Jej dotyk czerwieni - Anna Piwnicka - ebook

Jej dotyk czerwieni ebook

Piwnicka Anna

4,5

Opis

Mercedes Prescott ma wyjątkowy dar, o którego istnieniu wie tylko ona.

Za pomocą dotyku potrafi poznać historię danego przedmiotu. Dar Mercedes był dla niej zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, jednak teraz nastręcza coraz więcej problemów i wplątuje w szokującą zbrodnię. W miasteczku, w którym obecnie mieszka, poznaje Huntera Johnsona - ambitnego i bogatego biznesmena. Między nim, a Mercedes iskrzy już od pierwszego spotkania, jednak wszystko komplikuje tajemnicza zbrodnia, która wydaje się mieć coś wspólnego z pewnymi cennymi przedmiotami. Co jest w nich takiego wyjątkowego, że niektórzy są gotowi posunąć się aż do morderstwa, aby je zdobyć?

1 tom elektryzującej dylogii Barwy namiętności.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 478

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (20 ocen)
12
5
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Juskaa07

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja! Pochłonęłam dosłownie na raz! Niesamowita i niebanalna historia, która naprawdę nie dość że świetnie napisana, to jeszcze bardziej wciągająca. Polecam.
10
Kaami_11_05

Całkiem niezła

Pomysł super, motyw kryminalny super przemyślany. Jednak przydługie opisy trochę męczyły:( mimo wszystko dobra historia ;)
00
halyna_and_books

Dobrze spędzony czas

Mercedes Prescott po trudnym dzieciństwie i śmierci matki przeprowadza się do małego miasteczka, gdzie mieszka jej dziadek. Tam poznaje przystojnego biznesmena Huntera. Między tą dwójką mocno iskrzy. Niestety kobieta po swoich przeżyciach jest nie ufna w stosunku do mężczyzn. Do tego posiada niespotykany dar, który może być jej przekleństwem. Sprawę jeszcze mocniej komplikuje wmieszanie się Mercedes do morderstwa w miasteczku. Skomplikowane? Trochę na pewno 😉 Historia zapowiadała się ciekawie, widać było potencjał. Motywy również bardzo ciekawe, a także fajnie, że to coś innego niż mafia. Ciekawił mnie bardzo motyw parapsychicznych zdolności bohaterki. Uwielbiam jak w książce jest romans, przeplatany z kryminałem, a akcja goni akcję. Tutaj niestety zabrakło mi dynamiczności akcji. Wg mnie było za dużo powtórzeń, wałkowania w kółko tego samego tematu. Czytając, miałam wrażenie że już to było parę stron wcześniej. Do tego niektóre opisy były przydługie. Historia nie jest zła, po prost...
00
Smile4u

Całkiem niezła

Zapowiadało się całkiem fajnie, z każdym rozdziałem ta historia jakby przestawała mieć sens. Miałam wrażenie że każda strona jest na siłę dopisywana. Z braku laku może być, ale nie jest szczególnie wciągająca.
00
LucynaKorfel

Nie oderwiesz się od lektury

Przyjemnie się czytało, polecam
00

Popularność




Rozdział 1

Czerwona suknia przylegała do niej niczym druga skóra, a wśród wielu starannie wystrojonych kobiet przypominała boginię, która zeszła na ziemię do śmiertelników, kpiąc z ich sztucznego piękna pełnego pychy oraz samozadowolenia. Podkreśliła delikatnym makijażem oczy o barwie karmelu, a usta pomalowała jedynie ciemnoróżowym błyszczykiem. Stała w wejściu niemal zaskoczona przepychem przyjęcia oraz ilością gości. Jej rozpuszczone, falujące włosy w kolorze złota opadały swobodnie na ramiona.

Śledził ją wzrokiem, stojąc z drugiej strony sali, i popijał powoli swój pierwszy kieliszek szampana tego wieczoru. Większość zebranych w przeciągu dwóch godzin była już mocno podchmielona, jednak maskowała ten fakt, przesiadując przy szwedzkim stole i starannie tłumiąc pijacki chichot, który wyrywał się za każdym razem, gdy ktoś próbował zabawić towarzystwo stosownie dobranym żartem.

Zauważył prawie od razu, że nie tylko on zwrócił na nią uwagę. Połowa mężczyzn odwróciła głowy, gdy tylko weszła do środka, wpuszczając z zewnątrz chłodny powiew jesiennej, pochmurnej nocy. Padał deszcz, a niektóre kropelki zdołały osadzić się na włosach tej nieznajomej damy i odbijając światło, wyglądały jak kawałki pokruszonego diamentu. Piękność przybyła jako ostatnia i to niemal pod koniec przyjęcia, które kończyło uprzednio zorganizowaną tego wieczoru licytację cennych antyków. W rękach ściskała złożony, czarny płaszcz. Nie mógł oderwać od niej spojrzenia, zwłaszcza gdy poruszała głową delikatnie i dumnie jak łabędź, widocznie szukając kogoś znajomego w tłumie.

Przełknął kolejny musujący łyk alkoholu, starannie rozkładając w głowie jej widok na czynniki pierwsze. Złociste włosy, twarz o szlachetnych rysach, oczy w kształcie migdałów, pełne usta, długa szyja, zgrabna i wysportowana sylwetka, a na koniec niesamowite nogi na wysokich obcasach. Sama rozkosz dla oczu.

Kobieta wydawała się nieco speszona faktem, że jest pod ostrzałem spojrzeń większości gości oraz faktem, że nie widziała tego, kto najwidoczniej powinien na nią czekać. Zastanawiał się, czy szuka swojego chłopaka, a może kochanka. Oby tylko nie męża. Z tej odległości nie mógł dyskretnie przyjrzeć się jej dłoniom, aby poszukać obrączki lub pierścionka zaręczynowego albo ich śladu. W końcu niejedna dama przed wystawnymi przyjęciami zdziera z siebie symbole swoich poważnych lub mniej poważnych związków, aby móc zażyć hucznej i niezapomnianej zabawy, jeśli tylko nie towarzyszy jej w tym ta „druga połówka”.

Chwycił od przechodzącego kelnera pełny kieliszek szampana z wprawą godną doświadczonego magika, a potem zaczął sunąć w kierunku kobiety przez tłum zgromadzony dookoła. Nieznajoma przygotowywała się, aby skierować swoje kroki do szwedzkiego stołu, skąd miała większe szanse odnaleźć swoją „zgubę” w tym ściśniętym natłoku ludzi, jednak w ostatniej chwili znalazł się on na tyle blisko, aby go zauważyła i jednocześnie przystąpiła do takiej samej, krótkiej analizy, jaką on przeprowadził kilka minut temu. Dał jej na to szansę, zwalniając nieco kroku. Miał ciemne włosy, hipnotyzujące zielone oczy, delikatny zarost, drogi garnitur podkreślający postawną sylwetkę i wypolerowane na błysk buty z włoskiej skóry. Niemal słyszał te analityczne trybiki, pracujące w jej głowie.

Kiedy w końcu znalazł się bliżej nieznajomej, mógł popatrzeć na jej dłonie. Szczupłe palce, delikatne kości nadgarstków, długie, niepomalowane paznokcie, jednak mimo to bardzo zadbane i eleganckie. Co więcej, te piękne, delikatne i szczupłe palce nie były przyozdobione żadnym pierścionkiem. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, a w duchu odetchnął z ulgą. Nieznajoma niezwykle go zaintrygowała, ale miał swoją zasadę, by nie podrywać kobiet zajętych.

– Witam – odezwał się niskim, wibrującym barytonem. – Nazywam się Hunter Johnson. Jestem współorganizatorem licytacji oraz tego przyjęcia. Czy wydaje mi się, że kogoś pani szuka?

Kobieta patrzyła na niego przez parę chwil bez słowa spod długich rzęs. Jej usta rozciągnęły się w tak delikatnym uśmiechu, że niemal go przegapił. Trzymając ostrożnie dwa kieliszki w jednej dłoni, drugą zabrał od niej płaszcz i powiesił na wieszaku przy wejściu. W jej oczach zapalił się mały ognik, który sprawił, że Hunter mimowolnie mocniej ścisnął nóżki od kieliszków. Podał jej jednego szampana.

– Szukam Joachima Prescotta – odpowiedziała płynnie lekko schrypniętym głosem, jednocześnie biorąc od niego pełny kieliszek. – Widział go pan może w tym tłumie?

– Ostatni raz podczas licytacji – odparł, nie komentując faktu, że nieznajoma mu się nie przedstawiła. – Joachim zawsze lubił sam pilnować, aby nikt się nie nudził na takich zabawach, więc zapewne rozmawia teraz z gośćmi.

– Zna go pan – stwierdziła, nie zapytała.

– Nawet całkiem dobrze. Współpracujemy ze sobą, a oprócz tego jest także dobrym przyjacielem mojej rodziny. Jeśli pani pozwoli, możemy poszukać go razem. Przypuszczam, że najlepiej zacząć od stołu z przekąskami.

Kobieta zaśmiała się pod nosem, poprawiając przewieszoną przez ramię małą torebkę. Wcześniej w jej głosie wyłapał nieznany mu akcent, delikatny i miękki, ledwie wyczuwalny, który dodawał jej uroku, a także specyficznej elegancji każdej wymawianej głosce.

– Jest pan bardzo uprzejmy – odpowiedziała – ale to już nie jest konieczne. Mój dziadek zawsze potrafi zgubić się na własnym przyjęciu, ale też zawsze znajduje do mnie drogę – zaśmiała się głośniej, spoglądając na niego z rozbawieniem.

Zanim zdążył wyrazić jakiekolwiek zaskoczenie, zza jego ramienia niczym duch wyłonił się starszy jegomość w popielatym garniturze. Joachim Prescott nie wyglądał na swoje osiemdziesiąt lat, tym bardziej dzisiejszego wieczoru, gdy odświętny ubiór oraz równo przystrzyżony, gęsty wąs odjęły mu co najmniej kilkanaście lat. Był dość wysokim, postawnym mężczyzną o szczupłej, aczkolwiek silnej sylwetce. Dopiero teraz, gdy uśmiechnął się na widok damy w czerwonej sukni, Hunter zauważył podobieństwo w ich rysach twarzy. Kobieta miała po swoim dziadku prosty, mały nos oraz kształt oczu.

Joachim rozłożył ramiona z szerokim uśmiechem na twarzy, który zdawał się odjąć mu jeszcze dodatkowe pięć lat. Przytulił wnuczkę serdecznie. Kobieta zaśmiała się wyraźnie uszczęśliwiona. Hunterowi przeszedł rozkoszny dreszcz po plecach, wywołany tym słodkim głosem.

– Moja droga Mercedes, już myślałem, że nie dotrzesz na przyjęcie – rzucił starszy pan i lekko zmarszczył brwi. – Coś cię zatrzymało?

– Nic takiego, dziadku – odpowiedziała spokojnie, zerkając na Huntera. – Nie mogłam odpalić samochodu. – Wzruszyła lekko ramionami. – Ma ostatnio swoje kaprysy.

– Powinnaś kupić lepszy model. A przede wszystkim młodszy – podkreślił mocno, kręcąc głową na boki. – Jeździ rzęchem, który ma chyba tyle samo lat co ja – powiedział żartem w stronę Huntera, klepiąc go po ramieniu. – Widzę, że już się poznaliście.

– Tak jakby. – Mercedes upiła pierwszy, duży łyk szampana ze swojego kieliszka. – Proszę wybaczyć, panowie, ale zdaje się, że zaraz będę spóźniona, a przecież tak nie wypada. Panie Johnson…

– Hunter – poprawił ją stanowczo.

– Dziękuję za drinka, ale tyle mi wystarczy. – Oddała mu do połowy opróżniony kieliszek. – Dziadku, spotkamy się potem, na mnie już czas.

Minęła ich raźnym, zgrabnym krokiem. Huntera owinęła delikatna chmurka jej perfum – wyważony, ale mocny zapach cytrusów. Niemal westchnął pod nosem. Joachim obserwował go uważnie spod nieco podniesionych brwi i z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

– Jesteś dzisiaj wyjątkowo rozbawiony, Joachimie – odezwał się z krzywą miną Hunter, jednocześnie przełykając bardziej kąśliwą uwagę, która cisnęła mu się na usta. – Czemu nie wspomniałeś, że twoja wnuczka pojawi się dzisiaj na przyjęciu?

– A po co miałem to robić? Żeby pozbawić samego siebie możliwości ujrzenia twojej miny? – zachichotał starszy pan, kierując wzrok w stronę, gdzie zniknęła Mercedes. – Chciałem was zapoznać, od kiedy tylko przyjechała z Kalifornii, jednak dopiero dzisiaj była na to idealna okazja. Moja wnuczka jest dzisiejszą wielką niespodzianką wieczoru.

W niebieskich oczach starca błysnęła przekora.

– Nic mi o tym nie wspominałeś. Co ty znowu wykombinowałeś, stary lisie? – zapytał Hunter, mimowolnie szukając wśród tłumu choćby mignięcia czerwonej sukni.

– Dobrze wiem, że kochasz muzykę. I właśnie dlatego po dzisiejszym występie mojej wnuczki długo nie odzyskasz równowagi duchowej, mój drogi. Jest bardzo utalentowana. Od dziecka uczyła się grać, jednak, ku memu niezadowoleniu, rzadko występuje publicznie. Nie lubi przyjęć czy koncertów, woli za to siedzieć w parku i grać dla samej siebie. Jeśli przechodnie zatrzymają się, aby posłuchać, to dla niej tylko dodatkowa frajda.

Hunter powściągnął w sobie entuzjazm, który wyraźnie próbował wszczepić mu starzec. Mężczyzna dobrze wiedział, że Joachim zawsze opowiadał o swojej wnuczce tylko w pozytywach. Słuchał opowieści o niej, na długo przed tym przyjęciem i zawsze, gdy przypadkiem tylko bywał w domu rodziców, a Joachim akurat wpadał do nich na wizytę. Podejrzewał, że ten cwany sprzedawca antyków podświadomie chciał zeswatać go z wnuczką, zanim jeszcze Hunter osobiście ją poznał.

Musiał przyznać, że Mercedes Prescott była piękną, intrygującą kobietą i ciekaw był, co zaprezentuje za moment na scenie. Hunter odziedziczył po ojcu miłość do muzyki oraz talent, który namiętnie rozwijał, nawet po założeniu własnej firmy, której prowadzenie zabierało mu teraz większość czasu oraz energii. Niewątpliwie znał się na muzyce, stwierdzał to jednak bez wyniosłości.

– Na jakim instrumencie gra Mercedes? – zapytał spokojnym, wyważonym tonem.

– Zaraz sam się przekonasz, mój drogi. Radzę ci zapiąć pasy.

Mężczyzna zażartował, ale w jego głosie był także nikły ślad powagi, który nieco zaniepokoił Huntera. Czuł się, jakby nieświadomie ktoś wystawił go niczym kaczkę na ostrzał.

Scena była niewielka i do tej pory stała na niej tylko mała mównica, z której wcześniej witano gości oraz prowadzono licytację. Teraz obsługa techniczna przesunęła mównicę na bok, aby zrobić trochę wolnego miejsca. Na scenie postawiono proste krzesło. Hunter uniósł brew, czując wewnątrz dziwne wibracje w żołądku. Joachim stał z rękoma założonymi za plecy i obserwował wszystko z zadowoleniem, które emanowało z niego niemal jak promienie słoneczne. Zaskoczeni goście powoli milkli w środku rozmowy i odwracali głowy, będąc zainteresowani niespodzianką przygotowaną przez organizatora spotkania. Trzeba przyznać, że starszy pan rozegrał wszystko niezwykle sprytnie.

Na deskach sceny pojawiła się Mercedes. W świetle pojedynczego reflektora jeszcze bardziej przypominała boginię, którą teraz mogli wszyscy podziwiać z podium. W ręku trzymała wiolonczelę – piękny instrument, niemal równie wysoki jak ona, o nietypowej, białej barwie. Hunter znał się na instrumentach i mógł, nawet patrząc z daleka, stwierdzić, że jest to najwyższej klasy przedmiot, wykonany starannie i z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Biel drewna kontrastowała z czerwienią jej sukni. Sama Mercedes miała spokojną twarz oraz stonowane ruchy, przy czym w ogóle nie było widać, czy denerwuje się na widok takiej publiczności. Przyjrzała się przygotowanemu krzesłu, a potem ostentacyjnie zignorowała jego obecność i ustawiła odpowiednio instrument, stojąc w kuszącej, a zarazem wyzywającej pozycji. Hunter nadal trzymał w dłoniach jej kieliszek. Zobaczył delikatny ślad błyszczyka na szklanej krawędzi. Nie mógł się powstrzymać i oblizał go ukradkiem, wpatrując się w kobietę stojącą na scenie. Poczuł w ustach nikły smak wiśni.

Zaczęła grać. To było jak uderzenie lodowatej wody – czuł się jak człowiek rzucony w zimne, morskie fale, całkowicie pozbawiony życiodajnego oddechu. Wstrzymał powietrze w płucach, nagle czując rozlewające się po ciele gorąco. W jednym momencie muzyka płynęła łagodnie, niemal melancholijnie, a potem szalała niczym tornado, wypełniając salę wichrem i huraganem dźwięków. Mercedes miała zamknięte oczy. Wyglądała jak w transie, gdy kołysała się wraz z instrumentem, grając i nawet nie patrząc na ruchy smyczka we własnej dłoni. Goście wpatrywali się w nią oniemiali. Przypominała kobrę królewską w swym hipnotycznym tańcu. Jej usta wyginały się w uśmiechu, który co rusz nikł za kaskadą jej jasnych włosów. Hunter czuł tę muzykę jak dotknięcie kochanki – raz czułe, raz boleśnie przyjemne, a raz doprowadzające wręcz do szaleństwa. Jego serce zabiło nierówno, gdy muzyka przeszła w crescendo. To był koncert godzien największego wirtuoza.

Joachim cały czas zerkał na zdekoncentrowanego młodzieńca, wykrzywiając usta w usatysfakcjonowanym uśmieszku. W pewnym momencie skrzyżował ręce na piersi i skierował wzrok na wnuczkę, gdy ta powoli kończyła swój niesamowity występ. Gdy ostatnia melodia zanikła, goście zaczęli budzić się do życia jak po długim śnie. Rozbrzmiały oklaski oraz gromkie wiwaty na całej sali. Hunter zdołał wyrwać się z transu na czas, aby zobaczyć uśmiech, który rozjaśnił twarz Mercedes na kilka sekund przed tym, jak zeszła ze sceny wraz ze swoim instrumentem.

– Jest niesamowita – powiedział Joachim niemal z rozrzewnieniem w głosie. – Tak samo utalentowana była jej matka, jednak nigdy nie rozwijała swojego predyspozycji. Mercedes za to nie zmarnowała swoich naturalnych zdolności.

W tym momencie jego głos nieco zanikł i zrobił się głuchy, jakby był echem wydobywającym się ze studni. Hunter rozbudził się do końca i spojrzał na starca ze zmarszczonym czołem, jednak ten zdążył się obrócić, szukając już wzrokiem swojej wnuczki. Hunter odchrząknął, czując ucisk w gardle, a potem poczekał wraz z przyjacielem na Mercedes. Miała lekko roztrzepane włosy jak po wielokrotnym przeczesywaniu ich palcami i rozświetlony wzrok, co nadało jej oczom barwę wypolerowanego złota.

– Byłaś niesamowita! – krzyknął z zachwytem Joachim. – Prawda, Hunterze?

– Prawda – odpowiedział krótko, nie do końca ufając teraz własnemu głosowi.

Mercedes posłała mu spojrzenie, od którego zrobiło mu się jeszcze goręcej niż od niesamowitej muzyki, którą zaszczyciła wszystkich zebranych. Musiał bardzo się pilnować, aby nie pożerać wzrokiem jej krągłości, które pięknie eksponowała czerwona sukienka.

Joachim chwalił wnuczkę oraz jej występ jeszcze przez moment, po czym wspomniał o powrocie do gości.

– Przyjęcie niedługo się skończy i będziemy mogli razem wrócić do domu. – Pocałował wnuczkę w policzek i klepnął Huntera w ramię. – Hunterze, zajmij się moją wnuczką. Nie chcę, aby schowała się gdzieś w kącie i nudziła w samotności. Zabaw ją nieco.

Mercedes niemal zaklęła, lecz zanim zdążyła głośno zaprotestować, Joachim wmieszał się w tłum, salutując im żartobliwie, zupełnie jak pięcioletnim dzieciakom. Wzięła głęboki oddech, aby uspokoić nerwy. Na twarzy Huntera pojawił się delikatny, krzywy uśmiech, a w oczach błysnęła iskierka humoru.

– Proszę wybaczyć jego zachowanie – odezwała się stonowanym głosem, aby ukryć złość. – Mój dziadek potrafi być… niemożliwy – wyrzuciła na wydechu, co zabrzmiało jak jedno wielkie westchnięcie.

– Znam Joachima od dłuższego czasu, a właściwie od kiedy byłem dzieckiem i wiem, że niezły z niego spryciarz. – Uśmiechnął się do niej. – I proszę, mów mi po imieniu. Ten sztywny, oficjalny ton sprawia, że stygnie cały mój entuzjazm.

– Entuzjazm? – Posłała mu zaskoczone spojrzenie.

– Entuzjazm, aby poznać cię nieco lepiej. Twój dziadek misternie knuł nasze spotkanie od dłuższego czasu, więc teraz nie chciałbym go zawieść.

– Mój dziadek ubzdurał sobie, że koniecznie potrzebuję u swego boku towarzystwa prawdziwego mężczyzny – odparła tak bezpośrednio, że Hunter mimowolnie poczuł do niej swego rodzaju respekt. – Myśli, że popadam w głęboką depresję. I że stronię od ludzi, chociaż to akurat, w pewnym stopniu, prawda.

– Moim zdaniem każda kobieta potrzebuje porządnego mężczyzny. – Lekko zakołysał się na piętach. – A jeśli chodzi o unikanie ludzi, robisz to z jakiegoś konkretnego powodu?

W jej oczach błysnęło coś ulotnego, co chętnie chwyciłby w dłoń i przytrzymał tak długo, aż zdołałby to rozpoznać oraz przeanalizować. Jednak iskierka, która na moment zapaliła się w jej źrenicach, niemal natychmiast zgasła. Odgarnęła włosy za ucho, odsłaniając jeden z kolczyków – była to mała, złota gwiazdka, przypominająca nieco kolczyk małego dziecka. Mercedes zauważyła jego zaciekawione spojrzenie i wykorzystała sytuację, aby uniknąć odpowiedzi na jego pytanie.

– Dostałam je od mojej matki na swoje piętnaste urodziny – powiedziała ciepło. – Ostatnio noszę je o wiele częściej niż kiedyś.

Hunter lekko skłonił głowę na te słowa.

– Gdzie ja mam głowę… Bardzo współczuję wam straty. Joachim powiadomił mnie o pogrzebie, ale akurat byłem na konferencji w Londynie i nie zdołałem wrócić na czas – wyjaśnił, widząc pytanie wypisane na jej twarzy.

Jej oczy na moment zalśniły jak od łez.

– Po co miałbyś pojawić się na pogrzebie mojej matki? – zapytała niemal wrogim tonem. – Nie znałeś jej.

– Ale za to od dawna znam Joachima. Bardzo przeżył stratę swojej córki.

– Zmarła młodo – odpowiedziała cicho, prawie szeptem.

Hunter nie drążył dalej tego tematu. Niemal nieświadomie złapał delikatnie złoty kosmyk włosów, który wymknął się i opadł na jej policzek, a potem założył go z powrotem za ucho. Chciał musnąć jej skórę, tę gładką skórę o barwie mleka. W ostatniej chwili Mercedes cofnęła się tak gwałtownie, jakby ją uderzył. Odwróciła wzrok widocznie poruszona i zaskoczona jego posunięciem. Na moment zbladła. Sam był zaskoczony, jednak jej reakcja była zdecydowanie przesadzona. Mimo wszystko jednak, poczuł się teraz jak ostatni dupek.

– Przepraszam, jeśli w jakimś stopniu posunąłem się za daleko – powiedział niskim głosem.

– To ja przepraszam. Jestem ostatnio zbyt nerwowa – odpowiedziała, jednak nadal wyglądała na wytrąconą z równowagi.

Przyjrzał się uważnie jej twarzy. Powoli dochodziła do siebie. Hunter w duchu żałował, że zdołała umknąć jego dotykowi. Naprawdę chciał poczuć tę jasną skórę pod swoimi palcami.

– Pięknie grałaś. Dawno nie słyszałem tak dobrego wykonania – pochwalił ją, wspominając w myślach gorąco, które ogarnęło go podczas krótkiego koncertu.

– Dziękuję. Cieszy mnie to, że ci się podobało. – Jej twarz nieco pojaśniała. – Muzyka to moja największa pasja.

– W jakiej szkole się tego nauczyłaś?

Zamrugała zaskoczona, a potem roześmiała się perliście. Hunter po raz kolejny tego wieczoru poczuł uderzenie gorąca pod skórą na dźwięk jej głosu.

– Jestem samoukiem, można tak powiedzieć – odpowiedziała, wycierając łzy rozbawienia z kącików oczu. – Moja mama uczyła mnie czytania nut, a reszty nauczyłam się sama, w domu. To było moje hobby. Ukończyłam studia w Kalifornii, po których zajęłam się księgowością, a teraz pracuję w sklepie dla mojego dziadka.

Hunter wpatrywał się w nią zszokowany.

– Sama nauczyłaś się tak grać? – zapytał, niedowierzając jej słowom. – Naprawdę?

– Tak, naprawdę. Rozumiem twoje zaskoczenie. – Wydawała się rzeczywiście rozbawiona jego zachowaniem. – Większość ludzi tak właśnie reaguje, a reszta po prostu nie wierzy, że można tak grać, nie mając wyższego wykształcenia muzycznego.

– Więc powinni usłyszeć twój występ. Uwierzyliby od razu.

Mercedes przeniosła na niego spojrzenie. Delikatny makijaż podkreślał nietypowy kolor jej oczu. Na kształtnych ustach pozostał jedynie ostatni ślad błyszczyka. Miał ochotę go zjeść… a często brał to, czego chciał.

Zbliżał się do niej powoli, wyczekując reakcji. Jej oddech nieco przyśpieszył, jednak dalej stała nieruchomo, starając się odczytać jego intencje. Był na tyle blisko, że całkowicie owionął go cytrusowy zapach jej perfum. Jednym, szybkim ruchem zassał delikatnie jej wargę, przytrzymał przez kilka sekund, a potem odsunął się na centymetr, napawając się tym momentem bliskości. W ustach ponownie poczuł ten przepyszny, kuszący smak wiśni. Tym razem Mercedes nie odskoczyła, a jedynie wpatrywała się w niego nieruchomo. Przypominała mu sarnę w blasku reflektorów pędzącego samochodu. Po długich sekundach milczenia odchrząknęła, a potem stanowczo cofnęła się o krok. Palce zacisnęła na torebce tak mocno, że pobielały jej knykcie. Hunter poczuł ukłucie wstydu, które przytłumiło nieco uczucie rozkoszy po dotknięciu jej pełnych, miękkich ust.

Czuł się jak po mocnym uderzeniu cegłą w potylicę. W jego uszach narastał szum, jakby goście zamienili się nagle w chmarę owadów, gdzie każdy próbuje zagłuszyć drugiego. Wszystko wydarzyło się tak szybko, jakby we śnie. Jednak to nie był sen – nadal czuł posmak wiśni na swoich wargach. Oblizał usta czubkiem języka, ledwie rejestrując tłum kręcący się dookoła. Pojedynczy goście powoli zbierali się do wyjścia. Na zegarze wybiła dziesiąta.

– To był błąd – odezwała się stanowczo, jakby wydawała rozkaz, zanim zdołał po raz kolejny przeprosić za swoje zachowanie. – Powinieneś trzymać się ode mnie z daleka. Dla własnego dobra.

Nie zdążył odpowiedzieć, gdy minęła go szybkim krokiem i wmieszała się w tłum gości. Ktoś wyszedł na zewnątrz i wpuścił przy tym do środka chłodne powietrze. Usłyszał szum – na dworze nadal lało jak z cebra. Zapach deszczu nieco go orzeźwił. Pobiegł za Mercedes, ale gdy tylko ponownie ją wypatrzył, rozmawiała już ze swoim dziadkiem oraz jednym z licytatorów. Zostawił ich w spokoju i rozczarowany przystanął przy szwedzkim stole.

W jednej chwili pomyślał, że chciałby ponownie usłyszeć grę Mercedes. I poczuć jej smak. Miała miękkie, ciepłe usta. Ich wspomnienie towarzyszyło mu, gdy śledził wzrokiem jej sylwetkę z daleka. W tej sukni była dla niego niczym latarnia morska, za której światłem chciał podążać. Gdy obejrzała się w jego kierunku, natychmiast podchwycił jej spojrzenie. Kobieta przerwała ten kontakt dopiero po chwili. Hunter mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, zupełnie jakby to było swego rodzaju małe zwycięstwo.

Ruszył przez salę do wyjścia. Chwycił z wieszaka swój płaszcz, a później wyszedł. Powiew zimnego powietrza oraz ciepłe krople wiosennego deszczu wydawały się dla niego niemal błogosławieństwem. Stał przez moment przy swoim samochodzie, zanim schował się do środka i siedział długo na fotelu kierowcy, rozmyślając. Rozkładał cały wieczór na czynniki pierwsze, fragmenty, części, aż zatrzymał w myślach obraz Mercedes w czerwonej sukni, gdy stała przy swojej białej wiolonczeli.

Wspomnienie jej muzyki wypełniło mu głowę, a zanikający smak wiśni wywołał dreszcz na całym ciele. Odtwarzał utwór w myślach niczym nagranie, aż pod powiekami wyraźnie wyrył mu się ślad czerwieni jej sukni. Miał zamiar ponownie ją zobaczyć. I to już jutro.

***

Mercedes nie mogła się skupić na rozmowie z gośćmi od momentu, w którym zobaczyła, w jaki sposób patrzył na nią z daleka Hunter. Jego spojrzenie było kuszące, mroczne i pociemniałe z pożądania. Niebezpieczne. Mimo faktu, że dzieliła ich cała przestrzeń sali wypełniona ludźmi, czuła się tak, jakby nadal stali naprzeciwko siebie w odległości jednego oddechu. Dolna warga ją paliła, zupełnie jakby ją ugryzł.

Jego zachowanie było bardzo bezpośrednie – nie hamował się, ale zrobił to, czego akurat chciał w danym momencie. Podejrzewała, że właśnie o tym myślał, kiedy się w nią wpatrywał w taki sposób, że w jego zielonych oczach zapalił się ogień. Potrafiła rozpoznać, kiedy mężczyzna chce ją pocałować, jednak nie spodziewała się, że zdarzy się akurat coś takiego. Gdy jej dolna warga zetknęła się z jego ustami, a potem otarła o zęby, pod jej powiekami eksplodowały gwiazdy. Dokładnie poczuła jego żar, a w głowie zobaczyła siebie z jego perspektywy. Jeszcze nigdy jej dar nie pozwolił na takie bezpośrednie wejrzenie w drugiego człowieka, przynajmniej nie poza momentami, kiedy musiała się skupić, aby taki kontakt był możliwy. Czasami, poza własnymi chęciami, wyczuwała drobne wibracje i ślady emocji, ale nigdy nie czuła czegoś takiego. Zupełnie, jakby weszła do jego głowy i przez moment czuła to samo, co on. To było jak zanurzenie się w lawie.

Mimo tego, że odkryła swój dar jako nastolatka, nadal odkrywała zakres jego możliwości. Jej dziadek był jedyną osobą, która wiedziała o jego istnieniu. Nie powiedziała o nim swojej matce z prostej przyczyny: ona zawsze stąpała twardo po ziemi i zaakceptowanie przez nią faktu, że córka potrafi takie rzeczy, nie było czymś możliwym. Mercedes od zawsze wiedziała, że będzie sama ze swoim specyficznym „talentem”. Jej dziadek dowiedział się o tym dopiero po pogrzebie swojej córki, gdy Mercedes u niego zamieszkała. Przyjął to spokojnie, z pewnym zafascynowaniem. Był marzycielem i artystą. Jego córka odziedziczyła stanowczość oraz realizm w podejściu do życia po swojej matce. Joachim nigdy nie negował talentu wnuczki, ale także nie palił się do tego, by go jakoś specjalnie wypróbować. Uwierzył jej na słowo i za to właśnie tak bardzo go kochała.

Joachim rozprawiał teraz o antykach, które dzisiejszego wieczoru zlicytowano przed przyjęciem. Naprzeciwko jego wnuczki stał jeden z lokalnych przedsiębiorców, podczas gdy kawałek dalej jego żona odbywała rozmowę ze swoimi znajomymi. Chociaż Mercedes przytakiwała co kilka minut, nie słyszała rozmowy. Słowa dwóch mężczyzn wydawały się szumem lub głuchą paplaniną, którą jej uszy skutecznie wyciszały.

Kobieta krążyła myślami wokół Huntera oraz tego, co między nimi zaszło. Podczas występu zajęła się jedynie muzyką, a jednak kątem oka zobaczyła, że obserwował ją przejęty. Jego oczy lśniły, a uwaga skupiła się tylko na niej. Joachim coś do niego powiedział, ale on nawet nie odwrócił wzroku. Podczas późniejszej rozmowy, zanim wszystko się posypało, był w stosunku do niej szarmancki. Bardzo elegancki. I diabelnie przystojny. O wszystkich tych przymiotach Joachim doskonale wiedział i pewnie dlatego zawzięcie wspominał o Hunterze przed przyjęciem oraz zachęcał ją, aby koniecznie przyjechała tutaj dzisiaj wieczorem. Zagranie krótkiego koncertu było tylko pretekstem, aby się zgodziła. I ostatecznie właśnie to zrobiła, a sama nawet nie wiedziała dokładnie, dlaczego.

Teraz miała ochotę szybko wyjść i wrócić do domu, jednak musiała pojechać z dziadkiem. Nie mogła zostawić staruszka samego, gdyż miałaby problem z wytłumaczeniem, dlaczego tak nagle zniknęła, a sytuacja z Hunterem nie nadawała się do tłumaczeń. Wolała zachować ją tylko dla siebie. Joachim po chwili, ku uldze Mercedes, pożegnał się ze znajomym, a potem ciężko westchnął.

– Jestem już za stary na takie imprezy – jęknął. – Padam z nóg.

– To jedźmy już do domu – podchwyciła szybko temat. – Jestem zmęczona tak samo jak ty, a przyjęcie i tak już się kończy.

– Masz rację, moja droga. Pożegnam tylko Huntera i możemy zbierać się do domu – rzucił szybko i odwrócił się, aby go poszukać.

– On już wyszedł.

Powiedziała to tak szybko, że starzec momentalnie się zatrzymał i na nią obejrzał. Zaskoczony poprawił druciane okulary na nosie.

– Już wyszedł? Tak bez słowa?

Nie odpowiedziała. Joachim ostatecznie wzruszył ramionami nieco rozczarowany, a potem poszedł po swój płaszcz. Mercedes podążyła za nim, mijając ludzi również zbierających się do wyjścia. Obsługa powoli rozpoczęła porządki w sali. Pracownicy zbierali sprzęt elektroniczny i zanosili go na zaplecze. Nastała ogólna krzątanina. Po drodze do drzwi Joachim pożegnał jeszcze kilkunastu gości, którzy zaczepiali go przed powrotem do domów. Mercedes wiedziała, że dziadek, jako właściciel sklepu z antykami, był znany przez niemal wszystkich, jednak nie sądziła, że przyjaźni się z najbogatszymi mieszkańcami oraz ważnymi osobowościami w mieście. Dotychczas miała tylko świadomość, że jego interes po prostu świetnie prosperuje.

Prowadząc samochód w drodze powrotnej, ponownie rozmyślała. Joachim milczał, ale wiedziała, że obserwuje ją kątem oka. Zapewne kusiło go, aby zapytać o rozmowę z Hunterem, jednak się powstrzymywał. Liczył, że to Mercedes zacznie opowiadać z własnej woli, ale uparcie milczała. Podjechała pod dom, tłumiąc ziewnięcie. Bez słowa poszła na piętro do swojego pokoju. Już w progu zrzuciła sukienkę, a potem poszła pod szybki prysznic. Sądziła, że strumień gorącej wody nieco ją otrzeźwi i wywieje z umysłu myśli dotyczące nowo poznanego, przystojnego i nieco bezczelnego biznesmena, ale bez skutku.

Leżąc potem w zimnej, zmiętej pościeli, wbiła wzrok w sufit i przywołała w myślach twarz Huntera. Wspomnienie nagłego dotyku jego ust sprawiło, że mimowolnie poruszyła się niespokojnie. Uczucie ciepła rozlało się na całym ciele, jakby po skórze głaskał ją gorący, pustynny wiatr. Dotknęła dolnej wargi, a potem przywołała w pamięci najbardziej niepokojący obraz tego wieczoru – ten, który zobaczyła, gdy ich usta się zetknęły. Uczucia, które nim wtedy targały, wywołały teraz dreszcz na całym ciele i skurcz mięśni. Poczuła się jak wrzucona do wirówki. Zakręciło jej się w głowie, a w gardle zaschło tak bardzo, że jej oddech stał się chrapliwy.

Obróciła się na bok i zamknęła oczy, odganiając od siebie wizję niczym natrętną muchę. Uspokoiła się dopiero po kilku minutach, jednak ulotny zapach wody kolońskiej oraz wspomnienie dotyku jego ust pozostały. W swojej głowie wciąż odtwarzała widok jasnych, lśniących oczu, zielonych jak u kota. To ukołysało ją do snu, który niestety nie trwał długo.

Obudziła się w środku nocy zlana zimnym potem, trzęsąc się nerwowo. Pościel była rozkopana i wisiała na krawędzi łóżka, jednym rogiem dotykając podłogi. Mercedes leżała prawie na skraju materaca. Miała wilgotną, zimną skórę, a w gardle czuła suchość i ból, jakby przed chwilą krzyczała. A może krzyczała? Nasłuchiwała przez kilkanaście sekund, czy przypadkiem nie obudziła swojego dziadka. Dziękowała Bogu, że starzec miał swój pokój na parterze, dzięki czemu nie zakłócała mu snu, a przynajmniej nie za często.

Wstała z łóżka, chwyciła szlafrok i otuliła się nim, czując chłód. Podeszła do okna i odsłoniła zasłony. Był środek nocy, jednak wzdłuż ulicy paliły się lampy, których blask padał na wybrukowane chodniki oraz rozjaśniał najbliższą okolicę. Widziała kawałek ogródka, o który dziadek dbał z taką samą starannością, jak kiedyś robiła to jego żona. Wzdłuż płotu rosły potężne krzaki róż, które babka Mercedes otaczała szczególną troską. Teraz zaczynała się jesień, a ostatnie kwiaty usychały i opadały na ziemię. Przywołała w pamięci wiosenny obraz soczystych, rozłożystych pąków o barwie krwi i powoli wyrównała oddech. To wspomnienie zawsze ją uspokajało.

Wyciągnęła z szuflady paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Po wypaleniu zaledwie trzech pierwszych papierosów w trakcie studiów, skończyła z nałogiem, jednak wracała do niego za każdym razem, gdy koszmar powracał. Zapaliła jednego, a potem wrzuciła paczkę wraz z zapalniczką z powrotem do szuflady. Otworzyła skrzydło okna na oścież, a potem oparła się o nie plecami, aby się nie zamknęło. Zaczęła wpatrywać się w nocne niebo. Gwiazdy lśniły jak drobinki diamentów. Mercedes wodziła za nimi wzrokiem, powoli zaciągając się dymem i tłumiąc kaszel ściskający płuca. Odgarnęła włosy dłonią, wplątując w nie palce.

Koszmar, który w jej dorosłym życiu pojawiał się zaledwie kilka razy, po śmierci matki powrócił ze zdwojoną siłą. W tymże koszmarze zawsze widziała to samo: swojego ojca. Samo wspomnienie jego głosu sprawiało, że jej żołądek ściskał się jak w imadle. Umarł wiele lat temu, gdy miała zaledwie dziesięć lat, jednak pamiętała, jak wiele razy wybuchał gniewem, a jego gniew był jak tornado, które pozostawiało po sobie szkody w psychice małej dziewczynki, którą wtedy była, a także siniaki na ciele jej matki. Veronica Prescott była słowiańską pięknością, kruchą i łagodną niczym leśna nimfa. Zawsze spokojna, czuła i empatyczna. Babka Mercedes była Polką i nauczyła swoją córkę ojczystego języka, tak jak ona potem nauczyła go Mercedes. Ojciec nienawidził, gdy żona mówiła po polsku w ich domu, jednak bił ją także za o wiele mniejsze przewinienia i chociaż bardzo cierpiała, powiedziała o wszystkim swoim krewnym dopiero po jego nagłej śmierci. Zginął w wypadku samochodowym. Prowadził po pijaku.

Mercedes była kopią matki nie tylko z wyglądu. Oprócz kobiecej sylwetki, złocistych włosów i wdzięku odziedziczyła po niej także wiele cech charakteru, co momentami wprawiało ją w złość. Przypominała sobie, jak matka znosiła humory ojca oraz jego ciężką rękę i milczała. Nie walczyła z nim. Nie chciała nikomu mówić i prosiła, by córka także milczała, a Mercedes robiła to, o co ją prosiła. I za to wściekała się na siebie do dzisiaj. Ile siniaków, ran i łez oszczędziłaby matce, gdyby powiedziała policji, co się działo za zamkniętymi drzwiami ich mieszkania? Albo chociaż zadzwoniła do swojego dziadka, kiedy ojca nie było w pobliżu? Nigdy już się tego nie dowie, niestety.

Na studiach, gdy była już wystarczająco dorosła, aby pogodzić się ze swoim traumatycznym dzieciństwem, postanowiła walczyć – o siebie, o swoje marzenia oraz dobro. Obiecała sobie, że nigdy nie podda się nikomu ani niczemu. Nie da się skrzywdzić. Była jak wilk, który uciekł na wolność i bał się powrotu do ciasnej klatki.

Po śmierci matki czuła się załamana. Nie sądziła, że jej strata tak bardzo ją zrani. Wcześniej, przez długie miesiące, opiekowała się nią, gdy chorowała. Zaczęło się od zapalenia płuc, a potem nastąpiły powikłania. Gdy myślała, że wszystko jest już w porządku, nadszedł ponury wyrok – to był rak i to złośliwy. Matka długo się męczyła, niknęła w oczach, a Mercedes nie mogła nic zrobić. Była w stanie jedynie pomagać jej każdego dnia w walce z bólem oraz trwać przy niej do samego końca.

Po pogrzebie dziadek zaproponował jej, aby zamieszkała u niego do momentu, aż będzie gotowa się usamodzielnić. Mercedes zgodziła się z poczuciem, że w pewien sposób się poddała, jednak troska dziadka oraz jego codzienne towarzystwo dodawały jej siły. Potrzebowała po prostu trochę czasu, aby dojść do siebie. Pracowała teraz w sklepie z antykami, gdzie całymi dniami była zamknięta na zapleczu wśród stosu papierów razem z kalkulatorem i niewielkim ekspresem do kawy.

Potrzebowała teraz spokoju, ale Hunter Johnson widocznie zdecydował, aby go jej zakłócić. Słyszała o nim wiele, chociaż nie chciała się z tym zdradzić podczas ich pierwszego spotkania na przyjęciu. Dziadek opowiadał o nim jak o kolejnym wnuku, co irytowało i jednocześnie bawiło Mercedes. Hunter założył własną firmę zaledwie kilka lat temu, a już była ona w rankingach wielu znanych przedsiębiorstw. Znał się na muzyce i sam był utalentowanym muzykiem. Kupił drogie mieszkanie na przedmieściach, jednak nie bywał tam często, bo systematycznie wyjeżdżał w interesach. Był kawalerem, a jej dziadek uwielbiał podkreślać ten fakt i nie za bardzo się z tym krył, ani też z faktem, że uważał go za idealną partię dla swojej wnuczki.

Powoli zgasiła wypalonego do połowy papierosa i wyrzuciła go do kosza ustawionego przy biurku. Po drugiej stronie mebla stała jej elegancka i wypolerowana wiolonczela. Noc była chłodna, a powietrze niosło ze sobą rześkość, która do końca wygnała z głowy Mercedes wspomnienie o koszmarze. Zamknęła okno, zasłoniła szyby i wróciła do łóżka, nie ściągając z siebie szlafroka – nadal było jej trochę chłodno. Nasłuchiwała cykania świerszczy, które wygrywały swój koncert w ogrodzie. Dźwięk był przytłumiony, a jednak wyraźny. Był jak kołysanka, dzięki której ponownie zapadła w sen, tym razem spokojny, bez mrocznych wspomnień z przeszłości.

Jej dotyk czerwieni

Dylogia: Barwy namiętności

 

© Anna Piwnicka 2024

 

Przygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum