Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
11 osób interesuje się tą książką
Rhea od lat tkwi w związku z. Nic nowego? A co, jeśli jej partner jest wilkiem?
Dom, praca, złudna normalność. W środku niemy krzyk, a posiniaczone ciało i obrazy, które nigdy nie zostały zauważone przez światło dzienne.
David nie wierzy w związki. Nic nadzwyczajnego u wampira. Dla niego seks jest tylko dobrą zabawą bez edukacyjną.
Do czasu, aż spotyka ją. Szybko można się połączyć, że łączy ich coś więcej niż tylko użyteczność.
To historia o zakazanym pragnieniu, z którego nie ma odwrotu. O mężczyźnie, który nie może powodować, i który nie może już dłużej milczeć.
Mroczny, zmysłowy romans o wolności, ból i namiętności, które ponosij, mogą ocalić lub zniszczyć.
Uwaga od autora i wydawcy:
Książka zawiera motywy przemocy domowej oraz treści o charakterze seksualnym. Rzymianie dla dorosłych czytelniczek (+18).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 96
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wydanie ICopyright © Possire.com 2025Tytuł: Iskry nocyAutor: Ann I. ParkerISBN: 978–83–975164–2–7Projekt, skład i łamanie: Wydawnictwo PossireProjekt okładki: Wydawnictwo PossireKorekta i redakcja tekstu: Aga Pankau @czulakorektorkaKorekta składu: Kamila Szyrowska
Wszystkie prawa zastrzeżone. Proszę, szanuj moją pracę. Pamiętaj, że udostępnianie tego e–booka lub jego fragmentów jest zabronione.
Zapraszam na https://possire.com/oraz do naszych profili w mediach społecznościowych: @possire_com
Trudno ubrać w słowa to, co czuję, trzymając w dłoniach tę historię. Iskry nocy to nie tylko kontynuacja bajki, to także spełnienie mojego kolejnego marzenia. I choć to moje imię widnieje na okładce, ta książka powstała dzięki niezwykłym osobom, które były ze mną na każdym etapie tej podróży.
Ago – moja Redaktorko-Czarodziejko. Twoja uważność, bezkompromisowa szczerość i redaktorska precyzja sprawiły, że każde zdanie zaczęło brzmieć tak, jak powinno. Dziękuję Ci, że nie pozwoliłaś mi pójść na skróty, że traktowałaś tę historię z taką czułością i zaangażowaniem, jakby była Twoją własną. Dzięki Tobie ta bajka zyskała duszę.
Moje cudowne Patronki i Recenzentki – nie przestajecie mnie zadziwiać. Wasze zaangażowanie, kreatywność i zapał są ogniem, który rozpala we mnie chęć do tworzenia. Promujecie, wspieracie, motywujecie – czasem nawet, gdy o tym nie wiem. Wasza wiara w tę historię dała jej skrzydła. Dziękuję za każdą wiadomość, każde dobre słowo i każdą chwilę, którą poświęciłyście tej bajce.
Kamilo, Sis – jesteś moim filarem. Dziękuję za nieocenioną pomoc, za wzruszenia i śmiech podczas czytania, za każde „wow!” i każde „popraw to szybko!”. Twoje wsparcie od pierwszej strony do ostatniej daje mi pewność, że nie idę tą drogą sama.
Aniko – najlepsza beto, jaką można sobie wymarzyć. Twoje oko do detali, umiejętność wyłapywania nawet najmniejszych potknięć to absolutny talent. Dziękuję, że dzielisz się nim ze mną i że mogę na Ciebie liczyć.
Anito, Magdo – moje organizacyjne Anioły. Pilnujecie terminów, nastrojów i… mnie. Dziękuję, że dbacie, bym w całym tym twórczym chaosie nie zgubiła siebie. Jesteście moimi motorkami i bez Was ta maszyna nie ruszyłaby z miejsca.
Kochanie – mój Mężu. To dzięki Tobie mogę oddychać słowami i nie zatracić się w codzienności. Dziękuję, że przejmujesz obowiązki, gdy ja znikam w świecie bohaterów. Że jesteś cierpliwy, wierny moim historiom i wierzysz we mnie, nawet wtedy, gdy sama w siebie nie wierzę. Kocham Cię. Dla mnie jesteś najważniejszym czytelnikiem.
I wreszcie – Wy, moje Czytelniczki. Bez Was ta bajka nie miałaby sensu. To dzięki Wam ona żyje – w Waszych sercach, waszych emocjach, w tych wiadomościach, które sprawiają, że uśmiecham się przez łzy. Jesteście moją siłą. Wasza obecność po drugiej stronie pióra sprawia, że wciąż chcę pisać.
Z wdzięcznością, z sercem na dłoni
Ann I. Parker
Spis treści
Podziękowania
Ann I. Parker
Rozdział 1
Iskry, których nie widzę
David
Rozdział 2
Spotkanie w cieniu
David
Rozdział 3
Cisza przed burzą
David
Rozdział 4
Między światłem a cieniem
Rhea
Rozdział 5
Zanim runą mury
David
Rozdział 6
Niewypowiedziane myśli
Rhea
David
Rozdział 7
Ślady, których nie widać
Rhea
Rozdział 8
Obraz bólu
Rhea
Rozdział 9
Iskry są w niej
David
Kilka godzin później…
Rozdział 10
Wilk w klatce
Rhea
Epilog
Tam, gdzie kończy się mrok
Rhea
Od Wydawnictwa Possire
Ann I. Parker
Iskry nocy
Część 2 z serii #mokrebajki
Rozdział 1
Iskry, których nie widzę
David
Noc pachnie tajemnicą i grzechem. Ciepłe powietrze lepi się do skóry, a w ciemnych korytarzach mrok szepcze obietnice, których i tak nie zamierzam dotrzymać.
Siedzę w półcieniu, w loży na tyłach klubu, i jedynie obserwuję. Otacza mnie pulsująca muzyka, dym, śmiech. Spoglądam na parkiet. Mężczyźni tańczą wokół kobiet jak zahipnotyzowani, zwabieni niczym ćmy lecące prosto w płomień. Dają się omamić uśmiechom, dotykom, błyskom nagiej skóry. Nimfy, wiedźmy, wampirzyce. Prowokacyjne i dzikie. Ich sylwetki, lśniące od potu i świateł, poruszają się z gracją. Ich spojrzenia działają jak zaklęcia, a ruchy bioder – jak obietnica spełnienia.
Widzę, że ci idioci są bezradni wobec niewieścich sztuczek. Plączą się niczym istoty we mgle – otumanieni, rozpaleni, gotowi na wszystko. Podkręceni potrzebą i pragnieniem, są jak psy spuszczone ze smyczy. Głodni seksu i alkoholu. To zawsze niebezpieczna mieszanka. Zapach feromonów, potu, taniego szampana i emocji unosi się w powietrzu.
Atmosfera gęstnieje z każdą minutą. To nie jest miejsce dla słabeuszy. To arena. Taniec staje się walką o uwagę, o dominację. O to, kto dziś zaciągnie kogo do łóżka i kto wyjdzie stamtąd naprawdę spełniony.
Patrzę na całe to przedstawienie bez emocji. Nie jestem jednym z nich. Dzisiaj to ja poluję.
Zarzucam sieć – niewidzialną, mocniejszą niż jakiekolwiek czary. Sieć, której żadna czarownica nie potrafi się oprzeć. Wybieram ofiarę jednym spojrzeniem. Przyglądam się jej zachłannie, delektując się pragnieniem, które wisi w powietrzu jak burza, gotowa uderzyć z całą siłą.
Widzę, jak na mnie patrzy. Doskonale wiem, czego chce. Wszystkie chcą tego samego – ostrego pieprzenia. Chcą zapowiedzi uniesienia. Jadu, który sprawi, że zapomną o całym świecie. A ja potrafię im to dać.
Czuję jej dłonie na karku, oddech muskający ucho – znajomy rytuał. Kiedyś może bym się rozproszył, ale nie dziś. W tej grze to ja rozdaję karty.
Nie mam pojęcia, jak ma na imię, i nawet o to nie pytam. To mnie nie interesuje. Wystarczy, że wiem, co płynie w jej żyłach. Magia.
Młoda czarownica, ledwie po inicjacji. Czuć w niej dziką, niedojrzałą moc. Kusząca, drapieżna. Może dlatego pachnie tak słodko – niebezpiecznie i niewinnie zarazem. Jest głodna tego, co mogę jej zaoferować, i jednocześnie całkowicie nieświadoma, z kim igra.
Nie odwracam się jeszcze. Pozwalam, by napięcie narastało. By zapragnęła mojej uwagi. By ciało łaknęło reakcji, której nie dostanie od razu.
Bo to nie ona wybiera mnie. To ja wybieram ją.
Jej biodra poruszają się w rytmie basów, a dłonie błądzą coraz śmielej w poszukiwaniu spełnienia. Pachnie ziołami, kurzem biblioteki i kadzidłami. Nie wiem czemu, ale ten zapach mnie pociąga. Choć prawda jest taka, że pociąga mnie każda, która błyszczy mocą. Krew czarownicy jest potężna i uzależniająca, a jej szum w żyłach brzmi jak muzyka. Ten eliksir mnie wzywa. Pragnę jej, tak samo jak ona mnie.
W końcu obracam się, powoli, z wyrachowaniem. Nasze spojrzenia spotykają się w półmroku. W jej oczach widzę pożądanie, oczekiwanie. I nieświadomość, jak blisko stoi piekła, którego nie zdoła pojąć. Widzę, jak łaknie odrobiny jadu. Mojego jadu. Dla niej to narkotyk.
Uśmiecham się leniwie, kątem ust. Wystarczy jeden gest, jedno skinienie. Wampirza esencja pulsuje pod tkankami, gotowa eksplodować.
– Chodź – szepczę.
I to jedno słowo wystarcza.
Jej źrenice rozszerzają się, oddech przyspiesza, a ciało reaguje, zanim jeszcze dotknę je naprawdę.
Prowadzę dziewczynę do małego hoteliku tuż za klubem. Regularnie wynajmuję tam niewielki apartament, gdzie trzymam kilka koszul na zmianę i rzeczy pierwszej potrzeby. Korzystam z niego tylko wtedy, gdy mam ochotę na przygodny seks z Cukiereczkiem poznanym przy barze.
Kilka minut później, z cichym trzaskiem, zamykam drzwi pokoju. Światła w pomieszczeniu zaczynają migotać, jakby wyczuwały energię buzującą w powietrzu.
Zanim zdążę cokolwiek zrobić czy powiedzieć, ona rzuca się na mnie z dziką niecierpliwością. Chwytam ją za biodra i przyciągam do siebie. Nasze usta spotykają się w brutalnym, łapczywym pocałunku. Tu nie ma finezji. Jest głód, desperacja i zwiastun ekstazy.
Jej palce suną po moim torsie, a ja bezceremonialnie ściągam z niej sukienkę. Błyszczący materiał, szarpnięty w pośpiechu, osuwa się na podłogę, zostawiając ją w koronkowej bieliźnie.
Odsuwam się i opieram ją o zimną ścianę. Napawam się widokiem. Krągłe biodra, smukła talia, pełne piersi falujące z każdym oddechem. Różowe sutki twardniejące pod wpływem chłodnego powietrza i mojego łapczywego wzroku. Jest piękna i taka napalona. Tej nocy całkowicie moja.
Wciągam ją w swoje ramiona. Dłońmi wędruję po jej szyi. Palce ślizgają się coraz niżej i zatrzymują na piersiach. Ugniatam je, bawię się nimi. Jej ciało napina się w odpowiedzi. Pochylam się i zamykam usta na jednym ze sterczących sutków. Ssę go najpierw delikatnie, a potem mocniej, aż słyszę cichy jęk. Przejeżdżam kłami po wrażliwej skórze, zostawiając drobne ślady.
Paznokcie kobiety wbijają się w moje plecy. Jej biodra tańczą w szaleńczym, niecierpliwym rytmie, szukając więcej, chcąc więcej. Słyszę, jak przyspiesza jej oddech, czuję bicie serca pod moimi wargami.
Każde dotknięcie, każdy pocałunek, każde muśnięcie, które zapisuje się na jej skórze, tylko nakręca spiralę napięcia.
Całuję ją mocno. Z desperacją, którą od lat próbuję zamaskować arogancją. Jednocześnie szukam spełnienia, którego, jak dotąd, nie odnalazłem.
Pobudzona, szarpie moją koszulę. Guziki z trzaskiem rozpryskują się po podłodze w tej samej chwili, gdy kły rozcinają jej wargę. Krew – słodka, lekko metaliczna, z dodatkiem magii – drży na moim języku. Nasze pocałunki stają się brutalne i ostre. Jedyne, co nas napędza, to żądza.
Przygryzam te obłędne malinowe usta, wsuwając rękę pod koronkową bieliznę. Kiedy odnajduję jej nabrzmiałą kobiecość, dygocze i mruczy mi wprost do ucha.
Zbyt łatwa – myślę, uśmiechając się pod nosem.
Jest wilgotna i gotowa. Wystarczająco, bym bez dalszych starań wszedł w nią i dał jej to, czego pragnie.
Czas skończyć zabawę.
Łapię ją za tyłek i przenoszę na łóżko. Z jękiem opada na prześcieradło. Rozkłada się przede mną jak ofiara złożona u stóp drapieżnika.
Patrzę na nią z góry. Jej skóra lśni w przytłumionym świetle, piersi unoszą się i opadają w szybkim, nieregularnym rytmie. Oczy błyszczą i proszą o więcej. Błagają, bym ugasił ten żar.
Rozdzieram resztki koszuli. Nie ma czasu na subtelności. Nie wtedy, kiedy krew czarownicy pachnie tak cholernie kusząco, a jej moc wibruje w powietrzu jak dźwięk struny naciągniętej do granic wytrzymałości.
Pochylam się nad nią, zjeżdżam ustami wzdłuż ud, a palce wsuwam pod koronkę majtek. Reaguje natychmiast, napina się podniecona. Dłonie wplątuje w moje włosy. Jej wilgoć błaga, bym się w nią zanurzył.
Zamiast tego zatrzymuję się tuż przy tętnicy udowej, gdzie wyraźnie drga puls. Niesie płyn życia o zapachu, który świdruje mi nozdrza i doprowadza do szaleństwa. Czuję łaskotanie na górnej wardze. Potrzeba wgryzienia się w nią jest niemal nie do zniesienia. Wiem, jak słodko by smakowała. Wiem też, że jeden niekontrolowany ruch, a mógłbym ją zabić.
Zaciskam dłonie na jej udach tak mocno, że aż jęczy. Walczę z głodem. Z samym sobą. Kły wydłużają się, gotowe do działania.
Przesuwam się w górę. Liżę jej brzuch, potem piersi. Przygryzam sutki tak, że wygina się pode mną w łuk. Wsuwam dwa palce w wilgotną cipkę i kciukiem zataczam kółeczka na łechtaczce. Chcę dać jej rozkosz, zanim sięgnę po więcej. Chcę, by zatraciła się do reszty.
Jej ręce mnie oplatają, przyciągają bliżej, a nogi rozszerzają się jeszcze bardziej, rozpalone, zapraszające. Pragnienie obezwładnia nas oboje.
– Weź mnie – mruczy do mojego ucha, zaciskając ręce na karku.
Dłużej nie czekam.
Wchodzę w nią jednym szybkim ruchem. Na chwilę zamieram w oczekiwaniu na uderzenie spełnienia. Rozczarowuję się. Znowu to samo. Kolejny raz pozostaje mechaniczny seks. Ostre, mocne rżnięcie. Nic więcej. Pieprzę ją, jakbym przed czymś uciekał. Tylko przed czym?
Oddychamy coraz szybciej i głośniej. Przy następnym pchnięciu pręży się i napina, całym ciałem odpowiadając na mój ruch.
Nadchodzi właściwy moment. Chwytam ją za nadgarstek. Jej oczy rozszerzają się, a sylwetka sztywnieje. Podświadomie musi przeczuwać, co wydarzy się za chwilę.
– Zaufaj mi – szepczę niskim, ochrypłym głosem.
Przykładam jej rękę do ust. Ledwo wyczuwalnie drży. Dygocze nie tylko z podniecenia. To echo instynktownego, atawistycznego lęku. Tego, który budzi się w każdej wiedźmie w obecności kogoś takiego jak ja.
Na moment się zawieszam. Jej spojrzenie aż kipi od ciekawości, ognia i żądzy. Walczę z demonem w sobie, z pierwotnym impulsem, który szepcze, by posmakować ją do końca.
Pochylam się spokojnie, bez pośpiechu. Pozwalam jej się delektować chemią, która gęstnieje między nami jak burzowe powietrze.
Potem wbijam kły. Precyzyjnie, tak, by zatrzymać ją między bólem a upojeniem – dokładnie tam, gdzie chcę ją mieć.
Cienka strużka wypełnia moje usta. Ten smak niemal doprowadza mnie do szaleństwa. Moc jej krwi wybucha na języku jak narkotyk i wypełnia mnie ciepłem, zwierzęcą ekstazą, instynktowną rozkoszą.
Równocześnie, pod wpływem mojego jadu, jej ciało eksploduje w orgazmie. Krzyk odbija się echem od ścian pokoju. Trzyma się mnie kurczowo, drży, a jej serce wali jak oszalałe. Słyszę je, bębni w moich uszach niczym najbardziej kusicielska melodia.
Powoli, z niechęcią, wycofuję kły i liżę rankę, zamykając ją natychmiast. Kobieta osuwa się, wiotczeje. Jest wyczerpana, ale szczęśliwa.
A ja?
A ja zostaję z pustką, która tylko się pogłębia. Z łaknieniem, którego nawet krew czarownicy – gęsta od daru, słodka jak grzech – nie potrafi nasycić.
– Widzisz je?! – dyszy, dygocząc cała. – Iskry… o bogowie! Jakie one piękne. Te pod sufitem, złote, malutkie świetliste drobinki. Zobacz, jak cudownie tańczą! Niczym świetliki.
Zamykam oczy.
Ja ich nie widzę.
Nigdy ich nie widziałem.
Znowu zalewa mnie kompletna nicość.