nami jednym długim krokiem i oblizuje palec, po czym wyciera mi nim policzek, ostro i bez grama delikatności; jak matka w pośpiechu czyszcząca umorusane niemowlę.

– Teraz to ty miałaś coś na twarzy – tłumaczy.

– Dzięki – mamroczę, pozbywając się mokrego śladu śliny krawędzią koszulki, aż ta unosi się i odsłania stanik.

Widzę, że Tymon robi wszystko, żeby z szacunku do mnie nie zerknąć w tamtym kierunku.

– A ty? – pyta.

Krzywię się w wyrazie niezrozumienia.

– Wytrzesz mnie?

– Ach, tak.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści

Okładka

Karta tytułowa

Karta redakcyjna

Playlista

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Punkty orientacyjne

Okładka

Strona tytułowa

Prawa autorskie

Spis treści

Dedykacja

Epigraf

Meritum publikacji