Jestem najlepsza - Lucy King - ebook

Jestem najlepsza ebook

King Lucy

4,0

Opis

Orla Garrett jest organizatorką imprez i robi to perfekcyjnie. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych i nie pozwala sobie na błędy. Nie rozumie, jak to się stało, że przygotowując konferencję dla najbardziej wymagającego klienta Duartego de Castro e Bragança, pomyliła pomieszczenie, w którym ma się ona odbyć. Gdy Duarte odkrywa tę pomyłkę, chce zwolnić Orlę. Jednak od pierwszego wejrzenia iskrzy między nimi tak bardzo, że ostatecznie Duarte postanawia dać Orli drugą szansę…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 147

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Lucy King

Jestem najlepsza

Tłumaczenie:

Ewelina Grychtoł

Tytuł oryginału: Undone by Her Ultra-Rich Boss

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2022 by Lucy King

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-9785-1

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Quem és tu e que raios fazes na minha cama?

Słysząc głęboki męski głos, który przebił się przez otulającą ją mgłę snu, Orla Garrett westchnęła rozkosznie i zagrzebała się głębiej w chłodnej pościeli.

Duarte de Castro e Bragança zwykle odwiedzał ją w snach noc po tym, jak rozmawiali przez telefon. Za każdym razem, kiedy jego imię pojawiało się na ekranie jej komórki, przeszywała ją fala podniecenia. Następująca po tym rozmowa nieodmiennie ją ekscytowała, mimo że nie rozmawiali na specjalnie ciekawe tematy. Orla prowadziła ekskluzywną agencję asystentów, więc zazwyczaj mówił jej, czego chce, a ona zapewniała, że zostanie to zrobione. Ale to nie miało znaczenia. Jej podświadomość połączyła jego głos ze zdjęciami z gazet i fantazjowała o nim w najlepsze.

Nie była w stanie powstrzymać tych snów, a tak właściwie, po co miałaby próbować? Budziła się rozpalona i drżąca od stóp do głów… to było najbardziej seksowne, co jej się przydarzyło od czasu zerwania z narzeczonym, a nawet i wcześniej. Ich życie erotyczne było tak dalekie od ideału, że mimo upływu trzech lat nadal nie miała ochoty próbować drugi raz.

To były tylko niewinne fantazje. Przecież nie planowała wprowadzić ich w życie! Romans z klientem byłby bardzo nieprofesjonalny, a poza tym i tak nigdy nie zwróciłaby na siebie uwagi oszałamiająco przystojnego miliardera.

Wiedziała też, że odkąd Duarte poznał swoją piękną żonę, stracił zainteresowanie innymi kobietami. I że wciąż był w żałobie po tym, jak przed trzema laty Calysta poroniła ich syna, a niedługo potem sama zmarła po przedawkowaniu narkotyków.

Nie, jej sny nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Nie słyszała w nich krytycznego głosu w głowie, który stale przypominał jej, ile i co musi robić, jeśli ma być z siebie choć trochę zadowolona. W snach, w których występował Duarte, perfekcja nie była czymś, o co musiała się starać. Dostawała ją w gratisie.

– Dzień dobry – wymamrotała w poduszkę.

– Kim ty jesteś i co robisz w moim łóżku?

Tym razem mówił po angielsku. Musiał się zbliżyć, bo poczuła jego zmysłowy zapach.

– Czekam na ciebie – wymamrotała sennie.

Przez ostatni tydzień harowała na okrągło, przygotowując jego posiadłość na doroczną konferencję pięciu największych producentów wina na świecie. Bolały ją wszystkie mięśnie. Masaż byłby cudowny, nawet we śnie…

– Wstawaj. Teraz.

No, to nie było zbyt miłe. Zupełnie nie jak Duarte z jej snów, który zazwyczaj flirtował, prawił jej komplementy, a potem brał ją w ramiona. Ten Duarte wydawał się zirytowany. Niecierpliwy. Gdzie był jego uśmiech? Dlaczego potrząsał jej ramieniem, zamiast ją głaskać i pieścić? I dlaczego czuła jego zapach? Jej sny nigdy nie uwzględniały zapachu…

Olśnienie spłynęło na nią jak tsunami, uderzając w nią i roztrzaskują w drzazgi resztki snu. Z walącym sercem usiadła na łóżku i uderzyła głową w coś twardego. Ból przeszył jej czaszkę, sprawiając, że krzyknęła. Poczuła, jak materac obok niej się ugina. Zacisnęła ręce na głowie, mruganiem odpędzając łzy, aż dudnienie w jej głowie przeszło w tępe pulsowanie, a nudności minęły.

Gdyby tylko mogła równie łatwo pozbyć się szoku i przerażenia. Gdyby tylko mogła wrócić pod kołdrę i udawać, że to się nie działo. Ale nie mogła, więc, umierając ze wstydu i przerażenia, otworzyła oczy.

Na widok siedzącego obok niej mężczyzny, który kręcił głową i przeczesywał ręką włosy, zaparło jej dech w piersi. Zrobiło jej się gorąco, potem zimno, a potem znowu gorąco. Skręciło ją w żołądku, a jej puls jeszcze bardziej przyspieszył.

Duarte przyłapał ją na spaniu w pracy. Zaprosiła go do łóżka. A potem uderzyła go głową – swojego najważniejszego, najbogatszego klienta. Jak miała naprawić tę monumentalną katastrofę?

To, że nie spodziewała się go jeszcze przez trzy tygodnie, nie było żadną wymówką. Jej firma obiecywała perfekcję na każdym poziomie. Ich klienci żądali i płacili za to, co najlepsze. To była najbardziej żenująca sytuacja, jaką mogła sobie wyobrazić.

– Tak mi przykro – powiedziała drżąco.

Duarte spojrzał na nią i Orli po raz drugi zaparło dech. Zdjęcia, które widziała w gazetach, ani trochę nie oddawały rozmiarów ani charyzmy tego mężczyzny. Nie oddawały szerokości jego ramion ani potężnych, odzianych w dżinsy ud. Nie przypominała sobie też, żeby kiedykolwiek widziała furię podobną do tej, która płonęła w obsydianowej głębi jego oczu, albo szczękę tak zaciśniętą, że wyglądała, jakby miała pęknąć.

– Przynieść panu zimny okład na głowę? – wykrztusiła, krzywiąc się na wspomnienie tego, jak mocno w niego uderzyła. Przypomniała sobie, że w torebce ma apteczkę. – Może coś przeciwbólowego?

– Nie – warknął. – Ale możesz odpowiedzieć na moje pytanie.

Racja. Powinna to zrobić. To nie był dobry moment, żeby podziwiać jego atrakcyjność. Powinna skupić się na ograniczeniu strat.

– Nazywam się Orla Garrett – powiedział z nadzieją, że kiedy Duarte ochłonie, uzna tę sytuację za zabawną wpadkę. – Jestem współwłaścicielką Hamilton-Garrett. Rozmawialiśmy przez telefon.

Duarte ściągnął brwi. Orla praktycznie widziała, jak trybiki pracują w jego głowie. Czy powinna podać mu rękę? W jakiś sposób nie wydawało się to właściwe, kiedy ona wciąż była pod kołdrą, a on siedział na materacu ledwo pół metra od niej. Dużo bardziej miała ochotę przysunąć się do niego i usiąść mu na kolanach. Potem mogłaby przeczesać palcami jego włosy i sprawdzić, czy nie nabił sobie guza. Mogłaby wodzić palcami po jego twarzy, badając jego imponujące kości policzkowe i lekki zarost na szczęce. Wtedy on otoczyłby ją ramionami i pocałował w szyję…

To było jakieś szaleństwo. Co ona sobie myślała? Czyżby oszalała?

Wstrząśnięta kierunkiem, w jakim biegły jej myśli, Orla uznała, że musiała dostać wstrząsu mózgu. Przełknęła ślinę i wstała z łóżka, poprawiając szorty, które nagle wydały jej się o wiele za krótkie.

– Wedle polecenia – powiedziała, walcząc o resztki profesjonalizmu. – Przygotowałam dom na pańską konferencję. Wszystkie sypialnie są już gotowe, poza tą jedną.

Zostawiła ją sobie na koniec, ponieważ wydawała się wymagać najmniej pracy. W pozostałych pięciu panował absolutny chaos. Pościel i ręczniki leżały rzucone na podłodze, a klejące kieliszki po winie zostawiono na blatach pokrytych grubą warstwą kurzu. Na dole nie było lepiej. Salon był zastawiony zapleśniałymi kubkami po kawie, a puste butelki po winie zapełniły kilka skrzynek.

Starając się nie zwymiotować od zapachu, Orla zachodziła w głowę, co tu się wydarzyło. Ale zaraz przypomniała sobie surowo, że to nie jej sprawa. Jej klient miał dla niej zlecenie i musiała je wykonać.

– Uzgodniłam menu na weekend z Marianą Valdez – powiedziała, mając nadzieję zaimponować mu faktem, że udało jej się zwerbować jedną z najlepszych kucharkę na świecie. – Wszystkie specjalne wymagania gości zostały uwzględnione. Poleciłam wydobyć z piwnicy wina, które życzył pan sobie podać do obiadu w piątek i sobotę. Rejs rzeką został zaplanowany na niedzielne popołudnie. Wszystko idzie zgodnie z planem.

Duarte zgromił ją spojrzeniem, niewzruszony tym, co osiągnęła mimo trudnych warunków pracy.

– Tymczasem ty spałaś w moim łóżku.

– Nie! – zaprzeczyła ze wstydem. – Nie spałam. Mieszkałam w hotelu w wiosce. To była jednorazowa drzemka, przysięgam. Nie, żeby to miało cokolwiek poprawić. Wiem, że moje zachowanie jest niewybaczalne.

Wiedziała że jest na przegranej pozycji. Duarte nie będzie zainteresowany faktem, że firma, którą wynajęła do tego zadania, zrezygnowała w ostatniej chwili. Że nie miała innego wyboru, niż posprzątać dom osobiście. Że w jakiś sposób znalazła się w posiadaniu niewłaściwego klucza i musiała zbić szybę, żeby wejść i otworzyć drzwi od środka. Duarte płacił rocznie sześciocyfrową sumę, żeby wszystkie jego polecenia zostały wykonane szybko, bezbłędnie i bez zadawania pytań.

– Obiecuję, że to nigdy więcej się nie wydarzy – dokończyła, w myślach modląc się, żeby zdecydował się puścić jej płazem tę wpadkę.

Duarte powoli pokręcił głową, sprawiając, że serce podeszło jej do gardła. Nagle odniosła nieodparte wrażenie, że nie zamierza jej wybaczyć. Nie zamierza zapomnieć. Gniew w jego ciemnym, magnetycznym spojrzeniu zbladł, ale obojętność, która pozostała, była jeszcze gorsza. Kiedy się odezwał, jego głos był zimny jak lód.

– Masz rację. To się nigdy więcej nie wydarzy. Ponieważ jesteś zwolniona.

Duarte ledwo zauważył, że kobieta przed nim zesztywniała i wzdrygnęła się, a jej twarz wykrzywił wyraz szoku i rozczarowania. Nie potrafił myśleć jasno. Jego głowa wciąż pulsowała po zderzeniu. Musiał wytężać całą samokontrolę, by odeprzeć wspomnienia, które napłynęły do jego głowy, kiedy postawił nogę w tym domu. By opanować emocje, które nim targały.

Frustracja i zaskoczenie, że jego polecenie nie zostało wykonane poprawnie, walczyło z wściekłością, że jego zaciekle broniona prywatność została naruszona. Szok, jakim było dla niego znalezienie pięknej, złotowłosej kobiety śpiącej w jego łóżku, walczył z przeszywającym go na jej widok pożądaniem. Żałoba i poczucie winy, które pogrzebał głęboko w sobie, podniosły łeb, zaskakując go dziką, nieokiełznaną intensywnością.

Nic z tego nie było mile widziane. Ani kotłujące się w nim emocje, ani wspomnienia jego podstępnej żony i maleńkiego, niewinnego syna, który nigdy nie wziął swojego pierwszego oddechu. A na pewno nie Orla Garrett, naruszająca jego prywatną przestrzeń, a zarazem status quo, które tak bardzo starał się utrzymać.

– Przepraszam…? – wykrztusiła kobieta, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.

– Słyszałaś – warknął Duarte. – Jesteś zwolniona.

Orla jeszcze szerzej otworzyła swoje ogromne oczy.

– Bo się zdrzemnęłam?

Powodów było wiele i nie miał najmniejszej ochoty się nimi dzielić.

– Bo jesteś niekompetentna.

Orla uniosła podbródek.

– Można mi wiele zarzucić, ale nie to, że jestem niekompetentna!

– W takim razie jak byś to nazwała? – zapytał, gestem obejmując łóżko, pokój, dom.

Orla zaczerwieniła się.

– Wpadką.

– To coś więcej.

– Okoliczności są łagodzące.

– I nieistotne.

Orla patrzyła na niego przez chwilę, marszcząc brwi, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiała. Potem wzięła głęboki oddech i skinęła głową.

– Ma pan rację – powiedziała ponuro. – Przeprosiny nie są dostatecznym zadośćuczynieniem. Oczywiście wcale na pana nie czekałam. Śniłam. O kimś zupełnie innym.

O kim? – zastanowił się Duarte. O mężu? Kochanku? I czym mogło być to dziwne, tępe uczucie w piersi? Chyba nie rozczarowaniem? To byłoby niedorzeczne.

Przez ostatnie lata regularnie rozmawiał z Orlą przez telefon, co pozwoliło jej dość dobrze poznać przynajmniej niektóre aspekty jego życia. On natomiast nic o niej nie wiedział. Ale to było w porządku. Nie musiał. Ich relacja była czysto biznesowa.

To, czy była singielką, czy nie, nie interesowało go. Co z tego, że dźwięk jej głosu wystarczył, żeby obudzić jego uśpione libido? I tak postanowił sobie, że jak na razie ma dość kobiet. Rany po jego krótkim i nieszczęśliwym małżeństwie wciąż były zbyt świeże i zbyt bolesne.

– Pracowałaś w złym miejscu – powiedział, zirytowany kierunkiem, w jakim podążyły jego myśli.

– O czym pan mówi?

– Poleciłem przygotować nocleg w winnicy. To nie jest winnica.

Orla zmarszczyła brwi.

– Nie rozumiem.

– To jest Casa do São Romão, nie Quinta do São Romão. A zatem włamałaś się do miejsca, które kiedyś, przez krótką chwilę, było moim domem. Myszkowałaś w miejscach, w których nie powinno cię być, i spałaś w moim łóżku. A tymczasem zadanie, które ci powierzyłem, pozostaje niewypełnione.

Orla patrzyła na niego ze zdezorientowaniem na swojej ślicznej twarzy.

– Co?

– Popełniłaś błąd – powiedział ponuro. I to jaki błąd! Włamała się do jego prywatnej przestrzeni. Widziała rzeczy, których planował nikomu nigdy nie pokazywać. Dobrze chociaż, że w jego kontrakcie z firmą Orli była zawarta klauzula poufności.

– To niemożliwe. – Orla pobladła.

– Sugerujesz, że to ja popełniłem błąd?

– Co? N…nie. Oczywiście, że nie – wyjąkała, rumieniąc się. – Bardzo przepraszam. Naprawię to.

Ale tego nie dało się naprawić. Co się stało, to się nie odstanie. Kto wiedział o tym lepiej niż Duarte? Jego syn nie mógł znów się narodzić, tym razem oddychający. Nie mógł cofnąć czasu i wymazać kłótni, która do tego doprowadziła. Nie mógł dostrzec tego, co działo się z Calystą, i powstrzymać jej od odebrania sobie życia. Nikt nie mógł. Ale mógł pozbyć się stąd Orli, zanim straci nad sobą kontrolę.

– Masz pięć minut, żeby się spakować – powiedział sztywno. – A potem się wynoś.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓÐMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY