Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
18 osób interesuje się tą książką
Dziewiętnastoletnia Olive marzy o zostaniu aktorką i zaraz po ukończeniu szkoły przenosi się do Cambridge. Castingi nie idą po jej myśli, co wywołuje w niej frustrację i poczucie zagubienia, tym bardziej, że Liv zdążyła już okłamać swoich rodziców, iż dostała się na prestiżowe studia prawnicze, na które tak bardzo naciskali. Wkrótce poznaje Michaela – popularnego influencera, który szybko skrada jej serce. Chłopak wciąga ją w świat, w którym sukces wydaje się być osiągalny, ale nowy znajomy ma też swoje mroczne tajemnice…
BIO: Marta „Murcix” Błoch - jedna z najpopularniejszych polskich influencerek. Znana z działalności na YouTube i Instagramie. Na swoich profilach skupia się na tematyce beauty oraz lifestyle. Dzieli się z obserwatorami swoim codziennym życiem. Motywuje ich do dbania o siebie, o swoje zdrowie psychiczne i zachęca do realizacji marzeń. Prowadzi podcast „Spill the Tea”, w którym z humorem i szczerością porusza przeróżne tematy z życia wzięte. Jej pasją jest między innymi czytanie książek i od zawsze marzyła, by kiedyś napisać własną.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 167
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Rockwell View Sp. z o.o., 2025
Copyright © Marta Błoch, 2025
Redaktor prowadzący/nadzór merytoryczny
Aleksandra Pałka
Projekt okładki
Olaf Stokłosa
Opracowanie graficzne okładki
Justyna Knapik
Redakcja
Agnieszka Krizel
Korekta
Sylwia Winnik, Barbara Sacka
Łamanie i skład
Beata Kostrzewska/Grafika Słowa
Opracowanie wersji elektronicznej
Grzegorz Bociek
ISBN 978-83-67834-82-7
Kraków 2025
Wydawnictwo BOOKEND
www.bookend.pl
Capital Village Sp. z o.o.
ul. Gęsia 8/202, 31-535 Kraków
Golden slumbers fill your eyes…
Smiles awake you when you rise…1
1 Złote sny wypełniają twoje oczy… Uśmiech budzi cię, gdy wstajesz…
Westchnęłam zniecierpliwiona. Już trzeci raz tego dnia słyszałam tę średniowieczną piosenkę w wykonaniu mojej mamy. Przewróciłam oczami, ale tak, by nie zauważyła. To, że nie możemy się dogadać i mama kompletnie mnie nie rozumie, nie oznacza, że chciałabym zrobić jej przykrość.
Rozmyślałam o tym ze smutkiem, zatopiona w różowej pufie, wciśniętej najmocniej jak się dało w róg mojego pokoju. Nielubiana melodia potęgowała stres, który targał mną od samego rana. Patrzyłam na rozłożoną walizkę i stertę wysypujących się z niej ubrań. Zastanawiałam się, co mogę zrobić, by zmieścić ich więcej. Zawsze wydawało mi się, że mam mało ciuchów, ale okazuje się, że jednak zbyt dużo jak na szybką i łatwą wyprowadzkę z domu.
Jest lipiec. Nie wyjeżdżam na wakacje. Nawet o tym nie myślę. Rodzice chętnie wzięliby mnie nad jezioro, gdzie jak co roku będą ze swoimi znajomymi grillować i spadać z rowerków wodnych, a potem z pijackim śmiechem nawzajem się wyciągać z wody. Nie, dzięki. Zwłaszcza za nerwowe chodzenie za mną mamy, która, pomimo że sama zawsze nalega na wakacje w tym samym, nudnym miejscu, jest od pierwszego dnia pobytu pewna na sto procent, że gdzieś pójdę i się utopię. Naprawdę, dzięki wielkie. Również za ojca, który odzywa się najwyżej dwa razy dziennie, oczywiście nie do mnie, ale tak jest nawet lepiej. Zorientowałam się, że mama już nie śpiewa, a w moim pokoju znacznie pociemniało. Ile zajęło mi to siedzenie w zamyśleniu?
– I jak, skończyłaś? – Mama wpadła do pokoju ze wzrokiem skierowanym na moją walizkę. – Tak myślałam.
Zawstydziłam się, a jednocześnie uspokoiłam nerwy, tak naprawdę bardzo liczyłam na pomoc mamy i w głębi duszy wiedziałam, że ją otrzymam. Dlaczego nie umiałam o nią sama poprosić?
– Zacznijmy od włączenia światła. – Postanowiła mama i przystąpiła do dzieła.
Podniosłam się mozolnie, mrużąc oczy od denerwującej, sufitowej lampy. Prawie nigdy jej nie używałam.
– Mamo… – mruknęłam, przeciągając się. – Oprócz tej walizki będę miała jeszcze plecak i małą torebkę. Ale… – Spojrzałam na tekturowe pudło leżące pod ścianą.
– Wiem. – Kiwnęła głową. – Przywiozę ci to pudło i co tam jeszcze będziesz chciała, ale dopiero jak zacznę urlop.
– Dzięki…
Zawiesiłam na mamie wzrok, a moje ciało chciało zrobić coś więcej, przytulić się. Jednak tak dawno się nie przytulałam, że w pewnym sensie zapomniałam, jak się za to zabrać. Patrzyłam na jej nieuporządkowany kok, na jej nieumalowaną, ale ładną i jednak wciąż młodo wyglądającą twarz, na falujące na szyi drewniane korale i wzorzystą, hipisowską sukienkę. Jej look od lat był dla mnie nieco denerwujący. Miałam wrażenie, że mama nie pasuje do ojca, do mnie, do innych matek, ani w ogóle gdziekolwiek się pojawi. Urodziła mnie jak miała dziewiętnaście lat, a jednak różnica między nami wydawała się olbrzymia. Nie znosiłam tego, ale jak miałam jej to powiedzieć? To dlatego, właśnie dlatego nie mówiłam jej nic. Nic prawdziwego o sobie, nigdy.
Nie zauważyłam nawet kiedy, a mama zasuwała już zamek mojej walizki, wszystko w niej zmieściła. Podniosła się, spojrzała na mnie i kiwnęła głową, bez uśmiechu. Martwiła się.
Nie umiałam, ani nie zamierzałam próbować jej uspokoić lub pocieszyć. Czułam się winna, ale jak zawsze w takich momentach zrzucałam odpowiedzialność za jej samopoczucie na ojca. Mama wyszła, ciągnąc za sobą falbany letniej, zwiewnej sukienki. W przedpokoju minęła się z tatą, choć nie wiem, czy on ją zauważył, ponieważ wzrok miał wbity w ekran swojego telefonu.
Kiedy zostałam już sama w swoim pokoju, zgasiłam górne światło, a włączyłam małą lampkę na toaletce. Usiadłam przed lustrem myśląc, że oto wykonam wieczorną rutynę pielęgnacyjną po raz ostatni we własnym pokoju.
Spojrzałam na swoje odbicie i przez chwilę zastanawiałam się, do którego z rodziców jestem bardziej podobna. Szybko odpowiedziałam sobie na to pytanie: oczywiście, że do matki. Obie jesteśmy naturalnymi blondynkami (mama nie farbuje włosów, a ja tak), mamy duże oczy i ten sam owal twarzy. Podparłam brodę na dłoni i przyglądałam się sobie dalej. Zastanawiałam się, jak mama wyglądałaby, gdyby zrobiła sobie porządne kreski na powiekach i nałożyła nieco różu na policzki. Może ukryłaby w ten sposób swoje nieustanne zmartwienia. Może wyglądałaby na szczęśliwszą lub mniej samotną. Może bardziej przypadłaby do gustu tacie. A może poznałaby kogoś innego? Ja na jej miejscu nie trzymałabym się kurczowo obrośniętego rudawą brodą, niewysokiego typa w garniturze.
Spięłam swoje długie, rude włosy z tyłu głowy i zaczęłam od demakijażu. Przecierałam twarz płatkiem kosmetycznym trochę z żalem, bo dzisiaj oczy wyszły mi wyjątkowo ładnie. O, teraz bardziej widzę w sobie mamę. W tym głęboko zielonym kolorze. Lubię swoje oczy, często słyszę, że są piękne. Chyba powinnam być mamie wdzięczna za urodę. Rzuciłam kolejny, zużyty płatek kosmetyczny na stertę leżącą na blacie toaletki i spuściłam wzrok. Poczułam, jak nos zaczyna mnie swędzieć, a oczy napełniają się łzami. A przecież tak cieszyłam się na jutrzejszy dzień. Wyprowadzka. Nowe życie. Nowe możliwości. Nowi ludzie. Przyszłość. Pustka…
To już jutro! To mój ostatni wpis z Pakefield!
Zaczęłam pisać w pamiętniku, ale w pewnym momencie podniosłam wzrok. Zapatrzyłam się przed siebie. Tak bardzo chciałam się tylko cieszyć i nie myśleć o zmartwieniach!
Wyjeżdżam do Cambridge… Tak uroczo wygląda na zdjęciach… Już widzę siebie w tych uliczkach, w tych ogrodach, w kawiarniach… Z kubkiem parującej, gorącej czekolady z piankami… Szkoda, że nikogo tam nie znam, jedynie Maxa, z którym kontaktowałam się w sprawie noclegu. Dobra, będę szczera: boję się! Tak, trzęsę się ze strachu, sama nie wiem przed czym, może przed samotnością?
Przerwałam na chwilę, zatapiając się w myślach. Na wzorzystym dywanie w moim pokoju ujrzałam świetliste promienie słońca, które nagle wyszło spoza chmur i wpadło do mojego pokoju.
Nie, nie będę ulegać złym emocjom! Bardziej się cieszę niż się boję! Cambridge – szykuj się! Nadchodzę!
Pociągnęłam nosem i wzięłam się w garść. Szybko dokończyłam zabiegi przy toaletce i ukradkiem przebiegłam do łazienki. Wróciłam, wyskoczyłam z założonego szlafroka i schowałam się w samych majtkach pod kołdrą. Spod poduszki wygrzebałam rozciągnięty T-shirt, używany przeze mnie jako koszula nocna.
Leżąc w łóżku trzymałam telefon nad twarzą, reagując na przemian uśmiechem lub odrazą na to, co mi się ukazywało na ekranie. Zatrzymałam się na dłużej przy poście Megan, która dzieliła się wrażeniami z wakacji spędzanych w Hiszpanii. Mój kciuk mechanicznie przerzucał kolejne foty: Meg leży przy basenie, Meg w czarnym, krótkim topie i spadochronowych spodniach opiera się o palmę, potem jakieś dziwne jedzenie na talerzu, następnie stopy mojej przyjaciółki z turkusowymi paznokciami i jeszcze apetyczny drink trzymany w ozdobionej pierścionkami oraz nowymi hybrydami dłoni. Uśmiechnęłam się do tych zdjęć.
„Co tam u Ciebie?” – napisałam do niej. Nie spodziewałam się, by miała mi jeszcze dzisiaj odpisać, wróciłam więc natychmiast do przeglądania Instagrama. Po jakimś czasie zaczęłam ziewać. Nie zauważyłam, jak oczy zaczęły mi się zamykać. Telefon spadł mi na twarz. Ocknęłam się, szybko ustawiłam sobie budzik i odłożyłam urządzenie na podłogę obok łóżka. Kiedy zapadałam w sen, zabzyczał. Było mi jednak tak dobrze w otuleniu pościeli, że zrezygnowałam z sięgnięcia po urządzenie. Szybko zasnęłam. „Będzie dobrze” – wymamrotałam do siebie samej, usypiając.